Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2010, 12:29   #21
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Jakieś powiedzenie o przekleństwie spełnionych marzeń uporczywie chodziło jej po głowie w czasie tej smrodliwej podmorskiej podróży. Zaanektowała najlepsze miejsce widokowe przy całkiem sporym okrągłym oknie w sterowni. Ale widoki nie rekompensowały wilgotnego odoru wnętrza, który jedynie zapach porannej kawy był w stanie na chwilę zabić. To, że było ciasno, przeszkadzało jej mniej, zwłaszcza, że wszyscy przezornie nie odzywali się do siebie za dużo. Aspazja nie skomentowała nawet galowego munduru Sorena, chociaż jej wrodzona ciekawość dłuższą chwilę domagała się publicznego przeanalizowania tego faktu.

Natomiast nie dała rady się powstrzymać przed wypytaniem Nicodemusa o sprzęt zajmujący pół pomieszczenia sypialnego. Eskatonik wciśnięty w kąt kajuty, dokonał pierwszego w czasie ich wyprawy cudu i w otwartym niewielkim wnętrzu prawie ukrył się przed współpasażerami. Nie rekompensowała to jednak rozmiarów jego osobistego bagażu i baronówna miała wrażenie, że bez przerwy potyka się o niewidomego przeznaczenia rurki i wahadła.
Na szczęście kapłan z charakterystycznym dla siebie zapałem dzielił się wiedzą.
- W czasie mojej pielgrzymki do tutejszej enklawy Eskatoników znalazłem ciekawe zapiski tamtejszego Brata. Ponoć odkrył potężne Żyły Mocy w dnie tutejszych głębin. To rzeki duchowej energii tętniące w trzewiach każdej z żyjących planet. Teurgowie powiadają nawet, iż wytryskać mogą czasem w pustkę kosmosu, łącząc jądra planet ze starożytnymi Gwiezdnymi Bramami i dalej, ze światami mieszczącymi tajemnicze gargulce. Nadal nie znamy jednak ich prawdziwej roli i działania. Czasem ich bieg jest zakłócony, wtedy życie na planetach usycha, bądź wypacza się w bluźniercze formy, innym razem nasilają się, pod wpływem potężnych aktów wiary, bądź starożytnych artefaktów. Dawni mistrzowie geomancji, terraformatorzy Drugiej Republiki byli na równi naukowcami i mistykami. Potrafili rzeźbić światy, plotąc wedle tajemniczych prawideł Linie Mocy. W ten sposób martwe światy pokrywały się życiem. Czasem czynili i więcej. Uwalniali potęgę Wewnętrznego Płomienia, by ta szalała po światach zsyłając na mieszkańców natchnione wizje. Tak właśnie stało się na Pentateuch, planecie Eskatoników.
Aspazja słuchała zafascynowana.
- A czy… teoretycznie… żyły takie mogą wpływać na ludzki umysł, wywoływać hmm, jakieś spięcia? albo odwrotnie wpływać na rozwój i potęgę mocy psionicznych?
Eskatonik pokiwał głową.
- Tak właśnie dzieje się na Pentateuch. Tajemniczy sirocco, Wiatr Marzeń obdarza godnych wizjami, a czasem pozwala im też odkryć uśpioną moc ich umysłu. Właśnie próbuje wybadać, czy podobne zjawisko nie zachodzi też w otaczających nas głębinach Madoca.

Nie wnikała, czemu tutejszy sirocco obdarzył halucynacjami właśnie ją. Grunt, że znalazła możliwe wytłumaczenie nieskazujące jej na takie wizje w nieskończoność. Ale nawet geomancja nie zlikwidowała jej niepokoju. Tym, co dopadało ją w ciasnych, tłocznych wnętrzach była samotność namacalna i ciężka… nieunikniona. Cena wolności. I choć była pewna, że chce ja płacić, chwilami wręcz boleśnie marzyła o tym, żeby móc połączyć swój umysł z innymi, doświadczyć jedności, myśleć sprawniej i szybciej, bo będąc wieloma.
No i pozostawała sióstr. Wiedziała, że nie da rady tego odkładać w nieskończoność. I kiedy znowu znajdzie się na Rybce, żaden Soren może nie zawrócić jej z drogi do laboratorium.

***

Dopłynęli niezauważeni. Być może oczywiście nie było, przez kogo. Uzgodnili, że wejdą na platformę jak się ściemni, batyskaf miał jednak i zalety, wynurzał się bardzo cicho. Przytaknęła pomysłowi Kano, by wszedł na platformę od drugiej strony.
- Rozumiem, że bez problemu widzisz w ciemności? – zapytała – Pamiętaj, że my nie. Jak nas zauważysz odezwij się, żebyśmy Cię nie postrzelili.

Rozdała wszystkim tabletki na zarazę skorup. Właściwie nie za bardzo wierzyła w ich skuteczność, teoretycznie nie miała też przesłanek, by sądzić, że mogą spotkać zarażonych, było to jednak konkretne działanie i jako takie nadawało tej szaleńczej wyprawie pozory sensu. Podobnie zaoferowała wszystkim maski ochronne, nie był to w pełni profesjonalny sprzęt, tylko taki jaki mogła dostać u Aptekarzy bez wcześniejszego zamawiania, niemniej posiadał przyzwoite filtry, które powinny opóźnić działanie substancji halucynogennych.

