Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2015, 01:03   #1
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
[wampir maskarada: sabat +18] Krew na śniegu

Sven przewrócił kartkę w kalendarzu wiszącym na ścianie. Był 20 grudnia 1989 roku. W Kirunie, na północy Szwecji od tygodnia trwała już noc polarna. Był to jego ulubiony okres w roku, mógł przez chwilę poczuć się jak wtedy gdy był jeszcze śmiertelnikiem. Nie musiał chować się przed słońcem, a ludzie ulice nie były wyludnione tak jak w środku nocy. Gdy był akurat w księgarni, rozkoszując się możliwością wizyty w czasie jej normalnej pracy, zaczepiła go Inga, związana z nim krwią. Szkoda że musiał poświęcić część tego dnia na przygotowanie się do spotkania. Miał już dosyć opieki nad sforą nodamitów, wykonywania telefonów i wydawania potajemnych instrukcji swoim sługom. Tym razem jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech - Inga miała dobre wieści i być może męczący go goście ruszą dalej w swoją stronę. Polecił by dała wszystkim znać i umówiła ich na wieczór.
Wszyscy zebrali się w drewnianym domu na wzgórzu, w której jego ojciec, kardynał Harald lokował zawsze swoich gości. Inga przygotowała miejsce przy mniejszym, ale przeszklonym tarasie. Sven wolałby ten większy otwarty taras, ale niektórzy z gości pochodzili z krajów daleko na południu i zimno mogłoby im przeszkadzać. Gdy już wszyscy łącznie z jego ojcem usiedli przy stole wyprosił Ingę i zamknął drzwi.
- Mam dla was nowe wieści - Harald położył na stole list - Bjorn ogłosił krwawe łowy na gospodarza Elizjum w swoim własnym mieście. Nie wiem o co poszło, ale musiał mu nieźle zaleźć za skórę. To jest okazja by wkroczyć do miasta, zapewne zjadą się wampiry z całej Szwecji by zapolować na Maltego, obecność nieznajomych nie będzie nikogo dziwić. A jeśli spotkacie tego Ventrue to nie powinniście mieć z nim problemów, Sven go trochę zna to później wam o nim opowie. Załatwiłem dla was dom na uboczu. Może to nie pałac, ale nie będziecie tam zwracać na siebie uwagi - Harald podał list i ofertę z biura nieruchomości przywódcy sfory -
Cytat:
ogłaszam że Malte Lindstrand, syn Mannfreda z klanu Ventrue został uznany winnym złamania pierwszej i najważniejszej Tradycji. Zgodnie z władzą daną mi przez Camarillę, powołując się na szóstą tradycję, skazuję go na śmierć. Każdy Kainita który go zobaczy ma obowiązek zniszczenie go lub powiadomienie swoich starszych o miejscu jego przebywania. Kto tego nie zrobi zostanie ogłoszony współwinnym, osądzony i odpowiednio ukarany.
Ten kto przyczyni się do schwytania tego kryminalisty otrzyma jego domenę w Sztokholmie, jak i prawo do stworzenia potomka.
Bjorn, książę Sztokholmu
- Co do drugiego brata, niedawno znaleziono miejsce jego pochówku na wyspie Guernsey. Ot niewielka wyspa między Francją a Anglią. Nie ma na niej ani jednego Kainity. ot ciekawostka. Niewiele więcej mogę wam pomóc w tej sprawie, to poza moim zasięgiem.
Gdyby Sven był jeszcze żywy to zapewne odetchnąłby z ulgą. Przez pewien czas miał wrażenie że jego ojciec wyśle go na tamtą wyspę na przeszpiegi. Dobrze że nie musi tam jechać.
- To by było na tyle z... - zaczął Harald, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Sven otworzył i zobaczył Viganda, lokaja. Zamienili parę słów po czym poinformował Haralda o czekającym na dole gościu
- Teraz? Co on sobie wyobraża. Wybaczcie, zaraz wrócę. Nie ruszajcie się z pomieszczenia - rzekł Harald po czym wyszedł.
Sven już miał zabierać głos, gdy uprzedził go kapłan sfory, Mieczysław o pseudonimie Hexenhammer:
- Kardynał zapomniał chyba wspomnieć o trzecim bracie, Sigurze Wężowe Oko. Nie jest tajemnicą że jego domena znajduje się w dzielnicy Christiania w Kopenhadze, prawda Sven? - zapytał.
- To tylko plotki - odpowiedział wyraźnie zmieszany Sven. Odrobili pracę domową - Ta dzielnica, Christiania, jest siedliskiem wszelkiego rodzaju anarchistów. Camarilla w Kopenhadze jest słaba, zresztą tego się domyślacie. Jaki silny władca pozwoliłby na to by w centrum jego miasta wyrosła taka dzielnica? Słyszałem różne niestworzone historie o tamtym miejscu. O Sigurze również, podobno należy do Sabatu. I do Inconnu. I do klanu Tremere. Mówię podobno, bo nikt z nas nigdy nie miał do czynienia z kimś takim. Ot miejska legenda. Ja bym sobie tym nie zawracał głowy.
-A ja bym jednak sprawdził - odpowiedział kapłan - Co wy na to? - zapytał członków swojej sfory
 
