Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-07-2016, 19:00   #1
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
[Vampire: Victorian Age] "Zbędny element"

Prolog


[MEDIA]http://hoocher.com/Joseph_William_Turner/The_Slave_Ship_1840.jpg[/MEDIA]
Joseph William Turner - The Slave Ship


***


Podróż w kierunku Stornoway zajęła “Synowi Mgły” niemalże dwa tygodnie. Dało to świeżo przeistoczonym wampirom kilka nocy na zapoznanie się swoim nowym stanem egzystencji. Krwawą orgię przeżyło, choć nie na zbyt długo, zaskakująco wielu więźniów. Statek obfitował więc przez ten czas w świeżą lub prawie świeżą krew. Zyskał też kilkunastu nowych pasażerów. Posiadali oni status balastu, ale jednak. Tylko czwórka z nich odzyskała świadomość na tyle, by przebywające na pokładzie starsze wampiry zdołały przekazać im chociaż elementarne informacje na temat świata mroku, w którym przyjdzie im teraz nie-żyć.
Pozostali, w liczbie nieznanej dla pozostałych, z sercami poprzebijanymi drewnianymi kołkami, spoczywali spokojnie w jednej ze skrzyń. Drugą z nich, w trakcie dnia, zajmowali ci obdarzeni większym szczęściem lub większą wolą życia, choć być może byli oni po prostu na tyle szaleni przed śmiercią, że masakra w ładowni, nie miała już czego w nich do końca zniszczyć…

Sfora starszych Sabatników puściła pokład kilka nocy wcześniej. By uczcić stworzenie nowej, wspólnie napadli oni na małą rybacką wioskę. Lepsze dni, a raczej noce, dla takich wypadów dawno minęły, wraz z czasami podpływających nawet do wybrzeży Brytanii i Irlandii arabskich galer niewolniczych. Czego się jednak nie robi dla podtrzymania tradycji? Na pokład “Syna Mgły” wróciły już tylko młode wilki, marzące o tym, by jak najszybciej wydostać się z pod kurateli kapitana. Nie podejmowali prób przejęcia okrętu, wiedząc że większość załogi to ghule, a status kapitana w hierarchi Sabatu zdawał się być o niebo wyższy od ich własnego. Zresztą, starsze wampiry ostrzegły ich, że sam kapitan ogłada ten świat pod niespełna dwóch wieków i najpewniej w razie buntu sam poradziłby sobie z jednym czy dwoma z nich….

***

Wampiry w skrzyni rozbudziło kolejne silne uderzenie ich prowizorycznego schronienia o burtę ładowni. Było jeszcze zbyt wcześnie, by obudzili się szybko i “naturalnie”. Nie był to jednak też środek dnia, ku ich wielkiemu zadowoleniu. Kapitan Bratowicz ostrzegł ich, że wyładunek skrzyń może nastąpić zaraz po przybiciu do portu, tak by zniknęły one zanim ktoś zgłosi się po odbiór żywego towaru. Mieli obudzić się już w porcie. Na zewnątrz jednak, poza odgłosami kadłuba poddawanego raz za razem ciężkim próbom przez morze nie dało się dosłyszeć niczego innego. Okrętem bardzo mocno kołysało...

Nie byli w porcie, to było oczywiste. Skrzynia nie była przytwierdzona linami i przesuwała się tam i z powrotem, targana jak się zdawało, sztormem. Po chwili do uszu wampirów dotarły jakieś nowe głosy. Spodziewali się krzyków zapracowanej z racji sytuacji załogi, zamiast tego jednak rozpoznawać zaczęli desperackie jęki pozostałych w ładowni więźniów. Krzyczeli resztaką sił w swoich gardłach. To też nie było normalne, gdyż zazwyczaj szybko zjawiłby się któryś z majtków, by batem przywołać ich do porządku. Na statku zdecydowanie działo się coś niepokojącego...
 
Ratkin jest offline  
Stary 08-07-2016, 09:55   #2
 
Kresyda's Avatar
 
Reputacja: 1 Kresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znany
Śpiewają. Śpiewają w jej głowie. Śpiewają na czerwono.

- Jest jeszcze dzieeeń... – jęczy cicho, ściśnięta w skrzyni z trójką takich jak ona. – Pozwólcie mi spaaać...

Śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Niewygodnie jej. Uwierają ją inne półmartwe ciała.

ŁUP!

Skrzynia gruchnęła o ścianę ładowni.

A oni dalej śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Śniło jej się, jak ją pochwycili, jak ją sądzili i jak skazali. „Heretyczka!” – krzyczeli. Gdyby to były inne czasy, poszłaby na stos. Zamiast tego zapakowali ją na statek pełen cuchnących więźniów, chociaż wiła się, krzyczała, przeklinała ich, ich dzieci i dzieci ich dzieci.

Niepotrzebnie.

Nie wiedziała, że była wybrana. Że tylko wśród smrodu, bólu i brudu mogła doznać oczyszczenia. Ucałował ją krwawy anioł i odtąd sama była aniołem. Nie tak potężnym, z pomniejszego zastępu, ale jednak.

ŁUP!

O drugą ścianę.

Potem upakowali ją w ciemnym pomieszczeniu z innymi larwami aniołów. Mieli się przepoczwarzyć, ale nie wszystkim się udało. Niektórzy nie rozumieli, że droga ku chwale wiedzie przez piekło. Nie rozumieli, więc ich dusze umierały. Pamiętała ciężki, zgrzytający między zębami odór. Nieustanną kotłowaninę. Oślizgłe ciała ocierały się o siebie. Co jeden się uspokoił, to inny zaczynał wyć i kąsać pozostałych. Próbowali pożerać się nawzajem. Niektórych zakatowali.

ŁUP! Po raz trzeci.

Czwórka larw w końcu okazała się godna – wyczołgali się z ładowni oblepieni organiczną mazią, prosto w chłodną, oświetloną sierpem księżyca noc. Ale ona była wybrana na proroka, więc musiała się obmyć – przejść chrzest. To oczywiste – wystarczy poczytać Biblię. Nawet Jezus się ochrzcił. Chociaż Biblia kłamie – teraz już o tym wiedziała – tkwi w niej też ziarno prawdy.

To był prawdziwy chrzest, nie jakieś symboliczne polanie główki paroma kropelkami. Cała noc pod wodą, pod kilem statku. Małe rybki podpływały czasem, aby szczypać drobnymi ząbkami jej martwy naskórek. Większe nie ograniczały się do naskórka.

Bul, bul, bul...

Ból.

Ścisnęła mocniej flądrę, którą od kilku nocy nosiła stale przy sobie. Gnijące rybie mięso rozmazało się jej na sukience. Chyba będzie musiała ją w końcu wyrzucić. Za chwilę zostaną same ości...

Śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Adora Prudence Phillips otworzyła oczy. Nie, żeby coś dojrzała – skrzynia była szczelnie zamknięta, a w ładowni jedynym źródłem światła była prawdopodobnie przygaszona lampa. Wyszarpnęła rękę spod ciała innego wampira, pchnęła wieko. Powoli wygrzebała się ze skrzyni, chociaż postrzępiona, sztywna od soli suknia krępowała jej ruchy. Czerwony śpiew zabrzmiał wyraźniej. Uznała, że jednak nie dobiega z jej głowy.

Rozejrzała się dookoła. Bardzo chciałaby wiedzieć, kto śpiewa, bo wtedy mogłaby im powiedzieć, żeby przestali.
 
Kresyda jest offline  
Stary 08-07-2016, 11:16   #3
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdy była małą dziewczynką zawsze jej mówili, że ma być grzeczna, bo diabeł przyjdzie po nią i zabierze jej duszę. Słuchała ich. Była grzeczna, posłuszna... A diabeł i tak przyszedł. W ludzkiej skórze. Odarł ją z niewinności, przez lata torturował ciało i duszę. Zabrał wszystko, co miała, aż w końcu sięgnął po ostatnie - jej marzenia.
Czy walczysz z marami?
Czy wojujesz z cieniami?
Czy poruszasz się jak we śnie?
Czas się oddalił.
Życie ci skradli.
Wszystkoś zmarnował.
Twój obłęd cię zabił.
I wtedy przestała być grzeczna. Zabiła potwora jak bohaterka, ale czy żyła potem długo i szczęśliwie? Nie, została skazana. Miała umrzeć, bo nie zgodziła się być ofiarą sadysty. Bo była kobietą. Tylko dzięki koneksjom na dworze królewskim jej proces skończył się na odebraniu majątku, tytułu oraz uwięzieniu, które potem miało uczynić z kobiety obiekt do badań. Tak więc, gdy nadarzyła się okazja, znów zrobiła coś, za co niańki i rodzina pewnie by ją potępiły. Oddała duszę w zamian za wolność. I zrobiła to bez żalu, bo przestała wierzyć, że Bóg nagradza tych "grzecznych". Jeśli w ogóle istnieje, to niech sam sobie znajdzie męża i zobaczy jak to jest. Ot co.

