Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2016, 22:42   #101
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Zwiąż go i zaknebluj, mam cholerną nadzieję że przesłuchanie będzie długie i bolesne... Ja zobaczę co mogę zrobić z moimi ranami, pewnie czeka mnie tydzień migreny. Spephen podniósł pistolet i sprawdził ile naboi zostało w magazynku.
-I zobacz czy nie ma zapasu
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 04-02-2016, 08:41   #102
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kobieta wyraźnie spodziewała się podstępu. Ledwie David wynurzył się z ukrycia, ta odwróciła w jego kierunku zdziwioną twarz. Zauważył że próbuje ukryć swoje emocje, udać iż nic nie widziała. Poruszała się jednak zbyt sztucznie. Coś w jej ruchach zadawało kłam.
Wkurwił się. Powinien teraz drylować wśród pustych blondyn w kasynie i obsypywać je żetonami. Albo siedzieć na zapleczu “Last Drink” i obserwować kto dziś będzie na obiad. Tymczasem ganiał za bandą ciepłokrwistych. Nie tak powinni działać drapieżnicy. To co robili, mocno trąciło amatorką. Ale skoro już zaczęli fuszerkę, miał zamiar takową dokończyć.
Zwyczajnie zerwał się z miejsca i pobiegł po linii prostej do celu. Kobieta z pewnością miała zamiar krzyknąć, ale nic innego mu nie pozostało. Tak prędko jak tylko mógł, pochwycił ją i zasłonił twarz ręką z kompletem palców. Gdzieś poza jego świadomościa odbywał się drugi pojedynek. Kątem oka dojrzał szamotaninę przy drzwiach.
Podłożył kobiecie nogę, próbując sprowadzić ją do parteru. W działaniach Akermana próżno było szukać eleganckich zagrywek. Jeśli udało mu się przewrócić swoją oponentkę, pozbawił ją przytomności mocnym kopnięciem w głowę.
 
Caleb jest offline  
Stary 05-02-2016, 23:36   #103
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
David wybrał numer swojego znajomego, z którym miał się spotkać. Był już blisko wskazanego adresu, ale chciał się dowiedzieć, czy mijana przed chwilą policyjna dyskoteka ma jakiś związek z koniecznością ucieczki z kraju. Poza tym miał teraz nowy numer. Jeżeli coś się stało, to nie mieli jak się z nim skontaktować.

W głowie miał wizję człowieka z bronią, który go śledził. Dopiero teraz docierało do niego, że jest zdany sam na siebie. Nie ma tu jego Sire, która przecież tyle dla niego robiła. Była przy nim we wszystkich trudnych momentach jego jakże krótkiej egzystencji.




