Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2018, 20:25   #171
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tymczasem wśród szumów wielu głosów oraz wykonywanych prac, Agnese dosłyszała gdzieś na górze okrzyki oraz szczęk oręża. Wampirzyca poderwała się i ruszyła w tamtym kierunku.

Zaczynała się poważnie martwić czy jej pobyt tutaj nie przystwarza Alessandro zbyt wielu kłopotów. No bo ile to będzie trwało i czy kiedykolwiek zrobi się znów spokojnie? Zła na siebie wbiegła na piętro. Dotarła szybko na piętro, gdzie przed zamkniętymi drzwiami stał Borso z paroma wojakami. Pod drzwiami leżało kilka ciał. Drżąca klinga w ręku Borso oraz okrwawione topory trzymane przez Walijczyków dobitnie wskazywały, co tutaj się stało.
- Witaj signora - szybko potwierdził ghul dostrzegając Agnese - znaleźliśmy trójkę takich, co próbowali się przemknąć. Dorwaliśmy dwóch, jednak jeden się zamknął ze służącą zamkową, która pechem właśnie przechodziła. Wcześniej nie mogliśmy zabronić się komukolwiek pojawiać. Wszyscy bowiem harują nad jakim takim doprowadzeniem zamku do podstawowej użyteczności. Trzyma tam ją, właśnie się zamknął wewnątrz komnaty.
Agnese zerknęła na drzwi, starając się rozpoznać w jakiej części pałacu się znajdują i dokąd prowadzą. Było to jednak zwykłe pomieszczenie, komnata zamknięta zewsząd, zaś ze środka wydobywały się:
a. przekleństwa mężczyzny,
b. przestraszone piski uwięzionej kobiety.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/0a/1d/c1/0a1dc14602bbc589a7a6223a7c4b80cb.jpg[/MEDIA]

Nie byłoby więc problemem dobrać się do tamtego, tyle iż mogłoby to spowodować, że przeciwnik zdąży uczynić służącej krzywdę.
Agnese zapukała w drzwi.
- Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać nim zrobisz głupotę?
- Kurrrwa!
- odkrzyknął jakiś kaszlący głos. - Nie zróbcie niczego głupiego, bowiem niewiele mam do stracenia.
- Dobrze, że jesteś świadom swego położenia.
- W głosie Agnese był spokój. - Masz opcję wypuszczasz ją, a ja ciebie, albo giniesz. Co ty na to?
- Haha, wypuszczę ją, zaś wy mnie zadźgacie. Szukasz chyba idioty, kobieto. Zrobimy tak, wy się odsuniecie, ja sobie spokojnie wyjdę z nią. Kiedy będę na zewnątrz przy wejściu na ulicę, wypuszczę ją, bowiem niby po co mi ona, pasuje teraz?

Niestety na to Agnese nie mogła się zgodzić. Dała znać Borso by podał jej miecz, po czym kazała im się odsunąć. Po cichu wyszeptała słowa temporis. Użyła potencji i jednym kopniakiem wyważyła drzwi. NIm mężczyzna zdążył zareagować wpadła do pomieszczenia. Jej wyostrzone zmysły bez trudu zlokalizowały przeciwnika. Wykonała pchnięcie wymijając trzymaną służącą. Tyle, że mężczyzna trzymał sztylet bezpośrednio przy szyi kobiety. Agnese poruszała się wielokroć szybciej, jednak nawet ona nie mogła: wywalić drzwi przemieścić się kilku metrów oraz zadać ciosu podczas gdy dłoń mężczyzny miałaby przestawić ostrze sztyletu zaledwie pół cala. Musiałaby czas nie tylko zmienić, ale najnormalniej zatrzymać. Dlatego właśnie owszem, trafiła osobnika, lecz miała jednocześnie leżącą, tracącą przytomność kobietę, która własnie się wykrwawiała powoli. Agnese dopadła do kobiety i szybko zalizała ranę, którą zrobił oprych. Tamten leżał pod ścianą, kobieta właściwie traciła przytomność. Wampirzyca ocaliła ją ledwo ledwo. Utrata krwi była spora, stanowiłaby zresztą dla wampirzycy coś, a’la salon perfum dla super elegantki. Jednak Contarini była objedzona po uszy, zaś takich zapachów świeżej krwi właściwie obecnie nie brakowało na korytarzach Pałacu Weneckiego Colonnów. Służka leżała, ale nic jej nie groziło. Spała bowiem, choć biorąc pod uwagę utratę krwi należało się spodziewać osłabienia ewentualnie gorączki.

Chwilę potem wbiegł Borso oraz wojownicy. Najstarszy ghul Agnese obrzucił wszystko fachowym wzrokiem.
- Dziękuję signora - rzekł do wampirzycy, później jednak zmienił adresatów słów. - Panowie, ruszamy dalej. Tutaj nie mamy już nic do zrobienia. Trzeba tylko przekazać rodzinie, żeby zabrali ją stąd - wskazał na leżącą niewiastę - oraz ułożyli gdzieś. - Signora, jeszcze jakieś rozkazy? - spytał swoją pania przed ruszeniem na dalszy obchód.
- Możemy chwilę porozmawiać Borso, na osobności? - Agnese uśmiechnęła się do swego ghula. Zaniedbała ich, zaniedbała ten pałac i następną noc zamierza poświęcić, na naprawienie tego błędu.
- Oczywiście signora - spojrzał pytająco. - Panowie, niechaj któryś zawoła kogoś ze służących, żeby się zajął nieprzytomną kobietą. Idź - wskazał na prawego - natomiast ty popilnuj.
Tamci skinęli wykonując polecenia. Borso umiał je wydawać jak klasyczny sierżant, którego musiało się po prostu słuchać.
- Signora, jestem na twoje rozkazy - zwrócił się do Agnese. - Chodźmy może do komnaty obok.
Agnese przeszła ze swoim ghulem do pokoju obok. Gdy już byli sami rozgryzła nadgarstek i podała go Borso.
- Napij się i zalecz rany. Miną wieki nim dotrzesz do medyka. - Powiedziała głosem pełnym czułości i troski.
- Dziękuję signora - Borso posłusznie skorzystał. Agnese czuła, jak jego usta przylegają do jej skóry, zaś wargi wciągają krew. Jednocześnie wiedziała, iż powoli skaleczenia mężczyzny goją się. Wreszcie przestał pić odrywając usta. Oblizał je zdejmując wszelkie kropelki krwi, które pozostały na jego wargach. - Dziękuję - powiedział ponownie bardzo zadowolony ghul.
- Dbaj o siebie. - Agnese pogładziła ramię ghula. - Niech ktoś jutro wsadzi Pazziego na osła razem z częścią złota, które przywieźliśmy i wyprowadzi pod miasto. Możesz poprosić o to Yangelię. A teraz… wracajmy do naszych obowiązków.

Mrugnęła do ghula i opuściła komnatę. Tej nocy skupiła się na krążeniu po pałacu i wydawaniu drobnych poleceń. Gdy nikt nie widział sama podnosiła jakieś meble i elementy wyposażenia, wykonując czynności do których potrzeba by było nawet kilku mężczyzn. Skróciła żywot kilku umierających napastników, pijąc z nich.Czując jak ogarnia ją zmęczenie obmyła się i po raz pierwszy od dawna położyła się sama, wsłuchując się w odgłosy prac.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-11-2018, 17:36   #172
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
17 września 1503

Obudziły ją te same dźwięki, które poprzedniej nocy układały ją do snu. Łoże było puste ale znajdująca się w nieładzie pościel, świadczyła, że Alessandro chyba przespał się przez chwilę. Niechętnie uniosła się na łożu i sięgnęła po kielich. Przestrzeń pustej komnaty, nagle potwornie zaczęła ją irytować. Wypiła szybko zawartość kielicha, za szybko jak na cudowny smak vitae, która się w nim znajdowała. Ubrała się w prostą suknię i ruszyła w kierunku swojego gabinetu. Po drodze spotkała Gillę, która po krótce zdała jej relację ze stanu prac. Agnese przysłuchiwała się wszystkiemu uważnie idąc o krok przed swoją ghulicą w stronę gabinetu. Tam sporządziła kilka listów do lokalnych rzemieślników, o których słyszała podczas pobytu w Rzymie z zaproszeniem do pracy na terenie palazzo. Yangelia wywiozła gdzieś Pazziego, a wampirzycę nie za bardzo interesowało gdzie. Wiedziała, że związała go z sobą więzami krwi i będzie musiał mocno z sobą walczyć by ponownie chcieć jej zaszkodzić. Gilla potwierdziła spotkanie z kuzynem następnego wieczora i po tym obie mogły wrócić do swych obowiązków.

Alessandra spotkała dopiero późno w nocy. Oboje wpadli na pomysł wzięcia kąpieli po tym ciężkim czasie i chyba oboje byli równie wykończeni, bo poza wymienieniem jednego pocałunku, bez żadnych przeszkód wylądowali w basenie wypełnionym ciepłą wodą. Wampirzyca dłuższą chwilę przyglądała się swemu narzeczonemu bez słowa, delektując się ciepłą wodą. Nagle jakby coś ją tknęło. Naprawdę zaczynała się martwić czy po tych ostatnich walkach markiz nie ma dość jej i jej towarzyszy.
- Jesteś pewny, że nadal chcesz się ze mną żenić?
- Jestem
- zdziwił się trochę, właściwie bardzo patrząc na nią. Wampirzyca mogła dostrzec w tym pytającym spojrzeniu także obawę, czy ona się nie domyśliła, tylko próbuje tak delikatnie rozpocząć dyskusję. - Agnese, czy coś się stało, czy powinienem o czymś specjalnym wiedzieć?
- Nie… a raczej wiesz działo się sporo
. - Wampirzyca uśmiechnęła się słabo. - Martwię się, że od kiedy tu jestem na Palazzio Venecia spadają same nieszczęścia.
- Owszem, nie przeczę, działo się, ale też z tobą przyszło szczęście, przynajmniej dla mnie nie. Natomiast przecież nie ty atakowałaś pałac. Służba wspominała, iż ciężko pracujesz przy odbudowie. Akurat zapunktowałaś, choć chyba najbardziej Kowalski. uratował tylu ludzi, że prawie po rękach go całują. Jednak skoro jest po naszej stronie nie będę narzekał. Pocałuj mnie - poprosił nagle
.
Wampirzyca podpłynęła do niego i kładąc mu ręce na ramionach, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. nadal była zmartwiona, ale ten drobny gest już lekko poprawił jej nastrój. Przywarła do niego całym ciałem, zaś on objął ją mocno. Widać było, jak bardzo jest zmęczony. Jego oczy były mocno zaczerwienione. Niewątpliwie spał niezbyt długo, zaś podobnie zapowiadało się parę następnych dni.
- Jak tam zaproszenie kuzyna? - spytał uśmiechając się do niej. Widać nie miał ochoty na seks, ale na rozmowę oraz przytulanie jak najbardziej. - Widziałeś go?
- Przełożyłam spotkanie na jutro, dziś chciałam się skupić na pracach w pałacu
. - Agnese oparła się głową o jego pierś.
- Mamy jeszcze sporo rzeczy - przyznał. - Mistrz Vitruvio, twórca bram, zajmie się naszą natychmiast, jednak tak czy siak to mnóstwo pracy oraz czas. Ponadto on oraz jego ludzie przeniosą się na dziedziniec zamkowy, żeby przyśpieszyć pracę. Będzie szybciej, ale głośniej.
- Była tutaj Oko… poprosiła bym pomogła jej jeszcze raz
. - Agnese pocałowała skórę Alessandra. - Może jednak tym razem zajmę się tym sama?
- Chyba nie wyobrażasz sobie, że cię zostawię tak
- stwierdził mocno pełnym uczucia głosem. - Agnese wiesz jak jest, małżeństwo oraz miłość traktuję bardzo poważnie. Powiedz, jaka pomoc miała na myśli?
- To co ostatnio, przemiana w sukkuba i dwa dni nieobecności. Nie chciałabym cię znów stąd zabierać od twoich ludzi, szczególnie w takim momencie
. - Wampirzyca mówiła cicho ale jej głos i tak niósł się po podłodze. - Po za tym może jeśli zniknę na chwilę tutaj też będzie spokój.
Colonna chwilę zastanawiał się. Jakaś niepewność rysowała się na jego twarzy. Chciałby niewątpliwie być przy niej, jednocześnie miał rzeczywiście mnóstwo obowiązków.
- Dobrze oraz dziękuję - powiedział wreszcie. - Rzeczywiście teraz trochę ciężko, chyba, żebyś mogła przełożyć owo zadanie dla Oka. Jakieś ciężkie, bardzo ważne?
- Tak jak powiedziałam, przemieni mnie sukkuba, jak ostatnio. Będę się musiała ładnie zaprezentować i tyle
. - Agnese chwilę milczała, po czym dodała jeszcze ciszej. - Lubię cię mieć, obok siebie.
- Także lubię być przy tobie. Właściwie zresztą chyba to normalne
- pocałował ukochaną. - Może dałoby się przesunąć, jeśli zaś nie, proszę, bądź ostrożna - zadrżał leciutko.
- Chcę to załatwić jak najszybciej i skupić się na naszym ślubie. - Agnese pocałowała jego skórę, delikatnie ją zasysając. Czuła pod wargami jak jest ciepły, jak jego znużone ciało niespiesznie pompuje krew. - Mam jeszcze dwie informacje… - Powiedziała, jednak jej głowa lekko odpłynęła. Nie chciała go rozpalać, rozumiała jego zmęczenie, jednak… jej język podążył wzdłuż obojczyka i wyżej na szyję. Całowała ją delikatnie, zaledwie muskając wargami. Był taki smaczny, taki ciepły i do tego całkowicie jej. - Wybaczysz mi odrobinę pieszczot? - Spytała tęsknym głosem.
- Obejmij mnie, moje kochanie. Jestem padnięty, zmęczony, zaś moje myśli rozbiegane, lecz przy tobie jest zawsze wspaniale. Jakie informacje? - spytał lekko przymykając powieki.
Agnese objęła go, jednak nie przestawała pieścić wargami jego skóry.
- Spytano mnie czy zapewnilibyśmy tu schronienie dla kardynała Rovere. Prawdopodobnie będzie mógł się obawiać ataków. - Wampirzyca przerwała swoje pocałunki i oparła o niego głowę. - Powiedziałam, że tylko jeśli wyrazisz zgodę.
- Ba, nie mam doświadczenia w tych sprawach. Zgodziłbym się bez problemu, jeśli stwierdzisz, że warto
- spojrzał na nią pytająco.
- Jest szansa, że będzie to przyszły papież. Wiesz co oznacza przychylność papieża. - Westchnęła. - Warto, ale znów ryzykujemy atakiem na pałac.
- Papieżowi właściwie się nie odmawia. Ewentualnemu papieżowi także
- stwierdził sentencjonalnie Colonna. - Jeśli nie masz nic przeciwko, to przyjmiemy go, bowiem rzeczywiście, warto mieć takiego sojusznika. Jednak myślałbym jeszcze, żeby wzmocnić nieco obronę pałacu, może wynająć jakichś najemników? - spojrzał pytająco.
- Mogę poprosić Borso by się rozejrzał. Mam obawy przed wprowadzaniem obcych do pałacu. - Przytaknęła ruchem głowy. - Na pewno musimy wzmocnić obronę pałacu.

Czyli tyle było ustalone. Właściwie Alessandro także obawiałby się obcych, ale jednak rzeczywiście musieli coś zrobić. Jakimś wyjściem byłoby na przykład trzymanie oddziału z pięćdziesięciu ludzi gdzieś stosunkowo niedaleko tak, żeby mogli zawsze nadejść z pomocą atakując ewentualnych napastników od tylnej flanki. Borso niewątpliwie należał do kompetentnych osób, dlatego można było liczyć, iż wyszuka jakieś rozwiązanie.
- A ta druga informacja… - szepnęła cicho, wprost w jego skórę, jednak niedaleko ucha, by na pewno słyszał. - Istnieje szansa, że jeśli pomogę Oko, ona umożliwi nam posiadanie dziecka.
- Dziecko
- powtórzył. - To możliwe? - widać, iż informacja nim wręcz wstrząsnęła.
- Właśnie sprawdza to na sobie… - Agnese uniosła się lekko by spojrzeć markizowi w oczy. - Chciałabym dać ci dziecko. To byłby pierwszy raz dla mnie. Niby jestem martwa nie powinnam. Martwi nie powinni mieć dzieci, prawda? Ale taka możliwość… gdyby to okazało się prawdą. - Po Agnese widać było, że jest zagubiona, zmartwiona. Wpatrywała się w oczy Alessandra jakby mogła znaleźć tam odpowiedź.
- Chciałbym mieć dzieci. chciałbym mieć nasze dziecko. Jeśli to niemożliwe, to dla mnie jesteś najważniejsza, przy dzieciach, czy bez. Jednak jeśli byłaby taka możliwość, jednak wedle tego, co zrozumiałem, chyba nierealna? - widać było wyraźne skołowanie Colonny.
- Oko mogłaby mnie przemienić w kobietę na te kilka miesięcy. Sprawdza czy jej się uda. Więc wydaje się, że to może być możliwe… dziwnie się czuję. Myślałam, że to nigdy nie będzie możliwe. - Oparła swoje czoło o jego. - Boję się łapać tej nadziei.
- Eee, przecież jesteś kobietą. Osobiście stwierdziłem
- uśmiechnął się na wspomnienie wyprawianych numerków.
- Wiesz, może trzeba się więcej dowiedzieć na ten temat, póki zaś co, próbować utrzymywać kontakt. Powiedz moja droga, wspomniane przez Oko zadanie wydaje się jakieś skomplikowane?
Agnese uśmiechnęła się odpowiadając na uśmiech markiza.
- Pamiętasz jak byliśmy u niej ostatnio? Głównie się kochaliśmy, ale pojawiły się dziwne istoty. Znów musi z nimi porozmawiać i chce mnie mieć obok.
- Aha pamiętam, tamte na łodzi?
- Dokładnie te. Chcą wiedzieć, że Oko ma po swojej stronie sukkuby.
- Właściwie kto to był
? - markiz chyba usiłował wyszukać w pamięci wspomnianą informację. - Pamiętasz może, jakieś niebezpieczne?
- Źli kuzyni naszego faerie… tak są niebezpieczni. Ale to tylko spotkanie… przynajmniej ostatnio było.
- Taaa … jak sama czujesz, chcesz spróbować? Wiesz bowiem ja chciałbym mieć dzieci, ale bez nich też mogę być sobą przy tobie
- próbował wyjaśnić.
- Chcę ci dać dziecko. Jeśli jest taka szansa to chcę spróbować.
- Rozumiem Agnese, kocham cię
- mocno uścisnął ją swoim męskim ramieniem.
- Ja ciebie też. - Pocałowała go namiętnie. - To co, idziemy spać?
- Och tak
- pocałowali się, wytarli i ruszyli do łóżka. Markiz kiedy tylko doszedł do siebie, padł niczym kawka. Agnese położyła się razem z nim i tak ostatnio sypiała głównie w jego sypialni. Chwilę obserwowała swojego narzeczonego nim ją także zmorzył sen.

18 września 1503

Wieczorem kolejnego dnia wampirzyca obudziła się. Markiz spał przy niej chrapiąc głośno. Agnese uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- Tylko na chwilę… - Szepnęła cicho, nie chcąc go obudzić. Powinna wstać ruszyć się, jednak za bardzo jej brakowało czułości w ostatnich dniach. Przytulenie wyszło świetnie, zaś na ten dzień były kolejne zadania, choćby odwiedziny kuzyna. Agnese chwilę leżała tuląc markiza, po czym niechętnie zwlokła się z łóżka. Ubrała się i ruszyła na poszukiwanie Gilli. Znajdując ją bez problemu. Ghulica stała jak zwykle za drzwiami czekając na jakieś wyraźniejsze ruchy swojej pani, ażeby poczęstować ją cudownym śniadankiem. Dokładnie jak zwykle sympatyczny kielich. Obydwie panie niemalże nie zderzyły się za drzwiami na pałacowym korytarzu.
Agnese uśmiechnęła się i sięgnęła po naczynie.
- Witaj moja droga.
- Signora kochana
- oddała czułe spojrzenie Gilla - twoje śniadanie oraz jakie polecenia na dzisiaj?
Wampirzyca ucieszyła się widząc to spojrzenie. Nieświadomie odpowiedziała zalotnym uśmiechem, upijając z kielicha. Brakowało jej czułości w ostatnich dniach.
- Przejdziemy się? Chciałabym obejrzeć pałac nim wyruszę do kuzyna. - odezwała się, może zbyt ponętnym głosem jak na treść. - Opowiedziałabyś mi jak postęp prac.
- Bardzo chętnie, proszę
– wskazała na korytarz. - Jesteśmy na drugim piętrze – mówiła Gilla wskazując wokoło. - Tutaj było najmniej problemów. Wdzierali się niekiedy pojedynczy napastnicy, dlatego pozostawało tylko posprzątać, wymienić potłuczone donice oraz wymyć ślady krwi. Częściowo jednak piętro wymaga malowania, choćby tutaj – wskazała na ścianę, gdzie widać było wyraźnie purpurowe pozostałości. Komnaty właściwie są nienaruszone. Oczywiście zupełnie inaczej jest niżej, szczególnie na parterze przy pałacowej bramie – tam odbywały się siła rzeczy największe starcia, jak wampirzyca pamiętała.
Agnese piła krew, przysłuchując się swojej ghulicy. Niespiesznie zeszły na parter mijając korytarze.
- Jak brama i furta? - Spytała przyglądając się zniszczeniom w ogrodzie, który wyglądał kiepsko. Bowiem na ogrodowy dziedziniec dotarła spora grupa napastników, do której dochodzili kolejni. Ażeby powstrzymać to wypuszczono na nich Jeorge, który oczywiście doskonale się sprawił, jednak przepiękny ogrodowy dziedziniec z trawnikami, kwiatami, krzewami, figurami, fontanną przypominał pobojowisko. Właściwie nie było tu nic na swoim miejscu. Wprawdzie usunięto zwłoki, jednak zniszczonych rzeczy nie dało się naprawić. Pałacowy ogrodnik próbował coś na użyźnionej ziemi ponownie sadzić, jednak to wymagało czasu, nie wspominając już pozostałych zniszczeń. Trochę lepiej, jednak także źle, było na parterze, szczególnie niedaleko bramy, gdzie właściwie trwał non stop potworny ścisk oraz uporczywa walka. Tutaj mnóstwo pokoi, pomieszczeń było pozbawionych drzwi. Magazyny miały poniszczone półki, które usiłowano wykorzystać podczas walki. Czyli fatalnie. Bramy nie było, ale zbite pomysłem Merkuccio jakieś kawałki wewnętrznych drzwi podparte sztabami. Plusem było to, że niedaleko bramy rozkładała się grupa rzemieślników.
- Osada mistrza Juana, specjalisty od bram - wyjaśniła Gilla. - Aha, jeszcze Yondala jest. Kazalam jej czekać na pani rozkazy, ukochana signoro.
- Zaprowadź mnie do niej
. - Agnese dopiła krew i uśmiechnęła się do Gilli. Jej drobny języczek przesunął się po wargach zdejmując ostatnie ślady pysznego vitae. - Masz jakieś plany na noc, czy może chciałabyś ze mną udać się do mego szanownego kuzyna?
- Jeśli udaje się pani gdzieś, lepiej, żebym towarzyszyła. Napad na pałac wcale nie musiał być jedynym łajdactwem, które jest planowane przeciew pani
- ghulica szła do dalszej komnaty, gdzie czekała na nich seksowna Yondala. - Hm, proszę wymyślić dla niej coś, chyba należy do tych, którym własne lenistwo przeszkadza - wyjaśniła spokojnie Gilla, choć wiedziała, iż tamta może słyszeć te właściwie miłe dosyć słowa pochwały.
- Już wymyśliłam, prosząc o to by przybyła. Czy Borso odesłał kogoś by wywiózł Pazziego?
- Sprawa Pazziego jest już załatwiona. Znajdą go może za paręset lat
- wyjaśniła Gilla spokojnie.
- Nie wywieźliście go? - Spytała lekko zaskoczona.
- Wywieźliśmy, to było jednak trochę dziwne. Tuż za miastem wydawało się, że jesteśmy obserwowani i wtedy Pazzi jakby zwariował, po prostu rzucił się pomimo tego, że był odpowiednio związany. Skoczył z wozu wprost do wąwozu. Przepraszam signora, nie mogliśmy wiele zrobić, bowiem ktoś zaczął nas ostrzeliwać. Niby tylko kilka strzał, ale wystarczało - wyjaśniła skrzywiona ghulica.
- A miałam ochotę w końcu kogoś nie zabić. - Agnese westchnęła ciężko.
- Ostatnio chyba było sporo roboty, zaś przypuszczam, że coś jeszcze się znajdzie po drodze, jeśli chciałaby pani odwiedzić karczmę - weszły do pomieszczenia, gdzie siedziała Yondala. Wampirzyca natychmiast zerwała się chcąc przyklęknąć przez Agnese oraz ucałować jej śnieżnobiałą dłoń.
- Witaj. Jak się czujesz? - Spytała, klęczącą przed sobą wampirzycę. Rozmowę z Gillą mogą dokończyć za chwilę.
- Doskonale pani, jestem na twoje wszelkie rozkazy. Wszelkie - uniosła spojrzenie, zaś Agnese wydawało się, iż dziwnym trafem Yondala gapi się prosto w jej kształtny biuścik.
Widząc to Agnese aż uśmiechnęła się szerzej. Jednak jednej rzeczy nie potrafiła w sobie zmienić, uwielbiała być podziwiana. Uwielbiała gdy ludzie jej pragną. Jak zawsze gdy skupiała się na myślach, jej dłoń powędrowała do wiszącego na szyi wisiora i zaczęła się nim bawić. Nie powinna…. ma tu kochankę i narzeczonego. Wystarczy tej zachłanności.
- Będę chciała byś zebrała dla mnie co nieco informacji z naszego nieśmiertelnego światka.
- Czego sobie tylko życzysz, pani. Aczkolwiek wspomniałam, że jestem tutaj najemnikiem, więc po prostu nie mam znajomych. Wiem jednak, iż jest tu taka pseudokarczma - pseudoelizjum. Możliwe, iż tam ktoś złoży mi jakieś propozycje oraz powie co nieco, jeśli delikatnie wrzucę informację, że poszukuję zajęcia. Ach signora, jaka jesteś piękna, jak bardzo cię pragnę
- wyrwało jej się. Ewidentnie nie mogła oderwać spojrzenia od krągłości Contarini.
Agnese puściła wisiorek i przesunęła dłonią między swymi piersiami. Sięgnęła nią do twarzy Yandali.
- To miłe, jednak … - Sama nie wierzyła w to co zamierza powiedzieć. Czuła już przyjemne łaskotanie w brzuchu, na myśl o krągłościach Yandali. Nazbyt dobrze pamiętała jej piersi poruszające się podczas walki. - … musimy się skupić na uzyskaniu informacji, kto pomagał Giovannim i zniechęceniu ich do powtórki.
- Oczywiście signora, zrobię wszystko, żeby cię zadowolić oraz wypełnić twoje polecenia. Jesteś jednak tak niezwykle piękna, tak bardzo pociągająca
- wyszeptała. - Pragnę cię bardziej, niż kogokolwiek innego.
Agnese zaczynała się na poważnie zastanawiać czy nie przesadziła z użyciem dyscyplin. Jednak najgorsze było to, że sama była na głodzie. Po całonocnych igraszkach, pozostała nagle z niczym. Przygryzła wargę czując jak ciepło na dole staje się nieznośne.
- Skup się na razie na zadaniu, dobrze? - Powiedziała bez przekonania.
 
