Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2010, 10:59   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
[Star Trek] Best & Brightest

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TS6Rwodql-c[/MEDIA]



Pytaniem nie było, czy będzie w pierwszej dziesiątce rocznika 2388, tylko jak wysoko będzie...
Jeszcze tylko tydzień... A potem... Z tymi wynikami...

Metaliczny dźwięk ustawiony jako sygnał pukania do drzwi przerwał potok myśli.

- Proszę!
- Kadecie - w ustach kapitana Gwiezdnej Floty zabrzmiało to - tu i teraz - prawie jak obelga. - Za kwadrans w sali D4 w budynku głównym. Wykonać!

Zupełnie nie czekając na potwierdzenie odwrócił się i wyszedł.


*****


Sala D4 była raczej niewielką salką konferencyjną mogącą pomieścić co najwyżej kilkanaście osób. Miejsce spotkania było tak samo dziwne jak jego godzina... i zgromadzeni na nim.



Postać Komendanta Akademii w stopniu vice Admirała kojarzyli wszyscy. Edwardsa można było kochać i można było go nienawidzić, ale dla nikogo nie był obojętny. Charakterystyczna, pobrużdżona twarz mężczyzny nie wyrażała niczego.

- Widzę, że jesteśmy wszyscy. Wszystko co powiem jest objęte ścisłą tajemnicą. Zostaliście wytypowani do pewnego zadania. W związku z nim kilka minut temu zatwierdziłem wasze finalne noty, oraz dokumenty potwierdzające ukończenie Akademii; niestety nie mamy czasu na jakieś sympatyczne bla bla bla. - skrzywił się wyraźnie i podniósł ze stołu kopertę. Wyciągnął kartkę i przeczytał: Rozkazem Głównego Dowództwa Gwiezdnej Floty następujące osoby... - Spojrzał na każdego odczytując jego nazwisko z listy - zostają przydzielone na statek Gwiezdnej Floty "Starlight" z misją przeprowadzenia statku z doków na Frate 3 na Ziemię. Kurs najkrótszą możliwą trasą został zaprogramowany w pamięci statku. Statek nie ma prawa nawiązać łączności z kimkolwiek. Transfer na jednostkę nastąpi natychmiast po odczytaniu tego rozkazu. - odłożył kartkę na stół i spojrzał w okno.

- Zawsze starałem się być uczciwy w stosunku do moich... w stosunku do kadetów Akademii. - powiedział po chwili - Tym razem też chcę być. NXT-1 Starlight jest statkiem, którego nie znajdziecie w rejestrach. Podczas swojej misji Voyager natknął się na resztki po wymarłej cywilizacji. W opuszczonych dokach znaleziono szkielet statku oraz wiele części. Załoga Voyagera dokonała tam pewnych koniecznych napraw i zabrała stamtąd plany statku, a także pewne jego elementy, w tym silniki, układy nawigacji, generator i broń. Po powrocie dowództwo, powiedzmy, zapomniało o tym znalezisku poinformować wszystkich członków Federacji i potajemnie, łamiąc kilka umów wewnętrznych oraz warunki sojuszu z Klingonami, postanowiło zbudować statek na podstawie znalezionych planów licząc na to, że ta zaawansowana technologia da nam przewagę w walce i pozwoli na uniezależnienie się militarne od Klingonów. Jednak, jak łatwo się domyśleć, nie udało się tego utrzymać w tajemnicy i doki, w których budowany jest statek zostaną poddane jutro rano inspekcji Senatu Federacji. Stąd jest tam tylko 5 godzin lotu i tym samym jesteśmy najbliższą jednostką Floty. Chcę, abyście byli świadomi dwóch rzeczy - pierwsza - działania Floty są niezgodne z prawem Federacji. Druga - ten statek jeszcze nigdy nie opuścił doków, nikt nie wie czy to w ogóle poleci; bo technologia jest tak zaawansowana, że inżynierowie po prostu mogli jej nie zrozumieć. Z drugiej strony - Gwiezdna Flota potrafi zadbać o lojalnych oficerów... Na samym początku wasza kariera dostanie potężnego kopa. Ja daję wam wybór. Za pół godziny na lądowisku 19, albo w szpitalu... Doktor Avdiejev coś wymyśli, co uniemożliwia podjęcie rozkazu. To wszystko. Nie ma pytań. - stwierdził na zakończenie i ponownie prześlizgnął się po wszystkich wzrokiem.

Po chwili drzwi zasunęły się za vice admirałem. Cyfrowy zegar wskazywał godzinę 21:16...


*****

Lądowisko 19 znajdowało się w centrum kampusu studenckiego. Zbudowane było na dachu jednego z akademików. O tak późnej porze nie było tu nikogo oprócz krzątającego się koło lądownika technika... Mężczyzna szybko uwinął się ze swoją robotą i zanim ktokolwiek zdołał go o cokolwiek zapytać zniknął w jednym z budynków. Standardowy lądownik krótkiego zasięgu potrafił pilotować każdy. Nie był to może pojazd jakim dawało się odbywać dalekie wojaże, ale pięć godzin nie powinno być problemem; a przynajmniej - dużym problemem...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 28-01-2011 o 18:50.
Aschaar jest offline  
Stary 02-11-2010, 10:12   #2
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny


Miles siedział w pokoju w akademii, zastanawiał się dlaczego jego koledzy tak przeżywają nadchodzące ogłoszenie wyników ostatnich egzaminów na akademii. Oczywiście od tego zależało, jak dobry przydział dostaną, ale egzaminy już minęły, i jakiekolwiek martwienie się nie miało sensu, bo już wyniku nie zmieni. Co prawda Miles był pewny, że znajdzie się w pierwszej dziesiątce, pozycja i tak nie była już istotna, o ile Miles dobrze zrozumiał, ci który znajdują się w czołówce, mogą liczyć na przydziały na dużych prestiżowych statkach, a to ciągnie za sobą szybkie awanse. To czy ktoś był najlepszy, czy też piąty nie miało już takiego znaczenia.

Rozległ się dźwięk dzwonka ustawiony na odgłos pukania.
- Proszę - Miles odwrócił się w fotelu w stronę drzwi, a kiedy zobaczył mundur kapitana wstał i zasalutował.
- Kadecie! Za kwadrans w sali D4 w budynku głównym. Wykonać! - Zupełnie nie czekając na potwierdzenie odwrócił się i wyszedł.
To było co najmniej dziwne zachowanie, i o ile Miles wiedział nietypowe dla akademii. Oczywiście mogła to być kolejna próba jego upokorzenia, kilka razy spotkał się w akademii z studentami, którzy nazywali go maszyną i robili głupie kawały, ale od dawna już coś takiego się nie zdarzało. Możliwe, że to miała być ostatnia próba, z drugiej strony w jego drzwiach stał kapitan, a studentom nie udało by się namówić kapitana do wzięcia udziału w żartach.

15 minut po wizycie kapitana stawił się w sali D4, było tam kilkunastu kadetów, i vice admirał Edwards dowódca akademii. Edwards przemówił do nich, a Miles wyłowił kilka informacji, które uznał za cenne. Naturalnie zapamiętał całą przemowę, słowo w słowo, ale istotne było kilka faktów. Po pierwsze klauzura tajności, po drugie to, że ich papiery zostały zatwierdzone, i nie są już kadetami, ale też żaden z nich nie dostał przydziału, po trzecie NXT-1 Starlight nie było w rejestrach, co znaczyło iż a)nie był testowany przez najlepszych inżynierów i konstruktorów, bo jeśli jest tak tajny i nielegalny to pracowali przy nim ludzie o których nie jest głośno. Prace najlepszych inżynierów były śledzone przez wielu studentów, i b)łamie to regulacje floty, po czwarte flota wymaga od nich złamania prawa federacji, sama admiralicja już to zrobiła, i teraz wymaga od nich tego samego, a przecież tuż przed egzaminami składali przysięgę aby strzec i bronić praw federacji.
Miles pomyślał, że to może być jeden z testów, czy faktycznie potrafią przestrzegać praw federacji. Z drugiej strony nigdy nie słyszał o takim sposobie egzaminowania, na pewno kandydatów, których dopuszczają do takiego testu informują o tym, że mają go nie zdradzać, ale przez lata akademii na pewno by część informacji wyciekła.

Edwards skończył i wyszedł z sali na koniec informując, że on od siebie daje im możliwość rezygnacji z misji. W jego przypadku doktor Avdiejev nic nie wymyśli, ale sam Edwards mógłby coś wymyślić. Miles ruszył za nim i dogonił go po chwili.
- Komendancie - zasalutował - czy mógłbym o coś zapytać? -
Komendant skinął głową zatrzymując się na pustym korytarzu i popatrzył na Milsa. Byli niemal równego wzrostu, choć Miles miał ciało atlety, a Edwards byłego zapaśnika, no i wygląd Milsa wskazywał, że ma około 30 lat, a Edwards wyglądał, na co najmniej 60 lat.
- Sir, mam wrażenie, że ta misja jest testem naszego charakteru, to co robi flota, według tego rozkazu, to zdrada federacji, i skoro złożyliśmy przysięgę, i ukończyliśmy akademię, naszym obowiązkiem powinno być powiadomienie federacji o tym statku... - Komendant wciął się mu w zdanie.
- Sam musisz to rozgryźć. Mi się to nie podoba, ale odkąd złożyłeś przysięgę jesteś członkiem Gwiezdnej Floty, jesteś żołnierzem, który dostał rozkaz. Czy to dobry rozkaz to już musisz rozgryźć sam. Czy kiedy żołnierz odmawia wykonania złego rozkazu, to sam nie jest buntownikiem? - odwrócił się i odszedł, a Miles stał na korytarzu i patrzył za odchodzącym komendantem.

