Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2009, 11:21   #21
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Wchodząc w las, Esti nasłuchiwała odgłosów dziczy. Zwierząt, ptaków, owadów, słowem wszystkiego czego można się spodziewać w lesie. Zwracała też uwagę na pnie drzew. Nie znała się na dziczy, ale szybko się uczyła. Skoro już raz coś było zamontowane na drzewie, to mogła się teraz spodziewać tego samego lub czegoś podobnego.

Kiedy Razor zsunął się po kamieniach, Esti zaparła się nogami i przytrzymała skrzynie. Odsunęła ją tak, aby samoistnie nie mogła się stoczyć. Kucnęła za drzewem, tuż obok i wyjęła "Arno".

- Wow - mruknęła pod nosem, kiedy zobaczyła Indianina - Co za styl?! - podziwiała. A jednak w tym piepszonym buszu, styl miał nadal ogromne znaczenie, wystarczyło rzucić okiem na Indiańca w koszulce supermena. I jeszcze ten pies. "Ciekawe czy jest prawdziwy?" - zastanawiała się w myślach. Przeskanowała otoczenie wszystkim dostępnym sprzętem wizualnym w poszukiwaniu większego towarzystwa.

Kiedy Razor gadał coś do siebie, Esti kompletnie nie zajarzyła, że to do niej. To nie był czas na dekoncentracje. Wymierzyła w snajpera, czekając. W sumie sama nie wiedziała na co. Dawno powinna była w niego strzelić, ale pojawił się drugi czerwonoskóry. Ten to dopiero zwracał na siebie uwagę. Pióropusz, te wszystkie naszyjniki, sztuczne skóry i cybernetyczne wszczepy. W mieście zrobiłby furorę.

Sytuacja robiła się niezaciekawa. Snajper mógł w każdej chwili strzelić. Jednak kiedy Esti by go zdjęła, rozpętałoby się piekło. Stres. Napięcie. Adrenalina. Istny czad.
- Snajper celuje w Nessona - powiedziała cicho - Kurwa, Hopkins, powiedz im, żeby nie strzelał, bo go zaraz zdejmę.
 

Ostatnio edytowane przez Shathra : 08-02-2009 o 11:25.
Shathra jest offline  
Stary 08-02-2009, 15:09   #22
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
- Co mam mu kurwa puścić znaki dymne?! – Wydarł się Hopkins. Jego niekompetencja i głupota biła na łeb największych głąbów Night City jakich znała Esti. Żałowała, że to do niego powiedziała. Nie spuszczając oczu ze snajpera zauważyła lekkie poruszenie palca na spuście. Była gotowa do strzału. Snajper wykazał cierpliwość i nie oddał strzału w pusty łeb Terrego, który się o to prosił.

- Zamknij mordę ty pierdolony korpie, bo zaraz wytnę ci jęzor i upiekę na kolacje.
– Razor wypowiedział to cicho i zarazem wyjątkowo wiarygodnie. W tym samym momencie wymalowany indiański pozer zauważył lekkie poruszenie na dole i zareagował na słowa Nessona. Szepnął coś do ucha drugiemu czerwonoskóremu i ten przemówił.

- Tatonka Iyotake mówi, że to zła pora. Kiowa i Navajo są na ścieżce wojennej. Zapuszczacie się na ich tereny. – Wysłuchał kolejnych słów szeptanych na ucho i kontynuował. – Nie możecie iść dalej tą ścieżką. Tatonka Iyotake mówi, że jeśli oddacie swoją wasicun winyan, to daruje wam życie i wskażemy wam drogę do głów białych prezydentów.

Indianin nazwany Tatonka Iyotake spojrzał w kierunku Esti i podniósł dłoń jakby chciał ją zabrać do siebie siłą umysłu. Po czym szponami wykonał lekki gest, aby podeszła do niego.

- Stephens on chyba chce cię zabrać…
- Odezwał się Nesson, patrząc na Esti w oczekiwaniu na jakąś decyzję ze strony kobiety.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 08-02-2009 o 19:20. Powód: Nie to imię
DrHyde jest offline  
Stary 08-02-2009, 17:35   #23
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
"Kurwa, Nesson, ty cioto pierdolona!..." - zaklął w myślach. Profesorek zachowywał się jak panienka podczas pierwszej w życiu randki. Kompletnie nie wiedział, co ma zrobić.
"Świetny dowódca, nie ma co"
Najgorsze było to, że musiał pozostać przy życiu. Przynajmniej na razie.

