Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-06-2015, 14:36   #161
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Po tym jak poinformował Jamesa o sytuacji wycofał się do piwnicy zarzucił sobie chinke na plecy i czym prędzej ruszył w powrotną drogę do castle przejściem podziemnym.pamiętał o minie gdy już dojdzie na miejsce znowu posili się z kobiety jeżeli będzie to możliwe bez bezpośredniego zagrożenia życia azjatki.

Następnie spróbuje zorientować się w sytuacji i odnaleźć pozostałych. Jeńca zwiaze i przekaże później. Smithowi, na przesłuchania.
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-06-2015, 22:44   #162
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Золa została dostrzeżona, nie przejęła się tym zbytnio. Wisiała pod dachem kabiny, patrząc za kulisy cyrku na kółkach. Anthony w pewien sposób się zgadzał. Poza brakiem kunsztownego nożyka do otwarcia słodkiej, nierozpakowanej czekoladki. Morgan w ogóle, nerwowy śmiech po każdym zdaniu? Może, kiedyś, gdy był jeszcze uczniakiem, nękanym przez starsze roczniki. Zatoczyła szeroki krąg, rozciągając się w kształt wczesnego księżyca. Nabierała wyrazu, tworząc przestrzenną bryłę. Z obszarów o mniejszej i większej gęstości wyrastały zęby. Garnitur wyszczerzonych kłów, obracających się leniwie wokół własnej osi.

[MEDIA]http://i592.photobucket.com/albums/tt3/ancientdragon48/14c5827a-259a-4740-8503-050ecdeabd60_zps49efa0fa.jpg[/MEDIA]

Nie tak sobie wyobrażała pierwszy kontakt. Przecież każdy wie, że Tzimisce powinien siedzieć na kamiennym tronie starożytnego mauzoleum, otoczony przez zniekształcone maszkary, przed szachownicą z ulepionych w figury wrogów. W tym oto strażackim wozie miała zaszczyt stanąć przed obliczem samego Gerolda. Biskupa Sabatu, zabójcy Primogenu, rzeźbiarza ciał i umysłów. Wydającego polecenie napaści na przedszkole. Rozciągnęła się jeszcze bardziej, dając upust nieposkromionej wesołości. Zamaskowany geniusz zła z planem "zabrać dziecku cukierka" był niepodrabialny. Opadła mglistą postacią na zakrwawioną nastolatkę. Otaczając ją cienką powłoką, dała niemą odpowiedź - dym już jest, podpałka też, to jak będzie z tym ogniem?

Przylepiona do ciała sabatniczki, perfidnie zaspokajała ciekawość, jak staruszek chce spełnić groźbę? Będzie równie trafiona jak poprzednia? Wykreślenie ze świata śmiertelników tych, którzy w nim gustowali? Wrzucić wzniosłe twarze na listy gończe. Wykluczenie społeczne mogło w paru miejscach zadziałać. Na pewno nie w jej własnym. Zero dokumentów, brak zameldowania, podatki niepłacone od wieków. Wizja nasłania policji, antyterrorystów, komornika, czy księdza proboszcza nie robiła żadnego wrażenia. Co Gerold chciał osiągnąć jej bliźniakiem, pozostawiła retoryce. Dialog? Dialog miała zamiar ograniczyć się do krótkiego "idź do diabła" rzuconego rozwiewanej przeciągiem stercie popiołu.

