Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-07-2009, 23:06   #11
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

Dowódca krążownika wysłuchał wypowiedzi obu kapitanów, pocierając delikatnie kciukiem bujną brodę. Gdy przestali mówić, wykorzystał chwilową pauzę i ponownie powstał z kanapy. Osobliwe ustawienie mebli poważnie utrudniało mu ogarnięcie wzrokiem wszystkich zebranych. Preferował dyskutować raczej przy porządnych stołach konferencyjnych, a nie w wykwintnych salonikach, niczym na jakimś nadwornym wieczorku poezji.

Przemówił, kierując słowa do Kapitana Marihito
- Naturalnie, Kapitanie, proszę wybaczyć moje nieokrzesane, żołnierskie maniery - w jego głosie słychać było lekki poirytowanie. Miał szczerą nadzieję, że każdy z przybyłych dowódców dawno już skojarzył go z głosem, wydającym rozkazy flocie i nakazującym zwołanie obecnego zebrania.
- Jestem Komandor Gerhard Desjani, dowódca "Flogistona V", krążownika Jego Cesarskiej Mości... który dowodził konwojem Alpha przed skokiem - dodał, by uniknąć dalszych niedomówień.

- Jeśli zaś chodzi o wysunięte przez Państwa żądania - spojrzał na przedstawicieli "Skarabeusza" i "Odyna" - Nie mam zamiaru targować się o przywództwo we flocie - odparł krótko i zimno.
- W dalszym ciągu posłuszny jestem cesarskim rozkazom, które nakazują mi ochronę i przewodnictwo statkom konwoju Alpha. Jako jedyny prawdopodobnie dysponuję też statkiem przystosowanym do roli okrętu flagowego i załogą wyszkoloną do koordynacji takich działań. Flogiston nie przejmuje dowodzenia, by zyskać korzyści ale dlatego, że w obecnym momencie jest to najlogiczniejszy wybór i daję największe szanse na wykonanie mojej misji, czyli doprowadzenia nas wszystkich bezpiecznie do domu.

- Naturalnie - podjął po krótkiej chwili - to o czym mówię, tyczy się tylko działań taktycznych i koordynacji floty. Nie posiadam odpowiednich kompetencji, by wypowiadać się na tematy polityczne i związane z długotrwałymi eksploracyjno-ekonomicznymi celami floty. To pozostaje domeną naszego gospodarza, który z pewnością jeszcze się na ten temat wypowie i z chęcią wejdzie z Państwem w polemikę.

- I jeszcze jedna sprawa -
komandor spojrzał na delegatów z Zakonu Inżynierów - naprawdę życzyłbym sobie, by naszym rozmowom nie towarzyszyły subtelne obietnice użycia przemocy - uśmiechnął się lekko i zimno - Nic nie zyskamy na akcentowaniu zagrożenia, które potencjalnie wszyscy dla siebie stanowimy, a wprowadzimy jedynie do dyskusji niepotrzebne emocje.

- Z chęcią posłuchałbym jednak o dalszych przedstawicielach i ich jednostkach - spojrzał zachęcająco na milczących dotąd delegatów.
 
Tadeus jest offline  
Stary 21-07-2009, 07:09   #12
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość


Kapitan Thora często wracał myślami do tego okresu życia gdy udało mu się unikać polityki, jeszcze nieco ponad rok temu, zanim na mocy układu między dziekanem Pozyskiwaczy na Al'Kahali, a przewodniczącym Najwyższego Zakonu Inżynierów Thor, wówczas jeszcze High Flyer, tułał się po wszelkich zapomnianych przez Boga i ludzi zakątkach wszechświata nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Tęsknił za starymi dobrymi czasami, czasami gdy statki latały szybciej, whiskey smakowało lepiej, słońca świeciły jaśniej, a kobiety były piękniejsze...

Co o całym spotkaniu myślał siedzący obok mężczyzna którego Rafael nazywał wcześniej, podczas oczekiwania na pokładzie Flogistona V na prom Hrabią tak naprawdę nie było istotne. I tak zachowa to dla siebie, a jedyną emocją którą można było wyczytać z jego twarzy poza skrajnym znudzeniem był gniew gdy tylko jego wzrok natrafiał na któregokolwiek ze strażników ambasadora który przed chwilą odebrał mu broń.

Kapitan odczekał aż dowódca Odyna skończy mówić i sam wtrącił się do dyskusji.

-Nazywam się Rafael Botheroyd, dowódca Thora. Myślę że w obecnej sytuacji możemy wzajemne groźby odłożyć na chwilę każdą inną niż obecna, zresztą strona Jego Cesarskiej Mości i tak nie jest w pozycji w której mogłaby nam dyktować warunki. - Rafael podniósł się z kanapy i ze skrzyżowanymi za plecami rękoma zaczął przechadzać się po pomieszczeniu -Jesteśmy w tym systemie już od ośmiu godzin i według mojej skromnej wiedzy żaden z nas nie wykrył obecności obcych sygnałów, ani tym bardziej okrętów w okolicy. Wniosek jaki mi się nasuwa jest taki iż system ten jest niezamieszkały, lub zamieszkały przez istoty niezdolne do, hmm... zaawansowanych podróży kosmicznych więc chwilowo nic poważnego nam nie zagraża. Z tego co wiem na pokładzie Odyna mogą znajdować się sondy zdolne do relatywnie szybkiego, jak na obecne warunki oczywiście, skanu systemu co powinno być priorytetem. Oczywiście zaraz po ustaleniu innej ważnej kwestii, a mianowicie ustalenia łańcucha decyzyjnego floty. Mówiąc krótko uważam że powinniśmy wyznaczyć dowódcę spośród frakcji stanowiącej większość armady - to jest Ligii- uśmiechnął się pod nosem, wiedział że cesarscy nigdy się na to nie zgodzą ale miała to tylko zmiękczyć grunt przez kolejną propozycją - Rady złożonej spośród kapitanów i pierwszych oficerów każdego z okrętów. Jakby na to nie patrzeć władza i tak wpadnie w ręcę gildii...
 
Potwór jest offline  
Stary 21-07-2009, 14:54   #13
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

- Tutaj się mylisz towarzyszu. Jesteśmy w tym systemie już osiem godzin to prawda, jednak to wasze czujniki nie wykryły niczego.
Na twarzy kapitana zarysował się przebiegły uśmiech. Jak widać nawet nieświadomie Botheroyd dawał mu dodatkową osłonę. Tym razem była to okazja do wyciągnięcia kolejnego asa z rękawa.
- W tym systemie w rzeczy samej wykryliśmy sygnały. Nie są to silne międzyplanetarne transmisje, jednak ewidentnie stanowią znak iż nie jesteśmy tutaj sami, a w dodatku jeśli potrafią oni nadawać transmisje, to na pewno prędzej czy później zorientują się także iż my tu jesteśmy, bo odbierają sygnały od nas.
Kapitan spokojnym i pewnym krokiem podszedł do dowódcy Flogistona. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości półtora kroku od oficera. Odległość idealna dla pokazowego uścisku dłoni, ale zbyt duża by zostać uznaną za agresywną.
- Komandorze, dysponuję o wiele szerszą wiedzą o całym tym systemie niżeli jakikolwiek inny z tu obecnych, a nasi naukowcy prawdopodobnie jeszcze ją poszerzą. Oferuję swoją pomoc i poparcie Waszego przewodnictwa tej, ekhm, floty w zamian za uznanie pierwszeństwa Najwyższego Zakonu Inżynierów w roszczeniach do ewentualnych technologii. Jestem także w stanie przydzielić Wam zespół najlepszych techników i mechaników, by wesprzeć Was w niezbędnych naprawach.
Ukłonił się mechanicznie, jakby z lekkim wysiłkiem i wrócił na swoje miejsce. Wzrokiem zasugerował także dowódcy Thora, aby podjął podobną propozycję względem cesarskich.




Isamu ogarnęła wściekłość po pierwszych słowach kapitana statku badawczego.
- Chwila! – podniósł głos i wyciągnął rękę zaciskając przy tym pięść, zapominając się, gdzie jest – Proszę się tu nie rządzić. Nigdzie nie jest powiedziane, że Inżynierowie mają bezwarunkowy dostęp do technologii. Jestem z gildii Pozyskiwaczy, którzy jak powszechnie wiadomo, równie dobrze radzą sobie z adaptacją spuścizny naszych przodków. W momencie, w którym zostaną wam przydzielone prawa do napotkanej technologii, odłączę się od konwoju. Nie będę posuwał się do pańskich gróźb, bo i mój statek nie jest okrętem wojennym. Moim zadaniem jest ochrona moich ludzi i przynoszenie zysku moim zwierzchnikom, więc ustąpienie twoim żądaniom i zaakceptowanie twoich gróźb, przeszkadza mi w obu tych priorytetowych dla mnie zadaniach. Co do statystyk. Jest siedem okrętów, z czego 4:3 dla Ligi. Niemniej jednak ja, jak i kapitan Grubej Berty, na pewno opowiemy się po stronie Cesarskiej widząc, do czego zmierzasz. I choćbyś miał nie wiadomo, jakie możliwości, nie dasz nam wszystkim rady.




Rafael westchnął teatralnie i przewrócił oczami, po powrocie na Thora będzie musiał porozmawiać z kapitanem Spiritem na temat wymiany informacji między ich jednostkami, szczególnie jeśli zdarzy się że z powodu niedoinformowania zrobi z siebie głupca.

Isamu Marihito, on może być problemem, w tej chwili grali o wiele większą stawkę niż dziecinne pseudowojenki pomiędzy różnymi frakcjami Ligi. Jak tylko porozmawia z Jackiem Spiritem będzie musiał zaprosić Marihito i dowódcę Grubej Berty na wewnętrzne spotkanie pozyskiwaczy.

-Faktycznie wydaje się niesprawiedliwe że najmniej liczne przedstawicielstwo w flocie żąda największych zysków... - Zatrzymał się naprzeciw dowódcy Odyna, obracając się plecami do reszty zebranych. Mrugnięć może nie znajdowało się w podręczniku etykiety ale to jedyna metodą którą mógł przekazać Spiritowi aby ten, przynajmniej chwilowo, powstrzymał swoje roszczenia. - Sugeruję aby wszelkie artefakty otrzymał nie tyle Zakon co wszyscy przedstawiciele zebranych tu frakcji Ligi - dyskusja jak to podzielić, ba! Jak dokładnie ocenić wartość tego co tu znajdziemy może zostać odłożona na potem... Powiedzmy do chwili gdy upewnimy się że rzeczywiście jest tu coś cennego bądź odnajdziemy drogę powrotną do domu... Czy zgadzacie się Panowie ze mną?