- Niestety, dzielni wojownicy, tak się składa, że to jest moja squaw i nie mogę wam jej oddać - ruszył w górę stoku. Mijając Estellę mrugnął do niej okiem i rzucił cicho - Jak się zacznie zdejmij snajpera.
- Możemy za to oddać jego w zamian - wspinając się dalej, wskazał kciukiem na Razora i wyszczerzył się, jakby zachwalał właśnie nowy samochód.

- Jeśli jednak chcesz moją squaw - powiedział do gościa z piórami na głowie - To musisz ze mną walczyć - dodał.
Odpinając złącze smartguna obrócił się w stronę Hopkinsa i powiedział:
- Kiedy Stephens strzeli, przyduś do gleby Nessona. Na wszelki wypadek.
Odłożył torbę i karabinek. Obrócił się powoli w stronę dwójki Indiańców, zaciskając w garści aluminiowy cylinder granatu błyskowego, z którego kciukiem wysunął zawleczkę.

"Pięć... cztery..." - zaczął odliczać w myślach.

- No dalej, pierzasty popaprańcu. Chodź! - rzucił przez zaciśnięte zęby i ruszył w stronę wymalowanego jak na Helloween czerwonoskórego.

"Trzy... dwa..."

Zrobił tylko dwa kroki.
"Jeden..."

Rzucony granat poszybował w kierunku tego z pióropuszem, by z sykiem rozbłysnąć jaskrawym światłem jeszcze w powietrzu. Aidan patrzył do końca, mrużąc lewe oko. Prawe, wyposażone w antyoślepiacz namierzało właśnie cel.
Z kabur pod prawym i lewym ramieniem wyszarpnął zaopatrzone w krótkie tłumiki automatyczne pistolety Glock. Ten w prawej ręce załadowany był amunicją penetrującą, co oznajmiała czerwona taśma izolacyjna przyczepiona do wystającego elementu magazynka. Magazynek pistoletu w lewej dłoni miał dla odmiany taśmę niebieską, oznaczającą standardowe naboje pełnopłaszczowe.
Aidan skrzyżował ramiona oddając krótkie, trzypociskowe i całkiem bezgłośne serie w obu czerwonoskórych na raz. Ze względu na prawdopodobne wszczepy w stronę upierzonego poleciały pociski AP, a w Supermana FMJ.

Trzy szybkie naciśnięcia cyngli i osiemnaście 10mm pocisków pomknęło w stronę Indian. Na koszulce z logo Supermana wykwitło kilka ciemnoczerwonych plam. Kilka dalszych pocisków rozpruło czerwonoskóremu gardło, spryskując jego twarz kropelkami krwi.
Jego potężnie zbudowany i najwyraźniej solidnie wszczepiony towarzysz szybciej otrząsnął się z bólu gałek ocznych wywołanego błyskiem granatu. Ugiął nogi w kolanach, gotując się do skoku na Thorna. Pierwsze trzy pociski skrzesały iskry na szponach i metalowym ramieniu wojownika. Aidan poprawił pozycję broni i kolejne sześć kul utkwiło w celu, zamieniając klatkę piersiową przeciwnika w podziurawiony kawał mięcha. Wojownik potrząsnął głową zdobioną pióropuszem w geście zdumienia, jakby niedowierzając temu co się stało. Po chwili ugięły się pod nim nogi i padł na kamienistą ziemię, która osunęła się w dół zbocza tak, że umierający Indianin znalazł się pod nogami Becketta.

- Trzeba było wybrać Razora... - rzucił Aidan, patrząc w szeroko otwarte oczy wojownika.

Śmierć czerwonych nie sprawiła mu przyjemności, czego nie można powiedzieć o tym psycholu - Razorze.
Aidan obrócił się do pozostałych.

- Ten błysk widzieli pewnie wszyscy w promieniu kilku mil. Jeżeli Indiańce mówili prawdę, to musimy stąd spieprzać w podskokach, zanim dotrą tutaj inne bandy albo zanim zleci się reszta dyszącego żądzą zemsty plemienia - powiedział, zbierając swoje rzeczy.
Pistolety schował do kabur, ponownie podłączył smartlinka karabinka produkcji Federated Arms i przerzucił torbę przez ramię.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 09-02-2009 o 13:12.
Gob1in jest offline  
Stary 08-02-2009, 21:17   #24
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
"Wasicun winyan, co to kurwa znaczy?" - pomyślała Esti, a dopiero potem zrozumiała, że to o nią chodzi. Zaśmiała się w myślach, niedowierzając. Wiatr musiał wiać w stronę Indiańców, innego wytłumaczenia nie mogła znaleźć. "Piepszone feromony". Nie dość, że była ubrana po same zęby, to na głowie miała hełm. To musiał być czysty przypadek.