To, że sama również wybiera się na platformę, tym razem nie budziło tym razem niczyich wątpliwości.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 14-09-2010 o 15:59.
Hellian jest offline  
Stary 14-09-2010, 22:06   #22
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Podróż batyskafem nie należała do najprzyjemniejszych. Ciasne i duszne pomieszczenia nie zapewniały odpowiedniego komfortu, ani psychicznego ani fizycznego. Na brak obu Evros się nie uskarżał, a na utyskiwania innych odpowiadał ponurym żartem: „Na Stygmacie było gorzej i chwalili” – choć wypowiadał go bez cienia uśmiechu. Ogólnie podróż minęła mu na konserwacji zabranej ze sobą broni i sprzętu i na rozmowach z innymi członkami załogi, bo i cóż innego mogli robić.


Platforma wyglądała na opuszczoną, jedynie zacumowany kuter nie dawał się wpasować w całość. To już była kwestia badania. Zgodził się z Kano, że warto zacząć akcję po zmroku i podpłynąć od strony morza do zacumowanej łajby. Przyjął od Aspazji i tabletki na chorobę skorup i maskę ochronną, z tym, że przy tej ostatniej wymienił filtr na swój własny, jeszcze z zapasów z dawnych czasów.



- Nie zamierzam nikomu z obecnych zabraniać eksploracji, mam tylko jedną uwagę i zarazem prośbę baronówno. Pozwólcie mi i Kano, zwiedzić najpierw pokład, jako miejsce najbardziej narażone na atak z platformy, a potem możecie wejść tam wszyscy? Poza tym dwie osoby to idealna liczba do infiltracji, większa ilość będzie robić niepotrzebny hałas? Proszę tylko o dziesięć minut – spojrzał w stronę Aspazji i Nadii, mając w duszy nadzieję, że obie zgodzą się z nim. Nie chciał by którejkolwiek z nich stała się krzywda…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 15-09-2010, 14:21   #23
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Nadia po powrocie na Rybkę wsunęła pod drzwi kajuty Deana wiadomość.
Dzień jakkolwiek był interesujący pozostawił ją z dziwnym poczuciem pustki.
Zaczynała powoli mieć dość planety. W przestrzeni czuła się pewniej, tam nie miała tego paskudnego wrażenia, że każdy napotkany człowiek może być wynajętymi uszami i oczami.
Nic tak nie odwraca myśli jak porządne zajęcie dla nich i dla palców.
Młoda Inżynier nadal kombinowała jak by tu móc podłączyć kapsułę Kano do sieci energetycznej statku i jednocześnie ją zakamuflować jako kajutę.
Warto by nowy członek załogi mógł zawsze w dogodnym dla siebie czasie podładować baterie, a nie musiał robić tego na widoku.
android, nie android, istota myśląca, a minimum intymności należy się każdemu członkowi Rybki.
Na rękę było dla niej, że nikt niczego od niej nie chciał, co po niektórzy mogliby mieć coś przeciwko jej 'majsterkowaniu', a postawieni przed faktem dokonanym będą mogli co najwyżej pokręcić nosem...
Nigdy nie liczyła czasu jaki poświęcała pracy.
Mogło to być równie dobrze kilka godzin jak i kilkanaście. Drobiazgi jak jedzenie czy sen trafiał się, oczywiście, ale były mało istotne.
Wieczorem, Nadia nie do końca była pewna, którego dnia Aspazja zebrała ich wszystkich po kolacji w mesie.

- W porcie czeka na nas batyskaf. Wypływa jutro w południe. Ze mną na pokładzie na pewno. Serdecznie namawiam wszystkich na tę podróż. Będzie ciasno, smrodliwie i mam nadzieję niebezpiecznie. Płyniemy na Samarę, gdzie szejk izoluje Oroyome. Spróbujemy tam dowiedzieć się czegoś o zaginięciach marynarzy, Czarnym Beliahu i przeszłości Sorena. Ja zbiorę próbki do moich badań genetycznych.
Soren, twoje papiery twierdzą, że potrafisz pilotować wszystko? Założyłam, że batyskaf również. W razie czego oto lektura na noc
– wręczyła pilotowi gruby plik pożółkłych książeczek. – W Gildii przekonywali mnie, że to łatwizna. Dwa przyciski, jedna dźwignia.
Przygodę przewiduję po drodze, bo zahaczymy o opuszczoną platformę wiertniczą , której powinno nie być. Znajduje się ona u wybrzeży el Mook.
Kolejną rzeczą, którą bym chciała zrobić na Madocu, jest poznanie genina Wiliama Dreaka. Jeśli ktoś z was o nim coś wie chętnie posłucham.
Kano awansował na członka załogi i proszę wszystkich
–uśmiechnęła się do Nadiio traktowanie go jak osoby.
Ciebie Kano proszę nie weryfikuj mojego idealistycznego osądu.
Chciałam również zwrócić waszą uwagę na te fotografię. Może ktoś z was potrafi rozszyfrować piktogram?


Nadia tylko skrzywiła się w duchu.
Tylko ktoś, kto o inżynierach wiedział tyle co nic potrafił powiedzieć taką rzecz.
Dla Nadii Kano był aktualnie bardziej interesującym członkiem załogi niż cała reszta. Na razie jednak chciała skupić się na dokończeniu pracy.
ale wyprawa batyskafem może się przydać, po za tym trzeba pilnować, by nie zostały uszkodzone urządzenia sensoryczne jakie baronówna na pewno będzie chciała ze sobą na wyprawę zabrać.

Podróż batyskafem dziewczyna spędziła w większości nad przyrządami sensorycznymi.
Było ciasno, ciemno i nieco smrodliwie, ale cóż, nie zawsze podróżuje się w luksusach...
Spod oka obserwowała skupionego nad oprzyrządowaniem badawczym Nikodemusa mając tylko nadzieje, że eskatonik w ferworze emocji nie zdoła niczego uszkodzić.

