21-11-2017, 20:16 | #21 |
Reputacja: 1 | Aż w końcu zobaczyła przed oczyma poparzone dłonie, ciemny tunel. Biegła. Tunel rozwidlał się kilka razy, najpierw skręciła w prawo, potem w lewo, potem znów w prawo… Zaraz… czy znała drogę? Spróbowała się odwrócić ale nie mogła, nie miała kontroli! - Dziwne uczucie, nieprawdaż? - znajomy głos Nikla rozniósł się po korytarzu. W głowie Belle miała tylko jedną myśl: “Czy to nie powinien być już koniec”. Uczepiła się głosu Ziga jako jedynej znajomej jej rzeczy. - Jak długo będę biec? - A to ty teraz biegniesz, kochanie? - głos dobiegał teraz z boku, zupełnie jakby wampir poruszał się równolegle. Madame nie miała pojęcia co się dzieje. Gdzie się nagle znalazła? POwinna nie istnieć. decydowała się na to podchodząc do Marie, więc czemu była tutaj i czemu mogła rozmawiać z nIklem. - Jeśli nie ja to kto? - Spytała po dłuższej chwili. - Bestia, nieprawdaż? - głos dochodził z tyłu. - Bestia nie myśli. - Odpowiedziała z przekonaniem. Zdarzało się jej, że jej umysłem zawładnęła bestia. To… nie było coś takiego. - Jako bestia nie mogłabym z tobą rozmawiać. - Oczywiście, że nie myśli śliczna, to właśnie dlatego możemy rozmawiać, nieprawdaż? - Nikel zdawał się być naprzeciw, choć Belle nie mogła zmusić głowy by spojrzeć w tym kierunku. - Widzę, to co widzi Marie? - Bolesna myśl pojawiła się nagle. - Jestem tym co ty, tak? Jedną z jaźni, które wchłonęła? Nikel roześmiał się, tak tylko jak on umiał, długo, szaleńczo. W międzyczasie korytarz ustąpił miejsca stalowej drabinie. - Marie? Marie tu nie ma kochanie, przynajmniej nie teraz, jesteś tylko ty, ja i pięćdziesiąt kilogramów mięsa do wzięcia. - Marie to była jaźń, z którą miałam ostatnio kontakt, czyż nie? - To wszystko było jakimś chorym szaleństwem… to musiał być sen dziwny, pokręcony sen. Tyle że Belle nie śniła. - Co rozumiesz, przez te pięćdziesiąt kilogramów? Drabina ustąpiła asfaltowi ulicy, to mógł być Manhattan ale Belle nie mogła powiedzieć na pewno. - Ktoś biegnie kochanie, nieprawdaż? nie ty, nie ja, choć słychać tylko nas. - Co stanie się gdy któreś z nas weźmie tę górę mięsa? - To było dziwne. Jednak nawet cieszyła się słysząc głos Nikla. - Hmm… nie wiem czy jest w moim typie, wolał bym chłopca, bez urazy skarbie, lubię dziewczyny, ale nie aż tak by jedną być. Nie tak się bawimy. - Gdy cię poznałam byłeś mężczyzną, a też byłeś w tym ciele. - Madame obserwowała miasto oczami potwora. Nie była do końca pewna co się stanie, gdyby wzięła te pięćdziesiąt kilo o których mówił Zig, ale nie czuła się na siłach budzić. Jakiś staruszek zaczął uciekać, biegła za nim, nie miał szans, zaczęła pić. - Zrobiła je dla mnie, było prawie jak ja! trochę fajniejsze nawet. - Teraz też pewnie mogłaby je zrobić. Niebawem się przebudzi. Napije się tylko z kilku ludzi. - Madame chciała zamknąć oczy. Obudzić się znowu w swoim ciele, jakby to wszystko nie miało naprawdę miejsca. Otworzyć oczy po wypadku na motorze, tak by Nikiel był obok. - Może - Nikel powiedział bez przekonania gdy ramię staruszka brzęknęło o asfalt kilka metrów za pochyloną głową potwora. Gdzieś w oddali rozległ się strzał. Kobiecy wrzask i kolejny huk broni. - Chyba, że ją zabiją. - Madame czuła ogarniającą ją rezygnację. Chciała