Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2015, 19:25   #91
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Spacerowała po sterylnych korytarzach. Pośród bieli i zieleni. W drżącym blasku sztucznego oświetlenia. Mijała drzwi, odgałęzienia, nieświadomych niepożądanej obecności ludzi. Zmierzała do piwnic. Do miejsca spoczynku denatów. Szpitalnych magazynów krwi i lekarstw. Znalazła odpowiednie miejsce, z sanitariuszem pełniącym nieopodal dyżur. Próbował odgonić sen goryczą kawy i powtórką meczu w telewizji. Hokeiści wirowali wokół krążka, coraz szybciej i mgliściej, stając się w końcu zaledwie obrazem w opadłej głowie, wspartej czołem o twardy blat. Wampirzyca ścisnęła w dłoni torebkę z proszkiem. Od celu dzielił ją już tylko zamek. Uporała się z kodem i stanęła naprzeciw przeszklonych lodówek. Rozglądała się. Czytała etykiety.

- 0 Rh+ - szepnęła. - мой любимый- otworzyła plecak. Zaczęła wrzucać torby z osoczem do środka.

Dotarła do Joslyn Castle. Zeskoczyła z paki pickupa, którego kierowca nigdy nie miał się zorientować, że wiózł nieproszonego gościa. Mogłaby skorzystać z wygodniejszej formy podróżowania, gdyby tylko nie musiała nosić ze sobą tego całego sprzętu. Ważył, był nieporęczny, ograniczał mobilność, wpijał się w ramiona, dawał przewagę siły ognia. Devil przybył już na miejsce. Zobaczyła motocykle. Cztery, jak liczba Sabatników atakujących Elizjum. Sytuacja była ciekawa. Niejasna, ale ciekawa. Przypadek, zrządzenie losu, wola, przeznaczenie. Dzisiejsze noce były za ciasne na zgadywanki. Wątpliwości należało puszczać z dymem. Intuicja mówiła jej, że nie są tymi za kogo się podają. Rzadko się myliła, ale tutaj wolała poczekać na rozwój wydarzeń. Lekcja nieufności dla pozostałych.

Przekradała się przez ogród w starym, klasycznym stylu. Starała się nie wychodzić na otwarty teren. Niewidoczność, niewidocznością - miała swoje słabości i nie można było na niej całkowicie polegać. Stanęła pod murem. Przyłożyła dłoń do ściany. Ta milczała, wstydząc się swojej ubogiej historii. Ginęła, w porównaniu z opowieściami snutymi przez kamienie zamków starego kontynentu. Spokrewniona podskoczyła łapiąc gzyms. Podciągnęła się i wspięła na balkon. Przez szyby sprawdziła, czy może bez przyciągania uwagi wejść do środka. Blokada drzwi tarasu zarzęziła cicho, gdy luzowała ją ostrym jak brzytwa szponem. Wkradła się do wnętrza. Głos Willego niósł się pośród sal. Wydawało jej się, że cień Road Devila zniknął gdzieś na górze. Wszystkie doznania przesłaniał zapach krwi cieknącej ze stygnących ciał.
 
Cai jest offline  
Stary 11-03-2015, 15:58   #92
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Adam zauważył wiadomość Morgana i gdyby nie lata treningu mina by mu zrzedła. Informacja, którą przekazał Tremere niszczyła kilka planów, które Regent zdążył opracować ~Trzeba będzie z nim przedyskutować sprawę, gdy tylko znajdziemy się na osobności. ~ - Postanowił

- No tak. Nie ma mnie przez kwadrans, a wy urządzacie wjazd w stylu Market Garden. Co tu się wydarzyło? Skąd tu tyle broni? Nawet nie chce pytać skąd tu tyle krwi... Czyżby Mr G powrócił? Z drugiej strony, was też ominęła zabawa
- wymacał w kieszeni granat.
Road Devil podszedł do stołu, usiadł na krześle i zerknął na teczki. Co to kurwa jest? - wyszukał swoją, otworzył i zaczął przeglądać.
-Opis twojej czarującej osoby z perspektywy dawnych władców- Morgan wcisnął Suzan w kąt korytarza i wrócił do sali, hałaśliwie zamykając drzwi do pomieszczenia.
Czarowski nie zwrócił na to uwagi - Co to ma być? Do likwidacji? Pojebało ich? Ja ich kurwa zlikwiduję! - rozejrzał się po pomieszczeniu - A może jednak nie… - podszedł do najbliższego stosiku prochu, odcharknął i splunął.
- O co tyle krzyku? Uspokój się Devil i usiądź na dupie. Skąd macie te teczki? Na ile sprawdzone są te dane? - zapytał Scully.