Gdy się obudził, Carolina była obok, leżała obrócona tyłem, włosy rozrzucone na poduszce i wokół jej ciała. Najpierw przysunął się spokojnie do kobiety, tak żeby jej nie zbudzić. Uwielbiał czuć jej zapach. Był mu taki bliski. W końcu przysunął się bliżej i objął ją. Przycisnął się “na łyżeczkę”. Zdarzenia poprzedniego dnia wydawały się tylko sennym koszmarem.
Carolina nie poruszyła się, gdy się przytulił. Jej ciało nieruchome i zimne, tak różne od tego jakie mu się mogło już z nią kojarzyć. Bez wątpienia była martwa. Tak jak on. Życie które znał odeszło i choć się z tym nadal nie godziła część jego umysłu, to śmierć była faktem. A jednak ...
Co dzień używał zapasów krwi, żeby nie wyglądać jak teraz. Blady. Zimny. Martwy.
Usiadł na łóżku. Zakrył twarz dłońmi. Skupił się na odzyskaniu kolorów. Gdy już poczuł, że krew zaczyna się poruszać w jego żyłach w wymuszony sposób ponownie odwrócił się do Caroliny. Obserwował jak kobieta śpi.
Minęło sporo czasu - przynajmniej w porównaniu do chwili przebudzenia Davida - gdy ciało Caroliny zaczęło się powoli ocieplać i zaróżawiać. Powoli przeciągnęła się i nie odwracając podciągnęła kolana pod brodę i pomacała ręką za sobą.
- David - wymruczała leniwie.
Ujął delikatnie jej dłoń i ucałował.
- Jestem kochana - trzymał nadal jej dłoń blisko swojej twarzy.
Carolina zacisnęła palce na dłoni wampira i powoli odwróciła się na plecy. Otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę. Wyciągnęła drugą dłoń i położyła na karku Davida. Przyciągnęła go do siebie, cały czas wpatrując się w jego oczy.
Pocałowała czule i delikatnie, unosząc nieco głowę by spotkać jego usta. Nie puściła jego dłoni. Odsunęła się na kilka centymetrów.
- Przestraszyłeś mnie. To… - zawahała się, szukając czegoś w jego spojrzeniu - to nie było specjalnie, prawda, mi amado? - palce zacisnęły się mocniej na dłoni mężczyzny.
Dopiero teraz Davidowi przypomniał się początek poprzedniego dnia. Poczuł się jak trafiony obuchem. Carolina widziała go w stanie, którego się bardzo wstydził. Samo wspomnienie wywoływało ból. Jeszcze teraz myśl, że mógł to zrobić specjalnie.
- Ja… - jego głos się łamał - ja przepraszam. Jak ktoś miałby chcieć coś takiego zrobić specjalnie?
David był wyraźnie zmieszany. Uciekał przed wzrokiem Caroliny.
Przyciągnęła wampira do siebie i wtuliła się w niego, wsuwając jedną nogę między nogi mężczyzny. Umościła się w zagłębieniu jego ramienia i położyła dłoń na jego piersi. Pocałowała ramię, dłoń muska skórę na jego torsie.
- Chcesz powiedzieć co się w takim razie stało?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Po naszym spotkaniu wziąłem się do pracy. Chyba mam już metodę syntezy tych twoich soli. W każdym razie niesamowicie się czułem dążąc do odpowiedzi. To było takie… Czułem się tak, jakbym znowu żył. W ogóle wczorajsza noc była bardzo intensywna. I nagle poczułem głód. Ale taki, jak nigdy wcześniej. Taki, że nie mogłem skupić wzroku. I pamiętam, że słyszałem kogoś przy basenie. Chciałem na tego kogoś polować, chciałem pić. - Twarz Davida zmieniła się od tego wspomnienia. Szczęki się zacisnęły. Oczy zwęziły. Tłumił uczucia.
- Później był tylko ból.
Carolina uniosła się i oparła na łokciu, włosy odrzuciła na jedną stronę, i zalożyła za ucho. Odwróciła twarz Davida do siebie.
- Amado, ulżyło mi. Ale to brzmi jakbyś koncetrował się na pracy i pracował długo po wschodzie słońca. - popatrzyła poważnie - Jest to możliwe, ale wtedy zużywasz bardzo dużo krwi. Dlatego dopadł Cię głód, bo nie kontrolowałeś tego. Gdy ghule Cię znaleźli byłeś w szale.
Teraz dotarło do Davida, że faktycznie, w willi wraz z nimi mieszka trójka męskich ghuli Caroliny. To zapewne ich słyszał wczoraj.
- Teraz już wiesz, jak może skończyć się nasza pasja, jeśli jej nie kontrolujemy.
Carolina widocznie posmutniała. Pochyliła się i pocałowała pierś Davida. Wzięła jego dłoń i pocałowała wewnętrzną stronę nadgarstka, wtuliła twarz w łodeczkę jego dłoni.
- Tak mi przykro, mi amado. Chciałam Cię nauczyć kontroli powoli i stopniowo. - znowu ucałowała dłoń mężczyzny, jakby przepraszająco, szukając wybaczenia.
- Nie chciałem, żebyś mnie widziała w takim stanie. Skamlącego jak psa. Bez kontroli nad własnym ciałem. - David objął ją i przycisnął do siebie. Zaczął bawić się jej gęstymi włosami - nie chcę, żebyś mnie kojarzyła z tym czymś, czym byłem wczoraj.
Ucałował ją w czoło.
- W ogóle najlepiej nie mówmy o tym więcej kochana - urwał nagle.
Carolina popatrzyła na niego badawczo.
- Dobrze, odpocznij. Jak nabierzesz dystansu to pomówimy jeszcze raz o tym. Musisz się nauczyć kontrolować ten stan, na wypadek, gdyby mnie albo ghuli nie było obok. Dobrze?
Kiwnął głową na znak niemej zgody. Rany były zbyt świeże, żeby teraz je rozdrapywać i uczyć się kontroli. David postanowił więc zmienić temat:
- Czy to twoje łóżko?
- Mhm - Carolina uśmiechnęła się - wygodne? - usiadła i spojrzała na Davida z góry.
- Dobrze Ci się spało? - zsunęła się z łóżka i podreptała na boska do drzwi niewielkiej szafki. Pochyliła się, ustawiając się bokiem do łożka i wypinając nieco bardziej pośladki niż musiała. Włosy opadły na bok zasłaniając w ostatnim momencie jej lekki uśmieszek. Z szafki, w której ukryta jest niewielka lodówka, wyciągnęła dwie paczki krwi. Wróciła do łóżka idąc na palcach i kręcąc biodrami. Po drodze otworzyła pierwszą paczkę krwi i wciągneła zapach. Uchyliła lekko usta, tak że David mógł zobaczyć wysuwające się powoli kły. Wdrapała się na czworakach na łózko i wypinając pośladki w górę posuwała się w kierunku leżącego mężczyzny. Gdy dotarła do jego stóp, uklękła między nimi i rozsunęła nogi szeroko. Usadowiła się między nimi wciąż klęcząc i … polała krwią jego brzuch znacząc fantazyjne wzory kropla krwi po kropli krwi. Z niewinnym uśmiechem pochyliła się i wpatrując w Davida zlizała pierwszą kroplę.
- Czyli dziś jemy śniadanie w łóżku? - uśmiechał się widząc kolejne poczynania kobiety.
Zapach rozlanej krwi wzbudził pierwsze pozytywne emocje. Póżniej gdy twarz Caroliny zbliżyła się do jego ciała zaczął czuć przyjemne fale narastającego podniecenia. Przyjemny efekt uboczny podtrzymywania krążenia w organiźmie. David ponownie zanużył prawą dłoń we włosach kobiety. Były tak miękkie i gęste.
- Podobno latynoski uprawiają seks z wieloma mężczyznami, ale tylko nielicznych zabierają do swojego łóżka. To prawda?
- To prawda - odparła i szarpnięciem rozpięła spodnie Davida - Jakieś specjalne życzenia, mi amado? - zmuszając mężczyznę do uniesienia bioder, ściągnęła z niego szybko resztę ubrania, sama pozostając w bieliźnie. Uklękła, rozsuwając ponownie nogi wampira i przyglądnęła się z zadowoleniem ewidentnemu dowodowi jego zainteresowania tematem. Z błyszczącymi oczami polała męskość Davida krwią. Ujęła go od dołu w dłoń i rozmazała karminową ciecz. Pochyliła się powoli i jednym pociągłym ruchem języka polizała twardniejącą coraz mocniej męskość. - Jeśli tak …. - liźnięcię - to - lekkie zadrapanie kłami - słucham.
Wraz z pierwszym dotknięciem jej języka przyjemne dreszcze przebiegły po całym ciele Davida. Poczuł jak włosy na karku mu stają dęba. Świadomość, że to ona dała mu nieśmiertelność i teraz tak może wyglądać każda noc jego nie-życia powodował, że nie myślał już o słońcu, ani głodzie. Liczyła się tylko ona. Jej ciało. Kły tak blisko jego męskości. Nie wyolbrzymiając Carolina trzymała w dłoniach cały jego świat. Jednak logiczna analiza wyłączyła się bardzo szybko.
- Moim jedynym życzeniem jest sprawić Ci jak największą przyjemność kochana. - powiedział, a jego oddech przyspieszył. Prawą dłonią gładził jej słodką twarz. Lewa dłoń wpijała się w pościel i powoli zaciskała wraz z napinającymi się innymi częściami ciała.
- To… miłe - skwitowała lekko sarkastycznie i złożyła lekki pocałunek na podbrzuszu mężczyzny by za chwilę zamknąć na nim usta i zacząć powoli i drażniąco pieścić go językiem i brać go głębiej w ustach. Jej dłoń powędrowała na jego mosznę i zaczęła delikatnie ugniatać jej zawartość, druga dłoń zaciskała się miarowo na męskości umazanej pozostałością krwi. Krwi, którą jej chętne i ciepłe usta spijały wraz z każdym ruchem. Carolina przyglądała się Davidowi smakując jego ciało, zlizując swój ulubiony rodzaj krwi. Coraz bardziej lubiła widzieć go tak blisko, jej zadowolenie przekładało się na zapał z jakim pieściła swojego amado, chcąc wymazać wydarzenia poprzedniego dnia z jego pamięci.
Patrzył na nią z zachwytem. Nie mógł sobie odmówić wyczulenia swojego zmysłu dotyku. Jego lewa dłoń zacisnęła się już w pięść. W końcu sięgnął do dłoni kobiety. Przyciągnął do swojej twarzy jej rękę, która była umaczana we krwi. Najpierw delikatnie pocałował jej wewnętrzną stronę, po czym zaczął delikatnie wodzić po niej językiem. Najpierw delikatnie rozsmakowując się w krwi, a później coraz mocniej. Co jakiś czas mrużył oczy z podniecenia, gdy Carolina dotykała go w ten szczególny sposób.
