Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2010, 01:38   #21
 
Imir's Avatar
 
Reputacja: 1 Imir nie jest za bardzo znany

Metalowe, przypominające pajęcze odnóża palce wykonywały skomplikowane ruchy postukując dziwnym taktem na runicznej klawiaturze. Klekoczące, wijące się w powietrzu mechadendryty wczepiały się w przekładnie panelu, niczym czułki. Zgarbiona sylwetka obleczonego w czerwień techkapłana pobłyskiwała bladymi światłami wizjerów i soczewek służących mu za oczy. Te wpatrzone były z pełną uwagą na wyświetlony przez terminal strumień informacji, który układał się w tajemnicze wzory, nie pojęte były dla zwykłych śmiertelników. Tetrarius niepomny na zamieszanie odbywające się wokół spijał dane całkowicie pogrążony we własnych myślach. Obok niego, poruszając się niespokojnie, jego pracy przyglądali się uważnie trzej adepci Mechanicus. W przeciwieństwie do swojego mistrza, którego stalowo-plastikowa postura pełna kabli i przewodów zdawała się przypominać bardziej opancerzonego insekta, ich ciała można by jeszcze ze śmiałością nazwać ludzkimi.

- Obserwacja: zabezpieczenia nośnika nieskomplikowane. <klik, klik> Strumień informacyjny dający się odczytać, lecz <khem> dotychczas uśpiony. Budzący się ze snu. - Tetrarius odezwał się głosem dobywającym się z umieszczonych głęboko wewnątrz twarzy, trzeszczących voxów. Dźwięk ten podobny był do rozregulowanego megafonu, pełen kliknięć i zniekształceń.
- Naucz się słyszeć głos terminala, <klik> albowiem jest on bramą do maszyny, którą zawiaduje. Poznaj maszynę od środka, a mądrość jej zostanie ci objawiona (Księga Mechaniki 31/12). - Na te słowa, adepci Tetrariusa przytaknęli i uczynili tajemne znaki rękoma przed swoimi twarzami. Nie wiedzieli wprawdzie, czy ich mistrz kierował je do nich, jednakże nauczeni doświadczeniem woleli okazać krztę zrozumienia.
- Kontynuując (tak/nie). Stan systemów na tym... okręcie jest niedostateczny. Spięcia energii w poniższych sektorach...- Mechanicus przerwał nagle.- Interesujące <klik, khem>. Obserwacja: moduły energetyczne w korespondujących sektorach nabierają mocy. Stan ponad oczekiwaną normę (32%). Liczne przekierowania siły do generatorów ( GA17T, GF300A).
- Mistrzu... co to oznacza? - Odezwał się jeden z adeptów z niepokojem. Choć trudno było odczytać cokolwiek z zachowania logisa, młody techkapłan rozpoznał jakąś anomalię.
- Wyjaśnienie: obudziła się nieaktywna maszyna. Jej duch wzmaga działalność. - Tetrarius zaczął odłączać swoje mechadendryty od terminala. Jego ręce zamknęły panel po wykonaniu kilku rytualnych gestów, a korpus odwrócił się w stronę nadjeżdżającej ze zgrzytem windy z niższych poziomów. - Przypuszczenie: stało się coś <klik, klik> nieprzewidzianego.

Mechanicus powolnym krokiem ruszyli wzdłuż korytarza. Mechadendryty logisa pochwyciły trzymany dotychczas przez jednego z uczniów topór energetyczny o długim trzonku i wręczyły go w rękę Tetrariusa, który jął wspierać się na nim jak na lasce. Jego wzrok spoczął na kłębiącej się przy windzie masy ludzi. Dobywający się od nich smród, pot widoczny na ich ciałach i drobinki innych wydzielin, które roznosiła ta tłuszcza, spowodował u niego zgrzyt zniesmaczenia. Wtem objawił się jeden z kapłanów maszyny. Lokalny przedstawiciel Mechanicus, który począł wyjaśniać sytuację wokół. Tetrarius pozdrowił go skinieniem głowy, lecz nadal pogrążony w myślach powoli sunął naprzód. Niespecjalnie obchodziły go jakieś zamieszki.
Zdziwienie. Jestem pewien, że kilka minut temu połowa z transformatorów pozostawała uśpiona. Czy Ty je przebudziłeś, Logisie, którego pamięć zawiera Ogrom Informacji? Jeżeli nie, czy wiesz, w jaki sposób i dlaczego zostały uruchomione?
-Kompiluj głupcze! -Tetrarius odwrócił się i wybuchnął niespodziewanie. - Niecierpliwe wyjaśnienie: maszyny są budzone i karmione w nieznanym celu. <khem> Sens tego działania pozostaje ukryty. (Jaka przyczyna?) Działanie przypadkowe -wykluczone (nie istnieją przypadki, jedynie wola Omnisajasza). Działanie <khem, khem> z naszej strony -wykluczone (obserwacja terminala czysto bierna). Działanie osób trzecich -pewne. Potrzebne nam działanie. Nie dowiemy się niczego, bez dotarcia do źródła.

Nawet uczniowie logisa odsunęli się niepewnie. Mechadendryty Tetrariusa reagując poprzez system połączeń nerwowych właściciela, zasyczały groźnie. Jednakże furia jak szybko nastąpiła, tak szybko minęła. Techkapłan wypuścił powietrze z otworów wentylacyjnych pod połami szaty i ruszył w ogólnym kierunku swojego nowego celu, bez udzielania dalszych wyjaśnień. Od początku swojego pobytu na Krakenia darzył ograniczonym zaufaniem miejscowych Adeptus Mechanicus. Coś w ich sposobie zarządzania statkiem, czy raczej w jego mniemaniu jego braku, bardzo mu się nie podobało. Kapłani Marsa powinni być niekwestionowanymi władcami tej antycznej i pełnej cudów technologii maszyny, a tym czasem sprowadzali swoją rolę do bycia konserwatorami i kustoszami codziennych mechanizmów. Poza tym, Tetrarius nie wyobrażał sobie by ktokolwiek inny, niż osoba obdarzona szkoleniem i znająca tajemnice Mechanicus, potrafiła uruchomić budzące się do działania systemy statku. Samo to stawiało wiele pytań, a logis był bardzo podejrzliwą istotą...
 
Imir jest offline  
Stary 10-09-2010, 11:32   #22
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Dym z cygara unosił się leniwie, zwijając w powietrzu w kręte wzory, kłębiące się jak myśli. Mężczyzna strzepał popiół.
- Opowiedz co wydarzyło się na balu. - rozkazał człowiekowi siedzącemu na krześle w kałuży wody, pozostałości po próbach ocudzenia odratowanego agenta.
Długowłosy mężczyzna o ramionach i torsie pokrytych tatuażami otworzył szeroko załzawione oczy. Ciężko oddychał, spoglądając kolejno na wszystkie zebrane wokół niego osoby. Gwardziści szarpnęli go za ramiona do góry i usadzili tak, że usiadł w pozycji klęczącej. Opuścił nisko głowę, tak że pozlepiane strąki czarnych włosów opadały mu na czoło i zasłaniały twarz.
Dlaczego… - Wyszeptał.
– Dlaczegoście mnie zabrali? Pozwólcie mi wrócić na bal! Tam było tak pięknie! Te kobiety… cudowne. Były dla mnie dobre. Ja też żem był dla nich dobry. Tańczylim w wielkiej, cudnie przystrojonej sali. Stałżem najpierwej pośród swoich, tam na dole. Aż tu nagle jakbym muzykę słyszał. To żem się rozejrzał, patrzę, a tu zamiast ulicy piękna, wielka sala. I żyrandole i światło. I wszyscy tacy piękni. A później najpiękniejsza z nich zaczęła śpiewać. Ach pragnę to jeszcze raz usłyszeć! – Z jego oczu na policzki polały się strumienie łez. No, a jak zaczęła śpiewać, to zamknęły się drzwi. Podobno już nikogo nie wpuszczają. – Skrzywił się i zaczął trochę charczeć. Splunął pod nogi Juana.
- Zabierzcie mnie z powrotem na bal! – Krzyknął tak głośno, jak tylko potrafił, miotając się przy tym niespokojnie, tak że gwardziści musieli go przytrzymać.
Juan skinął na sanitariuszy w białych kitlach, zbliżyli się oni do skrępowanego agenta z strzykawką o długiej szpili z której ciekła zielonkawa ciesz. Gdy zaaplikowali serum źrenicę Świeczki rozszerzyły się gwałtownie. Ciałem przez chwilę targały skurczę. W końcu Świeczka trochę się uspokoił. Przygryzając dolną wargę niemal do krwi, słuchał pytań zadawanych przez Juana.
- Ale zabierzecie mnie na bal, jak wam powiem? Błagam. Chcę tam wrócić. To dla mnie wszystko. Chcę jeszcze raz usłyszeć jej głos… - Powtarzał swą błagalną mantrę.
– Czerwoni, zanim zaczął się bal, poszli do kaplicy. Tej od świętego z młotem. Chyba wszyscy, bo to niby jakieś wielkie zgromadzenie mieli. Później żem ich na balu nie widział. Kheblor? Też tam szedł, miał kilku swoich ludzi u boku. Była z nim kobieta, alem jej twarzy nie widział. A że kobieta to poznaję po cy… tych, no… krągłościach. Gadali chyba, alem się przyglądać nie mógł, bo Kheblor lubi o głowę skrócić, jak ktoś się gapi za bardzo. Baba nie poszła z nimi do kaplicy, jeno gdzieś dalej, w stronę zaułka Meduzy. Teraz zabierzecie mnie na bal? Może mnie wpuszczą! Proszę! - skomlał błagalnie.
- Już niedługo. - szeneszal wyjął wydrukowaną fotografię z ostatniego lotu Sokoła - Poznajesz tych ludzi. - przesłuchiwany spojrzał na fotografię mętnymi oczyma.
- Tak to oni, widziałem ich w pobliżu Kheblora, a teraz puśćcie mnie już. - nie był pewien, czy nie osiągnęli stadium w którym agent gotów był potwierdzić wszystko byle przyspieszyć swoje uwolnienie.
- Zabierzcie go w miejsce z dala od epicentrum, niech będzie pod obserwacją i niech personel zadba by nie zrobił sobie krzywdy. W raporcie napiszcie, że jego wypełnienie misji było wzorcowe.
- Prześlijcie do bazy danych fotografię z Sokoła osób nie ulegających tańcowi. Chce wiedzieć kim są ci ludzie.
- Jeśli Arbitrzy mają jeszcze jednego sokoła, niech uruchomią go, niech obserwuje Redemptorystów, tylko tym razem nie dajcie się zestrzelić.
- wybrał połączenie do młodego Bohra i Franca Maulera:

