Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2016, 15:38   #21
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dominika patrzyła na to jak na jeden wielki cyrk. "Duchy przemówiły"... więc to co słyszała, to miały być duchy? Nim zdążyła się nad tym zastanowić. Usłyszała tylko dwa uderzenia i przepakowana laska leżała na ziemi. W tym czasie dwie blondyny wdzięczyły się do goryla, a ona... Zadrała lekko słysząc warczenie wilków. To nie było normalne, dzikie zwierzęta tak się nie zachowują.

Czuła jak włoski jeżą się jej na karku. Ten las był inny, jego zapach był inny. Wyczulony wzrok Dominiki wyłapywał raz po raz ruch w krzakach, gdy zwięrząta przemieszczały się wokół nich. Do tego te dwie laski. Inteligentna i piękna. Cholerny ideał. Więc czemu nie podwalać się do gostka, który jest najwyraźniej ich porywaczem? Syndrom sztokholmski po pięciu sekundach znajomości?

Oni się przytulają... na serio? Dominika obejrzała się na odgradzające jej drogę wilki. To nie były wilki jak w Bieszczadach... jej wilki. Oderwała od nich wzrok dopiero słysząc głos goryla. Zerknęła na Iana. Pan każe sługa musi. Z czym mieli się kłucić? Podnieśli pakerkę pod pachy. Niestety będzie musiała ciągnać nogami po ziemi. Trzeba było tak nie rosnąć.

Była ciężka... cholernie ciężka. Goryl mógł ją sam ponieść. Do tego ta blond laska. Dominika uwielbiała gdy ktoś kręci przed nią tyłkiem. Szczególnie jeśli zaraz miała sprzedać mu kopniaka. W takich chwilach przeklinała swój zbyt dobry wzrok. Skupiła się na badaniu podłoża. Może jakieś "fascynujące" ślady. Może i by coś znalazła gdyby nie ekipa przed nią, która wybrała się na krajoznawczą wycieczkę.

Gdy dotarli pod domek i ich oczom ukazała się kobieta, zamarła. Cieszyła się, że pakerka oprzytomniała i postanowiła sobie sama poradzić, bo by ją puściła. Czuła jak narasta w niej złość. Najpierw siedzenie w cholernym domu w tym okropnym mieście, potem porwanie... do tej pory czuła ten cholerny smród na rękach, blond specjalistki od duchów i przemian, a na końcu co... ona.

- Czemu?!- Krzyk w jezyku polskim poniósł się echem po lesie. - Nie można kurwa normalnie? Zaproszenie do chatki w lesie jest za mało wyszukane?! Niech ten goryl odstawi mnie do domu... nie lepiej nie. Wskażcie mi tylko kierunek, sama trafię.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 30-12-2016 o 15:46.
Aiko jest offline  
Stary 30-12-2016, 21:15   #22
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Angel siedziała na skraju paki, podkulając nogi pod brodę. Teraz gdy umysł miała jasny, przełączyła się w czujny tryb obserwowania, analizowania i przetwarzania przez plastyczne myśli. Było ich sześcioro. Jeden chłopak i pięć dziewczyn. Wszyscy nadzy i wszyscy zagub… nie, dwie blondynki zdawały się panować nad sytuacją, jakby zdawały sobie sprawę z ich położenia. Jakby WIEDZIAŁY więcej.
Malarka ściągnęła brwi, przyglądając się jędrnym piersiom Claudii. Różowe i stwardniałe od chłodu sutki, aż kusiły by otulić je ciepłą obrączką ust. Płaski brzuch o gładkiej, alabastrowej skórze, przypominał te z wystaw rzeźb w Narodowym Muzeum Sztuki. Jędrne pośladki, zapraszały by dać im klapsa… no i te usta.
Nie, nie te pod nosem…

Idealnie wydepilowane, gładkie i mięciutkie. Dziewczyna przekręciła bezwiednie głowę na bok, oblizując się i wzrokiem, piwnych oczu, hipnotyzując idealnie rozstawione biodra blondynki przed nią.
I wtedy Ken ruszył do akcji… a może to nie on ruszył? Tak czy siak… pancerlaska została w dość pokazowy sposób zamieciona pod wycieraczkę. Angel zamrugała głupkowato po czym chrumknęła ze śmiechu. Śmiech ten miał jednak podłoże nerwowe… i trwał mniej niż ułamek sekundy… właściwie, ci co go usłyszeli mogli nawet nie wiedzieć, że go słyszeli. Wszak… aktualnie na scenie pojawiły się wilki.

Duże, kudłate i z obnażonymi kłami. Lawrence objęła mocniej golenie, kryjąc większość twarzy za kolanami. Nie chciała by gniew osiłka przeszedł na nią. Nie chciała… by ją w ogóle zauważył. I… bogowie byli jej przychylni, bo Ken dopadł tej drugiej z dwójki cycatych i blondwłosowatych w ekipie.
Angi obserwowała jak dziewczynę oblewa strach, jak blednie a źrenice rozszerzają się od nagłego przypływu adrenaliny. Miała wrażenie, że słyszy jej myśli, które pragną porwać jej ciało i uciec jak najdalej od zwierzęcia przed sobą.
Nie było jej żal nieznajomej, sama kretynka chciała, nawet palca nie przyłoży gdy ten przyjdzie w nocy ją przeruchać swoim nadymanym kutasem.

Zeskoczyła, gdy padł krótki i zwięzły rozkaz. Z żalem, obejrzała się za znikającym trójkącikiem rozkoszy u Claudii pod wielką bluzą, po czym ruszyła za „przewodnikiem”, „porywaczem” i (miała nadzieję) „przyszłym gwałcicielem idiotek”.
Stopy miała bose, ale ściółka nie była zbyt wyboista i maszerowało się całkiem przyjemnie. W dodatku zapach lasu był orzeźwiający, zwłaszcza po wielu godzinach kiszenia się we własnym pawiu.

Ucieczka z tego miejsca będzie trudna. Nie nie zdążyła jeszcze rozpoznać kierunków, ani Parku w którym byli, no i te wilki… z rzygowinami na całym ciele, jej trop na pewno będzie łatwy do wyszukania. Tak… ucieczka przed watahą będzie najtrudniejszym zadaniem, ale się nie podda. Ojciec na pewno postawił już całą NYPD na nogi, plus wszystkie stanowe dookoła. Dla świętego spokoju wezmą jej zniknięcie za priorytet… więc wystarczy, że przedostanie się na jakąś stację… na jebaną drogę… cokolwiek. Złapie autostopa, może być z seryjnym mordercą, byleby kurwa jak najdalej od tej bandy pojebów z nadymanym Kenem na czele.

