lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Storytelling Caprica/BSG] Symfonia zniszczenia +18 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/9610-storytelling-caprica-bsg-symfonia-zniszczenia-18-a.html)

lauerhill 02-02-2011 19:10

"Będziemy ćwiczyć zwiad. Podzieliłam was już na dwuosobowe załogi. Hammer, Skalsky..."

Raptory, dobre i to, przynajmniej wyrwie się z koszmaru ciągłych alarmów. Poza tym lot zwiadowczy może okazać się nad wyraz interesujący, będzie miał okazję sprawdzić czy poziom szkolenia świerzaków, nadal trzyma poziom.

" „Tu mówi komandor Walsh. Za chwilę przeprowadzimy ćwiczenia pożarowe. Proszę cały personel o przygotowanie się”.

- Frack! - mruknął pod nosem - Znowu...

Przywitał się jeszcze ze Skalskym, coś było w tym pilocie, nie wiedział jeszcze co, ale miał to przeczucie, jednak pora na rozmyślania nie była odpowiednia. Biegiem ruszył w kierunku swojego stanowiska alarmowego w pobliżu kajut oficerskich...



Cztery godziny po odwołaniu alarmu Kell dokonywał ostatnich oględzin maszyny przed lotem. Stabilizatory... w porządku, system podtrzymywania życia... green - długa lista odhaczana w myślach niosła spokój, była jak modlitwa przed każdym lotem. Nigdy nie zgubisz żadnego punktu, bo może cię to kosztować życie.



Podporucznik pojawił się na czas. Byli gotowi. Roice zamknął hełm, poprawił się w fotelu i uruchomił silnik. Przyjemny pomruk maszyny sprawiał, że wszystko zdawało się być takie proste, mechaniczne, odruchowe.

- Ares, tu Raptor 076 proszę o pozwolenie na start!
- Tu Ares, zezwalam. Udanego polowania.

- Roger that! Raptor 076 out. - wyłączył nadawanie na zewnątrz maszyny i rzucił w kierunku Leonidasa - Zacznij grzać FTL.

Po chwili otoczyły ich tysiące gwiazd, których nikły blask kontrastował z dobrze oświetlonym potężnym szarym, stalowym cielskiem battlestara.

- Jump!

"-Poruczniku mam dziwne odczyty na radarze. To nie są nasi ludzie..."
Tysiąc myśli na raz! Spokojnie, weź oddech. Dobrze, wszystko zwalnia.
"-...siedmiu tango..." - Meldunki Skalskyego zdawały się początkowo do niego nie docierać. Odpowiadał machinalnie, wiedział doskonale co robi jego umysł, lecz dusza znajdowała się w zupełni innym miejscu. Doskonale wiedział co chciała mu przekazać. Ten zwykły patrol zamienił się w dziewiąty w jego karierze lot bojowy.
-Fire on your mark!
-Cel w zasięgu i namierzony!-wykrzyknął Leonidas
Hammer powoli pociągnął za spust, posyłając w kierunku celu czerwone smugi pocisków.
- Władcy Kobolu miejcie w opiece te nieszczęsne istoty, którym odbiorę dziś życie. - powtórzył w myślach słowa, które jak cierń tkwiły w podświadomości. - Jej słowa z ich pierwszego patrolu bojowego. Jakby głos z zaświatów. Joan powtarzała je jak mantrę szarpiąc za spust, a teraz on łapie się na tym samym...

Niya 03-02-2011 00:22

Battlestar Ares/Gdzieś na orbicie Aerilona [Skalsky, Hammer]

- Dobra robota panowie – kapitan Mattson była w wyraźnie dobrym humorze. Nie spodziewaliśmy się takich komplikacji. Ci pieprzeni terroryści szerzą się jak plaga szarańczy. Wkrótce CAG poinformuje was o zmianach naszych planów. Nie możemy pozwolić już sobie na ćwiczenia, Ares zostaje wdrożony do czynnej służby i jest teraz w pełnej gotowości bojowej. To wszystko. Rozejść się! Rozejrzała się po sali. Hammer zgłoście się jak najszybciej do naszego CAGprosił abym przekazała wam tę wiadomość.

[Skalsky]

To był ciężki dzień dla Leonidasa i miał ochotę go jak najszybciej skończyć ……..albo jak najprzyjemniej. Jeśli chodzi o drugą opcję w grę wchodziła buteleczka czegoś mocniejszego lub piękna kobieta u boku. Był już tak rozkojarzony po dzisiejszych wydarzeniach, że nie słuchał w ogóle co mówiła pani kapitan. Zdarzyło mu się nawet ziewnąć, co chyba nie uszło jej uwadze bo skarciła go wzrokiem. Usłyszał głośne - Rozejść się! – i mimowolnie podskoczył na krześle w sali odpraw. Nie chciało mu się ruszyć z miejsca. Podeszła do niego kapitan – Nie słyszeliście rozkazu podporuczniku? – zapytała i puściła do niego oko. Marnie wyglądacie, ale mam na to radę…za pół godziny w magazynie za hangarem - ja, ty i buteleczka whisky. Nic nie mówcie, to był rozkaz – uśmiechnęła się łobuzersko i wyszła.