Panowie, zapis przesłuchania świeczki na drugim kanale, hipoteza: Czerwoni Redemptoryści oraz Nemir Khebor wiedzieli o planach zamachu oraz epidemii szaleństwa. Korzystając z okazji chcą zrobić krwawą łaźnię z opętanych grzeszników. Sugestia: po pierwsze przesłuchać Nemira Khebora, po drugie udaremnić jego plany. Jest bardzo wskazane by redemptoryście pozostali żywi do czasu złożenia zeznań. Hipoteza: Nemir to tylko figura, ale może znajdziecie ślady dłoni która nim manipuluje. Plany: skan powiązań Khebora. Sugestia: Zapis sokoła wskazuje, że na terenie underhive znajdują się osoby będące w pełni świadome, współrzędne na drugim, to kolejne źródło informacji, potencjalnie bardziej skłonne do współpracy niż Czerwoni.

Czerwoni Redemptoryści to prawdziwa plaga religijnych fanatyków. Ich najwyższym celem było oczyszczenie wszechświata ze wszystkiego co nieczyste, przy czym wszystko co nie jest Czerwonym Redemptorystą z pewnością nieczystym jest. W swych działaniach nie unikali obalania rządów, wszak skażeni władzą to droga do grzechu, mordowania mutantów, czy też prewencyjne zamachy terrorystyczne w myśl idei "wielu jest grzeszników, a Imperator swoich pozna." Działają często na zasadzie pospolitego ruszenia. Wprawni politycy, w szczególności eklezjarcha jest w stanie manipulować i odpowiednio ukierunkować ich gniew i żądzę religijnego mordu.

Juan zamyślił się, zastanowił się nad możliwościami niewidzialnej siły w sianiu Chaosu, tropem który przychodził mu na myśl były robaki pożerające ciała od środka. Jeśli pogłoski o tempie mnożenia się owadów były prawdziwe, to nawet pojedyncza infekcja mogła wywołać epidemię w całych dzielnicach. Wysłał do Arbitrów ostrzeżenie o możliwym źródle zarazy. Sytuacja nie była by tak skomplikowana, gdyby ostatni więzień nie eksplodował, na wszelki wypadek zgłosił do arbitrów by poszukali śladów ładunków wybuchowych w resztach zamachowca. Do tego jakiś inkwizytor zaczął kręcić się na w pobliżu głównego nurtu wydarzeń. Midiam Blitz, urodzony na Imperialnym okręcie bojowym „Deglubtor”, syn pani porucznik Auris Blitz. W 14 roku życia zaczął przejawiać zdolności psioniczne.
Odbył przygotowanie i rytuał sankcjonowania na Świętej Terrze. Spędził tam 5 lat.Po zakończeniu szkolenia brał udział w śledztwach prowadzonych przez Inkwizytora Brightheavena (Szczeguły utajniono). Po śmierci swojego mistrza służył Inkwizycji jako psionik typowo bojowy (ze względu na umiejętności czystej destrukcji i kontroli tłumów poprzez zastraszanie). W czasie jednej z misji został ciężko ranny a następnie ewakuowany na najbliższy okręt imperialny. Rekonwalescencję przechodził na Krakenie. Jako zasłużony w boju weteran, wszedł w skład Salinne.
Obiecująca kariera, nie sprawiał wrażenia kogoś kto mógłby skorzystać na spisku wymierzonym w Bohrów. Trzeba było poszukać gdzie indziej. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że wydarzenia w UnderHive miały tylko zająć uwagę załogi statku, a największy szok miał dopiero nadejść i uderzyć w samą strukturę stacji. Ale gdzie mógł nastąpić atak wiedzieli kapłani maszyn, wedle skanera w kwartale przebywał Logis Explorator Tetrarius wraz z zespołem kapłanów. Może oni będą wiedzieli czego się spodziewać.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 10-09-2010 o 11:36.
behemot jest offline  
Stary 22-09-2010, 15:00   #23
 
Raghrar's Avatar
 
Reputacja: 1 Raghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znany
Juan i Tetrarius
Muzyka

Na polecenie Juana dwoje adeptów krakeńskiego Ordo Hospitaller gorliwie zajęło się lekko otumanionym jeszcze informatorem.
- Siostro Helgo, kaftanik proszę przygotować. – Rzekł szczupły, odziany w białe, workowate szaty, mężczyzna do swojej towarzyszki. Podchodząc do zatrzymanego zsunął z głowy kaptur. Całą jego czaszkę, łącznie z czołem, policzkami i brodą, pokrywały bladoniebieskie tatuaże w formie świętych runów. Głowę golił niemalże na łyso, za wyjątkiem potylicy, na której zostawił sobie kosmyk długich, jasnobrązowych włosów związanych w koński ogon. Pomagająca mu kobieta o imponującym wzroście i iście rubensowskich kształtach wyjęła z przewieszonej na ramieniu torby spore zawiniątko. Oczy Świeczki rozszerzyły się gwałtownie, kiedy zrozumiał czym jest rozwijany przez adeptkę zwój materiału z zamontowanymi tu i ówdzie klamrami.

- W... Wy nie zabieracie mnie na bal. Nie! – Krzyknął, opluwając przy tym siebie i nadchodzących medyków. – Nie pozwalam! Wypuście mnie! – Szamotał się niespokojnie i przebierał nogami w żelaznym uścisku gwardzistów. – Aaaargh! – Chrząknął, kiedy siostra Helga złapała go jedną ręką za koszulę i uniosła pół metra nad ziemię. Trzeba przyznać, że miała krzepę. Tymczasem gwardziści i adept Hospitaller ostrożnie rozwiązali go, przytrzymali by nie wierzgał i założyli kaftan. Zdążyli zapiąć klamry od szyi do pasa, kiedy Świeczka z donośnym jękiem kopnął kobietę w kolano. To wystarczyło, by opuściła go na chwilę na ziemię. Wygiąwszy się, harcząc i mamrocząc, przyłożył jej z całej siły czołem prosto w nos. Polała się krew, pokrywając zarówno czoło mężczyzny, jak i dolną część twarzy adeptki. Kapral Toeler, próbujący złapać go i przytrzymać, nie zdążył zareagować na fakt, że informator zdołał odwrócić się do niego przodem. Chwila nieuwagi, a zęby rozszalałego hivera wpiły się mocno w szyję gwardzisty. Świeczka naparł na niego całym swym ciężarem, przez co obaj przewrócili się na ziemię.

Przetoczywszy się po metalowym podłożu, zostawiając za sobą krwawy ślad, informator rzucił się do ucieczki. Początkowo chaotycznie przebierając nogami, z ledwością uniknął ciosu, który kolbą karabinu zamierzał wymierzyć mu poborowy Drake. Wciąż mając skrępowane ręce, zawrócił pośpiesznie i najszybciej jak potrafił rzucił się w stronę podnośnika, którym przywieziono go na ten poziom okrętu. Na drodze stał mu już tylko Juan, który odszedł kawałek by wysłać wiadomości i skontaktować się z Bohrem, oraz zakapturzony kapłan maszyny o sylwetce dziwacznie przypominającej owada.

Wtedy właśnie zgasło światło. Na kilka sekund zamilkły też wszystkie pobliskie urządzenia. Dało się słyszeć, jak ramiona najbliższego wentylatora nagle zwolniły, obracając się z coraz to mniejszą częstotliwością. Gdzieś poniżej jakiś silnik zaczął buczeć i krztusić się nieprzyjemnie. Tetrarius poczuł mocne uderzenie w klatkę piersiową. Cios nie był w stanie go przewrócić, jednak kapłan cofnął się o krok na skutek naporu. Skrępowany mężczyzna z jękiem osunął się na ziemię. Tymczasem powróciło zasilanie. Światła i wszelkie urządzenia w dzielnicy po kolei zaczynały funkcjonować. Zarówno Juan, jak i Tetrarius zobaczyli, jak zdeterminowany Świeczka, nie będąc już najwyraźniej w stanie się podnieść, sunie niczym dżdżownica w kierunku windy. Mamrotał przy tym nieustannie i jęczał żałośnie, zaś głównym tematem jego rozważań były tańce, muzyka, kobiety i śpiew.


