Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2015, 11:25   #71
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
- Nie chcę was martwić… - Powiedział otwierając oczy i rozglądając się jakby chciał mieć pewność czy nadal jest w tym samym miejscu. - Ale nie da się wejść do umbry, bo jesteśmy w umbrze. - Kojot podrapał się po swojej futrzastej brodzie. - Nasza wyspa…. - Widać było, że kojotołak jest niezwykle przejęty i nie wie jak zabrać się za wyjaśnienia. - Wydaje mi się, że nasza wyspa wróciła do pierwotnego stanu wszechświata, z czasów kiedy umbra i świat materialny były jednym miejscem… Kurwa…. Powinniśmy poszukać jakiegoś Teurga… Kogoś kto zna się na magii, znam się na umbrze, ale paradoksy czasoprzestrzenne to w pizdu nie moja liga…

Stefan tylko kiwał głową słysząc relację kojota, zupełnie jakby się tego spodziewał.
- Oto moja propozycja. Jak już mówiłem wcześniej, kluczem jest amulet i nie podlega wątpliwościom, że bez niego będzie nam trudno zrobić cokolwiek. Problem jest taki, że amulet prawdopodobnie ma Bojan który ufortyfikował się w bunkrze. Nie chcę być czarnowidzem ale w tym momencie nasze szanse w starciu z nim widzę raczej kiepsko. - Popatrzył po wszystkich skupiając na sobie uwagę. - Jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni, mamy wiedzę, szczątkową ale wiedzę. Proponuję więc abyśmy wspólnie poszli do jaskini Walthera i przeszukali ją pod kątem jakichkolwiek wskazówek. Nie ma wątpliwości, że to on jest najbardziej odpowiedzialny za obecny stan wyspy. Przynajmniej ja ich nie mam. Ktoś chce coś dodać?

- Mam jedno pytanie… - Wtrącił Nuwisha. - Dlaczego Bojanowi tak odpierdala? Współpracuje z korpusem? Wy, mam na myśli was wampiry, znacie go lepiej, macie jakieś teorie? Z wyprawą do jaskini się zgadzam.

- Nie czytam w jego myślach i cieszę się z tego. Nie mniej może sądzi, że jest w stanie nad wszystkim zapanować, może chce zdobyć moc albo władzę albo cokolwiek… Trudno powiedzieć, może być też tak, że nie znając całego obrazu rzeczy to my najbardziej błądzimy a on działa dla naszego dobra. - Stefan uśmiechnął się kwaśno. To było przecież możliwe choć bardzo mało prawdopodobne.


Rusek nikogo nie słuchał wyraźnie zaaferowany sam sobą. W końcu jednak uniósł głowę i spojrzał wprost na Stefana, podszedł do wampira szybkim krokiem i złapał go mało delikatnie za ramie dociskając do ściany rozpadającego się budynku.
- Chyba nie umawialiśmy się na coś takiego - warknął.

W odpowiedzi Stefan spojrzał assamicie w oczy i w milczeniu pokręcił głową.
Mohini, gdy już ułożyła wszystkie swoje rzeczy na równo poskładane kupki, następnie zaczęła upychać wszystko do torby, nieustannie nucąc wesołą melodyjkę. Z boku wyglądała jakby zapomniała gdzie i w jakich okolicznościach się znajduje. Gdy spakowała się, podniosła dwa kolczyki, które leżały na kolanach i włożyła je do dziurek w uszach. Uradowana potrząsnęła głową budząc przyjemne dzwonienie biżuterii.
Popatrzyła wymownie na zgromadzonych mężczyzn, uśmiechając się dziwnie, prześmiewczo i z wyższością.
- Idioci - ni to szepnęła, ni ziewnęła po czym wstała i zarzuciła tobołek na plecy. O w dupę jakie to było ciężkie. Sapnęła ciężko i poprawiła pozycję. - Jeśli chcesz iść do leża Walthera to idź… SAM… jesteś dużym chłopcem, chyba już czas brać odpowiedzialność za własne czyny a nie ciągle szukasz łosia co odwali za ciebie całą robotę - popatrzyła wymownie na Stefana - Misiek nie był takim idiotą jak ci się wydaje, nie ty jeden masz mózg we łbie i potrafisz go używać.

Zachowanie Stefana rozjuszyło Ruska tylko bardziej.
- Czy ja mam ci przypierdolić?
- Wolałbym, nie. Dziękuję bardzo a o twoich pretensjach porozmawiamy później, chwilowo nam nie pomogą. - odparł Tremere

Arinfa szlag na miejscu po tym trafił i po prostu przyjebał drugiemu wampirowi z całym impetem po czym puścił go z obrzydzeniem i odsunął się.
- Może to ci pomoże w końcu ruszyć łbem. Ciesz się, że nie poczęstowałem cię tym - syknął wyciągając prawą rękę i prezentując drugiemu wampirowi długie pazury.
- Bo po tym już nie byłbyś taki przyjemny dla oka.

Wszelkie ślady po uderzeniu zniknęły niemal natychmiast a Stefan miast wpaść w złość lub przerazić się widokiem szponów uśmiechnął się do ruska jak do starego przyjaciela.

- Uspokój się. - Rzekł ciepło. - Wszystko będzie dobrze kiedy uda się rytuał powodzakończyć zeniem, tym razem nam przerwano, ktoś lub coś zdał sobie sprawę z tego co robimy i interweniował. Dość desperacko zresztą. Powinieneś wiedzieć co to znaczy.
- Mam pierdoloną drugą świadomość! - ryknął rozwścieczony - i przysięgam na wszystko co znam, że zaraz udławisz się własną krwią! To popierdoleństwo w moim łbie wcale nie jest kurwa miłe, wiesz?! Powiedź jeszcze coś w stylu uspokój się, a nie ręczę za siebie!
A po tych słowach wyraźnie się zamyślił po czym odsunął od Tremere bez komentarza. Na jego twarzy malował się grymas kompletnego zdezorientowania.

- Wytrzymaj póki nie dokończymy, uprzedzałem, że nie będzie łatwo.- Muzyk nie zamierzał w tej chwili roztrząsać dalej sprawy, zwłaszcza, że była jeszcze Mohini…
- Rozumiem, że masz lepszą propozycję. - Zwrócił się do wampirzycy. - Jeśli nie to pójdę tam choćby i sam ale wówczas co znajdę to moje. - Uśmiechnął się wrednie.