Westchnął lekko i ponownie przemyślał swoją taktykę. Chyba nadszedł czas na zmianę podejścia, chociaż ustępstwa nie były w jego stylu. Na pewno nie było by to w interesie Zakonu, gdyby oddał jakąś niezwykle cenną technologię w cudze ręce. Wstał i głosem pełnym spokoju powiedział.
- Kapitanie Marihito. Rozumiem wasze interesy i jestem pewien, że zdołamy dojść do porozumienia. W naszym interesie leży przede wszystkim zdobywanie wszelkiej wiedzy, w waszym zdobywanie rzeczy, które da się relatywnie przeliczyć na zysk. Razem powinniśmy być w stanie zdziałać więcej, niż wyrywając sobie ochłapy tego, co może nam się dostać w ręce. Proponuję w sprawie ewentualnych łupów przeprowadzić za jakiś czas osobną rozmowę. W tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy powinniśmy się martwić innymi rzeczami.
Zwrócił się teraz do pozostałych zebranych w sali przywódców. Byli już chyba wystarczająco zniecierpliwieni i zirytowani, by dłużej wytrzymać tą kłótnię, a walka na tym etapie przypominałaby raczej trafienie z deszczu pod rynnę i zamianę rakiet nuklearnych, na słabsze uzbrojenie, za to w większej ilości.
- Za pozwoleniem. - Rzucił jeszcze do oponenta w sprzeczce o zdobycze. - Pragnę przeprosić, w szczególności Ambasadora, za tą jałową dyskusję. Proszę, kontynuujcie Panowie ustalenia bez obaw o agresję ze strony mojego okrętu, jesteśmy jednostką badawczą i będziemy się jedynie bronić zaatakowani. Sprawy zdobyczy z całą pewnością są teraz najmniej ważne dla kogokolwiek z obecnych tutaj. Prawda panie Isamu? - Rzucił mu spojrzenie sugerujące ciszę.
Kiedy skończył mówić podszedł jeszcze do dowódcy eskortowca i po krótce zasugerował mu spotkanie, aby wymienić się wszystkimi informacjami. Następnie podszedł do samego Isamu Marihito z którym jeszcze przed chwilą toczył słowną batalię i po cichu powiedział.
- Zakończmy to, bo za chwilę pozostali wykluczą nas obu z jakiejkolwiek dyskusji i tyle będziemy z tego mieli. Porozmawiamy później. Mam nadzieję Kapitanie, iż będzie to rozmowa przy szklaneczce dobrego trunku, a nie w towarzystwie zbrojnych na neutralnym gruncie. Okoliczności są dość ... specyficzne. Ach i jeszcze coś. Jestem wojskowym, naukowcy są u nas oddzielną strukturą.
Na koniec podszedł do samego Ambasadora, aby osobiście przeprosić za zamieszanie. "Mimo wszystko polityce musiało stać się zadość." - Powiedział sobie w myślach odchodząc od właściciela statku, na którym się zebrali. Nie chciał się odzywać, powiedział przed chwilą więcej, niż chciał w całym tym zebraniu mówić. Czekał na konkrety od pozostałych.




- Ekhem. Kapitan „Dłoni al-Malika”, kapitanie Marihito. Jestem baron Muawija al-Malik – baron ukłonił się płytko zgromadzonym, po czym kontynuował – Podobno to Gildia szczyci się najlepszym wykształceniem – w tym matematycznym – niemniej jak bym nie liczył wychodzi mi, że okręty Gildii stanowią jedynie względną większość we flocie. Informuję oficjalnie, że „Dłoń al-Malika” jest statkiem królewskiego domu al-Malik… Choć przyznać muszę, że większość załogi to członkowie… ekhem…szacownej… Gildii Pozyskiwaczy.
Al-Malik westchnął lekko z nieco sztuczną rezygnacją.
- W tym miejscu pragnę poinformować, że jak dla mnie, Odyn i Thor mogą udać się w wybranym przez siebie kierunku, nic mnie to nie obchodzi. Jestem przekonany, że pozostałe okręty floty poradzą sobie doskonale same i szybko wrócą w granice cesarstwa. Będę modlił się do Wszechstwórcy, abyście i wy również powrócili bezpiecznie, obawiam się jednak, że będę raczej musiał złożyć datek na msze za wasze dusze.
Wyciągnąwszy chusteczkę, baron delikatnie otarł twarz z potu.
- Nie bardzo widzę możliwość współpracy na zaproponowanych warunkach, kapitanie Spirit. Po pierwsze, groźby są nie tylko nie na miejscu, ale i są puste, ponieważ nigdy nie ośmielilibyście się zaatakować okrętu cesarskiego, ani okrętu domu królewskiego. Po drugie, nie będę tolerował próby narzucenia mi kierownictwa Ligii. Jestem Muwaija al-Malik, baron królewskiego rodu, nie zaś zwykły włościanin.
Baron przyjrzał się uważnie rozmówcom, aby dostrzec, czy tytuł zrobił na nich wrażenie. Niestety… nic takiego nie dostrzegł. „Parweniusze…” pomyślał zdegustowany, i dokończył wreszcie monolog:
- W obecnej nieprzyjemnej sytuacji nasze okręty są równie wartościowe – przez chwilę baron wyglądał, jakby sam nie wierzył w swoje słowa, ale szybko wziął się w garść – albo będziemy się traktować z należnym szacunkiem – lekko wydął wargi pod adresem Jacka Spirit – albo nie uda nam się porozumieć.



***


Jego Ekscelencja nie zabrał dotąd głosu. W milczeniu wsłuchiwał się w deklaracje tak komandora, jak i pozostałych przedstawicieli… armady? Ograniczył się do skinięcia głową na słowa Desjaniego oraz przyjęcia przepraszającego ukłonu od kapitana Spirita. Sekretarz ambasadora skupił swą uwagę na podchodzącym kapitanie. Delikatnym skinięciem głowy i spojrzeniem dał mu znak, gdzie powinien się zatrzymać, by nie naruszyć etykiety.

Jak zwykle, najlepiej było pozwolić stronom zarysować dokładnie linie roszczeń. Teraz wiadomo już było, jak silne są antagonizmy pomiędzy dwiema frakcjami Gildii. Wypowiedziane groźby i deklaracje wiele mówiły też o samych dowódcach. Przyszła pora, by zabrać głos w dyskusji.

- Panowie – odezwał się ambasador cichym, lecz dźwięcznym głosem – Wypowiedziano tu wiele słów, które padły zbyt szybko. Pominięto za to kwestie w mojej opinii pierwszorzędne. Do nich chciałbym nawiązać w pierwszej kolejności. Jestem pewien, że ustalenia w tak interesujących was kwestiach uda się podjąć bez szkody dla którejkolwiek ze stron.

- Pozwólcie zatem, że odniosę się do naszej specyficznej sytuacji. Czas, jaki spędziliśmy w tym nieznanym systemie pozwoliłem sobie wykorzystać na lekturę dostępnych mi traktatów i zapisów sięgających głęboko tak w historię Cesarstwa, jak i Ligi. Pozwoliły mi one ustalić, iż w razie odkrycia nowych ziem, a z tym mamy do czynienia w tym wypadku, konieczne jest wpierw ustalenie roszczeń w sprawie ich własności, gdyż w sposób naturalny przenoszą się one na wszelkie dokonane na owych ziemiach znaleziska. –
tu spojrzał przelotnie na kapitanów reprezentujących Ligę.

- Bardzo ważną kwestią – podjął niemal natychmiast – jest również pierwszeństwo w zgłaszaniu roszczeń, jak też i hierarchia czyniących takie starania. Znane są przypadki, gdy odkrywca będąc skromnym inżynierem bądź żołnierzem pierwszy zgłaszał roszczenia do danych ziem w imieniu swych zwierzchników i tak nabyte prawa nie były już podważane. Jednakże były to wypadki nieliczne.

- Mieliście Państwo okazję odnieść się w pierwszych Waszych słowach do tej kwestii. Skoro jednak nie uczyniliście tego, rozumiem, że nie zgłaszacie takich roszczeń. Pragnę zatem ogłosić nowo odkryty system protektoratem cesarskim, a zatem ziemiami na których obowiązywać będą nie surowe prawa przestrzeni, a kodeks cesarski. Nadaję mu tymczasową nazwę Impera. Równocześnie, w imieniu Cesarza deklaruję, że za wszelką pomoc w przyłączeniu go do Znanych Światów Cesarstwo okaże stosowną i proporcjonalną wdzięczność zaangażowanym stronom. W tym celu powołana zostanie doraźna komisja z udziałem stron, nad którą obejmę osobiste przewodnictwo.

Tym razem spojrzenie, którym ambasador obdarzył przedstawicieli Gildii było długie i zachęcające.

- Kolejną kwestią, którą warto poruszyć już teraz jest przywództwo armady, którą chcąc nie chcąc tworzymy wszyscy, jako przedstawiciele ludzkości w Imperze. – Dyplomata w sposób naturalny już zaczął posługiwać się nowym określeniem znanej mu przestrzeni.

- Na gruncie prawnym sprawa nie jest skomplikowana – jesteśmy wszyscy częścią cesarskiego konwoju Alfa, który nie został przecież rozformowany. Dowódcą pozostaje komandor Desjani. Co więcej; jako, że wszystkie jednostki bez protestu oddały się pod opiekę cesarskiego okrętu wojennego, do momentu rozformowania konwoju nie przysługuje nam prawo negocjowania pozycji czy przywództwa w nim. Jest to decyzja czysto wojskowa, pozostająca w gestii komandora Desjani. Przestrzegałbym przed pochopnymi słowami, które mogłyby zostać odczytane, jako groźby użycia siły, gdyż bez wątpienia mogłyby zostać zrozumiane, jako oznaki buntu, a jego prowodyrzy mogliby zostać oddani pod jurysdykcję doraźnego sądu wojennego. Przypominam też, że w obronie nas wszystkich „Flogiston V” przyjął uderzenie nieprzyjacielskich głowic jądrowych wymierzonych w konwój. Jesteśmy im coś winni za ich poświęcenie.

Po tych słowach nastąpiła pauza. Ambasador przebiegł wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, dając im moment, na zrozumienie powagi sytuacji.

- Jest oczywiste dla nas wszystkich, że skoro znaleźliśmy się w nowo odkrytym systemie, sama wojskowa eskorta może nie wystarczyć. Konieczne zatem będzie powołanie zespołu doradczego, naturalnie za zgodą komandora Desjani, w skład którego powinni wejść przedstawiciele każdego ze statków armady. Kompetencjami tego zespołu byłaby wszelka pomoc udzielona konwojowi tak, aby bezpiecznie eksplorować system, ustalić nasze położenie oraz odnaleźć drogę do znanych światów. Dodam, że jest to działanie w naszym wspólnym interesie, bowiem nasze zasoby, jak wielkie by nie były, bez wątpienia nie są niewyczerpane. Zespół ten powołany byłby również pod moim przewodnictwem.

- Zadanie, które widzę przed sobą, poza przewodniczeniem w tym zespole, polegać będzie na studiowaniu fenomenu, który wysłał nas do tego systemu. Posiadam rozległą bibliotekę, gdzie znaczącą pozycję zajmują opisy różnego rodzaju zjawisk niezwykłych w swej naturze, jak i skali. Liczę też na pomoc kapitana Spirita i profesora Tinkle oraz każdego z Panów, w postaci tak danych fizycznych, jak również i tych nie poddanych jeszcze obróbce a dotyczących tego zjawiska. Możliwe, że zrozumienie jego natury zbliży nas do odnalezienia drogi powrotnej do znanej przestrzeni.