Plan abordażu na platformę został ustalony. Pierwszy miał ruszyć Kano, i sprawdzić druga stronę.
Nadia ani słowem nie zająknęła się o fakcie, że nie tylko golem, jak go czasem nazywała reszta załogi nie ma problemów z widzeniem w ciemności.
Jak dotąd nikt jej o nic prócz jej zdolności technicznych nie pytał, a sama nie zamierzała wyrywać się do przodu.
Skorzystała z oferowanej maski. Nie zamierzała zostawać w dusznym wnętrzu batyskafu.

Na wyraźną prośbę Evrosa skinęła głową z krótkim uśmiechem. Nie zamierzała robić użytku z broni palnej jeśli nie będzie to konieczne, wolała zostawiać to innym.
Gdy Evros wyszedł Nadia odezwała się do Aspazji.
-Chyba jestem w posiadaniu informacji jakie mogłyby ci się przydać. Miałam okazję poznać Melpomenę, kustoszkę jednego z tutejszych teatrów, która jest córką Williama Draka.

-Aspazja ożywiła się
- Myślisz, ze poznałaby mnie ze swoim ojcem? To co widać na zdjęciach , ten przedmiot z kolekcji szejka. Mam nową teorię - oczy jej rozbłysły - jak myślisz Nadiu, czy to mógłby być Klucz?
- Hymm, trudno mi powiedzieć, ale sądzę, że Melpomena okaże się pomocna. Sama czeka na swego ojca, wedle jej słów powinien niedługo przybić do portu.
Czy jest to klucz...całkiem możliwe. Słyszałam o różnych rodzajach kluczy, parę takich nietypowych też widziałam. Ale chyba największą wiedzę na ten temat z nas ma chyba Soren...
-Może
- Aspazja uśmiechnęła się -choć przyznam że by mnie to zaskoczyło. Jak to się stało, ze poznałaś właśnie Melpomenę?
- Podczas wędrówek po mieście natrafiłam na teatr. Dość ambitne przedstawienie, zupełnie innego rodzaju niż rozrywki proponowane przez Karnawał. Wystawiali akurat 'Testament Szoguna', co nie zwiększyło im publiki, lihalańskie sztuki są ... specyficzne. Zagadnęła mnie po przedstawieniu, trochę porozmawiałyśmy. Wydaje się być dość szczególną osoba, jak i jej ojciec.
-Szczególną?
-Takie sprawia wrażenie. Jest zafascynowaną sztuką, teatrem, historia. Na deskach teatru "Maska" niedługo będzie gościć awangardową Shantorska trupa Stukot Kopyt z tragedią "Sześć Godzin Ciszy Stepu". Wyświetlają też dokument na temat Etyrii z Grailu. Sądzę że ze względu na to, że macie podobne zainteresowania ów kontakt może okazać się istotny.

- Masz rację. Poznam ja z wielką przyjemnością. Choć, przyznaję ze wstydem, o teatrze wiem niewiele. Zazwyczaj oglądam rzeczy przypadkowe.
-Tym bardziej warto skorzystać z okazji póki jesteśmy na Madoku. Chodź sama jestem zaskoczona, że oferują tu inny rodzaj rozrywek niż tylko sale Karnawału.
Po powrocie warto będzie odwiedzić Melpomenę Drake.

- Tak zrobimy. Kiedy oni wreszcie wrócą
- popatrzyła na drzwi - Wolałabym być tam - uśmiechneła się przepraszająco - A rozmawiałaś trochę z Kano? Jaki ci się wydaje?
-Opanowany. Zdeterminowany. Zagubiony. To chyba go najlepiej opisuje.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 17-09-2010, 00:50   #24
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Wszystko szło zgodnie z planem, Kano zwinnie niczym uchatka podpłynął do pylonów platformy i wspiął się na pokład:
- Brak sygnału życia, czujniki ruchu w normie, skan źródła ciepła negatywny. - zakomunikował. Jak dotąd nie widział śladów życia na pokładzie, na płycie porozrzucanych było palę metalowych belek z rozpadającej się konstrukcji, całą stacja chyliła się z wolna ku upadkowi. - Kolejny cel, wieża obserwacyjna. - ponad stacją wznosiła się wieża, która w przeszłości służyła jako szyb windy, obecnie wyglądała na dobry punkt obserwacyjny lub snajperski.

Tymczasem Evros podpłynął do kutra, dostanie się na pokład nie było trudne, zwłaszcza że okręt zaczął nabierać już wody. Gdy tylko zdjął ekwipunek do nurkowania przez skrzekotkę odezwała się Nadia:
- Evros, eteroskop wykrył ciepło w kajucie statku, ale nie wygląda to na człowieka. - ostrzegła go Nadia.
- Dzięki, dam sobie radę. - przygotował broń i najciszej jak mógł otworzył właz, zaraz jednak musiał uskoczyć, gdy z środka wyleciała grupa rozbudzonych i przestraszonych białych metod.
- Zabiłeś to! - zabrzmiał głos z komunikatora.
- Uciekło. Skoro udało ci się ustawić eteroskop na mewy, to może przeskanujesz całą stację?
- Jasne, to nie powinno być problemem, wystarczy, że przestawia kondensator na większy zakres, aj...
- zabrzmiał paniczny syk
- Coś się stało?
- Nie wszystko w porządku, Soren podaj mi gaśnicę, ale chyba nie mogę ci teraz pomóc.
- kuter był na pewno pusty i niezamieszkały, więc Evros włączył latarkę i zaczął przeszukiwać pomieszczenie, na podłodzę leżał porozrzucany takielunek, w jednej z jaskółek znalazł przesiąknięty wodą notes, zwykły notatnik rybacki, większość wpisów dotyczyła dobrych i złych połowów, tylko ostatnie były dłuższe:


Opuściliśmy el Mook, gwardziści ciągle depczą nam po piętach, nie damy się złapać, nie poddamy się bez walki. Mamy broń, jesteśmy gotowi walczyć o wolność.