- Stefan…. Nie gadaj z tą starą kurwą… - Zaproponował Stefanowi Nuwisha. - Jej pomysł to siedzieć tu i czekać, aż potwory sobie pójdą. Już z nią o tym rozmawiałem, więc nie traćmy czasu i ruszajmy. Niech zostanie tu sama i zmienia gacie i kolczyki przez trzy dni, jeśli taka jej wola. Arthur, idziesz z nami? - Udawanie miłego i wesołego zwierzątka trochę mu się już znudziło, ewidentnie nie miał zamiaru użerać się z kimkolwiek, kto nie był skory do współpracy.

Arinf nagle oprzytomniał i zerwał się jak oparzony.
- O chuj moja flaga! - i dopadł do stojącej nieopodal Mohini. - Złodz.. znaczy moja kochana! Bo jest taka pewna sprawa niecierpiąca zwłoki - zaczął spokojnie kompletnie olewając całą resztę grupy. - Musimy wrócić do bunkra. Już. - Jego flaga!!! Jego wycyckany obrazek wspaniałego ojca narodu!!! Wszystko na zatracenie!

Wampirzyca zmierzyła wzrokiem Assamitę od stóp do głowy.
- Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć, teraz możesz mnie w dupę pocałować, ja nie muszę już tam wracać - uśmiechnęła się triumfująco - Znalazłeś sobie przyjaciela, niech ci pomoże… - popatrzyła wymownie na jego oparzenie na czole a potem na zniekształconą dłoń po czym ryknęła skrzekliwym śmiechem - Powodzenia… - odwróciła się po czym kuśtykając jak zgrzybiała babcia, przedzierała się przez zgliszcza, musiała znaleźć łyżkę… nie zapomniała o niej.
- A weź mnie nawet nie wkurwiaj z tym wszystkim! - zawołał za wampirzycą i zmierzwił włosy szybkim ruchem ręki, aby kosmyki opadły na czoło ukrywając znamię. - Wracaj tu ty babolu! - nie odpuszczał i ruszył za Mohini. Ta flaga była bardzo ważna! Bez niej państwo rosyjskie niechybnie upadnie!
A świadomość w jego głowie została swojsko ochrzczona imieniem Bolesław. Bo to na pewno był Polak!

- A swoją drogą… Co się tak wyczerpało i poraniło, zanim spotkaliśmy te światełka? - Kojot przypomniał sobie o czymś o co miał spytać Stefana już dawno, ale nie miał ku temu okazji.
- Myślę, że to samo co widziałeś wcześniej, to co przerwało mój rytuał. - I było to wszystko co zdążył powiedzieć Stefan nim Arinf z Mohini zaczęli polemikę.

- Coś się tak mnie uczepił - ofukała go Mohini, zdenerwowana natręctwem ruskiego obłąkańca. - Nie dostaniesz się do bunkra, choćbyś się zesrał… próbowałam… - dodała z namysłem. - Idź do nory niedźwiedzia, może Walther zostawił liścik zapraszający do środka, jak będziesz miał szczęście załączył też mapkę, co byś się nie zgubił w tej zapyziałej dziurze.

Arinf zastanowił się nad wypowiedzią wampirzycy. Próbowała się zesrać? Ale zaraz potrząsnął głową odganiając kretyńskie myśli.
- Nigdzie nie lezę! Ponoć Bojan ma klucz do wszystkiego, a my pójdziemy szukać Miska. Logiczne. W chuj logiczne! Ten zasrany Kojot otworzył zasraną zabezpieczeniami skrzynię, a włazu nie otworzy? Błagam. Śmierdzi mi to wszystko na kilometr.
- To idź gadać z tą zawszoną belą flauszu skoroś taki chętny. - odparła Ravnoska
- Nie będę z nim gadał, bo to debil i tylko ty jakoś umiałaś z nim gadać. Stawiam na te twoje dzikie sztuczki ze zwierzątkami. Uratowaliśmy mu dupę, a on jak cię nazwał? Poczekaj... - udał, że się zastanowił - ‘Stara kurwa’ tak to chyba było.
Wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Nie ma co się przejmować mięsem armatnim. Ja chcę tylko przeżyć, a co reszta robi to mam w dupie.
- A ja bym poszukał schronienia i może jakiejś broni. To chyba nam nie wystarczy - powiedział wyciągając zza paska niewielki pistolet i oglądając go w milczeniu. Trochę mało jak na to całe kurewstwo.


- Jeśli marzy wam się tylko przetrwanie to jazda na północ po dnie jezior. W lasach Kanady pewnie nikt was nie dorwie, może nawet uda wam się przeżyć dwieście, trzysta lat. Powodzenia. - Tremere tracił cierpliwość. - Ale jeśli chcecie mieć jakikolwiek wpływ na swoją przyszłość to bardzo proszę przestańcie pierdolić bez sensu i skupcie się na tym co można zrobić. - Niewiele brakowało by zaczął wrzeszczeć na dwa wampiry, po chwili jednak niemal natychmiast się uspokoił i dorzucił już całkowicie opanowany. -

Assamita zatrzymał się słysząc głos Stefana po czym odwrócił się do niego i pokazał mu bez podchodów środkowy palec. - Ni chuja będziesz mi mówił co mam robić i jak. Raz ci pozwoliłem i jak się to dla mnie skończyło? Kłaki wróciły od Miśka i nic nie znalazły, ale nie! chodźmy tam z powrotem! Niech pieprzony futrzak otworzy pieprzony właz jak otworzył równie pieprzoną skrzynkę skoro tak wam zależy, aby rozsupłać tę chorą zagadkę! Bojan nas wszystkich rozpizga zanim zdążymy tam dojść, ale chodźmy do Miśka, który spierdolił tylko jak sprawa się rypła. Oczywiście!

- Dość. - Stefan wstał i choć nie mówił głośno, wręcz przeciwnie jego głos był cichy i spokojny to jednak jego słowa były ciężkie niczym ołowiane sztaby. - Powiedzieliście swoje, ja powiedziałem swoje, teraz zamierzam udać się do gawry Walthera. Możecie iść ze mną, możecie odejść i robić cokolwiek zapragniecie albo wbić mi kołek w serce. Wasza wola. - Po tych słowach najzwyczajniej w świecie odwrócił się i poszedł.
- Хуй tебе в жопу - ruski ‘pożegnał’ Tremere.

- Mówiłem żeby z nimi nie gadać bo nic to nie da… - Mruknął do Stefana Nuwisha, który ruszył w drogę jego śladem.