Chatka wyglądała na tle starych drzew wyglądała malowniczo i jakoś tak… nostalgicznie. Z jakiegoś powodu, widziała siebie oczami wyobraźni, jak z pastelami na kolanach, rysuje obraz.
„Zaraz… co jest kurwa, pojebało cie? Jakie pastele, jaki obraz?!” Dłonie dziewczyny machinalnie zacisnęły się w pięści, gdy stanęła przed drzwiami, niepewna tego, kto je otworzy.

I trzeba było przyznać, że nie spodziewała się ujrzeć w nich kobiety. Trącało od niej trochę boho i hipsterstwem ale… była ciepła, niczym kubek gorącego kakao z piankami i posypką. Angel uśmiechnęła się, rozluźniając się. To było dziwne… i całkowicie sprzeczne z logiką i zaistniałą sytuacją. Zeżarła człowieka, została porwana, napakowany gość poszczuł ich wilkami a teraz czuła, że oto właśnie stoi przed nią, nie matką… lecz zaginioną, starszą siostrą matki, o której nie miała bladego pojęcia.
I wtedy Claudia się odezwała… i Lawrence bezsprzecznie stwierdziła, że zdecydowanie dziewczyna podoba jej się bardziej gdy jest naga… i milczy.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 30-12-2016, 21:28   #23
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

CKM Oparła głowę o drewnianą ścianę, wpierdol, głód i jeszcze jeden wpierdol zwaliły się teraz na nią i ledwo utrzymywała się na nogach.
Słowa Claudi nie miały dla niej za dużo sensu, może tę dziewczynę naćpali?
- To jakaś sekta?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 31-12-2016, 01:45   #24
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Ian zerkał na dobrze zbudowaną i nawet ładną dziewczynę, która szykowała się do walki z ich porywaczem. Sam też się szykował by dokopać facetowi.
Nagle pojawiła się dziewczyna, której kilka chwil wcześniej chciał pomóc. Wkroczyła dumnie i uwodzicielsko między nich. Ian zapomniał co się dzieje i tylko zmysłowość dziewczyny i jej kształty przyciągnęły jego uwagę. Głos miała władczy i budzący posłuch, ale miły nie brutalny w swym tonie. Wpatrzony był w nią jak w obrazek i nie zauważył jak CKM rzuciła się na porywacza.
Kiedy odwrócił wzrok dziewczyna już leżała nieprzytomna na ziemi.
- Co tu się dzieje do cholery!- Młodzik odsunął się od reszty na dwa kroki.
Za wiele się działo. Tyle emocji, sił na jego umysł działało. Pierwszy raz w życiu miał taki mętlik w głowie. Chciał się rzucić na dryblasa bo z kobietami sobie poczynał poniżej godności i to go dość wpieniało, ale słowa Claudi jeszcze grały mu w głowie.

Nagle usłyszał te warczenie. Odwrócił się i odskoczył z powrotem do grupy. Naprzeciw pojawiły się trzy wilki.



- Ja pierdole! Co to za schizy?!- Chłopak szukał odpowiedzi w otaczających go ludziach. Jako odpowiedz usłyszał tylko.
- Znaj swoje miejsce szczeniaku.- Niby skierowane do CKM, ale przesadnie pasujące do okoliczności i wilków.
Wielki drab ruszył do drobnej blondyneczki, która jak bajkowa nimfa wyglądała stojąc naga przy naczepie. Ianowi kręciło się w głowie. Wszystko wokół było dziwne. Wilki nie zachowywały się normalnie. Widział kilka na obozach i trochę czytał.
Dziewczyny emanowały jakimś porażającym pięknem. Koleś porywający ich był sam i tylko w wilkach miał oparcie. Część osób była nad wyraz spokojna. O co tu chodzi? Pytał się sam siebie.
Tak piękna dziewczyna co dryblas właśnie brał i podnosił pierniczyła jakieś farmazony o Gaii, duchach.
Ian miał dość. Już miał zerwać się do szoferki ciężarówki gdy usłyszał:
- Ty i ty!- i stanął jak wryty. Ich porywacz kazał zająć się jemu i jednej z dziewczyn, która była z wyglądu najnormalniejsza. Była jeszcze jedna. Z dredami czy czymś na głowie w kolorze różu.
Harison ruszył by pomóc wlec największą z dziewczyn.

Droga może nie była zbyt ciężka, ale masa CKM dawała się we znaki obojgu niosącym. Ian był twardzielem i nie chciał słabości pokazać. Zerkał tylko na boki przy każdym dźwięku krążących wokół wilków. Przed nim szła Claudia i mimo dresów, które miała na sobie przykuwała uwagę chłopaka. Jedynie wilki potrafiły to zmienić.

W końcu wyszli na jakąś polankę i zobaczyli dom. W pierwszej chwili Ian zapatrzony w pośladki Claudi nie zwrócił uwagi na niego, ale gdy wyczuł zamieszanie wokół rozejrzał się.
Ładny domek. Pomyślał. Oby nie miejsce ich kaźni bo jeśli to przeżyje do lasu już raczej by nie wszedł.

Na progu stała owinięta w szal kobieta. Harisson poczuł ulgę zbliżając się do niej. Coś mu mówiło, że teraz jest bezpieczny. Pomógł CKM stanąć o własnych siłach i cały czas będąc przy niej by ją asekurować słuchał co mówią blondynki.
- Co tu się dzieje?- Z początku powoli z narastającą paniką mówił chłopak.
- Jaki kurwa rytuał? Kim Wy jesteście świry?!- Ostatnie słowa wypowiedział już wrzeszcząc i zamierzając zwiać z tego miejsca czym prędzej. Chciał być jak najdalej od tych satanistów czy innych pojebów tu mieszkających lub ściągniętych jak on.
 
Hakon jest offline  
Stary 31-12-2016, 17:30   #25
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Idealne ciało Claudii nie zepsuło Emmie humoru, ani nie sprawiło, że ta czuła się od niej gorsza. Miło było zawiesić oko, na żywej kobiecie przypominającej rzeźbę spod dłuta samego Michała Anioła, jednakże uczucie zazdrości w tym przypadku było dziewczynie obce. Nie dlatego, że owe ciało było zbyt mało kuszące, a dlatego, że nastolatka była wystarczająco pewna swojej urody. Może brakowało jej trochę do piękna, jakie reprezentowała Claudia, ale była pewna, że za kilka lat, gdy skończy szkołę, studia i rozpocznie swoją polityczną karierę, osiągnie doskonałość nieskończoną.