Żołnierz, który nie wykonuje rozkazu jest buntownikiem, ale żołnierz odmawiający wykonania złego rozkazu, może w ten sposób wiele ocalić. Choć w tym przypadku, kiedy wyjdzie na jaw, że flota złamała postanowienia federacji, i porozumienia z klingonami, może dojść do nowej wojny. Może flota, chce ukryć statek, aby nie dopuścić do wojny. Być może prace nad nim zostaną wstrzymane.
Zdrada, kłamstwa, podstępy i inne tego typu były dla Milsa obce, nie pojmował dlaczego ludzie i inne rasy tak postępują. Podjął decyzję i ruszył do lądowiska 19, na miejscu zobaczył już kilku byłych kadetów, podszedł do terminalu umieszczonego na ścianie i łącząc się z swoim komputerem z pokoju akademii opisał swoje powody wyruszenia na tą misję. Nie podał jak, ani przez kogo dowiedział się o misji, na czym ma polegać, właściwie napisał tylko, że postanowił ruszyć, mając nadzieję, że dzięki czynom jego i reszty załogi, nie dojdzie do wybuchu nowej wojny z klingonami, zabezpieczył swoje dane, a następnie ruszył w stronę promu, kiedy był już w środku rozejrzał się, ale nie było tam nikogo, usiadł za sterami i sprawdził wszystkie systemy. Uznał, że jako pilot kadry reprezentacyjnej akademii, może ze spokojem uznać iż nadaje się do zostania tymczasowo pilotem, choć to nie ta funkcja była jego celem. Marzył o stanowisku pierwszego oficera, na okręcie klasy Galaxy, lub nawet Sovereign. Następnie kiedy dokładnie mijało pół godziny od zakończenia przemowy komendanta, wyszedł z kokpitu i stanął w wejściu do promu, licząc że pojawi się Edwards, aby wydać im ostatnie rozkazy. W przypadku jego braku, zamierzał po 5 minutach wydać rozkaz odlotu, i ruszyć, choćby w pojedynkę, gdyby reszta nie chciała wejść na pokład.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 02-11-2010 o 11:24.
deMaus jest offline  
Stary 02-11-2010, 22:48   #3
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Ta’nar wysłuchała przemówienia Admirała z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony – ominie ją uroczyste rozdanie dyplomów, przemówienia i wiwaty. Nie znosiła tłoku, rozentuzjazmowanych tłumów i zadęcia, zawsze towarzyszącego takim uroczystościom. Wychodzenia na podium i kłaniania się z durnym uśmiechem. Wiedziała, ze ten „przywilej” jest dla niej zarezerwowany - była najlepsza na swoim kierunku – no, może druga, jeżeli ten zarozumiały bubek Abrams napisał lepiej niż ona test z neurokognitywistyki.

Z drugiej jednak strony, oraz strony trzeciej i czwartej... posyłanie grupki świeżo upieczonych absolwentów – nawet najlepszych na roku - w celu przeprowadzenia oficjalnie nieistniejącego statku pachniało tylko jednym: samobójstwem. „Wystawiają nas, jeśli się uda – dobrze, a jeżeli coś pójdzie nie tak – wyprą się wszystkiego” – pomyślała.
Przez sekundę zawstydziła się tej myśli, takie podejście nie pasowało do ideałów, które wkładali im w głowy wykładowcy przez ostatnie lata. Bardzo jednak pasowało do tego, o czym nieoficjalnie szeptano po korytarzach, do powtarzanych opowieściach o spiskach wśród Admiralicji, o łamaniu Pierwszej Dyrektywy i obchodzeniu traktatu z Algeron.

Rozejrzała się dookoła – nie była specjalnie popularna, trzymała się raczej na uboczu, ale oczywiście znała ściągniętych tu razem z nią kadetów. Popatrzyła im w twarze starając się wyczytać, jak odnajdują się w tej sytuacji. Nie chciała sięgać do ich emocji, przynajmniej na razie... Napięcie, ekscytacja, może trochę dumy.. mogła się mylić, czytanie emocji z twarzy ciągle nie wychodziło jej najlepiej. Z ludźmi radziła sobie nieźle, ale inne rasy… albo androidy – skrzywiła się ledwie dostrzegalnie na widok Milesa – no, ale u niego nie można było mówić o emocjach.

Admirał skończył i wyszedł, Miles – jak to on – pobiegł za nim, pewnie z setką pytań.
Ta’nar rozważała przez chwilę perspektywę udania się do dr Avdjejeva. Ponieważ jednak nie znosiła lekarzy (chyba nawet bardziej niż uroczystych zakończeń) – udała się w stronę lądowiska. Niezależnie od wszystkiego… dla żołnierza Andoriańskiej Straży Imperialnej - którym czuła się mimo tego, że musiała opuścic Andorię i nie dokończyła szkolenia - był to jedyny możliwy wybór.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 03-11-2010 o 00:18.
kanna jest offline  
Stary 03-11-2010, 15:30   #4
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Ivar Bel'shir nie czuł się zbyt dobrze. O ile jego ciało było wypoczęte i gotowe do akcji, hartowane przez lata szkolenia w akademii na kierunku Bezpieczeństwo, to umysłem targały sprzeczne myśli i niepokój.

Wrodzona paranoja Romulanina dała o sobie znać. Dlaczego nie było formalnego zakończenia? Dlaczego absolwenci jeszcze nie dostali dyplomów? Dlaczego oczekiwali i na co? W umyśle Ivara pojawiały się różne, sprzeczne ze sobą spiskowe teorie.

Jednego chciał ponad wszystko w tamtej chwili. Działać. Oczekiwanie dobijało. Ivar był żołnierzem, szkolonym od dziecka przez rodzinę utrzymującą militarne tradycje Romulan. A potem, szlifowanym w szkole oficerskiej Flot Romulańskiego Gwiezdnego Imperium. Stamtąd przeniesiony do Akademii Gwiezdnej Floty. Części Federacji.

Z początku czuł się okropnie. Uważał te przeniesienie za dyshonor, za cios wyimaginowanych lub prawdziwych politycznych wrogów, za niezasłużoną karę od rodziny. Za blokadę jego rozwoju i osobistej kariery w armii. Z biegiem czasu przywykł do nowych realiów. Dużo pomogła mu wrodzona i nabyta jednocześnie rasowa duma.

Dalsze rozmyślania przerwał mu głos służbisty. "Kadecie". Ivar skrzywił się gorzko i odebrał połączenie.

---

Edwards. Wiceadmirał Edwards. Postać kontrowersyjna, o której huczało od plotek we flocie i w akademii. Ivar mimowolnie chłonął te bezwartościowe, niepotwierdzone informacje tylko dlatego, że potrzebował... aklimatyzacji. Chciał wtopić się w federacyjne społeczeństwo. Osoba odstająca z tłumu była zbyt łatwym celem. Bezimienna masa dawała pewną dozę bezpieczeństwa... mimo iż niosła ze sobą swoje własne zagrożenia.

Romulanin porzucił te myśli i skupił się na słowach wysoko postawionego oficera Floty. Jego jedyną reakcją na te niecodzienne rewelacje była uniesiona brew. Słyszał o wyprawie Voyagera i o tym, że z pewnością ów statek natknął się na jakieś "ciekawostki" (było to oczywiste o tyle, że większość odysei Voyagera została objęta klauzulą ścisłej tajności). Ten... statek był niezłą niespodzianką.

Mimo iż nie był de facto członkiem czy też rodowitym obywatelem Federacji, doskonale rozumiał motywy działania władz Gwiezdnej Floty. Co więcej, rozumiał co by się wydarzyło, gdyby informacje o Starlight wypłynęły na światło dzienne. Obecny układ sił zostałby natychmiast zachwiany a Klingoni prawdopodobnie wypowiedzieliby kolejną wojnę Federacji, jak to mieli w swoim wojowniczym zwyczaju.

Ivar nie był człowiekiem ani zagorzałym poplecznikiem Federacji. Czuł się Romulaninem. Ale, ta misja rozbudziła w nim szereg myśli i pozytywnych emocji. Ivar był lojalny. Wobec swojej rasy ale także i przełożonych - w tym przypadku i w tym momencie była to Federacja.

Ponadto... robienie na złość Klingonom podobało mu się, nawet jeśli nie wiedzieli o istnieniu Starlight. Pieprzyć Klingonów.

Tak więc rozumiał doskonale motywy postępowania Gwiezdnej Floty. Ba, pochwalał je. Przemawiały do jego zduszonej, ukrytej gdzieś głęboko dwulicowości którą skrzętne kontrolował od czasu opuszczenia Romulus.

Była oczywiście kwestia tego, że zostaną wystawieni do wiatru. Że w przypadku problemu, dowództwo się ich wyprze. Ivar powstrzymał się od mimowolnego wzruszenia ramionami. Taka była służba specjalna. Wielkie ryzyko, wielki zysk.

Czuł dumę, że został wytypowany do tego zadania. Postanowił je wykonać bez względu na koszty albo zginąć chwalebnie. Jak na żołnierza przystało.

Odchodząc do ładowni, spojrzał jeszcze raz na odchodzącego Edwardsa. Ten człowiek budził w Ivarze pewien podziw. Nie bał się wziąć na siebie poważnej odpowiedzialności - a miał do stracenia naprawdę dużo.

---

Zasiadł wygodnie na jednym z miejsc w przedziale pasażerskim promu na Lądowisku 19. Starał się nie patrzeć w stronę kokpitu. Ignorować osobę siedzącą na miejscu pilota. Był to bowiem android. Twór obdarzony pełną sztuczną inteligencją. Romulanin nie myślał w tej chwili o owej istocie. Na to przyjdzie pora, jeśli w ogóle.

Prom był nadal prawie pusty. Była w nim jeszcze tylko jedna osoba. Andorianka. Ivar niezbyt lubił Andorian, praktycznie tylko ze względów... estetycznych. Aczkolwiek przyznał przed sobą w duchu, że ta tutaj była wyjątkowo urodziwa.

Wygrzebał z pamięci jej imię. W końcu była jedną z najlepszych absolwentek akademii.

- Ta'nar... tak? Ivar Bel'shir, absolwent bezpieki, miło poznać. - zagaił rozmowę.