[Hammer]

Zapukałeś do kajuty majora Barbossy i usłyszałeś donośne - Wejść! - zapraszające do środka.
-Porucznik Kell melduje się na rozkaz!
- Spocznijcie poruczniku – odpowiedział major. Jak wiecie zmieniająca się sytuacja w 12 koloniach zmusiła Aresa do nagłej zmiany planów. Kolonie potrzebują wszystkich statków w gotowości gdyż otrzymujemy coraz więcej niepokojących sygnałów o rozszerzającej się działalności tych….Żołnierzy Jedynego….słyszeliście o nich? Dla mnie to tylko banda złoczyńców. Nasz wywiad dowiedział się, że często do zamachów i innych zadań wykorzystują „tostery”. Zwykła policja federalna nie jest już w stanie całkowicie ogarnąć skali zagrożenia. Obawiają się globalnego konfliktu. Wyciągnął z szuflady teczkę. Poprosili nas o zlikwidowanie ich rzekomego magazynu broni na Aerilonie. To nie był przypadek, że spotkaliście ich właśnie tutaj – przerzucają tędy broń do reszty kolonii. Tutaj macie wszystkie dane. Poprowadzicie nalot – wy i jeszcze dwoje pilotów.…ma nie zostać ani ślad po tym ich pieprzonym magazynie. Odmaszerować!

Mordragon 05-02-2011 10:58

Zachary spotkał się z Finbarem w celu omówienia tego co zrobią, a przede wszystkim jak dostaną się do posiadłości Greystonów.
-Uwazam, ze mozna to rozwiazac mniej silowo. Aczkolwiek czlowiek na miejscu by sie przydal. Greystonowie maja wiadomo wiele cudek technologicznych. Chyba znalazlem sposob jak podlaczyc sie do ich domowego robota. Moglbym zdalnie nim sterowac, aczkolwiek i tak musialbym byc bardzo blisko ich willi, a ktos musialby byc w srodku zeby sie do niego podlaczyc. Takie rozwiazanie eliminuje czynnik fizyczny jakim jestem ja, a poteguje moj zasob intelektualny. Zabezpieczen maja w cholere, latwiej tam wejsc niz wyjsc, za pomoca tego robocika moglbym sie podlaczyc do ich systemu bez mojej fizycznej obecnosci i w razie czego wspomagac twoja bezmozga sile w walce z ich technologia zabezpiecen. Dodatkowo siedzilabym gotowy w aucie i obserwowal czy ktos sie zbliza jak i rozniez stanowilbym akt szybkiej ucieczki
-Co do sprzetow. Skonstruowalem kilka rzeczy - kontynuował Finbar - chocby to: CamBand - opaska na glowe, wbudowane jest w nia 6 malych kamer, dzieki czemu bede mogl widziec to co ty widzisz, jak i rowniez miec oko na Twoj zad. Mysle ze jeszcze kilka rzeczy sie znajdzie, ale nie bede Ci ich tlumaczyl
Zachary podrapał się po brodzie, cały czas przyglądał się planom domu w czasie rozmowy. Zdążył się już przyzwyczaić do zaczepek ze strony Finbara ale i tak z tych wszystkich najbardziej podobał mu się Łom. Drzwi stanowiły tylko problem tymczasowy najbardziej przejmował się tym jak przyjdzie im znaleźć te dane, obawiał się że nie obejdzie się od środków przymuszenia na które zdecydowanie nie mieli czasu. Liczyła się szybkość. Podszedł do małego radyjka i włączył muzykę, dużo lepiej pracowało mu się przy jej dźwiękach.
- Po pierwsze musimy im odciąć komunikację i alarm, powiedz mi jak chcesz się podłączyć do robocika co? Mają zewnętrzne oprogramowanie i dostęp masz tylko w czasie serwisu ewentualnego, mogę go unieruchomić co prawda ale pewnie nie ruszy po tym bez jakiś części zamiennych. Zgadzam się jednak że dobrze jeśli zostaniesz na zewnątrz, trzeba będzie kilka silnych nadajników żebyś miał odbiór do sprzętu, jak będę w środku podłączę cię bezpośrednio do sieci w domu. Będziesz miał wgląd do kamer domu pewnie i systemów bezpieczeństwa wtedy. Teraz najważniejsze, masz pomysł gdzie i jak może on przetrzymywać dane? - Zachary dopiero teraz oderwał wzrok od planów budynku by skupić go na swoim partnerze. Chłopak mimo nieprzyjemnej aparycji miewał przebłyski geniuszu, może i tym razem na coś wpadnie.
-Robocika myślałem unieruchomić krótkim impulsem elektromagnetycznym, nie powinno nic się mu stać, napewno lepszy to sposób niż wykastrowanie go ołowiem. Najważniejsze jest to, ze jak włączysz alarm to pozamyka się większośc przejść, jak wspominałem jest łatwiej wejść niż wyjść. Włączenie alarmu wydaję sie nieuniknione z racji tego, ze oni mają swoje własne lokalne zasilanie, ale to juz postaram sie zdalnie odblokowywac wszystko i odpowiednio Cie kierowac. A komunikacja... przy tej technologii nie mozemy nic zrobic. Jedyny sposob to wykonac zadanie jak nikogo nie bedzie w srodku. Co do danych. Świr taki jak Graystone napewno ma swoje male sanktuarium tuz pod ich domem. Poprowadze Cie, napisze pluskwę która zainfekuje ich system i wyszuka dane, jesli nie uda sie jej odrazu to wlaczy sie tylnia furtka w oprogramowaniu. W ten sposob moj program bedzie dzialal nawet jak nas nie bedzie i przesle nam dane. Da nam to dodatkowe godziny zanim Graystone wykryje obce oprogramowanie i je wylaczy. Co najwazniejsze... musimy zalatwic vana i go osprzetowac, Ciebie rowniez....