[MEDIA]http://b3.pinger.pl/c8e4d190432d8b297eec60109d2ec2c4/tumblr_mk2geey1mk1s12l2ho1_500.gif[/MEDIA]

Carla Veronesse otworzyła oczy. Czuła niepokój. Z początku myślała, że jego przyczyna leży w snach o niedawny, ludzkim życiu, ale po chwili zrozumiała, że to coś więcej. Coś działo się na zewnątrz, co nie powinno mieć miejsca. To nie był port, bo statkiem wciąż kołysało, a jednak pojawiły się obce głosy, należące do - wiadomo - obcych. Kim byli? Ludźmi czy wampirami? Sprzymierzeńcami czy wrogami?

Choć w skrzyni było ciemno, odruchowo popatrzyła na troje towarzyszy - dwóch mężczyzn i kobietę. Podobno tylko oni zachowali zdrowe zmysły po przeistoczeniu. Co prawda, Carli ciężko było określić mianem zdrowej na umyśle niejaką Adorę, która do snu kładła się ze zdechłą rybą, ale "rodzic" tłumaczył jej, że ten klan tak ma i powinna być wyrozumiała. Owszem, będzie. O ile Panna Rybka okaże się użyteczna.

Kiedy o tym pomyślała, wspomniana wampirzyca za nic mając sobie ewentualną strategię działania czy zachowanie należytej ostrożności w sytuacji niespodziewanej, po prostu otworzyła wieko skrzyni i poczęła się z niej nieudolnie wygrzebywać. Cóż, przynajmniej okazała się użyteczna - jeśli ktoś miał ich teraz zaatakować, Panna Rybka będzie idealnym mięsem armatnim.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 08-07-2016 o 11:31.
Mira jest offline  
Stary 13-07-2016, 22:49   #4
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Przeklinał wiele nocy spędzonych pod dechami pokładu swoją rezygnację z losu najemcy pokoju gdzieś w burżuazyjnym domu, niedręczony przez nikogo jako utracjusz zapity gdzieś śród popularnych araukarii ogrodowych. Miast tego pognał w pewną półświadomą formę samobójstwa, uciekając przed mrokiem czarnego jak smoła morza - by zamieszkać jak najbliżej niego. Na skraju przepaści, w domu, w strażnicy na pograniczu światów jaką była rozbijająca duszący, gęstniejący mrok latarnia. Niczym wieża z kości słoniowej na wykutej z jednej przeolbrzymiej skały, za jaką niewątpliwie uważana była Kornwalia. Zdążył dać się poznać i jako marynarz i jako latarnik. I tyle o nim było wiadomo. Los jednak nie pozwolił mu tam zmarnieć. Los chciał żeby zgnił w smrodzie ryb i rozkładającego się ciała. Ażeby cofnął się do najpierwotniejszych, gadzich fragmentów swojej psyche.

Niewiele było momentów w jego życiu, kiedy siłę rozumu, tak koniecznego w trakcie panowania nad statkiem podczas sztormu, zastępowała zwierzęca panika, monstrualna siła, kiedy aktywowały się wszystkie wewnętrzne demony. Ten sam wilk stepowy wygryzł się na wierzch niespełna parę nocy temu, kiedy przebudził się z pragnieniem krwi. Widać to było po nim jak po książce. I ten wilk, udobruchany ochłapem mięsa, zawodził radośnie, skomlił żałośnie, lecz trzymał psyche w całości przed rozsypką. W jego trybie życia niewiele się zmieni. Od miesięcy czuwał wyłącznie po zmroku, pilnując świetlistego drogowskazu dla statków by nie rozgruchotały korpusów o kornwalijskie rafy.

