Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2015, 14:44   #81
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Muszę na chwilę panów przeprosić... -
Przerażona Suzan poszła za Morganem do pomieszczenia obok. W pokoju stało pianino harfa i wiele różnych instrumentów. Był też niewielki podest i kilka sof na których można było się położyć i posłuchać muzyki na żywo.
- Przeczytaj mi co tutaj wymyślili, proszę - jakby od niechcenia poprosił podając jej swoją własną teczkę
Na samym wierzchu było kilka zdjęć Morgana, w różnych okresach jego obecności w mieście. Dalej była zapisana data w której przybył do miasta, jego pochodzenie (wampirzy ojciec i rodzina).
Dalej była zakładka "stopień zagrożenia" - zaczynało się od "niegroźny w bezpośrednim starciu" i słabo znający się na magii krwi. Jego prawdziwym atutem są jego zmysły i zdolność do wnikliwej obserwacji świata. Niedawno nauczył się czytać w myślach.
na dole dopisek "trzeba go zlikwidować zanim nauczy się projekcji astralnej"
Następna była zakładka schronienia, w którym było szczegółowo opisane Elizjum, wszystko opatrzone zdjęciami. Był też opis Dreamland Ballroom, choć już dużo mniej szczegółowy.
W dziale "służba" były zdjęcia kilkunastu stałych bywalców Elizjum, każde opatrzone ogólnym opisem (kto kim jest, gdzie mieszka, co potrafi itp). Oczywiście była tam Christine Bury. Faktycznie, była tam wzmianka o tym że jest mocno niezależna i Morgan nie ma nad nią wiele kontroli.
Był też dopisek "jego słudzy są jego słabym punktem, jest do nich zbyt przywiązany i można to wykorzystać przeciw niemu"
Morgan niespokojnie czekał aż się odezwie. Chodził po pokoju, zerkał do innych teczek, wyglądał za okno.
- Czyli Christine sama się od nas odcięła? Ale dlaczego? - powiedziała cichym głosem - Te wizje, myśli to od Ciebie?
- Przeczytaj jeszcze raz dopisek na końcu. Jeżeli dotyczy to mnie, to przecież jej też - dał jej chwilę na przetworzenie informacji - A co do wizji, to musiałabyś być bardziej konkretna. Ostatnie, te w salonie? Tak. Każda jedna rzecz która siedziała pod tą czupryną? Niestety, będziesz musiała wziąć odpowiedzialność za większość z nich -uśmiechnął się na chwilę
Dziewczyna była zdezorientowana. Było widać że to za dużo skrajnych emocji dla niej i nie myśli do końca logicznie.
- Co teraz ze mną będzie? I z Robertem? Jego córka też jest w sidłach wampira, ale wcale nie jest tak niezależna jak ta teczka opisuje Christine. Sama widziałam, chodzi za nim jak zombie niewolnik! Myślałam że z Christine też tak jest!
- Za chwilę pojedziemy zobaczyć twoją siostrę. I, zakładając że nie zrobisz po drodze nic głupszego niż ten wypad, zostaniesz z nią. Nigdy tego nie przyzna, ale potrzebuje kogoś bliskiego, więc czemu nie mogłabyś to być ty. A Robert...jest w mocy kogoś innego. I biorąc pod uwagę jego upór, pewnie zginie próbując po raz kolejny zamordować wampira gołymi rękami. Dziś lub wkrótce.-
- Ja, ja... nie będę robić nic głupiego zanim nie zobaczę się z siostrą. Muszę z nią porozmawiać... - łzy poleciały po jej policzkach - Tak się boję... Proszę, oszczędźcie też Roberta. On nie jest groźny, nie zrobi nikomu krzywdy.
- A jedynie okazjonalnie strzeli do kogoś z kuszy. Nic szkodliwego. - wstał - Eryk poszedł do Roberta, tam gdzie odbyło się to niefortunne starcie. Jesteś pewna że chcesz mu pomóc?-
- Tak, to dobry człowiek. Po prostu martwił się o swoją córkę.
- Więc... - wytarł jej łzy rękawem -..wyprostuj się -
Dziewczyna wstała i otarła łzy do końca.
- Rozwiany włos, rozgrzana bitwą...taka musisz być żeby wyciągnąć go podstępem. Ale daj Erykowi skończyć to co musi zrobić, tego nawet dla ciebie nie odpuści. - wskazał kierunek do pobojowiska
- I wróć do mnie -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 23-02-2015, 18:16   #82
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Estreicher błyskawicznie rozbroił dziewczynę omijając jej ostrze i z wprawą, jaką zdobył w klubach sportowych Brytyjskich uczelni wytrącił niedoświadczonej oponentce oręż z dłoni.

Po rozbrojeniu dopadł do niej boleśnie wykręcając ręce odprowadzając siłą kawałek od okna. - Muszę powiedzieć dziewczyno, że podziwiam waszą odwagę, nie lubię zabijać niewinnych, ale ty nie dajesz mi wyboru, bo jesteś groźna- Zaczął tłumaczyć jej miłym flegmatycznym głosem zupełnie niepasującym do sytuacji - Szanuje twojego wojowniczego ducha, dlatego dam ci wybór: Mogę odebrać ci życie, nie wiem, co cię czeka po drugiej stronie może zbawienie? W każdym razie zginiesz honorowo i bezboleśnie - Przedstawił pierwszą ofertę.

- Możesz też błagać tą dwójkę aby przyjęli cię na służbę jako guholice. Twoi znajomi są takimi sługami tyle, że się zbuntowali. Czytałaś Drakule? Ty byłabyś właśnie takim Igorem tyle, że Stoker nie wspominał o wiecznej młodości i zdrowiu w nagrodę za wierną służbę, sam niegdyś otrzymałem taką ofertę, z tym, że ja żadnego z was nie wezmę na swój dwór, bo wasza wiedza i wrogość jest zbyt groźna, ale na twoim miejscu błagałbym tych dwóch uroczych dżentelmenów o łaskę życia - Zakończył.

