Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2022, 23:18   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
- Tak jest, sir.

Faraji, Betazoid niewielu słów. Przynajmniej w tym wypadku, gdy szło o kontakt z kapitanem okrętu i kwestie zawodowe. Kwestie, które jeśli wierzyć czujnikom, właśnie zatrzymały się w kajucie drugiego oficera, porucznik Doriam. Jedno tylko nie dawało Farajiemu spokoju - szkic Ta'nar i obraz istoty na płaskim ekranie nie pasowały mu. Nie pasowały również kapitanowi Fletcherowi, ale ze zgoła innych przyczyn. Betazoid był pewien, że nie widział żadnej "małpy", tylko... Coś, co należało do zupełnie innego gatunku. Tylko co?

Może i teoria Dasha o sprowadzonej na pokład menażerii-kontrabandzie była tą poprawną? Może mieli do czyniena z czymś, co objawiało się każdemu w inny sposób? Może detale formy życia przywidziały się jemu albo Ta'nar? Może, może, może - tyleż pytań, a zero odpowiedzi. Przynajmniej jak dotąd. Faraji zaczekał na szefa ochrony i drużynę interwencyjną w ciszy, nie wokalizując swoich wątpliwości czy zaprzeczających wizji Andorianki detali na temat pakledzkiego zwierzaka.

Betazoid nie mógł jednak powstrzymać się od rozbawionego parsknięcia, gdy oficer Th'riakrir samą tylko swoją osobą zrobił wrażenie na Ta'nar. Nie trzeba było tutaj psionicznych talentów, by zauważyć spojrzenie Andorianki jeżdżące po szefie ochrony. Faraji z uznaniem kiwnął jej głową, gdy ta zerknęła w jego stronę i ruszył w stronę drzwi konferencyjnej. Zatrzymały go słowa Dasha.

- To nie cacothrixa widziałem - oznajmił Tellarycie - ale nie ma co się nad tym rozwodzić. Tylko w jeden sposób dowiemy się, co nasz pakledzki "przyjaciel" sprowadził na pokład.

I, ściskając trikorder, ruszył w ślad za drużyną interwencyjną, Ta'nar oraz zgrabnymi pośladkami oficera Th'riakrira.
 
Aro jest offline  
Stary 17-01-2022, 19:29   #22
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“Hallucinations can't harm us.”
Leonard McCoy



Mierzyli się wzrokiem, niczym w jakimś pojedynku samców o przywództwo w stadzie. Przyłożenie trikordera w miejscu przecięcia się spojrzeń na pewno sprawiłoby, że czujniki wykazałyby wysokie stężenie oparów kortyzolu i serotoniny. Krew wręcz gotowała się im w żyłach i wiele wskazywało na to, że lada moment nastąpi nie kontrolowana eksplozja. Choć Malrof w pierwszym odruchu strachu, uniósł ręce do góry, to teraz w jego oczach czaiła się niewielka iskierka wściekłości i gniewu. Zważywszy na fakt, jakiej rasy był on przedstawiciele, było to nie tylko niezwykłe, ale wręcz niemożliwe.

Porucznik Liev nie mógł uwierzyć w to, co widzi.




Porucznik Th'riakrir biegł na czele grupy interwencyjnej. Jego nad wyraz rozbudowane mięśnie poruszały się intensywnie pod opiętym mundurem Gwiezdnej Floty. Gra cieni i pół świateł, fascynowała, pobudzała wyobraźnię i budziła podświadomy podziw i zachwyt nad tak perfekcyjną sylwetką i rzeźbą. Trudno zgadnąć, czy to efekt popisów szefa ochrony i jednoczesna próba zaimponowania wszystkim wokół, ze szczególnym uwzględnieniem swojej rodaczki, czy też tak sprężysty krok i dynamiczne ruchy były dla niego całkowicie naturalne.

Jaka, by nie była prawda, postać porucznika działała wręcz hipnotyzująco.

Gdy szef ochrony zatrzymał się nagle, wszyscy biegnący za nim niemal na niego wpadli. Jego uniesiona w górę dłoń sygnalizowała, że przed grupą interwencyjną znajduje się jakieś niebezpieczeństwo.
Andorianin dotknął komunikatora i zameldował:
- Tu porucznik Th'riakrir, panie kapitanie, proszę przesłać zespół medyczny do kajuty porucznik
Doriam. Dwóch nieprzytomnych członków załogi. Prawdopodobne zatrucie gazem, nieznanego pochodzenia.
Po tych słowach odwrócił się do swego zespołu i z poważną miną rozkazał.
- Cofnijcie się. Porucznik Liev i pan Malrof leżą nieprzytomni. Spod drzwi kajuty porucznik Doriam wydostaje się jakiś szarawy gaz. Musimy poczekać na zespół medyczny.