Halfdan jest offline  
Stary 20-07-2015, 17:02   #2
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
POST WSPÓLNY

Robert chłonął w ciszy słowa Kardynała, a następnie Mieczysława. Czuł się dobrze pośród nocy polarnej, w miejscu spokojnym i pozbawionym drażniącego go miejskiego światła. Niestety, wiedział, że niedługo będzie musiał go opuścić. Zaciekawiony, odprowadził wzrokiem odchodzącego Haralda, zastanawiając się, z kim spotyka się Kardynał w takim momencie.
- Mamy teraz dobrą okazję, żeby udać się wspólnie do Sztokholmu, ogłoszenie krwawych łowów przez Księcia to świetny pretekst. Chętnie zbadałbym grobowiec na wyspie Guernsey, ale zawsze zdążymy. Jeżeli chodzi o Kopenhagę, to ufam wiedzy naszego Kapłana, jeżeli uważa on, że to trop warty zbadania, to tak zróbmy… pomiędzy tymi miastami nie jest daleko.

- Sztokholm będzie najlepszy na początek - Genevieve odezwała się cichym głosem - zapewnimy sobie dobre alibi i przy okazji wykończymy jednego czy dwóch Camilów z Camarilli - uśmiechnęła się drapieżnie błyskając zębami - a później gdy zostaniemy zaakceptowani jako “swoi”, no cóż nikt nie będzie już wtryniać nosa w nasze sprawy - to mówiąc nieśmiało rozejrzała się po zgromadzonych jakby szukając aprobaty dla swego stanowiska

Victor tylko pokiwał nieznacznie głową, akceptując obie propozycje. Na jego twarzy pojawił się dyskretny uśmiech. Pojawia się on zawsze, gdy członkowie jego sfory swoimi słowami artykułowali jego myśli.
Podobnie, jak Robert nadstawiał uszu, aby usłyszeć z kim rozmawia ich gospodarz.

Genevieve wyraźnie rozluźniła się na widok widok gestu Victora, poprawiła sobie poduszkę pod plecami i wygodnie rozparła się na fotelu, wyraźnie zadowolona z okazanej jej aprobaty przywódcy.

Aarto do tej pory tylko milczał, sprawiał wręcz wrażenie znudzonego tym spotkaniem i raz za razem zerkał przez szybę przeszklonego tarasu w którym się znajdowali. Był jednak w pełni skoncentrowany na tym co się dookoła działo. Słuchał uważnie, skrupulatnie przy tym notując w myślach wszelkie szczegóły tego spotkania.
- Genevieve ma racje - odezwał się cichym lecz stanowczym głosem wykorzystując chwilową ciszę wśród swoich towarzyszy. - Sztokholm to absolutny priorytet. Trzeba wykorzystać krwawe łowy by jak najszybciej zdobyć zaufanie miejscowych.
“Tacy o wiele łatwiej wydaja cenne informacje”, dodał w myślach, po czym uśmiechnął się podle.

