Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-02-2011, 02:53   #11
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Coruscant... Planeta tak piękna, jak i obrzydliwa. Chyba żadna planeta nie potrafi tak się podobać, a równocześnie być tak odrażająca. Tylko tutaj patrząc w górę dostrzeżecie bogatych dygnitarzy, burżujów i bogatych mieszczan, po to tylko, by po opuszczeniu wzroku dostrzec nielegalne kasyna, lichwiarzy, przemytników i całą resztę nielegalnego biznesu. Ale gdy spojrzycie na samo dno tego centralnego śmietnika, dostrzeżecie to co zjeży włosy największym twardzielom. Takiej biedy i nędzy, Kelevra nie doznał nawet na Tatooine jak Ci rzuceni na samo dno tego gigapolis, egzystujący w śmieciach i coraz bardziej dziczejące organizmy. Istny kalejdoskop.

Coruscant miało też jeszcze jedną zaletę, zwłaszcza przydatną łowcom nagród. Gdzie się nie usadowiło swojego łowieckiego tyłka, zewsząd nadlatywały oferty i propozycje pracy. On, dość znany nie brał byle gówna. Za swoje usługi liczył sobie całkiem sporo, ba. Żeby zdobyć jego kontakt musiał ktoś go naprawdę potrzebować, proponować nie mało i być dość znanym, aby jego usługi mogły z czasem mówić same za siebie.

Slevin stał na szczycie jednego z wysokich wieżowców, obok niego stał zaparkowany śmigacz koloru ciemno zielonego. Sam nie wiedział dlaczego akurat tu się zatrzymał, może chciał popatrzeć na słońce, zanim zanurzy się w odchodach miasta? W tym wszędobylskim smrodzie i gwarze?
Tak, lubił samotność. Jest typem samotnika. Jest chłodny, opanowany, zrównoważony wewnętrznie i zewnętrznie, mówi powoli i brakiem jakichkolwiek emocji, a wolne rozumowanie uznaje za element dobrego wychowania, które jako konserwatysta i przeciwnik innowacji bardzo sobie ceni. Ma bardzo proste poczucie humoru, jest bardzo obiektywny w obserwacji, która dobrze mu idzie ze względu na duży zmysł poznawczy. Jest często zajęty, bardzo dobrze wykonuje powierzone mu zadania, jeśli uzna je za pożyteczne. Jest powolny, lecz realizuje swój cel wytrwale. Prowadzi flegmatyczny, regularny tryb życia - codziennie te same zajęcia, miejsca, zmiany są do kitu. Ceni sobie ład i porządek, jest punktualny i dokładny, ma nawyki i przyzwyczajenia. Nie potrzebuje towarzystwa, ale umie się odnaleźć wśród ludzi, jednak uważa. Ta nieczułość, złośliwość, nadmierna ironia i biurokratyzm często prowadzą go do izolacji i wyalienowania.
Słońce znikało za horyzontem, Coruscant zasypiało na sekundę po ty tylko, żeby obudzić się na nowo, nowym życiem. Życiem nocnym.

Slevin nie napawał się długo widokiem zachodu, wsiadł na śmigacz, odpalił go i znikł w spowijających budynki ciemnościach. Był umówiony do otrzymania zadania i nie lubił się spóźniać. Po niepełnej minucie zwinnej jazdy między budynkami, znalazł miejsce spotkania. Bar o nazwie "Kieł", choć nazywanie tego czegoś barem, było bardzo dużą hiperbolą.
Śmigacz zostawił przy podeście, samemu zanurzając się w dymie, głośnej muzyce, wrzaskach kosmitów i pisakach roznegliżowanych panienek.
Wszystko to przyprawiało go o mdłości i ból głowy, zaczął tęsknić za swoją norą w na Tatooine, niestety na Tatooine w przeciwieństwie do Coruscant, pieniądze nie leżały na ulicy. Tu wystarczyło tylko w odpowiedni sposób się po nie schylić.

Chwilę zajęło mu znalezienie zleceniodawcy, który wynajął dla siebie cały alkierz. Porządnie wyciszony, bez niepotrzebnych gości. Sam zleceniodawca wyglądał na niezbyt zamożnego ale jego spojrzenie. Była w nim agresja i zło. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Slevin w momencie położył by się trupem na posadzce. Na szczęście spod mandaloriańskiego hełmu nie było widać jego emocji ani tym bardziej twarzy.

