Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2024, 11:18   #1
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
[STAR WARS d6]Opowieści z Nowej Republiki cz2: Genarius

Dosłownie dzień po tym jak Aric i zeltron opuścili pojemniki z bactą i odsłonięto pomnik Wędrowniczki, na posterunek przybyła Senator Melne.

Jej obstawa złożona z Mandalorianina i pół tuzina łowców nagród pozostała poza terenem posterunku, zaś ona sama wchodząc nie miała ze sobą nawet asystentki.

Major udostępnił na spotkanie jedną z sal konferencyjnych, po czym opuścił pomieszczenie na prośbę pani senator o prywatną rozmowę.
Ona sama włączyła urządzenie które obaj pracownicy senatu rozpoznali jako zagłuszacz podsłuchów i odezwała się.
- Panowie, oficjalne podziękowania już były, chciałabym jednak jeszcze raz je wam złożyć. Gdyby nie wy, naszego miasta mogłoby już nie być. Chciałabym żeby to był koniec, ale niestety na to się nie zanosi. Moim… źródłom udało się znaleźć informacje o działaniach hutta Ribogi.

Zeltron czuł od niej strach. Oraz to, że coś ukrywała.
Senator podłączyła przenośny komputer do wyświetlacza i po chwili nad głowami pojawił się hologram pochodzący zapewne z nagrania jakiejś kamery przemysłowej.

Odrobinę tylko rozmazany obraz pokazywał wnętrze korytarza stacji oraz fragment zamkniętych drzwi hangarowych, w rogu widoczne było oznaczenie „Tolea Biqua/Główny Port Kosmiczny/ Hangar 5”. Przez chwilę obraz był nieruchomy, potem zaś drzwi otworzyły się. Spoza ekranu, z wnętrza hangaru na pokład stacji weszło kilkanaście postaci. Rodianie, trandoszanie, ludzie, trianii, wszyscy wyglądający na takich, co nie mają problemu z łamaniem prawa. Młody zeltron natychmiast rozpoznał w tym tłumie dwie osoby.



Urza-Uul, silnie zbudowany Trianii, na którego statku niewolniczym spędził miesiące, których nie zdoła nigdy wymazać z pamięci. Towarzyszyła mu zeltronka w uniformie pilota.




Osoba którą młody wysłannik senatu w ciągu ostatnich dwóch dni widział więcej razy niż w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Aric przez chwilę zauważył jakby przelotnie podobieństwo między tą kobietą a swoim towarzyszem, ale może to wszyscy zeltroni są do siebie podobni?

Pani senator zaś podjęła.
- Ten Trianii, to jak wiecie Urza-Uul. Jeden z trzech braci prowadzący w naszym systemie interesy kartelu przestępczego Czarne Słońce. Jak widzicie wchodzi na teren Tolea Biqua. Nikt go nie zatrzymuje.
Lekko drżącą ręką wyświetliła mapę kompleksu.




- Tolea Biqua to miasto-rafineria przetwarzające między innymi gaz tibanna w górnej partiach atmosfery Genariusa, gazowego giganta. Należy w całości do Ribogi. Jestem pewna że hutt jest powiązany z terrorystami próbującymi zniszczyć nasze miasto. Zwracam się do was z prośbą, abyście przeprowadzili śledztwo w tej sprawie i pomogli ustalić jego winę. Jako osobne miasto, Tolea Biqua ma taką samą pozycję w systemie jak Gadrin czy inne wolne miasta. Żądanie oficjalnego śledztwa na przykład przez Służbę Bezpieczeństwa Gadrin na pewno nie zostanie zaakceptowane.


- Jest jeszcze jedna sprawa. Moim kontaktom udało zebrać listę kilku najprawdopodobniejszych miejsc, gdzie w starych, przed Imperialnych bazach pirackich odnotowano jakąś aktywność. Być może są tam piraci, być może jest tam Czarne Słońce, być może nic tam nie ma. Jeśli bylibyście zainteresowani, oto lista.
Mogę ją także przekazać majorowi Parados, ale obawiam się że na chwilę obecną, nie będą mieli środków, aby sprawdzić wszystkie te lokalizacje. A pozostałe Miasta-platformy na razie postawiły swoje siły bezpieczeństwa w stan gotowości bo boją się kolejnych ataków. Wątpię aby kogokolwiek przysłały na pomoc.
- Czy zajmiecie się tymi sprawami?

Odetchnęła głębiej, napięcie widocznie z niej opadło.

 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 16-10-2024 o 14:43.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 30-10-2024, 19:32   #2
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Odprawa u Majora Paradosa

- Jest kilka kwestii, o które chciałbym zapytać - odezwał się Aric znad swoich notatek. - Wiem, że wszyscy się cieszą, że problem został zażegnany, ale... w czasie spędzonym w bact'cie trochę nad tym myślałem... i skąd możemy mieć pewność, że zagrożenie zostało wyeliminowane? Przygotowałem sobie listę pytań, na które liczę, że dostanę tu odpowiedź - chłopak rozejrzał się po zgromadzonych. Mimo wyimaginowanych pokładów pewności siebie, był więcej niż trochę speszony.

- Dokąd odleciał ostatni z myśliwców eskortujących matkę Darrianę? Przecież ktoś go musiał śledzić?

- Widziałem też na nagraniach, że pani senator pojawiała się często w towarzystwie matki Bozzry. Czy Tarasini nie przekazali żadnych materiałów na temat dysydentki? Nie przesłuchiwali jej współpracowników? Nie przeszukali jej biura, nory, czy co jej służyło za lokum? Czy inne matki nie użyły własnej mocy, by zbadać jej przeszłość? Albo ktokolwiek inny obdarzony mocą? Mogliby ustalić powiązania terrorystów - wyjaśnił.

- To co mnie zastanawia, to czemu zabijano senatorów? Jeżeli docelowo planowano wysadzić miasto, to zabójstwa senatorów niepotrzebnie zwróciły na siebie uwagę. Mogły wprowadzić chwilową destabilizację, ale na dłuższą metę takie działanie nie miało sensu. Cechowałoby kogoś, kto nie umie planować, a jakoś nie wydaje mi się, aby ten opis pasował do matki Darriany.

- Czy zdobyty na tarasinie datapad ocalał? Jeżeli tak, to czy go przebadano i udało uzyskać się jakieś dodatkowe dane? Ach, jeszcze jedno... wypożyczyłem skuter, który został zniszczony. Czy może ktoś się zajął tą sprawą? Wątpię, aby ubezpieczenie wypożyczalni pokrywało ataki terrorystyczne. Nie obraziłbym się, gdyby to senat pokrył koszty...

- Czy udało się ustalić tożsamość jakiś poległych terrorystów? Szukanie ich powiązań mogłoby doprowadzić nas do jeszcze nieodkrytych tropów.

 Spotkanie z Senator Melne

Aric mimo, iż pochodził z Cularin, mało interesował się do tej pory tym, co się tu i w okolicy działo. Traktował rodzinną planetę jako zapyziałą dziurę, z której udało mu się wyrwać w wielki świat. Nawet ostatnie wydarzenia takie, jak ataki terrorystyczny jedynie w niewielkim stopniu zmieniły jego podejście. Gdyby nie obecność jedi, wcale by go nie zmienił. Ale skoro jedi uznali, że jest warte, aby się angażować...

Słyszał o Ribodze, bo ciężko było o nim nie słyszeć. Ale nie do końca widać zdawał sobie sprawę z jego majątku i wpływów. Całe miasto? Robi wrażenie. Nie do końca też rozumiał, co właściwie senator próbuje im przekazać. Jeden bandzior przylatywał do drugiego bandziora. Załatwiali swoje interesy. Co w tym dziwnego? Jaki motyw mogli mieć jeden albo drugi, aby dokonywać zamachu na Gadrin? Niszczenie nie służy raczej ich interesom. Zabicie kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców i oddanie planety Tarasinom? Czyżby matka Darriana obiecała mu coś w zamian?

