Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2020, 21:12   #11
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Agnes nie czuła się za dobrze. Nigdy nie miała szczególnie dobrej kondycji, a wczorajsze ćwiczenia i wysiłek przy ścinaniu gałęzi dość solidnie ją zmęczyły.
Jak coś robić, to solidnie.
A potem przez tydzień być niezdatnym do czegokolwiek.
Spróbowała się przeciągnąć, ale ból mięśni zawyrokował, że nie jest to zbyt dobry pomysł, więc po prostu siedziała dalej w nieco nienaturalnie wyglądającej pozycji. Przynajmniej kiedy się nie ruszała, wszystko było w porządku.

- Jak wasze samopoczucie dzisiaj? Dowiedzieliście się czegoś nowego? Ja wybrałam się na ekspedycję do nieprzebytej dżungli. - uśmiechnęła się szeroko i odłożyła na chwilę widelec - Dzika roślinność, nieprzebyta zieleń! Tajemnice odwiecznego gąszczu! Jeśli mam być szczera, to to jest nawet przyjemny element tej całej sytuacji. Z tym że zbadałam próbki i... Wychodzi na to, że lecimy tylko 50 lat. Albo ja zwariowałam, albo cała aparatura. Pięćdziesiąt lat lotu i mielibyśmy znaleźć się tak daleko?

Rozejrzała się, szukając aprobaty w twarzach innych. Przecież też musieli mieć jakieś zdanie na ten temat. Przeżyli wiele lotów, ale w takiej sytuacji nikt jeszcze się nie znalazł. Całą noc spędziła nad rozmyślaniami, co się stało. Jakie elementy mogła pominąć? Co poszło nie tak? Może faktycznie istnieje jakiś tunel łączący przestrzeń? Dzisiaj chciała jeszcze raz dokładnie wszystko przejrzeć.

- Żeby było śmieszniej, podczas tych pięćdziesięciu lat komputer nie oszczędzał światła ani wody. Czy to normalne zachowanie podczas blackoutu? I jak z surowcami? - tym razem skierowała się do konkretnych osób zajmujących się danymi sprawami

Miała nadzieję, że chociaż uda im się przetrwać dłuższy czas tu w kosmosie, tak na wszelki wypadek.

- Z pozytywnych wiadomości mamy ustawiony korzystny kurs, jeśli stacja nie wykona żadnych ruchów, bez problemu "zaparkujemy".
 

Ostatnio edytowane przez BG : 08-07-2020 o 21:13. Powód: literówka
BG jest offline  
Stary 09-07-2020, 14:38   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień piąty, wieczór

Przez dłuższą chwilę Tony wpatrywał się odwzorowany na ekranie obraz "Archimedesa", a potem ponownie zapędził komputer do pracy.

Archimedes był nazwą nad wyraz popularną, istniało jednak jedno bardzo duże ALE, tak wielkie, że Tony'ego ponownie rozbolała głowa i to nie z powodu niedawnego zakończenia zabawy w śpiącą królewnę. Czy raczej biorąc pod uwagę płeć - śpiącego księcia.
Cóż... Jego nikt nie budził pocałunkiem. Zapewne przed wejściem w Bramę nie załadowano w Chris odpowiedniego oprogramowania. A warto by o tym pomyśleć następnym razem. O ile, oczywiście, następny raz kiedyś nastąpi.

Od przybytku głowa nie boli, mawiali ponoć starożytni mieszkańcy Ziemi. A tu Tony miał dowód, czarno na białym, że powiedzenie owo z prawdą się mija. Archimedesów było mrowie, ale żaden z przedstawionych przez komputer schematów nie pasował do tego czegoś, co krążyło wokół bezimiennego satelity Antares 9, a z każdym kolejnym wyświetlonym schematem czy zdjęciem humor Tony'ego się pogarszał.

Dodatkowy problem polegał na tym, że wszystkie dane, jakie spływały z rozmaitych czujników, sugerowały, że znajdujący się w układzie Antaresa "Archimedes" jest konstrukcją może nie ziemską, ale z pewnością ludzką. Tak ludzką, że bardziej już nie można.
O takim drobiazgu jak to, że sygnał wywoławczy "Archimedesa" z pewnością nie był dziełem jakichś kosmitów, też nie można było zapominać.
No chyba że wspomniani kosmici zaczęli naśladować ludzi, z tym jednak, że Tony miał o kosmitach lepsze zdanie.


Poszukiwanie "Archimedesa" zdało się psu na budę, trzeba było zabrać się do sprawy od drugiej strony.
I udało się.
No, nie do końca, bowiem "Calisto 2000" wyglądała nie jak siostra-bliźniaczka, ale jak młodsza, niedożywiona siostra. Czy na podstawie znalezionego w archiwach schematu "Calisto" można było przygotować się do zwiedzania "Archimedesa"?
Praktyka pokaże.

Ciekawe w schemacie Calisto było to, że wewnętrzny pierścień oznaczono słowem "habitat". A to oznaczało przestrzeń mieszkalną. Czy i na "Archimedesie" były tam systemy podtrzymywania życia?
Uwzględniając fakt, iż "Archimedes" był w każdą stronę dwa razy większy niż "Calisto", oznaczałoby to MNÓSTWO miejsca i ogromne ilości energii, konieczne do działania wszystkich systemów.

Brak odpowiedzi na wysyłane w stronę stcji komunikaty oznaczał, zapewne, brak żywych istot na pokładzie "Archimedesa".
Oczywiście mogło być i tak, że w bebechach stacji, w zamrażarce, jakiś nieszczęśnik czekał na ratunek, ale to było bardzo mało prawdopodobne.
Czy tkwiła tam, wyłączona, archimedesowa wersja Chris?
To się dopiero miało okazać.
Za parę dni.
Tony wyłączył komputer i poszedł spać.

* * *

Dzień szósty, rano


Kto rano wstaje...
Różne osoby na różne sposoby kończyły to stare jak ludzkość powiedzenie. Dla Tony'ego poranne wstawanie było czymś normalnym. Podobnie jak i poranne ćwiczenia, pomagające w utrzymaniu sprawności. Co prawda bardziej lubił ćwiczenia umysłowe, ale te zawsze mogły poczekać.
Z drugiej strony... sala ćwiczeń też nigdzie nie uciekała, a kapitan, jak by nie było najważniejsza osoba na statku, nie musiał się trzymać sztywnego grafiku.

Nieco przedłużone ćwiczenia, nieco przedłużony prysznic i na śniadanie Tony przyszedł odrobinę później, niż zwykle, ale dzięki temu mógł wszystkim przekazać uzyskane informacje o "Archimedesie".
 
Kerm jest offline  
Stary 09-07-2020, 16:03   #13
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Część postu wspólnie redagowana z Azraelem

Bieżnia to było zdecydowanie to czego było mu trzeba. Pobudzenie zastałych mięśni do działania, zmuszenie płuc do intensywnej pracy, intensywne krążenie krwi, która rozgrzewa organizm nawet po skończeniu treningu. To nic, że nie był w stanie wycisnąć z siebie tyle co zwykle. To nic, że wyrzygał cały posiłek i z litr płynów, które nieustannie w siebie wlewał. Już zaczynał odczuwać zbawienne działanie endorfin. Wypoci z siebie to świństwo. Wypłucze toksyny. Wróci do formy.

***

Vicente natknął się na Ryana gdy ten kręcił się przy klatce z CU.
Po co?
Szukał czegoś?
Zacierał ślady?
Nie dał po sobie poznać.
Hacker zamknął za sobą drzwi i przyglądał się ochroniarzowi, który jeszcze przed chwilą oglądał panel broniący dostępu do sprzętu. Dlaczego w ogóle nie przejął się Vicente, nie zastanowił się czy jest bezpieczny?
Jeden z paneli świetlnych zaliczył jakieś zwarcie i mrugał nieregularne.

- Irytujące - stwierdził Sanchez ciągle świdrując Schaeffera wzrokiem.

Ryan pozostał skupiony na swojej pracy. Dopiero, kiedy skaner głośnym piknięciem ogłosił zakończenie procesu zbierania danych podniósł głowę i spojrzał na informatyka.
-Znalazłeś coś ciekawego? Wiesz kto to mógł zaplanować i na czyj rozkaz? Bo coś mi się zdaje, że to nie był przypadek. Może jesteśmy w jednym kawałku, jednak z mikrymi szansami na powrót do znanych galaktyk.

- Nic. Zupełnie nic. - Mówiąc to oddychał coraz szybciej. - Są sprytniejsi niż myśleliśmy. A jednak pozbyli się mnie! - Uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Pytanie brzmi jak?

-Specjalisty twojego kalibru się nie usuwa, nie jesteś politykiem. Stanowisz wartość dla każdej korporacji, więc po co cię eliminować - lepiej podkupić, uzależnić od narkotyków, zahipnotyzować czy w inny sposób pozyskać do dowolnych celów. Podejrzewam, że w tym całym blackoucie i podróży na kraniec wszechświata maczał palec ktoś inny i nie byłeś bezpośrednim celem. Raczej wypadkiem przy pracy.

Sanchez uniósł brwi. Milczał przez chwilę jak to miał w zwyczaju, ważąc być może słowa, które padły.

- Podejrzewasz kogoś? - spytał w końcu ostrożnie.

-Na to jeszcze za wcześnie. Ale nie wykluczam, że ten ktoś robi dla Space Technologies. Tym korpom zawsze zależało na eksploracji kosmosu bardziej niż komukolwiek innemu. No może za wyjątkiem SLA Industries w czasach świetności. Nie wykluczam też Terraform-X. Z ich podejściem do etyki pracy, a właściwie jej brakiem, nie zawahali by się wysłać załogę królików doświadczalnych przez jakąś niestabilną bramę przestrzenną. Czy przez cokolwiek innego, co nas spotkało - podzielił się przypuszczeniami Ryan.

- Naciągane. - Pokręcił przecząco głową. - Jaki cel? Jaki sens? Skoro nasze szanse na powrót są…

Urwał myśl. Podniósł palec do ust by z kolejnymi zdaniem wystrzelić nim w pierś mężczyzny.

- Archimedes! Tam jest odpowiedź! Czy to nie dziwne, że budzimy się na końcu świata, gdzie noga ludzka nie stanęła i co? Nie jesteśmy sami! Tak! - Potrząsał ciągle palcem. - Archimedes to nasza odpowiedź!

-I dlatego się tam wybiorę. Ktoś już tu był, i to tak dawno temu, że zdążył założyć stację, zrobić co miał do zrobienia - czy to ocenić miejscowe zasoby czy przeprowadzić inne badania, a potem opuścić to miejsce. Ten ktoś miał technologię, która to umożliwiała. I jak dopisze nam szczęście, to znajdziemy ją na Archimedesie - zgodził się ochroniarz.

- Technologia - powtórzył hacker, - która mogła powstać po naszym wejściu w krio.


***

- Pięćdziesiąt lat - potwierdził Vicente. - Tyle minęło od kiedy zapieczętowałem CU przed wejściem w krio. Tyle lecieliśmy. Plus minus. Kolejny rekord, hmmm?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 10-07-2020, 21:55   #14
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dropship


Już od wielu godzin Alice wraz z Chris dokonywały przeglądu ich "taxi" sprawdzając wszelkie funkcje i systemy. Po tak długim parkowaniu należało mieć pewność, iż wszystko nadal było w pełni sprawne, nim się owy Dropship naprawdę ruszy z miejsca, aby później nie było przykrych(czy nawet fatalnych) w skutkach niespodzianek.

Robota do wielce trudnych fizycznie nie należała, jednak dla A.J. w sumie zaczynało mocno powiewać nudą.
- System B37 - Powiedziała Androidka wciskając kilka przycisków na dużej, rozbudowanej konsoli kontrolnej Dropshipu.
- Sprawny - Alice dokonała elektronicznego odczytu.
- System B38... - Kontynuowała Chris.
- Sprawny… - Odparła Inżynier po krótkim rzucie okiem. I tak w kółko.