 
Cai jest offline  
Stary 19-06-2015, 11:07   #163
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Widząc, że Alistera atakują psy Eric szybko wyszarpał rewolwery i władczo krzyknął na zwierzęta:
- Spokój! - i zaczął celować w najbliższego psa.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 22-06-2015, 20:18   #164
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- jacy kurwa łowcy, ktoś tu ogłosił sezon polowań na wampiry czy co?- Slava spojrzała na Morgana
- Na Camarillę, tak. Jest mi niezwykle przykro jeżeli wasz miesiąc miodowy nie będzie wyglądał tak jak się spodziewaliście - Tremere uznał rację Lionela i także zaopatrzył się nieco po drodze - Co sprowadza nas do pytania wieczoru: czego się spodziewaliście jadąc tutaj? -
-wojny z Sabatem, nie spodziewałam się jednak kumulacji wrogów- powiedziała sięgajac do kieszeni, notes wciąż tam był -slyszałeś to z dołu? Może jak już skończyliśmy tu tańczyć z wilkami, zobaczmy lepiej co tam się dzieje -
- Słyszę tą ciemność cały czas; tam walczy Lasombra. Czyli...albo Anthony, albo ten Sabatnik, Vasquez. - przyśpieszył kroku - Wciąż nie odpowiedziałaś co tu tak właściwie robisz -
-a jak myślisz? w jakim celu plączę się po tym kiczowatym dworzyszczu?-
-Przyjechaliście prosto z Lincoln? -
-dokładnie, sprawdzić co tu jest grane, czy ghulica Jen nie histeryzowała, czy jej pani naprawdę nie zyje, a jeśli tak cóż nikt nie lubi kiedy Sabat kręci się po okolicy-
- Ty, książe i szeryf Lincoln razem ruszają w podróż w trakcie stanu wyjątkowego aby sprawdzić prawdomówność rozhisteryzowanej kobiety. Przedzierają się przez kordon wilkołaków i trafiają prosto na Sabbat - lekko ironizował
- młody człowieku - zaczęła - z jakiegoż to powodu Książe Lincoln miałby opuszczać swoją domenę, by sprawdzić prawdomówność jednej rozhisteryzowanej kobiety, wystarczy ze wysłał tu nas, swą prawą rękę, karzące ramię sprawiedliwości i dusze miasta ... to wiele w imie utraconej miłości i w sam raz dla ochrony swych włości przed wkroczeniem Sabatu, to przeciez oczywiste, że wojny lepiej prowadzić na cudzym terytorium - uśmiechneła się wyrozumiale - a jeśli chodzi o wilki, pierwszy raz miałam z nimi tak bliski kontakt, dojechałam tu bez problemu-
- Bratnia pomoc, tak to nazwano w Europie-
-nie do końca, nazwałabym to raczej pomocą w zatykaniu wybijajacego u sąsiada szamba zamim gnój zaleje moje piękne mieszkanie-
-Czyli chcesz dać mi do zrozumienia że zupełnie nie jesteś zainteresowana niczym co bezpośrednio nie rzutuje na twoje piękne mieszkanie w Lincoln?-
-oj wszyscy spokrewnieni interesują sie wieloma róznymi rzeczami, ale nie będą w ich obronie się narażać, teraz interesuje mnie w pierwszej kolejności moje słodkie małe mieszkanko, albo może jego zmiana na większe, tu podobno zwolniło się kilka miejscówek-
-Są wakaty, jak najbardziej...ale wszystkie wymagają narażenia się. Co do jednego. - naciskał dalej
-wiesz jak mówią bez pracy nie ma kołaczy, wszystko co warte uwagi wymaga poświęceń-
-W takim razie, jako Opiekun Elizjum, na mocy uprawnień nadanych mi przez księcia Władimira i podtrzymanych przez Regenta Estreichera formalnie witam cię w Omaha jako nową obywatelkę, z wszystkimi prawami i obowiązkami z tego wynikającymi - ukłonił się sztywno, ale z uśmiechem w oczach
-Dziękuję - Slava dygnęła jak za jej pensjonarskich czasów - z radością przyjmuje prawa i obowiązki łaczące się my nowym statusem - to mówiąc uśmiechneła się czarująco
- Zwykle proponowałem w tym miejscu tymczasowy nocleg w Elizjum, ale jako że zostało spalone, mogę jedynie zaproponować nieduże mieszkanie które zwolni się dziś rano -
- bardzo dziękuję za pomoc- to mówiąc zeszli ze schodów kierując się w stronę dobiegajacych ich hałasów
- Zapach bzu - szepnał - gdybyśmy się rozdzielili. Tutaj spotkaliśmy pierwszego impostora. Niestety, zniszczono go, zamiast wypytać...możemy też ustalić jakiś gest na wypadek gdybyśmy rozpoznali że kogoś podstawiono -
- to dobry pomysł przyjmijmy że będę Cię całować na przywitanie i niechcący - uśmiechneła się figlarnie - moje wargi musną twoje lewe ucho, myślisz że jakiś sabatnik może przypadkowo wpaść na ten sam pomysł… -
-I tutaj jest problem: wampir podstawiony za Czerowskiego miał komplet jego wspomnień - rozbawiony Morgan zerknąl na towarzyszkę
-jeśli tak to i zapach bzu nam nie pomoże, mam inny pomysł, rozumiem że potrafisz ocenić rysunek? bo jeśli tak przy następnym spotkaniu narysuje na szybko coś specjalnie dla Ciebie, tylko jak ty udowodnisz, że jesteś prawdziwym sobą? -
- Rysunek...osobiste, zaangażowane rękodzieło...jest perfekcjny - zastanowił sięchwilę - A jak rozpoznać mnie...pewnych gestów nie da się podrobić w tak krótkim czasie. Wybierz sobie dwa i nie mów mi które, tak będzie bezpieczniej. -