- A srebro działa na wilkołaki, w sumie wezmę sobie ten miecz może się przydać- Nie mógł sobie odmówić wyprowadzenia dziewczyny z błędu.
- W sumie ładnie tutaj, jeżeli klub nie przetrwał może urządzimy tu tymczasowe Elizjum? - Zaproponował Morganowi.
- Mam nadzieję, że nie potrzebujemy tymczasowego Elizjum. Ani nowego -
- Oczywiście, to tylko taka sugestia gdyby jednak nie wszystko poszło po naszej myśli. Ładne te meble, może wezmę kilka do mojej siedziby ? - Zastanawiał się na głos.

Eric był bardziej pragmatyczny:
- Najlepiej ją przesłuchać. Wystarczy, że spojrzę jej w oczy… - łagodnie powiedział z zimnym głosem i wolnym krokiem zaczął się do zbliżać do Suzan.
- Chwila - Morgan w końcu zebrał się na odwagę i wtrącił do dyskusji - Przyjmę ją pod swoją opiekę, tak jak wcześniej jej siostrę - podszedł do Adama, delikatnie położył dłoń na ramieniu dziewczyny i czekał na reakcję. Dokumenty, które upadły podczas szamotaniny na ziemię mogły zostać tam jeszcze chwilkę
Schmidt niepewnie popatrzył na regenta i zapytał:
- Pozwolisz, że ją przesłucham.
I powoli kontynuował marsz ku więźniowi.
- Nie uważasz, że staruszek, który został z tyłu będzie tym, który wiedział więcej? -
Eric spojrzał na Morgana, a następnie na dziewczynę. Mmm… Ładna i śmiała, a do tego zdolna. Świetny materiał na ekskluzywną pielęgniarkę, ale w klinice takich nie brak.
No dobrze, zajmę się dziadkiem. i zaczął iść ku Robertowi.
- Dziękuję ci, Eryku. Robert, bo tak ma na imię staruszek, wyjątkowo mocno reagował na...Nią-
Przechodząc przy jej nowym opiekunie z lubieżnością w głosie mruknął:
- Niezły gust. Niech ci dobrze robi.
Dziewczyna cały czas milczała.

Po rozwiązaniu kwestii łowczyni Regent zaczął rozważać nieco lżejsze kwestie - W sumie ładnie tutaj, jeżeli klub nie przetrwał może urządzimy tu tymczasowe Elizium? - Zaproponował Morganowi.
- Mam nadzieję że nie potrzebujemy tymczasowego Elizjum. Ani nowego -
- Oczywiście, to tylko taka sugestia gdyby jednak nie wszystko poszło po naszej myśli. Ładne te meble, może wezmę kilka do mojej siedziby ? - Zastanawiał się na głos.



***
Estreicher zgodnie z obietnicą przekazał dziewczynę w ręce Morgana. Drugi Tremere poszedł przesłuchiwać resztę łowców.

Torreador zaczął wędrować po sali tronowej zmarłego cara. Przykucnął przy tym, co pozostało z zarozumiałego ruska i zadeklamował:




“"My name is Ozymandias, king of kings:
Look on my works, ye Mighty, and despair!"
Nothing beside remains: round the decay”




- Jesteś dla nas ważną lekcją pokory Władimirze władymirowiczu - Zwrócił się do kupli popiołu, po czym wziął jego purpurowy płaszcz obszyty soblowym futrem i zaczął zbierać w niego biżuterie zegarki i kosztowności. Kiedy skończył zawiązał wszystko w ładny pakunek - Damy Greagorwoi i Nicolasowi niech się wykażą i upłynnią a zyski podzielimy po równo- Rzekł sam do siebie, po czym podszedł do przebitego kościanym mieczem stołu?
- Z pewnością nie można odmówić temu Diabłu pomysłowości to narzędzie zbrodni pewnie sporządził na szybko z kości innej ofiary… Ciekawe czy za pomocą tej dyscypliny dałoby się stworzyć ludzi odpornych na radjacie? Cóż, nawet, jeżeli tak to raczej tacy biedacy nie zachowali by zdrowych zmysłów a ja nie podejmę się tabu diabolozacji żeby sprawdzić tak słabą teorie - Rozważał na głos jakby komentował nowoczesne dzieło sztuki.

Zwrócił uwagę na bogato zdobioną szable Książę twierdził, że odebrał ją “Polskiemu Lachowi w czasach Wielkiej Smuty” Adamowi zawsze się ten przedmiot podobał stwierdził, że weźmie go sobie na pamiątkę, po raz drugi dzisiejszej nocy zmienił marynarkę tym razem udało mu się znaleźć porządny ciuch po jednym ze służących z podziurawionej przez łowców szmaty, którą zabrał Włochowi zrobił prowizoryczną pochwę na srebrny miecz, którym próbowała ich atakować dziewczyna.

Uzbrojony po zęby pozbierał teczki i usiadł na tronie, następnie założył na głowę nieodłączny melonik, po czym zaczął wertować dokumenty, jakie zebrano na temat jego osoby ”5 o clock tea time no more” kolejny dowód, że Władimir nie miał talentu do szpiegostwa!- Zacytował zaśmiewając się do rozpuku.

Lista teczek:Adam Estreicher, Antony Marching, Morgan Förnster, Scully Juergens, Road Devil, Jefferson Midnight, Eric Schmidt, Nicollo Leone, Dallas Gardener, Jason Brandt, Natalie Bergmann, "owce udające wilki", Johann Ericsson, Craig Davies, Eryk Karimloo, Warren Buffett




Dossier innych wampirów odłożył na bok, szanując ich prywatność zerknął na informacje o łowcach - Czy uwierzycie, że ten ruski идиот wiedział o tej grupie i pozwolił im funkcjonować, bo liczył, że zabiją dla niego Pana Juergensa?!! - Krzyknął oburzony i począł kręcić głową w niedowierzaniu.