Wilk właściwie nie mówił nic. Na dobrą sprawę stał i po prostu obserwował przysłuchując się wszystkim. Nie lubił konfliktów i sporów słownych, które prowadzą dalej do sprzeczek ręcznych. Unikał więc tego, po prostu stojąc. Ubolewał strasznie nad stratą większości dobytku, ale cóż. Łuk i ubiór miał, wakizashi, nóż w bucie i skórzany bukłak również. Przeżyje. Jednak w miarę przysłuchiwania się rozmowom, czuł dodatkowe kłucie w okolicy żołądka. Pierwsze było w okolicach mostka, ale nie związane z tematami podjętymi przez resztę grupy. To drugie, dotyczyło niepewności o “właściciela” wyspy. Misiek w sumie dużo im zaoferował. Gdy jednak skowytowy pomysł sprawdzenia co w gawrze piszczy, podjął również Stefan… Garou stwierdził, że z dwojga złego, lepiej zginąć w walce niż od strzału w plecy. Sprawdził jak ostrza wychodzą z pochew, poprawił naciąg bloczków, a gdy tylko konflikt w grupie zaiskrzył rozejściem, wstał z kucek. Otrzepał spodnie, westchnął nad rozpieprzonymi buciorami i wchodząc w glabro zrobił krok za futrzakiem i pijawką. Dogonił ich niespiesznie.
- Idę z wami - mruknął klepiąc obu, ale bardziej by sobie dodać otuchy, niźli im.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline  
Stary 19-08-2015, 14:57   #72
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Stefan, Skowyt, Arthur
Grupa ponownie się rozdzieliła. Krótka wymiana zdań kolejny raz obnażyła ukryte animozje i awersje.
Mohini i Arinf zostali w zburzonej przystani, a Stefan i dwójka zmiennokształtnych ruszyli w kierunku gawry Wakthera.
Skowyt i Arthur niby już tam byli, ale leże ghurala kryło jakąś tajemnicę i woleli badać ją wraz z innymi.

Wyspa nadal tkwiła w półmroku. Zimny wiatr chłostał pokrzywione, ogołocone z liście drzewa i krzewy. Po kilku minutach trójka nadnaturali dotarła do wejścia do jaskini.
Dziwny smród czuć było już kilka metrów wcześniej.

Ostrożnie weszli do środka. Fetor otoczył ich z każdej strony i zdusił pierwszy oddech. Oczy powoli przyzwyczaiły się do panujących wewnątrz ciemności. Z lekkim niepokojem ruszyli w głąb.

Wąski korytarz zakręcał lekko w lewo, by po kilku krokach ponownie odbić w prawo. Tunel cały czas opadał delikatnie w dół. Im dalej wchodzili tym fetor był coraz większy. Na całej długości korytarza w wielu miejscach widzieli liczne rozerwane pajęczyny.
Po przejściu kilkunastu metrów dotarli do niewielkiej pieczary. Sądząc po wyposażeniu to właśnie tutaj Walther spędzał noce. Znajdowało się tutaj niewielkie metalowe biurko, kilka metalowych, wojskowych skrzyń i legowisko.
Po szybkim przeszukaniu mebli okazało się, że są one opróżnione. Żadnych śladów, żadnych, choćby najdrobniejszych przedmiotów.
Także w pieczarze widać było znaczną ilość pajęczyn. ]
Z pieczary wychodziło jeszcze trzy tunele, poza tym którym tutaj dotarli.

Nagle Skowyt zdał sobie sprawę, że ktoś go obserwuje. Mimo, że wielokrotnie się rozejrzał wokół niczego nie zauważył.
Dopiero po kilku chwilach dostrzegł jakiś odblask w jednym z tuneli. Szybko zdał sobie, że to czyjeś ślepia świecące w mroku. Gdy tylko Skowyt je zauważył, ślepia zniknęły.

Mohini, Arinf
Dwójka, która pozostała w zniszczonej przystani także szybko się stamtąd zabrała. Wampiry ruszyły wzdłuż brzegu wyspy. Ich celem było odnalezienie bezpiecznej kryjówki.

Tylko czy w tych okolicznościach istniało jakiekolwiek bezpieczne miejsce.

Po kilkunastu minutach błądzenia odnaleźli jedną z niewielkich jaskiń, jakich było całkiem sporo na wyspie. Z racji, że teren wokół był dość płaski, to umożliwiał łatwą obserwację i dostrzeżenie w porę niebezpieczeństwa. Mohini ustawiła kilka pułapek z dzwoneczków i napiętych sznurków.
Tak przygotowana dwójka kainitów, weszła do środka i zadowolona z chwili spokoju usiadła, aby porozmawiać.
Arinf zwierzył się Mohini z czegoś co nie dawało mu spokoju. Coś czego się bał i o co stało się kością niezgody pomiędzy nim a Stefanem. Rytuał, który miał dać im moc spowodował, że Arinf miał dziwne uczucie obcej świadomości w swoim umyśle.

Na czym, jak na czym, ale na medytacji Mohini znała się doskonale. To z jej pomocą Arinf zdołał uspokoić się na tyle, żeby zajrzeć w głąb swej świadomości.

***

Czas płynął. Minuty upływały powoli i nim Mohini sie zorientowała na zewnątrz zapanował kompletny mrok. Ciemność była tak gęsta, że można było ją niemal kroić nożem.
Wampirzyca spojrzała na Arinfa, który nadal siedział w kącie jaskini pogrążony w głębokiej medytacji.
Nagle potworny jęk rozległ się w pobliżu. Mohini ostrożnie wyjrzała z kryjówki i ujrzała coś co spowodowało, że natychmiast się cofnęło.
Poprzez pogrążony w ciemności las kroczyły w jej stronę, dziwne świetliste, pokraczne istoty.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 19-08-2015, 22:04   #73
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Arthur czuł się zdecydowanie pewniej idąc z kimś, kto już formalnie umarł i poza odcięciem głowy zregeneruje wszystko. No były jeszcze jakieś drobnostki plus paraliż kołkiem, ale przynajmniej nie trzeba tamować rozcięć i się Stefan nie wykrwawi. Poza tym, niektórzy mówią że trzech to już tłum, a tłum ciężko powstrzymać.