- Podaj mi drugi worek z krwią… - stracił oddech na chwilę - proszę, też chcę cię uh, ubrudzić.- Narastające podniecenie odbierało mu mowę.
Carolina oderwała się na chwilę od niego i uniosła twarz. Cieniutkie stróżki krwi ściekały jej po brodzie, oblizała wargi czubkiem języka. Oblizała erotycznie palce dłoni, którą pieściła członka Davida. Zanim podała drugą paczkę mężczyźnie, powolnym ruchem rozpięła stanik i jeszcze wolniej pozbyła się go, odrzucając niedbale za siebie. Usiadła na Davidzie tak, że jego napięta męskość ocierała się o jej pośladki opięte materiałem fig. Otworzyła zatyczkę paczki z krwi i podała mu ją, wpijając paznokcie drugiej dłoni w jego udo.
Objął ją lewą ręką i napinając mięśnie brzucha podniósł się tak, żeby zbliżyć swoją twarz do jej. Pocałował ją namiętnie. Prawą dłonią delikatnie przechylił opakowanie krwi, a strużka szkarłatnego płynu zaczęła spływać na piersi kobiety. Po chwili odłozył pojemnik i ujął Carolinę w ramiona. Była znacznie drobniejsza od niego, a i sam David nauczony doświadczeniami poprzedniej nocy i tym razem postanowił zwiększyć swoją siłę. Uniósł ją, tak, żeby mógł się zagłębić w jej piersi własną twarzą. Najpierw delikatnie je oblizywał, smakując jej skórę i krew, którą rozlał. Później, gdy zbliżał się do nabrzmiałych sutków jego ruchy stały się bardziej wysublimowane. Delikatnie ocierał się ustami. Niby przypadkiem drażnił je kłami, po to, żeby za chwilę zacząć je ssać. Gdy uporał się z jedną piersią powędrował ku drugiej, gdzie postępował podobnie, jednak tym razem lewym ramieniem przyciskał kobietę do siebie, a prawą dłoń zaciskał na jędrnej piersi. Czerpał niesamowitą przyjemność z tych czynności i nawet się nie zorientował, gdy prawie cała krew była już zlizana. Ponownie sięgnął po opakowanie. Wziął z niego bezpośredniego łyka, a później pocałował ją namiętnie. Tak, żeby mogli kosztować jej smak jednocześnie.
W tym czasie wsunął dłonie pod pośladki kobiety, chcąc ją naprowadzić na swoją sterczącą do granic możliwości męskość. Pocałunkami wędrował po szyi, od przyjemnego miejsca przy uchu, aż po zagłębienie obojczyków.
Gdy draźnił jej piersi, Carolina wygięła się w lekki łuk eksponując nabrzmiałe pókule. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy z przyjemności. Palce wbiły się ramiona kochanka, a z ust wydobył się cichy jęk. Dzisiaj nie chciała z nim walczyć o kontrolę, chciała aby czuł, że odzyskuje chociaż jej część. Poddała się mężczyźnie i jego dotykowi. Ocierała pośladkami o jego nabrzmiałą męskość, kusząc i drażniąc. Poczuła fale ciepła i wilgoci, gdy David bezlitośnie drażnił i pobudzał jej pierś.
Oddała namiętny pocałunek, kąsając jego język. Pocałunek pochłonął jej jęk i błagalną prośbę, aby ją wziął. Gdy poczuła jego dłonie na swoich pośladkach uniosła się i sięgnęła za siebie dłonią. Schwyciła męskość Davida i osunęła się na nią czując kolejną ciepła falę wilgoci. Jęknęła jego imię głośniej niż zamierzała, gdy wypełnił ją szczelnie.
- Amado - wydyszała wtulając twarz w zagłębienie jego szyi i zaczęła się poruszać, powoli ujeżdżając go.
Nie było jak poprzedniej nocy. Nie było między nimi walki o władzę. Gdy wszedł w nią i poczuł to przyjemne ciepło zagryzł wargę. Sam też zaczął się ruszać, żeby zintensyfikować jej doznania. Ale tym razem robił to bardzo powoli. Niemal delikatnie. Smakując każdy ruch. Złapał ją delikatnie za włosy, żeby odsunąć jej głowę. Chciał oglądać jej twarz. Patrzył jej w oczy. Głęboko. Nie przestawając nawet na chwilę wykonywać posówistych ruchów. Jego serce biło mocniej gdy tak na nią patrzył. I nic nie znaczyło, że było to sztucznie wymuszone bicie.
- Kochana! - złożył na jej ustach kolejny pocałunek, po czym znowu się odsunął, żeby widzieć całą buzię kobiety wraz z jej pięknymi oczami. Ruchy nadal były delikatne, ale stawały się szybsze.
Carolina zrozumiała czego potrzebował. Nie odwracała wzroku, chociaż przyjemność jaką jej dawał sprawiała, że jej ciało chwilami nie chciało jej słuchać. Wtedy powieki same zaciskały się i musiała walczyć ze sobą, aby je na powrót otworzyć. I na powrót pozwolić kochankowi sczytywać odczuwaną przez nią rozkosz. Przyspieszyła lekko ruchy bioder, gdy poczuła pierwsze fale narastającego napięcia. Pierwsza fala rozkoszy sprawiła, że otworzyła szerzej oczy i zacisnęła mocniej mięśnie na męskości Davida. Wyraz twarzy zmienił się na niemalże błagalny:
- Proszę - wyszeptała i zagryzła dolną wargę. Wtuliła się mocniej w Davida, odwracając twarz aby wciąż mógł ją widzieć. Palce dłoni wbiła w jego plecy, w ciszy rozległy się jej pełne namiętności hiszpańskie szepty.
Gdy jej ciało napięło się wiążąc go w miłosnym uścisku, David wiedział, że od spełnienia dzielą go już tylko sekundy. Fala narastającego podniecenia rozlewała się po jego ciele od ran na plecach zostawionych przez jej paznokcie do wszystkich kończyn. Jej głos wzmagał to wszystko. Ruchy ich ciał były już na tyle szybkie, że oboje wiedzieli dokąd zmierzają. Przycisnął się do niej bliżej i tuż przed końcem zagryzł zęby na płatku jej lewego ucha.
- Kochana… - szeptał.
Czuł jej jędrne piersi targane szybkim oddechem. Przyciskały się mocno do jego lekko owłosionej klatki piersiowej. W końcu odchylił się do tyłu opadając na łóżko i ciągnąc za sobą wampirzycę. Leżała na nim. Miała kontrolę, o którą wczoraj David tak walczył. Teraz to nie miało znaczenia. Oboje byli spełnieni. A on znów patrzył w jej oczy i się uśmiechał.
Przez chwilę leżała na nim z zamkniętymi oczami, nieruchomo, czując jeszcze spazmatyczne skurcze, sprawiające, że przeszywał ją dreszcz. Czuła się spełniona i wciąż jeszcze całą, wypełniona jeszcze przez chwilę męskością swojego amado. Leniwie podniosła głowę i spojrzała na Davida, przesuwając palcami po jego lekko opuchniętych wargach.
- Dobry wieczór, mi amado - powiedziała leniwym tonem, w którym brzmiało zadowolenie z przeżytego spełnienia. - Nie powiedziałeś mi jak się spało. - David poczuł jak jej ciało lekko trzęsie się od powstrzymywanego chichotu.
- Dobry wieczór, kochana - najwyraźniej spodobało mu się przedrzeźnianie jej “mi amado” - Spało się bardzo wygodnie. Rzekł bym, że spałem jak zabity. Muszę się częściej tutaj zahaczać, bo śniadania do łóżka są nad wyraz przyjemne. - owinął nogami jej nogę i cały czas wpatrywał się w jej twarz niczym zakochany nastolatek.
- Mmmm, jeśli planujesz spisywać się tak jak dzisiaj, to kto wie, kto wie - udawała namyślanie się, bawiąc się od niechcenia sutkiem Davida. Oparła podbródek na zwiniętej piąstce, którą oparła na jego piersi. Spoważniała na chwilę i przesunęła palcami po jego brwiach, linii nosa, obrysowała jego usta a na koniec pocałowała go, podciągając się lekko. Nie chciała się ruszać z jego ramion. Jeszcze przez chwilę chciała się rozkoszować bliskością.
Obejmował ją mocno. Napawał się jej ciepłem. Była tak inna od zwłok, które znalazł w momencie pobudki. Jej ciepłe ciało dawało mu teraz tyle przyjemności. Była to kolejna niepojęta jeszcze dla Davida cecha wampirów. Delikatnie wysunął się z niej i przycisnął mocno.
- Zawsze robię wszystko, żeby uszczęśliwiać moją panią. Wszak jak mogę się odwdzięczyć za nieskończone istnienie? Zawsze tak długo śpisz jak dziś?
Carolina zrobiła ruch jakby chciała zejść z Davida i łożka, lekko się spięła.
- Jej, dokąd uciekasz - David mocniej przycisnął kobietę do siebie. - Trzeba dopić resztę, musisz mieć siły na całą noc kochana - sięgnął po pojemnik, w którym nadal było jeszcze blisko pół zawartości.
Carolina zabrała paczkę i oblała ze śmiechem twarz Davida. Z cichym pomrukiem zaczęła zlizywać spływającą krew z jego policzków, szczęki, szyji i zza prawego ucha. Resztę krwi wyłapywała dłonią. Wsunęła umorusane krwią palce w usta Davida. Wampir najpierw te palce lekko ssał, by później zacząć oblizywać dłoń latynoski. I tak powoli zataczał kręgi językiem po jej wewnętrznej stronie zmierzając do nadgarstka, który ucałował delikatnie.
- A gdybym cię ugryzł? - zapytał wysuwając delikatnie kły.
- Amado, ale ja nie chcę abyś mnie gryzł. - powiedziała lekko naburmuszonym tonem - Czemu chciałbyś mnie ugryźć, hm?
Kły Davida zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Ucałował nadgarstek delikatnie po raz kolejny.
- Nie chciałem gryźć - odpowiedział szczerze - ale zastanawia mnie, jak smakujesz.
- Przecież wiesz jak smakuję, piłeś ze mnie, mi amado. Przy przemianie. - zaśmiała się i cmoknęła głośno jego szyję. Trąciła nosem, jak pies, jego ucho. - Masz, wypij resztę. - wzięła głęboki łyk krwi w usta i pochyliła się nad Davidem, powolutku sącząc krew w jego usta. Dłońmi pieści jego ramiona i barki. David spijał krew bardzo chętnie. Czuł, że mu bardzo zależy na aprobacie mentorki. Nie chciał jej zawieść w żadnym aspekcie. Gdy krew z ust wampirzycy wypływała coraz wolniej David szybkim ruchem podniósł głowę i pocałował ją. Któż zliczyłby, który to już raz tej nocy.

