lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [autorski hard sci-fi] Ślady w Popiele. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/8792-autorski-hard-sci-fi-slady-w-popiele.html)

Radical 13-04-2010 12:40

[autorski hard sci-fi] Ślady w Popiele.
 
Link do komentarzy i instrukcji: http://lastinn.info/komentarze-do-se...w-popiele.html

Ślady w popiele.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4GEShWsX-uc[/MEDIA]

James & Ozzy

Jedziecie pierwszym z ciągników w kabinie kierowcy, razem z Antonem- kierowcą. Jest trochę ciasno, ale fotele są wygodniejsze od prycz z tyłu.

Przypominacie sobie słowa kapitana karawany: "-Kiedy zajedziemy, miasto będzie budzić się do życia". Wszytko czego doświadczacie zadaje temu kłam. Niebo jest tak ciemne, że opisywanie go w mailach jako szare przestało już oddawać w pełni jak przygnębiające i ciemne są dni na południu. Depresja już zdaje się dopadać nieco młodszego Ozzy'ego, który beznamiętnie wygląda przez okno podskakującej na dziurawej drodze ciężarówki. Przed jego oczami maluje się rozpaczliwy obraz tego desperacko biednego miejsca. Familoki są puste, uliczki zasypane popiołem. Plac pośród bloków mieszkalnych jest zupełnie płaski i zamieciony wiatrem.
-Zobacz, ten plac.- mruknął kierowca. -Jechałem tą drogą już wiele razy. Kiedy byłem tu dwa lata temu widziałem jeszcze ławki na tym placu. Rok temu brakowało im klepek. Na pewno ktoś zrobił z nich ognisko. Teraz jest już łyso. Zobaczycie- wyjedziemy stąd z wiązką pręta zbrojeniowego.

James & Louis

Zabraliście się razem z karawaną. Udało się wam to po znajomości- nawet nie musieliście płacić. W ciężarówkach jest mnóstwo miejsca, a dodatkowa para karabinów może się przydać na wypadek ataku piratów. Oczywiście nic was nie zobowiązuje do walki, ale jeżeli pociski będą wam latać nad głową- czy będziecie siedzieć bezczynnie? Siedzicie w drugiej ciężarówce, a raczej leżycie na pryczach w malutkim przedziale mieszkalnym- zaraz za kabiną kierowcy. W kabinie kierowcy siedzi Paco- drugi kierowca wyprawy oraz Moulder- kapitan karawany.

W minivanie, który jedzie przed ciężarówki siedzi jeszcze trzech mężczyzn- odpowiedzialnych za bezpieczeństwo konwoju. Zostali wynajęci przez zewnętrzną firmę, która złożyła zamówienie na instalację do chemosyntezy, na której rozebraniem trudzą się złomiarze w SEZ.

Konwój sam należy do niewielkiej firmy, która wyspecjalizowała się w eksportowaniu złomu i odzyskanej infrastruktury przemysłowej ze zdezaktywowanych sektorów Strefy Ekonomicznej. Produkcja surowej stali stała się tak droga w obecnych warunkach, że ponad 90% produkowanej stali pochodzi z odzysku. Podobne statystyki dotyczą aluminium, magnezu, miedzi i innych metali. Gdyby nie armie złomiarzy pracujących w każdym post-industrialnych zakątku Stanów, produkcja przemysłowa musiałaby stanąć.

Karawana składa się z dwóch ciągników ze średniej wielkości przyczepami, oraz jednego terenowego minivana- w roli pojazdu zwiadowczego, technicznego, bojowego, awaryjnego oraz czasami sali jadalnej. Same naczepy to tanie nadwozia okryte derką. W razie ataku można je odczepić z kabiny kierowcy. Same ciągniki natomiast są lepiej przystosowane do nowych warunków. Nadwozia są średnio opancerzone- drzwi zdolne wytrzymać ostrzał broni wysokokalibrowej, okna małokalibrowej. Sama komora silnika jest natomiast ciężko opancerzona. Jej burty są wyłożone kostkami pancerza reaktywnego- chroniącymi wnętrzności ciągnika nawet przed pociskami kumulacyjnymi. Pług przymocowany do zderzaka może z łatwością zamieść drogę z wraków aut. Do komunikacji służy graser (Gamma-ray laser) średniej mocy. Całości dopełnia wzmocnione podwozie, opony odporne na przebicie oraz system kamer na podczerwień.

