Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2016, 19:43   #11
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Koszary, Mieszkanie Yula
Mimo iż minęło jakieś pół milenium, pewne rzeczy się chyba nie zmieniły. W tych kilku pokojach wszystko krzyczało “u kawalera” Kwiatki były wyrośnięte, wszędzie stały szklanki po kawie czy alkoholu, mimo iż jak Tatiana już wiedziała, wystarczyło odstawić je do dystrybutora który przecież był w salonie. Było też dość ciemno, Haruhi która została w pierwszym pomieszczeniu śmiała się, że kiedy Yul czasami wraca do “leża” bardzo, ale to bardzo źle znosi światło, zarówno jego głowa iaj i jego żołądek… Były też plusy współczesności, trudno byłoby nazwać mieszkanie pachnące kwiatowym ogrodem śmierdzącym, a na blatach i fotelach oczywiście nie było nawet drobinki kurzu.
- Są powody, dla których Haruhi jest taka uszczypliwa względem ciebie? - zapytała Yula, rozglądając się po pomieszczeniu, by wyłapać jakieś bardziej osobiste przedmioty, które coś powiedzą o swoim właścicielu - Skoro tak się zachowuje w egzo, to strach pomyśleć jaka jest bez uspokajaczy. - uśmiechnęła się lekko, wiedząc, że jej słowa i tak pewnie dotarły lub dotrą do Azjatki.
Yul usiadł na kanapie, nad którą wisiał obraz, zdjęcie właściwie przedstawiające jakiś górzysty krajobraz. Z tego co Tatiana kojarzyła, mogły to być Alpy.
- Ja mam przepustkę, ona nie - stwierdził - uwierz mi, gdybym był w podobnej sytuacji mógłbym zachowywać się podobnie, to jest dość frustrujące. Zresztą kobiety dostają inne prochy, tylko u Juggernautów jest większe ujednolicenie chemii. Inna sprawa to to, że ja jestem od niej lepszy, zawsze byłem i zawsze już będę, aż do emerytury.
- To chyba powinno wiązać się z szacunkiem? I skąd ta pewność? Macie na to jakiś sposób, by trzymać kondycję w stałym stadium? Nie rozwijacie się?
- dopytywała się wampirzyca, która w swoim zaaferowaniu przysiadła obok Yula i teraz przyglądała mu się ciekawie, opierając dłonie na jego kolanie.
- Byłem młodszy kiedy zacząłem trenować, byłem młodszy kiedy zacząłem brać prochy, no i miałem lepszy trening. Jeśli nie przestanę trenować, brać chemii to niemal niemożliwe dla kogoś takiego jak Haruhi by mnie prześcignąć, jeśli nie niemożliwe, to bardzo trudne - uśmiechnął się lekko - szanuję ją oczywiście, jest świetnym milicjantem, ona też nigdy nie okazała mi braku szacunku, kiedy jesteśmy w pracy.
- A od czego to zależy, kto wcześniej i jak był trenowany? Bo rozumiem, że Ultrix miała jakieś wszczepy czy inny rodzaj modyfikacji, który nie jest zbyt powszechny?

Yul przeczesał włosy.
- Haruhi jest azjatką, rząd albo nawet jej rodzice łudzili się że zostanie inżynierem do jakiegoś szóstego roku życia. Kiedy ja miałem tyle lat to byłem na drodze do zostania Juggernautem i ćwiczyłem od… w zasadzie odkąd pamiętam. Ale wiem, że białe dzieci zaczynają ćwiczyć kiedy zaczynają chodzić. Nie byłem jednak wystarczająco sprawny na stanie się tym czym była Ultrix. Ultrix przeszła szkolenie w Agoge i została poddana szkieletyzacji - filetowaniu jak to nazywamy potocznie. Szkieletyzacja polega na zastąpieniu całego szkieletu metalem, ale tego jest więcej. Usuwane są wszystkie nieprzydatne bojowo organy wewnętrzne. endoszkielet posiada wypustki, na które wkręca się egzo. Juggernauci spędzają w egzo nie dni, lecz miesiące. Ich “demontaż” trwa tylko kilka tygodni w roku. - Yul zrobił przerwę - Mówi się, że Ultrix popełniła jakieś przestępstwo i dlatego została usunięta z szeregów tej formacji. Nie wiadomo też jak Starsza weszła w jej posiadanie, ale sprawienie iż wszystkie zewnętrzne elementy endoszkieletu zostały usunięte, świadczy iż w Ulrix wciąż inwestuje się ogromne fundusze.
- Siła ma dla ciebie aż takie znaczenie? To jest dla ciebie... -
chwilę Tatiana szukała słowa - wyznacznikiem atrakcyjności?
Yul zamyślił się.
- Silni przewodzą słabym, nie tylko dlatego, że tylko oni mogą, ale i dlatego, że tylko oni na to zasługują, tak uczą nas od najmłodszych lat, oczywiście nie chodzi zazwyczaj o siłę fizyczną, głównie chodzi tu o siłę ducha. - mężczyzna spojrzał na wampirzycę - Niestety, szczególnie często wśród milicjantów myślimy po prostu o sile fizycznej, o Ultrix nawet nie wspomnę, bo to jest kryminalistka i z takimi w ogóle nie godzi się zadawać.
- Skoro nie myślisz tylko o sile fizycznej to... dlaczego po przepustkach zwykle lądowałeś w lecznicy? -
Tatiana podsunęła się bliżej, siadając na podkulonych nogach zaraz koło Yula tak, że jej kolana dotykały jego uda.
Yul zamrugał oczami.
- Przepraszam, co powiedziałaś?… - mężczyzna potarł głowę - siedzisz tak blisko i straciłem koncentrację…
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 23-11-2016, 20:54   #12
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zaśmiała się. Nocna Puma nie mogła nie skorzystać z okazji. Kainitka zwinnym ruchem wskoczyła na kolana Yula i usiadła do niego przodem, opasając go w pasie swoimi nogami.

- Powtórzę: dlaczego tak często lądujesz w lecznicy po przepustce? Tak bardzo lubisz się bić? - zapytała, z błąkającym się po wargach psotnym uśmiechem.
Dłonie Yula nie tylko natychmiast znalazły się na pośladkach wampirzycy, to jeszcze bezczelnie wsunęły się pod inteligentny materiał. Nie trzeba było nawet wspominać o twardych niedogodnościach na których biedna Tatiana musiała siedzieć.
- Jestem biały, co niby miałbym robić jak nie bić się o dziewczyny a potem się z nimi kochać? - pytanie było czysto retoryczne.
- W lecznicy? - zachichotała wampirzyca, dając mu pstryczka w nos - Chcesz powiedzieć, że to twój pierwszy raz? - dodała zadziornie.
- Oczywiście że pierwszy! - zaśmiał się mężczyzna - nigdy bym ciebie nie zapomniał, gdybym spotkał cię wcześniej - mówił starając się złapać ustami jej droczący się palec.
- Nie tylko ja mam przepustkę i większość milicjantów myśli podobnie, to raz. Jak już mogłaś usłyszeć i zobaczyć, później jeszcze często trzeba bić się z dziewczyną to dwa. Czasem przepustka trwa kilka dni i to się robi parę razu od początku… - wysunął twarz do przodu w stronę karku wampirzycy - ale też zdarza się zwyczajnie dostać łomot już na początku.
- To bardzo romantyczne...
- skomentowała Tatiana, zarzucając Yulowi ramiona na szyję i kładąc głowę na ramieniu, tuż obok szyi. Gdyby była głodna, a nie chciała go skrzywdzić, taka pozycja byłaby dla niej torturą. Teraz jednak, gdy każdego dnia żywiła się Ren i miała pod dostatkiem zapasu klonowanej krwi, bliskość tętnicy mężczyzny była dla niej tym, czym dla niego ciężar jej ciała, które opierało się o jego krocze.
- Powiedz mi jeszcze... - mówiła cicho, ocierając się nosem o jego ciepłą skórę na szyi - A co z prostytucją? Minęliśmy taki przybytek. Nie lepiej... skorzystać zamiast się prać?

Kiedy jedna z wścibskich męskich dłoni, wsunęła się głęboko między pośladki kobiety jego usta odnalazły już jej kark, drugą ręką Yul sięgnął własnej szyi. W ten sposób jednocześnie rozpiął i swoje i Tatiany ubranie.
- Taa… w Zakładach, gdzie mieszkają cywile, mundurowi są staroświeccy. - powiedział po czym wyszarpał materiał z pomiędzy ich ciał.
- I dlatego chodzą na randki z obcymi istotami, które mogą ich użreć? - pozwoliwszy, by ubranie się z niej zsunęło, wampirzyca warknęła i wpiła się ustami w szyję Yula. Nie ugryzła go jednak. Chciała wpierw zobaczyć, jak zareaguje na bardziej drapieżną pieszczotę.
Mężczyzna gwałtownie wypuścił z siebie powietrze kiedy kobieta go dopadła, Tatiana czuła jak jego dłonie napinają się w podnieceniu.
- To tylko sprawia, że jesteś jeszcze bardziej gorąca. - wysapał.
- A wiesz, że masz w tym dużo racji?
- odchyliła się do tyłu, opierając teraz dłonie o jego kolana i prezentując tym samym krągłe piersi ledwo kilkanaście centymetrów od twarzy mężczyzny - Twoja krew podniosłaby również moją temperaturę, a z tego co widzę... ktoś tu się gotuje. - mrugnęła do niego.
Yul chwycił w dłoń pierś wampirzycy i przysunął ją sobie zachłannie do ust, zaczął ją całować, pieścić językiem, ssać, całe jego ciało drżało z podniecenia. Chwycił kobietę pod pupę jednym ramieniem, nie odrywając ust od jej dekoltu. Podniósł się wraz z nią i kopnął do tyłu sofę, zrywając z niej jednocześnie wolną ręką materac. Rzucił go przed siebie po czym opuścił nań kainitkę. Jęknęła cicho, jakby zdziwiona tym ruchem, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko. Powolnym ruchem języka oblizała wargi, eksponując przy tym swoje ostre kły. Milicjant chwilę popatrzył pożądliwe z góry na kobiece, pełne kształty Tatiany, nim przypadł przy jej stópkach, chwycił w kostkach i zadarł nogi kobiety do góry, jego gorące usta zaczęły całować łydki i zgięcia kolan wampirzycy
- Co tylko chcesz...

Tatiana patrzyła z fascynacją na Yula, którego wyraźnie trawił ogień pożądania, żeby nie powiedzieć - pożar. Zwinnym, gwałtownym ruchem oplotła mężczyznę nogami i przyciągnęła do siebie. Uniesiona na łokciach przyglądała mu się teraz z uśmiechem.
- To czego pragnę... i co powinnam... nie idzie tą samą drogą. Skupmy się więc na twoich pragnieniach, marmurowy wojowniku.
Delikatnie pogładziła jego policzek, po czym, przesuwając się nieco w dół całym ciałem, poprowadziła dwa palce przez pierś Yula, jego umięśniony brzuch, by dotrzeć do nabrzmiałej męskości, którą czule pogładziła. Przysunęła usta do jego ucha:
- Jeśli kiedyś musiałeś się powstrzymywać, by nie zrobić partnerce krzywdy... - szepnęła - Teraz nie musisz. - językiem przejechała po płatku jego ucha, kąsając zadziornie.
Mężczyzna w tym czasie to kąsał to ssał szyję kobiety.
- Jasne… przecież się nie biliśmy. - wymruczał jakby było to całym koniecznym wyjaśnieniem. Faktycznie, po odbyciu szeregu walk o partnerkę, a potem jeszcze dość brutalnej walce z samą partnerką, stosunek musiał być raczej czuły, połączony z zapewne dosłownym “lizaniem ran”. Za sprawą wampirzycy, to nie było teraz opcją. Yul wepchnął swój kapiący pędzel głęboko w ciało Kainitki wzdychając przy tym w uniesieniu, silnym ruchem rozłożył ramiona kobiety na boki pozostawiając jej dekolt odsłonięty dla jego pożądliwego wzroku. Wtedy zakleszczył palce w uścisku na jej biodrach i zaczął młócić kobietę swoim ciałem, powodując falowanie jej piersi. Tatiana była pod wrażeniem umiejętności oraz siły mężczyzny. I nie chodziło tylko o - bagatela - pół tysiąclecia przerwy od igraszek. Trenowane od dziecka ciało Yula było niczym instrument, na którym aż chciało się zagrać. Spod wpół-przymkniętych powiek wampirzyca obserwowała jak żyły na jego skroniach i szyi pulsują. Do tego jego silne, zdecydowane ruchy w niej. Raz po raz napinała mięśnie pośladków i ud, by to wyjść mu naprzeciw, to znów nieco go podrażnić, by kolejny raz poczuł instynkt łowcy. Widząc i czując, że mężczyzna jest już bliski szczytowania, wyrwała ramiona z jego uścisku i przyciągnęła zdecydowanie za kark. Warknęła przy tym zachłannie. Czując jak wypełnia ją gorącym sokiem, zanurzyła kły w jego szyi, pijąc pożądliwie vitaę.

Gorąco eksplodowało w martwym ciele wampirzycy, a wylewające się z niej ciepło łaskotało ją między pośladkami. Miliony szans na córki i synów którym nigdy nie będzie dane być, poświęcone w lubieżnym akcie nekrofilii, której Yul mógł nie być do końca świadomy lub której świadomość nie do końca go obchodziła. Mężczyzna przycisnął wysysającą go istotę mocno do siebie, to była tylko kwestia czasu, zanim jego mięśnie zwiędną a jego ciało sflaczeje. Jednak jeszcze nie teraz, w tym momencie Yul wciąż poruszał się w swojej kochance, wciąż gotowy na więcej, z kończynami dalekimi jeszcze od rozluźnienia. Owszem, czasem mężczyźni tak potrafili, szkoda że ten zaraz utopi się w ekstazie snu. Zapominając o tym czy jej partner jest człowiekiem, czy nieumarłym, Tatiana oderwała usta i wpiła się krwawym pocałunkiem w wargi mężczyzny, szukając swoim językiem jego języka.

Mężczyzna nie przejmował się raną na szyi, a miotanie krwawymi językami tylko zwiększało jego podniecenie, przecież usta jego i jego kochanek musiały być krwawe dość często jeśli nie zawsze. Jakby dając temu zadość, Yul bezczelnie rozgryzł wargę Tatiany, wyprostował się nad kobietą przyciskając ją za szyję do materaca. Tatiana poczuła kolejną eksplozję, mężczyzna przyspieszył wtedy jeszcze bardziej by skompensować i nie pozwolić swemu ciału się poddać. To mogła być zaskakująco długa zabawa.
Wampirzyca uśmiechnęła się zmysłowo. Nim mężczyzna się spostrzegł, mocnym skrętem ciała przerzuciła go na bok, a potem na plecy. Usiadła na nim zwycięsko, poruszając przy tym biodrami. Jej ruchy były szybkie, a penetracja głęboka, zupełnie jak jego. Wyprostowała się dumnie nad mężczyzną, pozwalając mu patrzeć, na swoje ciało i kołyszące się nad nim piersi. A gdy zauważyła, że na nagi tors kochanka spadło kilka krwawych kropli z rozciętej wargi, pochyliła się tak, by jej vitae trafiała prosto w jego rozwarte usta. To zresztą jeszcze bardziej podnieciło Kainitkę, która narzuciła jeszcze szybsze tempo niczym na rodeo.

I mężczyzna patrzył, oglądał pożądliwie dosiadającą go kobietę, śledził ruch jej brzucha, jej piersi, opadających włosów i skupujących strużek krwi. Nawet pies rozumiał słodycz kainickiej krwi, wśród spokrewnionych powtarzały się przestrogi i historie o czworonogach, które w czasie gdy ich pan spał, potrafiły zeżreć zachłannie jego twarz. Yul szybko zaczął chwytać spadające krople vitae. Słodycz w niej zawarta nakręcała śmiertelnika jeszcze bardziej. Uderzał mocno pośladki wampirzycy otwartą dłonią, ponaglał ją, chwycił jej pierś i zaczął ssać, do krwi. Jęknęła - bardziej z rozkoszy niż z bólu. Chłonęła widok jaki miała przed sobą, upojona ekstazą chwili bardziej niż napojami wyskokowymi, które wcześniej spożywała Ren. W końcu jednak zwolniła nieco morderczego tempa, nadając ruchom swoich bioder płynną zmysłowość. Chwyciła Yula za podbródek i odciągając nieco jego głowę, spojrzała mu w oczy, lecz nic nie powiedziała. Potem znów zanurzyła zęby w jego szyi. Tym razem piła jednak powoli, delektując się każdą kroplą.

W tym momencie jeszcze więcej ciepła wylało się z Yula, by za moment zmoczyć jego brzuch i powiększyć kałużę w jakiej wili się kochankowie. Tatiana nie przestawała pić, mrucząc przy tym jak zadowolona kocica. Powoli ciało kochanka pod nią rozluźniało się, a on sam odpłynął do krainy snów. Zalizała jego ranę na szyi, całując czule skórę trochę dłużej niż było to konieczne. W końcu podniosła się z materaca z uczuciem słodkiej ciężkości w ciele. Popatrzyła ze zdziwieniem na śpiącego Yula. Umazany krwią mężczyzna okazał się naprawdę godnym jej przeciwnikiem... czy raczej partnerem. Nigdy wcześniej igraszki ze śmiertelnymi tak bardzo jej nie pochłonęły, tymczasem tutaj miała wrażenie, że wciąż nie odkryli wszystkich kart. W zamyśleniu udała się pod prysznic, by zmyć z siebie ich wspólne soki, które może dla kogoś byłyby raczej obrzydliwe, dla niej jednak były świadectwem przeżytych chwil. Dopóki czuła na sobie zapach mężczyzny, tak naprawdę wciąż miała na niego ochotę.

Dopiero zimna woda przyniosła znajomy spokój jej martwemu ciało. Wróciła do pokoju, by ubrać się i znów spojrzeć na pogrążonego w śnie Yula. Przysiadła w kucki koło niego i dotknęła ciepłego policzka. Kto by pomyślał...
Zachichotała w duchu, przypominając sobie o czekającej obok Haruhi i Ren, która pewnie śledziła jej “randkę” na swój sposób. Po wydarzeniach w Koszarach musiała mieć mnóstwo pytań.

Wampirzyca wstała, przykryła jeszcze nagiego Yula znalezioną gdzieś w kącie sofy narzutą i wyszła do Haruhi.

- Możemy wracać do Ren. - powiedziała do Azjatki jakby nigdy nic.
Stojąca pod drzwiami apartamentu Haruhi przeniosła nieobecne spojrzenie na wampirzycę. Tatiana wiedziała już, że milicjantka brała prawdopodobnie właśnie udział w jakiejś rozmowie video.

- Ren jest poza Wieżą i nie wiadomo kiedy wróci. Powołano ją do grupy ratunkowej dla okrętu Veles 338, który został oznaczony jako zaginiony kilkanaście godzin temu. Przekazała mi plik danych z których wynika, iż jeśli Yul utracił znaczną ilość krwi, powinnam mu podać konieczne suplementy, jest wysoce prawdopodobne iż jego przepustka z powodu nadzwyczajnej sytuacji może zostać anulowana, Yul musi być zdolny do służby w przeciągu trzech godzin. Co się zaś tyczy ciebie, wschód słońca nastąpi za 67 minut, doradzam natychmiastowy odwrót do przeznaczonych przez Ren kwater.

Kainitka słuchała strażniczki z nieco nieobecnym spojrzeniem. Dopiero informacja o nadzwyczajnej sytuacji zwróciła uwagę Tatiany.
- Taaa, dobrze zrobisz z tymi suplementami. Chociaż może warto dać Yulowi pospać te trzy godziny i zostawić witaminki? - zapytała z miną niewiniątka. Po chwili jednak spoważniała - Przekaż Ren, że dla mnie warunki atmosferyczne to nie problem, jedynie to słońce. Więc jeśli nie będziecie mieli przez najbliższe kilkanaście godzin sukcesów, może warto żeby postarała się o wciągnięcie mnie do ekipy ratunkowej? W razie czego chętnie pomogę... i trochę rozprostuję kości.
Haruhi westchnęła.
- Słuchaj, ja mam tu mało do powiedzenia, każdy może zostać powołany w razie konieczności, jedynie ze względów taktycznych nie musisz zaprzątać sobie tym głowy do następnego zmroku, po twoim dzisiejszym przedstawieniu, raczej nikt nie zapomni o osobie która rozkłada na łopatki juggernautkę, byłą czy nie. Twoje życzenie może być bliższe niż myślisz. Co się zaś tyczy Yula… cóż, egzo włączy mu fazę ren kiedy będzie na to czas.
- Pewnie będzie szczęśliwy...
- rzekła cicho Tatiana - No dobra, czas na lulanie. Im wcześniej się położę, tym szybciej się zregeneruję i będę w stanie wam pomóc.


***


Tatiana położyła się do pustego łóżka. Gdzieś tam w innym pomieszczeniu krzątał się Simo, zajęty sobą i pracami domowymi. Wampirzyca przymykała oczy i zatapiała się w sen.