Maksymilian
Muzyka

Również w gospodzie, w której przebywał Maks, na chwilę zgasły wszystkie światła i zabrakło prądu. Chwilę później nadeszła wiadomość z Lacrimosy.
- Kapitanie Bohr, mówi Caleb Scamandaris. – Zachrypiały, ciężki głos charakteryzował się metalicznym pogłosem. – Otrzymaliśmy rozkaz zwolnienia miejsca w dokach. Informuję więc, że Lacrimosa odchodzi z krakeńskiego portu i będzie utrzymywać prędkość i kurs zgodny z kursem Krakena. Mamy też rozkaz przygotowania i odbezpieczenia uzbrojenia. Czekam na pańskie potwierdzenie. Zasugerowano również, by Lacrimosa trzymała się blisko kadłuba Krakena, pomiędzy dolnymi wieżami. W ten sposób dla gości będziemy wyglądać jak część miasta. Tu także czekam na pańskie potwierdzenie. Informuję także, że teleportarium jest gotowe dla użycia na pański rozkaz. Zauważyłem także, że na moment we wszystkich dzielnicach okrętu zabrakło zasilania. Przyznam, że to nieco niepokojące.

Tymczasem z zewnątrz dobiegły Maksa odgłosy żywiołowej konwersacji. Po chwili do środka wszedł jeden z członków Salinne. Zamknąwszy za sobą drzwi, oznajmił:
- Przed drzwiami czeka kapłan maszyny. Twierdzi, że został wysłany przez markiza el Rioja by zbadać pozostałości ładunku wybuchowego wewnątrz głowy denata. Przybył także astropata Qon ze swoją obstawą.

Franc Mauler
Muzyka

Z właściwym sobie uporem, oddziały Maulera metodycznie, krok za krokiem posuwały się do przodu, masakrując nie stawiających oporu hiverów. Porucznik kazał przesunąć Chimerę do przodu, by lemieszem zbierać od razu jak największą część pokawałkowanych trupów. Wszak w ten sposób łatwiej będzie później to wszystko spalić. Przy okazji z megafonów zainstalowanych na pojeździe płynęła motywująca, imperialna muzyka, której gwardziści ochoczo wtórowali swym śpiewem. Byli już blisko bramy właściwego Underhive, kiedy wszystkie latarnie zamontowane wzdłuż murów niespodziewanie zgasły. Ciemność rozświetlały przez chwilę tylko reflektory na pojazdach, latarki zamontowane w karabinach i efekty wystrzałów. Intrygująca była także łuna dobiegająca z głębi dzielnicy. Pomarańczowy poblask mógł sugerować, że szalał tam pożar.

Kiedy zasilanie powróciło, Mauler wdrapał się na dach transportera. Kilkadziesiąt metrów za bramą dostrzegł poruszenie odbiegające swym rytmem od tego, co wyprawiali hiverzy uwięzieni w transie. Przyłożywszy lornetkę do oczu, spróbował wypatrzeć co też spowodowało takie zaburzenia.
- Czerwoni Redemptoryści. – Rzekł, obserwując jak odziane w krwistoczerwone szaty postacie przy pomocy piłomieczy i miotaczy ognia oczyszczają dzielnicę od środka. Jeszcze chwila i obie grupy spotkają się nieopodal bramy.
 
__________________
"Hope is the first step on the road to disappointment"
Raghrar jest offline  
Stary 25-09-2010, 19:01   #24
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Cóż Panie Iskarionie, zanim odpowiem na pana pytania, sam muszę jeszcze jedno zadać, mianowicie, według moich źródeł, to wszystkie te zamieszki zaczęły się, mniej więcej równo z pana przybyciem i choć nie poczynił pan żadnych działań, to jednak dobry psyker nie potrzebuje robić nic osobiście, bo może przecież działać, za pomocą swoich talentów. Proszę mnie oświecić, jeśli się mylę, ale logiczne wydaje się, że może być pan powiązany z tymi wydarzeniami. - Kończąc mówić, jednym ruchem, w którym jego ręka rozmyła się jak pędzący ścigacz, wyjął spod pachy hellpistola i wymierzył w głowę Iskariona, natychmiast reszta Salinne zrobiła to samo, jeden wycelował w barmana, a drugi również w Iskariona.

Adept nawet nie drgnął, kiedy Maksymilian wymierzył lufę hellpistola
prosto w jego głowę. Mlasnął tylko i oblizał wargi z wyrazem
nieskrywanego zniechęcenia, nie zadając sobie nawet trudu by obejrzeć
się za siebie i sprawdzić, czy towarzysze szlachcica postąpili
podobnie.
- Idąc tym tropem, musiałbyś wyeliminować wszystkich pasażerów trzech
ostatnich okrętów, które zadokowały choć na chwilę przy Krakenie
mówię. Przyznać mu jednak trzeba, że jest odpowiednio podejrzliwy.
Bardzo pożądana cecha, rzecz jasna. Gdyby tak połowa moich marnych
współpracowników wykazywała się podobną gorliwością, żylibyśmy w
lepszym i czystszym świecie. Cóż jednak on wie? Jestem jedynie drobnym
trybikiem w wielkiej i skomplikowanej maszynie, jaką jest Inkwizycja
mówię. Ta zaś wchodzi w skład jeszcze wspanialszego mechanizmu, jakim
jest Imperium mówię. Mówisz, że jesteśmy bliżej chaosu niż inny, drogi
młodzieńcze, mówię. Otóż obawiam się, że się mylisz, mówię. Owszem,
byli i będą wśród nas tacy, których arogancja lub głupota skłoniła do
bliższego poznania odwiecznego wroga. Jednak każdy z nas patrzy
drugiemu na ręce. To dobry układ. Większość upadków, radykalnych
odchyłów, herezji i wypaczeń, da się zauważyć i wytępić niemalże od
razu. Gorzej ze szlachtą. Myślą, że ich błękitna krew sprawia iż mogą
zapanować nad mrocznymi siłami, że mogą z nimi spiskować i otrzymywać
od nich dary. W swej niewiedzy i arogancji bywają tak zaślepieni iż
nie zauważają nawet, jak stają się wypaczonymi zdrajcami. Czują się
bezpieczni wiedząc, że dowody przeciw nim muszą być niezbite, by
Inkwizycja mogła podjąć stosowne działania. Och, drogi Maksymilianie,
gdybyś ty wiedział ilu podobnych tobie padło ofiarą tajemniczych i
nikczemnych podszeptów chaosu. A wraz z nimi całe rodziny, całe
światy. Naprawdę potrzebna nam większa kontrola nad szlachtą. Możesz
mnie zabić, mówię. Nie jestem niezastąpiony. Po mnie przyjdą kolejni,
potężniejsi i bardziej zaciekli. Jedyne, co złego możesz w ten sposób
zrobić, to odciągnąć ich uwagę od sedna całego śledztwa, bo zamiast
Mantis, będą zajmować się tobą. Jeśli zaś jesteś już czemuś winien,
tym lepiej, ujmą cię i osądzą szybciej. Jeśli zaś wolisz
współpracować, to schowaj swoją broń i podziel się ze mną informacjami
mówię. Nie mogę ci też zabronić patrzeć mi na ręce, masz w końcu dość
skuteczny wywiad. Swoją drogą, proszę pozdrowić pana Nicewę. Bardzo
dobry specjalista. -

- Skończmy już tą bajkę z mówieniem myśli na głos, może to działa na prostaków, nie jest pan obłąkany, bo nie zaszedłby pan wysoko w inkwizycji, a musi pan być kim więcej niż byle pierwszym lepszym adeptem, skoro wysłali pana na samotną misję, przeciw Mantis, nie jest to także wada nabyta podczas sankcjonowania na imperialnego psykera, bo nie ma pan znaków sankcjonowania. Więc jest to poza, mająca na celu manipulowanie rozmówcą, poprzez niby to nieświadomie wypowiadane groźby lub pochlebstwa. Pewnie świetnie się sprawdza z byle motłochem lub prostakami. Na mnie nie działa. - Zrobił pauzę, schował pistolet, po czym powiedział. -
- Co do mantis to wiem niewiele. Analizując powiązania kobiety z którą się obecnie spotykam, wykryłem, że udziałowcy firmy jej matki, mają często powiązania osobiste lub poprzez swoje inne podmioty gospodarcze z Zoe Mantis Lioynesse, zasadniczo krążą plotki, że jest ona członkinią organizacji która zajmuje się zapewnieniem klientom każdej możliwej przyjemności jakiej będą wymagali. Trzeba by jeszcze zapytać barona el Rioja, obiło mi się o uszy, że bywa na balach organizowanych przez kobietę o nazwisku Lioynesse. Może będzie umiał powiedzieć więcej... - Przerwał mu sygnał z urządzenia wbudowanego w nadgarstek.