Choć owe oko - czy raczej oczy - coraz częściej błądziły po ciele Androidki. Alice odtajała już na tyle, i doszła do siebie, po tak długim kriośnie, iż powoli przychodziła jej ochota na nieco inne zajęcia…
- System B39 - Odezwała się Chris. Alice z kolei wpatrywała się w kształtny tyłeczek Androidki, minimalnie przygryzając dolną wargę. Tyłeczek był kształtny, ciasno opięty kombinezonem i…


- System B39? - Powtórzyła Chris. Dotąd skoncentrowana na B39 odwróciła się i popatrzyła na partnerkę pytającym wzrokiem. - Stało się coś? Może zrobimy sobie przerwę? - blondynka zaproponowała łagodnym głosem jakby przypomniała sobie, że ludzie w przeciwieństwie do niej to jednak się męczą i nużą przy dłuższym wysiłku czy koncentracji.

- Nie, nic się nie stało… - Skłamała Alice - Tak tylko się o czymś zamyśliłam…

Blondynka chwilę przyglądała się brunetce jakby ważyła jej słowa czy się zastanawiała nad czymś jeszcze. W końcu uśmiechnęła się łagodnie całkiem sympatycznym uśmiechem. - No to może mnie się przyda chwila przerwy. - powiedziała spokojnie i rzuciła czujnik jakim sprawdzała system B39 na siedzenie ładowni. Podeszła do niewielkiego plecaka z jakim przyszła do hangaru i wyjęła z niego termos. Odwróciła się w stronę partnerki proponując jej gestem poczęstunek. - Masz ochotę? - zapytała lekko potrząsając pojemnikiem w wesołym, zapraszającym geście.

- Nawet ni… - A.J. ugryzła sie w język - Tak, jasne, kawa - Inżynier usiadła na jednym z siedzeń, po czym dłonią potarła swój kark.
- No to proszę. - Chris usiadła na sąsiednim siedzeniu i gdy zajęła się nalaniem kawy z termosu do nakrętki podała ją sąsiadce. - No trochę już nad tym siedzimy. Mnie czasem trochę trudno wyłapać moment gdy komuś przydałaby się przerwa. Więc jak potrzebujesz to się nie krępuj, ja się dostosuję. - powiedziała z łagodnym uśmiechem zerkając na Alice.
- Dzięki - A.J. odebrała kawę, dwa razy dmuchnęła w kubek, po czym upiła mały łyk.
- Trochę już tu siedzimy, fakt. I pewnie jeszcze posiedzimy, sporo do ogarnięcia… - Zerknęła na Androidkę z noskiem w kubku.
- No chyba tak. - niebieskooka rozejrzała się po wnętrzu ładowni. W tej chwili gdy na spółę rozgrzebały te wszystkie klapy, wnęki, poustawiały torby z narzędziami i lampy na stojakach trochę nie bardzo ten pojazdy wyglądał na w pełni sprawny i zdatny do lotu. Raczej właśnie jakby był podczas remontu czy przeglądu.
- Mam pomysł. - dziewczyna wstała i ruszyła w stronę kabiny pilotów. Tam nachyliła się nad panelem co widać było z ładowni i coś zaczęła tam przełączać. - Jaką lubisz muzykę? Mogę coś włączyć. - zapytała odwracając głowę w stronę czarnowłosej i patrząc na nią zachęcająco.
- Coś… do potańczenia? - Alice do niej mrugnęła.
- Do potańczenia? - Chris powtórzyła i lekko zmrużyła jedno oko przygryzając do tego wargę jakby to jej miało pomóc w podjęciu decyzji. - Chyba mam coś takiego. - skinęła w końcu blond czupryną i znów pochyliła głowę nad panelem. Zaraz potem z głośników pod sufitem z których normalnie piloci obwieszczali różne ważne rzeczy pasażerom, zwłaszcza tym bez komunikatorów, popłynęła muzyka. - Może być? Czy wolisz coś innego? - zapytała po chwili gdy dał się poznać rytm tego kawałka.

- Uhhh… - Alice szybko dopiła kawę, po czym ruszyła do Chris. Chyba Androidka nie trafiła z muzyką na tą chwilę. Inżynier znalazła się blisko jasnowłosej, bardzo blisko… niejako “osaczając” ją samą sobą tuż przy panelu. Spojrzała w oczy Androidki, po czym zaczęła szukać innej muzyki.
- No to może sama coś znajdź. - Chris bez oporu oddała sterowanie panelem i zerknęła w bok na stojącą tuż obok inżynier. Przesunęła się wzrokiem po jej twarzy i jeszcze gdzieś kawałek - Lubisz tańczyć? - zapytała z zaciekawionym głosem i spojrzeniem.
- Mhm - Mruknęła Alice, szukając i szukając czegoś interesującego, ze wzrokiem wbitym w panel… a jej jedna ręka nagle objęła plecy Chris. Zupełnie, jakby Inżynier nie chciała, żeby Androidka jej czasem uciekła?
- To może zatańczymy razem? - zaproponowała Chris delikatnie łapiąc za nadgarstek partnerki i gestem, uśmiechem jak i słowem zapraszając ją do tańca.
- Taki mam plan - Alice spojrzała krótko na nią i mrugnęła - Momencik… momencik… chyba znalazłam! - Powiedziała, i w końcu w głośnikach rozległa się nowa muzyka.

A.J kręcąc lekko biodrami pochwyciła dłoń Chris, po czym odciągnęła ją nieco od panelu, by miały miejsce na owe tańce. Uśmiechnęła się miło, po czym zaczęła poruszać i wyginać… dosyć seksownie przed Androidką, wplatając czasem dłonie w swoje włosy, i wodząc nimi po ciele.
- O tak, to jest znacznie lepsze do tańca. - blondynka zaśmiała się wesoło gdy wczuła się w płynącą z głośnika muzykę. Jakoś tak zgrabnie przeszły do ładowni która wydawała się znacznie lepszym miejscem do takich manewrów niż ciasna kabina pilotów. Okazało się, że Chris też umie i chyba lubi tańczyć. W przyjemny dla oka sposób kiwała się w rytm muzyki przesuwając po swoim kombinezonie dłońmi. W którymś momencie pląsając zbliżyła się do Alice na tyle by objąć dłońmi jej kark by mogły skrócić dystans. I z bliska trudno było patrzeć gdzieś indziej niż na twarz partnerki. A twarz okolona blond włosami promieniowała przyjemnym, zachęcającym uśmiechem gdy w tym czasie jej palce delikatnie głaskały kark brunetki.
- Jestem miło zaskoczona - Szepnęła Alice, kładąc dłonie na biodrach Chris, przybliżając się odrobinkę bardziej. Inżynier również się miło uśmiechała, wpatrując prosto w oczy Androidki.
- Dlaczego? Albo czym? - zapytała Chris z zaciekawieniem bujając się w zbieżnym rytmie z biodrami Alice. Jej palce na karku brunetki zataczały powoli coraz większy zasięg. Wydawało się, że blondynka świetnie się czuje i bawi no i powoli poczyna sobie coraz śmielej.
- Umiesz tańczyć, lubisz tańczyć… - Szepnęła Alice, po czym jej dłonie ześliznęły się z bioder Chris w górę, gdzie palcami musnęła okolice jej żeber, idąc wyżej i wyżej - Nie stronisz od takiej bliskości? - Na drobny moment figlarnie przygryzła usteczka.
- A wyglądam jakbym stroniła od takiej bliskości? - blondynka zapytała z łagodnym, filuternym uśmiechem. No jakoś nie sprawiała wrażenia, że dzieje się tutaj coś dla niej przykrego. Jedna z jej dłoni przesunęła się z karku na bok szyi Alice a potem delikatnym ruchem powędrowała wyżej. Ku jej policzku i, brodzie i w końcu palec przesunął się po jej dolnej wardze. Usta Alice skubnęły figlarnie owy paluszek, podczas gdy jej palce dłoni, przesuwane po ciele Chris, dotarły w okolice piersi Androidki, gdzie przesunęły się powoli po ich bokach, nadal wspinając się wyżej i wyżej.
- Wyglądasz… bardzo słodko - Szepnęła Alice.

- Dziękuję. - odparła blondynka pogodnym szeptem dalej pląsając w rytm muzyki. Wydawało się, że dłonie partnerki jakie wodzą po jej kombinezonie wcale jej nie przeszkadzają. A dłonie partnerki czuły znajomy materiał kombinezonu roboczego. Chociaż gdzieś tam pod nim musiało być żywe, ciepłe ciało które w tak przyjemny dla oka sposób wypełniało ten kombinezon.
- Ty też jesteś bardzo apetyczna. - mruknęła cicho Chris i skróciła dystans ostatecznie składając na ustach Alice pierwszy, ostrożny pocałunek. Wywołało to drobne zachłyśnięcie się powietrzem Inżynier, usta jednak odwzajemniły szybko delikatny pocałunek. Dłonie Alice, będące gdzieś w okolicach łopatek Chris, lekko przyciągnęły z kolei ciało Androidki, aż obie przylgnęły już do siebie. Kolejny pocałunek, skubnięcie ust, miły uśmiech, lekko przyspieszony oddech. A w głośnikach poleciał kolejny kawałek, i w sumie była to niezła szmira, ale tak pasowała do sytuacji.
- Utknęłaś… tu… ze mną… na zawsze? - Szepnęła A.J. między kolejnymi pocałunkami, z wyraźnym już rumieńcem na policzkach, i migoczącymi ognikami w oczach.
- Może zajmiemy się tym co tu i teraz a nie jakąś wiecznością? - zaproponowała rozbawiona blondynka. Też zdradzała wszelkie oznaki ekscytacji. Błyszczące spojrzenie, przyspieszony oddech, rozchylone usta i lekki rumieniec na twarzy. By skoncentrować partnerkę na tym co tu i teraz lekko cofnęła się do tyłu i wciąż przyjemnie dla oka kołysząc się do rytmu zaczęła rozsuwać zamek swojego kombinezonu. Powoli poszerzająca się szczelina zdradzała najpierw dekolt, potem głęboki dekolt, w końcu aż tak głęboki, że zamek zatrzymał się gdzieś poniżej pasa. Pod kombinezonem ukazała się dość zwykła, jasna koszulka kończąca się gdzieś na dolnej partii płaskiego brzucha. I tam był pasek odkrytej skóry nim na samym dole nie widać było górnej warstwy bielizny.
- Chris… - Szepnęła Alice, chłonąc widoki, jakie prezentowała jej Androidka, po czym drżącymi dłońmi szybko rozpięła, i odrzuciła niedbale w bok swoją kusą kurteczkę, pozostając w górnych partiach już tylko w różowym staniczku.


Zbliżyła się do Androidki, i wsunęła swoje dłonie w kombinezon powyżej piersi Chris, by szybkim ruchem zsunąć jego górną część z jej ramion. Ich usta z kolei ponownie złączyły się w pocałunkach, choć te były już pełne pożądania i namiętności, zdradzając narastające w Alice podniecenie.

Blondynka pomogła Alice zsunąć z siebie górę kombinezonu więc teraz zwisał on z jej pasa jak jakiś ogon. A góra blondynki objawiła się w zwykłym, białym podkoszulku. Właścicielka sama zsunęła go przez głowę zostając w samym, białym staniku. Gdy i on wylądował na podłodze Chris zabrała się za pozbycie się górnej, różowej bielizny wytatuowanej inżynier. Zdawało się, że taka zabawa podoba jej się jak najbardziej.
Po chwili do rzeczy leżących na podłodze dołączyła bejsbolówka Alice i pas z narzędziami, a sama Alice rozpięła sobie guziczki shortów. Znów wpiła się ustami w usta Chris, a dłońmi objęła jej twarz. Po kilku łapczywych pocałunkach, usta i dłonie A.J. rozpoczęły z kolei wędrówkę po ciele Chris, coraz niżej i niżej. Całując, liżąc, a nawet delikatnie kąsając ciało swojej kochanki. Szyja, ramiona, dekolt, badała i smakowała każdy centymetr, chłonąc tą bliskość i intymność, posuwając się coraz niżej i niżej, by w końcu klęcząc przed Androidką, wciąż ustami pieszcząc jej ciało, ściągnąć całkowicie kombinezon w dół, łącznie z podstępnie złapanymi wraz z nim jednocześnie i majteczkami…

- Oj, bo mnie przewrócisz! - zaśmiała się nieco chaotycznie blondynka mająca nieco trudność z zachowaniem balansu gdy to rozbieranie jej doszło do jej kostek i butów. Więc usiadła na jednym z krzesełek ładowni i pospiesznie ściągnęła z siebie buty i kombinezon zostając wreszcie bez niczego na sobie. I okazało się, że pod tym ubraniem ma całkiem zgrabne, przyjemne dla oka młode, kobiece ciało.
- To teraz kolej na ciebie. - Chris uśmiechnęła się filuternie do swojej partnerki i przywołała ją gestem palca do siebie. Alice z kolei obdarzyła ją uroczym uśmiechem, po czym z pozycji kucającej, z miejsca gdzie była, przeszła w klęczki, i niczym jakaś kocica na wszystkich czterech, zbliżyła się do Chris. Powoli i niespiesznie, przygryzając usteczka, sama pozbyła się swoich butów po drodze, zostając już w samych shortach. Gdy zaś była przy Chris...ujęła jej jedną stopę w dłoń, spojrzała jej w oczy z figlarnym uśmieszkiem, po czym ją ucałowała. Po chwili wyżej w okolicach kostki u nogi, i wyżej, i wyżej, całując i odrobinkę nawet liżąc językiem skórę androidki. W międzyczasie, sama zsunęła swoje shorty razem z majteczkami, akurat gdy usta zawędrowały już wysoko na udo Chris.

