lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Żul: Zaciemnienie] Wesołych Świąt (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/13671-zul-zaciemnienie-wesolych-swiat.html)

Stalowy 13-03-2014 01:24

Bimbormanta czuł że przez noc odpłynęły z niego magiczne moce. Będzie je musiał uzupełnić, ale to znaczyło jedno... nici z wino powera.

Czyli trzeba przejść do konwencjonalnych taktyk. Odwrócony do łebków plecami Rysiek sięgnął pod płaszcz. Tam na paseczku miał zawieszoną rybę, którą zatłukł glino-pedała.
Bimbromanta odwrócił się gwałtownie waląc z bekhenda wielką rybą prosto w najbliższego z łebka. Na ich nieszczęście Rysiek kiedy siedział w kafejce internetowej te parę miesięcy temu widział pewien film, a że był wierzącym i bogobojnym katolikiem...

Gargamel 13-03-2014 01:30

Vel cierpliwie pchał swój wózek, robił to bez słowa, choć młodzież zaczynała go już pomsleńku irytować. Skoro oni byli nachlani a i Wieśka jeszcze trzymało, postanowił pdjąć drastyczne kroki. Przekazał kierownicę wózka w ręce Zdziśka a sam sięgnął po butelczynę.
- Jak się zacznie uciekajcie ile sił. Dogonię was. Spotkamy się u Złomkletki szepnął Zdziśkowi. Golnął sobie doładowując swe sithowe moce . Po wypiciu trunku z tajemniczym uśmieszkiem na parszywej mordzie (Vel nigdy nie był diabelnie przystojny) postawił pustą butelkę na betonie. Stanąwszy w lekkim rozkromu w uniesioną pięścią i wyprostowanymi dwoma palcami wskazującym oraz środkowym, skupiony w Mocy rzekł:
- Zakazane techniki - Czar Teściowej, Jutsu Przerażenia. - tym oto sposobem Vel rzucił na swoje ofiary mroczny czar mający w ich umysłach zamienić jego osobę w przerażającą teściową z papilotami wałkiem, pomarszczoną skórą itd. Dla lepszego efektu (mam nadzieję że to zadziała} zarechotał skrzekliwie, wykrzywiwszy i tak paskudną mordę w jeszcze paskudniejszym złośliwym grymasie.

Anonim 15-03-2014 10:04

Ryszard momentalnie odwrócił się i rzucił się z makrelą zawiniętą w gazetę na młodzieńców. Pierwszy z nich oberwał z bekhenda prosto w ryj. W zwolnionym tempie było widać jak łamiu mu się chrząstka w nosie i dwa zęby wylatują z jego ust koziołkując w powietrzu.

Widząc to kumpel rannego wyciągnął nóż i próbował doskoczyć do Ryśka, gdy ten poprawiał rybą swoją pierwszą ofiarę.

I wtedy wszyscy znaleźli się w zasięgu Dżutsu Przerażenia! Wszyscy w polu rażenia zaniemogli na chwil kilka. Następnie dwie dziewczyny i ten ranny zaczęli uciekać. Ranny to na czworakach raczkuje po chodniku zostawiając za sobą krwawe ślady. Bimbromanta to twardziel, więc wytrzymał ten pokaz mocy, ale czemu jedna dziewczyna i dwóch fajansiarzy nadal tu jest? Może są za młodzi, żeby zrozumieć GROZĘ czaru teściowej?

Ryszard już niemal oberwał kosą w brzuch, gdy Zdzich dołączył do walki. Jego wyjątkowe umiejętności sztuków walki zdały swój egzamin chroniąc Bimbromantę od niechybnej śmierci. Pytanie tylko: czemu to Rysio w ryj dostał kopniakiem? W każdym razie i Zdzich i Ryszard na moment oddalili się od pola rażenia tej niezwykłej broni jaką jest ostrze. Vel stojąc w pewnej odległości rozpoznał, iż to nie byle jaka kosa, a


Kolega Miecznika podskoczył do góry, zrobił salto w powietrzu i próbował piętami spaść na twarz Zdzicha. Ten widząc to błyskawicznie zawirował na trotuarze przypominając sobie ruchy Travolty z Gorączki Sobotniej Nocy. Tamten spadł na nogi wgniatając płytę chodnikową, a Zdzich podciął go wtedy. Ryszard wstał i patrzył na to. Skurwiel, który wcześniej oberwał rybą wciąż jest na scenie, bo na kolanach to niby da się pielgrzymować, ale z pewnością nie uciekać. Tym czasem jedyna odważna dziewczyna schowała się w cień. Widać, że coś złego kombinuje.

