Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2010, 19:22   #61
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Genokrad!!! Uważajcie, może być ich więcej, atak z góry!!- słowa te sprawiły, że Kastor zaczął rozglądać się po koronach drzew. Zapachy jednak nie zmieniły się, czy więc Jerra się mylił? Zapach genokrada powinien wyróżniać się z otoczenia. Powinien być obcy.
Zmysły Ravnosa jednak nie wykryły żadnych obcych zapachów. Z drugiej strony daleko mu było do psa tropiącego.
Dlatego czynił to, co brat sierżant. On był doświadczony, Kastor nie. Może ten cały zwiad był złym pomysłem? Wyszłoby zapewne lepiej, gdyby nie byli takimi żółtodziobami. Może jednak powinni trzymać się w ciaśniejszej grupie, by Azrael pilnował ich, niczym kura swych piskląt.
- Sytuacja opanowana. Choć nie do końca mogę powiedzieć co z Jerrą. Sierżant zobaczy...-głos Ashley nieco uspokoił Kastora. Po pierwsze jej nic nie było. Po drugie nie było bezpośredniego zagrożenia i niczego z czym kadeci mogliby się zmierzyć. Problem z Jerrą...Z nich wszystkich, on właśnie wykazywał największy entuzjazm do tej misji. Szkoda by było, gdyby to właśnie jego pierwszego odesłano do Thunderhawka.

Na miejsce Kastor przybył wraz Azraelem, więc już po fakcie. W nozdrza Kastora uderzył zapach krwi i spalenizny różnego rodzaju, począwszy od spalonego drewna, po przypieczone włosy i mięso. Jerra starał się złożyć raport Azraelowi, ale widać po nim było szok związany z zadanymi ranami i pierwszym poważnym starciem.

Kastor rozejrzał się po okolicy i napotkawszy spojrzenie Ashley uśmiechnął się lekko...ale nie powiedział nic. Bo i cóż miał rzec ? Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – każde z tych pytań brzmiałoby banalnie. Przecież widać było, że odpowiedzi na te pytania, byłyby twierdzące.
Właściwie to nie wiedział jak się zachować w tej sytuacji. Chłopaka z rodzinnej wioski by pocieszał, ale Jerra mógłby to uznać, za skryte pokpiwanie z jego przegranej. Zresztą miał wrażenie, że Azrael potępiłby takie zachowanie.
Zamiast tego skupił się na czytaniu śladów... Trochę się na tym znał. Rodzinny świat Kastora był zimny...Rolnicy musieli być i myśliwymi, zwłaszcza w zimie.
Ślady pozwalały ocenić nieco zagrożenie. Przeciwnikiem był duży drapieżnik, ze sporymi pazurami, dwoma kompletami przednich łap, zapewne w celu łatwiejszej wspinaczki jak i łatwiejszego zabijania ofiar.
Ślady bestii przypominały nieco ślady triggara. Resztki spalonego futra świadczyły o tym, że oberwał, choć raczej nie za mocno. Dzikie zwierzę raz uciekłszy, nie powróci by zaatakować. Jednak na Genokradach Kastor się nie znał, choć wątpił, by Jerra napotkał jednego z nich. To raczej był tutejszy drapieżnik.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-01-2010 o 21:36.
abishai jest offline  
Stary 25-01-2010, 19:11   #62
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Azrael rzucił okiem na rany i pobliskie ślady walki.
- Jeśli spotkałbyś Genokrada już byś nie żył, a do wieczora po ranach nie będzie śladu. Sierżant spojrzał na auspex i wykonał pomiary.
-Jesteśmy już nie daleko. Trzymajcie się blisko i miejcie oczy szeroko otwarte!