ocalić Marie, chciała ocalić Ziga, który w niej siedział, a teraz. - Co się stanie jeśli wezmę te pięćdziesiąt kilo? - Będziemy razem, nieprawdaż? - Nikel znów zdawał się gdzieś bardzo blisko, szeptał w czasie gdy potwór skradał się ku źródłu strzałów. W ciemnej alejce na tyłach kina.. tak, to musiał być Manhattan, jakiś typ mierzył z broni do małego chłopca, klęczącego przy zwłokach dwójki dorosłych, kobiety i mężczyzny. [MEDIA]http://vignette4.wikia.nocookie.net/dcfanfiction/images/1/16/Youngnapier.jpg[/MEDIA] - Tańczyłeś kiedyś z diabłem przy świetle księżyca? - powiedział.- Będziesz tylko w mojej głowie, a nie obok. - Madame poczuła, że chce ocalić tego dzieciaka. - Jak mam się wybudzić? - Hmm w głowie? kochanie masz ciekawsze nawet miejsca w których lubię być. - potwór stąpał bezszelestnie zachowując zbira i jego ofiary na widoku, stopy stawały pomiędzy rozsypanymi perłami, które pochodzić musiały z naszyjnika zastrzelonej kobiety. Nagle jednak zawahała… Belle się zawahała i jedna z pereł zgrzytnęła pod jej stopą. Mężczyzna przechylił głowę, rozszerzył szeroko źrenice i rzucił się do ucieczki. Madame nawet nie wiedziała czym się teraz stała. Wydała rozkaz odruchowo, mając nadzieję, że zadziała. - Stój. Mężczyzna jednak odwrócił wzrok w czas, a może to zwyczajnie nie działało? Belle mogła się o tym łatwo przekonać, wciąż miała przed sobą płaczącego chłopca. Madame spróbowała doskoczyć do mężczyzny i pochwycić go. Nagle poczułą przerażenie, co jeśli jej dary nie działały. Kim właściwie się stała, biorąc na siebie ciało Marie. Belle w kilku susach znalazła się za rogiem kamienicy w oddali widziała jak mężczyzna wsiada do taksówki, zatrzymała się przy witrynie sklepowej i zobaczyła własne oblicze. [MEDIA]http://i.pinimg.com/564x/46/30/3a/46303a4fa219c8d6550f3b977d9481ea.jpg[/MEDIA] Przerażona oparła się o przeciwległą ścianę i zamknęła oczy. Musiała wrócić do jakiejś bardziej ludzkiej formy. Toż chyba powinna być w stanie. Z całych sił próbowała się skupić na tym co robiła z nią Marie, wyobrazić sobie swój kształt.Najbardziej niesamowite było to, że faktycznie potrafiła!... potrafiłaby. Poczuła ogromny ból w krzyżu który aż posłał ją na kolana. ~Ej… - głos Nikla był teraz po prostu głosem wewnątrz jej głowy ~ Ja rozumiem, że zobaczyć się bez makijażu to ciężkie przeżycie dla takiej szykownej ślicznotki jak ty, skarbie. Ale to jeszcze nie powód, żeby wyrywać sobie brwi kombinerkami, nieprawdaż? przydałaby się jakaś dobra garderoba, właścicielka tych pereł pewnie taką miała, a jej już się nie przyda, nieprawdaż? Belle otworzyła szeroko oczy. Zig na serio zamierzał siedzieć jej w głowie? Spróbowała się podnieść po bólu, który ją zaatakował i ruszyła z powrotem w stronę zaułka, gdzie zostawiła dzieciaka. Oby już zwiał. Skupiła się na wnętrzu swojej głowy… na serio będzie próbowała gadać ze sobą? ~ I co ja mam z nią niby zrobić? Nikel jednak nie odpowiadał, dziecko wciąż klęczało przy trupach, płakało. Madame zamarła na chwilę. Dobra, najwyżej będzie miało koszmary… sama będzie miała koszmary. Podeszła do zastrzelonej kobiety i przyjrzała się jej. Garderoba? Miała się w nią ubrać? Przyklęknęła obok ciała, starając się nie patrzeć na dzieciaka i wyciągnęła