[MEDIA]http://cdn.akamai.steamstatic.com/steamcommunity/public/images/items/223650/9fa2ed60da1668378b926503766f3d5b186c8ca3.jpg[/MEDIA]

I sen nadszedł. Sen o krwi, rozłące, samotności, o stracie o bólu, o zbrodni. A poprzez to wszystko rozlegało się wołanie, brzmiało żałośnie ale miało siłę rozkazu. Tatiana wiedziała co to jest i wiedziała kto to jest.
Jej matka gdzieś tam była i nakazywała jej do niej przybyć…
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 29-11-2016, 14:19   #13
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
“Widziałem, podawali sobie z uśmiechem dłonie
Widziałem, siadali na tronie w koronie
Widziałem, chodzili po sobie butami
Widziałem, jeździli po sobie czołgami
Widziałem, wyrywali sobie ścierwo zębami
Widziałem, grozili sobie karabinami


Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie

Kult

Tatiana nie obudziła się wypoczęta tego wieczoru. Nienaturalny impuls, zew krwi, pchał ją by jak najszybciej ruszyć ku Umie, gdziekolwiek prastara Brujaszka mogłaby być. Jedno było pewne, była gdzieś poza Wieżą. Puma mogła oczywiście racjonalnie planować poszukiwania w czasie, ale tylko największy wysiłek mentalny pozwalał jej przesuwać w dół tą chęć na swojej drabinie priorytetów.
Pokój był pusty w progu stała Haruhi. Tatiana leżała naga na białym sterylnym posłaniu. W zasięgu jej wzroku leżały okulary, oraz dwa komplety ubrań. To które dostała od Ren, oraz to które zdobyła na Ultrix.
- Dobry Wieczór - powiedziała milicjantka a w jej tonie można było wyczuć pewne napięcie. - w pokoju obok czeka na ciebie gość.
- Powiedz mi o nim coś więcej. I jak poszukiwania? - zapytała Tatiana, zapominając się przywitać. Była w wyjątkowo mrukliwym nastroju. Pospiesznie zaczęła przywdziewać ubranie Ultrix, tocząc w swojej głowie batalię. Uma... jeśli żyła... wzywała ją. Tak, na pewno żyła. Tatiana nie była jedyna. Nie będzie samotna. Ale... Uma wyznawała poglądy Sabatu. I była silniejsza. W razie potrzeby tatiana jej nie okiełzna. Nie mogła... Choć niby dlaczego?
Bój myśli nieustannie trwał w jej głowie.
Czasy kiedy widząc na sklepowej wystawie fajną kieckę ale niestety nie w swoim rozmiarze, minęły bezpowrotnie w mrokach dziejów. Inteligentna tkanina Ultrixowej kreacji dopasowała się do bardziej jeszcze kobiecego ciała Tatiany momentalnie.
- Starsza Niobe oczekuje cię. - wyjaśniła milicjantka - jest to też oczywiście najlepiej poinformowana osoba jeśli chodzi o katastrofę i poszukiwania.
- Dzięki, już do niej idę -
powiedziała Kainitka zakładając okulary i wychodząc z pomieszczenia.
Istotnie, Niobe we własnej osobie siedziała dwornie na sofie w salonie Ren.
- Wampirzyco Tatiano - murzynka, której sprężystość ruchów jasno dawała do zrozumienia iż bóle niedawnej rewitalizacji ma już za sobą, wstała i skłoniła głowę w geście powitania.
- Ufam, iż znajdujesz naszą skromną społeczność przyjazną i… asertywną?
- Hmmm nie rozumiem pytania. Chyba, że pytasz czy wszystko gra, wtedy odpowiedź brzmi tak. Zresztą wiesz o tym pewnie, nie da się tutaj uciec inwigilacji. -
burknęła trochę ostrzej niż miała w zamiarze. Ten sen z matką naprawdę wybił ją z rytmu.
Niobe uśmiechnęła się.
- Widzieć i słyszeć nie zawsze znaczy wiedzieć, dlatego cieszy mnie to co mówisz i cenię to sobie bardziej niż jakikolwiek raport maszyny. - skłoniła głowę, po czym przeszła się po pokoju, dłonią muskając liść jakiegoś kwiatka.
- poinformowano mnie, iż wyraziłaś chęć udania się na zewnątrz. Czy twoja odpowiedź również brzmi “tak”?
- Zdecydowanie. O warunki atmosferyczne raczej nie musicie się martwić. Byleby słoneczko nie grzało. -
powiedziała nonszalancko Tatiana, przechodząc się po pomieszczeniu w swoim nowym ubraniu. Była ciekawa czy Starsza zwróci na nie uwagę.
Jeśli Niobe zwracała uwagę na ubranie kainitki, dobrze to ukrywała.
- Podejrzewam iż może to zabrzmieć dla ciebie dość oczywiście, ale sprawiasz wrażenie kogoś, kto potrafi dać więcej ochrony, niż sam jej wymaga. - murzynka krążyła powoli po pomieszczeniu - Jestem zapewnić ci eskortę która będzie chronić cię w czasie dnia oraz zadba o twoje żywieniowe potrzeby, w zamian, chciałabym prosić cię o pomoc w wypełnianiu ich misji.
- Nie lubię warunków. Oferowałam swoją pomoc już wcześniej, gdy dowiedziałam się o zaginięciu tego naukowca. Nie wiem, co prawda, czy o tym mowa, ale rada na przyszłość: lepiej poprosić niż oferować mi handel wymienny.
- głos Kainitki był spokojny, ton niemal wesoły, jednak spojrzenie, jakim obrzuciła Niobe miało w sobie coś dzikiego, żeby nie powiedzieć groźnego.
Niobe skłoniła głowę
- Tak też zrobię, wampirzyco. - wyprostowała się i sama zachowując pogodną maskę dodała.
- Proszę, poczytaj mi to jako efekt kilkusetletnich zaległości w kontaktach z twoim gatunkiem.
Tatiana odruchowo uśmiechnęła się, gdy radna mówiła o jej gatunku. Przypuszczała, że gdyby miała tutaj jakiegoś Ventrasa, Niobe byłaby wniebowzięta. Niestety, los zesłał jej Brujaha.
- Jeszcze raz dziękuję za twoją pomoc, tak jak mówisz, chodzi o misję ratunkową. Oddział czeka już tylko na twoją osobę, ale jeśli jest coś czego jeszcze potrzebujesz, oczywiście poczekają.
- Jestem gotowa.
- powiedziała z wyjątkową werwą wampirzyca. Choć starała się temperować wpływ wezwania matki, była szczęśliwa, gdy za nim podejrzała. Zła za to na siebie, popatrzyła jeszcze na Niobe - Czy Yul też został... powołany do tego oddziału?
- Oczywiście, zgrupowaliśmy najlepszych ludzi i Yul oczywiście też się tam znajduje.
- Jeśli chodzi o szczegóły misji... jakieś wytyczne? Czy to się dowiem na miejscu?
- To jest standardowa misja ratunkowa. Odnaleźć, zabezpieczyć, zneutralizować, nasi ludzie wiedzą co mają robić.


***
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 29-11-2016, 14:40   #14
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Hangar numer 6


Tatiana w towarzystwie Haruhi wzięła windę do poziomu hangarów. Po przejściu przez kilka pomieszczeń wampirzyca stanęła przed olbrzymim, podobnym do jakiegoś futurystycznego samolotu pojazdem. Kainitka weszła do środka wraz z milicjantką, która najwyraźniej również miała brać udział w misji.
Wewnątrz, znajdowało się już dziesięć osób. Yul w towarzystwie dwóch innych białych oraz pięciu azjatów, wszyscy nosili egzo, przy czym dwoje azjatów siedziało przy sterach maszyny, a reszta na siedzeniach. Wraz z Tatianą i Haruhi było więc dwanaście osób i tylko dwie nie nosiły pancerza: Tatiana i Ultrix. Osobista ochroniarz Starszej uśmiechnęła się i skłoniła głowę.

- Bardzo gustowna kreacja jeśli wolno mi zauważyć. - powiedziała kobieta, która sama nosiła coś, co przypominało jakąś średniowieczną japońską skórznię, mimo iż zapewne było wykonane z jakiegoś inteligentnego plastiku.

[MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-xCk5olBtdtY/WD1b3j12y2I/AAAAAAAAgu4/BcyDEDfgop4IRQ6qsFupO58gmlij40zxgCLcB/s1600/ultrix02.jpg[/MEDIA]

- Dzięki. Jakbyś miała coś na zbyciu, to chętnie znów się z tobą zmierzę. - Tatiana puściła do niej oko, po czym zwróciła się do pozostałych
- Jestem pewna, że mogłabyś ze mnie ściągnąć co tylko byś chciała, tylko wtedy byłoby mi strasznie, strasznie zimno - uśmiechnęła się kobieta
- Witam. Oto ja, ósmy pasażer Nostromu! - Tatiana dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ten żart raczej nie zostanie zrozumiany.
Oczy kilku słuchaczy odpłynęły w ten sam sposób jaki Tatiana widziała już u Ren i innych. Okulary wampirzycy wyświetliły komunikat ~sieć czeka na zwrot zapytania na hasła “Nostromo, ósmy pasażer”, czy chcesz się dołączyć do odbiorców wyników wyszukiwania? mrugnij dwa razy dla “tak” - po paru chwilach kilka osób pokiwało w zrozumieniu głowami.

Yul mający co najmniej znudzony wyraz twarzy rozpogodził się nieco widząc wampirzycę, kiwnął na resztę załogi.

- Oddział w komplecie o 17:53, pilot, uruchomcie maszynę - po tej komendzie pojazd ruszył do przodu. Wtedy Yul zwrócił się do kainitki.
- Cieszę się, że zdecydowałaś się nam towarzyszyć wampirzyco, jestem dowódcą tej grupy… - zerknął na Ultrix - z pominięciem regulaminu ale przy zachowaniu woli osoby kompetentnej.

Tatiana posłała mu szeroki uśmiech, po czym usiadła na wskazanym miejscu. Nie było sensu teraz rozmawiać o ich własnych sprawach. Czy było zresztą coś do dodania?

Pojazd nie musiał rozpędzać się jak samolot, kiedy tylko znalazł się nad cylindrycznym wylotem, uniósł się w powietrze i wyfrunął z Wieży, niczym owad z ula. Maszyna musiała poruszać się z ogromną prędkością gdyż nocne obrazy za oknem jedynie migały załodze przed oczami, w głębi swojego jestestwa Tatiana czuła jednak iż nieważne gdzie lecą, zbliżają się do Umy. To ją uspokajało.

- Jeśli chodzi o świat zewnętrzny... - zaczęła, zwracając się przede wszystkim do Yula - Słońce grzeje normalnie, a to zlodowacenie to efekt... zapylenia? Ten lód w ogóle topnieje?
- O ile rozumiem o co ci chodzi, to odpowiedź brzmi: słońce nie świeci normalnie, przynajmniej nie tak jak pamiętasz, atmosfera jest gęściejsza nad tą częścią lądu, co sprawia iż dociera tu mniej światła i ciepła. Oczywiście wciąż jest na tyle jasno by nie używać lamp między 10:00 a 16:30, ale za zimno by temperatura nawet w lecie wzrosła do plus dwóch, trzech stopni.
- Jak dla mnie mogłoby w ogóle nie świecić.
- udała obrażoną na słońce, po czym zwróciła się jeszcze ciszej do Yula - Ile teraz będziesz na służbie?
Temat musiał być wyjątkowo drażniący gdyż mężczyzna miał minę, jakby w ustach trzymał właśnie ciepłą wódkę.
- Do odwołania… co w praktyce oznacza co najmniej do powrotu.
- Yul wykonał przepraszający gest gdyż odwrócił na moment głowę w stronę pilota.
- Ile mamy czasu do miejsca ostatniego kontaktu z Velesem?
- O tej porze i przy tej pogodzie około dwóch godzin.
- A do miejsca gdzie wylądowała poprzednia grupa?
- trochę mniej niż godzinę.
- niech będzie godzina
- zgodził się mężczyzna.

Tatiana przyglądała się Yulowi. Gdyby nie powołanie do służby, nie mógłby jej teraz towarzyszyć. Mimo to jednak mężczyzna wydawał się rozdrażniony. Najwyraźniej nie było to dla niego odpowiednim “zadośćuczynieniem”. Kainitka przeciągnęła się i bezmyślnie zaczęła patrzeć w szybę. Zamknęła oczy, starając się skupić na przyzwaniu matki. Wciąż miała nadzieję, że to tylko jej wyobraźnia…

Jeśli pół milenium letargu zmyliło zmysły wampirzycy, byłoby to dla niej większym zaskoczeniem, niż rzeczywistość jaką zastała po przebudzeniu. Uma musiała gdzieś tu być, a pojazd którym poruszała się teraz Tatiana, tylko ją do niej przybliżał.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/df/86/5b/df865b7dbf043e9fee7dfa97ceeafcf5.jpg[/MEDIA]

***

Po niecałej godzinie, okręt wyhamował, z za okna, jakieś trzydzieści metrów w dół, w blasku halogenów maszyny widać było drugi statek. Pojazd znajdował się na lądzie, wyglądał w zasadzie identycznie jak ten, w którym Tatiana właśnie przybywała.
- Huginn 20368 do Huginn 20361, zgłoś się. - pilot wywoływał na głos, w czasie gdy reszta załogi jedynie tępo patrzyła przed siebie.
- Zimny - stwierdził azjata siedzący obok pilota - w środku nie ma nic żywego poza roztoczami. Yul pokiwał głową.
- Schodzimy i sprawdzamy co się tam stało.
- zadecydował mężczyzna.

Chwilę potem maszyna wylądowała dobre pięćdziesiąt metrów obok drugiego okrętu. Kiedy oddział wychodził na zewnątrz, wszyscy zakładali hełmy które natychmiast po znalezieniu się poza okrętem rzucały promień halogenowego światła. Jedynie Ultrix i Tatiana nie miały nic na głowie. Oczy pierwszej z kobiet po prostu rozświeciły się jak żarówki dwóch latarek. Okulary wampirzycy wyświetliły komunikat ~Tryb nocny, Tak?/Nie? Wybrała opcję “tak”. Na razie ruszyła za oddziałem, skupiając się jednak bardziej na poszukiwaniu Umy, niż zaginionej ekipy. Zresztą coś jej podpowiadało, że te dwie sprawy ściśle się ze sobą łączyły.

Huginn 20361 faktycznie był “zimny” nie tylko nie było w środku nikogo, nie świeciła i nie poruszała się tam też żadna elektronika.

- Czysto. - zakomunikowała jedna z azjatyckich milicjantek.
- Ściągnąć logi pokładowe i ruszamy piechotą w stronę ich ostatniej pozycji, kiedy powinniśmy mieć jakąś łączność?
- Dzisiaj wychwycimy ich na dwa kilometry jeśli nie są pod ziemią albo między skałami.
- nadeszła odpowiedź.
- No to nie marnujmy czasu, pilot zostaje w pojeździe, drugi bierze 20361 i czeka w pogotowiu. - polecił swoim ludziom.

W czasie gdy milicjanci badali drugi pojazd, Ultrix stała na zewnątrz, oparta o maszynę, kiedy grupa ruszyła piechotą do przodu, kobieta trzymała się blisko Tatiany.

- A ty co, zakochałaś się? - burknęła wampirzyca. W tej chwili wolała nie zwracać na siebie większej uwagi, dlatego trzymała się z boku wydarzeń - cały czas mając jednak pieczę nad tym, co się działo, w razie gdyby Yul i jego ludzie natrafili na jakiegoś zasuszonego trupa. Tatiana dokładnie już wiedziała, co planuje z nim zrobić. Odruchowo zacisnęła pięść.
- Może? - zaśmiała się Ultrix na ile było to możliwe na wietrze ze śniegiem. - Miękkie wie co robi, nie mam zamiaru robić jakiś bzdurnych rzeczy, ciebie nikt nie będzie pytać o “sprawdź to” wleź tam” więc wolę trzymać się blisko ciebie - wzruszyła ramionami, nieustannie prąc do przodu pod wiatr.
- Miękkie?
- Skóra, kości i to co pomiędzy, wszystko co łatwo złamać i zniszczyć, te egzo dużo nie pomagają, nie mogą być zbyt mocne bo organizm Miękkiego by tego zwyczajnie nie wytrzymał.
- wyjaśniła kobieta.
- To zabawne, bo dla mnie to ty jesteś miękka. - Tatiana uśmiechnęła się lekko. Ultrix kiwnęła głową.
- Czyli rozumiesz… i ja też rozumiem, trochę lepiej niż “moi” miękcy.
- Rozumiem. I się z tym nie obnoszę.
- odparła sucho wampirzyca. - To ci najbardziej mięccy mnie uratowali. Los lubi płatać figle.
Ultrix wzruszyła ramionami i nie powiedziała już nic więcej.

Podróż musiała trwać jakieś kilkadziesiąt minut, teren obniżał się, Tatiana zdała sobie sprawę iż znajdują się w jakimś olbrzymim kraterze.

- Odbieramy odczyty sprzętu załogi Huginna 20361 - zakomunikował jeden z milicjantów, Yul pokiwał głową. Grupa wciąż poruszała się do przodu.
- Zobaczcie to video! - koło uszu Tatiany, przy oprawce okularów rozległ się głos jednego z milicjantów, to musiał być teraz jakiś kanał konferencyjny gdyż za moment wampirzyca usłyszała jeszcze inne głosy. Na prawej soczewce wyświetlił się film z czyjegoś hełmu, może oka, osoba wraz z innymi ubranymi w egzo zbliżała się do ogromnego okrętu spoczywającego na ziemi, który musiał być zaginionym Velesem. Jakieś dwadzieścia metrów przed pojazdem, od ściany popłynął w stronę obserwatora promień elektryczności, wtedy wideo się skończyło.
- Tarcza magnetyczna. Veles leży z włączoną tarczą.
- Czemu w nią weszli?
- Bo to cywile?
- skomentował ktoś cynicznie. W końcu Tatiana usłyszała Yula:
- Skoro ich egzo nie działają to potrzebują natychmiast pomocy, jeśli jeszcze w ogóle żyją, kiedy dostaniemy jakieś odczyty?
- Egzo są zimne od momentu impulsu, to są ostatnie dane sprzed zdarzenia, w taką pogodę najszybciej przekonamy się że żyją… jak zobaczymy ich chodzących w kółko po śniegu.
- Chodzić w dwustu kilogramowym egzo bez wspomagania?
- Żartowałem.
- Aha…
- A ja bym mogła
- dołączyła się rozbawiona Ultrix. Nikt nie odpowiedział.

Grupa przyśpieszyła, teren stał się też bardziej stromy. W pewnym momencie, wyglądało to prawie jak zbieganie po pionowej ścianie urwiska. Egzo musiały mieć jakiś mechanizm poprawiający przyczepność. Tatiana za przykładem Ultrix pozwalała ciału rwanemu siłą grawitacji opadać do dołu i jedynie korygowała kierunek upadku pojedynczymi skokami. Po kolejnych w sumie kilkudziesięciu minutach, Wszystkim ukazał się Veles. Maszyna była monstrualnych rozmiarów. Można by w niej zmieścić chyba dziesięć pojazdów typu Huginn.

- Gdzie oni są? - ktoś zapytał.
- Wykrywacz metalu mówi że tam - zakomunikował ktoś inny.
Kiedy grupa zeszła znów na bardziej płaskie podłoże, wreszcie udało im się dostrzec leżące w śniegu egzoszkielety. W trzech pierwszych znajdowali się wychłodzeni na śmierć ludzie. Tatiana przyskoczyła do najbliższego z nich, by sprawdzić w jakim jest stanie.

Azjatka umarła z wyziębienia, dwunastokilogramowy egzoszkielet który miał ją chronić przed zimną pogodą i całym innym złem stał się jej grobem.
- Sprawdźcie resztę - polecił Yul, wszyscy włączyli się w poszukiwania.
- Moment… - wtrąciła się Ultrix. - co z tarczą? - zapytała. w głośnikach zapanowała cisza. do momentu gdy nie odezwał się jeden głos.
- Wciąż działa… oni nie znajdują się w tym samym miejscu w którym upadli.
- Przecież się nie przeczołgali.
- No nie.
- Uważajcie na tą tarczę
- polecił Yul - nanieście jej zasięg na spektrum wizjerów w waszych kaskach.

Udało się sprawdzić jeszcze cztery egzo, w każdym leżał martwy człowiek, był jeszcze jeden pancerz, ale znajdował się w strefie tarczy do której Grupa milicjantów nie mogła się zbliżyć. Ale ktoś mógł.
Yul podszedł do Tatiany.
- Czy mogłabyś to zrobić?
Kiwnęła głową, uśmiechając się znów w ten swój charakterystyczny sposób. Podała Yulowi okulary.
- Żeby się nie popsuło. - powiedziała, po czym ruszyła do egzo.

Po kilku krokach do przodu, ubranie Tatiany jakby skurczyło się o jeden rozmiar, tylko po to by moment później znów się rozluźnić, stało się teraz nieco bardziej luźne, ale nic poza tym. Kiedy wampirzyca podeszła do Pancerza zrozumiała że jest… pusty. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakichś śladów.

Przy wciąż wiejącym wietrze ze śniegiem ciężko było takowe znaleźć, ciężko było nawet krzyknąć coś w stronę pozostałych którzy znajdowali się nie dalej niż 10 metrów od Tatiany. Dookoła nie było żadnego konkretnego miejsca, poza Velesem.

[MEDIA]http://files.enjin.com.s3.amazonaws.com/70955/module_gallery/original/2431083.jpg[/MEDIA]

Wampirzyca przykucnęła przy egzoszkielecie, by przyjrzeć mu się bliżej. Nie wydawało się, by człowiek był w stanie sam je otworzyć. Jednakże... nie znała się na współczesnej technologii i zakładała, że może mieć problemy z oceną. Podniosła się i spojrzała na statek. Korciło ją, by do niego wejść. Jednakże czy znała wszystkie zabezpieczenia? Brawura nie była w tym przypadku wskazana. Brujaszka korzystając z mocy potencji złapała egzo za ogromny kołnierz i po prostu pociągnęła za sobą po śniegu, kierując się w drogę powrotna do Yula.