Atak ze strony napakowanej i nadpobudliwej laski nie zdziwił Emmy, choć jego finał wzbudził lekki niepokój. Sama potyczka trwała może pół minuty, albo i mniej. Obcy mężczyzna pokazał swoją siłę, która również nie okazała się żadnym zaskoczeniem. Blondynka była początkowo zadowolona z siebie, bo czuła, że "ujarzmiła bestię". Potem jednak pewność siebie ustąpiła nieokreślonemu lękowi. Uniesiona do góry przez wielkie, niedźwiedzie łapy, pomyślała, że zaraz skończy jak jej "koleżanka". Wielkolud pizdnie nią o blachę ciężarówki, ogłuszy waląc ze łba lub po prostu udusi gołymi rękami, za samo odzywanie się bez pozwolenia i gadanie o duchach. Nawet jego słowa, brzmiące jak troska i chęć zaopiekowania się, nie poprawiły Emmie narastającego strachu. Czuła, że zrobiła źle i bała się, że następnym krokiem rozjuszonego byka będzie dobranie się do jej tyłka, a naprężony kutas wielkości końskiego fallusa, rozwali ją od środka na tyle, że nie będzie wiedziała, który otwór boli ją bardziej. Po postawieniu na ziemię, Emma postanowiła już się nie odzywać, a od mężczyzny trzymać się na bezpieczny dystans. Wolała już, by jej nic nie pokazywał.

Podczas drogi przez las, blondynka nie zwracała na nic uwagi. Nie myślała o tym, co tu robi, kim jest Wielkolud i jego wilki ani nawet z kim przyszło jej podróżować. Jej myśli skupiony były na słowach, jakie echem odbijały się w ciasnym pomieszczeniu ciężarówki, kiedy byli tutaj przewożeni. Musiała się dobrze zastanowić, czy to na pewno były duchy, czy nie było w tym jej pomyłki. Głosy jednak brzmiały podobnie, jak te, które czasami słyszała w domu, leżąc już w łóżku gotowa do snu. Wtedy jednak zdarzało się, że tajemnicze głosy były dziełem jej ojca, który zakradł się do szafy i stamtąd gadał udając zjawę. Emma jednak nakryła go parę razy i od tamtej pory przestał pajacować. W ciężarówce jednak głosy nie mogły należeć do niego, więc chyba nie pomyliła się. Nie mogła.

Blondynka odzyskała pewność i spokój, kiedy znalazła się w chatce, a jej wzrok spoczął na znajdującej się tam kobiecie. Czuła się lepiej, a lęk odszedł jak za dotknięciem magii. Przystojny Wielkolud przestał być strasznym, złym wilkiem, zaś sympatyczna i ciepła kobieta, stała się ostoją oraz strażnikiem. Emma uśmiechnęła się lekko, czując, że może jej zaufać.
- Głosy mówiące o Garou, dumie, Gai... Dobrze mi się wydaje, że to były...? - nie dokończyła. Przełknęła ślinę z trudem, czując już suchość w gardle oraz nie chcąc zawieść kobiety swoją niewiedzą. Nie wiedziała, czemu tak to odczuła.
- A te wilki, które widziałam w lustrze? To był znak, wezwanie? - jej głos był spokojny i melodyjny, przyjemny dla uszu.
Narzekania innych były tylko nic nie znaczącym tłem, jednak slowa Claudii czymś, co zaciekawiło nastolatkę. "Znaj swoje miejsce, szczeniaku", zabrzmiały jej w głowie słowa mężczyzny, a na ustach zakwitł mały uśmiech, jakby coś zaczynało do niej docierać, jakby miała to wszystko zrozumieć szybciej, niż się spodziewała. Zważywszy na swój wiek, czuła się takowym "szczeniakiem".
- I co teraz?
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 31-12-2016 o 18:07.
Nami jest offline  
Stary 03-01-2017, 23:22   #26
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Wielkolud, który na słowa Claire roześmiał się gardłowo - może przez to wyglądał nieco bardziej przyjaźnie? – stanął górując nad Ianem, obrzucając spojrzeniem obitą CKM. Kobieta zaś cierpliwie wysłuchała wszystkich pytań, powitań, okrzyków zaganiając przy tym wszystkich do środka:
- Wejdźcie. Wszystkiego dowiecie się w środku. – w jej słowach dźwięczała szczera troska i ciepło.



Dar:
Brunetka użyje pierwszopoziomowego daru „Perswazja”, który sprawia, że wilkołak w homidzie jest bardziej przekonywujący, jego słowa i argumenty są nacechowane wiarygodnością, mają większą wagę. Każdy sukces w rzucie obniża stopień trudności rzutów opartych o atrybuty społeczne o 1. Rzut: Charzyma+Przebiegłość, ST 6. Wynik rzutu: 10,7,3,10,2,3,8,8 = 5 sukcesów, przerzut dwóch 10ek: 2,3, łącznie pozostaje 5 sukcesów.
Przy takim wyniku, samo przekonanie grupki nastolatków będzie bezproblemowe: standardowy ST wynosi 6 ale z użycia daru ma 5 sukcesów czyli ST spada o 1, czyli 5. Przy takim rezultacie, nie turlałam.



Kobieta na słowa Claudii uśmiechnęła się krzywo prawym kącikiem ust i pogładziła blondynkę lekko po policzku niemalże matczynym gestem, który przywiódł dziewczynie na myśl Freyę. Brunetka podeszła następnie do Dominiki, w której niemal kipiało od złości, pretensji i rozczarowania.


Ilość kości: 2, ST dla wilkołaka spod patronatu Nowiu jest 8. Wynik rzutu: 9,6 = 1 sukcesy. Nie wpada we frenzy choć jest naładowana silnymi emocjami.



Objęła naburmuszoną dziewczynę serdecznie i pochyliła się do niej tak, by tylko Domka ją słyszała:
- Przecież inaczej byś nie uwierzyła – pacnęła brunetkę lekko palcem po nosie z łobuzerskim błyskiem w oku jak czyniła wiele razy w przeszłości. Mała Dominisia uwielbiała ten gest, nastoletnią Domkę gest wprawiał w rozbawienie zmieszane z konsternacją. Starsza kobieta odwróciła się ku chacie, lecz po kilku krokach obejrzała przez ramię z uśmiechem:
- Idziesz? Czy pozwolisz, żeby zeżarła Cię ciekawość?