Imre otworzył oczy. Po ciele rozchodził się tępy ból. Czy prześladujące go głosy skomlą? Czy panuje cisza? Jak wielu poprzebijanych nieszczęśników leżało w skrzyni? Skąd ten ból? Bezsensowne pytania przerwał kolejny trzeszczący odgłos tarcia drewna o drewno i pusty łomot o burtę. Nagła zmiana ciążenia na inną ścianę.
- Synem Mgły miota chyba ze sto diabłów. - powiedział chrapliwym półgłosem. Panowała przytłaczająca ciemność. Poczuł się jak pies zaszczuty w sam narożnik pokoju. Sięgnął do wewnątrz siebie, tam gdzie siedział Wilk. Wilk nie dał się zaszczuć. Czerpał ze strachu siłę i zyskiwał przewagę. Imre zamknął oczy, drgnął spazmatycznie, a gdy już je otworzył, żarzyły się stłumionym, budzącym niepokój szkarłatem. Natychmiastowo powstał bezszelestnie obok pierwszej damy i również podtrzymał wieko, wyglądając w ciemność wokół, gotów do agresji.
 
Lunar jest offline  
Stary 16-07-2016, 06:23   #5
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Podczas gdy Carla wraz z Imre niepewnie wyglądali z pod wieka pokaźniej skrzyni, okręt powoli zaczynał się ponownie przechylać w drugą stronę. Oczy Imrego świeciły w ciemności panującej w pobliżu ich schronienia. Omiatał wzorkiem pomieszczenie, wychwytując w mig detale, z uchwyceniem których borykała się jego współtowarzyszka. Co chwilę, oboju pomagała nieco mała latarenka, zawieszona przy prowadzących w górę na pokład schodach. Jedyne źródło światła, z racji kończącego się paliwa, właśnie przegrywało nierówną i skazaną na porażkę walkę z mrokiem. Byli, jak się zdawało, sami. Skrzynia, w której trzymano pozostałe, te mniej udane wampiry, była nie zamknięta. Kłódka która powinna ją zabezpieczać, spokojnie dyndała otwarta. Skrzynia, w przeciwieństwie do tej będącej ich schronieniem, była dalej przytwierdzona do burty, jednak liny którymi ją obwiązano jako dodatkowe zabezpieczenie, były pozrywane, jak gdyby ktoś przeciął je, na co zresztą wskazywały też ślady na deskach z których była zbita.

Uchylone drzwi prowadziły do kolejnego pomieszczenia, w którym krata oddzielała ich od reszty mniej szczęśliwych więźniów. Nie dało się dostrzec co się tam działo, przynajmniej z pozycji w której się znajdowali. Do uszu wampirów dochodziły za to jęki i zawodzenia, z każda chwila coraz głośniejsze i bardziej zajadłe, sprawiające że mogli się oni tam spodziewać wszystkiego, a przynajmniej czegoś zbliżonego do przedsionka piekieł...

Tuż przed momentem gdy statek osiągnął szczytowy punkt swojego wychylenia, Adora wyskoczyła nagle ze skrzyni, najpierw bezpardonowo otwierając wieko, następnie próbując wygramolić się z niej z maksymalną jak na obecną sytuację gracją... by w końcu, kiedy skrzynie rozpoczynała swoją powolną drogę ku drugiej burcie, wywinąć majestatycznego orła i wylądować po chwili i kilku nie przystojących damie złorzeczeniach, na swoich czterech literach. Zanim jej towarzysze zdążyli pójść w jej ślady, Adora była już najpierw na czworakach, a potem uwieszona na schodach, by pochwycić latarenkę. Skrzynia w tym czasie pokonała ponownie swoją trasę i uderzyła w ścianę. Ten moment wykorzystali Carla i Imre, by wreszcie spróbować się wydostać. Leżące z nimi, bezwładne ciało Alexandra, nie pomagało im co prawda, ale jako że ten dalej pozostawał jak sie zdawało pogrążony we śnie lub może letargu, zignorowali go, traktując jak niewygodny przedmiot i popychając go w kąt.

Imre przylgnął do ściany, a jego błyszczące oczy wpatrzone były w sufit. Zdawało się, że czegoś nasłuchiwał, choć było to trudne. Krzyki i jęki cichły co prawda cyklicznie, ale jednak nie wszyscy trzymali rytm tej opętańczej pieśni.