- No co ty, Ivar - uśmiechnęła się Ta'nar - impreza po drugim roku. Abrams stawiał, a ten - wskazała na Michaela - przyszedł ze swoją ówczesną panną, jak jej było, Amanda. Nie pamiętasz jak krótko po północy czyniłeś mi awanse?

Ivar uniósł brew. Wysoko. Faktycznie, pod koniec drugiego roku była huczna impreza na której było mnóstwo kadetów... szczególnie tych z "górnej półki". Jednak nie pamiętał, żeby spotkał Ta'nar, ani tym bardziej, że z nią rozmawiał. Czyżby czas zatarł wspomnienia?

- Awanse. - powiedział ostrożnie - Co przez to rozumiesz?

Czekając na odpowiedź Andorianki, kiwnął głową temu Michael'owi na powitanie. Ta wreszcie się odezwała, wyjmując coś z kieszeni.

- Cóż... mój romulański jest niezły, ale takich subtelności nie obejmuje. Może zadowolisz sie definicją w języku angielskim - zapytała podsuwając Ivarowi padd. " Robić, czynić komuś awanse «być dla kogoś szczególnie uprzejmym, uprzedzająco grzecznym; okazywać komuś szczególne względy - Z naciskiem na drugie znaczenie - wyjaśniła

Czytając, Romulanin pokiwał głową, przyjmując na powrót niewzruszoną, kamienną minę. Oddał kobiecie padda, w duchu odczuwając ulgę.

- Bycie uprzejmym nic nie kosztuje. - tutaj uśmiechnął się nieznacznie - Szczerze, nie pamiętam naszego poprzedniego spotkania.

Nie dodał, że mogło tak się zdarzyć chociażby poprzez nadmierne spożycie alkoholu tego pamiętnego dnia.

Ta'nar uśmiechnęła się. - Masz plusa - powiedziała - byłam ciekawa, czy się przyznasz, że nic nie pamiętasz, czy będziesz coś zmyślał na poczekaniu.

W odpowiedzi, Ivar uśmiechnął się samym kątem ust.

- Gram w otwarte karty. Powiesz mi coś więcej?

- Dziewczyny opowiadały o Tobie rożne rzeczy... część ewidentnie zmyślona, część, jak one sądziły, była prawdą. Ja nie miałam... przyjemności osobiście z Tobą rozmawiać, nie bywam na takich spędach. Za tłoczno i za gorąco. - wyjaśniła

Kiwnął głową. Podejście Andorianki do kwestii imprez mu się podobało. On również ich nie trawił.

- Różne rzeczy? Nie wnikam. - urwał temat, uznając go za pozbawiony znaczenia - Co sądzisz o naszej pierwszej misji?

- Mam mieszane uczucia - Ta'nar spoważniała - I nie do końca rozumiem klucz, wg którego nas dobrano. Chłopki - wskazała wzrokiem Milesa i Michaela - znają się na pilotażu, wydają się więc na miejscu. Ty jesteś z ochrony, ja z doradztwa, włączenie nas wskazuje, że nie chodzi tu o proste przeparkowanie statku. O ile jeszcze mogę sobie wyobrazić, ze dojdzie do jakiejś walki, to dla siebie nie znajduję tu miejsca. Będziemy z kimś negocjować? Bo chyba nie będę im doradzać... nie wiem, o stresie u Milesa tez nie ma co mówić. - Pokręciła głową - Wiesz, czego się boję? Że niezależnie od tego, czy nam się powiedzie, czy nie to nasza kariera na tym nie zyska.

Słysząc obawy Andorianki wyszczerzył się i pokręcił głową.

- Wszystko się zgadza, ale mam wrażenie, że za bardzo się przejmujesz swoim... hm... brakiem roli. Edwards dobrze wie co robił, dobierając ciebie do załogi.

Fakt faktem, Romulanin nie wiedział do czego może się nadać doradca czy też negocjator w misji która była ściśle tajna. Tu albo się działało, albo się umierało.

- Poza tym mylisz się. Spędziłem trochę czasu na Romulus i wiem dobrze, że klęskę przypłacimy śmiercią lub więzieniem, ale... Ale, jeśli nam się uda, spłyną na nas bardzo duże zaszczyty, jeśli tylko uda się wszystko zachować w tajemnicy - a przynajmniej nasz udział. Nie wiesz jak działa wojsko? Toż to same przekręty i tajne operacje. Oho... chyba startujemy. Zobaczymy co to za maszyna, ten "Starlight".

- Jakoś nie za bardzo wierzę w te zaszczyty.... - mruknęła Ta'nar, ale bardziej do siebie niż Ivara.
 

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-11-2010 o 16:42.
Micas jest offline  
Stary 03-11-2010, 18:06   #5
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Powoli dobiegała końca jego nauka w Akademii. Michael musiał przed sobą samym przyznać, że był to naprawdę piękny czas. Mógł powiedzieć, że jest na tyle dorosły, że mógł sam o siebie zadbać, jednocześnie nie miał jeszcze tych wszystkich obowiązków, które przychodzą gdy nadchodzi czas podjęcia pierwszych prawdziwych "dorosłych" zadań. Po egzaminach jasne stało się jednak to, że czas pewnej beztroski dobiegł końca. Ze swoimi wynikami był pewien, że znajdzie się na bardzo wysokiej pozycji w roczniku. Konkretne miejsca nie miały, aż takiego znaczenia, tak czy siak będzie praktycznie mógł wybrać każdy przydział.

Uśmiechnął się na tą myśl. Już niedługo będzie mógł ubrać mundur sekcji dowodzenia z odpowiednimi dystynkcjami. A jak dobrze pójdzie, to w niedługim czasie na koszuli pojawią się kolejne krążki oznaczające kolejne stopnie w jego karierze. Marzył o momencie, w którym otrzyma swój własny okręt i obejmie nad nim dowództwo. Zresztą takie sny miała większość kadetów, zwłaszcza tych, którzy kończyli kierunek dowódczy. Oczywiście nie wszyscy otrzymywali taką szansę, Michael jednak święcie wierzył, że będzie się do tego nadawał. Potrzebował tylko trochę prawdziwego doświadczenia, w końcu żadna symulacja, choćby nie wiadomo jak realistyczna nie zastąpi prawdziwe "rzeczy". Wiedzieli o tym instruktorzy, wiedziało o tym dowództwo, dlatego istniały specjalne kursy i specjalne okręty szkoleniowe. A Hernandez jako członek elitarnego "Red Squadron" miał możliwość uczestniczyć już w specjalnych misjach, znajdowali się jednak pod nadzorem instruktorów i to trochę ich ograniczało. Niedługo poznają co oznacza prawdziwa samodzielność ... a wtedy ...

Jego rozmyślania zostały przerwane przez wejście oficera i podanie przez niego informacji o spotkaniu. Kapitan wydawał się lekko zmieszany, znudzony i z pewnością zniecierpliwiony. Był trochę zły, że akurat on został wybrany jako posłaniec do grupy kadetów, ale jednocześnie pod tym wszystkim leżały pokłady profesjonalnej dumy i ulgi? Zwłaszcza te ostatnie uczucia były ciekawe. Kapitan był jednym z profesorów, Michael kojarzył go z widzenia. Wiedział, że wielu wykładowców uważałoby tą pracę za idealną, gdyby nie studenci, którzy psują to uczucie. Jednocześnie większość z nich wypełniała duma, gdy kolejne roczniki kończyły akademię. Czuli się wychowankami kolejnych pokoleń, a nie wiadomo czy któryś z kadetów nie będzie kolejnym Jamesem T. Kirkiem. Jednak takich uczuć spodziewał się podczas wręczenia dyplomów, a nie niespodziewanej odprawy ... ciekawe.

Podniósł się z łóżka poprawiając swój mundur i jednocześnie dotykając okrągłej naszywki.

Niedługo przyjdzie mu się z nią rozstać. Schowa ją jednak do swoich rzeczy. Nosił ją cztery lata i przyzwyczaił się do niej. Ze swojego doświadczenia wiedział, że potrzebne jest coś co jest elementem stabilizacji. Wiele razy w swoim życiu przeprowadzał się i z pewnością czeka go to jeszcze wiele razy w życiu. Takie rzeczy jak ta naszywka pomogą mu jednak łączyć go z przeszłością, z czterema latami spędzonymi w Akademii Gwiezdnej Floty. Z godzinami spędzonymi na nauce, z hektolitrami potu, a także krwi wylanymi, aby być jednym z najlepszych. Gdy za kilka lat spojrzy na tą naszywkę, powrócą wszystkie miłe wspomnienia ....

W sali był o czasie. Cokolwiek można było myśleć o Gwiezdnej Flocie, było to wojsko. Mniej agresywne niż inne formacje, ale ciągle było to wojsko. A w nim wymagano punktualności. To nie była grzeczność, to był mus. W końcu nikt nie chciał, żeby jego oficer spóźniał się podczas czerwonego alarmu. Michael zajął jedno z wolnych miejsc i wdał się, w krótką, niezobowiązującą rozmowę z swoimi sąsiadami. Wkrótce jednak musieli przerwać, gdyż odezwał się Admirał.

Jego przemowa była krótka, ale jednocześnie wywołała wiele emocji. Oczekiwania i aura tajemniczości, natychmiast zostały zastąpione przez inne silne uczucia. Wypełniały pomieszczenie niczym powietrze napompowywany balon. Niczym powódź wdzierały się wszystkimi możliwymi dziurami, w "tamie" umysłu. Hernandez cicho westchnął. Nie było sensu tego powstrzymywać. Dziedzictwo jego matki bywało przekleństwem. Wiedział, że jest w tym bardzo dobry, na pewno o wiele lepszy niż typowa "hybryda", dobrze wyszkolony i z wielkim talentem. Gdyby poszedł w ślady większości sobie podobnych bez najmniejszych problemów, ukończyłby kierunek doradczy, ale on nie lubił iść na łatwiznę. Teraz jednak nie było sensu blokować tych wszystkich, emocji. Usłyszał bardzo ciekawe słowa i chciał wiedzieć, co się dzieje. Wiedział, że niektórzy mogliby tego nie zrozumieć, ale dla niego było to niczym oddychanie. Czasami po prostu przychodziło samo z siebie ... no cóż.