szponiastą łapę w stronę kobiecego ciała. Nawet nie wiedziała jak ma się za to zabrać. Na razie spróbowała więc tak jak mówił NIkel, wyobrazić sobie, że ją zakłada. Chłopiec podniósł zapłakane oczy i… natychmiast zastygł sparaliżowany strachem. ~ No widzisz, mimo lat wciąż wprawiasz w osłupienie nawet najmłodszych mężczyzn kochanie. - Nikel wydawał się nieźle rozbawiony. ~ Kiedyś dzieciaki w jego wieku pozbawiałam dziewictwa. - Madame prawie warknęła w myślach, starając się skupić na tym by jej ciało upodobniło się to ciała martwej kobiety. ~ Lepiej byś mi pomógł, skarbie. ~ Rzucanie uroków to twoja specjalność, nieprawdaż? - w oddali słychać było policyjną syrenę ~ zegarek starego jest chyba ze złota, musiał być bogaty. ~ Nikel pomóż mi proszę, chyba chciałbyś jeszcze zobaczyć jak się z sobą zabawiam, co? - Madame próbowała sobie przypomnieć jak to robiła Marie. W nią wbiła pazury, ale na ile miało to sens… Zdesperowana zanurzyła jeden ze szponów w odsłoniętym ciele kobiety. Co zaskutkowało przedziurawieniem go. - Oj, ja nigdy nie miałem głowy do tej “anatomii” - westchnął w jej głowie Nikel ~ wolę kraść. - Belle zrozumiała, że w jej dłoni leży już zegarek martwego mężczyzny. Od wewnętrznej strony widać było grawerunek “Mojemu mężowi, Marta” Przydałaby się jej teraz Marie. Przynajmniej ona rozumiała swoje umiejętności. Skupiła się na tym, że chce się przemienić i wgryzła się w martwą kobietę. Przynajmniej się napije i będzie miała siły by zwiewać. Niemal natychmiast zwymiotowała. I to nawet nie dlatego, że kobieta była już martwa. Po prostu była za stara. - Zostaw ją! - usłyszała chłopięcy głos pełen bólu i złości. Złości tak silnej, że pozwoliła dziecku przełamać strach. ~ Ciekawe. - Nikel pozostawał widzem. Belle zignorowała zarówno Ziga jak i chłopca. Skupiła się z całych sił na przemianie, w tą kobietę. Toż gdzieś tam w głębi musiała to umieć. Gdy skupiła się na przemianie zaczęło działać, teraz też chyba powinno. To było okropnie bolesne ale jej dłonie przestały przypominać nosferatu. Nie wyglądały też jakoś specjalnie ludzko, ale nie były już tak potworne, ot skóra naciągnięta na kości. Belle przypomniała sobie, te wszystkie książki jakie trzymała Marie, to jak opowiadała o rzeczach jakie może, a jakie nie, oraz ile czasu na to poświęciła. Słychać było obcasy policyjnych butów gdzieś za rogiem. Madame uznała, że czas się zwijać. Będzie musiała jeszcze zapolować tej nocy. Zdjęła z martwej kobiety płaszcz nie zważając na dzieciaka i ruszyła biegiem w kierunku przeciwnym do tego, z którego dochodziły do niej dźwięki. Nikiel potrafił stać się niewidzialny, pozostawało pytanie, czy ona także. Belle biegła szybciej niż kiedykolwiek, obraz w zasadzie rozmazywał jej się przed oczyma, mogła niemal biec po ścianach! Zapewne jedna z możliwości jakie dawało jej nowe “ja”. Marie wspominała, że umiejętności jej i Nikla były różne, ale to chyba nie dlatego, że nie było do nich dostępu. Można było mieć dłonie pianisty, nawet talent, jednak wciąż trzeba było mieć jakąś wiedzę na temat obsługi instrumentu by móc tworzyć na nim muzykę, przynajmniej taką miłą dla ucha. W przypadku kształtowania ciała, trzeba było zapewne po prostu wiedzieć jaki mięsień, ścięgno, odpowiada za