Regent bez problemu oddał Morganowi teczki powiązane z jego osobą. Zdziwiła go obecność Buffeta tą również dał Czarownikowi zastrzegając, że sam chciałby do niej zajrzeć, gdy już zapozna się z aktami zdrajcy wtedy to Niemiec zaciągnął dziewczynę na rozmowę do drugiego pokoju pozostawiając Adama samemu sobie.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 07-03-2015 o 10:34. Powód: dodanie jeszcze kilku fragmentów z docka min. Listy teczek oraz kilku fragmentów dialogów
Brilchan jest offline  
Stary 28-02-2015, 14:21   #83
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nadszedł niespodziewany spokój. Wszystko w jej wnętrzu zamarzło. Oblodzone emocje, zastygłe uczucia. Tylko myśli ślizgały się po wygładzonych torach, szukając najkrótszej drogi do celu. Analizowała rzeczy, które widziała, przywoływała słowa, które padały. Wpatrzona w zniszczony obraz leżący pośrodku brudnej od sadzy podłogi, rozpatrywała możliwe warianty.




Schronienie organizował im Gerold, raczej na pewno. Te znane, jak Yellow Street 17, wydawały się zbyt oczywiste na kryjówkę sfory, chociaż i tak warte przeszukania. Gdzie jest Sabat pozostawało więc tajemnicą, ale przecież wiedziała czego chcą, co chcą zniszczyć. Sekty nie tworzyły miejsca, lecz osoby. Elizjum okazało się strzałem na ślepo. Spodziewali się, że kogoś tam zastaną. Czyli mają podobny problem co i oni - odnaleźć przeciwnika w wielkomiejskiej dżungli, a przecież słodka przynęta została zarzucona. Obecnie taplała się w Joslyn Castle. Kobieta spomiędzy drewnianych ram spojrzała w bok, skinęła głową z uznaniem. Wystarczyło być w pobliżu. Przedstawienie w końcu się zacznie.

Pojawienie się Road Devila przerwało jej rozmyślania. Swoim zwyczajem wyszedł z ciemnej dziury tuż po napisach końcowych. Do bólu w jego stylu. Wątpliwości nieśli niedawni użytkownicy nory. Rodziło się więc pytanie, czy on to on? Czy zgadzał się odór chloru? Szpieg z Maską Tysiąca Twarzy za plecami nie wzbudzał w wampirzycy entuzjazmu. Pozostając w ukryciu wzmocniła swój węch. Twarz Spokrewnionej wydłużała się nabierając zwierzęcych kształtów. Nos wilgotniał i czerniał. Po chwili zewsząd uderzyły w nią zapachy, gdy jako wilk przetrząsała Elizjum. Drepcząc pomiędzy spalonymi meblami, czuła pod łapami miękki pył. Wszystko kończy się popiołem. Sprawdziła harleyowca, potem poszukała tropów prowadzących do wyjścia z kanałów, chciała wychwycić i zapamiętać ślady pozostawione przez podpalaczy. Polizać smak zwierzyny.

Kojarzyła, że w pobliżu znajdował się szpital. Szpital mógł mieścić bank krwi. Kolejny podpunkt wycieczki, a jeśli nie w nim - tak czy inaczej będzie musiała zdobyć zaopatrzenie. Dokonać prostego włamania, uśpić mieszkańców chloroformem i upuścić im Vitae. Zebrać do pojemników. Wzmacnianie ciała było krótkotrwałe, mocno opróżniało żołądek, a w obecnej sytuacji stawało się niezbędne do prowadzenia działań. Potrzebowała przenośnych zapasów.

Willy, sługa Bufetta. Miała zamiar dowiedzieć się czego chce. Przez niego dotrzeć do Dietera. Zacząć go systematycznie rozpracowywać. Tak czy inaczej pozostawało trzymać się blisko.
 
Cai jest offline  
Stary 28-02-2015, 22:18   #84
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Spacer wśród popiołów elizjum nie napawał optymizmem. Sypki miał - tyle pozostało z dawnego imperium camarilli. Lecz jak ktoś już słusznie zauważył - budynki można odbudować. Nosferatu podążał w ślad za swoją enigmatyczną towarzyszką; niewidoczność pomagała mu się skryć przed wścibskim wzrokiem kręcących się wokół śmiertelnych. Willy mówił rzeczy zdradzające jego wtajemniczenie w kainickie sprawy. Postanowił śledzić go z ukrycia. Cholera wie? Może usłyszy coś istotnego.

Dobrze, że zjawił się Road Devil - będzie jeszcze jeden worek mięsa do podziału kul.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 28-02-2015 o 22:21.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 04-03-2015, 00:22   #85
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Willy dojechał do Joslyn Castle. Zaparkował na parkingu i zatrąbił kilka razy zaznaczając swoją obecność. Powoli podszedł do drzwi, zapukał i wszedł do środka. Gdy tylko przekroczył próg głośno krzyknął:
- Halo halo, jest tu kto? Jestem asystentem pana Buffetta! Przyjechałem porozmawiać z panem Morganem i resztą jego wielkiej rodziny! Mam wieści na temat waszego przybytku! Nikomu nic się nie stało, sam budynek też zbytnio nie ucierpiał! - głośno zaznaczył swoją obecność. Wiedział że wchodzi do legowiska pełnego drapieżników i wolał żeby od początku wiedzieli że nadchodzi. Nerwy miał opanowane, nie odczuwał strachu. Miał nadzieję że stymulant utrzyma się we krwi jeszcze jakiś czas. Doszedł do schodów, gdzie zobaczył ślady walki, krew, rozwaloną balustradę i leżące przy schodach ciało, które od razu rozpoznał jako martwego wampira. Odruchowo sięgnął do kieszeni, wymacał pistolet i wszedł do góry. Czyżby tu też wampiry walczyły między sobą?