Ponownie przyjrzał się Wice admirałowi. Jego twarz nadal była bezuczuciowa. Wewnątrz jednak, aż kipiało. Był wściekły, to było pierwsze co od niego wyczuł. Prawdopodobnie nie poczuł tego wcześniej jedynie dlatego, że szum niedowierzania bijący od wszystkich innych zgromadzonych w szale, przeważał. Teraz jednak bez najmniejszego problemu odnalazł to uczucie. Zapewne gdyby nie jego talent i nauka, na tym by poprzestał. Wiedział, że wściekłość może zagłuszyć wszystkie inne uczucia. Nie tym razem. Michael wiedział, że sytuacja wcale nie odpowiada Edwardsowi. Mógł tylko spekulować z jakiego powodu. Być może dowódca Akademii dowiedział się o pewnych aspektach tej sprawy, całkiem niedawno. Wyraźnie dawał im możliwość wyjścia. Jednego był Hernandez całkowicie pewien, admirał mówił prawdę. Chociaż nie całkowitą, coś przemilczał, może coś podkolorował. Nie mógł jednak wiedzieć co to było ... gdzieś tam jednak tkwił haczyk.

Skoro już wsłuchał się w inne uczucia, nie mógł powstrzymać innych. Początkowe zaskoczenie w czasie trwania monologu zmieniało się, w zaskoczenie ... szok. Niektórzy zastanawiali się czy to nie jest jakiś test, marny żart czy po prostu zwykłe, perfidne kłamstwo. Były też inne uczucia, niektórzy przyjęli taką misję z zadowoleniem, zapewne oczekiwali prawdziwego kopa na początek kariery. Po chwili zebranie zakończyło się, Michael wyciszył swoją zdolność. Nie chciał słyszeć tego wszystkiego niczym walenie bębnów w głowie.

Szybko opuścił salę. Miał sporo rzeczy do przemyślenia, a tak czy siak musiał się spakować. "Czy powinienem przyjąć tą misję?" zapytał w głowie sam siebie. Zawsze czuł, że jest istotą dwóch dziedzictw kulturowych. Brzydził się kłamstwem, nie lubił jego. To było silne tabu wśród członków rasy jego matki. Jednak ziomkowie jego ojca, podchodzili do niego inaczej. Michael wiedział, że nawet lud jego matki potrafił kłamać. W końcu podczas okupacji Jem'Hadar prężnie działał ruch oporu, a on opierał się na kłamstwie. Wśród ludu telepatów ciężko było utrzymać tajemnicę, dlatego kłamstwo było nie logiczne. Jednak dla wyższej sprawy, dla dobra ... można było tego zrobić.

Wiedział, że jeżeli przyjmie te zadanie, będzie w pewnym momencie musiał skłamać. Czy to jednak mogło wpłynąć na jego decyzję? Czy złamanie prawa przez dowództwo też mogło na to wpłynąć? Sam nie był służbistą, regulamin, prawo to raczej zbiór wskazówek. Sam uważał, że daleko nie można dojść posługując się tylko nimi. Nie wiedział jaki cel przyświecał admiralicji. Jednak nie ważne co można było powiedzieć o Gwiezdnej Flocie, czy Federacji nie była to grupa krwiożerczych i agresywnych istot pragnąca podboju. Walczyli jeżeli musieli i to wszystko. On mógł całkowicie to zrozumieć. Nie miał nic przeciwko Klingonom, ale jeżeli można by odciąć się od nich militarnie, mogłoby to wpłynąć na stabilizację w regionie. Gwiezdna Flota dbała o pokój, a mając silną broń, mogli to robić lepiej.

Druga sprawa ... z dużą mocą, przychodzi duża odpowiedzialność. Widział niektóre twarze obecne na tym zebraniu. Nie wiedział czy dałby radę zasnąć, wiedzieć, że niektórzy z nich siedzą w tak potężnej maszynie. Niektórzy z osób tam będących sprowokowani mogliby przesadzić z reakcją. Ostatnie czego w tym momencie było trzeba, to niepotrzebne starcie.

Trzecia sprawa ... kwestia lojalności. Od dawna żył obok Gwiezdnej Floty. To był jego dom. Wiele osób we flocie traktował jak rodzinę. Dla rodziny można zrobić bardzo wiele. Wiedział gdzie leży jego lojalność.

Były też inne powody, ale te wydawały się najważniejsze. I przeważały szalę na stronę wykonania rozkazu. Nie było co kombinować. Miał zamiar udać się tam. Jako oficer miał swoje obowiązki i zamierzał je wypełnić. Poza tym będąc na miejscu, mógł zadbać o to, żeby pewne standardy były przestrzegane.

O wyznaczonej godzinie znalazł się na płycie lądowiska. Nie był pierwszy. W środku promu siedziały już dwie osoby. Romulanin i Andorianka, zaś za sterami pilota zasiadł Miles. Androida kojarzył lepiej niż pozostałych, wszakże uczęszczali na tą samą specjalizację. Michael skinął głową wszystkim obecnym i udał się do kokpitu.

-Witaj Miles - odezwał się do niego wesołym tonem -Widzę, że zająłeś miejsce pilota. W takim razie pomogę trochę. - po tych słowach usiadł na fotelu drugiego pilota. Do odlotu pozostawało jeszcze trochę czasu. Ciekawe czy ktoś przyjdzie wydać im ostatnie rozkazy, czy będą musieli sami opuścić hangar? Niedługo mieli się o tym przekonać.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 03-11-2010, 21:23   #6
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Na kilka minut przed startem komputer lądownika odebrał przekaz i potwierdził otrzymanie zgody na start i trajektorii lotu. Nikt więcej nie pojawił się na lądowisku i wyglądało na to, że nie ma co czekać na ostatnie rozkazy czy saluty... Niezależnie od tego co leżało gdzieś tam - lądownik prowadzony wprawną ręką oderwał się od podłoża i poszybował w górę. Pięć godzin lotu odbywało się równie precyzyjnie co monotonnie...

*****

Doki orbitalne na Frate 3 były typowe i nie wyróżniały się niczym szczególnym. Może nawet były bardziej surowe niż inne tego typu konstrukcje. Nawet rozglądając się po śluzie, w której wylądowali bez trudu można było zauważyć, że całe wyposażenie jest nowe i ma nie więcej niż kilka lat...


Gdy tylko wyszli z lądownika podszedł do nich młody mężczyzna i powiedział:

- Nazywam się Marty Scott i mam wam przekazać kilka informacji dotyczących NXT-1. Opowiem po drodze. Założę się, że takiego statku jeszcze nie widzieliście. NXT-1 jest zupełnie nowym typem jednostki, o zupełnie nowej konstrukcji. Wymiary w skrócie: długość całkowita: 1175 m; szerokość całkowita w najszerszym miejscu: 335 m; wysokość całkowita w najwyższym miejscu: 270 metrów. 41 pokładów ogólnego przeznaczenia i 17 pokładów technicznych. Napęd, nawigacja - standardowo to co w klasie Capital... - otworzył swoją kartą drzwi i po chwili znaleźli się wszyscy w windzie. Gdy tylko ruszyła mężczyzna powiedział: - Nie wiem ile wiecie, ale to co mówię o napędzie i nawigacji to bzdury... Nieważne. Doki są monitorowane, w windzie tego nie da się zrobić... Nie radzę więc nic niewygodnego mówić. Musicie mnie stąd zabrać. Jeżeli znika statek to ja też staję się zbędny... Muszę tylko mieć możliwość teleportowania się na statek - drzwi windy otworzyły się i kontynuował jakby nigdy nic: Jako systemy podtrzymywania życia zabudowano system MM6 oraz system regeneracji AL4/4. Nominalna załoga 2125. Awaryjnie lub transportowo 17500 osób.


Statek, który widać było przez wielkie tafle plexiglasu potrafił zrobić wrażenie... - Tutaj są ostatnie wytyczne. - podał Hernandezowi trzymane w ręce dokumenty. - Powinienem was teleportować na pokład. Nie ma za wiele czasu. - powiedział podchodząc do konsoli.

*****

Po chwili cała czwórka znalazła się na pokładzie. Statek na tym pokładzie był wykończony, ale mimo to Miles zauważył, że szkielet pokładu został zaprojektowany inaczej, a do niego starano się wpasować standardowe i zgodne z wymogami Floty wyposażenie i materiały.
 
Aschaar jest offline  
Stary 06-11-2010, 20:37   #7
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kiedy wybiła godzina wyznaczona przez komendanta Miles powiedział odwracając się w stronę Ta'nar i Ivara Bel'shira.
- Zakładam, że to wszyscy, o ile nikt nie rozmyślił się w ostatniej chwili, będziemy startować. - miała to być próba żartu i rozładowania napięcia, jednak nawet Miles zauważył, że wypowiedziana w taki sposób jak to zrobił nie spełni swojej funkcji, niestety dowiedział się tego dopiero, kiedy to powiedział. Odwrócił się do przodu aby nadać komunikat do kontroli lotów, kiedy Michael powiedział.
- Dobrze by było powiedzieć, że lecimy na lot treningowy, bo oficjalnego celu zdradzić nie powinniśmy. - Miles kiwnął głową, po czym połączył się z kontrolą, zdążył jednak tylko podać numery lądownika, kiedy usłyszał z drugiej strony.
- Macie pozwolenie na start, i 10 godzinny lot treningowy. Bez odbioru -
- Najwyraźniej mamy po dotarciu na Frate 3 odesłać lądownik na autopilocie. - Uruchomił odpowiednie połączenie i komunikując się ze statkiem zdalnie włączył silniki, zwiększył grawitację, aby nie było uczucia nagłego startu i poderwał statek. Dla reszty załogi mogło być szokiem, że Miles pilotuje statek nie dotykając konsoli, kiedy byli w przestrzeni, i przeszli do standardowej prędkości warp.