Zabawy łóżkowe i rozkosz wytarły nieco niemiłe wspomnienia poprzedniego dnia i David mógł na powrót poczuć się bezpieczny i spokojniejszy.
Carolina z przyjemnością obserwowała zmiany w swoim potomku, gdy z zestresowanego, zamkniętego faceta zmienił się w uśmiechnietego przystojniaka w jej łóżku. Pomyślała sobie, że pasuje tutaj, jego obecność nie przeszkadzała jej. Spędzili w łóżku jeszcze parę dłuższych chwil, podczas których Carolina odciągała jego myśli coraz dalej i dalej od trudnych przeżyć.





A teraz jej nie było. David musi pokazać, że umie sam o siebie zadbać. Musi spełnić jej oczekiwania.

Przyłożył do ucha telefon. Miał nadzieję, że przez te pół godziny nic się nie stało z jego kontaktem. Nerwowo też rozejrzał się, czy przypadkiem na kolejnym skrzyżowaniu nie przyczepił się następny samochód z uzbrojoną i niechcianą eskortą.

-------------------------------------------------------------------------------------
Jak zwykle retrospekcja z wielką pomocą corax
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 08-02-2016, 19:34   #104
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
David, Stephen

Gdyby nie wiedziała z czym ma do czynienia, pomyślałaby że znowu trafił się jej jakiś nieopierzony policjant myślący że na wieczornym spacerze złapie sobie jakiegoś dealera. Nie był zły, przyskrzyniłby jakiegoś naćpańca...ale ją przyłapano tylko raz. Na tyle boleśnie, że na pewno nie zapomni jaka jest stawka. Ścisnęła kołek pod bluzą. Niech podejdzie. Niech myśli że ją zaskoczy.

  1. Keira k10+5=14
  2. David k10+5=13
Jej Siła+Bójka, ST9(ataki w serce mają takie wysokie ST), 4 kości, 0997 (ach te wredne kości). Tutaj zatrzymam; jeżeli chcesz, możesz zmienić deklarację na akcję obroną(Blok albo Unik), o ile zdasz rzut na Siłę Woli ST6
W PW Caleb zmienił deklarację na akcję obronną, nie sprecyzował jaką, ale na obie ma tyle samo kości ( do wyboru był blok z Brawl albo unik z Athletics)
Dexterity + Athletics, ST6, 3 kości (trzecia za nieużywaną akcelerację), 755, 1 sukces, więc spadnie jej 1 sukces z trafienia
+2 za trafienie, 2 za siłę, 1 za potencję, 1 za broń ( kołek) , 2 za atak w serce = 8 kości obrażeń, 34147005, 2 poziomy obrażeń
2 staminy ST6 na redukcję obrażeń, 61, 0 sukcesów

Wchodzą 2 poziomy obrażeń; nie udało się zakołkować

Nowa inicjatywa:
  1. Keira k10+5=8
  2. David k10+4(spadło o 1 ze względu na ranę)=5



Brakło tak niewiele pomyślała, widząc że przeciwnik nie znieruchomiał kiedy tylko dźgnęła kołkiem; tyle ćwiczeń na marne. A chwilę później przyszła chłodna myśl: może to ja tu zginę




- A czym ci ja....o, ma kajdanki - Matthew od razu przetrzepał mu kieszenie i zabrał kluczyki - Wylecz się vitae, a jak potrzebujesz...to bezwładny będzie nawet wygodniejszy w obsłudze - wciąż kucał na plecach leżącego. Metodycznie przetrzepywał kieszenie - SHIT - wyciągnał coś na kabelkach z kolejnej kieszeni - Miernik pulsu. To chyba znaczy że - urwał, słysząc hałas za drzwiami
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 09-02-2016 o 11:47.
TomBurgle jest offline  
Stary 09-02-2016, 16:40   #105
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Stephen szybko włożył magazynek z powrotem do gniazda i przygotował się do otwarcia ognia
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 09-02-2016, 20:18   #106
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dziewczyna wrzasnęła przeraźliwie - ostatnie dni, noce właściwie, były dość nerwowe - i odskoczyła w bok. Potem złapała Butchera za ramię :
- Mam odjazd - wykrztusiła. - Haluny. Dał mi pan coś, czy to normalne w tym... w tym byciu wampirem?
- Niekoniecznie
- burknął, kiedy okazało się że wcale nie ma żadnego zagrożenia - Wracaj do laboratorium, Rwallo - odebrał od potwora bukłak jakby nie było to nic nadzwyczajnego - I o ile nie dotknęłaś czerwonej butelki, nic ci nie podałem.
- Nie dotknęłam...
- zapewniła go, coraz bardziej zdenerwowana. - Pan też to widzi? Co to jest?