- Kapitanie Bohr, mówi Caleb Scamandaris. – Zachrypiały, ciężki głos charakteryzował się metalicznym pogłosem. – Otrzymaliśmy rozkaz zwolnienia miejsca w dokach. Informuję więc, że Lacrimosa odchodzi z krakeńskiego portu i będzie utrzymywać prędkość i kurs zgodny z kursem Krakena. Mamy też rozkaz przygotowania i odbezpieczenia uzbrojenia. Czekam na pańskie potwierdzenie. Zasugerowano również, by Lacrimosa trzymała się blisko kadłuba Krakena, pomiędzy dolnymi wieżami. W ten sposób dla gości będziemy wyglądać jak część miasta. Tu także czekam na pańskie potwierdzenie. Informuję także, że teleportarium jest gotowe dla użycia na pański rozkaz. Zauważyłem także, że na moment we wszystkich dzielnicach okrętu zabrakło zasilania. Przyznam, że to nieco niepokojące. -
- Rozkazy wykonać, co do zasilania, sprawdzić wszystkie systemy, i najlepiej zarządzić zmianę aktualnej obsady wszystkich stanowisk, zrobić to losowo z wszystkich zmian. Dodatkowo, ściągnijcie na pokład resztę Salinne. Co do teleportarium niech obsługa pilnuje naszego namiaru. -

Jak tylko się rozłączył usłyszał hałasy na zewnątrz.
- Chyba będę musiał sobie załatwić asystenta na czas misji -
Po chwili do środka wszedł jeden z członków Salinne. Zamknąwszy za sobą drzwi, oznajmił:
- Przed drzwiami czeka kapłan maszyny. Twierdzi, że został wysłany przez markiza el Rioja by zbadać pozostałości ładunku wybuchowego wewnątrz głowy denata. Przybył także astropata Qon ze swoją obstawą. -
- Niech wejdą. - Odwrócił się do Iskariona - Przez chwilę radzę się nie wyrywać z przynależnością do inkwizycji i udawać kogoś z moich ludzi. Ludzie przy inkwizycji bardziej uważają na słowa. Więc jak nie będą wiedzieć przed kim stoją, może powiedzą więcej. - Odwrócił się do drzwi i powiedział do wchodzącego astropaty.
- Witam ponownie, - skłonił lekko głowę, po czym zwrócił się do kapłana - Witam, nazywam się Maksymilian Bohr, niech Omnisajasz oświeca twoje ścieszki. Mogę zapytać co sprowadza szanownego kapłana w to miejsce? - Zasadniczo wersja o ładunku była w miarę wiarygodna, el Rioja miał na tyle władzy, aby wysłać techkapłana, ale zawsze warto sprawdzić.
 
deMaus jest offline  
Stary 03-10-2010, 12:41   #25
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Mój umysł walczy ze snem. Lecz ciało zmęczone całym dniem osuwa się w odrętwienie.
Powieki opadają ciężko niczym stopy Tytana, bez skrupułów wdeptującego w ziemię wrogów ludzkości.

Otwieram ponownie oczy - mózg w panice stara się pracować. Sięgam na zewnątrz swej celi - czuje innych, kołysanych przez sny i dryf kosmicznej pustki. Prawie czuje ich spokój, unoszę się na fali podświadomej ciemności...

Znów otwieram oczy - z trudem i tylko do połowy. Tak bardzo pragnę wytchnienia. Lecz czasem, gdy wracają wspomnienia, odpoczynek zmienia się w torturę. Sen w koszmar...

Zapadam się w ciemność podświadomości. Zanurzam się w oceanie załamanej przestrzeni i zatrzymanego czasu. Dryfuję tak niby bez końca, aż nagle pustka eksploduje dźwiękiem - odległym hukiem artylerii. Echem wybuchu w zaśnieżonych górach.
Powoli docierają do mnie też inne dźwięki - rozkazy wykrzykiwane przez dowódców plutonów, jęki rannych, syk wystrzałów karabinów laserowych.
Otwieram oczy.
Ostry błękit wdziera się do świadomości, mróz szczypie w policzki i przesiąka ubranie. Obłoczki pary ulatują z mych ust kotłując się przez chwilę na linii rozbieganego wzroku.
Ktoś krzyczy, unosi mnie ze śniegu. Widzę biel ochlapaną szkarłatem, jak płótno, na które ktoś rozlał farbę. Ale to nie obraz, to pulsujący życiem pejzaż cierpienia lodowej planety. Świata na którym umierają moi towarzysze, wykrwawiają się przyjaciele upada 19-nasty regiment Kudruńskich Janczarów.
Widzę jak Sten zwala się w śnieg trzymając się za wielką ranę ziejąca w piersi, tuż obok jego szybko stygnącego ciała, widzę zamarznięte oblicza żołnierzy, którzy zginęli w pierwszej fali szturmu. Milo, Fitch, Boren, Krauze... Wszyscy martwi.
Ktoś siłą wciąga mnie do okopu odrywając mnie od zakrzepłych twarzy moich braci.
Świat wiruje płatkami śniegu, pulsuje błękitem, bielą i szkarłatem. Wyślizguje się spod moich stóp i otula mrozem...

Z rowu widać góry.
Błękitno szare, pulsujące niczym organ olbrzymiej bestii. Drapieżnika głodnego naszych dusz.
Wpatruje się w nie martwym wzrokiem, nie czuły na jęki rannych, widok krwi i rozerwanych ciał. W głowie pulsuje tylko jedna emocja. Niczym żarłoczny wąż z płomieni, owijający się wokół mego kręgosłupa, który pełźnie od lędźwi ku piersi. I dalej, dalej - aż do podstawy czaszki. Tam rozwiera paszczę i wbija kły w nagą tkankę mojego jestestwa. Tak płonie święta nienawiść, pobłogosławiona przez Imperatora. Płonie moja dusza i płonie świat w około...

Wdzieramy się do bastionu ich niewzruszenia. Biel naszych mundurów ściga się z żółcią ich pancerzy. Szkarłatne i błękitne smugi światła krzyżują się rozświetlając korytarz. Odłamki świszczą w powietrzu, rozrywając ciała na strzępy. Wszędzie wrzask, kwik, karminowa mozaika krwi i jedna niezmordowana litania Komisarza - "Nie ustąpicie pola, życie i honor uzyskacie tylko prąc na przód w imię Imperatora. Cofając się spotkacie tylko śmierć tchórzy!"
Brodzimy więc wśród krwi i ciał towarzyszy broni. Nasze pancerze, niczym śnieg pokryte szkarłatem i plugawym osoczem wroga. Przede mną łańcuchowe ostrze sierżanta wgryza się w żółć obcego pancerza. Posoka tryska na ściany, Gwardzista napiera na jelec nie zważając na krzyk mordowanego. Jego agonia dodaje nam odwagi.

Jęzor ognia tryska z miotacza który podnoszę z martwych rąk leżącego gwardzisty. Szklany wzrok żąda zemsty.
Promethium zalewa korytarz i nadciągające posiłki obcych. I choć broń wypada z mojej ręki, pożoga rozszerza się przede mną porywając wykrzywione w bólu twarze wrogów. Ich ciała skwierczą, smażą się pod pancernymi płytami, błękitna skóra marszczy się i pęka. Tlące się ciała opadają na stalową posadzkę.

Ogłuszający huk wstrząsa moim światem, odłamki tną pancerz i skórę. Krew zalewa cały mój świat. Lecz ręce płoną nienawiścią. Samotne ogniste pociski uderzają w szarżujących napastników. Jeden, drugi, trzeci i czwarty. Dopiero potem, znów szkarłatne smugi, ja jednak
widzę już tylko stal podłogi...

Otwieram oczy. Spocony, zmęczony, skulony na niewielkiej koi w celi statku. Spoglądam na delikatną skórę moich dłoni. Zsuwam się na posadzkę i drżącą wyjmuję spod poduszki nóż.

Zamykam oczy
- tym razem w pełni świadomy i dziękuje Ci, Boże - wieczny zbawco ludzkości, Mój Imperatorze, za kolejny dzień, w którym dusza płonie jasnym ogniem w moim umęczonym ciele. Dziękuję za życie i błagam o wytchnienie.
Jedyne co mogę dać w zamian to moja krew...

Spoglądam na karmazynowe klejnoty spływające po smukłych palcach prawicy, nóż wodzi po bliznach zostawionych przez rytuały młodości - ja sam kreślę nową ścieżkę do oświecenia, modląc się by ustąpił ból.
Ten psychiczny...

***
Potem są korytarze. Tętniące aorty przedwiecznego statku. Kraken. Sunący leniwie w pustce kosmosu cud pradawnej technologii. Wolne miasto - bez planetarnych okowów, bez grymasów natury, dom dla setek tysięcy dusz.
Choć Kraken nie był nigdy wolny od wpływów Imperialnego Credo i polityki Świętej Terry, był jednak czymś innym. Nie manufakturą, światem agrarnym, czy wypoczynkowym rajem dla zblazowanej arystokracji, był i jest czymś po prostu innym - jedynym w swoim rodzaju.
Gideon Ariiman cieszył się z powrotu do trzewi tego lewiatana. Urodził się tu, wychował i tak naprawdę tylko tu czuł jak w domu. Wśród sztucznej grawitacji i połyskujących lamp sodowych. W ciasnych zatęchłych korytarzach i szumu maszynerii. To był jego świat. Wreszcie go odnalazł.