Strażnicy poddali się, płyniemy z wiatrem na Masrę. Już wkrótce dołączymy do naszych braci w rewolucji.

Sztorm. Silnik zgasł. Żeglujemy, ale wiatr nie jest jest naszym sprzymierzeńcem. Mufsa leży w malignie. Musimy być silni.

Nasze zapasy przegniły. Zbaczamy na starą stację. Może tam znajdziemy części do silnika. Mufsa się obudził i wpadł w szał. Potem padł bez sił. Również Salik stracił przytomność, cały czas mówi, że czuje jakby mózg mu się gotował.

Jest coraz gorzej. Połowa z nas leży ledwie żywa, kończy sie woda. Warda widział wieczorem wieżę stacji, ale może to iluzja. Lepiej byśmy dotarli zanim wzejdzie świt.

Nawet ja czuje jakby głowa miała mi pęc w każdej chwili.

Statek przecieka, łatamy główną szparę, dobrze że jesteśmy na miejscu. Modlimy się do Proroka. To tylko nam zostało...



Na tym wpisy się skończyły, Evros zauważył, że na kojach nie było materacy, ani posłań. Rozbitkowie chyba zdołali ewakuować się z tonącego okrętu. Niestety w dzienniku zabrakło dat, więc nie wiedział jak dawno dotarli tutaj. Skrzekotka zatrzeszczała:
- Wykryto obiekt, przybliżone położenie 24 mile na północ. Kurs zbieżny, przybliżony czas do kontaktu 4 godziny. - ostrzegł Kano. Evros wspiął się na płytę stacji, czas mijał więc i reszta załogi do niego dołączyła, bo i tak stacji nie było żywej duszy.
- Mamy 4 godziny zanim ten statek przypłynie.
- Tylko skąd pewność, że to ktoś kogo szukamy?
- Pewności nie ma, ale też to nie jest pora i miejsce dla turystów. Lepiej poszukajmy miejsc, żeby dobrze przyjąć gości.
- rozeszli się po platformie. Na powierzchni nie było nic ciekawego, więc zeszli na dolny poziom.
- Naprawdę baronówno, uważam, że powinnaś poczekać, aż przeszukamy całą kopalnię.
- A jakbyście kogoś znaleźli to kto by wam pomógł?
- rozmawiając nie zauważyła leżącej na ziemi puszki z olejem, trącony walec potoczył się po podłodze, by zsunąć się w jedną z wyrw w metalowych płytach. Echo poniosło zgrzyt kolejnych uderzeń.
- Przynajmniej wiemy, że jest jakiś poziom niżej. - gdy ostatnie echo umilkło gdzieś z głębi rozległ się jakby jęk.
- Słyszeliście?
- Daj spokój. Tylko w magicznej latarni kamyk wrzucony studni budzi krakena.
- Może. Ale nie powinniśmy się rozdzielać. Czy ktoś widział Sorena i Nadie?
- Chyba poszli drugim korytarzem, zaraz ponich wrócimy.
- Evros ruszył przodem, nagle podłoga z zbutwiałych desek zatrzeszczała pod jego krokami, aż deski pękły na pół otwierając przed nim przepaść. W ostatniej chwili zdołał się złapać fragmentu konstrukcji, co spowolniło upadek i pozwoliło się zsunąć na dolny poziom.
- W porządku?
- Tak to tylko 3 metry, zaraz się stąd wydostanę, tylko znajdę latarkę.
- znajdował się w dość dużym pomieszczeniu, poziom poniżej górnej sali gdzie byłą Aspazja. Nagle coś w kącie zaszeleściło, zatrzeszczało. Głos kroków kilku istot zaczął się przybliżać. Rozległ się jęk:
- Móóóózg!
Istota która wyłoniła się z ciemności w snop światła przypominała człowieka, zapewne kiedyś nim była. Jednak obecnie jej skóra była posiniała i trawiona zgnilizną. Wzrok był pusty, pozbawiony źrenic. Patrzyła pożółkłym białkiem oczu. Poruszała się powoli i ociężale. Brak jej było gracji ruchów, jednak coś podpowiadało śmiałkom, że raz poruszona postać niełatwo się zatrzyma.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 17-09-2010 o 10:09.
behemot jest offline  
Stary 21-09-2010, 23:02   #25
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Batyskaf zrobił się jeszcze mniejszy, a smród w nim panujący zdecydowanie zwielokrotnił swą siłę. To wszystko w czasie tych dziesięciu minut, których jednak nie dało się w całości wypełnić rozmową z Nadią. Ale gdy tylko wskazówki zegara przesunęły się na właściwie miejsce, bo wspinając się na wyżyny swojej cierpliwości śledziła je równie uważnie jak komunikaty napływające od Kano z platformy i od Evrosa z kutra, Aspazja z ulgą oznajmiła wszystkim przez skrzekotkę, że wchodzi na platformę.

Evros oczywiście protestował. Wiedziała, że musi. Takie były obowiązki, które przyjął na siebie wraz z funkcją. Niemniej sprzeciw nie podziałał. Na jedną planetę przypadał tylko jeden raz, kiedy mogło się to udać. Każdy ma swoje zasady.
Nadia i Soren również opuścili łódź podwodną.