Torreador chciał uścisnąć dłoń Nosferatu podobnie jak zrobił to przed chwilą z brodaczem - Witam Panie Juergens. Już odpowiadam na pańskie pytania: Po tym jak ruszyliście z pościgiem odwiedził nas Pan Ericsson miejscowy Malkavan i poprosił mnie o zgodę na stworzenie potomka, na co zezwoliłem biorąc pod uwagę to jak traktowała go poprzednia ekipa oraz fakt, że jest najstarszym Kanitą w domenie zezwoliłem, aby uzyskać jego pomoc. Zesłał Morganowi wizje grupy Łowców, którzy kradną dokumenty a grupa Sabatników planuje podpalić Elizjum. Uznałem że pierwsze zagrożenie jest dużo większe dlatego znaleźliśmy się tutaj jak się okazało była to słuszna decyzja, wszystko ze szczegółami opowiem na zebraniu - Przerwał swój słowotok aby wziąć ze sterty dokumentów Dossier Scullego jednocześnie odpowiedział na problem zgłoszony przez Smitha

- Poprosiłem Alistera aby skontaktował się drogą radiową z moimi pracownikami. Część pomoże mu sprzątać bałagan w sądzie a Oliver ma mi przywieźć strój wieczorowy na dzisiejsze spotkanie u Antoniego, więc jeżeli będziesz chciał odwiezie Jamesa do instytutu - Zaoferował jednocześnie wręczając Scullemu jego teczkę powtarzając tą samą formułkę o szanowaniu sekretów, jaką sprzedał reszcie.

Nie podobał mu się wulgarny język pozostałych wampirów ale zacisnął zęby - Odpowiadając na twoje pytanie dane są w ogóle nie sprawdzone. Większość teczek zniknęła w tajemniczych okolicznościach więc podejrzewam że te tutaj Gerolt dla nas zostawił żeby zasiać konflikt w naszej koterii stąd postanowiliśmy nie zaglądać sobie nawzajem w teczki - Wyjaśnił, wtem usłyszał że mają kolejnego gościa.

- Morganie, chyba ciebie wołają zamij się nim przez chwilę bo ja muszę się nieco odświeżyć. Czy bylibyście tak mili i poczekali tutaj żeby nie straszyć naszego gościa ? Polecam lekturę teczek łowców dowodzą że Władymir był prawdziwym idiotą. - Poprosił
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 29-03-2015 o 00:39.
Brilchan jest offline  
Stary 12-03-2015, 11:56   #93
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Scully spoglądał na teczkę jakby miała zaraz rozwinąć skrzydła i zacząć fruwać pod sufitem:
- Y... - chciał coś dodać, ale żadne sensowne słowa nie przychodziły do głowy. Ominęła gro rozróba z łowcami - z jednej strony plus, z drugiej strony minus. Do wszystkiego swoje paluchy zaczął pchać Malkavian - oj, tak, zdecydowany minus. Nic tak bardzo nie utrudniłoby i tak skomplikowanej sytuacji, jak odrobina dodatkowego chaosu. Czyżby wizje w tym pieprzonym mieście były normalnym sposobem komunikowania się? Czy każdy obecny tu Kainita dysponuje jakimiś mocami telepatycznymi?

Cholera wie.

Doug spoczywający w kieszeni śmierdzącego płaszcza poruszył się niespokojnie. Najwyraźniej wyczuł zaniepokojenie swojego pana. Wbijając pazurki w odzienie wspiął się na ramię i zerknął w stronę tajemniczego pliku.
- Spójrz na to kumplu... Chociaż jestem tutaj od paru dni, to już zaczynają kompletować na mnie haki - mruknął Nosferatu i otworzył teczkę. Jaka była jej wartość? To się dopiero okaże.

Znalazł sobie krzesło, wypuścił szczura i zaczął oglądać.
Kiedy skończył, odrzucił akta na stół i warknął:
- Bzdury.
Wstał, skrzyżował ręce na plecach i zaczął nerwowo krążyć:
- Dobra, potrzebujemy następnego kroku. Dokopaliśmy makaroniarzom i załatwiliśmy łowców, ale nadal w ogólnym zestawieniu przetrzepują nam tyłek. Macie jakieś pomysły? Wiecie, gdzie zacząć łowy? Pamiętajcie, że Gerhard nie marnuje czasu.