- prawdę powiedziawszy nie przekonuje mnie to, to nie wystarczy sabatnicy mogą obserwować Cię już od dłuższego czasu, znają twoje gesty i mogą już dziś pracować od zajęciem twojego miejsca a ja nie znam cię aż tak dobrze żeby rozpoznać różnicę …. co innego sztuka każdy inaczej trzyma ołówek, naciska z inną siłą na papier, rysuje z inną dynamiką, trzyma inne proporcje, w inny sposób przekształca świat - w jej głosie czuć było emocje, oj tak ona naprawdę to kochała - i jeżeli nie jesteś kopistą nie będziesz w stanie odwzorować sposobu rysowania innej osoby. Rysowałam już za mojego pierwszego życia, a później każdej kolejnej nocy oglądałam sztukę, analizowałam, porównywałam, wyszukiwałam kolejnych artystów podpatrując ich styl tworzenia i ... może jestem zbyt pewna siebie ale uważam, że mająć dwadzieścia rysunków wykonanych tą samą techniką jestem w stanie z dużym prawdopodobieństwem orzec czy wyszły one z pod jednej ręki, z resztą czasami łatwiej wykluczyć autorstwo niż je potwierdzić … a tutaj nam by to wystarczyło, a jeśli nie była bym pewna autorstwa twój sposób bycia pozwoli mi się upewnić na tyle bym mogła zaufać-
-W takim razie ustalone, rysunki; sprawdzimy co tam się dzieje i usiądziemy gdzieś na te kilka minut przed rozejściem się. Bo będzie trzeba się rozejść. -
-wiesz jak mówiają - życie to rozstania i powroty - w jej głosie słychać było jakiś cień smutku, a Morgan zauważył, że zdjęła z palca serdecznego taniutki, delikatny, srebrny pierścionek, obróciła go kilkukrotnie między palcami po czym ponownie założyła na palec.
- I ponownie spotkać - dodał delikatnie dotykając jej przedramienia
-jeśli będziemy mieć szczęście…. - głos delikatnie jej się załamał, ale po chwili dokończyła pewnym głosem - wyeliminujemy tych skuriweli z sabatu-
- Osobiście odnoszę wrażenie że na liczenie na szczęście jest już za późno - wyraźnie go nie mamy - zażartował
-życie jest najlepszym dowodem na to że szczęście nam dopisuje - uśmiechneła się
-Czujesz się na siłach zamienić odrobinę twojego szczęścia na praktyczne efekty? -
-wiesz, szczęście pojawia się w ślad za umiejętnościami, za ciezką pracą. Samo w sobie jest zbyt delikatne i wiotkie by mogło coś zmienić, ale bez niego najwet najwięksi upadają potknowszy się o trywialne przeszkody ..-
-Dokładnie to mam na myśli -
-no to możemy podać sobie ręce, myślę że kiedy już będzie po wszystkim z łatwością sie dogadamy ku obopólnym korzyściom-
-Może nawet wcześniej -
(***)
-Wygląda jakby Alister miał ochotę zadłużyć się nawet bardziej - rzucił klękając i opierając kuszę o parapet w otwartym oknie. Uważnie przycelował, nie chcąc trafić bełtem współklanowca
Slava powoli podeszła do okna, stanęła za plecami Morgana, spojrzała w ciemność, kolejny raz dziękując losowi za swe wyostrzone zmysły, przez mgnienie oka widać było, że nie podoba jej się to co widzi. Pochyliła się jeszcze trochę do przodu, zagwizdała na palcach
- Bierz go Karl -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 26-06-2015, 23:04   #165
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Mick zauważył że w samochodze zrobiło się nerwowo. Pojawił się milczący żeński duch i widać było że ten Gerold aż kipiał ze złości, mimo że nosił maskę. Przestał wydawać dyspozycje i w milczeniu stukał palcami zakończonymi potwornymi szponami o karoserię wozu.
Co jam mam robić, wszyscy już wiedzą a ja wciąż nie! - pomyślał na głos. Chwilę później został brutalnie uciszony przez latynoską nastolatkę Marię. Jej spojrzenie prawie przyprawiło go o zawał serca, skulił się w rogu i tępo patrzył co się dzieje. Nie rozróżniał już słów, widział tylko jak duch zniknął, a nastolatka zaczęła się nerwowo rozglądać. W końcu szybko podeszła do kierowcy i kazała mu zatrzymać samochód. Gdy już się zatrzymał, wampiry wyszły na zewnątrz.
Minęło trochę czasu, Mick nie umiał określić czy było to 5 czy 45 minut. Znów przyszły bandziory i niczym bydło wywalili więźniów na ulicę. On był przedostatni, na końcu wytargali związanego ledwo przytomnego gościa z workiem z wyciętym otworem na głowie. Biedak leżał w nogach, przysypany strażackim sprzętem.
Na zewnątrz zobaczył dwa samochody na poboczu. Jakaś dziewczyna krzyczała, kobieta leżała na asfalcie w kałuży krwi, jakiś młody chłopak zamachnął się na Gerolda. Wampir złapał go i wyładował na nim swój gniew. Jednym ruchem złamał mu rękę i rzucił nim z ogromną siłą gdzieś w kukurydzę. Resztę ludzi bandziory wtargały do wozu.
Zaczęło się czekanie. Ktoś próbował naprawić wóz strażacki. Gerold i Maria nie spuszczali ducha z oka. Dwadzieścia minut później nadjechały cztery samochody, kierowcy chyba służyli Geroldowi. Ciekawe skąd wiedzieli gdzie są? Gerold rozlokował ludzi w te sześć samochodów które zgromadził i przygotowali się do odjazdu. Tuż przed tym Gerold podszedł do ducha i zdjął maskę. Obnażył szpony, wystawił kły i zaczął syczeć. Duch cofnął się trochę i zamarł. Gerold błyskawicznie, szybciej niż wiatr, wbiegł do samochodu. Ruszyli, każdy w inną stronę.