Kelly jest offline  
Stary 29-11-2018, 15:56   #173
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że Gilla nagle powiedziała.
- Myślę signora, że miałabym na chwile jakieś zajęcie oraz muszę się przygotować do wyjścia, jeśli mam ci towarzyszyć - przy czym wcale nie powiedziała tego z wyrzutem, raczej rozbawieniem. Czyżby uznała, że skoro już tak czy siak tworzą trójkąt to od czasu do czasu jakieś skoki na boki nie stanowią wielkiego problemu? - Chyba, iż nie chcesz, żebym wychodziła? - uśmiechnęła się zalotnie.
- Jeśli jest to twoje prawdziwe pragnienie, pani, odejdę wykonywać zadanie. Jeśli jednak chciałabyś, bym mogła ofiarować ci coś więcej, jestem gotowa - dodała Yondala.
Agnese poczuła się przyparta do muru. Czuła jak na jej płatkach zaczyna się zbierać wilgoć. Zerknęła na ghulicę i już sama czuła, że w jej wzroku jest błaganie o spełnienie.
- Gillo ja… - Zaczęła rozpalonym głosem. Przerwała jednak przygryzając wargę.

Ghulica podeszła do swojej pani i delikatnie naparła na nią osadzając na niewysokim stoliku. Jednocześnie skinęła na wampirzycę, żeby podeszła z drugiej strony i po prostu zaczęła powoli rozbierać Agnese. Contarini poddała się tym zabiegom, patrząc to na jedną to na drugą kobietę. Jej nogi rozsunęły się lekko i poczuła jak po pozbawionym bielizny ciele spływa pierwsza kropelka słodkich soczków. Czuła jak jej ciało drży przy każdym najmniejszym dotyku. Wygłodzone i spragnione pieszczot. Czując na swym nagim ciele chłodne powietrze nocy wydała z siebie ciche jęknięcie. Całowała ją Gilla, zaś druga wampirzyca zsunęła z siebie górę stroju oraz rozwiązała stanik. Miała duże piersi, znacznie większe niżeli Agnese i Gilla. Sutki stały, twarde oraz mocno zaznaczające się. Dookoła otoczki także miały ciemną barwę. Widać doskonale było, jej podniecenie. Agnese poczuła, jak przytula się do niej swoimi piersiami, jak jej własne piersi dotykają biustu kolejnej kochanki, która przyłączyła się do pocałunków ghulicy. Contarini sięgnęła jedną dłonią do piersi wampirzycy, a drugą do twarzyczki Gilli. Zaczęła pieścić je delikatnie, sunąc po ich gładkiej skórze swymi drobnymi palcami. Jej wygłodniałe ciało drżało z rozkoszy, pragnąc spełnienia, którego zaczęło się objawiać, kiedy jej nowa podwładna skierowała swoje palce niżej. Przez chwilę sunęła po ciele Agnese, po jej włoskach intymnych, żeby wreszcie dotrzeć do wilgotnego kwiatuszka, który otwierał się na słodką pieszczotę. Palce wampirzycy delikatnie dotknęły cudownej szczelnki, żeby naglke, gwałtownie wcisnąć się do środka mocno ocierając się o przednią ściankę. Tymczasem Gilla całowała mocno swoją ukochaną signorę Contarini, wspaniałą florencką wampirzycę. Wampirzyca jęknęła głośno, ale jej biodra naparły na penetrujące ją paluszki Yandali. Agnese przysunęła do siebie twarz swojej ghulicy i zaczęła ją całować. Na początku nieśpiesznie. Muskając wargami jej policzki, powieki. Jednak gdy dotarła do jej warg przywarła do niech w łapczywym, namiętnym pocałunku. Gilla oddała pocałunek równie mocno. Jakąś chwilę tak trwały obydwie splecione, tylko paluszki, już trzy paluszki drugiej wampirzycy, penetrowały głębiny agnese rozciągając mocno oraz ślizgając się po jej wrażliwych ściankach. Nagle ghulica oderwała swe usta do warg pięknej Florentynki.
- Poczekaj chwilkę - uśmiechnęła się szepcząc oraz podeszła do tyłu. Już same paluszki drugiej kobiety doprowadzały Contarini. Poczuła jednak, jak Gilla unosi jej nogę, chwilę później zaś paluszek ghulicy, który dołączył do zabawy, tyle że wciskając się wewnątrz drugiego otworku.
Agnese jęknęła dochodząc, po czym krzyknęła z rozkoszy czując zanurzające się w tylnym otworku paluszki Gilli.
- Jesteście szalone. - Wymruczała w końcu, czując jak całe jej ciało drży i wije się w odpowiedzi na pieszczoty. Chyba faktycznie były, bowiem kolejne fale przyjemności uderzały w Agnese niczym prawdziwe fale Morza Śródziemnego, potężne oraz niesamowicie poruszające. Agnese chciała dalej krzyczeć, zaś promieniowanie pędzące od podbrzusza przenikałą ją działając szalenie na wszelkie zmysły. Gdyby była zwykła kobietą, mogłaby zemdleć z niesamowitej rozkoszy, ale wampiry nie mdleją, dlatego właśnie wszystkie ruchy kobiet na jej wrażliwym ciele jeszcze bardziej podnosiły stan uniesienia. Zaciskała dłonie, jęczała czując uderzenie orgazmu. Contarini ściskała przy tym mocno piersi, stojącej przed nią, Yandali. Miętosiła je, podszczypywała sterczące malinki. Jej plecy oparły się o piersi stojącej za nią Gilli. Tak ściśnięta między cudownymi krągłościami, pozwalała się pochłonąć kolejnym falom rozkoszy, atakującym jej ciało. Szalenie było przyjemnie, ach jak bardzo. Właściwie tym bardziej, że nawet kiedy Agnese poczuła, iż już dochodzi na szczyt, one nie przestawały oraz dalej bawiły się nią penetrując otworki jeszcze bardziej podnosząc temperaturę.
- Eee - przez fale rozkoszy przemierzające ciało nagle przedarło się pełne zdziwienia westchnienie. Tonacja głosu markiza, stanowczo markiza.
Agnese otworzyła przymknięte z rozkoszy oczy i spojrzała na swego narzeczonego. Był taki piękny. Uśmiechnęła się do niego, patrząc na niego swym zakochanym wzrokiem.
- Dobry wieczór najdroższy. - Wymruczała, odsuwając od siebie Yandalę, tak że nikt nie odsłaniał przed jej narzeczonym. Czekała na jego reakcję. Będzie zły? Rozczarowany?

Chwilę chyba nie wiedział, co robić. Stał rozglądając się. Dwie panie zajmowały się jego narzeczoną wypełniając jej cipkę oraz tyłeczek, ukochana zaś wydawała się bardzo uradowana owymi wyrazami wspaniałej sympatii. Wreszcie uśmiechnął się.
- Mogłaś mnie obudzić - wyszeptał podchodząc do swojej najwspanialszej narzeczonej oraz zsuwając spodnie. Skoro jej dwie dolne dziurki były wypełnione, kobiety nie zabrały bowiem stamtąd swoich dłoni, pozostały mu jeszcze jej cudowne usta. Chyba owa przemiana w inkuba zostawiła w nim nieco więcej, niżeli się mogło wydawać wstępnie. Zdecydowanie wydawał się bardziej śmiały oraz chętny do szerszych eksperymentów. Wampirzyca oblizała spierzchnięte wargi.
- Wydawałeś się być zmęczony. - Wymruczała przyglądając się jego oswobodzonej męskości. - Masz ochotę się przyłączyć? - Powiedziała podnosząc wzrok na jego oczy.
- Czy mógłbym nie chcieć przy mojej cudownej pani? - był już przy niej zastanawiając się, jak najlepiej się ustawić. Agnese leżała na plecach na stoliku. Nogi miała uniesione podtrzymywane przez Gillę. Hm, chyba miał pomysł. Ujął ją za ramiona i lekko przeciągnął tak, że jej głowa znalazła się już za blatem. Obydwie kobiety mogły swobodnie kontynuować, zaś on …
- Chcesz tak? - spytał markiz signorę. Mógł teraz bowiem odchylić jej główkę do tyłu tak, by zwisała mocniej ze stołu oraz włożyć jej przy takiej pozycji. Agnese sama odchyliła głowę i wyciągnęła się, sięgając języczkiem do jego sterczącej męskości. Zlizała wypływającą z niej kropelkę.

Mężczyzna chwileczkę przytrzymał ową sterczącą pikę nad jej ustami. Poruszył się tak, że dotknęła ona jej noska, policzków.
- Całkiem nieźle - wtrąciła się Yondala. - Ma pani dużo szczęścia, przynajmniej pod tym względem.
- Rzeczywiście jest świetny
- uśmiechnęła się znacząco Gilla.
- Ooo, interesujące … - Yondala jednak zamiast kontynuować przyśpieszyła ruch dłoni wewnątrz szparki signory. Dokładnie wtedy, kiedy jej usta zaczęły przyjmować wewnątrz siebie naprężoną męskość markiza. Agnese zaczęła ją ssać i lizać, wewnątrz swoich ust. Ciesząc się znajomym smakiem. Wyraźnie brakowało jej, jej drogiego narzeczonego. Jej dłonie powędrowały to jego jajeczek i zaczęły je miętosić delikatnie.
- Ach - jęknął cicho, ale ten odgłos przyjemności wyraźnie doszedł do jej wrażliwych uszu. Poruszał się w niej. Usta były stanowczo zbyt małe, by przyjąć całego. Czuła go nie tylko na języku, ale w samym gardle. Oraz czuła jak poddaje się jej pieszczocie, jak drży, jak pulsuje wewnątrz niej, jednocześnie zaś od dołu jej ciała zaczęły napływać ponownie coraz wyraźniejsze oznaki rozkoszy. Gilla wewnątrz tyłeczka oraz Yondala w szparce pieściły ją, zaś palce obydwu kobiet raz po raz spotykały się bliziutko, przedzielone wyłącznie cieniutką partią ciała, bardzo wrażliwą na taki wspólny dotyk. Wampirzyca czując jak dochodzi po raz kolejny wgryzła się w rozpalone ciało. Pomalutku zaczęła sączyć krew, nie chcąc upić zbyt dużo. Czuła jak jej ciało wije się z rozkoszy dochodząc. Puściła jajeczka markiza, nie chcąc ich zgnieść z rozkoszy i oparła swoje dłonie na jego biodrach, pilnując by nie poruszył się zbyt mocno i zrobił sobie krzywdy o jej kły. Colonna najpierw jęknął, ale gwałtownie rosnący szczyt rozkoszy błyskawicznie przepędził wszelki ból.
- Ach - jęknął ponownie, tym razem głośniej, zaś Agnese poczuła, jak męskość pęcznieje wewnątrz jej ust, jak jeszcze bardziej twardnieje, jak jego ruchy stają się gwałtowniejsze, aż wreszcie struga nasienia wystrzeliła prosto ku jej gardłu mieszając się ze wspaniałą purpurą. Słodkie ciało wampirzycy przeszedł dreszcz. Pieszczące ją kobiety także dostosowały swoje ruchy do gwałtownego ataku przyjemności spowalniając. Chyba słyszała przez mgłę rozkoszy wesoły śmiech Yondali. Agnese zalizała ranki po ugryzieniu, spijając ostatnie krople nasienia Alessandra i dopiero po tym wypuściła go z ust. Czułą, ze jej ciało jest przyjemnie rozluźnione, wspaniale wymasowane. Uniosła głowę, oblizując się i zerknęła na swoje kochanki.
- Chyba tu będziemy musiały skończy moje drogie. - Wymruczała zadowolona.
- Naprawdę? - zdziwiła się niechętnie Yondala. - Wobec tego liczę na powtórkę. Chętnie sama poddałabym się takim wspólnym zabiegom - wymruczała do wampirzycy. Gilla natomiast skinęła po prostu wiedząc, iż tak namiętna kobieta jak jej pani będzie niewątpliwie miała ponownie ochotę na jakieś sympatyczne igraszki.
- Jednak jestem dalej niezadowolony, moje kochanie, że mnie nie obudziłaś. Będę musiał cię jakoś ukarać - markiz pochylił się szepcząc jej do uszka taką właśnie informację.
- Yhym… jestem do twych usług najdroższy. - Agnese obróciła głowę i ucałowała Alessandra, po czym usadowiła się na stoliku. Dłonią przeczesała rozczochrane po igraszkach włosy.
- Chyba teraz obie musimy się przygotować do wyjazdu, Gillo. - Uśmiechnęła się do ghulicy ciepło.
- Tak pani - odparła ghulica.
- Wobec tego idę także wykonać polecenia - Yondala trochę mając żalu za nieskonsumowaną całkowicie przyjemnością ruszyła na zewnątrz. Markiz zaś naciągnął spodnie.
- Gdzie się wybieracie? - spytał.
- Do mojego kuzyna. - Agnese zeskoczyła ze stolika, przy czym jej jędrne piersi wykonały przyjemny ruch w górę i w dół. - Przełożyłam spotkanie z wczoraj na dziś by móc poświęcić poprzedni dzień na pomoc przy pałacu.
- Ach prawda, rozmawialiśmy o tym
- przypomniał sobie. - Mam prośbę - uśmiechnął się do niej. - Postaraj się zdążyć, byśmy mogli być jeszcze trochę ze sobą. Tak bardzo się stęskniłem, tymczasem przez te dni było tyle szaleństwa - westchnął trzymając jej dłoń.
Agnese ucałowała go delikatnie.
- Samo spotkanie nie powinno mi zająć dużo czasu, ale mogą się pojawić posłańcy od kardynała i od Oka. - Wampirzyca zerknęła na swoją ghulicę. - Nie przychodziły żadne wiadomości?
- Jeśli będą, poproszę, żeby poczekali na ciebie. Póki co, nie było. Co do Oka nic nie wiem, ale przypuszczam, że kardynał zajęty jest konklawe. Podobno obrady są coraz bardziej gorące. Takie przynajmniej chodzą plotki, ale biorąc pod uwagę nasze informacje prywatne, pewnie mogą być specjalnie rozpuszczane
- odparł za Gillę markiz.
- Prawda jest, signora - zgodziła się z nim ghulica. - Ponadto biorąc pod uwagę zamieszanie posłańcy kardynalscy mogą oczekiwać sprzyjającej bardziej sytuacji.
Agnese nadal całkowicie naga, skrzyżowała ręce na piersi.
- Po prostu bądźmy na to gotowi. Odniosłam wrażenie że kardynałowi zależało na szybkiej decyzji. - Przez chwilę wampirzyca przypominała sobie rozmowę z Medicim.
- Dobrze, jakby więc co, mogę przekazać mu, że się zgadzamy gościć dostojnego kardynała. Wydaje mi się, że właściwie tylko tyle powinniśmy rzec - spojrzał pytająco na piękną wampirzycę.
- Dobry pomysł, prawdą jest że to na twoją decyzję czekają. - Agnese uśmiechnęła się i rozejrzała za swoją suknią. Po chwili znalazła ją i sięgnęła tak by wypiąć w stronę Alessandra swoje zgrabne krągłości. W ostatniej chwili powstrzymała się by nie pokręcić do niego pupą na zachętę. Zamiast tego wyprostowała się i zaczęła ubierać. - Chyba będę potrzebowała nowej sukni.
- Zaraz przyniosę, signora. Znaczy mam przynieść bardzo zaraz, czy tak na za chwilę?
- spojrzała ghulica pytająco.
- A to już decyzja mego narzeczonego. - Agnese obejrzała się spoglądając zalotnie na Alessandra.
- Zdecydowanie nie musisz się śpieszyć, a ty, kochanie, jeszcze ubierać - wyjaśnił.
- Rozumiem - skinęła Gilla, którą szybko wywiało.

- Och kochanie moje, tak bardzo jeszcze nie chcę się z tobą rozstawać - przywarł gwałtownie swoimi ustami do jej warg dając upust namiętności.
Agnese oddawała pocałunek, obejmując go mocno.
- A chcesz mnie ukarać teraz, czy dopiero jak wrócę? - Powiedziała lekko żartobliwym ale bardzo namiętnym głosem. Jej dłonie zsunęły się do jego koszuli i zaczęły ją pomalutku rozpinać.
- Och, dopiero później, żebyś dłużej myślała o wspomnianej karze. Mam nawet pewien pomysł - wyznał. - Tymczasem jednak chcę się kochać. Były twoje cudowne usta, pozostały jeszcze dwa miejsca. Kocham cię, och, oraz tak mocno pragnę - wampirzyca doskonale widziała, jak jego męskość naciska na spodnie, które wszak niedawno naciągnął.
- Wobec tego, od którego miejsca chcesz zacząć? - Agnese sięgnęła do jego spodni i rozpięła je, czując jak bielizna wysuwa się popychana przez twardą męskość. - Gilla wróci za “chwilę”.
- Od tego
- powiedział, ale nie wyjaśnił szczegółowo. Objął kobietę za ramiona odwracając do tyłu. - Może sama chcesz wybrać, od czego zaczniemy? - rzeczywiście tam miał możliwość penetracji obydwu potencjalnych miejsc.
- Moja szparka bardzo za tobą tęskniła najdroższy. - Agnese pochyliła się i otarła pupą o jego wciąż osłoniętą bielizną męskość.
- Tak jak ja za nią - ujął swoją męskość dłonią oraz leciutko poprowadził końcówkę wzdłuż jej słodkiego kwiatu. - Jesteś cudownie mokra, kochanie moje - naparł mocniej w odpowiednim miejscu. Jej płatki wilgotne od intymnych soczków rozchyliły się na bok wpuszczając go. - Jak tutaj miło - uśmiechnął się wkładając powoli, ale jak najgłębiej.
Agnese jęknęła z rozkoszy. Nic nie potrafiło wypełnić jej tak szczelnie jak męskość jej narzeczonego. Brakowało jej oparcia, ale nie chciała przerywać, więc tylko naparła swymi biodrami na jego. Zatrzymał się docierając do tylnej ścianki, na samym końcu. Chwilkę pozostał tak, a potem wycofał się, ale szybciej tak, iż tylko sam czerwony czubek pozostał wewnątrz, później zaś znowu naparł. Zdecydowanie szybciej. Widać było, jak bardzo jest spragniony jej ciała, jak pragnie jej, jak wreszcie ją bardzo kocha.
- Ah… dasz mi się oprzeć o ścianę… - Agnese zadrżała, czując znajomy ruch w swym wnętrzu. - Chcę byś mógł mnie wziąć mocno.
- Chcę cię wziąć mocno
- powtórzył po niej i tak się też działo. Jego ruchy były coraz szybsze. Coraz mocniejsze. Unosił się nieco, potem obniżał tak,że jego czubek ślizgał się po jej wewnętrznych ściankach pod rozmaitym kątem. Mocno chwycił jej biodra by móc uderzać jeszcze mocniej oraz sterować wspólnymi ruchami. - Kocham cię, jęknął - bowiem zaczynał powoli dochodzić w niej, zaś jego podniecenie gwałtownie rosło.
Wampirzyca pozwoliła by pomieszczenie wypełnił jej głos, jej jęki pomieszane z krzykami, gdy markiz wbijał się w nią były słyszalne pewnie i na zewnątrz. Czuła że dojdzie gdy tylko alessandro w niej wystrzeli. Ba! Czekała na ten cudowny moment gdy ją wypełni. Chwilę potem usłyszał jego jęk połączony ze wspaniałym, gwałtownym ruchem bioder, które wbiły się w nią strzelając setkami delikatnych kropelek. Uderzały wewnątrz niej pobudzając jeszcze mocniej wrażliwe ścianki pobudzonej kobiety. Czuła jak potwornie w niej drży, jak spina się, jak ponownie strzela oraz trzyma ją dłońmi tak bardzo mocno. Wampirzyca dochodziła razem z nim. Chciała się wić w jego dłoniach, ale męskie ręce przytrzymywały ja mocno w tym najprzyjemniejszym miejscu. W kolanach poczuła przyjemną słabość.
- Jesteś najwspanialszy. - Wymruczała, czując jak powoli dreszcze po orgazmie przechodzą.
- Tylko przy tobie, moja ukochana - pochylił się nad nią obejmując. Pozwolił, żeby wiotczejąca męskość powoli wysunęła się z niej. Tymczasem on całował jej kark. - Hm, że się tak zapytam, kim jest ta nowa kobieta?
- Wampirzycą, którą “nawróciłam” na naszą stronę. Ma na imię Yandala i atakowała nas … chyba specyficznie podziałały na nią moje talenta.
- Agnese oparła się z ulgą o markiza, ciesząc się jego rozpalonym ciałem.
- Interesujące. hm, zdecydowanie lepiej przeciągać wrogów na własną stronę, niżeli tylko niszczyć. Miejmy nadzieję, że pomoże nam, bowiem faktycznie, obrońców nie mamy zbyt wielu. Ale nie rozmawiajmy o tym, chociaż sam zacząłem. Och Agnese - tulił ją tak bardzo mocno. Chwilke później jego dłonie przesunęły się tak, żeby objąć jej piersi. Leciutko zaczął je ugniatać powolutku.
- Ach… to miłe. - Agnese oparła swoje dłonie na jego, jednak tak by nie przeszkadzać mu w pieszczotach. - Ale chyba powinnam być lekko zazdrosna. Yandala ma takie wielkie piersi… - Wykonała gest pokazując wielkość cycuszków drugiej wampirzycy, które niedawno sama ugniatała. - ...jeszcze mi ciebie dzięki nim zabierze. - Powiedziała żartobliwym tonem, pozwalając by pojawił się w nim lekki niepokój.
- Nie da rady. Wybacz kochanie, ale wolę takie cudownie jędrne, jak twoje - uśmiechnął się, bowiem rzeczywiście, nie przepadał za ponadwymiarowym biustem. - Może kiedyś zabawimy się nimi wspólnie, ale teraz chcę tylko z tobą oraz twoją słodyczą - pieścił ją dalej czekając, aż jego męskość znowu nabierze odpowiedniej krzepy. Była to kolejna nowość po jego inkubiźmie, potrzebował mniej czasu na ponowną możliwość uprawiania seksu. Przydało się, jak znalazł. - Masz ochotę na kolejny otworek? - spytał narzeczoną.
- Nie mogę się doczekać, tylko… może daj mi się o coś oprzeć? - Powiedziała, ocierając się pupą o niego.
Podeszli więc do stolika.
- Może być? Nie mogę już wytrzymać - przyznał.
Agnese oparła się o niski stolik, mocno wypinając się w jego kierunku. Jej tylny otworek nadal był lekko rozwarty po zabawach Gilli, zaś męskość markiza dalej mokra ich wspólnymi soczkami. Ułożył swoje dłonie na jej pośladkach lekko rozciągając. Męskość, dokładniej zaś naprężony, czerwony czubek powolutku przemieszczał się po jej tyłeczku dokładnie wąwozem pomiędzy pośladkami. Wreszzcie doszedł do odpowiedniego miejsca, lekko już rozchylonego.
- Pragnę cię - wyszeptał napierając swoim palem w jej ciasną dziurkę. Agnese krzyknęła głośno. Ten moment zawsze był dla niej odrobinę bolesny. Tyle, że od czasów bycia sukkubem jakby odrobinę mniej. Jakby jej ciało samo ułatwiało dowolne igraszki, mogące jej sprawić przyjemność.
- Ja ciebie też najdroższy. - Wyjęczała gdy czubek znalazł się w jej wnętrzu. Czubek właśnie był najszerszy, największy, najbardziej rozciągający jej ciasny otworek. Kiedy on przeszedł było już lekko luźniej, oraz głęboko. Czuła go kompletnie inaczej niżeli we właściwym miejscu. Poruszał się powoli nie chcąc powodować większego bólu, wreszcie dotarł do samego końca, zaś jego biodra dotarły do jej cudownej pupy.
- Ach - wyjęczał podniecony - jesteś niesamowita - powoli ruszył ponownie biodrami wysuwając nieco oraz wsuwając ponownie.
Agnese jak zwykle czuła go niemal w swym gardle, czuła jak jej ciało ciasno opina się na nim. Miała niemal wrażenie, że rozpoznaje każdą jego fałdkę, każdą żyłkę. Jęczała głośno gdy rozpalone, pulsujące krwią, nabrzmiałe ciało poruszało się w jej wnętrzu. Te jęki przemieniały się w okrzyki rozkoszy gdy grubszy czubek przesuwał się po cienkiej skórce oddzielającej go od szparki. Mężczyzna zaś wyczuwał, które momenty są najwspanialsze dla ukochanej kobiety koncentrując się właśnie na nich. Przyspieszył ruchy, by właśnie tam wzmóc nacisk.
- Dobrze mi - jęknął.
- Mi również najdroższy… - wymruczała Agnese. - … mi również.
Jej biodra powoli, na początku nieśmiało, zaczęły napierać na niego. Widział jak jej ciało drży przy tym ruchu, jak dłonie przesuwają się po blacie, gdy jego narzeczona walczy z sobą by nie nabić się na niego z całej siły.
- Niesamowite… - Jęknęła wykonując kolejny, niby niepozorny ruch. - … zaraz dojdę, kochanie.
- Taaakże
- wydusił z siebie, tracąc kontrolę nad biodrami, które ruszały się same. Bardzo szybko biorąc ją. Uderzały mocno, szybko się poruszając, aż wreszcie ponownie wystrzeliły kleiste pociski. - Jejku, jak bardzo cię kocham - wyjęczał Colonna.
Agnese czując jak wybucha w niej ostatkiem sił powstrzymała się by nie opaść na stół. Jej ciało przeszył przyjemny gorący dreszcz, a biodra zaczęły już mocno nabijać się na atakujący ją pal. Nie wiedziała ile to trwało, ale na koniec czuła, że stoi na nogach z waty. Jej tylny otworek, w który wciąż była, malejąca męskość, zdawał się być nienaturalnie szeroki.
- Też cię kocham, Alessandro. - Wymruczała lekko drżąc.