Jednocześnie miał odnotował dyskretną wiadomość, która ewidentnie wskazywała na Road Devila. Scully wymacał swój nieodłączny sztylet.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 12-03-2015 o 13:02.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 25-03-2015, 19:53   #94
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Morgan szybkim krokiem szedł w kierunku przybysza; głośne kroki dochodziły od strony bocznych drzwi. Z jakiegoś szczęśliwego powodu mężczyzna nie wszedł przez zachlapane stygnącą posoką schody. Jeszcze jeden uśmiech losu w tą pochmurną noc. Zatrzymał ręką Suzan przed klatką schodową wskazując żeby została poza zasięgiem wzroku; nie musiała oznajmiać całemu światu że wpadła w największe kłopoty swojego krótkiego życia. Ani tym bardziej kopać jeszcze głębszego dołka.
-Halo, halo! Tutaj Willy, asystent Warrena Buffetta! Jest tu ktoś?-
-Willy, asystent tego samego Warrena Buffeta który wkroczył do Elizjum na chwilę przed atakiem, jeżeli dobrze łączę fakty?- wampir powolutku schodził trzymając się poręczy.
- Tak, ten sam! Szukam pana Morgana Förnstera. To pan? - Willy uparcie zerkał na zdjęcia trzymane w ręce
-Ciałem i duchem. Choć ubolewam że nie możemy spotkać się w przyjaźniejszych okolicznościach- odpowiedział Tremere kiedy dotarł na półpiętro i podał przybyszowi rękę
Po schodach z góry zbiegł Adam i natychmiast zalał posłańca rzeką słów
- Witaj, jestem Adam Estraicher i w tej chwili pełnie obowiązki gospodarza tego przybytku. Osoby które widzisz wokół nie były tak dobrze wychowane jak ty i włamały się na teren mojej posiadłości z zamiarem kradzieży i odebrania mi życia zostałem więc zmuszony do skorzystania z uświęconej wiekami tradycji Amerykańskiej bronienia swojego domu. - Wyjaśnił z charakterystycznym angielskim flegmatyzmem w głosie. Odrobinkę nie pasującym do jatki która była kilka pomieszczeń dalej.
- Normalnie zaproponowałbym szanownemu gościowi herbaty na uspokojenie skołatanych nerwów ale raczej wątpię żebyś wobec zastałej sytuacji miał ochotę na picie napojów lub uściski i nikt nie może winić tak rozsądnej ostrożności może przejdziemy więc do konkretów ?-
- Witam, jestem Willy Graham. Reprezentuję Warrena Buffetta. Chciałbym przekazać że kłopoty w waszym przybytku są już opanowane. Co prawda kilka pomieszczeń nadaje się już tylko do generalnego remontu, ale za to nikomu nic się nie stało. Zasady waszego programu zachowania waszego gatunku też zostały zachowane i z naszej strony nie musicie się niczego obawiać, potrafimy zachować dyskrecję. Pan Buffett chciał omówić z wami pewne kwestie, jednak ten incydent mu przeszkodził. Jestem więc tutaj, by umówić się z wami na spotkanie. Pan Buffett słyszał o tragedii która spotkała waszych przywódców i chciałby porozmawiać z wami na ten temat. Szczególnie chciałby zobaczyć pana Förnstera, Estreichera i Marchinga, słyszał że są to wąpierze znane i szanowane w społeczeństwie, ale reszta z was, której pan Buffett niestety nie zna z imienia i nazwiska, również jest jak najbardziej mile widziana. - powiedział spokojnym tonem, bez cienia strachu czy zdenerwowania -Termin i miejsce są mu obojętne, może to być nawet i za godzinę.
- Mam nadzieję że państwu też nic się nie stało? Dowiedziałem się że zechcieliście w końcu nas odwiedzić akurat w tym niefortunnym momencie…- Morgan ostrożnie odwzajemnił grzeczność, walcząc o strzępki informacji
- Jesteśmy wielce zobowiązani Panu Buffettowi za okazaną dobrą wolę. Szczególnie biorąc pod uwagę jak karygodnie zachowali się wobec niego niektórzy przedstawiciele “naszej wielkiej rodziny” jak to raczył pan elokwentnie ująć. Zapewniam że osobnicy którzy okazali pańskiemu przełożonemu afront zostali zgładzeni i nie będą sprawiać już żadnych kłopotów
-Natomiast ja jako gospodarz Elizjum z przyjemnością spotkam się z panem Buffetem tak jak przedtem chętnie witałem inne nad naturalne stronnictwa w progach naszego Elizjum. Może i też nie zostałem wybrany przez ogół wampirzej społeczności na ich przedstawiciela, ale z całą pewnością potrafię docenić przyjazny gest. Być może spotkalibyśmy się jeszcze dziś, jak tylko ocenię stan Elizjum. Czy godzina 23 jest odpowiednia?-
- Jeżeli Pan Förnster da radę wyrobić się z czasem to ja zapewne też. Nie darowałbym sobie gdybym nie skorzystał z okazji na spotkanie z tak niezwykłą osobą Jak wasz pracodawca Whiliamie! Jestem niezwykle ciekaw badań MONSANTO nad żywnością bo widzisz mój drogi od jakiegoś czasu pasjonuje mnie agrokultura. Zastanawiałem się ostatnio czy byłaby możliwość hodowli ważyw i zboża przy sztucznym świetle w warunkach podziemnych ? Oczywiście trzeba byłoby dostarczyć dobrze nawożoną glebę nawet planowałem przeprowadzić badania na ten temat ale moje “chałópcznicze” badania nie mogą się równać z potencjałem całej firmy! Ważme byłoby jakie minimalnie plony można by uzyskać z takiej uprawy... -
- W takim razie spotkajmy się jeszcze dzisiaj, by było równo o 11 PM. Pan Buffett i ja przyjedziemy pod Elizjum. Z resztą z was spotkamy się jutro, przyjadę w to miejsce o 8 PM. W takim razie życzę miłego wieczoru!
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-03-2015 o 19:59.
TomBurgle jest offline  
Stary 25-03-2015, 20:13   #95
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Willy wyszedł, a przyszły książe Omahy wciąż stał na półpiętrze. Stał, intensywnie wpatrywał się w Tremere i wyraźnie na coś czekał. W końcu podszedł bliżej i szeptem spytał - Dobrze, teraz powiedz mi czemu uważasz że Czeroski to zdrajca ?
- Pewne rzeczy byłoby znacznie wygodniej pokazać w takim stanie jak je zastałem. Choć, oczywiście wymaga to Twojej zgody - zaproponował, szukając wygodnego miejsca do oparcia się. Telepatia z chcącym, znanym odbiorcą była taka łatwa... Tak łatwa, że ułamek sekundy braku skupienia prał wszystkie twoje brudy w porannych nagłówkach.