- Jesteś bardzo miła. - zaśmiała się cichutko siedząca na fotelu dziewczyna. Te manewry jakie podjęła Alice zaczynając od samego dołu i kierując się ku wyższym partiom tych smukłych, zgrabnych nóg musiały sprawić właścicielce wiele przyjemności. Gdy już twarz inżynier była na wysokości jej ud te rozchyliły się gościnnie gotowe na jej przyjęcie. A dłoń Chris zanurzyły się w ciemnych włosach partnerki. Alice spojrzała w twarz blondynki, słodko się uśmiechając. Dłonie z kolei powoli przesuwały się po obu rozchylonych udach dziewczyny ku celowi, potęgując doznania… aż nosek i usta szybko zniknęły we wrażliwym miejscu, sprawiając Chris wielką przyjemność…

Sądząc po reakcji pilotki dropshipa to Alice musiała trafić w sedno. Aż przyjemnie było patrzeć, słuchać i wspólnie przeżywać tę przyjemność. I przy braniu i przy dawaniu. Blondynka okazała się bardzo wdzięcznym obiektem i wspaniałą partnerką do takich zabaw. Te jej wszelkie kobiece jędrności i zakamarki aż zachęcały do takich zabaw. Zwłaszcza jak właścicielka tych atrybutów nie okazywała niechęci w dzieleniu się tymi atrybutami. Wreszcie Alice udało się ją doprowadzić do punktu kulminacyjnego. Dało się poznać po serii spazmów jakie szarpnęły szczupłym ciałem siedzącym na krzesełku ładowni, po stłumionych jękach czy stopach jakie wyprężyły się jakby chciały się wbić w chłodną podłogę. No a jak po każdej burzy następuje uspokojenie pogody.
- To może teraz ja coś zrobię dla ciebie? Na co byś miała ochotę? Pozwól mi się zrewanżować. - wysapała wciąż zdyszana blondynka nachylając się nad kleczącą między jej udami brunetką i obdarzając ją ciepłym uśmiechem i czułym pocałunkiem.

Alice ociągała się. Wciąż między udami Chris, sama uspokajając oddech, uśmiechnęła się przelotnie, ucałowała jeszcze oprócz ust, i "skarb" androidki, po czym wzięła głęboki oddech i wstała. Przymknęła oczy, prezentując się kochance w pełnej okazałości.

....

Chris po chwili zabawy z wytatuowanym brzuchem zaczęła się zsuwać w dół jakby się chciała zrewanżować koleżance za wcześniej serwowaną przyjemność. I pod względem serwowania przyjemności też okazała się bardzo utalentowana. Pracowała bardzo sumiennie by nie dać Alice powodów do narzekań. Ta z góry widziała głównie jej blond główkę lub twarz gdy teraz to Chris klęczała przed nią odwracając wcześniejszy porządek rzeczy. Po kilku dłuższych chwilach pieszczot, Alice nie była w stanie dłużej wytrzymać… kochały się na fotelu, na podłodze, zmieniając nie tylko minimalnie lokacje dostępne w ładowni, ale i pozycje w jakich oddawały się owym figlom, aż do kolejnego, tym razem wspólnego finału, oznajmionego ich jękami…

***

- Dziękuję za wszystko - Alice ucałowała czule Chris w głowę. Leżały obie wciąż nagusieńkie, wtulone w siebie na podłodze, na własnych ubraniach, w prowizorycznym gniazdku jakie sobie uwiły. Inżynier zaś oczywiście paliła przysłowiowego papieroska “po” nie zważając na miejsce, w jakim się znajdowały…
- Nie ma sprawy. Cała przyjemność po mojej stronie. - blondynka wciąż nie traciła pogody ducha i sympatycznego uśmiechu. Oddała pocałunek i leniwie przesuwała jeszcze dłonią czy kolanem po sąsiednim ciele.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się taka odprężona, naprawdę - Alice zgasiła peta gdzieś z boku na podłodze, po czym napiła się nieco kawy. Przyciągnęła lekko do siebie Chris, po czym odgarnęła jej kilka kosmyków z twarzy. Uśmiechnęła się miło, i dłonią pogładziła blondynkę niedbale po plecach.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. - blondynka odparła skromnie, ze skromnym ale przyjemnym uśmiechem i te komplementy jak i cała zabawa chyba musiały jej sprawić dużo przyjemności. - Jakbyś jeszcze kiedyś miała ochotę… potańczyć. To zapraszam serdecznie. Jak będzie okazja to chętnie bym to powtórzyła. - zamruczała wodząc palcem gdzieś po obojczykach leżącej obok partnerki, co zaowocowało pojawieniem się uśmiechu na ustach Alice, i pocałunkiem tym razem w skroń. W międzyczasie zaś inżynier odchyliła odrobinę jedną nogę w bok, zaparła się stopą o podłogę, po czym… przeturlała się po Chris, takim sposobem będąc teraz na niej. Spojrzała w twarz androidki z wesołą miną.
- Tak ci się spodobało? - Powiedziała, i nie czekając na odpowiedź, ucałowała ją namiętnie w usta - Również chętnie jeszcze z tobą “zatańczę” kwiatuszku - Dodała po chwili.
- O tak, bardzo chętnie. - Chris roześmiała się wesoło pozwalając Alice wejść na siebie i się dosiąść. Włożyła sobie dla wygody jedno ramię pod głowę a drugim zaczęła przesuwać po wytatuowanym torsie. Jakby bawiło ją odwzorowywanie linii tatuaży dotykiem. - Jesteś bardzo interesującą osobą Alice. Pełną niespodzianek. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja poznać się lepiej. - leżąca na stercie wspólnych ubrań blondynka uniosła wzrok aby popatrzeć na znajdującą się powyżej twarz brunetki obdarzając ją tym swoim oszczędnym chociaż bardzo ciepłym uśmiechem. Alice nie powiedziała już nic. Uchwyciła za to dłoń wodzącą po jej ciele… ucałowała jej wierzch, po czym delikatnie odsunęła rękę Chris na bok. Następnie minimalnie się zsunęła po androidce, po czym położyła na niej, kładąc policzek między piersiami dziewczyny, przytulając się całym ciałem do ciała Chris…

Ta pod spodem zrewanżowała się obejmując leżącą na niej partnerkę i delikatnie, jak za pierwszym razem, całując ją w usta. A potem zrobiło się tak błogo i przyjemnie, że Alice wtulona w tą gościnną blondynkę zasnęła.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 11-07-2020 o 12:19.
Buka jest offline  
Stary 10-07-2020, 22:53   #15
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Kolejna odprawa w mesie. Ryan przysłuchiwał się odkryciom i wnioskom Agnes. Z dendrochronologii wynikało, że zrobili 300 lat świetlnych w 50 lat. Vicente to potwierdzał, co znaczyło, że… Właściwie nikt nie był pewien. Takie wyniki w szybkości podróży jeszcze nigdy nie padły w znanej części wszechświata. A jednak - byli tu, niedaleko tajemniczej stacji Archimedes.
Na panelu przy komputerze znalazłem w kurzu odciski palców. Twoje, Vice? Czy ktoś majstrował przy sprzęcie i nie zatarł śladów? – Ryan zwrócił się do informatyka. –A co do broni i sprzętu bojowego, to starczy dla każdego. Wysłałem już raport. Spluwy przestrzelone i sprawdzone, pancerze balistyczne sprawne. Oddziału wojska nie zatrzymamy, ale damy radę się bronić przed niezorganizowanym napastnikiem. – zrobił krótką przerwę.
-Vicente, czy mamy jakieś czujniki ruchu na pokładzie? Przeszukiwałem ładownie czujnikami, ale nic ciekawego do tej pory nie znalazłem. Może dałoby się zautomatyzować ten proces. Jeżeli jest tu jakaś maszyna, której nie powinno być, to musi się jakoś przemieszczać. No i kolejna sprawa, czy dysponujemy jakimiś zdjęciami kargo w ładowniach? Żeby można było porównać rozmieszczenie co gdzie jest, co się poruszyło, co jest na miejscu. Bo chodzenie ze spisem przedmiotów po ładowniach jest trochę nużące i może mijać się z celem.
-A tak z innej beczki. Może przelecieliśmy jakąś bramą nadprzestrzenną lub tunelem, dzięki czemu dotarliśmy tak daleko w tak krótkim czasie. Być może ta podróż pozostawiła na kadłubie jakieś ślady. Czy damy radę obecnie pobrać obraz z kamer na poszyciu? Albo lepiej, wyjść na zewnątrz i obejrzeć na własne oczy i pobrać próbki meteorytów czy czegokolwiek innego, z czym nasza łajba się zderzyła podczas lotu? To mogłoby rzucić trochę światła na całą sytuację. Albo jeszcze bardziej zagmatwać.
– Ryan wyraził zaniepokojenie i upił kolejny łyk wody.

Leżąc na pryczy w swojej kajucie ochroniarz wywołał powiększony, holograficzny widok kontraktu. Przeczytał dokładnie paragrafy dotyczące odpowiedzialności. Póki co było dobrze – żadnych zagrożeń. A za śmierć podopiecznego ze starości nie odpowiadał.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 12-07-2020, 03:42   #16
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 03 - Dzień 6 20:00

Czas: Dzień 06; 20:00
Miejsce: przedział załogi; mesa
Skład: wszyscy



Wszyscy



Wydłużona bryła z plaststali mknęła z trudną do wyobrażenia prędkością przez trudne do wyobrażenia odległości. Mimo, że od paru dni wciąż wytracała jeszcze większą prędkość to wciąż dla ludzkich umysłów nawykłych do ziemskiej i planetarnej skali wciąż ta bryła śmigała w mgnieniu oka. Ot na gwiezdnej mapie układu pikająca kropka oznaczająca ich pozycje mozolnie przesuwała się z miejsca na miejsce. Dopiero w perspektywie dni i godzin dało się dostrzec, że ten punkcik się jednak zbliża do centrum układu. A wciąż zwalniali. Z perspektywy międzygwiezdnej to te kilka dób jakie minęły odkąd statek odzyskał swoją elektroniczną pamięć i zmysły nic właściwie nie znaczyły.

Frachtowiec standardowych okien nie miał bo przejrzyste materiały jakich by można użyć do ich budowy nie mogły zdzierżyć międzygwiezdnych przyspieszeń do jakich rozpędzały się loty międzygwiezdne. Dlatego i komputery i załogi były skazane na pobieranie bodźców z zewnątrz za pomocą całej masy czujników i skanerów. A potem komputery przetwarzały ten materiał na obraz bardziej czytelny i zrozumiały dla ludzkich odbiorców. I tak teraz już można było zobaczyć na ekranie spreparowany przez kompter obraz jaki byłoby widać w okolicach gdzie dryfował “Archimedes”.






Agnes



Zawód astronawigatora był chyba jednym z najbardziej predysponowanych do tego by zrozumieć te wszystkie fizyczne, chemiczne i astronomiczne dane, odległości liczone w jednostkach astronomicznych, prędkości ucieczki, mimośrody, masy i tego typu rzeczy. Zwłaszcza jak przy nich posiedział trochę by się z nimi zapoznać. A to co trzewia komputera miały w pamięci nałożyło się to co skany wyłapały już osobiście z tego systemu to właściwie była to całkiem ciekawa lektura. Jeśli ktoś oczywiście był fanem astronomii i pokrewnych tematów.