Alister wykorzystał drugie ze swoich dziewięciu żyć: szarpał się z psami, gdy nadeszło wybawienie. Eric wypalił z rewolweru, nie wiadomo skąd drugiego psa trafił bełt. I bestie zaczęły walczyć między sobą. Chwilę później rozległo się przeraźliwe wycie. To był ten chudy wilk, który stał w oddali. Wrogie psy jak na zawołanie go puściły i wycofały się. Jedna bestia była zbyt ranna by uciec owczarkowi kaukaskiemu, Karl rozerwał jej gardło. Reszta zdołała uciec poza zasięg broni. W panice Alister pobiegł w drugą stronę nie oglądając się za siebie. Dobiegł na przód posiadłości i zobaczył kolejny nadjeżdżający samochód świecący mu w oczy. Kto to znowu?
Uspokoił się trochę, a rany zaczęły się zasklepiać. Jego oczy przywykły do światła i zobaczył postać wysiadającą z samochodu. Znał go, to był hrabia Vitalij, Ventrue z Lincoln, brat tamtejszego księcia. Dimitrij nie miał o nich zbyt dobrego zdania, ale na Boga o kim miał?
 
Halfdan jest offline  
Stary 29-06-2015, 20:46   #166
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Ledwo Eric zdążył przeładować rewolwer, gdy Alister uciekł... przynajmniej w dobrym kierunku, więc Ericowi zostało tylko go gonić...
- Zatrzymaj się tchórzu! - krzyczał za uciekinierem wampir, dopóki nie dotarł do samochodu, gdzie przystanął z gotowością do kolejnej strzelaniny, mając nadzieję, że nie nadużywa swojego szczęścia:
- Kto tam i w jakim celu przybywasz? - krzyknął w kierunku pojazdu.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 29-06-2015, 21:36   #167
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Cytat:
”Spojrzał do góry i już wiedział. Na środku stał gruby policjant. Jego całe ciało pokrywały falujące pasy cienia. Oczodoły pogrążone były w ciemności, zupełnie jak usta. Z pleców wystawały cztery macki, dwie z nich trzymały tarcze, a dwie miecze. Dostrzegł też przed czym uciekali policjanci - w pomieszczeniu było jeszcze kilka macek, jedna trzymała buzdygan, inna maczugę nabijaną gwoździami, kolejna topór. Wijący się potwór złożony z macek i ostrzy. Przerażający widok. Zdecydowana większość osób pogrążyłaby się w panice, podobnie jak ci policjanci. Ale nie Zabydeusz. Ghul od lat służył Anthonemu i był już przyzwyczajony do takich widoków. Chwilę później tuż za ich plecami pojawiła się chmura złożona z ciemności odcinając im drogę powrotną.
-Marching! Chodź tutaj psie Camarilli! Poznaj potęgę prawdziwego Lasombry! - krzyknął grubas, a jego uzbrojone macki skierowały się w stronę Anthonego. Ten jednak nie próżnował i był już na to przygotowany.”



- Vasques rozumiem - powiedział Anthony patrząc na stojącego ponad nim Sabatnika gdy w jego wnętrzu zaczęła kłębić się jego pierwotna natura. Skóra zbladła, policzki zapadły się, a białka oczy wypełniły ciemnością ukazując prawdziwe oblicze które pod warstwą pozłoty skrywał każdy spokrewniony. Jednakże w wypadku Lasombra w nieśmiertelnych budziło się coś jeszcze mrok który jak na razie Anthony utrzymywał tuż pod powieszchnią tak by wyzwolić go w pełnej sile.
Tura 1

+3 do zręczności
Macki cienia
6 MACEK!
Macki wyłaniają się z pod marynarki Anthonego i łapią włócznie
Zabydeusz skrada się w kierunku policjanta

- Dziękuje ci, że zechciałeś wypełznąć z swej nędznej nory i okazać mi się osobiście. Od kiedy tylko dowiedziałem się o twym istnieniu postanowiłem pochwycić cię osobiście. - Kontynuował podchodząc coraz bliżej, bez strachu wchodząc między wijące się macki cienia oponenta.
- Ma Pani z radością przyjmie to co z ciebie zostanie -
Tura 2

+3 do siły
Macki cienia[6]
Macki wyłaniają się z pod marynarki Anthonego i łapią włócznie
Zabydeusz dalej się skrada

- Przybyłeś mnie zgładzić - powiedział dobitnie uwalniając mieszkającą w nim ciemność i rozpoczynając metamorfozę. Jego dłonie zmieniły się w utkane z ciemności szponiaste łapska zakończone długimi i wąskimi niczym sztylety szponami. Z czaszki Anthonego wystrzeliły długie skierowane pionowo w górę układające się niczym korona rogi, a dolna część korpusu rozmyła się w plamie cienia z której wystrzeliły cztery macki czystej ciemności które zaczęły konwulsyjnie pulsować wokół jego sylwetki chwytając dwie stalowe tarcze i dwie kolejne włócznie.
- Więc choć, rzuć broń i padnij na kolana przede mną - wy bulgotał Anthony głosem który zdawał się wypływać z samego serca otchłani nasyconym dodatkowo siłą dyscypliny dominacji i jak wykonana z mroku i macek najeżona ostrzami włóczni masa uderzył w swego wroga.
Tura 3

+1 do wytrzymałości
Metamorfoza
Macki cienia[6] łapią włócznie
Zabydeusz podkradł się dostatecznie blisko, wyciągnął pistolet i celuje w policjanta.
Bilans krwi 6/15


TURA 4

Antonio ma łącznie 8 macek, 4 przy sobie, 4 wydłużone ze schodów. Marching jest jeszcze poza zasięgiem ataku w zwarciu.
1 Zabydeusz (strzela do policjanta)
2 Antonio (strzela z rewolweru do Marchinga) M1 blok tarczą M2 blok tarczą M3 rzut toporem M4 rzut buzdyganem M5 rzut maczugą M6 chwyta miecz M7 blok mieczem M8 blok mieczem
3 Marching unika

Latynos nie był na razie w stanie sięgnąć oponenta nie oznaczało to jednak, że zaniechał ataków. Trzy macki cisnęły w Marchinga trzymanym orężem, a rewolwer w dłoni Sabatnika wypalił. Anthony odepchnął się jedną z macek od ziemi i wykonał szybki uskok w bok, nie udało mu się jednak uniknąć wszystkich zagrożeń. Ciśnięty buzdygan zahaczył o jego dłoń rozgrywając ją na strzępy, a kula z rewolweru wybiła idealnie okrągłą dziurę w koszuli Marchinga która w trakcie skoku wysunęła się z pod marynarki, obrażenia nie były jednak poważne i Anthony zaleczył je jeszcze zanim dotarł do celu.
TURA 4