-Nie słyszę załogi. - wykrzyczał do swoich towarzyszek. - Albo oni też się tak drą razem z nimi!

-Ależ oni śpiewająąąą!!! - rzuciła mu Adora, która wystrzeliła jak z procy w kierunku drzwi. Najpierw trafiła co prawda w ścianę koło nich, ale biorąc pod uwagę panujące wokół warunki, było to i tak spore powodzenie. W pomieszczeniu na chwilę zrobiło się jasno, gdyż wariatka radośnie zabrała w swoją krótką podróż także latarenkę. Na dodatek zdawało się że wydawała w trakcie niej jakieś dziecinne odgłosy zadowolenia, które jednak gwałtownie uciszyło uderzenie z impetem o ścianę. Dotychczas zablokowane czymś, lub tylko wypaczone drzwi otwarły się teraz, by na dokładkę trzasnąć ją jeszcze w plecy, ponieważ statek znów znajdował się pod sporym kątem. Kilka sekund później, wampirzyca była już jakimś cudem w drzwiach, z latarnią w ręku.

Jej oczom ukazali się przywarci do krat więźniowie. W zasadzie, widok nie był w żadnej mierze straszniejszy, od tego co przyszło jej oglądać w noc swojego przeistoczenia, niemniej jednak robił wrażenie. Wszyscy śmiertelnicy dławili się krwią wypływająca obficie z ich ust. Taka ilość juchy wylewająca się z ich rozwartych szeroko warg, mogła świadczyć tylko o jednym. Ktoś poodcinał im języki. Ku niemałemu zaskoczeniu Adory, byli to najprawdopodobniej oni sami, gdyż w kilku zawieszonych przez kraty ramionach, dostrzegła krótkie, zardzewiałe i zapewne tępe ostrza noży. Najprawdopodobniej tych samych, którymi wykłóli oni sobie także oczy...

Carla stała wryta od momentu w którym jej nowa "przyjaciółka" ze sfory przemknęła koło niej. Wpatrywała się w cienie, które przez chwilę malowniczo zatańczyły wokół nich, gdy Adora wywijała na wszystkie strony konającym już źródłem światła. Zdawało się jej, że coś między nimi dostrzegła. Zastanawiała się, czy to co widziała, nie mogło być sprawką mocy podobnych do tych które sama posiadała, jednak miała w tej kwestii zbyt mało doświadczenia. Jedno pozostawało pewne. To jak się zachowywało światło, nie do końca zgrywało się z tym, co odgrywały na ścianach cienie.

Nie zauważając chyba jej zachowania, Imre, oceniając zapewne po tym jak zachowuje się statek, wydał z siebie kolejny osąd. -Mam dobrą wiadomość. Może jednak nie jesteśmy sami, bo ktoś tym jednak chyba steruje, a przynajmniej stara się walczyć z tymi falami.

Wtedy też oboje zorientował się, że jęki i zawodzenia nagle, w czasie krótszym niż mgnienie oka, urwały się.

-Pięknie śpiewają, prawda? - rzekła niewzruszona zapadłą ciszą Adora.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline  
Stary 18-07-2016, 21:52   #6
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Dopiero kolejne łupnięcie skrzynią wyrwało Alexandra z letargu przywracając go przytomności. Świat powitał go nieznośnym i lekko uciążliwym bólem szyi, tam gdzie kły wbiły się w skórę, a on szarpał się jak opentany nim zalała go fala rozkoszy.
Odruchowo sięgnął ręką ku ranie.
A jakże, wciąż tam była, a krew sączyła się cieniutkim strumykiem. Był jak przeciekające wiadro.
Samotne przeciekające wiadro, bo Adora, Carla i Imre zniknęli gdzieś z pola widzenia.