Wszystkie potrzeby sprzętowe zgłosili do zaopatrzeniowca w obozie. Potrzebowali dużego samochodu, w którym Finbar mógłby oglądać poczynania Zacharego zarówno z CamBand jak i z kamer ochrony, do których chciał się Zachary podłączyć. W środku wiadomo przynajmniej trzy monitory, jeden na to co widzi Zachary, drugi na widok z kamer, a trzeci na obsługę komputerowych interfejsów w domu Greystonu, czyli zwyczajowy wiersz poleceń. Do samochodu przydatna oczywiście mocna antena, ktora by odbierała i wysyłała wszelakie sygnały. Co do rzeczy potrzebnych do włamania to już była działka Zacharego, zapewne w jego skład wchodziły by łomy, liny, broń...

-Słuchaj - po skomplementowanie sprzętu dorzucił Starmind - tu masz opaskę, mam nadzieje że wejdzie na Twój wielki łeb, w niej wbudownay jest mikrofon i słuchawka więc będziemy się słyszeć. Dodatkowo masz tutaj mały, poręczny PocketPC gdzie wgrałem Ci plany, automatycznie będę wiedział dzięki niemu w którym miejscu jesteś, więc będę mógł Cie wspierać ze znalezieniem drogi czy otwieraniem drzwi - jeśli włączysz alarm, a to chyba nieuniknione. Teraz dodatkowe trzy rzeczy, jednorazowy pistolet z ładunkiem elektromagnetycznym, do unieszkodliwniea robota, zewnętrzne oprogramowanie, które wsadzisz do jednego z portów robota oraz drugie takie same, dzięki którego połącze się z systemem bezpieczeństwa. Żebyś się nie pomylił oznaczyłem je kolorami. Biały jest do robota, czerwony do ochrony. Dane powinieneś zgrać na komputerek, ale najpierw mógłbyś z niego wgrać do systemu Greystona moją pluskwę. Zrozumiano?!

.................................................. ...............................

Był późny wieczór. Zachary i Finbar nie mieli dokładnych danych o tym czy Greystonowie znajdują się u siebie. Podjechali najbliżej jak się da samochodem. Z tego miejsca samochód nie był widoczny przez kamery przy bramie, ale był na tyle blisko by połączyć się z aparaturą Zacharego w domu.
Finbar już nic nie mówił i tak wygadał się nadto obmyślając ten skok. Skinął tylko głową w stronę Zacharego i sam udał się na tył samochodu -Niech wszechświat ma go w opiece- pomyślał -bo jeśli coś się nie uda to zwieje stąd nie czekając na niego. Teraz wszystko leżało w sile i zwinności Thomsona oraz szybkości reakcji i improwizowaniu Starminda......

Piter1939 07-02-2011 10:30

Leonidas rozmyślał o całej dzisiejszej akcji. Szczęściem ich „Raptor” był wyposażony w dwa potężne automatyczne działka. Do tego mieli jeszcze amunicje odłamkową.”Tango” nie mieli żadnych szans. Porucznik Roice załatwił wszystko dwiema dość krótkimi seriami. Wtedy całym ich statkiem aż wstrząsnęło, Leo wyraźnie to poczuł mimo że były to przecież sekundy. Widział tez na ekranie jak ciała terrorystów wylatują w powietrze na wszystkie strony ,jak rozrywa ich fala uderzeniowa wybuchów. Było to dla niego zupełnie nowego doświadczenie. Jego rozmyślania przerwała komenda do rozejścia. Już miał się podnieść kiedy zagadała do niego kapitan Mattson:
-Nie słyszeliście rozkazu podporuczniku? – zapytała i puściła do niego oko. Marnie wyglądacie, ale mam na to radę…za pół godziny w magazynie za hangarem - ja, ty i buteleczka whisky. Nic nie mówcie, to był rozkaz – uśmiechnęła się łobuzersko i wyszła
.
No na to nie trzeba go długo namawiać. Punktualnie po 30 minutach znalazł się w umówionym miejscu.

- O, widzę, że jednak przyszedłeś. Przez chwilę miałam co do tego
Wątpliwości-Odezwała się kapitan Mattson
- A czemuż to? – Leonidas rozejrzał się po magazynie.
Siedziała w głębi na jakiejś skrzyni i sączyła ze szklaneczki whisky.