Reasumując:
to nie są zwykłe gnojki!

Stalowy 15-03-2014 13:11

No ni wypadało bić kobiet, ale Rysiek nie mógł pozwolić na czary czy inne cholerstwo. Przeanalizował szybko w swoim umyślę cały bank wiedzy jaki posiadał na temat miejskich legend i okultyzmu. Może to jakieś stwory albo nieludzie? Cholera.
W każdym bądź razie przechodząc do działania Rysiek chwycił zamelinowaną w jednej kieszeni flaszkę wódki i jednym (zaleta duża miarka) łykiem opróżnił ją do reszty z zapasów. Wysoko oktanowy napój zregenerował mu wiele haustów na raz, więc Bimbromanta nie zwlekał dalej i cisnął pustą butelką w kobitkę (coby ją przystopować w niecnych zamiarach). Sam zaś z rybą w łapie ruszył przeciw miecznikowi, gotów w każdej chwili zastosować delirium tremens lub porazić go schowanym w kieszeni paralizatorem. O obrażenia się nie martwi... w końcu był ekspertem w unikaniu pracy i kłopotów.

Gargamel 15-03-2014 15:08

Dżutsu przerażenia zadziałło dobrze, choć nie we wszystkich szczegółach. Trójka napastników wzięła nogi za pas, choć w przypadku tego rannego, raczkującego to możja by się pokusić o stwierdzenie, że próbuje odpełznąć nicym glizda. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pozostali złoczyńcy. Walka trwała lecz nagle... Vel aż zaniemówił z wrażenia, gdy poznał pradawny artefakt w ręku złoczyńcy. "To musi być moje, tylko moje." - pomyślał a będąc pod wrażeniem nieświadomie, zmienionym głosem powiedział - Mój włassny, mój sssskarbie - a po chwili dorzucił jakby się krztusił - Gollul, Gollum
To było wszystko, co powiedział. To, że zostali zaatakowani nie przez zwykłych gnojków pozostali towarzysze z pewnością już wiedzą, więc nie trzeba było ich o tym informować

[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=-hwiCkU73NA[/MEDIA]

Wiesiek dobył swojej wiernej gazrurki i ruszył ku miecznikowi resztę pozostawiając swoim towarzyszom.Teraz wszystko dookoła przestało istnieć. Byli tylko oni - miecznik i on, Darth Vel. Po dobyciu gazrurki i podejściu nieco bliżej stanął w lekkim rozkroku, na całych stopach. To pozwalało mu na dowolne przeżucanie ciężaru ciała na dowolną nogę, jak również zabezpieczało w pewien sposób przed wywróceniem. Ręka z gazrurką, dotychczas opuszczona powędrowała ku górze tak, że dłoń trzymająca oręż znajdowała się na wysokości ust Wieśka. Było to nic innego jak przywitanie w walce, czyli zwyczajowa forma grzeczności. Wiesiek w szkole należał do kółka szermierczego więc postąpił tak jak należało. Dopiero teraz, po przywitaniu nastąpiło przyjęcie właściwej pozycji. W przypadku Vela jego prawa noga została przesunięta do tyłu i to właśnie na niej spoczął ciężar ciała. Wiesiek był więc obrócony bokiem do przeciwnika. Lewa rękę wysunął ku miecznikowi a prawą trzymającą gazrurkę wygiął na kształt ogona skorpions tak, że gazrurka osłaniała jego głowę. Poczekał aż przeciwnik przyjmie pozycję i spojrzł mu w oczy z niczym nie wzruszoną nienawiścią jak przystało na Sitha. Gdy przeciwnik przyjął pozycję Wiesiek prawą nogą odbił się nadając ciału impet. Gazrurka świsnęła w powietrzu zmierzając w stronę głoey miecznika. Ale to było tylko wybieg ze strony Wieśka. Jego mocny atak miał być sparowany, a impet parady miał posłużyć do wykonania błyakawicznego odwrotnego piruetu i zaatakowania gazrurką w kark, plecy luc potylicę przeciwnika. Wiesiek wybrał atak w kark.