Miasto do którego wjeżdżacie jest jednym z wielu mu podobnych na obrzeżu Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Kartel nadał mu nazwę "Horyzont"- mowa otwierająca pełna była grepsów typu "Na horyzoncie pojawiają się nowe perspektywy" i "Na południowym horyzoncie ludzie wypatrywać będą nowego jutra". Tak faktycznie, to miasto figurowało w zapisach korporacji jako litera i number, podobnie jak przepompownie i koksownie w całej Strefie Ekonomicznej. Miasto miało miano "B4". Ludzie okazali się woleć to imię, zamiast propagandowego. Poza tym wymawiało się jak "Before" i ludzie mogli sami grepsować, póki to też im się nie znudziło. B4 powstało równolegle z fabrykami w SEZ, ale jego przeznaczenie było jeszcze niejasne. Oczywiście, gdzieś należało pomieścić tysiące robotników, ale dlaczego mieszkali oni w sąsiedztwie ogrodzonych baraków, a drogi przejazdowe były zablokowane betonowymi caltropami? Prawdopodobne jest to, że umowa między Kartelem a rządem USA- tak zwany "Mandat Midasa" czyniła ze Specjalnej Strefy Ekonomicznej barierę oddzielającą USA od politycznie niestabilnych państw Ameryki Łacińskiej i Meksyku. Miasta Perymetru okazują się być pełne koszar, podziemnych i nadziemnych instalacji obronnych oraz infrastruktury przydatnej jedynie siłom zbrojnym. Koszt tych inwestycji nie był wysoki gdy zespolono je z budową SEZ- a mogły okazać się bardzo przydatne w obliczu nadchodzącego Krachu. Meksyk i Ameryka Środkowa były wielce narażone na katastrofalne zniszczenia w nadchodzącej katastrofie. USA chciało mieć pewność, że uchodźcy będą mogli wkraczać do Północnej Ameryki tylko na warunkach Stanów Zjednoczonych. Obecnie koszary są używane nie przez Armię Amerykańską (która formalnie już nie istnieje), ale przez należącą do Kartelu armię "gwardzistów".

Gwardziści składają się głównie z robotników, którzy stracili zatrudnienie gdy produkcja SEZ spadała po Krachu. Są bardzo słabo wyszkoleni, wyposażeni jedynie w najbardziej podstawowym zakresie i jest ich niebotyczna ilość. Kartel od dawna nie musi się z niczego tłumaczyć, gdyby jednak rząd East Coast Union mógł zadać mu jedno pytanie- byłoby to "Po co utrzymujecie tysiące gwardzistów, skoro wydaliście tyle pieniędzy na automatyzację systemów strażniczych Perymetru". Kartel utrzymuje tysiące gwardzistów- tylko kilkaset z nich obsługuje posterunki szybkiego reagowania wewnątrz Perymetru. Reszta spędza bezczynne miesiące w garnizonach na zewnątrz Perymetru. To właśnie nuda popycha tych ludzi do różnego rodzaju niemoralnych i ryzykownych zachowań. Dużo szczęście mają ci, których na kilka dni wynajmie ochrona konwoju, lub grupka "pielgrzymów". Oficerowie chętnie przyjmują łapówki za nieautoryzowany wstęp i pośredniczą w wynajmie gwardzistów i służbowych pojazdów terenowych.