Dash, jako jedyny nie dołączył do grupy interwencyjnej i nie potraktował porucznika Kiraba, jako osobistej perednicy. Zamiast tego zaufał swojemu instynktowi, obserwacji i intelektowi. W całej osobliwej sytuacji z Malrofem, zaistniało wiele nieścisłości i zagadkowych faktów.
Wskazania z osobistego trikordera tylko to potwierdzały. Śluz, który cienką warstwą pokrywał wykładzinę w sali odpraw, jak i podłogę w korytarzu nie należał do puszystego cacotrixa, gdyż te takowego po prostu nie wydzielały.

Wyniki wyświetlane na ekranie skaner wskazywały, że śluz zawierał liczne substancje halucynogenne. To od razu wyjaśniało przynajmniej część zagadek, jakie od samego początku powietrznych akrobacji pakleda, nurtowały Dasha.

Pochylony i z trikorderem tuż przy samej ziemi bim Krer, szedł po śladach pozostawionych przez tajemniczą istotę. Im bardziej oddalał się od sali odpraw, tym ilość śluzu malała. Nie zniknął on na szczęście zupełnie, więc dzięki czujnikom podręcznego urządzenia, tellaryta bez trudu mógł podążać za tajemniczym tropem.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów, Dash dotarł do ściany. Lekko zdziwiony wyprostował się i przyjrzał się jej. Ślad pupilka Malrofa urywał się przy jednym z paneli pokrywających korytarz. Wyglądało to tak, jakby owa tajemnicza istota dosłownie wniknęła w niego. Jedno tylko budziło ogromne wątpliwości tellaryty. Jeśli go pamięć nie myliła, to w tym miejscu nie powinna znajdować się żadna ściana. Na Tau-3 krążyły, co prawda liczne plotki, że Phileas został przebudowany i nie jest typowym okrętem klasy Nebula. Czy to jednak możliwe, że zmieniono tak bardzo topografię całego statku?

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline  
Stary 17-01-2022, 20:48   #23
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację
- No to jak za to Cię nie wywalą, to za nic Cię nie wywalą. - Dash powiedział sam do siebie, ale miał oczywiście na myśli Pakleda. Chociaż z drugiej strony ktoś inny bez problemu wykorzysta fakt istnienia halucynacji jako argument obronny. Cóż... idioci są różnego rodzaju. Nie zmieniało to jednak prostego faktu, że wszyscy mieli przekichane. Łącznie z Tellarytą. Możliwe, że jego fizjonomia sprawiała, że działanie halucynogenów będzie opóźnione. Możliwe, że wcale na niego nie zadziałają, bo jest naturalnie odporny. Możliwe, że nic co jest dookoła nie jest prawdą i jest na mega haju w ambulatorium.
Uśmiechnął się do siebie kiedy uświadomił sobie, że właśnie takich wrażeń szukał Dan. Teraz miał je zaserwowane przez Pakleda i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Ironia losu.
- Porucznik bim Krer do kapitana. Na podłodze sali znalazłem ślad śluzu zawierającego substancje halucynogenne. Nie wiem co Malrof przyniósł ze sobą, ale wszyscy jesteśmy teraz pewnie mniej lub bardziej naćpani. Byłby pan głupcem wierząc w nasze meldunki. Potrzebna jest ekipa medyczno-naukowa z odpowiednimi zabezpieczeniami. Podążam za śladem zostawionym przez stwora, o ile ten ślad rzeczywiście tu jest.
Meldunek treściwy i opisujący sytuację. Jak na Tellarytę wzorowy. Inne rasy pewnie miałyby jakieś hamulce bezpieczeństwa przed nazywaniem kapitana głupcem, no ale przecież Dash nie nazwał go tak tylko wstawił tryb warunkowy. Jeżeli rzeczywiście będzie ich słuchał, to zasłużył na miano głupca. Tymczasem inżynier ruszył z trikoderem śladem stwora. Wraz z dystansem ilość śluzu malała. Aż do momentu kiedy przed Dashem wyrosła ściana, której być nie powinno.
- Hmmm... - Mruknął. Stwór nie powinien wejść w ścianę. Nie to, że takich nie było w galaktyce, ale skoro cały czas tego nie robił, to czemu teraz. Tellaryta odwrócił się aby spojrzeć na ślady. A jeżeli to nie ilość śluzu malała, a jego wpływ na Dasha rosną? To by wykluczało teorię o odporności. Dan pewnie na jego miejscu wbiegł by w ścianę przekonany, że jej tam nie ma. Dash nie był jednak takim lekkomyślnym idiotą. Podszedł do niej z trikoderem, aby sprawdzić jakie odczyty na nim zobaczy.
- Komputer, czy metr przede mną korytarz kończy się ścianą? - Zapytał Tellaryta jakby nigdy nic. Zaletą komputerów było to, że można było im zadać nawet najbardziej idiotyczne pytanie, a one i tak odpowiadały z pełną powagą. Test wzrokowy, test werbalny, jeszcze test dotykowy. Dash wyciągnął rękę, aby położyć ją na ścianie i spróbować ją pchnąć. Jeżeli to halucynacja, to powinien po prostu przez nią przejść.
 