Myśli i wspomnienia zaprowadziły go wreszcie chirurgeum. Białe sterylne ściany, lóżka i zapach medykamentów, maleńki świat agonii, ran, jęków ale i cudu życia.
- Wejdźcie Kapralu - spokojny głos kobiety rozdźwięczał w pomieszczeniu. Drobna staruszka wychynęła z jednego z bocznych laboratoriów i skinęła głową młodemu Psykerowi.
Gideon uśmiechnął się i układając dłonie na piersi w znak aquili ukłonił się siostrze Ventris.
- No siadaj chłopcze, wiem że palisz się do służby, ale muszę jeszcze sprawdzić czy się już do tego nadajesz - adeptka Ordo Hospitaller, sięgnęła a po kartę danych.
- Ściągnąć mundur - rozkazała wpatrując się w rzędy cyfr, po czym podeszła do gwardzisty i przypięła do jego piersi kilka próbników.
- oddychać powoli i miarowo - Gideon wykonywał każde jej polecenie bez zastanowienia. Zresztą nie przywykł do kwestionowania rozkazów, zbyt dobrze wiedział jak mogło się to skończyć dla Psykera.
Siostra Mariia odpięła swoje urządzenia i spojrzała na Ariimana.
- Prócz Twoich starych ran i wychudzenia nic ci nie dolega. Gdybym nie trzymała Cię tu przez trzy miesiące i nie widziała jak jesz naszą ulubioną papkę pomyślałabym, że jesteś bulimikiem. Mimo wzrostu prawie dorównującemu Astartes, trzech takich Ariimanów jak ty upchnęła bym w ich święte pancerze - pokręciła głową i parsknęła śmiechem.
Gideon uniósł się z medycznej koi i wciągając policzki oraz brzuch rozłożył ręce w parodii rezygnacji.


- Nic na to nie poradzie od zawsze byłem chudzielcem, zresztą wole pożerać wiedzę bardziej niż frontowe racje - uśmiechnął się zapinając pasek na zbyt dużych spodniach.
- Uważaj na siebie Gideonie - posmutniała staruszka - mam obowiązek przekazać ci, skoro wydaję zgodę na powrót do czynnej służby, masz natychmiast zgłosić się na pokład szósty celem odebrania sprzętu i umundurowania. W dniu dzisiejszym ktoś targnął się na życie Lorda Bohra, a na domiar złego na niższych poziomach trwają rozruchy. Krakeński regiment został zmobilizowany i już walczy gdzieś na dole. Póki co nie mamy tu rannych, ale... wiesz jak jest. - Gideon skinął głową, choć myśli i serce już płonęły do akcji.
- Na zewnątrz czeka już oficer łącznikowy odprowadzi cię do kwatermistrza a później zabierze Cię dalej, do Twojej nowej jednostki… Odmaszerować!
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 03-10-2010 o 12:46.
Nightcrawler jest offline  
Stary 30-10-2010, 22:58   #26
 
Raghrar's Avatar
 
Reputacja: 1 Raghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znany
Gideon Ariiman

Tuż przed ponurym gmachem zajmowanym przez Ordo Hospitaller czekał wojskowy śmigacz transportowy. Ciemnoszary lakier pojazdu zlewał się wizualnie z czarnymi marmurowymi płytami, którymi obłożono elewację sekcji szpitalnej. Złoty orzeł imperialny, oraz białe symbole wskazywały na przynależność pojazdu do krakeńskiego garnizonu Gwardii Imperialnej. Okna pojazdu zabezpieczone były metalową siatką, zaś z przodu umieszczono kilka listew, najeżonych stalowymi kolcami.
- Bądź pozdrowiony w imię Imperatora żołnierzu. – Wysoki mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu okrywającym kruczoczarny mundur zwrócił się w jednak kierunku Gideona. Do tej pory odwrócony był plecami, delektując się najwyraźniej widokiem swych paznokci. Przygładził dłonią włosy, po czym nałożył na głowę swą charakterystyczną czapkę komisarską z krótkim daszkiem i górującym nad nim symbolem Aquila, wyszytym z ogromną precyzją przy pomocy złotych nici. Podkute, wysokie buty, o skórze wypolerowanej tak mocno, że niemalże można było dojrzeć w niej swe oblicze, zastukały o podłoże, kiedy mężczyzna stanął sztywno u drzwi do śmigacza. Ariiman zauważył na jego piersi kilka platynowych i złotych tabliczek, świadczących o doświadczeniu bojowym, oraz wysłużony piłomiecz z rapierowym jelcem i długą rękojeścią.
- Nazywam się Komisarz Thuler. Przykro mi, że musieliśmy skrócić nieco twoją rekonwalescencję. – Wskazał na drzwi pojazdu. – Wbrew temu, co ci powiedziano, nie udasz się do kwatermistrza. Twoje rzeczy mamy już ze sobą. Jako, że pośpiech jest wskazany, instrukcje dostaniesz po drodze na dolne poziomy roju. – To rzekłszy, wraz z Ariimanem wpakował się na tyły śmigacza.

Pojazd w środku urządzony był jak standardowa wojskowa furgonetka. Po bokach, prócz ław dla transportowanych żołnierzy, zamontowano kilka szafek i skrzynek na wszelkiego rodzaju broń i ekwipunek. Thuler wskazał Gedeonowi pojemnik, w którym mógł znaleźć przydzielony mu sprzęt, po czym sam, zasunąwszy drzwi, zasiadł przy ścianie oddzielającej ich od kierowcy.
- Sprawa nie wygląda najlepiej. Mieliśmy zamieszki w Underhive. Niestety z niewyjaśnionych przyczyn przerodziły się w coś takiego. – Mówiąc to podał Ariimanowi dataslate. Obejrzyj to nagranie. Jak widzisz, hiverzy zaczęli się zachowywać w bardzo niepokojący sposób. Podejrzewamy że może mieć to związek z nielegalną psioniczną aktywnością. Co interesujące, nie wszyscy w underhive zostali dotknięci. Świadczy o tym zapis z serwosokoła. Plik znajdziesz zaraz obok tego, co teraz oglądasz. Aktualnie na dole znajdują się dwa nasze oddziały. Według najświeższych informacji, grupa Rottenberga posuwa się do przodu zgodnie z planem, a Mauler zetknął się z redemptorystami. Prawdopodobnie jest to grupka, którą zdołał uwiecznić sokół. – Thuler dał psionikowi chwilę czasu na obejrzenie obu nagrań. Tymczasem śmigacz sunął przez miasto, obniżając co jakiś czas swój lot. Byli już niedaleko dzielnicy Dwojga Świątyń.

- Musisz też wiedzieć, że całe krakeńskie siły militarne zostały postawione w stan wysokiej gotowości bojowej. Kilka godzin temu miał miejsce zamach na Gubernatora, dzięki Imperatorowi, kompletnie nieudany. Do tego spodziewamy się dużej liczby okrętów należących do organizacji Srebrne Kowadło. Dlatego chcemy, żebyś ustalił powód szaleństwa na dole. Jeśli to coś psionicznego, masz także rozkaz się tym zająć. – Thuler wyjrzał przez okno. – Co do diaska?! – Sięgnął po wewnętrzny komunikator. – Zatrzymać pojazd!

Maksymilian Bohr

- To, że doszliśmy do porozumienia wielce mnie raduje mówię. – Odrzekł Iskarion z promiennym uśmiechem. – Zaiste, rozumny z niego młodzieniec. Niepokoi jedynie to co mówił o tych bajkach i pozach. Czyżby postradał zmysły? Trzeba będzie mieć go na oku. Z drugiej strony, od swego wypadku zaczynam zauważać, że coraz wielce ludzi dziwnie się zachowuje. Widocznie wyostrzyły mi się przy okazji zmysły. – Podrapał się po głowie tuż obok wentylatora wbudowanego w czaszkę. – Porozmawiamy w takim razie z panem Rioja mówię. Powinienem się też odwdzięczyć za przekazane mi dane. Nie było tego dużo, ale dżentelmeński obyczaj każe, by dorzucić o coś od siebie. Dzięki temu może uda mi się zdobyć odrobinę zaufania u tego młodego człowieka o obiecujących perspektywach. Co do Mantis, ma pan rację, iż jej działalność polega na sprzedawaniu przyjemności mówię. Każdej, nawet najbardziej zwyrodniałej przyjemności mówię. W grę wchodzą nielegalne substancje, niewolnictwo, bardzo możliwe że także morderstwa mówię. Osobiście podejrzewam, że kobieta ta ma związki z przeróżnymi sektami czczącymi jedną z mrocznych potęg mówię. Być może nawet sama do jakiejś przynależy mówię. Dlatego także moim obowiązkiem jest ją odnaleźć, przesłuchać i w obliczu materiału dowodowego, zlikwidować mówię.

W czasie, gdy Maksymilian rozmawiał przez komunikator, Iskarion usiadł sobie wygodnie na jednym z krzeseł. W momencie, gdy do pomieszczenia wkroczył Qon, adept inkwizycji był już przyodziany w prostą płócienną kurtkę, którą narzucił na swe szaty. Skoro poproszono go, by nie zdradzał się z przynależnością do Inkwizycji, postanowił przykryć swe zdobione inkwizycyjnymi insygniami ubrania przy pomocy odzienia należącego do karczmarza.

Qon przywitał Bohra skinieniem głowy i gestem Aquila, czyli dłoni złożonych na piersi na kształt imperialnego orła. Tuż za nim do pomieszczenia w milczeniu weszła dziewczyna o śnieżnobiałych włosach. Jej lewy policzek naznaczony został tatuażem czarnej lilii zawartej w krwistoczerwonym okręgu, zaś na szyi można było zauważyć znak sankcjonowania psionicznego. Jej wydatną klatkę piersiową, ramiona i nogi ochraniał kompozytowy, lekki pancerz, zaś dłonie odsłonięte widoczne spod zbroi miejsca spowijały białe szarfy pokryte litaniami. Na plecach dźwigała ogromny, oburęczny piłomiecz.