co. Nudna książkowa wiedza, ale trzeba by ją przyswoić. Gdzieś na jednym z gzymsów gdy uznała już, że jest w bezpiecznej odległości, Madame wsadziła dłoń do kieszeni skradzionego płaszcza. Był tam pęk kluczy i dokumenty. Wampirzyca spróbowała znaleźć kolejne miejsce,w którym mogłaby się przejrzeć, chciała chociaż wiedzieć na czym stoi. W miedzy czasie wydobyła dokumenty, patrząc czy może znajdzie tam gdzie mieszkało martwe małżeństwo. Gdzie mieszkała ta Marta. Odbicie w kałuży dawało jasne świadectwo tego, że Madam poczyniła znaczny progres. [MEDIA]http://i.pinimg.com/564x/21/2b/34/212b34f19cb2e7fda135d20eeb24f6d4.jpg[/MEDIA] Marta Wayne, mieszkała w podmiejskiej rezydencji.~ Mówiłem, że są dziani. - tryumfalnie wtrącił Nikel. ~ Co z tego jak z tą mordą się tam raczej nie dostanę. - Madame wpatrywała się w swoje oblicze z rezygnacją. ~ Jest środek nocy i raczej nie ma ich teraz w domu, nieprawdaż? ~ Oczywiście kochanie, ale ja jestem w mieście a nie pod nim, a chyba nie odziedziczyłam talentu do latania. - Madame patrząc na swoją twarz starała się skupić na tym by przykryć leżące na wierzchu kawałki mięśni skórą, sprawiało to wielki ból, który można było tylko porównać do obdzierania ze skóry. Na domiar złego, ciało przesuwało się niekoniecznie tam, gdzie Madam by sobie tego życzyła, w pewnym momencie jej prawa powieka pernamentnie się zasklepiła. ~ Widzę, że jesteśmy w tej samej lidze jeśli chodzi rzeźbienie w zwłokach skarbie. Tyle nas łączy, nieprawdaż? - Nikela nie opuszczał dobry humor. ~ Mam pomysł, musisz mi tylko na chwilę dać się pobawić tym trupem. Belle poczuła jak ogarnia ją rezygnacja. Wszystko co potrafiła do tej pory wyparowało w kilka chwil. ~ Baw się dobrze… - ledwo dokończyła gdy obraz przed oczyma zawirował i Madam znalazła się… w lesie! Prastarą puszczę ogarniał półmrok, wysoko ponad konarami ogromnych drzew przebłyskiwał księżyc. W kontraście z tą nieznaną scenerią, sama Belle bardzo dobrze poznawała ciało, które ją nosiło. Jej ciało, nie nawet to odtworzone przez Marie, ale jej, jej własne! Madam miała na sobie suknie z końca lat dwudziestych. Belle rozejrzała się po okolicy, miło było choć na chwilę znów znaleźć się w swoim ciele. Z ulgą przesunęła palcami po skórze. ~ Nie wiem co robisz, ale chyba jestem wdzięczna. ~ Mhm - głos Nikela rozniósł się echem po lesie, moment później, wampirzycę oślepiło światło reflektorów. Belle znów była na Manhattanie, jeśli chodzi o ścisłość, stała na środku ulicy i wpatrywała się w nadjeżdżającą ciężarówkę. ~ Uciekaj głuptasie! nikt cię teraz nie widzi! - polecił Nikel. Istotnie, Belle mimo iż czuła swoje ciało, nie widziała go. Wampirzyca odskoczyła w bok w kierunku chodnika i dopiero gdy znalazła się w bezpiecznym miejscu zaczęła się rozglądać, w której części Manhattanu się znajduje. Po drugiej stronie ulicy był Battery Park, południowy skraj wyspy. Stojąc już na chodniku, przesunęła dłonią po twarzy. Ciekawa czy cokolwiek się zmieniło. Mimo iż nie mogła zobaczyć się zobaczyć, to mogła swoje ciało poczuć … lub poczuć jego brak. To co czuła nie poprawiało jej nastroju. ~ Co właściwie zrobiłeś? ~ Znikłem nas! teraz zachowujemy się jak porządny Nosfek, nie jakaś tam popierdółka. ~ Nawet wyglądamy jak