Muagor jest offline  
Stary 18-01-2022, 07:17   #24
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Porucznik Liev poruszył się, a jego dłoń powędrowała do skroni kiedy półprzytomnie rozglądał się z nadzwyczaj przyjemnego w dotyku miejsca zwanego... podłogą. Ni to warknął ni mruknął przewracając z pleców na brzuch w kierunku Morlofa by zacząć się powoli podnosić marudząc coś pod nosem o "Jebanym cywilu..."

Zakaszlał ciężko zastygając w pół ruchu i o mało nie upadając przy tym na posadzkę dłońmi szukając lepszego oparcia by się podnieść, a kiedy to zrobił... stojąc dłoń powędrowała do skroni i zaczął się oglądać wokoło, aż jego spojrzenie spoczęło na kamiennym, niebieskim posągu i niewyraźnych... cieniach? Stojących gdzieś za nim...

Jego dłoń powędrowała do komunikatora, a wargi poruszyły się wydając lekko zdezorientowane dźwięki układające się w słowa.

- Komputer, stan osobowy i odczyty życia. Pokład drugi, korytarz, moja lokalizacja. Promień...

Rozejrzał się wokoło nie do końca przytomny...

- ...piętnaście metrów.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 18-01-2022, 15:48   #25
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Było coś hipnotyzującego w tym pościgu pustym korytarzem.

Czas zakrzywił się, a potem zniknął całkowicie. Była tylko ona i atletycznie wyrzeźbiona sylwetka porucznika Th'riakrira. Potem zniknął też korytarz , zastąpiony przez lodowy kanion. Biegli, w zwolnionym tempie, jakby niesieni przez lodowaty wiatr. Nie miało znaczenia, dokąd ani skąd, liczył się tylko bieg. Wizja była upajająca i Ta’nar chętnie by w niej pozostała, na dłużej, może nawet na zawsze. Nie udało się jej jednak – coś trzasnęło, jak pękający lód, ściany kanionu zniknęły, zastąpione stalowymi grodziami a czas wrócił z nieprzyjemnym zgrzytem. Zatrzymała się i rozejrzała dookoła.

Dan zbierał się z podłogi, obok leżał Malrof. Szef ochrony coś meldował, wyprężony jak statua. Ta’nar przecisnęła się między nim a ścianą, zadbawszy aby – przypadkowo oczywiście – obetrzeć się o kawałek stalowych mięśni.

- Leż – powiedziała stanowczo do Dana. Klęknęła obok, tak, żeby mógł ją zobaczyć. – Straciłeś przytomność. Zaraz będzie zespół medyczny.

Wyciągnęła swój trikoder i przeskanowała kolegę.
- Coś cię boli? Pamiętasz, co się stało?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 19-01-2022, 03:51   #26
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Wariacki bieg krótkodystansowy po pokładzie drugim zakończył się równie nagle, co zaczął. Porucznik Th'riakrir wstrzymał drużynę interwencyjną nie wiadomo kiedy i jedynie szybkie refleksy pozwoliły na uniknięcie zderzeń. No, przynajmniej w przypadku awangardy, bo Faraji zamykający pochód zagapił się i odbił niemalże od Ta'nar, w ostatniej chwili skręcając na lewo i uderzając głucho w ścianę. Syknął z bólu, w duchu ciesząc się, że szarawy dym wydobywający się z kajuty porucznik Doriam był, szczęśliwie w przenośni, niczym zasłona dymna i mało elegancki popis Betazoida przeszedł bez większego echa.