Z wierzchu wszystko było w porządku - kilka obrazów życia gangu, przemyśleń na temat innych spokrewnionych . Głębiej umysł tego wampira jest kompletnie zdewastowany i zdefragmentowany. Niczym automobil, rozłożony na części, wymieszany z trzema podobnymi i złożony ponownie. Zewnętrzna część została profesjonalnie poskładana by imitować pierwotny stan. W środku jednak wspomnienia były poszatkowane i pełno w niej było dziur. Wspomnienia miały trzy barwy. Czerwone, logiczne i spójne, tworzyły personę którą spotkali; ktoś zbudował cudowną w swojej dokładności replikę Road Devila. Niebieskie, dawna świadomość Dallasa, byłe posortowane jak dokumenty w odległym archiwum. Czarne, łączące jak przewody wszystkie pozostały nadawały cel: "Road Devil" miał dołączyć do reszty drużyny wystawić innych Kainitów w dzień sforze Sabbatu


Po krótkiej chwili milczenia to Adam był tym któy odezwał się pierwszy
- Czyli kolejna pułapka Gerolda ? Tak to do niego pasuje. Wiedział o Dallasie i pewnie już zabił prawdziwego Road Devila. Kolejna strata - Powiedział z ciężkim westchnieniem po czym jego wzrok stwardniał. - Trzeba pozbyć się kukły. Najlepiej wziąć go z zaskoczenia. W innej sytuacji pomyślałbym o nakarmieniu jego krwią swoich guholi ale to za duże ryzyko może być czymś struty
- Czyjaś. Możliwe że faktycznie Gerolda, ale przecież nie jest jedynym zdolnym do takich rzeczy.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 25-03-2015, 20:46   #96
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Pod pochmurnym październikowym niebem i w bujnym świetle latanii stały dwa radiowozy i kawałek dalej cywilny samochód. Piątka policjantów właśnie ruszyła zostawiła za sobą Williego i szóstego towarzysza i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę motocyklistów czekających przy swoich maszynach schowanych w krzakach. Trzej towarzysze Czeroskiego z rozmachem cisnęli pety na ziemię, przeskoczyli za motory i drzewo i wyciągnęli broń.
-Pędem do samochodu- Morgan smutnym wzrokiem ocenił sytuację i popchnął Suzan za siebie, a chwilę później w kierunku Williego stojącego z ostatnim policjantem.
Na chwilę skupił się na analizie dźwięków płynących z nocy; siedem leniwie pracujących silników, podmuch zimnego powietrza poruszył mokre liście odmrożone po wczorajszym pierwszym przymrozku, metaliczny szczęk dziewięciu odbezpieczanych pistoletów wyznaczał pole bitwy, a ciężkie oddechy policjantów z każdym cyklem przybliżały nieuchronną kanonadę. W końcu wyłapał to czego szukał: Willy wcale nie był w tarapatach; to on wydawał polecenia.
Kiedy padły nieuchronne strzały, asystent szybko rzucił się za samochód, chowając się za silnikiem i tylko klnąc głośno kiedy dwie kule wbiły się w karoserię. Mocnym chwytem za kark zmuszając Suzan do podążenia śladem rozsądnego młodzieńca Morgan kupił sobie chwilę na przemyślenie sytuacji. Nie takiej znów skomplikowanej, więc gdy tylko strzały przygłuchły, obrócił się w kuckach w stronę Williego
-Powinniśmy odjechać zanim zaczną zadawać te naprawdę kłopotliwe pytania-
-Wsiadajcie! Poprowadzę. - wsiadł do środka przez drzwi pasażera i przeczołgał się na fotel kierowcy. Odjechał kawałek, za ścianę by nie dosięgła was żadna kula
- Teraz, jest bezpiecznie!-
-Nie na długo; będzą szukać czwartego motocyklisty, ale potem wrócą i zapytają dlaczego pałętamy się na miejscu masowego morderstwa, jesteśmy zachlapani krwią albo po prostu co nas łączy z ludźmi którzy byli nieuprzejmi otworzyć do nich ogień-kwaśno skwitował Morgan kiedy już cała trójka siedziała w samochodzie
Willy wyciągnął z kieszeni odznakę z wielkim napisem FBI - Ich szef rzucił na to okiem. Myślą że jestem po ich stronie.-
-Ale wcale tak nie jest?-
- Jest, ale nie do końca. Wytłumaczę ci po drodze - ruszył z piskiem opon, po drodze krzycząc przez otwarte okno - Sierżancie Morris! Biorę ich na komendę! Tutaj jest za gorąco!-