Suzan opadła z emocji, adrenalina z niej uciekła. Chwilowo była bezpieczna i wyglądało na to że z jej siostrą nie było tak źle jak myślała. Obecne na sali wampiry z rozbawieniem czytały teczki na swój temat. Przesłuchiwany James był hardy pewny siebie, lecz gdy Eric wspomniał o badaniach coś w nim pękło. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie, największe jakie kiedykolwiek widziała u człowieka. Ghul w odpowiedzi na pytanie o starego mistrza zaczął krzyczeć coś o diabłach i potworach. Wpadł w panikę, która przerodziła się w szał. Bełkotał że nie chce ponownie przechodzić tego piekła i nie da się wziąć żywcem. Wstał i mimo ogromnego bólu złapał za kościany miecz i wyrwał go ze stołu, przełamując go na dwie części. Tracąc po drodze mnóstwo krwi i otwierając starą ranę na brzuchu podbiegł do Suzan, złapał ją z tyłu. Przyłożył jej do ciała wyszczerbione ostrze i krzyczał że ją zabije. Dziewczyna jednak z łatwością go obezwładniła, zabrała mu z ręki połamany miecz i przyłożyła do gardła. James zamknął oczy i ze spokojem oczekiwał na pchnięcie, które jednak nie nadeszło. Tego było dla Suzan zbyt wiele. Rzuciła broń na podłogę i wybiegła z pomieszczenia, wymiotując na korytarzu. James dostał drgawek, po czym wypluł sporo krwi. Zabijcie mnie - wyszeptał.
Ktoś tu jest! Słyszycie? - powiedziała Suzan gdy już zawartość jej żołądka była na zewnątrz. Zobaczyła wielkiego brodatego faceta. Road Devil uśmiechnął się krzywo.





Greg wcisnął jeszcze raz korki do uszu i zakrył je przemysłowymi słuchawkami. Wreszcie mógł odpocząć od tego całego generowanego przez ludzi bełkotu i hałasu. Miał ochotę iść do domu, ale Johann uparł się że powinien poznać lokalnych spokrewnionych. Będąc pod płaszczem cieni, przeszli obok strażników, rozpalonych chichoczących kobiet i weszli do dworku. Nieźle Anthony, podobało mu się to miejsce. Na pewno ta sala ma świetną akustykę. Zobaczyli siedzącego na swym fotelu Anthonego i jego ghuli, którym wydawał dyspozycje. Johann podszedł do krzesła, ale zanim zdążył usiąść Greg wyjął z futerału swoje skrzypce, zdjął rzeźbę i postawił ją na podłodze a sam stanął na kolumnie i zaczął grać. Odczuł ogromną ulgę. Miła dla ucha muzyka zagłuszyła te okropne głosy wydobywające się z ich ust. Zamknął oczy i nie zwracał uwagi na to że przez chwilę był w centrum zainteresowania. Chwilę później Johann zrzucił zasłonę cienia. Rozsiadł się naprzeciwko Anthonego i postawił na marmurowym stoliku pokrytym mozaiką papierowe pudełko z mięsistymi czerwonymi owocami w kształcie pączka róży, przypominającym w konsystencji galaretkę. Owoców był może z tuzin.
- Widać jestem pierwszym gościem. Nie przychodzę na imprezę z pustymi rękoma. Częstuj się, są smaczne i słodkie– po czym wziął jedną do ust i zaczął powoli podgryzać. Gestem oddalił kobietę - Nieźle się tu urządziłeś.
 

Ostatnio edytowane przez Halfdan : 04-03-2015 o 22:29.
Halfdan jest offline  
Stary 07-03-2015, 16:57   #86
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Dyskusja o naturze władzy


Regent bez problemu oddał Morganowi teczki powiązane z jego osobą, czyli te opisujące jego samego jak i ludzi podległych właścicielowi klubu.

Zdziwiła go obecność Buffeta tą również dał Czarownikowi zastrzegając, że sam chciałby do niej zajrzeć, gdy już zapozna się z aktami zdrajcy- Sabatnika. Po zapoznaniu się z tym, co zebrali na jego własny temat oraz kartoteką łowców zaczął zastanawiać się nad tym, co dalej, gdy Morgan odniósł mu teczkę biznesmena zapytał się go:
- Mam pewien dylemat moralny, wszyscy mamy swoje sekrety taka już natura naszego gatunku i nie chcę się wtrącać w cudze interesy. Jednak nie do końca ufam naszym Attribu.
- Jestem stosunkowo spokojny, co do możliwości współpracy Anthonego z Sabatem. Natomiast Nicollo... -
- Masz racje, już dawno by nam nóż w plecy wbili, gdyby współpracowali z Gerardem, obawiam się jednak, że jeżeli skusi nas zerknięcie do akt Nicolasa opanuje nas ten sam rasizm, co zdechłego Cara. Po za tym, zapiskom nie można do końca ufać… Możliwe, że jest tu coś, co miałoby nas skłócić i dlatego tamten zdrajca je tu zostawił - Podzielił się wątpliwościami.
- Zapisane myślą byłego księcia czy Gerarda, i tak nie zamierzałem im ufać. Niemniej jesteśmy w głębokiej toni, nie wiedząc nawet niezbędnego minimum o sobie nawzajem. Na przykład była ta kobieta na schodach sądu…-
- Więc stoimy tylko nad pytaniem o te tutaj- wskazał na osobny stos pozostałych teczek
- Wydaje mi się, że należy im je oddać bez przeglądania, każdy z nas ma swoje sekrety i uważam, że należy to uszanować. Zresztą tak jak mówiliśmy zapewne pełno w nich fałszywych informacji i innych pułapek. Ostrożność jest konieczna do przetrwania, ale jeżeli z nią przesadzić popadamy w paranoje a nasz Władimir pokazał nam jak takie, irracjonalne postępowanie się kończy - Wyjaśnił wskazując dłonią miejsce gdzie leżały popioły ruskiego Bruja.
- Cóż, szacunek Cara do moich sekretów dał nam Elizjum, a do sekretów Gerarda... - przejechał dłonią po kościanym mieczu - Ale skoro mamy taką szansę, nie marnujmy jej. - odsunął od siebie dyskutowane teczki. Prosto w ręce Regenta. I patrzy pytającym wzrokiem.
Adam wyraźnie bił się z myślami - Przykro mi mój drogi przyjacielu, ale nie interesują mnie spiski. W tym momencie jesteśmy osłabieni i jedynie wzajemne zaufanie może nas uratować. W tych dokumentach nie znajdziemy nic, co by nam mogło pomóc w obecnej sytuacji a jedynie zarzewie konfliktu