Wnętrze chaty rozczarowało Emmę brakiem wyszukanych wygód. Z niewielkiego przedsionku wchodziło się do sporego pomieszczenia, które służyło za kuchnię, salon i najwidoczniej miejsce pracy. Długi, prosty stół widział lepsze czasy. Poznaczony był rysami i bliznami zadziorów i uginał się pod stosem różnych papierów. Krzesła były wygodne chociaż żadno nie było do pary. Drewniana podłoga nosiła równie liczne ślady użytkowania co i stół, szczególnie w okolicach wielkiego obstawionego wygodnymi, wysiedzianymi fotelami kamiennego komina, który dzielił pomieszczenie na pół: część kuchenną i salono-pracownię. Łatwo było się domyśleć, że przyczyną wysłużenia podłogi był wesoło trzaskając ogień. Na prostej kuchence gotowały się dwa duże gary, wypuszczając spod pokrywek przyjemne bulgotanie i zapachy gulaszu, szczodrze przyprawionego ziołami. Na blacie leżał wielki bochen chleba, tuż obok piętrzył się stos talerzy. Zapachy sprawiły, że niektórym nie udało się uciszyć burczenia w żołądkach.
- Ruszać się. Myć się i do jedzenia! – zarządził ponownie wielkolud znanym im już tonem, a kobieta dorzuciła:
- Jestem Sophie Simmons, a to Jonas Carter. – wskazała na wielkoluda gestem głowy – Łazienka jest na końcu korytarza – wskazała kierunek – Wybierzcie pokoje i pospieszcie się, kolacja czeka. – dodała wesoło.
Na końcu krótkiego holu faktycznie znaleźć można było łazienkę z kabiną prysznicową lecz bez gorącej wody. Letni strumień z każdą kolejną osobą zamieniał się w lodowaty. Pociechę mogły nieść jedynie puchate ręczniki...
Po obu stronach korytarza znajdowały się dwie pary drzwi, prowadzących do równie prosto i skromnie urządzonych pokoi z piętrowymi łóżkami. Pierwszy pokój po lewej najwyraźniej był zajęty: rozgrzebane śpiwory i rzucone dwa plecaki były jasnymi tego świadectwami.


Po kolacji Sophie przeniosła się na jeden z wysiedzianych foteli, Carter zaległ na kolejnym, wyciągając długie nogi w cieple ognia. Wyglądał na całkowicie rozluźnionego, przymknął lekko powieki, jakby zapadając w drzemkę.
Brunetka potoczyła spojrzeniem po objedzonych i rozleniwionych młodych, którym w głowach lekko szumiało również zaserwowane młode piwo. Domka rozpoznała przepis, przyjaciel jej ojca również takie pędził.
- Wszyscy zostaliście tutaj zabrani z jednego prostego powodu. – uśmiechnęła się ciepło – Dla Waszego bezpieczeństwa.
Po chwili kontynuowała spokojnym tonem, za tło mając trzaski pękających polan:
- Wasze dotychczasowe życie przestało mieć większe znaczenie. Jesteście wybrańcami Gai i to dzisiaj ukazała się wasza prawdziwa natura. – spojrzała w oczy Ianowi – Każdy z was przeżył coś co pozwoliło uśpionemu w was duchowi, przebudzić się. Strzec Was. Jesteście tu bo, jesteście wilkołakami.
Drzemiący Jonas uśmiechnął się – w przyjemnym półmroku jego profil wyostrzył się drapieżnie.
Sophie ciągnęła nadal unosząc dłoń jakby chciała uprzedzić jakiekolwiek pytania:
- To o tym mówiły duchy, Emmo. Jesteśmy Garou, wybrańcami Gai. To ona obdarzyła nas mocami i sprawiła, że duchy są nam posłuszne. Wszystko to w jednym, najświętszym, najważniejszym celu: byśmy mogli jej strzec przed wrogami. – pociągnęła łyk piwa by móc kontynuować: - Nieprzyjaciele Gai, to słudzy Żmija, żołnierze plugastwa i rozkładu. To dlatego cuchnęłyście, Domi i Claire; miałyście z nimi do czynienia. To właśnie na nich wpadłaś, Emmo, i gdyby nie udzielona pomoc, sama zostałabyś sługą Żmija, stając się wypaczonym wilkołakiem – Tancerzem Czarnej Spirali.

Angel, która z jakiegoś powodu nie mogła dobić do stanu rozanielenia towarzyszy, zauważyła, że Carter, który zdawałoby się zapadł w drzemkę cicho pochrapując, ma wyraźnie zadowoloną minę, a dźwięki jakie wydaje to nie pochrapywanie lecz powarkiwanie. Pomimo przytulnego półmroku dostrzegła też, że Jonas uważnie się im wszystkim przygląda.



Angel ma prawo do rzutu na spostrzegawczość, bo jakoś alkohol do łeba nie bije. Ilość kości: 7, ST 6. Wynik rzutu: 10, 10, 4,7,3,7,7 = 5 sukcesów, przerzut dwóch dyszek z racji specjalizacji 2,10. I kolejny raz przerzut: 3. Łącznie: 6 sukcesów. Fenomenalny wynik.




- ... obecnie jednak garou wymierają, Żmij staje się coraz mocniejszy. Dlatego każde z Was jest ważne. Dlatego każdy się liczy. – w głosie Sophie słychać było ból, smutek i złość. Nabrała na nowo powietrza - Kiedyś było nas wielu, kiedyś to my rządziliśmy. – Simmons spojrzała na Iana i Claudię - Lecz chcieliśmy więcej, nasze słabości i chciwość i żądze stały się przyczynkiem naszego zniszczenia. – spojrzenie mówczyni musnęło Emmę - Rozpoczęliśmy polowania na ludzi, którzy mieli nam służyć. Od tego czasu, ludzie stali się nam przeciwni, nie ufają nam, a kłótnie między trzynastoma plemionami Garou stały się coraz to ostrzejsze, bardziej zawzięte. Nasza krótkowzroczność to woda na młyn Żmija, który rośnie w siłę... Codzień nasza walka w obronie Gai staje się coraz cięższa...

Sophie zasępiła się przyglądając się Angel. Po chwili ciężkiego milczenia podeszła do wciąż obolałej i ruszającej się z trudem CKM:
- Pomogę Ci... – spojrzała dziewczynie w oczy i powoli wysunęła w jej kierunku dłonie. Ułożyła je delikatnie na wytrenowanym przedramieniu obitej wojowniczki...



Sophie chce pomóc Claire i użyje daru „Matczyny dotyk”. Do tego celu wyda punkt Gnozy czyli obniży tymczasowo pulę dostępnych krop Gnozy o jeden, a następnie użyje Inteligencji+ Medycyny. ST jest różny. Dla wilkołaka jest równy poziomowi Szału (Rage), dla nie-wilkołaka wynosi 6. W tym wypadku ST wyniesie 5. Wynik rzutu: 2, 10, 9,2, 8,3 = 3 sukcesy. Każdy sukces leczy jeden poziom zdrowia. CKM czuje się zatem znacznie lepiej. Mechanicznie: połowa obrażeń została wyleczona, jeszcze pobolewa, ale można się ruszać bez większego kwiku i stęku.



Simmons odsunęła się, z uśmiechem przyglądając się potężnie zbudowanej dziewczynie i jej reakcji:
- Dlatego jesteście tutaj, by uczyć się tego kim jesteście – tłumaczyła - skąd pochodzicie i kim się staniecie...