Na przykład zgodnie z astronomiczną logiką i nomenklaturą satelita planety miał nazwę kodową póki ludzie nie wymyślili jak go nazwać jakoś bardziej swojsko. Ten do którego zmierzali, na orbicie którego dryfował “Archimedes” na gwiezdnych mapach był oznaczony jako Antares 99. No bo jak nie było innych propozycji to obiekty astronomiczne dostawały kolejne numery od obiektu centralnego. Więc 9-ty satelita, 9 planety zwał się właśnie Antares 99. Pod względem masy i gabarytów był jednak porównywalny do poczciwego, ziemskiego Księżyca. Wszystko wskazywało na to, że jest tam woda. Tyle, że przy atmosferze której właściwie nie było i temperaturach zbliżonych do tych w próżni kosmicznej to musiał on być w stanie stałym.

Dane o obiekcie stosunkowo małym w kosmicznej skali jakim był 99 były dość skromne. W końcu Agnes nie znalazła żadnej wzmianki by doleciała tu jakaś załoga czy sonda. Więc wszystkie dane pochodziły z obserwacji różnej maści teleskopami z odległości tych minimum 250 lś. I to raczej nie było dziwne. Nie znalazła w zasobach danych żadnej wiarygodnej informacji by jakikolwiek fizyczny obiekt wykonany przez człowieka dotarł aż tak daleko. I nie było to dziwne.

Na ile Agnes wiedziała to z prędkością światła dało się wysłać tylko impuls świetlny. Tego używano do komunikacji jak dawniej światłowody. A nawet światło potrzebowało tych 250 lat by dotrzeć od skraju ludzkiej cywilizacji tutaj. Czy gdziekolwiek indziej na podobną odległość. Ale nie udało się fizycznym obiektom jak statki kosmiczne osiągnąć tej prędkości. Czyli nawet gdyby ktoś wystartował w tą stronę najszybszą jednostką o jakiej słyszała to by leciał z 500 lat.

Chyba, że po ich wylocie nastąpiłby jakiś prawie cudowny, wręcz magiczny skok technologiczny i odkryto by wreszcie jak podróżować szybciej niż światło. Jakiś trik o których od wieków śnili naukowcy i fantaści. Wtedy mógłby mieć miejsce ten paradoks, że jednostka młodsza i szybsza przebywa na miejsce docelowe niż ta wysłana wcześniej ale wolniejsza. Tylko to nijak nie tłumaczyłoby jakim cudem ich frachtowiec pokonałby tak ogromną odległość w tak krótkim czasie. Przecież nie mieli fizycznej możliwości by wykonać taki skok. Pomijając to, że Antares był w kompletnie innym miejscu przestrzeni niż to gdzie mieli lecieć.

Więc nie. Nie znalazła żadnych wzmianek by ludzie pokonali trasę do Antaresa lub chociaż zbliżoną. To już Pegasus był uznawany za pogranicze Federacji i jeden z ostatnich cywilizowanych statów. Dalej to już były tylko stacje badawcze i automatyczne. I żadna nawet nie oddalała się dalej niż kilkaczy tuzin lat świetlnych od Pegasusa czy podobnych mu pogranicznych światów. Czyli tyle co przeciętny frachtowiec mógł wykonać jednym bezpiecznym skokiem. Bo przez około pół wieku, z prędkością ok 0,2 pś mógł właśnie pokonać do 10 lś. Więc nie było mowy by ktoś zawędrował na 25 czy 30 razy większą odległość. Populacja ludzi na Pegasusie i podobnych pogranicznych światach dopiero zaczynała wychodzić proces kolonizacyjny wychodząc poza bazy naziemne i orbitalne. I dokładnie z tego samego powodu jak ich nie powinno tu być nie powinno też być tutaj “Archimedesa”. No a byli i oni i “Archimedes”. Teoretycznie jedyny ślad ludzkiej obecności jaki powinien być dostrzegalny tak daleko to sygnały z kierunku ziemskiego. Te które grzecznie przez te 250, 300, 500 lat leciały sobie przez przestrzeń i mogły akurat przelatywać przez ten system. Starocie sprzed kilku wieków. No ale właśnie sygnały a nie żadne fizyczne obiekty.

Na badaniu tych danych zeszła jej większość dnia. Niejako w ramach przerwy zajęła się panelem kontrolnym ogrodu. Gdy zbadała dane to pod względem klimatologicznym były właściwie całkiem ciekawe. Skrajnie wysoka temperatura i wilgotność wytworzyły specyficzny mikroklimat. Taki jaki trudny byłby do osiągnięcia w ziemskich warunkach w naturalny sposób. Prawie 90% wilgotności czyli nawet palcami i na skóze dało się wyczuć wilgoć. Do tego po ok 60*C. A mimo to życie znalazło sposób. Przystosowało się i jak sama rano widziała poradziło sobie świetnie. Ale dla człowieka takie warunki był skrajnie niekorzystne. Właściwie na dłuższe bytowanie to niezdatne do życia. Bez hermetycznych kombinezonów przebywanie w takich warunkach było mocno ryzykowne, zwłaszcza przez dłuższy czas.

No ale gdy co jakiś czas zerkała na te wskaźniki zorientowała się, że chyba jednak nie wszystko tam działa jak należy. Zarządziła zmiany temperatury na chłodniejszą by spowolnić metabolizm roślin i powoli przywrócić ogród dla człowieka bez konieczności korzystania ze skafandrów. No ale teraz zorientowała się, ze chyba jednak jest tam jakaś awaria. Niewiele systemów grzewczo - chłodzących działało jak należy. A bez tego trudno było sterować warunkami wewnątrz ogrodu. Właściwie z dozownikami pokarmu też chyba już niewiele działało. Chociaż te schematy to zwykle były specjalnością Alice. Wyglądało na to, że chyba musiałaby rzucić okiem by wydać ekspertyzę co tam właściwie przestało działać i czy da się coś z tym zrobić. A na razie zrobiła się już głodna a i tak zbliżała się już tradycyjna pora kolacji.



Tony



Kapitan statku mógł za to wreszcie ściągnąć skafander próżniowy i wrócić do tych cywilizowanych rejonów frachtowca w których były spż*. Więc właśnie nie trzeba było chodzić w jednoosobowym, hermetycznym wdzianku z zamontowanym spż. O ile bowiem wczoraj Jericho sprawdził mieszkalne moduły i nic zdrożnego nie znalazł poza drobiazgami jakie zwykle ulegały awariom podczas wieloletnich lotów. Nie było więc nic alarmującego. Skoro chciał sprawdzić statek jakim zarządzał no to musiał zakasać rękawy i wziąć się do roboty. W tym wypadku zostało mu bowiem ubrać skafander i zwiedzić bezludne rejony ładowni i silników. A było co zwiedzać.

W przedziale załogowym mieściły się kajuty załogi, pasażerów jeśli jacyś byli, mostek, komora hibernacyjna, mesa, kuchnia, magazyny i to wszystko co w zupełności wystarczało załodze do funkcjonowania całymi tygodniami a jak trzeba to miesiącami. Właściwie to póki generatory dostarczały energię do spż i były zapasy wody i żywności to można było nie opuszczać tego przedziału załogowego dowolnie długo. Tylko jak zwykle najsłabszy się okazywał czynnik ludzki. Ludzie po prostu mieli zazwyczaj ograniczone zasoby cierpliwości i dobrej woli by siedzieć wciąż w tych samych kątach. Czuli potrzebę zmian czy choćby robienia interesów. Dlatego tak prawie każdy w prawie każdym porcie pchał się na stację. Nawet jak to była najbardziej zapyziała dziura no to jednak było coś nowego.

Ale przy tej całej samowystarczalności przedziału załogowego to jednak przy całej masie i kubaturze statku był on jakby doklejony od niechcenia na ostatnią chwilę do już gotowej jednostki. W końcu pod względem powierzchni i metrów sześciennych to ten przedział załogowy nie zająłby nawet jednej ładowni frachtowca. Właściwie to nawet z 10 takich przedziałów załogowych nie zajęłoby jednej ładowni. A frachtowiec miał ich 10. Po 5 w każdym rzędzie. Lewym i prawym. Te lewe miały numery nieparzyste a te prawe parzyste. Liczyło się po kolei od dziobu ku rufie. Każda łądownia miała prawie 150 m długości. Dlatego grodzie na korytarzach jakie prowadziły pomiędzy ładowniami były co jakieś 50 m. Na wypadek gdyby trafiła się dekompresja to by nie wywaliło powietrza i tego co akurat było w takim korytarzu po całości. I to wszystko przez wiele pokładów i sektorów.

Tylko, że te wszystkie ładownie przy ludzkiej skali były to iście cyklopie konstrukcje. Tak wielkie, że trudne do ogarnięcia całości gdy się stało tuż obok. Do tego ludzie w tych rejonach statków byli raczej gośćmi niż załogantami. Porządku pilnowała cała masa automatów i czujników sterowanych przez komputery. Więc gdy Tony wędrował tymi korytarzami mógł się czuć jak mrówka w jakimś wymarłym mrowisku. Zwłaszcza jak trafił gdzieś na fragment co siadło światło i trzeba było korzystać z latarki i świateł skafandra.

No i były jeszcze trzewia samych ładowni. Olbrzymie sześciany z plastali. Pozbawione atmosfery i ogrzewania więc o warunkach zbliżonych do tych poza kadłubem. Póki nie włączyło się światła także ciemne, pogrążone w zdawałoby się wiecznym mroku od załadunku do wyładunku.

A na samej rufie był przedział silnikowy z reaktorem. Niejako po wielu przykrych czy nawet tragicznych katastrof ludzi z energią atomową niejako zasadą było umieszczanie reaktora na przeciwległym krańcu jednostki, jak najdalej od przedziałów załogi. Tam prawie dosłownie na własne oczy mógł się przekonać, że magazyn w którym powinny być pręty uranowe do reaktora naprawdę jest pusty. Prawie bo za pomocą kamer na stanowisku sterowania. W końcu był to magazyn prętów uranowych więc skażenie było tam groźne nawet dla kogoś w standardowym skafandrze jaki właśnie miał na sobie. No to widział na ekranie, że nie było ani jednego Jakieś żałosne granulki zostały rozsypane po podłodze. Ale żadnego pręta na wymianę tych co już były w reaktorze. A bez prętów uranowych nie było nawet co myśleć o opuszczeniu tego systemu. Nawet gdyby sąsiedni zamieszkany był po sąsiedzku o kilka lat świetlnych obok.

I to był najpoważniejszy brak jaki dzisiaj odkrył. Reszta to raczej drobiazgi. Gdzieś drzwi się zacięły i nie chciały się odblokować, gdzie indziej światło nie działało alb trafił na przedział korytarza zalany po pas jakim syfem. Pewnie jakieś chłodziwo czy co skoro w tej temperaturze nie zamarzło tylko dalej było w stanie płynnym. Gdzieś kontrolki się nie świeciły co sugerowało, że o ile nie chodziło o wymianę światełek to może czujniki szlag trafił. Gdzie indziej chyba jakiś kwas się wylał czy co bo były przeżarte zacieki na ścianie i podłodze. To wszystko było uciążliwe, w skrajnej sytuacji mogło komuś utrudnić życie czy nawet zagrozić o ile by się znalazł w złym miejscu i czasie. Ale ostatecznie poza tym brakiem uranu to nie natrafił na coś co jakoś drastycznie by zagrażało istnieniu jednostki.

Koniec końców musiał wracać do przedziału załogowego. Częściowo także i dlatego, że w butlach skafandra nie zostało już zbyt wiele tlenu. A częściowo to po prostu zgłodniał. Niestety do tej pory odżywianie się w hermetycznym skafandrze było dość problematyczne. Zwykle korzystano z różnych odżywczych płynów które niby miały co potrzeba do zaspokojenia głodu i płynów ale mało kto przepadał za taką płynną dietą.


---


*spż - system podtrzymywania życia

---




Vicente



Pokładowy robotyk nie miał za bardzo co do roboty. Chris działała bez zarzutu a jakoś nikt nie przyleciał, ze zgłoszeniem, że jakiś automat się zbiesił. System też nie słał niczego alarmującego. Związku z tym Vicente mógł się zająć swoją drugą pasją i profesją czyli komputerami. Ten pomysł na jaki wpadł Ryan był całkiem niczego sobie. Co prawda jakby ktoś pytal czy mają czujniki ruchu na stanie to powinien zaprzeczyć. Bo nie mieli. Zwłaszcza taką masę by obstawić cały frachtowiec albo chociaż przedział załogowy. No to nie. Marzenie ściętej głowy.