Milicjanci odsunęli się by zrobić miejsce.

- To egzo Ren - odpowiedział głos Yula - bez sensu. - Inny milicjant podszedł do pancerza z czytnikiem w ręce.
- Są ślady naskórka na płytach, ktoś to zdjął ręcznie.
- Ren?
- zapytał ktoś inny.
- Nie wiem, tkanki zdechły z zimna, tutaj nie sprawdzimy.
- Ren miała w sobie moją krew.
- powiedziała Tatiana z zamyślonym wyrazem twarzy. Wiedziała co to mogło oznaczać w praktyce, ale nie chciała o tym mówić. - Idę do statku, bądźcie w gotowości. Na wszystko - spojrzała poważnie na Yula.

Twarz Yula zasłaniał oczywiście hełm, ale po mowie jego ciała można było wywnioskować, że rozważa całą kwestię.

- Okej. - po namyśle wypowiedział się mężczyzna.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 03-12-2016, 14:00   #15
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Veles 338
Tatiana poruszała długimi stalowymi korytarzami. Światło dawały migające (zapewne w jakimś alarmowym trybie) białe lampy. Temperatura wewnątrz Velesa była wyższa niźli na zewnątrz i to nie tylko dlatego, że w okręcie nie wiało i nie padał śnieg. Musiało wciąż działać jakieś ogrzewanie. Statek był ogromny, aczkolwiek był jeden “główny” korytarz, w którym obecnie znajdowała się wampirzyca, od którego odchodziły boczne, nieco węższe i niższe. Było też pewne “ułatwienie” które sprawiało iż możliwych dróg było zawsze o jedną mniej do wyboru. Otóż jakąkolwiek śluzę, drzwi, czy bramkę kobieta mijała, ta zamykała się za jej plecami, To zaczęło się zaraz kiedy tylko Tatiana wkroczyła do okrętu. Z głośników dochodził jakiś spokojny dziecięcy głos. Oczywiście był to ten azjatycki język przyszłości, którego kainitka nie rozumiała bez swoich okularów. Jednak intonacja wskazywała na pytanie.
- Znajdź Ren. - wydała polecenie. Dziewczyna wspominała, że większość KO odczytuje angielski, którym posługiwała się tatiana, więc dlaczego nie komputer pokładowy?
- Oficer naukowy Ren, znajduje się na mostku, jej stan jest ciężki. Wspomaganie oddychania jest nieaktywne. - nadeszła odpowiedź tym razem w angielskim. - Mostek znajduje się na końcu tego korytarza.
W ciężkim stanie... czyli żyła! Bez zwłoki Tatiana pobiegła we wskazanym kierunku.
Wampirzyca pruła przez metalowy korytarz, nie zważając na zatrzaskujące się za nią drzwi.
Mostek Velesa nie posiadał żadnych okien, znajdował się zresztą raczej gdzieś w centralnej części okrętu. Tatiana znalazła Ren leżącą nago na podłodze, dosłownie półtora metra od blatu będącego jakiegoś rodzaju dotykową konsolą. Wyglądało na to, że dziewczyna właśnie tam zmierzała.
Kainitka zdecydowanym ruchem rozorała swoją dłoń ostrym kłem i przyłożyła krwawiącą ranę do ust dziewczyny, obracając ją przy tym na plecy. Spojrzała oceniająco na Ren. Wciąż nie mogła się nadziwić jak ta mała przetrwała..
Już po chwili Ren poruszała wargami, choć jej oczy pozostawały zamknięte i wydawała się nie bardzo kojarzyć co się z nią dzieje.
- Twoja ghulica przeżyje, po prostu jej ciało jest bardzo słabe. - głos z głośnika tym razem mówił po… polsku.
- Kim jesteś? - warknęła Tatiana, odruchowo rozglądając się.
- Uważaj na współczesnych - głos zdawał się ignorować pytanie wampirzycy - są silniejsi niż myślisz, odzyskali swoją wiarę. Są jak średniowieczni eremici, coś z czym ty nigdy nie miałaś do czynienia. - w czasie gdy głos mówił, Ren cały czas powoli poruszała ustami. - Nawet to pozornie kruche stworzenie, jej umysł wciąż jest zbyt zdyscyplinowany by poddać się dominacji. Ale pokazałam jej jak skorzystać z krwi która jej dałaś.
- Czas wampirów się skończył -
nie wiedziała czy mówi z komputerem, matką czy jeszcze innym bytem. Odgarnęła włos z czoła Ren. - Nie jesteśmy potrzebni. Jeśli będą chcieli, zlikwidują mnie. To dobrze, że są wystarczająco silni. - postanowiła podrażnić nieco swojego rozmówcę.
Nastała dłuższa cisza w czasie której Ren zdołała otworzyć oczy.
- Wampirzyco - bardziej wybełkotała niż powiedziała - to dzięki tobie - dziewczyna mówiła po angielsku, tak jak wtedy gdy Tatiana pierwszy raz się obudziła - twoja krew… mogę dzięki niej chodzić sama! - Ren wciąż ćwiczyła opanowanie własnej szczęki - przynajmniej przez jakiś czas.
- Oni sami by się z tobą nie zgodzili córko -
powiedział w końcu polski głos - jest coś czego ich przywódcy się obawiają, zagrożenie które pozwoliło ludziom zjednoczyć się bardziej niż kiedykolwiek w ich historii, które każe im szukać sprzymierzeńców za wszelką cenę - Ren rozejrzała się.
- Brzmi jak jakiś dialekt Juggernautów - powiedziała do Tatiany nieświadoma widocznie konwersacji - mój CCI i reszta implantów nie działa, gdyby nie twoja krew nie mogłabym nawet złapać oddechu.
Tatiana cofneła rękę i zaleczyła ranę. Drugą dłonią pogładziła Ren po policzku.
- To polski. - wyjaśniła, po czym zwróciła się do “głosu” - Chcesz mnie ostrzec? Mów wprost. Pomogłaś Ren. Doceniam. Ale gierek nie lubię.
Polski głos znów przemówił:
- Znajduję się w tej maszynie, od kilkudziesięciu lat, potomkowie wiernych sług Diabłów i Czarodzieji starają się mnie obudzić. Jednak ich krew i proste rytuały nie są w stanie tego uczynić. Jestem już poza fazą karmienia się śmiertelnikami córko. Żeby nieżyć, muszę nakarmić się innym “spokrewnionym”. Ghule tego nie wiedzą, jednak gdy dowiedziały się o twoim przebudzeniu, tak “po prostu” natychmiast postanowiły to sprawdzić. Widzisz, mam swoje powody, by nie pozwolić im do tego dopuścić, nie na ich regułach.
Tatiana zmarszczyła czoło. A jednak “przyszłość” nie była tak kolorowa, jak rysowała się po odzyskaniu formy. Wciąż tkwiłą w pajęczej sieci, tkanej pieczołowicie przez setki, jeśli nie tysiące lat przez Spokrewnionych.
- Czego chcesz? - spytała po prostu, czy już raczej warknęła. Starała się nie patrzeć teraz na Ren, żeby dziewczyna nie zauważyła jej wściekłości.
- Twoich dzieci.
- Dzieci... -
powiedziała wampirzyca z zamyśleniem - A jaką będę mieć gwarancję, że nie sięgniesz po mnie?
- To jest dość proste, widzisz, ja sama już nie potrafię mieć dzieci. Jesteś jedyną istotą potrafiącą zapewnić mi pożywienie. Nie dziś i nie jutro, może długo po twojej własnej destrukcji, ale pewnego dnia, twoje dzieci i dzieci ich dzieci padną moim łupem lub… ja padnę ich łupem, to jest prawo naturalne, które zrozumiałam gdy sama pożarłam starszych.
- Wiesz... nie musisz czekać. -
wampirzyca uśmiechnęła się lekko - Jest na to sposób. Potrzebuję tylko wiedzieć, gdzie znajduje się twoje ciało. Jeśli połączą nas więzy... będziemy mogły współdziałać. Ja zyskam potężnego sojusznika, a ty... rozprostujesz kości. Pewnie nie wyglądasz teraz za ładnie…
Zamiast odpowiedzi, głos przemówił po “chińsku” na co zareagowała Ren
- To musiała być jakaś usterka, CU nie są maszynami, nie do końca, są zbudowane z organicznej tkanki nerwowej, czasami pod wpływem stresu mają “napady” - wyjaśniła.
- Jasne... -
Tatiana wstała i rozejrzała się w zamyśleniu.
Ren uniosła się z ziemi i podparła się o konsoletę.
- Kiedy powalił nas impuls, myślałam, że już po nas, ja nie mogłam nawet oddychać. Wtedy… wtedy jakoś zrozumiałam, że mogę, to było dziwne. - dziewczyna zaczęła wystukiwać coś na ekranie dotykowym - miałam w sobie tyle siły, że w zasadzie rozerwałam moje egzo! - mówiła Ren sama nie do końca dowierzając. - Chciałam odciągnąć resztę poza pole magnetyczne, liczyłam, że przynajmniej część elektroniki wciąż będzie działać. Myliłam się, powinnam… powinnam ich uwolnić ale czułam, że nie starczy mi sił, postanowiłam wyłączyć pole z tego miejsca i wezwać pomoc, podać naszą lokalizację. Siły jednak opuściły mnie - powiedziała smutno, manewrując dłońmi po konsoli. - gotowe! pole jest wyłączone.
- Najważniejsze że przeżyłaś. -
powiedziała Tatiana nieco nieobecnym głosem - Jesteś w stanie wezwać oddział Yula, czy mam po nich iść? Będę chciała wiedzieć wszystko na temat tego “przebicia” czy jak to nazwałaś. Dasz radę zdobyć dla mnie te informacje? To nie brzmiało jak przypadkowy przesył danych - powiedziała po chwili wahania - To był ktoś... ktoś z moich czasów. Nie chcę by inni wiedzieli. O ile to możliwe.
- Oczywiście, Yul i jego oddział już zmierzają w naszym kierunku, mają problem z wejściem do środka, drzwi są zamknięte, właśnie staram się z tym coś zrobić.
- wyjaśniła.
- To nie jest…. to znaczy…. jeśli che chcesz by inni wiedzieli, zrobię wszystko by tak zostało - powiedziała Ren dziwiąc się trochę samej sobie. Tatiana się nie dziwiła, dziewczyna przed chwilą wypiła z niej po raz trzeci, pewne rzeczy już się nie zmienią. - Nie zawiodę cię, wampirzyco. - nigdy się nie zmienią.
Ren poruszała szybko dłońmi po wyświetlaczu.
- 338, dlaczego drzwi główne pozostają zamknięte? - Ren zapytała na głos po angielsku.
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, Pani oficer, mogę je teraz otworzyć, jeśli sobie Pani tego życzy.
- Otwórz i daj mi manualną kontrolę nad tym okrętem z tego panelu na mostku.
- Oczywiście, pani oficer.
- moment później Ren kiwnęła do Tatiany głową.
- Są w środku. Z aplikacji diagnostycznej wynika iż CU 338 wykazywał w przeciągu ostatnich godzin wahania frekwencji fal mózgowych, ktoś mógłby powiedzieć, że śnił na jawie i to był dość stresujący sen. Osobiście, powiedziałabym iż jego osobowość zmieniła sie na jakiś czas. Czy to coś ci mówi? Mogę potrzymać grupę Yula chwilę przed dostaniem się do środka, otworzenie każdych drzwi potwierdzam manualnie. Kiedy milicjanci wejdą do środka, nic nie ujdzie uwadze ich CCI.
- Tak zrób. Jesteś w stanie stwierdzić skąd te fale mózgowe pochodziły? Jakiś zakres obszaru? Czy to z pokładu, czy mogło pochodzić z zewnątrz? -
Tatiana nerwowo bębniła palcami po blacie. Denerwował ją fakt, że nawet nie umie precyzyjnie zadać pytania. Zbyt wielka przepaść technologiczna ją dzieliła od obecnego świata.
Ren popatrzyła na Tatianę z prawdziwym zakłopotaniem.
- Wybacz wampirzyco, nie wiem nawet jak to o czym wydaje mi się że mówisz, byłoby możliwe.- Jednak Tatiana wiedziała, że aby kainita mógł użyć umysłowej dominacji, musiał pochwycić wzrok swojej ofiary. Tak przynajmniej było w przypadku “śmiertelnika” do którego przecież można było zaliczyć CU 338 - mózg zaklęty w maszynie. Uma mówiła o tym że współcześni są zbyt silni by móc ich opętać, ale takie stworzenie jak CU widocznie już nie posiadało silnej wiary ani wiary wcale. Pytanie jak zatem wampirzyca pochwyciła “wzrok” CU? musiała być “gdzieś” w zasięgu jego “sensorów” czy kamer.*
Wampirzyca zaczęła się miotać po mostku.
- To musi być to... CU musi mieć jakiś główny sensor... od odbierania wizji... jak nasz wzrok. On musiał ją “widzieć”. Czy możesz zgrać pamięć tego komputera? Chodzi o to, co “widział”. Może to nam pomoże wytłumaczyć sprawę twojego naukowca, Ren. - spojrzała na dziewczynę - W ogóle... jak się czujesz? Funkcjonujesz teraz bez egzo…
Ren była pogrążona obsługą konsoli.
- Używam do tego twojej krwi, myślę, że bez zbędnego wysiłku powinno wystarczyć na godzinę, do samego oddychania znacznie dłużej, ale na tym okręcie jest egzo który mogę wykorzystać więc wszystko powinno być ze mną w porządku - mówiła w czasie przeszukiwania bazy danych, w pewnym momencie jej dłoń zatrzymała się. - czy to ci coś mówi? - spytała wskazując na zdjęcie z jednej z kamer.
Tatiana nie miała wątpliwości, w kadzi krwi pływało ciało Umy, gdzieś tu, kilkaset metrów stąd.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 03-12-2016, 17:49   #16
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Już wiedziała jakim cudem matce udało się z nią skontaktować. Uma wracała do sił. Oby... nie było za późno.



- Tak. Muszę ją zniszczyć, Ren. - powiedziała szczerze - Znam ją. Ona... nie jest jak ja. Ona... jest zła. - choć zabrzmiało to banalnie, Tatiana nie miała teraz czasu rozwodzić się nad definicją - Pomóż mi, Ren. Muszę się do niej iść. Przytrzymaj oddział. Zatrudnij ich do pomocy przy znalezieniu ci egzo. Ja muszę dostać się do tego ciała. Sama.

Ren spojrzała na Tatianę z zakłopotaniem. Nie mogła jej odmowić, nawet jeśli to co słyszała nie było dla niej takie oczywiste.

- Dlaczego sama wampirzyco? Jeśli to niebezpieczne użyj milicjantów. - zaproponowała Ren - mogę ich trzymać w korytarzu ale jak to pomoże tobie jeśli będziesz w niebezpieczeństwie?
- Niebezpieczne... owszem. Jedyne co mogłoby mi pomóc to ogień.
- ożywiła się - Macie jakieś miotacze ognia, spalarnie śmieci tutaj?
Ren popatrzyła uważnie na wampirzycę.
- W sensie, czy mamy tu możliwość spowodowania że ciało się pali? tak, choćby poprzez elektryczność.
- To by było najlepsze. Może wrzucić jakieś przewody do tej kadzi? Znajdziesz coś takiego, Ren?
- dziewczyna majstrowała przy konsolecie. Po czym szybko wyłączyła ją, wraz z większością światła w pomieszczeniu.

Odwróciła się do Tatiany.
- Wampirzyco, przecież… CU wszystko słyszy.
- Cholera, jestem bezradna wobec waszej technologii ciągle. Po prostu mnie tam puść. Zrobię co mam zrobić. A jak mi się nie uda, to rozwal ten statek. Rozumiesz?
- mówiła tonem rozkazu.
Ren spuściła głowę.
- Rozumiem. - westchnęła - kapsuła znajduje się trzydzieści metrów od nas poprzez korytarz, tu - wskazała na schemat na panelu - jest zamknięta i odłączona od reszty systemów, zobaczyliśmy co jest w środku tylko dzięki CU, CU ma wgląd we wszystkie zakamarki okrętu na poziomie nieświadomym, widzisz, okręt to jego “ciało” żeby wejść do środka kapsuły, konieczny jest skan dna czterech różnych osób. Podejrzewam że przynajmniej jedna z tych osób znajdowała się na Velesie - Mędrzec Ducheski, niestety teraz jest martwy razem z resztą załogi - uduszenie. Drzwi to 136 centymetrowej grubości tytan powleczony z obu stron ołowiem. Wątpię czy znaleźlibyśmy materiały wybuchowe konieczne do pozbycia się ich na tym okręcie. Aczkolwiek, kilku Juggernautów potrafiło by je otworzyć, widziałam twoją konfrontację z Ultrix, może dałabyś radę. Elektryczność...

Ren podeszła do ściany i otworzyła ukryty w ścianie schowek, znajdowały się tam ułożone rzędem przedmioty przypominające trochę policyjne pałki, trochę “czarodziejskie różdżki”.

- Jeden paralizator ustawiony na maksymalne napięcie zaczyna się palić, jeśli go do czegoś dotkniesz, nic z tego nie powinno zostać.
Wampirzyca przyjęła urządzenie, oglądając je z uwagą.
- To się może nadać, a co z jakimś systemem klimatyzacji? Może też po prostu ściany są mniej trwałe niż te drzwi?
- Nie tam, aczkolwiek…
- Ren sprawdziła coś na wyświetlaczu - Cała kapsuła jest w zasadzie montowana w statek, nawet jeśli wewnątrz niej coś zostało by zdetonowane, nie będzie zagrożenia dla reszty Velesa. Oczywiście, żeby mieć coś co można zdetonować, musielibyśmy wziąć to od milicjantów.
- To będzie plan awaryjny. Spróbuję dostać się sama. A Ty, jeśli dasz radę, spróbuj przekonać CU, że obiekt, który jest w kapsule jest śmiertelnie niebezpieczny. W końcu sam wasz mędrzec odseparował U... tę wampirzycę w kapsule. Nie bez przyczyny. I co więcej, zmarł też nie bez przyczyny. Może warto zagrozić CU, że obcy umysł przejmie nad nim kontrolę, jeśli nie pomoże go zneutralizować?
- wyrzuciła z siebie jednym tchem Kainitka, po czym spojrzała na mapę na wyświetlaczu. - Dobra, idę tam. Nie pozwól Yulowi do mnie dołączyć. Prędzej ta cała Ultrix może się przydać.
“I jej nie będzie mi szkoda
” - dodała w myślach.
Ren pokiwała głową.


***


Tatiana przemierzała odcinek korytarza prowadzący w stronę kapsuły krwi. Niby tylko trzydzieści metrów, jednak każdy odcinek zatrzaskiwały się co trzy. W ten sposób najpierw Wampirzyca znalazła się w małej celce dwa na trzy, a potem kolejnej i kolejnej.

W kolejnej, kiedy spojrzała na swoje dłonie, z przerażeniem zobaczyła iż płoną. Podskoczyła odruchowo. Chciała się wycofać, uciec. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że przecież nie czuje bólu. A zatem złudzenie... Najbardziej skuteczne, jeśli chodzi o odstraszenie wampira.

- Tak, ja też się bardzo cieszę na twój widok - powiedziała na głos - Aż płonę, by wziąć cię w objęcia, mamusiu. - wysyczała, starając się iść dalej naprzód.

Płomienie były tak realistyczne, że Tatiana musiała nieustannie utwierdzać się w przekonaniu o ich iluzoryczności, toteż przedzieranie się przez zamkniętą śluzę korytarza, polegało na bombardowaniu go ciosami “płonących pięści” kiedy znalazła się w kolejnej “celi” płomienie jednak zniknęły, dłonie nie stały już w płomieniach, po prostu były trupio blade i martwe, zupełnie jak wtedy gdy pierwszy raz obudziła się w “przyszłości” a może i gorzej.

Stanęła, patrząc na te ręce. Dziwnym trafem powróciło wspomnienie nocy spędzonej z Yulem. Nocy pełnej życia, które... było oszustwem. Przyjrzała się swoim trupiobladym, powyginanym palcom, które teraz zaczęły lekko drżeć. Taka była naprawdę. Ale... nie tylko ona. Wampirzyca w kadzi była jeszcze starsza i jeszcze bardziej martwa. To, co je odróżniało, to właśnie balans. Tatiana chciała chronić żywych. A przynajmniej tak uważała. Starając się opanować, ruszyła przed siebie powoli.

Znów musiała przebijać się do następnego fragmentu korytarza, znów musiała oddalać od siebie iluzję potwora, którym przecież była. Gdy znalazła się w kolejnej celi, jej dłonie znów wyglądały “ludzko” - iluzja bardziej przyjemna. Jednak zmagania z koszmarami nie pozostawiły Tatiany zupełnie bez szwanku, Bestia była kilka kroczków bliżej.

- Czy ty w ogóle wiesz co właśnie chcesz zrobić? - dziecięcy głos CU spytał po polsku.

Wizje rozstroiły ją, ale nie na tyle, by zatraciła się w nich.

- A czy ty wiesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie - Myślisz, że to co nagadałam ghulicy to prawda? Nie obrażaj mnie.
Głos w głośnikach wydawał się zaśmiać “pod nosem” co nie wyszło najlepiej.
- Och naprawdę? no to co tam sobie wymyśliłaś?
- Powiedziałam ci. Nie chcę być sama.
- odparła, czując że część jej samej mówi to całkiem szczerze. Wampirzyca zaczęła się przebijać dalej.
- Stwórz sobie rodzinę tak jak ci powiedziałam, na końcu tego korytarza jest tylko śmierć, twoja lub moja, co przynajmniej dla mnie oznacza śmierć tak czy owak.
- Chce sama sprawdzić. Chcę... wiedzieć, że ty to ty, a nie jakaś podstępna projekcja. Tylko kosztując cię... się przekonam. Wiesz o tym.