- Wydawałeś się jakiś...może tak...jakby coś Cię trapiło...a może
to tylko zmęczenie i źle to odebrałam.
-Mhm...nic mnie nie trapi ale wiesz pierwsza misja bojowa...i to dość
niespodziewanie nie bardzo wiem co myśleć...
- Ja bym się nie przejmowała tylko cieszyła. lepsze jest czasem
zaskoczenie niż jakbyś miał długo przygotowywać się do misji,
nieustannie o niej Myślec...to może człowieka wykończyć. A tak rach
ciach i po bólu...Jak z zastrzykiem - uśmiechnęła się.
-No ból w tym wypadku dotknął chyba tylko tych na ziemi...
- I tak być powinno - znowu się uśmiechnęła. Mam już dość tej
szerzącej się plagi. Musimy się jak najszybciej z nimi rozprawić. Albo
my albo oni. Zbyt wielu niewinnych osób już przez nich straciło życie -
głos zaczął jej lekko drżeć
- Miałaś już z nimi do czynienia? - zapytał zaciekawiony.
- Moja matka i siostra zginęły w ich zamachu.... - powiedziała
zdenerwowana. Więc pozbycie się ich to powiedzmy moja "sprawa
osobista".
-Ah tak..przykro mi.
-Dobrze, że bierzemy się za nich ostro. jutro mamy zniszczyć ich magazyn
na Aerilonie. Potem skaczemy nad Taurona. Nasz wywiad już zlokalizował
kolejne cele. Wychodzi na to, że sobie polatasz w niedługim czasie sporo
- usmiechnęła się.
-Teraz juz wiem czemu wstąpiłaś do floty,a zadania nowe mnie cieszą i to
bardzo,te ciągłe ćwiczenia już stawały sie irytujące
- Wszystko ma swój cel, uwierz mi. whisky? - skierowała butelkę w jego
stronę.
- Tak oczywiscie,dziekuje fajnie, że mamy też trochę wolnego na miłe
spędzanie czasu.
- Życie we flocie nie jest takie złe. raczej nie tęsknię za normalnym
życiem. to jest moje życie...przepraszam już plącze mi się język.
-Spokojnie, odprowadzę cie do kajuty,ja mam całkiem mocna głowę.
-Dzięki - uśmiechnęła się i wzniosła szklankę. to za co pijemy
dzisiaj? - mrugnęła do niego okiem.
-Może tradycyjnie za zdrowie, może ze szczególnym naciskiem na zdrowie
pięknych kobiet
- Wypijmy więc.....
- Zrobiło się późno, rano mam wachtę. Odprowadzisz mnie?
- Tak jak obiecałem ,oczywiście.
Pani kapitan wstała niepewnie i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi
magazynu.
-Wiesz co, zaczęła się śmiać - musisz mi trochę pomóc tam
dojść....potrzebuję silnego ramienia - cały czas głośno chichotała.
- Tak, tak. Pomagał jej iść w miarę prosto.
Poszli ciemnym korytarzem w kierunku kajut oficerskich.
- O to tutaj - uśmiechnęła się krzywo. To wiesz, no....ja.... - znowu
chichotała.
- Może wejdziemy razem...
Spojrzała się na niego uważnie przez chwilę.
- Czy Ty mnie chcesz uwieść? - zapytała rozbawiona.
- Chce tylko pomóc...
- Oj daj spokój....wchodź.
- Dobrze - odpowiedział ale niepewnie.
Weszli do niewielkiej kajuty. Kapitan podeszła do biurka i zapaliła
lampkę. W środku panował półmrok. Usiadła na krzesełku i próbowała
zdjąć buty, ale sznurowadła były przeszkodą nie do pokonania po takiej
dawce whisky.
- Pomożesz mi? - zapytała.
- Oczywiście. Po to tu jestem - uśmiechnął sie niepewnie.
- To teraz kolejne wyzwanie pomóż mi się dostać do łóżka.
- Już już,tak dobrze?-zapytał po chwili.
- W końcu kochana podusia. Rozciągnęła się słodko na łóżku.
- Rozkosznie wyglądasz heh...
- Do zobaczenia podporuczniku jutro....
- Mhm, a nie boi się pani sama spać? W takim stanie ktoś mógłby panią
zaskoczyć ,wróg nie śpi.
- Słodki jesteś. Podejdź tu bliżej....
- Na rozkaz! - uśmiechnął się szeroko i zasalutował.