No ale jak nad tym pogłówkował to właściwie chyba by się dało załatwić sprawę inaczej by uzyskać podobny efekt. Trzewia statku były naszpikowane różnymi czujnikami które dostarczały całej masy różnorodnych danych. Jaki jest skłąd powietrze, czy coś trującego się nie ulatnia, czy w ogóle jest powietrze, czy światło się świeci czy jest zgaszone, czy drzwi są zamknięte, jaka jest temperatura, czy gdzieś nie wybuchł pożar… No i tak dalej w ten deseń. Cała masa różnych czujników co ściągały z różnych zakątków statku całą masę danych.

No więc właściwie to był to gotowy, rozproszony system informacyjny. Tylko musiał wykonać obliczenia i symulacje co mu zajęło z pół dnia. Ale doszedł gdzieś w porę lunchu do wniosku, że chyba powinno się udać. Jakby napisać odpowiedni program to komputer wyświetlałby odpowiednie komunikaty. Tam wzrosłą temperautra, tam otworzyły się drzwi, zapaliło światło i tak dalej w ten deseń. Jakby to zgrać to powinien z tego wyjść całkiem przyzwoity system śledzący. No i do tego jeszcze standardowe kamery. Problem z tym był taki, że przez ten blackout trudno było śledzić historię zmian co byłoby najłatwiejsze do zrobienia. Komputer pamiętałby każde otwarcie drzwi czy zapalenie światła. Tak by najłatwiej było prześledzić czy ktoś buszował na statku podczas kriosnu. No ale jak komputery i czujniki miały informatyczną czarną dziurę…

No mógł oczywiście jeszcze siąść do warsztatu jaki zwykle okupowała Alice i ręcznie zmajstrować czujniki ruchu by je gdzieś umieścić. To byłoby pewnie bardziej dosłownie to o co pytał Ryan. No ale to była ręczna robota, musiałby poświęcić czas i zasoby części a zdołałby tak zmajstrować pewnie kilka, może kilkanaście sztuk.

Z czujnikami zewnętrznymi było nieco trudniej. Głównie dlatego, że te “na skórze” statku koncentrowały się na tym by dawać znać czy w swoim sektorze wszystko jest w porządku. Czy poszycie nie jest uszkodzone, nie ma przecieków, dziur, zwiększonej czy zmniejszonej temperatury. I zwykle to wystarczało do wykrycia usterki, przecieku czy zderzenia. Do dalszej świadomości sytuacyjnej służyły skanery. One mówiły co się dzieje dalej wokół jednostki. Natomiast trudno było sobie zwizualizować jak dosłownie fizycznie wygląda poszycie statku. Okien nie było, kamery też nie miały sensu jak nie wytrzymałyby pierwszego lotu międzygwiezdnego. Zwłąszcza, że taka drobnica jak mikrometeoryty nie musiały uszkodzić statku na tyle by czujniki podniosły alarm. A nie znaczyło, że ich tam nie ma. Brak alarmów mówił tyle, że poszycie było w zakładanych normach.

Dlatego najlepszym sposobem na zorientowanie się jak wygląda powłoka było wysłanie sondy by przyjżała się z zewnątrz. No a te sondy były w hangarze a w hangarze urzędowały Alice i Chris. Z czego na tapetę w pierszej koleności wzięły dropshipa.

Tyle mógł Vicente powiedzieć Ryanowi. Zresztą ten w końcu poszedł do dziewczyn w tym hangarze to i haker mógł się zająć drugą sprawą która go interesowała czyli sygnałami pozasystemowymi. Znów musiał przysiąść do obliczeń. I tym razem to już nie do końca była jego specjalizacja. Na skanerach i sygnałąch przez nie odbieranych zazwyczaj najlepiej wyznawali się skanerzy właśnie i nawigatorzy. Ale Vicente też swoje wiedział. Znał na tyle podstawy astronomii by dojść do wniosku, że jakieś sygnały powinny docierać aż tutaj. Starocie sprzed kilku wieków ale jednak.

Taka bańka informacyjna przesuwała się z prędkością światła z każdego globu czy stacji. Nawet te sygnały z “Archimedesa” czy ich frachtowca też za kilka wieków ktoś będzie mógł odebrać na Ziemi czy Pegasusie. Tylko taka bańka informacyjna, jak każda bańka, w miarę jak się powiększała to robiła się coraz rzadsza. A z czasem i odległością sygnał słabł i ulegał zakłóceniom, rwał się i w ogóle był coraz słabszy i trudniejszy do wykrycia. Niemniej nadal nie wykluczało to możliwości wykrycia sygnałów z ziemskiego kierunku. Teoretycznie byli w zasięgu takiej bańki informacyjnej i mogliby odberać sygnały nadane sprzed dwóch czy trzech wieków.

Ale teraz musiał znów przeprowadzić kolejne obliczenia i symulacje. Czy sygnały mogłyby być na tyle silne a ich skany na tyle czułe by dało się to jakoś zgrać. I nad tym spędził drugie pół dnia. Wieczorem w porze kolacji burczało mu w brzuchu i szumiało w głowie od tych obliczeń i wgapiania się w monitory. Albo miał jakiś nawrót tych symptomów choroby kriogenicznej. Ale doszedł do wniosku, że chyba byłaby szansa tak skalibrować program i ustawić skany, że chyba powinny coś wykryć. No ale przydałaby się Agnes by zweryfikowała te dane i rzuciła fachowym okiem czy te teoretyczne dane jakie wyszły mu z symulacji mają praktyczne zastosowanie. Czy da się tak ustawić jednostkę i skany no i w ogóle czy to ma ręce i nogi.



Alice



Kolejny dzień Alice spędziła w hangarze. Znów w towarzystwie Chris. Chociaż tym razem więcej czasu trzeba było spędzić na zewnątrz dopshipa by sprawdzić tą awionikę i skanery jednostki. Szło im całkiem nieźle. Z godziny na godzinę zbliżały się do końca procedur sprawdzających a “taxi” jakoś nie zdradzało śladów awarii jakie byłyby groźne dla jej funkcjonowania.

- No to chyba możemy zameldować, że dropship jest sprawny i gotowy do lotu. - błękotnooka blondynka uśmiechnęła się z zadowoleniem klepiąc dłonią w rękawicy roboczej w poszycie burty latacza. Dzień się już kończył i przynajmniej Alice czuła już nieprzyjemne ssanie w żołądku. Znaczy dobrze by było zjeść coś na kolację.

Po wcorajszcych wspólnych przygodach wewnątrz dropshipa dzisiaj Chris zachowywała się na pozór tak jak zawsze. Spokojnie, łagodnie i pogodnie z tym swoim delikatnym, ciepłym uśmiechem. Jakby nie chciała się narzucać koleżance i była gotowa zachować wczorajszą przygodę w sekrecie i więcej do niej nie wracać nawet w rozmowie. Ale też po wczorajszym dzisiaj od początku puściła playlistę przez wewnętrzne głośniki dropshipa by tak nie nurzyło się w pracy, zwłaszcza koleżance. Przypomniała z rana, że gdyby potrzebowała przerwy to wystarczy powiedzieć i ona się dostosuje. I oczywiście nie zapomniała o swoim koniku.

- Dobrze dzisiaj spałaś? Śniło ci się coś? - zapytała jeszcze rano gdy obie czekały w śluzie z półnagą Jenny aż się zamknął jedne drzwi a potem otworzą kolejne. Sny ludzkiej części załogi zdawały się niezmienne interesować.

Gdzieś w połowie roboczego dnia przyszedł Ryan. Pytał o badanie poszycia z zewnątrz. To też była jakieś urozmaicenie. Sondy jeszcze nie były sprawdzone no miały rozgrzebanego dropshipa. Ale pomysł wydawał się w sam raz. No tylko trzeba było sprawdzić te sondy. Chociaż właściwie Ryan mógł użyć drona. Na samo polatanie i rzut okiem to powinien wystarczyć.

Co do sond to w porównaniu do dropshipa to jakby dobrze poszło i nie było przykrych niespodzianek to jedną sondę można było zrobić prawie od ręki. Może z godzina, może pół jakby było naprawdę dobrze a może ze dwie jakby jednak wyszło nieco więcej grzebania. Resztę sond to już pewnie i tak zostaną na jutro. No ale dopiero teraz, wieczorem miały moce przerobowe by się za to zabrać. No albo zdzierżyć pusty żołądek i jeszcze zostać by sprawdzić i przygotować do lotu chociaż jedną sondę no albo dać sobie spokój i zabrać się za to jutro rano.

- Ty tu rządzisz. Ja się dostosuje. - powiedziała z delikatnym uśmiechem Chris zdając się wyczuwać, że koleżanka może czuć dyskomfort z powodu pustego żołądka a w sprawach napraw była główną rozgrywającą w tym duecie.



Ryan



Ochroniarz wracał właśnie z kajuty siostry Setha. Skoro miał czas to i ją odwiedził. Nie wyglądała zbyt kwitnąco. Raczej na senną i zmęczoną. Ale chyba ucieszyła się z tej wizyty. Pogadali trochę, pytała co się dzieje poza jej kajutą. A jednak zorientował się, że chyba znów ją zaczyna senność ogarniać. Czy to przez tą kriochorobę czy jakieś prochy to nie była tą samą żywą, energiczną kobietą z jaką rozwalali tarcze na strzelnicy. No ale Seth twierdził, że za parę dni te słabości ustąpią i siostra wróci do normy.

No a dzień spędził trochę na mostku z Vicentem, trochę w hangarze z dziewczynami no ale właściwie większość dnia miał wolne. Ale chyba wpadł na niezły pomysł z tymi czujnikami i poszyciem. Ani taki spec jak Vic go nie wyśmiał a nawet w końcu doszedł do wniosku, że chyba da się coś zrobić z tymi czujnikami. A i Alice która właściwie dała zielone światło na użycie drona serwisowego.

No ale i Vicente i Alice potrzebowali czasu by tą teorię przekuć w praktykę. Vic musiał wykonać jakieś obliczenia i symulacje jak to by miało wyglądać to wewnętrzne skanowanie statku a Alice miała rozgrzebanego dropshipa na tapecie. Może wieczorem jak się z Chris wyrobią to zdążą zrobić sondę jak nie to jutro rano. No właśnie był wieczór i też mógłby już coś wrzucić na ruszt. Jakby reszta też wpadła na taki pomysł to może by się udało spotkać i pogadać w mesie.

No i właściwie dlatego chociaż nie był specjalistą od sterowania pokładowym dronem serwisowym to jednak właśnie w kogoś takiego musiał się wcielić jeśli chciał się zająć tym poszyciem od ręki. Alice zrobiła sobie przerwę od naprawy dropshipa i wypuściła na zewnątrz ten sterowany panelem automat na zewnątrz. Potem pokazała mu mniej więcej jak to działa. Na szczęście aparat był w podstawowej wersji dość idiotoodporny. Przynajmniej jak się nie wchodziło w te różne opcje serwisowe tylko używało do samego latania.

No i wreszcie mógł się poczuć jak jakiś pilot latadełka. Widział jak na ekranie przesuwają się kolejne połacie poszycia. Ostre, linie podziału między światłem a cieniami tak charakterystyczne dla obiektów w pozbawionej atmosfery pustce. Jak się leciało bardzo nisko czy raczej bardzo blisko frachtowca to się jawiło jako coś olbrzymiego. Widać było dokładniej ale też i mniejszy obszar. A jak wyżej czy raczej dalej to na odwrót, lepiej było złapać perspektywę.