Tylko mrok, krzyki, jęki i ta pieprzona skrzynia właśnie lecąca ku drugiej burcie.
- Cúl Tóna! - wycedził myśląc o tym, który odpowiadał za mocowanie linami drewnianego pudła. Gdy rąbnęło wytoczył się na zewnątrz i szybko zgramolił się z podłoża by nie zostać zgniecionym przez inne ładunki.
Wokół panowała totalna ciemnica, jedynie z przodu dochodził poblask dobiegający z innego pomieszczenia. Ni to chwiejnym i chybotliwym krokiem, nie to kilkoma skokami Alexander dopadł progu w którym nie było już dużych szans na zmiażdżenie, głośniej jednak rozlegał się dziwny, bo złożone z krzyków i jęków zaśpiew.
Wampir stanął za trójką towarzyszy niedoli z lekko nieobecnym wyrazem twarzy.
Nie odzywał się patrząc na fascynujący widok więźniów, chłonąc szczegóły widoczne w coraz niklejszym świetle.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 19-07-2016, 16:32   #7
 
Kresyda's Avatar
 
Reputacja: 1 Kresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znany
Adora wpatrywała się w dwie czeluście ziejące na twarzy najbliższego więźnia. Musiał mieć strasznie wyłupiaste oczy, pomyślała. Oni wszyscy takie mieli. Dlatego je wykłuli, nie mogli tego znieść. Patrzyła, jak śmiesznie poruszają ustami – jak wyrzucone na brzeg ryby.

Nasłuchiwała cały czas uważnie, chcąc podchwycić rytm pachnącej wodorostami pieśni. Po chwili zaczęła mruczeć pod nosem. Obróciła się i wcisnęła dogorywającą lampkę oraz zgniłą flądrę najbliższemu z towarzyszy.

Drzwi do więzienia były otwarte, klucz wciąż tkwił w zamku. Kołysały się; raz po raz uderzały obdartego, śmierdzącego, pokrwawionego ludzkiego mężczyznę, lecz on stał nieruchomo jak zaklęty. Zawiasy zgrzytały jakby w zgodzie z jękiem naprężającego się drewna statku. To też niezła melodia. Kiedy Adora swobodnym gestem sięgnęła po więźnia, z jej ust płynął już niekontrolowany potok spółgłosek. Chwyciła nieboraka za nadgarstek i szarpnęła, wyciągając go z celi.

Coś jej się przypomniało. Coś, o czym nauczały krwawe anioły. Masakra i uczta, które urządzili niedawno w jednej z wiosek.

– Ph’nglui mglw’nafh... Wgah-nagl fhtagn... – nuciła cicho. Nagle jednak uniosła głowę i zawołała czystym głosem: – O nieopisany Kainie, pobłogosław to naczynie, z którego pić będziemy! Niech krew słodka będzie, jak krew samego Abla! Obyśmy byli wywyższeni, jak i tyś jest wywyższon!

Z tymi słowy pchnęła więźnia ku Carli, Imremu i Alexandrowi, a sama znów sięgnęła do celi. Mruczała przy tym słodką piosenkę:

–Ph’nglui mglw’nafh... Wgah-nagl fhtagn... O Matko Hydro i Ojcze Dagonie... wgah-nagi fhtagn... O nieopisany Kainie...
 
Kresyda jest offline  
Stary 20-07-2016, 20:21   #8
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
- Miło, iż raczył się Pan wybudzić. - odparł zarazem cynicznie i elegancko szorstkim półgłosem. Ślepia jarzyły mu się jakby za jego spokojnym, ludzkim uśmieszkiem czaił się niewypowiedziany drapieżnik. - Jeżeli jeszcze pamiętacie, jestem Imre. - Skłonił swój robotniczy łeb z dygnięciem kaszkietu i obrócił się plecami do towarzystwa. Czuł się za nich odpowiedzialny, a Wilk Stepowy bardzo nie lubił pokazywać słabości. - Musimy iść wyżej. Spędziłem na deskach takich łajb całe młode lata i za cholerę mi się to nie podoba... - naparł na drzwi wyjściowe z ładowni chcąc wydostać się z tego klaustrofobicznego mroku.

Stanął w półkroku i zerknął ze skrywanym niepokojem na bełkoczącą w kącie Adorę. Szarpała resztki dogorywających resztek istoty ludzkiej. Poruszył się demonicznie szybko i zasłonił jej usta dłonią. - Cicho.... dziecko. Obiecaj być grzeczna, dopóki stąd nie uciekniemy.
 
Lunar jest offline  
Stary 21-07-2016, 10:53   #9
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Carla była obrzydzona widokiem więźniów. Choć zapach posoki był nęcący, to sposób podania "tego dania" zdecydowanie nie pasował kobiecie. Uchyliła się, gdy Panna Rybka popchnęła w jej stronę jakiegoś nieboraka, dbając o to, by nie otarł się o jej - i tak wyglądającą strasznie - suknię.