Ciężarówki zjechały z głównej drogi i po chwili stanęły przed niskim- łudząco podobnym do bunkra budynkiem. Pogoda jest ładna. Prawie nie wieje, a saturacja słoneczna wynosi 70%. Mimo to przed wyjściem z kabiny zakładacie maski pyłowe, lub w tych warunkach przynajmniej naciągacie kominiarkę na usta. Jest ciepło- około -5 stopni Celsiusza.
Moulder przeciągnął się, strzelając krzyżem: -No, już prawie jesteśmy. Jakieś pół godziny powinno mi zając wypełnienie papierów, ale staniemy na dłużej. Pogoda była niezła do tej pory, więc nie musimy się spieszyć. Wam zalecam rozciągnięcie się przed resztą drogi. Kilometr w dół ulicy jest kantyna. Jeżeli dobrze pamiętam nad nią są pokoje, a w nich panie z "damskiej eskorty", ale na waszym miejscu bym tu nie ryzykował. Jimmy, chciałbym abyś poszedł ze mną. Reszta czeka na nas w kantynie.
Spogląda w stronę trójki ochroniarzy: Wy zostajecie. Za dużo wam płacą by stać was było na lenistwo.

Gnomer 13-04-2010 22:06

Oczywiście panie Moulder, z chęcią pójdę z panem. Domyślam się, że będzie trudno w to uwierzyć, lecz dla ludzi w moim wieku kantyna wraz z peryferiami nie stanowi już tak kuszącego miejsca jak kiedyś.
Uśmiecham się porozumiewawczo.

Rozciągając zastałe stawy idę za Moulderem z radością witając możliwość rozruszania starych kości i rozejrzenia się w okolicy.

[W którym ciągniku jedzie Jimmy? Wnioskuję, ze w pierwszym?]

-Coen 14-04-2010 00:45

Odprowadził staruszka wzrokiem, po czym spojrzał w dół drogi na obskurną kantynę - Nie doniosę... - Bezceremonialnie rozpiął rozporek i z ulgą oddał mocz, nie oddalając się zbytnio od samochodu.

Z pustym pęcherzem ochoczo powędrował w stronę budynku przyglądając się przy okazji reszcie członków ekspedycji. Mijając uzbrojonych po zęby ochroniarzy o zakazanych mordach wzdrygnął się nieznacznie i poprawił zaraz automat wiszący na ramieniu.

Araks3 14-04-2010 16:31

- Witaj Luis w nowym Horyzoncie. - Zadrwił ponuro James, zakładając swoją maskę gazową. Miał już dosyć miejsc, gdzie propaganda Kartelu zdawała się nie mieć granic. Gdziekolwiek się nie udał miało być lepiej. Problem jednak w tym, że wcale się nie poprawiało, a wręcz przeciwnie. Było coraz gorzej. Mężczyzna sprawdził, czy u jego boku ciągle znajdywał się poczciwy rewolwer. Resztę potrzebnego sprzętu zostawił w samochodzie, toteż nie był zbytnio obładowany.
- To jak Luis? Idziemy do kantyny, czy wolisz wykonać kilka pajacyków na rozgrzanie? - Powiedział do swojego towarzysza. Nie mówił tego by go obrazić.. po prostu, zawsze z nim tak rozmawiał. Nie zwlekając dłużej James ruszył spokojnym krokiem ku kantynie, czekając aż jego kompan dołączy do niego.


[Mamy możliwość rozpoznania Jimmiego, czy po prostu przez maski/ zmęczenie drogą itp. nie rozróżniamy w nim naszego przyjaciela?]

Farałon 14-04-2010 17:30

-Zrobię trzy, więcej nie dam rady- Odpowiedział z uśmiechem. Dotychczas siedział w rozkroku na pryczy, mrucząc coś pod nosem o wiewiórkach. Wziął z łóżka kominiarkę i naciągnął ją na twarz. Podwinął rękawy, uniósł lekko kapelusz i ruszył za Jamesem.