...opowieść brunetki ciągnęła się aż do rana.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 04-01-2017 o 18:02. Powód: błęęęędy stylistyczne
corax jest offline  
Stary 10-01-2017, 23:43   #27
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
CKM, Dominika, Claudia, Ian

Zarzygana, obolała i skonana CKM ruszyła w stronę prysznica. Mimo wszystko puściła przodem dziewczynę która pomagała jej iść.
- Na ciepłej wodzie mi jakoś strasznie nie zależy, przeboleje… ale jak któraś zużyje całe mydło to po prostu będzie chamstwo. - zauważyła, po czym spojrzała na jedynego chłopaka z przekąsem.
- jesteś przegłosowany idziesz pod prysznic ostatni - stwierdziła - chyba nie chcesz się przeciskać? - uniosła brew.

- Nie. Skąd. Damy mają pierwszeństwo.- Ian wyciągnął rękę by pokazać, że puszcza dziewczyny. Ian nie był zbyt zadowolony na sposób traktowania przez mięśniaka, ale dobroć bijąca od kobiety powstrzymywała go od wybuchów.

Domka obejrzała się zaskoczona na wielkoluda.
- Ee.. dziękuję, ale też sobie poradzę. Niech może pójdą przodem osóbki o delikatnej skórce? - Dziewczyna obejrzała się na dwie blondynki stojące za nimi.- Dacie radę się szybko ogarnąć?

Claudia przecisnęła się w korytarzu. Na pytanie Dominiki skinęła jedynie głową. Umiała się szybko doprowadzać do porządku. A idąc pod prysznic unikała odpowiedzi na głupie pytania o rytuał przejścia. Zdjęła z siebie ciuchy ze szmateksu. Strumień letniej wody zmył z niej pot, kurz i pozostałości przygody z dwoma mężczyznami z zaułku. Szorowała się mocno i szybko.
Gdy już wyszła spod prysznica wytarła swoje gęste blond włosy. Owinęła się ciepłym ręcznikiem. Próżno było szukać balsamu do ciała dla skóry delikatnej. Westchnęła cichutko. Z ubraniami zwiniętymi w kostkę w dłoni, z wilgotnymi włosami opadającymi na nagie ramiona, owinięta ręcznikiem wyszła na korytarz.
Mrugnęła do Dominiki.
- Tak szybko, jak tylko umiałam - uśmiech nie znikał z twarzy Claudii. Ciężko było jednoznacznie stwierdzić, czy z blondynki spłynęły wszelkie negatywne emocje, czy też za maską uśmiechu skrywała niepewność jaka pojawiła się gdzieś w jej umyśle. Szła dalej, wyprostowana z zadartą brodą, jednak cały czas wesoła. Zatrzymała się tuż przy Claire, położyła dłoń na jej ramieniu.
- Ciepła woda uśmierzy ból. Powinnaś spróbować.
- Nie ma jej niestety za dużo - westchnęła CKM zerkając pytająco na pozostałe dwie laski które się jeszcze nie określiły.
Później ruszyła dalej, do pierwszych uchylonych drzwi. Gdy zobaczyła, że tam się ktoś już rozłożył poszła dalej. Następne uchylone drzwi ukazały prosty pokój. Niemal ascetyczny. Westchnęła cichutko i ruszyła do środka zamykając za sobą drzwi.

Domka powstrzymała się by nie parsknąć widząc dumnie kroczącą w szlafroku blondynę po czym podążyła wzrokiem za spojrzeniem CKM.
- Nie przejmuj się nimi i wskakuj, zimna woda jeszcze nikogo nie zabiła.
- Cóż… dzięki laski! - uśmiechnęła się pierwszy raz i wskoczyła do łazienki. Zrzuciła dresy, chwyciła mydło i szampeks. Chciało jej się rzygać gdy rzygowiny na głowie rozmiękły pod wpływem ciepłej wody i oddały zapach. CKM zamknęła szczelnie usta i przytkała nos spłukując głowę dwa pierwsze razy.

Po wyjściu z łazienki i rozejrzeniu się po warunkach kwaterunkowych stwierdziła.
- Któraś chyba musi dzielić pokój z chłopakiem, znamy się mało, prawie wcale, jak się boicie biorę to na siebie. Poradzę sobie…
Harisson ocknął się z zadumy na słowa CKM.
-Jak to bierzesz na siebie? Chcesz się.. No ten tego?- Chłopak udał głupiego z miną dopasowaną do sytuacji po czym lekko się uśmiechnął i kiwnął głową przymykając oczy na znak, że wie o co chodzi.
Teraz Domka nie dała rady i parsknęła.
- Myślę, że wystarczy, że dasz mu spać. - Uśmiechnęła się. - To idę się wymyć jak nie ma chętnych.

CKM wzruszyła ramionami.
- Jasne, chłopaki czasami po prostu potrzebują przypomnienia, że nie znaczy nie. - zerknęła na Iana - bez urazy.
- Ale jak to? Przecież Ty chcesz brać mnie na siebie?- Udał zdziwienie i podejmował zaczepkę by chociaż na chwilę zapomnieć o Megi i całej tej nocy.
CKM zaplotła ramiona na piersi i spojrzała z przekąsem na chłopaka.
- ej Ian, nic do ciebie nie mam, ale jak cię wezmę… to zapewniam cię, że nie będzie ci wesoło. Jest jak jest i pokoi jest i jest, ale jak chcesz się “zaprzyjaźnić” to będziesz musiał się postarać, ok?

Dominika nie pytając drugi raz weszła do łazienki i szybko wzięła prysznic. Fajnie było się obmyć po tym siedzeniu nago na pace. Gdy wyszła spojrzała na dziewczyny.
- To jak się dzielimy pokojami?
Z pokoju, który wcześniej zajęła wyszła Claudia. Ubrana na powrót w używane ciuchy. Tylko bluza z kapturem zniknęła. Odruchowo zaczesała włosy za ucho.
- Mi obojętne z kim będę, ale zajęłam łóżko na dole - powiedziała z uśmiechem.

Domka zerknęła na blondynkę. Sama miała już ubrania na sobie. Wcisnęła się w nie szybko w łazience.
- Mogę się wobec tego przyłączyć? - Pomachała do CKM i podeszła do blondynki. Wyciągnęła w jej stronę rękę. - Dominika.
- Claudia - wysoka blondynka ścisnęła dłoń dziewczyny.

Ian podszedł do gospodyni zerkając z lekką obawą na dryblasa.
-Czy są jakieś czyste ubrania jeszcze? Bo te już z lekka przesiąkły.- Powąchał znacząca ubranie na barku.
- Co z Megi?- Zadał wreszcie nurtujące go pytanie. Chciał zapytać później, ale i tak czekał na swoją kolej w łazience.
- Z Megi - odpowiedziała Sophie z leciutkim wahaniem - jest w porządku. Nie martw się o nią, jest cała i zdrowa. Znajdę Ci coś do ubrania. W międzyczasie możesz pomóc nakrywać do stołu. - wskazała Ianowi stos talerzy. - Sztućce są w pierwszej szufladzie.
-Dziękuję- Skinął z ulgą głową i ruszył do rozstawiania talerzy. Zastanawiał się jak może ufać tej kobiecie, ale coś mu mówiło, że tylko jej może obecnie zaufać.