Póki co nic nie wskazywało na to, aby ktoś stał za Darrianą. Ale dostał zadanie wyjaśnienia, kto stoi za zamachami. Wszyscy uznali, że sprawa jest załatwiona, ale przecież senat pozostawił mu otwartą furtkę do dalszych działań.

- Proszę mi powiedzieć, czy matka Bozzra przekazała pani jakieś wskazówki, informacje? One są obdarzone mocą a dzięki niej potrafią sięgać także w przeszłość. Wiele mogli wybadać. Współpraca z ich strony mogłaby być bardzo przydatna.

- Podejrzewa pani hutta Riboga za zamachy na senatorów i na miasto. Jakie motywy miałby on do takich działań? Co zyskałby na takiej destabilizacji? Po co ściągałby na siebie uwagę senatu i jedi? Gdyby załatwiał sprawy po cichu uniknąłby rozgłosu i osiągnął to, co chciał.
 
Gladin jest offline  
Stary 05-11-2024, 09:31   #3
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
  Odprawa u Majora Paradosa
Cioldan... a raczej Tino z zaciekawieniem słuchał co Major ma do przekazania. Parę rzeczy go zaniepokoiło, choć ucieczka ostatniego ocalałego myśliwca oznaczała, że Zeltronka, którą spotkał po wypadku, przeżyła. Słodko-gorzkie myśli przeleciały mu przez głowę, ale z zamyślenia szybko wytrącił go Aric ze swoimi pytaniami.
- Zanim Majorze zaczniesz odpowiadać, pozwolę sobie odpowiedzieć na jedno z pytań. Matka Darriana mogła mieć dodatkowe, ukryte cele poza samym zniszczeniem miasta. Zabójstwa senatorów mogły być częścią szerszego planu, który nie został jeszcze w pełni ujawniony. Na przykład mogły być próbą destabilizacji i osłabienia władzy Republiki na Cularin, co ułatwiłoby ewentualne późniejsze działania. Nawet jeśli nie było to konieczne dla samego zniszczenia miasta, mogło być przydatne w realizacji innych celów. Do tego Darriana jako użytkowniczka ciemnej strony Mocy, mogła kierować się emocjami i impulsami, a nie chłodną kalkulacją. - Tino chciał podzielić się swoimi przemyśleniami, a pytanie zadane przez Jego kompana było idealną do tego okazją. Jednak największą zagadkę zostawił na koniec i zwrócił się bezpośrednio do Paradosa
- Parę rzeczy i mnie zastanawia... Chodzi głównie o obecną senator. Robi oczywiście teraz dobrą robotę występując razem z Matką Bozzrą, a prawdopodobnie to Ona teraz jest uważana za zwierzchniczkę Tarasinów. Tylko do tej pory ginęli senatorowie, a gdy Melne została wybrana, nagle już senator nie był celem. Jakby w końcu mieli kogoś, dzięki komu mogą pójść krok dalej. Może to obecność Wędrowniczki przyspieszyła te działania, jednak obecna pani senator budzi moje wątpliwości. Opłaca całą grupę płatnych morderców, przepraszam, łowców nagród, w tym Czerwoną Plagę czy jakiegoś Mandalorianina. Ona zawsze taka bogata była? Trzeba prześwietlić jej finanse, ale to muszę jeszcze przegadać z Szanowną wicekanclerz. - wyglądało jakby skończył, ale jeszcze jedna myśl zaświtała mu w głowie i kontynuował zanim ktokolwiek zaczął odpowiadać
- Jedna jeszcze sprawa. Uczeń Dorriany prawdopodobnie przeżył, nie wyczułem jego obecności tam na statku. Hakkon gdzieś dalej się plącze, nie wiem ile osiągnie sam jako Sith, ale na pewno będzie kontynuował wpsółpracę z ... no właśnie z kim? Z Ribogą? Z Czarnym Słońcem? Trzeba go namierzyć i śledzić, bez swojej mistrzyni będzie nieco zagubiony... Tak samo można dorwać Morlana i go przepytać, ale to chyba za zgodą Ribogi, gdyż wg Czerwonej Plagi, ów Morlan obstawia wyścigi w tunelach Eskaronu... No dobra, dwie sprawy. Zaopiekujcie się Quemau, to Wasza prawdziwa bohaterka...-. Tino w końcu przestał mówić. Nauczył się, że w sprawach oficjalnych nie wolno milczeć, trzeba wszystko przekazywać, aby nie pozostały żadne niedomówienia.
Po spotkaniu udał się do swojego tymczasowego 'mieszkania' by tam dalej pracować nad ciałem i umysłem. Na drugi dzień mieli odsłonić pomnik Wędrowniczki, a ta pod postacią Mocy, pomagała mu udoskonalić jego własną więź z Jasną Stroną.

  Spotkanie z Senator Melne
Dzień po uroczystościach związanych z odsłonięciem wielkiej statuy, Tino czuł dumę i radość. Oczywiście poczucie dumy wynikało z uratowania miasta i wielu istot, które tam żyją. Radość wynikała z tego, że to nie jego pomnik stanął w tym miejscu, bo to oznaczało, że wciąż żył. Nigdy nie był w żadnej Akademii Jedi, pobierał jedynie nauki od Kyle, gdy ten w sumie był jakby na wygnaniu, a gdy zeltrończyk był młodszy podobne nauki przekazywała mu Ashla, ale sam do końca nie wiedział kim ona była. Nie był więc pewny czy po śmierci potrafiłby zamanifestować swoją obecność jako Moc. Tak jak potrafiła to obecnie Wędrowniczka, która chyba dziś rano przekazywała jakieś nauki Aricowi, gdyż nie było jej przy Tino. Wykorzystał ten czas na trening fizyczny, konretniej bieganie, aby wrócić do pełni sprawności po pobycie w Bactcie.

Przed spotkaniem z Senator Melne, postanowił wysłać raport do Wicekanclerz i Jej brata. Przekazał w nim wszystko to co dzień wcześniej mówił do majora Paradosa, poinformował, że ujawni już swoją tożsamość ze względu na spotkanie pewnej zeltronki, a także poprosił o wsparcie, gdyż wiele wskazuje na to, że sprawa z Matką Darriana to był dopiero wierzchołek góry lodowej. Na koniec zasugerował aby zwiększyć ochronę Senator Cularin, aby zaprzestała wynajmować podejrzanych łowców nagród, bo zawsze ktoś może im zapłacić więcej, ale dodatkowo posiłki nie mogą być z Thaere...

Tino był wielce zdziwiony gdy Senator weszła do pokoju jedynie z nim i Ariciem. Zeltrończyk poprosił HK, aby ten pozostał na zewnątrz i był chwilowo posłuszny Paradosowi. Po przedstawieniu sytuacji przez Senator, Aric zadał swoje pytania. Czerwonoskóry czekał na koniec
- Miło mi widzieć Panią Senator całą i zdrową. Zanim Pani odpowie Aricowi, proszę wysłuchać także mnie. Nie wiem czy początkowe drżenie rąk to ze strachu, ale nie ma się Pani czego obawiać z naszej strony. My tylko dochodzimy prawdy. Tak samo będzie ze sprawą, którą Pani Senator nam przedłożyła. Wyjaśnimy wszystko i ujawnimy wszelkie koneksje między siłami zła, a ukryci szpiedzy zostaną wydani. Zostawiła Pani swoją ochronę na zewnątrz... myślę, że powoli można już skończyć z łowcami nagród. Nigdy nie obawiała się Pani, że ktoś im zapłaci więcej? To przecież jak trzymanie rozregulowanej bomby we własnej piwnicy... Poprosiłem wicekanclerz o zwiększenie nakładów na Pani ochronę. Co do Ribogi, to jest Pani pewna, że współpracowałby z Czarnym Słońcem? To nie jest tak, że się zwalczali? Oczywiście, że poznałem tego miłego kotka z hologramu. On należał i pewnie wciąż należy do Czarnego Słońca. Ma też tylko jednego brata, trzeci z nich zmarł w układzie Thaere. Wracając do myśli... Zobaczymy czy Czarne Słońce dogadało się z Ribogą, czy też zawarli jakiś pakt odnośnie handlu, a może była to jakaś nieprzyjemna wizytacja... Ten cały Riboga ma też pewnie władzę nad księżycami wokół gazowego giganta?- przerwał Tino aby wziąć głębszy oddech i dał chwilę czasu aby w głowie Melne, wszystkie myśli zdołały się ułożyć, następnie kontynuował
- Droga Senator, mam też prośby. Istotne jest aby wraz z Matką Bozzrą, zabronić dostępu do czarnej cytadeli. Musimy odnaleźć Hakkona, ucznia Darriany, on był sporo od niej słabszy w Mocy, może nam udzielić wielu cennych informacji. Może Pani też wspomnieć publicznie, że Wy i cały układ Thaere macie wspólnych wrogów, może to jakoś pomoże w ewentualnym połączeniu sił w tym ... śledztwie. Już tak na sam koniec. Cioldan to tylko wymyślone imię na poczet śledztwa. Jednak w skutek kilku nowych okoliczności, mogę już zdradzić swe prawdziwe imię. Tino Stormchaser, miło mi.- skłonił się przed Senatorką, jak wymagała tego etykieta. Zachowywał spokój i czekał cierpliwie na odpowiedź Melne.
 