***

Było ciemno, cicho i zimno.
Oni sami szeptali i starali się nie hałasować chyba nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale i dopasowując się do atmosfery miejsca. Gigantyczna metalowa konstrukcja przywodziła baronównie na myśl śpiące snem zimowym morskie zwierzę. Nie opuszczał jej niedorzeczny pomysł, że hałas może je obudzić.

Kopnięty przez nią metal rozbrzmiał prawdziwą kakofonią dźwięków.
- Ups… Przepraszam – to było jak hałas w świątyni proroka w trakcie uroczystego nabożeństwa. Wspólnota potępiających spojrzeń. Szczęśliwie nie obudziła stalowego potwora.
A jednak tam gdzie mieli dach nad głową nie wzniecali tumanów kurzu, nie strącali pajęczyn. Życie musiało tu czasem wracać.

Już miała całkiem głośno, łamiąc ogólnie przyjętą konwencję wyrazić dezaprobatę dla nudy tej wycieczki, kiedy pod Evrosem załamała się podłoga. Prawdę mówiąc wcześniej Aspazja nawet nie zauważyła, że metal pod ich stopami ustąpił drewnu.
Spadł z niedużej wysokości. Słyszała jak wstaje. Potwierdził, że nic mu nie jest.
-Czyżby czas na dietę? – zapytała miło nachylając się nad czarną dziurą. I wtedy rozległ się donośny, gardłowy okrzyk.
-Mózg!
Aspazja błyskawicznie wysunęła z pochwy jatagan. Nieznośny szlachecki nawyk, który sprawiał, że zawsze najpierw myślała o broni białej.
- Skorupy – wyszeptała i była w tym pewna fascynacja. Na wpół martwi, którzy jednak poruszali się, atakowali i zachowali szczątkowe zdolności umysłowe. Choroba, której biologicznych podstaw nie dało się do końca ustalić albo boskie przekleństwo. Choć nie słyszała, żeby cofały się przed modlitwą albo świętym artefaktem. Były silne, wolne i niezbyt zręczne.

Szykowała się do zeskoku poziom niżej, kiedy usłyszała ruch przed sobą. Trzy sylwetki. W tej chwili poruszały się ociężale i jakby bez celu. Natychmiast zgasiła swoją latarkę. Trzech to sporo, miała otwartą drogę ucieczki, ale przecież nie mogła zostawić Evrossa i przegapić zabawy. Mało widziała, ale nastawiła się na korzystanie z szóstego zmysłu. Sekundę wahała się czy nie zmienić broni, mogła strzelić, ale musiała być precyzyjna, ból nie powstrzyma skorupy, zresztą nawet strzał prosto w serce nie zabije jej od razu.

Poruszały się karykaturalnie, nierytmicznie, jakby ich kończyny były nieproporcjonalne a tułowia za długie. Wiedziała, że to skutek częściowego paraliżu układu nerwowego. Kiedyś byli zwyczajnymi ludźmi. Zapewne dawno. Straszny koniec.

Aspazja zapaliła mniejszą, kieszonkową latarkę ukrywając dłonią jej światło, a potem pchnęła przedmiot w kierunku dużej sterty pustych, ciężkich metalowych beczek. Potoczył się dość cicho, bądź co bądź, po drewnie.


Liczyła na to, że skorupy ruszą w stronę światła, a ona zyska sposobność do precyzyjnego ataku, takiego, który zetnie jednej z nich głowę. Potem miała zamiar uciekać, zygzakiem między beczkami w kierunku schodów, które musiały być gdzieś przed nią i prowadzić w dół, do Evrosa. Była dużo szybsza od skorup, więc powinna je wyprzedzić. Przy schodach chciała sama się ukryć, a pogoń znowu oszukać światłem lub hałasem. Tak żeby weszły na schody, oby wąskie tak jak te prowadzące na wieżę wiertniczą. Zetnie głowę skorupie z tyłu i kopniakiem zwali obie. Potem dokończy dzieła.

O ile wszystko pójdzie zgodnie z tym śmiałym planem.

***

Na trik z latarką skorupy się nabrały. Ich „świeci” brzmiało bardziej przerażająco niż „mózg”. To drugie oznaczało jedynie apetyt, pierwsze wskazywało na jakąś pochodną ciekawości, ludzką część tego okropieństwa.
Ale głowa miała i tak polecieć.
Wszystkie skorupy zwrócone były tyłem do baronówny i nie zauważyły jej szybkiego cięcia. Od dołu, z dużą siłą, precyzyjnie i skutecznie, niczym na lekcji szermierki. Głowa jednej ze skorup wielkim łukiem odleciała gdzieś w kierunku czarnej dziury. Gęsta, ciemniejsza niż ludzka krew wytrysnęła niczym z fontanny brudząc wszystko wokół, łącznie ze skafandrem i twarzą Aspazji.
Oczywiście pozostali napastnicy zauważyli baronównę. Ciekawość ustąpiła przed apetytem. Szlachcianka z łatwością uniknęła nieskoordynowanych ataków. Miejsce jej sprzyjało, beczki, puszki pod nogami, stare przewody i rury - ona mijała je znacznie zręczniej.

A potem po prostu miała szczęście. Bezgłowy trup, co nadal stał na nogach, zaatakował swojego. Plan baronówny uległ zmianie. Jeden do jednego to korzystny układ i nie potrzebowała schodów do stoczenia tej walki.

