Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2016, 00:02   #1
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
[Old WOD] Jaki tu spokój... - Cyrus Farrel



Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 15.11. Godzina 17:10
Michał wyjechał rankiem by obserwować cyngla Bałałajki. Cyrus został sam w kwaterze i czekał na znak od przyjaciela. Mijały godziny, a Cyrus wciąż czekał, co chwila zerkając na telefon. Chciał już działać i ruszyć do przodu.
Sara go potrzebowała. T
ylko jego miała a on bez Michała nic nie mógł w tym pieprzonym kraju. Postanowił w końcu przejść się i zrobić jakieś zakupy, był głodny a i trunki się skończyły. Wyszedł z hostelu i udał się na dół do kawiarni gdzie zamówił lunch i piwo.
Siedział i rozmyślał. Nawet nie zwracał zbytniej uwagi na kelnerkę, która widocznie zainteresowała się samotnym obywatelem Stanów. Dziewczyna co chwilę podchodziła zaczepiając go pytaniami typu:
- Coś podać jeszcze? Smakuje panu? - Nawet spróbowała w prawie wprost. - Czy coś mogę dla pana jeszcze zrobić - mówiąc to z miłym uśmiechem i wzrokiem wskazującym tylko na jedno. To Cyrusa otrzeźwiło z zamyślenia i zareagował na prowokacyjne pytanie i spojrzał na dziewczynę.
- O której kończysz króliczku? - Zapytał w prost patrząc jej głęboko w oczy.
- No wie Pan? - Lekko uniosła się kelnerka i rozejrzała się po stolikach i widząc, że nikt nie się nie interesuje nimi pochyliła się nad stolikiem ukazując jędrne piersi opięte koronkowym stanikiem wychylającą się w tej pozycji z koszuli.


- O dziesiątej. - Odpowiedziała cicho.
- Jak Ci na imię? - Dodał następne pytanie Amerykanin.
- Kaśka. - Wyszeptała i wyprostowała się.
- Coś jeszcze podać Panu? - Zapytała tak by nikt nie podejrzewał co się tu działo.
- Może jeszcze jedno piwo. - Rzucił i odprowadził kelnerkę wzrokiem do drzwi kuchni. Panienka dość młoda z uśmiechem szła lekko kołysząc biodrami. Wiedziała, że patrzy na nią i chciała by zapamiętał jej ruchy i kształty. Kiedy zniknęła za drzwiami Cyrus zerknął na telefon i tylko westchnął.
Dziewczyna przyniosła po chwili kufel piwa i zalotnie mrugnęła do klienta. Cyrus uśmiechnął się miło do niej.
Siedział i sączył chmielowy napój i co chwila patrzył na telefon. Osiemnasta za dwie. Cyrus wziął i wybrał numer do Michała. W słuchawce odezwała się poczta głosowa. Pewnie wyłączona. *Kurwa mógłby się odezwać!* Pomyślał prawie mówiąc to na głos.
Czas mijał wolno i Cyrus wypił jeszcze dwa browary kiedy to stanęła przy nim Kaśka przebrana w jansy i bluzkę z dekoltem. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Ja już po. Czekałeś na mnie? - Zapytała stojąc wymownie przy stoliku.
- Tak. Cały czas czekałem. Do mnie idziemy? - Rzucił w prost.
Dziewczyna mocno się speszyła i zaczerwieniła.
- No chyba się we łbie Tobie poprzewracało jeśli myślisz, że dziwką jestem! - Burknęła wymierzając policzek Amerykaninowi, który zdążył wstać i był przy niej.
Barman popatrzył w ich kierunku i zobaczył odchodzącą koleżankę i stojącego Amerykanina, który tylko odprowadził ją wzrokiem do wyjścia.
Cyrus zebrał rzeczy ze stolika i zostawił kasę na poczet rachunku. Wyszedł wewnętrznymi drzwiami łączącymi kawiarnie z hotelem i udał się do pokoju.
Wszedł do niego i zobaczył…. Pustkę. Jęknął, miał nadzieję, że może Michał przybył a telefon mu się zwyczajnie rozładował.
Spróbował jeszcze raz zadzwonić ale z takim samym skutkiem. Wziął prysznic i usiadł na kompa Mieczkowskiego sprawdzając historię przeglądania. Znalazł miejsca zgodne z adresami jakie Fred dał Polakowi. Przyjrzał się im uważnie. Wlazł na FB sprawdzając czy ktoś się nie odzywał do niego po czym poszedł spać oglądając jakiś durny film w TV. Zasnął koło północy.


post by Hakon
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 20-04-2016, 00:29   #2
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 16.11. Godzina 7:10
Zerwał się z poduszki jakby miał koszmarny sen. Na szczęście na jawie nie było tak źle. Rozejrzał się po pokoju ale nic nie znalazł. Był sam a śladu po Michale nie było. Nie było tu nikogo w nocy.
-Gdzie on do cholery jest!- Wysyczał i sięgnął po telefon. Wyświetlacz nic nie pokazywał. Nikt się z nim nie kontaktował.
Wstał ogarnął się i poszedł na śniadanie. Jajecznica nie smakowała tak dobrze jak się ją je w samotności i nie wiedząc co z jego najbliższymi się dzieje. Najpierw Sara zniknęła, potem Yerycho musiał się rozpłynąć a teraz Michała gdzieś wcięło. Pomodlił się w duchu by go ruscy nie dorwali i był cały i zdrowy.
Cyrus miałby wyrzuty sumienia do końca dni gdyby okazało się, że Mieczkowski został stracony z jego winy. Nie dopuszczał na razie takich myśli.
Kiedy wrócił do pokoju ubrał się ciepło w kurtkę szalikiem opatulił szyję i część twarzy i założył czapkę. Miał nadzieję, że będzie mu ciepło a i tak ubrany był ciężki do rozpoznania.
Zamówił taksówkę i pojechał na Znicza.

Okolice domu Antona, Praga Południe, ul. Znicza 24. 16.11. godzina 11:20.
Kazał zatrzymać się taryfiarzowi na Białowieskiej. Znał teren wokół adresu bo przejrzał w google maps rozkład ulic. Po opłaceniu kursu ruszył chowając ręce w kieszenie. Było zimno. Zima zbliżała się i dawała o sobie znać. Idąc do Zniczej zobaczył na ulicy sporo piasku wysypanego widocznie zasypującego łatwopalne substancje. Zobaczył też, że w kilku autach jak i mieszkaniach brakuje szyb. Wyglądało to jakby tu coś eksplodowało. Zauważył kręcących się też gliniarzy. Momentalnie skręcił wymijając ich i udał się do kładki nad Ostrobramską. *Michał wpadł. Nie ma możliwości, że to przypadek ta rozpierducha i gliniarze.* Przebąkiwał pod nosem. doszedł do stacji benzynowej na której kupił fajki i zapalił po wyjściu pierwszy raz od paru dni. Michał nie znosił jak się pali i smrodu fajów więc Cyrus odstawił je. Teraz już nie dawał rady bez wspomagania nikotyną zwalczyć napięcia, które się gromadziło w jego ciele. Doszedł tak do przystanka przy Kinowej i po kilku minutach złapał taksówkę, która zawiozła go z powrotem do Hostelu.

Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 16.11. Godzina 18:30
Wysiadł z taryfy i odpalił kolejnego szluga. Wziął głęboki wdech i poczuł jak lekko wiruje mu we łbie. Uśmiechnął się pod nosem. Od razu lżej mu się zrobiło i zaczął trzeźwo myśleć. Zerknął na telefon. Tak jak zwykle. Nic. Wybrał numer Michała i tak jak poprzednio nic. Poczta. Wrócił do hostelu po wypaleniu i udał się by coś zjeść.
Obiado-kolacja była smaczna i zjadł ją ze smakiem. Zauważył kelnerkę z dnia wczorajszego. Teraz nawet nie chciała na niego spojrzeć, nie mówiąc o obsłużeniu. Na szczęście były dwie dziewczyny i druga go obsługiwała. po najedzeniu się poszedł do pokoju ogarnął się i otworzył wódkę i colę i zrobił sobie solidnego drinka.
Myślał co zrobić. Co mu pozostało.
-Lulu!- Wykrzyknął prawie na cały hostel.
Usiadł pospiesznie do laptopa Michała i zaczął przeglądać komputer i po paru minutach wlazł na skrzynkę pocztową kumpla. Przeglądał maile i znalazł ten opisany od Lulu.
Zaczął pisać, ale nie szło mu. Alkohol i pieprzona polska klawiatura doprowadzały go do szaleństwa. W końcu po dziesiątej wysłał.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Helo
Treść: Cześć. Tu Cyrus Farrel, jeśli jeszcze pamiętasz. Niestety Michała gdzieś wcięło, przepadł i zostałem sam. Namiar na Ciebie znalazłem u niego w komputerze a Ty jesteś ostatnią osobą, którą znam i nam pomagała w odzyskaniu mojej siostry. Czy pomożesz mi w jej odzyskaniu i może wiesz co z Michałem?
Pozdrawiam i liczę, że się odezwiesz.
Cyrus Farrel.
Poszedł do łazienki dumny, że udało mu się wyskrobać coś na tej klawiaturze i z tymi znakami w systemie. Wykąpał się i przeprał część ciuchów rozwieszając je gdzie się dało. Sprawdził czy dostał odpowiedź i poszedł spać.

Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 17.11. Godzina 6:45
Obudził się zlany potem i nerwowo rozejrzał się po kwaterze. Szybko się uspokoił już przyzwyczajony do takich pobudek. Usiadł na skraju łóżka i sięgnął po fajka i cole. Napił się i odpalił ćmika. Wypalił go w spokoju po czym poszedł do łazienki i wywalił kiepa do klopa i zaczął się ogarniać. Kiedy skończył usiadł przed laptopem odpalając go i sprawdził czy dostał maila od Różowowłosej. Niestety nie było więc lekko zmartwiony ruszył na śniadanie. *Może jeszcze śpi?* pomyślał uspakajając się.
Na śniadaniu był mały ruch. W tygodniu nie było zbyt dużo ludzi. Zjadł naleśniki z serem, które smakowały wybornie. Wypił kawę i zerknął na telefon. Znowu nic.
Wrócił do pokoju dziękując kelnerowi, którego minął przy drzwiach.
Zerknął na komórkę raz jeszcze z tym samym skutkiem i zasiadł przed laptopem. sprawdził skrzynkę.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Halo
Treść:
Hej. Tak pamiętam.
Nie odebrał mojego załącznika, uznałam to za brak zainteresowania.
Czy Michał skontaktował się z Indi?
Ucieszył się, że dziewczyna napisała. Szybko rozpoczął pisanie odpowiedzi.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Helo
Treść: Z tego co wiem nie miał zamiaru. Coś mu nie pasowało w tym wszystkim. Co po wyjeździe zrobił nie wiem. W każdym razie nie przy mnie. Już trzeci dzień i nic.
Ps. Indi to amerykanka co wspominał Michał co ma niejakiego Wojtka przez Bałałajkę trzymanego?
Po wysłaniu odpalił fajka i czekał na maila od różowowłosej. Przyszedł nim skończył malborasa.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Halo
Treść: Tak. Indi (tą amerykankę) też wcięło. Dlatego pytam. Jeśli się spotkali, to może wcięło ich razem? Nie mam z nią kontaktu od poniedziałku wieczorem / wtorku rano. Mniej więcej. Gdzie Michał wyjechał?
Zastanowił się co jej odpisać i po chwili rozległo się stukanie w klawiaturę.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Helo
Treść: Michał zdobył namiar na trzech ludzi Bałałajki. Jeden to szef na Pragę Południe z tego co mówił Michał. Podobno przez jakiś czas Sarę (Moją siostrę) przetrzymywał. Michał obserwował jego dom od kilku dni. Raz miał problemy z policją ale im zwiał a w poniedziałek rano pojechał znowu pod ten sam adres. Na Znicza.
Podczas pisania odpalił jeszcze jednego i czekał.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Re: Halo
Treść:
Podaj mi swój numer tel. Zadzwonię.
Ucieszył się na myśl, że usłyszy ten anielski głosik, który zapamiętał i natychmiast wysłał wiadomość.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Halo
Treść:
Ok 600-232-398. Czekam na telefon.
Nie zdążył doczytać maila a już miał komórkę w dłoni i wpatrywał się w nią jak w zwierciadło.
Jeszcze dobrze na wyświetlaczu pojawiła się informacja o połączeniu, odebrał.
-Halo.
- Hej, tu Lulu. -
znany Cyrusowi głos brzmiał na zmęczony i cichy.
-Jak dobrze usłyszeć znajomy głos.- Uśmiechnął się do siebie Amerykanin.
-Wszystko u Ciebie OK?- Dodał po chwili zaniepokojony.
- Kiepsko. Postrzelono mnie wczoraj. - Poskarżył się. - Na ten adres Zniczej? Znasz dokładny?
Cyrus zaniemówił na chwilę i serce mu załomotało.
-Kto strzelał? Jak strzelał?- Powiedział zestresowanym głosem.
-Adres znam. Michał ze wszystkim się ze mną dzielił i na bieżąco informował. Może potrzebujesz pomocy?- Nie mógł znieść myśli, że ktoś do tego różowego anioła mógł strzelać.
- Hmm… nie wydaje mi się byś był lekarzem, a lekarz to jedyna osoba która mogłaby mi teraz na prawdę pomóc. Kto… hmm… ktoś chciał porwać mojego przyjaciela. Odbiłam go zanim do tego doszło. Nie istotne… to w każdym razie nie Bałałajka, wręcz przeciwnie. Powiedziałabym, że jej wrogowie. Chcieli być pewni, że pomogę im ją dopaść. Widzę, że ty też jesteś tym zainteresowany.
Cyrus trawił relację Różowej.
-Chce siorę wydostać z tego piekła a i Bałałajce podziękować za opiekę. Ale też nie chcę by coś się stało Tobie. Mam nadzieję, że to nie przez nas wpadłaś w kłopoty bo bym nie ścierpiał.- Zaczął mówić wystraszonym głosem.
- Nie, nie przez Was. Właściwie to, że tematy nam się hmm… zbiegły to raczej zbieg okoliczności. Okej… z mojej strony to wygląda tak… - zrobiła krótką pauzę - Właściwie czego oni mogą chcieć od Twojej siostry? Hmm?
Farrel opanował się i zaczął myśleć we właściwym kierunku.
-Z tego co wiem chodzi o negocjacje z Yakuzą a moja siostra jest kartą przetargową. Nie wiem czym zasłużyła, ale ze stanów ja tu do Polski ściągnęli.- Wyjaśnił tak jak umiał i wiedział.
- Hmm… no dobra. Tylko wiesz… że pchanie w to łap jest baaaaaaaardzo niebezpieczne? Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
-Wiem i mam to w dupie!-
Uniósł się lekko, ale momentalnie się opanował.
-To moja siostra i jedyna rodzina. Nie pozostawię jej samej na pastwę losu i tych kanalii. Zrobię wszystko by ją ocalić i wyciągnąć, nawet jeśli ja miałbym paść przy tym.- Potwierdził swoją determinację.
-Ale nie chcę by coś stało się Tobie.- Dodał po sekundzie.
- Jeśli tak stawiasz sprawy… bądź dziś o 16:00 pod Pałacem Kultury, okej?
-Będę na pewno. Przynajmniej tą budowlę rozpoznaję bez problemów. W którym miejscu mam czekać?-
Zapytał na koniec rozmowy.
- Od Emilii Plater.
- Szesnasta będę na miejscu. Pa.-
Powiedział i zerknął na zegarek.
- Do zobaczenia. - rozłączyła się.
Cyrus odłożył aparat sprawdzając, która godzina. Kilka minut po dziesiątej nie dawało nadziei na szybkie zobaczenie anioła. Musiał wytrzymać i postanowił, że się przygotuje do spotkania. Wziął prysznic i porządnie się wyczyścił. Założył czyste ciuchy i przygotował na umywalce perfumy najlepsze jakie posiadał.
Czekał, zerkając cały czas na telefon sprawdzając czy ktoś nie dzwonił i godzinę. Cały czas w napięciu. Chciał jechać już teraz, ale nie chciał być zbyt wcześnie. Michał uważał, że być na czas to właściwe dla dżentelmena.
Pół godziny przed terminem zamówił taksówkę, która podjechała po sześciu minutach. Cyrus już kończył faja czekając na nią pod hostelem. Przed wyjściem poperfumował się i sprawdził czystość zębów. Wziął także Glock-a w kaburze na szelkach.
Wsiadł i kazał wieść się pod Pałac Kultury. Kierowca nie gadał po angielsku zbyt dobrze więc kazał jechać pod Dworzec Centralny. To widocznie zrozumiał bo uśmiechnął się i ruszyli.