Cioldan jest offline  
Stary 06-11-2024, 22:58   #4
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Aric i Tino
Odprawa u Majora Paradosa przed spotkaniem z Senator

Dug słysząc pytania Arica westchnął lekko i potrząsnął głową.
- Nie wiemy dokąd polecieli. Zgubili pościg SBG wlatując w huragan.
Co do zabójstw senatorów, to macie rację. Dlatego sądzę, że to byłą robota Ribogi, albo Darraina była z nim powiązana. W każdych wyborach próbował wystawić swoich ludzi. Ewidentnie chce poszerzyć swoja władzę. Z datapadu nie wydobyliśmy więcej informacji, przynajmniej póki co. Terroryści to byli w głównej mierze miejscowi kryminaliści. Wielu było poszukiwanych za drobne przestępstwa. Co do tarasinów, to oni przez cały czas nie do końca nam ufają. Wycierpieli dużo, mam wrażenie że może po cichu tolerowali takich ekstremistów bo może nie sądzili że ci posuną się tak daleko…
- Senator ma swoje fundusze, możemy zlecić ciche śledztwo, ale pamiętam jąz czasów gdy zarządzała Gadrin. Jej naprawdę zależy na tej planecie. Ludzie ją lubią, tarasini też. Co do działań śledzenia Morlana to ma on siedzibę na Tolea Biqua, mieście zarządzanym przez Ribogę. Jeśli on nie będzie chciał żebyśmy znaleźli tego toydarianina, to go nie znajdziemy. Obawiam się, że oficjalnie wiele tu nie zdziałamy.
- O Quemau proszę się nie obawiać, zajmiemy się nią jak tylko możemy najlepiej, a jest twardsza niż się wydaje.

Po chwili jeden z pracowników podszedł do majora i przekazał mu datapad. Uśmiech rozszerzył usta duga.
- Wreszcie jakaś dobra wiadomość. Z Yavin 4 biuro wicekanclerz przysyła jeszcze dwie osoby, dwójkę Jedi aby pomóc nam tu na miejscu.
Wyświetlił hologramy, jeden to postawny mężczyzna, człowiek o imieniu Simon Hort, drugi to dwugłowy Troig o imionach Nalen-Zar lub razem Nalensinzar. Są poleceni przez Mistrza Skywalkera i mają potwierdzenia ze strony biura wicekanclerz Senatu.


Aric i Tino
Spotkanie z Senator

Pani senator zamyśliła się, po czym odpowiedziała.
- Tak jak mówiłam wcześniej, niestety nic nie wiem o żadnej czarnej cytadeli. Ale… od matki Bozzry dowiedziałam się niedawno, że w czasach przed Wojnami Klonów gdzieś w tym systemie była Akademia Jedi. W sensie, tu był jeden z ośrodków szkoleniowych Rycerzy Jedi. Niestety prawdopodobnie został zniszczony przez Imperium a dodatkowo jego lokalizację utajniono.

Przerwała na chwilę, nasłuchując cichego raportu z komunikatora.
- Mamy kolejnych gości. Biuro kanclerz przysłało kolejnych adeptów z Akademii na Yavin 4 a moi pracownicy odnaleźli kogoś za kogo nagrodę wyznaczyli zarówno Riboga jak i ludzie Czarnego Słońca.




Sail Barone
Miasto Rafineria „Tolea Biqua” w chmurach gazowego giganta Genariusa.
1 dzień wcześniej.


Wirujące obłoki gazów przesiąknięte dodatkowo śmiertelnym dla żywych istot promieniowaniem kłębiły się poniżej, tworząc mozaikę przepływających kolorów. Osłony miast rafinerii były zaprojektowane tak, aby przetrwać takie warunki, jednak jak pokazał przykład Nub Saar, pierwszego z Miast uruchomionego na tej planecie i one mogły okazać się niewystarczające. Wypalone promieniowaniem szczątki nadal orbitowały kilka kilometrów poniżej wysokości innych miast, powoli opuszczając się w głąb atmosfery gazowego giganta.


Oczy i aparatura pomiarowa wszystkich meteorologów na planecie z uwagą obserwowały trasę Maelstromu, ogromnej burzy która zaczęła formować się kilkanaście lat temu. Nikt nie wiedział dokładnie kiedy, gdyż dziwnym trafem zbiegło się to z upadkiem Imperium Galaktycznego i podczas zamieszania oraz masowego kasowania danych także te informacje zostały utracone. Teraz Maelstrom przybierał już takie rozmiary że w oku tego megacyklonu zmieściłaby się cała planeta Cularin, zaś w otaczających je chmurach burzowych planeta ta zmieściłaby się kilkunastokrotnie.


Młody Sail Barone nie zawracał sobie tym głowy. Szybko przemierzał uliczki Tolea Biqua, miasta rafinerii , starając się wrócić do domu. Dziś poszło nieźle. Zwędził kilkanaście czipów kredytowych, oraz piękną, lśniącą miriadą kolorów broszę, zdobiącą ubranie jakiejś bogaczki.


Zapadał zmrok, neony i pomniejsze światła rozświetlały Miasto, które nie miało zamiaru zasypiać. Sail znał je już bardzo dobrze. Wiedział, gdzie zbierają się hazardziści, obstawiający wyścigi w jaskiniach wypalonego księżyca Eskaronu, wiedział którędy chodzą ci „zwykli” odwiedzający miasto, gdzie są jakie knajpy, bary czy hostele. Wiedział też jak unikać strażników miasta, sprowadzonych przez hutta Ribogę drodów bojowych , przy pomocy których przejął on i utrzymywał władzę. Przechodząc obok rozmieszczonych co kilkanaście metrów stacji ładowania zapełnionych morderczymi maszynami, bezwiednie przełknął ślinę. Nic się jednak nie stało, jak zwykle nie zwróciły one uwagi na młodego ulicznika w jednej z gorszych sekcji miasta rafinerii. Wreszcie dotarł na miejsce. Podniósł klapę i zapuścił się w głąb kanałów i tuneli serwisowych. Szedł w dół, ciągle w dół, niżej i niżej aż zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do jednej z sekcji oczyszczalni ścieków miasta.