Plan Aidana był wyuzdany. Po co marnować tyle energii i kusić los? Snajper mógł strzelić w każdej chwili. Estella, musiała jednak już grać w tę grę. Była częścią zespołu, choć zespół jeszcze nie potrafił ze sobą współgrać. Hopkins i Nesson, byli ogromnym ciężarem.

Celując swoim Arno, przymknęła lewe oko i wystrzeliła zaraz po wybuchu granatu błyskowego. Okoliczne ptactwo zerwało się do lotu. Można było spodziewać się w najbliższym czasie, szerszego towarzystwa.

Rozejrzała się po towarzyszach. Liz i Razor nie potrzebowali pomocy, czego nie można było powiedzieć o Hopkinsie i Nessonie, którzy dali się zaskoczyć przez błysk. Ich bronie były odbezpieczone, mogli zrobić sobie krzywdę.
- Na ziemię! - krzyknęła do nich - Sytuacja na razie opanowana. Musimy stąd spiepszać.
Schowała bronie do kabury i podeszła do Nessona.
- Ile jeszcze metrów do S1, Nesson? – chwyciła za palmptopa i obejrzała wyświetlającą się mapę. To była też niepowtarzalna okazja na przeszukanie tego małego, sprytnego urządzonka. Mogło skrywać wiele ciekawych informacji.
- Idziemy, dziadku i trzymaj tego palmptopa. – powiedziała po dłuższej chwili - Liz, weźmiesz torby Hopkinsa? – poprosiła, bo wydawanie rozkazów, nie było w jej stylu.

Wyglądało na to, że dopóki ci dwaj nie poczują się lepiej, Aidan dowodził grupą. Podążanie dalej tą starą trakcją, nie było rozsądnym rozwiązaniem. Byli zbyt dobrze widziani. Jednak pójście lasem, też miało swoje minusy. Stracą zbyt dużo czasu.
 
Shathra jest offline  
Stary 09-02-2009, 00:34   #25
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Bang Bang. Ptaki zerwały się do lotu na koronami drzew, spłoszone świstem kul i krzykiem ofiar. Strzały roznosiły się echem po okolicy. Ktokolwiek prowadził tu wojnę czy inne bitwy na pewno słyszał głośną akcję sprowokowaną przez Becketta. Teraz mogli jedynie iść za ciosem. Błyskawiczna reakcja Esti uratowała życie profesorka. Snajper dostał kulkę prosto w czoło. Jego czerwonoskórzy bracia również nie mieli szczęścia i skończyli jako pożywienie dla padlinożerców. Powoli wszystko się uspokoiło. Miedzy drzewami było słychać jedynie skomlenie wilka rozszarpanego przez Razora. Najemnik otarł ostrze noża o wewnętrzną stronę dłoni. Krew barwiła jego ubranie i ręce. Spojrzał w kierunku Liz i oblizał palce, śmiejąc się przy tym cicho.

Gdy Hopkins i Nesson doszli do siebie grupa wyruszyła do Sektora 1. Esti sprawdzając palmtop zauważyła, że już dawno powinni być na miejscu. Nesson wytłumaczył się, że źle odczytał mapę. W zasadzie teraz było to mało istotne. Należało się szybko ewakuować z tego sektora ze względu na sytuację. Liz nie wysuwała sprzeciwów do noszenia torby podporucznika. Za to Terry z oburzeniem stwierdził, że da rade nieść swoje rzeczy. Przez większość trasy do S1 dowodzenie przeszło w ręce Estelli Stephens. W zasadzie z tego co zauważył Aidan, była to najbardziej kompetentna i trzeźwo myśląca reprezentantka korporacji z całej tej trójki. Wciąż zastanawiał się nad Liz…

South Dakota in USA
Pennington County
Sector 1
9:43 PM


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=vUj5v97yi3k[/MEDIA]

