Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2010, 20:57   #21
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Z nieba lał się rzęsisty deszcz w kilka chwil pokrywając chodniki warstwą wody, żółte krawędzie kałuż kwasu z nieba kotłowały się pod naporem kolejnych kropli. Zatrzasnął drzwi stojącego wzdłuż chodnika Forda Sigmara z hukiem sugerującym pare zerwanych spawów. Gujec wyrzucił peta przez okno, w aucie było siwo od dymu tytoniowego, odpalił silnik i wyjechał na jezdnię.

-Udusić się idzie w tej komorze. Włącz klimę. Jedziemy do ciebie.

Sytuacja była jedną wielką zagadką, Gujec nie pomagał.

-Kim oni są?

-Nie wiem człowieku!

-Skąd wiedzą o procesie? Jak nas znaleźli?!

-Nie wiem kurwa!

-Jak zawsze można na tobie polegać, by to chuj.


Podczas gdy Malczenko cierpiał z niewiedzy na siedzeniu pasażera to prowadzący Forda Gujec był całkiem spokojny.

-Najważniejsze, że mamy tę robotę. Widać, że nie są byle kim, zrobimy to co chcą i weźmiemy za to okrągłą sumkę. Dobrze mówię?

-Chciałbym bardzo, żebyś kurwa dobrze mówił.



***


Mieszkanie Gujca wiele nie różniło się od jego bezpiecznej nory, stara kamienica, niskie czynsze i małe potrzeby lokatorów. Ale co najważniejsze nikt o nic nie pytał, drobna gotówka szła z ręki do ręki nie angażując innych narzędzi porozumiewania. Zaparkowali za rogiem, dobrze że nikt ich nie śledził podczas jazdy, ale ostrożności nigdy za wiele. To że służyli kiedyś razem tylko potęgowało wrażenie „misji” którą przed chwilą rozpoczęli, jak za dawnych czasów. Pole bitwy było inne ale tylko pod względem architektonicznym, zasady obowiązywały te same. Po chwili przekraczali już drzwi mieszkania, Wiktor spoglądał w dół klatki po czym wszedł do ciasnego przedpokoju mieszkania starego-nowego wspólnika, który zapalał światła i włączał komputer. Szybko wrzucił dysk z danymi do czytnika i odpalił plik.

Dane były proste ale rzetelne, bez zbędnych pierdół i biografii.


-Artur Geller, urodzony w Warszawie 23.01.1986

-Lat 34

-...zamieszkały w WR-03, Ring Trzeci, ul. R.Sikorskiego 64/ 108b... skończył na Uniwersytecie Berlińskim z wyróżnieniem, członek programu CorpCarier... na czterech różnych stanowiskach, szybko awansował(...) rodzina nie znana, kawaler, bezdzietny..., mieszkanie korporacyjne, ...samochodem marki Lexus Avgan300 lub taksówkami sieci TaxiME (...) pracuje w godzinach 08:00 – 19:00 w TechTower przy Bulwarze Centralnym...,

-Niezbędny żywy...

-osoby pośrednie:


Magdalena Szyłak, lat 28, brunetka 180cm/70kg, pracuje w biurze rzecznika prasowego LG-Cybernetics, kochanka, (zamieszkała w WR-03, Ring Czwarty, ul. Milenijna 14/1);

Sandra Geller, lat 20, studiuje botanikę na Miejskim Uniwersytecie WR, siostra naturalna, brunetka 176cm/61kg (zamieszkała w WR-03, Ring Szósty, Plac Powstańców 328/213);


Mateusz Baluk, lat 34, szatyn 190/90kg, doradca technologiczny obecnie zatrudniony w Polpharma S.A., (zamieszkały w WR-03, Ring Czwarty, ul. Obrońców Solidarności 33/2a)

-kontakt po przechwyceniu 00331777324339

-fundusz operacyjny dostępny na koncie jednorazowym @3958_00#9576639932779-10
-Wiktor obracał w palcach plastikową kartę bankomatową jednorazowego użytku. Zaletą tych kont było to, że pieniądze można było zdeponować anonimowo, a po podjęciu pieniędzy konto usuwano. Prosty pomysł szybko zyskał popularność w przestępczych kręgach co utrudniało organom ścigania pracę, ale policja była miejska, a banki prywatne.

-...stawka za... wynosi 20000 E$, warunkiem zapłaty jest stan..., płatne przy odbiorze.

Ekran zamigotał, komputer zresetował się sam, po chwili zaczął lekko dymić z wnętrza obudowy.

-To ładnie, rozpieprzyli mi komputer, heh.. –skomentował na luzie sierżant- to od czego zaczynamy, dowódco..?

-Morda w kubeł i zrób jakąś kawę. Czeka nas długa, bardzo długa noc
- Warknął zamyślony Wiktor.

"Maszyna ruszyła..."- w głowie układał informacje z dysku i zastanawiał się nad swoim pierwszym ruchem. Gujec bardzo przytomnie oddał dowodzenie Wiktorowi- w pułku Malczenko dowodził drużyną do zadań specjalnych, planowanie takich i podobnych operacji było dla niego rutyną. Zdecydowanym ruchem sięgnął po kilka kartek papieru i ołówek. Tak jak go szkolono- zaplanować, opanować, wykonać bezbłędnie. Na prawie godzinę zagłębił się w planowaniu robiąc notatki i szkice. W końcu złożył papiery w plik i podpalił w dużej popielniczce na stole. Bez zbędnych wstępów zaczął referować "współpracownikowi" wstępne ustalenia i plany.