Kanały nie były konserwowane od dawna, chociaż zaprojektowano je tak, aby wymagały jak najmniej obsługi. Z czasem stały się miejscem w którym tacy jak Sail mogli się ukryć, miejscem gdzie nawet nikt nikogo nie szukał, gdyż niewielu wpadło na pomysł aby się tutaj zapuścić. Cała dolna część miasta rafinerii określana była mianem Kolebki i to tam Sail miał możliwość podpatrzeć jak naprawdę wyglądają interesy Hutta prowadzone w mieście. Na górze i oficjalnie miasto zajmowało się wydobyciem i przeróbką gazów z górnych warstw atmosfery Genariusa, jednak poniżej mieścił się całkiem inny świat. Przemyt, narkotyki czy handel niewolnikami pomiędzy ludźmi hutta Ribogi a Czarnym Słońcem był tu na porządku dziennym, oczywiście z dala od jakichkolwiek oczu choćby przelotnie powiązanych z aparatem sprawiedliwości Nowej Republiki. Chłopak starał się jednak przeżyć. Przy okazji zarobić tyle w górnych obszarach miasta, aby jego patron, niewielki Pchlarz był zadowolony. Sam pchlarz nieco tylko przewyższał chłopca wzrostem, porośnięty całkowicie jasnym futrem był chyba najlepszym kieszonkowcem w całym mieście. Zbierał on z ulic bezdomne dzieci z różnych gatunków i uczył ich swojego fachu, zapewniał im schronienie, oczywiście za opłatą. Na tym świecie nic nie było za darmo.

Sail dotarł do komory oczyszczania w której zwykle spotykał się z Pchlarzem, futrzaka jednak nie było. Inne dzieci musiały być zapewne rozesłane do innych zadań, gdyż cała komora była pusta. Zmęczenie powoli dawało o sobie znać i chłopak odgarnął małą kotarę zrobioną ze starej, postrzępionej Imperialnej flagi i zasnął na swym niewielkim posłaniu, usypiany przez pomruki aparatury oczyszczającej ścieki miasta.

Obudziło go przeczucie. Nie był sam. Poderwał głowę i zobaczył tuż przy poduszce holokrążek. Niewielkie urządzenie wyświetlało dokładny hologram jego twarzy. Patrząc na nie wydawałoby się że patrzy w lustro. Czerwoną czcionką Aurabesh nad jego głową wyświetlało się słowo: Poszukiwany. Poniżej zaś podane były ceny: 10000 kredytów za martwego oraz 100000 kredytów za żywego. Obok stał Pchlarz. Gdy urządzenie wyświetliło potwierdzenie, westchnął ciężko i zaklął. Przez chwilę wielkie uszy opadły, w smutku i zaskoczeniu.
- Karabast. Znaleźli cię. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego teraz, po tylu latach, ale nie mamy czasu. Idą tu. Wiedzą, gdzie jesteśmy. Bierz.
Wepchnął chłopakowi do rąk plecak.
- Co się dzieje? Kto… - Sail zaczął zadawać pytania, ale futrzasty złodziej uciszył go uniesieniem ręki. Uszy obracały się na różne strony.
- Czarne Słońce. Ludzie Ribogi. Wszyscy. Ktoś wystawił za ciebie nagrodę, taką, za którą można zabić. Posłuchaj mnie teraz. W plecaku masz pieniądze, jedzenie i mały blaster. Udało mi się załatwić pomoc. Będą czekać na jednym z dolnych hangarów przeładunkowych.

Pochylił się nad chłopcem.
- Byłem dla ciebie ostry, tak ale musiałem uczynić cię silnym. Widzisz, przez ten czas ja zajmowałem się tobą. Zrobiłem to dla…
Głośne wycie tuż za cienką ścianką działową sprawiło, że obaj aż podskoczyli. Coś uderzyło w ściankę, gnąc ją usłyszeli krzyki, odgłos ładowanego karabinu.
- Chodu!
Sailowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rzucił się do ucieczki za swoim małym mentorem, niemal dorównując mu szybkością, zwinnością i sprytem.
Za sobą usłyszeli strzał, trzaski, odgłosy pękającej ścianki. Rzut oka za plecy zmroził im krew w żyłach.
- Koreliańskie Ogary! Nie zwalniaj! Musimy je zgubić!


Dwie bestie rzuciły się w pościg za uciekinierami. Ci popędzili przez korytarze i uliczki, na wszystkie sposoby starając się zgubić prześladowców. Daremnie. Nawet gdy na chwilę tracili ich z oczu, bestie miały niesamowity wprost węch i zawsze bezbłędnie odnajdywały trop. Nie było czasu na złapanie oddechu, nie było czasu na rozmowę. Nagle, niedaleko hangarów przeładunkowych komunikator Pchlarza zaćwierkał, a on sam natychmiast skierował ich w jeden z korytarzy. Długi i szeroki, prowadził prosto hangarów. W tej chwili dopadły ich bestie. Dwa ogary, każdy wielkości dorosłego człowieka, rzuciły się na nich. Sail w ostatniej chwili odturlał się w bok, słysząc kłapnięcie szczęk tuż przy swojej twarzy, poczuł pryśnięcie śliny na policzku. Ogromna paszcza rozwarła się ponownie tuż nad głową Saila, gdy czerwona smuga strzału blasterowego trafiła dokładnie w środek gardzieli. Cielsko ogara w jednej chwili zwiotczało i przygniotło chłopaka. Z boku słyszał tylko szamotaninę, dwa krótkie wizgnięcia, jedno po drugim, potem zapadła cisza. Cielsko ogara uniosło się nagle i opancerzone ręce odrzuciły je na bok. Sail mógł się rozejrzeć.
Drugi ogar leżał w korytarzu przecięty niemal na pół. Nad nim stała trandoshanka o czerwonych łuskach , dziwacznie przekrzywiając głowę. Gadzie oczy o pionowych źrenicach bez mrugnięcia wpatrywały się w chłopca. Przy nim zaś stał Pchlarz, oraz mężczyzna w mandaloriańskiej zbroi. Z głębi korytarza słychać było krzyki, zbliżające się odgłosy biegnącej pogoni.
- To on. Tak jak ustalaliśmy. Zabierzcie go stąd, szybko! – futrzasty złodziej podał Mandalorianinowi holokrążek.
Chwila wahania Saila wystarczyła. Trandoshanka błyskawicznie ruszyła ręką, coś błysnęło i świat chłopca odpłynął.



Simon Hort oraz Nalen-Zar

Droga do systemu Cularin wiodła wzdłuż Szlaku Korelliańskiego, jednej z najstarszych i najlepiej opisanych tras hiperprzestrzennych. Zarówno Simon jak Nalensinzar (jak także łączono imiona wśród Troigów) bez problemów zmieścili się ze swoimi rzeczami w małym statku służby kurierskiej Coruscant.
Te pilotowane przez droidy statki zajmowały się rozwożeniem przesyłek dyplomatycznych lub informacji, których nie można było powierzyć innym środkom przekazu.

Obaj znali się trochę z Akademii na Yavin. Nie byli tam specjalnie blisko, chociaż czasami razem ćwiczyli.
Simon był silnie zbudowanym mężczyzną, zaś Nalensinzar dwugłowym troigiem. Zadziwiało to wszystkich którzy mieli kontakt z tą rasą, zwłaszcza gdy zdarzyło się że Nalen zaczął kłócić się z Zarem.
O ile wydawałoby się że silny Simon miałby przewagę, to okazało się że Nalensinzar wykorzystując Moc oraz obie swoje osobowości potrafił tak rozkręcić dwa podwójne miecze świetlne, że stanowił nie lada przeciwnika. Jednak, jak szybko odkrył Simon, bez broni to on miał zdecydowaną przewagę.

Tak czy inaczej obaj wiedzieli że ich towarzysz jest godny zaufania i że potrafi o siebie zadbać.

Wcześniej otrzymali raport z wydarzeń w systemie Cularin, opisujący jak wysłannicy Tino Stormchaser, Wędrowniczka i Aric Voss odkryli działalność Matki Darriany, tarasińskiej użytkowniczki Mocy, która najprawdopodobniej zabiła poprzednich dwóch senatorów używając Mocy, sabotowała siły Republiki, jak próbowała zniszczyć Miasto-platformę Gadrin co przypłaciła życiem. Mieli dużo czasu aby zapoznać się z tym co działo się na Cularin.