Mężczyzna skierował na łowcę nagród taksujące spojrzenie. Nie wyglądał zbyt bogato... Tak samo ja cała ta okolica, ale to tutaj miały miejsce największe przekręty i interesy...
- Wyglądasz mi na kogoś kto szuka pracy - człowiek miał nieprzyjemny głos i oddech. Z mordy śmierdziało mu jakimiś niezidentyfikowanymi i zapewne tanimi drinkiem.
- Kto jest celem, gdzie go znajdę, jaka stawka? - Slevin nie lubił podchodów i marnowania czasu... Czas to pieniądz, a pieniądze nie śmierdzą... W przeciwieństwie do jego zleceniodawcy.
- Celem jest mój... - facet zawahał się na chwilę - Kolega po fachu. Tak, to będzie dobre określenie. Widzisz prowadzę pewien drobny interes, tutaj niedaleko, a on jest dla mnie konkurencyjny... To nic nie znaczący człowiek, a chciałbym się go pozbyć... Ostatnio zwinął swój salon i przeniósł się wyżej. Co do ceny mandalorianinie... 1000 kredytów z zastrzeżeniem że ma to wyglądać na wypadek. - przerwał by wziąć łyk swojego trunku - To jak?
Slevin rozejrzał się po barze, chwilę się zastanawiał.
Akurat jakiś kosmita z trąbą zamiast nosa siorbał jakąś zupę z naczynia. Przyjrzał się też rozmówcy który wydawał mu się dziwnie podejrzany, ale już nie z takimi pajacami robił interesy.
- Połowa teraz, połowa po wykonaniu roboty. Oczywiście wypadek da się zorganizować. Interes? - zapytał się Slevin i wyciągnął dłoń do kontrahenta.
Mężczyzna uśmiechnął się i uścisnął wyciągnięta dłoń po czym pogrzebał chwilę w kamizelce i wyciągnął z niej notes elektroniczny, który podał rozmówcy.
- Tu masz wszystkie dane jakie udało mi się znaleźć na temat tego człowieka, tak samo jak i kontakt do mnie - po czym odwrócił i opuścił bar.

Alkierz w którym zostawił go pracodawca nadal był prawie pusty, a przy jego stoliku i w jego obrębie nie było nikogo. Zajrzał do notesu, szybko zapamiętując co ważniejsze informacje o celu. Niektóre musiał sobie powtarzać, aby utkwiły mu w głowie. W tym samym czasie już myślał nad tym, jak upozorować wypadek. I wiedział już że część zaliczki przeznaczy na koszta operacyjne.
Podniósł się szybko od stolika chowając notes pod pancerz. Szybko przedostał się przez główną salę i panujący tam zaduch, aby wylądować na podeście na którym czekał na niego jego śmigacz. Odpalił maszynę i z szybkością Sokoła Milenium zniknął za wieżowcem...

Kelevra wynajął pokój w jednym z niżej ulokowanym motelu, po to, aby nie zadawano mu niepotrzebnych pytań. Uszykowany na koi pancerz, był gotowy do założenia i czekał na swojego właściciela. Tak samo czekał blaster, strzelba plazmowa i niewielkie działko magmowe oraz pamiątka z Korriban. Sam Slevin właśnie wychodził spod natrysku, gdzie dał odpocząć swojemu zmęczonemu ciału. Lecz nie na długo, miał dzisiaj robotę do wykonania. Zaczął szykować się do pracy.

Jego pancerz był jednym z tych, które były tradycyjnymi pancerzami z Mandalorii. Ale i tak, jak prawdziwy mandalorianin przerobił ją po swojemu i poświęcił jej cząstkę swej duszy.
Na pierwszy ogień poszedł kuty skafander, który był idealnie dopasowany do ciała Slevina. Na skafandrze wylądowała utwardzana kompozytowymi plastoidami i beskarem kamizelka przeciwodłamkowa, z wierzchu zaś powlekana była impregnowaną skórą Rancora. Potem założył pancerz właściwy, który składał się z dodatkowych sześciu płyt które chroniły miejsca pierwotnie odsłonięte. Był koloru niebieskiego, który oznaczał tyle, co niezawodność. Z kolei przyszła kolej na hełm, na którym czerwoną farbą wymalowane było "T" w czerwonym kółku, co miało nie pozwolić mu zapomnieć z skąd tak naprawdę pochodzi. Z T jak Tatooine. Na sam koniec założył kamę chroniącą jego plecy i nogi.