Thorfinn wzdrygnął się otwarcie na wspomnienie o mieście. Nigdy nie był w żadnym dłużej niż przejazdem i starał się ich unikać. Złowił spojrzeniem wiercące się na zewnątrz psy i pokazał by się uspokoiły. Wróciwszy wzrokiem do zebranych po prostu spokojnie odparł
- Osobiście pisał bym się na podróż do grobowca. Nie przepadam za miastami. No i nie uważam siebie za mistrza zdobywania zaufania. Oddalona wyspa jednak, to dobry teren dla kogoś takiego jak ja. Poza tym, moje psiaki muszą mieć miejsce na wybieg, a nie będę ich trzymał w jakimś zapchlonym motelu.
Wampir wyraziwszy swoje zdanie spojrzał na Victora unosząc brew. Jakby chciał go zapytać o akceptacje, ale wolałby aby ich przywódca nie robił mu pod górkę.

- Masz racje Thorfinnie - odparł Victor widząc pytające spojrzenie sabatnika - Szczegóły omówimy, gdy skończymy spotkanie tutaj.

Czyli został tylko McNugget. Nerwowo bawiąc się szwajcarskim scyzorykiem rozejrzał się po reszcie i najwyraźniej poczuł się wywołany do odpowiedzi
- Tam gdzie będę potrzebny najbardziej, skoro już każdy ma prawo głosu... - zatrzymał na chwilę ruchliwe dłonie - W Sztokholmie mogę poudawać wyręczanie księciunia łowami gdy będziemy mu robić koło pióra, na Guernsey przypilnować żeby Thorfinnowi nic zabawnego nie przyczepiło się do ogona, a w Kopenhadze rozpoznać stan rzeczy i dołączyć do was z informacjami i skrzyneczką zapasów.

- Znam się jak wiecie na archeologii, jak Thorfinn wyrusza zbadać grobowiec, mogę mu pomóc, chociaż w Sztokholmie pewnie też się przydam z moimi talentami, myślę że albo ja albo Mieczysław powinniśmy wziąć udział w wyprawie na Guernsey… - Dodał rzeczowo Robert, bawiąc się swoim sygnetem.

- Czyli podsumowując stanęło na tym, że dzielimy się na 3 grupy? Główne siły udają się do Sztokholmu i walczą tam o pozycję i domeny a w tym samym czasie, pozostałe dwie grupy przeprowadzają zwiad Thorfinn w Guernsey zaś szlachetny Mieczysław w Kopenhadze? Dobrze zrozumiałam?

- Osobiście uważam, że nie powinniśmy się dzielić aż na 3 grupy. Skoro Thorfinnowi tak bardzo zależy na Guernsey, niech się tam wybierze. Reszta, moim zdaniem, powinna udać się natomiast do Sztokholmu. Kopenhaga nie jest daleko. Jeszcze do niej zdążymy… Sztokholm to priorytet. Zdaje się, że już to chyba mówiłem…


Irlandczyk jedynie wrócił do oglądania kolejno każdego narzędzia w scyzoryku; każdy powiedział już swoje zdanie. Niektórzy nawet dwa razy. Gdyby nie był to Aarto, pewnie wszyscy usłyszeliby już donośne chrząknięcie którym McNugget miał zwyczaj naliczać kolejne zbyteczne wałkowanie tematu.