PKIN, Śródmieście. Emilii Platre. 17.11. godzina ok.16:00

[/img]
Cyrus szedł od strony Dworca Centralnego dość szybkim krokiem. Zerknął na zegarek 15:56. Uśmiechnął się pod nosem do siebie. Michał go nauczył punktualności. Rozglądał się szukając różowej czupryny i prawie przeoczył Lulu.
Blond-włosy aniołek siedział na schodach Pałacu Kultury w wyznaczonym miejscu… Czarna kurtka zasłaniała ramiona, widać jednak było, że dziewczyna nieco się kurczy. Obok niej stał plecak, jakby to miało coś dać trzymała jedno jego “ucho” ręką. Rozglądała się powoli po otoczeniu, szczególną uwagę poświęcając zachodzącemu słońcu.
Podszedł wpatrując się w nią ze zdziwieniem i otwartymi ustami i kiedy zauważyła go odezwał się wolno i niepewnie.
-Cześć. Lulu to ty? - Stanął przed nią.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Chciałam mniej rzucać się w oczy. Ale tak, marzę o różowej farbie do włosów,... chociaż nieco bardziej jednak o tym by to zniknęło. - Odchyliła lekko kurtkę, tak by stojący przed nią mężczyzna mógł dostrzec kawałek bandażu pod koszulką i plamę krwi na koszulce. - Nie przestaje krwawić. Pomożesz mi? - Wyciągnęła do niego dłoń (zdrowej ręki) jak ktoś kto chciałby wstać, ale potrzebował przy tym ciut pomocy.
Cyrus nie czekał na drugą prośbę i od razu ruszył na pomoc dziewczynie. Podał rękę i delikatnie objął ją w pas by pomóc jej dźwignąć się ze schodów. Sam jęknął przy prostowaniu się z Lulu w rękach.
-Co mogę zrobić? Gdzieś Ciebie zabrać? Bardzo słabo wyglądasz.- Mówił z przejęciem.
- Tak, jeśli możesz przejdźmy się w stronę wejścia… wjazdy na wewnętrzny dziedziniec. Spotkamy się, jeśli nie zrezygnowałeś oczywiście… - uniosła lekko brwi przyglądając się mu z ów niewielkiej odległości w jakiej się znajdował - hmm? Z kimś kto dużo może wiedzieć o Bałałajce. I komu zależy na likwidacji jej. Jeśli nie to może pomóc uratować Twoją siostrę, to niewiele więcej mogę Ci pomóc. - sięgnęła zdrową dłonią po swój plecak.
-Ja wezmę.- Nie pozwalając dziewczynie się schylić sam złapał plecak. - Dasz radę? Ciągle krwawisz! Nie chce byś ryzykowała życie.- Trzymał ją pewnie a jej wzrok spowodował, że zaczynał go zlewać zimny pot. Serce waliło jak młot pneumatyczny. Ruszył we wskazanym przez dziewczynę kierunku podtrzymując ją nie zważając na otoczenie. Wdychał jej zapach i prawie zapomniał po co tu przybył. Lekko otrzeźwiał na ostatnie słowa Lulu.
- To tylko kilka kroków. - Ponowiła delikatny uśmiech. Ruszyła oczywiście razem z nim. Wzrok miała faktycznie zamyślony, ale czy był to efekt perfum Czarusia? Cóż… - To niespotykane, że ktoś chce poświęcić się aż tak, dla kogoś innego. Musisz mocno kochać siostrę.
Cyrus załopotał powiekami ze zdziwieniem.
-Tak. Kocham nad życie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej a przynajmniej nie wiedząc, że jest szczęśliwa i bezpieczna.- Wypowiedział patrząc pod nogi po czym wrócił wzrokiem do Lulu. -A Ty masz kogoś kogo tak kochasz?- Zapytał z nadzieją.
Grażynka westchnęła krótko.
- Każdy ma w życiu przynajmniej jedną osobę która jest dla niego po prostu ważną osobą… jeśli tak by nie było, ten ktoś musiałby być bardzo samotny. - Dziewczyna szła całkiem żwawo. W końcu to nie nogi a ramię ją bolało… no i to wsparcie!
Nie chciał się odrywać od niej. Chciał być jak najbliżej niej i jak najdłużej.
-Wydaje mi się, że samotność jest zbawieniem w takim wypadku. Michał sam jak palec i wolnym ptakiem jest i cieszy się niezależnie od wszystkiego.- Skojarzyło mu się jakie życie prowadził przyjaciel. -Siostra siostrą. Ale samotność pozostanie jeśli nie ma się ukochanej osoby pod ręką. Siostra ma swoje życie i nie chcę jej przeszkadzać. Wystarczy mi, że jestem jej aniołem stróżem. Ale potrzeba bycia z kimś kogo się kocha miłością kobiety i faceta to co innego. - Popatrzył wymownie na Lulu a potem na wjazd, które już były w zasięgu ręki
Odwróciła wzrok patrząc na wjazd na wewnętrzny dziedziniec. Sięgnęła po telefon by zerknąć na godzinę, po czym schowała z powrotem do kieszeni.
- Hmmm… są różne rodzaje miłości. Ale tak, z pewnością to istotne. Gadasz jakbyś nikogo nie miał, co? A Twoja siostra?
- No ja eeee. No cóż hhmmm. No nikogo nie mam do kogo bym mógł wracać do stanów. Siostra ma Yerycha, ale on przepadł też tu jak szukaliśmy jej. A Ty?-
Zerknął z zaciekawieniem.
Grażynce cisnęło się na usta coś w stylu “mam dziewczynę na którą jestem wściekła jak osa, ale kocham… mam chłopaka który nie jest moim chłopakiem i mam Daniela który jest moim przyjacielem a którego kocham najmocniej”... ale zachowała to dla własnych myśli.
- Oh, możesz dać na chwilę mój plecak? - Polityczna zmiana tematu, wyglądało jakby sobie coś od tak nagle przypomniała. Spróbowała oswobodzić się delikatnie z rąk czarującego Czarusia.
Amerykanin puścił dziewczynę jak tylko poczuł, że chce się od niego wyzwolić. W głowie kotłowało się miliony odpowiedzi, które Lulu mogła podać. Znał to z doświadczenia jak kobieta chce być miła i nie chce sprawiać zawodu.
- Jasne- podał jej plecak dwoma rękoma by mogła swobodnie go otworzyć bez wysilania się.
Otworzyła więc i wyjęła z niego... wodę! Upiła kilka łyków.
- Chcesz? - Wyciągnęła butelkę w jego stronę.
- Z chęcią się poczęstuję.- Liczył, że chociaż tak poczuje smak ust dziewczyny. Podała mu więc butelkę.
- Ja jeszcze nie znalazłam i nie planuję szukać kogoś takiego jak mówisz. Wiesz, miłość damsko męska, ślub, dzieci, ustatkowane życie. Takie sprawy nie w moim stylu. Ale… chyba nie o takich bzdurach powinniśmy gadać co?
Farrel zdębiał z lekka i prawie prychnął wodą na nią, ale opanował się i przyjął tą wiadomość. Jak zerknęła do plecaka lekko się uśmiechnął i poczuł ciepło w sercu.
Gdy się napił, schowała butelkę na powrót do plecaka. Zamknęła i chwyciła go za rączkę, najwyraźniej mając zamiar odebrać swoją własność.
Cyrus zawiedziony puścił i nie protestował tylko wymownie z pytaniem w oczach popatrzył na nią czy da radę.