Wreszcie słabnąca męskość zaczęła się wyślizgiwać. Zostawiła za sobą poszerzoną dziurkę oraz wypływającą jasną strugę nasienia, które przed chwilą zostawił wewnątrz niej. Oddychał ciężko obejmując ją i przytulając się ponownie.
- Wiem kochanie, że musisz iść, ale pamiętaj, będę czekał - wyszeptał signorze.
- Tylko wrócę i reszta tej nocy należy do ciebie. - Agnese uśmiechnęła się całując jego rozpaloną skórę. - Toż muszę przyjąć moją karę, czyż nie?
- Oczywiście, zobaczysz
- uśmiechnął się słodko do dziewczyny.
- Już jestem signora, suknia oraz wszystko co potrzeba - właściwie Gilla nadeszła dokładnie w tak idealnym momencie, iż można było przypuszczać, że stała czekając, aż skończą igraszki.
Agnese patrzyła na swoją ghulicę, lekko nieprzytomnym, rozmarzonym wzrokiem.
- Yhym… - Wymruczała.
- Widzę, że nie tracili państwo czasu - uśmiechnęła się ghulica wesoło, tak jak stary sługa, który może sobie pozwolić na poufałość. Gilla natomiast była więcej, niżeli sługą. Także przyjaciółką oraz kochanką.
- Chyba własnie można tak powiedzieć - wydukał markiz dochodzący do siebie po wspólnych przyjemnościach. Także musiał się ubrać.
- Będziesz musiała mi pomóc. - Agnese nawet nie drgnęła, tylko opierała się o markiza, uśmiechając się szeroko.
- Skoro takie otrzymuję polecenie - ghulica zareagowała wesoło. - Pan markiz musiał być … zresztą, przecież sama wiem, jaki on jest.
Ghulica pomagała Agnese się ubrać, zaś Colonna sam szybko wdział szatki, potem czule ucałował swoją ukochaną pędząc na kontrolę prac naprawczych pałacu. Wampirzyca przez chwilę zastanawiała się czy Alessandro jakoś zareaguje na komentarz Gilli, ale najwyraźniej jej narzeczony zaczął się przyzwyczajać do uwag jej ghulicy.
- Czuję jakbym miała nogi z waty. - Powiedziała Agnese, wciąż rozmarzonym, zadowolonym głosem. - Doprowadzacie mnie do szaleństwa. - Ucałowała Gillę w policzek, by po chwili pochwycić jej twarz w obie dłonie i złożyć na jej ustach długi, gorący pocałunek.
- Ależ przecież doprowadzenie swojej pani do szaleństwa to podstawowa cecha dobrej pomocy domowej - dowcipnie się nazwała. - Przyznaję, że też lubię nasze wspólne zabawy i czuję się po nich, no … przeważnie zasypiam - przyznała. - Idziemy bezpośrednio do gospody? - spytała.
Agnese patrzyła na nią roziskrzonym wzrokiem i nagle w jej oczach pojawił się ten diabelski błysk.
- Zajrzyjmy na chwilę do sypialni.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-12-2018, 11:20   #174
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gdy kobiety znalazły się w pokoju markiza, gdzie obecnie były rzeczy Agnese, wampirzyca szybko odnalazła znaną ghulicy skrzynkę.
- Wypnij się i zsuń bieliznę. - Powiedziała ciepłym ale dominującym głosem. Gdy Gilla to zrobiła usłyszała rumor i dźwięk otwieranej fiolki z olejkiem. Po chwili kobieta poczuła pierwszą kulkę w swoim wnętrzu. Wampirzyca pocałowała jej pupę, tuż obok tylnego otworka. - Chcę byś poszła ze mną “wypełniona” .- Agnese wsunęła kolejną kulkę, mocno zraszając ją olejkiem.
- Ach! - zaskoczona ghulica krzyknęła aż. - Signora, jesteś perwersyjna - jęknęła, ale Agnese dostrzegła na jej szparce kropelki intymnego soczku. Chyba jej się to podobało, a może nie? Jednak wypełniała wszystkie polecenia swojej pani. - Kiedy się chodzi - wydyszała ghulica. - To bardzo podnieca.
- Czyżbyś sprawdzała
? - Agnese bez skrupułów wciskała kolejne kulki, całując jędrne pośladki Gilli. Raz na jakiś czas kąsała ją delikatnie swymi kłami.
- Tylko na terenie mojego dawnego domu. One mnie naciskają tam, przy każdym ruchu - wydyszała.

Pierwsze kulki jeszcze były mniejsze, przeszły więc bez problemów. dopiero te należały do tych większych. Agnese mimo iż narzuciła duże tempo, jeśli chodzi o wypełnianie swojej sługi, była bardzo ostrożna. Każda kolejna kulka była mocno skrapiana olejkiem, a paluszki jej drugiej dłoni delikatnie masowały otworek by rozluźnić jego mięśnie. Jednak nie zważając na jęki Gilli, wampirzyca nie zatrzymywała się, póki jedynym wystającym elementem nie pozostał stożkowy ogonek.
- To jesteśmy gotowe. - Wymruczała, czując że ją samą podniecił cały proces. Ghulica tymczasem ciężko oddychała. Podczas wciskania ostatniej kuleczki wręcz mocno jęknęła z bólu, ale teraz to nie były takie odgłosy.
- Podniecają mnie - jęknęła głośno, kiedy wyprostowała się oraz przeszła kilka kroczków.
- Dobrze, lubię cię podnieconą. - Agnese uśmiechnęła się. Patrząc na swoją sługę zaczynała czuć dziwną pokusę by samej to wypróbować. - Może innym razem… - Zaczęła, ale rozmyśliła się. - Idziemy?
- Tak, ale proszę, nie szybko
- poprosiła Gilla ruszając ostrożnie, albo przynajmniej starając się tak ruszać.
- Na twoje szczęście damy nie biegają. - Mrugnęła do niej. Agnese spokojnym krokiem opuściła sypialnię. - Ktoś jeszcze idzie z nami? Czy bierzemy karocę?
- Nie wiem, czy mogę usiąść w takim rynsztunku
- wyznała Gilla. - Jest głęboko oraz, Agnese - nazwała swoją panią po imieniu - ja zaczynam cieknąć.
- Jeśli jechałybyśmy karocą, mogłabym sprawdzić
. - Powiedziała spokojnym głosem Agnese, jednak ghulica bez trudu rozpoznała w tym głosie nutkę rozbawienia i podniecenia.
- Jedźmy więc karocą - powiedziała Gilla ciężko oddychając. - Och proszę, ja cieknę, proszę, weź mnie w karocy. Muszę - jęknęła, zaś Agnese faktycznie widziała, jak bardzo jest podniecona.
- Moja droga, jesteśmy na korytarzu. - Agnese obejrzała się na Gillę. Uśmiechnęła się do niej ciepło.

Gdy zeszły na parter wydała polecenia by przygotowano karocę. Cierpliwie czekały aż słudzy przygotują powóz… no może Agnese czekała cierpliwie. Borso oddelegował do ochrony kilku wojaków i po dłuższej chwili mogły ruszyć w kierunku karczmy. Agnese rozsiadła się wygodnie na ławie, wyłożonej poduchami.
- Chcesz mi pokazać, co tak bardzo ci cieknie? - Powiedziała rozbawionym głosem, w którym już bez trudu dało się wyczuć podniecenie.
- Moja szparka - jęknęła Gilla, która usiadła jakimś dziwnym bokiem. - Zobacz, proszę - ustawiła się jakoś dziwnie, żeby nie naciskać bezpośrednio na pośladki oraz zdjęła dolną część stroju. Jej tylna dziurka była czerwona mocno, ale cipka po prostu wręcz spływała sokiem intymności. Agnese wręcz widziała, jak ghulica raz po raz odruchowo napina mięśnie, co oczywiście tylko jeszcze wzmagało działanie bodźców. - Ja nie mogę tak iść - wyjęczała.
Agnese poklepała swoje kolana.
- Połóż się tutaj, jak do klapsa.
Gilla uczyniła to natychmiast układając się na kolanach signory.
- Jestem posłuszna, pani.
Wampirzyca pomalutku wsunęła swój paluszek w jej szparkę.
- Ach - ghulica jęknęła, szczególnie kiedy palec wampirzycy znalazł wypukłość powodowaną przez kuleczki.
- Rzeczywiście jesteś mokra. - Agnese gładziła jednak delikatnie drobną tareczkę w jej wnętrzu, unikając najwrażliwszych miejsc. - Wydaje się, że sprawia ci to wielką przyjemność, moja droga.
- Tak, bardzo, ja po prostu, kiedy chodzę, och, Agnese, ja szaleję
- rzeczywiście ghulica wręcz ociekała, ruszała biodrami, próbowała coś zrobić, żeby wampirzyca sięgnęła głębiej.

Tymczasem konie pędziły ku gospodzie. Na wybojach palec wampirzycy, poruszał się w nieregularny sposób we wnętrzu Gilli.
- Ale… - Agnese wsunęła drugi paluszek i zaczęła mocno pieścić guziczek ghulicy. - ..nie dam ci wyjąć kulek, aż do powrotu do pałacu.
Gilla głośno westchnęła.
- Ach, signora - jęknęła głośno mocniej ruszając biodrami. - To mnie podnieca, ja oszaleję przez panią. Aaa! - krzyknęła nie mogąc już wytrzymać napięcia, aż któryś z ochrony spytał, oczywiście z zewnątrz nie zaglądajac do środka powozu.
- Wszystko w porządku, signora?
Wampirzyca wyszczerzyła się.
- Drzazga. Gilla wbila sobie drzazgę. - Powiedziała rozbawionym głosem wsuwając trzeci palec. Teraz już poruszała nimi mocno, rozpychając się we wnętrzu kobiety. Gilla ruszała pupa coraz mocniej. Była napięta niczym struna. Trzymała w ustach dłoń, żeby ponownie nie krzyczeć, ale widać było, że zaczyna już szaleć, że nawet przez chusteczkę słychać jej jęk, gwałtowne wyprężenie ciała podczas orgazmu oraz wzmożony soczek na pieszczących jej szparkę dłoniach wampirzycy.
- Signoraaa … - wyjęczała jeszcze padając na siedlisko. Jak zwykle Gilla. Olbrzymia rozkosz powaliła mocarną ghulicę.
Agnese rozcięła palec u swej dłoni i wsunęła go między wargi Gilli.
- Moja droga… chcę byś ze mną poszła. - Powiedziała wysuwając wszystkie paluszki poza jednym i już delikatnie gładząc wnętrze szparki.
Krew pobudziła ghulicę. Ciężko oddychała, zaś jej szparka drgała w takt ruchów Agnese.
- Signora, to jest …- nie dokończyła.
- Jakie? - Spytała z zaciekawieniem Agnese.
- To jest szalone. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Chcę ci jak najlepiej służyć, ale nie mogę być twą tarczą, kiedy jestem tak przez ciebie … podniecana.
- Bądź mi więc dziś ozdobą i kochanką, dobrze
? - Powiedziała, wysuwając ostatni paluszek. - Za dnia będziesz mi tarczą.
- Kim zechcesz, signora
- Gilla pewnie usiłowała się opanować, ale średnio jej to wychodziło. Tyle, że konie zatrzymały się, zaś głos woźnicy zawołał.
- Signora, jesteśmy!
Wampirzyca klepnęła delikatnie pośladek Gilli.
- Zbieramy się moja piękna.

Ghulica powoli podniosła się. Poprawiła strój. Była cały czas podniecona, ale starała się panować. Chodziła jednak dosyć sztywno, co Agnese bez trudu zauważyła.

Gospoda była prowadzona przez Niemców, jak wiele zresztą przybytków rzymskich. Język niemiecki słychać było także wśród gości.


Jacyś ludzie siedzieli przy stołach, rozmawiali, grali kartami. Bawili się kośćmi. Jakiś minstrel przygrywał. Zwyczajna karczma, choć dosyć przyzwoita. Agnese bez trudu wypatrzyła karczmarza i podeszła tam powolutku, umożliwiając spokojny marsz Gilli.
- Witam, szukam Pana Contarini. - Powiedziała z uśmiechem.
- Aaa, signor kapitan. Proszę, proszę. Jest na piętrze, pod dwójką. Chyba ma właśnie towarzystwo. Zapowiedzieć panią, poprosić, żeby zszedł, czy sama pani trafi? - spytał uśmiechając się.
- Proszę nas zapowiedzieć. - Agnese zerknęła na Gillę, upewniając się czy daje sobie radę.
Kaczmarz zniknął obiecując, iż to uczyni. Faktycznie wampirzyca dostrzegła, iż idzie na górę oraz stuka do jakichś drzwi mówiąc coś. Gdyby karczma nie była pełna gwaru bez problemu usłyszałaby każdy tekst, jednakże tutaj mnóstwo osób ze sobą rozmawiało. Baa, nawet jakiś elegancki goguś podszedł do niej.


Doskonale ubrany, pełen stylu, ewidentnie szlachcic, który przybył z krajów cesarstwa, bowiem mówił po włosku z niemieckim akcentem.
- Ochsz, sygnora, jestem freiherr von Braunstick. Zapraszam phanią na kielich cympryjskiego wina - widać było, iż nie zna dokładnie języka oraz trochę łamie sobie język przeznaczając niektóre słowa. Woniał winem oraz czosnkiem. Wydawał się wyraźnie rozbawiony oraz naprawdę pewny.

Gilla tylko zerknęła na wampirzycę, czy ma się tym zająć. Niemiecki baron, bowiem właśnie taki tytuł oznacza słowo freiherr, nie zauważał jej oraz wyraźnie usiłował przypodobać się Agnese. Bowiem uśmiechał się do niej wyraźnie, jakby odruchowo prezentując swoje pierścienie złote.

- Jakie to miłe z Pana strony. - Agnese odgarnęła kosmyk włosów pokazując mężczyźnie pierścień od markiza. - Gdyby nie to, że obiecałam narzeczonemu iż wrócę zaraz po spotkaniu, na pewno bym skorzystała z możliwości miłej rozmowy.
- Czyż nie mógłbym zastąpić owego szczęściarza
? - podkręcił dumnie wąsa baron.
- Nie przyjęłabym zaręczyn gdyby ktokolwiek mógł mi zastąpić markiza di Colonna. - Powiedziała z uśmiechem.
- Nie znam owego pana, zapewne jest wspaniałym mężczyzną, jeśli uzyskał pani słodki uśmiech. Proszę mi jednak pozwolić zalecać się do pani. Gwarantuję, że będę nie gorszy pod jakimkolwiek względem.

Kiedy rozmawiali tak, podszedł do nich karczmarz w towarzystwie innego mężczyzny. Był wysoki, elegancko ubrany, właściwie bardzo bogato oraz nieco chwiał się idąc. Nie ze względu na alkohol, ale przypominało to chód marynarzy, którzy lata spędzają na pokładach statków. Mężczyzna był brodaty, w sile wieku.