Wyszedł z motelu, płacąc wymaganą sumę i kilka kredytów więcej w zamian za ciszę. Nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, nikt o nim nie wie.
Plan miał prosty.
Na początek udał się w dół miasta żeby kupić ładunki wybuchowe wraz z detonatorem. Ładunki były dokładnie dwa, potem ukryte na śmigaczu przeniósł je do wynajętej w nocy ciężarówki.
Wystarczyło rozpędzić się ciężarówką i wjechać w lokal celu, potem go zdetonować. Po rzekomym kierowcy, po celu jak i po części gości nie powinno pozostać najmniejszego, organicznego śladu. Samo rozpędzenie ciężarówki i naprowadzenie na cel nie powinno być trudne. Musiał tylko poczekać, aż cel pojawi się na pomoście by on mógł wlecieć w lokal, skoczyć w przepaść, uratować się na niezawodnej lince z hakiem i zdetonować ciężarówkę jeszcze w locie.

A więc pozostało czekanie.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 19-02-2011, 13:04   #12
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja sprawiła, że Wilk zapomniał o najważniejszym - o odpowiednim przygotowaniu. Zresztą nie spodziewał się, że warunki środowiskowe będą aż tak wpływały na sprzęt. Dalej po głowie mu chodziło to co powiedziało mu ludzkie szczenię... ale cóż, trzeba ruszać dalej.

Wraz z całą załogą udali się w gęste lasy. Tutaj dopiero było czuć swąd i zapach tutejszej flory i fauny. Zwierzęta lekko nieufne, ale jednak chyba ciekawe, raz za razem dawały znak o sobie poruszając się między zaroślami. No, ale oni polowali na te największe i najwytrwalsze. Voolfer ocierał się przedzierając przez różne roślinne zakamarki, dając jednocześnie znak tutejszej zwierzynie o kimś nowym. Zresztą zostawianie śladów w takich miejscach było w naturze wilka.

Nagle Voolfer się zatrzymał, spojrzał na ziemie, raz, drugi.. potem na reszte wyprawy:
-argh,.. wuf... czy to jest to arghh to co myślę?
 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!
Mordragon jest offline  
Stary 27-02-2011, 08:39   #13
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze


Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem co bardzo ją cieszyło. Nie liczyła jednak, że obędzie się bez komplikacji. Wszechświat zawsze dąży do równowagi. Nasze działanie nigdy nie zostaje bez jego odpowiedzi. Nawet jeden mały zepchnięty ze zbocza kamyczek potrafi wywołać lawinę, której nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Pozostaje nam tylko dostosować się do biegu wydarzeń.
Otrząsnęła się szybko z zamyślenia. Każda nieuwaga może drogo ją kosztować. Nie może dopuścić by ją zdemaskowano dopóki nie skopiuje danych, po które została wysłana.
Pewnym krokiem szła kolejnymi korytarzami. Pilnowała się, żeby nie okazać cienia strachu i nie wywołać podejrzeń wśród pracowników kompleksu. Nawet po drodze zapytała się uprzejmie jednego ze strażników, którędy dostanie się do serwerowni, aby dodać pozorów naturalności całej sytuacji.


W końcu dostała się do niewielkiej serwerowi. Zamknęła za sobą drzwi, aby mieć trochę prywatności, ale i tak wiedziała, że na pewno jest cały czas obserwowana. Szybko zabrała się do pracy. Wyciągnęła z plecaka potrzebne jej urządzenia. Podłączyła swój niewielki datapad do układu sterującego wszystkimi serwerami i zaczęła pobierać wszystkie dane zgromadzone na dyskach twardych. Sama zaczęła udawać, że intensywnie myśli i pracuje nad znalezieniem przyczyny usterki. Udawać, bo przecież sama wywyołała awarię i mogłaby ją bardzo szybko usunąć. Dyskretnie zerkała na drzwi czy nikt nie zainteresował się osobiście jej pracą. Pozostawały nadal zamknięte. Obawiała się , gdyż za nimi znajdowały się koszary, a po drugiej stronie serwerowni było przejście do zbrojowni i strażnicy. Sprytne - pomyślała Asha. To pomieszczenie zamieni się momentalnie w pułapkę jeśli ktokolwiek domyśli się co tak naprawdę tutaj robi. Odprężyła się na chwilę i sięgnęła Mocą sondując umysły znajdujących się za ścianą osób. Nie była w tym zbyt dobra, ale potrafiła wyczuć, że na razie nikt nie okazuje większych emocji i wszyscy pozostają w miarę spokojni. Chyba.....Taką miała nadzieję.
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade

Ostatnio edytowane przez Niya : 27-02-2011 o 08:45.
Niya jest offline  
Stary 05-03-2011, 19:32   #14
 
Apkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Apkey nie jest za bardzo znany
Asha Maa'lya
Wszystko szło zgodnie z Twoim planem... Nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań, wszyscy po prostu uwierzyli w Twoja historyjkę... Nikt też nie przeszkadzał Ci w pracy, co bardziej Cie upewniło w swojej skuteczności, pojawiło się nawet lekkie uczucie euforii... Dyskretnie rozglądając się na boki i z lekkim uśmiechem zaczęłaś przeglądać kopiowane dane. Widziałaś schematy konstrukcji rożnego rodzaju broni i urządzeń elektronicznych. W jednej z baz danych zobaczyłaś nazwę "Ciemna Strona"... bardzo kusząca i interesująca nazwa. Wiedziona niezdrową ciekawością usiadłaś przy klawiaturze i z łatwością łamiąc zabezpieczenia zaczęłaś przeglądać pliki. Z morza nic nie mówiących Ci schematów i opisów technicznych wyłowiłaś pewien interesująco wyglądający rysunek

Krótki opis techniczny był również niezwykle interesujący... Podobny przedmiot widziałaś w swoim holocronie, jednak gdy chciałaś dowiedzieć się coś więcej usłyszałaś dźwięk alarmu...

Voolfer Moonwalker
Gdy przyjrzałeś się śladowi dokładniej i porównałeś go z zapamiętanymi danymi które dostarczył Ci Twój zleceniodawca gdzieś głęboko zamrugała zielona lampka... Tak to był ten trop, świeży i wyraźny biegł prosto w głąb dżungli. Zwierzę stawiało długie kroki... choć po chwili oceniłeś że odciski są zbyt głębokie więc ogar musiał wykonywać raczej długie susy niż biec równym krokiem. Poprawiłeś umocowanie sprzętu i lądując na czterech lapach skierowałeś się za śladem...

Slevin Kelevra
Wszystko było gotowe pułapka przygotowana... Należało jedynie poczekać aż cel znajdzie się w swoim lokalu. Godziny płynęły leniwie gdy czekałeś zawieszony w cieniu jednego z budynków całkiem na uboczu i przez nikogo nie zauważony. Przez lornetkę oglądałeś całe otoczenie zajmując się tym z nudów. Widziałeś napad na sklep w sąsiednim budynku... Czwórka Devarodnian wpadła do lokalu zajmowanego przez jakiegoś Rodianina, nie przebierając w srodkach rozwalili transplastalową szybę z cieżkiego blastera i po prostu wyrzucili biedaka za okno. Zero finezji za to mnówstwo niepotrzebnej brutalności... Zacząłeś zastanawiać się nad swoim życiem, jak dotąd wszystko kręciło się wokół pieniędzy, nie to żebyś narzekał na ich brak, ale czy to sprawiało że byłeś szczęśliwy. Nigdy nie myślałeś o tym by się ustatkować kobiety były jedynie odpoczynkiem przed kolejnym zadaniem, ale chciałeś czegoś więcej. Jako każdy Mandalorianin pragnąłeś wyzwań które sprawdzą Cie w bitwie... Mimo że minęły juz 3 pokolenia nie zapomniano jeszcze ognia jakim plunęły Zewnętrzne Rubieże miażdżone stalowymi butami mandalorskich klanów... przetrwała pamięć o czynach tak strasznych i tak wielkich zarazem. Potem przypomniałeś sobie opowieści o Malacor V które słyszałeś od ludzi... Spojrzałeś we własne odbicie w szybie kokpitu i zobaczyłeś w nim postać w zbroi przed jaką drżała kiedyś cała Republika...
Chwilę zadumy przerwało Ci zapalające się światło w lokalu zajmowanym przez Twój cel...
 
__________________
Chaos is the only true answer...
Apkey jest offline  
Stary 22-03-2011, 08:13   #15
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Światło w lokalu, ucięło jak nożem wszystkie myśli Slevina. Powróciło stare, dobre opanowanie i rozwaga. Powróciło zimne myślenie i zimna ocena sytuacji.
Powróciło wszystko, co czyniło tak chętnie wynajmowaną i doskonałą maszynę do odbierania życia innych istot. Stał się na powrót sobą.
Wszystkie jego przedmioty, gadżety i broń sprawdził jeszcze raz, zanim odpalił zdezelowaną ciężarówkę jakiejś firmy budowlanej, którą wynajął za bezcen posługując się lewymi dokumentami. Kiedy upewnił się że jest zapięty na ostatni guzik, przejechał karta po stacyjce i maszyna z rykiem ruszyła powoli. Na początek objechał budynek dookoła, po to tylko żeby upewnić się że linka z hakiem będzie miała dość teoretycznych punktów zaczepienia. W tym samym czasie uzbroił dwa najtańsze i najlepsze ładunki wybuchowe, jakie udało mu się zdobyć. Po wybuchu, nie pozostawał po nich żaden ślad. Na wszelki wypadek na pace ciężarówki ustawił trzy beczki paliwa do statków. Miał pewność że jeśli to wybuchnie to z ciężarówki nie zostanie nawet skrawek stali, a z lokalu gołe, okopcone ściany.
Kiedy obleciał budynek przyśpieszył po to tylko, żeby nawrócić i z pędem puścić się w kierunku okna w którym stał jego cel lub idealna kopia.
Kiedy był kawałek od uderzenia i prawdopodobnie sam cel zorientował się, co się dzieje, wyskoczył z pojazdu.