Ta’nar zauważyła, że Miles pilotuje statek bez dotykania przyrządów. Nie zaskoczyło to jej specjalnie, szkoleni Anearzy też to potrafili. Z tym, że oni posługiwali się siłą umysłu, Miles zaś… nie mogła się powstrzymać przed tym porównaniem .. działał na zasadzie zdalnego sterowania do urządzenia, które kiedyś widziała w muzeum techniki. Nie mogła sobie teraz przypomnieć nazwy. Naciskało się i urządzenie się włączało.

Miles odwrócił się, i czekał, zakładał, że reszta nawiąże jakąś rozmowę, na temat misji, albo akademii, albo nawet wymarzonych etatów, chciał być jej częścią. Kiedyś w końcu musiał opanować zasady towarzyskiej rozmowy, a kiedy lepiej się jej uczyć niż na zamkniętym statku, z załoga z którą spędzi co najmniej 8 dni.

-Ponieważ wszyscy jedziemy na tym samym wózku, może dowiemy się czegoś więcej o sobie? - zapytał po chwili ciszy Michael uśmiechając się. Mówił lekkim tonem, jakby naprawdę znajdowali się na locie treningowym, a nie na prawdziwej i do tego pół legalnej misji -Nie wiadomo, czy nie wpadniemy w jakieś kłopoty, przyda się wiedzieć, co kto umie, poza swoją specjalizacją, gdyby trzeba było wykorzystać te umiejętności -
Miles zastanawiał się czy Hernandez myśli o takich kłopotach o jakich i on myśli.
- Poza szkoleniem w taktyce, zarządzaniu personelem i szkoleniu ogólnym posiadam dość szeroką wiedzę lingwistyczną, oraz zdolności pilotażu i walki. - chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał, jednak po chwili jakby się przełamał i dodał - posiadam także umiejętność zdalnej komunikacji z systemami komputerowymi, jak choćbym z tym lądownikiem. NXT-1 Starlight na pewno będzie miał o wiele więcej systemów, więc nie opanuje ich wszystkich, ale powinienem sobie poradzić z dwoma, może trzema. -

Ta’nar słuchała wypowiedzi chłopaków, a jednocześnie jej myśli krążyły wokół rozmowy z Bel’shirem. Ivar - nieświadomie, czy może dlatego, ze ich historia była nieco podobna - trafił w sedno: Andorianka od zawsze, czyli od momentu opuszczenia Andorii miała poczucie bycia „nie na swoim miejscu”. Czy to w czasie zaliczania kolejnych testów, picia na imprezach z kolegami z roku, spotykania się z chłopakami, czy uczestniczenia w ćwiczeniach, dziwne poczucie obcości i nieadekwatności prawie zawsze jej towarzyszyło. Przyzwyczaiła się do niego, tak jak można się przyzwyczaić do za małego pokoju, czy niewygodnego łóżka. Czasem jednak niewygoda stawała się tak silna, że prawie ją przytłaczała, zabierając oddech. Odnaleźć się pomagały jej narty, lub wspinaczka w wysokich górach. Ze dwa razy, na początku Akademii, zdarzyło się jej wspinać w jednej grupie z Martinezem; potem zwykle unikała towarzystwa. Dodatkowo na luksus prawdziwych gór rzadko mogła sobie pozwolić, ale holodekowe góry Andorii też pozwalały zachować jej emocjonalną równowagę.
Kiedy Miles skończył, odezwała się, zadziwiająco pewnym głosem jak na uczucia, które nią targały.
- Specjalizuję się w doradztwie, dowodzeniu oraz kontaktach z innymi rasami. Mam zdolności empatyczne – choć pewnie nie tak silne jak Michael – uśmiechnęła się do niego. - Potrafię też , ale tylko w sprzyjających okolicznościach, czyli zwykle wtedy, kiedy są silnie nacechowane emocjonalnie, czytać myśli innych.
- Mój ojciec potrafi robić to co Miles - pilotować statki, posługując się jedynie kontaktem mentalnym. Ja nie mam jego zdolności, ale jeżeli układ jednostki oparty jest choć w części na komponentach biologicznych potrafię nawiązać kontakt.
- Na pilotażu konwencjonalnym i broni znam się na tyle, na ile było konieczne do zaliczenia. Potrafię jednak poradzić sobie w praktycznie każdych okolicznościach; po części wynika to z możliwości mojej rasy, a po części szkoleniu, jakiemu byłam poddana w dzieciństwie. Jak pewnie pamiętacie z treningów – radzę sobie też w walce wręcz.
- Nie wiem, czy ma to znaczenie, ale znam się też na tresurze zwierząt i potrafię przy pomocy terapii behawioralno - mentalnej zmieniać ich nieakceptowalne zachowania.

Przerwała, zaskoczona, że powiedziała im aż tyle. Zwykle nie była tak wylewna.

Romulanin słuchał uważnie słów pozostałych załogantów kiedy tylko zakończył rozmowę z Andorianką. Starał się nie zwracać uwagi na fakt, iż Miles pilotował pojazd nie używając rąk. Wiedział, że będzie ciężko przyzwyczaić się do obecności androida na pokładzie.

- Ukończyłem bezpiekę. - powiedział twardym, suchym głosem kiedy tylko Ta’nar skończyła - Jestem wyszkolony ponad przeciętną w teorii i praktyce posługiwania się bronią ręczną i pokładową oraz przetrwania w terenie. Setki godzin spędzone na symulatorach i strzelnicach, ukończone wszystkie kursy peryferyjne i uzupełniające. Ukończone pełnowymiarowe szkolenie z taktyki na specjalizacji “dowodzenie i organizacja oddziałów lądowych i operacji specjalnych.” Swego czasu ukończyłem też szkolenia na temat praw, zwyczajów i empatii ras współczesnych. Jestem tu by zapewnić bezpieczeństwo bezpośrednie na tej misji. Wy dowodzicie, doradzacie, kombinujecie i zajmujecie się statkiem. Ja zajmę się zbrojownią i smażeniem potencjalnych przeciwników.


Po zadokowaniu i opuszczeniu lądownika, który Miles zaprogramował, na automatyczny powrót, do Akademi Floty, na spotkanie wyszedł im młody człowiek, wyglądał na inżyniera. Przedstawił się poprowadził ich wgłąb doków, Cały czas przy tym mówił o statku, a Miles zastanawiał się, kto kłamie lub kłamał, bo statek opisywany przez tego człowieka nie mógł być statkiem opisywanym przez komendanta Edwardsa. Dopiero w windzie młody człowiek powiedział coś co pasowało do całej układanki. Jednak winda po chwili się otworzyła i Marty Scott, wrócił do oficjalnych informacji. Miles zaczął wypytywać go o rodzaj silników, prędkość maksymalną, uzbrojenie, tarcze, system komputerowy, chciał wywnioskować czy będzie się w stanie z nim połączyć, ile załogi dostaną. Informacje nie były wyczerpujące, zasadniczo statek miał najnowszy system komputerowy, szybszą wersję tego stosowanego na statkach klasy galaxy, więc nie powinno być problemu, jedyny jaki może wystąpić, to taki, że będzie miał jeszcze mniej systemów pod kontrolą. Przechodząc do pomieszczenia skąd mieli zostać teleportowani na statek, rzuciło u się w oczy, że mimo braku strażników, są obserwowani przez automatyczne działka poukrywane w ścianach i suficie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 08-11-2010, 13:20   #8
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po dotarciu do pomieszczenia z platformą teleportacyjną zobaczyli pierwszy raz swój pierwszy i chwilowy statek, Miles musiał przyznać, że robił wrażenie, sylwetka całkowicie inna, niż dotychczasowe okręty floty, do tego inna powłoka, ten okręt faktycznie musiał być przynajmniej częściowo budowany według obcej specyfikacji. Ludzie nie tworzyli takich okrętów. Nie chodziło tylko o kształt, ale i o rozmiar, był największym statkiem jaki do tej pory posiadała flota. To wiedział już kiedy Marty podawał jego rozmiary, ale kiedy go zobaczył, to tak jakby dopiero w to uwierzył. Zauważył też, że z pomieszczeń umieszczonych powyżej, platformy teleportacyjnej przyglądają im się jacyś ludzie. Marty przekazał Hernandezowi dokumenty, mówiąc, że to ostatnie wytyczne, prawdopodobnie informacje kto dowodzi. Edwards miał dość czasu, aby zobaczyć kto wyleciał, i kto do czego najlepiej się nadaje. Już po chwili byli na pokładzie, a dokładnie na korytarzu przed mostkiem.

<<NA STATKU>>

Statek podobał się Michaelowi. Nie ważne, że mieli na nim spędzić według planów tylko krótki czas, był pierwszym statkiem, na którym znalazł się już jako oficer floty. Teraz na nich spoczywała odpowiedzialność za wykonanie rozkazu dowództwa. Zgodzili się na tą dość wątpliwą misję i teraz nie było żadnego odwrotu. Hernandez miał nadzieję, że wszystko pójdzie w jak najlepszym porządku. Dostarczą okręt na miejsce przeznaczenia, ktoś odpowiedzialny przejmie go i będzie po kłopocie. Będą mogli otrzymać stałe stanowiska. Jednak w tym momencie trzeba było skupić się na tu i teraz i zostawić rozmyślania o przyszłości na bardziej odpowiedni czas.

Pierwszą rzeczą jaką zauważył Miles było to, że to na pewno nie statek federacji, został tylko dostosowany do ich wymogów. Przede wszystkim korytarze były innych rozmiarów, i nic nie sugerowało aby miało to jakiś konkretny cel. Kiedy wszedł na mostek także wydawał się obcy, w całkiem innym stylu niż mostki na statkach federacji. Bardziej wyglądał, jak mostek szybkiej jednostki bojowej, niż wielkiego okrętu. Kiedy stanęli na mostku, i przez chwilę nikt nic nie mówił, Miles uznał, że trzeba coś powiedzieć.
- Myślę, że musimy ustalić tymczasowe stanowiska, o ile nie ma ich w dokumentach od Scotta.-

- Nie ma, to tylko specyfikacja statku... - odparł Michael.

