Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-05-2011, 11:58   #101
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Biel...Piękna, idealna biel i gwiazdy, ile gwiazd na niebie i przed oczami. Ragnar szybko pokręcił głową i zauważył, jak ktoś wywija przed nim młynek...Szary Rycerz...
-Psia twoja mać- rzucił pod nosem i błyskawicznie podniósł się z ziemi dobywając miecza. Ciężki bolter byłby idealny, gdyby mógł podejść, wycelować i mieć świadomość, że osobnik nie wykona błyskawicznego piruetu i nie strzeli go w bok, głowę w czy które tylko miejsce chce. Szybko uruchomiony miecz łańcuchowy wydał z siebie miły terkot i warkot... Teraz już nie ma odwrotu, trzeba walczyć o przetrwanie, na śmierć i życie... coś jak Fenris.
Ragnar uśmiechnął się podle i cóż mógł innego zrobić? Nacisnął sprzęgło, miecz zawarczał i ruszył, uderzając pełnym impetem w Szarego Rycerza, ignorując komunikaty i resztę świata...furia...tak, to była furia.
 
one_worm jest offline  
Stary 25-05-2011, 21:12   #102
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Debonair cofnął się o krok, potem drugi. Przebywanie w okolicy gotowych do odpalenia Broadswordów bez ochrony dawanej przez hełm nie było najszczęśliwszym przepisem na długie i szczęśliwe życie. Broń cały czas celowała w kierunku Mućka. Hałas z tyłu gwałtownie ucichł, najwidoczniej walka dogasała, zaryzykował więc cofanie się. Powoli, krok za krokiem, by nie stracić równowagi i nie przegapić ataku Szarych Rycerzy.

Sprawiedliwy był tuż za wrakiem Mućka w asyście jednego Szarego. Usłyszał krótki rozkaz, choć nie rozróżnił słów. Jeden z Szarych rzucił się w stronę Kausa, Justicar miał go ubezpieczać. Nim jednak dotarł do Mistyka uruchomiły się miny. W odgłosach potężnego wybuchu rycerz padł na ziemię. Debonair zobaczył wijącego się jak robak, a raczej jego połowa, dzielnego obrońcę imperium. Starczyło tylko skrócić mu męki celnym strzałem. Co nie stanowiło problemu. Problem pojawił się zaraz potem gdy okrągły kształt rzuconego przez Sprawiedliwego granatu, potoczył się wprost pod nogi Mistyka...

Zadziałały odruchy. Odkopywanie granatu czy schylanie się by go odrzucić wygląda na pewno heroicznie i tak dalej ... dopóki nie pamięta się że rzucił go wojownik który nie popełnia błędów ustawienia zbyt długiego czasu do detonacji. Mimo obrażeń i szoku Golem rzucił się w tył, byle dalej od granatu, wypuszczając ciężki bolter i meltę a ramionami nakrywając nie chronioną głowę. Łupnął o ziemię niczym waląca się płyta stropowa.

Wybuch poderwał kurz i resztki płyt Mućka w górę. Bezbronny Mistyk zasłaniał głowę przed walącym się z nieba żelastwem. Kurz opadł, a Kaus usłyszał kroki. Nie było wątpliwości. Ciężkie, zgrzytające płytami ceramitowej zbroi. Na ziemię opadł cień Rycerza, gdy ten stanął tuż nad nim. Oto zbliżał się koniec.

- Stoisz przed dwoma bramami. Jedna z nich prowadzi do wyjścia, a druga wprost do przepaści. - odezwał się głos. Nie był ciężki ani głęboki jak dzwon. Nie należał do Sprawiedliwego. Był na to za... subtelny, łagodny i zdecydowanie rozbawiony. Czas jakby spowolnił. Napastnik tkwił w bezruchu z wycelowaną bronią.

Jakim cudem Debonair wylegiwał się tak długo - sam nie wiedział. Najwidoczniej efekt eksplozji Mućka i granatu był zbyt dotkliwy by poruszać się tak szybko jak miał to w zwyczaju. Ruszał się wręcz ślamazarnie - wiedział to i wiedział że nie zdąży. Szykował się na krótki, przeszywający ból w plecach … a potem ciemność, ale ta jakoś nie nadeszła. Słysząc głos zdający się sugerować chęć konwersacji nie mógł wyjść ze zdumienia - nie na tyle jednak głębokiego by nie skorzystać z okazji. Podniósł się na jednej ręce wykonując ćwierć obrotu, zmasakrowaną twarz odwrócił ku Rycerzowi. Widząc brak reakcji rozejrzał się ostrożnie w poszukiwaniu właściciela głosu. I zamarł...

Czas rozlewał się leniwie jak plama smoły. Oblepiał Mistyka lepką czernią. Właściciel był w jego głowie. Wytwór podświadomej imaginacji, a jednak inteligentne istnienie.
- Wspominałem , że przed bramami stoją strażnicy?- ozwał się ponownie choć wyraźnie znudzony. - Zapewne nie byłbyś w tej sytuacji mój słodki, gdyby nie Lindeo - tym razem zabrzmiał nadzwyczaj kobieco. Byłby zdolny poruszyć krocze, gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające. - Mam ofertę Kaus. Zechcesz jej wysłuchać?

Warknął, choć warknięcie rozległo się jedynie w jego głowie. Hiverzy nie należą do spolegliwych osób. Nawet mimo tego że zdawał się być całkowicie sparaliżowany i w mocy tego … tego czegoś.
- Wynoś się z mojej głowy - warknął po raz kolejny ale że broń Szarego Rycerza wycelowana była nieprzyjemnie blisko i niespecjalnie mógł się skupić na wyrzucaniu - najwidoczniej - nieproszonego gościa, rzucił krótko - Czego chcesz?
Wzrok miał wbity w Marine, a palce bolały go z podświadomej ochoty sięgnięcia po jedyną broń która pozostała mu realnie do dyspozycji … ale przeklęta konwersacja zdawała się całkowicie pozbawiać go możliwości ruchu.

- Mogę pomóc, uratować ci życie. Starczy, że odpowiesz na zagadkę i odpłacisz mi za przysługę. Będziesz wiedział kiedy. Albo to... albo jak mawiacie - zamyślił się wyraźnie - do zobaczenia w piekle. Decyzja Mistyku.