Wilkołak nadal czuł wewnętrzne sprzeczności związane z faktem, że niemal dobrowolnie chce brać udział w konflikcie. Niby zwiad to nic takiego, ale już raz tam byli. Drugi raz, to prośba o przysłowiową fangę w nos. Patrząc jednak przez pryzmat lojalności…. “Na wszystkie fae, musimy wiedzieć co się tam dzieje. Potraktuj to jako rutynową kontrole zabezpieczeń bo się rypły. Wiadomo, że ktoś już to wykorzystał i musisz temu ‘intruzowi’ przypierdolić by sobie poszedł. Tak. Takie podejście będzie dobre” Garou gadał podczas wędrówki w swym wnętrzu. Przekonując do słuszności tego co robią. Gdyby tylko nie było tego uczucia obumierania…

Gdy tylko do wyczulonego nosa wilkowatego dotarł specyficzny zapach, wiedział że są na miejscu. Fianna wszedł w glabro gdy zbliżali się do ich celu. Otwór jaskini kusząco odpychał, a gdyby Arthur mógł zwizualizować innym to co czuje, na pewno widzieliby wylatującą z ciemnej dziury chmurę oparów.
Samo przejście przez jaskinie było mordęgą. Wilk wiedział, że przez kilka godzin po wyjściu (o ile wyjdą) nie będzie mógł rozróżniać zapachów. Zapewne Skowyt, który miał nos bardziej wyczulony, pozostanie bez węchu przez dobę. Odór niemal gęstniał do materialnej opończy okalającej ich postacie szczelnym kaftanem. Wilkołak rozpoznawał trasę bo już tutaj wchodził dość niedawno, nie miał pojęcia czy inni tu w ogóle byli. Z tego powodu zaledwie o pół kroku, ale prowadził czując co raz bardziej zaciskające się kajdany fetoru wokół nich. Szczęściarz Stefan pewnie nie oddychał gdy tylko poczuł pierwsze oznaki.

Leże Walthera nie zaoferowało wiele. Jednak trzy tunele skąpane w mroku czarniejszym niż pieczara w której się znajdowali, nie zachęcały.Dobrze że Stefan dał mu sygnałówkę na zwiad. Odrobina światła to zawsze coś. Inaczej nic by nie widzieli z powodu jego braku. Cisza niemal niezauważalnie wyciągała swe macki, ale natychmiast dostawała ‘po palcach’ z powodu drobnych odgłosów, które każda jaskinia ma sama z siebie. Im dłużej pozostawali w bezruchu, tym więcej dźwięków Arthur mógł wyłowić.

Nagle szelest i strzyknięcie stawów oznajmiło ruch Skowyta. Nerwowo rozejrzał się stojąc obok Garou. Kojot patrzył przez chwilę w jeden z tuneli, ale wilk widział to tylko kątem oka, sam również rozglądał się, a dźwięki dochodzące z głębin tuneli były słabe. Nienaturalnie i zbyt słabe.

- Co widziałeś? - mruknął i to dosłownie niemal bez ruszania ustami. Do tego w dialekcie garou który ze względu na przybraną formę, był bardzo koślawy. Nadal bowiem Arthur miał ludzkie gardło, które nie jest przystosowane do takiego języka. Ale taki już problem form.
Odpowiedź przyszła niemal sama. Arthur wyczuł jakiś ruch wewnątrz jednego z tuneli.
- Co to kurwa było? - szepnął ponownie - Stefan, umiesz coś zrobić by widzieć w tych kurewskich ciemnościach? Bez światła nie zdradzimy swej pozycji.

Jedyny w towarzystwie wampir wstrzymał oddech w tym dziwnym i niezwykłym miejscu. Dosłownie przestał oddychać z wrażenia za to z wielką uwagą przyglądał się ścianie.
- Coś się stało? - Zapytał lecz niezbyt zainteresowany odpowiedzią, to ściana absorbowała jego pełną uwagę.
- Ruch. W tunelu. Co się tak gapisz? - Artur poświecił latarką na obiekt westchnień wampira. Ściana. Po prostu.
- Co? Taaa, interesująca ściana, bardzo interesująca. - Mruczał do siebie jak to miał w zwyczaju jego wykładowca historii jeszcze za czasów studenckich. - Jeśli chcesz to sprawdźcie czy coś tam się kryje, ja jeszcze chwilę tu zostanę.

- Miej tu pożytek z nawiedzonej pijawki- mruknął Wilk. Poświecił latarką w każde światło tunelu uważnie się wpatrując.
Arthur nie zauważył nic. Jedynie jego wyczulony słuch wyłapał oddalający się odgłos drobnych łapek w jednym z tuneli.
- Nie chciałbym się rozdzielać - stwierdził garou - ale musimy podjąć jakąś decyzję. Skowycie, ruszamy do tuneli razem robiąc stumetrowy wypad i wracając tutaj… Czy może osobno?
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline  
Stary 21-08-2015, 22:39   #74
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Tymczasem Stefan zauroczony ścianą wodził po niej palcami “obrysowując” kształty które widział. Niewątpliwie to co przedstawiała miało jakieś znaczenie, problem tkwił tylko w tym by je odgadnąć.
- Rytuał, niewątpliwie… - Mruczał pod nosem. - Czy to właśnie tego użył Walther? Gdybym tylko wiedział więcej o praktykach… zaraz, zaraz. - Zastanowił się Tremere po czym zawołał. - Skowyt! Chodź na chwilę.
Był to też moment kiedy Stefan oderwany od swych badań rozejrzał się po jaskini.
- No szlag, gdzie oni? - Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że został sam w ciemności.
- Nic wam nie grozi! Jestem Nuwisha, obrońca życia i spokoju po śmierci! Nie lękajcie się, małe stwory... - Kojot uznał, że coś tak płochliwego, nie mogło stanowić zagrożenia i chciał nawiązać dialog.
Stwory nie zareagowały na głos Kojota. Dalej uciekały przed siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 22-08-2015 o 21:28.
Komiko jest offline  
Stary 22-08-2015, 21:28   #75
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Mohini zatrzymała się w połowie ruchu nie wiedząc co robić. Uciekać wgłąb jaskini? Starać się wybiec i spieprzyć na drugi koniec wyspy? Wydzierać się w niebo głosy? Kopnąć w łeb Arinfa, który chyba nie wiedział na jakim świecie się znajduje? Walczyć? To ostatnie, to chyba najdurniejsza myśl jaka jej przyszła od początku przebywania na wyspie.
Postanowiła jednak nie brać nóg za pas… jeszcze. Skoczywszy do wampira pochłoniętego w medytacji zaryzykowała i dała mężczyźnie z liścia… i dodała z pięści w nos. Należało się debilowi.