Ale o ile samo sterowanie dronem jeszcze jakoś mu szło to już z identyfikacją tego na co patrzy mógł mieć jednak trudności. Mniej więcej orientował się w układzie statku i gdzie co jest. Ale zdecydowanie bardziej znał go od wewnątrz niż zewnątrz. Dostrzegł tam i tu jakieś bruzdy na poszyciu, pęknięcia, nadpalenia, ułamane coś… Ale to była norma? Tak było wcześniej? No tego nie wiedział. Może Tony, może Agnes, czy Alice skoro chodziło o statki i uszkodzenia to by lepiej się orientowali. On sam w końcu specjalizował się w ochronie osób i mienia przed zamachami, bombami i terrorystami a nie na poszyciu staktów kosmicznych. W każdym razie żadnej dziury gdzie byłoby coś wbite jak meteor czy inny taki obiekt nie znalazł. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że nie miał wprawy w sterowaniu dronem ani nie bardzo wiedział na co patrzeć i czego szukać to chyba mógłby coś przegapić. No ale miał nagranie z tego rekonesansu. Mógł pokazać reszcie.


---



Mecha:

- Doklejony rzut na nazwę statku. Nieparzyste - "Wędrowiec"; parzyste "Aurora"
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-07-2020, 20:23   #17
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Seth nienawidził ćwiczyć i uważał wszelką aktywność fizyczną za niegodną jego osoby. Tak po prostu miał, być może dlatego że w dzieciństwie go do tego zmuszano, a być może dlatego że od zawsze był po prostu kiepski we wszelkich aktywnościach sportowych ze względu na swój absolutny brak predyspozycji do takowych. W dzieciństwie to Zeeva była tą która broniła go przed znęcającymi się nad nim kolegami, tym samym odmawiając mu możliwości rozwoju muskulatury we własnym zakresie... i wcale nie miał jej tego za złe. Jakkolwiek wiedza medyczna podpowiadała mu że w przypadku skutków ubocznych kriosnu "wypocenie" chemii może pomóc, stawał uparcie w opozycji do tego założenia, przyjmując w zamian podwójne dawki medykamentów i kofeiny. Zważając na jego niechęć, wymuszone przez kapitana ćwiczenia skwitował teatralnym zapodaniem środka przeciwbólowego ze swojego mackogona wprost we własne ciało.

Ukończywszy te chwile ogarnięte jego dezaprobatą i pobraniu próbek, udał się wraz z Agnes do ogrodu, gdzie przy akompaniamencie brzęczących pił wyrżnęli sobie drogę wgłąb na tyle na ile się dało i pobrali próbki. Po powrocie do medlabu, przystąpił do ich analizy. Wnioski były proste, oczywiste i jednocześnie dość przerażające.

- Pięćdziesiąt lat... - mruknął pod nosem, odrywając oko od mikroskopu i przenosząc wzrok na sufit. Zamknął oczy i przetarł zmęczone powieki. W przeciwieństwie do swojej siostry, która walczyła z bezsennością, on wiecznie walczył by spać jak najmniej. Wstał więc z obrotowego krzesła i w śnieżnobiałym fartuchu laboratoryjnym poczłapał do ekspresu, żeby zrobić sobie kawę. Stojąc przy nim w oczekiwaniu aż filiżanka napełni się czarnym płynem, zerknął na inkubator z Anubisem który nadal spał. W przeciwieństwie do reszty załogi, jego pojemnik był kontrolowany ręcznie i od momentu wybudzenia Seth nie miał jeszcze okazji się nim zająć. Co prawda kot przechodził wybudzenie z kriosnu o wiele lepiej niż ludzie, ale z jakiegoś niejasnego powodu teraz miał niesprecyzowane obawy.

Ujął w dłoń filiżankę z kawę i połknął łyk gorącego płynu, czując jak pali go w gardło. Wbrew logice, uważał to za przyjemnie orzeźwiające. Uśmiechnął się sam do siebie i podszedł do inkubatora. Odetchnął kilkakrotnie, zbierając się w sobie by w końcu otworzyć pojemnik. Wcisnął odpowiednią kombinację przycisków i wsłuchując się w odgłos spuszczanego kriożelu, przyglądał się wilgotnemu zwierzątku w środku. W końcu kapsuła otworzyła się, a ogon Setha już czekał tuż obok by zaaplikować zastrzyk z pobudzaczem i środkiem przeciwbólowym. Zwierzę kilka chwil po odczepieniu wszelkich rurek i przewodów otworzyło oczy i zamiauczało przeciągle, otwierając zaklejone nadal żelem, zielone oczy.


- Cześć, Zasrańcu - przywitał go Seth czule z uśmiechem na ustach i wziął na ręce umieszczając we wcześniej przygotowanym, papierowym ręczniku. Wytarł futro zwierzaka, który już po kilku chwilach odzyskał na tyle wigoru żeby zacząć się wyrywać. Jak to koty mają zresztą w zwyczaju. W zwyczaju mają też wymiotowanie z zawrotną wręcz częstotliwością, co też Anubis po chwili uczynił, po czym przystąpił do standardowego marudzenia o jedzenie. Seth nasypał mu specjalnej karmy do miski i z uśmieszkiem satysfakcji wymalowanej na ustach przyglądał się jak kot pochłania swoje chrupkie żarcie. Na szczęście jego obawy o zdrowie kota nie potwierdziły się.

Rozwinął ręcznik w którego wycierał Anubisa i pęsetą pobrał z niego kilka włosów, które następnie poddał wszelkim niezbędnym procedurom w celu sprawdzenia i porównania z próbkami sprzed lotu które zachowawczo pobrał. Co prawda nie spodziewał się znaleźć czegokolwiek innego niż we włosach reszty załogi, ale, jak to mówią, "przezorny zawsze ubezpieczony". Skoro rośliny zwariowały, to może organizmy mniejsze od ludzi też wykazywały jakieś anomalie? Kto wie?

Jak to miał w zwyczaju, dbając o linię - czy co tam kto sobie wymyślił żeby to usprawiedliwić - nie pojawił się na obiedzie, poświęcając dodatkowy czas badaniom nad próbkami, piciu kawy i ostatecznie inwentaryzacji leków, z których część przez te pięćdziesiąt lat musiała się przeterminować. Nie zamierzał niczego wyrzucać. W ich sytuacji, nawet przeterminowane rzeczy mogły okazać się przydatne, bo nie mieli dostępu do niczego innego, więc po prostu podzielił wszystko na rzeczy "w terminie ważności" i te po za nim.

Skończywszy tyle ile zdążył zrobić, udał się do mesy, zahaczając o końcówkę kolacji. Wszedł do środka i jak miał to w zwyczaju, klapnął na jedno z krzeseł, przysunął do siebie miskę z pseudo-odżywczą kosmopapką i zaczął w niej grzebać bez entuzjazmu.

- Pięćdziesiąt lat. Tyle spaliśmy. Tak przynajmniej wynika z próbek - stwierdził patrząc w talerz. - Czekam jeszcze na próbki od Anubisa, może dowiem się czegoś więcej - zamilkł na dłuższą chwilę i przełknął z trudem łyżkę jedzenia. - Pół wieku to dokładnie taki okres jaki można spać w krio bez poważnych skutków ubocznych... Zastanawiające jest dla mnie to że spaliśmy akurat tyle. Akurat tyle żeby nic nam się nie stało. Górna granica. I jesteśmy gdzieś, gdzie nie powinniśmy być i szybciej niż powinniśmy być. Na dodatek jest tu ta stacja, której też być nie powinno. Wszystko wskazuje w tej chwili na to że nie jesteśmy wcale w Antares. Ani czas, ani ilość cywilizacji w tym miejscu nie pasuje do samego miejsca. Więcej czynników skłania mnie do tego żeby stwierdzić, że jesteśmy gdzieś indziej niż twierdzi komputer. O wiele bliżej... cywilizacji - skwitował, podparł dłonią głowę i skierował do ust kolejną dawkę odżywczej papki. Zamilkł, jakby jego obserwacje wyczerpały się, a wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni przed nim. Przydałaby mu się w tej chwili obecność Zeevy, która niestety przechodziła ostatnie wybudzenie o wiele gorzej od reszty załogi. No cóż. Zdarza się.
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline  
Stary 16-07-2020, 20:16   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień 06; g 08:00; mesa

- Tak wygląda Archimedes - powiedział Tony, a na ekranie pojawił obraz przedstawiający kolisty kształt kosmicznej stacji.


- Ta kruszynka ma mniej więcej trzy kilometry średnicy - dodał kapitan.
- To raczej nie kruszynka, co? - Wtrąciła Alice z lekkim uśmiechem, zajadając się jakimiś płatkami, chyba o smaku czekoladowym... mleko w miseczce bowiem miało po paru chwilach od wlania ciemniejszą barwę.
- Nadal cicho i głucho? Ten sam sygnał z automatu? - Dodała po chwili.
- Stale ten sam sygnał - odparł Tony. - Automat, który potrafił tylko zareagować na nasze pojawienie się w tym rejonie.

- W archiwach nie ma Archimedesa, przynajmniej takiego
- mówił dalej - ale znalazłem coś ciekawego. Oto Calisto 2000. - Na ekranie pojawił się kolejny obrazek - schemat stacji Calisto.


- Podobieństwo jest uderzające, ale Calisto jest znacznie mniejsza. Raptem półtora kilometra średnicy - poinformował.

- Mam kilka hipotez - powiedział informatyk widząc, że nikt nie wyrywa się do odpowiedzi. - Pierwsza. Archimedes jest jakimś tajnym projektem - wyłamał palec zaczynając wyliczankę, - i dlatego nie ma go w ewidencji. - Rozejrzał się po pozostałych. - Moim zdaniem mało prawdopodobne. Utrzymać takie coś w tajemnicy. Druga! - Wyłamał z trzaskiem drugi palec. - Obca rasa. - Uśmiechnął się ironicznie. - Bzdura! I w końcu trzecia! - Prawie krzyknął triumfalnie. Kolejny palec dołączył do pozostałych. - Archimedes został zbudowany po naszym wylocie! Przegonił nas i wysyła sygnaturę, wiedząc, że zareagujemy. On na nas czeka. On się nas spodziewa. Bardziej zaawansowany technologicznie.

Inżynier odczekała końca wypowiedzi ich speca od komputerów, zjadając jeszcze kilka łyżek płatków, po czym dosyć prostacko przetarła usta wierzchem dłoni na dosłownie sekundkę. Napiła się kawy…
- Stacje Calisto 2000 to standardowy szkielet, na którym można zbudować wszystko. Więc w sumie jakiekolwiek burze mózgów, czy… dzikie teorie... - Spojrzała na Vicente z minimalnym uśmieszkiem czającym się w kącikach ust - ...nam niewiele dadzą, póki nie będziemy naprawdę na miejscu, i nie przekonamy się na własne oczy, co tam jest. - A.J. wzruszyła ramionami.

- To ja przyniosę jeszcze kawy. - Chris widząc, że kawy okazało się trochę za mało wstała od stołu i wzięła już prawie pusty dzbanek ruszając do kuchni. - Ktoś coś chce z kuchni? - zapytała jeszcze odwracając się do reszty załogi zanim zniknęła za drzwiami.

Vicente uniósł rękę w kierunku syntka, zatrzymując ją w pół drogi. Nie patrzył jednak na nią, lecz wbijał wzrok w mechanik.

- Taaak - powiedział po chwili i przez to, że ciągle wpatrywał się w Lynt, nie do końca było oczywiste, czy potwierdził jej słowa, czy odpowiedział na pytanie Chris. Trwał tak chwilę z uniesioną ręką i gdy blondynka już otwierała usta by dopytać, odwrócił się w jej stronę i uśmiechając spytał. - Przyniosłabyś daktyle? I jeszcze fluidu. - Potrząsnął pustym bidonem.

- Daktyle? Zobaczę czy mamy. - Blondynka skinęła głową uśmiechając się miło i rzuciła okiem po reszcie zebranych przy stole czy chcą coś jeszcze z kuchni.

- Ja dziękuję - powiedział Tony. - Przynajmniej w tym momencie.
- Przynajmniej w tym momencie wysuwanie różnych teorii przypomina wróżenie z fusów
- mówił dalej. - Wbrew pozorom w tajemnicy da się utrzymać wiele rzeczy - spojrzał na Vicente - ale nie sądzę, by wojsko czy jakaś korporacja chciała się bawić w coś takiego. Moim zdaniem to gra niewarta świeczki.
- Kosmitów możemy raczej wykluczyć, chociaż Wszechświat kryje różne tajemnice. Gdyby Archimedes na nas czekał, to by zmienił sygnał, zaś odpowiedź na pytanie, czy on nas wyprzedził czy może my przesunęliśmy się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, to się okaże, gdy znajdziemy się na jego pokładzie
- zakończył, popierając w tej kwestii Alice. - Na pokładzie również się okaże, czy zdołamy uzupełnić nasze zapasy paliwowe.