-Przede wszystkim rozpoznanie celu, trzeba wyrwać skądś zdjęcie tego Artura Gellera i na wszelki wypadek reszty wymienionych a potem przylepić głównemu bohaterowi i reszcie ogony. Najlepiej zmieniać ogony codziennie żeby nie zaczaili, że są obserwowani. Najlepiej załatwić to przez pośredników. Wyjściem alternatywnym jest wynajęcie dobrego netrunnera i wykorzystanie nagrań monitoringu, podsłuchów, pluskiew itd. Ale w takim wypadku potrzebny nam bardzo dobry, dyskretny fachowiec. W tym samym czasie kiedy prowadzone będzie rozpoznanie trzeba załatwić jakąś kradzioną albo wyrejestrowaną brykę na akcję. No i obmyślić jakiś sposób na obezwładnienie pacjenta. Taki korp może być po kursach samoobrony i może mieć przy sobie broń więc staroświecka metoda z szmatką nasączoną chloroformem odpada- za duże ryzyko wpadki czy komplikacji. Więc albo pistolet na strzałki albo taser. Do tego trzeba sprawdzić jakie zabezpieczenia stosuje ta firma taksówkowa. Ale małe szanse, że uda się tu coś zdziałać bez dobrych kontaktów albo dużej kasy. Podzielimy robotę na dwie części, jeden zajmie się rozpoznaniem a drugi sprzętem. Którą część wybierasz?

- Sprzęt oczywiście, tylko skąd wziąć na niego forsę? Mój kapitał własny na pewno nie wystarczy. -uśmiechnął się cwaniacko, chyba nie zdając sobie jeszcze sprawy z listy jaką przygotował dowódca.
-Nie pierdol smutów. Kasę dostaniesz z kwoty która dostaliśmy na koszty operacyjne. Masz tu 3 tysiące i goń po zakupy. Słuchaj uważnie i zapamiętaj- nawet nie myśl o robieniu jakichkolwiek notatek bo to kamień u szyi w razie wpadki: Potrzeba nam dwa komplety ubran, najlepiej używanych, kupionych w różnych lumpeksach, gumowe rękawiczki, kominiarki, taser albo pistolet na strzałki usypiające, samochód, kajdanki jednorazowe, materiałowy worek na głowę, zapas leków usypiających, najlepiej w zastrzykach z dokładną instrukcja obsługi, granaty dymne na wszelki wypadek, odpalany zdalnie ładunek wybuchowy małej mocy, tyle na początek, możliwe dodatkowe zakupy po dokładnym rozpoznaniu. Tylko do kurwy nędzy kupuj z głową w różnych miejscach, najlepiej przez podstawionych łepków. W razie wpadki i wymuszonego kontaktu powiedz mi, że kupiłeś chloroform z bezpiecznego źródła. Gdybym ja wpadł i ktoś zmuszał mnie do kontaktu z tobą użyję w rozmowie twojego stopnia. Poniał?
-Tak toczna!-
Gujec koślawo zasalutował krzywiąc się w kiepskiej parodii uśmiechu.
-Ja spotkam się z jednym znajomym i postaram załatwić sprawę rozpoznania cztery tysiące powinno wystarczyć, tysiąc zostawiamy na wsiakij pażarnyj słuczaj. I pamiętaj- jak coś spierdolisz to znajdę cie nawet u szatana w dupie i urządzę tak, że kamienie zapłaczą jak zobaczą co Ci zrobiłem. A teraz wypierdalaj i powodzenia.
Obaj ruszyli do drzwi i rozdzielili się wtapiając w miasto. Malczenko jak tylko stracił Borysa z oczu wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Franza.
-Cześć, mam sprawę nie na telefon. Możemy spotkać się za godzinę w "katowni"? Ok dzięki do zobaczenia.
Miał nadzieje ze fixer załatwi mu kontakt do jakiegoś ogarniętego netrunnera bo nie uśmiechało mu się uganianie za godnymi zaufania pomocnikami do śledzenia celu.