Wtedy…


Zauważyli trzech ludzi wychodzących z wjazdu na niewielki dziedziniec Pałacu Kultury. Nienagannie skrojone garnitury, pewna klasa… aczkolwiek widać, że bynajmniej nie biznesmeni. Resztki commanda Sebastiana tak mocno wystrzelanego w Kampinosie były dość charakterystyczne i już na pierwszy rzut oka człowiek spoglądający na ochroniarzy nie mógł pomylić ich z nikim innym. Broń mieli schowaną, bo ciężko było by przewidywać, że jej nie posiadają. Rozeszli się w kilku kierunkach rozglądając się dyskretnie po terenie i jakby kogoś wypatrując. Dyskretnie mówili coś sobie pod nosami. Może podśpiewywali sobie piosenki jakie leciały im z pojedynczych słuchawek w uszach…? No raczej nie. To nie były z pewnością słuchawki wpięte do MP3. Porozumiewali się na odległość jakby lekko zirytowani. Rozglądali się coraz bardziej otwarcie. Grażynka widząc ich ruszyła powoli w ich stronę. Cyrus także szedł w ślad za nią. Lulu podejrzewała, że po zmianie przez nią koloru włosów mogą mieć wątpliwości. Oczy przyciągają oczy, wobec czego skupiła na jednym z nich spojrzenie, które ten wyhaczył i wstrzymał ruch głowy. Ocenił sylwetkę, przyjrzał się jej dokładniej. Po dłuższej chwili i chyba konwersacji, zaczęli zbliżać się do Grażynki i Cyrusa. Z początku powoli, z trzech stron. Ten, który przyglądał się dziewczynie stanął przed nią. Zmrużył lekko oczy.
- Kolorek się znudził? - zakpił nieprzyjemnym głosem.
- Nie do końca. - Odpowiedziała spokojnie przyglądając się jego twarzy. Nie poruszyła się przy tym.
Amerykanin stał po prawej lekko z tyłu Grażynki i obserwował otaczających ich garniaków. Coś mu mówiło, że nie są pokojowo nastawieni do dziewczyny i przez to do niego. Nic się nie odzywał tylko pilnował wzrokiem zbliżających się osobników.
- Zapraszamy - rzucił facet wskazując wjazd na dziedziniec wewnętrzny i odsuwając się aby zrobić wolne przejście obojgu. Jego dwaj koledzy nie zwracali zbytnio uwagi na dziewczynę dyskretnie obserwując Cyrusa.
Grażynka ruszyła we wskazanym kierunku nie oglądając się na Cyrusa, który ruszył za nią bez ociągania. Przez dziedziniec weszli do środka monumentalnej budowli zostając poprowadzeni do wind. ‘Garnitur’, który rozmawiał z Lulu wcisnął jakiś przycisk, lecz zasłaniał swym ciałem panel, przez co ciężko było stwierdzić na które piętro jadą. Raczej wysoko.
W końcu wyszli na jedno z pieter, jeden z ochroniarzy otworzył spore dwuskrzydłowe drzwi i wpuścił Grażynkę i Cyrusa do sporego pomieszczenia, urządzonego dość ubogo ale ze smakiem. Skórzana kanapa, kilka foteli, rzeźbiony stół. Ogromny ekran na ścianie, krwistoczerwone zasłony w oknach. Barek. Ot salon, miejsce spotkań, nie było czuć tu klimatu ‘mieszkania’.
Dwóch typów jacy ich tu przywiedli stanęło po obu stronach drzwi w pozie na ‘spocznij’, jakby czekając na coś.
Cyrus rozglądał się spokojnie po pomieszczeniu. Oceniał jakie ma szanse w ewentualnym starciu, ale szybko przeniósł myśli na powód ich przybycia w to wyjątkowe miejsce.
-W ciekawych miejscach masz swoich znajomych.- Szepnął do ucha Lulu.
Dziewczyna wydobyła z siebie coś co przypominało szybkie “hm”, a co uznać można było za prychnięcie, chociaż jej twarz nie wyrażała oburzenia ani nic w tym stylu. Nie rozglądając się zanadto ruszyła w stronę kanapy. Cyrus odprowadził ją tylko wzrokiem po czym sam ruszył i stanął przy barku zaglądając jakie trunki się tam mieszczą, odkrywając z zaskoczeniem, że była tam tylko woda i kieliszki do wina. Lulu położyła swój plecak na kanapie do której podeszła, sama jednak nie siadając. Wyglądała jakby zastanawiała się czy usiąść czy nie.

Czekali kwadrans, czas dłużył się niemiłosiernie. Lulu zdążyła namyśleć się i jednak usiadła na kanapie obok swojego plecaka. Natomiast Amerykanin krążył po pokoju zerkając na drzwi i na strażników, ale po kwadransie sam przysiadł na kanapie i czekał. Miał ochotę zapalić, ale chyba nie wypadało. Brak popielniczki ewidentnie to potwierdzał.
- Na kogo czekamy?- Zapytał szeptem dziewczynę.
- Zobaczysz. - Odparła normalnym tonem. Wyglądało na to, że nie ma ochoty na rozmowy. Oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy. Może po prostu dokuczała jej rana. Jankes zerknął dyskretnie w kierunku rany i krwi, którą mu pokazała na schodach.
-Jeśli potrzebujesz teraz pomocy powiedz a ściągnę tu kogoś. - Nie licząc na odpowiedź przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu raz jeszcze.
Po około pół godzinie od przybycia drzwi otworzyły się.
Do pomieszczenia wszedł człowiek o najbardziej nijakiej twarzy jaką oboje widzieli przez całe swoje życia. Z gatunku “zapomina się o niej jeszcze w trakcie rozmowy” Charakterystyczny był jedynie biały beret z ‘antenką’ spoczywający na głowie osobnika.
Widząc wchodzącego osobnika Grażynka nieśpiesznie wstała z kanapy tak samo uczynił towarzysz dziewczyny. Zauważyła już przez telefon, że kultura do której nie przywykła może być jednak mile widziana.
- Pani Stępień… - odezwał się skinąwszy lekko głową. - Miło mi w końcu POZNAĆ Panią osobiście. A Pani towarzysza NIE znam chyba nawet ze słyszenia.
- Witam, Pan Sebastian jak sądzę? Mój towarzysz mówi tylko po angielsku i nie chcę przy nim rozmawiać. Wyjaśnię. Ma na imię Cyrus, więcej nie wiem. Nie interesowało mnie to.