Kiedy spadał, ciężarówka wbiła się z impetem w ścianę. Góra iskier posypała w powietrze. Kelevra szybował w tym czasie spokojnie głową w dół. Kiedy jego szósty zmysł powiedział mu że jest wystarczająco daleko, wystrzelił linkę z hakiem umieszczonej na prawej ręce. W lewej trzymał detonator, który właśnie uruchomił. Dwa głośne puknięcia przerwały ciszę po to tylko, żeby sekundy później plunąć we wszystkie kierunki olbrzymią kulą ognia, również do wnętrza lokalu spopielając wszystko co dało się spopielić.
On sam bujając się na linkach, raz to z lewej wyrzutni, raz z prawej, doleciał tak do niewielkiego pomostu jakiegoś nisko ulokowanego baru. Zapiął się, aby nie dać po sobie poznać że wykonywał jakiekolwiek zadanie i opanował się. Zdjął również hełm, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Kilka sekund później wszedł do środka.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 23-03-2011, 22:22   #16
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Odruchowo rozejrzała się dookoła choć i tak nic nie zdołała wypatrzeć. Widocznie strażnicy nie wpadli jeszcze do serwerowni. Przez chwilę próbowała się skupic i zebrać myśli, żeby nie spanikować. Opanowanie było podstawą w jej fachu. Zawsze istniało prawdopodobieństwo, że alarm nie został podniesiony z jej powodu. Starała się sięgnąć mocą poza serwerownię i dowiedzieć się co się dzieje.Wyczuła chaotyczne strzępki myśli, wszechobecny hałas utrudniał jej koncetrację... Dodatkowo sama zaczeła panikować, przez nastawiony na czestotliwosc obowiazujaca w bazie komunikator usłyszała rozkazy wydawane ochronie - mieli zablokować wyjścia i przeszukać caly kompleks...
Spakowała szybko wszystkie swoje rzeczy. Miała zamiar nadal zachowywać się naturalnie. Być może to nie jej szukają, a wykryli tylko jakieś włamanie do sieci bądź coś innego. Przypomniała sobie szybko plan kompleksu, który dokładnie zapamiętała na wypadek podobny do obecnego. Najszybciej będzie wydostać się poprzez strażnicę, laboratoria a potem czmychnąć hangarem. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszyła w kierunku zbrojowni. Utrzymując maskę spokoju i naturalności ruszyła w kierunku drzwi. Gdy nacisnęła panel otwierający jej oczom ukazało sie całkiem puste pomieszczenie. Asha skierowala się prosto w kierunku drzwi. Stanęła przy nich chwile sondując pomieszczenie strażnicy Mocą. Wyczuła jedynie niepokoj trzech ochroniarzy którzy zostali by zabezpieczyć pomieszczenie .
Zastanawiala się przez chwilę co zrobić. Nie chciała działać agresywnie bez potrzeby. Spokój, tylko spokój może nas uratować - powiedziała sama do siebie. Otworzyła drzwi i weszła do strażnicy zachowując się jak najbardziej naturalnie.
- Dzieńdobry - rzuciła do strażników. Co się dzieje? - zapytała. Czy są jakieś problemy? - starała się włożyć w swoje słowa jak najwięcej Mocy, aby wydobyć od nich trochę informacji. Strażnicy wydawali się lekko zdenerwowani, ich ręce powędrowały do broni... lecz nie wycelowali w nia. Po chwili napięcia dowódca odezwał się.
- To tylko rutynowe środki ostrożności proszę Pani, przyjmujemy statek i na wypadek gdyby zaistniały jakieś komplikacje przygotowujemy się do działania.
- Co mam w takim razie zrobić? Czy mam zaczekać tutaj aż przyjmiecie statek czy mogę opuścić kompleks? Naprawę już skończyłam - sięgnęła dyskretnie do kieszeni i wyłączyła sygnał zakłócania żeby cały system znów zaczął normalnie pracować.
- Proszę usiąść tutaj - wskazał na ławę pod ścianą
Podeszła do ławy i usiadła tak jak polecił jej strażnik. W tej sytuacji nie miała wyjścia i najlepszym rozwiązaniem było poczekać. Cały czas starała się zrelaksować żeby nic po niej nie poznali.
- Czy mogę dostać trochę wody? - zapytała. Jeden ze strażnikow podał jej butelke wody. Siedziała tak że mogła obserwowac całe pomieszczenie, co z reszta robiła. Na jej szczeście mało kto znał zwyczaje Bothan - nie zauważyli falującego futra które było oznaką zdenerwowania.
Do pomieszczenia weszło dwóch meżczyzn w strojach pilotów jeden z nich prowadził zakutą w kajdanki młodziutką Twi’lekankę o aparycji tancerki. Asha sięgnęła Mocą w kierunku dziewczyny na co ona zareagowała gwałtownie, patrząc przestraszona na jednego z pilotów.
W tym momencie Asha troszkę się przestraszyła. Nie chciała się zdradzić. Poza tym to nie była jej sprawa kim jest ta istota i co zrobiła, że prowadzili ją zakutą. Miała dość swoich zmartwień. Pierwsza zasada - nie wtrącaj się w nie swoje sprawy jeśli chcesz wyjść z tego cało.
Meżczyzna zauważył spłoszone spojżenie ich więźnia po czym Asha poczuła lekkie zawirowanie Mocy tak jakby ktos dotykał jej umysłu. Zareagowała odruchowo tak jak ją uczono i starała się oczyścić myśli tak, żeby ten ktoś nie mógł odczytać co naprawdę czuje, kim jest i po co tu jest. Widocznie jednak nie udało jej się zrobić to dobrze.
Mężczyzna sięgnął za pas i wyjął z niego znajomo wyglądający przedmiot - rękojeść miecza świetlnego. Szkarłatne ostrze wysunęło się z sykiem i buczeniem. Wszyscy w pomieszczeniu nerwowo zaczęli sięgać do broni...
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
Stary 30-03-2011, 13:13   #17
 
Apkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Apkey nie jest za bardzo znany
Voolfer Moonwalker

Cała grupa przyjrzała się śladom na które wskazał Wilk. Kształt i głębokość definitywnie wskazywały na to iż ich zwierzyna przechodziła tędy. Wszyscy "mądrze" kiwali głowami ale potem znacząco dali znać ich tropicielowi co ma zrobić. Wilczur bez słowa opadł na cztery łapy i skierował się wzdłuż ścieżki węsząc trop, po dłuższej chwili wysforował się na przód, a potem zniknął z oczu reszcie grupy. Gnał go instynkt... i coś jeszcze, jakieś niejasne przeczucie tak jakby wręcz wiedział że idzie odpowiednią ścieżką.
Gdy ich tropiciel zniknął im z oczu w gęstniejącym mroku dżungli, przywódca zaklął siarczyście po czym sięgnął po comlink
- Voolfer do cholery gdzieś pobiegł?! - odpowiedziały mu tylko trzaski co wprawiło wszystkich w zdziwienie, potem gdy jedynie przywódca zrozumiał o co chodzi automatycznie podniósł broń do ramienia - Na pozycje... jesteśmy zagłuszani! - warknął po czym gdy chciał obrócić się w stronę statku coś bardzo niemiło trzasnęło a on padł na ziemie, a ze wszystkich otworów ciała zaczęła sączyć się mu krew. Osłupienie reszty grupy trwało do póki ktoś nie usłyszał jak coś szeleści w otaczającej ich dżungli. Potem rozległo się jeszcze pięć cichych trzasków i każdy z nich legł martwy... Powodem były rozległe rany wylotowe w głowie każdego z nich...
Wilczur dotarł do dużej polany ze źródłem na środku tutaj jego instynkt kazał mu zostać i czekać. Czuł że jest obserwowany - nie lubił tego mrowiącego uczucia gdy ktoś na niego patrzył, zwłaszcza z ukrycia.
Gdy miał wstać i ruszyć w drogę powrotną zobaczył coś co wprawiło go w szczere zdumienie - na polanę wkroczył Akk i to wiele większy niż wyobrażał sobie Voolfer. Zwierzę kroczyło z niezaprzeczalną gracją i ignorując osłupiałego wilka zaczęło pić ze źródła. Voolfer oglądając do okola przypomniał sobie ze bardzo wysforował się w pościgu. Spokojnie wyjął zza pasa swój blaster po czym sprawdzając pojemność baterii wyjął z zasobnika przy pasie coś jeszcze. Coś co przywiózł ze sobą z rodzinnych stron - granat z siecią molekularną, cacko biotechnologii które po wybuchu oplątywało siecią wszystkich w zasięgu. Potem siadł i zaczął obserwować swoją zwierzynę. Po napiciu się Akk położył się swobodnie i zaczął podrzucać w gore wyrwane kępki trawy bawiąc się nimi. Voolfer wyczekał moment ktory wydał mu się odpowiedni a potem rzucił granat nad stworzenie. Wbudowany system zbliżeniowy zadziałał idealnie i po wybuchu który lekko zdenerwował ogara obrzucił go gęstą i lepką siecią. Jej włókna zaczęły momentalnie twardnieć i skracać się lekko aż w końcu skutecznie spętały zwierze. Zadowolony z siebie wilk podszedł do ogara by go obejrzeć... Nie docenił jednak swojej zwierzyny - ostry niczym wibroostrze ogon zdołał rozciąć sieć i ostatnią rzeczą jaka Wilk zapamiętał był jego świst... Zaskoczony spojrzał w dół i stwierdził ze górna połowa jego ciała właśnie zsuwa się by upaść na ziemie... Potem zapadła ciemność przerwana jedynie niewyraźną wizją smutnej dziewczynki która głaskała go po futrze pyska...