-Suzan, jak się czujesz?- Morgan obrócił się przez ramię na fotelu pasażera
- D..dobrze. Nikt do mnie jeszcze nigdy nie strzelał - widać było że dziewczyna się trzęsie, jakby była na mrozie
- Cóż, nie wiem jak Willy, ale ja zdecydowanie nie czuję się dobrze kiedy do mnie strzelają - rzucił lekko do obojga próbując rozładować nerwy
-Ci policjanci są mocno skorumpowani. Zamiatają pod dywan ciemne sprawki wampirów. A ja nie jestem wampirem, więc nie jestem do końca po ich stronie -
- Dokąd pan sobie życzy? Elizjum?-
- W zakrwawionych rzeczach w sam środek akcji ratunkowej? Jeżeli nie byłby to problem, proszę pod komendę-
- Oczywiście - ruszył i włączył radio. Akurat leciało “Love me tender” Elvisa.
- W jaką grę gracie?- rzucił niby od niechcenia, szukając najdrobniejszych detali składających się na tą odpowiedź
- Nie gońcowi o tym opowiadać. -
- Mam wrażenie że miałeś przekazać coś więcej niż tylko zaproszenie. Nie zrobiłeś tego przy Adamie, co jest pewną wskazówką. A obecna tutaj Suzan...ufam jej nieco bardziej niż widać.-
- Z tego co wiem, to ty jesteś gospodarzem Elizjum. Znasz wszystkie wampiry w mieście. Lepiej było przekazać zaproszenie tobie niż regentowi. Zaproszeni są wszyscy z was, a nie tylko polityczna elita. A i owszem, miałem do przekazania coś więcej, ale obejdzie się bez tego. Lepiej będzie jeśli Pan Warren zrobi to osobiście.-
-...lepiej niż Regentowi?-
- Tak, Regent to zastępca księcia. Dając zaproszenie jemu, inni mogliby pomyśleć że zaproszone są tylko wyższe sfery. A...
- Willly, jest pewien detal…- wampir z czeka na to pytanie, z uśmiechem myśliwego słuchając wokalu Elvisa( alll the years till the end of timeee) w nagłej ciszy
- Jaki detal?-
- Nikt nie powiedział że Adam jest Regentem. Nie przy Tobie.-

(***)
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-03-2015 o 21:20.
TomBurgle jest offline  
Stary 25-03-2015, 21:09   #97
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
(***)


Kluczami wyciągniętymi z schowka na miejscu Morgan otworzył obie pary drzwi swojego awaryjnego schronienia; miał tak mało czasu, a tak wiele do zrobienia. Zapach stęchlizny uderzył oboje w nozdrza. Rozejrzał się ciekawym wzrokiem po pomieszczeniu; nigdy tu nie był. Stanley przygotował to miejsce według jego poleceń, ale nie ryzykowali zachowania obrazu w pamięci wampira.
Ale miejsce wybrane kilka lat temu okazało się lepiej niż zadowalające na obecne potrzeby.
- I co o nim myślisz?- rzucił do dziewczyny, kompletując czyste ubrania i podstawowe akcesoria które przygotowali tak dawno temu. Kiedy dotknął broni, przez chwilę poczuł dawną chęć użycia jej. Nadzieję że może jednak przyda się w tamtej wojnie
- Że nigdy nie będzie dyrektorem.-
- Tylko tyle? Potrafisz lepiej. Twoja siostra jest w tym lepsza ode mnie- dalej ciągnął dziewczynę za język, wrzucając M3 z powrotem do szuflady.
- Przyznał się, a nie powinien. Jak cię złapią za rękę, mów że to nie twoja ręka.-
- I zaryzykuj zrażenie do siebie prawdopodobnie ostatniego człowieka który chce z nimi rozmawiać? Dla...w sumie dla zasady, bo raczej wie że potrafię sprawdzić jego prawdomówność. -
- Dalej coś cię gnębi - ni to zapytał, ni to stwierdził po chwili ciszy zakłócanej jedynie przepakowywaniem sprzętu.
- Dzisiaj… za dużo się działo. Muszę odpocząć. Nie jestem przyzwyczajona do patroszenia…
- I obyś nigdy nie była. Ale to jeszcze nie koniec tej karuzeli, a nie mogę cię zostawić. Jesteś mi potrzebna