Po chwili jednak zapomniała o obrzydzeniu, przypatrując się z rosnącym zainteresowaniem cieniom na ścianach. Wsród nich dostrzegła bowiem krztałty szczurów w popłochu uciekajacych z okrętu. Było to niepokojące, zważywszy na fakt, że żadne zwierze nie pojawiło się teraz w jej otoczeniu. Na tym okręcie nie było zresztą szczurów, bo zjadł je dawno ogar kapitana, który chyba z urodzenia był nawet człowiekiem, ale Zniekształcenie zrobiło swoje.

Szczury to jednak nie wszystko, Carla obserwowała też większe cienie - kształty umęczonych, udręczonych ludzi, czołgających się i wijących wzdłuż ścian, a nawet sufitu. Cieniste widziadła jakby umykały z drugiej sali, gdy tylko otwarły się drzwi. Czym były? Kim były?

Wampirzyca poczuła nagle chęć, by do nich dołączyć. Więc o tym mówiła Lasombra, która ją przemieniła. Ostrzegała ją przed światem cieni, że bez względu jak nęcący, nigdy nie będzie rzeczywisty. Może z niego korzystać, czytać wskazówki, ale nigdy, przenigdy nie powinna dać się do niego wciągnąć.

Carla odetchnęła, choć nie potrzebowała już powietrza. Niejaki Imre zdawał się mówić z sensem. Jako jedyny. Kobieta popatrzyła na niego. Nie chciała na razie opowiadać o swoich wizjach, by nie potraktował jej jak Panny Rybki - czyt. wariatki.

- Chodźmy, ale bądźmy uważni. - powiedziała, po czym dodała - Coś tu się odbyło niezgodnie z planem. A zatem mogą być to siły równie potężne co ci, którzy nas przeistoczyli. Może i potężniejsze.

- Pan mówi po angielsku? - zwróciła się do drugiego mężczyzny, niejakiego Alexandra, licząc na to, że i w nim pozostała reszta zdrowego rozsądku, do którego uda się odwołać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 21-07-2016, 16:16   #10
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Oczywiście, mówię - odparł Carli tyleż zdawkowo co bardzo uprzejmie, odrywając się od szyi mężczyzny pchniętego przez Adorę. Głos miał miły, jakby lekko wibrujący, zwracający uwagę. Określenie "miód na uszy" było tu wręcz naturalne. Tym bardziej mogło irytować, że Alexander mało co się odzywał.
Na komentarz Imre w ogóle nie odpowiedział, choć nie zignorował przytyku.
Spoglądając na niego rozłożył jedynie lekko ręce z miną wcielonej niewinności i nieśmiałym uśmiechem. Jego całe jestestwo epatowało wręcz niewypowiedzianą sugestią, ze jeżeli ktokolwiek winny jest późnemu przebudzeniu, to najpewniej jest to wina skrzyni. Albo choćby i szczurów.
Cieknąca leniwym strumykiem krew z rany pogłębiać mogła casus niewinnej ofiary zderzenia z brutalnym światem.

Jednocześnie wciąż zdawał się być jakby obok. Jakby był efektem nieudanej koniunkcji.
Ciało, owszem, było tu i teraz, ale patrząc na wzrok Alexandra prześlizgujący się po ledwo widocznych w tym świetle szczegółach? Już nie. Myślą czy duchem cały czas gdzieś błądził.
Ale patrzył uważnie.
Po wszystkim.
Nie jak rozbieganym wzrokiem szaleńca, a przeciwnie, uważnym oceniającym spojrzeniem.
Cienie, więźniowie, towarzysze...
Najbardziej po sylwetce Adory.
Słowa jakie wypowiedziała przez chwilę wywołały zainteresowanie na twarzy rudawego Irlandczyka.

Oderwał się od więźnia zaledwie po kilku łykach, odtrącił go rzucając pod ścianę jak szmacianą lalkę.
Naparł na drzwi jakie zamierzał otworzyć Imre zanim zwrócił się do Adory. Zerknął przy tym ku Carli wezwanie do ostrożności kwitując jedynie powolnym kiwnięciem głową.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 21-07-2016 o 16:19.
Leoncoeur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172