- Strasznie dużo gadasz - zakpił Kaus, ciągle nie mogąc wyjść z podziwu dla sytuacji - Zgadzam się. Ale jeśli twoja przysługa nie spodoba mi się - znajdę cię w tym piekle.

- Gadam. Mam czas w przeciwieństwie do ciebie. Nawet nie wiesz jaka jestem tu samotna... - wymruczało zalotnie. - Dwie bramy. Dwóch strażników. jeden zawsze kłamie. Drugi jest zawsze prawdomówny. Jakie pytanie zadasz tylko jednemu strażnikowi by znaleźć właściwą bramę? Tik, tak... - zachichotała.

Przez chwilę Golem miał kompletną pustkę w głowie. Takie zagadki to nie dla niego! Na jego miejscu powinien być któryś Logis, może i Magos... Nie na darmo jednak dla Adeptus Mechanicus zimna logika godna jest najwyższego szacunku.



- Którą bramę pokazałby strażnik? - szukał w pamięci wspominając naukę na Świętym Świecie-Kuźni - Marsie i nagle go olśniło - Tak, którą bramę pokazałby drugi strażnik! I wybrałbym przeciwną!

Czas przyspieszył i Mistyk czuł, że zaraz się porzyga. Melta sama znalazła się w jego dłoni. Naładowana, jarząca śmiertelnym promieniem. Wystrzelił widząc jak pomarańczowo-niebieska włócznia wiązki przebija Sprawiedliwego na wylot. Lufa psycho-działa zgasła.

Kaus opadł z powrotem na ziemię. Ciężar każdego spośród pięćdziesięciu pięciu lat standardowych życia przygniatał go niczym wrak Thunderhawka.
- Jestem na to za stary - stęknął. Wiedział jednak że musi się podnieść. Walka jeszcze się nie skończyła. Prawa ręka drżała - słaba rzecz, organiczna, godna pogardy. Lewa jednak pewnie sięgnęła po broń.


 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 26-05-2011, 22:29   #103
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Nie zdążył. Zabrakło kilka cennych sekund, czy to przy siłowaniu się z mieczem, czy też zbyt długim uniku, bądź zwykłym zlekceważeniu "zwolnionego" ze smyczy Biczownika. Ostatecznie to wszystko nie miało już najmniejszego znaczenia kiedy lufy gwardzistów wycelowały w jego głowę, a umęczone stworzenie naparło na niego z furią, która zadziwiłaby niejednego Marine. Zdążył jedynie chlasnąć go przez ramię, kiedy siła impetu odrzuciła go do tyłu pozbawiając równowagi i twardego gruntu pod stopami. Rękojeść miecza ciągle pozostawała jednakże w jego dłoni, jako najcenniejszy skarb, z którym nie chciał się rozstawać. Ostatkiem sił skierował go naprzeciwko szponów Biczownika, podejmując wyzwanie, że jeśli go nie zabija to przynajmniej odrąbie ręce, żeby nie sprawiał problemów reszcie. Ostatni pożegnalny prezent od dumnego syna Coraxa.

Wszystko jakby zatrzymało się w miejscu, kiedy obserwował pazury mknące z furią w kierunku jego piersi, która i tak stanie się niedługo zwęglonym kawałkiem węgla kiedy Gwardziści zdecydują się na oddanie strzału. Nie czuł żalu, ani złości. Wręcz przeciwnie. Był spokojny do końca jak niemal każdy Kruk i w duchu dziękował Imperatorowi, że powołał go na swoją służbę. Odchodził walcząc, a czy istniała dla Marine piękniejsza śmierć? Głęboki wdech... i spokój, który tak łatwo było pomylić ze śmiercią. Złoty blask rozświetlił bladą twarz Marcusa, kiedy ciemne niczym pióra kruka oczy dostrzegły jarzące się imię wyryte na płazie piłomiecza. Więc jednak legendy zakonu nie kłamały. Chciałby zobaczyć teraz minę brata Ultyriusa, który do samego końca nie dał się przekonać o istnieniu duchu miecza.
Zakrzywione pazury Biczownika zatrzymały się na złotej barierze, a kule odbiły na boki pryskając niczym małe kamyki, kiedy Marcus przypatrywał się z uwielbieniem temu całemu przedstawieniu i manifestacji siły Imperatora. Nie zamierzał zmarnować danej mu okazji, toteż niemal błyskawicznie podniósł się z ziemi kierując zęby piłomiecza na Biczownika. Kątem oka dostrzegł wbiegającego porucznika, któremu gestem dłoni wskazał przerażonych i zdezorientowanych Gwardzistów. Taki pokaz siły potrafił zaskoczyć Space Marine, a co dopiero zwykłych żołnierzy.

Nie wiedział jak dużo zostało mu jeszcze czasu. Silne palce zacisnęły się mocno na rękojeści miecza, a usta Marcusa poczęły wypowiadać melodyjne słowa pieśni o upadku Coraxa, wyzwoleniu Lycaeusa, masakrze na Istvaanie oraz najokrutniejszym czynie Kruka - powołaniu armii desperacji. Pieśń zakańczały dwa proste słowa.
- Nigdy więcej... - Rozległy się cichy szept Marcusa, który w tym samym momencie zerwał się do walki tnąc, rąbiąc, przecinając i pozwalając Beatrycze skosztować krwi heretyków. Ostrze zawyło przeciągle, po czym złożyło się do szerokiego ciosu przez pierś Biczownika, który o ile dojdzie celu przejdzie w szybkie i efektowne płaskie cięcie przez głowę Biczownika, zwieńczone odrąbaniem zakrzywionych pazurów, które jeszcze przed chwilą odważył się na niego podnieść.
 