Takie zachowanie było ryzykowne i Mohini zdawała sobie z tego sprawę. Chyba zdawała sobie sprawę… W końcu tak brutalne wybudzenie z medytacji, to jak budzenie lunatyka idącego po krawędzi dachu. Panika jednak wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem.
Pierwszy cios spowodował, że głowa Arinfa poleciała na prawy bark. Drugi cios sprawił, że assamita przewrócił się na plecy i zastygł w iście komicznej pozie.

Pokiwała głową do swoich myśli. No cóż. Jest w jaskini z emocjonalnym trupem a od wejścia zaglądają nieproszeni goście. Można przyjąć, że musi liczyć na samą siebie, co w sumie nie było takim złym rozwiązaniem, bo odkąd umarła liczyła tylko na własną osobę. Uciekanie nie wchodziło w rachubę, jej rzeczy były ciężkie, w lesie było ciemno i prawdopodobnie z jej szczęściem trafiłaby znowu na gigarobala chcącego zrobić z niej spiżarkę. Postanowiła walczyć. Od razu wiedziała, że to jej najgłupsza decyzja w marnym nieżyciu. “Sharukh Khanie obyśmy spotkali się w następnym życiu…”
Wampirzyca skupiła się na celu lub celach, nie ważne, liczyło się to co właśnie widziała w swojej wyobraźni. Wspaniałą, tańczącą fata morganę 6 Mohiń i 6 Arinfów. Jak ma skonać to przynajmniej przy dobrym bollywoodzkim tańcu.

Jak na zawołanie tuż obok wampirzycy pojawiły się jej pląsające lustrzane odbicia i równie wesołe kopie assamity. Widok był doprawdy niesamowity. Przed wejściem do ich kryjówki dwanaście postaci wirowało w ciszy, jak na niemym filmie.
Wampirzyca ukryta przy wejściu do jaskini obserwowała czające się w mroku stwory.

Te zatrzymały się i przykucnięte, z głowami tuż przy ziemi również obserwowały. Mohini dostrzegła co najmniej tuzin pokracznych stworów.

Zaniechanie ataku zdziwiło Ravnoskę, która kuląc się przy wejściu liczyła dziwne istoty. Była pewna, że te pokraki rzucą się jak na żer a tu proszę, małe zdziwko. Zaintrygowana postanowiła zaryzykować i nakierowała jedną ze swych kopii do wywrócenia się w bardzo bliskiej odległości od najbliższego potworka, jeśli ten nie zareaguje Mohini numer 3 wstanie będzie tańczyć dalej.

Gdy jedna z kopi wywróciła się w pobliżu pokraki, ta cofnęła się półkroku i dalej obserwowała. To zdziwiło wampirzycę, ale plan miała gotowy. Iluzoryczny tancerz, podniósł się po kilku chwilach i dalej ruszył w tany.
Mohini zauważyła jednak coś innego, co ją bardzo zaniepokoiło. Gdy część stworów uważnie obserwowały taniec iluzorycznych kopii, kilka, a może kilkanaście innych wolno przesuwało się na flankach. Coraz bliżej i bliżej wejścia do jaskini.

Tancerka wycofała się raczkiem w głąb jaskini do ciała towarzysza. Uczepiwszy sie jego ramienia, niczym rzep psiego ogona, miętosiła jego rękaw kiwając się to w przód to w tył.
- Mamy przejebane, przejebane, bane, bane…. - mruczała przerażona, najgorsze jednak było to, że dobrowolnie zrezygnowała z możliwości ucieczki jak najdalej od tego cholernego miejsca.

"O chuj" pomyślał tylko kiedy świat zaczął walić się na jego oczach. Oczach...
Obudził się z cichym przekleństwem w ojczystym języku. Łeb to mu zaraz chyba pęknie. Rozczulanie się nad sobą przerwała mu obserwacja, że ktoś namiętnie gwałci mu ramie. A potem było tylko gorzej. Czy on widział siebie? I siebie? Oraz siebie? Co ten Bolek mu odjebał? Dopiero po chwili odnotował, że obok niego siedzi przerażona Mohini. Tak. Też był przerażony widząc siebie tańczącego jakieś dziwne tańce. o! A to co za śmieszne świecące paciorki.... O chuj. To nie były paciorki..
- Mohini.. Powiedź swojej matce, aby już sobie poszła, co? - wyszeptał do wampirzycy.

- Obudziłeś się ty tępa dzido… - syknęła do wampira nie odrywając jednak wzroku od wyjścia jaskini. - Zrób coś z tym…- była zbyt przerażona by cokolwiek robić.

- Ale to twoja rodzina - odparł cicho. mógł niby zaatakować te dziwne stworzenia, ale obawiał się, że w takim wypadku rzucą się na nich cała chmarką. Spojrzał na swoje szponiaste palce. No hej... Bez większego zastanowienia więc przesunął po jednym z nich językiem pozwalając, aby ostrze rozcieło tkankę i począł tak nanosić trującą krew na wszystkie pazury. Jak małpiatki podejdą bliżej to przejedzie im po pysku.

Oboje kainitów przygotowało się na atak. Assamita poczuł, jak krew buzuje mu w żyłach na samą myśl zbliżającego się boju. Mohini natomiast nadal była pełna strachu i wiary, że jej iluzoryczne popisy ochronią ich przed otwartą konfrontacją.
Tańczące postacie, kopie Mohini i Arinfa zebrały się w zwartą grupę broniąc wejścia do jaskini. W dużej mierze przesłoniło to widok i utrudniło przygotowanie się do obrony.
Gdy pierwszy stwór wpadł do środka, Arinf był lekko zaskoczony, ale nie nieprzygotowany. Chudy stwór rzucił się w jego kierunku, wyciągając przed siebie uzbrojone w długie pazury łapy. Po chwili za pierwszy stworem do środka wpadł następny i wpatrując się w Mohini ruszył na nią biegiem.

Mohini instynktownie wyciągnęła zza paska swój myśliwski, składany nóż. Kurwa i co ona ma teraz zrobić?
- Arinf to wszystko twoja wina! - ze zdenerwowania jej akcent nasilił się jeszcze bardziej przez co Assamita mógł usłyszeć jakieś piane kukuryku a nie angielskie słowa. Dlaczego tych przeklętych patrzaków było tak dużo? Jej umiejętności o wiele lepiej nadawały się na pojedynczy cel.

Assamita zerwał się na równe nogi i nie czekał na zaproszenie tylko ignorując pianie wampirzycy zamachnął się celując w paszcze stwora. Miał zamiar dorobić mu śliczny uśmiech. Jednocześnie wolną ręką gorączkowo szukał swojego pistoletu.