Prócz nich, do knajpy zawitał także tech-kapłan. Był to niski rangą osobnik, w dość młodym jeszcze wieku. Nie posiadał też widocznej na pierwszy rzut oka cybernetyki, jeśli nie liczyć kilku złącz w dłoniach i dolnej części twarzy, w okolicach szczęki.
- Ciebie zaś niech oświeci swą mądrością. – Odpowiedział na powitanie Maksymiliana. – Dostałem polecenie, by zbadać ciało denata na okoliczność występowania w nim materiałów wybuchowych. – Podniósł auspex na wysokość twarzy, jakby chciał go Maksowi zaprezentować. – Jak rozumiem, to ten. – Wskazał na bezgłowe zwłoki wciąż przywiązane do krzesła. Podszedł do trupa i uruchomił skaner, podpiąwszy go wcześniej do jednego z gniazd w swym ramieniu. – Zlokalizowano śladowe ilości piorunianu rtęci i heksogenu. Z całą pewnością miała miejsce detonacja. – Kapłan wyłączył skaner. – Wykryto również duże ilości fenetylaminów stymulujących. Czy jestem jeszcze do czegoś potrzebny? – Zapytał.

Maksymilian Bohr, Gideon Ariiman


Tymczasem tuż przed knajpą, zaraz obok zaparkowanego Hellhounda, zatrzymał się wojskowy śmigacz.
- Za mną, żołnierzu! – Zwrócił się do Ariimana komisarz, po czym gwałtownie otworzył drzwi i sprężystym krokiem wyszedł z pojazdu.
- Co tu robi ten Wściekły Pies? – Ostro zapytał Smitha, który pilnował transportera.
- Wściekłe Psy? Tak je teraz nazywacie? – Odpowiedział zapytaniem członek Salinne. Zorientował się jednak, że ma do czynienia z komisarzem, więc przyjął odpowiednią postawę i wyjaśnił.
- Pojazd został użyczony na potrzeby kapitana Bohra na potrzeby działań w tych rejonach. Odpowiednie dokumenty z pewnością trafiły już do garnizonu.
- Nie testowaliśmy jeszcze tego modelu. Powinien pozostać w garażu. – Rzekł komisarz. – Ale jeśli Salinne chce ryzykować, nie zamierzam wam przeszkadzać. Pan Bohr jest gdzieś w pobliżu?
- Tak, panie komisarzu Thuler, wewnątrz tej oto restauracji. – Wskazał na szyld knajpy „Pod Zdechłą Rybą”.
- Świetnie, z tego co wiem, wybieracie się na dół. Przywiozłem dla was wsparcie. Gideon Ariiman dołączy do was od tej chwili. - Wręczył psionikowi odpowiednie dokumenty potwierdzające jego tożsamość, rozkazy i uprawnienia, po czym skierował swe kroki do poduszkowca. – Udanych łowów panowie. – Rzekł, salutując przy tym sztywno, a następnie zamknął za sobą drzwi. Maszyna ruszyła w dalszą drogę.
 
__________________
"Hope is the first step on the road to disappointment"
Raghrar jest offline  
Stary 03-11-2010, 14:16   #27
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Nie, to wszystko. - zwrócił się do tech kapłana, a kiedy ten wyszedł powiedział zwracając się do Quona - Tak, no to mamy kolejną zagadkę. Jednak zanim odsłonimy karty należy zrobić dwie rzeczy. - Sięgnął do panelu na ręce i wysłał zapytanie do ojca. "Znasz Mantis" nie tracił nawet czasu na pytajnik, natychmiast nadeszła odpowiedz, co go zaskoczyło. Jednak nie była to odpowiedz, a wiadomość od Nicewy.

"Dostałem informację od Smitha, że przed barem czeka Gideon Ariiman psyker z oddziały gwardii, przydzielony obecnie do pana dyspozycji. Wezwany wcześniej z rekonwalescencji. Przeniesienie podpisał generał gwardii, lojalny wobec gubernatora, a decyzja zapadła w gabinecie gubernatora, sam Quon nalegał, aby gubernator postawił w stan gotowości gwardyjskich psykerów, ponoć wystraszył się czegoś przy czytaniu kart imperialnego tarota dla markiza el Rioja. Brak informacjo o specjalizacji Gideona."

No tak, na pewno musi dać Nicewie podwyżkę, i znaleźć drugiego hakera, aby pracowali niezależnie. Max długo zastanawiał się skąd ten chłopak ma takie informacje, podejrzewał, że opłacał Leopolda, ale o tym musiał wiedzieć jego ojciec, a więc część informacji mogła być filtrowana. Teraz to nieważne.

- Szlachetny Quonie, pańska prośba działa doskonale, jeden z psykerów z gwardyjskich oddziałów czeka przed drzwiami, aby dołączyć do naszego małego oddziału. - przyszła odpowiedz od ojca "Niestety", to źle. Może o nich wiedzieć, a może być z nimi. Trzeba z nim porozmawiać, bez świadków, ale takie miejsce na Krakenie nie istnieje. No to start. - Odsłaniamy karty panowie. Szlachetny Quon, zaufany człowiek mojego ojca, i uzdolniony psyker - powiedział w stronę Iskariona, potem odwrócił się do Quona - Iskarion, sługa inkwizycji. - widząc pytanie rodzące się na twarzy Quona dodał - Pragnie zaoferować pomoc w rozwiązaniu problemu na Krakenie, sugeruje, że przyczyną kłopotów jest organizacja Mantis. Obecnie mamy dwa tropy, albo jedziemy w głąb dolnych poziomów, szukamy Czerwonych redemptorystów, i próbujemy powstrzymać psykerów, którzy tam działają, albo ruszamy dowiedzieć się czegoś od Markiza el Rioja na temat Mantis, która może być przyczyną tych wydarzeń. Pytanie czy pozbycie się Mantis uwolni nas od psykerów, czy też zmarnujemy czas. Tak czy tak pora ruszać. -

Skinął na swoich ludzi aby wzięli Blitza i ruszył do wyjścia, nie czekając na odpowiedz, pora przejąć dowodzenie i zadziałać. Po wyjściu od razu wypatrzył nowego i zwrócił się do niego.
- Gideon Ariima? Od teraz dołączacie do oddziału Salinne, co znaczy, że wykonujecie rozkazy starszych stopniem w tym oddziale, ale wasze zdanie też się liczy i inicjatywa jest mile widziana. Smith, bierzesz go razem z resztą chłopaków, Szlachetnym Quonem i tym o to Iskarionem, który mimo służby w inkwizycji nie decyduje w razie ewentualnej walki, na moja odpowiedzialność i jedziecie spotkać się z markizem el Rioja, gdziekolwiek by teraz był. Nicewa poda wam namiary, tam też się spotkamy. Ja, doktor i Blitz, lecimy na Lacrimose, potem teleportatorim prześle mnie na miejsce waszego spotkania. - odwrócił się do Iskariona i Quona. - Zobaczymy się za maksymalnie godzinę, i tak szybciej tam nie dotrzecie, a ja upewnię się, że Lacrimosa jest w pełni gotowa do ewentualnych akcji, zadbam o Blitza. - Skinął na Smitha, który od razu zaczął wykrzykiwać komendy dla ludzi w tym i Gideona.

Max sięgnął do komputera w nadgarstku i przesłał komendę ściągnięcia na Lacrimose jego, doktora i Blitza. Kiedy był już na statku, kazał doktorowi natychmiast zabrać Blitza do ambulatorium i zapewnić dobrą opiekę, a także porządnie przebadać, co z tymi robalami, w razie potrzeby usunąć, choć z noga jakby nie dało rady inaczej. Dostanie nową na koszt Maxa. Następnie kazał przygotować teleportatorim do przesłania go do gabinetów jego ojca, lub jak najbliżej pozycji gubernatora. Sam ruszył na mostek dowiedzieć się czy statek jest w pełnej formie.

Kiedy wrócił do teleportatorim był już przygotowany do działania.
- Po przesłaniu bądźcie gotowi ściągnąć mnie tu jak najszybciej. być może będzie to za kilka minut, a potem prześlecie mnie w pobliże markiza el Rioja. -
Wszedł na platformę i po raz kolejny dał się przenieść. Uczucie było nie najlepsze, ale za to metoda była najszybsza. Najpierw czyło się, jakby zgniatanie ze wszystkich stron, potem człowiek czuł się, jakby nie miał ciała, a potem uderzenie w każdy nerw i na koniec mrowienie w każdej cząstce, które trwało kilka sekund. Otworzył oczy natychmiast po uderzeniu.

Znalazł się na korytarzu, niedaleko sali bankietowej w pałacu, gdzie miała być podejmowana reprezentacja z Srebrnego Kowadła. Pojawił się dokładnie naprzeciw dwóch strażników pilnujących drzwi. Ci z przerażaniem, pewnie myśleli, że to nowych zamach, zaczęli podnosić broń. Jednak zrobili to stanowczo za wolno. Max uderzył jednego w nadgarstek zbijając jego broń, zrobił krok do przodu, prawym sierpowym uderzył tego po lewej w skroń, i odwijając się wymierzył podobny cios łokciem w potylicę pierwszego strażnika. Następnie krzyknął.