Ambasador powiódł wzrokiem po wszystkich przedstawicielach obecnych w pomieszczeniu.

- Podsumowując: Przyjmuję pomoc kapitanów Spirita i Marihito, jak również każdego z Panów, który takowej zdecyduje się udzielić. Jedynie wtedy skłonny jestem przedyskutować podział ewentualnych znalezisk z obszaru zainteresowania Panów, a które odkryte zostaną w Imperze. Postuluję także powołanie Zespołu Doradczego przy Konwoju Alfa do czasu jego powrotu do znanej przestrzeni. Miałby się on zajmować pomocą konwojowi Alfa, czyli nam wszystkim, w zagadnieniach eksploracji Impery, odnalezienia jej położenia i drogi do Znanych Światów. Kapitan Hawkwood przekaże też niezbędne dane o „Słonecznym Wietrze” komandorowi Desjani, jako warunek podstawowy współpracy. Ufam komandorowi, że dane te nie wyjdą poza wiedzę jego samego oraz osób, które muszą mieć do nich dostęp z racji wykonywanych obowiązków. Chciałbym, byście Panowie odnieśli się teraz do zaproponowanych przeze mnie kwestii. Dodam jednak, że w świetle słów kapitana Spirita o transmisjach dobiegających z tego systemu, leży w naszym największym interesie jak najszybsze dojście do porozumienia i rozpoczęcie współpracy.




Wraz z kolejnymi słowami ambasadora brwi barona unosiły się stopniowo. Na słowa „Pragnę zatem ogłosić nowo odkryty system protektoratem cesarskim...” al-Malik ostentacyjnie przewrócił oczami.
- Doprawdy, czuję się jak młody Almohado w jaskini zbójców Beilana… Po ambasadorze spodziewałbym się raczej słów zachęcających do współpracy, zamiast autorytatywnych deklaracji. Osobiście po wypowiedzi ambasadora czuję jeszcze większą irytację niż wcześniej. Wbrew jego słowom dane znalezisko nie należy do tego, kto pierwszy wysunął roszczenie, lecz do tego, kto przedmiot odnalazł. W innym wypadku mógłbym teraz zażądać wszystkich dalszych planet, które zostaną odkryte. Niestety, to byłyby tylko puste słowa. Oczywiście moglibyśmy teraz się sprzeczać czyj okręt jako pierwszy pojawił się po skoku w tym systemie – ergo czyją własność system stanowi – ale doprawdy, zostawmy ten spór Szarym Twarzom, którzy będą się o to kłócić po powrocie do Znanych Światów. Również nieprawdą jest, że wszystko, co odnaleziono w systemie, należy się właścicielowi systemu. Ambasador chyba celowo przemilczał Prawo Znaleźnego, zresztą uznane edyktem cesarskim. Vide casus drugich gwiezdnych wrót w Pandemonium. Kończąc ten przydługi wstęp… Komandor Desjani miał rozkazy eskortować okręty w systemie Leminkainen. Jesteśmy poza tym systemem, zatem jego misja się skończyła i nie ma on nad nami żadnej władzy. Podkreślam – żaden z panów nie ma i nie będzie miał nade mną innej władzy, niż taką, jaką mu oddam dobrowolnie.
Al-Malik wystąpił na środek komnaty, odchrząknął, a następnie zwrócił się do wszystkich obecnych.
- Szlachetni panowie… i pozostali tu zgromadzeni. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, jak mawiali starożytni Urthanie. Zostawmy kłótnie Szarym Twarzom, kiedy już wrócimy. Teraz raczej ustalmy zasady WSPÓŁPRACY. Moja propozycja jest następująca.
Primo, decyzje strategiczne podejmujmy poprzez głosowanie – jeden głos na statek.
Secundo, odnalezione artefakty oddajmy Zakonowi Inżynierów do analizy. Następnie dany artefakt zostanie przydzielony temu okrętowi, który najwięcej z niego skorzysta, względnie według zasad sprawiedliwości... Panowie znają to słowo? Własność artefaktu ustali się po powrocie do Znanej Przestrzeni.
Tertio, decyzje taktyczne podejmuje komandor Desjani w porozumieniu z kapitanem Rafaelem Botheroyd oraz kapitanem Pioruna tj. wojskowi.
Quarto wreszcie – ja również oferuję pomoc ekipy naprawczej. Podobno jest niezła… -
baron lekko wzruszył ramionami – Jeśli natomiast odnajdziemy złoża surowców – na planetach, księżycach czy asteroidach – SWP „Dłoń al-Malika” będzie mógł wyprodukować płyty pancerza, względnie elementy konstrukcji, aby uzupełnić zniszczenia czy to na Flogistonie, czy to na innych okrętach. Chociaż ambasador widocznie ignoruje rolę "Dłoni al-Malika" we flocie, to zapewniam, że moduł produkcyjny wielce może się przydać w przyszłości.
Acha, jeszcze jedno... Quinto znaczy się... Ambasadorze, wypadałoby się przedstawić, bo - z całym szacunkiem - nie będę się zwracał do Jego Ekscelencji per "Jego Ekscelencjo" aż do powrotu do cesarstwa -
satysfakcja barona z faux pas ambasadora była aż nadto widoczna.



***

Para, która weszła do Sali Audiencji na końcu. Stała nieco na uboczu, przysłuchując się zaciętej dyspucie i sporom. Kobieta miała długie, kruczoczarne włosy, opadające jej do ramion, a jej twarz była odzwierciedleniem harmonii, choć orientalne rysy zdradzały krew al.- Malików. Ubrana była w czarny uniform kapitana cesarskiej floty, a mundur jeszcze lepiej uwidaczniał walory fizyczne jej ciała, choć dumne i wyniosłe spojrzenie sugerowało, że była pewna swej pozycji i umiejętności.


Mężczyzna był od niej wyższy o głowę. Szeroka pierś i muskularnie zbudowane ciało, w połączeniu ze smagłą cerą i mundurem Gwardii Feniksa, zdradzały w jego osobie weterana wielu bitew. Paskudna rana na policzku nieco szpeciła rysy, niewątpliwie Hazata, ale wiele mówiła o wojskowym. Evros czuł się nieco nieswojo bez broni i zbroi, ale rozumiał względy bezpieczeństwa… zresztą ambasadorowi się nie odmawia.


Kapitan Alera odezwała się pierwsza:

- Komandorze Desjani, kapitan Alera z Pioruna melduje brak strat w sprzęcie i ludziach. Wyszliśmy z ataku nienaruszeni… dzięki poświęceniu Flogistona. Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej, mogę dla pomocy wysłać na Flogiston naszego lekarza pokładowego. Jestem pewna że umiejętności doktora Argosa się przydadzą. Co do posłuszeństwa i łańcucha dowodzenia, to jasne jak Gwiazda Alexiusa, że Piorun czeka na rozkazy komandora. Jesteśmy cesarską jednostką i podlegamy hierarchii Floty. Co do reszty to zapewne bardziej szczegółowo wypowie się kapitan Gwardii. – skinęła głową swojemu towarzyszowi.

Rosły żołnierz wystąpił dwa kroki do przodu, a w jego ruchach można było dostrzec charakterystyczną sprężystość i koordynację, typową dla wojskowego szkolenia.

- Ambasadorze - skinął głową dostojnikowi – Komandorze Desjani – znowu wykonał grzecznościowy gest. – Piorun i jego załoga, jak i mój oddział są pod rozkazami cesarza, a teraz aktualnie komandora. Mam swoje rozkazy, od bezpośrednich przełożonych, które ze wzglądu na zaistniałą sytuację muszę obecnie zmodyfikować. W reszcie spraw winien jestem lojalność Cesarzowi. Nie podlega też dyskusji fakt, że odkryty układ stał się cesarskim Protektoratem, z czym się zgadzam w całej rozciągłości z Jego Ekscelencją. Innym faktem jest także to, że powinniśmy współpracować, czego jak widać przedstawiciele Ligi i Zakonu Inżynierów do końca nie rozumieją, strasząc ewentualnym przejęciem naszych układów podtrzymywania życia. Przed czym radził bym się dwa razy zastanowić… jesteśmy sobie potrzebni. Nie zapominajmy także, że na każdym ze statków są podstawowe systemy pozyskiwania informacji czy przetwarzania surowców. Może nie tak wysublimowane jak na okręcie Zakonu Inżynierów, czy na statku wydobywczym, ale jednak są. Nie chciałbym by to zabrzmiało jak groźba – głos Hazata stawał się coraz bardziej zimny – ale sądzę, że jednostka wyposażona pod kątem bojowym ma większe szanse na przetrwanie sama w nieznanym układzie, niż samotna jednostka naukowa, czy handlowa.

- Dokładnie… -
za jego plecami parsknęła cicho Alera. Ten mężczyzna coraz bardziej jej się podobał. Początkowo myślała, że ma do czynienia z tępym cesarskim sługusem, jednak okazuje się że ma też całkiem niezły charakter.




Chwilę zastanawiał się nad tym, co powinien powiedzieć. Ważył w myślach możliwości i dobierał starannie argumenty. W zasadzie nie musiał za bardzo szukać wyjść, gdyż w rękawie pozostawało wciąż jeszcze wiele asów, które nie podlegają dyskusji.
- Widzę, Panie i Panowie, że moja deklaracja obrony została uznana za groźbę. Chciałbym przypomnieć iż wspomniałem o ataku tylko w charakterze odwetowym za wcześniejszy atak na mnie. Wtedy chodziło jedynie o to, że będziemy bronić każdej zdobytej technologii i nie damy jej sobie wydrzeć, jeśli ktoś zechce mieć wszystko dla siebie.
Poczekał chwilę, aż jego słowa dobrze zagnieżdżą się w głowach słuchających i przytłumią wszystkie próby nadinterpretacji i obracania ich przeciwko niemu samemu. Nie potrzebował wrogów, a na pewno już nie potrzebował ich w zaistniałej sytuacji.

- Jeśli taka będzie Wasza wola razem z Thorem odłączymy się od grupy głównej konwoju, jednak z uwagi na nieokreślony status tej przestrzeni decyzję pozostawiam jedynie demokratycznemu wyborowi większości.
"Na ile ich znam do konsensusu nie dojdą nigdy. W całej nieokreśloności wszechświata pewnym można być jedynie tego, że gdzie znajdą się razem cesarscy, szlachta i gildia, tam nigdy nie będzie jednomyślności. Chwała Ci za to wszechstwórco." - Pomyślał sobie z delikatnym uśmiechem rysującym się tuż pod nosem. Tym razem nie czekał zbyt długo z podjęciem mowy i prawie od razu wrócił do negocjacyjnej ofensywy.