***

...30min później w klubie Kuban, przy jednym ze stolików.
-Dobrze Cię widzieć Wiktor. Jak mogę Ci pomóc?
-Potrzebny mi netrunner, fachura który nie spierdoli delikatnej operacji. Płace cztery kafle, szczegóły później ode mnie.
-Znam człowieka.. poczekaj chwilkę.
-Franz wystukał coś w klawiaturze komunikatora i odłożywszy go na blacie wyświetlaczem do góry wrócił do rozmówcy.- Napijemy się czegoś? Dawno się nie widzieliśmy Wik, co u Ciebie? -Franz uśmiechnął się o tyle szczerze co podejrzanie, taką już miał wredną mimikę.
-Mam pilną robotę, dlatego się do Ciebie odezwałem. Ten netrunner pozwoli mi oszczędzić sporo czasu.
-Jasne, jasne.. ale nie bądź taki pracoholik Wiktor. Spójrz na mnie.. Dynia mnie ciśnie, monopolista kurwa się znalazł..., ale na swoje jeszcze wychodzę.
-uśmiechnął się znacząco.- Spluwy to chodliwy towar w tym mieście, zawsze ktoś chce komuś strzelić w łeb, albo sobie, co to za różnica dla mnie. Właśnie Wik, opowiadaj co to za zlecenie, może czegoś potrzebujesz, hmm?
Ekranik na stole zaświecił, a Franz wręcz odwrotnie, zgasł na chwilę czytając wiadomość.
-Niczego nie potrzebuję aktualnie. Może potem mi coś wyskoczy. Coś nie tak?- Spytał Malczenko patrząc ze zmarszczonymi brwiami na przygasłą nagle twarz fixera.
-Nie, nie wszystko w porządku, koleś ma czas, może ci pomóc. Tu masz numer -Franz zaświecił żołnierzowi w twarz wyświetlaczem komunikatora.
Malczenko spojrzał na numer i kilkakrotnie powtórzył go w myślach by wbić go sobie w pamięć. Nigdy nie zapisywał nigdzie kontaktów, służba nauczyła go szybkiego i niezawodnego zapamiętywania.
-Dzięki stary, tu masz standardową zapłatę za kontakt-położył na stole pięć setek- Jak będę jeszcze czegoś potrzebował na na pewno się odezwę. Na razie i powodzenia w interesach.
Uścisnął rękę fixerowi i wstał od stolika. Szybkim sprężystym krokiem ruszył do wyjścia. Wszystko zaczynało się układać a pętla wokół celu powoli i delikatnie zaczęła się zawiązywać. Potem przyjdzie czas na jej zaciśniecie i zebranie profitów. A teraz trzeba tylko wysłać zlecenie netrunnerowi i zacząć przygotowywać plan samej operacji.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 13-04-2010, 18:26   #22
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Marek jechał spokojnie, stukał do rytmu w kierownicę. Co pewien czas przełączał bieg, samochód nie miał automatycznej skrzyni. Gdy tylko ruszał z przed świateł cztery cylindy karmione alkoholem miło mruczały pod maską, jak koty na blaszanym dachu. Wjechali do centrum, pomiędzy wysokie wieżowce i migjące neony holoreklam, reklamujących wszystko, od psiego żarcia po po najnowsze AV-ki. Jego uwagę przykuła jednak reklama korporacji LG-Cybernetics. Urocza azjatka reklamowała najnowsze... pistolety korporacji, począwszy od karłów mieszczących się w dłoni po prawie 3 kilogramowe bestie. Cen nie podano, ale Marek wyobrażał sobie tłumy dziennikarzy kłębiących się przed siedzibę LG - Cybernetics i pytających wystraszoną portierkę o te reklamy. Marka zainteresowało coś jeszcze: Była to pierwsza reklama LG- Cybernetics, na której prezentowamo bron tej firmy! "Czyli pogłoski sprawdziły się, firma wchodzi na rynek zbrojeniowy".
- Masz już ogólny plan działania co do Bitelsa? - spytał się Dannego, który zapatrzył się na dwie młode dupcie, wychodzące z H&M'u.
-No cóż... Bitels ma zawsze dużo ludzi wokół siebie, conajmniej dwóch pancurów jest zawsze przy nim. Akcja musi być dobrze zaplanowana i dobrze przeprowadzona... szybko przeprowadzona. Jeżeli nie wyeliminujemy podczas tego skoku Bitelsa to będziemy musieli się przygotować na niezłą batalię. Nie jest głupi, będzie się podwójnie ubezpieczał w razie gdybyśmy chcieli odzyskać torbę, wraz zawartością.
-A wiesz dokładnie gdzie trzeba uderzyć?
-Najprędzej w Sulls, to stara miejscówka tych popaprańców. Pół godziny na północ od Huraganu, gdzieś przy skrzyżowaniu Nixona i Długiej, znajdziemy... Bynajmniej plan stworzymy w pubie i mam nadzieję że macie już jakieś pomysły, bo musimy się spieszyć, Bitels będzie chciał jak najszybciej spylić towar.
- Może być, tylko zabierzmy się za ten plan popołudniu, bo chce się wyspać, wczoraj to ledwie trzy godziny były - spojrzał na zegarek, była za 10 piąta. Rano.
- Nie ma sprawy... księżniczko - zażartował - tylko że jak juz przyjedziesz to nie wyjdziemy jak nie opracujemy tego cholernego planu.
-Zgadzam się - Za wcześnie puścił sprzęgło, usłyszał jęk kół zębatych w skrzyni biegów.
Dojechali pół godziny później. Marek zaparkował za kamienicą i wrócił na chwilę do klubu, żeby oddać kluczyki:
-To ja już lecę - i nie czekając na odpowiedź wyszedł z pubu.
Dwieście metrów dalej przy chodniku stało niebieskie Audi, odpicowane na wyścigówkę ala Tokyo Style, Marek uśmiechnął się pod nosem na wielką lotę z tyłu auta. "Pewnie robi 400 w trzy sekundy z tym spojlerem i ciekawe jak dojechało na tą ulicę" i Marek przeskoczył jedną z dziur w nawierzchni
Z metra wysiadł przystanek wcześniej, chciał skoczyć coś przegryźć. Nie lubił chińskeigo żarcia, wolał dobrą pizzę. Pizzeria, zwana Żółtą z racji pomalowanych na ten kolor ścian zewnętrznych była otwarta całą dobę.
- Ćwiartka serowej z szynką, na miejscu. I do tego wodę gazowaną - rzucił wchodząc, a szef kuchni pokazał mu dłoń z rozczepionymi palcami. 5 minut. Usiadł przy stoliku. Kelnerka przyniosła mu szklankę z wodą. Nigdy nie brał żarcia na wynos, bo gdy je jadł w drodze to zawsze coś musiało mu spaść, a jak niósł do domu, to szybko się wychładzało.
Pizzę zjadł szybko, szybko też zapłacił 6 eurodolców za posiłek. "Dobrze że mam drobne" - pomyślał - "Straciłbym czas czekajac jak urocza brunetka wyda my resztę". Dopił wodę i oparł się na oparciu ogarniając wzrokiem salę. Przy jednym ze stolików Żółtej siedział stary znajomy z sąsiedztwa, chyba Oliver, który wsuwał dużą supreme z dziewczyną i popijał turbo-colę. Dawno go nie widział, wyprowadził się z dzielni kilka lat temu i jakoś nie odwiedzał kolegów. Fairey zastanawiał się czy podejść do znajomego czy raczej olać to i wyjść póki go nie widział.
Wolał wyjść, miał inne sprawy na głowie, ważniejsze niż pogaduszki.
Do swojego mieszkania Marek nie miał daleko, może z 10 minut marszu. Jeszcze tylko jazda windą, przesunięcie karty w zamku i znów był w swoim małym lokum: Zdjął buty i kurtkę wraz z kamizelką i padł na łóżko, wcześniej jednak ustawił budzik na godzinę 14,przed nim prawie 8 godzin odpoczynku.
Przynajmniej tak mu się zdawało. Dzwonek komórki brutalnie przerwał upragniony sen, wyświetlacz migał co dwie sekundy atakując jego zaspane oczy w ciemnym pomieszczeniu avatarem dzwoniącego- DANNY. Poniżej w rogu ekranu cyfry prawym dolnym rogu ekranu nie zostawiały złudzeń, 8:13.
-Słucham? - i ziewnął do słuchawki.
-Wstawaj słonko, spieszy nam się, czekam na dole.
- Dobra już złażę - i zakończył rozmowę. Telefon schował do kieszeni.
Stary T-shirt rzucił na podłogę i zaczął przetrząsać szafę w poszukiwaniu nowego. Wziął pierwszy z brzegu, czerwony. "I tak nie bedzie go widać pod kevlarem". Po chwili już przeciągał kartę w zamku i ruszył do windy. Plecak wraz z Bushmasterem i resztą zdobycznej broni został w mieszkaniu, Marek miał przy sobie tylko Avengera.