Nosferatu. - Belle słyszała, że nawet jej myśli zabrzmiały marudnie. ~ I gadamy ze sobą jak porządny Maklavian. Żebym jeszcze mogła wyglądać jak na Ventrue przystało. Madame ruszyła wzdłuż ulicy rozglądając się za jakimś autem, najlepiej takim z którego właśnie wysiada kierowca i mogłaby szybko uzyskać pojazd razem z kluczykami. Wolała zostać w tamtym lesie. Być znowu sobą. Tak się składało, że przy parku znajdował się postój taksówek. Jedno z nowoczesnych, pomarańczowych aut właśnie tam stało. Twarz kierowcy zakrywała rozłożona gazeta. ~ Jak myślisz, ma w środku radio? - zagadywał Nikel. ~ Spróbujemy sprawdzić. - Belle podeszła do auta, przyglądają mu się. I pomyśleć, że niedawno dotykała się z Marie w podobnym pojeździe. ~ Niewidzialność zniknie jak go zaatakuje? ~ Zależy skarbie, jeśli straci przytomność gwałtownie, a nikogo w pobliżu nie będzie, jest możliwe, że niewidzialność się utrzyma. Madame rozejrzała się, po okolicy szukając potencjalnych obserwatorów, jej czułe zmysły oczywiście alarmowały ją o obecności dziesiątek śmiertelników, noc i park na bok, to wciąż był Manhattan. Jednak w najbliższej okolicy wampirzyca widziała raczej plener do zbrodni doskonałej. W sumie mogło być nawet lepiej gdy niewidzialność zniknie, bo jadąca bez kierowcy taksówka, mogła wzbudzić zbyt duże emocje. Belle wsiadła do taksówki i nim mężczyzna zdążył zareagować, inna sprawa, człowiek zapewne spodziewał się po prostu podania kierunku przez nocnego klienta. Madam chwyciła kierowcę i wgryzła się w jego szyję, pijąc aż ten stracił przytomność. Nieprzytomnego mężczyznę przerzuciła na tylne siedzenie, zajmując miejsce po stronie kierowcy Belle poczuła jak krew podchodzi jej do gardła. Wampirzyca rzuciła szkarłatnym haftem przed się, zaścielając cały tył auta posoką. ~ Słusznie skarbie, nikomu nie przyjdzie teraz do głowy atak wampira, ot ktoś taksiarza zaszlachtował! - Nikel dość dobrze się bawił Po namyśle Madam chwyciła typową dla taksówkarzy czapkę i nałożyła ją na głowę, odpalając auto. Prowadziło się znacznie lżej niż Belle to pamiętała, przy obracaniu kierownicą nie musiała wkładać właściwie żadnej siły. Miasto mijało wampirzycy przed oczyma, a w pewnym momencie zniknęła jej z widoku nawet ulica… kiedy to uwaga jej “pasażera” skłoniła ją by spojrzeć gdzie indziej [MEDIA]http://rockrivertimes.com/wpcms/wp-content/uploads/2014/03/Old-Car-Radio.jpg[/MEDIA] ~ Oooo - wampir niemal mlaskał. Trąbienie klaksonów pozwoliło Belle wykonać manewr na moment przed zderzeniem się z autem naprzeciw.~ Ojej, przepraszam skarbie… Wampirzyca pokręciła radiem, przypominając sobie jak to robił taksówkarz i po chwili samochód wypełnił jakiś utwór. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uEPVqJjMiAc[/MEDIA] Po kilkudziesięciu minutach jazdy i kilkunastu zerknięciach na mapę samochodową (którą Nikel ‘znalazł” w schowku), Madam opuściła miasto. Wampirzyca pokluczyła jeszcze autem po nieutwardzonych drogach nim ukazał jej się cel podróży. [MEDIA]http://www.batman-online.com/images/12313795099314.jpg[/MEDIA] ~ Odjadę kawałek w innym kierunku, bo by szukając taksówki nie trafili na nas - Madam sformułowała w głowie choć tym razem nikt jej nie odpowiedział, zupełnie… jakby nikogo tam nie było. Wampirzyca wybrała jakąś boczną drogę i odjechała w inną stronę. Belle szybko uświadomiła sobie iż w pobliżu znajduje się jezioro.