Förnster z kamienną miną wstał i ukłonił się głębiej niż nakazywała etykieta - A więc moje nadzieje nie były płonne i jeżeli wyjdziemy z tego cało, będziemy mieli lepszego Księcia niż wcześniej. -
- Dziękuje za uznanie, ale to, co mówiłem w sądzie jest prawdą, gdy tylko uda nam się zabezpieczyć nasze przetrwanie oddam to stanowisko. Chcę jedynie ocalić resztki cywilizacji przed radioaktywna zagładą i udoskonalić mój bunkier. Pozycja władzy jedynie by przeszkadzała mi w badaniach. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Albo pomogła ocalać coś więcej każdego dnia -
- Nie byłby ze mnie dobry władca Morganie, co prawda jestem Brytyjczykiem, ale nie nadaje się na monarchę. Zbyt mało we mnie zdecydowania, nie poradzę sobie z polityką Camarilli.
- Jestem pewny, że to pytanie i tak zadamy jeszcze raz, po całym problemie - Morgan z jakiegoś powodu dalej nie wyglądał na przekonanego.

- Jeżeli jakimś cudem świat nie dobiegnie końca w inferno ognia atomowego i przetrwamy tą pożałowania godną farsę, którą zgotowały nam spiski starszych znajdę sobie inny obiekt zainteresowań. Zastanawiałem się ostatnio czy nie zapisać się do szkoły wieczorowej na jakimś uniwersytecie…. Tyle jest nowych odkryć! Jeżeli pozwolę sobie utracić kontakt z rzeczywistością będzie to pierwszy krok ku mojej zagładzie i ustępowania polu Bestii. Bycie księciem odebrałoby mi tą możliwość wiążąc do tego spłachetka ziemi oraz sprzeczek Camarilii i wiecznej wojny z sabatem. Nie zrozum mnie źle, czuje się członkiem narodu wampirzego zawsze będę przestrzegał naszych praw a także wypełniał moje obowiązki tak jak czynie to obecnie, lecz władza to dla mnie zbyt duży ciężar - Wyjaśnił swoją motywacje.

Reakcja na sytuacje po przesłuchaniu

- Znów musimy naprawiać błędy cholernego Sabatu! Koszmarne Tzimisce! Ten diabelski klan zaczyna mnie naprawdę irytować - Warknął pod nosem. Na głos zaś dodał - Panie Smith proszę nakarmić i uspokoić pańskiego podopiecznego! Nie wiem hipnoza czy dominacja to już pański wybór niech nie sprawia nam więcej problemu - Rozkazał zimnym głosem. Musiał uciszyć głos empatii wobec zniszczonego przez szalonego wampira guhola ~Pamiętaj, o tym, że jeszcze nie tak dawno próbował cię zabić ~ - Upomniał sam siebie.

Wstał z tronu i podszedł do wymiotującej dziewczyny - Dzielnie się spisałaś moja droga. Naprawdę przykro mi, że musisz być tego świadkiem, James został bardzo skrzywdzony przez szalonego wampira. My jesteśmy jednak zupełnie inny ten, który mu to zrobił był zbrodniarzem Pan Erik prowadzi klinikę i pomoże Jamesowi poskładać resztki skołatanego umysły w jedną całość. Jednakże, ponieważ jego dusza została rozbita nadnaturalnymi środkami tak samo trzeba będzie ją poskładać w całość - Wyjaśnił uspokajającym tonem w nadziej, że wyciszy to obawy dwójki ex łowców jednocześnie uciszając własne sumienie.

Adam naprawdę chciał wierzyć w prawdziwość własnych słów, choć miał świadomość, że przyszłość złamanego psychicznie drwala może być naprawdę przykra. Torreador czuł się winny temu, że niepotrzebnie tak ostro na biedaka naciskał pozwalając, aby złość i urażona duma objęły go we władanie...

Ciąg przykrych myśli przerwało pojawienie się Road Devila - Witam Panie Gregor! Jak Pan widzi mieliśmy małe zamieszanie, grupa łowców próbowała zyskać dokumenty na nasz temat ale wszystko już opanowane, sytuacja pod kontrolą - Przywitał motocyklistę ciepło wyciągając dłoń do uścisku po czym odszedł na chwilę aby wrócić z dossier Brujha w jednej ręce i workiem kosztowności w drugiej

- To akta które była władza zebrała na Pański temat, nie zaglądaliśmy a tu mam kosztowności które zebrałem ze zwłok pożal się Boże poprzedniej ekipy u steru domeny ... - Dalsze tłumaczenia przerwała mu niespodziewana wizyta kolejnego gościa [i]- Oh, wygląda na to że dalsze tłumaczenia trzeba będzie zachować na zebranie. A nie widział Pan gdzieś w okolicy Pana Midnighta ? Zniknął nam gdy tu dotarliśmy a tyle się działo że nie miałem czasu sprawdzić. [i]
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-03-2015 o 13:18. Powód: oddanie części posta wspógraczowi \\ skasowałem ostatnią część bo lepiej bęzie pasować w innym poście
Brilchan jest offline  
Stary 08-03-2015, 16:01   #87
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Podchodząc do Roberta włączył widzenie aury, aby móc go kontrolować. Gdy doszedł do niego podparł go i spojrzał mu w oczy i zaczął go hipnotyzować. Z troską w głosie powiedział:
- Robert wyglądasz na słabego. Mogę ci jakoś pomóc?
-Boli, bardzo boli… - wybełkotał Robert. Był już w podeszłym wieku i ciężko znosił rany. Miał też problem ze złapaniem oddechu.
-Podaj mu krwi, durniu. Robert, urok działa dopiero po trzecim razie od tego samego wampira. Za pierwszym razem poczujesz znaczny przypływ sił i rany się zasklepią! - Wysapał leżący obok James.
Eric przyłożył rękę do serca Roberta i lekko pchnął. I krzyknął:
Idź po Suzan. Z Robertem jest bardzo źle!