Araks3 jest offline  
Stary 27-05-2011, 12:09   #104
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
IX

Lindeo i Zuriel

Zręczność Lindeo była zadziwiająca. Smukłe i giętkie ciało błyskawicznie znalazło się na budynku. Podczołgał się w stronę napastników pozostając przez nich niezauważonym. Wbrew obawom Zuriela nie padł snajperski strzał, za to ich plan zdawał się mieć ogromne szanse powodzenia. Szybki ostrzał miał stanowić element zaskoczenia. Poniekąd tak właśnie było. Jeden ze strzelców zdołał schronić się za róg, drugi po prostu otworzył ogień ale tuż za nim pojawił się Lindeo. Wiązki lasera śmignęły nad ramieniem Zuriela. Poczuł tylko gorący oddech czerwieni. Imperator chroni. Kątem oka, ruszając do kryjącego się gwardzisty dostrzegł niesamowicie wprawne, czyste i eleganckie cięcie miecza Inkwizytora. Ukośne idealnie przecinające arterię szyjną. Błyskawiczny ruch, niemal artystyczna wstęga czerwieni ślizgająca się po ostrzu i opadające ciało. Jego pałka była mniej subtelna. Dopadł wychylającego się zza rogu strzelca. Wymierzony z dużą siłą cios strzaskał lustrzankę hełmu pokrywając przednią osłonę pajęczyną pęknięć. Oddając mało precyzyjny strzał, który zdołał jedynie rozedrzeć szatę na ramieniu Lindeo, przeciwnik odpadł na ziemię. Haxtes dla pewności wystrzelił z pistoletu boltowego spoglądając na drżące od obrażeń ciało i dziurawiony napierśnik.

Lindeo poczuł, że coś jest nie tak. Słysząc jeszcze serię pistoletu Inkwizytora Haxtesa. Wydarzyło się coś co nie powinno mieć miejsca. Trwająca niecały oddech szczelina w Immaterium. Czuł, że to nie za sprawą Nocariona…


Kaus i Ragnar

Walka się jeszcze nie skończyła, choć Mistyk nie obraziłby się zapewne na miły i spokojny happy end. Nie byli jednak w kinie, a to nie było romansidło. To co zobaczył nie było też czułym uściskiem dwóch żelaznych golemów. Rycerz trzymał oburącz halabardę, która brzydko przechodziła przez trzewia Wilka błyskając mocą. Przyszpilony Ragnar nie wydał odgłosu bólu, za to zawył jak rozjuszone zwierze. Zawarczała też jego łańcuchowa broń gdy ruszył do przodu nadziewając się mocniej byle dosięgnąć Szarego. Coraz większa część ostrza pojawiała się za jego plecami w szybkim tempie. Wariat, nieokiełznany do końca. Dzika furia, obłęd w oczach. Debonair czuł, że nie powinien przeszkadzać. Z ust Ragnara, którego wykrzywiona twarz przypominała wilczy pysk, sączyła się krwawa piana. To wszystko stało się zbyt szybko, by Szary Rycerz zdołał się odsunąć. Ogromna dłoń chwyciła go brutalnie za hełm. Wizjery trzasnęły od razu. Później był tylko dziki ryk wilka i jego broni szarpiącej klatkę piersiową wroga. Nie stawało się pomiędzy drapieżnikiem, a jego ostatnią ofiarą. To jedyne co mógł zrobić Kaus. Upadli razem na ziemię. Przechylony bokiem Ragnar padł wprost na Rycerza. Zastygł z wciąż wściekłym grymasie, choć jego oczy zgasły. Broń cały czas wypluwała posokę z piersi Szarego…


Marcus i Simon

- Nigdy więcej … - powtórzyła niczym echo Beatrycze. Obudzona Relikwia Zakonu, którą teraz trzymał w dłoniach, była najprzyjemniejszym ciężarem. Wyprowadzane szybkie i pełne zaciętości cięcia zmuszały biczownika do obrony i cofania. Szukał miejsca, chwilowej odsłony, słabości upiornego ataku, gdzie mogłyby się znaleźć żelazne pazury. Jedno cięcie starczyło Krukowi na odrąbanie kończyny, która miała zasłonić atak na pierś. Ostrze weszło w nią jednak zbyt płytko. Kontruderzenie pazurów przyjął na naramiennik skręcając ciało. Poszły białe iskry, a Marcus szykował się do cięcia od dołu. Nie miał jednak miejsca na większy zamach. Wbił szybko ostrze rozszarpując brzuch. Piłowe zęby otworzyły go dowodząc, że miał do czynienia z ludzkim ciałem. Nie popełnił drugi raz tego samego błędu. Zaparł się stopą o udo biczownika wyszarpując miecz i tym samym go odpychając. Za błyszczącą czerwienią bronią podążyła wstęga śliskich jelit. Ostatni zamach rozorał pierś potwora. Marcus pociągnął ostrze w górę rozcinając łeb na pół. Pomimo śmierci pazury wciąż przez jakiś czas zaciskały się i rozkurczały konwulsyjnie.

Szturmowcy z przerażeniem patrzyli na podźwignięcie się Marcusa. Padły strzały, których nawet nie zanotował, gdyż nie uczyniły najmniejszej szkody ciężkiej zbroi. Byli tylko ludźmi, stojącymi naprzeciw Syna Imperatora. Zbierali się do ucieczki. Wtedy padły strzały Simona. Plazma wystrzelona z pistoletu dosięgła szturmowca. Okręcił się wokół osi z połową klatki piersiowej i padł w pył ziemi. Porucznik wpadł na drugiego barkiem powalając na ziemię. Gdzieś za jego plecami trwała walka Kruka z biczownikiem. Zwarł się z przeciwnikiem szybko go unieruchamiając kolanem. Strzelił w tył głowy jak zwykło się to robić zdrajcom i dezerterom. Obrócił głowę wiedziony dziwnym instynktem. Dostrzegł Mirię przykucniętą na pobliskim budynku. Z tak bliskiej odległości widział błyszczący od krwi skafander. Przymierzała się do strzału, a on stał na tej linii.

***

Pare chwil wcześniej…

- Inkwizytorze! Musimy uciekać. Zdrajcy odpierają Szarych Rycerzy. Chroń się panie! – rozległo się na przyjętej częstotliwości.
Zewsząd dobiegały odgłosy strzałów i wybuchów.
Inkwizytor nie wierzył własnym oczom. Był pewny porażki zdrajców. Szarzy Rycerze mieli ostatecznie rozwiązać kwestię. Nie docenił przeciwników. Najpierw niespodziewany opór Psionika potężniejszego od niego, a później Kruk łajający szturmowców i biczowników jak krnąbrne dzieciaki. Nienawidził Octavii tym bardziej. Pieprzona suka dobrała wyśmienity oddział. Klęska. Właśnie teraz, gdy był już tak blisko.
Wydał ostatnie polecenie Mirii. Niech zabierze ich jak największą liczbę do grobu podczas gdy on wycofa się w stronę statku. Chciał zbiec na południe. W gąszczu stał opancerzony samochód. Jego obstawa miała stanowić jedynie żywą zasłonę. Nieoczekiwanie pojawił się Porucznik, którego szybko należało zlikwidować.