- Jako strona mam także coś da zaoferowania, aby uzasadnić moje żądania. Rozumiem iż moje roszczenia do technologii mogą się zdawać wygórowane, jednak drugą stroną medalu jest fakt iż nikt z tutaj obecnych nie ma na pokładzie wystarczająco zaawansowanych systemów monitorujących, aby wykryć ewentualne wrota. Takie systemy znajdują się natomiast na pokładzie Odyna i w każdej chwili możemy rozpocząć przeszukiwanie kolejnych sektorów. Jeśli w ogóle istnieją w tym układzie wrota ma się rozumieć.
Zrobił małą pauzę. Jego wrodzona złośliwość lubiła trzymać się na uboczu i raczej potrafił nad nią zapanować, jednak teraz nie potrafił oprzeć się pokusie oglądania min zgromadzonych, kiedy dotrze do nich, że wcale nie musi być tutaj jakiejkolwiek drogi powrotnej do domu.
- Ostatnią sprawą jaką pragnę poruszyć jest kwestia własności i władzy w układzie. Sugeruję na początek zapytać o zdanie jego obecnych mieszkańców, bo jeśli ktoś jeszcze nie zauważył nie jesteśmy tutaj sami. Słabe sygnały wykryte przez mój okręt mogą oznaczać oczywiście słabo rozwinięty lud, ale jeśli jest to rasa obcych zdolna nawet do zamaskowania swoich sygnałów wysokiej mocy, to raczej my będziemy tutaj słabszymi jednostkami i nie sądzę, abyście byli Panowie w stanie wytłumaczyć im, iż ich nowym panem i władcą jest cesarz, który przy odrobinie szczęścia nie będzie nawet w stanie dotrzeć do tego układu ani za swojego życia, ani może nawet do końca znanych światów.

"Ciekawe, czy o sposób tłumaczenia obcym ich pozycji podwładnych też się pokłócą." - Na tą myśl kapitan Spirit uśmiechnął się jeszcze szerzej, chociaż nadal z zewnątrz był to tylko nikły uśmieszek.

- Skoro już wyjaśniliśmy sobie podstawowe kwestie podejrzewam, że wszyscy tutaj obecni chcieliby wiedzieć coś więcej na temat naszych nowych sąsiadów? Potrzebne dane prześlemy na pokład Flogistona V, jeśli uznam wyniki tego spotkania za satysfakcjonujące i nie kolidujące z interesami Najwyższego Zakonu Inżynierów, a ufam iż nikt z obecnych nie chce przecież zaogniać sytuacji i zadba aby i nasze postulaty zostały możliwie jak najlepiej spełnione, oczywiście z poszanowaniem wszystkich stron.
Szepnął coś Albertowi, a ten ukłonił się i opuścił salę uprzejmie przepraszając Ambasadora za odejście. Nie odszedł daleko, bo jedynie kilka metrów za drzwi, gdzie za pomocą przenośnego komunikatora skontaktował się z naukowcami na pokładzie Odyna upewniając się uprzednio iż częstotliwość i transmisja są zakodowane najsilniejszym znanym im szyfrem. Na sali zaś kapitan kontynuował.
- Wszystkich zainteresowanych sprawą ewentualnych artefaktów zapraszam na pokład Odyna na osobne negocjacje w sprawie technologii. Jeśli ktoś jeszcze jest zainteresowany ewentualnymi zdobyczami, a nie wyraził jak dotąd swoich roszczeń również zapraszam, jednak proszę mnie wcześniej uprzedzić. Trzeba będzie przygotować jedną butelkę więcej. - Zaśmiał się, a starał się przy tym aby brzmiało to jako śmiech serdeczny i szczery.




Desjani, słysząc propozycję delegatów "Odyna", uniósł ze zdziwieniem jedną z brwi i powstał z miejsca.

- Kapitanie Spirit - powiedział ostro - chciałbym zauważyć, że użył Pan wspomnianej groźby zupełnie niesprowokowany i jedynie w celu zastraszenia innych stron, mogących prawnie ubiegać się o odnalezioną technologię. Może i znajdujemy się w przestrzeni niczyjej ale na pokładach statków nadal obowiązuje znane nam prawo. A to w żaden sposób nie czyni Państwa automatycznie właścicielami odnalezionych artefaktów, ani nie zezwala na grożenie cesarskiemu ambasadorowi i przedstawicielom rodów szlacheckich. Wykazał Pan wyjątkowy brak poszanowania dla dotychczasowych norm społecznych, pogłębiając go jeszcze próba sabotowania obecnego spotkania. Rozbijanie narady na dwa zgromadzenia, doprowadzi tylko do tego, że na obecnym nic nie ustalimy i czcze dyskusje unieruchomią całą flotę na następne cenne godziny. Zgodziliśmy się na spotkanie tutaj, więc postarajmy się właśnie na tym pokładzie ustalić przynajmniej podstawy współpracy.

Po krótkiej przerwie kontynuował już spokojnie.
- Padło tu do tej pory dużo mądrych i dając do myślenia słów... Pozwolicie Państwo, że się do nich odniosę.

- Rozsądny wydaje się pomysł stworzenia rady do rozpatrywania własności znalezionych dóbr i dalszej strategii eksploracyjno-wydobywczej, a także polityki względem ewentualnych napotkanych cywilizacji. Nie widzę powodu, by decydować o każdym znalezisku teraz, jeśli nie mamy pojęcia, co możemy odnaleźć i komu z nas się to najbardziej przyda. Podejrzewam jednak, że, mimo wszystko, obecnie tylko statek Inżynierów posiada aparaturę potrzebną do dokładnego zbadania znalezisk, więc niezależnie od ostatecznego prawa własności, jako pierwsi posiądą oni wiedzę na temat ewentualnych konstrukcji i ich składu. Nie widzę w tym problemu, jeśli zechcą się tą wiedzą dla dobra floty podzielić.

- Jeśli chodzi o sprawy militarne. Naturalnie, mam zamiar naradzać się z jednostkami wojskowymi, ponieważ tylko to pozwoli nam posiąść wiedzę na temat siły, którą dysponujemy i ustalić wspólnie sposób, w który będziemy mogli ją najlepiej wykorzystać. Zupełnie inną sprawą jest dowodzenie. Nie zgodzę się na rozwiązanie, wedle którego o ruchach i taktyce floty decydować by miało wiele stron. Jedynym efektywnym rozwiązaniem we wszystkich flotach Znanych Światów jest dowodzenie centralne i hierarchiczne. Żadna organizacja przy zdrowych zmysłach nie głosuje nad posunięciami taktycznymi, bo paraliżuje to działania całej floty. O ile więc, pochwalam pomysł rady w sprawach politycznych, o tyle zdecydowanie odrzucam go w kwestiach dowodzenia i taktyki.

- I ostatnia kwestia, którą chciałbym poruszyć -
dodał już cieplej - Chciałbym podziękować wszystkim, którzy zgłosili gotowość pomocy załodze Flogistona. Naturalnie, z chęcią ją przyjmiemy. Oficer logistyczny skontaktuje się z Państwem i podpiszę stosowne umowy z flotą cesarską, na mocy których po ewentualnym przybyciu do cesarstwa, zostaną wypłacone wynagrodzenia. Póki co, niestety, będzie musiała Państwu wystarczyć świadomość, że dzięki temu szybciej wyruszymy w drogę i odzyskamy część siły ognia, która niebawem może okazać się pomocna.

- To chyba tyle, dziękuję za uwagę.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 21-07-2009 o 15:00.
Tadeus jest offline  
Stary 26-07-2009, 18:07   #14
 
Lindstrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Lindstrom nie jest za bardzo znany
Ambasador zaczekał, aż wszyscy chętni zabiorą głos. Nie doczekał się jedynie reakcji za strony zamyślonego kapitana „Skarbeusza”. Postanowił zatem kontynuować.



- Szanowni Państwo, dziękuję za Wasze głosy w dyskusji. Jakkolwiek nie wszystkie zbliżają nas do osiągnięcia satysfakcjonującego porozumienia – tu spojrzał na barona – a niektóre wręcz wytrwale nas od niego oddalają – tym razem spojrzenie dyplomaty skierowane było na kapitana Spirita – stanowią wyraz Waszych stanowisk i woli porozumienia. Pozwolę sobie zatem odnieść się do wyrażanych przez Was opinii.

Hawkwood w milczeniu rysował rysikiem esy-floresy na datapadzie, który trzymał w ręku. Prócz incydentu z wysyłaniem zakodowanej wiadomości, do czego był już przyzwyczajony po miesiącach dowodzenia "Słonecznym Wiatrem", nie wydarzyło się tu nic szczególnego. Był znużony całym tym spotkaniem, ale nie okazywał tego po sobie. Miał jednak swoje zdanie o każdym z uczestników narady.



- Panie Baronie – tu Ambasador zwrócił się w stronę kapitana „Dłoni Al-Malika” – jestem gospodarzem tego spotkania. Przyjmując jego warunki, na które nie wyrażał pan sprzeciwu, poznał pan moje imię i funkcję, którą piastuję. Nie ma zatem w mym postępowaniu sprzeczności, której się dopatrujesz. Protokół dyplomatyczny jest bowiem czymś więcej niż tylko prostymi zasadami etykiety. Bez wątpienia człowiek tak światowy jak Ty rozumie tą różnicę. „Jego Ekscelencja” jest zaś przyjętym przez etykietę tytułem, nad wyraz stosownym w tej sytuacji. Możesz używać go baronie, bez uszczerbku dla mej osoby.

„- I dobrze! – pomyślał kapitan – śmieszny, nadęty bufon „z królewskiego domu”. „Nikt nie będzie mną rządził!” – ciekawa kwestia zważywszy, że skoro tu jest, to najwyraźniej nie kłócił się z komandorem usiłując mu udowadniać, że rozkazy go nie dotyczą. Gdy tylko zagrożenie minęło koniecznie musiał podkreślić, jaki jest „niezależny” i ważny.” – sarkał kapitan.

Ambasador tymczasem zwrócił się do kapitana „Odyna”:

- Kapitanie Spirit. Doprawdy nie ma sensu próba rozbicia tego spotkania. Możecie Panowie omawiać sprawę ewentualnego „podziału łupów”, ale ustalenia takie siłą rzeczy mogłyby dotyczyć jedynie przekazywania przyznanych jednemu z was znalezisk na rzecz innego z was. Wszystko bowiem, co znajduje się na terenie protektoratu cesarskiego, czy to w przestrzeni, czy na powierzchni planet, jest w pierwszym rzędzie, do momentu zrzeczenia się roszczeń, własnością cesarską. Na ten moment taką właśnie pozostaje, gdyż żaden z Panów nie dysponuje środkami czy umocowaniami prawnymi, by ten stan rzeczy zanegować. Wszystko zatem, co zostanie odnalezione w Imperze, de iure podlega, z braku gubernatora, najwyższemu przedstawicielowi władzy cesarskiej w układzie, czyli mnie. Ja zaś dysponuję tak środkami prawnymi, jak i bezpośrednimi, by takie znaleziska zabezpieczyć. Chciałbym przestrzec przed próbami przywłaszczenia ich, w tym również drogą grabieży miejscowej ludności bądź przed odbiciem ich siłą. Na akty przemocy odpowiedzą cesarska marynarka i siły naziemne z całą surowością prawa. Winnych zaś czekałby sąd wojskowy.

Krótka pauza nie pozwoliła zgromadzonym na ochłonięcie po deklaracji ambasadora. Dla wszystkich jednak stało się oczywiste, że przedstawiciel domu cesarskiego dawał przedstawicielom Ligi do zrozumienia, że nie pozwoli na dziką eksplorację.
Przerwę w przemowie dyplomaty wykorzystał Hawkwood na własne przemyślenia.