Dokładnie się przyjrzał aurze Roberta zanim staruszek zemdlał. Właśnie dostał sugestię, że ma zawał serca) i starał się dojrzeć, co go łączy z tą dziewczyną…


Robert mdlejąc wybełkotał:
-Margaret, kochana Margaret niestety nie dałem rady cię ocalić, wybacz mi, Margaret…
A następnie wolno podszedł do Jamesa i wwiercając swój wzrok w łowcę groźnie syknął:
- O czym ty mówisz?
-O tym, że gdybym był w pełni sprawny to bym ci łeb upierdolił. Jesteś żałosny, umiesz się tylko pastwić nad starcami. Zresztą, gdzie jest ta siekiera, jedną ręką też sobie poradzę z taką cipą jak ty! - James powoli się podniósł, ale nie utrzymał się na nogach i znów upadł - Kurwa, jebane pazury. Nawet wasza krew tego nie zaleczy...
Eric warknął:
- Co mówiłeś o krwi.
Następnie głos Erica złagodniał:
- Jeśli powiedz to po dobroci. A jak nie to wedrę się ci do umysłu i pożałujesz, że się urodziłeś.
- To, że zajebałem już 10 z was i wychlałem ich krew. I każdy był dużo silniejszy niż ty! - James znów chciał wstać, ale tylko jęknął z bólu.
Eric bardzo uważnie się przyjrzał swoją nadwrażliwością aurze łowcy.
Jego aura jest czerwona z pulsującymi białymi "pęknięciami" przypominającymi pioruny. Jest też bledsza niż u człowieka, ale nie aż tak blada jak u wampira.
Eric przyklęknął nad wrogiem i odrzekł:
- Będziesz współpracował ghula? Czy będziesz chwalił, kogo to nie zabiłeś? Zwróć uwagę, że teraz to od mnie zależy twój los.

Słowo “ghulu” zostało podkreślone.
- Tu się mylisz kmiocie. Mój los zależy tylko ode mnie.

James znów spróbował wstać i tym razem mu się udało. Spojrzał Ericowi w oczy i napluł mu krwią na twarz - Przyjmę śmierć z godnością! - Zamachnął się pięścią, ale znów się wywalił.
Wampir krzyknął:
- Tu się mylisz!
I przygwoździł Jamesa do ziemi i nachylił swoją twarz do twarzy wroga. Gdy były one blisko mruknął:
- ...Nawet nie wiesz jak. Ale nie bój się. Teraz ci to udowodnię. Rzekł a następnie zaczął hipnotyzować ghulego łowcę.
Po zdominowaniu Jamesa Tremere zaczął go wypytywać:
Teraz sobie porozmawiamy. Na początek powiedz, kto wy jesteście i dlaczego tu przybyliście.
-Nikt mnie nie przysłał. Poluję na wampiry dla ich krwi. Przybyliśmy tutaj, bo jeden z was nam uciekł. Gonimy go. Nazywa się Dallas. Jessie poznałem tydzień temu, chciała iść ze mną to nie protestowałem. Resztę spotkaliśmy już na miejscu. Miguel nas znalazł. Jak to nie wiem?
No dobra, gnoju! Porozmawiamy sobie z tutejszym regentem. - warknąwszy to Eric wstał, podniósł ghula i zatargał go do sali z Estreicherem.
***

Gdy Eryk dotarł do sali targając Jamesa, krzyknął do Adama:
Będziesz zainteresowany, co ma do powiedzenia ten zdradziecki ghul!

Pełniący obowiązki Regenta przerwał swe monologi na temat sprawowania władzy i spojrzał z zainteresowaniem na ciągniętego przez czarownika człowieka
- W takim razie niech mówi - Zachęcił. - Nie lubię zabijać, ale dla morderców potrafię zrobić wyjątek, jeżeli przedstawisz mi jakieś ciekawe informacje to może rozważę przedstawienie ci tej samej propozycji, co dziewczynie…, Ale ostrzegam, umiem rozpoznać kłamstwo i jeżeli padnie z twych ust nieprawda pożegnasz się z życiem! - Zapowiedział a jego oczy zapłonęły złowrogim szkarłatem, gdy przyzwał moc krwi
Eric odezwał się do Regenta:
- Adam! Ja już nawiązałem z nim nić porozumienia. Pozwolisz, że będę kontynuował. następnie zwrócił się do ghula:
- A teraz łaskawie powtórz to, co mi powiedziałeś.***
-Podaj mu krwi, durniu. Robert, urok działa dopiero po trzecim razie od tego samego wampira. Za pierwszym razem poczujesz znaczny przypływ sił i rany się zasklepią! - James mówił wolno i z przekąsem -O tym, że gdybym był w pełni sprawny to bym ci łeb upierdolił. Jesteś żałosny, umiesz się tylko pastwić nad starcami. Zresztą, gdzie jest ta siekiera, jedną ręką też sobie poradzę z taką cipą jak ty! - Kurwa, jebane pazury. Nawet wasza krew tego nie zaleczy... - Głośno westchnął - Zajebałem już 10 z was i wychlałem ich krew. I każdy był dużo silniejszy niż ty! - Pokazał palcem na Erica -Nikt mnie nie przysłał. Poluję na wampiry dla ich krwi. Przybyliśmy tutaj, bo jeden z was nam uciekł. Gonimy go. Nazywa się Dallas. Jessie poznałem tydzień temu, chciała iść ze mną to nie protestowałem. Resztę spotkaliśmy już na miejscu. Miguel nas znalazł. Jak to nie wiem - James podniósł się i spojrzał z pogardą na Erica - Tu się mylisz kmiocie - odwrócił się do Adama i spojrzał mu prosto w oczy: - Mój los zależy tylko ode mnie. Przyjmę śmierć z godnością!
Tremere z głupim uśmiechem podrapał się po tyle głowy:
- Widać zrozumiał to zbyt dosłownie. Ale i tak pewnie usłyszałeś Regencie, co cię zainteresuję. Mogę zobaczyć teczkę Dallasa, a i przy okazji moją?
Wyraźnie myślący o czymś innym Morgan położył teczkę Dallasa w poprzek teczki Erica i umieścił je dokładnie pośrodku między Tremere a zapytanym wampirem.