„Wolna” skorupa próbowała ją dopaść, lawirując miedzy przedmiotami Aspazja zwiększyła dzielący je dystans, dzięki czemu miała czas wskoczyć na jedna z metalowych beczek. Z góry łatwiej jej będzie zaatakować.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 22-09-2010 o 00:27. Powód: opis walki
Hellian jest offline  
Stary 22-09-2010, 01:49   #26
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Soren wychwycił kawałek rozmowy toczonej tuż za jego plecami:
- Czy jest to klucz...całkiem możliwe. Słyszałam o różnych rodzajach kluczy, parę takich nietypowych też widziałam. Ale chyba największą wiedzę na ten temat z nas ma chyba Soren...
- Może - Aspazja uśmiechnęła się - choć przyznam że by mnie to zaskoczyło.
Pilot tylko się skrzywił, słysząc ten ogrom wiary w jego możliwości. Ale nie miał zamiaru się wtrącać. Bądź co bądź zawsze bardziej interesowało go jak wyglądają klucze, a nie jak zdażało im się wygldać w zamierzchłej przeszłości.

Gdy Kano i Evros już przeprowadzali zwiad, Soren poszedł do swojego bagażu i zmienił strój na bardziej roboczy, a mundur schował bezpiecznie na samym dnie bagażu. Nie wiedział co ma zrobić z otrzymaną od Aspaji tabletką, więc schował ją do nieprzemakalnego pojemniczka i do kieszonki na piersi. Maskę przyczepił do paska.

W końcu ustawił batyskaf tuż pod platformą, w taki sposób, żeby jej pylony chroniły go przed zalaniem, albo odpłynięciem. Wszedł na pokład bazy, założył maskę i przygtował karabin. Na razie wyglądało na to, że panowała tam cisza i spokój.
- Pewności nie ma, ale też to nie jest pora i miejsce dla turystów. Lepiej poszukajmy miejsc, żeby dobrze przyjąć gości.
- Krótko mówiąc, ktoś próbuje się dobrać do naszej platformy. A to zbójce.[/i] - skomentował Soren pod nosem, już oddalając się za Nadią w jeden z korytarzy. Po chwili rozległ się odgłos czegoś turlającego się po metalowej podłodze, a później głośny huk z jakim to coś spadło w dół jakiegoś szybu.
- Kultura przede wszystkim. Trzeba zapukać - mruknął.

Za zakrętem korytarza Nadia się zatrzymała, zrzuciła liny leżące na jakimś brezencie i poczęła go zwijać. Pilot zatrzymał się także, zastanawiając się co odbiło ich mechaniczce. Jak się okazało pod spodem znajdowała się jakaś maszyna górnicza wymagająca uruchomienia. Pewnie Nadia wyczuła telepatyczne wezwanie "Napraw mnie, proszę", albo coś w tym stylu. Cóż, każdy ma swoje zboczenie, a to akurat było jedno z tych, które Soren był w stanie zrozumieć.
Podczas gdy dziewczyna grzebała coś w kabelkach, pilot wdrapał się na górę urządzenia i zajrzał do kokpitu. Kokpit to nieco przesadzone słowo jak na miejsce, gdzie trudno się wcisnąć, i które ma tylko kilka przycisków i dźwigni, ale za to jak ładnie brzmi. Całość przypominała Sorenowi ładowarki, którymi czasem się bawił w tzw. lepszych czasach (oczywiste, że to nie piloci ładowali zapasy na okręt, ale wieczorami zdarzało się różne dziwne rzeczy robić). Tamte miały co prawda chwytaki zamiast świdrów, ale ogólna zasada ta sama.

Po chwili maszyna była gotowa do działania, więc Soren nie czekając na zaproszenie wskoczył za stery. Słysząc odgłosy jakiejś awantury z sąsiedniego korytarza, krzyknął do Nadii:
- Wskakuj na barana. I weź broń.
Dziewczyna zręcznie wspięła się na szczyt pojazdu, a Soren ruszył przed siebie, kierując się słuchem i nucąc Ride of the Valkyries. Tupiąc donośnie uruchomił świder. Zaśmiał się złowieszczo. Jeśli uda się tego użyć jako broni, to narobi takiego bałaganu jak chyba jeszcze nigdy, ale już prawdopodobnie nikt się do niego nie zbliży.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 22-09-2010, 21:30   #27
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Wielki żelazny konstrukt porzucony gdzieś na bezkresnych morzach Madoka od początku wywoływał w nim uczucie niepokoju. Masywne ożebrowania zdawały ciągnąc się w nieskończoność, niknąc dopiero daleko w zalanych mrokiem korytarzach. Nad całą konstrukcją unosiły się rude od rdzy pompy szybów wydobywczych. Wyobrażał sobie, jak potężne rury pokonują setki metrów głębiny wwiercając się w morskie dno i dalej, w trzewia tej obcej mu planety. Jakież sekrety kryły się w otchłaniach planetarnego płaszcza? Starożytne artefakty zasypanych tysiące lat temu miast? A może uśpione zło, czekające na moment przebudzenia?

Co, jeśli wykopaliska uczyniły to przed czasem? Zadrżał, oświetlając fuzyjną pochodnią korytarz przed sobą. Światło omywało pordzewiałe elementy konstrukcji, rzucając na ściany upiorne, ruchome cienie. Mimowolnie dotknął spoczywających w połach szaty pigułek, upewniając się, czy medykament wciąż jest na swoim miejscu. Nie zauważył nawet kiedy zaczął się modlić.

I choć przekraczam dziś wrota Otchłani
choć ciało otula mi zimno i Mrok
Nie cofam my...

Mroczna sylwetka nie wiadomo kiedy wypadła z pobliskiego załomu. Zupełnie bezgłośnie. W świetle pochodni mignęła tylko błyszcząca czerwień krwi pokrywającej jej czarnej zęby i zimne płomienie martwych oczu.