(***)


Oba radiowozy wróciły szczęśliwie; zaniepokojone twarze całej "rodziny" były całkiem adekwatne. Pokrótce wyjaśnił wszystkim plan; nie miał czasu na wyjaśnienia, mieli już pół godziny opóźnienia. Policjant zameldował że drugi radiowóz znalazł poszukiwaną osobę i radiostacja jest gotowa do pracy. Towarzystwo ruszyło okrężną drogą do schronienia, a Morgan wsiadł do samochodu. Razem z policjantem i Flarą sprawdzili okolicę; choć raz było bezpiecznie. Zerknął na zegarek: 22:35
Podniósł słuchawkę
-Szanowny Pan Warren Buffet, jak domniemam?-
-Tak, to ja. Z kim rozmawiam?-
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-03-2015 o 21:22.
TomBurgle jest offline  
Stary 28-03-2015, 12:19   #98
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Wampirzyca odczekała, aż w zamku spadnie wskaźnik liczebności śmiertelników. Zwietrzyli zysk jak muchy padlinę. Z Dymitrem Warren nie ubiłby żadnego interesu, a to, że Maskarada jest fikcją, nic nowego. Kurtyna od zawsze była dziurawa. Kto miał wiedzieć, wiedział, magowie, służby specjalne, wszyscy ci szaleńcy, którzy chcieli drążyć głębiej w poszukiwaniu potęgi. Pozostali, którzy chcieli temu zapobiec, wiedząc czym kończy się wkładanie rąk pomiędzy cienie Świata Mroku. Buffet szedł po cienkim lodzie, mogła się domyślać kto udzielał mu informacji. Głupiec. Przez chwilę wahała się, czy pozwolić asystentowi odejść, czy lepiej odciąć mu przepływ niezdrowych myśli. Odesłać głowę w kartonie. Odprowadzała chłopaka wzrokiem. Musiała bliżej poznać motywy, na zabijanie nigdy nie było za późno.
- Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia - podciągnęła pas granatnika. Miała dosyć zapatrzonych w siebie durniów, tak pewnych niewzruszonej woli i siły umysłu. Nie oni pierwsi - Smiersz, Ahnenerbe, Karotechia. Tych ostatnich widziała jeszcze w '45, zżeranych razem z zamkiem w nieudanej próbie przywołania. Niepowodzenie nie było przypadkiem. Warren otrzyma wyrok śmierci zaraz za Heimdalem, jeśli tylko rzuci cień podejrzeń, że porywa się na swoje własne Naudabaum.

Wspinała się po schodach, kierując dźwiękami rozmów. Odnalazła Morgana i regenta. Konspiracyjnie omawiali temat Road Devila, prawdziwości jego zarośniętej osoby.

- Też już wiecie? - Krótko wbiła się pomiędzy słowa. Chłodno, z kamienną twarzą, gotowa zająć się brudną robotą. - Отлично - zmierzyła Adama od stóp do głów, maniery, kodeks, ramy i ograniczenia. - No, czyli jest i to, wyrażone Prawo Destrukcji, конец формальностей - odniosła się do podsłuchanego stwierdzenia o "pozbyciu się kukły". Kolejny cel, a lista zdawała się dopiero otwierać.

Przygotowywała atak rozmieszczając niespodzianki w miejscach, które uznała za kluczowe. Anglik zdawał się nie pochwalać jej metod, tej części z nich, które rozchodziły się jasnym światem i hukiem eksplozji.

- Najważniejsze żeby nie uciekł, w razie potrzeby będę cię osłaniał. Wbrew pozorom potrafię więcej niż mielić ozorem - zapewnił i wskazał drzwi do sali tronowej gestem “Panie przodem”.

Zgodziłaby się, gdyby miała pewność, że sam potrafi równie skutecznie zatrzymać uciekiniera co mina przeciwpiechotna. Nie posiadała tego komfortu. Słowa to stanowczo za mało. Uśmiechnęła się półgębkiem.

- Cel wie, że drzwi nie otwierają się same. Musisz przemycić mnie do środka. Inaczej... możemy zorganizować pojedynek w samo południe, одна собака.

Adam zrozumiał. Skinął głową i ruszył przodem, zostawił otwarte drzwi, odszedł od nich i spróbował skupić cała uwagę na sobie.
- Panowie mam dobre wieści! Właśnie udało mi się zbudować nowy sojusz, ale zanim popadnę w samo zachwyt proszę powiedzcie mi jak wygląda sytuacja z Donem?- Spytał.