Ravnoska wyciągnęła nóż, ale o ułamek sekundy za późno. Chudy, pokraczny stwór był tuż przy niej. Skoczył ku niej i już sekundę później Mohini leżała na ziemi, a stwor siedział na jej piersi. Jego pazury wbiły się w ramiona, raniąc ją poważnie. Pokrak rozwarł paszczkę i zamierzał wgryź się w szyję wampirzycy. Na szczęście ta zdołała sparować ten cios.
W tym czasie Arinf błyskawicznym pchnięciem powalił na ziemię lecącego w jego kierunku potwora. Assamita zdołał zaobserwować zarówno kiepską sytuację jego towarzyszki, jaki i że do jaskini zbliżają się kolejne stwory. Było ich dużo. Zbyt dużo.

Skoro jeden ze stworów dostał wpierdol to zerknął w stronę Mohini.
- Ani drgnij! - zawołał do niej. Adrenalina sprawiła, że nie czuł zbyt wiele oprócz niezdrowego podniecenia walką i wystrzelił w stronę stwora z broni. Nawet nie zadrżał. Przypomniały mu się stare dobre czasy. Przeniósł wzrok ponownie na wyjście, ale wciąż celując tak na zaś w stwora, który maltretował Ravnoskę.

Jakby jeszcze kurwa mogła… wampirzyca zdała się na ślepy traf czyli na profesjonalizm ruska.

Strzał był szybki i precyzyjny. Stwór, który zamierzał zadusić wampirzycę upadł na nią bezwładnie. Mohini z obrzydzeniem zrzuciła kreaturę z siebie i stanęła obok Rosjanina.
Kainici spojrzeli na wejście do jaskini. Tuż za wyłomem czaiło się co najmniej kilka istot. Najwyraźniej czekały na moment dogodny do ataku. Stworzona przez Ravnoskę iluzja straciła swoją skuteczność. Stwory oswoiły się z nią i nie zwracały na nią uwagi.
Kainici mieli czas, ale bardzo mało możliwości.

Mohini nie mogła uwierzyć ile też Rusek miał szczęścia, bo przecież nie nazwałaby tego profesjonalizmem. Tak czy siak, odrzuciła martwe truchło stwora i wygrzebała się spod niego powolnie. Teraz to ją wkurwiły te patrzaki zasrane. Przeniosła spojrzenie na swoje iluzje. Nie boją się już ich, tak? To ona im pokaże! Wyciągnęła przed siebie dłoń jakby chcąc wspomóc się tak nieco w skupianiu swojej mocy. Wyraz jej twarzy był istnie komiczny. Wyglądała teraz bowiem jak zapłakana pięciolatka z miną najpodlejszej morderczyni.

Nagle iluzoryczne postacie stanęły w płomieniach. Zaczęły podskakiwać niczym żywe pochodnie. Widok był iście groteskowy i koszmarny. Zabójczy plan Mohini jednak sprawdził się w stu procentach. Stwory zapiszczały, jak małe kocięta i w popłochu uciekły w ciemność.
Niestety iluzja była na tyle wiarygodna, że w panikę wpadł też Arinf. Assamita spojrzała z przerażeniem na płonące postacie wśród których połowa była jego kopiami. Ten widok stanowił zbyt duże obciążenie psychiczne dla Rosjanina. Jego umysł eksplodował i wampir zapadł w letarg. Skulił się w kącie jaskini i kołysał się w tył i przód niczym autystyczne dziecko.

Co… i tylko tyle? Wystarczyło je podpalić, powiać trochę smrodem palonego mięcha i już? To ona się przygotowała na wybuchy i istną kawalkadę niczym narodowa kanonada z brytyjskich armat. A tu cała widownia spierdzieliła. Zszokowana zgarnęła włosy z twarzy. Żyła. ONA PRZEŻYŁA! TO CHUJSTWO CHCIAŁO JĄ ZEŻREĆ ALE TO ONA WYGRAŁA!
- Arinf! Pogoniłam je! Udało mi się! UDAŁO! - odwróciła się w stronę towarzysza i przez chwile uśmiech spełzł z jej lica. - Kurwa to była iluzja! Podnoś się! - podeszła do wampira ale nie mogła powstrzymać nagromadzonych emocji, kłębiących się w jej piersi już od jakiegoś czasu. Strach, szał, panika, nienawiść, duma, euforia… Ravnoska padła na kolana przy nieprzytomnym rusku i wybuchła niepohamowanym, paranoicznym śmiechem. “Ten debil posrał się ze strachu, o kuhuhuhurwaaaaa…”
Minęła chwila czasu nim z wampirzycy uleciały wszystkie emocje. Niczym pęknięty balonik, skurczyła się w sobie, zgarbiła i jakby opadła z sil witalnych. Zjadłaby coś… Rozejrzała się po jaskini. Od biedy wyssie obleczonego w skórę pokraka, który chciał ją zeżreć. Pytanie tylko czy nie zarazi się brzydowatością od tego bezwłosego pokurcza. Pociągnęła odruchowo nosem.

Obudził się, mimo że tak naprawdę wcale nie spał. Rozejrzał się gorączkowo po jaskini. Czy to na pewno była już rzeczywistość? Sam czuł się jakiś taki nierealny. Przesunął lewą dłonią po twarzy. Czuł się dalej jak w jakimś chorym śnie, ale wszystko wskazywało na to, że był już "na ziemi". Nigdzie nie widział scen znanych mu z wnętrza swojego umysłu, nie było też świadomości.
Przypomniał sobie jednak powód przez który popadł w swój paniczny letarg. Rozejrzał się znowu przerażony, ale nigdzie nie dostrzegł płomieni czy też dziwnych stworów. Może i one były tylko kreacją jego chorego umysłu?
- Chciałbym w końcu odpocząć - mruknął bardziej do siebie niż kogoś obok. Właśnie! Gdzie Mohini? Dostrzegł ją nieopodal zwłok wychudzonej pokraki. Więc jednak były prawdziwe. Westchnął z ulgą. Co się z nim działo? Wszystko ten pieprzony Stefan! Definitywnie musiał się teraz trochę przespać. Ale jak? Co jeśli małpiatki wrócą?
- Jeszcze raz dojebiesz tym ogniem, a spalę cię prawdziwym - czuł się w obowiązku pogrozić Ravnosce - albo chociaż pozwolę, aby zeżarły cię te pieprzone rogaliki.