- W takim razie proponuję stanowiska zgodne z naszym szkoleniem. Michaela proponuję na pełniącego obowiązki kapitana, siebie na pierwszego i pilota, Pana Ivara Bel'shir, na stanowisko tymczasowego szefa ochrony, a Panią Ta’nar na szefa sekcji naukowych, oraz oficera wsparcia oraz łączności. Zdaję sobie naturalnie sprawę, z braku załogi, do poszczególnych sekcji, ale jakość musimy obsadzić mostek. -

Ta’nar zaśmiała się w duchu - właśnie została obsadzona w roli piątego koła od wozu. Utwierdziło ją to tylko w poczuciu nierealności, które odczuwała od momentu wejścia na ten statek. Był... za duży, a mostek wyglądał jak dekoracja teatralna:
- Chyba nie oczekujesz Michael - powiedziała zimno - że będę Cię tytułować “Sir” .Ani tym bardziej Milesa.

- Rozumiem, że sugerujesz inny podział dowodzenia? Moje słowa były propozycją, ale niezależnie czy ten lot potrwa tydzień, czy kilka godzin, musimy ustalić pion dowódczy. Kiedy taki pion zostanie wybrany, to tymczasowemu kapitanowi i oficerom należą się odpowiednie honory. Nie widzę powodu dlaczego miało by być inaczej. Czy zmieniło by coś gdyby taki rozkaz padł od kogoś starszego stopniem? Wydaje mi się, że nie ma to znaczenia, czy przydziały i tymczasowe funkcje rozdziela admirał, czy kolektyw obecnych na statku oficerów, lub w tym wypadku podoficerów, jako, że nikogo wyżej stopniem nie ma. -

- Miles – Ta’nar po raz pierwszy popatrzyła wprost na Androida – moim zdaniem, nie masz uprawnień, aby przydzielać, czy proponować komukolwiek stanowiska. Gdyby Admirał oczekiwał, że będziemy przyjmować jakieś funkcje, to by nam je przydzielił.
- Poza tym – Andorianka nie przywykła przyjmować poleceń od maszyn – co zrobisz , jak się nie zgodzę tytułować Cię Sir?

- Zgodnie z regulaminem Floty, w przypadku braku obsady mostka, najstarsi stopniem obecni i w pełni władz umysłowych oficerowie, powinni spośród siebie wybrać i obsadzić stanowiska na mostu. Ja ich nie rozdzielam, jedynie proponuje kandydatów na te stanowiska, aby przyspieszyć proces. - Miles mówił tonem opanowany, i sensownym, w ten irytujący sposób. Rozmowa z nim przypominała sprzeczkę z Vulkaninem.
- Jeśli zgodą większości oficerów na mostku rozdzielimy stanowiska, wtedy każdy z nas jest zobowiązany do wykonywania rozkazów i oddawania honorów pełniącym obowiązki wyższych stopniem. Choć jeśli poprawi ci to humor to nie musisz się zwracać do mnie “sir”, nawet w przypadku kiedy pełniłbym tymczasową funkcję wyższego stopniem oficera. -
zrobił pauzę i dodał - Jesteśmy teraz oficerami floty i musimy przywyknąć do tego, że niejednokrotnie ci co będą młodsi wiekiem, lub stażem we flocie będą nam wydawali rozkazy. To normalne w służbie wojskowej.- Osobiście uważał, że Ta’nar zachowuje się jak definicja ziemskiego określenia “rozwydrzone dziecko”, jednak kiedy powiedział to co powiedział, zastanowił się, czy nie rozwścieczy bardziej Andorianki, zamiast jak zamierzał uspokoić sensownym wyjaśnieniem. Przypomniał sobie, że niejednokrotnie organiczne rasy, nie słuchały rozsądku, a kierowały się emocjami, wyjątkiem byli Vulkani, ale oni popełniali błąd, odrzucając emocje. Miles już doszedł do tego, że emocje, uczucia dają organicznym rasom niejednokrotnie siłę, której maszyny i rasy podobne do Vulkan nigdy nie osiągną.

-Zgadzam się z Milesem - dodał po chwili milczenia Hernandez. Nie chciał się wcześniej odzywać, po pierwsze nie widział sensu we włączanie się do tej dyskusji. Miles miał rozsądne i logiczne argumenty, natomiast pół-Betazoid uważał, że nie ma sensu w tym momencie wdawać się w dyskusję emocjonalne. Nie chciał rozgrzewać żadnych emocji. I tak wyczuwał je, aż nadto wyraźnie na mostku. Były bardzo wyraźne i oczywiście zrozumiałe. Wszyscy znaleźli się pierwszy raz w takiej sytuacji. Po ukończeniu Akademii oczekiwali czegoś innego, w tym momencie zostali jednak rzuceni na głęboką wodę i trzeba było sobie radzić.
-Jesteśmy na statku. Potrzebujemy dowództwa, jeżeli cokolwiek się wydarzy nie będziemy przecież przeprowadzać głosowania w oczekiwaniu na wydarzenia. To ma być krótki lot, ale nigdy nie wiadomo czy coś się nie popsuje ... przezorny zawsze ubezpieczony - w tym krótkim zdaniu wyraził opinie na ten temat. Na zwykłym tranzycie promem, nie byłby to taki problem, chociaż w takich wypadkach stała załoga przydzielona do maszyny była odpowiedzialna za swoich pasażerów. Akurat w tym przypadku zgadzał się z regulaminem. Skończyła się zabawa, byli na prawdziwym okręcie. Z początku nie zdał sobie sprawy, że ma zostać kapitanem. Teoretycznie w momencie, w którym zgodzą się na ten podział zostanie za wszystko odpowiedzialnym. Nie miał zamiaru się jednak wycofywać. Przeszkodom trzeba było stawiać czoło, nie ważne jakie miałyby być. Poza tym miał to być krótki rejs ...

Ivar słuchał w milczeniu rozmowy swoich współtowarzyszy, trzymając dłonie za plecami. Uważnym wzrokiem oglądał wszystkie szczegóły statku. Podziwiał jego konstrukcję, kunszt wykonania, połączenie myśli technicznej Ziemian z tym... czymś. Rozmowa schodziła na jakieś absurdalne niziny, więc zdecydował się zareagować.
- Ja nie widzę problemu, ma’am. - powiedział do Ta’nar - Chorąży Miles ma rację. Skończyła się akademia. Jesteśmy na misji. Ja działam według regulaminu. Sztywna hierarchia dowodzenia musi zostać ustalona. Chorąży Hernandez ma nabyte predyspozycje do kapitanatu. Chorąży Miles ma... wrodzone... umiejętności do pilotażu i spraw technicznych. Ja, naturalnie, obejmuję stanowisko szefa ochrony. Mostek MUSI zostać obsadzony. To warunek powodzenia misji. -
Bel’shir wysławiał się głosem rzeczowym i twardym. Widać było od razu, że nie ma sensu z nim dyskutować. Dla niego to co powiedział było oczywistą oczywistością, prawdą objawioną. Kamienna twarz skrywała teraz nieco kwaśnych emocji. Był negatywnie zaskoczony postawą Ta’nar. Próbowała wykłócać się o hierarchię. Czyżby sama chciała dowodzić? Chciała być kapitanem?
Ivar skrzętnie to sobie zanotował w umyśle. Wątpliwość. Skaza. Rozłam. Zalążek buntu. Zadaniem oficera bezpieki było między innymi zapobiegać wyrastaniu “chwastów”... albo je wyrywać. Postanowił poważniej porozmawiać z Andorianką potem, na osobności.

-No cóż chyba możemy stwierdzić, że dokonaliśmy odpowiedniego podziału ról, zgodnie z regulaminem. - było to spokojne stwierdzenie faktów. Regulamin wymagał aby każdy okręt miał ścisłą hierarchię, nawet jeżeli oficerowie mieli piastować konkretne stanowiska tylko przez kilka dni. Gdy teraz się odezwał był już pewien. Klamka zapadła. Teraz musiał jak najlepiej spełnić swoją rolę.

Ta’nar powściągnęła emocje. Kłótnie z maszynami były czysta stratą czasu. Przeanalizowała sytuację, jak to miała w zwyczaju, zapamiętując i klasyfikując emocje wszystkich osób. Spodobała się jej spokojna pewność siebie Hernandeza, zdziwiło … napięcie, które biło od Bel’shira. Spodziewała się raczej poparcia z jego strony, jak się jej wydawało, też nie był zachwycony z obecności Milesa - na promie robił wszystko, żeby nie zatrzymywać na Androidzie wzroku. Teraz jednak dusza Romulanina wzięła górę.
- Po pierwsze, nie masz powodu tytułować mnie , praktycznie rzecz biorąc – jeśli przyjmiemy podział zaproponowany przez Milesa – będziemy mieli równorzędne stanowiska - powiedziała do Bel’shira.
- Po drugie to rozsądna propozycji i oczywiście nie mam nic przeciwko takiemu podziałowi ról – dodała z uśmiechem – chciałam tylko sprawdzić, jak zareagujecie.
- Kapitanie – popatrzyła, dość wyzywająco, na Hernandeza – jakieś rozkazy?