Przekrzywił lekko głowę, jakby nie interesowało go to, że i czemu jej nie interesowały takie rzeczy. Najwidoczniej ona go interesowała.
- Good Morning Mr Cyrus - rzekł do Amerykanina. - Please sit down.
Farrel przywitał się i usiadł jak poprosił gospodarz.
Sam usiadł w jednym z foteli i zaczął powoli zdejmować białe, skórzane rękawiczki. Biały beret, białe rękawiczki, białe buty do czarnego garnituru. Wyglądał lekko komicznie, choć rozsiewał coś, co przeczyło takiemu pierwszemu wrażeniu.
- Jeżeli mówi tylko po ANGIELSKU, to przy rozmowie po Polsku również jego obecność jest nieporządna? Woli PANI bym kazał go zabrać?
Grażynka skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. - krótko i na temat.
- Please, show him… SOMETHING, nevermind - Sebastian rzucił do swoich ochroniarzy tak by Amerykanin mógł zrozumieć. Mężczyźni poruszyli się.. Jeden otworzył drzwi, drugi zrobił gest względem Cyrusa jakby zapraszał go do wyjścia.
Amerykanin popatrzył na blondynkę i nie widząc żadnego zainteresowania wstał i ruszył z wolna we wskazanym kierunku. Rozumiał chyba zachowanie dziewczyny. Nie chciała by myślano, że są ze sobą jakoś bliżej. Na razie zagra w taką grę Lulu chyba wie co robi. Wyszedł z pomieszczenia bacznie obserwując ludzi w garniturach i przy samych drzwiach kiwnął głową do siedzącego w fotelu. Lulu nawet nie raczyła go spojrzeniem.
Ochroniarz jakby wahał się gdzie zabrać Amerykanina, zaczął wymieniać uwagi ze swoim kolegą. Cyrusowi w pewnym momencie wydawało się, że słyszy przytłumiony kobiecy spiew.
“Wolf father, at the door
You don't smile anymore (...)“

Tamci chyba też to usłyszeli, choć było to na granicy słyszalności.
- C’mmon - jeden z garniturów wskazał na windę.
Cyrus popatrzył w kierunku z którego dobiegał śpiew i popatrzył po typach.
-Koncert tu macie?- Zapytał po angielsku.
- Do środka, już - ochroniarz odpowiadając w języku Shakespeara tylko kiwnął głową gdy winda otworzyła się.
Amerykanin popatrzył kątem oka na rozkazującego i wolno obrócił głowę ku niemu. Sekundę wpatrywał się mu wrogo w ślepia i ruszył do windy.
Wjechali z nim na taras widokowy. Przed Cyrusem rozpościerał się bajeczny widok pełen neonów, świateł, ale jednocześnie mroku. Miasta mogą być brzydkie jedynie za dnia. Nocą, przestają, Warszawa po zmroku prezentowała się więcej niż nieźle.
Jeden z ochroniarzy wszedł do windy i zjechał na dół, drugi stanął oparty o ścianę. Zrobił gest w stylu “be my guest” zachęcając Amerykanina aby zajął się widokami na tarasie widokowym, bo do pogawędki było mu chyba daleko.
Amerykanin chwilę podziwiał panoramę nocnej Warszawy. Odwrócił się do garniaka i wyjmując paczkę fajków skierował ku niemu.
-Chcesz?- Zapytał w ojczystym języku.
Ten tylko pokręcił przecząco głową, a Cyrus odpalił i się zaciągnął. Zaczął spacerować po tarasie oglądając stolice Polski z różnych perspektyw.

Po jakimś czasie ochroniarz zgarnął Amerykanina przechadzającego sie po tarasie widokowym, wskazując kierunek gdzie były windy.
- Let’s go - powiedział.
Cyrus palił już drugiego fajka i rzucił go na ziemię i przydeptał nie widząc nigdzie popielniczki i ruszył do windy.
Zjechali na piętro na którym rezydował mężczyzna chcący porozmawiać z Lulu na osobności. Idąc korytarzem minął się z Lulu jaka prowadzona była gdzieś przez innego ‘garnitura’.
Nie ku windzie. Cyrus spojrzał dziewczynie w oczy pytająco.
Zniknęli za rogiem korytarza.