Victor wysłuchał głosów członków swoich członków swojej sfory. Lubił ich słuchać. Nie był typem tyrana, choć nie znosił sprzeciwu i nieposłuszeństwa.
- Nie możemy zbyt bardzo się rozdrobnić. To nas osłabi. - rzekł po chwili namysłu - Thorfinn i Robert wyruszą na Guernsey, a my ruszy na łowy. - zakończył.
Spojrzał po obecnych. Przyglądał się im twarzą i spojrzeniom. Wczytywał się w każdy ruch ciała i analizował.
- Przed wyjazdem przyda się nam wzmocnić więź między nami. Mieczysław przygotuj wszystko do przeprowadzenia Viniculum. Geneviève przed wyjazdem spróbuj dyskretnie dowiedzieć się o jaki konkretnie towar chodzi, który ma dostarczyć kardynał. Nie ryzykuj jednak zbyt bardzo. To nie jest nasz priorytet. Wyruszamy skoro świt - zakończył żartem, jak o często miał w zwyczaju.

- Oczywiście Towarzyszu Przywódco, rozumiem że mogę poprosić o pomoc sir Roberta? - spojrzała w kierunku Nosferatatu - myślę, że mogłabym się od niego nauczyć jeszcze trochę w kwestii znikania

- Brzydal i dzikus wchodzą w nocy na cmentarz… - skomentował Torfinn ale skinął na zgodę Victorowi.
- Za kwadrans wszystko będzie gotowe, proponuję zrobić to na świeżym powietrzu, przy świetle północnych świateł - powiedział kapłan po czym zarzucił na ramię plecak w którym miał swój osprzęt do rytuałów.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 24-07-2015, 18:03   #3
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Karim był zły. Zresztą kto by nie był będąc w jego położeniu - Egipcjanin był związany i zawinięty w worek. Próbował krzyczeć, ale usta miał zakneblowane. Oprócz tego było mu przeraźliwie zimno, nie dość że w jego kraju ludzie nie są przyzwyczajeni do takich warunków to jego porywacz nie kwapił się by zapewnić mu komfortowe warunki. Zastanawiał się kto to może być? Co poszło w jego planie nie tak?
Przyjechał do Szwecji kilka dni wcześniej wraz z bratem i trzema kuzynami. Pierwsza żona Karima, Erika tutaj mieszkała. Była Szwedką, poznali się na jej wakacjach, po roku był już ślub a po trzech dwójka dzieci. Karim przeprowadził się do Szwecji i wszystko szło dobrze, dopóki nie odwiedzili jego rodziców w Egipcie. Karim nie poznawał swojej żony: zaczęła się stawiać, odmówiła założenia burki i podczas kolacji obraziła go przy rodzicach. No i się zaczęło, po powrocie do Skandynawii czar prysnął. Codzienne kłótnie, brak szacunku i posłuszeństwa wobec męża, samowola, pretensje o brak pracy. Karim wytrzymał w takim stanie rok, dłużej nie zdzierżył. Jakież wielkie było jego zdziwienie gdy na sali sądowej sędzina przyznała opiekę ich synom Erice. Kobieta ma sama wychowywać dzieci? Karim protestował, groził ale nic to nie dało. Dzieci zostały przy matce. Muzułmanin postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce: podjechał pod przedszkole, zabrał starszego syna i poleciał z nim prosto do Egiptu. Erika do niego wydzwaniała, ale nic nie mogła zrobić. W jego kraju to on był panem sytuacji. Pozostawało tylko odbić młodszego syna. Erika zniknęła, ale Karim wiedział dokąd się udała. Do Kiruny, gdzie mieszkał jej wojowniczy brat Olaf. Karim zebrał ziomków i przyjechali na północ po małego Talima. Wynajęli furgonetkę i obserwowali dom Olafa. Widzieli Erikę i małego, postanowili że wykorzystają słabość białych ludzi i zaatakują w najbardziej wrażliwym dla nich momencie: w piątek wieczór. Olaf i Erika na pewno wyjdą gdzieś na imprezę, będą pić alkohol, wtedy łatwiej będzie ich obezwładnić i zabrać chłopca. Ustawili się niedaleko jej domu z kominiarkami i kijami i czekali. A później coś się stało i Karim ocknął się w tym worku. Ostatnie co zobaczył to jakiegoś faceta z wielkim wąsem, jak ten gościu WALESA z wiadomości.