Anonim 08-02-2011 21:26

Siedząc tak pomyślał co mógłby powiedzieć tym wszystkim ludziom. Przypomniał mu się tekst, ktory gdzieś kiedyś usłyszał i brzmiał mniej więcej tak: Teraz nas otrzymacie. Nie pytamy o waszą biedę, czy wasz głód. Nie chcemy, żebyście byli zmęczeni czy chorzy. Chodzi nam o waszą korupcję. To wasze zło będzie przez nas szukane. Z każdym oddechem będziemy ścigać je. Każdego dnia będziemy przelewać ich krew aż jej deszcz spadnie z niebios. Nie zabijaj, nie gwałć, nie kradnij - to są przykazania, które każdy człowiek, każdej wiary może przestrzegać. Spojrzał jeszcze raz do torby, upewnił się, że były tam gwoździe i różne inne ostre rzeczy, które przydają się przy tego typu zamachach. Wstał i skierował się do miejsca gdzie ofiar będzie jak najwięcej i myślał dalej nad tym tekstem: To nie są miłe sugestie. To są zasady zachowania się, a ci którzy będą je ignorować zapłacą najwyższą cenę. Są różne stopnie zła, nasz wzrok będzie na was padał, gdy będziecie zanurzać się w plugastwie, abyście nie dotarli do granic i nie przekroczyli ich w prawdziwą korupcję w naszym otoczeniu. Ale jeśli to zrobicie, pewnego dnia obejrzycie się i zobaczycie nas trzech i tego dnia pożałujecie. I wyślemy cię do jakiegokolwiek boga sobie życzysz.

W końcu dotarł do tego miejsca i zlokalizował najbliższy kosz na śmieci - taki zwykły, metalowy z jakby kratką, która nie zatrzyma ani ognia ani gwoździ. Wyrzucił tam torbę i odszedł z tamtego miejsca. Odwrócił się jeszcze, żeby spojrzeć na wszystkich, którzy zaraz zrozumieją. Kilka staruszek, jakaś kobieta w ciąży, jakieś dwie kobiety rozmawiające ze sobą, jedna z nich pchała wózek, taki skonstruowany dla bliźniaków. Były też dzieci bawiące się piłkami w tym ta mała, nieopodal na ławkach siedzieli prawdopodobnie ich rodzice. W zupełnie innych okolicznościach to byłyby niewinne ofiary, ale okoliczności były takie jakie były - świat szedł ku zagładzie i teraz dobro mogło powstać jedynie z żywiołów. Dzisiejszymi żywiołami było powietrze, ogień i ziemia. Powietrze - fala uderzeniowa wybuchu, ogień, który ich spali i metal z ziemi, który zwiększy ilość ofiar. Plugawa cywilizacja, plugawe pokolenia, które zgładziły człowieczeństwo i zamieniły je w groteskowego potwora. Potwór ten musi zostać zniszczony! Na brzegu parku odwrócił się, żeby upewnić się, że torba wciąż jest w śmietniku. Stojąc już na chodniku niby idąc w jednym z kierunków schował rękę do kieszeni i przez szmatkę nacisnął przycisk detonatora w momencie, gdy drzewo go zasłaniało. W momencie wybuchu starał się zachowywać jak wszyscy na ulicy - upadł na ziemię i patrzył we wszystkich kierunkach, a potem wychylił się zza drzewa zszokowanym wzrokiem patrząc na dzieło zniszczenia. Prawdziwe, piękne dzieło sztuki.

W duchu uśmiechnął się, bo choć tak długi tekst sobie wyobrażał to w rzeczywistości on osobiście nie miał im nic do powiedzenia.

lauerhill 10-02-2011 01:07

Raport układał w myślach już w drodze powrotnej, trzeba było cały incydent opisać ... hmmm, właściwie. Na całe szczęście obawy o nieautoryzowane użycie broni okazały się bezpodstawne, ba jeszcze ich pochwalili. Świeżak pewno nadal się cieszy z pierwszego lotu bojowego, a nich się cieszy, przynajmniej wróciliśmy cali. Kell przetarł wilgotne czoło, przypominał mu się jego pierwszy lot bojowy. Mieli wraz z Taurońskimi Siłami Bezpieczeństwa przejąć kontrolę nad piracką bazą na jeden z asteroid w kwadracie AH4 nieopodal czerwonej linii. Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Z całej eskadry zostało ich tylko czterech. Nawalił wywiad, na odprawie nikt nie napomknął o krążowniku, którym dysponowali piraci. Walka kołowa, CAG poległ zaraz na początku starcia, dowódca eskadry musiał się katapultować w sumie poza nimi cała reszta była prosto po szkole. Stare dzieje, na dodatek pod klauzulą Top Secret.


Po odprawie Hammer zameldował się u CAG-a.
„Poprowadzicie nalot – wy i jeszcze dwoje pilotów.…ma nie zostać ani ślad po tym ich pieprzonym magazynie. Odmaszerować!” -Zadanie jakie mu powierzono, zwykle przypada co najmniej dowódcy klucza... Oby dał radę. Jedyne co go niepokoiło to słowa majora Barbossy - „(...)rzekomego magazynu broni(...)” - brzmi niepewnie. Jeżeli mamy wojnę, a ta rządzi się własnymi prawami, to w najgorszym wypadku przyjdzie mu rozpieprzyć fabrykę czekolady, a nie magazyn broni. Frack! Rozkaz jest rozkaz.

Sala Odpraw.
Lampa rzutnika wyświetlająca kolejne zdjęcia wykonane przez myśliwiec zwiadowczy, była jedynym źródłem światła. Zaciemnienie było kompletnie nie potrzebne, ale Kell nie chciał widzieć pozostałych pilotów, bał się spojrzeć w twarz ludziom, którzy mogą stracić życie, przez jego drobny błąd w obliczeniach, minimalny zgrzyt w całym planie...