Czas mijał na pokonywaniu gęstniejącej dżungli z przerwami na komentarze sierżanta odnośnie tropienia, odnajdywania śladów oraz maskowania własnych. Co rusz dawał komuś wskazówki jak prawidłowo stawiać kroki i poruszać się by zostać niezauważonym. W końcu udało się wyjść z lasów na polanę gdzie leżał imperialny sprzęt do wyrębu lasu. Na trawie leżały powalone drzewa, w niektóre pnie powbijane były siekiery. Wszystko wyglądało tak jakby za chwile mieli wrócić drwale i dokończyć robotę. Jednak mech pokrywający sprzęt wskazywał, że leżały porzucone już od dłuższego czasu.
- Przeczesać teren! - rzucił komendę Azrael. - Szukać śladów szarpaniny i bitwy, zastygłych śladów krwi i gnijących ciał. Poszlak, które pomogą odpowiedzieć na pytanie co się tu stało.
Drużyna się rozproszyła po okolicy przeczesując krzaki, trawę i ślady na drzewach. Każdy jednak starał się być na widoku pamiętny przeżyć Jerry.
W pewnym momencie uwagę Ashley przykuł czarny but zaplatany w korzenie drzewa. Kastor znalazł resztki wypalonego cygara, które strasznie śmierdziało.
 
Rahaela jest offline  
Stary 25-01-2010, 22:35   #63
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Słowa sierżanta wytrąciły Szepczącego z Duchami ze szponów przerażenia największym koszmarem mieszkańców Świata Równin - zarażenia genetyczną klątwą Genokradów. Zarazem jednak obudziły wstyd i wściekłość Jerry. Popatrując naokoło, oczami wyobraźni dostrzegał szydercze uśmieszki członków drużyny. Zacisnął zęby aż krew popłynęła z rozprutego policzka raz jeszcze. Przełknął jednak ostre słowa, opuścił głowę, dopiero teraz zwrócił uwagę na ciągle jeszcze włączony miecz. Zatrzymał go i wpatrzył się we wbite gdzieniegdzie między zęby łańcucha roboczego kawałki szponów. Powyrywał je i schował, woląc to niż spoglądać w oczy Zwiadowców. Oczyścił też pistolet z ziemi, szepcząc modlitwę by ułagodzić Ducha Maszyny w narzędziu wojny. Gdy ręka była już w stanie wystarczająco silnie chwycić broń sprawdził pistolet raz jeszcze.
Nigdy więcej - powtarzał sobie, upokorzony. W czasie marszu nie zapominał tym razem o pilnowaniu górnych pięter roślinności, mając szaleńczą nadzieję że podobny Genokradowi stwór powróci. Być może ta właśnie nadzieja i wypatrywanie drapieżnika sprawiły że nie odkrył niczego tak ciekawego jak znaleziska Ashley czy Kastora.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 28-01-2010, 17:04   #64
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
I tyle jeśli chodzi o Genokrady... Kastor pogonił tyle metrów, w tym upale i w zbroi.Czuł się jak rak w za ciasnej pancerzu. Cały się spocił i miał ogromną ochotę pozbyć się tego pancerza. Im szybciej tym lepiej.


Przed nimi było jednak jeszcze kilka kilometrów dżungli. Przedzieranie się przez chaszcze, wysłuchiwania pouczeń i opowieści brata sierżanta.
Kastor spoglądał w górę wypatrując kolejnych przeciwników.



Ale nic nie zeskakiwało, co oznaczało, że Jerra miał pecha. Niski z dala od reszty stada. Idealna ofiara dla drapieżnika. Na grupę jednak żaden z nich by się nie połakomił.
Nie było czasu na rozmowy, zresztą duchota odbierała Ravnosowi chęć odzywania się do kogokolwiek. Kolejne minuty, kolejne kroki doprowadziły ich na kraniec dżungli. I miejsce wyrębu lasu.