Po chwili gdy już kończył układać naczynia przyszła gospodyni z ubraniem.
-Może nie ze sklepu, ale powinno pasować.- Powiedziała wręczając zawiniątko chłopakowi
- Dziękuję.- Uśmiechnął się Ian i wziął zawiniątko. Popatrzył w stronę łazienki. Jeszcze nie mógł się odświeżyć bo była jeszcze mała kolejka do łazienki.

Odłożył więc ubranie na jednym z siedzisk przy stole i zabrał się za rozkładanie sztućców.

Domka widząc jak Chłopak i pakerka poszli pomóc, uznała że też się przyłączy. I tak nie miała nic do pozostawienia w pokoju. Uśmiechnęła się do Claudi.
- Też idę pomóc, dołączysz niebawem.
To nie było pytanie, uznała, że dziewczyna nie ma wyboru.

CKM usłyszała wymianę słów między Ianem i Sophie, pozwoliła sobie zrzucić z serca niepokój i również zapytać o bliską sobie osobę.
- Miałam spotkać się z ciocią, nazywa się Alice, Alice Anvil, czy nic jej nie jest?
Tym razem to Jonas odpowiedział nim Simmons zdążyła się odezwać:
- Nie widzieliśmy żadnej cioci na miejscu. Za to Ciebie oblazły pijawy, możliwe i ją też gdzieś...
- Jonas! - Sophie przerwała wywód ostrzegawczym tonem. Zmroziła wielkoluda wzrokiem i zwróciła spojrzenie na dziewczynę - Pomówimy później, Claire, ok?

CKM niechętnie pokiwała głową na słowa Sophie, nie spuszczając wzroku z Jonasa. Nigdy go nie zignoruje, ale pewnie i nie polubi.
Ian popatrzył na Claire i zrobiło mu się trochę żal dziewczyny i ignorancji Jonasa.
- Chodź Clair. Może pomożesz mi przy rozkładaniu?- Zaproponował by odwrócić uwagę mięśniaczki.

CKM uciekła od myśli o ciotce spoglądając na Iana.
- No.. ok - zgodziła się
- Gdzie tak wyrzeźbiłaś ciało? Trenujesz coś?- chłopak zagaił miłym głosem wycierając jeden z widelców z zacieków.
- Trenuję do zawodów MMA - odpowiedziała, była dumna ze swoich osiągnięć niewiele więcej w życiu robiła poza ćwiczeniami.
-Ja też trochę trenuję. Ja to wojskowym chce zostać. Można by spróbować kiedyś razem potrenować, bo z miśkiem raczej chyba lepiej nie zaczynać.- Popatrzył mówiąc na Jonasa.
- Jest starszy - CKM zerknęła w stronę Jonasa - bardziej doświadczony. To wszystko. Ale ja nie stoję w miejscu - przeniosła wzrok na Iana - Ty też nie - uśmiechnęła się do chłopaka i chwyciła go za biceps zawieszając na nim fachowy wzrok.
- Trochę będziesz musiał przybyczyć do piechoty, cała moja rodzina służy lub służyła w armii tylko kilka czarnych owiec zahaczyło o gwardię narodową. Ja też oczywiście chcę zrobić kilka sezonów, to przecież patriotyczny obowiązek - CKM była dumną amerykanką. Dziewczyna stanęła za chłopakiem, położyła mu dłonie na karku, badając jego budowę przez koszulkę jak szkolny trener.
- Możemy ćwiczyć razem, ile ważysz? na pewno musisz więcej jeść. Spróbuj jeść tyle co ja… - CKM pożerała przeważnie 5000 kalorii dziennie…
- Z siedemdziesiąt kilo.- Po chwili powiedział chłopak.
- No ja nie wiem ile kalorii. Nigdy nie pilnowałem tego.- Skrzywił się i popatrzył na resztę dziewczyn.
- No to przynajmniej nie masz niedowagi - skwitowała CKM. wystawiła ręce dając chłopakowi do zrozumienia że chce go podnieść.
- Eee. Czy to konieczne?- Speszył się lekko Ian. Najpierw CKM przy wszystkich go maca po rękach itd a teraz chce go brać i podnosić. Dziwnie się czuł szczególnie, że reszta dziewczyn zaczynała się schodzić.
CKM przekzywila głowę.
- No chyba się nie boisz? - uśmiechnęła się,
- Nie. Ale jakoś głupio.- Odwzajemnił uśmiech.
CKM zerknęła na schodzące się dziewczyny i dopiero zczaiła.
- Aaaa… no tak, sorry, jasne nie ma sprawy, zapomnij - uśmiechnęła się.
- Pogadamy potem

Domka chwilę obserwowała rozmowę Iana i CKM po czym podeszła do ciotki.
- Mogę jakoś pomóc?
Ian uśmiechnął się lekko pod nosem słysząc słowa Domki. Czyżby jakoś rodzinna atmosfera się udzieliła wszystkim? Tylko po co ich tu ściągnięto. Niby część dziewczyn wiedziała o co chodzi ale nie Ian.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 10-01-2017 o 23:48.
Aiko jest offline  
Stary 12-01-2017, 15:41   #28
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Angel znalazła się w wąskim korytarzu, przysłuchując się najbardziej niedorzecznej dyskusji… w najbardziej absurdalnej sytuacji w swoim życiu, zastanawiając się czy to ona jest pojebana, czy właśnie przez pomyłkę trafiła do prywatnej kliniki dla skretyniałych nastolatków. I niestety… im dłużej słuchała tego gówna dookoła, tym bardziej tęskniła za chwilą, kiedy to topiła się we własnych rzygach, żałując, że się w nich jednak nie utopiła.

Co by jednak nie mówić, nienagabywana i niezauważana przez resztę, różowowłosa mogła spokojnie i na legalu obmyślać plan ucieczki. Bo w zabawie w dom, z debilami zgarniętymi z ulicy, nie miała zamiaru uczestniczyć.
Po pierwsze musiała poznać porywaczy i ich zwyczaje, po drugie… musiała poznać teren dookoła siebie. Tak więc, podczas gdy reszta grupy zajęta była słodkim pierdoleniem o niczym, Angi zdążyła policzyć kroki dzielące ją od pokojów, które pobieżnie zrewidowała, do drzwi wyjściowych, naliczyć widoczne okna oraz rozmieszczenie wszelkich przeszkód w postaci krzeseł, stolików, szafek i innych dupereli. Aktualnie była w trakcie sprawdzania rozległości oraz głośności skrzypienia podłogi, gdy padła jej kolej na umycie się.