- No jestem - rzucił Marek do fixera wychodząc z windy - Stało się coś?
Ledwo co opanował kolejne ziewnięcie. Wyszli przed blok.
-Chodź, jedziemy do klubu, stwierdziłem że nie ma czasu czekać. Wsiadaj - Danny wskazał swojego Volkswagena, za którego kierownicą siedział Ares.
Gdy tylko otworzył jego uszy zaatakował Metal Dream utworem "The woman in hell".
- Jezu, Arek, ścisz to bo zaraz szyby popękają! - krzyknął Danny, a Ares posłusznie ściszył radio. - A teraz do Huragana.
Arek ruszył.
-Zatrzymaj się jeszcze przed McDonaldem na rogu Piłsudskiego i Ósmego kręgu, to po drodzę - poprosił Marek - muszę się napić kawy. "Bo zasnę".
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 28-04-2010 o 20:28.
JohnyTRS jest offline  
Stary 20-04-2010, 23:11   #23
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Fairey:

Niebieski Golf posłusznie zatrzymał się na światłach, a wewnątrz Danny prowadził dialog z Markiem i Aresem na trapiący go temat straconego towaru. Mówił z takim przekonaniem i zapałem jakby to nie on ledwie wczoraj buchnął go tym dwóm nierozważnym kolesiom. Jakby pył należał się jemu i koniec. Marka z jednej strony bawiła ta sytuacja, z drugiej rozumiał Daniczyna bardzo dobrze. Sam dorastał w tym mieście, wiele widział, wiele słyszał i wiele doświadczył na własnej skórze. Wiedział, że aby coś mieć w WR trzeba o to walczyć.
-...jeśli on myśli, że tak to zostawię no to się grubo przeliczył. Właściwie to wiecie co? Jedziemy tam od razu, nie ma co pieprzyć, od gadania torba do nas nie wróci.
Kierowca nie czekał na polecenie, gdy zielona lampa zapaliła się wystartował z piskiem opon wpychając się innym autom stojącym po lewej przed maski i zawrócił obierając kierunek- „Sulls”.

Malczenko:

W myślach powtarzał numer od Franza, „Ciekawe ile sobie zażyczy ten runner..., i co to w ogóle za koleś”- miał nadzieję, że zrozumieli się z fixerem i człowiek będzie „na poziomie”. Tak jak on sam. Fuszerka to coś czego chciał uniknąć za wszelką cenę, fuszerka znaczyłaby tyle co seppuku w jego i tak nie najlepszej sytuacji życiowej. Nim przeszedł przez drzwi Kuban’a telefon w jego kieszeni odezwał się, wyciągnął go dopiero na zewnątrz.
-Halo.
-To ja...
–Gujec nie mówił nic o chloroformie, a to znaczyło, że wszystko gra.
Wiktor odszedł kilkanaście metrów od wejścia rozglądając się dyskretnie za przysłowiowymi uszyma na ścianach. Nie zauważył zupełnie nikogo ani niczego podejrzanego.
-Raportuj.
-Mamy już prawie wszystko, jutro podskoczę jeszcze po fatałaszki dla twojej ciotki i możemy lecieć na te urodziny.
-Świetnie, ciocia się ucieszy
.