***

Nigdy nie wątpiła w rozkazy. Nie kwestionowała, nie zastanawiała się. Ten też początkowo przyjęła spokojnie. Zajęła pozycję z zamiarem odstrzelenia wroga. Dlaczego teraz przebiegły ją te wszystkie myśli? Zostawiał ją na śmierć. Porzucał. Mimo całego, psiego przywiązania jakie mu okazywała. Miała przecież dług do spłacenia. Tak…. Ale czy nie spłacała mu go codziennie od paru lat? Służąc wiernie , skrupulatnie. Oddała mu swoje życie, które widocznie było bez znaczenia.
Chaos błyskawicznych myśli przerwał widok przybocznego, który wybiegł przed Inkwizytora mierząc do Simona. Koniec wątpliwości. Pociągnęła za spust odruchowo, a po chwili leżał już martwy. Błysnęło oko krótkiej lunety gdy padł drugi strzał. Pozostały przy życiu przyboczny zbiegł w dżunglę. Spod ciała leżącego Lorda Inkwizytora Świętego Oficjum Nocariona Sverte, wyciekała krew mieszając się z błotem.
Odłożyła karabin powoli siadając na dachu.
 
Witch Elf jest offline  
Stary 07-06-2011, 22:54   #105
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przez chwilę psionik stał nad ciałem martwego żołnierza, obrotem nadgarstka i ruchem ręki w jakimś nieludzkim geście chowając ostrze w pochwie bez udziału wzroku, choć ponownie, jakkolwiek wrażenie mogłoby sprawiać, iż znieruchomiał na długo, w rzeczywistości upłynęło kilka sekund, dość by nieco uspokoić serce i przestawić się z zadawania ciosów na poszukiwanie nowych ofiar. Podniósł spojrzenie aż odnalazło oczy Haxtesa.
- Coś się stało. Wyczuwam ujmę w czasie, poza postrzeganiem. Sądzę, że gdzieś w okolicy przeszli do tego świata. Latorośl Osnowy. - wypowiedziały równocześnie jego usta do dawnego członka Arbites jak też równocześnie nadnaturalne przedłużenie świadomośći wyszeptało umysłowi techkapłana Kausa Debonaira, jak kazał się tytułować. Bez zaskoczenia ale bez oczekiwań odkrył, że ten wciąż żył. Postanowił, że zapyta go o to przy najbliższej okazji, kiedy uda im się porozmawiać. Miał wrażenie na początku walki, że wyznawca kultu maszyny, jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało, podchodził zbyt emocjonalnie do plemienia. Nie dziwił mu się, ale takie kwestie w większości pozostawały poza sferą jego zmartwień. Priorytety były jednak inne.
Na zachodnim skrzydle sytuacja opanowana. Raport sytuacyjny. powtórzył nie swoje, ale zarazem własne słowa usłyszane wespół ze swoim imieniem przed tyloma laty, upewniając się, że każdy będzie zmuszony je wysłuchać, nawet gdyby konając czy z bólu wycofywał się właśnie w odcięte od świata sanktuarium, jakim jest własny umysł.
Przez sekundę zastanawiał się, czy powiedzieć coś do Zuriela, ale nie było ani sensu, a jeżeli jego całkiem logiczne podejrzenia o przynależność tamtego do Ordo Hereticus były słuszne, wiedział, że bacznie go obserwuje. Dla bezpieczeństwa ich obu. Wiedział, że nie musi tłumaczyć zbieżności wykorzystania swoich zdolności i wyczucia anomalii w Pustce, a jeżeli musiał... Ostatecznie i tak nie będzie musiał.
Ruszył równie co wcześniej niezdarnym ale pełnym determinacji biegiem za wrogim inkwizytorem, licząc, że porucznik okazał się bardziej zaradczy gdy przyszło mu działać na własną rękę i jakoś go zatrzymał, o ile nie pochwycił. Był już wcześniej dość blisko miotającego się jak pułapce ze swoją ochroną Inkwizytora i nie dał zrobić z siebie marionetki ani trupa, jak większość z nich umiał więcej niż na to wyglądało, nawet w przypadku żywych manifestacji potęgi, jakimi byli Astartes...

Zuriel czym prędzej rzucił się na ziemię na wszelki wypadek szukając osłony przed pozostałościami przeciwnika. Siedząc, oparł się o ścianę i ponownie wyciągnął Auspex starając się wśród wielu plam przedstawiających stygnące ciała tubylców u napastników wypatrzeć kolejnych przeciwników. Chwilę gdy antyczne urządzenie przetwarzało nowe dane wykorzystał na przeładownia broni.
Obrócił się do Lindeo pragnąć mu pogratulować gdy usłyszał słowa wypowiedziane przez Inkwizytora, no pięknie… pomyśleć że liczył na chwilę odpoczynku. A tu tylko kolejne problemy, następne zagadki i zero konkretów. Nie zdążył odpowiedzieć bo psionik pognał dalej za przeciwnikami. Westchnął głęboko, poprawił przyłbicę i wybiegł sprintem z zaułka starając poruszać się kilka metrów za psykerem aby w razie czego móc go osłaniać.