[MEDIA]http://40.media.tumblr.com/c7156018453a6d66d7074305d466a6a2/tumblr_mnjm4jMKnb1s3g4kzo1_500.jpg[/MEDIA] Madame zaparkowała tuż przy wodzie i wysiadła z auta. Spojrzała na taksówkę zastanawiając się czy nie wepchnąć jej do wody. Nie była pewna czy auto się jej nie przyda, ale istniała też spora szansa, że w dzień je znajdą. Po namyśle odbezpieczyła hamulec i popchnęła auto do wody. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę rezydencji. ~ Teraz trzeba tylko dożyć rana i zrobić coś z sobą. - znów, nikt nie odpowiedział, Belle przemieszczała się w absolutnej ciszy… uświadomiła sobie nagle, że w dalszym ciągu jej nie widać! Kiedy zbliżała się do rezydencji zobaczyła, mężczyznę pośpiesznie wsiadającego do zaparkowanego pod drzwiami, staromodnego rolls royce’a. Człowiek był wzburzony, podenerwowany, w dobrze skrojonym garniturze wyglądał na jakieś czterdzieści lat. Auto odjechało z piskiem opon w stronę miasta. Wampirzyca podeszła do budynku, po chwili uznała jednak, że korzystanie z głównego wejścia, może być słabym pomysłem. Spokojnym krokiem ruszyła na poszukiwanie innych drzwi. Obchodząc budowlę, Belle szybko znalazła jeszcze cztery inne, mniejsze wejścia. Podeszła do jednych ze drzwi i spróbowała je otworzyć. Drzwi trzymały dość solidnie, choć gdyby wampirzyca chciała urzyć nadprzyrodzonej siły zapewne udałoby jej się je wyrwać. Z drugiej strony, drzwi miały szybę, którą każdy mógłby stłuc. ~ Kochanie, chcesz mi pomóc czy mam bałaganić? - Madame cofnęła się na chwilę od budynku, rozglądając się ewentualnie za jakimś otwartym oknem, nagle jej nozdrza pociągnęły gwałtownie powietrze, jakby chciała coś wywęszyć. ~ Studnia, gdzieś tu jest studnia. - Odezwał się obcy, męski głos, z twardym akcentem w którym Belle ledwo rozpoznała francuski. Jednak kiedy odwróciła głowę ku podwórzu, w blasku pół księżyca dostrzegła coś co wyglądało jak zrujnowana studnia. Jakieś czterysta metrów od domu. Niezbyt rozumiała co to ma znaczyć i przede wszystkim kim jest nowy głos w jej głowie. Mimo to podeszła do wspomnianej studni i zajrzała do środka. ~ Tunel, długi tunel, jaskinia. - nagle Belle uświadomiła sobie, że “nowy głos” brzmi zupełnie jak gdyby należał do indianina. Madam widywała takich w cyrku jeszcze za życia. Belle rozejrzała się za jakimś sposobem do zejścia na dół. ~ Jak cię zwą ~ Białe twarze nazywali mnie Siwe Oczy. - odpowiedział głos. Przed Belle malował się ciemny dół, oczywiście można było po prostu skoczyć… Belle przytaknęła ruchem głowy ale nie była pewna, czy inna jaźń to dostrzegła. Wrzuciła jakiś pierwszy lepszy znaleziony kamyk, by sprawdzić czy na dnie jest woda i powoli zaczęła schodzić w dół, zapierając się o studnię nogami i rękami. Kamień uderzył o kamień i wnioskując po pauzie, nie mogło to być dalej niż kilkanaście metrów w dół. Oczywiście zejście tych kilkunastu metrów to już inna sprawa. Była całowita ciemność ale… nagle Belle zdała sobie sprawę, że jest w stanie w niej widzieć. Czy tak postrzegały świat nocne drapieżniki? Na dnie studni znajdowało się jeszcze trochę wilgoci, ale jedynie tyle by zmoczyć