Przez moment wydawało się że materia w małym odcinku korytarza aż się zagęszcza, że powietrze którym oddychali by śmiertelnicy stało się tak namacalne jak piasek.

- Głupia dziewczyno! kiedy tylko zbliżysz się do mnie wpadniesz w szał! i ja również.
- Nie doceniasz mnie. Nigdy mnie nie doceniałaś. A to ja byłam żoną księcia Nowego Jorku. Żoną Ventrue! Tobie by nigdy nie starczyło na to opanowania!
- warczała Kainitka, waląc w grodź przed sobą.

Tym sposobem Tatiana przedarła się przez kolejne trzy przegrody bez komentarzy CU lub Umy. A kiedy zamierzała się by uderzyć w kolejną śluzę głos znów popłynął z głośników.

- Doceniam cię Tatiano, dlatego nie chcę byś to robiła.
- Minęło pół tysiąclecia! Jakie było prawdopodobieństwo że przeżyję? Że obie przeżyjemy?! Czuję, że... to ty, ale nie chce mi się wierzyć. Nie znam tej technologii. Muszę poznać twoją krew. Nie martw się o mnie.
- szczególnie ostatnie zdanie wywołało u Tatiany wewnętrzny chichot. Lata spędzone przy Marcusie - mistrzu manipulacji bez użycia dyscyplin jednak dawały wyniki.

- Spijałam tych, których mylnie nazywaliśmy przedpotopowcami. Myślisz, że pijąc ze mnie, można tak po prostu przestać? myślisz, że ja uwierzę że przestałabyś nawet jeśli byś mogła? nie dziecko. Będziesz pić, żeby zabić, tak jak ja. Wygram oczywiście i wtedy pozostanę na wieki pogrążona w półśnie, aż po koniec świata, jakkolwiek nie miałoby to wyglądać. Czy aż tak mnie nienawidzisz, by przez ofiarę własnego zniszczenia skazać mnie na taki los?

Nie odpowiedziała. Zyskała tyle czasu, ile była w stanie. Teraz przyszedł czas na brutalną siłę. Swój cel osiągnęła - matka nie była pewna jej intencji.
W końcu Tatiana stanęła przed drzwiami do samej krwawej Komory.

- Jesteś gotowa?
- Bardziej nie będę.
- odparła i ruszyła naprzód.
- Zaczynajmy! - wytrzeszczał głośnik i drzwi zaczęły się otwierać zanim wampirzyca zdążyła zmierzyć się na nie.

Tatianę natychmiast uderzył zapach krwi, tak intensywny, że kobieta niemal natychmiast nie mogła skupić się na niczym innym, postąpiła kilka kroków do przodu i drzwi natychmiast się za nią zatrzasnęły. Podłoga miała kształt niecki, toteż stopy Tatiany już zanurzały się w ciepłej vitae. Tak, to była idealna temperatura żywej krwi, zapewne gdyby wampirzyca miała na sobie okulary od Ren, te pokazywały by coś koło 36 stopni Celsjusza. W centralnej części krwawego basenu unosił się czubek głowy Umy. Jej oczy były otwarte.
Tatiana zachwiała się. Nie spuszczając wzroku z matki, schyliła się i sięgnęła dłonią do niecki z krwią. Nabrała nieco płynu i przystawiła do ust. Dopiero potem się odezwała.
- Cześć mamo. - szepnęła.

Czy spodziewała się odpowiedzi? Nie potrafiła powiedzieć. Nie potrafiła nawet powiedzieć, czy jakaś padła. W momencie, gdy słodka vitae wyścieliła jej przełyk, poczuła jakby szła po schodach - stromych schodach - i nagle omsknęła jej się noga.

[MEDIA]https://krokdozdrowia.pl/wp-content/uploads/2015/11/spadanie-we-%C5%9Bnie.png[/MEDIA]

Runęła w dół - tak, jak czasem czuje się, gdy błędnik robi przez sen psikusa, zapominając na moment o kierunkach czy samym fakcie spoczywania na łóżku. Tatiana przestraszyła się. Na szczęście upadek nie był bolesny. Właściwie to nic nie czuła. Po prostu się zdziwiła zmianą scenerii. Znajdowała się w czymś, co przypominało ogromny namiot cyrkowy - szary i pusty bez świateł, które zazwyczaj rozświetlały takie miejsca. Skąd się tu wzięła, skoro dopiero co była w statku?

Nie wiedziała. Znała jednak to miejsce. Sama je stworzyła. Tak, jak uczył ją duchowy mentor, którego wynajął kiedyś Marcus, zbudowała to miejsce w najdrobniejszych szczegółach po to, by zamknąć w nim dzikie zwierze - Bestię.

Na środku namiotu faktycznie stała klatka, w której zwykła miotać się czarna jak smoła potwora z wielkimi zębiskami. Bestii jednak nie było. To Tatiana tkwiła zamknięta w klatce.

Wampirzyca przypadła do metalowych prętów, lecz zaraz potem odskoczyła oparzona. Pręty były rozgrzane do czerwoności - zupełnie tak, jak sama to sobie kiedyś wyobraziła. Przy czym to nie Bestia tkwiła teraz ograniczona klatką, lecz ona sama, co znaczyło, że ta druga... jest na powierzchni.

Kainitka kopnęła potężnie w kratę, która ledwo zatrzęsła się. Na bosej stopie Tatiany powstała natomiast rana od oparzenia. Coraz bardziej spanikowana zaczęła się miotać wzdłuż prętów, raz po raz parząc o nie swoją skórę.

- Wracaj tu! - krzyczała gdzieś w przestrzeń - Wracaj! Mam prawo stoczyć z tobą walkę! Nie możesz... nie możesz tak po prostu mnie tu wsadzić! Nie po tym wszystkim. Nie...

Krzyk przerodził się w biadolenie. Tatiana klęknęła na ziemi, obejmując ramionami kolana. Położyła policzek na suchym piasku wybiegu cyrkowego.

- Jestem silniejsza... nie doceniasz mnie... nie poddam się. Nie mogę, bo...

Podniosła głowę i spojrzała z determinacją przed siebie - tam, gdzie za ciężkim baldachimem prawdopodobnie znajdowało się wyjście z namiotu.

- Nie dam ci ich skrzywdzić. Ren... Yul... kto by pomyślał, że przywiążę się do ludzi. Domino by mi nie uwierzyła. - na wspomnienie wampirzej córki, uśmiechnęła się półgębkiem. Jednak po chwili zebrała w sobie wszystkie siły i chwyciła w dłonie pręty. Czuła jak jej dłonie topią się, czuła nawet zapach smażonego ciała... mimo to nie odpuszczała.

- Nie dostaniesz ich! - wrzasnęła na całe gardło.

Rif… gitarowy huk rozniósł sie po cyrkowej arenie, za nim rozległ się żałosny jęk dzikiego zwierza, przechodzący w kobiecy wrzask. Tatiana rozpoznała głos bestii, dzikiej, drapieżnej ale jednak swojej, własnej. Przecież to wciąż była ta sama osoba, czy wampirzyca chciała to zaakceptować czy nie. Melodia elektrycznej gitary, werble bębnów brzmiały znajomo. To utwór polskiej kapleli która dawała kiedyś koncert dla Polonii w Nowym Jorku:

“...Pomóż mi, pomóż mi. Mam w sobie suki kły. Pomóż mi! pliz, pliz, pliz!...”

Bestia wydawała się rozumieć lepiej niż sama Tatiana. Wampirzyca mogła nie przyznawać się do bestii, ale dzieliły jedno ciało i nie mogły pozwolić mu zginąć. Klatka nie pękła, po prostu otworzyła się na oścież. Kiedy Tatiana przeszła przez kraty, jej twarz pacnęła w krwawą taflę. Jej własne gardło było rozerwane, ponad nią stała Uma, która przypominała raczej szkielet niż wampira. Wąskie wstążki żywego mięsa które wciąż trzymały się kości, wiły się niczym pijawki. Jeynie głowa kainitki była bardziej “kompletna” Kiedy Tatiana unosiła wzrok, Uma właśnie zrzucała z pleców Ultrix. Kobieta z impetem uderzyła o ścianę komory, towarzyszył temu paskudny dźwięk zderzenia metalu o metal. Ultrix zsunęła się bez ruchu do krwawej niecki. W tym samym czasie przynajmniej sześciu milicjantów strzelało promieniami elektryczności w Umę. W jakiś sposób to nawet stopowało nieumarłą, ale nie aż tak by nie podejść do jednego z ludzi i nie trącić go palcem… powodując tym samym dosłowne zdmuchnięcie go z widoku i zderzenie ze ścianą. Mokra plama wyciekała z otworów w połamanym egzoszkielecie.

“Nie macie z nią szans. Uciekajcie” - chciała im powiedzieć. Zamiast tego jedyne co mogła zrobić to skupić się na regeneracji i niezdarnym człapaniu w stronę drugiej wampirzycy.

Kiedy Tatiana zbliżyła się do matki, ta właśnie rozdzierała egzoszkielet jakiejś azjatki, chyba była to Haruhi, jakby ten był papierową koroną z Burger Kinga. Brujaszka w kadzi zawyła, co przywodziło na myśl bardziej Bestię niż człowieka. Korzystając ze swoich talentów (potencja + akceleracja) skoczyła na Umę.

Tatiana uderzyła ruchliwe wstążki matczynego ciała jak pocisk. Kainitki przeturlały sie w głębrzą część niecki, tak iż obie znalazły się pod powierzchnią krwi. Puma siłowała się z Umą, tylko po to by poczuć jak ta składa jej ramiona jak jakiś mebelek z ikei. W otwarte rany co prawda natychmiast wsiąkała wszechogarniająca krew, jednak Tatiana czuła już kły matki zaciskające sie na własnym obojczyku. Na szczęście było jednak coś, czego nie potrafiła matka, a czego nauczyła się dzięki mężowi - Odporność. Tatiana utwardziła swoje ciało i znów uderzyła w matkę, celując w twarz - jakby chciała ją rozorać.

Tatiana poczuła jak kieł Umy wbija się między palce jej pięści i pozostaje tam odkruszony, gdy głowa matki odlatuje do tyłu. Starsza kainitka wydała z siebie ryk wściekłości, którego wibracja sprawiła iż tafla okrywającej wampirzyce krwi rozstąpiła się, niczym Morze Czerwone. Tatiana dostrzegła jeszcze wiązki elektryczności bombardujące głowę Umy z każdej strony. Sama chwyciła ją za nogi, starając się unieruchomić na jak najdłużej. Każdy ułamek sekundy w tej walce wydawał się wszak skarbem.

Uma doskonale kontrolowała pole bitwy. Jej stopa musnęła jedynie czaszkę Tatiany, posyłając ją tym samym w lot. Wampirzyca zatrzymała się na ścianie, czując jak pod jej plecami zgniatany jest milicjant, który przed momentem jeszcze, strzelał jednym z promieni. Tatiana podnosząc się, próbowała ocenić w jakim stanie jest człowiek jednym szybkim spojrzeniem. Całą resztę uwagi poświęcała matce.

Z człowieka wciąż pozostały sprawne ręce i nogi… Głowa Umy wyglądała teraz gorzej niż te dwie, trzy minuty temu gdy Tatiana wkroczyła do jej sanktuarium, to jest wyglądała tak jak reszta jej ciała. Łysa czaszka wystający z niej samotny kieł oraz oczodoły świecące… cieniem? Tatiana rozejrzała się za paralizatorem, który dostała od Ren. Czuła, że to jest ten moment, w którym musi zaryzykować nie tylko swoim życiem, ale też cudzym. Matka była potężniejsza niż kiedykolwiek - i to w takim stanie. Strach myśleć, jaka była jej prawdziwa potęga.

Tatiana była obeznana z walką. Doskonale wiedziała, że broń znajduje się cudownie pod ręką jedynie w hollywoodzkich filmach czy równie płytkich i naiwnych nowelkach, które mogły zrodzić się tylko w płytkich umysłach maleńkich ludzi którzy nigdy do niczego nie dojdą i nic nie widzieli. Aczkolwiek, paralizator wciąż był przy jej pasie. Wyciągnęła go i włączyła na maksymalną moc - tak jak pokazała jej Ren. Urządzenie rozjarzyło się na końcu, a po chwili zaczeło skwierczeć. Po przedramieniu zaczęły tańczyć wyładowania elektryczne. Tatiana spróbowała znów skorzystać z mocy szybkości i siły, jaką dawał jej brujaszy rodowód i skoczyła na Umę, starając się wbić paralizator w jej ciało niby miecz.

Tatiana pofrunęła ku matce, trzymany w jej dłoni oręż wsunął się w zwłoki znacznie gwałtowniej niż wampirzyca przypuszczała, po prostu wypalił w nim momentalnie dziurę na wylot tak, że dłoń Tatiany ugrzęzła w mięsie Umy. W rozżarzonym mięsie ktore spowodowało poparzenia skóry samej Pumy. Bestia przypomniała o sobie momentalnie, Tatiana rzuciła się do desperackiej ucieczki gdziekolwiek, jak prawdziwa puma. Próbowała wczepić się w sufit, w ściany, gdziekolwiek. Jednak opary żrącej ukropem pary cuchnącej spaloną krwią były wszędzie. Tatiana była jak ziarno kaszy uwięzione w zwierzęcym jelicie kaszanki. Gdzieś w szale wpadła na jednego czy dwóch smażących się żywcem milicjantów, ale ich krew była już niemal zagotowana i niewiele jej pomogła nic, tylko ukrop, ból, strach i urwany korpus Umy agonalnie człapiący po suchym dnie basenu. Ostatkiem świadomości i sił, Tatiana próbowała uskoczyć do drzwi, oddzielających kapsułę od reszty statku. Choć ich już nie było, bo zostały wyważone przez milicjantów, wampirzyca i tak rzuciła się w tamtą stronę - byle jak najdalej od tego piekła. Korpus, w którym ugrzęzła jej ręka, wydawał się teraz najsmakowitszą kanapką na wynos, jaką mogła sobie wymarzyć. Przyssała się do niego, chłonąc bez opamiętania pozostałą w nim krew matki.
Tym razem Tatianę trawiły dwa rodzaje gorąca. Z zewnątrz zabójczo niebezpieczny żar płomieni. W wewnątrz zabójczo, niebezpiecznie ponętny żar rozkoszy. To było przeżycie jedyne w swoim rodzaju na wiele sposobów. Po pierwsze, Tatiana nigdy tego nie robiła… to znaczy piła ze swego Ventrasa, ale krew przesiąknięta mocą jak ta tutaj to był zupełnie inny poziom. Po drugie… po drugie było czymś co Tatiana zaczęła rozumieć dopiero kiedy pozostałosci jej matki rozsypały jej się w dłoniach - drugi taki raz nigdy już nie nastąpi, bo Uma była jedynym pozostałym na świecie wampirem, poza samą Tatianą. Ale było zwyczajnie za wcześnie, by Puma mogła pogodzić się z tą myślą, oraz z końcem rozkoszy, musiała podtrzymać ten stan, musiała ssać.

Poruszyła noskiem, tam pod ścianą wciąż leżała Ultrix. Jej naszpikowane metalem i tworzywem ciało zachowało całą smakowitą krew. Puma jednym susem znalazła się przy nieprzytomnej kobiecie. Rozłożyła ją sobie, strzepała z niej resztki stopionego ubrania i wbiła w nią kły. Krew śmiertelniczki smakowała teraz jak pryta, ale dla pijaka to nie miało znaczenia. Tatiana piła łapczywie i dopiero w pół drogi do osuszenia kobiety uświadomiła sobie co właściwie robi. Z całych sił, odwołując się do tego, kim była... chciała być, wampirzyca oderwała kły od ciała. Pochwyciła nieprzytomną kobietę, której oddech teraz był ledwo wyczuwalny i skoczyła w stronę wyjścia.

Tatiana wciąż posiadała wiele piekących ran, jednak udało jej się przezwyciężyć ból i głód by wydostać siebie i Ultrix z pomieszczenia. Przed nią rozciągał się korytarz, z jego końca biegł ku niej Yul.

Co poczuła, widząc go? Sama nie umiała opisać gamy uczuć, jakie nagle w niej wybuchły. To były te uczucia, które spychała na dno świadomości z każdą śmiercią milicjanta.

- Nie zbliżaj się! - krzyknęła do niego. Ostatkiem sił rzuciła pod jego nogi Ultrix - nie dlatego, że zależało jej na ocaleniu kobiety aż tak, ale by wyzbyć się pokusy.
- Potrzebuję krwi... albo... zakołkujcie mnie. - mówiła z trudem.

Odwróciła się teraz do zimnej ściany korytarza, by nawet nie patrzeć na mężczyznę, nie czuć jego życia... w każdej cholernej żyłce wewnątrz jego ciała.

Yul był dzisiaj przede wszystkim żołnierzem. Natychmiast zatrzymał się jak na komendę i czekał aż Ultrix poturla się w jego kierunku. Dźwięk jaki temu towarzyszył przypominał turlanie stalowej beczki. Głośnik trzasnął.

- Korytarz na prawo, dwadzieścia pięć metrów do przodu, potem w bok, znajduje się pomieszczenie w którym znajdują się ciała ośmiu członków załogi, wskaźniki wskazują iż wciąż znajduje się w nich krew, choć już obumarła. Alternatywnie, osiemdziesiąt metrów dalej, znajduje się ambulatorium, tam można wyprodukować syntetyczną krew w przeciągu czterech-sześciu minut.

- Myślę, że wytrzymam do ambulatorium... - mówiła powoli, trzymając czoło przy zimnej ścianie - Tylko niech nikt do mnie nie podchodzi. Yul, ty szczególnie. - powiedziała twardo.


***

Tatiana sunęła przez okręt wzdłuż pojawiających się dla niej linii wskazujących kierunek. W ambulatorium były znów te rurki, podobne do tych jakie miała w sobie po przebudzeniu. Wampirzyca początkowo obawiała się, że będzie to skomplikowane, ale igły w zasadzie wbijały sie same i po chwili miała osiem z nich na skórze. Ciało zaś mogła ułożyć na wygodnym fotelu. Krew sączyła się z kilkunasto-sekundowymi przerwami, ale była.

- Wampirzyco - w głośnikach odezwała się Ren - mam Velesa pod moją kontrolą. Komunikację również… - dodała - Proszę, odpoczywaj.
- Przepraszam, że ich nie ocaliłam, Ren.
- powiedziała słabo, kładąc się na fotelu z zamkniętymi oczami. - Jeśli stan Ultrix jest zagrożony, możecie ją tu przyprowadzić. Dam jej swojej krwi.
- Nie przejmuj się, wampirzyco
- uspokajała Ren. - Ultrix nie jest łatwo zabić, choć na pewno dała swojej manufakturze wiele ciekawych danych testowych gdyby… były jakieś nagrania, oczywiście są jeszcze inne kwestie ale na razie po prostu skup się na sobie. Ultix jest w suspenserze, zajmiemy się nią w ambulatorium jak ty je opuścisz.
- Dziękuję. Też za to, że przytrzymałaś Yula. Ona nas teraz słyszy? -
mówiła, pozwalając ciału na zregenerowanie się.
- Nie, nie słyszy, cóż… to nie do końca tak, że go przytrzymałam, po prostu zajęłam go udzielaniem mi pomocy i pozwoliłam by przekazał z powrotem dowodzenie nad grupą Ultrix, która i tak powinna to robić.