- Spokój, nazywam się Maximilian Alexander Bohr - Otworzyły się za nim drzwi, i stanął w nich jego ojciec w asyście kilku strażników, którzy mierzyli do niego z broni.
- Mogłeś ich uprzedzić, że się pojawię. - powiedział z wyrzutem.
- Po pierwsze synu nie mówiłeś, że się pojawisz, a po drugie wybrałeś dość ryzykowny sposób. - w głosie brzmiało jednak rozbawienie, z sytuacji, mimo ostrego tonu.
- Możemy porozmawiać kilka minut na osobności? -
- Chodź, zanim pojawi się Srebrne Kowadło, nie chcę abyś tu wtedy był, bo mogą cię zatrzymać na dłużej, abyś także uczestniczył w rozmowach, masz inne zadania. - Mówił kiedy szli przez salę bankietową, w stronę okien wychodzących w kierunku dzioby statku. - Co chcesz wiedzieć? -
- Mantis. - zastanawiał się czy dodać resztę, pytania, które brzmiało jesteś z nimi, przecie, czy obojętny. Zamiast tego dodał - podejrzewam, że mogą za tym stać i wszystkie informacje mogą być pomocne. - Liczył, że ojciec domyśli się prawdziwego powodu tej wizyty. - Mamy na statku człowieka z inkwizycji, niejakiego Iskariona, udaje adepta, ale podejrzewam, że jest kimś więcej. On także podejrzewa Mantis. Obecnie z Quonem i Częścią Saline jadą szukać el Rioji, bo obiło mi się o uszy, że miał kontakty z kobietą o imieniu Mantis, dołączę do nich, jak tylko zadbam o zdrowie Blitza i sprawdzę stan Lacrimosy. Przynajmniej taka jest wersja dla Quona i Iskariona. - zamilkł, ale dodał - Chcę wiedzieć, czy ścigając Mantis nie zaszkodzę rodzinie? -
 
deMaus jest offline  
Stary 06-11-2010, 20:09   #28
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Większość ludzi w towarzystwie komisarza czuła się nieswojo. Wysoka czapka, świdrujące spojrzenie i kamienna twarz bez uśmiechu, były równie nie odłączne w tym fachu jak pistolet, którym walczył, ale i którym dokonywał egzekucji.
W towarzystwie psykerów, nawet sankcjonowanych, część ludzi również czuła się nieswojo. Pod tym względem Gideon czuł jakąś duchowa więź z komisarzami, których do tej pory napotkał na swojej drodze. Uważał, że ich praca i oddanie są wielce potrzebne w tym ponurym świecie narażonym na wpływy Rujnujących Potęg, które zatruwają słabych i nieprzygotowanych.
Pierwsze co Ariiman musiał opanować to właśnie sztuka kontroli własnego umysłu, który nagi i wyeksponowany na Spacznie mógł zagłębić się w chaos.
Mimo to widok Komisarza Thulera sprawił, iż zaswędziały go wszystkie drobne ranki pokrywające całe jego ciało od czasów Sankcjonowania. Nic nie było w stanie poprawić faktu, iż każdy z nich bez mrugnięcia okiem zastrzeliłby go, na choćby najdrobniejszy przejaw jego upadku.

Gideon skłonił się mężczyźnie w czerni, splatając ręce na piersi w znak Aquili
- Bądźcie pozdrowieni Komisarzu, chwała Boskiemu Imperatorowi! - psyker dopiero po powitaniu spojrzał w oczy Thulerowi - to wielka radość dla mnie, że znów mogę ruszyć do boju w Jego imieniu i służyć Jego światłości swymi skromnymi umiejętnościami. -
Wkroczył szybko na pokład transportowca w ślad za komisarzem.
W czasie lotu ze skupieniem oglądał dane na wyświetlaczu i wsłuchiwał się w słowa Thulera, gdy tylko skończył, pośpiesznie założył na siebie pancerz gwardzisty i sięgnął po broń. Kaburę z pistoletem laserowym przypiął do uda i sprawdził czy broń wysuwa się z niej bez przeszkód. Chwilę później pogładził lufę Flamera i odpalił płomień u wylotu dyszy Promethium. Na chwile słaba poświata ognika zaigrała w jego oczach, po czym zgasła jak zdmuchnięta wichrem.
Psyker przewiesił broń przez ramię, akurat na chwile przed lądowaniem.
Gdy wysiadali, był gotowy, nałożył na głowę hełm i ruszył na spotkanie żołnierza stojącego przy Hellhoun'dzie. Przez chwile wpatrywał się w jego potężny miotacz ognia, po czym skinął Komisarzowi i przedstawił się drugiemu mężczyźnie
- Kapral Ariiman... - ugryzł się w język by nie powiedzieć z przyzwyczajenia nazwy swojej dawnej jednostki i dokończył - świeżo przetransferowany do gwardii Krakeńskiej.
Już miał prosić o wprowadzenie do środka, gdy środek wyprowadził się na zewnątrz.
Od razu dostosował się do tonu wypowiedzi białowłosego, który zdawał się być dowódcą
-Kapral Ariiman gotowy do służby, sir- skinął głową, a następnie wedle rozkazu dołączył do mężczyzny nazwanego Smithem. Okazał mu dokumenty od komisarza i ruszył z nowym oddziałem. Choć w pierwszej chwili liczył na przydział na front, to w duchu jednak cieszył się na pierwszą spokojniejsza, wydawało by się misję. Przynajmniej mógł poznać towarzyszy, z którymi przyjdzie mu teraz walczyć, a może i zginąć.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 09-11-2010, 22:50   #29
 
Raghrar's Avatar
 
Reputacja: 1 Raghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znany
Maksymilian
Muzyka

Teodorius zwolnił nieco. Stawiał spokojnie kroki, spoglądając przez szybę w dół, na rozpostarte poniżej, przesłonięte miejscami smogiem, miasto.
- Zaszkodzisz. – Odpowiedział Maksymilianowi. – Ale nie tak, jak ci się wydaje. I nie mi, a jednemu z moich braci. Tanatheosowi. Jak jednak wiesz, nasze relacje nie są ostatnimi czasy zbyt dobre. – Rzeczywiście. Maks nigdy jeszcze nie spotkał żadnego ze swych wujów. O ile Octavian rzekomo dowodził Hydrą, która cyklicznie pojawiała się w zasięgu Krakena, to z kontakty z Tanatheosem można by uznać za nieistniejące.

- Mój wywiad ustalił, że firma należąca do Zoe Mantis Lioynesse, zarobiła bardzo duże pieniądze na kontraktach dla eklezjarchii z Maccabeus Quintus. Jak sam dobrze wiesz, Tanatheos jest tam kardynałem, a może już nawet kimś ważniejszym. – Teodorius przygładził wąsa, jakby zastanawiał się co powiedzieć synowi, a co lepiej zachować dla siebie. – Muszę przyznać, że obecność Mantis na pokładzie była od niedawna niewielką drzazgą w mym oku. Niestety do tej pory nie mieliśmy przeciw tej kobiecie żadnych twardych dowodów. Skoro inkwizycja się nią interesuje, zróbmy wszystko, by dostali ją na tacy. Swoją drogą, po twojej wiadomości pozwoliłem sobie zarządzić prewencyjne aresztowania. W tej chwili arbitrzy powinni już pukać do drzwi pani Lioynesse i wszystkich jej pracowników. Niestety… - Spojrzał na Maksa z nieco przepraszającym wyrazem twarzy. – Dotyczy to również twojej obecnej kobiety. – Wzruszył jednak ramionami i ruszył dalej, sunąc obok przeszklonej ściany. – Ważniejsze jednak w tej chwili jest to, by uporać się z kłopotami w Underhive. Właściwie wypadałoby tu zapytać dlaczego Salinne jeszcze tam nie ma. Dopilnuj, by zamieszki skończyły się jak najszybciej i zniszcz lub zabij cokolwiek tam znajdziesz i co powoduje problemy. Chcę jak najszybciej zobaczyć efekty. Jestem niemal przekonany, że ze Srebrnym Kowadłem będą kłopoty. Oficjalnie, całe grono zbiera się by przyjąć nowego kapitana w poczet bractwa. Nikt z przybyłych jednak nie został poinformowany kto ma być tym nowym członkiem. Ma on przybyć razem z Claviusem Auxilliarem, który będzie za nim świadczył. Cała ta zagadkowość mi się nie podoba, ale póki co pozostaje mi zadbać o skrzypce i wino dla zebranych. Swoją drogą, kiedy przybędzie nasz tajemniczy nowicjusz, będziemy zwlekać z głosowaniem tak długo, aż zdobędziemy o nim wszelkie możliwe informacje. Być może zajdzie potrzeba skorzystania z danych zgromadzonych przez twój wywiad.

W tym momencie rozmowę przerwał odgłos komunikatora. Teodorius odczytał z przenośnego dataslate`a wiadomość. Zdawał się być wyjątkowo niezadowolony.
- Aresztowania zakończyły się jedynie połowicznym sukcesem. Mamy wszystkich, z wyjątkiem Zoe i kilkorga jej pracowników. W tym twojej kochanki. Arbitrzy nie mają też informacji co do możliwego miejsca ich pobytu. Tym się jednak nie przejmuj, Leopold będzie na bieżąco informował twoich ludzi. Czy jest jeszcze jakikolwiek powód, dla którego miałbym cię dłużej zatrzymywać?