Faraji powstrzymał się od teatralnego chrząknięcia i wskazania palcem niebieskiego koloru ozdabiającego jego mundur, gdy Andorianin nakazał im czekać na zespół medyczny. Teoria teorią, ale w praktyce Haivet za niewiele mógłby zdziałać z samym tylko trikorderem i wiedzą w głowie. Pozostawało więc czekać na odsiecz z apteczkami pierwszej pomocy, wypełnionymi hyposprejami i chemikaliami. Faraji inaczej wyobrażał sobie pierwsze spotkanie ze współoficerami w niebieskich - więcej raktajino, mniej tajemniczego dymu - ale widać los miał inne plany.

Haivet nie powstrzymał się jednak od próby złapania Ta'nar za rękę, gdy ta ruszyła do przodu, pal licho zagrożenie i ryzyko. I tutaj za niewiele zdziałał, bo palce złapały jedynie powietrze. Faraji jako oficer medyczny może i powinien być pierwszy przy nieprzytomnych, ale z jednej strony były okowy łańcucha dowodzenia, a z drugiej wspomniane wcześniej ryzyko. Wpierw musiał rozpoznać zagrożenie, z jakim mieli do czynienia. To, że Danjwel zaraz zaczął powoli odzyskiwać przytomność napawało optymizmem. Podobnie jak oddalająca się wizja przymusowej resuscytacji krążeniowo-oddechowej na Pakledzie w stylu tradycyjnym.

- Komputer - Faraji odezwał się - obejmij kwatery porucznik Doriam standardowym polem kwarantanny.

Betazoid szturchnął któregoś z drużyny interwencyjnej, przeciskając się do szefa ochrony, który rzucił w jego stronę pytające spojrzenie.

- Osłona wstrzyma dyspersję - Betazoid zaoferował w ramach wyjaśnień. - Standardowe pole kwarantanny wstrzymuje większość znanych nam dróg transmisji, wirusów, bakterii, aerozoli...

- Do rzeczy, chorąży - chrząknął Andorianin.

- Dym ograniczy się tylko do kajuty porucznik Doriam. Proponuję dodatkowe, mniejsze pole kwarantanny mające na celu zatrzymanie nieznacznej ilości tego... dymu, w celach naukowo-badawczych. Resztę powinniśmy wywietrzyć w próżnię.

Faraji aktywował trikorder szybkimi stuknięciami i odczepił migający skaner. Własnym zwyczajem zmrużył oczy, gdy analiza sytuacji i teorie zaczęły rozkwitać oraz kiełkować niczym korona drzewa w jego głowie.

- Proponuję również, panie poruczniku, uważne monitorowanie i odizolowanie naszych dwóch nieszczęśników - Betazoid kiwnął głową na Dana i Malrofa, nie siląc się nawet na ograniczenie do szeptu. Dyplomacja została w tyle, teraz królowała nauka. - Przynajmniej dopóki nie jesteśmy pewni, z czym tak naprawdę mamy do czynienia i czy to tylko zwykłe odurzenie.

Po czym ruszył pielęgnować i ciąć gałęzie mentalnego drzewa teorii, w poszukiwaniu tej jedynej właściwej. Najpierw jeszcze do niedawna dymiące drzwi do kajuty, a później śliniący się Pakled na podłodze.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 19-01-2022 o 16:21.
Aro jest offline  
Stary 21-01-2022, 20:01   #27
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“If you come to me sickly
You know I'm gonna make you well”
z piosenki “I'm A Woman”



Ponoć pierwsze wrażenie, liczy się najbardziej. Przybycie zespołu medycznego, a dokładniej pani doktor Mo’Nique Vulpine, zostanie zapamiętane na długo. W szczególności przez męską część uczestników tego wydarzenia. Rytmiczny odgłos stąpania jej długich i zgrabnych nóg, urokliwe refleksy tańczące pośród bujnych kasztanowych włosów i zniewalający aromat perfum wypełniających cały korytarz, każdy ten detal niczym precyzyjne trafienie lasera, wypalał w umysłach wszystkich zebranych, obraz kobiety perfekcyjnej w każdym calu.