Po przylocie do systemu Thaere Privo okazało się, że obszar skoków do systemu Cularin jest pilnowany, że dochodziło do ataków piratów z Cularin. Zauważyli także spore skupienie statków wojskowych floty thaere w okolicy punktu skoku.


Gwiezdny Niszczyciel typu Venator pamiętał jeszcze Wojny Klonów, ale zdecydowanie nie można było go lekceważyć. Podobnie jak rozrastającego się zgrupowania mniejszych statków wojskowych .

Kontrola lotów z Gwiezdnego Niszczyciela o nazwie Vanguard w zasadzie wymusiła przyjęcie przez Simona i Nalensinzara eskorty w formie dwóch statków patrolowych.
Choć sama droga przebiegła bez zakłóceń, obaj czuli niepokój, podskórny, podświadomy.
Dolot do Miasta Gadrin trwał krótko, kontrola lotów skierowała ich na lądowisko obok posterunku Republiki.
Zarówno Simon jak i Nalensinzar od razu po opuszczeniu statku, który nieco izolował ich zmysły, poczuli jak niezwykła i wyjątkowa jest ta planeta. Powiedzieć że tętniła życiem i była silna w Mocy to jak powiedzieć że Coruscant to miasteczko, a Tatooine to piaskownica. Nalen drżał, Zar trząsł się. Wrażenie życia i obecności w Mocy było wszechogarniające. Oboje wyczuleni na Moc wędrowcy spędzali czas na różnorakich światach, także pokrytych dżunglą, lub lasem jak Kashyyk czy Yavin 4. Nigdy dotąd jednak nie odczuli czegoś takiego.
Fala Mocy ogarnęła ich zmysły i nie bacząc na próby oporu, uniosła ich jaźnie ze sobą.

Nalensinzar stał na arenie. Metalowe płyty podłogi pokryte były szczątkami doridów i istot żywych. Trzymał w rękach zapalone miecze świetlne. Czerwone ostrza oświetlały przelaną krew. Głośny śmiech hutta rozbrzmiewał wibrująco.

Simon stał na placu miasta w chmurach. Płonące budynki dusiły, dławiły dymem. Wokół, poza osłonami które migotały jakby miały zaraz zagasnąć wirowała burza. Ogromny huragan uderzał i miotał miastem. Ponad placem eksplozje co chwila pojawiały się na tle chmur. Vanguard, Thaerański Gwiezdny Niszczyciel strzelał, ognie baterii laserowych krzyżowały się na niebie, tam gdzie chmary niewielkich myśliwców walczyły ze sobą oraz z Vanguardem.

Człowiek i Troig stali na pustkowiu, jałowym, wymarłym. Potężna cytadela z czarnego kamienia wyciągała ku gwiazdom swoje iglice, niczym upiorne palce. Przenikał ich chłód i mrok.

Wizje skończyły się tak szybko jak się zaczęły. Rozejrzawszy się dokoła stwierdzili, że chyba nikt nie zwrócił na nich większej uwagi. Ruszyli więc w stronębudynku posterunku i po okazaniu dokumentów zostali wpuszczeni do Sali konferencyjnej. Usłyszeli tam rozmowę senator systemu Alyli Melne z Tino, jednym z przybyłych wcześniej wysłanników senatu.

- Pytał pan skąd mam moje podejrzenia? – senator skierowała swoje słowa chyba do zaltrona – za tego chłopaka nagrodę i to bardzo dużą wyznaczyli zarówno Riboga jak i Czarne Słońce.
- Jestem senator Alyla Melne. – uśmiechnęła się do Saila.
- Nie masz się czego bać. Jesteś wśród przyjaciół. Chciałbyś się napić? Coś zjeść? Potrzebujemy żebyś tylko odpowiedział nam na kilka pytań. Kim jesteś? Czemu Riboga i Czarne Słońce wyznaczyli za ciebie nagrodę?
- Och, przepraszam, nie zauważyłam. Zapraszam, wejdźcie, panowie. Oto Simon Hort i Nalensinzar, wasi współpracownicy, przysłani z Akademii na Yavin 4. Czy zapoznaliście się panowie z sytuacją? Czy macie jakieś pytania?




Sail Barone
Orbita planety Cularin.
Czas obecny.

Obudził się. Nie wiedząc gdzie jest, nie poruszał się, próbując ustalić co się dzieje. Leżał w jakimś rozkładanym fotelu. Odgłosy, szum, okazjonalne piski aparatury uświadomiły mu, że jest w kokpicie statku kosmicznego. Ktoś go zabierał? Gdzie? Dlaczego? Nagle poczuł, że nie jest skrępowany.
- Zzzbudzzził sssię. – zgrzytająco syczący głos gdzieś z tyłu z lewej strony.
- Senator chce go żywego. Bez uszkodzeń. – monotonny głos modulowany przez hełm z prawej strony bardzo blisko.
- Rozzumiem – sycząca odpowiedz.
–Ale możżże będzzzie chccciał uccciekaććć? – czy ona miała na to nadzieję?
- Żywego. Bez uszkodzeń. – głos spod hełmu stwardniał.

Sail otworzył oczy. Półleżał na stanowisku drugiego pilota w niewielkim kokpicie statku kosmicznego. Mandalorianin na stanowisku pilota prowadził statek, zaś za nimi dwoma przy jedynym wyjściu z pomieszczenia siedziała trandoshanka.
- Niccc nie mów. O niccc nie pytaj. – jej głowa przechylała się nieco nieskładnie na boki. Oczy jednak patrzyły twardo i czujnie.

Przed nimi rozpościerałą się Cularin, druga planeta systemu. Porośnięta niemal w całości tropikalną dżunglą, Zielono niebieska planeta spowita białymi chmurami przyjmowała wiele statków, ruch był dość spory. Przez chwilę młodzieniec pozwolił sobie na oglądanie dziesiątków pojazdów najróżniejszych kształtów i rozmiarów zbliżających się i oddalających z planety. W drodze na obrzeża systemu minęły ich także dwa niewielki statki patrolowe należące do floty Thaere, systemu sąsiadującego z Cularin. Ku narastającemu zdziwieniu Saila Mandalorianin wywołał zarówno kontrolę lotów Miasta Platformy Gadrin jak i dyżurnych posterunku Republiki na Gadrin informując o przybyciu statku wysłanników senator Alyli Melne. Ku jeszcze większemu zdziwieniu chłopca, uzyskał zgodę na lądowanie i tak po prostu wylądował na lądowisku przy Republikańskim posterunku.
- Jesteś bezpieczny. – głos mandalorianina rozległ się niespodziewanie.
- Idziemy na spotkanie z senator systemu.

Pytania, które kłębiły się w głowie chłopca nie zostały wypowiedziane po jednym spojrzeniu na trandoshankę.
Sam posterunek wyglądał czysto i schludnie, załoga złożona najwyraźniej z cywilnych pracowników oraz jakichś żołnierzy wydawała się znać towarzyszy chłopca. Nikt ich nie zatrzymał, nikt o nic nie pytał. Teren posterunku był ogrodzony, widać też było usuwane przez droidy ślady eksplozji. Sail dostrzegł także drugi statek, lądujący tuż obok ich transportowca. Rozpoznał go jako statek Służby kurierskiej z Coruscant, musiał przywieźć kogoś ważnego. Przed wejściem do samego budynku posterunku stały śmigacze, przy jednym stał tuzin ludzi i obcych wyglądających na łowców nagród do wynajęcia. Jednak zachowywali się bardzo spokojnie a ich także nikt nie zaczepiał.
- Wrócili. Co to za dzieciak?– Sail wyłapał ściszone głosy gdy mijali kolorową grupkę.

Lekko przemoczony ciągle padającym ciepłym deszczykiem chłopiec razem z dwójką towarzyszy podszedł do Sali konferencyjnej. Przed drzwiami stał dziwny, bardzo stary droid portokolarny , rozmawiający z dugiem w oficerskim mundurze. w której znajdowało się kilka osób.