Przepuściła chłopaka przed sobą, by nie musiał na nią czekać i wyjrzała przez okno w pokoju, którym przyjdzie jej… no właśnie co? Zamieszkać? Na zewnątrz było zielono i malowniczo, jak to w lesie zazwyczaj bywa. Drzewa były przeważnie iglaste z domieszką kilku liściastych samotników, rozsianych przez zapominalskie wiewiórki. Na ziemi była typowo iglasta ściółka z kępkami trawy, mchu i jagodowych krzaczków.
Wielka, niebieska mucha o błyszczącym odwłoku, usiadła na szybie i zaczęła zacierać łapki. Zielonooka skupiła na niej swój wzrok, zatracając się na chwilę.
Była dziwnym człowiekiem… robiła rzeczy, których nikt nie robił, lubiła to co ogólnie było niepopularne… Zaprzyjaźniała się z wyrzutkami… Zjadała ludzi.

”Kurwa…”

Robaczucha dawno odleciała, zostawiając na szkle ślad po swojej trąbce. Odgłosy z wnętrza chatki świadczyły o tym, że wszyscy przenieśli się do jadalni i szykowali się do posiłku.
Lawrence weszła do łazienki, zamykając drzwi na klamkę, po czym rozebrała się i przeprała ubranie, które zdążyło nasiąknąć wymiocinami. Nad umywaleczką wisiało lustro… zaśniedziałe, rozwarstwiające się na rogach i pęknięte… Angi widziała swoją bladą twarz, naznaczoną drobnymi i jasnymi piegami, przepołowioną na krzywe połówki.
Oczy miała podkrążone i sine. Na brodzie zieleniał zaschnięty glut po sokach żołądkowych. Usta były w strzępach, obłaziły niczym cielsko gada.
Przypomniała jej się mucha, czyszcząca łapkami swoje skrzydełka…

”Kurwa… kurwa… KURWA”

Uchylając lufcik, rozwiesiła spodnie i t-shirta by trochę podeschły, sama wchodząc do kabiny. Żelu pod prysznic już nie było, jedynie szampon się ostał.

”KURWAAAAA!!!!”

Woda była zimna, ale była wodą… czystą, orzeźwiającą i dającą ukojenie. Dziewczyna stała pod natryskiem, opierając się czołem o ścianę, a w uszach rozbrzmiewała muzyka typowa do tej puszczanej w windzie… zaczynała łapać zwiechę, gdy nagle uderzyła ją myśl… Coś się zmieniło. Wiedziała to, choć jeszcze nie w pełni czuła. Była inna.

Tak jak przewidziała, mycie zajęło jej dużo czasu.
Za dużo.
Zimna woda, zaschnięty paw i dredy nie chciały współpracować z tanim szamponem firmy krzak o zapachu cytrusów. Dopiero po trzecim umyciu się… poczuła, że jest czysta.
W miarę.
Brud w jej umyśle pozostał zaschniętym skrzepem ludzkiej krwi i spermy.
Dziewczyna osuszyła się ręcznikiem i założyła mokrą i zimną koszulkę. Wyszła do jadalni ze spodniami w rękach i turbanem na głowie. Powiesiwszy dresy na oparciu krzesła stojącego pod kominkiem, popatrzyła na zastawiony stół.

- Czy… czy jest tu jakieś danie vegańskie? - odezwała się niepewnie, wprawiając wszystkich w osłupienie… a tym bardziej Sophie i Jonasa, którzy wymienili dwuznaczne spojrzenia.

WIEDZIELI.

Angi, ściągnęła usta, wpatrując się speszona w podłogę. Czuła jak zaczyna się rumienić. Wstydziła się? Nie… to nie był wstyd.
Zakłopotanie dorosłych było dowodem na to, że jej wspomnienia były prawdziwe. Nie przewidziało jej się. Jej umysł nie wytworzył fałszywych wydarzeń podczas narkotycznego rauszu.
Zabiła go… zajadając żywcem.

Krew uderzyła jej do głowy. Serce łomotało niczym szalone. Dłonie poczęły drżeć, a smukłe palce godne nie jednej pianistki, wczepiły się w brzeg koszulki, mnąc i ucierając go niczym plastelinę.
- Niestety… nie… - Głos kobiety był ledwo słyszalny przez szum tłoczonej krwi w tętnicach. - …jest do twojej dyspozycji.
Co? Nie zrozumiała. Podniosła wzrok, który robił się niebezpiecznie szklisty.
- Kuchnia - warknął mężczyzna, widząc, że ta nie ma zamiaru się ruszyć ni nic powiedzieć. - Tam. - Wskazał wielkim łapskiem.
Różowowłosa spojrzała Carterowi prosto w oczy. Po chwili jej spojrzenie prześlizgnęło się po twarzy brodatego, zjeżdżając na ramię, napięty biceps i w końcu zatrzymało się na dłoni.
Ruszyła we wskazanym kierunku, szurając bosymi stopami po deskach.
Usłyszała głośne skrzypnięcie za sobą.
Miała… ochroniarza.

***

Czuła się względnie normalnie. Tak, normalnie to dobre słowo.
W domu również musiała przyrządzać sobie oddzielny posiłek. Tata z początku próbował, ale słabo znosił jej dietę. Nie zmuszała go tak jak on nie zmuszał jej by robiła mu obiady. Gotowali więc dla siebie oddzielnie. Stali obok siebie i rozmawiali jak minął im dzień. Później siadali do stołu i włączali telewizor, oglądali sport albo Discovery, wspólnie planując listę zakupów lub obowiązków na następny dzień.

Robiła sobie grzanki z chleba, który był na zakwasie… DZIĘKI NIEBIOSOM! Miała do dyspozycji dwie fajerki i dwie patelnie. Podsmażyła więc najpierw kromki, a później karmelizowała plastry buraka i marchewki w sosie octowo cukrowym. Na drugiej, robiła ziemniaczane frytki łódeczki z czosnkiem i świeżymi ziołami.
Oczywiście… zamiast octu balsamicznego musiała użyć zwykłego… spirytusowego, zamiast oliwy, oleju ze słonecznika, zamiast piekarnika patelni.

Co by nie mówić… przynajmniej przemyszkowała wszystkie szafki i szuflady. Policzyła noże. Znalazła masę dziwnych, i tych trochę mniej, przedmiotów… wszystko stare jak świat i pewnie niezdatne do użycia. Aleee… wiedziała, że są, wiedziała gdzie ich szukać.
Jonas stał oparty barkiem o lodówkę. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Patrzył na każdy jej ruch. Uważny i czujny, gotowy rzucić się za nią do pościgu, lub by ją obezwładnić.
Lawrence nawet się to podobało. Uśmiechając się pod nosem, mieszała ziemniaczki od czasu do czasu spoglądając na mężczyznę.
Wtedy ich spojrzenia krzyżowały się na kilka sekund, po czym rozchodziły każdy w swoim kierunku.
Ciekawe co sobie o niej myślał, czy choć trochę się jej bał, a może brzydził?