- Oj Kirab, Kirab - mruknęła, niczym łasząca się kotka - Widzę, że ciebie to nie można nawet na chwilę spuścić z oka. Beze mnie nic, a nic sobie nie radzisz.
Porucznik Th'riakrir wzruszył tylko teatralni ramionami, po czym wskazał leżących na podłodze poszkodowanych.
- Proszę ich ratować pani doktor.
- Z wielką ochotą, panie poruczniku - odparła lekarka posyłając andorianowi, swój zalotny uśmiech numer trzy.
- A to kto? - syknęła oburzona widząc, klęczącą przy rannych Ta’nar.
- Nowy członek załogi - wyjaśnił krótko.
- Proszę się w tej chwili odsunąć od poszkodowanych - ponownie słowa pełne jadu wypłynęły z uwodzicielskich ust pani doktor, które wbrew regulaminowi zostały pomalowane szminką w kolorze zachodzącego słońca nad rozległym błękitnym oceanem - Mam nadzieję, że nie spowodowała pani dodatkowych obrażeń. Nieumiejętna pierwsza pomoc może bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Ta’nar odsunęła się od wciąż leżącego Lieva, który i tak wykazał się wyjątkową małomównością jak na niego. Może to skutek zatrucia gazem, a może kryło się za tym coś jeszcze. Andorianka wpatrywała się w plecy doktor Vulpine. Z miejsca pozazdrościła jej przyjacielskiej poufałości i niewidzialnej więzi, jaka niewątpliwie łączyła ją z jej rodakiem.

Zawiść ta była tym bardziej bolesna i drażniąca, że wciąż miała w pamięci ciarki i dreszcze jakie ją przeszły, gdy ich ciała, zupełnie przypadkowo otarły się o siebie. Oczami wyobraźni widziała błękitne pioruny, rozświetlające korytarz i łączące ich ciała Piezoelektryczne wyładowanie wynikające ze wzajemnego magnetycznego przyciągania. Zmaterializowana strzała, symbolicznego Amora, która przeszyła ich serca i połączyła na.. wieczność, chciałoby się rzec, ale trwało to tylko ułamek sekundy.
Wyzerowanie ładunków nastąpiło natychmiast, gdy tylko w pobliżu pojawiła się ta sycząca, niczym żmija pani doktor,
Od chwili, gdy Vulpine wbiegła tutaj, niczym jakaś gwiazda filmowa, rozsiewając wokół swój urok i sex appeal, porucznik Th'riakrir, nawet nie zwrócił głowy w kierunku swojej rodaczki. Nie uszło to jej uwadze, tak samo, jak nieregulaminowa szminka, rozwiane kusząco włosy i zdecydowanie zbyt głęboki dekolt pani doktor.
Na razie Ta’nar tylko wpatrywała się w plecy lekarki, ale kto wie, jakie myśli kotłowały się jej teraz w głowie.




Kryzys został zażegnany. Błyskawiczna interwencja i profesjonalne działanie, stłumiły zagrożenie w zarodku. Rani zostali otoczeni fachową i niezwykle czułą opieką, a wszystkim pozostałym obecnym na miejscu wypadku, szefowa działu medycznego zaordynowała przymusową iniekcję detoksykacyjną, celem usunięcia ewentualnych efektów zatrucia gazem halucynogennym.

Pokładowy komputer skrupulatnie wykonał działania zlecone przez chorążego Haiveta. Dzięki temu nie tylko ograniczono ewentualne pole skażenia, ale zdobyto też próbki do przyszłej analizy. Teraz pozostawało tylko metodycznie przystąpić do przeszukania kajuty porucznik Doriam oraz odizolować poszkodowanych

Zapewne tak, by się stało gdyby nie nagły wrzask, który nie tylko wypełnił korytarz, ale był słyszany dużo, dużo dalej.

- To nie jaaa! To wszystko jego wina! Aresztujcie go! -dopiero, co ocucony Malrof darł się niczym eksplodująca supernowa - Musicie go aresztować! On chciał mnie zabić! To niedopuszczalne! To wszystko jego wina! On mi groził!

Pakled nie ograniczył się tylko do wyartykułowania swojej złości i oskarżeń, ale też zaczął wygrażać w kierunku porucznika Lieva swymi tłustymi rączkami, przez co wyglądał niczym pulchny niemowlak machający na oślep w kierunku swojej matki. Istna parodia i groteska.

Porucznik Th'riakrir nie mógł jednak zlekceważyć takiej sytuacji. Spojrzał uważnie tak na Pakleda, jak i Lieva, który wciąż był skrupulatnie i pieczołowicie badany przez doktor Vulpine. Nie tylko przeskanowała ona całe ciało porucznika z pomocą medycznego trikordera, ale też własnoręcznie sprawdziła, czy nie doszło do żadnych złamań, czy obrażeń wewnętrznych. Jej delikatne dłonie przebadały każdy mięsień i każdą kość Dana. Gdyby nie fakt, że uległ on przed chwilą wypadkowi, można by było pomyśleć, że dzieje się tutaj coś zgoła inne niż zwykłe lekarskie oględziny.
Szef ochrony sięgnął po swój phaser i rozkazał.
- Chorąży - zwrócił się w kierunku betazoida - proszę w asyście reszt drużyny interwencyjnej, odprowadzić pana Malrofa do najbliższej kajuty. Niech tam ochłonie. Później zostanie on przesłuchany na okoliczność sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia załogi. Pani doktor proszę przetransportować, porucznika Lieva do mesy i tam stworzyć tymczasowe ambulatorium i miejsce kwarantanny. A pani - tutaj Th'riakrir spojrzał pierwszy raz w kierunku swojej rodaczki - Pani pójdzie ze mną. Zbadamy kajutę porucznik Doriam i spróbujemy namierzyć tego stwora.