Golem pochylał się właśnie nad Ragnarem gdy komunikat Mordolpha wdarł się do jego mózgu. Skrzywił się najpierw, ale gdy przyswoił sobie jego treść bluznął potokiem przekleństw, posyłając do diabła rodziny wszystkich psioników, mutantów i innego pomiotu do siódmego pokolenia włącznie. Nie doszło to słuchu Lindeo tylko dlatego że zbyt późno Kaus przypomniał sobie że nie ma na głowie hełmu … i modułu radiowego, co za tym idzie. Ale wycelował ciężki bolter w kierunku psionika, a jego palce powstrzymała tylko myśl że nie wiedział kto był sprawcą “przejścia”. Z warknięciem opuścił broń. Jeśli jego podejrzenia były słuszne, to wiedział dokąd “latorośl Osnowy” się udała. Gorączkowo zastanawiał się co z tym fantem począć i … cenne sekundy mijały a na nic mądrego nie mógł wpaść. W decyzji pomógł kolejny przekaz Mordolpha.
- Kurwa, raportu mu się zachciało, pewnie jeszcze na baczność...
Ale podniósł hełm Kosmicznego Wilka, zajrzał do środka. “Jest”. Zdjął rękawicę, sięgnął do wnętrza a MIU wyciągnęło się niczym żmijka.
- Ragnar nie żyje - rzucił szorstko w mikrofon - Wszyscy Szarzy Rycerze … - to mu o czymś przypomniało, wyciągnął bolterek i strzelił będącemu w nieco lepszym stanie Marine prosto w głowę - … też są martwi...
- W miarę możliwości dorwijcie wszystkich - powiedział - lepiej nie ułatwiać życia reszcie oddziału tego dupka.
Zabiliście oddział uderzeniowy Szarych Rycerzy? myśl nie zawierała ze swojej natury zaskoczenia, ale sam fakt, iż po raz pierwszy Lindeo pytał o potwierdzenie rzeczy, którą usłyszał, świadczył o jego zaskoczeniu. Normalnie uznałby to za oczywiste, skoro w ogóle rozmawiał z techkapłanem, ale widać było, że uważał Szarych Rycerzy za siłę. W każdym razie nie jestem pewien, jak jest bezpiecznie. Postaram się przyprowadzić resztę do Ciebie jak tylko dorwiemy inkwizytora, aby zająć się ciałem Ragnara, niech Imperator ma jego duszę w opiece.
- I Bóg-Maszyna - mruknął Kaus - Tak, Ragnar niemal urwał łeb ostatniemu. Szkoda że tracąc w tym czasie bebechy.
Wciąż nie jesteśmy bezpieczni, techkapłanie Debonair. przekazał jeszcze psionik zdradzając, że natychmiastowa zmiana tematu nie jest dla niego niczym dziwnym.
Zamiast odpowiadać Mistyk skupił się na dronie zwiadowczej. Zwiększył ciąg silnika, wyprowadził ostrożnie robota zza metalowej kratownicy i wysłał go naokoło bazy, przepatrując linię drzew. Sam też ruszył w kierunku reszty kill-teamu, wstrząsając ziemią gdy metalowe buty uderzały w grunt. Rana i nadmiar adrenaliny i stymulantów sprawiały że niemal się trząsł, a serce bolało go jak diabli.
- Jasny gwint - jedna z najcięższych (i najstarszych) klątw Adeptus Mechanicus sama cisnęła mu się na usta gdy dostrzegał ogrom zniszczeń i śmierci które nawiedziły nieszczęsne plemię.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline  
Stary 08-06-2011, 17:59   #106
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Miria zsunęła się apatycznie po ścianie budynku z przewieszonym przez plecy karabinem. Stanęła nieopodal Simona i Marcusa opierając się plecami o magazyn. Sięgnęła do kieszeni skafandra wyjmując pomiętą, nasiąkniętą z wierzchu jej własną krwią, paczkę papierosów. Wyciągnęła skręta zębami i podpaliła. Zaciągnęła się mocno spoglądając przed siebie z pustym wyrazem matowych oczu. Czekała na to co nieuchronne i zdaje się było jej wszystko jedno.

Golem, poprzedzany szumem serwomechanizmów i odorem spalenizny, podszedł do Marine i porucznika. W ręku trzymał hełm Ragnara a jego twarz i pancerz dobitnie mówiły o desperackiej walce na "północy" wioski. W zasadzie należałoby powiedzieć że części twarzy nie miał, i jedyne ludzkie oko było niemal niewidoczne w zmasakrowanym oczodole. Jednak drugie świeciło gniewną czerwienią. Teraz zaś zogniskowało się na obliczach obu mężczyzn i kobiety.
- Może by któryś z was ruszył dupę w pościg za tamtym złamaskiem - warknął mało uprzejmie i wskazał kierunek w którym uciekał jedyny ocalały przyboczny Nocariona. Drona zwiadowcza umieszczona we właściwym miejscu to nader przydatna część ekwipunku.
- Chyba że nie dostrzegacie plusów tego że nikt nam nie ucieka i nie sprowadza kumpli? - zapytał jadowicie. Przyjrzał się Mirii i nie czekając na reakcję "chłopców" podszedł do snajpera. Chwycił ją za kark i obalił na ziemię, twarzą w błoto, zdjął z jej pleców karabin i odłożył na bezpieczną odległość, przeszukał ją i rozbroił z pozostałych "narzędzi", nie odmawiając sobie klepnięcia w jędrną dupkę. Potem zaś zaczął zdzierać z niej spodnie...

Kobieta dała się rozbroić. Upadek w błoto zaowocował cichym syknięciem. Splunęła ziemią zaciskając pięści. Przeszukiwanie zniosła ze spokojem. Gdy jednak dłonie techkapłana sięgnęły spodni wyprężyła się zaskoczona i zaczęła się wyrywać zaciskając mocno zęby.

Simon podszedł z tyłu do kapłana i wycelował mu pistoletem plazmowym w głowę.
- Kaus zostaw ją, PROSZĘ - Ostatnie słowo wypowiedział z dużym naciskiem. Nie wątpił, że Mirii nie można jeszcze ufać w pełni, ale uważał, że takie traktowanie jest zbędne - Ona uratowała mi życie kilka chwil temu i sądzę, że przynajmniej zasłużyła na prawo do powiedzenia czegoś w swojej obronie. Poza tym - ona wykonywała swoje rozkazy, podobnie jak Ty czy ja. To wrogi Inkwizytor jest lub był naszym wrogiem, nie ona. Jasne? Odsuń się i daj jej dojść do głosu.
Simon stał kilka kroków za kapłanem mierząc w jego głowę. Był dość daleko, żeby być poza jego zasięgiem, gdyby chciał zaatakować go wręcz, ale dość blisko, żeby oddać prawie stu procentowo pewny strzał. Z niewzruszoną miną czekał na jego reakcję.

Lindeo przybył na miejsce niedługo po Kausie i z obojętnością przypatrywał się temu, co zachodzi, jakby zczytując zachowania wszystkich. Gdy jednak poruczik wymierzył w techkapłana, natychmiast go ostrzegł:
- Poruczniku Albriecht... Obejdzie się bez broni. Nalegam. Dopuszczasz się niemalże zdrady, mierząc do członka zespołu.