-Ok! Cel jest dostatecznie duży byście nie spudłowali. Nadlecimy od strony wzgórz, (Roice posłużył się zdjęciem terenu by wskazać dokładnie trasę przelotu.) na niskim pułapie, by uniknąć wykrycia przez radary, oraz czujniki, które mógł rozstawić nieprzyjaciel. Ostatni fragment podejścia wykonamy na pełnej prędkości, co dopełnić powinno przewagi taktycznej. Na mój znak wystrzelicie rakiety, musi udać nam się za pierwszym razem, inaczej stracimy element zaskoczenia, a wtedy 'tostery' na pewno będą na nas czekać. - brzmiał zdecydowanie, wiedział, że jego pewność odbije się na całej grupie – Major prosił byśmy zmienili to miejsce w kupę gruzu, dajcie z siebie 110% normy, a postaram się skołować wam całodniowe przepustki! Jakieś pytania? Nie? Wtakim bądź razie, rozjeść się! Do zobaczenia w hangarze.



Godzinę po odprawie Porucznik Roice zasiadał za sterami Vipera Mk II. Najdoskonalszej maszyny jaką do tej pory wyprodukowano na terenie Dwunastu Koloni. Właśnie skończył kontrolę checklisty, zamknął hełm i czekał aż zamkną go w wyrzutni. Wyciągnął z kieszeni fotografię żony, pogładził po policzku i schował z powrotem. Dobrze, że z nim była.

-Ares! Tu Hammer proszę o pozwolenie na start.
-Hammer zezwalam, udanego polowania!




Przeciążenie jakiego doznał, gdy tylko ruszyła katapulta, nie mogło równać się z niczym innym. Kochał to uczucie.

-No dobra ptaszyny zbieramy się stąd. Za pięć minut wejdziemy w strefę ciszy radiowej, jeżeli chcecie się wyspowiadać, macie ostatnią szansę.
-Hammer uważaj z tymi uwagami, bo nie dostaniesz rozgrzeszenia!
-So say we all
! - mruknął Roice

Podejście do celu. Pełna moc. Cel w zasięgu. - Wszystkie czynności powtarzane w myślach - Tak, teraz!
- Fire !


- Władcy Kobolu miejcie w opiece te nieszczęsne istoty, którym odbiorę dziś życie.Władcy Kobolu miejcie w opiece te nieszczęsne istoty, którym odbiorę dziś życie...

Niya 12-02-2011 15:59

Aerilon [Hammer]
- Jedynka, I`m hit, i`m hit....
- Poruczniku wykryli nas....wrogi ogień, powtarzam wrogi ogień. Co robimy szefie?

[Skalsky]
Kiedy obudził się rano w kajucie kapitan Mattson, bolała go trochę głowa, a jego towarzyszka zniknęła już z pokoju.
Zebrał się, więc do kupy i ruszył w stronę mesy.W środku było dużo ludzi i było bardzo gwarno - właśnie skończyła się poprzednia wachta, więc dużo osób przyszło na posiłek.
- Skalsky tutaj - usłyszał radosne szczebiotanie Avy. - Chodź jedz i się ogarniaj. Jest robota dzisiaj dla nas - uśmiechnęła się. Wcisnęła mu wielki talerz pełen jedzenia. Grupa Hammera rusza za jakiś czas, tylko ciiii.... - puściła oko do niego. - My natomiast zaatakujemy cele po drugiej stronie planety. Wyjaśnie Ci wszystko w hangarze, będziesz miał dopiero chrzest bojowy - zaczęła się radośnie śmiać. Nic się nie bój, wysadzimy cele i wracamy, nie takie rzeczy się robiło. Do zobaczenia za dwie godziny w hangarze - klepnęła go w ramię i poszłą sobie.
.......
Wbiegł do hangaru i zaczął rozglądać się za swoją maszyną.
- Zgubiłeś się? - aż podskoczył kiedy za plecami usłyszał szept. Chodź - pociągnęła go za ramię. Mamy do zniszczenia magazyn broni. Nadlatujemy na niskim pułapie, odpalamy rakiety i w nogi. Taki jest plan, ale jak znam życie pewnie się nie uda i nawiąże się walka.Nie denerwuj się, wystrzelamy ich jak kaczki. Dobra ludzie do roboty - krzyknęła i dała Leonidasowi lekkiego kopniaka na szczęście.

Caprica [Thomson, Starmind]
Zachary zbliżył się do domu Graystonow. Spojrzał się ostatni raz na PocketPC,żeby pospiesznie przypomnieć sobie plan domu. Wziął głęboki oddech...
- Słyszysz mnie? Wchodzę...Lepiej pilnuj dobrze mojego tyłka, bo inaczej wystrzelę Cię w przestrzeń kosmiczną w kontenerze na śmieci. Zachary przyjrzał się okazałej willi. W środku było ciemno. Nie widać było obecności ludzi. Na podjeździe nie stały żadne pojazdy.No to do dzieła - szepnął Thomson do siebie ,aby dodać sobie odwagi.
- Jestem przy drzwiach...Patrz uważnie. Co robimy? Finbar rusz tą tłustą głową, nie mamy czasu.