„ Spirit próbował bawić się w hegemona. No i niebacznie wdepnął z całą gracją w wielki, lepki słój z napisem „polityka” „– skonstatował z rozbawieniem.
„ Mógłby pewnie narzucić pozostałym kapitanom Gildii swoje warunki, włącznie z tym pudrowanym pajacem Muawiją – kapitan skrzywił się nieznacznie na myśl o zarozumiałym arystokracie – zapomniał jednak gdzie jest i z kim rozmawia. Ciekawe kiedy w końcu pojmie, że licytował za wysoko. W końcu chyba nikt ze zgromadzonych nie może mieć już wątpliwości, że walczył jak lew o przywileje, ale głównie na pokaz. Jak dla mnie; solidnie obił sobie tyłek blachą. Jeszcze trochę i będzie miał problem z siadaniem" – pomyślał z rozbawieniem.

Tymczasem ambasador kontynuował:

- Proponuję zatem wrócić do rozmów w sprawie komisji: doradczej i do spraw kwalifikacji znalezisk. W zamian za okazaną pomoc w eksploracji Impery oraz przyłączeniu jej do znanych światów, jako ich prawny dysponent rozważam możliwość przekazania Wam niektórych spośród nich. Przypominam jednak, że znajdujemy się na terytorium protektoratu cesarskiego zatem w tej sytuacji, wobec braku gubernatora, de iure najwyższy przedstawiciel polityczny cesarstwa w systemie jest jego gospodarzem. Nie widzę zatem innej możliwości, jak tylko ustalenie komisji pod przewodnictwem takiego przedstawiciela, która miałaby zajmować się ewentualnym podziałem znalezisk. Komisji z przedstawicielami wszystkich zainteresowanych. Jej posiedzenia byłyby naturalnie protokołowane, a ustalenia zatwierdzane przeze mnie na drodze oficjalnej. – dyplomata spojrzał wymownie na milczącego dotąd kapitana Skarabeusza.

- Innymi słowy; Wasza pomoc nie pozostanie bez nagrody. Konieczne będzie jednak porzucenie prób ignorowania przez Was przedstawicieli Cesarstwa w systemie, poszanowanie prawa cesarskiego oraz podjęcie współpracy, która jest w interesie nas wszystkich.

- Potępiam – podjął ambasador- deklaracje użycia przemocy, które padły tu z ust jednego z przedstawicieli Gildii. Ufam, że nie stanowią one stanowiska wszystkich obecnych tu członków tej frakcji? – przedstawiciel cesarski spojrzał kolejno na kapitanów „Skarabeusza” i „Thora”.

Hawkwood zamyślił się. "Kapitan "Thora" wygląda na rozsądnego człowieka. Takiego, z którym można by się dogadać. A ze dba o interesy swojej frakcji... Tym lepiej"

- Zakładam też, że mogę liczyć na współpracę opartą o poszanowanie prawa i wzajemny szacunek, panie baronie? – tym razem wzrok ambasadora spoczął na kapitanie „Dłoni Al.-Malika” – Skoro był Pan gotów powołać się, choć niedokładnie, na edykt cesarski, jako rozstrzygający w interesującej Pana kwestii, takie założenie wydaje się uprawnione, nieprawdaż? Jako, że Impera jest teraz objęta protektoratem cesarskim, a nikt z Państwa nie wysuwa równie silnie umocowanych prawnie roszczeń, należy przyjąć iż system ma już swego opiekuna. Nie jest już „ziemią niczyją” , zatem nie ma tu zastosowania Prawo Znaleźnego, na które powołuje się Pan, baronie. „Prawo” jest w tym wypadku nazwą jedynie zwyczajową, bowiem nie zostało uznane, wbrew pańskim słowom, jak również i staraniom Ligi, za powszechne i obowiązujące. Casus, na który się Pan powołuje nie został również rozstrzygnięty i wciąż pozostaje w sferze arbitrażu cesarskiego.


- Chciałbym tez rozwiać wątpliwości Panów wobec misji komandora Desjani: nie zakończyła się ona z chwilą wejścia do tego systemu, bowiem rozkazy „Flogistona V” obejmowały, zgodnie z rozporządzeniem cesarskim #42C, eskortę do portu gwiezdnego Leminkainen. Jak wiecie Państwo, nie dotarliśmy tam jeszcze, a konwój nie został rozformowany. Jeżeli mielibyście Państwo jeszcze dalsze wątpliwości co do mandatu komandora, bez wątpienia możecie zgłosić je po powrocie do znanych światów. Do tego czasu sankcjonuję jego mandat. Wedle mojej wiedzy nadal jest w mocy.

- Popieram w pełni zdanie komandora iż nie może być mowy o „demokratycznym” dowodzeniu armadą w sytuacji zagrożenia. Ten model nie jest znany ze swej skuteczności, a zgodzicie się Państwo, że jesteście bardziej zainteresowani przetrwaniem ewentualnego starcia bardziej, niż współdecydowaniem o taktyce działań obronnych. Zdaję sobie sprawę z tego, że jednostki o profilu bojowym, które znajdują się w konwoju mają różną przynależność frakcyjną i zróżnicowane priorytety. Z tego też względu i dla jego doświadczenia w przewodzeniu formacjom zadanie oceny zdolności o przydatności bojowej tych jednostek powierzyłbym komandorowi Desjani. „Flogiston V” jest przy tym przystosowany do koordynowania działań kilku jednostek.

- Krążownik będzie zresztą wspomagał prace komisji do spraw znalezisk. Po zakończeniu procesu ich katalogowania i oceny, będą one magazynowane na pokładzie „Flogistona V”, jako jednostki na tyle obszernej, by móc pomieścić nawet znaleziska sporej wielkości. Dopiero wówczas komisja będzie podejmować kwestie roszczeń wysuwanych do nich.

Ambasador po chwili przerwy powiódł wzrokiem po wszystkich zgromadzonych na Sali.

- Skoro uporaliśmy się z najbardziej palącymi kwestiami ufam, że możemy wreszcie rozpocząć właściwe rozmowy o współpracy?
 
__________________
Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi?

Ostatnio edytowane przez Lindstrom : 26-07-2009 o 18:17. Powód: zdjęcia
Lindstrom jest offline  
Stary 26-07-2009, 19:34   #15
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
8h 30min od wejścia na niezidentyfikowane terytorium

Kapitan Odyseusza słuchał uważnie, będąc zadowolonym, że Zakon Inżynierów postanowił jednak przemyśleć kwestie dzielenia się technologiami. Niestety fakt, że Dłoń al-Malika nie należy do frakcji ligi stawiała ich w gorszej pozycji niż zakładał, niemniej jednak buńczuczny charakter szlachcica wydawał się tworzyć pomost między cesarstwem a ligą.
- Trafili Panowie - tu wskazał na ambasadora i kapitana Desjani - w samo sedno sprawy. – rzekł Marihito zaraz po wypowiedzi ambasadora – jeśli tylko przedstawiciel cesarski zapewni, w postaci umowy, wynagrodzenie po powrocie do znanych sfer, jestem wstanie oddać się pod komendę Floginstona, niezależnie od tego czy istnienie konwoju jest uzasadnione prawnie czy też nie. Rzecz jasna kwestia technologii nadal jest kwestią sporną, ale do wszystkiego dojdziemy z czasem. Bóg jeden wie, czy jest tu cokolwiek ciekawego. Kwestia terytorium mnie nie interesuje, nie jestem bezpośrednim przedstawicielem Ligi by dla nich ubiegać się o przyznanie własności układów planetarnych. niemniej jednak technologia to już całkiem co innego. jak już wspomniałem, sprawę rozstrzygniemy jak już coś znajdziemy. Wracam teraz na mój okręt by sprawdzić czy naprawy postępują w zadowalającym tempie. Do zobaczenia Panowie i Pani – tu uśmiechnął się do kobiety kapitan. – Niech Bóg nas prowadzi. – przyłożył pięść do serca i skłonił się nisko, po czym wyszedł z sali.

4h od wejścia w niezidentyfikowane terytorium

- Hans! – wydarł się czerwonowłosy kapitan – kiedy do cholery naprawisz łączność?!
- System podtrzymywania życia sypnął się w kilku miejscach sir, już kończe to naprawiać. – dobiegł głos z jednego z pomieszczeń. – jest więcej uszkodzeń niż wynikało z pierwszych oględzin.
- Zawsze tak jest…
- odparł niezadowolony przełożony

2h później..

- Sir, łączność przywrócona, komunikat nadany 6h temu z Floginstona.
- Konwój Alpha, tu komandor Desjani. Mamy ciężkie straty w ludziach i sprzęcie ale sytuacja na pokładzie wydaje się znowu stabilna. W związku z dziwnymi okolicznościami, zarządzam spotkanie dowódców statków konwoju za osiem godzin. Promieniowanie u nas jeszcze przez jakiś czas nie pozwoli na przyjmowanie gości ale dane wykazują, że "Słoneczny wiatr" powinien mieć odpowiednie pomieszczenia na tę okazję. Spotkamy się na miejscu. Bez odbioru.

- Dobra... – Marihito wyszedł z mostka by udać się do” pomieszczenia mroku”.

Pomieszczenie całkowicie mroczne, w każdym tego słowa znaczeniu. Osobie wchodzącej do tego miejsca, wydaje się, że światło kończy swój żywot na samym progu wejścia, by dalej mogła istnieć tylko ciemność. Z racji niewielkiego pokładu okrętu, pomieszczenie także musi być małe, niemniej jednak po przejściu granicy, jakim jest próg, wejście znika, a pozostaje tylko czarna otchłań. Jedni twierdzą, że to już inne miejsce, inny wymiar. Inni, że to jakieś pole maskujące. Odpowiedź prawidłową znają nieliczni i zachowują ją dla siebie, by chronić siebie i gospodarza pomieszczenia przed lękiem ludzkim. Pokój w rzeczywistości jest wymiarów niewielkich, bo zaledwie 2m x 2m kwadratem, gdzie przy ścianie przeciwległej do wejścia siedzi Alk’ma’har.
- Alk’ma’har – Marhito wszedł do pokoju opuszczając głowę na znak szacunku, po czym usiadł na podłodze po środku pomieszczenia jak mu się zdawało. – wiesz już coś? Jakieś rady?
- Dziecko moje, rad ja mam dla Ciebie wiele, ale jak zawsze wysłuchasz tylko tych, które Ci przypasują. Więc pomijając te, których zapewne nie usłuchasz, wyjawię Ci dwie swoje myśli. Nie znam tego systemu i zapewne jest on i tajemnica dla reszty okrętów. Niemniej jednak mam odczucie, że Prorok tymi ścieżkami chadzał, być może to tylko smuga energii w przestrzeni, ale czuję, że warto badać jej każdy zakątek. Kto wie czy nie tu znajdziesz to czego szukasz. Więc wbrew rozsądkowi idź tam gdzie najmroczniej, tam gdzie słońce zgasło. Co do kwestii spotkania na Słonecznym wietrze. Idź i zaoferuj co masz, ale strzeż się pychy, władza nie jest Ci potrzebna, ale walcz o prawo do wiedzy, bo czuję, że ten świat ma jej całkiem sporo do zaoferowania.