Przez chwilę Kastor wpatrywał się ze zdumieniem w wielkie maszyny, niektóre wielkie jak jego dom na Mauritiusie.
- Przeczesać teren! Szukać śladów szarpaniny i bitwy, zastygłych śladów krwi i gnijących ciał. Poszlak, które pomogą odpowiedzieć na pytanie co się tu stało. –dopiero komenda Azraela, poderwała go do działania. Zaczął węszyć i rozglądać się. Ale ani śladów bitwy, ani śladów szarpaniny się nie dopatrzył.
Lekki, niemal niezauważalny smród tytoniu...ten zapach wyróżniał się spośród naturalnych zapachów planety. Idąc tym tropem Kastor znalazł...niedopałek cygara. I nic poza tym. Trochę to go rozczarowało, ale cóż...Podszedł do Azraela z tym „tropem”.- Bracie sierżancie, znalazłem to...- i wskazał palcem miejsce.- tam.
Trudno powiedzieć, czy to była poszlaka. W zasadzie można to uznać, za dowód bytności ludzi, podobnie jak zapomniane maszyny. Ale może Azrael wykryje coś więcej?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-02-2010, 19:19   #65
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Ashley nigdy wcześniej nie widziała takiej ilości zieleni. Słyszała jednak o takowej w opowieściach, które opowiadał jej Kastor. Długie, monotonne przedzieranie się przez gęstwinę nie męczyło a fascynowało.
Wspomnienie ostatniej "akcji" wzbudzało u Ashley lekki dreszczyk gdy myślała, ile zagrożeń czaić cię może w pobliżu, toteż dokładnie się rozglądała po otoczeniu jak i starała się za radą sierżanta zostawiać jak najmniej śladów, jak i "zniknąć" z Jego oczu, szkoląc sztukę ukrywania się, jednocześnie nie oddalając się zbytnio.
Co jakiś czas przyglądała się twarzom towarzyszy, które ukazywały zróżnicowanie w odczuciach, jednakże żadna nie ukazywała takiej fascynacji, jaką można było wypatrzeć na twarzy Ashley. Gdy doszli do miejsca wyrębu, dziewczyna stała przez dłuższą chwilę wpatrzona w coś czego nie rozumiała...
Czyżby mieli przerwę?
Gdy jednak podeszła bliżej, okazało się że przerwa ta musi trwać już od dosyć dawna gdyż sprzęty były pokryte gdzieniegdzie mchem, a ostrza siekier pokryły się rdzawymi plamami.
- Przeczesać teren! Szukać śladów szarpaniny i bitwy, zastygłych śladów krwi i gnijących ciał. Poszlak, które pomogą odpowiedzieć na pytanie co się tu stało.
Głos sierżanta wytrącił ją z natłoku myśli. Ruszyła gdzieś przed siebie, mijając porzucone narzędzia, na wpół wyrąbane drzewo...
- Tak jak by wszyscy pach! - pstryknęła palcami mrucząc pod nosem - po prostu znikli...
Rozglądnęła się dookoła, kontrolnie sprawdzając czy wszyscy są w zasięgu Jej wzroku, mimo iż teren wyglądał na opuszczony, nie miała ochoty tego dokładnie sprawdzać, więc i trzymała się na widoku.
W końcu dostrzegła coś ciemnego. Podeszła bliżej, kucnęła przy bucie, starając się dostrzec jakieś szczegóły.
Po chwili się podniosła, wyszukała wzrokiem sierżanta który stał zbyt daleko jeśli chciała by mu o tym powiedzieć, a krzyk nie był najlepszym pomysłem. Przez chwilę stała zamyślona, nie wiedziała czy zabrać but ze sobą, czy lepiej przyprowadzić sierżanta w to miejsce... Plątanina korzeni...
Wyłowiła jeszcze raz wzrokiem Azraela, do którego właśnie zbliżał się Kastor, po czym przez komunikator zapytała:
- Znalazłam buta zaplątanego w korzeniach. Mam go dostarczyć, czy sierżancie przyjdziesz obadać miejsce?
Cholera, jak baba! Nie mogę się zdecydować, co by było lepsze... Pokręciła głową, karcąc sama siebie w myślach Nigdy więcej...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 15-04-2010, 16:55   #66
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Sierżant Azrael przyjrzał się resztką cygara i zabezpieczył je chowając do skórzanej kieszeni w pasie. Następnie podszedł do Ashley i przykląkł przy bucie zaplątanym między korzeniami.
-Rozmiar 45. –Włożył palce do środka. –Wysokie podbicie, pulchne paluchy, przetarte wkładki przy palcach i stopie. Mężczyzna był w granicach 170-180 cm, miał nadwagę do 120kg i krzywy kręgosłup od urodzenia. – Wyjął palce z buta. –Taki facet nie rozpływa się sam z siebie, nie bez śladu.