Caprica [Argeus Besarion]
Widok po wybuchu był przerażający. Oszołomieni ludzie, porozrywane ciała, krew. Słyszał płacz i wrzaski osób znajdujących się w parku. Widocznie nie wszyscy zginęli w wybuchu i teraz dogorywali gdzieś między ławkami i drzewami. Argeus rozglądał się uważnie dookoła. Na miejsce przybywały już służby ratunkowe. Czas było pozbyć się dowodów i jak najszybciej się stąd ulotnić. Strażacy próbowali dogasić resztki pożaru, a sanitariusze robili co mogli,żeby przynajmniej ulżyć w cierpieniu przed śmiercią poszkodowanym.
Nagle telefon w kieszeni Besariona energicznie zawibrował.
- Besarion, słucham?
- Znakomita robota, właśnie oglądam wiadomości - odezwał się głos w słuchawce. Mam wiadomość dla Ciebie. Spotkanie dzisiaj, o 20. Mam nadzieje, że będziesz punktualnie. Pokój ten co zwykle. Mężczyzna rozłączył się i w słuchawce było słychać tylko ciszę. [Spotkanie ma być w V-worldzie - wirtualnym świecie, do ktorego podlaczasz sie za pomocą holoband`u, to działa również jak komunikator, STO ma swoj wirtualny pokoj w ktorym czesto przeprowadzaja narady]

Uzuu 17-02-2011 23:52

***

Zachary bardzo lubił gdy padało, na ulicach było wtedy pusto i każdy chował się pod wielkimi parasolami, nikt nie zwracał kompletnie uwagi na innych przechodniów zauważając ich przeważnie dopiero w ostatnim momencie. Thomson spokojnie mógł obserwować jak jakaś młoda para dzieciaków chowa się pod sąsiednim drzewem, wydawało się że nie wiele im to daje bo byli już i tak przemoknięci. Zachary powoli podszedł do nich i oparł się o pień, widział jak obydwoje podejrzliwie mu się przyglądali. Z kieszeni wyjął paczkę pomiętych papierosów i zapalił jednego, odruchowo poczęstował dzieciaki, co prawda mieli oni po dwadzieścia lat ale dla niego byli jeszcze dziećmi. Dziewczyna z wdzięcznością się poczęstowała, nie zdążyła się nim nawet jednak zaciągnąć gdy chłopak wyrwał go jej i wyrzucił, dziękując grzecznie Zacharemu i odchodząc ze swoją partnerką w deszcz. Mężczyzna stał teraz pod drzewem sam i rozmyślał o niedawnym spotkaniu z Finbarem. Po pierwsze wszystko fizycznie będzie będzie na jego barkach, włącznie z obrywaniem i niespodziewanymi okolicznościami, z jednej strony dobrze jest mieć kogoś za plecami z drugiej chyba lepiej że nie będzie to Finbar. Wszystko zależało od tego jak szybko Finbar wyrobi się ze swoimi zadaniami. Chciał skończyć to zadanie jak najszybciej, denerwowało go już że tak się to ciągnie. Sprawdził swój telefon, znów kilka nieodebranych połączeń od Niny i kilka nie wybrednych wiadomości. Za to tez przyjdzie mu jeszcze zapłacić, póki co zadowalały ją jeszcze z rzadka pisane przez niego zapewnienia o komplikacjach ale ona znała go na tyle że wiedziała że on sam coś kombinuje. Zaciągnał się papierosem i powoli wypuścił dym. Ruszył powoli w kierunku swojego mieszkania, było przecież jeszcze tyle do zrobienia.

Thomson czekał aż zapali się zielone światełko na czytniku po czym powoli nacisnął klamkę. Nie zdążył postawić drugiego kroku w pomieszczeniu gdy z korytarza wytoczył się robot-służący.
- Nieautoryzowane wejście, proszę... - Maszyna nie zdążyła dokończyć zdania gdy udeżył w nią ładunek z broni Finbara. Spowodowało to jedynie odsunięcie się bocznej klapy przy podstawie robota i wysunięcie broni. Zahary strzelił z własnego przerobionego urządzenia o znacznie większej mocy, ładunek elektryczny sprawił że robocik przewrócił się i zadymił. Thomson szybko podłączył Starminda do jednostki i czekał. Minęło kilka chwil gdy jednostka powróciła do pionu. Z wszystkiego dla żołnierza STO jedyne co się liczyło że robocik aktualnie może zapewnić mu tylko wsparcie ogniowe i nic ponad to, nadal muszą wszędzie fizycznie się podłączyć.
- Kurwa po najlżejszej linii oporu co nie - wyszeptał sam do siebie.
Zachary kierowany wskazówkami Starminda szybko i sprawnie poruszał się po terenie domu, bez większych problemów dotarł do jednostki sterującej domem. Nie zabawił też długo przy zabezpieczeniach broniących dostępu do samego laboratorium. W cichym domu jedynym dźwiękiem były jego kroki i mechanizmy robota nie odstępującego Zacharego na krok. Póki co mieli szczęście bo wszystko szło gładko, zbyt łatwo jak na gust Zacharego który spodziewał się jakiś trudności przynajmniej w samych piwnicach ale i tam zastali spokój i ciszę. Thomson jedyne co musiał teraz zrobić do podłączyć ich komputerowego geniusza do jednostki Graystonów umieszczonej w laboratorium. Powoli podszedł do komputera i umieścił w nim podarunek od Finbara teraz nie pozostało mu nic innego poza czekaniem.