Przewodnik Amerykanina zapukał i dobiegło ich krótkie “Proszę”.
Gdy weszli, Cyrus zobaczył komórkę, laptop, zasilacz złożone na stole. Wcześniej ich tu nie było.
- Proszę usiąść - gospodarz wskazał Farrelowi fotel.
Amerykanin spoczął we wskazanym miejscu. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Nazywam się Farrel. Cyrus Farrel.- Powiedział spokojnie.
-Panna Grażyna mówiła, że może mi pomóc w jednej sprawie.- Dodał po chwili.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 21-04-2016 o 23:02. Powód: Kosmetyka :-)
Hakon jest offline  
Stary 25-04-2016, 01:00   #3
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
- Panna Grażynka MÓWIŁA mi, że ma pan pewien problem. Rosjanie, siostra… jak rozumiem POTRZEBUJE pan pomocy? - Sebastian nie zdradzał emocji, oparł łokieć na poręczy fotela, a głowę przekrzywił opierając ją na dłoni.
- Tak niestety. Moją siostrę ruskie porwali i przetrzymują tu w Polsce. Ja z przyjacielem próbowaliśmy ją znaleźć i odbić, ale z miernym rezultatem. Panna Grażyna mówiła, że zaprowadzi mnie do osoby która może pomóc i tak trafiłem tu do Pałacu.- Wyjaśnił Amerykanin. Był spięty, ale czuł, że chyba ten człowiek jest w stanie mu pomóc. Nie byle kto w takim miejscu rezyduje i ma uzbrojoną obstawę.
- Niech mi Pan opowie o SOBIE. I o siostrze. Jak znalazła się w rękach tych “RUSKICH” jak Pan się wyraził, co to za przyjaciel?
- Ja i siostra jesteśmy obywatelami Stanów Zjedoczonych. Moja siostra został porwana jako przynęta na na jednego pół Polaka pół Amerykanina na zlecenie Yakuzy. Z tego co wiem tutejsi Rosjanie teraz targują się z Yakuzą o Sarę. Ja i przyjaciel, Michał Mieczkowski, mój przyjaciel z Iraku. Nie wspominałem. Jestem. Byłem żołnierzem USA. Michał to Polak, którego poznałem na misjach w Iraku. -
Dalej ciągnął uważając, że nie ma co ukrywać nic. Sam i tak nic nie zdziała a on wydawał się ostatnią deską ratunku dla Sary.
- Gdzie jest aktualnie Pana PRZYJACIEL?
- Od poniedziałku straciłem z nim kontakt. Pojechał na obserwację jednego z ludzi Bałałajki i się przestał odzywać. Byłem na miejscu i tylko pełno gliniarzy i ślady po wybuchu. Panna Grażyna miała nas skontaktować z jedną Amerykanką, której też porwano kogoś ale nie zdążyliśmy się z nią skontaktować, a teraz Panna Grażyna mówi, że jej też kontakt się z nią urwał. -
Mówił cały czas patrząc na słuchającego. Chciał wyczuć, czy wogóle jest zainteresowany czy tylko bawi go słuchanie o problemach Farrela. Nie potrafił jednak nic wyczytać z nijakiej twarzy pozbawionej emocji i mimiki.
- Rozumiem. Gdzie PAN służył?
-Formacji czy miejscach?-
Zapytał na pytanie zmieszany trochę.
- I to i to.
- W US Marines Corps. Mosul, Bagdad, Tikrit.-
Odpowiedział.
- Doświadczony żołnierz, no PROSZĘ… - urwał jakby się nad czymś zastanawiał. - Nie wiem czy będę mógł Panu pomóc. Rosjanie porwali kogoś JESZCZE. Niedawno. Powiedzmy, że szykuje się coś w stylu… “AKCJI RATUNKOWEJ”. Nie mozna jednak mieć pewności, że Pana siostra jest przetrzymywana w TYM SAMYM miejscu.
- Wiem, że może być taki problem, ale jestem gotów zaryzykować. -
Odparł stanowczo. Zastanowił się chwilkę i dodał. - Ta Amerykanka podobno szykowała się na akcję. Może o tej akcji Pan mówi?-
- Szykowała akcję? -
zdziwił się wyraźnie. - Ona? Jaką akcję?
- Rozumiem, że wie Pan o tej kobiecie. No też chce odbić kogoś. Panna Grażyna tak nam przekazała. -
Zastanowił się Cyrus nad zdziwieniem tego człowieka. Jeśli zna tą kobietę to powinien wiedzieć o tym.
- Hm… Ciekawe, nasza mała Indira to zaiste ciekawa osóbka. DOBRZE. Może Pan dołączyć do grupy jaka będzie miała za cel uwolnić osobę interesującą NAS. Jeżeli to zaowocuje uwolnieniu PANA siostry… to dobrze. Jak nie? PRZYKRO mi.
-Rozumiem. Dziękuję za możliwość współpracy w odbiciu.-
Uśmiechnął się z ulgą Cyrus.
-Mam dwa pytania, a nawet trzy jeśli mogę?- Dodał po chwili.
- Ludzie mają TYLE pytań… - westchnął. - Może Pan, ale tylko DLATEGO, że jestem ich ciekaw. Nie gwarantuję ODPOWIEDZI.
-Rozumiem. Pierwsze to nie poznałem Pana godności i nie wiem jak się zwracać na przyszłość.-
- Nie będzie okazji. DRUGIE?

Cyrus tylko westchnął.
- Zrozumiałem, że zna Pan Panią Indirę. Może mnie pan z nią skontaktować? Rodaczka i wspólny cel, rozumie Pan i ostatnie. Czy mogę liczyć, poprosić o pomoc w dowiedzeniu się co z moim przyjacielem Mieczkowskim? - Dodał, ale nie liczył na wiele. Ten człowiek traktował go bardziej jak jakiegoś pożytecznego robaka.
- Co do Pani INDIRY… nie. Proszę zapomnieć o niej. Co do Pana MIECZKOWSKIEGO… tak, poszukamy go. Może uda się go znaleźć i dołączy. DODATKOWA lufa, korzyść dla nas i dla Pana.
- Rozumiem i dziękuję. Z kim mam się kontaktować i gdzie? -
Zapytał wstając.
- Gdzie się Pan zatrzymał?
-Hostel Wilson. Felińskiego 37 pokój 6.
- Proszę dać do siebie numer telefonu.
-600-232-398.
- Muszę Pana UPRZEDZIĆ, że jest problem. Nie znamy lokalizacji. Miejsca gdzie należy UDERZYĆ. Wiemy, że takie jest… nie wiemy dokładnie GDZIE. Ustalamy. Nie wiem ile to potrwa.

Cyrus zdębiał ale szybko otrzeźwiał.
-Znam namiary na trzech ludzi Bałałajki. Jeden musi być kimś ważniejszym bo przetrzymywali na początku moją siostrę u niego. Anton jeśli zna go Pan.
- Hm… to mogą być przydatne informacje. Dziś jeszcze wieczorem skontaktuje się z PANEM ktoś. Ktoś, kto będzie prowadził ATAK. Czyli nominalnie Pański szef na czas akcji. Z nim proszę o tym porozmawiać. Reszta… CÓZ, nie jestem w stanie przewidzieć KIEDY to będzie.
-Ok. Rozumiem. Aaa. Tej Amerykance coś się stało, że nie mogę liczyć na jej kontakt.-
Powiedział powoli żegnając się z dziwnym typem.
- To czwarte pytanie. - Mężczyzna lekko się uśmiechnął.
Cyrus kiwnął głową na zrozumienie i pożegnanie i ruszył do wyjścia. Przy samych drzwiach stanął i zapytał.
- Na Pannę Grażynę mogę liczyć, że zejdzie pod Pałac?
- Pamięta Pan co mówiłem o Pani INDIRZE?
- spytał. - Cóż, o Pannie Grażynce też polecałbym zapomnieć.
Cyrus stał i powoli zmieniał barwy twarzy. Lekko się zagotował czy ze strachu, czy ze złości nie wiedział. Jak to o Lulu ma zapomnieć? Co ten debil mówi. Nie zamierzał zapominać. Miał jakiś dług do dziewczyny nie wspominając, że zawróciła mu w głowie. A teraz ten typ poleca mu by zapomniał?
- Tak Panna Grażyna sobie zażyczyła? - Patrzył z zaciśniętymi ustami na gospodarza. Stał przy drzwiach które ochroniarze mu otworzyli.
- Może ja ułatwię i WSKAŻĘ pewną drogę jaką najlepiej pójść. Jaka PANNA Grażyna? - udał ciekawość i zainteresowanie.
Farrel wypuścił powietrze i momentalnie się uspokoił. Był zawodowcem.
- W takim razie proszę jej przekazać, że dziękuję jej za pomoc i jestem jej dłużnikiem.- Kiwnął głową na dowidzenia i ruszył do windy.
Ochrona odwiozła go na sam dół i zostawiła dopiero poza wjazdem na dziedziniec.
Z godzinę temu był tu z Lulu, teraz sam… Choć nawiązał kontakt z kimś kto chyba realnie mógł mu pomóc i znów miał realne nadzieje… to w myślach kłębiły mu się sprzeczne uczucia.
Amerykanin stał i patrzył na oddalających się ochroniarzy. Potem zerknął po pałacu odliczając piętra by ustalić na którym poziomie była audijęcja.
Co teraz miał robić? Czekać. Zastanawiał się tylko czemu ma zapomnieć o Lulu i Indirze. W sumie odpowiedź sama się nasuwała, ale to później.
Ruszył w kierunku Emilii Plater i wsiadł do taryfy jaka tam stała. Podał adres hostelu i pojechał.
Jadąc wykręcił numer do Yerycha. Niestety wyłączony zapewne więc napisał SMS:
Cytat:
SMS: Do Yerycho
Treść: Siema. Poznałem ludzi, którzy planują uwolnienie kogoś z rąk prześladowców Sary. Dołączyłem do nich i liczę, że wspólnie osiągniemy wspólny cel.
Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 17.11. Godzina 17:30
Kiedy dojechali rozliczył się z kursu i udał do kawiarni na kolację.
Usiadł przy oknie i wyjął komórkę by mieć na nią oko. Zamówił obiad dnia i piwo.
Myślał nad spotkaniem. Co może ten człowiek. Jak potężny jest, że na mafię ruską może uderzyć. Czy znajdzie Michała i co z Lulu i Amerykanką. Czemu tak zbywał Cyrusa.
Po obiado-kolacji udał się do pokoju. Otworzył laptopa i sprawdził FB, pocztę swoją jak i Michała, a następnie zaczął szukać informacji o firmach, ludziach urzędujących w Pałacu Kultury. Niestety na tym piętrze jak i pięć niżej zajmowała Polska Akademia Nauk.
Ten człowiek musiał się podszywać pod tą instytucję bo raczej by nie potrzebował takiej obstawy. Z resztą skąd by miał taką władzę by atak na ruskich organizować. Szukał informacji o PANie ale nic ciekawego nie znalazł po czym udał się do łazienki ogarnąć się i usiadł przed telewizorem sprawdzając kanały informacyjne czy coś mówili ciekawego.
Po jednych informacjach usiadł ponownie na kompa i przeglądał różne strony i wiadomości o wybuchach na Pradze a nawet na Zniczej. Niestety na anglojęzycznych serwisach informacyjnych nie znalazł żadnej wzmianki o takich wydarzeniach. Grzebał po necie przez jakiś czas nie wiedząc czego szukać. Gdyby znał ten przeklęty język. W końcu się poddał, sprawdził maile i położył się do wyra i zaczął oglądać TV.
Przysnął przy tym.
Obudził go dopiero dźwięk telefonu. Poderwał się i wziął aparat do ręki by sprawdzić numer. Może to Jerycho?
Numer był obcy, Cyrus widział go pierwszy raz na oczy, ale odebrał.
-Halo?-
- Gdzie jesteś? -
usłyszał w słuchawce zimny i twardy głos.
-A z kim mam przyjemność?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Sebastian mówił, że masz dołączyc do akcji. Gdzie jesteś?
-Hostel Wilson. Felińskiego 37.-
Odpowiedział. Widocznie był to gość o którym wspominał ten typ z pałacu. Miło, że wreszcie wie jak się nazywa.
- New Orleans Night Club, za pół godziny, loża VIP. - rozłączył się.
Cyrus popatrzył na aparat jak się rozłączył ów typ. Chwilę analizował i wybrał numer korporacji taksówkarskiej z której już kilka razy korzystał.
Po 8 minutach taryfa stała a Amerykanin ubrany i gotowy do klubu ruszył podając adres taryfiarzowi.