Spojrzał pytająco na karczmarza, niewątpliwie dlatego właściciel gospody usłużnie wyjaśnił.
- Szlachetna pani chciała z panem rozmawiać.
Mężczyzna spojrzał więc bystro na signorę. Skłonił się lekko, właśnie tak jak wypadało przed damą.
- Witam signorę, jestem kapitan Contarini z Wenecji. Życzyła sobie pani widzieć ze mną. Mógłbym zaprosić wobec tego panią na lampkę wina, przy którym będziemy mogli spokojnie porozmawiać?
- Przyznam, że pora dla mnie odrobinę zbyt późna na wino ale z przyjemnością porozmawiam
, - Agnese uśmiechnęła się do kapitana - drogi kuzynie.
- Kuzynie? Ach, czyżbym miał przyjemność z kuzynką Agnese, której nigdy nie widziałem, lecz wiele słyszałem
? - ujął dłoń wampirzycy w eleganckim geście.
Wampirzyca podała dłoń na której zalśnił pierścień rodu Contarini.
- Przybyłam zgodnie z zapowiedzią. - Powiedziała cały czas uśmiechając się. - Towarzyszy mi moja przyboczna Gilla. - Wskazała na stojącą za sobą ghulicę.
Kapitan skłonił się także przed nią, aczkolwiek znacznie swobodniej.
- Wybacz, kuzynko …
- Czy pozwoli mi się pan zalecać do swojej krewnej
- wparował nagle niemiecki baron.
- Przepraszam moja droga, czy znasz tego pana? - zdziwił się kapitan pytając wampirzycę.
- Właśnie poznałam. Freiherr von Braunstick upiera się zalecać do mnie mimo iż jestem zaręczona. - Powiedziała spokojnie.
- Niemiec, więc idiota.
- Panie, to obraza
! - wrzasnął baron.
- Nie, to diagnoza - odparował kapitan.
- Zapłaci mi pan za to!
- Bardzo chętnie. Wyznaczy pan czas oraz miejsce, zaś teraz proszę nie przeszkadzać. Narzuca się pan kobiecie będącej pod moją ochroną
- bezceremonialnie odepchnął go prowadząc Agnese do loży na boku gospody. Baron chwilę stał nieruchomo. - Wybacz kuzynko, że byłaś świadkiem takiej sceny, ale ten osobnik od dawna mnie już denerwował, zaś numer z zalecaniem widziałem chyba dziesiąty raz w jego wykonaniu w tej karczmie, a jestem tutaj dopiero od sześciu dni. Uznałem więc, iż należy się zacnemu freiherrowi nauczka.
Poprowadził ją do krzesła odsuwając tak, by mogła usiąść. Agnese zajęła miejsce.
- Rozumiem że ten jegomość cię drażnił jednak nie chciałabym byś ryzykował życiem z mojego powodu. - Powiedziała całkiem poważnie.
- Dziękuję, signora, ale przypuszczam, że to będzie dla mnie raczej przyjemność, później zaś postawię wszystkim wino, znaczy tym Niemcom, którzy mogliby poczuć się urażeni moimi słowami. Będzie wszystko dobrze. Przepraszam, że cię niepokoiłem w ogóle swoim listem oraz doskonale wiem, że weneccy i florenccy Contarini to dwa stosunkowo odległe skrzydła krewnych, ale jesteśmy rodziną, rodzinne zaś więzi warto pielęgnować, nawet jeśli powiązanie nienajbliższe. Dlatego właśnie, bez jakichkolwiek intencji, kiedy dowiedziałem się, iż przebywasz na terenie Rzymu, postanowiłem cię poznać - mówił spokojnie wpatrując się przenikliwie. Wydawał się bardzo dobrym obserwatorem.
- Ach, to żaden problem. Cieszę się widząc rodzinę na obcej ziemi. - Powiedziała uśmiechając się ciepło. - Bardzo żałuję, że nie mogę cię ugościć w pałacu mego narzeczonego, może moglibyście się wtedy poznać. Jednak po ostatnim ataku jest to jeden wielki plac budowy.
- Ach słyszałem. Przypuszczam, że cały Rzym słyszał. Mówiono wręcz, że odbyła się regularna bitwa oraz że po obydwu stronach brało udział co najmniej tysiąc najemnych żołnierzy, nawet z jednostkami artylerii. Zwały trupów wielu rannych oraz sama wiesz, co plotki mogą przy takich sprawach wymyślić. Wszyscy zgodnie oceniają, że to największe starcie tego okresu najczęściej przypisując to polityce. Znaczy podobno markiz stanowi opozycję dla frakcji hiszpańskiej, która postanowiła usunąć wspomnianą przeszkodę. Ale to jedynie plotki, bowiem są takie, które nawet przypisują udział sił nadprzyrodzonych
- uśmiechnął się niezwykle pobłażliwie nad fantazjami prostaczków.
- Nie mamy tysiąca najemnych żołnierzy w pałacu, więc te informacje z pewnością są wyolbrzymione. - Powiedziała z uśmiechem Agnese. Pałac nie pomieściłby tylu uzbrojonych ludzi, do tego służby i samej rodziny i gości, więc wyolbrzymienie było raczej oczywiste. Choć w sumie kto wie ile było zombie na zewnątrz. - Będąc w środku nie odczuwałam też skali starcia, ale myślę, że większość szkód wynika przede wszystkim z tego, że pałac to nie forteca. Choć przyznam że ciekawe jest iloma plotkami obrosło to toż całkiem niedawne starcie. Ale pozwól kuzynie, że zmienię temat. Co sprowadza cię do Wiecznego Miasta?
- Nawet jak nie tysiące to musiało być sporo
- spojrzał na nią taksująco. - Podszedłem sobie w tamte okolice, a naprawdę mam doświadczenie w tych sprawach. Obrońców liczby nie znam, ale napastników było na pewno co najmniej kilka setek, biorąc pod uwagę stosy ciał. Dlaczego natomiast przyjechałem. Jestem kapitanem swojego statku, bowiem - uśmiechnął się - cóż innego mogliby robić Wenecjanie. Zajmuję się transportem pielgrzymów do Palestyny. Obecnie ze względu na całe to zamieszanie, interes troszeczkę podupadł. wybrałem się, żeby dowiedzieć się, jak będzie przy nowym papieżu oraz ewentualnie czy nie ogłosi próby jakiejś kolejnej krucjaty. Dla każdego kapitana pływającego po tamtych rejonach, takie informacje to podstawa działalności.
- Rozumiem
. - Agnese przytaknęła. - Co do atakujących… w pałacu mamy dobrze wyszkolony, zaufany, uzbrojony oddział, a wiesz kto najczęściej atakuje pałace... pospólstwo liczące na łatwy zarobek. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że w panice rzucili się sami na siebie. - Powiedziała wzruszając ramionami. - Mam nadzieję, że wybór papieża uciszy odrobinę to zamieszanie.
- Oby
- kapitan nie podejmował dyskusji na temat atakującego pospólstwa. Skoro był osobiście, widział zwały trupów, pewnie dostrzegł, że wśród pospólstwa było także sporo regularnych żołnierzy. Jednak nie wtrącał się w sprawy kuzynostwa. - Papieża kiedyś wreszcie wybiorą, obecnie słychać jedynie, iż się ostro kłócą.
- No niestety przy mnogości frakcji w Rzymie, kłótnie są nieuniknione
. - Agnese westchnęła ciężko. - Przyznam, że troszkę egoistycznie liczę na to iż się pospieszą, bo czekamy z wyborem daty ślubu, na zakończenie obrad.
- Ooo, wobec tego pozwól, że pogratuluję. Planujecie zostać w Rzymie, wyjechać
? - pytał zainteresowany.
- Dziękuję. Z pewnością jakiś czas pozostaniemy w Rzymie. Jednak sami jeszcze nie jesteśmy pewni. - Powiedziała uśmiechając się ponownie. - Mam swój pałac we Florencji, markiz posiada jeszcze inne włości. W obliczu tego całego zamieszania, skupiamy się bardziej na tym by utrzymać palazzo Venezia.
- Także będę jakiś czas jeszcze w Rzymie prowadząc interesy. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać. Oraz liczę na zaproszenie na ślub. Wybacz wpraszanie się, ale po prostu cieszę się, że moja krewniaczka odnajduje swoje szczęście.
- Z przyjemnością Cię zaproszę, jak tylko w końcu uda mi się ustalić jakieś szczegóły. Niestety zbyt wiele zależy od konklawe
. - Powiedziała odrobinę smutno. - Do tego kolejne ataki uniemożliwiają mi jakiekolwiek przygotowania.
- Faktycznie, to akurat kiepsko. Jeśli mógłbym ci się przydać, powiedz. Rodzina musi się wspomagać.
- Och, może to dziwne pytanie. Ale szukam jakiegoś drobiazgu dla siostry markiza. Ma niebawem urodziny i chciałabym jej podarować coś wyjątkowego
. - Agnese pamiętała, że Sophie chciała ich portret ale czułaby się dziwnie nie dając jej nic więcej.
- Hm, znam osoby zajmujące się lewym handlem orientalnymi towarami. Cypr, Grecja, Palestyna, Egipt. Jeśli siostra markiza lubi takie klimaty … - zawiesił głos patrząc pytająco na swoją krewniaczkę.
- Ach.. Panna di Colonna jest nadzwyczaj skromną i delikatną osóbką. - Agnese machnęła dłonią, dając znak że raczej nie chodzi o nic bardzo ekstrawaganckiego. - Jest bardzo oczytana.
- Hm, lubi dawnych tam wiesz, Ksenofonta, Platona oraz takich? Mógłbym dostarczyć kilka pozycji, które nie są łatwo osiągalne. Wróć, które są właściwie nieosiągalne, chyba, iż się wie, gdzie szukać.
- Z pewnością by ją zainteresowali
. - Ucieszyła się Agnese. - Co prawda nie wiem czy wykonalne byłoby bym otrzymała ten prezent jutro… - Dodała smutniejąc. Mieli obchodzi urodziny za 4 dni od rozmowy, jakby nie patrzeć to było już następnego dnia. Nawet nie wiedziała czy uda się przygotować pałac na tę okazję.
- Jutro? Mogę spróbować, aczkolwiek nie obiecuję białych kruków, lecz coś interesującego na pewno. Popytam owych kilku znajomków, niewątpliwie mają coś interesującego do sprzedania za dobrą cenę. Ale jak uda mi się już znaleźć coś odpowiedniego, jak się spotkamy?
- Gdyby była taka możliwość przysłałabym do ciebie Gillę
. - Agnese zerknęła z uśmiechem na swoją ghulicę. - To jedna z najbardziej zaufanych mi osób.
- Dobrze - kapitan spojrzał na kobietę dobrze zapamiętując jej oblicze. - Wobec tego jutro po południu powinienem już mieć to, co cię interesuje. Wiesz, miło zobaczyć od czasu do czasu kogoś normalnego, kto dla odmiany jest jakąś rodziną - westchnął popijając wino.
- Spytam Sophie, jeśli uda nam się zapanować nad pałacem na tyle by rzeczywiście coś urządzić, byłoby mi bardzo miło gdybyś się pojawił.
- Spokojnie, nie chcę cię krępować, ani markiza, czy jego rodziny. Ot po prostu zastanawiałem się, jaka jesteś. Kiedy wcześniej cię nie znałem. Zastanawiałem się po prostu. Wyszło po spotkaniu bardzo dobrze
- wyjaśnił uśmiechnięty. - Wybacz szczerość - dodał.
- Cieszy mnie to. - Powiedziała całkiem szczerze. - Przyznaję, że obawiałam się ostatniego spotkania. Tak ciężko teraz znaleźć ludzi, którym można zaufać, a już miło z nimi porozmawiać!
- Zaufać? Ach, tacy jak my, wiele mówią o zaufaniu, ale ufają jedynie tym, których się sto razy sprawdziło
- jego spojrzenie było bystre, jakby oceniał Agnese. Czyżby potrafił czytać charakter? Niektórzy ludzie mieli odpowiednie doświadczenie oraz zdolności takie.- Jednak tym razem oczywiście bardzo chętnie ci pomogę zdobyć teren oraz może zdobędę twoje zaufanie, a ty moje - chyba niespecjalnie uwierzył jej w te opowiadanie dotyczące słabości obrony pałacu.
- Och dużo łatwiej buduje się zaufanie lub je traci w trudnych czasach, więc może nie będzie potrzeba aż 100 prób. - Powiedziała z uśmiechem. - Obawiam się, że jest już odrobinę późno i powinnam wracać do pałacu.
- Rozumiem. Potrzebujesz eskorty? Normalnie odprowadziłbym każdą kobietę bez namysłu. ty jednak przyszłaś sama z przyboczną tylko. Przypuszczam więc, iż masz swoje sposoby, żeby dostać się bezpiecznie do pałacu
- pewnie myślał, iż niedaleko czeka eskorta. Stanowczo bystry był.
- Przyjechałam karocą obstawioną przez żołnierzy. - Powiedziała Agnese. - Ostatnio rzadko opuszczam pałac bez takiego wsparcia… nie chyba nie opuściłam go ani razu bez ludzi. - Dodała smutniej.
- Wiadomo kuzynko - przytaknął mężczyzna - chyba nikt, kto ma choć trochę własnych środków nie wychodzi bez eskorty. Czyli przyślesz mi Gillę popołudniu po książki? - powtórzył ustalenie.
- Tak. - Potwierdziła podnosząc się od stołu. - Cieszę się, że mogłam cię poznać.
Uniósł się całując jej dłoń.
- Wobec tego arrivederci kuzynko. To było miłe spotkanie. Bardzo miłe - wydawał się rozluźniony, ale Agnese była przekonana, iż za tymi rubasznymi, choć uprzejmymi słowami czai się bardzo bystre spojrzenie.
- Dla mnie również. - Agnese uśmiechnęła się szerzej. Dygnęła lekko przed kuzynem i wraz z Gillą opuściła karczmę. Gdy wróciły do karocy opadła zmęczona.
- Dawno już mnie nikt tak nie lustrował. Jak się czujesz? - Wyciągnęła dłoń w stronę Gilli. Gdy kobieta nachyliła się, sięgnęła do dołu jej ubrania i go zdjęła. Karoca ruszyła zmuszając ghulicę by uklęknęła okrakiem ponad kolanami signory. Agnese sięgnęła do jej tylnego otworka i delikatnie przesunęła palcem po jego krawędzi.
- Ach, pytasz, signora o swojego krewnego oraz moje odczucia po spotkaniu - Gilla głośno wciągnęła powietrze oraz przełknęła ślinę - czy o moją pupę?
Ghulica oczywiście miała wewnątrz siebie to coś niezwykle miłego oraz dziwnie frustrującego. Tyłek miała rzeczywiście nabrzmiały nieco przy otworku, jednak jej szparka była mokra, bardzo mokra.
- Opowiedz mi o swoich odczuciach, a twój tyłeczek sam mi powie jak się czuje. - Agnese pokręciła ogonkiem od kulek i jednocześnie zaczęła pieścić płatki Gilli.
- Wydaje mi się, och, signora - Agnese czuła jak ghulica przebiera nogami, jak zaciska oraz rozluźnia uda, zaś jej szparka zaczyna być jeszcze bardziej mokra. - Proszę, nie teraz - wyszeptała chwytając się ściany.
- Nie teraz rozmowa, czy nie teraz pieszczoty? - Spytała wampirzyca z zainteresowaniem.
- Rozmowa - wyszeptała Gilla. - Pieszczoty, nie chcę nie mogę się im oprzeć, pani wie …
- Wiem
. - Agnese wsunęła paluszki w szparkę ghulicy i oparła je na kulkach, odznaczających się na cieniutkiej ściance, po czym pomalutku wyjęła pierwszą. - Ostatnią wyjmę, gdy dojedziemy do pałacu, co ty na to?
- Tak pani - ghulica nie miała siły się oprzeć. Agnese czuła jak rozłożyła bardziej nogi chcąc ułatwić Agnese dostęp do swojej cipki. Uzależniona była od pieszczot swojej ukochanej signory Contarini. - Możesz robić ze mną wszystko, pani, wiesz to signora.
- Rozepnij górę
. - Agnese wydała polecenie, a sama zabrała się za pieszczenie szparki Gilli. Rozsuwała w niej palce, przesuwając nimi po kulkach i rozpychając się w wilgotnym wnętrzu. Jej druga rączką delikatnie pieściła tylni otworek by po chwili wydobyć kolejną kulkę.
- Aaa - głośno jęknęła ghulica. Agnese czuła przez chwilę boleść wewnątrz jej ciała. Faktycznie właśnie te kulki były największe. Jednak pomimo bólu jej szparka pokryła się kolejnymi kropelkami. Próbowała zdjąć górę, ale drżała, jej ciało drgało rozkoszą. Jęczała, oddychała ciężko. Wreszcie zrzuciła kubrak i koszulę, zaś jej uwolnione piersi podskoczyły, kiedy powóz wjechał na jakiś wybój.
Wampirzyca pochwyciła jeden z sutków w usta i zaczęła go mocno ssać, kontynuując swoją zabawę. Po dłuższej chwili pieszczot pupę opuściła kolejna kulka, a Agnese dopadła do drugiej piersi.
- Ach - twarz ghulicy wyrażała wręcz oszołomienie rozkoszą. sutki jej gwałtownie twardniały poddane pieszczotom wampirzycy. - Uwielbiam to - jęknęła Gilla dokładnie kiedy kolejna kuleczka wychodziła na zewnątrz.
Agnese wypuściła pierś z ust, jednak dalej miętosiła wnętrze ghulicy. jej paluszki zaczęły poruszać się powoli góra dół, na razie nieśmiało. Wampirzyca ukryła twarz między piersiami Gilli.
- Uwielbiasz to… czy uwielbiasz mnie? - Spytała lekko żartobliwie, czując jak twa urocze cycuszki ocierają się o jej policzki.
- Signora, uwielbiam ciebie i uwielbiam, jak mi to robisz - Gilla wiła się na jej paluszkach. - Jesteś najwspanialsza, lepsza niżeli jakikolwiek mężczyzna.
- Odnoszę wrażenie, że lubisz jak cię dręczę
. - Agnese wyjęła kolejną kulkę i ponownie zaatakowała jedną z piersi Gilli. Jej palce już pewnie poruszały się góra-dół.
Ghulica jęczała, próbowała coś powiedzieć, ale po prostu nie mogła. Spróbowała wreszcie tytanicznym wysiłkiem.
- Tak, lubię, paniiiiiiii
Biodra kobiety poruszając się nabijały ją mocniej, ponadto jeszcze wóz jechał poruszając się, chwiejąc mocno, podskakując na większych kamieniach. Dręczona ghulica zbliżała się do chwili, kiedy nie będzie mogła się powstrzymać przed krzykiem. Agnese wyjęła kolejną kulkę wgryzając się w pierś Gilli.
- Ach, ach ach! - ghulica krzyczała, po prostu już nie mogła, dotarła do szczytu odporności, zaś rozkosz uderzyła jej ciało niczym szalona.
- Signora, co się dzieje, na pewno wszystko dobrze? - wojownik osłony zaniepokoił się nie na żarty.
Wampirzyca wysunęła kły i zalizała drobne ranki.
- Wszystko dobrze. Kiedy dotrzemy? - Spytała, wyjmując kolejną kulkę. Zostały na jej dotyk jeszcze z cztery.
- Jesteśmy już prawie pod, właśnie wyjeżdżamy na plac - odkrzyknął jej. Skoro signora twierdziła, że jest dobrze, to mu wystarczało. Obowiązkiem wojownika eskorty jest ochrona, zaś cała reszta obojętna.
 
Kelly jest offline  
Stary 26-02-2019, 00:22   #175
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Faktycznie chwilę później karoca wtoczyła się za prowizoryczną bramę, która zaraz została zamknięta. Wampirzyca zgodnie z obietnicą, wysunęła wszystkie kulki z pupy Gilli.
- Moja piękna, będziemy musiały wysiąść.
Ghulica oddychała ciężko. Wydaje się, że początkowo nawet nie rozumiała, co do niej wampirzyca mówi. Dopiero powtórzenie dotarło do jej świadomości. Contarini widziała, iż ponownie doprowadziła ją na skraj cudownego szaleństwa. Dopiero po chwili, zachowując się niczym otumaniona, jakimś sposobem zdołała się ubrać oraz wyjść. Oczywiście markiz czekał na narzeczoną natychmiast podbiegając do niej oraz obejmując szalonym uściskiem.
Agnese objęła go mocno.
- Ktoś przyszedł czy możemy się zająć sobą?
- Przyszedł
– lekko skrzywił się markiz. - Najpierw pojawił się wysłannik kardynała, ale odpowiedziałem mu tak jak zostało ustalone. Potem nadeszła Oko, potem jeszcze twój ojciec. Rozmieściłem ich w osobnych komnatach, Borso zorganizował napitek oraz czekaliśmy na ciebie kochanie moje – wyjaśnił trzymając ją wewnątrz obręczy swych kochających ramion.
Agnese posmutniała i wtuliła się w narzeczonego.
- Nie powinnam ich olewać prawda? - Pomyślała o pieszczocie, którą niedawno zapewniła Gilli. Najchętniej kontynuowałaby już tej nocy igraszki.
- Chyba nie - przyznał - więc najpierw Oko, czy tato? - spytał. - Wolisz pójść sama, czy ze mną?
- Wolę cię nie wypuszczać z rąk.
- Powiedziała z uśmiechem. - Może najpierw Oko, to nie powinno zająć długo.
- Wobec tego chodźmy
- ujął ją za dłoń oraz ruszyli.

Oko czekała w bibliotece popijając krew z eleganckiego kielicha. Uśmiechała się na ich widok.
- Witam drogą przyjaciółkę – powitała wampirzycę.
- Witaj. - Agnese uśmiechnęła się i zajęła miejsce w fotelu. - Widzę, że powróciłaś do oryginalnej formy.
- Tak, wszystko nie jest takie proste, jak się wydaje, ale warto. Przynajmniej ja tak uważam.
- Ustaliliśmy, że udam się sama by ci pomóc tym razem.
- Wampirzyca położyła dłoń na ręce siedzącego obok Alessandra. - Pałac po ostatnim ataku wymaga ciągłego doglądania.
- Rozumiem, to nie jest problem. Ale wszystko się przesunęło o jakiś czas. Przyszłam osobiście, żeby to powiedzieć. Zaiste utrzymuję z mojej strony obietnicę, natomiast wszystko zależy od kilku innych rzeczy. Przypuszczam, iż po konklawe potrzebowałabym ciebie na chwilę.
- Jeśli tylko nie będzie konkurować z terminem jaki ustalimy na ślub, z przyjemnością pomogę.
- Odparła z uśmiechem Agnese.
- Pomożesz z przyjemnością? Cieszę się. Moja rola, żeby zapewnić tą przyjemność. Terminem ślubu nie przejmuj się, nie będzie kolidowało. Chciałabym pokazać ci to, czy owo, zresztą wtedy może także markiz będzie mógł. Przy okazji, jeśli ktoś ode mnie zjawiłby się na terenie Rzymu oraz nie zdążył powrócić mógłby się tutaj przespać? - spytała niewinnie.
- Wiesz… to zależy od kilku czynników. - Agnese zamyśliła się. - Kto to, a także kiedy. Po ostatnich atakach staramy się ograniczyć ilość osób w pałacu, nawet trochę z uwagi na ich bezpieczeństwo.
- Niedokładnie teraz. Obecnie koncentruję wszystkich swoich na dole, ale za jakiś czas, takie przypadki, niezbyt częste, ale możliwe, mogą się zdarzyć. Nie planują wciągnąć was w swoją politykę. Mówię wyłącznie o schronieniu podczas ewentualnego spóźnienia. Oczywiście taka osoba miałaby znak ode mnie jakiś.

Agnese zerknęła na markiza. Kiedyś prowadziła elizjum i na tego typu prośbę odpowiedziałaby bez zastanowienia, tak. Ale to nie był ani jej pałac ani elizjum.
- Alessandro, to twoja decyzja.
- Może porozmawiamy o tym później, kiedy rzeczywiście pałac będzie naprawiony. Zauważy pani
- zwrócił się bezpośrednio do Oko - że nie mówię nie oraz cenię atencję. Po prostu chciałbym działać po kolei. Najpierw pałac, potem przygotowanie odpowiedniego miejsca, potem ewentualne goszczenie pani podwładnych. To chyba uczciwe - markiz stanowczo nie chciał podjąć decyzji, skoro Agnese lawirowała. Wolałby pierwej z nią spokojnie porozmawiać.
Oko skinęła, jakby nigdy nic.
- Wobec tego wrócimy do tego później - dała znać, że nie wypuści sprawy. - Czyli rozumiem, że jeśli będzie inny termin, niżeli termin ślubu, mogę liczyć na ciebie - zwróciła się do Agnese - lub na was obydwoje, jeśli zechcecie.
- Na pewno uda nam się jakiś termin ustalić.
- Odparła z uśmiechem Agnese.
- Przy okazji, wiesz, że księżna Matalesta zmieniła swoją siedzibę? - spytała niewinnie.
- Nie mówiła. Ale mam nadzieję, że mnie zaprosi gdy będzie okazja. - Odparła spokojnie Agnese. Była ciekawa czy wizyta ojca nie jest między innymi po to by przekazać jej tą informację. - Przyznam też, że po ataku na chwilę się odcięłam by pomóc tutaj przy pracach.
- Rozumiem cię, pewnie także tak bym zrobiła, gdybym miała kogoś, na kim mi zależy. Cieszę się, że przyjęłaś jednak moją propozycję oraz liczę, iż pomimo wampiryzmu będziesz wspaniałą mamą, signora Contarini
- stwierdziła wesoło Oko.
Agnese na chwilę speszyła się. Choć mogły to wyłapać tylko bardzo spostrzegawcze oczka, na przykład takie jak jej kuzyna.
- Też na to liczę. - Odparła nie zmieniając uśmiechu na twarzy.
- Cóż, proponuję, żebyście nacieszyli się sobą, zaś później będziecie mogli się już cieszyć w większej ilości osób. Obiecuję, że wszystko będzie załatwione. Cóż, będę szła. Trochę wam zazdroszczę - powiedziała uśmiechając sie oraz ruszając do drzwi.
- Może czas poszukać, Oko. - Zaproponowała Agnese.
- Wiesz, jak jest, niełatwo może spocząć głowa nosząca koronę. Gdybym znalazła kogoś, mógłby być użyty przeciwko mnie. Nie jesteś księżną, więc nie jesteś tak skrępowana, ale jednocześnie władza uzależnia - przyznała. - Miłych nocy - powiedziała wychodząc.
- Miłych nocy. - Agnese przeniosła wzrok na markiza gdy drzwi za Oko się zamknęły. - To teraz odwiedzimy mojego tatusia? - Spytała uśmiechając się już cieplej.

Kolejna wizyta była bardzo miła. Ojciec czekał w komnacie niedaleko. Co ciekawe, trzymał w ręku jakąś dużą tubę na zwoje.
- Chodź w moje ręce ulubiona córciu - rozłożył objęcia, ech totalny rubaszny tatko vel ekskochanek.
Agnese podeszła i uściskała ojca, mocno.
- Co cię sprowadza, tato?
- Właściwie fakt, że muszę chwilowo opuścić Rzym. Mam coś do załatwienia. Postaram się wrócić na wasz ślub, ale nie ręczę, że się uda
- wyjaśnił.
- Brzmi jakbyś się wymigiwał. - Powiedziała lekko żartobliwie. - Mam nadzieje, że uda ci się wrócić.
- Także mam. Dlatego właśnie przyszedłem, bo mam dla was prezent. Ślubny właśnie. Właściwie raczej dla ciebie, ale przypuszczam, że twojemu narzeczonemu zrobiłem najlepszy prezent z ciebie, córeczko.

Chwilę zwlekał, wreszcie wydobył z tuby papier rozkładając na biurku.