Radical 14-04-2010 19:16

@Jimmy: W pierwszym, ale to już nie ma znaczenia
@Areks: Tak, teraz już jesteś pewien że to on: Staruszek. On chyba ciebie jednak nie poznał, bo bardzo poważnie traktujesz ochronę swoich płuc. ;)



Staruszek:
Ruszyłeś za Moulderem. Podczas gdy on szedł zdecydowanym krokiem ku wejściu, twoje oczy wędrowały po nielicznych budynkach naokoło. Posterunek znajduje się od wewnętrznej strony Perymetru. Patrząc na południe widzisz szeroką równinę, którą biegnie droga do SEZ. Na poboczach drogi leżą betonowe zapory, prawdopodobnie gotowe do wyciągnięcia na drogę jeżeli potrzebna by była barykada. Po bokach drogi widoczne są głębokie rowy- obecnie zasypane opadem meteorytowym. Kto wie, może terenowy pojazd mógłby przeskoczyć nad tymi rowami bez zapadania się w pył? Poza tym nie ma szlabanów lub innych barier. Jedynie stare, skorodowane, w połowie czytelne znaki oznajmiają że wkraczasz do Specjalnej Strefy Ekonomicznej i co ci grozi w wypadku wjazdu bez autoryzacji. W dużym skrócie: będą do ciebie strzelać nie licząc się z konsekwencjami.

Przy wejściu nie ma żadnych strażników. Proste, metalowe drzwi uchylają się z ostrym skrzypnięciem i zamykają za wami z metalicznym grzmotnięciem. W środku jest niewiele jaśniej niż na zewnątrz. Żółte żarówki nadają ścianom trudny do zróżnicowania kolor. Budynek ma ponad dwadzieścia lat i nic tego nie maskuje. Kable elektryczne i stalowe rury pełzają po ścianach bez żadnej przyzwoitości i poważania dla względów estetycznych.

Portier nawet na was nie zerknął, gdy przechodziliście obok jego okienka. Przez tą małą, przydymioną szybkę mógł was nawet nie dostrzec. Ty mogłeś zobaczyć tylko jego ręce trzymające pomięty, kolorowy magazyn. Twój krok się łamie, spoglądasz na Mouldera by upewnić się czy rzeczywiście można od tak wejść z ulicy do budynku Kartelu. Ewidentnie można, bo Moulder jest już przy drzwiach, pukając w stalowe obicie.

-Wejść.
Moulder widocznie się zawahał, ale kiwnął na ciebie głową i nacisnął klamkę.
-Dzień Dobry. Reprezentuję Topeka Spedition and Delivery, czy mogę...
-Ma pan pecha, już nie wpuszczamy.
Mężczyzna przy biurku nie miał łaskawości na was spojrzeć. Jego zwięzła i nieoczekiwana odmowa pozostawiła ciszę. Wy nie usiedliście, on pozostał odwrócony do was bokiem.
-Jak to... nie poinformowano nas! Co się dzieje! Gdzie jest oficer Parker!
-Na urlopie. Wziął sobie wolne.
-W takim razie kto jest pana przełożonym!
-Oficer... jak mu tam... Coxley?
-Coxley?
-Nowy, przyjechał z północy jakiś tydzień temu. Tylko że ma ważniejsze sprawy na głowie niż siedzenie tutaj i wyznaczył mnie na zastępstwo. Nie narzekam, przynajmniej jest dość ciepło...
-Gdzie jest Parker?
-Nieee wiem... Słuchaj pan, jak się panu nie podoba, to niech pan pójdzie do portierni... Ehhhh... wypełni skargę, a nasz dział skarg może ją przekaże oficerowi posterunkowemu, który skontaktuje się... Ehhhh... z podanym numerem telefonu lub e-mailowo...

Reszta:
Idziecie na południe, w kierunku gęstszych zabudowań. Kiedy zeszliście z głównej drogi od razu znaleźliście się w znacznie węższej, niemal klaustrofobicznej alejce. Wysokie budynki pokryte pociemniałym, chropowatym tynkiem wchłaniają resztę ze światła, które zdołało przebić się przez pokrywę areozolów. Zauważyliście, że u wejścia alei są dwa wysokie, stalowe profile po obu stronach. Kiedy skojarzyliście to z betonowymi płytami opartymi o mur, zorientowaliście się, że płyty można włożyć między profile, zamykając wewnętrzny plac- relikt z czasów paranoi i Krachu.