Opuszczona z zaskoczenia pochodnia zasyczała i poturlała się po pomoście, spadając w końcu w mroczną, szumiącą morzem otchłań.

Kapłan poczuł ciężkie, śmierdzące śmiercią cielsko wbijające pazury w jego ramię. Ostatkiem sił wyszarpał zza kołnierza symbol Wszechświatowego Kościoła, dotykając nim czoła szarpiącego jego ciało potępieńca. Wydawało się, że coś zasyczało, w powietrzu rozniósł się nadgniły słodkawy smród palonego mięsa. Żywy umarły nie zaprzestał jednak ataku.

Kapłan poczuł ciepło swojej krwi, spływającej mu szerokim strumieniem po tułowiu. Świat zawirował, błysnął i huknął.

Nie tak wyobrażał sobie śmierć. Ale podobnie brzmiały wystrzały z broni automatycznej...
 
Tadeus jest offline  
Stary 23-09-2010, 08:16   #28
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Na platformie było ciemno, a wszędzie walała się masa zardzewiałego żelastwa, niekompletnych maszyn i instalacji. Wszystkie, przynajmniej prawie wszystkie grodzie wrót były pootwierane, a skomplikowane mechanizmy nimi sterujące wyrwane ze ścian. Widać było, że Pozyskiwacze nie próżnowali. Cały czas po głowie żołnierza kołatało się pytanie, co stało się z nieszczęśnikami, którzy przypłynęli to na kutrze. Relacja z pseudo dziennika pokładowego zwiastowała, że na tej cholernej platformie nie było bezpiecznie. Na dodatek w gardle cały czas czuł gorzki posmak tabletki, którą przed wejściem na pokład dała mu Aspazja. W zasadzie nie wiedział czy ma ją wziąć profilaktycznie, czy kiedy tam, więc zażył od razu.
Szedł teraz pół kroku przed swoją pracodawczynią, która jak się domyślał nie zrezygnuje z wędrówki po platformie i kutrze, nawet pomimo jego prośby, już nie rozkazu nawet. „Krnąbrna, ale jednocześnie przy tym pełna uroku” – aż sam się zdziwił do swoich myśli. Od bardzo dawna nie myślał tak o żadnej kobiecie… od czasów, kiedy brutalny los rozłączył go z Ines.


Skorodowana podłoga skrzypiała, pomimo ostrożności i uwagi komandosa. Powodem ostrożności był też stan konstrukcji, już raz o mało co nie spadł ze schodów wraz z połową stopni. Potem ciszę przerwał komunikat ze skrzekotki, ktoś chyba się nimi zainteresował, bo nie wierzył, że ktokolwiek płynął do tej ruiny w celach rekreacyjnych. Na moment się zdekoncentrował i już po chwili tego żałował. Upadek z trzech, może czterech metrów zabolał. Wojownik zdążył jeszcze w locie skulić głowę i podciągnąć nogi, chroniąc klatkę piersiową i jamę brzuszną przed urazami. Jednak kiedy wylądował całym ciężarem na plecach aż stęknął. Podniósł się szybko, pomimo pulsującego w skroniach bólu. Włączył latarkę umocowaną na karabinie szturmowym i rozświetlił pomieszczenie, przeczesując je wąskim ale mocnym snopem światła. Z góry odezwała się Aspazja:
- W porządku?
- Tak, to tylko trzy metry szefowo. Bułka z masłem – zażartował, ale nie zdążył się zaśmiać gdy od strony, gdzie przypuszczalnie znajdowała się klatka schodowa, zarejestrował ruch. Skierował latarkę w tamten narożnik pomieszczenia i zobaczył trzy zdeformowane istoty.


„Skorupy” - pomyślał i gorączkowo starał sobie przypomnieć co o nich wiedział. Rozszerzone źrenice zbliżających się istot widział co raz wyraźniej. Ponoć najbardziej wrażliwe były na ogień. Spojrzał w otwór nad swoją głową, gdzieś tam na górze słyszał odgłosy przypominające walkę, a to oznaczało, że nie miał czasu na zabawę z tymi truposzami tutaj, podczas gdy Azpazja, być może walczy o życie na górze.


Odwiesił karabin na plecy, tylko by mu przeszkadzał w jego planie i cofnął się z pięć kroków do tyłu, uważnie obserwując zbliżające się potwory.
- No Evros pora zarobić na żołd – mruknął pod nosem.
Kiedy pierwszy był już w odpowiedniej odległości od dziury w suficie ruszył biegiem w jego stronę. Tuż przed otworem, wykorzystując jednego ze skorup jak trampolinę odbił się, i wyskoczył w górę wyciągając ręce, by uchwycić krawędź sufitu. Poczuł pod rękami drewno konstrukcji i już chciał się podciągać, kiedy jedna ze skorup, uchwyciła go szponiastymi łapskami za nogę. Zadziałał instynktownie, bo czuł, że mu się deski wyślizgują z rąk, kopnął wolną nogą uzbrojoną w ciężki wojskowy bucior łeb trzymającego go adwersarza. Po chwili był już na wyższym poziomie. Spojrzał w dół na kłębiące się pod otworem skorupy i przypomniał sobie o ogniu.