[MEDIA]https://archangelnikk.files.wordpress.com/2010/04/scan10026-large.jpg[/MEDIA]

Bardzo stara mapa pokazująca Egipt.
- To dla ciebie.
- Jest piękna. Dziękuję.
- Agnese przesunęła palcem po starym pergaminie. Po dłuższej chwili obejrzała się na ojca. - Chcesz zdradzić skąd ją masz?
- Sam ją zrobiłem, ale że jest piękna, to mało. Jest też użyteczna. Bardzo użyteczna. Jak domyślasz się, niewiele map Egiptu znajduje się na terenie Europy
- powiedział uśmiechając się.
- Wierzę, że skoro ją sam stworzyłeś to jest najdokładniejsza. - Ucałowała policzek ojca.
- Moja droga, dokładność to połowa sukcesu. Istotniejsza jest zawartość - wyjaśnił odkrywając jakby wielką tajemnicę. - Wiesz kochana, czasem pewne rzeczy mają nieco inne zastosowania niżeli te, które się wydają.
- Zdradzisz, jakie zastosowanie ma ta mapa?
- Agnese czuła że musi po prostu dać ojcu opowiedzieć.
- Bardzo istotne. Tam gdzie pisze Catadupae znajdziesz piramidę, grobowiec. Śpi tam starszy członek rodziny. Łajdak należący do najgorszego sortu tych, którzy stąpali kiedykolwiek. Jest przekonany, że nikt nie wie, gdzie jest. Chroni go plemię mające wyjątkowe cechy, znacznie silniejsi niżeli przeciętni ludzie. Jednak przypuszczam, iż sobie z tym poradzisz. Cóż córeczko, jest twój - uśmiechnął się do niej bardzo słodziutko.
Agnese uśmiechnęła się szeroko.
- Ofiarowujesz mi starszego klanu? - Spytała. Ojciec zaś odpowiedział jej słodkim uśmiechem.
- Zakładam córeczko, że to miły prezent ślubny?
- Wyjątkowy.
- Odpowiedziała z uśmiechem i skupiła wzrok na mapie szukając właściwego napisu. - Może udamy się z Alessandro na podróż poślubną do Afryki.
- Właściwie o co chodzi?
- spytał markiz, który do tej pory nie brał udziału w dyskusji rodzinnej. - Dlaczego niby ta mapa, piękna, jednocześnie jest tak ważna, żeby udać się do Egiptu, który jest obecnie pod władzą Turcji?
- Będę mogła wyjaśnić później?
- Mrugnęła do niego zalotnie.
- Oczywiście kochana.
- Właśnie, aha przy okazji, księżnej spalono siedzibę, znaczy wnętrza, bowiem kamień się nie dał. Dlatego chwilowo się przeniosła. Niedaleko do pałacu Scantuccich
- wymienił nazwę niewielkiego pałacu, ale szalenie dobrze umocnionego. - Pewnie odezwie się, kiedy już sama się oporządzi. Przy okazji, poznałaś może księżną Mediolanu?
- Poznałam to duże słowo, walczyłyśmy przez chwilę razem.
- Agnese oderwała się od mapy. - Czemu pytasz?
- Okazało się, że owa pani była zamieszana w ów atak. Obecnie jej stanowisko można uznać za jakby to powiedzieć, właściwie wakujące
- wyjaśnił uprzejmie.
- Jestem ciekawa kto je zajmie. - Agnese przysłuchiwała się temu z zainteresowaniem. - Czyżby Matalesta zabiła księżną Mediolanu?
- Właściwie takie wielkie słowo. Wyzwała ją na pojedynek, ale później pokonała oraz wyssała do absolutnego czysta. Księżna to przyzwoita osoba, jednak bywa drażliwa.
- Zauważyłam.
- Agnese aż nazbyt dobrze pamiętała swoje sprzeczki z księżną. - Czy wiadomo kto zasiądzie na tronie Mediolanu? To dlatego uciekasz z Rzymu?
- Niezupełnie uciekam, raczej jestem posłem. Muszę kogoś znaleźć oraz złożyć pewne propozycje. Może sam się osiedlę w Rzymie lub Mediolanie? Wiesz, dobrze jest mieć chody u księcia, któremu się pomogło wejść na tron. Gdybyś wywodziła się z Lombardii oraz lubiła taką robotę, zaproponowałbym ciebie, jednak jak cię znam, nie byłabyś szczęśliwa.
- Może kiedyś, jak już oszaleję.
- odparła żartobliwie Agnese. - Wiesz, że jesteś zawsze mile widziany w moim pałacu we Florencji.
- Powinno być już znacznie spokojniej na terenie Rzymu. Wiem doskonale, iż może się pojawić Morgan. Jednak księżna oraz Oko postanowiły bliżej współdziałać, zaś razem są na tyle silne, że praktycznie mogą spacyfikować wszystko. Droga córciu, muszę ruszać, bowiem planuję przed świtaniem zrobic solidny kawał drogi. Markizie Colonna, jeśli mojej Agnese cokolwiek się stanie …
- Ależ …
- żachnął się narzeczony.
- Doskonale - podszedł do drzwi. - Trzymajcie się dzieciaki miło.
- Pisz czasem, dobrze?
- Agnese zwinęła mapę i trzymając ją przyglądała się ojcu. - I postaraj się wrócić.

Skinął wychodząc, zaś chwilę później już jakby go nie było. Markiz spoglądał to na swoją narzeczoną, to na drzwi, to na mapę.
- O co z tym chodzi, kochanie? - postanowił ponowić pytanie.
- Na mapie jest miejsce gdzie śpi starszy klanu. Wampiry gdy zapadną w długi sen są prawie bezbronne. - Agnese podeszła do tuby i wsunęła do niej mapę. - Do tego z tego co powiedział ojciec, był dosyć paskudnym wampirem… a gdybym go dopadła i wypiła mogłabym się stać potężniejsza. - Obróciła się w stronę markiza i uśmiechnęła zalotnie, ściskając tubę między swoimi piersiami. Uniosły się i sama poczuła, że stykają się z chłodnym materiałem opakowania.
- Potłumaczyć coś jeszcze, czy zajmiemy się czymś innym?
- Chciałbyś odebrać swoją karę?
- uśmiechnął się, zaś końcówka jego języka leciutko oblizała wargi. Faktycznie, owo inkubienie zdecydowanie ośmieliło markiza oraz otwarło na nowe przyjemności miłosne.
- Chyba powinnam… - Głos Agnese przerodził się w pomruk. - … chcesz mnie ukarać tutaj czy może przeniesiemy się do ciebie?
- Zdecydowanie do sypialni.Tam mam odpowiednie narzędzia, żeby urzeczywistnić swój niecny plan
- wyszeptał jej do uszka leciutko całując.
- Idziemy tam, czy chcesz mnie zanieść? - Wymruczała, przywierając do niego swoim ciałem.
- Wezmę cię moja droga, byś mogła się już przygotować, co się stanie - uśmiechnął się markiz chwytając ją w ręce oraz unosząc niczym księżniczkę. Później ruszył do swojej sypialni, dokładniej zaś do tajemniczego pokoju, który niedawno wspólnie znaleźli. Agnese przytrzymywała tubę z mapą i odrzuciła ja dopiero gdy znaleźli się w pokojach markiza, na jeden z foteli. Już bez zbędnego balastu dała się zanieść do tajnego pokoju. Umierała z ciekawości, co ciekawego naszykował jej Alessandro. Colonna zaś ułożył ją na łóżku mówiąc:
- Wybacz kochanie, ale pierwszą rzeczą jest rozebranie ciebie, inaczej nie mógłbym cię odpowiednio ukarać. Nie radzę się opierać, bo kara będzie jeszcze sroższa - puścił do niej oczko zdejmując z niej strój. Powoli, jakby specjalnie się droczył.
- A tylko ja mam być rozebrana? - Agnese cierpliwie poddawała się zabiegom, czując jak przez jej ciało przechodzą dreszcze gdy tylko dłonie markiza ocierały się o jej nagą skórę. Kusiło ją by się oprzeć.
- Rozbiorę się później, na razie moja droga, chcę się napatrzeć na ciebie, na gołą ciebie! - powiedział mocniej kontynuując negliżowanie wampirzycy. Suknię, buciki, jedwabne pończoszki, aż została tylko okryta bielizną. Jednakże ją też zaczął zdejmować Colonna poczynając od góry.
Agnese zatrzymała jego dłonie, uśmiechając się zawadiacko.
- Jestem ciekawa co będzie gdy zacznę się opierać. - Powiedziała podnieconym głosem. Markiz widział jak pod cienkim materiałem halki sterczą jej różowe sutki.
- Wtedy będzie jeszcze gorzej, bo cię nie ukarzę. Więc co wybierasz - spojrzał bardzo perwersyjnie.
Agnese zamruczała udając lekkie niezadowolenie, ale puściła jego dłonie.
- Jestem cała twoja.
- Tak myślę
- halki już nie zdjął, zwyczajnie rozdarł przez chwilę przypatrując się jej drgającym cycuszkom. Później to samo zrobił z dolną częścią bielizny. Reformy zostały odrzucone gdzieś w bok, zaś kobieta leżała przed nim nago. - Teraz poczekaj oraz myśl na temat swojej kary - Zaczął się sam rozbierać.

Kiedy już był także nagi Agnese dostrzegła jego podniecenie. Męskość markiza sterczała już do przodu niczym lekko uniesiona dzida, która pragnie wrazić się gdzieś, ugodzić jakiś odpowiedni cel. Następną rzeczą, którą uczynił było przeniesienie wampirzycy na fotel.
- Tutaj mi będzie wygodniej - zobaczyła, jak przynosi potężny zwój liny oraz zaczyna ją krępować.
Agnese obserwowała go, czując jak narasta w niej podniecenie. Gdy tylko miała okazję pozwalała udom otrzeć się o siebie, by choć odrobinę ulżyć napęczniałym płatkom.
- Alessandro… - jęknęła cichutko, poddając się krępowaniu. - … pragnę ciebie.
- Ja ciebie też, bardzo
- przyznał nagle - ale czy mam przerwać, czy naprawdę tego chcesz? - spytał pełen czułości.
Agnese uśmiechnęła się ciepło.
- Już mówiłam jestem cała twoja, kontynuuj najdroższy.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-02-2019, 16:41   #176
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dokładnie wszystko zaczęło się od nóg. Alessandro ułożył ją na siedząco oraz spiął nogi w kostkach tak, żeby były przytwierdzone do końcówek kija długości mniej więcej 80 cm. Widać było, iż ów przedmiot ma klasyczne zastosowanie, ponieważ kij miał specjalne uchwyty. Co ciekawe, ów kij miał na środku jeszcze hak skierowany do góry, lecz póki co ciężko było się domyślić, do czego służy. Markiz skrępował jej dłonie, każdą osobno. Dał im trochę luzu linkami, ale także przytwierdził do końcówek kija. Agnese musiała być cały czas pochylona. Przewiązał jej talię także, oraz też przymocował w identyczny sposób. Kobieta wyglądała obecnie tak, jakby leżała na plecach mając uniesione, rozszerzone nogi i ręce przymocowane do wspólnego czegoś na górze. Tym czymś był ów kij. Markiz przyczepił do haka linę, która schodziła z góry i Agnese poczuła, że jest zawieszona w tej uprzęży u sufitu. Jeszcze tylko gwałtowne odkopnięcie fotela. Mocne szarpnięcie i bujała się nad podłogą pół metra.

Piękna wampirzo Agnese jęknęła. To było dziwne… ale dziwnie podniecające. Była ciekawa jak Alessandro przyszło to do głowy. Na próbę poruszyła rękami i nogami. Zerwałaby więzy bez trudu, ale obiecała że się podda. Grzecznie czekała na ciąg dalszy, czując jak spomiędzy płatków wypływa jej co nieco soczków. Wisiała, przez chwile się huśtając, obracając wraz z każdym lekkim przemieszczeniem się liny. Dostrzegła, że markiz podchodzi do ściany oraz nieco podciąga ją do góry, potem zaś idzie do niej trzymając w dłoni lekki, pierzasty bacik.
- Myślę kochanie, że wiesz, co teraz będzie. Dostaniesz kilka klapsów. Chyba że ładnie mnie poprosisz, wtedy może okażę ci łaskę - uśmiechnął się wesoło.
- Mmm… ale wiesz, ze nie jestem taką grzeczna dziewczynką. - Pokazała mu języczek, jak małe dziecko.
- Właśnie dlatego zostaniesz ukarana
- podszedł do niej pchając ją mocniej. Dziewczyna wisiała podczepiona na jednej belce za ręce i nogi na końcówkach oraz dodatkowo na wysokości pasa. Głowę miała odchyloną mocno do dołu, zaś swoje łono można by rzec doskonale wyeksponowane. Pchnął ją, poruszyła się niczym na huśtawce obracając się oraz przemierzając kilka metrów po łuku, kiedy zaś zbliżyła się do markiza poczuła na pupie pieczenie. Uderzył ją lekko, gdy przy huśtaniu zbliżyła się do niego. Potem ponownie przy kolejnym zbliżeniu. Lekko ale tak, iż czuła na pośladku te jego razy. Wampirzyca czuła jak z każdym kolejnym uderzeniem jej podniecenie rośnie. Czuła jak jej głowa odpływa, jak wszystkie myśli skupiają się na przyjemności, którą chciała otrzymać, którą chciała dać.
- Ach… - Jęknęła czując jak soczki z jej kwiatu zaczęły spływać pomiędzy pośladki. - … Alessandro, ja… - Tak bardzo chciała by coś znalazło się w jej wnętrzu. Wypełniło jej głodne ciało. Chciała go dotknąć, wziąć całego w siebie. Jej pięści zacisnęły się a liny, którymi była związana zatrzeszczały. - … chcę ciebie najdroższy.

Schwytał ją nagle gwałtownie zatrzymując. Złapał za nogi tak, że jej szparka znalazła się dokładnie naprzeciw rozbudzonego penisa.
- Chcesz? - spytał. - Ja też chcę - zamiast ruszyć biodrami naciągnął ją na siebie. Wszak wisiała. Trzymał wampirzycę za uda poruszając gwałtownie, nabijając ją także wszystko dochodziło do końca, zaś jego woreczek wręcz uderzał o jej ciało. Jęczał biorąc ją,
- Kocham cię - wydusił z siebie, zaś wampirzyca poczuła, że właśnie jego męskość dochodzi, ze zaraz w niej wystrzeli przy tak gwałtownym zbliżeniu.
Wampirzyca krzyknęła czując jak gwałtownie się w niej zanurza, doszła nim dotarł do jej tylnej ścianki. Chciała wić się pod nim, przyciągnąć go do siebie, ale w tej pozycji, mogła tylko oczekiwać kolejnego cudownego uderzenia. Więc uderzenie przyszło wsparte potężnym wystrzałem, który dodatkowo upieścił wnętrze jej pochwy. Było szalone oraz niesamowi …
- Przepraszam, czy mogę popatrzeć? - usłyszeli nagle głos Gilli, która stanęła nieco dalej nie przeszkadzając.

Markiz zresztą może nawet w pierwszej chwili nie usłyszał, bowiem poruszał się dalej, zaś Agnese czuła jego potężniejący orgazm. Przez głowę wampirzycy nawet przemknęło by odpowiedzieć, ale jej słowa zdusił kolejny jęk, który wyrwał się z jej ust. Głowa skupiła się całkowicie na rozkoszy, którą otrzymywało ciało. Teraz mógł na nich patrzeć cały pałac, a Agnese możliwe, że nawet by nie zauważyła. Dopiero po chwili zaczynała odzyskiwać świadomość. Markiz usiadł na podłodze nie mogąc stać po tak dojmującym uczuciu, zaś ona wisiała. Dopiero wtedy doszło do niej wcześniejsze pytanie Gilli. Rozejrzała się szukając swojej ghulicy. Gila stała pod ścianą. Nie usiadła bez pozwolenia.
- Signora, czy mogę popatrzeć? - powtórzyła pytanie. Faktycznie wydawała się zainteresowana urządzeniem, które stanowiło uprząż do podwieszania niegrzecznych kobiet.
- Obiecałam końcówkę nocy Alessandro, jeśli się zgadza, ja nie mam nic przeciwko, a nawet miło będzie mi widzieć cię tutaj. - Odpowiedziała uśmiechając się do kobiety. Czuła jak w jej przechylonym ciele, nadal są soki Alessandra. Było jej jednak, mimo to, nieprzyjemnie pusto. - Najdroższy? - Zerknęła na markiza odchylając głowę.
- No chyba się zgodzimy, niech wie, co ją czeka, jeśli kiedyś sama będzie niegrzeczna. Co ty na to? - spytał z podłogi.
- Ja się zgadzam. A jeśli chodzi o niegrzeczne dziewczynki… - Spojrzała na niego zalotnie. - … chcę więcej. - rzuciła głodnym głosem.
- Uff, więc przygotuj się, twój oprawca już odpoczął - powiedział ze śmiechem.
- Jestem gotowa… na ciebie kochanie jestem gotowa cały czas.
Markiz sięgnął po coś. Agnese uczuła nagle dotyk, ale zupełnie inny. Nie bolesny, jak poprzednie klapsy, raczej swędzący, lub jeszcze bardziej łaskoczący.


Markiz trzymał w dłoni pawie pióro oraz pieszczotliwie przemierzał jej ciało. Ręce, brzuszek, nogi. Szczególnie zabawiał się z udami delikatnie pieszcząc, ale jednocześnie wywołując dreszcz. Do tego pióra doszły kolejne, cały pęk trzymany przez markiza omywał ją wywołując pieszczotliwe uczucie, które jednak dawało niespełnienie. Aż nagle .. Agnese poczuła, że pieszczota się kończy. Narzeczony przytrzymał ją.
- Pawie są piękne, moja piękna pani - wyszeptał. Wampirzyca poczuła, jak końcówka pióra właśnie wnika w jej pupę. Wkładał je tak, że piękne fragmenty wyglądały na zewnątrz zaś ona, jakby miała pawi ogon, bowiem do tego pióra doszły kolejne, wszystkie które trzymał. Zadrżała zaskoczona. Pierwsze piórka były jedynie pieszczotą jej tylnego otworka, jednak kolejne powoli zaczynały go rozpychać. Czuła jak mięśnie jej szparki, zaczynają lekko pracować, wołając by i je wypełnić. Ale on zamiast tego ustawił się z przodu. Przy jej odchylonej głowie.
- Otwórz usta, moje kochanie, musisz go przyjąć tutaj.
- Signora, wygląda pani niesamowicie, niczym prawdziwa pawica
- krzyknęła jej Gilla, która świetnie się bawiła oglądając perwersyjne sceny.
- Mmm… do ust? - Agnese patrzyła na górującego nad nią markiza. Chciała by wypełnił znów jej szparkę, jednak posłusznie rozchyliła wargi. On zaś znalazł się w niej. Bardzo głęboko, włożył jej aż do gardła. Agnese może przeleciało jeszcze przez myśl, że może z tymi piórkami to jednak nie mógł się swobodnie do niej dobrać w normalny sposób, dlatego usta, ale obecnie wręcz niemal przytkało ją, pomimo iż była wampirzycą. Wejście było tak głębokie oraz ostre. Cieszyła się, że nie musi oddychać, bo w tej chwili na pewno zabrakłoby jej tchu. Na sekundę zaskoczona rozchyliła po prostu szeroko wargi, jednak po pierwszym szoku, posłusznie zsunęła je obejmując nimi rozpalone, nabrzmiałe ciało. Wsuwał się w nią i wysuwał. Czuła, jak bardzo podnieca go, kiedy dotyka go języczkiem, kiedy suwa się po jej podniebieniu. Był czerwony, nabrzmiały. Kiedy prawie wychodził na zewnątrz, soczek lał się pomieszany ze ślina po jej twarzy, ale on nie zwracał na to uwagi. Była jego oraz pragnął jej, pragnął ją brać właśnie tak. Agnese nie wgryzała się w niego tym razem, chciała by w pełni nacieszył się jej usteczkami. Gdy tylko wysuwał się z niej prawie, zatykała jego otworek języczkiem, drażniąc się z nim. Tak wtedy pęczniał na chwilkę, żeby moment później wystrzelić jeszcze większą liczbą soczków, aż wreszcie jęknął przytrzymując ją. Jego nasienie wytrysnęło. Część do jej ust, część na twarz, bowiem wyjął w ostatniej chwili, a potem znowu włożył strzelając ponownie. Jęczał podniecony oraz przepełniony przyjemnością, zaciskając na jej ramionach swoje dłonie. Wampirzyca spijała go ssąc mocno, gdy tylko nie był na tyle głęboko, że musiała przerwać. Przymknęła oczy czując spływające po nich nasienie. Jej pupa zacisnęła się na tkwiących w niej pawich piórkach, unosząc je przy tym.

Gdyby widziała przy tym Gillę wpatrzona, nieco zahipnotyzowaną wręcz owym ogonkiem pawim, poruszającym się w podnieconym tyłeczku wampirzycy, dostrzegłaby absolutne zdziwienie oraz podniecenie. Mogłaby ogarnąć również, iż palce ghulicy znikają pod jej odzieniem i zaczyna sama siebie pieścić. Zresztą nawet mógł to widzieć, bo markiz wyszedł z jej ust wreszcie oraz tym razem utrzymał się na nogach. Zakręcił ją tak, że obróciła się kilka razy, zaś pióra wręcz popędziły przez powietrze tworząc wspaniały, pawi, cudowny welon. Agnese cały czas miała przymknięte oczy z uwagi na słodkie soczki swego narzeczonego które zalały jej twarz, jednak ze smakiem oblizała usta. Kręcenie sprawiło, że całkowicie straciła orientację. Jej wciąż spragniona szparka skutecznie zagłuszała myśli, a zamknięte oczy powodowały, że skupiała się tylko na niej i na szumie pawich piór. On zaś jakby wyczuł, że dziewczyna już nie może wytrzymać po prostu wyszarpnął z niej pióra odrzucając na bok wbijając się po prostu w jej napęczniałą, rozpaloną szparkę. Kwiat piękny, który odchylał wszystkie płatki mając nadzieję, iż ktoś zwróci na niego uwagę. Ponownie gwałtownie, choć obecnie pod nieco innym kątem. Wampirzyca słyszałaby, gdyby mogła, jęk swojej sługi, która się sama zaspokajała coraz mocniej, jednak nie potrafiłaby nic obecnie usłyszeć ani poczuć czegokolwiek poza tym, co dawał jej ukochany markiz. Wampirzyca już bez skrupułów krzyczała i jęczała z rozkoszy, czując jak Alessandro ją bierze. Ciemny świat, spod jej zamkniętych powiek, wypełnił o cudowne gorące pulsowanie jego męskości. Wampirze zmysły mówiły o każdej, najdrobniejszej żyłce, każdej drobinie krwi, która wypełniała jej ciało.
- Mocniej! - Jej głos poniósł się po komnacie. Poczuła mocno na karbkach swych wewnętrznych ścianek jak przyśpieszył. Jego pulsująca purpurowo główka przemknęła przez nie podrażniając rozkosznie każdą, najmniejszą cząstkę, aż dotarła do tylnej ścianki uderzając w nią niemal, wyginając ją do jeszcze bardziej wewnątrz, powodując uczucie całkowitego wypełnienia. Potem cofał się oraz znowu uderzał. Jeszcze raz ponownie, jeszcze znowu … chwile płynęły w kompletnie nieznanym jej tempie. Szczególnie, że zazwyczaj mogła się chwycić, objąć, tymczasem tutaj była niczym szmaciana lalka jedynie wystawiano swoją najgłębszą intymnością na jego chuć. Pragnął jej, brał, aż wreszcie krzyczał także, kiedy dopadł go kolejny orgazm strzelający porcjami kleistej mazi. Brał ją jeszcze chwilkę, aż wreszcie znieruchomiał w niej trzymając się ledwo na chwiejnych nogach.
- Błagam Alessandro… - Wyjęczała cicho. Jej ciało drżało. Nie wiedziała nawet ile raz doszła podczas tego ataku. - Chcę cię posiąść.
- Wtedy nie byłabyś ukarana
- wyszeptał. Jego inkubie pozostałości zaś sprawiły, że po chwili znowu mógł się nią zająć. - Nie byłabyś ukarana wystarczająco. - Wszedł mocno w jej pupę, tam gdzie przed chwilą znajdowały się pawie pióra. Jego męskość była całkiem schlapana soczkami, które choć trochę złagodziły gwałtowne wtargnięcie rozciągające jej tylny otworek.

Wampirza Agnese krzyknęła, czując jak jej mięśnie zacisnęły się na nim. Okrzyk przerodził się w pomruk. Nawet na chwilę otworzyła oczy ale zamknęła je oślepiona, czując lekkie pieczenie. Jednak później coraz większą, rosnącą przyjemność. Colonna kolejny raz penetrował jej tylny otworek oraz wiedział gdzie jest ukochanej najbardziej przyjemnie. Obecnie koncentrował się wyłącznie tam. Nigdzie indziej. Zwyczajnie brał posuwając tak, by jak najbardziej wzmagać jej rozkosz pomimo nawet bólu rozciąganego tyłka. Tak żałowała że nie może go objąć, dotknąć. Poddawała się mu czując że to ten brak dotyku jest prawdziwą karą.