Malrofowi wciąż było mało problemów. Ledwo tylko szef ochrony wydał rozkaz, a on już zerwał się na równe nogi i pokracznym truchtem ruszył przed siebie, krzycząc przy tym:
- Żywce mnie nie weźmiecie!
Wszyscy byli równo zaskoczeniu, tak zachowaniem pakleda, jak i jego agresywną postawą. Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, Malrof nie tylko oddalił się o kilka metrów od grupy, ale też posłał w jej kierunku kilkanaście strzałów z phasera. Instynkt w takich chwilach nakazywał unik i szukanie choćby prowizorycznej zasłony.




Tymczasem w zupełnie innej części tego samego pokładu, porucznik Dash bim Krer prowadził dość zabawny dialog z komputerem pokładowym.
- Komputer, czy metr przede mną korytarz kończy się ścianą?
- Proszę powtórzyć pytanie - odparł z przyrodzoną, czy raczej zaprogramowaną, grzecznością komputer.
- Proszę określ, czy metr przede mną znajduje się ściana?
- Sytuacja trudna do oceny i opisu.
- Co?
- Niestety weryfikacja wszystkimi dostępnymi czujnikami nie pozwala na wydanie jednoznacznej odpowiedzi na zadane pytanie.
- To niemożliwe.
- Obawiam się jednak, że taka jest niestety prawda.
- W takim razie powiedz mi, czy to to co widzę to halucynacja?
- Raczej nie.
- Raczej nie? - powtórzył z wielkim niedowierzaniem tellaryta - Co to znaczy?
- Badany obiekt wykazuje właściwości materii stałej, ale tylko okresowo.
- Okresowo? To znaczy, że ta materia podlega fluktuacji?
- Tak można byłoby to określić, gdyby wskazania czujników pozwoliły na jednoznaczne określenie, że to materia stała.

Dash przestał zadawać kolejne pytanie i skupił się na odczytaniu wskazań trikordera. Faktycznie były one zdumiewające. Skan wykazał duże stężenie atomów krzemu oraz diwodorofosforanów amonu i potasu, a to wszystko wymieszane z wysokoenergetycznymi fotonami, które lewitowały w wąskiej wiązce pola energetycznego.




Po szybkiej analizie danych, porucznik bim Krer, zapytał:
- Komputer, czy to znajduje się przede mną, to holomateria?
- Jest to wysoce prawdopodobne, ale jeśli tak to jest to holomateria o zupełnie innych właściwościach i budowie niż ta standardowo stosowana przez Gwiezdną Flotę.
Po uzyskaniu odpowiedzi, tellaryta przyłożył dłoń do ściany i lekko nacisnął. Jego ręka zapadła się wolno w znajdującą się przed nim holomanifestację. Lekko zdziwiony i przestraszony cofnął dłoń.
W tej samej chwili usłyszał krzyki i odgłos strzałów dobiegających z drugiego końca korytarza.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 21-01-2022 o 20:53. Powód: literówki
Ribaldo jest offline  
Stary 23-01-2022, 17:07   #28
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
A więc miał już tymczasową właścicielkę… W sumie było to do przewidzenia, tak majestatyczny okaz rzadko chadza luzem. Nie żeby to jakoś Ta’nar specjalnie martwiło. Przeciwnie nawet – nagroda, która trzeba zdobyć jest bardziej satysfakcjonując niż ta, która leży na łatwo dostępnej lodowej półce i czeka na wzięcie.

Uśmiechnęła się więc przepraszająco do lekarki, odsuwając od Dana.
- Oczywiście, pani doktor – powiedziała.