Wyprostował się i wskazał nowy kierunek marszu do przyczółku Imperialistów. Szlak znaczyły pnie wyrąbanych drzew i ślady gąsienicowych pojazdów. Powoli w oddali majaczyła drewniana palisada, gdzieniegdzie podpalona, ale nadal solidnie stojąca. Wejście było jeszcze solidniej zaryglowane, a wieże obserwacyjne puste.
- Samir, Kastor, Ahsley, Jerra i Sara bierzecie zachodnią część osady. Zabezpieczcie teren tak jak na ćwiczeniach. Samir będzie dowodził waszą grupką, macie się go słuchać. – Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech tryumfu, który najbardziej zakuł Jerre. - Wasza grupa ma łączność na kanale KT-2, KT-3 jest dla grupy, z którą wejdziemy od wschodu, KT-1 jest kanałem awaryjnym i alarmowym dla wszystkich. Zachowajcie ostrożność.

Azrael wraz z resztą podopiecznych zaczął się oddalać w cieniu palisady na wschód. Samir nie ukrywał radości z dowodzenia grupą i wskazał Ahsley i Sarę na swoje skrzydłowe, a Kastora i Jerrę na zwiad.
-Ruszamy brzegiem palisady na zachód, wy dwaj prowadzicie.
Ze szczelin pomiędzy drewnami było widać spalone budynki i kawałki betonowych budowli, przesuwając się na zachód Samir szukał najlepszego sposobu na wejście.
nagle odezwało się KT3 -Wchodzimy przez krwawą wyrwę w palisadzie.
-My też wchodzimy do środka. - Samir zacisnął usta i zdenerwowany rozkazał wyciąć sobie wejście w palisadzie mieczami łańcuchowymi.

Po wycięciu odpowiedniego otworu szybko wślizgnęliście się do środka mierząc w każdym kierunku. Brak ruchu i upiorna cisza przerywana skrzypnięciami nie domkniętych drzwi i okiennic panowała w osadzie. Dominującym widokiem były spalone szopy na pojazdy i zapasy. Na placu przed wami widniał spalony wrak pojazdu transportowego. Nieopodal postawione były roztrzaskane prowizoryczne barykady. Piasek był naznaczony licznymi śladami stóp i plamami starej krwi. Ślady krwi prowadziły na wschód za pojazd, w kierunku północnym do metalowej dużej budowli i na zachód do dużego drewnianego budynku.
 
Rahaela jest offline  
Stary 17-04-2010, 20:12   #67
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Rozmiar 45. Wysokie podbicie, pulchne paluchy, przetarte wkładki przy palcach i stopie. Mężczyzna był w granicach 170-180 cm, miał nadwagę do 120kg i krzywy kręgosłup od urodzenia. Taki facet nie rozpływa się sam z siebie, nie bez śladu.- mówił sierżant, przecząc faktom... Bo jednak się rozpłynął, podobnie jak reszta tutejszych pracowników.

Żadnych prawdziwych tropów nie znaleźli... Nic ... nul... zero. Nadal byli w punkcie wyjścia.

Sierżant szybko przeszedł z oceny sytuacji do wydawania komend.
Kastor trafił do grupy dowodzonej przez Samira, sprawdził spokojnie broń i łączność czekając na wyruszenie, po czym podążył wraz z resztą grupy.
-Ruszamy brzegiem palisady na zachód, wy dwaj prowadzicie.
Kastor uśmiechnął się kwaśno i rzekł cicho.- Jerra ruszamy.
Po czym ostrożnie ruszył w kierunku placówki mając w dłoni pistolet boltowy. Zaś jego druga dłoń opierała się na rękojeści miecza. Pomijając tajemniczych agresorów, tutejsza fauna także mogła sprawić niespodzianki. Ravnos wolał być gotowy.