Nie raczył jej odpowiedzieć, chwilę później skończył rozmowę z Caroliną i obrócił się do dziewczyny.
- Mam pół godziny żeby sprawić że nie zostaniesz zabita za coś czego nie rozumiesz. Ile z Tradycji wyjaśnił ci Kasadian?
- Z tradycji, w sensie? Są dwa ugrupowania, różne rody… trzeba pić krew, a światło zabija. Już zawsze będę taka
- przesunęła dłonią wzdłuż swojego ciała. - Nie chciałam, żeby się to stało! Ale podobno nie ma jak cofnąć… zabita? dzwoniłam na pogotowie, nie uratowali go? Nie chciałam, żeby umarł...na prawdę. Macie sąd, tak?
- Dwa ugrupowania…
- mruknął do siebie - Nie mamy sądów. Tylko Tradycje. Tylko te 6 zasad. Strona 56, przeczytaj - “...czyli o konsekwencjach niewiedzy”, mówił podtytuł na pierwszej stronie “wydanie dla nie-Tremere”. “Nie może wpaść w niepowołane ręce”.

Otworzyła książkę – zanim przeszło do tej całej tradycji, przebiegła szybko wzrokiem tytuły, sprawdzając, czy jest coś o byciu nieziemsko piękną. Wyglądało no to, że z tą urodą wampirów to jednak ściema. Znalazła tylko coś o prezencji - zmianie postrzegania przez innych. Niby to lepsze, niż nic, ale nie o to jej chodziło… Dużo też było wzmianek – praktycznie w każdym dziale - o tym, jak brzydkim się jest kiedy spada człowieczeństwo. Hmm.
Jak nie będziesz miła, to zrobisz się brzydka – w skrócie. Bzdury.

Przeszła do Tradycji. Pisali to z dużej litery. Jakieś zasady, a niżej, na marginesach, dopisane wyjaśnienia. Przeczytała wszystko.

1. Thou shall not reveal thy true nature to those not of the Blood.
Doing such shall renounce thy claims of Blood.
"Nie ujawnisz swej natury, tym co ze krwi nie są. Czyniąc tak, sam swego dziedzictwa się wyrzekasz."

Za co karą jest śmierć. Co narusza tą Tradycję jest już debatowalne, ale zazwyczaj wszystko co naraża istnienie innego z nas kara się śmiercią, a resztę łagodniej.
Z decyzji Księżnej, w Trynidad mamy zasadę ograniczonego zaufania.
Przykład: człowiek zauważy twoje kły. Wszędzie indziej, pod karą śmierci, musisz natychmiast zabić taką osobę lub usunąć jej pamięć. U nas, musisz upewnić się że nikomu tego nie przekaże(a jeżeli to zrobi, to jest to twoje naruszenie Maskarady). Ale masz jakiekolwiek opcje.
Historycznie: Tradycja nabrała śmiertelnej wagi, gdy ludzie po raz pierwszy dowiedzieli się o naszym istnieniu, sformowali Inkwizycję i urządzili polowanie na wampiry w całej Europie. Zginęło szacunkowo ok 85% populacji.
Spadkobiercy tych łowców dalej krążą po świecie.


2. Thy domain is thine own concern.
All others owe thee respect while in it.
None may challenge thy word while in thy domain.
"Domena twoją własną rzeczą jest. Szacunek są tobie winni są wszyscy, kiedy w niej się znajdują. Podważać twego słowa nie wolno nikomu, kiedy we twojej domenie jest."

Szczegółowy wykaz domen na dzień (1 grudnia 2014) w załączniku 3.
Tak, cała wyspa jest domeną Księżnej, minus kawałki które komuś przyzna.
Dlaczego można chcieć domeny? Możesz zakazać wstępu innym wampirom, zabezpieczając wszystko co tam dla ciebie cenne. Ustawić własne prawa - choć jeżeli zaczniesz szkodzić okolicy, ktoś zrobi porządek.


3. Thou shall only Sire another with the permission of thine Elder.
If thou createst another without thine Elder’s leave, both thou and thy Progeny shall be slain.
"Możesz być Ojcem jeno za przyzwoleniem Starszego swego. Jeżeli innego stworzysz bez przyzwolenia Starszego, ty i potomek twój zgładzeni będziecie."

Definicja Starszego jest niejasna - w Trinidad uznajemy że Starszy to Księżna.
Kontrola populacji: zbyt dużo wampirów, większa szansa na złamanie Maskarady, wojnę domową...Tradycje są starym prawem, ale przestrzegamy ich bo wciąż są aktualne


4. Those thou create are thine own children.
Until thy Progeny shall be Released, thou shall command them in all things.
Their sins are thine to endure.
"Twymi własnymi dziećmi są ci, których sam kreujesz. Póki potomka swego spod opieki nie wypuścisz, rozkazywać mu będziesz w sprawach wszelkich. Jego zaś grzechy twoimi będą."

Pochodna powyższego + mechanizm kontroli - spokrewnienie kogoś bez zastanowienia najpewniej doprowadzi do szybkiej śmierci was oboje.
O zwolnieniu decyduje stwórca, ale Księżna musi to potwierdzić żeby było ważne.


5. Honor one another’s domain.
When thou comest to a foreign city, thou shall present thyself to the one who ruleth there.
Without the word of acceptance, thou art nothing.
"Szanuj domenę cudzą. Kiedy w obce miasto przybędziesz, przedstawisz się temu, kto nim włada. Bez zgody jego nikim tam jesteś."

W większości domen oznacza to że prawo nie chroni cię(ale wciąż karze), o ile nie jesteś przedstawiony na dworze. Nikt nie będzie płakał jak coś ci się stanie.
W bardziej restrykcyjnych niż nasza karana jest sama obecność bez zgody właściciela - tak, może cię zabić nawet po przedstawieniu się a przed przyznaniem ci prawa do pobytu.


6. Thou art forbidden to destroy another of thy kind.
The right of destruction belongeth only to thine Elder.
Only the Eldest among thee shall call the Blood Hunt.
"Nie będziesz zabijał nikogo z rodzaju swego. Prawo destrukcji jeno Starszemu twemu przysługuje. Jeno najstarszy pośród was Krwawe Łowy zarządzić może."

Obecnie rozbiło to się na trzy części: zakaz zabijania, prawo destrukcji którym dysponuje tylko Księżna ( a szeryf korzysta z niego na zasadzie domniemania jej pozwolenia ) i same Krwawe Łowy. Jeżeli Księżna uzna że sytuacja tego wymaga, ogłasza Krwawe łowy - obowiązkowe pospolite ruszenie mające na celu zabicie celu.