Trzeba zadbać o dobre stosunki. Spotkają się, jak cywilizowane kobiety na drinku czy sesyjce Tai chi chuan, omówią warunki odstąpienia, użyczenia lub wspólnego użytkowania. Zdanie Kiraba – jako przedmiotu dyskusji – było tutaj kompletnie nieistotne. Nie powinno być problemu, Ta’nar nie była zachłanna. Nie miała też problemu z dzieleniem się. W ostateczności pozostawał zawsze honorowy pojedynek…

Poderwała się sprężyście na rozkaz szefa ochrony.
- Tak jest, Sir! – odpowiedziała i podążyła za nim do kajuty porucznik Doriam Cóż, można było to uznać za remis – Kirab reagował wprawdzie lepiej na słowa lekarki, ale teraz to Ta’nar mogła znów podziwiać jego ciało w ruchu. Koneserki nie rzucają się jak opętane na przedmioty swojego pożądania, najpierw napawają ich pięknem.

Z kontemplacji dolnych rejonów tylnej części munduru porucznika Th'riakrira wyrwał ją tym razem dźwięk wystrzału z fazera. Nie spodziewała się tego, nie miał więc szansy przygotować - i zadziałały wpajane od małego odruchy. Ta’nar wrzasnęła, jakby co najmniej tuzin Borgów desantował właśnie statek a potem skoczyła do przodu, prawie że tratując szefa ochrony, który znalazł się na drodze do jej tymczasowego schronienia. Dopiero ukryta bezpieczne za oparciem fotela uświadomiła sobie, że prawdopodobnie nie wywarła najlepszego wrażenia na swoim (hipotetycznym) nowym szefie.

Odchrząknęła z zakłopotaniem, poniewczasie zdając sobie sprawę z nadwymiarowości swojej reakcji.
- Preferuję broń białą, Sir – wyjaśniła.
Choć niepotrzebnie. On przecież też był andorianiniem, więc rozumiał, jak fazaery działają na ich gatunek. Nie wiedzieć czemu, na nią działały nawet bardziej. Co – ze zrozumiałych względów – zataiła w podaniu aplikacyjnym do AGF.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 26-01-2022, 02:40   #29
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Wrażeniom, zdawać się mogło, nie było końca. Dziwne stwory, dziwny dym, dziwna utrata przytomności Dana i Malrofa, a teraz dziwne wrzaski tego drugiego. Co jak co, ale pierwszy dzień przydziału na Phileasa był nader ekscytujący. Jeszcze bardziej, gdy pojawiła się pani doktor Vulpine - chociaż tutaj z innych względów. Faraji, zamiast poklepać się po plecach w związku z szybkim działaniem, które ograniczyło możliwe skażenie, wpatrywał się w oficer jak w obrazek, oczekując aż przydzielona eskorta oficerów ochrony ruszy ku Pakledowi. Nawet i on, którego preferencje schylały się przeważająco w przeciwnym kierunku, nie mógł odmówić jej piękna i elegancji, które zapewne mogłyby rajcować tabuny artystów, poetów i malarzy przez długie lata.

W całym tym podziwianiu nie mógł umknąć mu szczegół, który bawił go niezmiernie. Nazwisko "Vulpine" pasowało do doktor jak ulał i Haivet miał ochotę zapytać się, czy był to jedynie szczęśliwy traf, czy może przemyślane nom de guerre. Ochota przeszła jednak bardzo prędko (może to i lepiej, biorąc pod uwagę dotychczasowy temperament doktor Vupline?), gdy korytarz wypełniły kolejne wrzaski Malrofa, a w chwilę później charakterystyczne dźwięki wystrzału fazera. Faraji odruchowo skulił się w miejscu i wcisnął w ścianę, ale obeszło się bez strat własnych. Tyle dobrego.

- Możemy go odciąć polami siłowymi?

Pytanie rzucone było w kierunku reszty drużyny interwencyjnej, z którą miał odeskortować Malrofa wedle rozkazu porucznika Th'riakrira, ale nie czekał na odpowiedź. Faraji za cel obrał apteczkę pierwszej pomocy rozłożoną na podłodze nieopodal doktor Vulpine i Danjwela. Dopadł do nich na czworakach, a smukłe palce siegnęły po hiposprej i fiolkę z anestyzyną. Skoro Malrof nie chciał kooperować, będą musieli uspokoić go na siłę.
 
Aro jest offline  
Stary 26-01-2022, 16:16   #30
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Lev do końca nie był pewny co się dzieje... najpierw nie wiadomo skąd dopadła go Ta'nar... potem pojawiła się całkiem zgrabna dupa w niebieskim... kiedy on siedział na podłodze,choć pamiętał że wstawał... pytanie pozostawało, czy mu się uwidziało, czy po prostu został posadzony, albo upadł? Nie miał pewności...


Tak czy inaczej sucz była niezła i coś mówiła, o on uśmiechał się zdezorientowany. Tak, musiało mu się uwidzieć bo nie słyszał odpowiedzi komputera pokładowego. Zdecydowanie...