Uliczka prowadzi was do sporego, kwadratowego placu. Jest on osłonięty ze wszystkich stron od wiatru i czujecie się nieco bezpieczniej zdejmując maski. To tutaj ludność cywilna spędza większość swojego życia. Populacja miast na perymetrze spadała systematycznie po krachu i podejrzewacie, że cztery bloki mieszkalne otaczające plac mieszczą większość, jeżeli nie wszystkich mieszkańców cywilnych. Kiedy już wychodziliście na otwartą przestrzeń, z prawej flanki doskoczyło do was trzech gwardzistów w szaro-niebieskich uniformach.
-Stać kurwa! Wylegitymować się!
-No! He! Dokumenciki!
Niektórzy już chcieli otworzyć usta, ale gwardzista odezwał się ponownie.
-Co wy sobie kurwa wyobrażacie, przychodząc bez towaru!?
-No! Bez fanta się nie obejdzie, kurwa!
-Koledzy mówili, że jak przyjedzie karawana, to się rozłożą z kabanosami, piwami i czym tam jeszcze, a tu takiego wała! Jesteśmy tu od trzech miesięcy i żremy to samo gówno na okrągło. Więc pytam się grzecznie: Gdzie Jest Nasze Żarcie?
Anton, który taszczył ze sobą sportową torbę ścisnął ją nieco mocniej i odezwał się:
-Czemu się nie spytasz swojego szefa? Jak byliśmy tu miesiąc temu to zarekwirował bazar i tak się nawpieprzał, że...
-Zamknij japę knypie! Zaraz was wypierdolimy...

Farałon 14-04-2010 21:34

Zmarszczył lekko czoło. Co to ma kurwa być? Rzucił krótkie spojrzenie na Jamesa, po czym położył dłoń na kolcie. Przyjrzał się dokładnie trzem nowym kolegom.

Milczał, uznał, że nie będzie się odzywał, bo nie ma sensu. W razie czego wystrzeli każdemu między oczy i po sprawie.

[ W co oni są uzbrojeni?]

-Coen 14-04-2010 22:34

Psia jucha, słusznie gadasz. - Zgodził się z awanturującym strażnikiem. - Ale prawdę mówiąc sami byśmy zjedli sobie kabanosa, albo jakąś kiełbachę. Tyle że my wpierniczamy od paru tygodni jakąś zimną breję z puszki, do której pewnie sra kierownik tej wycieczki. - Splunął na ziemię z obrzydzeniem. - Tylko mnie nie załamujcie, powiedzcie że w tej knajpie można się napić piwa i chodźcie z nami.

Radical 14-04-2010 23:32

[@Farałon: Są uzbrojeni w karabiny szturmowe, kaliber .22 Słyszałeś, że są bardzo słabo wyszkoleni, a broń trzymają przewieszoną przez plecy. Czujesz się pewien, że mógłbyś zastrzelić 2 lub 3 zanim oni otworzą ogień... O nie, jeden właśnie wziął swój karabin do ręki!

@Coen:
Co prawda jesteście bardziej obdarci niż zwykli karawaniarze, ale Ozzy nigdy nie był prostym robotnikiem, ani nie obracał się w takich kręgach. Poza tym to kłamstwo- wczoraj jadłeś niezłe mięso z puszki z makaronem.

Aha, całe mięso jakie jecie na codzień jest hodowane "z probówki". Tylko bogacze jedzą mięso z martwych zwierząt. Mięso z puszki nie jest złe- nawet nie wiecie czy poczulibyście różnicę między nim, a "prawdziwym".

Tylko, że wasze puszki nie są od Kartelu. Kartel produkuje własną żywność, którą rozprowadza po wszystkich swoich zakładach i miastach. Kartelowe mięso nie jest tak smaczne jak "firmowe", ale gorsza jest monotonia- po prostu brak zróżnicowania. W Kartelowych miastach, szczególnie na południu nie ma sklepów.

Kartel płaci swoim pracownikom (niższego szczebla) w punktach kredytu, które można wydać tylko na dobra produkowane przez Kartel. Taki system zamknięty jest jedną z tajemnic sukcesu Kartelu, ale nie będę się w to zagłębiał.