Nowicki:

Jan wchodząc do stołówki odruchowo przełożył telefon z kieszeni spodni do tej na piersi przy fartuchu. Uchylił skrzydło drzwi przed koleżanką, stołówka prawie pusta, zapraszała dźwiękami natury i projekcji nieba na suficie do posiłku na łonie natury. Podobno sami dyrektorzy nadzorowali budowę obiektu badawczego Polpharmy naciskając szczególnie na odpoczynek i rekreację w miejscu pracy. Bez kolejki podeszli to szwedzkiego stołu biorąc po zafoliowanej tacce ze stosu, na podstawkach lądowały kolejne dania dwójki naukowców. Martyna ze swoimi rulonikami chińskiej roboty ruszyła za nim do stolika, rozpakowała pałeczki i zabrała się za posiłek.
Podczas lunchu nie dowiedział się wiele, właściwie tyle co nic, czyli tyle ile Martyna wiedziała. Coraz bardziej wątpił w jej udział w spisku, coraz bardziej go to dezorientowało, tropy które obrał zdawały się być samymi ślepymi zaułkami. Jedynie prace nad KSET zdawały się dokądś prowadzić, chociaż finału tej ścieżki też nie był pewien.
 
majk jest offline  
Stary 26-04-2010, 21:52   #24
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Jan ze stołówki wziął kotleta schabowego ziemniaczki i surówkę, nie łudząc się nawet co do ich oryginalności. Coraz bardziej pochłaniał go projekt, gdyż bezczynność nie leżała w jego naturze. Odkąd zaś ścieżka podejrzeń i konfabulacji odsuwała się od najbliższych znajomych, mógł wreszcie sie uspokoić i pogrążyć na nowo w pracy. Zastanawiał się czy zakończenie projektu da mu jakieś wymierne plusy w korporacji. W jego umyśle powoli wyłaniał się obraz na pokonanie jednej z podstawowych przeszkód projektu. O ile obiekt nie będzie posiadał cyberręki, wszczepienie tak nowoczesnej technologi, musiało prowadzić do wielorakich powikłań, od reakcji skórnej na bio elementy wynalazku, do zwykłej obrony organizmu przed metalowymi elementami. Jan postawił na nanotechnologię i mikrorobotykę...



Pajączki w założeniu miały dokonywać bezpośrednich napraw ręki, obsługującej nowoczesny bio cybernetyczny wynalazek. W najgorszym razie, w razie kłopotów, mogły dostarczać impulsy, ich mikroskopijna wielkość sprawiała, że bez problemu mogły poruszać się w ludzkich żyłach, generalnie nie temu jednak miały służyć.
Sieć neuronów wykazywała zdolności uczenia się, co wiadome było już na początku XXI wieku, FBI zaczynało wtedy stosować takie genetycznie uszykowane neurony w symbiozie z maszyną wykrywającą broń. Można był w końcu nauczyć "żywą" maszynę jak wykrywać broń. Mimo, że początki były trudne, to efekty były obiecujące.
Jan potrzebował jednak nauczyć neurony zupełnie czego innego. Wykrywania przeciwników i strzelania doń. Jan nie tworzył maszyny, czy komputera do zabijania, była to na pół żywa biologiczna broń, teoretycznie z pomocą pajączków żyjąca w nieskończoność - a dzięki pajączka posiadająca zdolność wiecznego przyswajania i ulepszania własnej umiejętności walki. Program z podstawowym poziomem umiejętności miał tu być podstawą, ale przewaga na innymi podobnymi - choć całkiem mechanicznymi wynalazkami, polegał na tym, że ta żywa broń po latach, zyskiwała by na skuteczności miast ją tracić...
Tkankę żywej, cybernetycznej biomasy miały odżywiać i pobudzać do działania pajączki. Puszczając elektroniczne impulsy, same zaś ładowałby się korzystając z energii wytwarzanej przy ruchu właściciela ręki.
Praca a dokładniej projekt najwyraźniej nabierał tępa...

Same pajączki... stanowiły pewien wynalazek sam w sobie, szczególnie z funkcjami jakie miały spełniać oraz innymi możliwymi do zainstalowania, Jan nie wątpił jednak, że póki co nie ma co przedstawiać nowych projektów, skoro każą mu się skupić na tym jedynym...
 