stopy wampirzycy. Jedynym kierunkiem, w którym Madam mogła się poruszać, był ziemisty tunel przed nią. Kobieta nie wiedziała jak długo nim szła, ale ostatecznie otwierał się on na rozległą, naturalną jaskinię. [MEDIA]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2e/Mexican_free-tailed_bats_exiting_Bracken_Bat_Cave_%288006847010 %29.jpg[/MEDIA] Która bynajmniej nie była pusta.No to przynajmniej znalazła się wśród istot, które wyglądają tak jak ona. Belle westchnęła ciężko i ruszyła spokojnym krokiem przez jaskinię. Miejsce od biedy nadawało się na przespanie dnia, choć nie wiedziała jak na jej obecność zareagują dzikie zwierzęta. ~ To koniec tunelu? - Znów jednak wyglądało na to, że została sama ze swoim pytaniem, gdyż żaden głos nie odpowiedział. Idąc rozglądała się szukając jakiejś niszy na sen, było w czym wybierać, grota była rozległa, istniało wiele skalnych półek i załamań. ~ Oczywiście, szanowni Gentelmeni pokażą mi śliczną grotę, ale towarzystwa już damie nie dotrzymują. - Westchnęła ciężko i ruszyła na spokojny spacer. Nie czuła się jeszcze senna, więc mogła na spokojnie rozejrzeć się po miejscu, które miało być jej legowiskiem. Miejsce było wcale rozległe. Z oddali dochodził szum wody co świadczyło o istnieniu tu wciąż jakiegoś podziemnego strumienia. W najwyższym punkcie, sklepienie jaskini mogło mieć nawet osiem metrów. Prócz nietoperzy i szczurów nie było tu żadnych innych lokatorów. Miejsce wydawało się idealne dla Gangrela, Nosferatu, pewnie i Maklaviana. Jednak choć zapewniało należytą ochronę przed słońcem, oraz dawało dyskrecję, nie była to raczej wymarzona baza wypadowa dla Ventrue, szczególnie, że w pobliżu mieszkał z tego co widziała Madame, tylko jeden potencjalny żywiciel, odpowiadający jej potrzebom. No cóż… z drugiej strony jeden to lepiej niż zero, a przy jej obecnym wyglądzie, czy raczej jego braku, trudno by było “wtopić się w tłum”. A może wcale nie? może dzięki temu całemu znikaniu, Belle mogłaby się całkiem dobrze ustawić w mieście? Oczywiście ryzykuje wtedy, że jakiś biegły telepata i tak dostrzeże ją aurę. Aurę… którą na pewno trudno teraz nie zauważyć. Na razie Madame czuła się, tak że mogłaby spokojnie zapaść w letarg. Utraciła swój główny atrybut i nie wiadomo było kiedy go odzyska. Nim ślady diabolerii opuszczą jej aurę miną lata. Lata, które mogłaby poświęcić na odzyskanie atrybutów, którymi potrafiła się posługiwać. Wampirzyca wybrała jakąś ulokowaną dosyć wysoko niszę i wsunęła się w nią okrywając płaszczem. Znów była sama, tak jak po śmierci Dragosza tylko jeszcze bardziej. Nie było tu Johna, nie było Ziga i Marie. Potrzebowała czasu i odpoczynku, choć tak naprawdę po raz pierwszy w swojej egzystencji czuła, że nie do końca jej na niej zależy. ***
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. |
29-11-2017, 10:09 | #22 |
Reputacja: 1 | Znów ten ciemny, pradawny las. Znów jej dawne, ludzkie ciało, dziewiętnastowieczna kreacja. Mogło to oznaczać tylko jedno: Jakaś inna jaźń, kontrolowała teraz ciało maszkary. Ktoś inny, pożarty przez Marie, a może nawet ona sama. To było co najmniej dziwne, Belle sama zdiabolizowała przecież księżną Manhattanu, nigdy jednak nie doświadczyła jej obecności w swojej jaźni. |