Nasha "Serpent" Vallen

Miałaś dalej grać swoją rolę do końca... Posłusznie udałaś się do swojej nowej kajuty by poprawić makijaż po czym znów skierowałaś do kabiny pilotów. Gdy tam dotarłaś Mike już spał odchylony w fotelu co-pilota, ten drugi Jacen czytał jakieś zawiłe wykresy i robił notatki. Nie zauważył Cię gdy stanęłaś za nim i położyłaś mu ręce na ramionach. Gdy zaskoczony odwrócił głowę pocałowałaś go. Gdy zaskoczony nie mógł wydusić ani słowa tak samo pocałowałaś jego kolegę po czym gdy oboje oderwani od swoich poprzednich zajęć patrzyli na ciebie zaskoczeni bąknęłaś tylko krótkie dziękuje i spłoniwszy się udawanym rumieńcem uciekłaś do swojej kajuty. Gdy weszłaś szybko zmyłaś truciznę z ust i zadowolona położyłaś się spać oczekując ich śmierci...
Obudziłaś się uderzając o coś szybko rozejrzałaś sie po kajucie - w drzwiach stał rozwścieczony Jacen
- Ty suko... - wycharczał tylko po czym poczułaś jak jakaś siła uniemożliwia Ci oddychanie... Oczy rozszerzyły Ci się z przerażenia ale na szczęście wróciły Ci wyćwiczone w Świątyni nawyki. Rozluźniona skupiłaś się w sobie, dawno tego nie robiłaś ale efekt był nadzwyczaj zaskakujący dla obojga - udało Ci się przewrócić zaskoczonego przeciwnika pchnięciem Mocy. Jeszcze bardziej rozwścieczony wstał szybko aktywując szkarłatne ostrze miecza świetlnego i wznosząc wokół siebie tarcze psychiczna... Wiedziałaś że tego nie starcia nie wygrasz wieć po prostu uklęknęłaś na jedno kolano przed nim i pochyliłaś pokornie głowę
- Panie pokonałeś mnie i ja... poddaję się Twojej woli - zamilkłaś
- Ścierwo - przeciwnik charczał z wściekłości - Czy wiesz co twoja głupota mogła zrobić... czy wiesz ile czasu i starań włożyłem żeby się tu dostać a Ty prawie że wszystko popsułaś... Jedi - ostatnie słowo wręcz wypluł jakby było czymś ohydnym.
- Ale Panie ja nie wiedziałam... I nie jestem już Jedi
- Tak to widzę - już trochę się uspokoił po czym podszedł do niej i brutalnie chwycił ja za podbródek zmuszając byś spojrzała mu w oczy - Spróbuj się opierać ścierwo a poznasz co to ból...
Poczułaś jak boleśnie wdziera Ci się w umysł odruchowo próbowałaś podnieść bariery obronne ale wtedy on złamał a potem w palcach zmiażdżył Ci palec u dłoni. Zawyłaś z bólu co wystarczyło aby przebił się przez Twoje znikome tarcze...
Potem obudziłaś się i poczułaś jak tępo pulsuje Ci palec. Stosując techniki wygaszania bólu skierowałaś sie powoli w stronę kabiny gdy usłyszałaś ze on Cie wzywa. Dotarłaś do ambulatorium a on tylko brutalnie posadził Cie obok łóżka na którym leżał majaczący Mike. Wziął Cię za głowę a drugą położył na czole Mike'a po czym poczułaś jakbyś zanurzyła się w oceanie i opadała coraz bliżej dna... On obudził Cie brutalnie ściskając strzaskany palec przez Moc, zawyłaś z bólu a potem zemdlałaś.
Po długim i pełnym majaków śnie obudziłaś się. Przez małe okno zobaczyłaąś pod sobą Corelię, potem statek skierował się w jakiś gęsto zaludniony obszar Coronet City...