Eliasz jest offline  
Stary 04-05-2010, 19:48   #25
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Jechali w stronę klubu. W środku samochodu była obecna delikatna woń marihuany. Arek prowadził, a fixer gorąco mówił o torbie, do tego psioczył na Bitelsa i jego ludzi.
- W tej torbie był majątek, dziesięc kilo czystego uralskiego pyłu. Rozumiecie? 10 kilogramów dragów!...
"Stary, opanuj się, bo jeszcze wpadniej na głupi pomysł" - pomyślał Marek. Był lekko senny.
-...jeśli on myśli, że tak to zostawię no to się grubo przeliczył. Właściwie to wiecie co? Jedziemy tam od razu, nie ma co pieprzyć, od gadania torba do nas nie wróci.
Marek oprzytomniał od razu, kiedy usłyszał ten bardzo nierozsądny pomysł. Kawa nie była już potrzebna.
- Że co? Chcesz ich wziąć z marszu? - spytał się z niedowierzaniem z tylnej kanapy.
- Dobrze słyszył, jedziemy tam od razu. O tej porze powinni być co najmniej zaskoczeni taką wizytą, jeśli w ogóle tam będą. Jeśli nie to przynajmniej sprawdzimy kwadrat.., Arek, skręć zaraz w lewo w Warszawską, a potem w prawo w Milenijną. Tak dojedziemy szybciej do "Sulls" - odpowiedział patrząc na gigantyczny korek na skrzyżowaniu z Ósmym Kręgiem, gdzie musiał byc jakiś wypadek, bo niebieskie koguty służb porządkowych były doskonale widoczne.
Markowi serce zabiło mocniej, Isaac nie żartował. Solo odruchowo złapał się za kaburę, pod palcami czuł osłonę spustu Avengera, a obok dodatkowy magazynek. Było to maleństwo, kalibru zaledwie dziewięć milimetrów. Z tego można strzelać do staruszek z reumatyzmem. Przypomniał sobie, jak kiedys oglądał program dokumentalny o Zielonych Beretach, było tam porównanie Beretty M9 z Coltem 1911, odnośnie "powera" pocisków do nich. Pocisk 9mm miał podobno przechodzić przez ciało na wylot, nie oddając swojej energii celowi - robił mu dziurę i nic więcej. "Cholera, dlaczego akurat dziś nie wziąłem mojego Busha" - przeklinał się w myślach, jego Avenger to było nic wstosunku do tego, co było potrzebne na ulicy. Tymczasem z Warszawkiej wjechali na trzypasmową Milenijną, która biegła na betonowej estakadzie i przelatywała ponad Ósmym kręgiem, w ogóle się z nim nie krzyżując. I dobrze, bo cała ulica pod nimi była zakorkowana we wszystkie strony. Arek trzymał się prawego pasa, niedługo musieli zjechać, a sama Milenijna łączyła się na obrzeżach z wylotówką na Warszawę. Na lewo od nich przejechał poranny ekspress Warszawa - Berlin. Tą trasę kolejową otwarto niespełna przed rokiem, a już była jedną z najbardziej zatłoczonych w kierunku Zachód - Wschód i Wschód - Zachód.
- Isaac, a masz jaką porządną broń? - spytał w końcu Marek.
Danny nie odpowiedział, wyciągnął spod fotela pół-metrową strzelbę Schneidera. Złamał lufy, które ukazała złocące się łebki naboi, zgiął je z powrotem zapinając zabezpieczenie i postawił kolbą na ziemi między swoimi nogami trzymając za lufę.
- No mam, jak widać - odwróciwszy się do Faireya zaśmiał się po czym wrócił spojrzeniem do przedniej szyby.
- No ok - odpowiedział, z nutą niepokoju.
Marek już wielokrotnie słyszał ten śmiech, śmiech po joincie z "dodatkiem", którego Marek nie znał. "Schneider jest dobry, ale tylko na bliskie odległości i tylko na dwa strzały bez przeładowania" - pomyślał, mając przed oczami dwie lufy obrzyna. Popatrzył na Arka. "Mam nadzieję że chociaż on ma coś dobrego na Bitelsa i jego pieski" .
Ares jakby słysząc jego myśli wtrącił się do rozmowy chcąc się pochwalić swoją bronią. A może po prostu był tak upalony, że gadał "aby gadać".
-Moje zabawki są za duże, żeby je trzymać między nogami. -parsknął zerkając na Daniczyna, który niechętnie, ale również roześmiał się. -Ledwo zmieściłem się do bagażnika. -kontynuował zanosząc się śmiechem.
Joint i jemu poprawił widać humor, co zaniepokoiło pasażera tylnej kanapy.
"Cool" - pomyślał. Miał nadzieję, że na miejscu będą równie radośni co przydatni. "W sumie to zapowiada się ciekawe starcie, naćpany solo i nacpany zastarzały Rockman plus ja kontra ludzie Bitelsa, w niewiadomej liczbie, byc może też naćpani. Mamy naprawdę duże szanse wygrać" - myśli Marka były pełne gorzkiej ironii.
Tymczasem zjechali z Milenijnej w znane okolice, starych, w wiekszości opuszczonych budynków. Szary beton lub zszarzały asfalt pod kołami,szare chodniki, szare ściany. Ta dzielnica już dawno straciła swój blask, teraz była jedną z gorszych stron miasta. Była to mieszanina rzeczy najgorszych: mas bezdomnych, którzy nie zdołali sobie ułożyć życia po kompluetnej automatyzacji fabryk, siedzib gangów, którzy w starych kamienicach miały swoje kryjówki, bo dojazd zajmował tutaj wiele czasu, więc policja była bez szans. Niektóre ulice nie były nawet przejezdne, bo w połowie była zablokowana zardzewiałą ciężarówką, albo w wyniku osiadania ulica zarwała się. Przez to żeby gdzieś dojechał trzeba było często kluczyć. Najbardziej przejezdny był Bulwar południowy, na którym niekiedy odbywały się nielegalne wyścigi.