Odpiął jedne z granatów… wyciągnął zawleczkę i rzucił go w dół, prosto w skorupy. – Zdychajcie …
Odsunął się w samą porę, płomień wywołany wybuchem granatu fosforowego buchnął przez otwór… a na dole rozpętywało się piekło. Evros ujął rękojeść mono-miecza i aktywował ostrze, w ciemności dawało lekki blask. Musiał znaleźć Aspazję…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 23-09-2010, 23:51   #29
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
W czarnej otchłani rozpętało się piekło gdy granat rozpoczął dzieło zniszczenia, niszczycielskie płomienie zalały pomieszczenie, a potem chciwie zagarniały nowe przestrzenie. Przebudzona siła była nie do opanowani, płomień żył własnym życiem podobnie jak skorupy szukając nowego celu ataku, aż w końcu znalazł - porzuconą butlę z paliwem.

Aspazji udało się wejść na jedną z beczek, poza zasięg łap ostatniego z trzech zombie. Była bezpieczna do czasu gdy w ślad za pierwszą eksplozją granatu przyszła druga. Podłoga zatrzęsła się, tak samo jej podest, a sama szlachcianka straciła na chwilę równowagę, próbowała uchronić się przed upadkiem, ale noga szukająca oparcia trafiła w pustą przestrzeń. Z hukiem uderzyła o podłogę, aż na chwilę zatkało jej dech. Skorupa bardzo powoli odwróciła się w jej stronę i na chudych nogach pokracznie podeszła do niej, łapa zakończona pazurami uniosła się do góry, by spaść z wielką siłą. W ostatniej chwili Aspazja od turlała się na bok, a potężny cios wbił pięść w podłogę, na chwilę wiążąc przeciwnika. Pozostałe dwie skorupy ciągle trwały splecione w morderczym uścisku, zaś od strony bocznego korytarza dobiegały ciężkie metalowe kroki...

Sytuacja wydawała się znowu pod kontrolą, Evros wyrwał się z potrzasku, zaś zarażeni buntownicy nie byli aż tak niebezpiecznym przeciwnikiem. Kano potwierdził przez skrzekotkę, że jest w drodze by wspomóc walczących, tylko od Nikodemusa nie było sygnału życia...
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 23-09-2010 o 23:54.
behemot jest offline  
Stary 24-09-2010, 22:26   #30
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Wspinaczka na wierzę, okazał się łatwiejsza niż można było przypuszczać, głównie dlatego, że drabinka serwisowa, nie była całkiem przegniata, i tylko w jednym miejscu, tak, naprawdę trzeba było się wysilić i podciągnąć, dwa metry na lince z hakiem, aż do następnego kawałka drabinki.
Na szczycie, był podest okalający wierzę dookoła. Kano przeszedł się sprawdzając wytrzymałość podestu, okazała się zadowalająca, mimo nadgnić w kilku miejscach, była solidna i powinna nawet wytrzymać, wstępny ostrzał. Oczywiście, jeśli dojdzie do strzelaniny, to będzie wystawiony jak kaczka na strzelnicy, ale z drugiej strony, powinien, być z takiego miejsca wstanie oddać, z trzy celne strzały, po czym wziąć, taki rozbieg, aby skoczyć poza platformę. Właśnie pomyślał, o tym, że musi wrócić, po jeden lub dwa ładunki wybuchowe, aby po ucieczce, podpłynąć pod wodą i podczepić, je do kadłuba wrogiego statku. Nawet lepiej było by to zrobić wcześniej. Już zamierzał zejść, aby omówić taki plan z Evrosem i Aspazją, gdy na dole rozległ się, jeden huk, potem jakieś wrzaski z dolnych poziomów platformy, tłumione przez stropy. Kano natychmiast ruszył, na dół, przeklinając swoją głupotę, że poszedł na stanowisko strzeleckie, nie sprawdziwszy wpierw całej platformy, kiedy z dołu rozległ się wybuch. Cała nadzieja w tym, że to Evros użył granatów, ale to całkiem zmieniało sytuację, bo teraz statku płynącym w ich stronę na pewno wiedzieli, że ktoś jest na platformie, no chyba, że są tam sami idioci i żaden z nich nie obserwował platformy. Schodząc po drabince najszybciej jak potrafił, a po pokonaniu przerwy, już zjeżdżając po drabince, dostrzegł, że na boku głównego pokładu, niedaleko batyskafu, Nicodemus pada po naporem dziwnego człekokształtnego stworzenia, które wczepiło się szponami w jego ramię. Gdy dotknął stopami platformy ruszył w stronę Nicodemusa, dobywając lancy i rozkładając ją.
Podbiegł do Nicodemusa, i z rozbiegu wbił wrogiej istocie lancę w brzuch, odpychając ją od kapłana. Poza tym, że zwrócił na sobie uwagę, osiągną tylko to, że puściła kapłana, który teraz całkiem osunął się na kolana. Zanim owa istota, wydająca się bezmyślną marionetką, zdążyła ruszyć w stronę Kano, ten złożył lancę i wypalił dwa razy w jej korpus.
Wróg zachwiał się, po czym runął na plecy, dla pewności Kano oddał jeszcze jeden strzał w głowę dziwnej istoty i rozejrzał się, czy w pobliżu nie ma następny, a dopiero wtedy przykląkł przy Nicodemusie i sprawdził jego stan.
Kapłan miał dużą ranę na szyi i stracił dość dużo krwi. Nie pozostał nic innego jak wezwać pomoc i tymczasowo tamować krew. Urwał rękaw z koszuli, którą miał na sobie kapłan, zrolował i przycisną do rany, ułożył go także w pozycji bezpiecznej. Robią to cały czas mówił do wbudowanej skrzekotki.
- Nicodemus jest ranny, mocno krwawi, jesteśmy na głównej platformie koło batyskafu. Na razie tamuje mu ranę, ale nie wiem jak długo wytrzyma. Potrzebuję, kogoś kto zna się na takich ranach. -
 
deMaus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172