1 Zabydeusz (“Mistrzu!” rzuca rannym policjantem w stronę Anthonego)
2 Marching
Leczy się , zasysa policjanta i rzuca się przy ścianie (tak by ominąć 4 stacjonarne macki )w stronę wroga używając policjanta jako żywej tarczy.
Bilans krwi -3 +6 9/15
3 Antonio strzela
M1 & M2 blok tarczą M3&M4&M5 chwytają nową broń M6&M7M8 blok mieczem


Unik przed atakiem przeciwnika nie był jedynie reakcją na jego czyny, a zaplanowanym działaniem w zasięgu macek Lasombry znalazła się trójka przerażonych policjantów. Jeden z nich został przez Marchinga natychmiast porwany, a siła jego Vitae po chwili popłynął w żyłach wampira. Jeden z nich to jednak za mało by zaspokoić głód Lasombra. Latynos jednak nie próżnował.
TURA 5

1 Marching Leczy się i “wymienia” policjanta dodatkowo +2 do wtrzymałości
Rzuca kulę ciemności
Bilans krwi -3 +6 12/15
2 Antonio (podnosi halabardę i szarżuje w stronę Anthonego)
wszystkie macki blokują
3 Zabydeusz (podkrada się do kolejnego policjanta)


Antonio odbił się wszystkimi swoimi mackami i wyskoczył do góry by opaść na Anthonego z ogromną siłą. Marching w ostatniej chwili przywołał ciemność i zrobił unik. Sabatnik nie dał rady wycelować i wylądował z ogromną siłą tuż obok, trafiając i niszcząc jedną z macek Anthonego. Trochę nie przemyślał sprawy, gdyż jego halabarda wbiła się w podłogę.
Chwila zaskoczenia nie wystarczyła by przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zdezorientowany Antonio zrobił dokładnie to samo co Marching - przywołał swoją chmurę ciemności. Obaj Lasombra zostali więc odcięci od zmysłów, a macki stały się ich oczyma i uszami jednocześnie. Po początkowym miotaniu się w przypadkowych kierunkach, macki zaczepiły się ze swoimi odpowiednikami w zwarciu. Ich siły wydawały się wyrównane i wydawałoby się że ten pojedynek będzie trwał w nieskończoność. Marching miał jednak przewagę w postaci jednej macki więcej - ta pozostała wolna i zdołała w tym całym bałaganie wyczuć pozycję Vasquesa. Marching mógł wyprowadzić atak z zaskoczenia.

Anthony przywitał mrok ogarniającej go kuli ciemności z radością niczym dziecko wspominając ciepło łona zanurzył się w niej i pozwolił jej wpłynąć w jego wnętrze. Latynos postępował inaczej wbił się w kulę mroku z furią niczym zwierzę zapędzone w ślepy róg, jego macki szaleńczo przeszukiwały mrok próbując uchwycić wroga. Macki Marchinga zachowywały się jednak inaczej niczym węże swobodnymi płynnymi ruchami jedna po drugiej przechwytywały próbujące zgłaszać ich ojca siostry. Macki zawarły się w szranki prócz jednej która dźgając stalowym grotem włóczni szybki rozprawiła się z konkurencją. A każda kolejna która straciła oponenta chwytała jedną z kończyn Vesqesa.
- Kurwo ty. ...- usłyszał w przejmujący mroku Anthony przytłumiony głos Sabatnika który właśnie został pozbawiony swych tworów cienia i teraz był opleciony przez twory Anthonego. Jego wypowiedź została jednak nagle przerwana Vesqes poczuł jak coś przeraźliwie wręcz zimnego powoli wbija się w jego klatkę piersiową zdołał pochwycić to coś ręką której udało się wyzwolić z splotów przeciwnika ale nawet on Antonio Vesquera przywódca łowczej koterii sabatu nie był wstanie powstrzymać tych ostrzy.

+3 do siły
Bilans krwi 6/15

- Jesteś mój. .... bracie- wyszeptał Marching gdy jego szponiasta dłoń dosięgnęła i przebiła serce Sabatnika.