Szczyt góry był punktem orientacyjnym, w którym się zatrzymali. Przestrzeń wokół nich była prawie całkowicie odsłonięta. Do ściany lasu mieli dobre trzydzieści metrów. Jedyną osłoną były dwie skały od strony sektora czwartego. Właśnie to wykorzystali aby odpocząć. Liz zrzuciła plecak na ziemię i usiadła twardo na jednym z kamieni. Zaczęła ściągać buty. Skrzywiła twarz w grymasie bólu. Jej stopy były czerwone od ran. Buty najwyraźniej ją obcierały. Wyciągnęła papierosa i odpaliła zapalniczką. Razor przykucnął pod murem i założył gogle video z obrazem jakiegoś clipu lub filmu. Kompletnie nie przejmował się sytuacją. Nesson zaczął zapisywać coś w laptopie. Hopkins stanął pośrodku i patrzył na zachód i otaczającą ich okolicę. Widok jaki rozpościerał się ze szczytu był niesamowity. Niczym z filmu.


Słońce chyliło się ku zachodowi. Gęste chmury płonęły kolorem ognia. W dali nad jeziorem, które rozlewało się u podnóża Mt Rushmore dało się dostrzec jakiś cień. Podporucznik zidentyfikował to jako zwierze, co nie było błyskotliwe z jego strony. Faktycznie był to koń. Pił wodę z jeziora. To znaczyło, że była czysta. Podporucznik spojrzał w kierunku Nessona i wyciągnął z kabury przy nodze pistolet Militech RNA 12 mm. Przystawił mu go do łba bez wachania i rzucił torbę na ziemię.

- Co tu się kurwa dzieje Nesson? Ty kłamliwy sukinsynu. Mówiłeś, że teren jest skażony. To patrz kurwa na to.
– Złapał go za szmaty i podciągnął do krawędzi wzniesienia. – Co to kurwa jest? Zmutowany pająk? Nie. W dodatku pije wodę z jeziora. Ten teren nie wygląda jak po skażeniu. Mogliśmy jechać podziemnym metrem. Dlaczego nie pojechaliśmy? O co tu kurwa chodzi?


Somewhere in USA
9:43 PM


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UJExbGs4xsY[/MEDIA]

Kompleks Biurowy Korporacji Morfeusz wyglądał niczym małe miasto na pustkowiu pustyni. Silny wiatr zawiewał piaskiem wysoko nad ziemię. Potężne wieżowce wyrastały z piasku niczym wbite na siłę kije. We mgle jaką tworzyła pustynna zawierucha migotały neony. Helikopter Arasaki wylądował przed centralnym budynkiem mieszczącym biura zarządu. Potężny władca korporacyjnego molochu wyrastał ponad całą resztę wieżowców.

Doktor Lee zaanonsowała swoje spóźnienie stukotem obcasów o podłogę. Przy stole siedziała już cała śmietanka towarzyska. Lee poprawiła długie czarne włosy, jednocześnie sprawdzając czy nie upuściła gdzieś podsłuchu. Mężczyzna na końcu stołu wstał i przyciemnił światło na sali pilotem.

- Rozpoczynamy Projekt „Ghost”. Mam nadzieję, że Takoru Oshima dotrzymuje obietnic i wesprze nas odpowiednimi środkami. Czy tak Pani Lee?

- Oczywiście… Wysłaliśmy swojego człowieka, który będzie kontrolował sytuację.
– Japonka usiadła przy stole i rozłożyła papiery…

- Dobrze. Aktywować ducha…
 
DrHyde jest offline  
Stary 09-02-2009, 10:33   #26
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Widok zachodu słońca, wyraźnie poruszył Esti. Zdjęła hełm. To nie był film, nie była też projekcja w kabinie tematycznej. Czuła na twarzy lekki podmuch wiatru, a jej włosy zaczęły się mienić zienonymi, fosforyzującymi drobinkami. To działo się naprawdę.
- Prawdziwy zachód słońca. - szepnęła, i gwałtownie skuliła się od przeszywającego bólu.