Gideon Ariiman
Muzyka

Cała grupa zgodnie wpakowała się do Hellhounda. Miejsca było niewiele, dlatego część komandosów z Salinne postanowiło odbyć tą krótką podróż na dachu. Pozwoliło to całej reszcie usadowić się wygodnie. Tuż za Ariimanem, do pojazdu wsunęła się białowłosa kobieta, razem ze swym gigantycznym piłomieczem, który zdjęła z pleców i usiadłszy, trzymała przed sobą. Gideon zauważył, że na szyi ma znaki sankcjonowania psionicznego, zaś symbol na policzku oznacza, iż należy ona do Adepta Sororitas z Zakonu Krwawej Róży. Mistrz Qon, wysoki, aczkolwiek niezwykle chudy mężczyzna o jasnej karnacji i ciemnooliwkowych, powiązanych w niezliczone warkoczyki tłustych włosach, usiadł naprzeciwko młodego psionika. Miał na sobie mundur oficera floty, wzbogacony jednak o cztery kabury – dwie u pasa i dwie pod pachami.

- Muszę się przyznać, że to ja po części jestem współwinien temu, iż skrócono pańską rekonwalescencję. Nazywam się Qon i jestem tutejszym astropatą. Praktykuję również techniki wróżbickie. W trakcie ostatniej próby odczytania tarota zrozumiałem, że pomoc każdego dostępnego psionika może być nieodzowna. Żywię nadzieję, iż tym razem moja interpretacja jest błędna, jednak to możemy stwierdzić tylko na miejscu. Niewiele o panu wiem. Czy mógłby nam Pan przybliżyć rodzaj używanych przez pana umiejętności? Pozwoli to na łatwiejszą koordynację działań. Moja podopieczna na przykład, Katerina, jest uzdolnioną biomantką. – Dziewczyna spojrzała w milczeniu na Gideona, tymczasem Qon kontynuował. – Dzięki swym mocom jest w stanie nadać swym mięśniom, kościom, oraz niektórym pozostałym narządom iście nadludzkie właściwości. Co więc pan potrafi, panie Ariiman?

Tymczasem pojazd zbliżał się już do potężnego podnośnika, którym dało się zjechać do Underhive. Wokół maszynerii zgromadziło się kilku kapłanów maszyny. Jeden z nich, wyglądający nieco odmiennie od całej reszty, prawdopodobnie starszy i być może z innej sekty, gestykulował żywiołowo swymi odnóżami. Nieopodal markiz el Rioja rozmawiał z sierżantem Adeptus Arbites, przyglądając się obojętnie, jak dwoje szpitalników układa na noszach całkowicie skrępowanego kaftanem bezpieczeństwa osobnika. Próbował się on miotać nawet teraz, mimo że całą twarz utytłaną miał we krwi. Coś w tym człowieku wzbudziło jednak szczególny niepokój Gideona. Wyczuwał jakąś niecodzienną aurę psioniczną, pochodzącą właśnie od niego. I do tego coś, co można by określić jako uczucie przyciągające uwagę, a jednocześnie odpychające. Coś jak żądza pomieszana z odrazą.
 
__________________
"Hope is the first step on the road to disappointment"
Raghrar jest offline  
Stary 10-11-2010, 22:59   #30
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Hmmm, to odrobinkę zmienia moje plany. Czy nie sądzisz, że bunt na dolnych pokładach, jest tylko przyczyną, z którą gwardia sobie poradzi. Może sensowniej będzie zadbać o powód i zlikwidować tych, którzy zagrażają rodzinie? Inkwizycja będzie zadowolona, a my zyskamy spokój. Co do sprawdzania nowego kapitana z Srebrnego Kowadła, to mój wywiad służy pomocą, choć pewnie ty wiesz więcej o nim, niż ja o twoim, dlatego nie wiem czy jego skuteczność będzie pomocna - Dodał z lekkim uśmiechem. - Pora na mnie, tyle do zrobienie, że przydało by się rozdwoić. - skłonił się ojcu i dał znał znać przez komunikator, że jest gotowy do transferu za 30s. Następnie wyjął niewielki nadajnik, w postaci pocisku, i podał ojcu. - Weź to, po naciśnięciu dwukrotnie tego przycisku, Lacrimosa ściągnie cię najszybciej jak będzie to możliwe. - Odszedł od ojca na mniej więcej trzy metry, rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie, po czym został pochłonięty przez kulę światła.

Pojawił się na platformie teleportacyjnej, spojrzał na techników, i rzucił.
- Najbliżej lokalizacji markiza el Rioja jak się da. Nicewa powinien dać wam już namiary. -
- Tak sir. - Odpowiedział błyskawicznie główny operator teleportatorim.
- Potrzebuję także nowy nadajnik dla siebie, wcześniejszy ma teraz mój ojciec. Na podwójny sygnał, ściągacie go w pierwszej kolejności i potem mnie i resztę Saline, niezależnie od tego, gdzie byśmy się znajdowali i co robili. - dotknął panelu na ręce i powiedział -
- Nicewa sprawdź mi kiedy Dolores opuściła swój apartament, i czy przypadkiem nie ma jej u mnie. Tylko dyskretnie.
Po chwili dostał odpowiedz. - Tuż przed tym jak wysłała do Pana wiadomość, nie pojawiał się, czy mam tego pilnować? -
- Tak, i spróbuj ją namierzyć, potrzebuję też zdjęcia Wszystkich, których kazał zatrzymać dzis mój ojciec, w związku z sprawą Mantis. - Szef teleportatorium skinął głową i Max po raz kolejny pogrążył się w napierającą nicość, a następnie poczuł uderzenie w każdy nerw.

Kiedy otworzył oczy zobaczył, że jest w pobliży platformy, którą mieli zjechać z Saline do Underhivu, zobaczył też podjeżdżającego Hellhounda, którym kierował Smith, Przez sekundę pomyślał, że Quon do spółki z jego ojcem zmienili mu plany i wysyłają ich jednak do Underhivu, ale zaraz dostrzegł markiza i jakiegoś obco wyglądającego kapłana maszyny, który gestykulował ożywienie. El Rioja rozmawiał z sierżantem z arbitratu, za nimi dwóch mężczyzn pospinanych pasami ładowano na nosze. Zapewne byli to ci, których el Rioja miał zbadać.

Ruszył w stronę Hellhounda.
- Mam kilka faktów, które zainteresują myślę najbardziej pana Iskariona - powiedział kiedy był już przy ekipie, którą wysłał spod baru. - Mianowicie, mój ojciec doszedł niezależnie od nas do wniosku, że za tym może stać Mantia, zapewne jego siatka wywiadowcza, jest lepsza niż myślałem. Tak, czy inaczej mój ojciec kiedy tylko miał dość powodów, aby uznać, że Mantis powoduje za duże ryzyko wydał rozkaz aresztowania wszystkich, począwszy od Zoe, przez jej najbliższych współpracowników, w tym Dolores, na dalszych pracownikach kończąc. Wielu udało się ująć, niestety Zoe, Dolores i kilku innych nie. Mój ojciec uważa, że priorytetem jest aby stłamsić lub zakończyć bunt na dole, tam też pewnie znajdziemy Mantis. Także jak tylko porozmawiamy z markizem udajemy się na dół. - skinął głową na Smitha - Przygotuj ludzi i pojazd, choć on może bardziej zawadzać. -
- Zwerbuję kogoś z gwardii, kto go w razie czego odstawi. - rzucił jego zastępca, na co dostał znak od Maxa, żeby tak zrobił.

Sam Max już ruszył w stronę markiza, ale rozmowa z nim ujawniła tylko mało istotne fakty, że na przyjęciach na których bywał nie działo się nic ciekawego, wręcz były ugrzecznione i nudne. El Rioja dał mu też kilka nazwisk do innych szlachciców, którzy mieli potwierdzić jego słowa. Nazwiska trafiły natychmiast do Nicewy, a Max wrócił w okolice pojazdu.

- Panie Quon jedzie pan z nami na dół? - Spojrzał po chwili na Iskariona - Pana też dotyczy to pytanie, ruszamy za 5 min, więc jest czas do namysłu. Panie Ariiman proszę na słowo. - Zwrócił się do nowego członka zespołu i ruszył na bok, tak aby nie być za łatwo podsłuchanym, po czym powiedział.
- Domyślam się, że nie miał pana kto zapoznać z szczegółami naszego zadania, ani pracy w tej specyficznej grupie. Co do misji to mamy za zadanie powstrzymać bunt na dole, który prawdopodobnie jest wywołany poprzez wrogich psykerów, drugim celem jest odnalezienie członków grupy Mantis, i w miarę możliwości zlikwidować. Zaraz dostanie pan ich zdjęcia do zapamiętania. Co zaś się tyczy pracy w tej grupie to po pierwsze na dole w żadnym wypadku nie salutujemy, nie używamy rang, używamy imion, po drugie każdy z nas jest specjalistą w swojej dziedzinie i fachowcem w reszcie. Nasz psyker jest ranny, i chwilowo niedostępny, więc pańska pomoc jest teraz cenna, ale muszę wiedzieć co pan potrafi. A dokładniej jak manifestują się pańskie moce? - Czekał na odpowiedz, a patrząc obok wysokiego psykera, zobaczył, że i Iskarion i Quon czekają przy pojeździe, co znaczył iż jadą z nimi. Dodatkowy kłopot, bo trzeba będzie się o nich martwić. Choć stwarza to nowe możliwości pozbycia się Iskariona w razie konieczności.
 
deMaus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172