Tatiana uśmiechnęła się delikatnie, pozwalając sobie na drzemkę.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-12-2016, 20:47   #17
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Tatiana obudziła się najedzona, choć rany na zasklepionej już szyi wciąż były bolesne i potrwają jeszcze miesiące zanim zaleczą się całkowicie. Mimo wszystko wampirzyca czuła się silna jak nigdy i musiała wkładać intelektualny wysiłek by nie poddać się wszechogarniającym uczuciu megalomani. Ren prawdopodobnie czekała cierpliwie jej przebudzenia i obserwowała wszystko na jakimś monitorze.
- Ren? Yul? - zapytała pustkę nad sobą.
- Dobry Wieczór wampirzyco - Ren odpowiedziała z wigorem.
- Co u was? Czy mogę stąd wyjść?
- Oczywiście, ja jestem zaraz za drzwiami - Yul zabezpiecza Velesa, jest sam więc dość go to pochłania, mam tu worek z Utrix i w każdym momencie mogę zacząć nad nią pracować.
- Jasne, już się usuwam. Mów w czym mogę ci pomóc, a potem może pójdę do Yula...
- zawahała się - Jak on mnie teraz postrzega?
- Nie wiem - powiedziała beztrosko Ren po czym drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Dziewczyna znów miała na sobie egzoszkielet, przed sobą pchała stolik na kółkach, na którym leżał czarny worek, hermetycznie opięty na ciele. Ren zajechała pod konsoletę znajdującą się po przeciwnej niż Tatiana części ambulatorium. Kobieta podniosła ciało Ultrix i położyła je na stole koło konsolety, po czym nacisnęła zielony przycisk na worku, po chwili przestał być tak ciasno opięty. Tatiana obserwowała jej poczynania i samą dziewczynę.
- A jak ty się czujesz po tym... wszystkim? - zapytała mało udolnie. Nie wiedziała jak o “traumach” rozmawiać z ludźmi, gdzie była ich granica tolerancji czy moralności.
Ren odwróciła się od worka, widocznie zabieg nie wymagał jakiejś specjalnej uwagi. Dziewczyna podeszła do wampirzycy i połozyła jej dłoń na ramieniu.
- Uratowałaś nas, przecież mówiłaś, zrobię wszystko żeby ci pomóc. - powiedziała; ufnie jak na dobrego ghula przystało. No tak, czego mogła się spodziewać?
- Pójdę do Yula. - powiedziała, po czym dodała z pewną dozą zagubienia - Statek mnie do niego zaprowadzi?
Ren pokiwała głową
- CU nie sprawiał już więcej problemów od wczoraj, po prostu powiedz żeby cię poprowadził. Weź też to - dziewczyna podała Tatianie jej okulary.
Wampirzyca przyjęła znajome urządzenie i ubrała. CU, znając jej pytanie, wyświetlił na jej okularach drogę. Szła powoli, zastanawiając się jak Yul to wszystko przyjął. Co powinna mu powiedzieć? Naprawdę, stała się bardzo ludzka. Choć w sytuacjach stresowych najwyraźniej to nie działało. Poświęciła oddział żeby uratować siebie i dorwać Umę. I pewnie zrobiłaby to jeszcze raz.
Spotkała Yula w pomieszczeniu które CU oznaczyło jako kostnica. Mężczyzna stał pośród ciał załogi Velesa. Liczba osób była ogromna, musiało tu być co najmniej kilkadziesiąt ciał. Oczywiście CU odpowiedział by ile dokładnie, gdyby takie pytanie padło. Tatiana spała co najmniej kilka godzin tak więc Yul zdążył już przetransportować i ułożyć wszystkie zwłoki. Mężczyzna odwrócił się do wampirzycy kiedy ta znalazła się niedaleko. Jego twarz wyrażała to stoickie zmęczenie, które wyrażała zazwyczaj.
- Ren powiedziała mi co się stało. Dziękuję że udało ci się ocalić choć Ulrix.
Spojrzała na niego z uwagą. Wiedziała, że szczerze pogadają dopiero, gdy on zdejmie egzo... o ile będzie wtedy chciał z nią rozmawiać.
- Chciałam ich ocalić. Chciałam... żeby nie wchodzili. Ale nie byłam dość silna. Uległam. Ona mnie ostrzegała, że stracę kontrolę, a jednak chciałam ją pokonać. I nic więcej. Zaślepił mnie strach, bo... wiedziałam jakim jest dla was zagrożeniem. - tłumaczyła się, choć on nawet o to nie prosił.Wreszcie jednak zapadła cisza.
Yul słuchał w milczeniu.
- Na tym okręcie zginęło 451 osób. Eliminacja czegoś co to spowodowało, z mojego punktu widzenia, było warte poświęcenia jednego oddziału. RZ nie negocjuje z terroryzmem. RZ nie wierzy w pół środki. Sprawiedliwość musi zostać wymierzona w sposób szybki i ostateczny. - niemal wyrecytował.
- Mówiono nam, iż misją twojego gatunku było chronienie ludzi w zamierzchłych czasach kiedy za każdym pagórkiem czyhało niebezpieczeństwo. Ale przecież największym niebezpieczeństwem dla człowieka przeważnie był inny człowiek. Naprawdę, potrafię zrozumieć, że i nie wszystkie wampiry były zawsze po właściwej stronie, przecież kiedyś byliście ludźmi i nosicie w sobie nasze słabości.
Tatiana słuchała słów Yula, lecz zamiast poczuć się uspokojoną, czuła się coraz bardziej odległa. Nie było sensu rozwiewać wygodnych dla siebie wizji dotyczących wampiryzmu. Po prostu mogła w tym trwać i... mieć wszystko, co chciała, o co walczyła z bestią, a potem z matką. Skąd więc to poczucie wyobcowania?
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytała tylko.
Yul westchnął.
- Czy będziesz obecna na ceremonii pogrzebowej?
- Jeśli chcesz bym była. Owszem.
- Ren skontaktowała się już z Wieżą, teraz pracuje wraz z CU nad uruchomieniem Velesa, dzisiaj albo jutro uda nam się odlecieć.
- Dobrze, Zatem do tego czasu... czy przyjmiesz mnie do oddziału i dasz mi jakąś robotę? Wiesz... potrzebuję się czymś zająć. -
uśmiechnęła się lekko jakby na próbę.
Teraz Yul pozwolił sobie na uśmiech.
- Cóż, nie mogę cię przyjąć do oddziału, którym to ty się opiekujesz. Mamy dość sporo pracy, Ren ma listę urządzeń które trzeba przenieść z punktu a do punktu b, nie jest to “ciężka” robota, na pewno nie dla ciebie, ale z braku odpowiednich pomocy mechanicznych, zwyczajnie nudna.
- Więc nie powinna być za trudna dla kogoś, kto przespał pół tysiąclecia
- zażartowała wampirzyca, choć śmiech ugrzązł jej w gardle. - Zajmę się tym.
- Wiesz… ja wiem że świetnie poradziłaby sobie beze mnie, ale skoro mamy Ren do zajmowania się “ważnymi” sprawami, możemy zabić czas razem - uniósł brew.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Chciała powiedzieć “przecież masz egzo”, ale wyszłoby, że oczekuje od mężczyzny tylko jednego. Zamiast tego więc zapytała:
- Co proponujesz?
- Wyjdźmy z tego pomieszczenia? tak na początek?

Pokiwała głową. Poczekała aż Yul do niej dołączy, po czym idąc obok, ruszyli ku wyjściu.
Milicjant i wampirzyca resztę wieczoru spędzali na spacerach po okręcie z różnego rodzaju oprzyrządowaniem. Poszycie Velesa sprawiało, iż jego wewnętrzne systemy były odporne, jednak większość sprzętu była “zimna” nie mowiąc już nawet o całej jego załodze…
To wszystko sprawiało, dwie osoby musiały się nieźle “nachodzić” by Ren mogła uruchomić Velesa, albo… tak jedynie miał myśleć Yul.
Mężczyzna jednak nie milczał w czasie tych godzin, zadawał pytania, wyglądało iż naprawdę interesuje się osobą Tatiany lub może… prowadzi wywiad, cóż jeśli tak, świetnie maskował tą część swojej osobowości!
Yul opowiadał o tym jak, że zdarzało mu się już stracić współżołnierzy, że to poprzez ciągłą świadomość śmierci i akceptację możliwości jej nadejścia każdego dnia, lubi intensywnie spędzać wolne, tak jakby jutra miało nie być. Wspominał też Haruhi, jedynie pozytywne rzeczy. Po kilku godzinach Ren dyskretnie przesłała Tatianie wiadomość, którą wampirzyca usłyszała w swoich uszach wciąż rozmawiając z Yulem.
- Usunęłam wszelkie informacje i logi z kapsuły, ale nie jestem w stanie zrobić tego z CCI samej Ultrix, ta technologia jest jej integralną częścią i tylko ona ma władzę nad przekazaniem lub nie, tego co widziała, słyszała czy też czuła. Może… może mogłabyś z nią porozmawiać?
Tatiana kliknęła potwierdzenie, ale nie przerywała spaceru. Dopiero kiedy Yul skończył wątek, powiedziała do niego:
- Wiesz, mam wyrzuty, że tak się obijamy. Chciałabym zajrzeć do Ultrix. Ona... też przeszła to piekło. - spojrzała na niego znacząco i choć wiedziała już jaki wpływ ma na niego egzo, pogłaskała go po policzku. - Ten spacer... bardzo mi się przydał. - chciała coś zrobić, ale w obecnej sytuacji ciężko było, więc tylko burknęła - Dziękuję.

***

W ambulatorium, Ultrix była podpięta do całej masy kabli. Jeśli wcześniej Tatianie wydawało się, że jest naszpikowana rurkami jak jakiś jeż, Ultrix otwierała zupełnie nowy poziom, przy czym tylko dwa przewody zdawały się zawierać krew, reszta to były jakieś płyny oraz kable. Kobieta była jednak przytomna, choć jej prawe oko wydawało się permanentnie zamknięte. Zdawała się też nie zwrócić jeszcze uwagi na pojawienie się Tatiany. Były tutaj same, Ren znajdowała się na mostku.
- Jeśli zgodzisz się przyjąć moją krew, wyzdrowiejesz natychmiast - powiedziała do niej Tatiana - nie będę ci się jednak narzucać.
Przezornie też nie podchodziła na razie do poszkodowanej. Nie wiedziała jak na nią zareaguje po tym wszystkim, co zobaczyła.
Ultrix odwróciła głowę, choć w złym kierunku, kobieta miała jakieś problemy z orientacją w przestrzeni.
- Chcę. - odpowiedziała do ściany gdzie według niej stała wampirzyca.
Kainitka po prostu podeszła, rozorała kłem dłoń i przyłożyła do ust kobiety. Jeśli Ultrix stanie się jej ghulem na pewno nie zrobi niczego na niekorzyść Tatiany. Akt łaski nie był więc taki zupełnie bezinteresowny.
Kobieta chciała chyba ująć podany nadgarstek we własne dłonie, znów jej ręce zacisnęły się jedynie w powietrzu. Ultrix naprawdę dostała nieźle w głowę. Wampirzycę korciło, by to wykorzystać, jednak powzięła już decyzję. Czuła się też zobowiązana, skoro nikogo innego nie dała rady ocalić. Przystawiła dłoń do jej ust.
Ultrix była silniejsza niż jakikolwiek poznany przez Tatianę człowiek i ogólnie rzecz biorąc “natural” to też nie powinno być niczym dziwnym, że ssać i ciągnąć też potrafiła mocniej. Wampirzyca oderwała bezceremonialnie rękę.
- Tyle powinno ci starczyć. - obserwowała teraz kobietę, jak przebiega jej regeneracja.
Ultrix wzięła się na sposób. Dotknęła własnego uda i powoli z uwagą pociągnęła dłonią ku swoim ustom by zebrać resztki vitae z warg i ją zlizać. Uśmiechnęła się i otworzyła jedno oko skupiając wzrok na Tatianie
- Więc tak smakuje krew boga… - wyświetliły okulary wampirzycy, to jednak co słyszały jej własne uszy brzmiało jak: “Tak szto wkusy boga krowje”
Ultrix znów zamknęła oko i opuściła głowę jej skronie wskazywały na wielkie skupienie. Z widocznym wysiłkiem kobieta wyprostowała ramiona równolegle przed siebie, utrzymała je tak przez chwilę po czym klasnęła - co wielce ją ucieszyło.
- Już wiem jak to się robi - Ultrix znów mówiła po “chińsku”, kobieta spojrzała z radością na Tatianę, widać teraz było, że jej prawe oko jest pęknięte jak samochodowa szyba.
- Dziękuję - powiedziała po prostu skłaniając głowę - to była najwspanialsza chwila w moim życiu… rzucić się na tamto… tamtego boga - dodała.
- A ja się cieszę, że znów zaczynasz być irytującą suczą a nie kaleką - odpowiedziała jej Tatiana - Chciałabym jednak żebyś o walce powiedziała swoim przełożonym jak najmniej. To był potwór. Nie powinien... zostać zapamiętany. Nie chcę też być postrzegana przez jego pryzmat. Rozumiesz?
Ultrix zwęziła oczy i pokiwała głową.
- Rozumiem. - po chwili dodała - to dla tego ta mała sawantka trzyma nas tutaj i udaje, że nie potrafi uruchomić napędu Velesa?
Wampirzyca roześmiała się po raz pierwszy od... dość dawna.
- Jeśli tak, to nawet mi o tym nie wiadomo. - odparła gładko - Co do krwi... jest coś, o czym musisz wiedzieć. Jeśli rany były ciężkie... żeby efekt regeneracji się utrzymał dobrze żebyś jeszcze co najmniej dwa razy skosztowała mojej krwi. To nie muszą być duże ilości i jeśli o mnie chodzi, zamierzam Cię wyleczyć do końca, decyzja jednak znów należy do ciebie.
Ultrix przygryzła wargę.
- Wiesz, moje ciało jest w zasadzie okej, mam problemy z implantami ale tutaj raczej sobie z tym nie poradzę, twoja krew pomogła mi w kompensacji. Jesteś tak słodka, że mogłabym cię ssać cały czas, wezmę ile mi dasz.
- Mówisz to pewnie każdej swojej kochance. -
Tatiana puściła jej oko, po czym skierowała się do wyjścia.
- Nie potrzebuję innych jeśli ty nią jesteś. - Ultrix też puściła wampirzycy oko, to niestłuczone.

***

CU informowało, że noc nieubłaganie zbliżała się ku końcowi. Tatiana musiała powoli zbierać się do snu, choć było jeszcze trochę czasu. Ren oczywiście przygotowała już dla Tatiany kajutę. Wampirzyca mogła też ciągle pożywić się przed snem. Syntetyczna krew zawsze była dostępna, Ren byłaby na pewno bardziej niż chętna by nakarmić swoją panią, no i był też Yul.
Chcąc w pewnym sensie ukarać się za brak spektakularnego sukcesu, którego sama po sobie by oczekiwała, tej nocy Tatiana wybrała krew syntetyczną, która na myśl przywodziła jej teraz wióry. I to stare. Z kiepskiej jakości drewna.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 14-12-2016, 13:21   #18
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
***


Drugiej nocy w Velesie był już Huginn 20368 oraz Huginn 20361. Dziwnym zbiegiem okoliczności para pilotów doznała awarii egzoszkieletów i niestety nie mogła pomóc Ren w uruchomieniu Velesa, aż do końca kolejnego dnia.
Tatiana nie musiała przypominać Ultrix o przyjęciu krwi, kobieta czekała zawsze w pobliżu jak cień… no może za wyjątkiem momentów kiedy gdzieś musiała wydarzyć się jakaś awaria, przecież gdyby takowych nie było, już dawno mogliby wszyscy stąd odlecieć.

“Wiedziałam, że ją przekonasz.” - głos Ren wielokrotnie wtrącał w słuchawce Tatiany, gdy ona sama asystowała Yulowi w wyswobodzeniu dwóch milicjantów z zatrzaśniętych Egzo. Okazało się, że pancerze łatwo zdjąć tylko wtedy gdy tego “chcą” - to jest kiedy właściciel tego chce a elektronika działa prawidłowo. Ren “upierała się” że na pewno można wszystko naprawić i żeby Tatiana czy Ultrix nie próbowały zrywać ich na siłę. Inna sprawa, że lokatorom egzoszkieletów coś takiego w ogóle nie przypadłoby do gustu! - Tym sposobem Yul miał też okazję spędzić z wampirzycą czas, widać było iż sprawia mu to przyjemność. Potrafił słuchać, choć trudno było powiedzieć czy naprawdę słucha, czy jedynie jest obok. Ale milicjant potrafił też mówić. Opowiadał o swoim świecie, o tym, że w innych częściach planety klimat nie jest aż tak nieznośny, że rosną drzewa. Opowiadał o wielkich miastach jak Heliopolis.

Tak minęła noc druga. Nocy trzeciej, znów Ultrix nie trzeba było nigdy szukać daleko. Gdzieś koło ósmej wieczorem Ren zakomunikowała, że Veles jest gotowy do odlotu. Poderwanie ogromnej maszyny w powietrze niezło zatrzęsło wszystkimi wewnątrz. Podobnie jak mniejsze maszyny typu Huginn, potężny statek unosił się od razu pionowo do góry.

Lot powrotny, nie trwał krócej niźli lot poprzedni. Chyba zasada, że pojazdy duże, to pojazdy ociężałe wciąż działała we współczesnym świecie. Veles gładko wylądował w jednym z hangarów Wieży, kiedy załoga opuszczała maszynę, wokół okrętu przemieszczało się już całe mrowie małych maszyn przywodzących na myśl wózki widłowe. To chyba były jakieś wózki widłowe, tyle że jeździły bez kierowcy. W stronę maszerujących przez hangar velesowiczów kierowała się grupa inżynierów azjatów. Po tym jak Yul formalnie się przywitał i oddał im maszynę, Ren wyświetliła im jakieś techniczne niuanse. Ultrix pozostawała jedynie znudzona, dwóch pilotów miało miny bez wyrazu typowe dla wszystkich szczęśliwych posiadaczy egzo.

- Spotkanie ze Starszą. - wyjaśnił Yul kiedy zarówno on jak i Ren skierowali się ku windzie, Tatiana i Ulrix ruszyli za nimi, piloci zaś udali się w innym kierunku.


***


Starsza Niobe wstała z fotela kiedy jej goście weszli do środka. Rozłożyła szeroko ręce w które wleciała Ultrix. Kobiety bez specjalnego skrępowania wymieniły czułe pocałunki, po czym Niobe, zupełnie naturalnie przeszła do spokojnej pozycji i maniery dyrektora.

- Witajcie z powrotem - skłoniła się Tatianie i kiwnęła głową dwójce pozostałych, Ultrix w międzyczasie rozsiadła się na sofie stojącej na uboczu.

- Proszę, usiądźcie, wszyscy - zaproponowała - raporty z Velesa dotarły w niepełnej formie, poza odnalezieniem okrętu, zwłok załogi, śmierci milicjantów oraz “usterkom” samego Velesa nic za bardzo nie zrozumiałam… czy możecie mnie jakoś, uspokoić?
- Witaj Starsza
- Tatiana skopiowała ukłon kobiety - Nie znam się na waszych raportach, ale oczywiście, jeśli masz pytania lub wątpliwości, mogę spróbować je wyjaśnić. To, co przeżyliśmy... nawet dla mnie było bolesne, choć widziałam wiele śmierci w życiu. Twoi ludzie się spisali ponad miarę. I to wszyscy. To mogę ci powiedzieć na pewno.

Niobe dawała do zrozumienia mową swojego ciała iż poświęce wampirzycy całą swoją uwagę, kiedy Ren chciała coś wtrącić, Starsza nie patrząc nawet na nią wyciągnęła rękę w geście uciszenia.

- Dziękuję, czy mogłabyś jedynie, swoimi słowami powiedzieć, co stało się z członkami którzy ci towarzyszyli?
- Zginęli.
- powiedziała Tatiana, patrząc Niobe proste w oczy - Nie powinni, ale tak się stało. Gdybym sama zajęła się zwiadem i gdyby nie szli za mną... żyliby. Gdybym sama nie odniosła ran, może bym dała radę kogo uratować. Dlatego, choć nie mogłam wiele zrobić, czuję się winna. Jeśli chcesz mnie ukarać, nie będę się uchylać od odpowiedzialności.

Niobe pokręciła głową.

- To nie byłoby na miejscu. Kilka godzin temu, dostałam instrukcje od rządu. Odpowiedź na moje wcześniejsze zapytanie odnośnie statusu wedle jakiego powinnaś być traktowana. Instrukcja głosi iż przysługuje ci zaocznie miano szlachcica zwyczajnego. Podeślę ci pełny plik ale co do zagadnienia obecnej dyskusji jedno jest już pewne: słowo szlachcica jest brane za fakt, dochodzenie nie jest konieczne.

Tatiana spojrzała na Ren i Yula, by ocenić ich reakcję na to miano, wszak dla niej samej nic ono nie znaczyło.
Po twarzach dwóch ze swoich towarzyszy, wampirzyca nie mogła wyczytać nic alarmującego, Ultrix natomiast westchnęła:

- Sprytne… - Niobe spojrzała na swą ochroniarz tak jak cierpliwy rodzic spogląda na krnąbrne dziecko. - Jaasne… - powiedziała Ultrix odczytując niewypowiedziane polecenie, jednak mrugnęła do Tatiany pękniętym okiem. Niobe podjęła:
- W pierwszym odruchu, kiedy cię odnaleźliśmy, zgodnie z instrukcją rady, założyliśmy, że przysługuje ci miano gościa zwyczajnego. Jest to zbiór praw jaki RZ gwarantuje każdej napotkanej istocie nie będącej wrogiem RZ. Od początku wiadomo było iż jest to rozwiązanie tymczasowe. W ciągu ostatnich dni odbyło się jednak kilka obrad, dzięki którym Rada uchwaliła nowe zarządzenie. Dlatego mimo iż faktycznie szlachcicem nie jesteś, będziesz w ten sposób traktowana w systemie prawnym RZ. Ten typ obywatela, przysługuje ludziom, którzy dzięki swoim osiągnięciom stają się inspiracją dla całej ludzkości. Wybitni uczeni, mistrzowie igrzysk, czyści rezerwatów, weterani.
- Teraz rozumiem. Cóż, dziękuję wam za wyróżnienie. I zaufanie. Mam tylko nadzieję, że szlachectwo nie wymaga, jak w moich czasach, przestrzegania szeregu rytuałów i zwyczajów. Kiepsko się w tym czuję.
- Tatiana wzruszyła ramionami - Nie wiem też czy to dobra chwila, ale... chciałam zapytać o kwestie mieszkalne. Ren jest cudowną gospodynią, ale przypuszczam, że ona i jej mąż chcieli by w końcu pobyć też sam na sam. Czy jest jakiś sposób żebym... zapracowała na swój kawałek podłogi?
Ultrix zaśmiała się.
- Wymaga… zawsze mówić prawdę i świecić przykładem - kobieta niemal ziewała - to dlatego nie trzeba prowadzić żadnych penisów dochodzeń gdy jaśniepan słowo da…
- Wybacz mojej ochroniarz ton, mówi o czymś czego sama nigdy nie dostąpi, ale tak, to jest główny element. Co do “pracy”, oczywiście pochwalam twój zapał, dla szlachcica pracy nigdy nie brakuje. Tak się składa iż jest już dla ciebie przygotowany przydział.
- Niobe wstała i przeszła się po pomieszczeniu - dostaniesz do dyspozycji jacht wraz z obsługą na własny użytek, którym będziesz mogła się przemieszczać na wyznaczone ci posterunki. Pierwszym jest rezerwat Homo Ablus.