Kule mroku rozwijały się i Zabydeusz wreszcie mógł ujrzeć jak zakończyła się batalia między jego Mistrzem, a zdrajcą Sabatnikiem i nie zawiódł się. Jego mistrz stał dumnie z ręką wbitą w klatkę piersiową przeciwnika przyglądając się mu jak egzotycznemu owadowi nabitemu na szpilę w kolekcji muzeum historii naturalnej. Jego odzierz była nietknięte i poza kilkoma plamami krwi które ubrodziły kołnierz jego koszuli i jednym mankietem który zagłębiony w ciele Latynosa ociekał jego krwią, całkowicie czysty.
Macki Anthonego wiły się u jego stóp i jak psy czekały na polecenia jedna z nich drgnęło nagle i z pomocą siostry ułamała długi na łokieć kawałek trzonka włóczni który następnie podała Marchingowi ten wepchnął złomek w tą samą ranę w której była jego ręką i efektywnie zakołkował Sabatnika.
- Zabydeuszu- zakrzyknął do swego sługi.
- Wyjdź oknem gdzieś z tyłu budynku i podprowadz tam samochód- powiedział podnosząc jedną z macek rewolwer Vesquera i tworząc przy drzwiach tam gdzie jeszcze przed chwilą była jego kula mroku swoją własną - nasz gość potrzebuje podwozki. -
Rewolwer wylądował w jego dłoni i wypalił trzykrotnie kończąc życie trójki policjantów którzy obserwowali pojedynek. Dopiero wtedy wrócił do swej dawnej powłoki. A za drzwiami słyszalne były tylko trzy ciche pyknięcia.
Zabydeusz jednak odpowiedział tylko cichym jękiem, gdzieś w trakcie ślepej batalii w kuli mroku jedna z macek Latynosa musiała trafić w ghula, który stał teraz pod ścianą przybity do niej ostrzem włóczni która przeszła jego ciało.
- Zawsze pchasz się gdzie nie trzeba Zabydeuszu. - powiedział Anthony podchodząc do swego sługi i delikatnie kładąc dłoń na trzonku włóczni.
- Jednakże dobrze się spisałeś tej nocy- kontynuował poruszając dłonią wzdłuż trzonka -Więc nagroda cie nie minie. Powstrzymaj swój ból sługo - Powiedział w końcu z mocą, a oczy Zabydeusza stały się mgliste. Mięśnie rozluźniły się, a urywany oddech uspokoił się.
- Tak Panie - odpowiedział spokojnie Zabydeusz, a Marching szybkim ruchem wyrwał włucznie z ciała sługi. Krwi jednak popłynęło niewiele bo Zabydeusz dzięki darowi krwi natychmiast zaleczył obrażenia.
- Idz teraz - powiedział cicho Anthony, a jego ghul ukłonił się i pospiesznie skierował w stronę zakołkowanego Sabatnika by wykonać polecenie swego Pana.

Anthony zagłębił się w swej kuli mroku to co dla każdego innego było kulą nieprzeniknionej, niepojętej czerni dla Anthonego wyglądało inaczej, mrok przemawiał do niego. Kolory nie istniały w tej swerze, wszak były częścią światła. a tu istniał tylko cień. Każda powierzchnia było niczym utkana z delikatnych srebrnych włókien przenikanych odcinkami czerni, smugi srebra wiły się i przenikały stwarzając wrażenie nieskończonego tańca. Srebrne włókna zadrgały gwałtownie na reakcję na wzrok Anthonego skupiając się na łańcuchu którym, zapewne przy pomocy jakiejś macki, Vesquera zablokował drzwi. Ogniwa łańcucha zdawały się utkane z księżycowego światła ale dla Anthonego nie stanowiły przeszkody. Swobodnym ruchem jakby zrywał papierowe ogniwa rozdarł on go na pół. Wtedy wyszedł na odesłał kulę i swobodnie otworzył drzwi.

Dwójka policjantów przed drzwiami zareagowała szybko ledwie dostrzegli Marchinga zaczęli mówić coś o zatrzymaniu jednakże dwa szybkie rozkazy Marchinga szybko nastawiły ich na odpowiedni tor. Dwójka z pustym wzrokiem skierowała się do samochodu, wrócą na posterunek i skontaktują się z najnowszą ze świty Anthonego, a ona razem z Paulo wydadzą im dalsze dyspozycje.

Przed budynek podjechał jednak nowy samochód, a z niego wyłonił się nowy przeciwnik i choć teraz zapewne słowa zastąpią w walce ostrza bitwa na pewno nie będzie mniej zawzięta....
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline  
Stary 04-07-2015, 16:41   #168
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Золa wisiała uczepiona podwozia. Asfalt przesuwał się pod nią nieprzyjemną chropowatością kamienia szlifierskiego. Mocniej zacisnęła dłoń na konstrukcji ramy, drugą wyszarpując z dziurawego zbiornika. Lepka ciecz wypłynęła z otworu, ciągnąc się cienką nicią w ślad za samochodem. Do drugiego etapu planu nie doszło. Część z wykolejeniem pojazdu odeszła w niebyt wraz z szczękami zaciskanymi na hamulcowych tarczach. Wóz strażacki sapnął, wtórując wampirzycy. Zluzowała chwyt. Wylądowała plecami na podłożu. Chłonęła chłód nawierzchni, ponownie przybierając postać mgły.

Podejrzewała, że zamaskowany osobnik mógł być tylko sobowtórem. Ten dysponował jednak całkiem szerokim wachlarzem mocy, wraz z kłopotliwą zdolnością komunikacji bezprzewodowej. Raczej trafiła na oryginała. Tzimisce zachowywał się coraz gwałtowniej. Aż zdjął maskę i dał ujście fali gniewu. Emocje uderzyły w nią z siłą kowalskiego młota i mimo, że była bezpiecznie nietykalna, rezonans wzbudził w niej lęk. Cofnęła się i zamarła przed istotą, która zarżnęła Księcia wraz Primogenem. Potworem, z którym od dłuższego czasu ryzykownie pogrywała. Wyrwał w przód, próbując pozbyć się ogona. Odrzuciła głos rozsądku, rzucając się za uciekinierem. Tak silnych emocji już dawno nie czuła, chciała więcej.
 
Cai jest offline  
Stary 06-07-2015, 21:57   #169
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
James odbył krótką walkę sam ze sobą. Z jednej strony krew w nim pulsowała, rozpalony po walce z Billym chciał dopaść Tzimisce. Ale Adam się wycofał, on zgubił trop, a pośród rozszerzającego się inferna był oblany benzyną…. instynkt przetrwania zwyciężył nad instynktem łowcy.