10h 30min od wejścia w niezidentyfikowane terytorium
- Kapitan wraca z spotkania.
- Otworzyć hangar
- Aye.


Na spotkanie Marihito wyszła pierwsza oficer Izabel Kalmarii.
- Witaj.. – urwała wypowiedź na samym przywitaniu widząc pochmurną minę kapitana
- Jak idą naprawy – odpowiedział chłodno na przywitanie
- Potrzebujemy nowych przekaźników pozytronowych do jednego z generatorów, poza tym statek wraca do stanu sprzed skoku.
- Nadaj komunikat do Grubej Berty z prośbą o przekaźniki. Dowódca to szlachcic, okręt przemianował na Dłoń al-Malika, wiesz jak rozmawiać z szlachcicami.
- Aye
- Nadaj także komunikat do dowódcy z okrętu Zakonu. Umów mnie na spotkanie w dogodnym dla nich czasie.
- Stosunek wiadomości?
- Krótko i chłodno.
- Aye, coś jeszcze?
- Komunikat dla Floginstona. „Skarabeusz jest w posiadaniu technologii maskującej i ochronnej. Jej działanie pozostanie tajemnicą, niemniej jednak, jeśli zajdzie taka potrzeba, udzielę szerszych wyjaśnień. Do usług, kapitan Isamu Marihito.”
- Zaraz wracam na mostek i wyślę komunikaty.
- Ja tymczasem idę się przespać.


Pierwsza oficer po powrocie na mostek wysłała trzy komunikaty:
Pierwszy do Grubej Berty: „Pozdrowienia i uszanowania dla kapitana i załogi Dłoni al-Malika. To zaszczyt móc przeżywać ciężkie i niepewne chwile obok członka tak zacnego rodu szlacheckiego. Kapitan kazał przekazać, że jeśli tylko zapragniecie skorzystać z jego pomocy, z chęcią jej udzieli. Tymczasem jednak to my musimy prosić o pomoc. Potrzeba nam kilku przekaźników pozytronowych. Liczymy na odzew. Z nadzieją czekamy na odpowiedź.”
Drugi na Odyna:
„Kapitan czeka na propozycję czasu spotkania w celu wyjaśnienia spraw niedokończonych.”
Trzeci natomiast brzmiał tak jak jej wcześniej podyktował kapitan.

12h od wejścia w niezidentyfikowane terytorium


Kapitan po godzinnej drzemce wrócił na mostek.
- Komunikat na Floginstona. „Naprawy dobiegają końca, czekam na rozkazy. Jeśli można, proponuję zbadać w bezpośrednim kontakcie nadawców tajemniczych fal transmisyjnych.”
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 27-07-2009 o 17:46.
sante jest offline  
Stary 01-08-2009, 01:23   #16
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

Dowódca krążownika odchrząknął nieznacznie. Przeciągająca się cisza oznaczała, że wszystkie strony przedstawiły swoje stanowiska i nareszcie gotowe były do wstępnego porozumienia. Przynajmniej taką miał nadzieję... Raz jeszcze omiótł delegatów wzrokiem, po czym powstał z miejsca i przemówił z wyraźną ulgą.
- Cieszę się, że byliśmy w stanie zgodzić się przynajmniej w podstawowych punktach. Osobiście zadbam o to, by zasługi wszystkich stron zostały starannie zapisane i zarchiwizowane w naszej bazie danych. Jestem pewien, że po powrocie wszystkie działania zostaną odpowiednio docenione i wynagrodzone. Jeśli zaś chodzi o transport ewentualnych artefaktów - na chwilę zawiesił głos - zmuszeni będziemy skorzystać z ładowni któregoś z pozostałych statków konwoju. Nasze magazyny pełne są amunicji i z założenia nie nadają się do transportu większych obiektów. Poza tym, pozostaje jeszcze kwestia zagrożenia ze strony obcej technologii. Myślę, że obiekty tego typu winne być wpierw dokładnie zbadane przez naszych przyjaciół z Zakonu Inżynierów - spojrzał krótko na kapitana Spirita - by upewnić się, czy nie stanowią zagrożenia dla floty, a dopiero później załadowane na pokład odpowiedniego statku. W tym przypadku będzie to pewnie "Dłon al-Malika". Z identyfikacji modelu wynika, że powinni dysponować odpowiednimi pomieszczeniami.
- To chyba tyle -
uśmiechnął się szczerze - Dziękuję za spotkanie. Po analizie danych z "Odyna" każe nadać odpowiednie polecenia nawigacyjne. Następnym razem spotkamy się dopiero, gdy ponownie nastąpi sytuacja wymagająca obrad w pełnym składzie.

Skłonił się wszystkim zebranym i wymaszerował z pomieszczenia.

Krążownik Flogiston V, główny pokład hangarowy, 11 godzin od skoku.

Rzędy czarnych worków ciągnęły się przez całą długość hangaru. Wiele z nich śmierdziało nadal płynem antyradiacyjnym, wokół innych roztaczał się mdlący odór nadpalonego ciała albo rozpylonych w czasie wybuchów, gryzących substancji chemicznych. Każdy z worków zaopatrzony był w skromną kartkę z imieniem i nazwiskiem poległego marynarza i przypiętym symbolem zajmowanej rangi.

Starszy mat Anastasia Romanov...
Pomocnik mechanika Ali Hadnan...
Kapelan Hieronimus Dalen...
Sierżant Griegorij Thandew...
I wielu, wielu innych...

Sześćdziesięciu pięciu z jego podkomendnych...

Tylu dobrych ludzi... tyle wspomnień z wieloletniej, wiernej służby...
Desjani w milczeniu przemierzał ponury ogród śmierci, zatrzymując się przy wybranych workach, by przypiąć do nich skromne, pośmiertne odznaczenia za odwagę i poświęcenie w boju. Myślami był jednak zupełnie gdzie indziej. Ciągle analizował swoje rozkazy z bitwy w mgławicy. Zastanawiał się, gdzie popełnił błędy, które kosztowały aż tyle ludzkich istnień. Jedyne, co go teraz cieszyło, to fakt, że wyjątkowo, nie będzie musiał spieszyć się z pisaniem listów do rodzin...

Krążownik Flogiston V, mostek, 12 godzin od skoku.

Cytat:
- Naprawy dobiegają końca. Czekam na rozkazy. Jeśli można, proponuję zbadać w bezpośrednim kontakcie nadawców tajemniczych fal transmisyjnych.
Desjani uśmiechnął się lekko, słysząc przebijający się przez słowa młodego kapitana zapał.
- Pani Honneker - Komandor zwrócił się do młodej oficer łączności. - proszę połączyć z konwojem. Faktycznie, najwyższa pora byśmy się stąd ruszyli.

- Konwój Alpha, dzięki danym z sond "Odyna" udało nam się zlokalizować słabe sygnały radiowe, dochodzące z drugiej planety układu. Nie wydaję się, by miejscowa cywilizacja, o ile taka istnieje, dysponowała czujnikami mogącymi wykryć nas w przestrzeni. Dlatego postanowiłem przemieścić konwój w pobliże wspomnianej planety. Nim dolecimy na miejsce, sondy "Odyna" powinny przekazać nam dokładniejszy obraz sytuacji.
- Pierwszy, proszę nadać wyliczony kurs.
- Aye, aye, sir. Konwój Alpha, przesyłam współrzędne punktu Omega 2, stałe przyspieszenie 200g do podanych koordynatów, na miejscu zwrot przez lewą burtę na 012 na 134. Postój w odległości miliona kilometrów od planety. Nazwa kodowa planety Thetys. Wykonać.


Silniki statków konwoju ponownie zapłonęły jonowym żarem. Wielkie, ceramstalowe skorupy kadłubów obróciły się z ociąganiem i rozpoczęły wspólny lot w mroczną pustkę nieznanego układu.


Krążownik Flogiston V, mesa midszypmenów, 35h po skoku.

W ciasnej "kabinie zasmarkańców" panował ożywiony gwar. Młodzi kandydaci na oficerów od godziny dyskutowali przy kartach na temat ostatnich wydarzeń. Dla wielu z nich był to pierwszy przydział po studiach w cesarskiej akademii Byzantium Secundus i ostatnie wydarzenia odcisnęły na ich psychikach wyraźne piętno.

Pochmurny blondyn w pogiętym polowym mundurze, przyjrzał się swoim kartom. Nie wyglądało to dobrze. Było to już trzecie niefortunne rozdanie tej wachty i pula papierosów, które stawiał, topniała w zastraszającym tempie. Przełknął ślinę i niepewnie spojrzał na współgraczy.


- Brandon! Grasz czy śpisz, do cholery?!
Z letargu wybudził go ostry głos Tatiany Lavender. Dziewczyna warknęła poirytowana, wskazując leżącą na stole pulę.
- Lav - odpowiedział jej łagodny głos młodszego mechanika Jones'a - daj mu spokój. Wiesz, że nie jest mu łatwo. Po wydobyciu resztek Aliego z turbiny wszyscy nie czujemy się najlepiej. A oni byli przyjaciółmi...
Przygnębiony Brandon mimowolnie wzdrygnął się, słysząc imię martwego towarzysza. Lecz Lav nie chciała dać za wygraną.
- Ma być przyszłym oficerem cesarskiej floty, do kurwy nędzy! - walnęła pięścią w stół - To nasza praca. Gdy nie jest sobie w stanie z tym poradzić powinien wypasać bydlęta, a nie zgłaszać się do marynarki!
- Lav -
mechanik spojrzał na nią z przesadzonym smutkiem - Nie każdy jest nieczułym golemem, jak ty. Daj mu spokój, przywyknie... powiedz lepiej, czego dowiedziałaś się od Honneker. Irytuje mnie ta niewiedza. Wszędzie tylko domysły i plotki. Jakby zdradzenie nam czegokolwiek miało w obecnej sytuacji znaczenie... Przecież nie pójdziemy i nie wygadamy tego na najbliższym targu - mocno zaciągnął się papierosem.
- Honneker, służbistka jak zwykle - Lav wzruszyła ramionami - stwierdziła, że wszystkiego dowiemy się na odprawie od Starego. Napomknęła tylko coś o sygnałach cywilizacji i statku Inżynierów.
- Więc mamy ze sobą tych dziwaków? Wszechstwórca jedyny wie, czy to dobrze, czy źle. Wiadomo co się o nich gada... Banda wariatów z niebezpiecznymi zabawkami.
- Podobno grozili na naradzie Staremu, dasz wiarę? Dobrze się zaczyna. Ja tam ciekawa jestem tej planety. Może odkryjemy jakąś nową rasę? Jak przodkowie Shantorów?
- Już cię widzę jako dyplomatę, niosącą im światło kultury -
młodszy mechanik parsknął - z Twoim temperamentem rozpoczęłabyś pewnie następna wojnę...

Orbita geostacjonarna, 2 dni po przybyciu na orbitę Tethys.