- Owszem Inkwizytorze obejdzie się, ale najpierw jako dowódca wymagam, aby Kaus zostawił naszego potencjalnego informatora w spokoju. Czymś takim za wiele nie zdziałamy - istnieją o wiele lepsze metody przesłuchań. Na przykład zadawanie pytań.
Simon niewzruszony stał w miejscu nie spuszczając wzroku z kapłana.
- Więc jaka jest twoja decyzja kapłanie Debonair?

Nie czekając nawet, aż porucznik skończy, psionik wzruszył ramionami jakby w westchnieniu... i wyjął pistolet laserowy, mierząc do porucznika bez jednego słowa, pozostawiając wymowność samemu gestowi.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 09-06-2011, 23:06   #107
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
- Tak, zacznijmy do siebie strzelać. To najlepszy pomysł. Nie potrzeba nam wrogiego Inkwizytora. Sami się pozabijamy. Całe szczęcie, że Ragnar nie musi na to patrzeć. - Odezwał się spokojnym głosem Astartes i tylko jego czarne oczy przenosiły się co chwilę od jednego do drugiego. Bolter kliknął cicho w jego dłoni, jednakże nie miał zamiaru w nikogo nim celować. Prawdę mówiąc nie wiedziałby nawet w kogo, wystarczyło przypatrzeć się absurdalności tej sytuacji. Nadludzki refleks pozwoliłby mu pewnie w porę unieść broń, jednakże czy na pewno?
- Poruczniku, to ostatnia szansa na wycofanie się. Za chwilę potraktujemy cię jako zwykłego zdrajcę. Zadawanie pytań jest dobre w przypadku przerażonych gwardzistów imperialnych, a my mamy przed sobą najlepszego sługę Inkwizytora. Jeśli go zdradziła, zdradzi również i nas dla tego jestem za przesłuchaniem. Przez twoją głupotę niedobitki z wrogiego oddziału są już właśnie w drodze powrotnej. -

Kaus kompletnie nie zwracał uwagi na zamieszanie wokół niego. Był tak blisko obiektu swojej fascynacji że był wręcz głuchy na rozmowę … i wyciągniętą broń. Tym bardziej że dziewczyna zaczęła się wyrywać! Nie na darmo jednak pancerz dodatkowo wspomagał go siłą i choć zeszło mu z tym trochę, w końcu miał cel swej żądzy jak na patelni.
- Wiedziałem! - powiedział zadowolony - To rzadkość! - dodał i plasnął dłonią w obnażony pośladek, bowiem przy okazji szamotaniny bielizna Mirii uległa uszkodzeniu.
- Wersja inkwizycyjna, mimetyczna, spójrzcie, nawet faktura skóry jest odwzorowana - wskazał obie nogi, a raczej uda, bowiem tyle widać było zza zdartych spodni.
- Co za wykonanie - powiedział i dźgnął pancernym palcem pod pośladek - Nie widać śladu złączenia z organizmem. Jestem pewien że gdybym poszperał znalazłbym wejście serwisowe...
Starczy, techkapłanie Debonair. Upewnij się, że nie ma broni i puść ją, bo porucznik jeszcze zrobi coś głupiego, porozmawiam z nim, ale pozwólmy mu ochłonąć... i jej także. Zastrzeliła tego tutaj zamiast Marcusa i wspomnianego, wedle jego słów...
Debonair podniósł wzrok na Lindeo, zaraz jednak spojrzał na Simona. I uśmiechnął się zimno, odsłaniając okrwawione zęby.
- A także poważnie zraniła Ragnara, co przyczyniło się do jego śmierci - rzucił, nagle metalicznym tonem - Powinienem odstrzelić jej łeb, ale, owszem, przesłuchajcie ją.
Wrócił do skanowania jej ciała, zaprzęgając do tego bioniczne oko i wykrywacze metalu i źródeł energii.
- I schowajcie tą pukawkę, poruczniku. Bo inaczej wsadzę ją wam w dupę.

Simon uśmiechnął się lekko i schował broń.
- Uwierzcie mi kapłanie - zginęlibyście zanim mielibyście ku temu szansę - Jego oczy nie zdradzały nic, tylko zimną satysfakcję. - Dobra, koniec tych przyjacielskich rozmów. Czas się zająć wszystkim. Proponuje, żeby Inkwizytorzy przesłuchali naszego więźnia - tak każdy będzie usatysfakcjonowany, a nie mamy sporo czasu jak zapewne wiecie, do tego jeszcze trzeba coś zrobić ze zwłokami Ragnara. Jaka jest wasza decyzja?
- Czytasz w moich myślach... - skomentował Lindeo. - Natomiast nie znamy motywacji więźnia, ani celów. Nie zdziwiłbym się, gdyby to był podwójny agent. To mogą też być schorzenia psychiczne. Lub masa innych kwestii. - psionik schował do kabury pistolet laserowy.
 