Co ona o sobie myślała..?

- Szybciej. - Ponaglił ją nieznoszącym sprzeciwu głosem. Angi popatrzyła na niego koso, nakładając buraki na chleb. Nie odwracał wzroku, więc i ona tego nie zrobiła. Nie mrugał, więc i ona nie mrugała.
Widziała jak jego mięśnie twarzy tężeją, jak napina się na całym ciele, zapiera.
Dziewczyna uśmiechnęła się lisio, zamierając z pustą patelnią. Mogłaby go zdzielić, mogłaby nią wybić szybę, mogłaby… się z niego trochę ponabijać.

Ściągając blond rudawe brwi, spojrzała za jego plecy. Spojrzała na stół i siedzących tam ludzi, którzy rozmawiali lub się nudzili… zaczęli już jeść. Nic ciekawego, ale Angel postarała się, by wyglądała na taką, która dostrzegła coś wartego odwrócenia się…
Carter nie wytrzymał.

”O kurwa!”

Barmanka parsknęła cichym śmiechem, wkładając patelnię do zlewozmywaka.
Poczuła gęsią skórkę na karku. Jonas wiedział, że zrobiła go w wała.
Przełykając z niejakim strachem ślinę, nałożyła sobie ziemniaki na talerz i szybciutko poszła do stołu.

***

Alkohol był chujowy. Sączyła browca od niechcenia. Właściwie to nie chciała pić, ale Sophie przekonała ją, że nie ma tam nic zwierzęcego. Ani miodu, ani jajek, ani mleka, ani mięsa, ani chuj wie czego.
Więc piła… i wcale się dobrze nie bawiła, inni za to świetnie.
Koszulka już dawno na niej wyschła, spodnie, wiszące ciągle na oparciu krzesła, pewnie też.
Angel obserwowała niedźwiedzia jakim był Carter, słuchając opowieści Sophie jednym uchem. Nie zadawała pytań… inni robili to za nią.
Chłonęła więc wiedzę, we względnym spokoju. Nad ranem, gdy wszyscy udali się do pokojów, ona jak na złość chciała zostać przy kominku…

- Muszę pomyśleć… - odwarknęła na warknięcie Jonasa.
Faktycznie, musiała.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 12-01-2017 o 15:47.
sunellica jest offline  
Stary 12-01-2017, 21:48   #29
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Przy stole

CKM humor poprawił się kiedy tylko zaczęła jeść, a kiedy już jadła, to jedzenie znikało w ogromnych ilościach, mogłoby się wydawać, że w gardle dziewczyny zalęgła się czarna dziura.
Domka jadła też z apetytem. Gdy tylko poczuła zapach jedzenia przypomniał się jej głód jaki czuła w ciężarówce. Z zaciekawieniem przyglądała się pozostałym raz na jakiś czas zerkając na ciotkę.
Claudia walczyła ze sobą. Choć posiłek pracowniczy był po osiemnastej, to czuła się bardzo głodna. Jednak wybierała widelcem co większe kawałki mięsa z gulaszu. Mieszając w warzywach z niechęcią. Gdy większe kawałki się skończyły to z uwagą skupiała się na tych mniejszych. W pewnym momencie została z michą warzyw w sosie. W głowie kotłowało się jak tu poprosić o dokładkę mając prawie pełny talerz…
Koniec końców nie zrobiła tego. Zamiast tego mieszała dzielnie w talerzu, jakby chcąc nie zwracać na siebie uwagi.
Blondynka w końcu wyprostowała się i zapytała dwie dziewczyny, które jeszcze się nie odzywały:
- Jak wam się podoba pokój?
Obdarzyła je przy tym uśmiechem. Może i jedna z nich zwinęła jej ciacho sprzed nosa, ale nie od dziś wiadomo, że wrogów trzeba trzymać blisko.
”Nie odzywaj się do mnie… jesteś ładna, ale tylko ładna...“ Pomyślała z niesmakiem Angel jawnie ignorując blondynkę. Zjadając frytkę, wpatrywała się głupkowato w Cartera, uśmiechając chochliczo gdy ich spojrzenia się spotkały
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 14-01-2017, 01:10   #30
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Skończyli nakrywanie stołu i przyszła pora na kąpiel. Ian wziął czyste ubranie i ruszył do łazienki. Stanął widząc, że jedna z dziewczyn nie była czysta.
- Proszę. Poczekam.- Zwrócił się do Angel ta jednak puściła go pierwszego. Nie zamierzał się sprzeczać.

Rozebrał się i odkręcił wodę.
- Damn!- Syknął wchodząc pod lodowatą już wodę. Postanowił puścić zimną wodę by ciepła grzała się dla ostatniej w kolejce. Chwilę się przyzwyczajał a woda otrzeźwiła go z lekka.
~Co się tu dzieje? Porwano mnie a teraz zachowuję się ja dzieciak na wczasach u wujostwa! Jakieś prochy mi dali czy co?~ Zastanawiał się a woda ze słuchawki prysznica leciała na włosy i spływała po całym ciele.

Skończywszy kąpiel ubrał się w czyste ubranie i wyszedł na posiłek. Usiadł blisko CKM gdyż czół, że najlepiej przy niej się czuje.
Starał się z początku jeść tyle co ona ale szybko zaprzestał.

Ian usiadł przy kominku by złapać jeszcze trochę ciepłą po kąpieli.
Kiedy kobieta zaczęła mówić słuchał.
- Że co? Czym jesteśmy?- Harisson rozglądał się po wszystkich.
- To jakaś bajka czy co?- Popatrzył z przerażeniem w oczy opowiadającej. Zaczynał mu się mętlik w głowie.
Przypomniała mu się sytuacja jak typy napadli ich. Jednak to nie był koszmarny sen. To się stało w rzeczywistości.
Ian skulił się i słuchał dalej nie wierząc własnym uszom. Wilkołakiem niby był? Ale jak? Skąd?

Gdy kobieta podeszła do CKM i jej pomogła tylko jęknął.
- Om meg Faen!- Wybałuszył oczy. Jeśli to prawda to co widzi to coś się jednak zmieniło w jego życiu.
Przez resztę nocy nic nie mówił i tylko słuchał. Opowieść go wciągała i z czasem zaczął uspokajać się i rozumieć co się stało z nim.

Poszedł spać jako jeden z ostatnich. Wgramolił się na łóżko i układał sobie pytania na następny dzień. Musiał wszystko przemyśleć i oswoić się z tym.
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172