Eric wziął teczki do ręki, po czym swoją odłożył na bok i zadał ghulowi pytanie:
- Co wiesz o Dallasie? Skąd wiedziałeś, że tu będzie? Co według twojej wiedzy to miał robić?
-Wiedziałem, że tu będzie, bo kwiczał jak wieprz, gdy go trochę przypaliliśmy z Jessie w jej rodzinnej wiosce. “Mój stwórca to, mój stwórca tamto. Znam samego księcia Omahy, zobaczycie, on już wam da popalić!”. Zresztą mam adres kryjówki, którą przygotował mu jego “ojciec” tutaj w Omaha. Debil nosił go w portfelu zamiast zapamiętać! Murray avenue 5, w carter lake. Niedaleko lotniska. Zwiał nam, to przyjechaliśmy go wykończyć. Co miał robić nie wiem, może chciał się zapisać na balet? Z niego jest jeszcze większa pizda niż z ciebie. A podobno jest z klanu bestii - James zaczął się śmiać.
A następnie zaczął czytać teczkę Dallasa.
- Jesteś śmieciem mój drogi. Totalnym śmieciem bez krzty dobrego wychowania - Powiedział zimno do guhola - Doskonały przykład przygłupiego Yankesa, którego przodkowie mieli wyraźne problemy emocjonalne i gwałcili krowy. Przestań mi tu gadać głupoty, zabiłeś tylu naszych, bo miałeś więcej szczęścia niż rozumu albo oni byli upośledzeni! Nie jesteś wojownikiem, bo żołnierz lub wojownik przyjąłby porażkę z godnością. Nie jesteś nawet “cipą” jak to elokwentnie określiłeś jesteś tylko małym nic nie wartym tchórzem i złodziejem - Podsumował chłopca, po czym zwrócił się do dwóch Tremere:

- W normalnych okolicznościach nakazałbym natychmiastowe zabicie tego osobnika, jako zagrożenie dla Maskarady. Jednak jak już mówiłem jesteśmy w stanie wojny i nie wolno nam odrzucać cennych zasobów… Szanowny Ericu, Pan Morgan za swe poświęcenie przejmuje opiekę nad Suzan przez moją nieudolność straciliśmy Matta, który zapewne byłby wyśmienitym sługom, aby zmyć z siebie tą hańbę oraz powetować straty proponuje ci abyś zajął się tym śmieciem ufny w to, że dzięki twym zdolnościom i zainteresowaniu ludzkim umysłem dałbyś radę go złamać - Zaoferował.

- Wiem, że jest to propozycja wielce ryzykowna. James posiada dużo silnej woli, oraz jest wybrakowany po naszej ostatniej walce, więc nikt nie będzie miał do ciebie pretensji, jeżeli nie podejmiesz tego wyzwania. W takim wypadku proponuje abyśmy we trzech pożywili się na tym mordercy. - Przedstawił opcje.

Eric był zaskoczony propozycją Regenta, ale szybko doszedł do wniosku, że daje ona ciekawe możliwości. Takimi jak ghule, zwłaszcza takie jak on. Zawsze był ponad walkę klas, ras czy wojny ojczyźniane czy co tam jeszcze wymyślą ci żałośni ideolodzy… Był ewolucjonistą. A taki okaz daje ciekawe pole jego badań “medycznych” i psychologicznych, a do tego to jest ŁOWCA, co da pewne korzyści w kwestiach bezpieczeństwa i polowania na odstępców wampirzego rodu.
- Masz rację! To naprawdę bardzo ciekawy obiekt do badań. Zatem z wielkim zainteresowaniem wezmę go na wychowanie. Ale do tego potrzeba mi trochę spokoju…, Zatem proponuję, aby go przesłać go do Zakładu. A póki, co posłuchajmy, co ma jeszcze do powiedzenia.

Eric oddał teczkę, którą miał w ręce Adamowi, a następnie podniósł z ziemi teczkę o sobie… spojrzał na swojego nowego podopiecznego:
- Powiedz mi, kto był twoim stwórcą i jak go uśmierciłeś.
Zadawszy te pytanie zaczął z ciekawością czytać o tym, co sądziła o nim tutejsza władza.


***

Po wstępnym zakończeniu kwestii młodego łowcy przeniósł wzrok na emerytowanego żołnierza.

- Robercie, wiem, że obecnie wydaje ci się, że jestem potworem, szczególnie po tym, co przed chwilą powiedziałem. Jednak zapewniam cię, że tak nie jest, powiedziałbym nawet, że jestem bardziej ludzki i empatyczny niż wielu ludzi. Gdybyśmy byli w sądzie a James przyznał się właśnie do zabicia dziesięciu murzynów, tylko, dlatego że byli przedstawicielami innej rasy, za motywacje podając fakt istnienia złych murzynów czy nie zasługiwałby na karę śmierci? Nie okazał do tego żadnej skruchy! A czyż wśród ludzi nie ma również istot złych i zepsutych do szpiku kości? Czy naprawdę mamy sądzić wszystkich tą miarą ? - Spytał z realnym żalem w głosie.