- Dobra teraz w lewo - Isaac poinstruował Arka - "Sulls" będzie po prawej, w zaułku, a przed nim jest niewielki wybetonowany placyk. Przejedź obok pubu w miarę powoli i stań na ulicy kilka metrów za tym pseudo parkingiem.
Ares posłusznie wykonał polecenie. W tym czasie Isaac przykleił nos do szyby i szybko zlustrował sytuację. Parking był pusty, nie stały na nim żadne motocykle ani samochody.
- Dziwne - fixer wyraził zdumienie - no nic, zobaczymy co się dzieje w środku.
Arek zaparkował i cała trójka wysiadła z samochodu. Danny wraz z Markiem podeszli pod bar. Mieścił się on w starym warsztacie samochodowym. Bramę zamurowano i wstawiono zwykłe drzwi. Okna szerokie i niskie, mimo że ciągnęły się przez całą długość hangaru to usytuowane były prawie pod samym dachem.
- Gdzie jest Arek? - spytał się fixera.
- Wyciąga swoje maleństwo z bagażnika, zaraz do nas dołączy - odpowiedział - a teraz do środka i ruszył do drzwi.
-Czekaj - chwycił Isaaca za ramię - może sprawdżmy najpierw, co się dzieje w środku - wskazał na brudne okienka prawie metr nad jego głową
-No dobra.
W tym czasie przyszedł Ares.
- O kurwa - wyrwało mu się na widok "maleństwa". Był to karabin znacznego kalibru, przypominający skrzyżowanie Baretta, Browninga M2 i Ak74 - co to jest?
Ares się uśmiechnął:
- To jest karabin przeciwpancerny Valdunow IV, kalibru 14 i pół milimetra. Do tego mam jeszcze troche amunicji przeciwpancernej. Ooo przestań się krzywić młody, przecież nie będę z tego walił w środku! To spluwa dalekosiężna, do zabawy na dworze.
"Świetnie' - pomyślał - "nacpany solo z rusznicą, po prostu zajebiście. Nie przyjechali tutaj czołgiem tutaj tylko dlatego, że nie znaleźli po drodze żadnego".
- No ok, postaw to na ziemi i podsadź mnie do okna.
Po chwili Marek stał na na barkach Aresa, rękami trzymał się niewielkiego gzymsu. Widok wnętrza zaskoczył go. W środku nie było nikogo! Po chwili zauważył jednak barmana, który podłączał beczkę z piwem do kegla na ladzie. Poza nim nie było nikogo, barman nie miał żadnej widocznej broni, choć był pewien, że pod ladą znalazłby kilka pukawek. Fairey zaskoczył.
- W środku nie ma nikogo poza barmanem. Bitelsa tam nie ma.
- Jesteś pewny? - Isaac nie wierzył, jego twarz nabrzmiała od krwi, a pomiędzy łukami brwiowymi zarysowała się pulsująca żyłka.
-Tak, jestem pewny.
- Chuj z tym! Nie ważne, wchodzimy. Ares- zasadź się gdzieś z Valdunowem, w razie jakby przyjechały te pieprzone motomyszy.
Glanem potraktował zamknięte drzwi Sulls- nie stawiały oporu otwierając się na oścież. Wnętrze nie było zbyt jasne. Ściany bordowe, przy suficie czarne czy raczej poczerniałe od dymu i wszelkiego innego syfu unoszącego się w gęstym barowym powietrzu, a wszędzie dookoła, na każdym większym meblu, sprzęcie i gadżecie znajdowały się chromowane detale, nawet głupia popielniczka lśniała chromem. Ciemnowłosy barman zaskoczony wtargnięciem rzucił się w stronę baru, Dan był na to przygotowany. Gdy tylko wbili do środka rockman chwycił pewnie najbliższy stołek barowy i cisnął nim w stronę lady na tyle celnie by trafić właściciela w odpowiednim momencie, po czym sam podbiegł do niego celując ze Schneidera i krzycząc:
- Rusz się pierdolcu to nie doczekasz dzisiaj pierwszego klienta w tym kurwidołku! Leżeć psie!
- Nie zabijajcie!.. proszę, ja.. bierzcie hajs, jest w kasie! Tylko mnie nie zabijajcie!
- Jebie mnie twój hajs śmieciu.., ale może przeżyjesz. Gadaj no szybko i mnie nie wkurwiaj: Gdzie Bitels?!
- Jaki Bit.. - Danny szarpnął go za rękę kładąc dłoń na blacie stolika i przykładając do niej strzelbę.- aaaaa... kurwa nie rób tego! On mnie zabije, kurwa!
- On "może" Cię zabije, jeśli zdąży. Ja z kolegą jesteśmy na miejscu.. więc nie prowokuj losu ty zafajdana wywłoko bo ręce mi się trzęsą.
- Ja nic nie wiem! -to wystarczyło by udowodnić Dannemu. Że gnojek kłamie! Wystrzelił z obrzyna wzbijając w powietrze krwawą miazgę przeplataną wiórami drewna z płyty stolika.
Barman wił się na podłodze tryskając krwią na już upaćkane swoimi tkankami linoleum, kałuża krwi nabierała na rozmachu.
- Jak się uspokoisz to dłużej przeżyjesz. A jak nie... to on odsztrzeli ci drugą rękę i do końca życia będziesz się łokciem podcierał. Zrozumiano? - Marek był spokojny, dodatkowo miał przypływ czarnego humoru.
- Zapytam jeszcze raz: Gdzie Bitels?!
- U siebie! Aaagh! Chlał z chłopakami całą noc, chyba świętowali jakiś łup.. aaaaahghhh.
- Adres padalcu!
- Robotnicza 9!
- A można?! Było od tego zacząć to miałbyś się czym drapać po tej dupie z obu stron!