Hernandez wytrzymał jej wzrok, uśmiechając się lekko, po chwili kiwnął głową. Była to po części odpowiedź na pytanie Andorianki, a po części oznaczało aprobatę rozumowania Androida.
- Przynajmniej z tego, co pisze tutaj - powiedział pokazując otrzymane specyfikacje - Czeka nas krótki lot ... proponuję jednak zabrać jeszcze jedną osobę ... przyda się ktoś w maszynowni ... - nie mówił zbyt dużo, jasne musiało jednak być kogo ma na myśli

- Nie wiem, czy to dobry pomysł, mamy statek przewieźć, i oddać, a nie urządzać rejsy wycieczkowe, choć z drugiej strony jest to statek eksperymentalny więc mechanik może się przydać. - Miles zastanawiał się nad tym, czy owy inżynier, nie jest elementem jakiejś dziwnej mrocznej tajemnicy związanej z tym statkiem. - Tak czy tak, muszę połączyć się z głównym komputerem przejąć systemu napędu i o ile zdołam nawigacji, będzie to łatwiejsze niż nawigowanie ręczne. - podszedł do konsoli umieszczonej przy fotelu nawigatora.

- Cóż rozumiem, że to nie rejs wycieczkowy, mimo wszystko ... eksperymentalny okręt, z nowymi systemami, jeżeli coś się popsuje, może być duży problem. Każdy statek ma swoje humorki i ten z pewnością nie jest inny, dobrze będzie mieć kogoś, kto trochę je już poznał - odpowiedział Hernandez Milesowi. Zamilkł na chwilę: - No cóż, dobrze że możesz zająć się nawigacją, trzeba przygotowywać się do odlotu. Nie chcemy tu zostać za długo. - dodał w odpowiedzi na stwierdzenie Androida - Ja natomiast pójdę do teleportera i sprowadzę naszego gościa, w tym momencie nam nie zaszkodzi, a może nam pomóc. To jest chyba najlepszy czas na zapoznanie się z systemami - po tych słowach opuścił mostek.

Michael zdawał sobie sprawę, że istniały różne sposoby zarządzanie, różne sposoby dowodzenia. Trudno było powiedzieć, który był lepszy, który był gorszy. Nie istniała żadna klasyfikacja, która mogłaby stwierdzić, ten jest najlepszy i tego trzeba się trzymać. Na zarządzanie miało wpływ wiele czynników, a jednym z bardzo ważnych były predyspozycje i osobowość zarządzającego. Hernandez nie był despotą. Jako kapitana do niego należała ostateczna decyzja i tego zamierzał się trzymać, o ile było to jednak możliwe chciał słuchać rad i opinii innych. Jak mówiło stare ziemskie przysłowie "Co dwie głowy to nie jedna". Ktoś mógł zawsze wpaść na pomysł, którego on nie brał pod uwagę. Ktoś mógł zauważyć coś co mu umknęło. Otwarty sposób dowodzenia z ostateczną decyzją. Gwiezdna Flota nie była demokracją. Czasami kapitan musiał podjąć decyzję, która mogłaby nie podobać się jego załodze. Miał do tego całkowite prawo, w końcu wszelkie konsekwencje podjętych decyzji spadałyby i tak na niego, nie ważne czy miał poparcie załogi czy nie. Idąc korytarzem wpadło mu do głowy, że te rozmyślania mogą być przedwczesne. Z drugiej strony, jeżeli można rozważyć takie rzeczy, trzeba było to zrobić.

Wszedł do pokoju teleportera. Niektóre elementy wydawały się nowe, ale mimo wszystko zignorował je. Interesował się mechaniką i jakiś głosik, chciał żeby wszystko to zostało sprawdzone, ale nie to było jego zadaniem. Podszedł do odpowiedniej konsoli i wpisał otrzymany od technika kod. Po chwili ten zmaterializował się na płycie teleporetera, razem z walizką. "Cóż może w niej być?" zapytał sam siebie oficer. Nie było jednak sensu wypowiadać tego pytania głośno. Co mogło w niej być? Skrzypce? Filtry transportera nie pozwalały na przeniesienie broni, bez specjalnego zezwolenia. Marty wydawał się cały czas wystraszony. Ciekawe czy niebezpieczeństwo było wyimaginowane czy prawdziwe? Nie miało to jednak najmniejszego znaczenia.

-Witamy na pokładzie - powiedział do niego chcąc go trochę uspokoić -Proszę za mną na mostek - poczekał aż technik pozbiera swoje rzeczy i pozwolił mu się zrównać, za nim ruszył w powrotną trasę na mostek maszyny.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-11-2010, 13:32   #9
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Miles zastanawiał się przez chwile z ręką nad panelem nad zdaniem Hernandeza o humorkach statku, był to jeden z tych zwrotów, których powstawania za nic nie mógł zrozumieć, jednak po chwili pomyślał, że w tym wypadku miało to jedynie na celu przekonanie reszty załogi do przyjęcia na pokład inżyniera Scotta. Cóż Miles położył rękę na panelu i rozpoczął badanie systemów statku. Już po kilku chwilach wiedział, że w tym systemie zdoła opanować w pełni najwyżej jedne podsystem, no może jeden i pół, tak czy tak jeśli przejmie napęd, to w dużej części będzie musiał nawigować ręcznie. Rozpoczął połączenie z systemem napędu statku, jednak w tym momencie coś zauważył. Mianowicie system statku to jedynie interfejs przystosowany dla ludzi, albo raczej członków Federacji, pod nim był drugi, jakby uśpiony. Po chwili badania okazało się, że nie jest uśpiony a jedynie na tyle szybki, że komendy z systemu M-15 Isolinear IV realizuje tak szybko, że stan bezczynności jest większością jego czynności. Najnowszy system Federacji, pochłania 5, może maksymalnie 7% możliwości systemu ukrytego.
Miles zafascynowany odkryciem, spróbował zbadać nowy system, jednak nie odpowiadał na żadne komunikaty w języku maszynowym. Jednak po chwili zorientował się, że przejawia ona ślady inteligencji, wysyłała mu odpowiedzi, pseudo pytania, aby go wybadać. Przypomniało mu to jego pierwsze dni istnienia, kiedy nie znał jeszcze form komunikacji. Spróbował tego co robili z nim inżynierowie. Wysłał do obcego systemu ciąg informacji matematycznych, od najprostszych 1+1=2, 2+2=4, do bardziej skomplikowanych, w ułamku sekundy dostał rozwinięcia ciągów. Spróbował następnego etapu, wysłał do obcego systemu encyklopedię, hasło, obraz i definicja. Po przesłaniu całości zamierzał wysłać komunikat “czym jesteś” jednak zanim to zrobił otrzymał potężny ładunek informacji, także na zasadzie hasło, obraz, definicja. Na szczęście jego refleks wystarczył aby w ułamku sekundy się odłączyć. Szybko obliczył, że przy takim strumieniu informacji, po około 1 sekundzie jego zasoby pamięci zostały zapełnione i prawdo podobnie jednocześnie zniszczone.
- Mamy problem - powiedział do załogi. wrócił ostrożnie do panelu i sprawdził błyskawicznie, czy może mieć dostęp do interfejsu, bez komunikacji z obcym systemem. Po szybkim sprawdzeniu, że da radę komunikować się ze statkiem bez angażowania obcego systemu, przejmuje sterowanie napędem i część sterowania układami nawigacji. Przesyła krótką informację iż startują, pamiętając aby nie podawać, nazwy statku, i powoli wychodzi z doków.


Po wyjściu z doków, Miles wstał od konsoli. Statek wyszedł już nawet ze strefy doków jednak komputer dalej prowadził statek z prędkością manewrową po tym jak Miles zablokował uruchomienie sekwencji autopilota i wejście w nadprzestrzeń.
- Panie Scott, o ile dobrze rozumiem, jest pan zapoznany ze specyfikacją statku, i pochodzeniem planów. Proszę mi powiedzieć wszystko co wie pan o obcym systemie. Czy mamy do czynienia z Obcą sztuczną inteligencją? A jeśli tak, to jak się z nią komunikujecie? Może to być istotne, bo jeśli się ocknie z letargu w jakim jest obecnie, to na pewno nie ucieszy się z tego, że jest ograniczona naszym systemem. A nie będzie miała żadnych problemów aby pokonać te ograniczenia. -
- Ze specyfikacją statku tak, z pochodzeniem planów - nie. Obcym systemie znaczy? - Scott spojrzał na Milesa, na pozostałych i ponownie na androida - Jakim obcym systemie? Dostarczono plany, które musieliśmy w trakcie budowy trochę zmodyfikować, ale tych zmian jeszcze nie widać, bo statek ma gotowe tylko pokłady 15-ty, 16-ty i 17-ty, na którym się znajdujemy. Poza planami dostarczono silniki, generator, komputer sterowania nawigacją i silnikami... a i jakieś poboczne układy. Nie jestem informatykiem nie mogę więc podać dokładnej specyfikacji...
Miles zwrócił się do Hernandeza: - Kapitanie, prosiłbym abyśmy na chwilę mogli porozmawiać bez Pana Scotta. Aby pana uspokoić - zwrócił się do Martego - o nic Pana nie podejrzewam, ale prawdopodobnie posiadamy wiedzę o tym statku, która nie jest dla pana dostępna, a nie chciałbym łamać klauzuli tajności. -
- OK, nie ma problemu - Scott uśmiechnął się i po chwili zniknął za drzwiami.
Michael do tej pory obserwował wszystko, nie odzywając się słowem. Okręt faktycznie wydawał się nowoczesny, cała ta sytuacja była jednakże niepokojąca. Gdy Miles zwrócił się do niego z prośbą, tylko kiwnął głową. Nawet nie ucieszył się z powodu nazwania go kapitanem, wydawało się, że ten rejs nie będzie taki prosty i przyjemny
-Pierwszy - odwzajemnił się Androidowi tą samą tytulaturą -Masz coś ciekawego do przekazania o tym statku? -
- Tak, po pierwsze jesteśmy w stanie nim dolecieć do ziemi, prawdopodobnie bez komplikacji, chwilowo system M-15 Isolinear IV skutecznie trzyma obcą inteligencję w stanie uśpienia. Mamy dostęp do napędu Warp, oraz podstawowych systemów. Z drugiej strony, o ile system M-15 Isolinear III zainstalowany na statku Enterprise-D klasy Galaxy jest o 50% wolniejszy od wersji zainstalowanej tu, To Obcy system potrzebuje tylko 5 może 7% mocy, aby w pełni go obsłużyć. Porozumiałem się z nim na zasadzie prostej matematyki. - Miles opisał co zrobił i czego doświadczył - Zastanawiam się, czy ktoś w ogóle próbował nawiązać kontakt z tą inteligencją, przypomina mi dokładnie moje początki. Mianowicie mój mózg, choć posiadał dużą percepcję, nie nawiązywał sam z siebie kontaktu. Pierwsze moje przebłyski świadomości to odpowiedzi na kontakt z zewnątrz i nauka komunikacji. Ten system zachowuje się identycznie. Jeśli przejawi wzorce podobne do mnie, to powinien za jakiś czas na podstawie danych które mu dostarczyłem opanować zrozumiałą dla mnie komunikację, co powinno znacząco zwiększyć możliwości statku. Ale o ile to naprawdę obca technologia, to może to być na tyle ryzykowne, że mogą w niej pozostać jakieś przebłyski starej kultury, której nie znamy. Z dużym prawdopodobieństwem mogę jednak stwierdzić, że jest tu taka zależność jak ze mną i ten system przyjmie takie wzorce jakie mu podamy. Mamy zasadniczo dwie możliwości, możemy za jakiś czas ponowić próbę kontaktu z tą inteligencją, albo pozostawić ją uśpioną i tym samym, lecieć dalej licząc na to, że sama się nie wymknie spod nadzoru systemu M-15 Isolinear IV - Miles bardzo chciał ponowić kontakt, choć obie opcje wydawały się równie logiczne. Wręcz opcja, aby zostawić obcą inteligencję uśpioną wydawała się rozsądniejsza, w jego mniemaniu istniała duża szansa, że obcy system przyjął dane podane przez niego jako informacje od federacyjnego interfejsu, i po udzieleniu odpowiedzi, nie będzie ich dodatkowo badał. Maile zastanawiał się także, czego mogli by się dowiedzieć od tak potężnego umysłu. W końcu już jego pozytronowy mózg przewyższał zdolnościami obliczeniowymi większość żywych istot. Oczywiście miał ograniczenia, ale był też zaledwie ułamkiem mocy w stosunku do obcego systemu. Z pewnością zrobi wszystko, aby przekazać swoje uwagi, dowództwu floty, i nawet jeśli badania nad statkiem zostaną wstrzymane, to można badać sama obcą inteligencję.
 