Drewniana palisada była imponująca, o wiele wyższa niż się Kastor spodziewał. Przy niej, palisady z rodzinnego świata przypominały malutkie płotki. Niepokojący był swąd spalenizny. A zerkanie pomiędzy palami pozwoliło zobaczyć zniszczone budynki... i nic poza tym.
Jedna grupa się już dostała, to co wywołało irytację u ich „lidera”. I wycinanie wejścia za pomocą mieczy... głośne wycinanie co z irytacją stwierdził Kastor.
Potem zaś... ruszyli dalej. Ostrożnie i powoli, by bardziej nie zdradzić swojej pozycji. W nozdrza Kastora, oprócz zapasu swego potu, oraz spalenizny, docierał słaby zapach zakrzepłej krwi.
Ślady krwi prowadziły na wschód za pojazd, w kierunku północnym do metalowej dużej budowli i na zachód do dużego drewnianego budynku.
-Ty bierzesz drewniany budynek, ja pójdę tam.- rzekł cicho Ravnos do Jerry wskazując swój cel. Dużą metalową budowlę. Oczywiście nie było powodu by szeptać do komunikatora, ale nastrój tego miejsca wpływał na Kastora.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-04-2010, 16:40   #68
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Gdy sierżant "wymacał" Jej znalezisko, a z Jego ust wypłynął mniej więcej obraz właściciela, uniosła wysoko brwi. To było godne podziwu.

Wstał i wskazał palcem na oddaloną palisadę a Ashley poczuła dreszcz na samą myśl cóż by tam mogli znaleźć. To wszystko było dziwne, a przeczuwała ze najgorsze jeszcze przed Nimi...

Jako skrzydłowa rozglądała się czujnie. Sytuacja z lekka napięta pobudzała ciarki na plecach.
-Wchodzimy przez krwawą wyrwę w palisadzie-.
-My też wchodzimy do środka. -

Ashley spoglądnęła na zaciętą twarz Samira. Niepokojące było w Nim to że nie chciał być gorszy...
Może nas to kiedyś zgubić - pomyślała, ale nie sprzeciwiła się Jego rozkazowi. W końcu to On tu dowodzi...
Po coś my się skradali, skoro teraz obwieszczamy wszystkim że to tu powinni szukać posiłku?! Pokręciła głową spuszczając ją lekko.

Gdy weszli do osadki, która wyglądała jej zdaniem dość horrorystycznie, rozglądała się z najwyższą uwagą. Starała się wyłapać każdy najmniejszy ruch czy najcichszy dźwięk. Przyklękła i podpierając się ręką zaglądnęła pod oddalony wrak samochodu by sprawdzić czy nie czai się za nim czy też pod nim "coś".
Dobrze że nie dotarliśmy tu nocą...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 23-04-2010, 14:59   #69
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Szepczący z Duchami zacisnął wargi na polecenie sierżanta i rozkaz Samira - strasznie kłóciło się to jak dla niego z ideą zwiadu, ale ten jeden raz zamknął się i wykonał polecenie - to już prawdziwa akcja, nawet nie trening. Włączył miecz i zęby wgryzły się w słabszy fragment palisady. Potężny ciąg łańcucha sprawił że musiał schować pistolet do kabury i ująć rękojeść obu dłońmi, nie dał jednak poznać po sobie wysiłku gdy reszta sekcji się zbliżyła. Razem z Kastorem wycięli i wyłamali dwa mniejsze pnie. Ostrożnie zerknął do środka, czując jak kurczą mu się jądra w oczekiwaniu na strzał prosto w twarz. Nic. Pusto. Cisza. Ulga była tak wielka że niemal zapomniał o wejściu, wziął się jednak w garść i wśliznął do środka. Przywarł do ściany najbliższego budynku. Coś strasznie go intrygowało - konkretnie metalowe pudło.

- Co to jest? - zapytał szeptem wskazując mieczem na pojazd transportowy - nie przypominał Rhino czy innego transportera będącego w posiadaniu Mrocznych Aniołów.