lauerhill 18-02-2011 09:27



Wszystko szło wyjątkowo gładko, powtarzana w koło mantra uspokajała, wpasowując się w rozbłyski wybuchów otaczające magazyn.
- Jedynka, I`m hit, i`m hit....
- Poruczniku wykryli nas....wrogi ogień, powtarzam wrogi ogień. Co robimy szefie?

- Spread out! Spread out! - myśli kłębiły się w głowie porucznika, byle by tylko ocalić ludzi – Dwójka raport status?
Brak odpowiedzi, ale na ekranie radaru nadal jarzą się trzy kropki, może to tylko łączność...
Trzeba działać, poległymi, lub rannymi zajmiemy się później. Źródło ostrzału... Jest! Bingo! Tostery koło magazynu... Frak! Mają działo przeciwlotnicze.
- All right. Trójka. Spróbuj nalotu od góry. Tostery nie powinny się tego spodziewać, postaram się odwrócić ich uwagę i paru wyeliminować.
- Zrozumiałam!

Obrócił maszynę przy 10 G i ruszył w kierunku nitek śmiercionośnego ognia, odwdzięczając się tym samym. Lawirował między wstęgami pocisków, czekając na ruch trójki.
- Dasz radę maleńka, wierzę w ciebie... Come on, come on!
- mruczał przy wyłączonym mikrofonie.

Piter1939 19-02-2011 11:10

Leonidas obudził się rano rześki i wypoczęty po tak udanej nocy nie mogło być przecież inaczej. Po zwyczajowych rannych czynnościach, przebrał się i skierował do hangaru. Zapowiadał się pełen emocji dzień, następna misja bojowa!

-Ares, Tu niebieski 011,proszę o pozwolenie na start
-Oki niebieski 011,zezwalam,powodzenia



Nieco później tego samego poranka

Pogoda była dobra tego dnia. Na niebie było niewiele chmur. Mieli
doskonałą widoczność do ostrzału. Coraz szybciej zbliżali się do
celu. W pewnym momencie odezwała się pani kapitan:

- Leo, nie śpij ,jesteśmy już blisko.
-Tak jest! , jestem w gotowości jak zawsze
- Dobra wesoła kompanio ustawić się w szyku
-Roger, w szyku-odpowiedział Leo
- Zbliżamy się do celu-oznajmiła pani kapitan
-Zrozumiałem, przechodzę w tryb bojowy-zameldował
- Podaje współrzędne celu. odpalamy pociski na mój znak.
-Wprowadzam współrzędne…zrobione! Czekam na rozkaz




- Na 3,2,1.......whoa co to było.......? - Ava ledwo uniknęła trafienia
przez serie pocisków
-Co jest jedynka?- zaniepokoił się Leo,
spróbuje ich namierzyć-dodał po chwili
- Wrogi ostrzał. przerwać szyk. Widzicie co się dzieje?
-Nie widzę wrogich jednostek w pobliżu ,muszą mieć obronę plot-oznajmił Leo
- Spójrz na ziemię. to Cyloni. strzelają z jakichś działek. 2 i 3
przegrupować się i atakujcie. Ja przygotuje się do wysadzenia magazynu
-Roger, namierzam nowe cele,3ka weź tych po lewej-odpowiedział Leo


Okazało się że magazynu broniły cztery działka przeciwlotnicze ,na oko 30 może 40 mm, dwa po prawej, dwa po lewej. Leo szybko namierzył je na radarze. Okazało się, że oni już jego też widzą ale za późno dla nich…

- Uwaga zajmijcie ich przez chwilę....namierzam cel.Odpalam pociski na
3,2,1.....poszły. uciekajcie!-rozkazała Ava


Działka z ziemi strzelały coraz bardziej zajadle, szczęściem ciężko było im było trafić ,Leo potrafił nieźle manewrować swoim myśliwcem. Target one: Locked! ,Target Two:locked!- wyświetliło mu się na ekranie. Już czas!

-Odpalam rakiety,... Pierwsza w celu ...druga w celu! Odchodzę! -meldował Leo
- Cel trafiony, potwierdzam cel trafiony. wszyscy cali?-zapytała Ava
-U mnie w porządku-odpowiedział Leonidas
- Whoa, ładna robota panowie i panie. uwielbiam zapach palonych wrogów o
poranku. dobra wracamy.


Ta kobieta mnie czasem przeraża…-pomyślał Leonidas gdy usłyszał to ostatnie, generalnie jednak fajna z niej babka, co więcej miał powody do zadowolenia. Kolejna misja zakończona sukcesem!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:37.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172