Chwilę później uczuła kolejny wystrzał w sobie, bodajże czwarty podczas karania i dopiero wtedy markiz zaczął ją rozwiązywać.
- Jakaś ty piękna, jak bardzo cię kocham - zaczął od nóg wiszącej wampirzycy. Agnese mogła dostrzec jego spojrzenie pełne miłości oraz pożądania. Potem zaś, kiedy ustawił jej nóżki na podłodze, zabrał się za odwiązywanie rąk oraz uwalnianie talii.

Gdy tylko Agnese poczuła, że ma wolne ręce, rzuciła się na niego. Objęła go mocno nogami w pasie i rękami wokół szyi. Jej usta zaczęły całować jego twarz. Markiz czuł jej podniecenie.
- Jesteś okrutny. - Szepnęła między pocałunkami, a Alessandro mógł przysiąc, że w oku narzeczonej pojawiła się krwawa łza. - Tak długo nie dać mi się dotknąć, ani pocałować. - Ściskała go mocno, nie planując puścić.
- Przepraszam, wybacz, przepraszam, chciałem … chciałem ci zrobić przyjemność. Kochanie bo nie wyobrażam sobie czegoś lepszego aniżeli być kochanym dotykanym, obejmowanym przez ciebie - mówił gorączkowo oddając jej pocałunki. Właściwie kiedy się za niego zabrała to upadł na plecy na niedźwiedzią skórę leżącą na podłodze komnaty.
- To było niesamowicie przyjemne. - Wymruczała między pocałunkami. - Teraz chcę bliskości, dużo… - ugryzła go lekko w ucho.
- Mrr … - objął ją mocno. - Bliskości mojego uszka? - spytał cichutko nie wypuszczając ją ani na chwilę ze swojego łańcucha objęć.
Agnese kąsnęła jego szyję, po czym zaczęła mocno ssać i całować to miejsce. - Bliskości wszystkiego.
- Ach taaak
! - krzyknął poddając się jej działaniu, które doprowadziło go do natychmiastowej rozkoszy. Tak działały moce wampirze na człowieka, ale na niego tak szczególnie działała ona. Odruchowo jeszcze mocniej przyciągnął ją najsilniej jak tylko potrafił blisko.
- Wejdź we mnie. - Szepnęła i kąsnęła go zaledwie odrobinę niżej.
Leżeli razem na skórze niedźwiedzia, ona chwilowo wyżej, ale po chwili on ułożył ją na plecach zakładając nóżki ukochanej na własne ramiona. Doskonale pamiętał, iż kobieta lubi tą właśnie, bardzo ciasną pozycję. Pochylił się nad nią wyginając mocno jej ciało. Powoli zbliżył się jego penis do jej szparki, bardzo mocno wyeksponowanej oraz pokrytej soczkiem, aż wreszcie dotarł do tego miejsca oraz wniknął do wewnątrz. On zaś pochylał się coraz bardziej wyginając ją tak, aż wreszcie jego ciało znalazło się niemal całkowicie nad jej, zaś ich równo ułożone buzie uśmiechnęły się do siebie.
- Kocham cię, pragnę cię.
Agnese chwyciła go za szyję i pociągnęła do siebie. Zaczęła całować go gorączkowo. On zaś oddawał jej pocałunki. dociągnięcie sprawiło, iż jego męskość wniknęła w nią jeszcze bardziej, najgłebiej jak się dało. Nie były to takie szalone uderzenia, jak poprzednio. Raczej coś niesamowicie bliskiego oraz spajającego obydwie kochające się osoby. Delikatnie poruszał się w niej. Właściwie nawet nie mógłby inaczej w takiej pozycji.
- Chcę być tak codziennie - wyszeptał nie mogąc się powstrzymać od jęku przyjemności. Wampirzyca czuła, jak drży. Fala rozkoszy nie wzrastała tutaj szybko, ale trwała, ściśle powiązana z taką wielką, intymną czułością. Mimo to Agnese po wcześniejszych zabawach była cały czas rozpalona. Drżała razem z Alessandro, nie przerywając pocałunku. Rozcięła swój i jego język i zaczęła spijać znajome vitae. Powodując, iż rozkoszne fale przebiegały przez nią zarówno od kubków smakowych, jak od podbrzusza. Podobnie markiz. Nawet jeśli nie mogli wykonywać mocniejszych ruchów biodrami, to minizmiany ułożenia, lekkie, choć intensywne pchnięcia, mocne ruchy mięśni naprężających się, powodowały, że zbliżali się bardzo szybko do wspólnego szczytu. Usztywnienie penisa, które już potrafiła wyłapać, dało jej informację, że na dole jego trzona ponownie zbiera się nasienie oraz, że zaraz wystrzeli. Agnese czuła jak i w niej zbiera rozkoszna fala. Nie przerywała jednak pocałunku. Potem zaś dotarła do niej kolejna piramida przyjemności. Męskość narzeczonego zadziałała, zaś ona doskonale poczuła to na swoich wrażliwych ściankach. Doszła kolejny raz wraz z nim, pewnie zemdlałaby, gdyby nie była wampirzycą. Markiz wyczerpany, albo raczej także przygnieciony ową potężną górą przyjemności ciężko oddychał oraz leżał, dalej nie wychodząc z niej. Spojrzenie jego jednak było skierowane na jej twarz oraz niosło prawdziwe uczucie.
- Kocham cię. - Powiedziała cicho. Jej głowa nadal skupiona była na rozkoszy. Patrzyła na niego rozmarzonym wzrokiem nie widząc świata wokół.
- Także cię kocham - powiedział do niej.
- Ja zaś kocham was obydwoje - odezwała się Gilla. Siedziała na krześle naga, mająca rozłożone nogi, zaś jej pokryta kropelkami szparka wskazywała, jak bardzo podniecało ją oglądanie narzeczonych, które przekształciło się w pieszczenie siebie samej.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-03-2019, 09:17   #177
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese obejrzała się na nią.
- Mamy kontynuować? - Spytała skupiając wzrok na mokrej szparce ghulicy.
- Signora, będę ostatnią, która zaprotestuje - uśmiechnęła się zadowolona ghulica. Wampirzyca patrzyła, jak jej sługa powoli układa dłoń na swojej własnej szparce, potem zaś zaczyna poruszać się wzdłuż niej. Jedynie po to, żeby wniknąć pomiędzy płateczki oraz zaatakować najbardziej czułe miejsce.
- Ach - westchnęła podniecona ghulica.
Agnese spojrzała na Alessandra.
- Słyszałeś mój drogi? Nasza Gilla domaga się więcej pokazu. - Wymruczała i na tyle na ile mogła w tej pozycji, poruszyła lekko biodrami.
- Bardzo chętnie, zależy mi na komforcie i zadowoleniu Gilli - odparł markiz. - Znasz ją lepiej. Jakież ma preferencje w oglądaniu ażeby mogła być najbardziej zadowolona? Myślę, że tak drogiej twojemu sercu kobiecie powinniśmy ofiarować coś najbardziej ulubionego - markiz patrzył to na twarz ukochanej, to na słodką szpareczkę narzeczonej.
- Hm… - Agnese zerknęła na Gillę, po czym przeniosła wzrok z powrotem na swego narzeczonego. - … myślę, że po dzisiejszym dniu bardzo chętnie zobaczyłaby jak wtykasz coś w mój tylny otworek, a potem bierzesz mocno… może od tyłu? - Mrugnęła do niego zalotnie. Wampirzyca wiedziała, że markiz lubi ją brać w ten sposób. - W kieszeni sukni mam kulki, które chyba powinieneś kojarzyć.
- Czyli najpierw od tyłu kuleczki oraz męskość we właściwym otworku
- uśmiechnął się markiz, któremu bardzo spodobała się propozycja. - Wiesz, uwielbiam moment, kiedy wchodzą do twojego środka, kiedy nikną tam oraz wspaniale się czuje kuleczki podczas kochania.
- Mi się to także podoba
- uznała Gilla, której spojrzenie zalśniło.

Colonna wyciągnął kuleczki układając je na dłoni, ponadto do tego wziął jeszcze oliwkę nawilżającą. Posmarował każdą kulkę.
- Ustawisz się kochanie. Spróbujmy tak, żeby wszystko mogła widzieć.
Agnese ustawiła się pod kątem w stronę Gilli, tak by widziała jej pupę, ale by mogła też widzieć ich lekko z boku, gdy Alessandro będzie ją brał. Przyklęknęła na niedźwiedziej skórze i położyła swoje piersi i głowę na futrze, wypinając się mocno. Chciała by Gilla widziała jak we wnętrzu jej pani znikają kuleczki, które niedawno miała w sobie.

Wyglądała obłędnie seksownie. Kątem spojrzenia zerknęła, jak Gilla dostrzegając jej pozę wkłada sobie głębiej paluszki oraz zaczyna poruszać nimi wewnątrz.
- Mrr, lubię cię taką – wymruczał markiz, który oliwił kuleczki. - Najpierw pocałujemy – uśmiechnął się składając słodkiego całusa dokładnie na jej tylnym otworku. Brał ją tam zresztą jeszcze przed chwilą, więc był on nieco zaczerwieniony oraz leciutko rozwarty. - No to pierwsza – uśmiechnął się wkładając, albo raczej wkręcając lekko obrotowym ruchem kuleczkę. Można było wyczuć, jak na chwilkę mięśnie jej pupy stężały, kiedy przyjmowała w siebie śliski metal, jednak chwilkę później znalazł się już w jej wnętrzu. Teraz sznur kulek wystawał niczym seksowny ogonek. Uniósł go nieco. - Widzisz Gilla, jak pięknie wygląda? - zaprezentował jej. Potem jednak zabrał się za dalszą zabawę. - Teraz kolejna – ta była już nieco większa, ale jeszcze spokojnie wchodziła. Dopiero dwie ostatnie, największe powodowały, że rozciągane ciało mogło boleć, kiedy przebijały się w najszerszym punkcie. - Podoba ci się? - spytał ukochaną, choć właściwie znał odpowiedź Florentynki.
- Yhym… - Wymruczała. Po tym jak brał ją Alessandro kulki sprawiały jej jedynie trudną do opisania rozkosz. - Jest cudownie.
Z pomiędzy płatków wampirzycy wypływał jej soczek pomieszany z nasieniem markiza. Kątem oka zerkała na pieszczącą siebie Gillę.
- Chcę ciebie Alessandro.
- Chcę ciebie, Agnese
- niemal powtórzył jej słowa.
Ustawieni byli tak, że Gilla mogła widzieć doskonale ich igraszki. Wpatrywała się zresztą intensywnie, jakby jej własna kobiecość bolała ją aż tak, że po prostu nie da się tego znieść. Przeto zaspokajała się sama coraz szybciej oraz mocniej. Agnese zaś poczuła jak do kulek, tym razem w jej właściwej szparce, rozgościł się korzeń Alessandro. Wziął ją mocno oraz gwałtownie, zaś jego czub przejechał po tylnej ściance kobiecej jaskini, mocno uwypuklonej kulkami.
- Ach - jęknął głosem, który przesycała rozkosz oraz pożądanie. Chciał ją, brał ją, pragnął jej niczym szalony oraz jego wejścia były dokładnie takie obłędnie szaleńcze.
Agnese jęknęła z rozkoszy czując w swym wnętrzu każdą kuleczkę. Przymknęła oczy nie mogąc i tak obserwować Gilli. Jej biodra napierały na markiza pogłębiając ten szaleńczy akt. Mężczyzna zaś nie zwalniał, chciał być dziki wręcz. Jakby także całe jego ciało stało się tym jednym miejscem, które koncentrowało wszystkie pragnienia. Wślizgiwał się w nią bardzo szybko oraz równie szybko niemal wychodził. Czerwony czub męskości niemal pojawiał się na zewnątrz dotykając jej płatweczków, potem wpadał ponownie ku głębinowe kobiecego kwiatu przesuwając się po wszystkich wybrzuszeniach spowodowanych kuleczkami. Trudno powiedzieć, czy czuł coś innego poza wszechogarniającą żądzą. Agnese słyszała jak jęczy, wzdycha oraz czuła, jak się wewnątrz jego trzonu zbira coś, co zaleje jej kobiecość swoim nasieniem. Krzyknął wręcz głośno wyrzucając miliony kropelek. Wampirzyca czując jak markiz pęcznieje w niej wnętrzu, jak napiera sobą na rozpychające się w niej kulki krzyknęła głośno. Poczuła jak zalewa ją fala rozkoszy. kiedy to się stało, że tak dobrze zgrali się z Alessandro w tej całej gonitwie uciech. Wiła się teraz pod nim nabijając się na jego pal, chcąc wypić go do ostatniej kropli.

Niełatwo rzec, ile upłynęło czasu, ponieważ kochankowie go nie liczyli. Agnese odzyskała normalne zmysły dopiero po dobrej chwili, a i tak ciągle czuła na całym ciele rozkoszne, cudowne fale dreszczykujące wspaniałym uczuciem. Penis markiza już zmniejszony znacznie wypadł z niej, ale mężczyzna dalej klęczał za nią złożywszy dłonie na jej wypiętych pośladkach. Ciężko oddychał, jednak był to oddech jak najbardziej zadowolenia. Agnese przekręciła głowę i spojrzała na Gillę.
- Jak ci się podobało moja droga? - Spytała uśmiechając się. Wampirzyca przeciągnęła się na futrze niczym kot, powodując że z jej szparki wypłynęło co nieco soczków. Uniosła się na wyprostowanych rękach, ocierając pupą o markiza. Była ciekawa czy jej inkubi narzeczony byłby w stanie podołać większej ilości igraszek. Akurat było to całkiem prawdopodobne, przynajmniej za kilka minut, bowiem choć męskość markiza opadła oraz zmalała do klasycznego maleństwa, chyba nowe bodźce wizualne zaczynały ją ponownie pobudzać. Ghulica natomiast siedziała na fotelu wystawiając swoją szparkę nieco za siedzisko. Dzięki temu mnóstwo soczku, które popłynęło oraz dalej płynęło z jej różowego wnętrza, znajdowało się na podłodze.
- Cudowne - wyszeptała - cudowne. Dzisiaj nie będę wam odbierać wspólnej zabawy, ale jutro, proszę, tak bardzo pragnę wziąć udział.
Wampirzyca zaczęła coraz intensywniej ocierać o brzuch i męskość markiza, zahaczając wystającą z pupy końcówką, o wszystkie nierówności.
- Ja nie mam nic przeciwko. - Wymruczała, a mały stożkowy ogonek natrafił na pempek markiza i zaczął się w niego wkręcać. Agnese obejrzała się przez ramię na Alessandro. - A ty jak się masz najdroższy? Wystarczy na dziś czy masz ochotę na więcej?
- Jesteś nienasycona. Chętnie pobawię się jeszcze. Jeśli chciałabyś, mogę zacząć od wyciągania owych kuleczek ze wspaniałej pupci
- zaproponował uśmiechając się.
- Możemy je zostawić… - Wymruczała Agnese.- … To miłe gdy poruszają się w moim wnętrzu. A ty nadal masz dwa inne otworki do zabawy. - Mrugnęła do niego. - Po za tym… czy tylko ja tu jestem nienasycona?

Dzisiaj chciał się kochać tylko z nią. Gilla chyba to rozumiała i dlatego wspomniała, że chciałaby się dołączyć dopiero kolejnej nocy. Markiz zaś rzeczywiście był nienasycony przy swojej agnese, dziewczyna czyniła go właśnie takim. Colonna podszedł do fotela uraz usiadł sobie wygodnie.
- Niech zostanie, jednak chciałbym, żebyś teraz uklękła między moimi nogami i zajęła się nim odpowiednio - uśmiechnął się.
Wampirzyca powoli podniosła się z futra. Rzeczywiście chodzenie z kulkami było dziwne. Przyjemnie podniecające. Markiz mógł widzieć jak płynęło z niej gdy szła w jego stronę, kołysząc biodrami. Agnese posłusznie podeszła do fotela i uklęknęła między kolanami markiza. Wypięła pupę w stronę Gilli tak by tak mogła obserwować tkwiący w niej ogonek. Klęcząc przed nim powoli sięgnęła języczkiem do jego męskości i zaczęła dokładnie zlizywać ich wspólne soczki. Siedząca na fotelu ghulica, która na moment przestała onanizować się, widząc swoja panią przy tak pobudzającym momencie, wznowiła zabawę.
- Właśnie tak, ach, cudownie robisz - Colonna wydawał się teraz jakimś królem, któremu niewolnica posłuszna robi dobrze. Wymruczał słodziutko - Wyczyść dokładnie, potem obmyj także woreczek.
Stanowczo chciałby także zostać dobrze oczyszczony. Wampirzyca z wielką przyjemnością spełniała zachcianki narzeczonego. Jej języczek wsunął się pod jego skórkę i dokładnie wylizał czub tylko po to by ruszyć dalej. Całowała go i lizała nie biorąc do ust, aż dotarła do jego woreczka. Uniosła noskiem twardniejącą męskość i zaczęła ssać pierwsze jajeczko. Cudownie było! Wampirzyca widziała oraz czuła doskonale drżenie ud markiza. Jego mięśnie drżały.
- Taaak, cudownie - jęknął. - Jeszcze trochę takich podniet, to po prostu wystrzelę ci na twarz.
Agnese uśmiechnęła się przerywając ssanie pierwszego jajeczka. Udało się jej z nieśmiałego, nie mającego pojęcia o seksie chłopca uczynić mężczyznę, który właśnie zadeklarował, że dojdzie jej na twarz. Bez skrupułów wzięła do ust drugie jajeczko i zaczęła je myć jak pierwsze. W jej wypiętej pupie, motywowany pracującymi mięśniami poruszał się ogonek. Czuła jak spomiędzy rozchylonych ud sączą się jej soki, a piersi falują przy najmniejszym ruchu.
Identycznie markiz znajdował się na wspaniałej fali uniesienia.
- Jesteś wspaniała - wymruczał - jeszcze trochę, proszę.
Wampirzyca faktycznie dostrzegła, że zajmując się nim, wręcz doprowadza go do szaleństwa właściwie. Jego biodra drgały. Jakby leciutko wysuwając się do przodu na fotelu.
- Zaraz dojdę - jęknął, zaś jego męskość gwałtownie usztywniła się. Czuć było, że faktycznie zaraz wystrzeli. Kleista maź już się szykowała, jedynie od decyzji wampirzycy zależało miejsce wystrzału.
Agnese uniosła się przesuwając męskością markiza między swymi piersiami. Ścisnęła swe krągłości własnymi dłońmi, mocno nimi obejmując nabrzmiałego członka i zaczęła się poruszać góra dół. Usłyszała jęk markiza i jednocześnie jęk przypatrującej się wszystkiemu Gilli.
- Agnese kocha .... najdroższa już nie mogę - jęknął markiz zaś jego męska armatka wypluła kleistą maść jasnej barwy, która popędziła tam, gdzie piękna wampirzyca ją właśnie skierowała. Podniecenie jej zresztą także było niemałe. Colonna znajdował się w pozycji jednoczesnego panowania, wszakże ona klęczała przed nim, jednakże też całkowitego posłuszeństwa oraz zależności. Wampirzyca poczuła jak jego nasienie zalewa jej szyję i dekolt i spływa pomiędzy piersi. Poruszała się, póki z Alessandra nie wypłynęło wszystko, po czym uśmiechając się oparła się o jego uda.
- Czy mój Pan jest zadowolony? - Spytała wpatrując się w niego lekko od dołu. Czuła jak płyną z niej słodkie soczki, jak mięśnie jej szparki lekko drżą, głodne obecności. Pomachała pupą, trochę jak zadowolony piesek, który sprawił swojemu właścicielowi co nieco przyjemności. Bycie zdominowaną przez Alessandra, zaczynało jej sprawiać sporo radości.
- Agnese - wysapał wreszcie po chwili, kiedy odzyskał dech, to było szaleństwo bowiem - jesteś niesamowita, zaś twój pan nie będzie zadowolony, dopóki nie zajmiesz jego miejsca oraz nie dopuścisz, żeby on zabawił się teraz twoim cudownym kwiatuszkiem. Masz ochotę, żebym teraz ja go dokładnie oczyścił?
Wampirzyca roześmiała się swoim ciepłym, przyjemnym śmiechem.
- Ach... po naszych igraszkach chyba cała wymagam wyczyszczenia. - Przesunęła dłonią między piersiami, rozmazując co nieco nasienie markiza. - Z przyjemnością, pozwolę się sobą zająć, najdroższy.
- Tylko jak ty się biedactwo wygodnie ułożysz, mając ową rzecz wewnątrz siebie - sięgnął dotykając zatyczki, która bardzo wyróżniała się na tle pupci. - Musisz wymyślić jakąś odpowiednią pozycję.
- Możemy skorzystać z konika, do którego jakiś czas temu, przywiązywaliście mnie z Gillą. - Uśmiechnęła się wskazując zsunięty na bok mebel. - Chyba, że moja zatyczka ci przeszkadza, skarbie.
- Ależ nie, oczywiście wyjmiemy ją zaraz, ale mam jeszcze pewne plany
- uśmiechnął się perfidnie powstając z fotela oraz prowadząc ją do owego konika. Obecnie nie musiało być już żadnego wiązania. Miała się po prostu ułożyć tak, by jego usta łatwo się mogły dobrać do jej najintymniejszych miejsc. Usadowienie się mimo wszystko sprawiło Agnese co nieco problemu, głównie dlatego, że przy każdym nietypowym ruchu, kuleczki bardzo przyjemnie drażniły jej wnętrze. W końcu jednak położyła się na pleckach, umieszczając nóżki na wspornikach, tak, że jej pupa wystawała lekko poza mebel.Teraz mogła obserwować spokojnie i Alessandra i Gillę.
- Doskonale - markiz stanął pomiędzy jej nóżkami. Nie chciał się zajmować zlizywaniem, czy scałowywaniem własnego nasienia z jej ciała. Stanowczo widać było, że chciał się dorwać swoim języczkiem do jej zaróżowionej, cudownie rozwartej oraz pokrytej wilgocią cipeczki. Jego języczek aż się palił, żeby popieścić te delikatne płateczki, żeby zanurzyć się pomiędzy nimi szukając jej najwrażliwszych miejsc, żeby spijać kobiecy nektar wypływający stamtąd. Pochylił się, jednak najpierw był delikatny, bardzo, tak leciutko muskając jej ciało oraz chwytając na końcówkę języczka kropelki, które osiadły po wewnętrznej stronie jej ud oraz na zakręconych włoskach. Alessandro zobaczył strużkę jego nasienia, spływającą pomiędzy piersiami, w stronę szparki, jednak wampirzyca zgarnęła ją paluszkiem i zlizała. Widział jak jej ciało drży. Widział jak prawie bez dotyku z jej wnętrza sączą się soczki. Agnese chwyciła swoje własne piersi i zaczęła je miętosić, przyglądając się swemu narzeczonemu, który powoli zbliżał się do centrum swoich zabiegów. Przesuwając się języczkiem oraz całując jej ciało raz po raz zahaczał o jej delikatność, potem jednak znowu przenosił się nieco dalej. Zaczepianie owe było jednak coraz częstsze, częstsze, częstsze, wreszcie jego działania skupiły się wyłącznie na jej cudownym kwiatku. Całował go tak namiętnie oraz coraz mocniej. Wreszcie skupił się na górnym węzełku, gdzie płateczki schodziły się. Zaczął pieścić go końcówką języczka oraz chwycić ustami zasysając. Jednakże wewnątrz swoich ust także języczek ciągle atakował. Agnese nawet żałowała, że chociaż nie związał jej óg. Tak kusiło ją by poruszać udami, by ocierać się o jego twarz potęgując rozkosz. Jej własne niemal brutalnie ściskały jej piersi.
- Ach Alessandro, jesteś cudowny. - Wymruczała, a jej rozmarzony wzrok prześlizgiwał się po główce markiza i po siedzącej naprzeciwko Gilli, która nie przestawała się onanizować. Jej szparka spływała soczkiem nie mniej, niżeli ta cudowna markizy, która stała się celem coraz głębszych zabiegów. Wargi markiza wypuściły słodki węzełek, zaś języczek zaczął przemierzać wzdłuż piękną szczelinkę kobiecości. Od samej góry do dołu, lekko zaczynając wślizgiwać się głębiej. Jednak póki co koncentrował się na najwrażliwszych miejscach. Własnie nimi chciał się zajmować, właśnie je pieścić oraz doprowadzać ukochaną do cudownego wrzenia. Agnese poddawała mu się, a jej ciało chętnie odpowiadało markizowi zgodnie z jego pragnieniem. Czuł jak biodra narzeczonej napierają na jego usta, widział jak ogonek porusza się w jej pupie.
- Alessandro ja już nie… - Jęknęła dochodząc. Markiz zobaczył jak jej ciało wygina się z rozkoszy. Jednak markiz nie przestawał. Szczególnie wrażliwe części ciała były atakowane dalej, acz skupił się niżej, starając języczkiem wedrzeć do początku jamki. - Co już nie, moja najdroższa … - powiedział głosem radości, iż dał jej tyle wspaniałej przyjemności. Czekał chwilę drażniąc pieszczotliwe jej słodycz, podczas kiedy ona była uniesiona falą rozkoszy. Dopiero chwilę później jego języczek delikatnie, zaczął powoli zlizywać jej soczek, czyszcząc uda oraz nabrzmiałą przyjemnością szparkę. Agnese puściła swoją pierś i sięgnęła do głowy markiza.
- To było cudowne kochanie. - Powiedziała, gdy w końcu jej myśli zaczęły jakoś się układać. - Ach… to jest cudowne.
- Kocham cię
- powiedział pełnym uczucia głosem. Naprawdę wszystko to było niesamowite. Tą noc zaczynała od seksu z dwójką kobiet, zaś kończyła ze swoim ukochanym na ostrej, wspaniałej, długiej jeździe. - Chciałbym jeszcze coś zaproponować - uśmiechnął się do niej. - Masz ochotę zatańczyć, zanim wyjmiemy tą zatyczkę oraz zanim położysz się do pięknego łóżeczka?
Agnese wpatrywała się w niego z zachwytem.
- Kochanie… wiesz, że jeśli zatańczę z tymi kulkami, będziesz musiał mi dać coś jeszcze poza ułożeniem do łoża? - Wampirzyca uniosła się lekko. - Jeśli się zgadzasz, to z przyjemnością zatańczę.
- Właśnie chciałbym, żebyś zatańczyła z tymi kulkami, żebyś czuła każdą figurę, którą wykonamy
- patrzył na nią markiz zachwycony. - Oczywiście moja skromna osoba jest gotowa do współpracy najdroższa.
Wyciągnął do niej dłoń unosząc ją oraz wyprowadzając na środek komnaty. Agnese dała się wyprowadzić na środek, czując jak jej świeżo co zapokojona szparka, zaczyna rozpalać się ponownie. Na chwilę przywarła do Alessandra.
- Coś czuję, że później będziesz musiał mnie wziąć i to mocno. - Szepnęła rozpalonym głosem.
- Pragnę cię. Chciałbym być twoim szczęściem, twoją rozkoszą - powiedział jej, później poprowadził tanecznym krokiem. Wybrał najbardziej kręty taniec, pełen zakosów, obrotów, skłonów, przy których jej ciało musiało wykonywać najwięcej ruchów oraz najbardziej wykorzystywać kuleczki wewnątrz tyłeczka. O ile na początku Agnese jeszcze dzielnie walczyła z dziwnymi odgłosami, ale po którymś podskoku jęknęła głośno. Czuła jak z jej szparki znów cieknie. Czuła jak jej pupa rozciąga się. Przez sekundę nawet miała wrażenie, że jeszcze chwilę i kulki z niej wypadną.
- Alessandro ja… - Wampirzyca czuła jak jej ciałem trzęsą dreszcze. Jej kroki były coraz mniej pewne, czasem nawet gubiła rytm. Wtedy wredny narzeczony właśnie przyspieszał, wybierał zmienne kierunki, tak, że ciągle kuleczki zmieniały położenie naciskając to na to, to na tamto miejsce. Wampirzyca czuła coraz większe podniecenie, Alessandro zaś budował je poprzez taniec.
- Co ty … kochanie? - chyba nauczył się od niej takich pytań podczas takich momentów.
- Zaraz odpłynę. - Wymruczała, przywierając do niego na chwilę w tańcu. - Pragnę ciebie i zaraz oszaleję, jak ciebie nie dostanę.