Chris skinęła głową kapitanowi i nie widząc innych zamówień wyszła z mesy a drzwi się za nią zamknęły.

Sanchez odruchowo pociągnął z bidonu. Skrzywił się, gdy zassał tylko powietrze i odsunął go od siebie zniesmaczony.

- Czyli pozostaje czekać… - skwitował.

- Na szczęście nie będziemy się nudzić podczas tego oczekiwania. - Tony uśmiechnął się lekko. W słowach kryła się obietnica znalezienia pracy dla każdego, kto poczuje choćby cień nudy.

* * *


Z załogi w mesie pozostała już tylko Alice, która właśnie pakowała jakieś przekąski "na wynos". Pewnie by zabrać ze sobą na Dropship, gdzie siedziały już od wczoraj z Chris…
- Hej - powiedział. - Szykujesz się na piknik? - zażartował, podchodząc do automatu udającego (dość udanie) kucharza.
- No heeej. - Uśmiechnięta Alice zerknęła jakoś tak po najbliższej okolicy, sprawdzając chyba, czy są sami?
- Jaaasne, i nawet kocyka nie potrzebujemy - powiedziała, mrugając. Humorek jej chyba dopisywał.
- No tak... Nasza taksóweczka ma wygodne fotele. - Skinął głową, zastanawiając się, czy testowanie fotel też wchodziło w zakres sprawdzania dropshipa... Na chwile oderwał wzrok od Alice i wystukał parę kodów na klawiaturze.
- I dobre głośniki - Palnęła nagle A.J. po czym cicho się zaśmiała, odchrząknęła, i zakończyła pakowanie pojemnika.
- Głośniki, powiadasz? - Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Jakoś trzeba sobie umilić rutynę tyyyylu godzin? - Odpowiedziała, po czym zarzuciła własne dłonie na głowę, i zaczęła poruszać rytmicznie bioderkami, w takt niesłyszalnej muzyki?


Trwało to ledwie może ze dwie sekundki, po czym Alice zachichotała, i spojrzała na kapitana, przekrzywiając głowę na bok.
Tony pokiwał głową z nieudawanym uznaniem.
- Wpadnij do mnie, jak sobie zrobicie przerwę - powiedział. Nie do końca było to polecenie służbowe.
- A po co? - Alice znalazła się obok Tony’ego, po czym… kuksańcem biodra odtrąciła go w bok, by uzyskać dostęp do automatu z kawą. Spojrzała na mężczyznę z wielce niewinną minką.
- Zgadnij, co kapitan może chcieć od swojej inżynier - z poważną miną odparł Tony. - A poza tym widzę, że odzyskałaś wigor. Te wygibasy były całkiem, całkiem...
- Potańczyć sobie nie można?
- Spojrzała na niego “krzywo”, nalewając kawy do termosu, szybko się jednak uśmiechnęła - Strój roboczy?
- Tak jak ostatnio
- odparł. - Jeśli jesteś gotowa na dużo pracy.
- Oczywiście, panie kapitanie!
- Alice zasalutowała dwoma palcami, po czym krótko parsknęła.
Tony stłumił uśmiech.
- Do zobaczenia, pani inżynier - powiedział zdecydowanie nieoficjalnym tonem. - Przyjemnej pracy - dodał, do słów dodając żartobliwy salut.
Zastanawiał się przez moment, kto zamienił dropshipa w stertę drobnych kawałeczków, bo zwykła kontrola nie mogła zająć dwóch (prawie) dni.
Za moment jednak wizja tego, co miał do zrobienia, wyparła wszystkie myśli o Alice i 'taxi'.

* * *


"Aurora" miała raptem kilometr długości i, teoretycznie, przebycie z jednego jej końca na drugi powinno zająć nie więcej niż godzinę. Staruszkowi o kulach. Takich jednak by nie zatrudniono na statku korzystającym z Bram.

Tony potrzebował znacznie więcej czasu by dotrzeć do grodzi, za której przejście, w tym wdzianku, zapłaciłby niezbyt przyjemną śmiercią. Tam się nie wybierał, ale przynajmniej mógł na własne (prawie) oczy zobaczyć, że - niestety - Alice się nie przyśnił się zły sen - pręty uranowe zniknęły.
Stanowiło to cios dla ewentualnych planów dalszego zwiedzania Wszechświata, podobnie jak definitywnie przekreślało możliwości powrotu do domu.
Czy mieli szansę na założenie ziemskiej kolonii? Niewielka pula genów i brak odpowiedniej techniki raczej kiepsko wróżyło takim projektom...

Drogę (w jedną i drugą stronę) urozmaiciło wynajdywanie i notowanie wszystkich usterek, których namnożyło się przez długie lata podróży.
Na szczęście nie na tyle groźnych, by miały zagrozić bezpieczeństwu "Aurory". Za ich usuwanie można było się zabrać w wolnych chwilach.

Po powrocie do części mieszkalnej przebrał się w normalny kombinezon, zjadł coś szybkiego, a potem wrócił do swej kajuty.
Chciał ciut odpocząć a potem pomyśleć nad tym, co należy jeszcze zrobić na statku.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-07-2020, 20:38   #19
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Nikt nie traktował go poważnie. Ignoranci. A do tego rozbolała go głowa od kombinowania z tym nasłuchem.

- Jebać to!

Kopnął w sprzęt, lecz obudowa z tworzywa sztucznego była wytrzymała i tylko rozbolała go noga.

- Kurwa! - rzucił pod adresem konsoli dobitnie stwierdzając co o niej myśli.

Po co go tutaj ściągnęli?
Jak?
Co przygotowali dla niego w Archimedesie?
Kto!
Jak?

To oczekiwanie go wykańczało. Musiał się czymś zająć. Czujniki. To pierwsza rzecz. Ich przeprogramowanie tak, żeby wiedział, że ktoś porusza się po statku, zintegrowanie z systemem kamer. Jeśli mają pasażera na gapę, musiał o tym wiedzieć.
Druga sprawa. Anomalia. Ogród. Musi to sprawdzić. Mógł o tym pomyśleć wcześniej, zamiast tracić czas na nasłuch. Musi sprawdzić co poszło nie tak. Kiedy system się rozregulował i dlaczego. Znależć przyczynę.

Wyciągnął przypięty do paska PPC i wyświetlił holo rozmieszczenia czujników.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 16-07-2020, 20:52   #20
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dzień 6; 08:30; hangar

Alice przeniosła wzrok z roznegliżowanej miss marca na androidkę. Uśmiechnęła się.
- Bardzo dobrze mi się spało - Mrugnęła do Chris, po czym klepnęła ją na odlew dłonią po biodrze - Ty mi się śniłaś - Dodała, na moment przygryzając figlarnie dolną wargę.
- Ja?! Naprawdę?! - Chris popatrzyła na rozmówczynie zafascynowana jej słowami. Rozmowę na moment przerwał mechanizm który otworzył drzwi do hangaru. Obie ruszyły przez pustą przestrzeń kierując się ku stojącej sylwetce dropshipa. Wyczuwając ruch i ruch drzwi światła w hangarze zapaliły się. Prawie wszystkie które powinny się zapalić.
- A co robiłam w tym śnie? - zapytała blondynka w kombinezonie idąca obok wytatuowanej czarnulki, też w kombinezonie.
- Nie tyle co robiłaś… tylko co mi się dokładnie śniło… - Alice rozglądnęła się tak jakoś mimowolnie po wielgachnym, i częściowo jeszcze spowitym półmrokiem hangar.
- Śniłam o twoich mięciutkich piersiątkach - Powiedziała inżynier, po czym zachichotała.
- Oo… - blondynka przez dwa kroki trawiła tą informację z zastanowieniem na twarzy. Spojrzała w końcu w dół na ów detal własnej anatomii jaki miał się śnić koleżance. - To to był sen z podtekstem erotycznym? - zapytała gdy już podchodziły pod drzwi do ładowni dropshipa. Blondynka wcisnęła panel i rampa powoli zaczęła opadać na dół odsłaniając wejście do ładowni. Ale tak machinalnie, sen o jakim rozmawiały zdawał się ją interesować o wiele bardziej.
- Wielu ludzi ponoć ma sny erotyczne, słyszałam nawet, że niemal co noc, ale bardzo mało się z nich pamięta. Czasem nic, i "puuf", wydaje nam się, że nic się nie śniło… - Wyjaśniała Alice - ...a czasem właśnie jakieś jedynie drobne fragmenty.

- Ano właśnie tak czytałam o tym. - blond głowa pokiwała z żalem, że takie to koleje i prawidła tych ludzkich snów co to większość ich się nie pamięta nawet jak się ma. Rampa opadła i Chris dała gestem znać koleżance by weszła pierwsza. - Ale ty coś jednak pamiętasz z tego snu? - zapytała z nadzieją i filuternym uśmieszkiem.
- Aleeeeś ciekawskaaa - Droczyła się z nią Alice, wchodząc do Dropshipu, i odstawiając niesiony sprzęt.
- No tak. - blondynka wzruszyła swoimi szczupłymi ramionami i weszła po rampie do wnętrza latacza. - Jeszcze nikt mi nie mówił, że się komuś śniłam. I to w podtekście erotycznym. To bardzo ciekawe. - Chris stanęła obok koleżanki i rozejrzała się po wnętrzu. Właściwie było tu tak samo jak wczoraj tu wszystko zostawiły na koniec roboty. Ale pilotka dropshipa popatrzyła prosząco na Alice by ta zdradziła jej więcej szczegółów o tym swoim śnie.
- Byłyśmy na plaży. Takiej prawdziwej, cudownej, z błękitną wodą, białym piaskiem i palmami, takiej jak w tych rajskich reklamach - Uśmiechnęła się Alice, spoglądając prosto w twarz androidki.
- Musiało być bardzo pięknie. - blondynka westchnęła i też uśmiechnęła się gdy chyba próbowała sobie wyobrazić jak mogła wyglądać ta plaża ze snu. - A co robiłyśmy na tej plaży? Był tam ktoś jeszcze? - zapytała wracając do rzeczywistości w ładowni dropshipa i opowiadającej swój sen Alice.
- No właśnie nie wiem nic więcej, bo miałam krajobraz przesłonięty innymi, wspaniałymi widokami, tuż przed samym nosem, i to bez bikini! - Powiedziała Alice, po czym perliście się zaśmiała, przyklękając na jednym kolanie i wyciągając sprzęt z torby.

- Ojej. - Chris też się uśmiechnęła, przygryzła wargę w całkiem przyjemny dla oka sposób i chwilę znów trawiła te nowe informacje. - I byłyśmy bez bikini? - upewniła się jeszcze po czym uklękła obok Alice. - Tu musiał być naprawdę piękny sen. Szkoda, że ja takiego nie miałam. - powiedziała nieco z zazdrością i położyła dłoń na ramieniu koleżanki. - Ale jak chcesz to dzisiaj po pracy możemy pójść do VR i zrobić sobie taką plażę we dwie. - zaproponowała z sympatycznym uśmiechem. A pokój rozrywki wirtualnej rzeczywiście mógł wygenerować nie tylko piękną plaże ale i chyba dowolnie inne środowisko. I to w pełnym 4d a nie tylko sam holoobraz.
- Kusicielka - Wymruczała A.J. po czym na moment położyła swój policzek na dłoni Chris - Wiesz… kiedyś się na taką plażę serio wybiorę, taką prawdziwą, i będzie pewnie super… chyba… zdecydowanie! I ten… to zabiorę cię ze sobą! - Alice kiwnęła głową.
- Ooo! Naprawdę!? Jesteś wspaniała! - Chris rozpromieniła się na całego słysząc tą obietnicę. W nagrodę pogłaskała czule policzek Alice i cmoknęła ją w usta. - Zawsze chciałam pójść na prawdziwą plażę. Nigdy nie byłam. Wiem jak to wygląda, mam dane, nagrania i tak dalej. Ale sama nigdy nie byłam. Raz byliśmy na Madox 4. Tam są prawdziwe plaże. Ale kapitan, jeszcze ten co był przed Tonym, przydzielił mi inne zadania no i nie miałam okazji pójść na tą plażę. - wyznała nieco z żalem na ten swój niefart przez jaki nie mogła zrealizować swojej fantazji i zaspokoić ciekawości.