New Orleans Night Club. Śródmieście, Zgoda 11. 17.11. Godz. 22:25.
Taryfa zajechała pod klub, który Cyrus pamiętał sprzed kilku dni jak z Michałem przyjechali pod agencję modelek. Rozliczył się i ruszył do wejścia, gdzie został staksowany na 50 złotych.
Gości nie było przesadnie dużo. New Orleans był klubem raczej dla high class, nie to co masówki typu Sogo lub Sophia.

Ale też tancerki były zdecydowanie wyższych lotów i obsługa lepsza. Choć Cyrusowi nie o to chodziło, to z jego nastawieniem ciężko mu było utrzymać oczy na wodzy. Usmiech sam wypełzł na usta. Jedna z dziewczyn podeszła do niego.
- Pomóc w czymś kotku? - spytała po polsku.
Amerykanin zrobił pytającą minę.
-What?
- Czy mogę w czymś ci pomóc kotku? -
powtórzyła po angielsku.
-Możesz mi wskazać lożę VIP? Czeka tam ktoś na mnie.- Z perlistym uśmiechem odpowiedział pytaniem.
- Niestety… wszystkie są zajęte misiaczku. Ale znajdą się cichutkie i ciemne miejsca nie dla VIP - roześmiała się radośnie.
-Postaram się skorzystać z Twojego zaproszenia, ale teraz jestem umówiony.- Lekko posmutniał, dając znać, że wpadła mu w oko.
-Przepraszam na moment, ale muszę załatwić sprawę.- Uśmiechnął się raz jeszcze i mrugając okiem poszedł do baru. Kiedy barman podszedł zapytał.
-Gdzie są loże VIPowskie? Jestem umówiony z jednym człowiekiem.-
- Mhm… -
mężczyzna pokiwał głową jakby zrozumiał coś więcej niż to co Farrel właśnie powiedział. - Jest tam - wskazał dłonią jedną z lóż i oddalił się.
Farrel popatrzył we wskazanym miejscu i ruszył do celu.
W loży samotnie siedział postawny mężczyzna w drogim garniturze


Nie było przy nim żadnej dziewczyny, na stoliku nie stał żaden drink. Przeglądał jedynie coś w telefonie. Cyrus stanął przy stoliku i chrząknął.
- Siadaj. - Nie odrywał wzroku od smartphona.
Amerykanin obejrzał się na boki i usiadł przy stoliku i czekał aż mężczyzna zwróci na niego uwagę.
W końcu mężczyzna odłożył telefon i spojrzał na Cyrusa. Mierzył go wzrokiem, twarz nie zdradzała żadnych emocji… ale inaczej niż u Sebastiana w PKiN. Tamten po prostu tak prowadził rozmowę… ten tu wyglądał jakby nosił nieruchomą maskę.
- Ile lat służby? - spytał wprost.
-Dwie kadencje po trzy lata w Iraku i dwa w Afganie.- Odparł na poziomie rozówcy.
- Ile akcji bojowych?
-Siedemnaście w Iraku i cztery w Afganie.
- Zabijałeś?

Cyrus tylko popatrzył na rozmówcę, ale widząc wyczekiwanie odpowiedział.
-Nie raz.
- Jak z odpornościa psychiczną?