Araks3 jest offline  
Stary 09-06-2011, 23:11   #108
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Wszyscy zdajemy się nie dostrzegać pewnych konotacji. Oddano strzał do Inkwizytora. Oficjum wymagałoby zbadania tego, ale możemy to odpuścić. przekazał myśli do wszystkich zgromadzonych, łącznie z kobietą. Jeńca należy wykorzystać w sposób optymalny i należyty, emocjonalna reakcja, techkapłanie Debonair, i takie instynkty na niewiele się nam zdadzą. Zademonstruję.
- Podejdź, dziecko, nie testuj mojej cierpliwości. - wychrypiał do Mirii wysoki psionik. - Podejdź, stań przede mną. I klęknij, na kolana mówię. Dobrze. Teraz cokolwiek nie poczujesz, nie opieraj się. - dokończył, kładąc ręce na ramionach kobiety, gotów wzmocnić chwyt gdyby nagle przyszło jej do głowy wyrwać się i próbować uciec...
- Za chwilę stracisz “ogniwa zasilające” - oznajmił techkapłan z absolutnym przekonaniem w głosie.
- Nie przeszkadzaj mi, techkapłanie Debonair, to wymaga koncentracji. - wychrypiał z wyraźnym poirytowaniem psionik, z pełną powagą i przekonaniem.
- O tak, ja też zawsze muszę się skoncentrować w takich sytuacjach - Kaus skinął głową i rozejrzał się naokoło, spoglądając na gapiących się współtowarzyszy i płonącą wioskę - A tu byłoby to wyjątkowo trudne.
- Techkapłanie Debonair... Golemie. Kwestionujesz moje działania od pewnego czasu. Jeżeli nie możesz dostrzec celu ani docenić mojego poświęcenia związanego z wysiłkiem i narażaniem się na niebezpieczeństwo, którego właśnie dokonuję, zajmij się opatrywaniem rannych. Gorszą cię działania psioników? Przypominam, że działam w imieniu Imperatora i są pewne granice podważania mojego autorytetu. Mam bogate doświadczenie, które poświadczyć mogłaby w każdej chwili Lady Octavia i doskonale wiem, co robię - z jej polecenia i we własnym zakresie robiłem to już setki razy. - wyrzucił z siebie do techkapłana Lindeo.
- Po prostu się przyglądam - oznajmił Kaus ze szczerym zaciekawieniem - Pierwszy raz będę widział jak robią to psionicy.
- A widziałeś kiedyś, jak robią to nie postrzegający Osnowy? - zapytał nagle skonsternowany psionik, jakby omawiali jakąś szczególną dewiację.
- Ho, ho, nie raz, można powiedzieć - odpowiedział ze zdziwieniem, powoli, techkapłan - Można wręcz powiedzieć że to codzienność. Normalna rzecz. No chyba że rzecz dzieje się na świecie wyjątkowo wręcz prymitywnym. Barbarzyńskim.
Spojrzał podejrzliwie na psionika.
- I dlatego ostrzegam, w tym wypadku może się to dla ciebie źle skończyć...
Inkwizytor spojrzał na Mirię wzrokiem będącym czymś pomiędzy komunikatem “poczekaj chwilę”, a podejrzliwym spojrzeniem głodnego na kanapkę, która śmierdzi jakby była zepsuta. Spojrzał na Kausa.
- Ale... jeżeli robicie to tak często... To znaczy, to jakiś codzienny rytuał Adeptus Mechanicus?
- Wiesz, czasami parę razy dziennie a czasami posucha, niestety, panuje, tak jak ostatnio na “Vittorii”. Ale dzięki za adres, zapamiętam na przyszłość - rzucił Debonair i zakonotował sobie w pamięci słowa Lindeo o zwyczajach Octavii o różowym ciele.
- Nie wiem, czy Cię przyjmie, ale jeżeli przeżyjemy i zakończy się to wszystko sukcesem... Sądzę, że Lady nie będzie miała przeciwwskazań. Swoją drogą dziękuję za podzielenie się tę informacją, to dość ciekawe... - inkwizytor zwiesił nieco głowę, jakby przypominając sobie coś ponurego. - Zabawne... w Inkwizycji przysiągłbym, że zajmują się tym tylko psionicy, ale skoro Mechanicus też mogą, to najwidoczniej się mylę... w dodatku dzieje się to głównie u nowicjuszy, ze względu na charakter ich obligacji i zadań na tym okresie służby przełożonemu inkwizytorowi. Jest to niezbędna umiejętność i aspekt inicjacji. Ale myślałem, że taką metodę preferują akurat psionicy.
- Pogrzało was w tej Inkwizycji - Kaus powiedział z przekonaniem - skoro tak do tego podchodzicie. No nic, rób swoje, skoro się upierasz żeby to było przy wszystkich.
- Przynajmniej zrozumieją. Też uważam, że ta praktyka jest nadużywana. Jednakże w przeciwieństwie do większości... amatorów... dokładnie wiem co robię. Maska jest też nieprzypadkowa, jak widzisz. Rzecz leży w dbałości o detale. - tutaj zwrócił się do reszty - Jeżeli ktoś jeszcze zamierza mi przeszkadzać, niech da mi znać teraz... I w zasadzie zaufam doświadczeniu techkapłana Debonaira... Inkwizytorze Haxtes, macie może kajdanki?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 10-06-2011, 09:34   #109
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Banda szaleńców… Zuriel zadowolony był że przyłbica hełmu skrywała jego twarz która zastygła w wyrazie niedowierzania i szoku. Mierzyć jeden do drugiego im się zachciało. Nie miał najmniejszego zamiaru występować przeciwko Marcusowi ale nadal miał w głowie rozkazy Lady Inkwizytor dotyczące pomocy Albriechotowi. Pałka energetyczna ustawiona na maksymalną moc powinna wybić dziurę w betonowym murze – przynajmniej tak mówił teoria. Ciekawe jaki miałaby efekt przeciwko pancerzowi wspomaganemu Astarters? Ciekawe czy w ogóle zdążyłby wyciągnąć broń i zadać cios?
Na szczęście jego towarzysze poszli po rozum do łbów i rozważania te pozostały czysto teoretyczne – i jak Zuriel miał nadzieję pozostaną takie na zawsze. Inkwizytor ściągnął hełm kręcąc głową z niedowierzaniem: walka i gołe baby, tylko to mają w głowach. W gruncie rzeczy poza latami doświadczenia i hucznie brzmiącymi tytułami w niczym nie różnili się od małych gnojków z Ambulona.

Inkwizytor wyciągnął z jednej z kabur kajdanki i skuł ręce zabójczyni za jej plecami i zaczął recytację.
-Na mocy nadanej przez Adeptus Terra oraz Lex Imperialis aresztuję cię pod zarzutem utrudniania śledztwa Świętego Zakonu Imperialnej Inkwizycji, udziału w spisku mającym na celu obalenia legalnie działającej władzy na obiekcie astronomicznym Corodia, ataku na funkcjonariuszy Imperium wymienionych w dalszym raporcie, niszczenia mienia Imperium, posiadania nielicencjonowanej broni, posiadania nielegalnej amunicji, niszczenia mienia Imperium oraz wielokrotnego zabójstwa obywateli Imperium. – Odstąpił od kobiety –Formalnością stało się zadość, rób co masz robić – sam ustawił się za kobietą starając się mieć na oku zarówno ją jak i psionika. Czuł że oboje mogą sprawiać wkrótce kłopoty.
- Jestem pod wrażeniem waszej znajomości procedury i poszanowania formalizmu, Zurielu. Teraz wszyscy dajcie mi chwilę. A Ty, proponuję, zrelaksuj się, wspominaj i nie bój, postaram się znaleźć coś, co ułagodzi ich... - odparł Lindeo, rozdzierając fragment bandaża na palcu wskazującym lewej dłoni i tę samą dłonią łagodnym gestem przeczesawszy włosy kobiety, by podeprzeć głowę i palcem odnaleźć pewien punkt na potylicy.
Zaczął sondować, chcąc poznać wspomnienia kobiety - wszystkie intrygujące go informacje. Inkwizytor. Transport. Plany. Możliwości ucieczki. Posiłki. Obecny tu porucznik. Strzał do ich wroga. Motywacja. Wiara w Imperatora...
 