Karim usłyszał głosy, później monolog, po czym ktoś go podniósł i wyjął go z worka. Obok w takiej samej pozycji stał Abdel, jego kuzyn. Zobaczył kilka postaci siedzących w półkolu, na środku był jakiś kielich. Byli gdzieś w lesie, była noc, ale było jasno - nad głowami tańczyły zielone światła. Było strasznie cicho.
- Chciałbym wam coś pokazać, to jest bardzo interesujące - zaczął Wąsacz po angielsku. Karim znał ten język.
- Co tu się dzieje? Wypuśćcie mnie! To tak się traktuje gości w Szwecji? Taka tolerancja, wy rasiści? Zobaczycie, sąd da wam popalić! - Wrzasnął załamującym się, pełnym rozpaczy głosem Karim nauczył się od swoich kolegów, że najlepszą obroną jest oskarżenie białego Szweda o rasizm pod byle pretekstem. Kolor jego skóry i pochodzenie dawało mu w tym względzie uprzywilejowaną pozycję, często to wykorzystywał. Rozejrzał się po zebranych i zorientował się że tym razem jednak to nie zadziałało. I co to jest na Allaha? Jedna z osób wyglądała jak jakiś potwór!
-Dawno temu podczas wielkiego buntu, nauczyłem się paru sztuczek od schwytanego Tremere - Mieczysław wyciągnął ręce i broda Karima rozwiała się we wszystkich kierunkach i zastygła w nienaturalnej pozie. Później nóż zaczął sam lewitować, wyrył parę metrów dalej prostą linię na śniegu i wleciał powolutku do ręki wąsacza - To ścieżka telekinezy. Po latach ćwiczeń jestem w stanie podnieść i przesunąć parę kilo, albo uczesać mu brodę. Nic więcej - skomentował to co przed chwilą zademonstrował - A teraz patrzcie.
Mieczysław rozciął więzy krępujące Abdela i Karima, po czym wykonał oddalający gest rękoma, jakby strzepywał brud ze swych dłoni. Kuzyni spojrzeli się na siebie i zaczęli biec jak najszybciej. Abdel się modlił. Gdy przekroczyli wyrytą wcześniej przez nóż prostą, momentalnie zatrzymali się i zastygli w bezruchu. Jakaś niewidzialna siła trzymała ich i nie pozwalała się ruszać! Karim napinał mięśnie jak tylko mógł, ale nic to nie dawało! Z przerażeniem zauważył jak wznosi się w powietrze, obraca i zawisa metr nad ziemią do góry nogami!
- Widzicie to? - kontynuował wąsacz - Istnieją w tej okolicy miejsca, malutkie strefy w których moja telekinetyczna moc drastycznie wzrasta. Przed chwilą szczytem moich możliwości była zabawa jego brodą. A teraz patrzcie.
Karim chciał krzyczeć ale nie mógł. Wąsacz dusił go, tak jak to robił Darth Vader na filmach. Gorzej było z jego kuzynem: z otworów ciała Abdela zaczęła wypływać krew. Najpierw powoli po kropelce, później już wartkim strumieniem. Mieczysław na chwilę odpuścił Karimowi, który upadł na ziemię i skoncentrował obie ręce na kuzynie. Szarpnął gwałtownie i chwilę później całość krwi Abdela została siłą wyrwana na zewnątrz, zgromadziła się w formie kuli. W tym procesie reszta jego ciała zamieniła się w bezkształtną masę mięcha i kości.
- Napijmy się więc moi bracia i siostry, wzmocnijmy więzy które nas spajają - kapłan jako pierwszy wlał swoją krew do kielicha i telekinetycznie podał go następnej osobie. Na środku lewitowała kula krwi z zamordowanych Arabów, jej wiązka podlatywała do tego który napił się już z kielicha i uzupełniała zapas.
 
Halfdan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172