Zawrócił za Adamem.

--Trzeba tę dziewczynę przesłuchać, ale najpierw sprawdźmy co się dzieje z pozostałymi w zamku.
Adam zwolnił kroku aby zrównać tempo - Jeden z tremerów Eric Smith jest naszym specem od przesłuchań, to psycholog, prowadzi jakieś instytut medyczny. Oddam mu ją w opiekę po tym jak ją przesłucha niech sam sobie postanowi czy chcę ją dołączyć do swojej świty czy woli skasować jej pamięć dla ochrony Maskarady - Wyjaśnił swe zamiary co do jeńca.

- Przykro mi że musieliśmy odpuścić temu przeklętemu piromanowi ale ty jesteś przekroczony benzyną a ją nazbyt ranny zresztą niedługo go dopadniemy właśnie pracujemy nad zdobyciem wsparcia w walce z sabatem!- Rzekł po czym zaczął pokrótce wyjaśniać gościowi skomplikowaną sytuacje w domenie skupiając się głównie na pułapkach i przeciwnościach z jakimi musieli się zmierzyć. Orlo usłyszał więc o walce z łowcami, problemie miejscowej mafii i ich zasadzce, spaleniu Elizjum, bombie położonej przed siedzibą Antoniego, czego dokonał pewnie TNT oraz wojnie między magami i wilkołakami.


James słuchał Adama z ciekawością i lekkim niedowierzaniem aż wrócili do komnaty, do której wszedł przez okno, usłyszał szczekanie....to był Karl, ale też i inne psy..i jakieś wycie, jakby wilk?

Poczuł jak potęga którą zdobył spalając krew go opuszcza, a wraz z nią poczucie niezwyciężoności. Zszedł z okna akurat na czas, żeby dojrzeć jak Morgan i Slava podążają w kierunku głównego wejścia. Karl stał nad jakimś martwym psem, którego krew spływała mu z pyska. Na widok Pana zaszczekał dumnie.

- Dzielny Karl, walczyłeś! Zaatakowały cię psy? Zaszczekał do niego.
Karl miał pysk cały we krwi. Potwierdził że walczył, patrząc na truchło pokonanego przeciwnika. Przekazał też Panu, że złapał ich zapach i dałby radę tropić resztę psów i tego złowieszczego wilka.
- Dobrze Karl, zapamiętaj ten zapach, powiedz jak znów go poczujesz. Poklepał go po głowie i odwrócił się do Adama.
-Ten wilk to wilkołak, mamy wojnę z Lupinami?! - James zapytał się z lekką nutą zgrozy.
- Ostatnio mieliśmy z nimi negocjować pokój bo chcą naszej pomocy w walce z magiem, ale sytuacja zmienia się z każdą chwilą.
-Najważniejsze, żeby nie atakowali nas póki mamy wojnę z Sabbatem, chodźmy, pozostali stoją tam dalej.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 06-07-2015, 22:31   #170
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Slava szła pół koku za Morganem, cały czas zastanawiając się co tu jest grane, czemu Alister biegnie i kim jest ten dziwny typek biegajacy na oślep z bronią w ręku - “nie ma co istny dom waryjatów” - pomyślała z pewnym rozbawieniem.
- Wszystko w porządku? - zawołał Morgan do Alistera, ostrożnie podchodząc do nowego przybysza z rozładowaną kuszą; nie było jej okazji naciągnąć, ledwo dał radę ścigać panikującego ghula. Tyle dobrze że Eric sam sobie radził. Ba, nadzwyczaj skutecznie unikał kłopotów.
- Tak! Dziękuję wam Tremere, znów mnie ocaliliście. Co to było? Co to za psy?
- Mam wrażenie że dobrze się bawiłeś? - przywitał wrającego w chwale zwycięzcy Marchinga. Rozerwane łańcuchy dyndały smętnie z rozwartych drzwi, a dwaj policjanci w pośpiechu dreptali do radiowozów. Nerwowo zerknął na zegarek. - Jeżeli jadą w stronę centrum, chętnie się z nimi zabiorę -
- Nie - odpowiedział krótko Anthony słysząc prośbę Morgana - Co cokolwiek planujesz musi poczekac, mamy nowego gościa. - i wskazał na Hrabiego
-Więc niech ci którym zależy na władzy dyskutują, a ci którym zależy na przetrwaniu robią co do nich należy - wyjął karteczkę i zapisał coś na niej - Przeczytasz kiedy zechcesz - zamarł z dłonią w powietrzu kiedy usłyszał nowinę przyniesioną przez Jamesa.
Sława z zaniepokojeniem spojrzała na Jamesa, wyglądał łagodnie mówiąc nie najciekawiej i cały śmierdział benzyną, prochem i kurzem z pod których wyłaniał się całkiem apetyczny zapach krwi.
- Co tam się działo, mam nadzieję, że nie potknąłeś się o swoje nogi i nie pozwoliłeś nikomu uciec? -
- Zabiliśmy tego brutala Nosferatu, Bill chyba mu było, ale kapłan Tzimisce uciekł, próbował nas spalić.. Adam, możesz potwierdzić, że wszyscy tutaj są prawdziwi? - James przeszył wzrokiem wszystkich dookoła.
- I pewnie Bill by ci jeszcze za to podziękował, gdyby mógł.- wrzucił długopis do aktówki - I masz rację, to zły moment na podróżowanie samodzielnie - zerknął niepewnie na Sławę, niepewny jej dalszej reakcji. Po chwili zebrał się w sobie - James? -
- Co wiemy o wrogach, ilu ich jest i gdzie? I czemu te psy nas atakowały? -
- Adam ma o nich teczkę, a ja mam ślad który muszę teraz sprawdzić -
wbił wzrok w goszczącego w Omaha szeryfa Lincoln
- Słyszę cię, czarnoksiężniku, ważne żeby policja była po naszej stronie, to podstawa utrzymania ładu.-
Morgan przewrócił oczami i bez słowa podał kartkę Anthonemu. (“atak tutaj to była zmyłka; faktycznym celem jest komenda główna”) - Skoro już cały świat usłyszał że wiemy o ich planie, możemy, proszę, się pośpieszyć? - obrócił się do najnowszego gościa - Chciałbym wyrazić… - przerwano mu
[i]- Co to za przekazywanie kartek?! Nie przyjechałem tutaj bawić się w gry! -
- A usłyszałeś potwierdzenie Adama, lub kogokolwiek innego, że wszyscy tutaj są faktycznie sobą, już nie mówiąc żeby byli zaufani? Te gry ratują życie. - warknął
- To nie mój styl, w takiej sytuacji trzeba otwarcie dzielić sie informacjami, żeby ustalić fakty i wyeliminować przestępców. -
- Coś w tym jest zwłaszcza, że ktoś podstawiony najprawdopodobniej wiedziałby w takiej sytuacji znacznie więcej od nas -