- Jednak tu wyrok już zapadł, śmierć lub kompania karna. Teraz powianiem ci udowodnić swe słowa czynami, sam walczyłem w Wielkiej Wojnie jeszcze, jako człowiek stąd mam głęboki szacunek do wszystkich żołnierzy oraz weteranów. Znam twoją córkę jest szczęśliwa i bezpieczna. Niestety mam również złe wieści: Nie jest przez nikogo manipulowana. Nikt nie podawał jej krwi, ani nie naginał woli podjęła świadomą decyzje, aby zerwać kontakt z rodziną, Niestety dzieci mają to do siebie, że potrafią być niewdzięczne. Jeżeli wciąż chcesz ją spotkać postaram się wynegocjować dla ciebie spotkanie, ale nie mogę obiecać nic ponadto, że spróbuje, jaka jest, więc twoja decyzja Robercie? - Spytał uważnie obserwując starca. Gdyby jego serce nie wytrzymało tych okrutnych nowin Brytyjczyk doskoczy do starca, aby ratować go podaniem Vitea

-Oczywiście … się… zgadzam… Zrobię… wszystko… by ją ocalić - odpowiedział Robert głośno oddychając.
- Doskonale, a ja w zamian za to zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby ci pomóc. A teraz powiedzcie mi moi drodzy skąd wiedzieliście gdzie szukać dokumentów? Dallas raczej nie miał tej informacji, bo był tu niemile widziany - Spytał jednocześnie wyciągnął z kieszeni spodni ołówek, który jakimś cudem nie złamał się podczas walki i poprosił Smitha o zwrócenie mu dokumentów, po czym dopisał do teczki Dallasa adres kryjówki podany przez guhola.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 10-03-2015, 03:06   #88
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Kolejna dramatyczna scena tego wieczoru. Dawni sprzymierzeńcy w polowaniu na wampiry, teraz skazaniec i żywa tarcza. Mała iskierka i ... Morgan aż wyprostował się z uśmiechem. Suzan okazała się nawet bardziej zaciekła od swojej siostry. A także okrutna. Za chwilę dotrze do niej co zrobiła Jamesowi. Tremere ruszył zmęczonym krokiem w kierunku wymiotującej dziewczyny. Łagodnie wyciągnął w jej stronę rękę. Nad jej plecami zauważył nowego gościa. Jakby wstydliwie schował dłoń i spojrzał przybyłemu Road Devilowi głęboko w oczy, intensywnie szukając w nich jakiejś reakcji.

Kiedy tylko wchodzący Road Devil minął jego i Suzan, Morgan natychmiast zmienił minę z pogodnej dumy z wyboru dziewczyny na śmiertelną powagę. Ołówkiem napisał jedno słowo na odwrocie teczki i kilkakrotnie machnął nią w kierunku Adama i Eryka, po czym zatarł napis. Wierzył w to że wyostrzony wzrok pozwoli im odczytać tą wiadomość. Bo jeżeli nie...
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 10-03-2015 o 08:50.
TomBurgle jest offline  
Stary 10-03-2015, 03:39   #89
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy regent po skończonym przesłuchaniu pocieszył dziewczynę, że Eric zajmie się Jamesem Tremere uspokajająca rzekł:
-Tak. Moi specjaliści w klinice postarają mu się pomóc. Przepraszam, muszę iść do telefonu.

Gdy się okazało, że telefony nie działają Tremere rzekł do regenta:
- Regencie, jeśli mamy przyjąć podopiecznych, będziemy musieli ich przetransportować ich do kryjówek. Z tego powodu proszę o pomoc o zorganizowanie transportu.

Gdy zobaczył jak nadciągają Morga i Road Devil Eric z ulgą westchnął:
- Witajcie! Odzyskaliśmy dokumenty i przy okazji pozyskaliśmy nowy nabytek. Potrzebujemy transportu, aby przenieść podopiecznych do naszych kryjówek.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 10-03-2015 o 16:15. Powód: Telefony nie działają.
archiwumX jest offline  
Stary 10-03-2015, 18:23   #90
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Scully snuł się po mieście w poszukiwaniu Joslyn Castle. Potrzebował chwili spokoju, aby uporządkować sobie we łbie fakty z ostatnich chaotycznych nocy. Chociaż głowę zaprzątały mu liczne luźne wątki, nie lekceważył Maskarady. Przeciskał się przez mroczne zaułki i potykał o walające się butelki. Skryty pod swym kapeluszem z szerokim rondem przeszedł obok bezdomnego i cisnął mu dziesięciocentówkę. Ten przez chwilę wpatrywał się w plecy nieznajomego darczyńcy, lecz dziwnym trafem zamglone alkoholem oczy nie mogły przejrzeć cieni...

Luźne wątki.
A raczej luźne sznurki do powiązania.

Idealne określenie na bagno, w którym się znalazł. Choć w swym (nie)życiu był daleko od dramatyzowania, czuł się jak bohater filmu Noir, w którym detektyw musi zostać przeczołgany przez piekło, aby doznać odrobiny oświecenia. Wszystko miało swoją cenę, o czym Nosferatu był boleśnie świadomy. Czy spacer po pustyni byłby pociągający, gdyby na końcu nie czekała oszroniona butelka wody sodowej? Przykrywając się cieniami usiadł na obsikanym przystanku i wpatrywał się w migoczące światła miasta. Joslyn Castle...

Wciąż miał w pamięci przebłysk, czy może raczej... przejaśnienie, za którym stał jeden z jego enigmatycznych towarzyszy. Owa forma telepatycznego kontaktu odcisnęła na jego umyśle ślad, jakby nitkę, za którą mógł powędrować. Tak wyglądało to w teorii. W praktyce obijał się o obdrapane mury, modląc się w duchu o jakąś wskazówkę. Gdy tak siedział i dumał, doznał olśnienia.

Obszarpana książka adresowa zawierała niezbędne dane. W końcu była to atrakcja turystyczna, czyż nie?

Dotarcie na miejsce zajęło mu zdecydowanie mniej czasu.
- No tak. Nie ma mnie przez kwadrans, a wy urządzacie wjazd w stylu Market Garden. Co tu się wydarzyło? Skąd tu tyle broni? Nawet nie chce pytać skąd tu tyle krwi... Czyżby Mr G powrócił? Z drugiej strony, was też ominęła zabawa - wymacał w kieszeni granat.
 
ObywatelGranit jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172