Choć był w stanie w którym był zauważył to śmiertelnie niebezpieczne narzędzie zwane trikoderem medycznym... hmmm... powiedzmy, że w jego ciele nadal mogły być śladowe ilości niemające żadnego wpływu na funkcjonowanie ciała i organizmu... szeregu różnych, bardziej, lub mniej, ale zdecydowanie bardzo przyjemnych i zdecydowanie niekoniecznie legalnych substancji...

Nie ma to jak trafić pod ostrzał lekarza pokładowego o całkiem zgrabnym ciałku i niezłej prezencji. Aplikacja detoxu... ugggh... jak tego nienawidził... klarowność powracała nad wyraz szybko, a on począł dostrzegać o wiele więcej ponętnych szczegółów...


Pierwszy, lekarka nie dość, że była niezłą dupą to tak patrząc na nią dało się dostrzec jak cholernie byli podobni z twarzy. Rysy, włosy, luźny styl, coś w uśmiechu i oczach...

Mawiają, że zakochujemy się w ludziach podobnych do nas... a z czasem ludzie nawet całkowicie obcy się do siebie upodobniają fizycznie...

Drugi... nie zdawała się zniechęcona tym co wskazywały odczyty trikodera a wręcz... zainteresowana... i musiał powiedzieć on też był. Jej dotyk był relaksujący i pobudzający zarazem, a widok który miał przed sobą zdecydowanie był zachęcający... o czym szczególnie się dowiedziała po jego reakcji... typowo i czystko męskiej reakcji w dolnych partiach...

Trzecie spostrzeżenie? Była diabelnie niebezpieczna. Tak jak on... dwa seksualne i wyzwolone drapieżniki... próby owinięcia jej sobie wokoło palca? Miał gwarancję, że odwdzięczy się tym samy... zresztą już próbowała... jebana Diva... zdecydowanie, musiał się odwdzięczyć za tą, hmm, profesjonalną opiekę medyczną którą doznawał... a znał się też na szlachetnej sztuce masażu... a wiadomo do czego on prowadzi...


Starał się nic nie mówić i nie reagować w żadem przesadny sposób, ale subtelnymi cichymi dźwiękami, spojrzeniem, i reakcjami mimiki ciała prowadzić ją na partie które chciał by bliżej się im przyjrzała... pogrywał sobie z nią. Nie okazywał słabości, a wewnętrzną siłę i determinację. Oczywiście nie oszukasz profesjonalisty, ale przecież on cierpiał! Cierpiał, bo to była nadzwyczaj niedogodna okoliczność do zaawansowanego flirtu... a i on też był znawcą medycyny... co pozwalało mu zasiać ziarno wątpliwości i głębszego zaciekawienia... tak by ich subtelna i jak najbardziej racjonalna z punktu obserwatora sytuacja będąca grą miała możliwość kontynuować i się rozwijać...

Mruknął coś cicho do niej w języku bogów sztuki uzdrawiania i znawców ciała o jego stanie i podejrzeniach na co zrobiła lekko zaskoczone oczy. Są frazy i terminy których niemalże się nie używa nie? A co dopiero o nich wie...


W ten Morlof zaczął odstawiać cyrki. Liev spojrzał w tamtym kierunku... jego spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem niebieskiego tytanowego, andoriańskiego posągu... Patrzyli na siebie, a młody porucznik tylko uniósł rozbawioną i pewną brew lekko do góry.

To był jego statek, jego załoga i jego obowiązek go i ich wszystkich chronić, nie?


Andorianin wrócił do Pakleda, on do niej... która zdecydowanie miała w tym momencie za dużo ubrań na sobie. Kącik jego ust uniósł się zadziornie i już miał zamiar coś powiedzieć kiedy...

Krzyki i strzały z broni...

Chwycił kobietę i pociągnął ku sobie by położyć ją na ziemi, a sam przykulał się na bok po swój phaser i unosząc się na ramieniu oddał dwa szybkie strzały za Pakledem... z lekkim wyrazem lewo, ale starannie ukrywanego cierpienia, a może osłabienia? Detox, był chujnią na sterdach. Jak on go nienawidził...

Widać znów czekała go pogoń, ale najpierw musiał się upewnić, że nikt nie został ranny szybkim rzutem oka...

To był Jego Statek i Jego Załoga, a jeśli Morlof chciał umrzeć... a widać chciał... cóż, jest coś takiego jak... wypadek przy śluzie, nie?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 29-01-2022 o 08:39.
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172