Mohini wybuchła ponownie śmiechem.
- Zawinąłeś się jak niemowlę - odparła obserwując zezwłoka - Lepiej już się czujesz? - zapytała łagodnie z zainteresowaniem - Czy mi się wydaję czy mamy kolację? - pokazała palcem na trupka.
Wampirzyca podeszła na czworaka do Assamity, popatrzyła mu w oczy, po czym się do niego przytuliła.
- Miałeś szczęście, że trafiłeś, bo inaczej ten ogień nie byłby iluzją - roześmiała się wesoło.

Tak, zdecydowanie był jeszcze w swoim dziwnym śnie. No, kurwa mać, Bolek, to wcale nie było zabawne! Mimo dziwnych okoliczności twarz Arinfa nawet nie drgnęła.
- Tak,też się cieszę, że rogalik cię nie wpierdolił - odpowiedział po chwili milczenia.
- To co teraz? Konsumujemy pokrakę?

***

Dwójka wampirów po dość obfitym, choć nieco paskudnym posiłku, zabrała się do roboty. Nie wiadomo, czy pozbyli się patrzaków na dobre, czy może wrócą z posiłkami. Trzeba było się jakoś przygotować, tak więc uzbierali pokaźną kupę badyli, po czym naostrzyli ich końce tworząc prowizoryczne dzidy. Gdy Arinf powoli acz systematycznie i z niesamowitą precyzją oraz profesjonalizmem tworzył zasieki, istny płaszcz kolców u wejścia jaskini, Mohini zastawiła kilka kolejnych dzwoneczkowych pułapek, po czym wyzbierała kamienie, które od biedy będą służyć za pociski. Następnie we dwójkę „domknęli” wejście swojego schronienia, które teraz wyglądało jak wciśnięty w za małą norkę, zwinięty w kłębek, jeżyk.
Ukryci w środku kainici w końcu mogli odpocząć. Żaden z nich nie planował zasypiać. Jedynie trochę wyciągnąć, rozluźnić, odsapnąć… i czekać. Nie wiadomo na kogo czy na co. Nie mieli jeszcze planu, co chcą robić. Chcieli jedynie spokoju.
By zabić czas i odpędzić znużenie, niezrzeszeni poczęli plotkować… opowiadali sobie pierdoły z życia, kiedy byli jeszcze ludźmi, śpiewali narodowe pieśni i wykłócali się, która kuchnia była smaczniejsza. Popisywali się tańcami i pijackimi przyśpiewkami, gdy nie mogli dojść do zgody a było to bardzo często, okładali się po ryjcach niczym bojowe koguciki.
Mohini w pewnym momencie zmieniła zakrwawione ubranie, na co Arinf nie omieszkał biadolić nad skradzioną a teraz poszarpaną i brudną koszulką, którą miał jeszcze z czasów wojska.
Dziwna harmonia jaka wytworzyła się między dwoma wampirami, choć wielu mogła zadziwiać, tak na prawdę nie była niczym nadzwyczajnym. Związek między tymi dwojga opierał się na prostej zasadzie: ja sobie pogadam a później ty, ja ci dam w ryj później ty mi, moja racja jest mojsza niż twojsza ale w zasadzie to możesz sobie myśleć na odwrót. Dwa całkowicie odrębne byty, nie starały się dominować, nie starały się na siebie wpływać. Istniały ze sobą ale tak na prawdę obok siebie. Każdy w swoim świecie ale jednak nie samotnie…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 22-08-2015 o 23:12.
sunellica jest offline  
Stary 22-08-2015, 22:15   #76
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Po pytaniu Arthura kojot, zamiast odpowiedzieć skoczył narwanie do tunelu. Wilk z rezygnacją skoczył za nim, ale skoro nic mu się nie stało to odwrócił się od Skowyta. Dojrzał tylko że narwany, dalej mknie w głąb tunelu, ale Arthur nie wyczuwał żadnego zagrożenia. Instynkt milczał. A nos… Cóż, był niedysponowany. Zdążył wrócić do głównej sieni gdy Stefan narzekał na brak towarzyszy

- Ja jestem tutaj, a Ten Narwaniec poleciał dalej. - odparł Stefanowi Garou mając za tło zniekształcone ścianami tunelu krzyki kojota. - Tunel zdaje się być ‘czysty’. Jaki masz problem? Czy też może Problem… - “pisany wielką literą” pomyślał Arthur stając obok Wampira i gapiąc się ponownie w ten sam punkt. Czyli Romantycznie zwyczajną… Ścianę

- Też potrafisz na zawołanie przeskoczyć miedzy światami? - Zapytał go Tremere. Nie był w tych sprawach ekspertem ale podejrzewał, że nie jest to tak powszechna umiejętność wśród łaków.

- Eeeee, nie - wzruszył ramionami Garou

- Dobrze poradzimy sobie inaczej, poświeć. - Wyjął z kieszeni resztkę kredy i zaczął nią bazgrać na podłodze jaskini wzory podobne do tych które widział na ścianie. - Coś Ci to mówi?
Wilk spojrzał na rysunki wykonane przez Stefana, ale nic mu to nie mówiło.

Jaskinie wypełniły dzikie dźwięki, jakby ujadanie rannego zwierza lub pijanego kibica RKS'u.
- Skowyt? - Zapytał niepewnie wampir, głos który dotarł do jego uszu był zniekształcony przez echa jaskini a i kojot nie mówił szczególnie wyraźnie w swej półzwierzęcej formie. - Chyba coś znalazł, pójdziesz sprawdzić? Ja muszę się dowiedzieć co to za malowidła, jestem niemal pewien, że są ważne.

-Dobra. Ale chyba gada coś o teleporcie czy czymś takim - odparł wilkołak bo nieco bardziej łowił poszczególne słowa Skowyta. Poczłapał do mniejszego przedstawiciela psowatych.

Tymczasem Stefan wrócił do swoich studiów. Te rysunki musiały coś oznaczać, był tego pewien. Najprawdopodobniej był to jakiś rytuał ale braki wiedzy bardzo mu utrudniały rozpoznanie szczegółów lub choćby celu w jakim miał by być odprawiany. Co prawda miał swoje podejrzenia ale było to za mało by stanowić klucz do rozwiązania zagadki.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 23-08-2015 o 19:31. Powód: bo ponieważ dlatego, że
Googolplex jest offline  
Stary 25-08-2015, 22:28   #77
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Kojot dalej gonił stwory, w końcu, po kilkudziesięciu metrach dotarł do końca tunelu. Na jego końcu znajdowało się coś na kształt jeziora ze smołą, po stworach nie było jednak ani śladu.