Золa odciążona z części broni wkradła się tuż za nim. Był tam. Całkiem przekonywująco rzucał kurwami na lewo i prawo. Sądziła, że odkryje się chwilę po ataku sfory, siejąc zniszczenie zza linii obrony. Postanowiła nie pozostawić mu tej możliwości. Obserwowała drogę, którą poruszały się źrenice Kainity. Czy, aby czasem na niej nie spoczęły? To by znaczyło, że Niewidoczność jest zagrożona, a plan wymaga szybkich zmian. Spośród obecnych tylko Erik się w nią wlepiał. Przyłożyła szponiasty palec do ust. "Cii... śmierć jest jak Mikołaj, nie lubi, gdy ktoś wie, że nadchodzi". Zdawał się wyrażać gest milczenia.

Zmniejszyła dystans na odległość ramienia. Nagle z zewnątrz rozległy się strzały. Wielki motocyklista poderwał się z krzesła. Omal jej nie staranował. Stłumiła przekleństwo. Na ułamek sekundy ich spojrzenia ścięły się, gdy wyprowadzała szybki atak. Patrzył, ale nie widział. Sięgnęła pazurami kręgosłupa przez krtań mężczyzny.

Estraicher ze spokojem przyglądał się ostatecznej śmierci kukły, która została przysłana aby ich szpiegować. Chciał wyjaśnić obecnym zaistniałą sytuację.
- Ta istotą która przed chwilą padła z rąk morderczej damy był Dallas, Nielegalny potomek Jasona Brandta, który ściągnął nam na głowę łowców. Myślała o sobie że jest naszym motocyklistą a dokładniej jego umysł był czymś w rodzaju frankenstaina - ignorował chwilowo strzały na zewnątrz. - Wszystko wskazuje na to że odnalazł go nasz Sabatnik po czym zmodyfikował mu wspomnienia i wygląd zaszczepiając w jego podświadomości rozkazy wystawienia naszej koterii na niebezpieczeństwo przy najbliższej okazji. Na całe szczęście Pan Morgan i Szanowna Pani wampirzyca o wschodnim rodowodzie niezależnie od siebie wykryli ten podstęp za co bardzo pani dziękuje - Zakończył drobnym ukłonem w kierunku kobiety.

- Żadna ze mnie dama - wampirzyca trzymała przed sobą oderwaną od korpusu głowę fałszywego Road Devila. Starzała się w jej rękach. Włosy wypadały, skóra marszczyła. Wkrótce wpatrywała się w puste oczodoły pozbawione wszelkich oznak życia. Tacy ulotni, a potrafią ogłosić się panami świata. Musiała zdusić w sobie radość. Była zbyt duża, a w pobliżu zbyt wiele wampirów, które potrafiły czytać myśli.
- Morduje, by mogli wrócić do domów, zjeść kolację. Bawić z dziećmi i zasnąć przy bliskich - mówiła do odciętej głowy - To jedyny powód, zawsze był. Jesteś z klanu artystów, prawda? - uniosła spojrzenie, odwracając w stronę Adama. - Dostrzegasz piękno śmierci? - zadała pytanie wyrwane z kontekstu.

- Śmierć jest koniecznością w smutnej rzeczywistości w jakiej jesteśmy zmuszeni istnieć. Piękno w śmierci ? Raczej nie. Przynajmniej nie w samym akcie umierania… Ale jeżeli chodzi ci o samo piękno przemijania to tak jak najbardziej dostrzegam jego wartość. To właśnie dzięki temu źe goni ich przemijanie śmiertelnicy są tak kreatywni i potrzebują wyrazić siebie poprzez sztukę my jesteśmy jedynie pomnikami które niszczeją pod wpływem erozji jaką jest czas bądź marnymi imitatorami tego właśnie nauczył się mój klan - Odpowiedział

- Żal mi Dallasa jako Kainity i jako zmarnowanego zasobu, ale patrzeć na to w jakim stanie był jego umysł ostateczna śmierć była dla niego łaską a próby odwrócenia tego co mu zrobiono byłoby raczej nadpisywaniem kolejnych osobowości co wydaje się wątpliwe moralnie - Znów w jego głosie dało się usłyszeć żal za osobą której nie znał.

Золa patrzyła na Adama bez żadnego wyrazu.
- Na pamiątkę - wyciągnęła dłoń z czaszką w stronę regenta. Gdyby nie chciał odebrać "prezentu", odkłada ją na stół.

Spokrewniona wyszła z sali i z zaczęła pakować się przed opuszczeniem zamku.
- Ale ze mnie kłamca - kontynuowała wewnętrzny dialog. - Zabijam, bo umiem. Jedyna materia, w której potrafię rzeźbić.
 