W oczekiwaniu na odpowiedź myszkował między szopami, czując znajome ciarki na plecach, jak na Świecie Równin podczas wypraw wojennych na sąsiednie plemiona. Oczywiście teraz było inaczej, w końcu był Space Marine, ale ... wrażenie pozostało.

- Ty bierzesz drewniany budynek, ja pójdę tam.
- Kastor zdawał się nie rozumieć pytania a widok opalonych kół pod bryłą metalu uzmysłowił Jerrze że najpewniej jest to jakiś pojazd cywilny i po raz kolejny uzmysłowił mu jego braki jeśli chodzi o "cywilizację". Nie było to przyjemne.

- Nie powinniśmy się rozdzielać... - burknął ale tylko dla zasady, bo drewniany budynek bardziej mu się "podobał" - najwidoczniej podświadomie tęsknił za naturą. Spokojnie, bez pośpiechu pełzł i skradał się do baraku, korzystając z każdej możliwej osłony.

- Uważajcie na dachy! - tchnął w komunikator, przypominając sobie nieszczęsne zdarzenie z dżungli.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 11-05-2010, 14:25   #70
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Samir, Sara i Kastor skierowali się pośladach krwi w kierunku imperialnego budynku. Wejście było solidnie zatrzaśnięte. Sara uklęknęła przy zamku i zaczęła majsterkować przy nim.

Tymczasem Jerra i Ashley skierowali swoje kroki wzdłuż drewnianego gmaszyska. Ślady krwi na piachu były mocno zaschnięte. U wejścia powitał i obmazany zakrwawioną dłonią szyld pod "Zarżniętym Prosiakiem". Drzwi wejściowe były wypalone od strzału ze sporego działa. Rozłupane drzazgi trzeszczały pod nogami gdy dwójka marines stawiała swoje kroki po stopniach...

- Jest - Zachichotała triumfalnie Sara, gdy klawiatura mruknęła, a drzwi wejściowe ciężko sapnęły. Otworzyły się ociężale na szerokość trzech centymetrów.
- Ruszyłam głową, wy ruszcie mięśniami.
Gdy dwójka chłopaków zbliżyła się do szpary w drzwiach, aby je rozsunąć uderzył ich w nozdrza mdlący smród rozkładu. Kastor i Samir wyprężyli muskuły otwierając właz. Powitał ich mrok przedsionka. W dali biło słabe światło, które zostało zakłócone przez nagły ruch cienia...

Jerra i Ashley ostrożnie weszli przez drzwi wejściowe. Powitały ich roztrzaskane krzesła i stoły. Knajpa nosiła ślady bijatyki i strzelaniny, bar został roztrzaskany granatem, a wraz z nim to co zostało z barmana. Poszczerbiona poręcz wzywała by wejść na piętro do pokojów dla gości. W pomieszczeniu panowała martwa cisza. Żyrandol leniwie się bujał postękując w takt powiewów wiatru. Nagle nad waszymi głowami zatrzeszczały deski jakby ktoś przebiegł w pokoju na piętrze...

Sara ubezpieczała tyły chłopaków, którzy szli z wysuniętą bronią przed siebie. Co kilka kroków cień się pojawiał i znikał by wyskoczyć przesłaniając światło. Pot zaczął spływać po czole Kastora, gdy zbliżał się do rozwidlenia korytarza. Na sygnał Samira wskoczyli do pomieszczenia turlając się do najbliższych zasłon oczekując ognia nieprzyjaciela. Mrok okrążył ich głowy i zawrócił. Żadne strzały nie padły. Wychylając się powoli spostrzegli, że są w holu budynku, a nad ich głowami wiruje ciało żołnierza imperialnego powieszonego na sznurze, na wiatraku. Jego ciało było wymalowane niebieską farbą, a oczodoły czerwoną. Na ścianach wokół widniały ślady małych dłoni umazane we krwi żołnierza i krzywe niezgrabne napisy:

HAHA HAHA HAHA
 
Rahaela jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172