- Coś małego przed nami ucieka! - Nuwisha krzyknął w głąb korytarza z którego przyszedł, tak, żeby Stefan i Arthur mogli mieć pewność, że nic nie stało mu się w ciemnościach.
Potem zaczął uważnie rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znalazł, zastanawiał się, czy było jakieś drugie wyjście, którym mały uciekinier, lub nawet ich grupa mogła przed nim uciec. Potem przyjrzał się też dziwnemu zbiornikowi ze smolistą substancją, zastanawiając nad tym, czy to coś mogło schować się pod powierzchnią płynu.
Innego wyjścia z tunelu nie było. Jedynym wyjaśnieniem zniknięcia stworów było to, że wskoczyły one w toń czarnej sadzawki.
Kojot przez chwilę oglądał tajemniczą sadzawkę. Rozglądał się też za innym wyjściem z pomieszczenia. W końcu podniósł z ziemi niewielki kamień i rzucił go w czarną toń. Gdy tamten poszedł na dno, Nuwisha mruknął coś w zamyśleniu. Następnie zaczął węszyć, chcąc sprawdzić czy substancja nie tylko wygląda, ale również pachnie jak smoła, co faktycznie znaczyłoby, że jest smołą.
Nie miała praktycznie żadnego zapachu. Prawie jak woda. Było w niej jednak coś niepokojącego. Jakaś dziwna energia, którą emanował staw, budził obawy Kojota. Coś magicznego i nieprzewidywalnego. Skowyt czuł się tak, jakby był w pobliżu bardzo słabej Bariery.

- Pokaż się ty tchórzliwy pedale… Wiem, że gdzieś tu jesteś…. - Kojotołak warknął ze złością, kiedy nie mógł zidentyfikować, ani tej substancji, ani miejsca w którym skrył się tajemniczy uciekinier.
Następnie zaczął grzebać w noszonej na plecach torbie, chcąc odnaleźć jakąś część swojego ekwipunku. Po chwili wyciągnął z niego drewniany kołek, który sam kiedyś wyprodukował. Nie był tylko pewien, czy był on wykonany z osikowego drewna. Następnie przykucnął przy czarnym bajorku i ostrożnie zaczął mącić wodę końcówką drewnianej “broni”.
Efekt tego mącenia był dość niezwykły i zaskakujący. Kojot ujrzał, jakby przez szybę nowy krajobraz.
Szeroka łąka po której skakały, jakieś niewielkie stwory. Ich skoki były jednak były zbyt szybkie, aby Skowyt mógł dostrzec, co to za istoty.

- Chłopaki!!!! Chyba znalazłem teleport!!! - Kojot wydarł się na całe gardło, tak by Stefan i Arthur mogli go usłyszeć, po czym znów popatrzył na majaczącą pod wodą łąkę.
Wziął do łapy jeszcze jeden kamyk i rzucił go w wodę. Chciał sprawdzić, czy skaczące potwory zauważą obiekt i jakoś na niego zareagują. Drugą łapą ciągle mieszał ciecz by podtrzymać występowanie tego dziwnego zjawiska.
Skowyt dostrzegł, że kamyk wylądował na łące, ale małe zwierzaki nie zauważyły jego pojawienia się.
Na nawoływania odpowiedział tylko Wilk, który pojawił się obok po kilku chwilach.
- Kurwy, chuje!!! - Zarówno wilkołak, jak i wampir usłyszeli głos kojotołaka. Zarówno ton głosu, jak i treść przesłania wyrażały w pewnym stopniu niecierpliwość.
- Nie drzyj się tak. Co znalazłe… O kurwa - skomentował wilkołak widząc to samo co Skowyt w sadzawce - Co to jest?
- Trudno powiedzieć… Skoro umbra połączyła się w obrębie wyspy z naszym światem, to raczej nie jest to przejście do umbry… Nie wiem, może to portal prowadzący na inną wyspę, albo jeszcze gdzieś indziej? - Kojotołak popatrzył na Arthura i ze zdziwieniem pomrugał swoimi ślepiami, potem znowu wbił spojrzenie w dziwną toń. - Wszedłbym w to na zwiady, gdybyś przytrzymał mnie za ogon… Albo coś w tym stylu… Widzisz te stwory? Chyba nie są niebezpieczne, uciekały przede mną korytarzem, więc nie mogą być zbyt wojownicze. Może udałoby mi się je spytać o co tutaj chodzi. Gdyby coś mnie tam zaatakowało,to mnie wyciągniesz. - Zaproponował Skowyt po czym zademonstrował Arthurowi “numer z kamieniem”, wrzucając na polankę kolejny kamyk.

- Moglibyśmy zrobić jakąś prowizoryczną line z ciuchów. Wiesz, związać koszule na porządny supeł bym cię mógł wyciągnąć. Ale jak chcesz mogę wrzucić coś organicznego, ciekawe czy zadziała tak samo. - Garou wyciągnął zwykły stalowy nóż i nim pomachał - Po tym zregeneruję się bardzo szybko - mrugnął do Skowyta przypominając mu scenę z wyrywaniem paznokcia. - myślisz że koniuszek ucha wystarczy? Jest trochę mniejszy niż kamyk, ale w Crinosie chyba będzie odpowiedni. Nie chcę tracić całego bo to głupie. Ale kawałek… - Arthur zawiesił głos zdejmując z siebie te części garderoby, które nie były z nim zespolone.
Nuwisha przez chwilę patrzył na wilkołaka marszcząc przy tym swoje brwi.

- Może lepiej poszukać jakiegoś robaka i go tam wrzucić, niż żebyś się ciął... Zresztą, jeśli te karły tam wlazły i nic im nie jest...

Garou przyznał Skowytowi rację co do okaleczania się. Chociaż nadal nurtowało go, że karły mogły być jakoś ujęte w filtr tego przejścia. Może działało tam coś na zasadzie “sita” oddzielającego ‘gości’ od intruzów.

- Może wróćmy po Stefana i niech on tam wlezie. I tak już bardziej martwy technicznie być nie może. A tak serio to lepiej żeby wiedział co chcemy zrobić. Jakby coś się sypło, może sprowadzić pomoc. Chcesz wejść sam czy ja mam to zrobić? - Arthur zaczął sprawdzać jak długa jest jego koszula jeśli zrobić z niej prowizoryczną linę. Niestety, starczyło tylko do obwiązania w pasie i trochę.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172