Przebiegła wzrokiem tekst, raz i drugi.. Nie mieli sądów, mieli własne prawo. Tradycję. Zakręciło się jej w głowie, bo wreszcie zrozumiała.
- Dlaczego mi tego nie pokazał? - zapytała. - Dlaczego?!
- Mówił mi, że powinien mnie zabić zaraz po spokrewnieniu..
- mówiła na wpół do siebie, na wpół do mężczyzny. Starała się ogarnąć tą ich… Tradycję.
- Ujawniłam kim jestem, tak? Dlaczego mi nie powiedział? - krzyknęła znów. - Dlaczego?! Dlaczego mnie zabrał, zamiast zabić? I dlaczego pozwolił mi iść samej na polowanie? Przecież musiał wiedzieć… - nagle znów zrozumiała. Zabolało tak bardzo, ze aż się przykuliła. Oparła się o ścianę. - Kasadian zginął. Gdyby żył… Nie pozwoliłby. Nie chcę umierać - wyszeptała roztrzęsiona .

- Więc weź się w garść
- warknął mężczyzna kiedy, wrócił z pudełkiem - Niebieskie, tutaj - wskazał na puste pudełko. - Ciągle masz szansę, większą niż miałabyś u Kasadiana. Hotel, nazwisko, pokój, godzina?

Sięgnęła i podniosła buteleczkę. Była chłodna w dotyku, jak puszka coli z zamrażarki - wydawało się, że powinna być oszroniona, a nie była.
- Hotel? - zapytała, podnosząc buteleczkę na wysokość oczu. Opanowała się trochę, ale ciągle nie na tyle, żeby łapać półsłówka mężczyzny.
- Nie było przestępstwa jeżeli nie ma dowodów - obsługa rozchwianych emocjonalnie nastolatek najwyraźniej nie była częścią szkolenia - Powiedz mi gdzie to się zdarzyło, a może uda się uspokoić sytuację
Była pewna, że nic nie mówiła ani o hotelu, ani o senseiu. A jednak… wiedział. Skąd?
-Beach @ Spa Resort Hotel. - powiedziała cicho. - Sensei Chris, dojo w pawilonie z siłownią obok basenu. Nie wiem, może trzy godziny temu? Cztery?
- Cztery godziny?
- mruknął zniesmaczony - Może nie dać się już zupełnie nic zrobić, Kasadian zapłaci za to głową... - przymknął oczy jakby się nad czymś zastanawiał .
- Nie wiem - dziewczyna też opuściła głowę. - Przestałam czuć czas.
- Więc tym bardziej mamy go mało
- zaczął zbierać zawartość pudełka. - Mój człowiek odwiezie cię do Księżnej, tam przejmie cię Carolina - zawahał się chwilę - Podręcznik możesz oddać mu dopiero na miejscu. I...zgiń. - po kilku sekundach uznał za stosowne wytłumaczyć - Z hukiem i bez żadnych wątpliwości, tak żeby nikt cię nie szukał.

Podniosła głowę.
- Mam sfingować swoją śmierć? - spytała. - Ale jak.. Moja mama, koleżanki.. Kasadian coś jej zrobił, siedziała bez ruchu, nie reagowała, choć wcześniej przyniosła moje ubrania. Chciałabym po prostu do niej wrócić. - znów zwiesiła głowę.
- Jesteś już martwa - podniósł jej brodę i spojrzał w oczy. - Naprawdę chcesz je mieć koło siebie kiedy zrobisz się głodna?
Pokręciła głową i nic już więcej nie powiedziała.
- Więc jeżeli zdecydujesz się jak to zrobić, możesz się do mnie zwrócić po pomoc - zamknął pudełko.
Pokiwała głową, dla odmiany.

Wychodził już z malutkiego pomieszczenia, ale w drzwiach obrócił się zirytowany - Masz jakiś problem - ni to zapytał, ni to stwierdził. - I z jakiegoś powodu jest ważny teraz.
Podniosła głowę i spojrzała mężczyźnie w twarz. Na jej twarzy była pustka, którą po kilku sekundach przykryła wściekłość.
- Mam same problemy! - wybuchnęła. - Mój ojciec okazał się ostatnim złamasem, zabiłam trenera, który w życiu nie powiedział mi złego słowa, moja mama robi za zombie a Kasadian zniknął! - wyrzuciła w końcu , jakby to Butcher był winny wszystkiemu, co ją spotkało. - Mam same problemy! I jeszcze miałyśmy jechać na wiosnę do Europy i też nie pojadę! To nie fair!
- A liczyłaś że świat będzie fair?
- kpina w jego głosie była nie do przeoczenia - Nigdy nie będzie, ale możesz sprawić że będzie nie fair na twoją korzyść.

Spojrzała ponuro, bez wielkiej nadziei. Słyszała szyderstwo w jego głosie, takiego tonu używali nauczyciele, kiedy się powiedziało coś - ich zdaniem - głupiego. Mimo to zapytała:
- Jak?
- Na początek nie dając się zabić. Później znajdują coś, co ty masz a inni nie - i nie będą mogli ci tego odebrać
- ponaglił ją gestem ręki. - Wiedza zwykle jest chodliwym zasobem
Przygryzła wargę, z bolesną świadomością, że w ciągu swojego piętnastoletniego życia nie zgromadziła jakiś szalonych zasobów wiedzy.
- A poza wiedzą? Co się jeszcze liczy?
- Zdolność załatwiania ważnych spraw za dnia, wśród śmiertelnych, dostęp do informacji, technologiczne know-how którego brakuje najstarszym wampirom
- zastanowił się - Miałaś kiedyś tablet? - wymówił to słowo z dziwnym akcentem
Spojrzała, lekko rozbawiona.
- Jak każdy? - nie kryła nawet sarkazmu, ale po chwili zrozumiała - ten Butcher był w wieku jej dziadka. Dziadek w życiu nie tykał tabletu ani lapka. Jeśli te wampiry były przemieniane nie wiadomo kiedy, to dziw, że posługiwały się komórkami. Maili też pewnie nie znały… - Zajęłam drugie miejsce w stanowej olimpiadzie informatycznej. - powiedziała. - Tak, znam się na komputerach, tabletach i tym wszystkim.
- Znam...trzy...wampiry starsze niż stulecie które w ogóle wiedzą co to jest
- ciągnął tym samym nudnawym tonem. - A ze względu na Maskaradę nie wszystko można zlecić ludziom, więc popyt będzie zawsze. Taka olimpiada...to te które robią za wstęp na uczelnię, tak?
- Acha
- Isobel była wyraźnie z siebie dumna - Byłam najmłodsza. Jak wystartuje za rok, to przejdę do .. - zamilkła. Ciągle zapominała, że jej dawne życie już nie istnieje. I za każdym razem, jak sobie przypominała, bolało ją w środku. - Nie wystartuję, prawda?
- To zależy już tylko od Ciebie
- na podziemny parking wjechał kolejny samochód, niepozorne żółte audi - Jeżeli posłuchasz mojej rady to nie, a edukację zdobędziesz w inny sposób - Doktor Bryan, mam nadzieję że wszystko udało się załatwić? - zapytał kiedy w uchylonym oknie pojawiła się głowa jego prawej ręki
Dziewczyna powędrowała wzrokiem za jego spojrzeniem. Samochód Caroline miał być biały..
- Co to znaczy harpia? - dopytała.
- Nie, nie udało się, złożę raport w stosownej chwili - odpowiedziała kobieta, mrużąc oczy kiedy Isobel wtrąciła się między ich rozmowę
- Dobrze; kiedy wrócisz, będę w Klaudiuszu Trzecim- Butcher obrócił się do dziewczyny - Po części mitycznego potwora, uosobienie gwałtu i porywacza ludzkich dusz...a mniej obrazowo, wampirzycę która manipulacji wyniosła do rangi sztuki. A pytasz, ponieważ?
- Tak mi się przedstawiła. Byłam ciekawa.
- Cóż, z całą pewnością, jeżeli ktoś poza księżną zasługuje tutaj na ten tytuł to właśnie Carolina
- otworzył młodej wampirzycy drzwi z tyłu. - Masz umówione spotkanie u Księżnej, a nie wypada się na nie spóźnić.
- Ale…
- spojrzała zdezorientowana. - Pani Caroline miała kogoś przysłać.
- Ma. Tyle że nie tutaj. Co bezpośrednio prowadzi do ostatniego problemu.
- Czyli?
- znów nie nadążała za jego tokiem rozumowania.
- Nie poznałaś lokalizacji tego miejsca wjeżdżając tu, i nie możesz też go poznać wyjeżdżając.
- Mam zamknąć oczy?
- zapytała, wychodząc z kanciapy.