Podczas jakiegoś zwrotu, gdy stała tyłem do niego, popchnął ją układając piersiami na blacie stołu. Uwielbiał wypiętą pupcię oraz sylwetkę uległości, kiedy mógł dominować. Jakąś już chwile tańczył majac wyprostowaną, uniesiona męskość, która podrygiwała wedle sekwestru kroków. Właśnie jednak teraz owa gotowość była jak najbardziej na miejscu, żeby ponownie zmierzyć głębokość jej kobiecego sezamu.
- Kocham cię - wyszeptał wbijając się w nią, zaś jej mokry kwiat przyjął jego żądło.
Wampirzyca chwyciła się mocno stołu. To było niesamowite zalała ją wspaniała fala rozkoszy, połączona z ulgą. Po czym stało się coś czego sama się nie spodziewała.
- Alessandro! - Jej głos poniósł się po komnacie, a markiz poczuł jak zacisnęła się na nim w charakterystyczny sposób. Oparła rozpalone czoło na blacie stołu. Cały czas była zaskoczona tym, że doszła od pierwszego pchnięcia. Jednak mężczyzna potrzebował jeszcze chwili, kiedy przez mgłę przyjemności czuła, jak porusza się wewnątrz niej coraz intensywniej. Wreszcie strzela nasieniem nacierając po raz kolejny tej nocy jej wewnętrzne ścianki. Powoli zaczynało jej chcieć się spać, ale pomimo owego naturalnego dla jej gatunku odczucia, rozkosz wygrywała.
- Jesteś niesamowity najdroższy. - Wyszeptała, gdy w końcu dreszcze rozkoszy zaczęły się lekko uspokajać. - Tak bardzo chciałabym usnąć z tobą w środku… - Szepnęła powstrzymując ziewnięcie.

Skinął nie odpowiadając, tylko uśmiechając się do niej. Poszli ku jego łożu w przyległej komnacie, ułożyli się.
- Tak chyba będzie nam najwygodniej - powiedział. - Czy moja najdroższa mogłaby wypiąć swoja cudowną pupeczkę. Muszę wyciągnąć ci stamtąd jeszcze co nieco przed tym, zanim coś włożę - wyszeptał.
Agnese wypięła się posłusznie, chwytając jedną z poduch i przytulając się do niej. Jej powieki zaczęły się kleić i miała tylko nadzieję, że poczuje markiza w sobie nim uśnie. Wampirzyca poczuła, jak wychodzi z niej zestaw kulek, zaś później penisa markiza, który wciska się w głębiny jej kwiatu, jakby obawiał się, że nie zdąży. Poczuła jeszcze kilka jego ruchów, może kilkanaście, bardzo gwałtownych, mocnych, przebijających się przez jej usypianie swoją energią oraz przyjemnością oraz może, już właściwie niemal usypiając dotarło do niej cudowne uczucie uderzania mnóstwa maleńkich kropelek wewnątrz jej kobiecej głębiny. Jednak to już właściwie na pograniczu wampirzego snu oraz nocnej jawy.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-04-2019, 11:46   #178
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
19 wrzesień

Kolejny wieczór oraz kolejne przebudzenie. Wampirzyca jak zwykle była czyściutka, wymyta przez Gillę oraz wygłodniała. Krew grała jej tuż obok swoim zapachem oraz zapachem ghulicy. Kiedy otwarła oczy dostrzegła swoją sługę siedzącą obok, trzymającą szklany kielich pełen krwi, jednak nie mogła dostrzec markiza.
- Witaj piękna. - Przywitała się sięgając po kielich. - Czyżby coś się stało?
- Mamy wizytę, signora. Książę Colonna, ojciec Izabeli, którą uratowała pani podczas zdobywania młyna. Chce pani osobiście podziękować. Markiz tłumaczył kuzynowi, że musiała się pani położyć ze względu na pewne przypadłości, co właściwe jest przecież prawdą. Książę nalegał. Bardzo ucieszył się witając córkę oraz naprawdę chciał pani osobiście podziękować. Markiz właśnie usiłuje przetrzymać go do wieczora. Prosił, że jeśli pani wstanie przyszła do sali dużej na dole oraz potwierdziła, iż jest pani leciutko niedysponowana
.
Agnese wypiła krew.
- Po wczorajszej zabawie chyba powinnam być. - Mrugnęła do Gilli. - Pomóż mi się szybko ubrać, kochana.
- Oczywiście, signora
- ghulica szybko uwinęła się, miała wprawę. - Chociaż według mnie po wczorajszej zabawie, powinna być pani raczej zadowolona oraz szczęśliwa, najdroższa signoro - uśmiechnęła się do niej Gilla przygotowując rzeczy. Faktycznie bowiem wczoraj wspólnie z markizem byli niezwykle namiętni oraz wyjątkowo pragnący.
Bielizna, suknia, pończochy, pantofelki, odpowiednia biżuteria.
- Czy wszystko, signora? - spytała Gilla oglądając krytycznie swoją panią.
- Jestem szczęśliwa, bardzo. Mam wspaniałych kochanków. - Agnese ucałowała Gillę. - Bez dolnej bielizny. Nie chcę ograniczać wam dostępu do siebie.
- Signora moja, mam pewien pomysł na później, jednak póki co, książę czeka. Wydaje naprawdę się bardzo szczęśliwy, że odzyskał córkę. Którą suknię wybierasz spośród przygotowanych?
- Tobie się chyba nigdy nie skończą pomysły moja droga
. - Wampirzyca ucałowała ją jeszcze raz i przyjrzała się sukniom. Po chwili wskazała na zieloną suknię.


- Niech będzie ta. - Powiedziała z uśmiechem. - Czy mój kuzyn przekazał ci prezent dla Sophie?
- Tak, dostarczył mi parę książek, które wydają się stare
- odparła ghulica zajmując się przystrajaniem swojej pani. - Wszystkie książki czekają w szafie ukryte tak, żeby panna Sophia nie spostrzegła, nawet gdyby była obok.

Faktycznie ruszyli później do komnaty, w której oczekiwał książę kuzyn. Wampirzyca idąc korytarzami dostrzegła, iż na terenie zamku jest co najmniej kilkadziesiąt dodatkowych osób noszących barwy oraz herby Colonnów, zaś przez okna zobaczyła duży oddział wojskowy stojący na placu przed Weneckim Pałacem.
- Książę przybył z odsieczą… - Powiedziała bardziej do siebie i dała się zaprowadzić do właściwego pokoju.

Książę stanowczo wyglądał niczym wielki pan. Ubrany elegancko, przystrojony klejnotami oraz dumny niezwykle. Czuła niewątpliwie od niego siłę. Książę wiedział, że ma władzę oraz autorytet promieniował od niego niczym skry od olejowej lampy.


Obok niego siedzieli: Izabela, markiz oraz Sophia. Przed nimi na stoliku pyszniły się eleganckie kielichy, dobre wina oraz przekąski. Służba zajmowała się nimi oraz wygodą jedzenia. Kiedy wampirzyca weszła książę wstał pierwszy i wręcz podbiegł do niej chwytając ją za dłonie.
- Signora Contarini, albo lepiej, moja droga kuzynko, bowiem jak mi Alessandro powiedział, staniemy się krewnymi. Trudno powiedzieć mi, jak bardzo jestem wdzięczny oraz jak bardzo dziękuję za uratowanie córki.
- Błagam o wybaczenie, że przybyłam tak późno ale nie czułam się najlepiej
. - Powiedziała Agnese robiąc lekko zasmucona minę. - Przykro mi, że musiał książę czekać.
- Wspominano mi już o tym, jeśli mógłbym jakkolwiek pomóc. Cieszę się jednak mogąc panią widzieć. Wierzę signora, iż niedyspozycja nie będzie się przedłużać bardziej oraz do ślubu całkowicie pani już wyzdrowieje. Naprawdę nie wiem, jakie dzięki mógłbym pani złożyć. Moja jedyna córka
- powiedział mając minę dumnego taty oraz gubiąc na chwilę szlachecką pozę.

Tymczasem markiz wstał, przywitał się, podobnie Sophia. Natomiast słudzy przesunęli krzesło. Wszyscy usiedli przy niezwykle zastawionym obficie stole.

Agnese zajęła miejsce przy stole ale podziękowała za talerzyk tłumacząc się iż nadal nie czuję się najlepiej. Uśmiechnęła się do księcia.
- Nie wyobrażam sobie, że mogłabym postąpić inaczej. Cieszę się, że tak szybko udało się ustalić kim jest Izabela i tak szybko poinformować księcia o tym, że już jest bezpieczna.
- Jego Eminencja przesłał mi wiadomość. Poszukiwałem córki na południu, tymczasem okazało się, iż przebywa na terenie Rzymu pod opieką kuzynostwa. Jak to dobrze. Izabela niewiele mówiła, jednak liczę na szczegółową relację pani
- poprosił książę.
- Książę, to był jedynie łut szczęścia. - Powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Dostałam informacje o tym, gdzie mogą być przechowywane odebrane mi dobra. Zamiast nich wraz z mymi ludźmi, odnalazłam Izabelę. przetrzymywano ją w starym młynie. Niestety z uwagi na okoliczności, nie pozostał żaden napastnik, który mógłby opowiedzieć kto ich najął.
- Ale że też pani się osobiście tam wybrała
- książę ewidentnie był pod wrażeniem. - Niewiele dam uczyniłoby to. Musi pani mieć męską duszę, choć czarujące ciało. Szczerze cieszę się, że tak odważna dama wejdzie do naszej rodziny.
- Zrzucam to na karb moich kupieckich tradycji, tak jak lubię nadzorować transakcje, tak i lubię nadzorować moich ludzi
. - Sięgnęła do dłoni markiza i pogładziła ją czule. Trochę jakby to była największa poufałość na jaką sobie pozwalają. - Cieszę się, że mam możliwość wejść do tak wielkiego rodu.
- Ja się cieszę, że Alessandro znalazł prawdziwą miłość. To jak mówił o pani, to bardziej niczym poeta, niż szlachcic
- roześmiał się. - Wobec tego wznieśmy kielichy za signorę Contarini oraz moją córkę, którą uratowała jej dzielna postawa.
Faktycznie książę starał się okazywać swoją wdzięczność. Należał do twardych wojowników, ale swoje dziecko kochał, czuł się więc zobowiązany pięknej Florentynce. Agnese wzniosła kielich podany jej przez Gillę i uśmiechnęła się do siedzącej przy stole Izabeli. Przez wydarzenia ostatnich dni, nie widziała małej.

Wypili, zaczęli rozmawiać tak ogólnie na temat pogody, ogólnego zamieszania oraz takie tam, kiedy wszedł służący oraz oficjalnie zaanonsował.
- Wasza książęca mość, szlachetne damy i panowie, Jego Eminencja kardynał Colonna - czyli ten, którego odwiedzili swego czasu oraz który miał wysłać list do księcia. Kardynał pewnikiem był zajęty na konklawe, jednak postanowił wpaść na chwilę. Spotkanie kuzyna zaczynało przypominać rodzinną naradę.
- Witajcie - kardynał wszedł wyciągnąwszy rękę oraz pozdrawiając - jestem tutaj z leksza nieoficjalnie - wyjaśnił kardynał Giovanni Colonna - ale skoroś Fabrizio przyjechał, postanowiłem odwiedzić ciebie oraz drogiego markiza.

Kardynał oczywiście natychmiast został zaproszony do stołu.
- Cieszę się, że możemy się spotkać tutaj w tym gronie rodzinnym - zagaił. - Jak tam, zdecydowaliście już kiedy ślub.
- Nie chcielibyśmy przed konklawe, ponadto jest bardzo niespokojnie
- odparł markiz.
- Rzeczywiście - uznał książę. - Musiałem wziąć cały oddział konnicy, żeby móc wjechać bezpiecznie.
- Owszem, ten pałac także ucierpiał. Proszę opowiedzieć, signora, co się stało
? - kardynał spojrzał na piękną Agnese.
- Myślę, że szczegóły lepiej opowie markiz. - Uśmiechnęła się do narzeczonego. - To on zmagał się z przeciwnikiem. Mi wiadomo tyle, że staliśmy się ofiarą, dobrze zaplanowanego i licznego ataku z udziałem dobrze wyszkolonych zbrojnych. Cały czas staramy się dowiedzieć kto mógł za tym stać, bo wątpliwe jest by była to po prostu skrzyknięta grupa maruderów. Cieszę się, że cały czas utrzymujemy tu dosyć liczny i dobrze wyszkolony oddział, bo poza pałacem ucierpieli by także ludzie.

Alessandro zaczął więc mówić. Opowiadał ze swadą oraz bardzo szalenie ogólnie, co się działo. Przy tym nieco fantazjował, gdzie nie za bardzo mógł opisywać prawdę. Kardynał przerywał mu, wypytywał, ale jakoś udało się markizowi uniknąć większych wpadek. Zresztą wspominał, że on walczył głównie na korytarzach, zaś pozostali widzieli inne strony.
- Straszny pech, że tak zacna osoba została dwa razy zaatakowana. Dobrze istotnie, iż udało wam się obronić - westchnął kardynał.
- Ano faktycznie, jednak Wasza Eminencja wie, jak to bywa. Wierzymy jednak, iż wybór nowego papieża przywróci jaki taki porządek.
- Nad tym pracujemy właśnie, mój chłopcze
- uśmiechnął się kardynał opowiadając na temat grona purpuratów szereg dykteryjek. Agnese doskonale zauważyła, iż mówi tak, żeby właściwie nie powiedzieć zbyt wiele.
Wampirzyca przysłuchiwała się całej rozmowie, zerkając na Sophie. To były jej urodziny… może powinna. Udała, że ją lekko zemdliło, pozwalając wampirzej bladość wypłynąć na wierzch.
- Przeproszę Panów na sekundę. - Podniosła się. - Gillo mogłabyś? - Wyciągnęła dłoń do ghulicy, prosząc ją o pomoc.
- Wybaczcie szlachetni państwo - ghulica przyskoczyła do signory Contarini. - Może najlepiej byłoby się położyć, lub chciałaby pani usiąść przy oknie?
- Mogę wezwać lekarza, doświadczonego przy kobiecych sprawach
- złożył propozycję książę.
- Odetchnę chwilę na zewnątrz i do was wrócę. - Agnese uśmiechnęła się słabo. - To tylko nadmiar emocji.
- Tak tak, rozumiem
- odparł dostojnik.
- Pozwólcie panowie - odezwał się markiz. Grzeczność nie pozwalała mu opuścić gości, jednak na chwilkę mógł się ruszyć. - Pójdę także, moja droga damo - objął Agnese pomagając, obok Gilli, jej wyjść. Doskonale widać przy tym było, iż jego mina wskazywała, że nie wierzy jakimkolwiek nadmiarem emocji.
Agnese dała się wyprowadzić, po czym już całkiem pewnie odeszła na bok, ciągnąc za sobą Gillę i Alessandra.
- Dziś są urodziny Sophie, czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy uczcili to razem z naszymi zacnymi gośćmi, przynajmniej toastem? - Spytała markiza.
- Masz rację, najdroższa. Myślałem, że później jej pogratulujemy, jednak teraz będzie lepiej. Wobec tego wyjaśnię gościom oraz zaproszę ich do wspólnego toastu - zaproponował markiz.
- Otrzymałam kilka ksiąg, moglibyśmy podarować jej którąś, tylko nie wiem czy powinniśmy teraz czy jak już zostaniemy sami. - Agnese zerknęła na Gillę. - Mogłabym je na szybko przejrzeć i wybrać jedną.
- Myślę, iż teraz, chyba że uważasz, że to zbyt krępowałoby gości. Właściwie książę raczej nie odwiedzał mnie wcześniej. Podobnie kardynał
- przyznał markiz spoglądając na Florentynkę pytająco.
Wampirzyca zamyśliła się na chwilę.
- Obawiam się, że w takiej sytuacji mogliby czuć się niekomfortowo, nie mogąc dać jej prezentu… - Agnese uśmiechnęła się do Alessandra. - Damy go później, w “domowym” gronie.
- Wobec tego doskonale
- markiz bynajmniej nie był obeznany z przyjmowaniem wybitnych gości. Raczej wielcy krewni nie odwiedzali go, więc też nie miał okazji się bardziej wyrobić towarzysko. Inna kwestia bowiem poznać etykietę, inna kwestia ją właściwie stosować.
 
Kelly jest offline  
Stary 09-05-2019, 09:49   #179
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy wrócili oraz ponownie wywiązała się swobodna rozmowa, marki wstał oraz poprosił o głos.
- Moi drodzy, chciałbym powiedzieć, że bardzo się cieszę z odwiedzin, ale jest jeszcze jeden powód do radości dzisiejszego dnia. Moja siostra kończy lat 16 i pozwólcie, że wznoszę kielich za jej zdrowie, szczęście i radość - uniósł toast.
- Ja … - zaskoczona Sophia chyba zapomniała wśród problemów poprzednich dni.
- Ależ drogi markizie - odezwał się książę - oczywiście, że się przyłączamy, prawda drogi kardynale?
- Oczywiście książę
- unieśli kielichy zaskoczeni, ale potrafiący się odnaleźć. Widać było, że dobrze się bawią rozmowami, zaś książę ogólnie tak ukradkiem ciągle zerka na córkę, kiedy myśli iż inni tego nie dostrzegają wcale.
Agnese wypiła toast ze swego kielicha. Przyglądała się swoim gościom uważnie. W tej chwili wydawali się być, dziwnie bliscy, a wydawało się jej, że Alessandro za bardzo nie utrzymywał z nimi kontaktu zanim się pojawiła. Uśmiechnęła się ciepło do Sophie, dodając jej otuchy.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - odpowiadała Sophia, której powszechnie gratulowano oraz przepijano do niej. Kardynał uściskał dziewczynę, książę ucałował. Wszyscy się cieszyli oraz bawili, choć wreszcie obydwaj panowie stwierdzili podle nocy, iż muszą już udać się do siebie.
We trójkę: Alessandro, Agnese i Sophie, odprowadzili gości do ich powozów. Przy okazji wampirzyca mogła się co nieco przyjrzeć pracom poczynionym nad pałacem. Rzeczywiście, zdecydowanie wszystko szło do przodu. Przede wszystkim widać było, iż brama powolutku powstaje. Warsztat rzemieślniczy na miejscu coraz bardziej przypominała coś, co się nazywa drzwiami do potężnego pałacu. Wampirzyca pomachała gościom, stojąc tuż przy markizie. Pomalutku, zaczynała czuć, że staje się częścią rodziny.

Służba księcia oraz obsługa kardynała wyszli tworząc potężne szpalery. Bez nich zamek niemal opustoszał. Chociaż oczywiście zostali ludzie markiza oraz jej.
- Idziemy wręczyć Sophii prezent? - spytał markiz signorę.
Agnese nachyliła się do jego ucha.
- Weź ją może do salonu, a ja zaraz przyjdę. Chciałabym zerknąć na to co przywiózł mi mój kuzyn, dobrze?

Agnese ruszyła za Gillą, która wskazywała jej drogę. Książki czekały na nią, jak ghulica wspomniała. Pierwsza wydawała się jakąś dawną, zapomnianą historią.