Anonim 16-03-2014 13:34

Ryszard i Wiesław ruszyli na przeciwnika dzierżącego Klaudiusza Zapomnianych Bibelotów. Ten jednak okazał się być godnym przeciwnikiem. Podskoczył i nogami odbił się od głowy Vela robiąc salto do tyłu nad Ryszardem. Ryba i Gazrurka spotkały się w połowie drogi. Vel upadł na ziemię, a Ryszard skołowany próbował uderzyć swojego przeciwnika, ale tylko poczuł jak ostrze przeorało mu plecy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=VDZDEpbEoC4[/media]

W tle Zdzichu wciąż walczy z karateką. Słabo mu idzie. W powietrzu zaczynają latać kawałki trotuaru, betonowe kosze, śmieci, kawałki cegieł, plakaty, ławki.Wygląda na to, że Zdzichu zaraz przegra, ale dość mocno dokopał swojemu przeciwnikowi. Po nagłej zmianie ciśnienia powietrza Ryszard i Wiesław wiedzą, że Zdzichu ostatkiem sił użyje Legendarnej Teściowej. To może im dać szansę pokonać Miecznika, którego nawet nie tknęli w swoich pierwotnych atakach.

Gargamel 16-03-2014 14:14

Vel zaklął w myślach, kiedy przeciwnik uciekł mu z zasięgu a on wywalił się jak długi. Cały plan legł w jebanych gruzach i nagle Wiesiek poczuł dziwną zmanę ciśnienia. Wiedział co to oznacza. Legendarna teśiowa miała wejść do akcji. By wykorzystać sytuację jak najlepiej podniósł się szyb ko do przyklęku twarzą do miecznika. W głowie przesuwał mu się rząd liczb, ułamków, pierwiastków, itd. Wiesiek liczył, robił dokładne wyliczenia, jak w lotach w kosmos. Zdzich odpala teściową on wykonuje swój ruch a Rysiek dobija miecznika. Tak. To mogło zadziałać. Wyrównał oddech, uspokoił szybki rytm serca. Poczekał aż Zdzich odpali teściową i... Po krótkim, acz energicznym zamachu rzucił gazrurką w miecznika celując dość nisko bo pomiędzy brzuch a podbrzusze.

Stalowy 16-03-2014 15:14

Przeciwnicy byli szybcy. Bardzo szybcy. Zupełnie jak... Staszek, który szybko biega po wino (czy też raczej po winie).
Takim mocom trudno się przeciwstawić, dlatego trzeba było podejść do tego taktycznie.

Rysiek jęknął kiedy dziwne ostrze przejechało mu po plecach, jednak żula to nie zraziło. Skoczył w bok i namierzył przeciwnika, po czym wykorzystując nagromadzone hausty żygnął w niego (s)pawiem, uważając aby ten nie poleciał takim wektorem że w razie uniku przeciwnika trawi w swoich kamratów. Wino power po chwili zostało poprawione rzutem rybą.

Anonim 16-03-2014 21:57

Zdzichu przemienił się w Legendarną Teściową. W odróżnieniu od Vela postanowił nie straszyć nikogo, a po prostu dopierdolić wszystkim ostro. Z prędkością światła pojawił się przy swoim przeciwniku (to znaczy tym bez miecza) i chwycił go za ucho sprowadzając na kolana. Następnie z całej siły uderzył mu kolanem w twarz. Raz, drugi, trzeci. Z zakrawionego ryja karateki wypadły zęby, a krew lała się prawdziwą rzeką.

Zanim fala krwi zalała Vela i Ryszarda ci przepuścili kolejny atak na dzierżyciela Klaudiusza Zapomnianych Bibelotów. Rzut był wymierzony i trafił w cel. Miecznik zginał się dokładnie w momencie, gdy trafił go spaw i ryba na ryj. Oślepiony i obolały kręcił się wokół z mieczem. Brodząc po kolana we krwi swojego kompana niebezpiecznie zbliżał się z ostrzem do pleców Zdzicha. Ten wytracił już impet Legendarnego Teściowej i zaraz zemdleje - nadzieje się prosto na Klaudiusza! Trzeba go ratować... ale wszelkie ruchy są utrudnione przez powódź krwi sięgającą wam do kolan.

Gargamel 16-03-2014 22:56

Sytuacja była napjęta. Krew, wszędzie krew. Wszyscy nurzają się w niej pi kolana. Wiesiek znalazł rozwiązanie. Choć wiedział, że to go może wykończyć (zgubne mieszanie trunków) dobył kolejnej flaszki tym razem z rodzimej stajni "Patykiem Pisane".

[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=YG8lHYkdPak[/MEDIA]

Chlapnąwszy sobie ostro, nie czekając złapał Ryśka w pasie i pociągnął na siebie odpalając jednocześnie Legendarnego Pinokia. Teraz Rysiek powinien znaleźć się na leżącym, a właściwie płynącym przez wzburzone fale wieśku, który unósłwszy jedną nogę na podobieństwo masztu kierował się tam, gdzie Kapitan Richard Kocięba wskazał, jak na posłuszny żaglowiec przystało.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:31.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172