Potwór jest offline  
Stary 10-06-2011, 15:06   #110
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Gdy jasnym się stało, że Mistyk nie zamierza klękać za nią pakując się między drżące ze wściekłości i poruszenia uda, ponownie się uspokoiła. W całym tym zamieszaniu spojrzała na Porucznika tylko raz i była pewna, że dokonała właściwego wyboru. Podała Haxtesowi ręce do skucia. Zadrżała z niechęci czując dotyk Psionika. Szkolono ją by opierać się Telepatii. Zamykać pokoje wspomnień, barykadować drzwi świadomości. Nie chciała jednak ryzykować dając Psionikowi to czego szukał.

Początkowo wspomnienia i informacje wyłaniały się z zupełnego chaosu. Mimo, że starała się za wszelką cenę nic nie okazywać, teraz targało nią tak wiele sprzecznych emocji.
“Pochodnia”, statek Inkwizytora Nocariona znajdował się kilkadziesiąt kilometrów stąd. Pozostawiona tam załoga i część personelu, nie była specjalnie liczna, choć mogła stawiać zacięty opór. Jego Dostojność poszukiwał na powierzchni planety starej świątyni. Lindeo przeszedł dreszcz, gdy uświadomił sobie komu miała być poświęcona. Ślad Mrocznego Księcia wciąż był odczuwalny, a jego ołtarz krył zapewne wiele sekretów z przeszłości Corodii. Szukano jakiejś księgi. Sverte w zupełności poświęcił się temu zadaniu. Psionik miał wrażenie, że stało się to jego obsesją. Psioniczna burza nie dotknęła jedynie członków wyprawy Lindeo. Choć Inkwizytor przybył tuż przed jej manifestacją, także stracili łączność z orbitą. Zdawało się, że to co nadciągnęło do bazy w celu eksterminacji jego towarzyszy, było jedyną realną siłą uderzeniową.

Ambulatorium na “Pochodni”. Miria stała za szklaną ścianą przypatrując się mężczyźnie w środku. Nagi Revan, pochylony nad nim Inkwizytor. Lindeo czuł jego wściekłość, gdy zdołał odczytać komunikaty. Czyżby znali się z Octavią?

Szarpnęła nieco głową otwierając oczy. Po raz pierwszy Psionik odczuł wyraźny opór. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć. Zamiast tego zobaczył w jej wzroku rezygnację. Jego wyczulony teraz zmysł empatii pozwolił nazwać mieszankę odczuć. Wstydu i poczucia winy. Przymknęła powieki, by mógł zobaczyć scenę oczami kilkunastoletniej dziewczynki. Wąska szczelina niedomkniętych drzwi. Para w łożu. Nocarion, przystojny mężczyzna wchodzący w zachwyconą kobietę. Octavia krzyczała z rozkoszy tuląc się do jego piersi plecami. Podglądała ich nie rozumiejąc do końca co się właściwie dzieje. Zrozumienie przyszło z wiekiem.

Wiele obrazów z przeszłości. Inkwizytora, który sporą uwagą obdarzał kobietę. Czy jednak jego fascynacja była pospolitym romansem? Odpowiedź przyszła dzięki nieskrępowanej ciekawości dziecka. Dziewczyna siedziała przed osobistym komputerem swego Lorda w półmroku. Czytała akta sprawy. Nigdy jej tego nie zabronił, a teraz czuła, że musi się wszystkiego dowiedzieć. Była zazdrosna?

Ordo Hereticus. Octavia. Sprawa Lorda Inkwizytora Nocariona Sverte. Członka specjalnego kręgu Oficjum do spraw sprzeniewierzania się powołaniu. Poczuł ulgę dziecka po odczytaniu pierwszych wpisów. Była obiektem śledczym. Wtedy nie skupiała się na widocznej, pierwszej hipotezie. Radykalne ramię Inkwizycji kontra toriańskie założenia. Octavię podejrzewano o nazbyt entuzjastyczne zaangażowanie w sprawy mrocznych kultów. Przede wszystkim jednego. Zbierał dowody na jej zdradę. Dziewczyna nigdy więcej nie powróciła do tej sprawy, choć musiały się pojawiać kolejne wpisy.

Przez lata tłumione emocje. Cichy syk umartwianego w ciszy ciała. Imperator wymagał oddania i skupienia. Grzeszne myśli odpędzała fizycznym bólem w zaciszu pokoju. Przez cały ten czas, aż do pamiętnego dnia...

Wspomnienie brzegu rzeki. Naga kobieta i nagi mężczyzna. W uścisku napiętych mięśni ramion i ud. Psionik czuł wagę jaką przywiązywała do tego zdarzenia. Wtedy po raz pierwszy zaczęła myśleć, że może być inaczej. Podniecająca gra pomiędzy obojgiem z możliwością śmierci w tle.

Opancerzony samochód stojący w nieznacznej odległości od bazy. Ukryty w dziczy. Pojazd, którym przybył Lord i jego przyboczna gwardia. Najbliższa, najpłytsza
pamięć. Rozkazy zasłyszane w komunikatorze. Porucznik na muszce. Wahanie. Krótka satysfakcja z celnego trafienia w szeroką pierś Wilka i zaraz po tym ostry ból po strzale Kausa. Ostatni rozkaz Inkwizytora. Przytłaczające poczucie pustki. I znów widok Simona. Ta przedziwna, być może zupełnie nie stabilna kobieta, nie radziła sobie najlepiej z nagłym wybuchem emocji. Nie umiała nazwać tego, co Lindeo przyszło bez trudu. Była zakochana w Albriechcie...

Nie miała siły. Czuł, że jest na skraju wyczerpania. Przestała klęczeć siadając wprost gołym tyłkiem na ziemi. Odetchnęła głęboko spoglądając w maskę Lindeo.
 
Witch Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172