- To w takim razie dzisiaj ja cię zapraszam na plażę po pracy. Masz jakieś życzenia na taką wizytę? - Chris wstała i weszła do kabiny pilotów. W paru ruchach ożywiła konsolę sterowniczą i coś tam zaczęła ustawiać więc w tej chwili Alice widziała głównie jej tylny profil.
- Obiecuję więc, że kiedyś zabiorę cię na taką prawdziwą! - Powiedziała wesołym tonem inżynier, znowu wpatrując się w tyłeczek Chris - A co do wirtualnej… a zaskocz mnie! - Zaśmiała się, również wstając, ze sprzętem w dłoniach potrzebnym do dalszego sprawdzania Dropshipu - A teraz to chyba wypadałoby zająć się już robotą… choć mnie to powoli zaczyna nużyć. No ale jak mus, to mus!
- No chyba tak. To od czego zaczynamy? - dziewczyna odwróciła się od konsoli gdy z głośnika popłynęła wybrana z playlisty muzyka. Skoro miały zacząć ten dzień roboczy no to trzeba było zabrać się do tej roboty.

***

Po drodze przyszedł do nich Ryan, pytając odnośnie oględzin poszycia z zewnątrz, ale Alice się nie chciało na chwilę obecną sondy przygotowywać... więc dostał do zabawy drona. Inżynier poleciła mu wszystko nagrywać, obiecując, iż wieczorem to obejrzy.

***

O godzinie 14:31 rozległ się sygnał przy drzwiach kajuty kapitańskiej. Ktoś stał na korytarzu, przysłowiowo grzecznie dzwoniąc do drzwi…
Kogo diabli niosą, pomyślał Tony, który po zwiedzaniu statku marzył raczej o odpoczynku, niż przyjmowaniu gości czy interesantów.
Rzut oka na ekran pokazujący, kto dobija się do drzwi sprawił, że Tony wstał, równocześnie naciskając przycisk otwierający wspomniane drzwi.
- Najlepsza inżynier na świecie w mych skromnych progach - zażartował, gestem zapraszając Alice do wejścia.
- Consuela posprzątać? - Zaszczebiotała młoda kobieta, ignorując słowa kapitana, i naśladując jakiś dziwaczny akcent, a po przekroczeniu progu zrzuciła z siebie obszerny szlafrok, po czym bez słowa więcej, i nawet bez spoglądania na kapitana, weszła w głąb kabiny, gdzie niby zabrała się za owe sprzątanie.
Tony, który zamknął i zablokował drzwi kajuty, poczuł jak powoli opuszcza go zmęczenie.


W końcu jednak odwróciła się i spojrzała na Tony'ego z figlarną minką, i lekko wypiętym w jego kierunku, mocno odsłoniętym tyłeczkiem…
- Taki widok wart jest podróży przez pół znanego wszechświata - powiedział kapitan. - Idealne remedium na zmęczenie - dodał, czując jak wzrasta w nim ochota skosztowanie pyszności kryjących się pod skąpymi fatałaszkami.
Ruszył w stronę Alice, z wyraźnym zamiarem uczynienia jej stroju jeszcze bardziej skąpym. Ta z kolei na moment przygryzła figlarnie usteczka, po czym odwróciła spojrzenie od kapitana. Położyła obie dłonie na blacie biurka, stanęła w minimalnym rozkroku, po czym tak zwrócona do podchodzącego mężczyzny tyłem, czekała na dalszy rozwój wydarzeń…
Tony zaś zbliżył się do niej i pocałował w szyję, równocześnie sięgając dłonią pod kusą spódniczkę na biodrze, by ściągnąć jej koronkowe majteczki.

Alice miło zamruczała, gdy usta Tony'ego znalazły się na jej szyi.
- Jeszcze - Szepnęła, domagając się chyba więcej owych pieszczot.
Tony nie zamierzał jej ich odmawiać, więc ponownie pocałował ją w szyję, a potem skubnął wargami płatek jej ucha.
W tym samym czasie jego dłonie powolutku zsuwały w dół majteczki pani inżynier, aż te w końcu same opadły na podłogę, wokół jej bucików na obcasie. Alice odwróciła nieco głowę w kierunku Tony'ego, uśmiechając się lisio. Przejechała końcówką języczka po własnych ustach, a jej dłoń zaczęła pocierać krocze mężczyzny, gdzie materiał spodni wyraźnie się już wybrzuszył.
- Dawno się nie widzieliśmy - powiedział cicho Tony. Ponownie ją pocałował. Jedna z jego dłoni pieszczotliwym ruchem przesunęła się po pośladku i zawędrowała między uda dziewczyny, druga zaś przesunęła się w górę, w stronę biustu Alice.
- Mhmm… - Przytaknęła ta, a gdy dłoń Tony'ego znalazła się między pośladkami, A.J. lekko zadrżała na całym ciele. Automatycznie niemal, stanęła w nieco większym rozkroku, dając lepszy dostęp do wrażliwych miejsc swojego ciała. Jej oddech przyspieszył…

Tony nie miał zamiaru zbytnio się spieszyć... przynajmniej na razie. Obdarzał pocałunkami szyję dziewczyny i przez materiał sukienki pieścił jej piersi, wyczuwając brak staniczka. Równocześnie powoli palcami sprawdzał gotowość Alice do bardziej zaawansowanych pieszczot, co wywoływało kolejne pomruki zadowolenia podnieconej inżynier. Owszem, była gotowa…
- Zrób mi dobrze - Szepnęła, uciekając nieco górą tułowia od kochanka, kładąc się brzuszkiem na blacie biurka, z rękami daleko wyciągniętymi w przód, a wypięty jeszcze bardziej tyłeczek oczekiwał kolejnych pieszczot.
Można to było zrozumieć na różne sposoby, ale w tym momencie Tony miał w głowie tylko jedno. Zrezygnował z zajmowania się biustem i z próby rozpięcia sukienki.
Oczywiście nie miał nic przeciwko spełnianiu tego typu pragnień. Palce kontynuowały badania, od czasu do czasu nieco się zagłębiając w wilgotne wnętrze, druga zaś ręka zmagała się z paskiem i z zapięciem kapitańskich spodni.
- Och… mmm… - Alice zaczynała jęczeć coraz bardziej, i coraz głośniej, gdy palce Tony'ego badały jej zakamarki, a ona sama, z przymkniętymi oczkami, leżąc policzkiem na biurku, zaczynała coraz mocniej odpływać wśród doznawanej rozkoszy.
- Szybciej! Troszkę mocniej! - Wysapała.
Spodnie Tony'ego opadły nieco, podobnie i szorty, które uwolniły gotowy do działania członek, lecz palce, jakby działające niezależnie od reszty ciała, nie chciały opuścić miejsca, w którym się znajdowały. Zgodnie z prośbą Alice przyspieszyły i pogłębiły swą działalność, wsuwając coraz głębiej... i nie działając w pojedynkę.
- Oooooo taaaak! Tak! Taaaaaaak! - Alice zaczęła się prężyć niczym kocica, osiągając orgazm, który doprowadził do serii dreszczy na całym jej ciele, aż opadła ciężarem całego ciałka na biurko, nie podpierając się już nogami, które teraz mocno złączyła razem. Na wpół tak leżąc, na wpół wisząc, uspokajała oddech, mrucząc sobie cichutko z zadowolenia.
- Dziękuję… - Powiedziała z uśmiechem na ustach.
Tony był, z oczywistych powodów, nieco mniej zadowolony, miał jednak nadzieję, że co się odwlecze...
Delikatnym ruchem pogłaskał dziewczynę po pośladku, nie próbował jednak uwolnić uwięzionych przez ściśnięte uda palców, póki uścisk Alice nie zelżał, a jego dłoń była wolna.
Co dwie dłonie, to nie jedna, więc Tony zabrał się za nieco mocniejszy masaż pośladków dziewczyny, równocześnie stojąc tak blisko, że Alice czuła jego ochotę na ciąg dalszy seksualnych igraszek.
- Nie możesz się doczekać? - Spytała, po czym krótko się zaśmiała, spoglądając w jego stronę.
- Po tylu latach celibatu... - odparł z uśmiechem. - Oczywiście...
Alice wyprostowała się, po czym stanęła na nogach. Odwróciła przodem do kapitana, zlustrowała go z góry do dołu, a na widok prężącej się, gotowej do działania "rakiety" Tony'ego, i dolnych partii ubioru już w okolicach kolan, zachichotała.
- Za moimi pleckami, tak po cichaczu, gotowy do działania? - Spytała z wesołym uśmiechem, po czym zaczęła rozwiązywać sobie kilka sznureczków sukienki, by wydobyć piersi na światło dzienne.
- Rozbierz się do końca - Powiedziała miłym tonem.
Tony najpierw jednak zajął się biustem dziewczyny, obdarzając go pocałunkami, dopiero po chwili pozbył się dolnej części garderoby. Alice z kolei przylgnęła do biodra kapitana, po czym rozpoczęła serię namiętnych pocałunków, dłonią zaś łapiąc za prężącą się męskość, i rozpoczęła na niej powolne ruchy…
Tony odpowiedział pocałunkami na pocałunki, a potem zrewanżował się dziewczynie za pieszczoty, sięgając jedną dłonią piersi, którą zaczął lekko masować, a drugą objął Alice w pasie. W tym czasie, ona powoli sobie kapitana odwróciła jak trzeba, i po chwili to Tony był oparty o biurko własnym tyłkiem.
- Koszulka… - Wymruczała Alice między pocałunkami, i pomogła mężczyźnie ją ściągnąć. Po chwili ich usta zaś ponownie się złączyły, a jej dłoń wróciła do masowania męskości.
- Teraz twoja kolej - Powiedziała inżynier, po czym powoli zaczęła schodzić ustami niżej i niżej po ciele kapitana. Całowała go po torsie, po brzuchu, po biodrze… trąciła niby przypadkiem noskiem nabrzmiałego członka, po czym pocałowała drugie biodro, i znowu brzuch, i nieco poniżej pępka… droczyła się z nim odrobinkę, wzmagając podnietę i oczekiwanie, powoli i spokojnie nadal masując drżącą już w jej dłoni męskość.
Tony lubił zabawy... ale tylko do pewnego stopnia, bowiem jego możliwości zrewanżowania się były niewielkie. W sumie jednak plusy przeważały nad minusami... Poruszył biodrami, zachęcając Alice do kontynuowania działalności i pozostawiając inicjatywę w jej dłoniach.

Wytatuowana A.J. spojrzała w górę, w twarz Tony'ego, po czym się uśmiechnęła… i w końcu posmakowała kapitana, jedną z dłoni pochwytując również dwa męskie atrybuty poniżej głównego, lekko je masując.
Tony głęboko odetchnął, po czym nieco mocniej oparł się o biurko, trochę bardziej wypychając biodra w przód. Położył dłonie na głowie Alice, by uzyskać choćby minimalny wpływ na jej działania, a kolejnym ruchem bioder zasugerował, iż owe działania warto by wzmocnić… na co ta też się zgodziła, i w pewnych momentach, Tony aż przeciągle jęknął, poznając - i to dosłownie - aż przedsionek jej gardła. Długo nie był w stanie tak już wytrzymać. I to nie nadzwyczaj długi celibat a umiejętności Alice sprawiły, że Tony, z kolejnym jękiem rozkoszy, osiągnął szczyt...a jego kochanka nawet nie drgnęła. Odczekała spokojnie konwulsji targających ciałem kapitana, odczekała fali drżeń w swych ustach… po czym w końcu wypuściła z siebie Tony'ego, który oparł się mocniej o biurko. Spojrzała w twarz mężczyzny, uśmiechnęła się, po czym głośno przełknęła.
- Oj brakowało ci tego… - Zaśmiała się, wciąż przed nim klęcząc, a dłonią na chwilę pogładziła jego udo.
- Masz może piwo?? - Spytała wesołym tonem.
- Brakowało - potwierdził, po czym 'odkleił' się od biurka. Widać było, że wróciły mu siły... chociaż jeszcze nie ochota na ciąg dalszy. Pocałował ją w policzek, a dłonie skorzystały z okazji był dotknąć jej piersi.
Odsunął na bok spodnie i buty, po czym ruszył w stronę lodówki.
- Dla ciebie zawsze - powiedział, wyciągając puszkę piwa.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172