* * *

- Czemu mnie tu zabrałeś? - mówiła śmiejącym się głosem.
- Chcę ci coś pokazać, więc siadaj i o nic już nie pytaj. - powiedział zafascynowany i podał jej gogle. Założyła. Wtedy rozpoczęła się projekcja "SunSet 1994". Nie przyznała się, że widziała je wszystkie. Czuła, że chciał jej coś powiedzieć.
Szaroniebieskie niebo, a pośrodku złocące się słońce i delikatne chmurki, muśnięte złotem. Powoli, jednostajnym tempem wszystko to, znikało z horyzontu.
- Chciałbym cię kiedyś zabrać w takie miejsce. To co widzisz, to tylko namiastka prawdy. Istnieją jeszcze na tym świecie okolice nieskażone, czyste i piękne. Gdzie krzyczysz 'Eureka' a echo ci odpowiada. Gdzie oddałabyś wszystko aby móc postawić nagie stopy na piasku a potem zanurzyć je w okolicznej sadzawce. Gdzie wieje tak czysty wiatr, że wydaje ci się on dozowany z jakiejś przeogromnej butli. Chciałbym móc cię kiedyś tam zabrać...

* * *


Jakaś przeogromna siła wycisnęła z niej łzę. Zdjęła rękawiczkę i złapała ją w dłoń, niedowierzając. Łza? Była mokra i słona, a więc to musiała być łza. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz płakała. Nie wiedziała co ma z nią teraz zrobić, aż w końcu wytarła o spodnie i odwróciła się do reszty grupy.

Spojrzała na obolałe i pokaleczone nogi Liz.
- Pierwszy raz w terenie? - rzuciła dość kąśliwą uwagę i włożyła sobie miętówkę do ust, a wtedy właśnie Hopkins rzucił się na Nessona. Pytanie było bardzo ciekawe, ale ten piepszony patałach, w chwili słabości mógł postrzelić Nessona, co mogło się dla nich wszystkich źle skończyć.

- Schowaj broń, Hopkins! – powiedziała, celując w zwartą dwójkę – A ty Nesson, odpowiadaj, jak cię kolega grzecznie prosi. – dodała, aby Hopkins wiedział, że ma kogoś po swojej stronie. Kiedy posłuchał, opuściła pistolet i czekała na odpowiedź.
- Liz, masz jakiś licznik Geigera? – zapytała dziewczynę, przypominając sobie, że to ona wykonywała czymś pomiar, zaraz po desancie.
 
Shathra jest offline  
Stary 09-02-2009, 13:12   #27
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
"Jak tu, kurwa, romantycznie..." - Aidan ironicznie podsumował całkiem ładny widok roztaczajacy się z miejsca, w którym się znajdowali.
Przez tę część drogi, kiedy umykali prawdopodobnej pogoni ze strony czerwonoskórych, żółtych, czarnych i cholera-wie-kogo-jeszcze, cała grupka praktycznie się nie odzywała. Była to zresztą jedna z bardziej rozsądnych rzeczy, jakie udało im się dzisiaj zrobić. Zamykającego pochód Thorna wystarczająco bolała szyja od odwracania się by sprawdzić, czy ktoś za nimi nie zasuwa. Wszelkie niepotrzebne zwracanie na siebie uwagi mogło stanowić wyrok śmierci. A ten pajac, Nesson, najwyraźniej miał talent do pakowania się w kłopoty.

"Ot, choćby teraz..." - uśmiechając się patrzył, jak Hopkins celuje w profesorka. Jeśli go kropnie, to szybko się okaże, czy gadka o toksynie była prawdziwa i potrzebują Nessona żywego. Przestawało mu zależeć? Nie, po prostu nie wierzył, że ten dupek, Hopkins, go rozwali. Toksynę mieli pewnie wszyscy i jeśli to prawda, to korporacyjny żołnierzyk nie zaryzykuje.
"Żałosna demonstracja..." - podsumował rozhisteryzowanego Hopkinsa i obrócił się, za przykładem O'Neill zapalając papierosa.
Liz miała problem z butami. Mógł jej pomóc w opatrzeniu stóp, ale w jakim celu? Była w końcu medyczką. Poza tym nie spodziewał się, że wdzięczna pani doktor zrewanżuje mu się ujawnieniem nieco kulis tego trefnego przedsięwzięcia.
Był zły, że dał się wrobić w to jak małe dziecko.

"Trzeba było działać na własną rękę..." - pomyślał, nie wiadomo który raz od początku tej wyprawy. A teraz musiał jeszcze odpowiadać za życie tego wkurzającego i niekompetentnego typa - Nessona, który najwyraźniej nawet nie wiedział, którędy dalej.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 12-02-2009, 12:33   #28
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Medyczka spojrzała na Stephens i uśmiechnęła się lekko przez grymas bólu. Zaciągnęła się szlugą puszczając obfitą chmurę w eter. Nie odpowiedziała na pierwsze pytanie. W momencie agresywnej reakcji podporucznika Esti dostrzegła w jej lewym oku mignięcie stłumionego, bladego światełka. Hopkins zareagował na komendę jak grzeczny piesek. Wsadził broń do kabury, jednak cały czas trzymał na niej dłoń.