- Skipper! - oficer Honneker odwróciła się w stronę Desjaniego. Ten w czasie podróży nareszcie mógł się wyspać i wyglądał już dużo lepiej. Znowu promieniał pewnością siebie i zapałem.
- Mamy już kompletne raporty z innych statków. "Dłoń" wysłała też kosztorys naprawy - Honnaker uśmiechnęła się figlarnie - dziewięćdziesiąt tysięcy feniksów. Przy czym wszystkie potrzebne części będą mogli dostarczyć dopiero, gdy odnajdziemy odpowiednie źródła surowców. To chyba rekord, sir.

Desjani uśmiechnął się do siebie, choć na dobrą sprawę nic w tym śmiesznego nie było. Faktycznie odkąd pamięta, naprawy nie pochłonęły tylu funduszy. Cóż... z pretensjami admiralicji będzie spierał się, gdy powrócą...

- Załogi meldują też, że na pokład dotarli inżynierowie z Zakonu. Zgodnie z rozkazem towarzyszą im Jones i Tantiew i grzecznie, acz stanowczo nalegają na nieruszanie głównych systemów komputerowych.

- Doskonale, mam nadzieję, że nasi "przyjaciele" nie poczują się urażeni. Ale chyba zrozumieją. Po wydarzeniach z narady powinno to być oczywiste. Proszę wysłać flocie też ciągi danych udostępnionych nam przez Odyna i dane o wszystkich jednostkach floty. Chciałbym by wszyscy poznali dostępne nam informacje przed podjęciem decyzji.


- Aye, aye, sir!

Pakiet danych #1, odczyty czujników orbitalnych.


Wszelkie badania utrudnia gruba warstwa spalin w środkowej i dolnej warstwie atmosfery. Próbniki wykryły duże nagromadzenia przemysłowych metali ciężkich i drobne ślady pierwiastków radioaktywnych. Świadczy to o mocnej industrializacji planety i potencjalnie o wielokrotnym zastosowaniu broni nuklearnej.

Dolne warstwy atmosfery wykazują mocne skupienie fal radiowych i radarowych. Przestrzeń powietrzna wydaje się ściśle nadzorowana, choć radary wykazują sygnatury najprymitywniejszych typów, więc statki z maskowaniem powinny przemknąć się niezauważone. Wykryto również ruchy prymitywnych pojazdów powietrznych. Wszystko to świadczy o trwających konfliktach militarnych.


Dokładne mapowanie zdjęciami satelitarnymi, przy obecnych poziomach smogu nie jest możliwe. Fragmentaryczne obrazy pokazują jednak podstawową budowę geologiczną planety.

Dwa kontynenty rozdzielone tektoniczną, aktywną wulkanicznie rozpadliną. Stosunkowo niewielkie zbiorniki wodne we wnętrzach kontynentów. Roślinność szczątkowa, z wyjątkiem dużych połaci (prawdopodobnie uprawnych) glonów i porostów.

Zdjęcia i badania radarowe pozwoliły odkryć dwa duże skupiska miejskie, na obu kontynentach. Wśród nich da się dostrzec też wzmożony nadzór radarowy i ruchy powietrzne. Prawdopodobnie stolice państw.

Udało się również przechwycić sygnały nadawcze. Kodowanie wydaje się prymitywne, lecz język, którym posługuje się cywilizacja jest nieznany. Dużo jego elementów pokrywa się jednak ze starożytnymi językami Świętej Terry. Wymagane dalsze badania językoznawcze.

Krążownik Flogiston V, mostek, drugi dzień na orbicie.

- Konwój Alpha, tu Komandor Desjani. Wszyscy otrzymaliście dostępne nam dane. Moja propozycja jest następująca. Przez następne dwa dni wysyłać będziemy wiadomość z propozycją dyplomatycznego spotkania, dając im czas, by przygotowali się na niespodziewane odwiedziny i ewentualne rozszyfrowanie naszego języka. Jeśli dotarli tu dawno temu ze Znanych Światów, to dysponują pewnie starszymi zapiskami. Gdy otrzymamy od nich odpowiedź albo uda nam się przetłumaczyć ich mowę, wyślemy na dół prom, z przedstawicielami każdego ze statków. Będzie to ryzykowne, więc lepiej byśmy nie wyznaczyli do tej misji przywódców jednostek. Flota nie może sobie pozwolić na utracenie wszystkich dowódców. Całą akcje ubezpieczać będzie "Piorun", gotowy do akcji ratunkowej z orbity.

- Czekam na decyzję i ewentualne komentarze. Bez odbioru.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 05-08-2009 o 02:21.
Tadeus jest offline  
Stary 04-08-2009, 19:58   #17
 
Lance's Avatar
 
Reputacja: 1 Lance nie jest za bardzo znany

Mostek SWP „Gruba Berta”, godzina po spotkaniu na „Słonecznym Wietrze”

Baron wpadł na mostek wyraźnie poruszony. Kiedy jednak zobaczył, jak oficerowie skoncentrowali na nim uwagę, odetchnął i wyprężył się.
- Jak spotkanie sir? Gdzie my w ogóle jesteśmy? – wszyscy obecni na mostku wstrzymali oddech.
Al-Malik milczał przez chwilę. W końcu rozłożył ręce.
- Pustynne dżiny zaprowadziły nas daleko od Znanych Światów. Nie wiem, gdzie jesteśmy. Zapewne to jeden z Utraconych Światów – są informacje o pewnych sygnałach, które mogą świadczyć o cywilizacji. Jednak na razie to tylko szum wiatru, nic więcej.
Oficerowie oczekiwali w przedłużającej się ciszy. W końcu Marcos Tuvell zapytał:
- Zwołać zebranie oficerów na naradę?
Baron rozszerzył oczy.
- Naradę? Demony pustyni pożarły ci mózg, Marcos? Za godzinę będę na ciebie czekał – przekażę ci rozkazy. Jeszcze tego brakowało, żebym was pytał o rady – szlachcic przewrócił oczami i ruszył do wyjścia; jednak przy drzwiach zatrzymał się na chwilę i rzucił jeszcze – Wszelkie komunikaty i prośby ze Słonecznego Wiatru mają najpierw trafiać do mnie. Nic im nie wysyłaj bez mojej zgody, jasne Marcos?

Mostek SWP „Gruba Berta”, trzy godziny po spotkaniu na „Słonecznym Wietrze”.


[Przekaz dwustronny do Skarabeusza]
- Skarabeusz, tu Gruba Berta. Mówi pierwszy oficer Marcos Tuvell. Pozdrowienia i wyrazy szacunku od barona Muwaija al-Malik. Produkcję przekaźników możemy podjąć wyłącznie we współpracy z Odynem, nie dysponujemy bowiem możliwościami wyprodukowania skomplikowanych części elektronicznych. Podejmę rozmowy z Odynem. Z naszej strony deklarujemy pełną współpracę. Bezkosztowo z waszej strony. Bez odbioru.

[Przekaz dwustronny do L-17 Odyn]
- Odyn, tu Gruba Berta. Mówi pierwszy oficer Marcos Tuvell. Pozdrowienia dla kapitana Jacka Spirit. Otrzymaliśmy prośbę ze Skarabeusza o skonstruowanie przekaźników pozytronowych, niezbędnych do funkcjonowania urządzeń tego okrętu. Według wstępnej analizy, jesteśmy w stanie wykonać tylko przewód i obudowę, natomiast nie mamy możliwości wykonania części elektronicznych. Proponujemy współpracę, w celu skonstruowania przekaźnika. Proszę o odpowiedź. Druga sprawa już nasza – prosimy o informacje dotyczące potencjalnych złóż surowców na planetach, księżycach lub asteroidach układu. W zamian oferujemy dostarczać wam potrzebne części, które może wyprodukować Gruba Berta. Odbiór.

[Przekaz otwarty do konwoju Alpha]


- Konwój Alpha, przekaz na kanale otwartym. Mówi Steve Lampas, drugi oficer Grubej Berty. Ekhem- Lampas nieco zmodulował głos, dzięki czemu zabrzmiał on niemalże jak w reklamie – Najlepsza wódeczka w Znanych, a teraz również i Nieznanych Światach! Papierosy i tytoń! (Koszulka z wielkim napisem KOCHAM LAMPASA – ktoś w tle wtrącił ze śmiechem) Automaty do gry, stoły bilardowe, kasyno, mocna muzyka i najbardziej chętni gracze w karty w tym systemie! Zapraszamy! Brak biletów wejściowych! Tylko za uprzedzeniem! Bez odbioru!

Mostek SWP „Gruba Berta”, drugi dzień na orbicie Tethysa.

[Przekaz otwarty do Flogistona, do wiadomości pozostałych okrętów konwoju]
- Flogiston, konwój Alpha, tu Dłoń al-Malika. Mówi baron Muawija al-Malik. Przed spotkaniem z tubylcami konieczne jest wcześniejsze ustalenie kto będzie przemawiał z za konwój Alpha. Proponuję swoją szacowną osobę. Jak wszyscy wiedzą, język jest mój jest giętki niczym czerwona żmija z Istakhr, a myśli czyste jak pustynne niebo. Niewątpliwie nadaję się najlepiej do tego zadania. Pozostali przedstawiciele statków konwoju powinni udać się na planetę tylko w charakterze obserwatorów. Oczywiście wcześniej niezbędne jest ustalenie celu i priorytetów rozmowy. Odbiór.
 
Lance jest offline  
Stary 04-08-2009, 21:37   #18
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- Skarabeusz, tu Gruba Berta. Mówi pierwszy oficer Marcos Tuvell. Pozdrowienia i wyrazy szacunku od barona Muwaija al-Malik. Produkcję przekaźników możemy podjąć wyłącznie we współpracy z Odynem, nie dysponujemy bowiem możliwościami wyprodukowania skomplikowanych części elektronicznych. Podejmę rozmowy z Odynem. Z naszej strony deklarujemy pełną współpracę. Bezkosztowo z waszej strony. Bez odbioru.

- Dziękujemy za odpowiedź. Czekamy na części.

- Kapitanie co robimy?
- Przełożyć część przekaźników do reszty generatorów. Sieć nie może być dziurawa. Trzeba tylko uważać by jej nie przeciążyć zbyt długim użytkowaniem.
- Aye.


- Konwój Alpha, dzięki danym z sond "Odyna" udało nam się zlokalizować słabe sygnały radiowe, dochodzące z drugiej planety układu. Nie wydaję się, by miejscowa cywilizacja, o ile taka istnieje, dysponowała czujnikami mogącymi wykryć nas w przestrzeni. Dlatego postanowiłem przemieścić konwój w pobliże wspomnianej planety. Nim dolecimy na miejsce, sondy "Odyna" powinny przekazać nam dokładniejszy obraz sytuacji.

-Konwój Alpha, przesyłam współrzędne punktu Omega 2, stałe przyspieszenie 200g do podanych koordynatów, na miejscu zwrot przez lewą burtę na 012 na 134. Postój w odległości miliona kilometrów od planety. Nazwa kodowa planety Thetys. Wykonać.


Kapitan podniósł się wybudził się z zamyślenia, odgarnął włosy z czoła i z uśmiechem wydał rozkaz.
- Obrać kurs, pełna moc silników, będziemy lecieć na czele konwoju, niech wiedzą, że nam Odzyskiwaczom nie straszne tego typu sytuacje.
- Aye! –
odpowiedziała załoga na mostku.
- Nadać komunikat do załogi, czas na trening. Dorzuć też jakąś dobra muzykę na głośniki, czas się rozruszać.
- Aye!