Zdziwił się na to pytanie.
-Jeśli chodzi czy mam jakieś syndromy czy inne takie to nie. Sam odszedłem ze służby.- Powiedział, ale po chwili dodał z miną, która mogła wskazywać, że coś zrozumiał.
-Widok masakry mnie nie przeraża. Jeśli o to chodzi. Kilka masakr widziałem.
- Nie o to mi chodzi… -
patrzył chwilę na Cyrusa. - Wierzysz w duchy? - spytał z głupia frant.
-Że co proszę?- Wyraz miny Cyrusa był jednoznaczny. Koleś leciał w kulki z nim czy to jakaś zabawa? Ukryta kamera czy co?
- Coś niezrozumiałego?
-Może i są. Nie wiem nie spotkałem żadnego.-[/i] Zaśmiał się chwilę i spoważniał widząc, że typ chyba nie żartował.
-Raczej nie w takie co są wśród nas. Chociaż w ducha świętego wierzę.- Dodał nieporadnie.
- A jakbyś zobaczył?
-Przepraszam bardzo, ale chyba nie będziemy się w ghostbusters bawić tylko ruskich sprzątać, by uwolnić ludzi.-
Lekko się wkurzył na takie traktowanie. Co do psychiatryka najazd planują czy jak?
Mężczyzna siedzący naprzeciwko tylko patrzył czekając na odpowiedź. Wzrok miał… ciężko to opisać. Jakiś nieludzki. Cyrus był twardym marines, nie przestraszył się. Ale poczuł lekki chłód, a włosy na karku stanęły mu trochę dęba.
-Skoro to takie ważne to powiem. Nie jedno widziałem w życiu i podejrzewam, że dziwne by było uczucie spotkać ducha.- Zamyślił się próbując wyobrazić sobie taką sytuację.
-Myślę, że… Nie uwierzyłbym w to. Robiłbym to co do mnie należy dalej. Widziałem ludzi nafaszerowanych ołowiem i walczących dalej. Takie rzeczy mnie nie przerażają, więc czemu jakiś “duch” miałby to zmienić?
Pokiwał lekko głową.
- Będzie ciężko. Irak i Afganistan to będzie przy tym jak wymiana opony po najechaniu na szkło, przy dachowaniu na polu minowym. Jesteś gotów na śmierć by ratować tę dziewczynę? - Jakby nawet nie rejestrował, że to siostra Amerykanina i gówno go to interesowało.
-Nie dziewczynę a siostrę. Ale tak gotowy jestem ale po uratowaniu siory. Przed nie ma opcji. Zesram się a nie dam się!- Stanowczo oznajmił.
- Przyda się ktoś wiedzący gdzie kolba, gdzie lufa, a gdzie cyngiel. - Mężczyzna wstał. - Jak ustalimy gdzie go przetrzymują… dam znać. Bądź gotów. Jednak nie wiem kiedy to będzie.
Amerykanin także wstał.
-Może mogę pomóc? Ja z kumplem namierzyliśmy szefa na pragę, niejakiego Antona?
- Wiem o Antonie -
głos lekko zawibrował. - Jeżeli jednak my go ruszymy… rozpocznie się tu mała wojenka. A uderzyć trzeba znienacka.
-Wy może tak. Ale ja i mój kumpel nie jesteśmy z Wami związani. Oni wiedzą, że im na ogonie siedzimy. Strzelanina na Olszynce i trup jednego z nich coś Panu mówi?-
Dodał.
Nie potwierdził, nie zaprzeczył. Ale znów skupił swój wzrok na Farrelu.
- Tak, Ty nie jesteś związany. Ale Ty… to na Antona jesteś za cienki. Jednak owszem. Ty możesz ich zinfiltrować. Pewnie zginiesz, dla nas to nieważne. Jak ci się uda… cóż. Twoje ryzyko.
-Wiem też, że Amerykanka szykuje też akcję -
Cyrus mówiąc to po raz pierwszy tego wieczora zauważył jakąś zmianę na twarzy typa z jakim rozmawiał. Zaciśnięcie szczęk. Lekki błysk żądzy mordu w oczach. - Więc może z nią? Więcej ludzi. Z resztą Anton to nie terminator. Z zaskoczeeeeeenia.- Przerwał widząc reakcję człowieka z blizną.
-Coś się stało?- Zapytał zaciekawiony.
- Nie.Będzie.Akcji.Z.Amerykanką. - wycedził. - A co do terminatorów… nie znam żadnego, jaki chciałby stanąć naprzeciw Antona. Jak ustalimy miejsce akcji to zadzwonię. Chcesz się w to bawić? Pewnie zginiesz, ale co to za różnica. Gdyby jednak Ci się udało, masz mój telefon.
-Ok. Nie denerwuj się człowieku. Chce tylko dobra wspólnej sprawy. Mam tylko jedno pytanie. Pan Sebastian mówił, że dowie się o moim zaginionym kumplu. Michale Mieczkowskim. Wie Pan coś?-
Spytał pełen Nadziei.
- Siedzi. W areszcie. Pan Sebastian zbiera więcej informacji. Loża i wydatki tu dziś na nasz koszt. Do zobaczenia. - odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Proszę podziękować Panu Sebastianowi za Michała. Mam nadzieję, że dołączy do nas. Zna się na robocie i mam nadzieję, że dacie mi znać co z nim.- Ustąpił miejsca wychodzącemu i skłonił się lekko na pożegnanie.
Mężczyzna nie odpowiedział kiwnął tylko głową kierując się do wyjścia. Cyrus odprowadził go wzrokiem i usiadł na kanapie. Kurwa Michał w pierdlu. Jeśli połączą strzelaninę na Olszynce z nim to i Cyrusem się zainteresują. To nie dawało mu spokoju.
Siedział tak chwilę i się zastanawiał, aż koło loży przeszła jedna z dziewczyn. Przystanęła przy wejściu. [img]
[/img]
-Sam siedzisz? Może umilić ci czas?- Mrugnęła oczkiem.
Cyrus podniósł wzrok na dziewczynę i aż ciepło mu się zrobiło.
[i]-I do not understand.-]/i] Powiedział patrząc na nią chłonnie. Panienka uśmiechnęła się i powtórzyła po angielsku.
-Zapraszam. Taki Anioł jak ty może całą noc mi umilać.- Uśmiechnął się perliście.
Blondyna podeszła zmysłowym krokiem i ze szpagatem przeniosła nagę nad głową Amerykanina siadając mu na kolanach. Farrel mógł podziwiać całą dziewczynę, od pasa przez brzuch i piersi aż do jej oczu, które jak usiadła wbiła w jego.
Były marins zaczął sztywnieć w dolnych częściach ciała. Dziewczyna momentalnie to wyczuła i zaczęła swój taniec ocierając się i prężąc na facecie. Ręce jankesa powędrowały na jej kolana a następnie pięły się w wyższe części ciała. Tancerka była miękka a jej skóra aksamitna. Kiedy doszedł już do nagich piersi, które podczas tańca jako pierwsze straciły osłonę okazały się znacznie mniej ciepłe niż się spodziewał, ale nie zważał na to gdyż panienka właśnie muskała go palcami po torsie i schodziła coraz niżej. Zarzuciła długimi blond włosami tak, że kosmyki musnęły jego twarzy a on zamknął odruchowo oczy. Kiedy je otworzył dziewczyna była naga, nagusieńka. Stała i patrzyła w oczy rozanielonego Amerykanina. Przerzuciła z powrotem nogę nad głową faceta, tak żeby ukazać teoretycznie najskrytsze z miejsc kobiety.
Cyrus już wrzał w środku. Od dawna nie miał kobiety. Nie interesowało go jaka i gdzie. Chciał ją teraz i tu. Zaczął się unosić i ręce skierował by ją objąć.
-Taniec masz opłacony przystojniaku, ale coś więcej to już nie ze mną.- Zastopowała go słowem i ręką wystawioną.
Wizja uprawiania seksu z tą panienka pękła jak bańka mydlana. Wrócił do rzeczywistości i stał oszołomiony. Striptizerka zebrała skąpą garderobę patrząc bacznie na niego, czy nie zagalopuje się zbytnio. Ubrała się i mrugnęła okiem i wyszła. Cyrus stał jak słup soli i tylko ruszył głową odprowadzając dziewczynę z loży.
Opadł na kanapę z westchnięciem. Nagle usłyszał pytanie.
-Przynieść coś?- Pytała po angielsku ładna dziewczyna z tacą.
-Szkocką z lodem proszę.- Kelnerka kiwnęła głową i poszła.
Cyrus rozsiadł się na kanapie ponownie tego wieczora i już sięgał po komórkę gdy weszły dwie dziewczyny. Blondyna i brunetka. Popatrzył na nie z wyrzutem i nie myśląc wiele oddaliły się. Cyrus był wściekły. Wydał kasę a nawet nie może sobie poszaleć. Striptiz fajny ale bez zakończenia to w jego stanie za wiele.
Kelnerka przyniosła zamówienie i oddaliła się. Wypił prawie jednym chałstem i wyszedł z klubu udając się do stojących nieopodal taksówek.
Kurs do Hostelu był szybki o tej porze nocy. Większość ludzi już dotarła na miejsca gdzie podążali i teraz taksówki głównie ulicami jeździły. Po opłaceniu taryfiarza udał się do pokoju i po szybkim prysznicu poszedł spać.
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172