Tatiana przeczesała palcami włosy. Posterunki? Jakaś kontrola? W jej wykonaniu?!

- Em, a co dokładnie bym miała robić? - zapytała.
- Mieszkańcy rezerwatów żyją w zgodzie z zwyczajami przodków. To wymagająca egzystencja, rezerwat człowieka nakłada się na rezerwaty Canis Dirus i Ursus Arctos. Zadaniem obserwatora jest poza oczywiście obserwacją, jest delikatna korekta łańcucha pokarmowego, RZ nie chce by życie koegzystujących tam istot było pozbawione walki, ale nie można też dopuścić do wyginięcia obserwowanych gatunków. Twoje własne instrukcje zostaną ci dostarczone na wyłączność.

Wampirzyca zamyśliła się. Z jednej strony podobało jej się to zajęcie, dawało jej też możliwość poznania współczesnego świata, z drugiej jednak... wciskało ją w ramy, które nie ona ustaliła. Tatiana nie miała zwyczaju dopasowywać się do schematu, to schematy naginały się przeważnie do niej. Może jednak warto zobaczyć z czym ma do czynienia nim to odrzuci? Jeszcze raz popatrzyła na towarzyszących jej ludzi. Jak jej nowa praca wpłynie na relacje z nimi?

- Dobrze, spróbuję. - powiedziała - Wspominałaś że dostanę... jacht, tak? pewnie nie taki do pływania. - uśmiechnęła się do własnych wspomnień, po czym wróciła do wątku - Z obsługą. Ta obsługa, to będą ludzie? Zostaną mi przydzieleni czy że jak?
- Jacht to nie jest jakaś szczególnie zaawansowana jednostka, jego funkcja jest czysto transportowa i mieszkalna. Obserwatorzy przy rezerwatach są często wyznaczani na wiele lat, a sam rezerwat pozbawiony jest technologii pominąwszy systemy monitoringu oraz przeważnie pojedynczy terminal informacyjny, który służy jako pomoc edukacyjna dla młodych ludzi. Na taki rodzaj misji przewidziany jest dwu osobowy personel, przy czym, personel nie jest upoważniony do poruszaniu się po rezerwacie, toteż musi pozostawać na jachcie. Znam przedstawicieli szlachty, którzy cenią prywatność i posiadają tylko jedną osobę, weterani czasem w ogóle nikogo nie mają. Choć niektórzy posiadają nawet trzy osobowy zespół. Standard to pilot oraz ochroniarz.
- Niobe na chwilę zerknęła za okno, gdzieś na horyzoncie niebo rozświetliły widły błyskawicy. - nikt szlachcicem się nie rodzi i ktoś kto nim zostaje, ma przeważnie rozeznanie w tym kogo chciałby mieć w swojej świcie. W twoim przypadku dostałam dyspozycję by przydzielić ci kogoś kompetentnego… aczkolwiek, jeśli ktoś przykuł już twoją uwagę myślę, że mogłybyśmy się jakoś dogadać. - uśmiechnęła się.
- Myślę, że decyzja nie należy tylko do mnie, ale też do tych osób. Nie chcę komuś psuć kariery. - powiedziała oschle wampirzyca - Możesz dać mi czas na zastanowienie i rozmowę?
Niobe kiwnęła głową
- Twoją kwaterą jest twój okręt, będzie tu za cztery godziny. RZ spodziewa się iż udasz się na swoją placówkę za kilkadziesiąt godzin. To daje ci jakieś dwadzieścia godzin do wylotu.
- Dobrze. I tego... dziękuję. Czy coś jeszcze powinnam do tego czasu zrobić?

Niobe delikatnie wzruszyła ramionami.
- Myślę, że dobrym pomysłem byłoby wybranie się do magazynu na Deptaku lub nawet w Warsztatach i dobraniu sobie jakiś ładnych przedmiotów - Starsza wymownie spojrzała na strój Tatiany - tak dobrych ubrań raczej tam nie będzie niestety, ale nie zaszkodzi spróbować.
- Dziękuję za radę, Starsza.
- Tatiana ukłoniła się, a wychodząc mrugnęła jeszcze na pożegnanie do Ultrix.


***


Kiedy Tatiana i jej towarzysze wyszli od Starszej, wampirzyca zwróciła się wpierw do Ren:
- Wiesz, że chciałabym mieć Cię przy sobie, ale prawdą jest też że masz tu swoje obowiązki i partnera. Czy... będziesz bardzo zawiedziona jeśli nie poproszę cię o udział w tej misji?
Ren otworzyła usta, położyła Tatianie dłoń na ramieniu.
- Czy zrobiłam coś źle? - zapytała zmartwiona. - dziewczyna wydawała się przeszukiwać własne uczucia, w końcu delikatnie objęła wampirzycę przyklejając się do jej piersi swoim pancerzem. - Myślisz o moim dobrze, och jestem taka szczęśliwa - twarz dziewczyny była rozpromieniona. - Oczywiście... zrobię co zechcesz - dodała uważnie.
- Myślę, że bycie tylko pilotem, to dla Ciebie za mało. Ale będziemy w kontakcie, prawda? - wampirzyca pogłaskała Ren po włosach, po czym spojrzała na Yula. Tu sprawa wydawała się trudniejsza.
- Może odprowadzimy Ren do ukochanego, bo się facet pewnie doczekać nie może po takiej misji - Yul kiwnął na to - a potem... przejdziemy się gdzieś? Możesz na służbie poświęcić mi trochę czasu? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę.
- Nawet powinienem, Wasza miłość. - dodał z uśmiechem.
- Jeny, nie mów tak do mnie! - naburmuszyła się.
- Wybacz, musiałem spróbować. - uspokoił.

Trójka dotarła do domu Ren gdzie przywitał ich Simo. Tatiana pożegnała się jeszcze raz z dziewczyną po czym została sama z milicjantem.

- Jakieś specjalne plany? - zapytał Yul.
- Wiesz o co chcę cię zapytać. Ty wybierz miejsce, gdzie możemy o tym porozmawiać. - odparła, przyglądając się jego pooranej bliznami twarzy - Tylko... czy nie powinniśmy poczekać aż wyciągną cię z egzo? Wiesz, nie chcę żeby twoja ocena była czymś stymulowana.
- Wiesz… teraz możesz mi “kazać” go zdjąć, możemy pójść choćby do mnie.


Spojrzała ze zdziwieniem na mężczyznę. Po chwili na jej wargach zabłąkał się zmysłowy uśmiech.

- No nie wiem, czuję się teraz bezpieczniej... - zażartowała, ocierając się biodrem o jego zbroję i klejąc do ramienia tak, by miał swobodny wgląd w jej dekolt. - Ale chętnie przyjmę zaproszenie…
- Pewnie
- mężczyzna wykrzywił usta - ja nawet nie wiem kogo musiałbym wezwać na pomoc gdybyś wpadła w zły nastrój. To jak? idziemy?
Przytaknęła głową, klejąc się do jego okrytego pancerzem ramienia.


***


W apartamencie, mężczyzna poprosił Tatianę by pomogła mu przy zdejmowaniu egzoszkieletu. Wampirzyca zaczynała nabierać pewnego doświadczenia, Yul co prawda informował ją o jej “postępach” głośnym “ała!” ale Tatiana podejrzewała, że mężczyzna trochę się zgrywa. Kiedy milicjant był już wolny i... nagi, podszedł do dystrybutora i nalał sobie wody. Oparł się o blat i wypił duszkiem całą szklankę.

Wampirzyca stała tymczasem oparta o pancerz, przyglądała się mężczyźnie z namysłem. Był zadziwiająco spokojny jak na kogoś, kto kilka dni temu ledwo uszedł śmierci. No właśnie... miał dużo szczęścia. Czy będzie mogła na to zawsze liczyć? Wszak przy jej gatunku zawsze czaiła się śmierć i pożoga, a na dodatek Yul był o krok od “zghulenia”, czego tak naprawdę nie chciała. Czy powinna ciągnąć go ze sobą?

- Więc... co myślisz? - zapytała, przekonując się, że najpierw powinna poznać zdanie samego zainteresowanego.
Yul przeczesał włosy.
- Wiesz, mam tu spokojne nudne życie, jak na milicjanta oczywiście. Miałem zostać juggernautem, latać na marsach, walczyć z terrorystami… ale nie byłem wystarczająco dobry. Za to tutaj… jestem za dobry. I co? mam zginąć przez jakąś awarię? albo zostać rozszarpanym przez niedźwiedzia czy tygrysa? przysypany przez lawinę? a może dożyje emerytury i będę spędzał resztę moich dni oddając się pracy ogrodnika jak Simo? pracy którą każda aplikacja w mieszkaniu wykona lepiej? Więc ty się mnie pytasz, czy chcę się stąd wyrwać?

Słuchała go ze skupieniem, przyglądając się jego ciału. Podobały jej się argumenty, których użył. Nie było pieprzenia o rozstaniu i tęsknocie, lecz suche fakty. Fakty z życia człowieka, który został “wyhodowany” by mierzyć się z niebezpieczeństwem.

- Dobrze więc. Znasz już mój wybór, zatem. - uśmiechnęła się lekko.
Yul uśmiechnął się, jak chłopczyk który dostał nowy rower od taty.
- Dzięki, naprawdę, prowadzenie tego jachtu to dla mnie drobiazg i… nie muszę chyba nosić egzo? no chyba że chcesz.
- Zobaczymy, wiele zależy pewnie od przydziału. A teraz nie powinieneś iść pod prysznic zamiast tak... świecić...
- pomachałą w jego stronę znacząco dłonią.
- Jasne skoro nie muszę tego spowrotem zakładać - wykonał dwa kroki po czym zatrzymał się i spojrzał na wampirzycę. - A może przejdziemy się na basen? umiesz pływać?
- Umiem chodzić po dnie. I wierz mi, mało w tym gracji.
- westchnęła, nie przestając się uśmiechać - Ale możemy iść. Powiedz... myślisz, że dobrze postąpiłam z Ren?

Mężczyzna podszedł do ściany i gestem dłoni spowodował osunięcie się drzwi za którymi ukazał się schowek na ubrania.

- Wiesz, ona strasznie się poświęciła na twoim punkcie. Sawanci chyba tak mają, że jak się już czepiać to non stop tylko jedno, oczywiście… - Yul obdarzył wampirzycę przeciągłym spojrzeniem - trudno ją winić. Jednak wydawało mi się, że dla ciebie zostawiła by chyba Sima, a może mi się zdawało. - milicjant zaczął się ubierać.
- A jeśli... to mój wpływ? I ty też... tak zaczniesz? - zapytała niepewnie.
Yul zastanowił się przez chwilę po czym odpowiedział:
- Jeśli tak zacznę, to i tak nie będę mógł tego już stwierdzić - wyjaśnił. - Ostrzegasz mnie?

Wiedziała, że są śledzeni, że wszystko co powie, trafi do sieci. Dlatego skłamała. A może tylko tak sobie to tłumaczyła? Może naprawdę nie chciała zobaczyć rozczarowania Yula?

- Nie no, hipotetyzuję. Co ja zrobię z takim zakochanym kundlem u nogi? - zaśmiała się.

Mężczyzna uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Każesz jugerrnauckiej imfamistce wyskakiwać z ubrania, ty mi powiedz. Chyba możesz zrobić co chcesz. - Yul skończył się ubierać. - Idziemy?
- Uczciwie wygrałam zakład!
- udała zbulwersowanie, po czym przyskoczyła do Yula. - No to chodź... tylko czy ja nie muszę mieć jakiegoś stroju kąpielowego?

Mężczyzna popatrzył na nią ze zdziwieniem po czym buchnął śmiechem.
- No tak, przyda ci się… skóra - uszczypnął ją delikatnie w odsłonięty bok.
Popatrzyła na niego z zadumą.
- No to tym bardziej chcę iść na ten basen teraz. - powiedziała entuzjastycznie. Przed wyjściem jeszcze tylko wysłała informację do Niobe o swoim wyborze. Chciała Yula - druga osoba mogła zostać jej przydzielona odgórnie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 21-12-2016, 16:25   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Łaźnia
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/1b/f3/e2/1bf3e2b58ae19e1b0248b72bb107e76a.jpg[/media]

Łaźnie były ciągiem zalanych wodą korytarzy, gdzieś jeszcze niżej niż Deptak. Było kilka rożnych cieków wodnych, jedne lodowato zimne, inne gorące, wszytkie łącząc się w dużej jaskini tworzyły letnią sadzawkę.
Przed wejściem Yul rozpiął swoje ubranie. W Łaźniach było sporo ludzi nawet o tej późnej godzinie, jednak większość szukała prywatności i intymności w licznych bocznych grotach, korytarzach i zakamarkach.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/81/d4/5e/81d45ebcf427288c847ebfec7457a4d5.jpg[/media]

Kobiety i mężczyźni w różnym wieku byli atletycznie zbudowani, choć milicjantów można było rozpoznać bez problemu, oni po prostu byli atletyczni jeszcze bardziej, no i wielu z nich, podobnie jak Yul, posiadali blizny. Przeważali jak zawsze Azjaci. Choć był jeden czarny mężczyzna, wyglądający na jakieś pięćdziesiąt lat.
Ludzie bawili się w małych trzy, czteroosobowych grupkach lub po prostu w parach. Śmiali się, rozmawiali, wielu się kochało.
Tutaj nikt się nie bił i nikt nie pił alkoholu.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/2a/60/0b/2a600b24090a42a48d487ed8fdf0c48e.jpg[/media]

Tatiana rozpięła ubranie i pozwoliła mu opaść. Odruchowo przeciągnęła się, po czym odgarnęła włosy do tyłu. Uśmiechnęła się zmysłowo do Yula. Migotliwe refleksy wody odbijały się w jej oczach gdy powolutku, krok po kroku zagłębiała się w sadzawce.

- Ładnie tu - powiedziała przystając, gdy woda sięgała jej piersi i rozglądając się wokoło - Nie macie problemów ze skażeniem wody? Nie wygląda jakbyście musieli ją oszczędzać.
- Ta woda jest w ciągłym ruchu i oczywiście jest filtrowana. Żyją też w niej bakterie które pożerają szkodliwe dla zdrowia organizmy.
-wytłumaczył mężczyzna zanim zanurkował i przepłynął obok Tatiany ocierając się torsem o jej udo. Wynurzył sie zaraz za plecami wampirzycy i pocałował ją w kark.

Odruchowo drgnęła, po czym zaśmiała się cicho z powodu własnej reakcji.
- Nie boisz się, że takie nagłe ataki poczytam za przejaw agresji i się na Ciebie rzucę? - zagadnęła, wyginając tułów tak, by spojrzeć na mężczyznę, a jednocześnie nie ruszyć się z miejsca.

Mężczyzna wodził nosem po ramieniu wampirzycy.
- Szanuję twoją siłę. Nie wiem czy ktoś taki jak Ultrix byłby nawet w stanie cię skrzywdzić w zwarciu, dlatego ja na pewno nie stanowię dla ciebie zagrożenia, wydajesz się zrelaksowana, nie widzę powodu dlaczego miałabyś mnie zaatakować. - Yul okręcił się wokół kobiety i objął ją delikatnie, pozwolił by woda unosiła ciało Tatiany. - Nie spotkasz wielu zdrowych ludzi którzy czują strach, przynajmniej nie na Ziemi, rozumiemy zagrożenie, ale staramy nie kierować się strachem, strach prowadzi do niepotrzebnej przemocy i cierpienia. Wielu wierzy, że już niedługo ludzkość spotka we wszechświecie inne, pokrewne rasy, strach wtedy się nam nie przyda, tylko przygotowanie, dyscyplina i otwarty umysł.

- Mam wrażenie, że choć dłużej żyję, jesteś mądrzejszy ode mnie. Ja nie potrafię... nie chcę zerwać z instynktami. One są częścią mnie. Rozsądek... jest fajny, ale czy chodzi o to, by przeżyć życie mądrze, czy raczej, by przeżyć je... jakoś?
- Tatiana nagle odbiła się do wody. Szybko okręciła się wokół Yula i przywarła do niego, opasając udami jego biodra. - Gdybym była rozsądna, nie byłoby mnie tutaj. Nie pozwoliłabym się tobie zbliżyć... stać ważnym. Nawet nie wiesz... tam na statku... jak bardzo się martwiłam, byś to nie ty był w kolejnym egzoszkielecie, który został zniszczony. I byłam zła z powodu tego strachu. Byłam zła, że tak mi zależy... - spuściła wzrok - Więc powiedz mi. Skoro odczuwałam lęk z twojego powodu czy nie powinnam się ciebie wyrzec? Czy nie tak byłoby mądrze?
Yul uśmiechnął się i pocałował wampirzycę w usta, długo.
- Może czarni tak robią, ale widziałaś Niobe kiedy wróciła do niej Ultrix? zasady i prawa to jakiś szkielet postępowania ale prawa są stworzone dla ludzi a nie ludzie dla praw. Według mnie chodzi po prostu o to by nie bać się głupio, by nie bać się nieznanego. Wiesz… ja też martwię się o ciebie, w zasadzie ciągle o tobie myślę, nie wiem jak to wytłumaczyć, a odkąd się kochaliśmy nie wiem czy byłbym szczęśliwy z kimkolwiek innym.
- Dlaczego?
- spojrzała na niego, marszcząc brwi - Bo jestem wampirem?
Wzruszył ramionami.
- Skąd mam wiedzieć, nigdy nie spotkałem innego wampira.
Uśmiechnęła się lekko. Cokolwiek mogła zarzucić Yulowi, to nie brak szczerości.
- A jeśli ci powiem, że inne wampiry raczej nie mają takich zgrabnych tyłków? - zachichotała, po czym wtuliła się w ramię mężczyzny i dodała już ciszej - Chciałbyś mieć porównanie?
Mężczyzna wpłynął między uda kobiety.
- Nie pragnę cię porównywać z kimkolwiek, po prostu pragnę ciebie. - powiedział spijając wilgoć z ust Tatiany.
Nie wiedziała co na to odpowiedzieć, dlatego poddała się przyjemności pocałunku, delikatnie głaszcząc policzek Yula przy tym.

Milicjant po jakimś czasie przerwał pieszczoty i chwycił Tatianę za rękę.

- Popłyniemy w fajne miejsce. - nabrał powietrza i dał gestem głowy znak by zanurkować za nim. Mężczyzna płynął przy dnie i aż do podwodnego tunelu, tak wąskiego, że trzeba się było przez niego przeciskać. Tatiana zdała sobie sprawę, że dla człowieka mogło to być wyjątkowo niebezpieczne, gdyby się tak zaklinował? ile Yul mógł wytrzymać bez oddychania? Mężczyzna jednak sprawnie przesuwał się poprzez tunel, a kiedy ten się skończył, para wpłynęła do sadzawki w której woda była znacznie cieplejsza. Wynurzając się, Yul oddychał ciężko, ale był zadowolony. Byli sami, w ciemnej jaskini która rozświetlały jedynie maleńkie fioletowe światełka zamontowane na dnie sadzawki.

Tatiana odrzuciła mokre włosy na plecy i rozejrzała się z niekrytym zainteresowaniem.
- Kontrolowane miejsca do odkrywania? Bawicie się też w zakopywanie i szukanie skarbów? - zagadnęła, chcąc tak naprawdę wyciągnąć z Yula informację na ile to jego “fajne miejsce” było poza rejestrami sieci, która ich osaczała.
- Miejsce jest nagrodą dla tych którzy mogą je znaleźć. Nigdy nie byłem tu z żadną dziewczyną, bo żadna nie potrafiła tu dopłynąć, choć pewnie znalazłyby się z cztery albo pięć, ale nie w moim typie.
- A jaki masz typ?
- odruchowo spytała Tatiana. Jak się okazało, miała w sobie wciąż wiele cech kobiecych.
- To się po prostu czuje, albo ktoś jest w twoim typie albo nie, ja lubię jak ktoś nie jest strasznie poważny.
- No to się dowiedziałam. -
uśmiechnęła się wampirzyca, po czym wyszła na brzeg, kolebiąc kusząco biodrami. Obróciła się i spojrzała na Yula, mrużąc oczy niby kot.
- I jak mogę ci się odwdzięczyć za tę wycieczkę krajoznawczą? - zapytała z szelmowskim błyskiem w oku.
- Moglibyśmy się trochę odprężyć, tylko żebym był w stanie stąd potem wypłynąć - zaśmiał się podążając za wampirzycą. - Z drugiej strony… tutaj jest słaby zasięg i szybko nas nie namierzą.
- A jak z przesyłem danych? Chodzi mi o... zapisy naszych rozmów.
- mówiła, lustrując go niespiesznie wygłodniałym wzrokiem.
- Nie wiem na pewno ale znam kilku techników, wątpię by chciało im się montować wzmacniacze dla tak ważnego pomieszczenia jak to… - Yul objął kobietę w pasie i przysunął do siebie.

Wampirzyca przygryzła wargę. Postanowiła jednak odwlec rozmowę, którą planowała już jakiś czas odbyć z Yulem do czasu ich wylotu. Nie chciała ryzykować, że ktoś ich teraz podsłucha. Spojrzała na poorane bliznami oblicze z czułością, a potem... potem pozwoliła ponieść się emocjom. Choć nie czuła pociągu seksualnego jako takiego, odczuwała przyjemność gdy ciepła, tętniąca życiem skóra Yula ocierała się o jej własną. Lubiła patrzeć jak jego wzrok wyostrza się, gdy ogarnia go instynkt łowcy, po to by potem zasnuć się mgłą rozkoszy…

Milicjant gładził jedną dłonią kark kobiety, drugą ugniatał i przyciskał do siebie jej pupę. Yul całował Tatianę długo, powoli prowadząc ich ku wodzie, a gdy woda sięgała mu piersi, pomógł opleść nogi wampirzycy o swój tors. Woda świetnie kompensowała teraz ciężar i mężczyzna miał teraz ręce wolne i gotowe. Yul objął w dłonie piersi Tatiany które obecnie znajdowały się niemal na wysokości jego oczu, mężczyzna schował twarz w dekolcie nieumarłej i zaczął pieścić jej językiem.