- Nesson ma licznik…
- Liz podarowała zimne spojrzenie profesorowi i zaczęła opatrywać rany na stopach.

- Nie ma skażenia… Nie zrozumiecie co tu się dzieje. Waszym celem jest odnalezienie Fishera. Moim coś innego. Tego się trzymajmy i wszyscy będą cali. - Profesor starał się uspokoić sytuację.

- Może go zjemy? - Skwitował Razor.
 
DrHyde jest offline  
Stary 12-02-2009, 15:52   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Esti, powoli zaczynała przeczuwać, co tu się działo. Zwykle była bardzo ostrożna, co do domyślania się różnych rzeczy, planów i zamiarów pojedynczych jednostek. Wiadomo, że każdy był tu z jakiegoś powodu. Gówno ją to obchodziło, dopóki wszystko było cacy. Jak ktoś zagrażał życiu innych, sprawa przedstawiała się nie-cacy.
Zmarszczyła brwi. Kiwnęła porozumiewawczo w kierunku Thorna, żeby miał na oku Razora, a potem powiedziała, chowając broń do kabury:

- Razor, on nazwał cię kupą złomu, do której nic nie dociera. Chłopie, ja bym mu zajebała. - podeszła blisko do Nessona, tak aby lewe oko Liz mogło wszystko zarejestrować.

- Od początku nawalasz korpie. Nie wyłączyłeś systemu zabezpieczeń na polanie, bo "myślałeś", że jest wyłączone. Naraziłeś życie Hopkinsa i Razora. Nie powiadomiłeś nas w kontrakcie o nanotoksynie. Masz niebezpieczne tajemnice, a co najważniejsze umierasz ze strachu. Jesteś trzęsącym się ze strachu trupem, który podejmuje nietrafne decyzje. Tak, nie przesłyszałeś się. Jeśli nie zmienisz swojego postępowania, właśnie tak skończysz, jak trup. Piepsze twój cel. Powiedz co nam tu grozi, w tym lesie. Czego mamy się spodziewać, kryjąc twoją strachliwą dupę. Czyżby Biotech pracował nad nową bronią biologiczną? Co tym razem? Wirusy i bakterie już były. Przyszedł czas na zmutowane wiewiórki? Owady?

Podniosła brwi, czekając na odpowiedź. Choć była całkowicie opanowana, jej głos nie wyrażał pozytywnego nastawienia do Nessona. Jej gładka twarz i błyszczące oczy nie wyrażały kompletnie żadnych emocji, no może poza zainteresowaniem satysfakcjonującą odpowiedzią. W każdej chwili mogła zrobić coś, co trudno było przewidzieć.
 
Shathra jest offline  
Stary 12-02-2009, 16:39   #30
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
"Smacznego, pacanie..." - podsumował pomysł Razora.

Jego jedyną reakcją na kiwnięcie Estelli w kierunku narwańca było nieznaczne podniesienie brwi.
"Coś ty wymyśliła?" - zastanawiał się.

Postanowił jednak wziąć w tym udział, dlatego pozornie niedbale obrócił się tak widzieć Razora i móc zareagować w razie jakiegoś jego wygłupu.
Zaciągnął się dymem i wypuścił go, odchylając głowę do tyłu.

Stephens zaczęła ostro. Ciekawe co wyjdzie z napuszczenia Razora na Nessona? Nie było mu żal ani jednego, ani drugiego, chociaż do czasu wyjaśnienia sprawy z toksyną wolałby, żeby przeżył profesor. Co, biorąc pod uwagę temperament i nieobliczalność wszczepionego psychola, było dość trudne do zrealizowania.
"Zobaczymy..." - zakończył filozoficznie.

Na wszelki wypadek podszedł parę kroków bliżej Razora. Dobrze wymierzony cios kolbą karabinka szturmowego powinien usadzić nawet takiego blaszaka.

Miał też nadzieję, że w czasie, jak oni tu sobie beztrosko gaworzyli, nie zleci im na głowę jakieś szurnięte plemię kanibali, albo coś równie miłego.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172