Morgan jedynie uśmiechnał się pobłażliwie, ukłonił zebranym i ruszył w stronę startującego radiowozu. Wsiadł obok kierowcy.
James ruszył za Morganem, nie spuszczając z niego wzroku, wołając swojego ghula.
- Może zdążymy się napić po drodze? -

*****

Dwójka wampirów oddalił się pospiesznie w stronę radiowozu pozostawiając Anthonego i nieznaną mu jeszcze spokrewnioną w oczekiwaniu na Hrabiego.
- Anthony Marching droga Pani - powiedział ukłoniwszy się lekko torreadorce.
- Zechciała byś wyjaśnić mi jak się tu z twym partnerem znaleźliście ? - zapytał Anthony.
- Slava z Lincoln - wyciągnęła przed siebie rękę - że tak powiem szukam nowych możliwości, zaś James - wzruszyła ramionami - to pies gończy nieustannie węszący za Sabatem. Pytasz jak się tu dostałam, widzisz tamten samochód - w tym miejscu wskazała dłonią na “Błękitną Betty”
Anthony wziął dłoń Slavy i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Książę Lincoln zainteresował się więc naszą sprawą na powaznie. - powiedział wpatrując się w samochód Hrabiego.
- Aczkolwiek wnioskując po tym iż nie przybyliście tu razem z Harbią on zapewne jest tu dla swych własnych pobudek. - kontynuował - a może i nawet chce wspaniałomyślnie przedstawić się jako nasz nowy książę - dodał na koniec kpiąco, ocierając wyciągnięta zza marynarki szmatką zakrwawioną dłoń.
- nie wyciągajmy pochopnych wniosków,każdy z nas jest tu w pewnej mierze dla własnych celów, a hrabia, cóż nie wiem co siedzi mu w głowie, wiem za to że nie był obecny gdy zostaliśmy poinformowani, o pladze która dotknęła wasze miasto… najprawdopodobnie książe wysłał go tu w charakterze posiłków. Zresztą nawet jeśli Vitalij wpadłby na tak niedorzeczny w tym momencie pomysł, z pewnością jest wśród was ktoś kto z łatwością wskaże mi błąd w jego rozumowaniu - to mówiąc zlizała kroplę krwi,która jakimś trafem znalazła się na jej ręku - dary boskie nie powinny się marnować - powiedziała uśmiechając się z pewną nieśmialością.
Anthony pozwolił sobie odpowiedzieć na to twierdzenie delikatnym ledwo dostrzegalnym uśmiechem, a następnie zwrócił swą twarz ku kierującemu się w ich stronę Hrabiemu. Slavie udało się wzbudzić jego ciekawość ale nie było teraz czasu na dalsze swawolne dyskusje. Vitali zapewne zapragnie zaprezentować się z pozycji siły, jako potężny spokrewniony który przybywa pomóc swym braciom w niedoli, a na dyktowanie dyskusji w ten sposób Marching absolutnie nie miał w planie mu pozwolić. Postawa Marchinga nie zmieniła się wiele lecz od razu można było "poczuć" zmianę otaczającej go aury, ten który przed chwilą rzucał kpiące komentarze spokrewniony zniknął, na jego miejscu stanął inny. Marching pozwolił po prostu ukazać się swej naturze, wampir starszej krwi ten który przybył ze starego świata by zdobyć Nowy i jednocześnie starszy światłego miasta Omaha. Gdy gość był parę kroków od niego zapytał.
- Witaj Vitali, co sprowadza Cię do mego miasta ? - zapytał tonem twardym i niemalże rozkazującym nie bawiąc się w dworskie pogadanki, wpierw wykonawłszy w stronę Hrabiego lekkie skinienie glowy.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 06-07-2015 o 22:41.
czajos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172