Przy okrągłym stole górowała senator systemu, Alyla Melne . Naprzeciw niej stała dwójka osób. Wysoki zeltron o czerwonej skórze i krótko przystrzyżonych ciemnych włosach oraz młodszy od zetrona ale sporo starszy od Saila młody mężczyzna, człowiek, jasnoskóry blondyn.
Gdy wszyscy obrócili się w stronę nowoprzybyłych, mandalorianin odezwał się krótko
- Zgodnie z poleceniem. – po czym położył na stole holokrążek i włączył go.

- Pytał pan skąd mam moje podejrzenia? – senator skierowała swoje słowa chyba do zaltrona – za tego chłopaka nagrodę i to bardzo dużą wyznaczyli zarówno Riboga jak i Czarne Słońce.
- Jestem senator Alyla Melne. – uśmiechnęła się do Saila.
- Nie masz się czego bać. Jesteś wśród przyjaciół. Chciałbyś się napić? Coś zjeść? Potrzebujemy żebyś tylko odpowiedział nam na kilka pytań. Kim jesteś? Czemu Riboga i Czarne Słońce wyznaczyli za ciebie nagrodę?
- Och, przepraszam, nie zauważyłam. Zapraszam, wejdźcie, panowie. Oto Simon Hort i Nalensinzar, wasi współpracownicy, przysłani z Akademii na Yavin 4. Czy zapoznaliście się panowie z sytuacją? Czy macie jakieś pytania?

 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 07-11-2024, 19:03   #5
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Sprzedał go. Zakłamany futrzasty kłak, sprzedał! W głowie chłopaka nie mogło się to pomieścić. Miotało nim w środku. Gryzło z zajadłością koreliańskiego ogara. Szarpało i wrzeszczało. Pchlarz! Nie był to nigdy żaden wzór cnót do naśladowania. Typowy cwaniak, oszust i kanciarz. Podkradał każdemu. Nawet swoim podopiecznym. A jak miał zły humor to i przyłożyć potrafił. Ale nigdy, przenigdy nie zajmował się handlem ludźmi. A Saila sprzedał. I nawet chyba nie to samo w sobie go tak rozdzierało od środka. Odkąd zaczęło się panowanie Ribogi, chłopak widywał na stacji niewolników. Żyli. Czasem mieli się lepiej niż ulicznicy. To nie to. Bardziej roznosił go fakt, że nie może rzucić się na Pchlarza. Zwyzywać go i pobić. Pchlarza, który był jego utrapieniem, ale i kimś… No kimś kto zawsze był i do kogo dało się uciec w razie kłopotów. Futrzak zawsze miał na wszystko rozwiązanie. Nie było z nim rzeczy niemożliwych. A teraz zdradziecko sprzedał Saila.

Te wszystkie myśli opanowały go odkąd się obudził i nie pozwoliły za bardzo na racjonalne skupienie się na swoich porywaczach. Wyglądali na takich, z którymi lepiej nie zadzierać. Głos jaszczurowatej był zimny, a spojrzenie takie, że wolał udawać, że nadal śpi. Ale nie spał. Gdy myśli o Pchlarzu dawały mu chwilę wytchnienia, miejsce złości zastępowała obawa. To nic… starał się sobie wmówić. Bywałem już w łapach strażników. Dam radę. Dam radę. Dam radę… Prawie zapomniał już jak to jest być w kosmosie.
Statek znieruchomiał na chwilę orbitując na redzie do portu po czym po otrzymaniu zgód zanurkował elegancko ku infrastrukturze. Sail objął rękami otrzymany od Pchlarza plecak. Nie zabrali mu go! Jego dłoń zanurkowała pomiędzy poły wyczuwając nawet ten mały blaster, o którym wspomniał futrzak. Czy ta dwójka była aż tak niedbała? Nie obchodziło go to. I tak nie miał żadnych szans na razie. O ile blaster nie był tylko zabawką wciśniętą mu na siłę, by zagłuszyć wyrzuty sumienia. Głupi handlarz niewolników! Obyś umarł!

***

Republikańskie jednostki i sygnatury nie budziły sympatii Saila. Nie znał się na polityce w ogóle. Ulica takich rzeczy nie uczy. Ale umiał dostrzec różnice. Różnice między czasami Imperium gdy żyło mu się… gdy wszystko było… inne. Dobre. Lepsze. I czasami gdy Imperium upadło, a narodziny Republiki rozpoczął w mieście w chmurach Riboga Hutt. Robal i jego łowcy odmienili Tolea Biqua. Jego dom zmienili w Kolebkę, a jego w kanalarza. W dupę sę wsadźcie tę waszą Republikę.

***

Przesłuchanie było nie takim do jakiego przyzwyczaiły go łapanki. Zamiast podoficera, któremu na wszystkie pytania należało odpowiadać “nie wiem, proszę pana” była… pani senator??! Postać, na którą patrzył się jakby stanęła przed nim ożywiona jakimś cudownym sposobem osoba, która do tej pory była tylko w sferze kilku powtarzających się snów. Nieee… oczywiście, że o niej nie śnił. Ale jej ubiór, zachowanie, dbałość o akcent, czy starannie wypowiadane słowa. To nie była osoba ulicy. Była z jakiejś innej, dawnej bajki, którą kiedyś słyszał. A może widział? Zaraz się zmitygował i opuścił wzrok. Czuł też że i na nim skupiają się baczne spojrzenia, dwóch rozmówców pani senator. Zeltron zdał mu się szczególnie przenikliwy ujmując nieco Sailowi z zakładanej maski niewiedzy i bycia w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Człowiek natomiast sprawiał dobre wrażenie i raczej jeśli już to tylko zaciekawiony Sailem, a nie podejrzliwy.

Szczęśliwie odrobinę czasu na odzyskanie pewności siebie dało mu pojawienie się dwóch nowych gości.

- Jestem Brim. - skłamał - Nie wiem, proszę pani. Nie wiem co tu robię - odpowiedział zgodnie z wpojoną mu przez Pchlarza zasadą i robiąc przy tym minę wielce biednego i niewinnego dziecka, którego przecież nie ma sensu zamykać, czy karać.

Jednocześnie po raz pierwszy też sam sobie zadał pytanie, które wypowiedziała pani senator. Czemu ktoś mógłby za niego wyznaczyć nagrodę? Przecież nikt się nim tyle czasu nie interesował. Pierwszy wspomniał o tym Pchlarz, ale mógł kłamać, żeby go doprowadzić do jaszczurzycy i najemnika. Poza tym Sail był zbyt zły na Pchlarza, by poświęcić myśl temu zagadnieniu wcześniej. Ale teraz… Nie rozumiał. Choć może powinien.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 08-11-2024, 11:01   #6
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Witam - powiedział wysoki, dobrze zbudowany człowiek. Na lewej stronie twarzy miał stare blizny. Jego pancerz także nosił ślady wielu starć. Ślady wyglądały nie tylko na postrzały z blasterów, czy cięcia, wprawne oko mogło też rozróżnić pamiątki po spotkaniu z różnego rodzaju bestiami. - Znamy sprawy na tyle na ile raporty są w stanie oddać rzeczywistą sytuację, a domyślam się, że sytuacja od czasu przesłania raportów także się rozwinęła. Na razie posłucham zamiast pytać.
 
Mike jest offline  
Stary 10-11-2024, 21:48   #7
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Przez bezkres zimnej przestrzeni kosmosu szybował statek Republiki, jego smukły, srebrzysto-niebieski kadłub błyszczał w blasku odległych gwiazd, cicho przecinając mrok niczym strzała światła. Na pokładzie panowała cisza; w niewielkiej kajucie, gdzie ciepłe światło paneli oświetlało spartańskie wnętrze, klęczał Nalen-Zar. Obie głowy miał pochylone w głębokim skupieniu, a dłonie spoczywały lekko na kolanach, tworząc z ciałem nieruchomą, harmonijną sylwetkę.