Tym razem to Tremere przez chwilę nie nadążyli za jej tokiem myślenia. Czy też zdążyli zrobić w myślach dwa kółka zanim zrozumieli co Isobel do nich mówiła
- Nie, obawiam się że to nie wystarczy - Butcher w końcu, krztusząc się ze śmiechu, odpowiedział.- To nie wydaje się być stosowny środek ostrożności do ochrony inwestycji za miliardy dolarów .
Teraz Isobel się spięła. Zaczęło się robić.. dziwnie.
- Więc? - zapytała ostrożnie.
- Więc na tylnym fotelu leży nieprześwitujący kaptur, a doktor Bryan ma rozkazy zabić cię w momencie stwierdzenia próby zdjęcia go - ton zabrzmiał podobnie jak wtedy kiedy kazał jej wyjaśnić kim jest, ale nie towarzyszył mu ten dziwny zamęt w głowie.

Prychnęła, ale po sekundzie pojęła, że facet mówi poważnie. Śmiertelnie poważnie.
- Ok - odpowiedziała przykulając ramiona.
- Mam nadzieję że się rozumiemy i - przerwał na chwilę - będziemy mieli możliwość współpracy w przyszłości. Zapamiętaj Tradycje; Księżna, jeżeli się pojawi, na pewno to sprawdzi
- Zapamiętałam
. - podała mu książeczkę. - Dziękuję za pomoc.
- Inwestuję w młodzież
- uśmiechnął się na pożegnanie.

Isobel wsiadła do samochodu i założyła kaptur. Był zwykły, duszny, trochę śmierdział. Dziewczyna dawno nie czuła się tak kretyńsko.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 10-02-2016 o 12:03.
kanna jest offline  
Stary 10-02-2016, 11:56   #107
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kiedy David poczuł że kobieta próbuje dźgnąć go drewnianym bolcem, prócz rozbłysku bólu, w jego świadomości pojawił się jeszcze jeden impuls. Szybka myśl, że spodziewano się ich tu i teraz. Gdyby suka pchnęła go trochę mocniej, wąchałby kwiatki od spodu. Chociaż znając swoje szczęście, jakąś spalarnię śmieci, bo tam trafiłoby jego ciało.
- Nie pogardziłbym pomocą! - rzucił w kierunku domu, wiedząc że ich dyskrecja i tak przeszła do historii.
Sam skupił się na tym, aby utrzymać oponentkę w ramionach.
Chcę wydać po chwili jeden Punkt Krwi na leczenie ran.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-02-2016 o 14:59. Powód: deklaracja zmieniona po rozmowie z MG
Caleb jest offline  
Stary 11-02-2016, 19:32   #108
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Stephen, Dawid

Stephen
Zaleczenie ran, miałeś nie więcej niż 3 tury czasu, przyjmuję że 3, zostają 2 poziomy obrażeń(kara spada z -2 na -1)
Stephen: zostało ci 6 pkt krwi

Dawid
Zaleczenie rany, 1 tura, zostaje 1 poziom ran(kara spada z -1 do 0)
Dawid: zostaje 6 pkt krwi i 3 pkt Siły Woli



Rozsądek i wola ugięły się ponownie i była narkomanka mogła myśleć tylko o tym co zostało jej polecone. Instynkt samozachowawczy kwilił cicho w kącie. Wyrwała nóż zza paska i zamaszystym ruchem cięła na odlew pierś wampira, rozcinając koszule i znacząc jego pierś krwawym śladem



Dzieli pule kości: dwie akcje to dobycie broni w walce Dexterity + Melee ST4 i atak bronią Dexterity + Melee ST6
To ta sama pula, wiec nie trzeba wybierać mniejszej. 2 kości na dobycie(75; 2 sukcesy, udało się), 3 na cios(943; 1 sukces).
Obrażenia od ciosu 4 kości zabójcze 8531, 0 obrażeń


Krótkie zwarcie przyniosło w końcu jakiś pozytywny efekt dla Dawida - informację. Ciężko było oczekiwać żeby ktoś o znikomym pojęciu o walce rozbroił w zapasach nożowniczkę, ale liczył na swoją męską krzepę. I, czego się właśnie dowiedział, przeliczył się: kobieta była silniejsza niż wskazywała na to jej postura. I cholernie zażarta. Chwycił ją, ale...



W magazynku Walthera było 12 naboi, 1 załadowany, czyli brakowało trzech lub nawet czterech - jeżeli Borde załadował jeden bezpośrednio do komory. Ilość pocisków wystrzelonych tutaj była Stephenowi doskonale znana. Na ten temat miał informacje...z pierwszej ręki.



Spryt+Alertness ST6, 6 kości, 008773 - pięć sukcesów



Kilka kroków w kierunku drzwi odsłoniło szamoczącą się dwójkę; Dawid, z kołkiem wystającym z piersi unieruchamiał jakąś kobietę wymachującą nożem, u ich stóp leżał na chodniczku rozsypany plecak. Oboje pięknie oświetleni światłem hotelu naprzeciwko siłowali się w nienormalnej w takich zmaganiach ciszy. Ale szlag trafi cały dotychczasowy ciąg fuksów i farta jeżeli ktoś spojrzy przez okno do ogrodu.
I ciągle czuł zapach Tails'a, te dziwne połączenie smaru i wodorostów. Stephen słyszał że Francis zamknął za sobą drzwi; klucze wisiały w zamku. Ale przecież było też okno.