Ostatnio edytowane przez Cai : 28-03-2015 o 12:23.
Cai jest offline  
Stary 28-03-2015, 13:12   #99
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Estraicher z uśmiechem przyjął "podarek". Nie mógł się powstrzymać i wyciągnął ją przed siebie w teatralnym geście po czym, zaczął deklamować:

- "That skull had a tongue in it, and could sing once:
how the knave jowls it to the ground, as if it were
Cain's jaw-bone, that did the first murder! It
might be the pate of a politician, which this ass
now o'er-reaches; one that would circumvent God,
might it not?"


- W przeciwieństwie do związku Yoricka z księciem Hamletem ten oto skromny Regent nie znał Dallasa, lecz niech słowa klasyka będą epitafium dla tej nieszczęsnej istoty a jego czaszka będzie mi towarzyszyć przez wieczność przypominając mi o mej własnej śmiertelności za ten dar dziękuje ci - Powiedział, po czym wyjrzał przez okno gdzie policja rozprawiła się z "elementem szkodliwym społecznie" jak nazwaliby pachołków Czeroskiego Czerwoni.

- Cóż, za strata. Nasze zasoby cały czas się pomniejszają - Rzekł melancholijnie - Biorę na siebie zawiadomienie Pana Marchinga o spotkaniu w Elizjum państwo oczywiście też jesteście zaproszeni

***

Adam pozostawił miecze w sali z ubrań zmarłego szpiega zrobił pakunek, w którym zamierzał przewozić jego czaszkę ~ Podobno klan Giovannich lubuje się w tego typu pamiątkach może uda mi się przehandlować ją za jakąś renesansową książkę? ~ - Zastanawiał się.

Wyszedł do policjantów z rękami uniesionymi do góry jednak nie ukrywał bladości swojej skóry - Doskonała robota panowie jak rozumiem przysłał was Pan Antoni albo Pan Alister? Pan Alister teraz pracuje dla mnie. Jak rozumiem będziecie musieli spisać jakiś raport? Proponuje wyjaśnić tą sytuacje tak "Zostały zgłoszone wystrzałów w zamku. Na miejscu natrafiliśmy na lokalny element przestępczy, który otworzył do nas ogień. Po przeszukaniu zastrzelonych w samoobronie przestępców odnaleźliśmy pakunek ze skradzionymi kosztownościami "- Tu wręczył najbliższemu funkcjonariuszowi pakunek z cennymi przedmiotami które zebrał ze zwłok dawnych władców domeny - Oczywiście możecie sobie coś z tego zabrać w ramach bonusu za waszą ciężką pracę- dodał z uśmiechem po czym spoważniał.

- W środku też jest jatka. Możecie to opisać, jako dwie grupy włamywaczy, które spotkały się przypadkiem. Ale lepiej, jeżeli tamte zwłoki usuną moi ludzie, bo za dużo byłoby tłumaczenia z odmiennym rodzajem amunicji a tych tutaj musieliście zabić ze służbowych pistoletów. Po prostu zabezpieczcie miejsce zbrodni. Potem przyślę swoich sprzątaczy - Nakazał.

- Zabieram jeden pistolet i motor - Powiedział, po czym wsiadł na maszynę Dallasa zawieszając na niej pakunek z czaszką zmarłego wampira i odjechał nieśpiesznym tempem w kierunku miasta.

Dawno nie jeździł motorem, ale zdecydowanie wolał ten środek transportu od samochodu.


***

Miał nadzieje, że zdąży zawiadomić Antoniego o czekającym ich spotkaniu w Elizjum, przebrać się w coś bardziej odświętnego oraz nakazać Szymonowi i Billowi pomóc w sprzątaniu tego bałaganu.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 28-03-2015 o 21:55.
Brilchan jest offline  
Stary 28-03-2015, 23:13   #100
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy Eric zobaczył, że Rosjanka zabija zdrajcę krzyknął:
- Było trzeba było go śledzić!

A następnie udał się do Jamesa, który już doszedł do siebie i ruszył z nim na obchód śledczy po pałacyku. W gabinecie Gerolda znalazł dobrze zamaskowane teczki o sabatnikach trzymanych w jakieś piwnicy i o jakimś szpiegu. Zaś ze śladów na kościanym mieczu odkrył, że to nie Gerold zabijał nim tutejszą władzę.

Z tymi znaleziskami i Jamesem udał się do regenta i oświadczył:
- Regencie mamy problem. Odkryłem jeszcze dwie teczki, które zostawił po sobie Gerold. Wynika z nich, że w jakieś piwnicy trzymano pięciu sabatników i że po Omaha, kręci się jakiś szpieg, co do którego Gerold miał jakieś specjalne plany. Ponadto odkryłem, że to nie Gerold korzystał z tego kościanego miecza, aby zabijać naszą władzę. Podejrzewam, że mógł to zrobić jeden z bohaterów tych teczek.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 28-03-2015 o 23:15.
archiwumX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172