Fixer odwrócił się i wyszedł, Marek w milczeniu podązył za nim i zamknął drzwi. Przy aucie czekał Ares opierając nóżki karabinu na dachu VW mając jak na widelcu najbliższą okolicę baru:
- Gdzie teraz jedziemy szefie?
-. A teraz do samochodu i jedziemy na Robotniczą.
- A gdzie to? - Arek zadał pytanie.
Marek szybko wyciągnął telefon i po chwili usłyszał charakterystyczny dźwięk. Był połączony z miejską siecią. Jedną z zalet mieszkania w WR-03 był darmowy DataTerm działający w sieci, było to tańsze rozwiązanie niż wolnostojące DataTermy na ulicach. Marek szybko odnalazł zakładkę z planem miasta. Fairey nie był netrunnerem, ale DataTerm działał na uproszczonym skrypcie sygnału Matrycy, czyli wszyscy mogli przeglądać strony DT, a zmiany mogły byc wprowadzane tylko z siedziby rady miejskiej, gdzie znajdował się dział Informacji. DataTerm był więc bardzo prosty w obsłudze, użytkownik nie musiał nauczyć się korzystania z algorytmu sieci, żeby sie po niej poruszać. Prawdę mówiąc, to miejski DataTerm był punktem, z którego nie można było się połączyć z resztą świata. Był jak gazeta, tylko w cyfrowej formie.
- Druga ulica od Parku Chopina w stronę Wieży Telewizyjnej - poinformował Aresa. Rozłączył się z DT i schował telefon.
- No to jedziemy - i wszyscy wsiedli do Volkswagena.
Rusznica przeciwpancerna wylądowała na tylnej kanapie obok Marka. Zaczęło padać. Dojazd zajął im pół godziny i kiedy dojechali z nieba juz lało.
- To tutaj - Isaac wskazał blok po lewej, przy którym stało kilka motocykli i samochodów.
Marek od razu rozpoznał motory ludzi Bitelsa. Stały one przed niewielką somonośną wiatą z plexiglastu przy ścianie niewielkiego, 20-pietrowego bloku. Solo od razu domyślił się, o które piętro chodzi. Zewnętrzne ściany wokół okien 14 piętra były pomazane graffitti w zielonym kolorze, z dodanymi czarnymi napisami w rodzaju CH.W.D.P. lub Merry crisis and happy new fear. "Co za pojeby" - przyszło Faireyowi na myśl.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 09-05-2010, 22:41   #26
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Wiktor skończył rozmowę z partnerem i wybrał numer do netrunnera. Chwilę wsłuchiwał się w odgłos sygnału.
-Halo, kto mówi..?
-Kumpel Franza, on dał mi kontakt do ciebie.
-Ach tak, tak. Jaka sprawa?
-Potrzeba mi trochę informacji o pewnych ludziach. Płacę cztery tysiące, tysiąc na wstępie resztę po robocie. Zainteresowany?
-Powiem ci jak się dowiem co to za ludzie. Spotkajmy się, za godzinę w Pasażu Gratis. Na najniższym poziomie galerii stoi DataTerm, bądź tam, sam.
-Będę, ale ty też bądź sam. Mam alergie na tłok. Do zobaczenia.
-biip... biiip...

Malczenko ruszył szybkim krokiem w kierunku stacji metra. Dotarcie do galerii powinno zająć jakiś 50 min akurat tyle żeby się nie spóźnić i żeby nie stać tam za długo.

***

Witkor spokojnym krokiem zbliżył się do data termu zatrzymując się na chwilę kawałek przed nim. Udał że poprawia zasznurowanie buta i dyskretnie sprawdził czy nikt za nim nie łazi. Było czysto więc podszedł do terminalu. Mijały minuty a były komandos coraz bardziej się denerwował, tak długie wyczekiwanie na miejscu spotkania to jawne proszenie się o kłopoty. Wreszcie usłyszał pikanie a na ekranie zobaczył okienko komunikatora. Otworzył je.
Tak będzie bezpieczniej. Podaj szczegóły...
Wiktor wzruszył ramionami i zaczął pisać.
Artur Geller, Magdalena Szyłak, Sandra Geller, Mateusz Baluk
Odpowiedź była błyskawiczna.
zdjęcia? plany dnia? wyciągi z kont?
Wiktor odpisał po krótkim namyśle.
potrzeba mi jak najwięcej o pierwszym i jego kontaktach z pozostałymi, konta nie potrzebne, plany dnia, ochrona i zdjęcia tak. Poza tym przyzwyczajenia i podstawowe dane lekarskie pierwszego, chcę wiedzieć czy jest na coś uczulony czy przyjmuje jakieś leki itp codzienne rzeczy
Po krótkiej chwili okienko zamigotało kolejną wiadomością.
za dwa dni, terminal 4 Dworca Głównego o 20:00. Weź gotówkę.
W odpowiedzi wiktor wcisnął tylko dwa klawisze "o" i "k" po czym zamknął komunikator i ruszył do wyjścia cicho pogwizdując zadowolony i uśmiechnięty. Wszystko szło tak jak trzeba.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172