Asha Maa'lya

Jednym płynnym ruchem ostrza nieznajomy dekapitalizował i swojego co-pilota i strażników którzy za nimi szli. Po czym przyjął standardową pozycję Djem-So i drwiąco splunął w stronę ochroniarzy. Wtedy Dowódca dał rozkaz do otwarcia ognia. Osłupienie nie pozwalało Ci nawet skupić się na tyle by zobaczyć coś więcej niż czerwoną kulę światła od której odbijały się blasterowe błyskawice. Twoje zaskoczenie było wręcz bezgraniczne - umysł prawie kompletnie wyłączył się otulony ciepłą mgiełką niszczącą w Tobie jakąkolwiek chęć działania. Zdałaś sobie sprawę że to nieznajomy próbuje ogłupić Cie przy wykorzystaniu Mocy. Parę ćwiczeń oddechowych i wzniesienie tarczy wokół umysłu pozwoliło Ci odzyskać panowanie nad sobą i co ważniejsze spokój i skupienie...
Po chwili jedynymi żywymi istotami w tym pokoju był nieznany wojownik Ty i nadal skuta Twi'lekanka... Ręka automatycznie pobiegła Ci do pasa i w ciągu mrugnięcia oka stałaś w pozycji Shii-Cho zadziornie patrząc się na przeciwnika. Ku Twojemu zaskoczeniu nieznajomy machnął ręką a kajdanki jakie powstrzymywały jak dotąd Twi'lekanke spadły na podłogę ona też wyjęła miecz i stanęła na przeciw Ciebie. Wojownik tylko uśmiechnął się drwiąco i odsunął się na bok...



FN-22 i Hakk Mud

Odszukanie odpowiednich ludzi zajęło wam parę dni - w końcu dobiliście targu z Naczelnym Pasterzem Ithorian. Mogliście oficjalnie wyruszyć na powierzchnię planety. Co prawda nie obeszło się bez paru "incydentów" podczas zdobywania tego zezwolenia ale w końcu warto było a przynajmniej rozbiliście siatkę przemytnicza. Niewiele się zastanawiając zebraliście wszystko co wydało się wam potrzebne i po wejściu na pokład małego promu wewnątrzsystemowego. Wiecznie ciekawy Hakk chłonął widok planety zasypując pytaniami swojego Droida. Sielankowy obraz przerwał dość mocny wstrząs jakiemu poddał się prom a potem przej okno wszyscy zobaczyli 3 myśliwce obcej produkcji zasypujące prom ogniem działek laserowych. Kapitan nawet nie zdarzył nadać sygnału o zagrożeniu gdy cały prom zmienił się w płonące szczątki.
Pułkownik TSF czytający raport z ataku piratów na wewnątrzsystemowy prom T-121 dowiedział się jedynie iż ataku dokonała bliżej niezidentyfikowana grupa piratów. Przez to że prom nie był chroniony polem strzały szybko spenetrowały poszycie i prom implodował zabijając dwóch członków załogi i ósemkę pasażerów...



Slevin Kelevara

Przybierając pozę jak najbardziej naturalną i swobodną wszedłeś do środka. Przy drzwiach zaczepiło Cie dwóch Devaronian którzy zapewne pracowali tam w charakterze wykidajłów. W łamanym Basicu poprosili Cie o oddanie w depozyt całej broni nim wejdziesz do środka. Chcąc lub nie musiałeś to zrobić – choćby po to by przeczekać zamieszanie spowodowane Twoja akcją… Zostawiając sobie mały blaster pod ukryty w bucie odpiąłeś całe uzbrojenie a było tego trochę…
Gdy dostałeś się już do środka zająłeś miejsce w odosobnionej loży zamawiając coś do picia i uważnie rozglądając się po całym lokalu. Jak to w niższym Coruscant było tu można spotkać cała gamę rożnych humanoidów – hazardziści, gangi, kieszonkowcy, drobni paserzy, przemytnicy, łowcy nagród, po prostu cała śmietanka towarzyska… Do części z nich dotarła twoja reputacja resztę odstraszał widok mandaloriańskiego pancerza. Poza jedną osobą na która ten widok podziałał wręcz przeciwnie, pewna kobieta zajęła miejsce na przeciwko Ciebie…
 
__________________
Chaos is the only true answer...
Apkey jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172