Wampirzyca odruchowo przeciągnęła się, naprężając ciało. Odrzuciła głowę do tyłu, pozwalając Yulowi zatonąć. I to nie w wodzie, lecz w swych krągłościach. Przymknęła oczy. Poczuła pragnienie, by... także zanurzyć się w morzu rozkoszy, dać się ponieść falom szaleństwa, odpuścić samokontroli i w końcu - najważniejsze - zapomnieć o bezdennej samotności. Wiedziała jednak z czym to się wiąże. Zarzuciła mężczyźnie ramiona na szyję i przyjrzała mu się płomiennym wzrokiem - wzrokiem drapieżnika.

Yul z jednej strony unosił powoli kobietę ku górze, z drugiej sam osuwał się głębiej w wodę. Tym sposobem, po chwili jego usta nie były już na piersiach wampirzycy, lecz na jej brzuchu. Nogi Tatiany nie chwytały się zaś już bioder mężczyzny, lecz jego barków.

Nieumarła gładziła czule włosy Yula, odgarniając je z jego twarzy. Przyglądała się jak usta mężczyzny wędrują po jej brzuszku coraz niżej i niżej, a gdy gorące wargi dzieliło już tak niewiele od łona, schwyciła włosy mężczyzny i delikatnie, acz zdecydowanie zadarła jego głowę do góry, zmuszając, by na nią spojrzał.

- A czy dostał waszmość szlacheckie pozwoleństwo? - zapytała uśmiechając się szelmowsko.

Niemal czarne już całkiem oczy Yula wykonały nadludzki wysiłek i rozszerzyły źrenice jeszcze trochę, mężczyzna przygryzł wargę.

- Nie? - odpowiedział powoli, jakby nie na sto procent pewien czy kobieta żartuje, czy może jednak mówi poważnie.

To ubawiło Kainitkę jeszcze bardziej. Spięła mięśnie pośladków, upewniając się, że Yul poczuł ruch pod rękami, a potem rozluźniła je. I tak kilka razy. W tym czasie jeden z palców Tatiany niespiesznie przesunął się po policzku mężczyzny, sięgając jego ust. Gdy zarysował dolną, a potem górną wargę, wpełzł płynnie pomiędzy nie.

- Ano właśnie... wymagane jest złożenie stosownego podania, co waszmość sobie myśli? Że po znajomości to tak wolno? - zachichotała, wyjmując palec z jego ust, by następnie oblizać go niespiesznie, cały czas nie spuszczając wzroku z twarzy milicjanta.
- A...gdzie? mam takowe złożyć? - zaczął powoli kładąc policzek na udzie wampirzycy. Yul oddychał dość ciężko, przy czym sama waga Tatiany nie była tu raczej głównym czynnikiem.
- Właściwie jest waszmość na dobrej drodze i ma pan szczęście, biuro podawcze jest aktualnie wręcz wygłodniałe nowych wniosków. - wampirzyca mrugnęła porozumiewawczo.
- Acha… - Yul przybliżył usta do wampirzej kobiecości i musnął ją wzdłuż nosem. - Gdzieś tutaj tak?
- Owszem, tylko musi pan mówić głośno i wyraźnie do... ekhm... okienka
. - nie przestając się uśmiechać Tatiana znów objęła dłońmi kark mężczyzny, masując go delikatnie. Raz po raz jej długie palce muskały też szyję, pod którą wyczuwała tętniące życie - nektar bogów - vitae.
- Mhm… - przytaknął mężczyzna poprawiając uchwyt na pośladkach wampirzycy. Znów muskając ciało Tatiany nosem Yul robił miejsce dla swego języka, który łakomym, lepkim, ruchem wsunął się wewnątrz kobiety. Z początku mięsień poruszał się powoli, delektując się każdym milimetrem, z czasem jednak nabrał tempa wijąc się przy tym jak gad. Mięśnie ramion napinały się gdy opinające je żyły pompowały weń natlenowaną krew.
Dłonie Tatiany coraz mocniej uciskały kark i ramiona milicjanta, orając jego skórę paznokciami. KIedy jedna z czerwonych pręg pękła, a spomiędzy rozerwanych tkanek wypłynęła gorąca krew, wampirzyca poczuła słabość, jakby miała lekkie zawroty głowy. Wczepiła się palcami we włosy kochanka.

- Myślę... że... wypełnił pan wszystkie... formularze. - mówiła z trudem, sycząc za każdym razem, gdy język Yula penetrował ją głębiej, a strużka krwi powoli ściekała po jego umięśnionych plecach. - Ma pan wszelkie możliwe... zgody. Zdecydowanie.

Nagle mężczyzna puścił kobietę, pozwalając by jej ciało swobodnie opadło w dół, gwałtowność tego manewru sprawiła, iż paznokcie Tatiany, głęboko zarysowały tors milicjanta, pozostawiając krwawe smakowite szramy. Jednak gdy tylko biodra Yula i wampirzycy znalazły się na tym samym poziomie, dłonie mężczyzny chwyciły pośladki partnerki. Yul znalazł się w Tatianie, miarowo to unosił, to opuszczał na siebie kobietę.

Wampirzyca jęknęła, lecz bynajmniej nie z powodu gwałtowności, z jaką milicjant w nią wszedł, lecz bardziej z żądzy, która ją przepełniała. Ten człowiek nie wiedział jak bardzo igra ze śmiercią w tej chwili. To, co dla niego mogło być dobrym, wyuzdanym seksem, dla Tatiany miało całą masę barw i zawiłości, pełnych ograniczników, których nie powinna sforsować. A jednak czuła, że przy tym mężczyźnie może więcej. Jak do tej pory otrzymała od niego bezgraniczną szczerość i akceptację, dlaczego więc tak bardzo bała się stracić kontrolę?

Sama pośrednio odpowiedziała sobie na to pytanie. Właśnie dlatego. Cały świat mógł się jej bać, lecz nie on. Wtuliła się w jego szyję, zasypując ją pocałunkami. Krew z torsu Yula rozsmarowała się teraz na jej piersiach i brzuchu, kiedy mężczyzna coraz mocniej i bardziej pożądliwie nabijał ją na swoje lędźwie. Tatiana po omacku odnalazła usta kochanka i wpiła się w nie, starając okiełznać inny rodzaj głodu, który odczuwała.

Yul jęknął kilka razy dochodząc, oczywiście nie zaprzestał poruszać kobietą.

- Wiesz… - wyszeptał w przerwach między pocałunkami - przecież chyba możesz trochę się napić? - uniósł zalotnie brew.

Rysy wampirzycy wyostrzyły się, gdy starała się opanować, by momentalnie nie zaatakować kochanka. Choć była najedzona, ich wspólna zabawa rozbudzała jej zmysły, a to zwielokrotniało również odczucie głodu.

- Ten wieczór miał być dla ciebie... - szepnęła mu do ucha, które zaraz potem zaczęła miętosić ustami. Dopiero po chwili pozwoliła swoim wargom ześlizgnąć się w dół. Im bardziej pragnęła smaku krwi Yula, tym wolniej starała się przesuwać, smakując jego skórę. Obsypywała pocałunkami jego szyję, obojczyk, pierś... i gdy nagle jej język trafił na drobinkę krwi, tak małą, że ledwo ją było widać, w umyśle Tatiany wybuchła orgia barw tak intensywna, że niczym nie ustępowała orgazmowi kochanka. Wampirzyca zachłannie zlizała teraz największe smugi krwi, powstałe na torsie mężczyzny, po czym wpiła się namiętnie w jego usta pocałunkiem. Ich języki splatały się i drażniły wzajemnie w dzikim tańcu, zaś biodra kobiety zaczęły falować z nową werwą, stymulując partnera.

Yul doszedł jeszcze dwa razy, zanim jego ramiona zwiotczały pozwalając Tatianie dotknąć stopami dna. Mężczyzna ujął w dłonie twarz kobiety i złożył na jej ustach jeszcze jeden długi pocałunek.

- Chyba się od ciebie uzależniłam i świetnie się z tym czuję. - powiedział z uśmiechem.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Chwyciła mężczyznę za rękę, splatając palce z jego palcami i dała znać, by wyszedł z nią na brzeg. Tutaj zaczęła całować i lizać jego rany, by szybciej się goiły, a gdy Yul próbował odpowiedzieć na pieszczoty, warknęła na niego.

- Stój spokojnie, dziwny mężczyzno. Musimy cię trochę ogarnąć, żebyś był w stanie przepłynąć tunel.
- Dziwny?
- Yul uniósł brew - Coś jest nie tak? - rozłożył ręce i popatrzył na siebie.

Zmarszczyła groźnie nosek. Było jednak widać, że jest rozbawiona. Kiedy skończyła, usiadła na brzegu, mocząc stopy w wodzie. Pociągnęła lekko Yula za dłoń, dając mu znać, by przysiadł lub położył się obok.

- Dziwny, bo... inny. Bo... - jak rzadko, czuła, że brakuje jej słów - Bo wymykasz się moim klasyfikacjom. Przynajmniej tym dotychczasowym. - zirytowała się - Wiesz dobrze, co próbuję powiedzieć.

Mężczyzna przysiadł okrakiem za plecami wampirzycy i przytulił się do nich swoim torsem. Yul schował Tatianę w ramionach i położył głowę na jej ramieniu. Oparła się o niego ufnie i zamknęła oczy.

- Wiesz, na czym dokładnie będzie teraz polegała nasza robota? - zapytała, wyciągając się leniwie - Rozumiem, że... nie powinniśmy ingerować w życie rezerwatu? Pytanie czy wcale czy tylko w wyjątkowych sytuacjach. W końcu wcześniej Starsza mówiła, że moje zdolności leczenia mogą przydać się tym ludziom…

Tatiana poczuła jak dotykające jej pleców usta Yula wyginają się w uśmiechu.

- Obserwatorami w rezerwatach są zawsze jacyś weterani. Wyobraź sobie Ultrix: nawet przepasana w skórzaną przepaskę, mogłaby podnieść drzewo, które przywaliło drwala, odsunąć obsunięty głaz, powalić na ziemię niedźwiedzia, dogonić pieszo sarnę. Ktoś taki może im pomagać i ich chronić, nie pokazując przy tym za dużo technologii, nie burząc ich spokojnego trybu życia. Rada postąpiła słusznie kierując cię do takiej placówki.
- W skórzanej przepasce?
- Tatiana obróciła głowę - To jakaś twoja fantazja?

Mężczyzna uśmiechnął się.
- Rozumiem, że w twoich czasach wyszły już z mody? wiesz, nie jestem taki mądry jak Ren…
- Myślę, że w czasach gdy były używane ciężko w ogóle mówić o modzie.
- mrugnęła znacząco, tuląc się do mężczyzny - Ale... wracając do meritum, powiedz, czy ci ludzie... mają o nas wiedzieć, czy mamy się ukrywać przed nimi?
- Oni nie są nieświadomi cywilizacji.
- zaczął wyjaśniać Yul - W każdym rezerwacie jest zawsze jakiś terminal, z którego dzieci mogą dowiedzieć się o fizyce, technice i w zasadzie wszystkim co chcą. Chodzi raczej o to, by nasze współczesne rozwiązania, nie wpływały na ich tradycyjny sposób radzenia sobie z trudnościami losu. To oni mają inspirować nas, a nie my ich.
- Nie mają wyboru, jakby na to nie patrzeć.
- rzuciła w odpowiedzi wampirzyca.

Yul tulił się do kobiety, ogrzewając ją swoim ciepłem.

- Co masz na myśli?- zapytał.
- Skoro nie są świadomi waszego... no dobra, naszego istnienia i rozwoju technologii, to nie mogą wybrać czy chcą tą inspiracją być. Czy chcą żyć... ciężko. Wiesz, wydaje mi się, że gdyby wiedzieli, nawet w imię dobra całej ludzkości, nie chcieliby tak egzystować. Ludzie zawsze dążyli do wygód.
- To nie tak, wiesz, oni mogliby opuścić rezerwat, ale nie chcą zazwyczaj. Zresztą sam dobrze nie rozumiem, słyszałem, że to trzeba zobaczyć.
- I tak się stanie...
- wampirzyca obróciła się i przywarła do Yula tak gwałtownie, że ten wywrócił się na plecy. Z uśmiechem łobuziary podpełzła wyżej i spojrzała na niego z góry.
- Gotowy? - zapytała mrużąc oczy i przygryzając dolną wargę, po czym dodała - Do powrotu? - zaśmiała się radośnie.
- Taa… - powiedział udając zawód… a może nie?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 31-12-2016, 11:47   #20
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kukułka 021-S
Ostatecznie jedynie Yul wszedł w skład załogi Tatiany. Ich statek, mimo iż wyglądał prawdziwie “fantastycznie” był przez mężczyznę określany mianem “latającego kontenera mieszkalnego” Zdaniem Yula, jednostka latająca powinna w pierwszej kolejności dobrze latać, tutaj zaś, w pojazdach klasu Kukułka, na pierwszym miejscu była wygoda.
- Takie zwierze kiedyś chyba było, może jeszcze gdzieś w afryce jest. - Yul wyjaśnił nazwę pojazdów.
- Dobra, widzę co w tym rezerwacie jest dla ciebie do roboty - Yul przeglądał coś co wyglądało jakby dotykał niewidzialnej konsolety. - Rezerwat ucierpiał w trakcie burzy słonecznej, mieszkańcom nic się nie stało, ale większość przekaźników audio i wideo siadła. Będzie dużo wspinaczki, umiesz się wspinać prawda? - były milicjant odwrócił się i spojrzał na wampirzycę.
- Jestem pewna, że nawet jeśli nie, będziesz chętnie ochraniał moje tyły, co? - uśmiechnęła się Tatiana, odgarniając włosy z czoła - Ile tutaj jest słońca i... co to w sumie ta burza słoneczna jest? Wiesz, dla mnie szczególnie nie brzmi to dobrze.
- Stany aktywności słonecznej zmieniają się co jakieś sto lat, obecnie na powierzchni gwiazdy zachodzi dość sporo wyładowań. W przeszłości, atmosfera Ziemi była bardziej gęsta i takie “języki”... “macki” elektromagnetyczne dotykały powierzchnię rzadziej. Wciąż, nawet w antycznych czasach zdarzało się, że w jakimś mieście brakowało energii elektrycznej. Teraz jest to jednak spory problem, między innymi dlatego nasze osiedla znajdują się często pod ziemią. To też dlatego są problemy z podróżą i nawigacją. Wiesz, łatwiej jest polecieć na Lunę niż przez ocean.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy nie będę mieć pewności, czy zaraz słoneczko mnie nie popieści? -
wampirzyca poczuła pierwszy raz nerwowość na myśl o zadaniu, które ją czeka.
Yul uśmiechnął się.
- Głupia ta nazwa, takich “burz” nie widać gołym okiem raczej, wątpię by mieszkańcy rezerwatu byli nawet tego świadomi. To nie promienie świetlne “spadają”.
Tatiana zmarszczyła brwi. “Ale jak to tak” - wydawało się mówić jej spojrzenie.
- W takim razie nie odpowiedziałeś na moje pytanie odnośnie ilości słońca, którego mogę się tu spodziewać? Jest w ogóle jakiś wyraźny podział na wschód i zachód?
- Och, oczywiście, astronomicznie nic się nie zmieniło od twoich czasów. Wiesz przecież, że Ziemia nie jest płaskim dyskiem? -
zerknął zupełnie poważnie - Trudno czasami uświadomić sobie, że jest dzień bez jakiejś aplikacji, to przez te chmury, są wszędzie na tej półkuli. Czasami jak się rozwiewają w czasie kiedy jest dzień, to robi się strasznie jasno w przeciągu kilku sekund. Pogody nie da się dokładnie przewidzieć, za dużo zmiennych, ale wystarczy liczyć czas, na przykład teraz mamy cztery godziny piętnaście minut do astronomicznego wschodu, to wiemy na pewno, a czy będzie wtedy jasno, to już nie wiemy.
- Rozumiem. Powiedz... zejdziemy jakoś do tych ludzi czy będziemy się ukrywać? Wolałabym chyba to drugie... o ile Starsza zaopatrzyła nas w tę cudowną maszynkę do klonowania krwi. Nie mogę jeść ciągle tego samego. -
mrugnęła do mężczyzny porozumiewawczo.
Yul wyszczerzył się.
- Na mnie nie patrz, to ty jesteś szlachcicem, mi nie wolno wychodzić z tego “kontenera” kiedy znajdujemy się w rezerwacie. Oczywiście mamy małe ambulatorium, tylko na naszym zasilaniu ta krew powstaje strasznie wolno, wiesz w razie poważnego zagrożenia życia, ludzi wkłada się do suspensera, wiesz ten czarny worek, i przewozi gdzieś, gdzie posiadają odpowiedni sprzęt. - mężczyzna podrapał się po głowie - możesz przecież pić ze mnie.
- A chciałbyś żebym patrzyła na ciebie cały czas jak na jedzenie? Nie, zdecydowanie nie mogę cię tak osłabiać, to raz, a dwa... jeśli mamy się bawić, to zdecydowanie muszę być najedzona. Zawsze. Chyba będę musiała zaprzyjaźnić się z miejscowymi. -
westchnęła.
Yul odpłynął na moment uwagą do czegoś niewidzialnego.
- pół litra na godzinę, jeśli przekażemy tam większość energii ambulatorium. - uściślił. - Ale to jak już wylądujemy.

Przez kolejne godziny, Tatiana mogła spokojnie buszować po sieci - przynajmniej w takim zakresie w jakim było to możliwe. Z jednej strony można było bez problemu uzyskać informacje o najdziwniejszych eksperymentach, z drugiej strony, zagadnienia z historii jakby w ogóle nie istniały. Przynajmniej z historii jaką znała Tatiana.
Rezerwat do którego się teraz udawali, był rezerwatem potrójnym, co w zasadzie było bardzo typwe. Oznaczało to, ze prócz ludzi, żyły tam również inne badane gatunki. W tym przypadku Niedźwiedź jaskiniowy oraz Wilk straszny. Jeśli chodzi o ludzi, rezerwat zamieszkiwali biali, co nie było wedle opisu rdzenne dla tego kontynentu. Tatiana nie była jakąś szczególną prymuską z geografi, ale znała linie brzegowe kontynentów na tyle dobrze, by rozpoznać zatokę meksykańską. Tam właśnie znajdował się ich cel. Klimat był określany jako umiarkowany, to jest około 5 stopni w dzień i -5 w nocy o tej porze roku. Statystycznie, było tam też znacznie mniej chmur, więc było całkiem prawdopodobne iż słońca w czasie dnia będzie tam jednak więcej niż mówił Yul.
Rezerwaty dzieliły się na historyczne - mieszczące się w miejscach gdzie dane gatunki naprawde rezydowały w przeszłości, oraz eksperymentalne. Ten oczywiście należał do tych drugich.
- Za godzinę wschód - zakomunikował Yul gdy maszyna zniżyła pułap. - zatrzymamy się na trochę, będziesz mogła się… no zdrzemnąć.
- Te szyby... są w jakiś sposób zaciemniane, czy mam się schować do luku bagażowego? -
uśmiechnęła się niepewnie wampirzyca. Oderwała się teraz od KO i spoglądała przez ekrany na otoczenie, w którym mieli zrobić postój.
- To nie są szyby… - Yul nacisnął ikonkę na panelu obok dłoni, “szyby” zgasły, okazały się być jedynie ekranami.
- Jeśli maszyna przestałaby działać kiedy jesteśmy w powietrzu i zaczęliśmy spadać, potrzebowaliśmy czegoś mocniejszego niż szyba by wytrzymać impakt uderzenia.
- Yhm... -
powiedziała wampirzyca, bo co mogła więcej powiedzieć. Ilość nowych bodźców trochę ją przybijała. Choć cały czas starała się “nadrabiać” wiedzę o otaczającym świecie i postępie, cały czas popełniała jakieś gafy. Właściwie nigdy wcześniej nie dostrzegała w sobie tej nuty pedantyzmu. Czyżby jednak miała więcej wspólnego z mężem Ventrasem, niż jej się zdawało? Zatonąwszy w myślach, zamilkła na dłużej.
Kukułką faktycznie telepało przy lądowaniu, zupełnie jak tymi małymi samolotami którymi biedniejsi turyści poruszali się ze stanu do stanu w “starożytności”
- Gotowe… - Yul westchnął i przeciągnął się w fotelu pilota.
Ten komunikat przywrócił Tatianę do teraźniejszości. Spojrzała na Yula, rozpinając pasy.
- Chyba powinieneś coś zjeść, prawda? Wiesz, ja wyszłam z wprawy i lepiej żebym nie gotowała, ale jeśli mogę ci jakoś pomóc, to powiedz.
- Moglibyśmy usiąść i zjeść razem, uruchomię syntezę krwi w ambulatorium i zabiorę tą która już tam jest, znając życie coś tam pewnie jest. Ty będziesz miała snaka, ja zjem jak wielki Pan - jeśli cokolwiek działa dobrze w tym kontenerze to dystrybutor żywności.