W umyśle Nalen spokojne, wyciszające myśli układały się niczym fale na odległym horyzoncie; jego oddech płynął miarowo, wypełniając wnętrze kajuty aurą skupienia i wewnętrznej równowagi. Obok odczuwał obecność Zara, który w ciszy dzielił z nim stan medytacyjnej jedności. Ich połączona świadomość stopniowo stapiała się z przepływem Mocy, tworząc symbiozę spokoju i pewności.

Kiedy statek zbliżył się do planety Cularin, Nalen i Zar poczuli, jak w ich umyśle kiełkuje cierń niepokoju, przeszywający ich świadomość niczym lodowaty powiew z odległych galaktyk. Ostre obrazy przywołane przez wizję uderzyły ich z niespodziewaną siłą: widzieli siebie na rozległej arenie, choć nigdy dotąd nie przyszło im walczyć w takim miejscu.

~Co owa wizja próbuje nam przekazać?~ – Nalen zanurzył się w obrazach, które przewijały się w jego umyśle. Stał z Zarem na arenie wśród stosów ciał, a w ich dłoniach, zamiast zielonej klingi Nalen i niebieskiej klingi Zara, rozbłysły dwa miecze o gniewnej czerwieni. Płonęły jaskrawą złością, od której biło mroczne ciepło, przypominające płomień niegdyś trawiący ich duszę.

A nad wszystkim unosił się śmiech Hutta – ciężki, kpiący, przepełniony jadem i pogardą. Jego echo odbijało się w nieskończoności tej chwili, wzmacniając uczucie niepokoju.

Przed jakim losem usiłuje Moc nas ostrzec? Czy to znak, że nasze ścieżki mogą zboczyć w mrok, jeśli nie będziemy czujni? Czy Hutt jest kluczem do tej tajemnicy, architektem drogi ku Ciemnej Stronie? Drogi, na której, być może, pierwszy krok postawiliśmy, zstępując z rampy na ziemię tej planety? – rozmyślał Nalen. Zar dodał: Musimy zachować ostrożność, by nie dać się zwieść iluzjom i pokusom.



Ich myśli zatrzymały się przy Czarnych Murach Cytadeli, mrocznej jak głębiny najodleglejszego kosmosu. Poczuli przenikliwe zimno bijące z tych murów, jakby ciemna forteca czekała na ich przybycie, przyzywając ich ku sobie niewidzialną siłą.

Gdy wizje przeminęły Nalen i Zar spojrzeli wpierw na siebie, potem na stojącego obok Simona. Bezgłośnie przekazali mu, że również wyczuli poruszenie w Mocy, ale nie nadszedł jeszcze czas, by szerzej omawiać to zjawisko. Szybko troig wyciszył swoje myśli.

Gdy zbliżyli się do posterunku, stojący w pobliżu łowcy nagród wzbudzili czujność Zara. Wraz z Nalenem, nie zdradzając swoich intencji, wybrali spośród nich kilku, których zamierzali poddać subtelnej obserwacji. Nalensinzar wyciszył myśli i delikatnie przeniknął w ich umysły, szukając śladów mroku lub nieczystych intencji.

Gdy nadeszło spotkanie z senator Alylą Melne, Nalen-Zar wszedł do sali konferencyjnej z naturalną swobodą. Jego obecność przyciągała wzrok – był Troigiem, przedstawicielem rasy o dwóch głowach. Cztery smukłe ramiona poruszały się z gracją, a wygięte do tyłu nogi przypominały te u gadów, dodając mu wyjątkowego charakteru.

Nalen, łagodniejszy z dwojga głów, miał odcień bladej zieleni. Jego twarz emanowała spokojem i empatią. Zar natomiast miał czerwoną skórę z czarnymi fragmentami, a w jego oczach można było dostrzec determinację i siłę. Ręce były ciemnoczerwone z czarnymi wzorami, podobnie jak ogon, który częściowo wystawał spod lekkiego pancerza zwiadowczego.

Przy boku nosił dwa miecze świetlne, każdy z podwójnym ostrzem. Rękojeści były starannie wykonane, zdobione delikatnymi symbolami.

Jego dłonie kończyły się trójpalczastymi, smukłymi palcami z niewielkimi czarnymi szponami. Poruszał się cicho, a jego obecność wprowadzała atmosferę spokoju i skupienia.

Obie głowy spojrzały na zgromadzonych z życzliwością. W ich oczach można było dostrzec doświadczenie i chęć pomocy.

Nalensinzar wykonał pełen szacunku ukłon, po czym przyjaznym tonem przemówił:

– Senator Melne, to zaszczyt służyć Nowej Republice w tak ważnej sprawie – zaczęli wspólnie Nalen i Zar. – Przekazujemy pozdrowienia od Wicekanclerz Lei Organy, która darzy panią dużym zaufaniem – rzekł Nalen z ciepłym uśmiechem. – Mistrz Skywalker również z troską śledzi wydarzenia na Cularin – dodał Zar z powagą.

Na pytanie o zapoznanie się z raportami odpowiedział Simon. Ani Nalen, ani Zar nie mieli w tej sprawie nic do dodania, skinęli jedynie twierdząco głowami, równocześnie skupiając się na obecności pani senator. Starali się wyczuć jej emocje, intencje, ewentualne niepokoje ukryte pod maską oficjalnej postawy.

~Czuję w niej napięcie, jakby skrywała więcej, niż mówi~ zauważył Zar w myślach.

~Być może jest pod presją albo obawia się czegoś~ odparł Nalen.

Nalensinzar przeniósł wzrok na młodego chłopca stojącego obok senator. Jego zaniepokojony wyraz twarzy i niepewność w oczach przyciągnęły ich uwagę.

– Nie obawiaj się, młodzieńcze – odezwał się Nalen łagodnym tonem. – Jesteśmy tu, by pomóc i zrozumieć, co się dzieje.




Emptiness - na czas podróży od przydzielenia eskorty do chwili lądowania
- wejście: Control 7d+1*: 25
- wyjście: Control 7d+1*: 21
(* +1 za combined action)
Czytanie myśli najemików - zakładam że Nalen i Zar sprawdzą po dwóch
Concentration: Control 6D+6 (7D control - 1d multi action +6 emptiness)
- Nalen Concentration 1: 31
- Nalen Concentration 2: 28
- Zar Concentration 1: 26
- Zar Concentration 2: 19
Receptive Telepathy: Sense 7D+6 (4D senses -1D multi action + 4D concentration +6 Emptiness)
- Nalen Receptive Telepathy 1:23
- Nalen Receptive Telepathy 2:32
- Zar Receptive Telepathy 1:30
- Zar Receptive Telepathy 2:14

Czytanie myśli pani senator
- Nalen Concentration: 24
- Nalen Receptive Telepathy: 26
- Zar Concentration: 26
- Zar Receptive Telepathy: 20


 