- Drużyna Alfa i Omega, meldować się przy kajucie kapitańskiej. Za 10min trening wytrzymałościowo-siłowy. – rozbrzmiał komunikat na pokładach, a chwilę później z głośników poleciały dźwięki muzyki.

Skarabeusz ruszył w kierunku celu, a przez czas lotu załoga ciężko ćwiczyła siłę mięśni, rozciągliwość ścięgien, szybkość reakcji, wydolność organizmu na zmęczenie, długie wstrzymywanie powietrza, walkę wręcz i strzelanie do celów. Umysły załogi zdawało się, że przyćmił pot i zmęczenie, a co za tym idzie, niepokój zniknął z ich oczu na te kilka dni. Ogólne rozluźnienie napawało nowym optymizmem.

- Kapitanie! – wbiegła na korytarz kobieta. Niebieskooka dziewczyna zdawało się, że promienieje radością – kapitanie. – zasalutowała – dolecieliśmy na miejsce. Są komunikaty z konwoju. Planeta zamieszkała, toczy się na niej obecnie wojna. Dłoń Malika proponuje wysłać ich kapitana jako przedstawiciela floty, podczas gdy reszta będzie obserwatorami. Flogiston nalega by to były osobistości mniej ważne dla floty. Proponuję wysłać mnie.
- Moją pierwszą oficer? Czyżbyś nie uważała się za zbyt ważną? –
odparł z wesołą ironią w głosie
- To prawda, że moja obecność jest tu niezastąpiona, ale myślę, że sobie poradzę tam na dole… Chce tam lecieć. – ostatnie zdanie padło poważnie i stanowczo.
- Więc leć, będziesz moim obserwatorem. Na propozycję al.-Malika przystaje. Wystarczy jeden głos. Zresztą zjednoczona flota będzie groźniej i poważniej wyglądać w umysłach naszych przyszłych rozmówców, miejmy i nadzieję, że partnerów handlowych.
- Aye!
– zasalutowała ponownie i odbiegła na mostek.

- Komunikat do konwoju Alpha. Skarabeusz przystaje na obie propozycje. Popiera kandydaturę szlachcica z rodu al-Malika, oraz wystawia swojego obserwatora Izabel Kalmarii. – nadała wiadomość pierwsza oficer

- Dodajmy też, że: - wskazał palcem na nadajnik, na co oficer łączności zareagował i go uruchomił.
- Proponuję do tego ustanowić trzy hasła. Pierwsze oznaczające ostrzał planety, przydatne podczas przymusowej ucieczki, jako mała dywersja. Drugie hasło, ostrzał ostrzegawczy. Trzecie oznaczające zagrożenie, czy też komunikat niezgodny z prawdą, co w skrócie oznacza, „czas nas stąd zabrać”.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 04-08-2009 o 21:41.
sante jest offline  
Stary 12-08-2009, 21:50   #19
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Kiedy spotkanie trwało w najlepsze na pokładzie Odyna nadal jeszcze podliczano straty i sprawdzano ostatnie podzespoły. O ile większość czujników udało się już przywrócić do niemal pełnej sprawności, tak załogi tak łatwo "naprawić" się nie da. Po powrocie kapitan Spirit nareszcie zapoznał się z pełnym raportem odnośnie poniesionych strat. Nie było mu za wesoło.

"Czterech marynarzy, pięciu inżynierów i dwójka mechaników. Jedenaście ciał do pochowania w nieznanej przestrzeni. Oby Wszechstwórca czuwał nad waszymi duszami, towarzysze."

Nie pytał już nawet ilu jest jeszcze rannych, albo okaleczonych. Na pewno pracujący przy reaktorze zanim wysiadł będą jeszcze długo przechodzić terapię popromienną, a nawet z ich sprzętem może nie udać się ocalić wszystkich i usunąć z ich ciał całego promieniowania.

"Reaktor gotowy do ponownego rozruchu za trzy dni, dobrze. Bardzo dobrze." - Czytał w dalszej części raportu. Powoli wracały mu resztki humoru. - "Reaktor laboratoryjny stabilny, na 67% mocy. Pokład badań nad systemami wysokich energii - przepalone podzespoły, w większości do odzyskania. Nie moja działka, niech się martwią naukowi. Co mi tu dalej dali? O jest!" - Ucieszył się widząc raport o stanie kluczowych dla niego elementów. Hangary tak mikromaszyn, jak i promu były nienaruszone, hangar produkcyjny mógł pracować na 80% mocy, a maszynownia i silniki mimo niewielkich uszkodzeń zostały już prawie naprawione. Głównymi przyczynami opóźnień w pracach były niestety ciała, które trzeba było usunąć. "Zabawne, że największe szkody wyrządziła nam aparatura czysto cywilna."

- Jakieś wiadomości od czasu spotkania? - Zapytał odrywając się wreszcie od raportu.
- Dwie, kapitanie. - Odparł młody podoficer.
- Mówcie.
- Skarabeusz prosi o wyznaczenie spotkania w celu "wyjaśnienia spraw niedokończonych". Nie za bardzo rozumiem tą wiadomość, mamy poprosić o sprostowanie? -
Ewidentnie młodzieniec był jeszcze żółtodziobem i wiele musiał się nauczyć. Spotykając spojrzenie kapitana natychmiast się zamknął.
- Zaproście na nasz pokład Kapitana Skarabeusza i przygotujcie na tą okazję salę obrad. Mają stamtąd zniknąć wszystkie papiery, które mogłyby się przypadkiem narazić nasz statek.
- Tak jest, sir!
- No dobra, a druga wiadomość?
- Zostaliśmy poproszeni o wytworzenie podzespołów dla "Grubej Berty".
- Niech Się tym zajmą mądrale. -
Uciął krótko kapitan. Nie miał nastroju na takie pierdoły, kiedy na statku tylu członków załogi straciło życie.

Około 4 godzin od zakończenia spotkania.

Przekaz kodowany do Skarabeusza:
- Kapitan Spirit do Skarabeusza. Oferuję spotkanie na pokładzie Odyna w pokojowej atmosferze współpracy i partnerstwa. W zaistniałej sytuacji jasnym jest iż mamy wspólny interes zagrożony przez politykę, a co za tym idzie ustalenie wspólnego stanowiska jest sprawą kluczową. Proszę wybrać sobie dowolny czas nie wcześniej, niżeli za dwanaście godzin. Musimy uporać się ze stratami w ludziach i godnie pożegnać towarzyszy. Proszę też o zapowiedź nie dalej niż trzy godziny wcześniej.

Przekaz niekodowany, zamknięty, na pokład Grubej Berty:
- Tu oficer techniczny Odyna, Maro Ibrahim ibn Amar. Z przyjemnością podejmiemy się produkcji podzespołów. Prosimy także w ramach odpowiedzi o informację na temat waszych zasobów. Potrzebne nam przede wszystkim metale konstrukcyjne, jak i szlachetne, półprzewodniki i nadprzewodniki. - Połączenie na chwile straciło na jakości, prawdopodobnie z powodu wciąż jeszcze uszkodzonych nadajników. - Berta ... słyszycie nas? - W tle dał się słyszeć szczątkowy raport o odzyskaniu mocy w podstacjach łączności. - Poszukiwania asteroid i potencjalnych źródeł surowca dla waszych hut rozpoczniemy niebawem, czekajcie na wyniki, sondy są w drodze.
 

Ostatnio edytowane przez QuartZ : 10-09-2009 o 19:48.
QuartZ jest offline  
Stary 08-09-2009, 19:31   #20
 
Lindstrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Lindstrom nie jest za bardzo znany
Na mostku „Słonecznego” trwały skupione przygotowania.

- Łączność – zarządził Pierwszy – poślijcie na kanale ogólnym: „Komunikat Jego Ekscelencji Ambasadora Jego Cesarskiej Mości Ville HanLaati”

- Nadano – potwierdził oficer.

- Przełączyć na konsolę radiową w apartamencie Jego Ekscelencji – zarządził pierwszy oficer.

- Przełączono – zakomunikował sucho oficer łącznościowy.

W eter popłynęły słowa ambasadora:

- Szanowni Państwo. Być może mając na uwadze elektryzującą propozycję kapitana Spirita, nie słuchaliście Państwo wystarczająco uważnie mojej propozycji powołania komisji. Jej doradczość, a i to jedynie w obrębie posiedzeń komisji, która, przypomnę, jeszcze nie została zwołana w celu ukonstytuowania, miała dotyczyć jedynie działań na rzecz konwoju. Konkretnie zaś zagadnień eksploracyjno-poszukiwawczych. Do takich zadań nie zalicza się reprezentacja wobec zamieszkujących cesarski protektorat istot. To jest obowiązek cesarskiego ambasadora. Dziękuję zatem za wielkoduszną ofertę Pana Barona Al-Malik, lecz z wymienionych wyżej powodów nawiązanie pierwszego kontaktu pozostaje w mojej wyłącznej gestii. Nie oznacza to jednak, że jestem przeciwny obecności przedstawicieli wszystkich frakcji, jako świadków takiego wydarzenia. Naturalnie; bez prawa do zabierania głosu podczas negocjacji, z których zdam Państwu stosowną relację. Kontakty z mieszkańcami globu na chwilę obecną pozostaną domeną cesarską – o otwarciu przedstawicielstw będzie jeszcze pora pomyśleć. Uważam, że nadrzędną kwestią pozostaje ustalenie stanu rzeczy na planecie, zanim mieszkańców Impery zaczniemy zaznajamiać z różnorodnością frakcji politycznych Cesarstwa.

Po bardzo krótkiej przerwie ambasador podjął:

- Naturalnie zatwierdzę stosownym dokumentem rozliczenia napraw „Flogistona V” w porozumieniu z jego dowódcą, gdy tylko wszystkie zostaną ukończone i odebrane. Ustanawiam też panią Leanę vo Delvi moim zastępcą i pełnomocnikiem na czas mojej nieobecności. Zamierzam osobiście objąć pieczę nad negocjacjami. Ustalenie haseł, wedle pomysłu zgłoszonego przez „Skarabeusza”, pozostawiam kapitanowi Hawkwoodowi. Zanim jednak zgodnie z propozycją komandora Desjani wyruszymy na powierzchnię Thetys, konieczna będzie wnikliwa obserwacja i rozpoznanie, w szczególności w zakresie możliwości technologicznych mieszkańców planety i języka, bądź języków, którymi się posługują. Natychmiast zabieram się do studiowania materiałów przesłanych przez kapitana „Odyna”. Pozostałe sprawy, nie wymagające mojej uwagi bądź obecności, proszę zgłaszać kapitanowi Hawkwoodowi. To wszystko. Do usłyszenia.

Szum w słuchawkach i na głośnikach jednostek świadczył o zakończeniu połączenia. Hawkwood był bardzo ciekaw, co teraz myślą przedstawiciele frakcji Ligi. Kogo wybiorą jako przedstawicieli? I pod którą z frakcji spróbuje się „podłączyć” pyszałkowaty Al-Malik?
 
__________________
Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi?
Lindstrom jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172