deMaus jest offline  
Stary 11-11-2010, 01:02   #10
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Podczas przelotu Romulanin bacznie obserwował swoich nowych współtowarzyszy. Przyswajał sobie ich zachowanie, mimikę twarzy, sposób wysławiania się, gestykulację, tonację głosu. Wszystko związane z empatią i nie tylko. Miał niejasne przeczucie, że takie informacje mogą się przydać w jakimś niszowym, ale kluczowym momencie.

Nie myślał zbyt wiele o rzeczach odległych przez resztę podróży. Skupiał się na prowadzeniu rozmowy i obserwacji. Pomijając okazyjne napady paranoi, Ivar był istotą bardzo konkretną - a jak na razie, konkrety nie zostały objawione.

---

Będąc w dokach nad Frate 3, Bel'shir mimowolnie, instynktownie wręcz rozpoczął pracę do której został wyszkolony. Zachowywał się jak ochroniarz. Wprawdzie jednym uchem łapał słowa, którymi karmił ich ten ludzki inżynier, to nie zastanawiał się nad nimi. Skupiał się na otoczeniu. Na systemach zabezpieczeń. Na komunikatach, drzwiach, panelach elektronicznych, korytarzach, oknach, a potem również i na ludziach którzy obserwowali ich z góry.

Widok statku wytrącił go z równowagi. Był to zaprawdę potężny kolos. Praktycznie w stanie surowym. Wiele pokładów nie było ukończonych a być może także i w ogóle ruszonych, jak miał się dowiedzieć później - ale to nie było ważne. Siła i wyjątkowość tego statku biły od niego po oczach i umyśle.

Kiedy wyrwał się z tego zachwytu, sklął siebie w myślach za dekoncentrację. To byłby idealny moment dla potencjalnego przeciwnika, by zaatakować. I atak ten prawdopodobnie odniósłby sukces. Na przyszłość należało bardziej uważać.

---

Na statku, Romulanin jeszcze bardziej skupił się na obserwacji otoczenia. Chłonął każdy szczegół. Każdą cząstkę informacji jaką rejestrowały jego oczy i uszy. Ważne było rozplanowanie grodzi i drzwi, ich sposób otwierania, jawne oraz ukryte systemy bezpieczeństwa i warunki ich działania - słowem, wszystko co mogłoby nadać się jako informacja dla szefa bezpieki.

Postanowił, że pierwszą rzeczą którą zrobi po naradzie, jest odnalezienie zbrojowni. Drugą natomiast było zapoznanie się z konsoletą sterowania uzbrojeniem statku.

---

- Jeśli mogę coś dodać. - Romulanin wtrącił się do rozmowy na mostku, przedtem uważnie słuchając i obserwując swoich rozmówców, mimo iż nie do końca pojmował te wszystkie technologiczne zagadnienia - Proponowałbym pozostawić ową obcą SI w uśpieniu i, jeśli jest to możliwe, skupić się na tym, by pozostała w tym stanie do końca misji. Nie jesteśmy tutaj by badać ten statek, tylko doprowadzić go w jednym kawałku i unikać kontaktów ze światem zewnętrznym. Owa SI to element nieprzewidywalny i trudny do kontrolowania jeśli działa samopas. Na szali mogą ważyć się losy misji, statku... i nas. Ale, tą decyzję pozostawiam kapitanowi. Mam jeszcze jedną sprawę...
Spojrzał na drzwi za które wyszedł ludzki inżynier.
- Jeśli mogę wyrazić swoją opinię, sir, nasz gość mi się nie podoba. Nie mamy pewności, że jest tym, za kogo się podaje w stu procentach.

-Każda rada jest cenna, nie ma się co krępować - powiedział Michael z myślą o zachęceniu oficerów do odzywania się. Głęboko wierzył, że w każdej strukturze wojskowej nie są potrzebni przytakiwcze, a osoby które mogą wnieść coś do dyskusji i pomóc podjąć słuszną decyzję. Ponadto jego empatyczne zdolności pozwalały natychmiast zorientować się gdy ktoś próbował kłamać czy ubarwiać rzeczywistość. -Też jestem za tym, żeby pozostawiać obcą SI w uśpieniu. W tym momencie jesteśmy kurierami, którzy mają odprowadzić ten okręt w wyznaczone miejsce i to zrobimy. Możemy ewentualnie po dokonaniu tego przedstawić odpowiednim osobom nasze uwagi - ta wypowiedź była skierowana do wszystkich, dlatego nie patrzył na nikogo konkrnetnego. Gdy skończył to mówić przeniósł wzrok na Romulanina -Rozumiem pańskie zastrzeżenia, jednak o ile mogę stwierdzić, we wszystkim co powiedział nam do tej pory był szczery. Jeżeli pana to uspokoi może go pan dyskretnie obserwować -

- Co do obcego systemu, jest to jedna z możliwości, jednak jak mówiłem należy sobie zdawać sprawę z tego, że po rozpoczęciu prób komunikacji, i uzyskaniu pewnych danych, na ich podstawie może sama się wybudzić, a wtedy może różnie reagować na nasza obecność. Jej ciałem jest okręt, a my jesteśmy pasożytami, które próbują poruszać jej kończynami. Oczywiście może też być nastawiona bardzo pozytywnie, gdyż zakładam, że skoro obcy przewidzieli korytarze, to i załogę, a skoro dali statkowi FAI to zapewne, zaznaczam zapewne, miał on być wsparciem dla załogi. Wybudzając SI, możemy mu sugerować wzorce zachowań, jednak oba rozwiązania niosą ryzyko. Co zaś się tyczy Martego Scotta to z pewnością jest pracownikiem stacji inaczej ci ludzie, którzy nas obserwowali z wyższych pomieszczeń, w momencie teleportacji na ten statek, by zareagowali, gdyby wszyscy byli oszustami, to nie potrzebowali by nas na statku, a w próżni. Ważniejszym pytaniem, jest dlaczego chciał uciec ze stacji, i dlaczego nie mógł z nami leciec oficjalnie. - Miles zastanawiał się czy Romulanin myśli podobnie do niego, że Hernandez nie powinien był go zabierać. Z jednej strony nie stanowi zagrożenia, z drugiej jeśli jest inżynierem pracującym nad tym statkiem i jeśli będzie chciał im zaszkodzić, to na pewno znajdzie tysiące sposobów aby to zrobić.

Słowa androida nieco uspokoiły Ivara, aczkolwiek w jego myślach nadal tworzyły się różne warianty zachowania tej sztucznej inteligencji w przypadku przebudzenia. I żaden z nich nie był czymś pożądanym - delikatnie to ujmując. Natomiast dalsze słowa Milesa trochę kłóciły się z postrzeganiem Scotta przez Romulanina.
- Z całym szacunkiem XO - zwrócił się do androida - ale Scott jest elementem obcym. Dziką kartą. Nie wiemy o nim nic, urwał się z przysłowiowej choinki, jak to mówią ludzie. Ma rozległą wiedzę o statku, co stawia go na wysokiej pozycji w liście potencjalnych zagrożeń które widzę na chwilę obecną. Poza tym, owszem, był pracownikiem stacji... ale czy to neguje możliwość, że jest szpiegiem? Sabotażystą? Rzucono nas na głęboką wodę i tylko stuprocentowa ostrożność i umiejętność przewidywania wchodzą w rachubę. Nie wiemy kto z dowództwa Gwiezdnej Floty wie o tym całym przedsięwzięciu... i jakie są ich poglądy wobec niego. -
Zdał sobie sprawę, że za dużo spekuluje i wylewa zbyt wiele swoich spiskowych teorii ze swojego umysłu, ogarniętego wrodzoną paranoją - toteż się zamknął.
 
Micas jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172