Dawid, chwyt: siła+bójka, 3 kości, 961, 1 sukces. Masz do wyboru 2 wersje: w jednej nie zadajesz obrażeń, ale ona nie może nic robić dopóki się nie wyrwie, w drugiej będziecie sobie zadawać nawzajem obrażenia co turę, zaczynając od ciebie.
  1. Dawid k10+5=14
    Lecisz pierwszy, ale znasz deklaracje pozostałych; daj Leminkainen odpisać wcześniej i bydzie piknie. Zauważysz zakrwawionego Stephena gotowego do strzału, więc masz komplet informacji.
  2. Stephen k10+5=6(ma tyle samo co keira, ale leci pierwszy bo ma wyższy bonus do inicjatywy)
    Drugi; w momencie kiedy zrobisz sobie linię wzroku do walczącej pary, zobaczysz co kobieta chce zrobić. Twoja akcja(reakcja?) będzie przed jej działaniem. Oddasz kość to zdążysz otworzyć drzwi i strzelić przez szparę albo bez dzielenia akcji strzelasz przez okno ( lub cokolwiek innego co wymyślisz). O ile Dawid nie zerwie trzymania, będziesz miał +2 kości do trafienia, jeżeli zerwie wyższe ST żeby go przypadkiem nie trafić.
  3. Keira k10+5=6
    Próbuje się wyrwać tylko po to żeby wsadzić Dawidowi nóż pod żebra(będzie dzieliła pulę)



Isobel
Biurowiec z widokiem na ujście Świętej Anny był przygaszony; rzeka z głośnym szumem wlewała się do morza. Miasto ucichło - a ona wiedziała już dlaczego.
Dziś, o godzinie 17.05, prawie dokładnie cztery godziny temu, dokonano zamachu na prezydenta.
Nagle pośpiech Tremere nabierał głębszego sensu: ledwie zdążyli dowieźć ją tutaj zanim wojsko zamknęło ulice stolicy. Wioząca ją wampirzyca i tak musiała pokazać swoje dokumenty na jednym check-poincie, a ze strzępków rozmowy małomównej kobiety z żołnierzami wynikało że jest jakimś ważnym oficerem - lub przynajmniej tak wierzyli.


"Dwór Księżnej" zawodził równie mocno jak wcześniejsza kryjówka Butchera - wyglądał obrzydliwie zwyczajnie. Z zwyczajnym grubiutkim cieciem w portierni leniwie zaglądającym na monitory i zwyczajną recepcjonistką za ladą której jedynym wyróżnikiem był wystający spod mankietów koszuli tatuaż.



Inteligencja + Komputery ST 6, 8 kości, 0077521, 3 sukcesy
  • Sprzęt tutaj jest...poniżej oczekiwań. W recepcji komputer to jeden z serii T60tek IBMów - czyli ma co najmniej dekadę. Choć wtedy był sprzętem wysokiej klasy
  • Oba ekrany w stróżówce są czarno białe; przełączają się rytmicznie pomiędzy kamerami. Kilkudziesięcioma
  • Rynienki na przewody są niezwykle duże; to nie są 2-3 przewody, raczej kilkanaście do kilkudziesięciu.






Dawid
Taksówka zostawiła stolicę daleko za sobą, pnąc się po górskiej ścieżce. Za trzepanką już nikt się do nich nie przyczepił.
Kobieta odebrała telefon niemal natychmiast, ta sama co przedtem.
- Dzwoniłam. Czemu cię tu jeszcze nie ma? - nerwy w głosie były dość zasadne, i przy pułapce, i przy potrzebie nagłego opuszczenia kraju. - Ogłosili godzinę policyjną! -



Lisa
Ta noc była dzika. Jakby dotychczasowych wydarzeń było mało, rozdzwonił się telefon Lisy - dzwonił Kilian. Dzwonił i pisał na przemian. Prosto z z posterunku, na który go wzięto po skardze obitego ochroniarza. Zaklinał się że to nie jego wina, powoływał się na miłość, obiecywał pokutę i poprawę za powodowanie kłopotów...
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 16-02-2016 o 19:53.
TomBurgle jest offline  
Stary 15-02-2016, 21:53   #109
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wheatstone chwilę milczał analizując to co powiedziała. Później odpowiedział tak spokojnie, jakby chodziło o zamówienie espresso w kawiarni.
- Musiałem wyrzucić telefon, bo tamten był namierzany - głęboki wdech.
- Miałem też kontrolę policji. No i potrzebowałem chwilę, żeby zgubić ogon. Ale już dojeżdżam. W zasadzie już prawie jestem na miejscu.

Rozejrzał się spokojnie po okolicy. Słuchawka w uchu i telefon w wewnętrznej kieszeni marynarki dawały sporo swobody. Taksówka powoli się zatrzymała. David podał kilka banknotów taksówkarzowi. Dość pokaźny napiwek. Zrobił to na tyle zgrabnie, żeby mężczyzna zauważył dużo więcej banknotów wypychających portfel.

Niema obietnica. Taksówkarz miał zaczekać, a wtedy zarobi duuużo więcej.
Toreador powoli wysiadł z auta.

- Dobra, jestem na miejscu. Wyłaźcie i spadamy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 16-02-2016, 14:42   #110
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

- A w sumie, to mam jeszcze jedno pytanie - zaczęła Lisa po długiej chwili namysłu.
- Jaki prezent byłby najlepszy dla drugiego wampira? Co podarować, aby naprawdę był zadowolony z gestu i podarunku?
- Znasz tę osobę? - zastanowiła się przez chwilę Carolina. - Wiesz z jakiego jest klanu?
- A to jeszcze pod klan trzeba dobierać? Ach, to kiepsko… No ale myślę o osobie z mojego klanu akurat.
- No jeśli wybierać prezent to spersonalizowany, prawda? Jeśli dla Malkaviana to bym wybrała coś z zagadkami. Może niekoniecznie zagadki dla dzieci, ale coś co sprawi, że przyciągnie to uwagę. Albo może hm… szklaną kulę ze śnieżkami w środku albo innym czymś. Chodzi o to, że Twój klan lubi dostrzegać w ludziach i rzeczach to co niewidoczne na pierwszy rzut oka. To nie musi być koszmarnie drogie.
- Hmm, rozumiem. Sądzę, że dam radę coś wymyślić, choć obawiam się, że przez bycie świeżym członkiem społeczeństwa, tylko mnie to zdenerwuje. No ale trudno, bez podjęcia prób niczego nie osiągnę.

Na tym kobiety zakończyły krótką wymianę zdań. Lisa długo zastanawiała się nad wszystkim, grzebiąc przy okazji w komórce. Nie miała ochoty rozmawiać z Kilian, zjebał tak bardzo, ale może i lepiej. Dzięki temu mogła teraz być tam gdzie jest. Przerzuciła oczami na smsa oraz wiadomości na Messengerze. Miała ochotę pocisnąć komórką, ale w ostateczności po prostu wyłączyła dźwięk w telefonie. Chciała już aby ta noc dobiegła końca. Chciała już odpocząć i to wszystko przemyśleć. Miała też ochotę na miłą pogawędkę z jakimś interesującym mężczyzną. Och, czego to ona nie chciała teraz!
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172