Poza żywnością najbardziej poszukiwanym dobrem są dolary, za które można kupić rzeczy spoza Kartlelu. Hej widzicie analogię do czegoś? :D

Tak czy siak: rzucam k10 na 8 i więcej udało ci się ich udobruchać:
[Rzut w Kostnicy: 5]
Ups!



-Przestań pierdolić! Co myślisz że przekupisz nas browarem? Ja szczam tym gównem! Możemy go mieć ile nam wlezie.
Anton w końcu się ruszył do przodu.
-Dobra, cholera! Kolejnym razem postaram się o puszki. A teraz macie.
Rozsuwa torbę, w której jak się okazuje trzymał pudełka z płytami. Mają one graficzne okładki z... nieskromnymi kobietami.
-Wasi koledzy będą mogli kupić je u mnie za pięć dolarów. Wam daję darmową próbkę.
Jeden z gwardzistów chwycił pudełko, otworzył je i zaczął przeglądać załączoną broszurę. Kiedy doszedł do rozkładówki zaświeciły mu się oczy.
-Podoba się? Płytka zawiera 12GB samego dobra. Przy waszych przydziałach dostępu do sieci ściągnięcie zajęłoby wam... pięć lat?
-Dobra Maniek, dajesz trzy i wchodzisz.


Kantyna jest miejscem spotkań cywilów, ale można tu spotkać mnóstwo gwardzistów, o czym mogliście się przekonać. Nie ma tu prawdziwej lady, jest za to okienko w ścianie, do połowy zaciągnięte stalową kratą. Za nią widzicie parę włochatych rąk. To wam przypomina o tym, że możecie rozpiąć ciężkie kurtki. Zimno było wciąż uwięzione pod nimi. Kiedy je zdjęliście, od razu zrobiło się cieplej.
Siadacie przy stole a Anton po chwili wraca z czterema akrylowymi kubkami pełnymi żółtego... czegoś.
-Normalnie bym nie kupował Kartelowego, ale miałem nieprzyjemne doświadczenie z lokalnymi poprzednim razem. Przywiozłem własne piwo. Jak tylko je wyciągnąłem, przysiadł się jakiś burak i od razu do mnie: Co, z kolegą się nie podzielisz? cholerne debile. Kartelowe miasta są ich pełne...
Tu Anton się zreflektował i zlękniony rozejrzał wokoło. Na szczęście wydawało się, że nikt nie usłyszał.
-Wy... -Zwraca się do Apacza i Wołowiny. -Jakoś siedzieliście w drugiej ciężarówce i nie usłyszałem czemu jedziecie do SEZ?

Kurcze, wiem że powinienem pozwolić graczom rozwiązywać ich problemy, ale dopiero się rozgrzewamy. Hej, znacie system FUDGE? Może by się sprawdził w prowadzeniu takiej mało-mechanicznej gry? Siądę i zobaczę.

Araks3 14-04-2010 23:47

- Ale żeś ich spławił. - Stwierdził z uznaniem James, odbierając od Anton`ego akrylowy kubek. Trzeba było przyznać, że udało im się tym razem wyjść cało z tej kabały, ale w przyszłości mogą mieć więcej problemów z tępymi gwardzistami. - Widać, że Kartel gwardzistów też ma nieźle przywalonych. - Rzucił spokojnie, na tyle jednak, żeby jedynie ich stół mógł to usłyszeć. Nie miał zamiaru ryzykować kolejnego spotkania z sępowatymi gwardzistami. Słysząc pytanie kierowcy, James wziął głębszy oddech, po czym ruszył z wyjaśnieniami. - Jedziemy rozwalić parę androidowych łbów! Pieprzone skurwiele. Marne ludzkie podróbki. - Mówił głośno i żywiołowo, zupełnie jak ci palanci, którzy faktycznie polowali na androidy. Z Luisem już dawno ustalili, że grają właśnie takich oszołomów.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:14.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172