- To od razu naucz mnie tego produkowania krwi. Iiiii - zająknęła się - Nie będzie cię to brzydzić? Ty będziesz sobie jadł, a ja będę siorbać jakąś breję krwi... Wiesz, naprawdę mogę to zrobić później.
- Widziałem filmik z jednego rezerwatu, ludzie jedli mięso upolowanych zwierząt, to nie może wyglądać dużo… -
szukał słowa - dobitniej. Ale jednocześnie zawsze jedli w grupie. Wspólne posiłki są ważne dla budowania i podtrzymywania więzi w grupie. Dlatego pracownicy, milicjanci czy partnerzy jedzą wspólnie kiedy tylko mogą.
- No dobra, ale... jakbyś miał dość to powiedz. Albo odejdź. Nie obrażę się.
- w tym momencie wampirzyca poczuła dziwny, nieracjonalny żal z powodu utraconej śmiertelności. Wampiry nie jadały razem zazwyczaj, a w rzadkich przypadkach gdy już do tego dochodziło, miało to raczej wymiar chorych orgii niż wspólnoty.

Yul i Tatiana ruszyli najpierw do ambulatorium, gdzie faktycznie udało się znaleźć nieco krwi - tak z pół szklanki i była strasznie zimna. Samo ambulatorium było malutkie, w zasadzie ograniczało się do “szafy” w której znajdowała się medyczna kozetka.
“Salon” oznaczony jako “kajuta rekreacyjna” był za to całkiem spory, niewiele tylko mniejszy niż sypialnia Yula w Wieży. Mężczyzna podszedł do dystrybutora i wybrał coś, co wyglądało jak batoniki. PRzy otwieraniu szeleszczącej folii i zetknięciu z powietrzem, “czekoladka” zaczynała parować i pachnieć spalenizną.
- Jedzenie na ciepło. - podsumował mężczyzna, siadając przy stoliku.
- Myślałam, że ci pozazdroszczę, ale... jednak wygląda to równie smętnie jak u mnie. - zachichotała wampirzyca, po czym uniosła kubek z krwią - Smacznego!
- Smacznego. -
odpowiedział uśmiechnięty mężczyzna.
Przez chwilę spożywali swoje posiłki w milczeniu. Tatiana bardzo starała się zachowywać jak człowiek, który pije, a nie wampir, który wysysa, jednak od czasu do czasu jej kły stukały o powierzchnię kubka. Patrzyła wtedy kontrolnie na Yula, by ocenić jego reakcję.
Yul natomiast nie spoglądał kontrolnie na Tatianę, nawet jeśli zauważył jej kły, nie poczytywał tego jako zagrożenie.
Kiedy z westchnieniem ulgi wampirzyca skończyła jeść, wstała i podeszła do mężczyzny, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Yul sam skończył jeść dość szybko.
- Dobrze, - spojrzał na nią ciekawie - usiądziesz obok? czy jesteś już zmęczona i chcesz się położyć? łóżka w kukułkach są naprawdę wygodne.
- A jedno czy dwuosobowe? -
spojrzała na niego wyzywająco - Wiesz, chętnie bym się położyła jak pierwszej nocy, gdy mnie pilnowałeś. Czułam się wtedy taka bezpieczna... tylko tym razem bez egzo - dodała z miną niewiniątka.
Mina Yula mówiła iż właśnie został oficjalnie połechtany.
- Czy wy mieliście kiedyś takie łóżka domowe robione tylko dla jednej osoby? - spytał.
- Owszem. Cieszę się jednak, że zadałeś pytanie w ten sposób. A jak z prysznicem w naszym ptaszku?
- To nie cysterna, jest prysznic gazowy, bardzo skuteczny i bardzo… szybki.
- Nie można mieć wszystkiego. Zatem... widzimy się w sypialni? -
mrugnęła porozumiewawczo, ruszając w kierunku łazienki.
- Jasne - Yul nie starał się kryć zadowolenia.
Łazienka miała rozmiar nieco większej kabiny penisowej prysznicowej, no może budki telefonicznej. Tatiana odnalazła zielony przycisk z graficznym wyobrażeniem pary, tudzież dymu. Naciśnięcie go spowodowało nagły huk, podobny do tego, jaki wydaje z siebie stary piecyk gazowy przy zapłonie. Tyle że z dziesięć razy głośniejszy. Podmuch powietrza uderzył na wampirzycę spod kratki na której stała, oraz z kratki na suficie. Cały proces trwał jakąś minutę, powietrze, czy może raczej gaz, miał dość wysoką temperaturę i Tatiana mogła poczuć lekki zapach palonych włosów. Fakt, gdyby nie to, iż wiedziała że to jedynie zabieg sanitarny, mogłaby wpaść w panikę.
Pospiesznie wyszła z kabiny... wręcz uciekła. Nie kwapiąc się nawet ubieraniem czy ocieraniem ciała, wypadła do sypialni, szukając Yula.
- Jak kwestia skażenia wód lądowych tam, gdzie lecimy?! - napadła go pytaniem.
Mężczyzna sam był nagi a jego skóra lekko zaróżowiona, czuć na niej było lekki swąd spalonych włosów, widocznie skorzystał z drugiej kabiny.
- Przecież ludzie i zwierzęta nie mogły by tam żyć gdyby nie było to bezpieczne, w najczystrzych regionach świata lokuje się właśnie rezerwaty. W tym do którego lecimy jest nawet las. - Podszedł do Tatiany i strzepał jej z ramienia nieco naskórka.
- Chyba trzeba podregulować twoją łazienkę. - wyjaśnił.
- Nie trzeba - warknęła - Nigdy więcej! Masz zaparkować tę brykę przy jakimś strumieniu. Nigdy więcej! - wygrażała milicjantowi palcem, jakby to on był winien jej strachowi.
- Wielu cywilów ich nie lubi, jeszcze te historie o wypadkach… - Yul był rozbawiony, ale szybko dodał - jasne, nie musisz się tym więcej przejmować, załatwię to. Z parkowaniem zaś… w rezerwacie jest konkretne miejsce gdzie wolno nam wylądować i od tego momentu Kukułka będzie tam uziemiona.
- No to będziemy jak pradawne ludy robić wyprawy do źródła. Ja już tam nie wejdę, rozumiesz? I nie śmiej się! Bo ci zmarzę uśmiech z tej pooranej buziaczki -
zmrużyła oczy wyzywająco.
Yul uniósł przepraszająco ręce.
- oczywiście, przepraszam jeśli cię uraziłem - powiedział spokojnie, po czym dodał - Widziałaś wyjściowy kostium? - uniósł brew
Tatiana mogła zobaczyć ubranie na wyświetlaczu swoich okularów.
- Jest całkiem sporo opcji dla kogoś twojego rozmiaru. - zauważył mężczyzna. - Weterani z wystającymi implantami mają bardziej ograniczony wybór.
Wampirzyca przytuliła się do pleców mężczyzny.
- Niezłe. Chociaż przywykłam już do tego wdzianka od Ulrix. No dobra. Mam dla ciebie rozkaz. I to taki permanentny. Przestań się spinać, gdy się z tobą droczę. Jesteś lepiej przystosowany i wyszkolony niż ja, więc lepiej potrafisz ocenić sytuacje, w których się znajdujemy. Dlatego uważam, że to ty powinieneś rozkazywać. Czy cię będę słuchać... to inna sprawa - uśmiechnęła się uroczo - Niemniej przestań zachowywać się jakbyś był moim podkomendnym. Może formalnie tak jest, ale jeśli chodzi o... kwalifikacje, to bijesz mnie na łeb. No i co to za para, która się nie kłóci? - skubnęła płatek jego ucha zadziornie.
Yul pogładził biodro wampirzycy.
- Skoro tak, to wskakuj do łóżka. - zakomenderował wesołym tonem.
- Ale pamiętasz, ty masz mnie chronić... tylko stoisz i patrzysz. - Tatiana wolnym krokiem ruszyła w kierunku sypialni.
- Będę cię chronił własnym ciałem - uśmiechnął się Yul idąc zaraz za wampirzycą.
- A jeśli się nie zgodzę? - obróciła się w progu i popatrzyła na mężczyznę wyzywająco zadzierając głowę.
- Będę zawiedziony? - odpowiedział jej spojrzeniem. - Jeśli się nie zgodzisz i tak powinienem cię chronić.
- I już? -
podeszła do niego, tak że jej nagie piersi dotykały jego torsu - Tak po prostu odpuścisz? - przygryzła ze smutkiem wargę, po czym odwróciła się i nie patrząc na milicjanta, ruszyła w stronę łóżka. - Zatem się nie zgadzam.
Yul zaśmiał się i w trzech susach znalazł się na łóżku przed wampirzycą.
- Czyli mam cię chronić z twoim ciałem na sobie?
- O widzę, że zaczynasz kombinować. -
wampirzyca weszła powoli na łóżko, krocząc na czworakach przez materac aż jej usta zetknęły się z wargami Yula. pocałowała go niespiesznie, rozbudzając zmysły.
Mężczyzna uniósł dłonie do głowy kobiety, choć nie były to jedyne kończyny unoszące się ku górze. Delikatnie odczesał włosy z twarzy wampirzycy i oddał pocałunek.
- Widziałaś jak spędzam wolny czas, tak intensywne myślenie jest dla mnie nowością, choć bardzo miłą…
- Ach, więc to myślenie jest takie intensywne... -
wymruczała wampirzyca, ocierając sie nosem o nos partnera. - Wiesz, muszę cię zmartwić. Będzie tylko gorzej…
Yul przeniósł jedną z dłoni na wyprężony kobiecy grzbiet i zaczął delikatnie go miziać.
- Uważaj mnie za oficjalnie ostrzeżonego lecz kiepsko zmartwionego.
Tatiana odruchowo przeciągnęła się czując na sobie dłonie, po czym zdecydowanie przywarła do mężczyzny, siadając na nim. Jej biodra ocierały się o niego, lecz była to jedynie drażniąca zabawa. Kobieta odgarnęła jedną ręką włosy z twarzy i przyjrzała się milicjantowi.
- Więc przed czym zamierzasz mnie tak chronić? Bo chyba nawet przede mną samą nie byłbyś w stanie... - rzuciła wyzywające spojrzenie.
- Racja, może więc zacznę od… nudy? - powiedział zanim pocałował ją namiętnie.
- To cię nudzi?! - Tatiana udała oburzenie, gdy ich wargi oderwały się od siebie.
Oczy Yula rozszerzyły się dając dowód na to iż w pierwszej chwili nie załapał.
- Chyba nie starczy mi życia na nudę z tobą - znów ją pocałował, jego dłonie cieszyły się teraz fakturą wampirzych pośladków. W odpowiedzi wampirzyca tylko zaśmiała się i przylgnęła do mężczyzny, pozwalając jego dłoniom błądzić po swoim ciele. Przymknęła oczy, rozkoszując się tym i samą chwilą. Dziwne wydarzenia przyniosła jej przyszłość. Naprawdę dziwne... i choć wciąż wypływała na powierzchnię, czuła że gdzieś kotłują się czarne chmury. W końcu jej gatunek był przeklęty i od zawsze podążała za nim wstęga śmierci. Kobieta musnęła ustami szyję kochanka. Raz, drugi, trzeci... delikatnie badała każdy zakamarek skóry, zastanawiając się czy gdy coś się stanie... gdy jej obawy sie spełnią, albo też czas minie nieubłagalnie, czy będzie miała dość siły by zrezygnować z tego mężczyzny? Z każdym dniem przywiązywała się do niego bardziej i mocniej. Właściwie liczyła na to, że z czasem przyjdzie znużenie. Yul jednak zmieniał się i to w taki sposób, który chciała widzieć i czuć... szczególnie to drugie było dla niej nowością.
Oddech mężczyzny był ciepły, podobnie jak jego ciało. Yul cieszył się kobietą, jak dziecko otwierające prezent. Jego usta całowały teraz szyję wampirzycy, dekolt. Tatiana słyszała jak mężczyzna zaciąga się jej zapachem. Jedna z jego dłoni gładzila wewnętrzną stronę wampirzego uda.
- Czy jaśnie Pani chciałaby się odwrócić? - zapytał z uśmiechem, choć zaczynalo mu być już bardzo gorąco.
Usta, a potem język wampirzycy pełzając po jego szyi, skierowały się do uszka. Tutaj też odrywając się na moment, Tatiana szeptem sparodiowała wypowiedź kochanka:
- A Czy jaśnie Pan chciałby mnie odwrócić? A może chciałby też zrobić mi inne rzeczy? Mało szlachetne? - warknęła wyzywająco.
Znów Yul w pierwszej chwili miał lekka zawiechę nie będąc pewien sensu słów, w końcu, popchnął Tatianę na bok i pogładził dłonią po brzuchu wampirzycy.
- Jaśnie Panie? - Tatiana bardzo starała się powstrzymać śmiech, patrząc na mężczyznę spod długich rzęs.
Yul obrócił się na materacu i znalazł się przy stopach Tatiany, ujął je w dłonie i zaczął pieścić ustami spoglądając pożądliwie w oczy kobiety.
To był odruch. Wampirzyca wierzgnęła nogą, trafiając prosto w twarz mężczyzny.
- Aaaaj, nie chciałam! - ze strachem przyskoczyła od razu, by sprawdzić czy nic mu się nie stało.
Yul miał dobry refleks, zakrył się przedramionami kiedy odfrunął do tylu i zderzył się plecami ze ścianą.
Tatiana błyskawicznie pojawiła się obok, oceniając skalę “kataklizmu” jakim była.
- Przepraszaaaam. - zawyła cicho.
Yul powoli odkaszlnął łapiąc oddech, miał rozbity łuk brwiowy i chyba pękniętą kosć przedramia, pachniało to całkiem przyjemne... Mężczyzna zamrugał oczami po czym parsknął śmiechem.
- Nie możesz tak robić - zaczęła mu robić wyrzuty - Przecież mógłbyś zginąć. Czy ty jesteś jakimś masochistą? - wciąż jeszcze przyglądała mu się uważnie.
Mężczyzna zaczął się podnosić powoli z pozycji na czworaka, mimo iż wyglądał jakby spadł z roweru na zakręcie, wydawał się wciąż dość sprężysty… przynajmniej w pewnym częściach.
- Nie przypuszczałem, że dorosła osoba może mieć tak wrażliwe stopy… - wyjaśnił radośnie trzymając się za rozbitą głowę.
- super. Następnym razem upewnię się że jestem z boku…
- To nie jest śmieszne! -
wampirzyca starała się ignorować zapach, ale było jej coraz trudniej. Odruchowo sięgnęła do nadgarstka, by podać Yulowi swoją krew, ale... odsunęła dłoń od ust. Spojrzała na niego poważnie.
- Chodź. Musimy Cię opatrzyć. Tylko nie wiem czy dam radę... Nie zdziw się, jak się nagle wycofam. - wyznała.
- Ej.. gdyby było ze mną bardzo źle wiedziałbym o tym, mam CCI w momencie zagrożenia życia zaproponuje mi możliwość ograniczenia aktywności w celu ochrony życia. - wyjaśnił idąc powoli we wskazane miejsce.
- Nałykam się tylko jakiś suplementów.
- To ja jestem dla ciebie zagrożeniem -
powiedziała ponuro, idąc za nim w pewnym oddaleniu - poza tym ta ręka wygląda na złamaną. Na to chyba witaminki nie pomogą. Eh... strasznie mi głupio.
Yul odwrócił wzrok i spojrzał kontrolnie na Tatianę, rozbryzgując przy tym nieco krwi.
- Myślisz, że gdyby kopnęła mnie Ultrix poleciał bym dużo krócej? przecież widziałaś bójki zalotne. Czasami to jest bardzo niebezpieczne, zależy tylko jak daleko partycypanci chcą to pociągnąć. - mężczyzna oparł się o kozetkę i wystukał komendę na wyświetlaczu, chwilę później cztery rurki zakończone igłą,zawisły z sufitu.
- Ale badziewie… - skwitował zdejmując jedną z nich i zwyczajnie ssąc zawartość przewodu.
- Myślę, że żadna zalotnica nie chciała cię zjeść. - odparła wampirzyca, zatrzymując się w przejściu i przywierając do ściany, jakby w ten sposób mogła wzmocnić własną samokontrolę.
Zapach krwi był kuszący, ale z jednej strony Tatiana była najedzona, z drugiej Yul sprawiał wrażenie spokojnego, nie winił jej ani nie okazywał strachu, w żaden sposób nie powodował swoim zachowaniem stresowej sytuacji która mogłaby wpłynąć na temperamentność Brujahów.
- No… nie naprawdę i nie całego… fakt, ale przecież ty też nie chcesz mnie zjeść, tylko napić się mojej krwi. W dodatku to jest strasznie przyjemne, mogłabyś się trochę napić teraz, strasznie boli mnie głowa… - mężczyzna przerywał co jakiś czas na siorbnięcie z gumowej rurki.

Tatiana powolnym ruchem oderwała się od ściany. Cały czas była zła. Była zła na swoje instynkty, na swoją siłę, na swoją głupotę, na swoje odruchy... Była zła na siebie, przestając widzieć w tym wszystkim partnera.

Dopiero teraz zrozumiała, że ciągłym obwinianiem się i epatowaniem złości najwyżej robiła przykrość Yulowi, który - choć był ofiarą - szybko przeszedł nad sytuacją do porządku dziennego. I dlatego wampirzyca też powinna się tak zachować.

Podeszła do mężczyzny i przyciągnęła pozostałe rurki, by łatwiej mu było po nie sięgać. Spojrzała na niego. Z łuku brwiowego wciąż sączyła się krew.
- Napiję się później, jak już będziesz w łóżku. Żebyś miał przyjemne sny. - powiedziała cicho, po czym uśmiechnęła się niepewnie - Teraz będziesz moją zakąską.

Podsunęła się bliżej i czule zaczęła oblizywać zalany krwią policzek Yula. Potem przesunęła język wyżej, skrupulatnie zbierając słodkie zacieki. Aż wreszcie, gdy poza kilkoma smugami, twarz była czysta, kilka razy pocałowała zranioną brew, starając się swoją śliną pomóc w gojeniu rany.

Wreszcie odsunęła się, ocierając krew z kącików ust. Oglądając swoje dzieło, powiedziała z uśmiechem:
- Widzisz jak się kończy takie kozaczenie? Buziaczkiem w czółko!
Tatiana wyczuwała w krwi mężczyzny ogromne ilości cukru, to zapewne witaminy jaki właśnie pił. Rana Yula szybko przestała krwawić, a ramie nie puchło już bardziej.
- Zostałem właśnie wylizany przez najbardziej gorącą kobietę na świecie, myślę że było warto… - Yul uśmiechnął się zawadiacko.
- Taa... biorąc pod uwagę temperaturę mojej skóry, gorszego komplementu nie mogłeś mi powiedzieć. - wampirzyca zachichotała po czym odwróciła się i położyła dłonie na nagich biodrach. Kolebiąc lekko pupą skierowała się do sypialni.
- Patrząc na ciebie i twoje zrywy, aż trudno uwierzyć, że twój gatunek jeszcze nie wyginął. - rzuciła przez ramię.
- Mamy siebie - bez namysłu odpowiedział Yul z pełną wiarą w swoje słowa, kierując się za wampirzycą - a teraz, mamy też ciebie. Szanse przeżycia mają się dobrze, inne dzieci Niebian mogą przybywać, poradzimy sobie.
Nie wiedziała co na to powiedzieć, dlatego nawet się nie obejrzała. Po prostu przystanęła przy krawędzi łóżka i uczyniła zapraszający gest dłonią.
- Kładź się. Normalnie. - dodała po chwili, na wypadek gdyby Yul czuł się za dobrze i chciał kontynuować zabawę.
Mężczyzna nie był niezniszczalny, usiadł posłusznie na łóżku przymrużając oczy gdy chwytał się za słusznie obolałą głowę.
Tatiana wdrapała się na materac i usiadła za jego plecami. Delikatnie pogładziła go po policzku, po czym podparła jego głowę i położyła na swoim ramieniu.
- Ostatnie słowa skazańca? - szepnęła z uśmiechem, muskając płatek jego ucha.
- Nie rób sobie ze mnie jaj jak będę chrapał dobra? - pół żartem pół serio powiedział mężczyzna.
- No i tyle z zabawy. - prychnęła, po czym pocałowała mężczyznę w szyję. Drugi pocałunek był już ugryzieniem. Yul westchnął jak w chwili uniesienia, a wampirzyca niespiesznie, z rozkoszą sączyła jego krew, tuląc się do szerokich pleców mężczyzny. Kiedy poczuła, że jego ciężar zaczął się na niej opierać, oderwała kły i przejechała czubkiem języka po ugryzieniu. Ułożyła Yula na materacu, podsuwając mu pod głowę poduszkę. Okryła mężczyznę lekką, ale bardzo ciepłą kołdrą i na koniec pocałowała jeszcze raz zranioną skroń.
Wstała i ruszyła do wyjścia z zamiarem ułożenia się do snu w drugiej sypialni. Przystanęła jednak w progu, patrząc na uśpionego milicjanta. W wyobraźni już słyszała jego jutrzejsze wyrzuty, których bynajmniej nie złagodzi perspektywa bycia zagryzionym przez zaspaną wampirzycę. Cóż to był za dziwny człowiek...
Targana wątpliwościami Tatiana stała w przejściu jeszcze jakiś czas, marszcząc gniewnie brwi. W końcu wróciła do łóżka. Wpełzła pod kołdrę obok Yula. Opuszkiem palca dotknęła jego ciepłych, wilgotnych ust, po czym z westchnieniem, wyrażającym irytację, obróciła się na drugi bok, zakrywając kołdrą aż po czubek głowy. Tylko nagie pośladki wampirzycy dotykały teraz uda mężczyzny. Tatiana zasnęła z kocim wyrazem zadowolenia na twarzy.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 31-12-2016 o 12:55.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172