Ostatnio edytowane przez Ehran : 12-11-2024 o 06:47. Powód: poprawka rzutów, brakowało po kości na Receptive Telepathy
Ehran jest offline  
Stary 12-11-2024, 20:46   #8
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
- Widzę, że wicekanclerz wysłuchała mych próśb i przesłała dodatkowe wsparcie, nie spodziewałem się, że będzie to dwóch czy nawet trzech Jedi- przy ostatnich słowach zawahał się na moment, gdyż rzadko widywał humanoida z dwiema głowami, gdzie do tego, funkcjonowały jakby był osobnymi postaciami. Następnie spojrzał na drugiego z nowoprzybyłych i odparł jedynie - Witaj-
Po chwili pauzy i przyjrzeniu się chłopcowi, który został przyprowadzony przez łowców nagród, zwrócił się jeszcze do senator - Szanowna Pani Senator, to, że dwie zbrodnicze grupy, dają pieniądze za tego chłopca, nie znaczy, że współpracują. Raczej znaczy, że jest cenny, pewnie coś widział czy słyszał ... W każdym razie, jak Twoi ochroniarze go złapali i znaleźli, skoro teraz pytasz o to kim jest? Skoro są tacy skuteczni, to może mogliby też dostarczyć tu Morlana, albo Hakkona, bo jak widać, można wyrwać kogoś z tamtych obszarów ... inaczej będziemy musieli Ribogę prosić podczas oficjalnego spotkania...- tu Tino przerwał swoją wypowiedź, bo chciał usłyszeć jakąś odpowiedź. Cały czas starał się być taktowny, aby Melne nie odebrała źle jego intencji. Porwanie Morlana.... dyplomatyczne uprowadzenie Morlana, mogłoby przynieść korzyści, chociażby dojście do Hakkona. Swój zwrok przeniósł na 'uratowanego' chłopaka i zwrócił się bezpośrednio do Niego
- cześć młody. Jesteś Brim, tak? Miło mi Cię poznać. Skądś musisz wiedzieć o nagrodzie za Twoją głowę. Zostałeś tu doprowadzony przez dwójkę dość przerażających ludzi, ale nie przejmuj się, oni już nie są łowcami, tylko ochroniarzami Szanownej Pani Senator. Z tego co się orientuje, to tamtych dwóch ... albo trzech, to oni są z Akademii Jedi. Ja i obecny tu Aric, pracujemy dla wicekanclerz Lei Organa. Mówię Ci to wszystko, żebyś wiedział, że jeśli myślisz, że unikniesz wdepnięcia w gówno i uda Ci się wrócić gdzieś do domu, to niestety na to za późno. Tu jesteś na szczęście bezpieczny. Jeśli cokolwiek wiesz, co mogłoby nam pomóc w śledztwie odnośnie planów Ribogi bądź Czarnego Słońca, to zrób na tę przyjomność i nam powiedz. Może znasz tego Morlana? Bo w sumie to skąd jesteś? Komu zostałeś zabrany, ktoś na Ciebie czeka w domu? Aha, ja jestem Tino, miło mi- próbował wpłynąć na chłopca, aby ten spróbował sobie przypomnieć skąd nagroda za jego głowę, a gdy Zeltrończyk sam się przedstawił to poszedł uścisnąć dłoń najmłodszej osobie z pokoju.
 
Cioldan jest offline  
Stary 15-11-2024, 18:23   #9
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Odprawa u Majora Paradosa

Jego pytanie o skuter został zignorowane. No trudno, będzie musiał chyba tę sprawę sam załatwić. Chłopak skupił się teraz na informacjach przekazywanych przez majora. A więc Riboga próbował wstawiać swoich ludzi w wyborach. Trochę wstyd się zrobiło Aricowi, że tak mało wie o rodzinnej planecie, którą do tej pory pogardzał. Ale informacja mogła być przydatna. Tacy ludzie byli łatwi do namierzenia. I musieli mieć kontakty z Ribogą.
- Skąd wiadomo, kogo wystawiał Riboga w wyborach? Chciałbym listę nazwisk osób, które popierał.
Na spokojnie po spotkaniu poszpera w holonecie, znajdzie te osoby, a następnie spróbuje dyskretnie dostać się do ich urządzeń osobistych, gdzie może uda mu się znaleźć jakieś ciekawe informacje. Albo powiązania. Albo wzorce.

- Wędrowniczka nosiła na sobie suknię... co się z nią stało? Z tego co wiem, był to szczególny przedmiot, obdarzony specjalnymi mocami i o szczególnym pochodzeniu. Jeżeli to możliwe, chciałbym poddać ją badaniu w poszukiwaniu jakiś wskazówek.

Informacje o wysłannikach senatu w postaci 2 jedi przyjął z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszył się na spotkanie takich osób. Z drugiej... czemu dowiaduje się w ten sposób? Czy nie powinni najpierw jego uprzedzić?
 Spotkanie z Senator Melne

Spotkanie było... dziwne...

Irytujące było, że zeltrończyk ciągle wtrącał swoje trzy grosze zaraz po tym, jak Aric zadał pytania. Widać było, że Cioldana zżera zazdrość i chciał by to na niego, a nie na Vossa skierowana była uwaga. A do tego gdy jeszcze dodał, że kontaktował się z wicekanclerz i poprosił ją o wsparcie... zrobił to za plecami Arica, nic mu o tym nie mówiąc. A przecież Aric był agentem senatu i do tego bohaterem. Mieli grać w jednej drużynie czy kopać pod sobą dołki? Czym u licha jest czarna cytadela? Skoro nawet senator o niej nie wie? jego „partner” wiedział o wielu rzeczach, o których nikt Vossowi nie mówił.

Do tego, jak na zamknięte spotkanie nawet bez ochroniarzy, Aric był zaskoczony tłumem istot, które ot tak sobie wchodziły. Nawet jeżeli byli to jedi. Albo ochroniarze zatrudnieni przez senator. Co zresztą wydawało się być Melne na rękę, bo wymigała się od pytań, które jej zadał i planował zadać. Chciał na przykład, by umówiono mu spotkanie z aktualną przywódczynią tarasinów.

Kimże był dzieciak, którego ścigano? Kolejna informacja do zbadania w holonecie. Chociaż pewnie bardziej w darknecie. Znajdzie ogłoszenia o nagrodzie i spróbuje dowiedzieć się czegoś o chłopaku. Trzeba chyba będzie faktycznie przyjrzeć się bardziej huttowi. Ale skoro przybyli jedi, to Aric nie będzie się póki co wychylał. Niech oni sobie decydują gdzie i kiedy się wybrać na Genariusa.

Może powinien też poszukać trochę informacji o swoich partnerach w tym przedsięwzięciu? Poprzednio został wzięty niejako z zaskoczenia (w sumie niczym to nie różniło się od obecnej sytuacji...), ale teraz mógłby się nieco przygotować. Pogrzebać w ich przeszłości...

Gdy uwaga wszystkich została rozproszona przez pojawienie się i dzieciaka i jedi Aric wykorzystał ten moment (jak liczył) nieuwagi, by dokładniej przyjrzeć się senator. Podobno jedi potrafili odczuwać emocje innych, a Wędrowniczka chyba nawet potrafiła odczytać myśli dysydentki Darriany. Ciekawe, czy i on by potrafił? Skupił się na próbie odczytania emocji i myśli Melne.
 
Gladin jest offline  
Stary 24-11-2024, 20:50   #10
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Chłopiec z początku nie do końca ufał temu, że ma coś wyjaśniać tym ludziom. Raczej wydawało mu się, że chcą potwierdzić jego tożsamość. Pani senator i tych dwóch z jakiejś akademii. No i ten dwugłowy... Kolejne wypowiedzi jednak utwierdzały go w przekonaniu, że jego obecność tu jest zaskoczeniem nie tylko dla niego samego. Czy naprawdę, to kim był miało znaczenie? To mogła być pomyłka. A może coś ukradł ważnego? Ale poza tą broszką to nie... Mógł im też to wmówić, że to pomyłka. A jeśli pomyłka, czy odeślą go z powrotem na Tolea Biqua? Przecież chciał wrócić... Ale pani senator poruszyła jakąś myśl gdzieś głęboko w nim. Taką, którą pracowicie zagłuszał i zacierał przez ostatnie lata. Może należało zaryzykować?

- Nikt... nikt na mnie nie czeka - odrzekł powoli do Tino po czym spojrzał kolejno na wszystkich pozostałych jakby nadal niezdecydowany. Ostatecznie odetchnął i zdecydował - Ale... nie nazywam się Brim. Tak naprawdę jestem Sail Barone. Ale nie wiem, dlaczego miałby mnie szukać ten robal Riboga i ci goście ze Słońca. Może kiedyś... Kiedyś mój tata Fehdman Barone był ważny. Tolea Biqua była jego. Ale teraz go nie ma. Nie ma i tyle i to już się nie liczy. Teraz ta glizda przesiaduje w domu taty.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172