Pozostałe wyglądały podobnie, poświęcone chyba roślinom oraz dziwnym stworom mitycznym. Wampirzyca poznała wśród owych opisywanych istot także jej gatunek oraz parę innych istniejących, jednak niektóre były wręcz komicznie wymyślone. Wszystkie pisane były po łacinie.
Agnese nie chciała blokować dla Sophie żadnej wiedzy, obawiała się czegoś innego. Wyostrzyła zmysły, sprawdzając czy nie poczuje charakterystycznego smrodu zła. Właściwie była smuga mroku, w tej trzeciej. Kiedy otwarła ją, pisana była jakimś dziwnym językiem, czerwonym atramentem oraz zawierała dziwne figury kojarzące się jej bardzo źle. Przeciętny człowiek nie odebrałby tego, jednak ona wiedziała więcej oraz wiedziała, iż istnieją istoty, które lepiej trzymać daleko. Pozostałe dwie były jednak ciekawe oraz normalne. Księga historyczna oraz druga poświęcona dziwnym roślinom oraz zwierzętom, także fantastycznym. Pokazywała przekonania, jednak omijając wszelkie pułapki. Widać było, iż pisał to ktoś mający wiedzę, ale starający się chronić ewentualnego czytelnika. Jednak faktycznie trzecia mogła przynieść zagrożenie, choć wampirzyca nie potrafiła jej odczytać nawet.
Agnese wybrała dwie księgi, trzecią pozostawiając u siebie. Najpierw porozmawia o niej z Kowalskim, niech on zadecyduje czy jest odpowiednia dla jego podopiecznej. Chwyciła kawałek tkaniny i zawinęła w nią prezent, po czym z takim pakunkiem udała się do salonu, gdzie mieli jej oczekiwać Markiz i Sophie. Rzeczywiście czekali. Byli tylko oni, służba bowiem posprzątała już wszystko po wyjeździe gości.
- Wróciłam! - Powiedziała z uśmiechem i podeszła do rodzeństwa. - Obrazu jeszcze nie ma, ale mamy dla ciebie mały podarek. - Położyła przed Sophie pakunek.
Oczywiście do tego dołożył się także markiz mówiąc życzenia, zaś Sophia najpierw zdziwiła się, potem rozpromieniła.
- Jejku, zapomniałam, cóż to? - sięgnęła od razu po prezent. - Uwielbiam stare książki - przyznała. - Tego języka nie znam, ale będzie okazja się nauczyć, zaś to to łacina, już troszkę umiem, ale będzie radość samemu przeczytać - wyraźnie była rozpromieniona. - Musze pochwalić się nauczycielowi.
- Przytulisz mnie w podzięce i mogę cię wypuścić.
- Zażartowała Agnese, patrząc na radość panny Colonny.
- Pewnie - rzucała się jej w objęcia. - Tak bardzo czekam, aż wreszcie się pobierzecie oraz będziemy prawdziwą rodziną.
Widać faktycznie było, iż Sophia uwielbia księgi oraz co więcej, zamiast marudzić, chce się pochwalić Kowalskiemu później natomiast spokojnie czytać. Wampirzyca objęła ją mocno, zerkając na markiza. Po chwili nachyliła się i szepnęła jej do ucha. - Podziękuj jeszcze bratu. Co Sophia uczyniła w charakterystyczny dla siebie sposób rzucając się Alessandro na szyję. Rety faktycznie, dziewczyna miała ogień zamiast krwi płynący wewnątrz tętnic. Istnia iskierka, której energia była naprawdę wielka, choć często skoncentrowana na nauce. Agnese uśmiechnęła się obserwując ich. Wspaniale, że chcieli ją w tym małym szalonym światku. Oczywiście. Przecież stanowiła jego część. Bez niej wszystko byłoby inne.
- Cieszę, się że udało nam się to jakoś uczcić mimo tego całego zamieszania. - Odezwała się w końcu wampirzyca, przerywając rodzeństwo tulenie się do siebie.
- Udało się, choć nie było łatwo - przyznał markiz. - Słudzy stanęli na wysokości zadania.
- Rzeczywiście wykonali dobrą pracę
- uznała Sophia. - Teraz wybaczcie, ale wracam do siebie - tuliła obydwie książki już pewnie czytając obydwie wewnątrz rozbudzonej wyobraźni.
Agnese pomachała jej i odprowadziła wzrokiem do drzwi.
- No to straciłeś siostrę na kilka dobrych tygodni. - Powiedziała odrobinę żartując.
- Kochanie moje, Sophia jest jaka jest. Bardzo się cieszę, że woli książki oraz naukę oraz rozmaitych głupot. Chociaż rzeczywiście, mało ma zainteresowań bardziej kobiecych. Skoro jednak jest budzącym się magikiem, pewnie ma to niewielkie znaczenie.
Wampirzyca westchnęła ciężko. Przysiadła na stole, przy którym niedawno jedli.
- Że też moje zainteresowania muszą mieć związek z pewnymi osóbkami… a tak też mogłabym się gdzieś zaszyć. - Mrugnęła do niego zalotnie.
- Wspominałam, że mam pewien pomysł - stwierdziła Gilla. Jednak musielibyśmy udać się gdzieś faktycznie na osobne miejsce.
- Wobec tego chodźmy, ale gdzie, do mnie, czy do ciebie? - spytał narzeczona, bowiem jej komnata także była wolna po opuszczeniu pałacu przez księżną Matalestę.
- Jestem otwarta na propozycje. - Agnese uśmiechnęła się do swoich kochanków. - Z przyjemnością się wam oddam.
- Proste signora
- odezwała się Gilla - usiądziemy sobie nago przy stoliku oraz pogramy w kości. Kto wygra, będzie mógł wyznaczyć przegranemu zadanie. Ewentualnie przy pomocy środkowego, ale głównym wykonawcą ma być ten, kto przegrał. Standardowa gra, zwyczajne kostki.
- Gillo
- zachłysnął się niemal markiz. - Kochanie co ty na taką właśnie partie kości?
Agnese roześmiała się.
- Z przyjemnością. Dawno nie uprawiałam hazardu. - W jej oczach pojawiły się ogniki. - Chyba w twojej sypialni będzie wygodniej najdroższy. Masz wygodny stół. - Mrugnęła do markiza, przypominając mu jak cieszyli się sobą, na tym blacie.
- Bardzo wygodny - przyznał markiz - wobec tego chodźmy.
Agnese ujęła go pod ramię i dała się poprowadzić do sypialni narzeczonego.

Komnata stanowczo nadawała się do wszelakich gierek. Wśród mebli był tam również stół karciany, wykonany z bardzo grubego drewna, niezwykle solidnego. Ozdobiony został drobnymi motywami rzeźbiarskimi, zaś jako oparcie na podłodze służyły mu potężne, odpowiednio stylizowane łapy.

[MEDIA]https://cdn.shopify.com/s/files/1/0192/4284/products/d-34-0009-1_1024x1024.jpg?v=1405609715[/MEDIA]

Dookoła stały dopasowane krzesełka, na których można było wygodnie usiąść. Gilla wyciągnęła kości, które jako popularna rozrywka, znajdowały się niemal jako standardowe wyposażenie domu. Grali mężczyźni, kobiety, żołnierze, chłopi, mieszczanie, wszyscy niemal. Oczywiście markiz także dysponował odpowiednim zestawem wykonanym ze szkła Burano z wytłoczoną liczbą kropek od 1 do 6 na odpowiednich ściankach. Kości było 5 oraz wszystkie znajdowały się w kubeczku cynowym.
- Wobec tego musimy się przygotować do gry – ghulica zaczęła zdejmować ubrania.
Wampirzyca zaczęła niespiesznie zdejmować ubrania, ustawiając się tak by jej kochankowie mieli jak najlepszy widok na jej ciało. Podkręcenie atmosfery nie mogło tu nikomu zaszkodzić. Zdecydowanie. Markiz oraz Gilla nie posiadający takich umiejętności artystycznych rozebrali się po prostu ot zwyczajnie jakoś tak. Jednak spojrzeniami kłuli nagie ciało signory.
- Piękna - wyszeptał Alessandro także już rozebrany.
- Oczywiście markizie, wszak to moja pani - ghulica była dumna służąc wampirzej piękności. - Zasiadajmy oraz rzucamy. Proszę signora, twoje pierwszeństwo.
Anese zajęła miejsce przy stoliku i sięgnęła po kubek.
- No to zaczynamy.
Kości potoczyły się po stole. 4,5,3,5,2.
- Parka piątek, teraz pan markizie - zaproponowała Gilla.
- Ależ proszę - powiedział naelektryzowanym głosem Colonna.
- Dobrze - ghulica rzuciła trzy razy 4, raz 3 oraz raz 2.
- Nieźle - stwierdził markiz - moja kolej.
Kości potoczyły się zaiste genialnie. Full trzy piątki, dwie szóstki. Niesamowite. Markiz wręcz wybałuszył gały.
- Fiu fiu, wygrał pan - uśmiechnęła się Gilla. Ma pan prawo wydać signorze polecenie oraz wykorzystać mnie w jakiś sposób, ale głównym celem jest jednak szlachetna pani.
- Hm, moje kochanie - odezwał się markiz. Wstał siadając na niewysokim stole oraz rozkładając nogi. - Proszę, zajmij się moją męskością, zaś ty Gillo, chciałbym, żebyś cały czas głaskała Agnese po pupci, tylko głaskała, choć jeśli czasem zaczepisz jakieś ciekawe miejsce, wielkiego nic się nie stanie - uśmiechnął się.
Agnese podniosła się ze swego fotela i stanęła nago między nogami markiza.
- Jak chcesz bym się tobą zajęła najdroższy?
- Tak, żebym trysnął ci na twarz, moja droga, resztę pozostawiam tobie
- stwierdził zadowolony.
Wampirzyca udała lekkie zaskoczenie. Rozbestwił się jej narzeczony. Chcieć brudzić jej piękne oblicze… Powoli osunęła się na kolana, wypinając się ponętnie w stronę Gilli. Powoli zaczęła całować wewnętrzną stronę jego nóg, sunąc od kolan w stronę jego męskości. Spokojnie mogła się wpatrywać, jak jej zabiegi powodowały gwałtowne powstanie męskości markiza. Ponadto ghulica ochoczo wzięła się pełna radości za tyłeczek signory. Delikatny dotyk, dłoń na pośladkach, przesuwająca się, pieszcząca, ale nie wchodząca nigdzie, chociaż zaczepiająca czasami leciutko niektóre wrażliwsze miejsca. W tym czasie usta Agnese dotarły do wyprężonego pala i ochoczo wzięły go do siebie, ssąc mocno i wykonując ruch jakby wchodził w nią i wychodził.
- Ach - wyrwało się markizowi, któremu wszystkie mięśnie drgały od niekłamanej rozkoszy. - Jesteś cudowna. Agne … - czuł gwałtownie rosnące podniecenie, wręcz zbliżające się do wystrzału. Wampirzyca doskonale wiedziała, jak zrobić, żeby wewnątrz niego wręcz szalał sztorm przyjemności. Jednak także dotyk Gilli wywoływał u Agnese dodatkowe, sympatyczne odczucie. Ghulica przesuwała swoją dłoń po jej pupie, według ustalonych przez markiza reguł, jednak niekiedy jej paluszek szedł nieco dalej zaczepiając wewnętrzną część ud, albo nawet delikatne płateczki, jednak tylko trochę Wampirzyca poruszała pupą, chcąc pogłębić pieszczoty, czuła jak podniecenie wypełnia ją i zmusza do działania. Cały czas jednak dzielnie kontynuowała pracę nad męskością markiza, czasami delikatnie wypuszczając ją z ust i ocierając się o nią to policzkiem, to trącając noskiem. Kiedy wreszcie poczuła …
- Dochodzę … - jęknął markiz, zresztą wampirzyca wyczuwała jak zbiera się nasienie u podnóża jego trzona, jak drży oraz zaraz jak strzeli kleistą substancją. Chciał dokładnie zrobić to na jej piękne oblicze.
Agnese przytrzymała jego męskość dłonią ustawiając na wprost swej twarzy i uśmiechnęła się patrząc na niego. Czuła napięcie, gwałtownie drgnięcie penisa oraz wystrzał prosto na swoją twarz. Policzki, broda, nos, usta, włosy, wszystko zostało spryskane po kilku razach, które spowodowały jej działania. Jednocześnie czuła, jak Gilla pozwoliła sobie przekroczyć troszkę ustalenia zahaczając nieco częściej, niżeli początkowo jej wrażliwe płateczki.

Markiz ciężko oddychał takim oddechem wyrażającym najwyższe podniecenie, które dopiero miało się obniżyć po chwili, zaś Gilla oderwawszy się od pupy Agnese, zaproponowała wesoło.
- Rzucajmy ponownie. Oczywiście jak zwykle pani ma pierwszeństwo. Jak się podoba gra?
Wampirzyca oblizała się, sięgnęła do swej halki i przetarła twarz.
- Mi bardzo dobrze - markiz wreszcie odzyskał dech siadając na swoim krzesełku.
Agnese była tak rozpalona i niezaspokojona, że nie powiedziałaby, że jest jej dobrze. Zajęła miejsce przy stole i wykonała rzut. 5,1,4,6,4. Później markiz, wyszła para jedynek, para dwójek oraz szóstka. Zaś Gilla jednym rzutem zrobiła fulla, dwie jedynki na trzy czwórki.
- Ooo, wygrałam, zaś signora jest ostatnia. Wobec tego, signoro, tym razem spijesz nieco mojego soczku, bowiem uwielbiam być wypijana, zaś pan markizie, cóż, proszę ukarać przegraną signory zajmując się nią od tyłu, ale skoro przegrała nie jej cipka, ale tylny otworek, kiedy będzie mnie spijać.
Agnese westchnęła.
- Kto ma szczęście w miłości, nie ma szczęścia w kościach… - Szepnęła, ale podniosła się grzecznie. Zajęła pozycję przed Gillą tak jak wcześniej przed markizem. Przesunęła paluszkami po kwiecie swojej ghulicy. - Hm… już jesteś mokra… - Delikatnie zaczęła pieścić czubkiem języka zawiązanie płatków Gilli. Jednocześnie czując, że Alessandro staje za nią oraz układa swoje dłonie na jej pośladkach. Domyśliła się, że czymś skrapia swojego ptaka, zaś potem poczuła znajomy ból rozciąganego otworku. Wchodził wewnątrz niej.
- Dobrze signora - jęknęła ghulica - uwielbiam, jak to robisz.
Wampirzyca jęknęła głośno czując markiza w swojej nieprzygotowanej na to pupie. Poczuła jak z jej osamotnionej szparki popłynęło nieco soczków. Szybko powróciła jednak do spełniania rozkazu, ssąc teraz mocno płatki Gilli.
- Tak, tak, tak! - krzyknęła ghulica, zaś kolejne, coraz obfitsze soczki dowodziły tego niezbicie. Markiz zaś brał ją, bardzo początkowo powoli. Kiedy czubek penisa, największy przedarł się do wnętrza było łatwiej, albo choć ciało wampirze się nie zmieniało, przyzwyczaiła się trochę do bólu.
Wampirzyca wsunęła języczek do szparki Gilli i zaczęła rzeczywiście spijać jej soki. Nosek Agnese przesuwał się w tym czasie po zawiązaniu płatków ghulicy, tak jak jej pośladki nieśmiało zaczęły nabijać się na markiza. Natomiast markiz poczynał sobie całkiem energicznie. Wprawdzie początkowo nie śpieszył się, później jednak wzmocnił swoje ruchy, ale nie tak, żeby uderzać swoim ciałem ciało wampirzycy. Jakby bowiem nie było, to Gilla wygrała kolejkę, więc pragnął jednocześnie zaspokoić ukochaną oraz pozwolić bawić się szpareczką ghulicy. Agnese wsunęła języczek do wnętrza ghulicy szukając tam jej wrażliwego miejsca. Czuła jak jej głowa odpływa z podniecenia, a jednocześnie narasta frustracja z powodu osamotnionego, kobiecego kwiatu.Jednak musiała jakoś wytrzymać poprzestając na byciu atakowaną od tyłu. Jej otworek tylny pęczniał będąc coraz mocniej posuwanym. Mocno bardzo, lecz odczuwała także miłe wibracje swego kwiatu poprzez niewielkie błonki oddzielające obydwa miejsca. Choć nie mogące zastąpić członka penetrującego kobiecość. Czuła jednak coraz mocniej, jak markiz drży wewnątrz niej coraz mocniej, aż wreszcie strzela bardzo głęboko. Zadowolona Gilla także jęczała pieszczona języczkiem wampirzycy.
- Ach tak – jęknęła wreszcie dochodząc, zaś soczki mocniej jeszcze zwilżyły język Agnese.

Chwilkę później znowu siedzieli na krzesełkach, choć Agnese odczuwała pewien ból pupy, ale raczej taki, który łączy się z przyjemnością, nie zaś dyskomfortem. Miały nastąpić kolejne rzuty. Wampirzyca powstrzymała westchnienie biorąc kubeczek. Z jej szparki sączył się słodki soczek, jednak ona nadal pozostawała niezaspokojona. Skrzywiła się widząc rzut.
- Trójka czwórek, szóstka i trójka. - Powiedziała, podając kubeczek kolejnemu graczowi.

Tym razem najlepiej poszło wampirzycy, najgorzej zaś markizowi, który miał dwie pary: jedynki na trójki oraz szóstkę i piątkę. Ghulicy także przytrafiła się trójka, ale dwójek, oraz czwórka i piątka.
- Signora, wobec tego ty zarządzasz teraz. Markiz wykonuje rozkazy, zaś ja pomagam wam.
Agnese uśmiechnęła się do nich.
- Hm… skoro jest tu przegrany powinna być kara, czyż nie? Gillo będziesz ujeżdżała markiza, ale nie wolno ci go doprowadzić. A ja sobie na was grzecznie popatrzę.
- Ojej, naprawdę nie mogę? Tak bardzo chciałabym poczuć jego wytrysk wewnątrz siebie - zamarudziła Gilla, ale wstała z krzesła. Markiz natomiast położył się na plecach na stole. Jego inkubie historie spowodowały, że wracał szybko do formy i jego męskość wznosiła się nad nim pionowo, niczym maszt.
- Nieźle wygląda, prawda? - wymruczała Gilla wchodząc także na stolik przysiadając okrakiem nad Alessando. Ustawiła dłonią jego penis nakierowując na odpowiednie miejsce, później zaś zaczęła je zagłębiać wewnątrz siebie. - Ach, głęboko - mruknęła, zaś Agnese zobaczyła, jak po męskości markiza spływają soczki gwałtownie wydzielone z pochwy podnieconej ghulicy.
- Yhym… jeszcze trochę i nie będziecie mnie potrzebować. - Zażartowała, dotykając własnej szparki i powoli przesuwając po niej palcami. Już ten ruch wystarczył by lekko rozładować napięcie które zafundowali jej kochankowie. Byli piękni.
- Och nie! - krzyknęli obydwoje z wyrzutem, który przebił się przez jęki i westchnięcia. Kochali ją oraz nigdy nie robili nic bez niej. Ten żart trochę ich przstraszył chyba, bowiem nawet Gilla jakoś zaczęła się wolniej poruszać patrząc niepewnie na swoją panią, zaś Alessandro to już w ogóle wydawał się chcieć wyskoczyć ze stołu.
- Moi piękni, jak ja mam się dotykać, przy takim pokazie. - Uśmiechnęła się do nich. Musiała przyznać sama przed sobą, że karała ich za tą frustrację, którą w niej wywołali. Potem im to jakoś wynagrodzi. - Kochana wypnij się troszeczkę, chcę zobaczyć jak mój narzeczony znika w twoim wnętrzu.
- Oczywiście pani - ghulica pochyliła się mocno nad markizem. Jej jędrne cycuszki zawisły tuż nad nim, a on ujął je oraz zaczął lekko ugniatać. - Ale prosze, nie wspominaj już o pozotawieniu nas - odezwała się jeszcze ghulica, która jęknęła pod wpływem pieszczot markiza. Jej biodra zaczęły szybkiej poruszać się pokazując Agnese, jak męskość markiza to znika, to pojawia się otoczona jej płateczkami, coraz bardziej mokra. - Signora, jęknęła, zaraz dojdziemy - zaś markiz potwierdzająco jęknął. - Cooo mamy robić?
- Przerwać i rzucamy kośćmi. - Agnese nadal gładziła się po swej szparce. Była ciekawa czy rzeczywiście nie poradziliby sobie bez niej.
- Ach taaaak - ghulica ledwo była zdolna wykonać rozkaz. Wstała jednak na polecenie swej pani, zaś z jej rozwartego nieco otworu spływały po udach kolejne krople soczku. Podobnie powoli podniósł się markiz. Agnese wiedziała, iż przerwanie w takim momencie jest bardzo uderzające oraz pozostawiające straszliwy niedosyt.

Poszły kolejne rzuty. Mały street wampirzycy. Dwójka piatek markiza oraz trzy, cztery, sześć. Ghulica natomiast uzyskała dwie parki. Czwórki na piątki oraz szóstkę. Właściwie powtórzony wynik poprzedniej sesji gierki. Wampirzyca, ghulica, markiz. Taka była kolejność, więc przegrani czekali na decyzje Agnese.
- Hm… wobec tego Przegrany zajmuje się swymi ustami moim tylnym otworkiem, a wygrany przednim. Jak mam się ułożyć by było wam wygodnie? - Uśmiechnęła się do nich zalotnie. - Prosiłabym byście się nie dotykali w trakcie.
- Czyli hm - ghulica zastanowiła się - Może ja się położę, pani zaś na mnie w pozycji 69, zaś markiz będzie musiał stać z tyłu - zaproponowała rozwiązanie.
- Bardzo chętnie. - Agnese podniosła się ze swego fotela i zaczekała aż Gilla przyjmie swoją pozycję, by grzecznie zająć swoją.
Ghulica tymczasem ułożyła się po prostu na stoliku, kiedy zaś wampirzyca również weszła na niego układając się odpowiednia okrakiem nad nią, zajęła się wykonywaniem zadania. Jej języczek zaczął radośnie pieścić wspaniały, skropiony soczkiem kwiat Agnese, który przyjął radośnie pieszczotę. Tymczasem markiz stanął przy jej pupie i zaczął od całowania pośladków. Agnese czuła jego usta, delikatnie poruszające się po jej krągłym tyłeczku, zmierzające jednak non stop w kierunku tylnego otworku. Wreszcie do niego dotarły. Nie mógł tam się wedrzeć jego języczek, ale zabrał się ostro za pracę pieszcząc oraz kłując tamto wrażliwe miejsce. Wampirzyca jęknęła głośno, czując w końcu jak jej wygłodzone ciało otrzymuje właściwe pieszczoty.
- Moi piękni. - Szepnęła, chwytając się mocno krawędzi stołu. Przed jej oczami była rozpalona szparka Gilli, którą lekko pocałowała. Poczuła,jak ghulica mocno drży pod jej pocałunkiem.
- Taaak - jęknęła Gilla, ale starała się skupić na odpowiednim dostawaniu się do wdzięków signory. Łapała wargami słodziutki węzełek, gdzie spotykały się intymne płatki, zasysała go, potem nagle puszczając oraz języczkiem dostając się głębiej, przesuwając nim wzdłuż różowiutkiego wąwoziku aż do wejścia do samej wspaniałości. Nawet troszeczkę potrafiła w nią włożyć, potem zaś wycofywała się oraz zaczynała od początku. Markiz miał nieco mniejszy wybór, ale także pieścił ciągle oraz namiętnie atakując delikatna, wrażliwą skórkę. Wampirzyca czuła jak jej rozpalone ciało zbliża się do cudownego impulsu. Oparła usta na wzgórku Gilli i przymknęła oczy skupiając się całkowicie na rozkoszy jaką dawali jej kochankowie. Czuła jak z jej wnętrza obficie płynie soczek. Każdy ruch języczków jej kochanków wywoływał w niej fale dreszczy, które w końcu zakończyły się mocnym orgazmem. Gilla poczuła jak jej język zalała niemal fala, a markiz jak pupa jego kochanki naparła na jego usta. Alessandro spróbował jeszcze mocniej, jeszcze silniej pieścić języczkiem otworek, ażeby przedłużyć rozkosz swojej ukochanej, aż wreszcie i on i Gilla się wyciszyli powoli pozwalając Agnese ochłonąć.
- To co – wyszeptała po chwili Gilla. - Gramy dalej?
- Yhym.. muszę dać wam szansę odegrać się na mnie. - Agnese uśmiechnęła się do nich.

Gdy zasiedli do stołu wykonała kolejny rzut. 2,6,4,5,2.
- Tym razem mam nadzieję na coś lepszego - mruknęła Gilla. Jej rzut to były dwie pary: czwórki na piątki oraz trójka. Zaś tym razem wygrał markiz mając trójkę jedynek oraz czwórkę i szóstkę.
- Haha moje zwycięstwo - ucieszył się markiz, który widocznie miał na coś bardzo dużą ochotę. - Przykro mi Agnese, ale mam na ciebie straszliwą ochotę oraz nie wypuszczę cię bez dania rozkoszy - powiedział uśmiechając się. - Stań prosze przed stołem, pochyl się oraz wypnij pupkę. Gillo a ty … chciałbym, żebyś masowała jej plecki podczas tego swoimi piersiami. Wampirzyca grzecznie zajęła wskazaną pozycję. Była ciekawa, który otworek zaatakuje markiz. Odpowiedź przyszla za moment. Poczuła najpierw jego dłoń, jak przesuwa wzdłuż jej szpareczki, jak delikatnie bawi się płatkami, chwyta je, leciutko pociąga, ale to tylko przez moment, kiedy Gilla zajęła miejsce obok na stole pochylając się tak, że jej piersi dotknęły pleców wampirzycy. Przesuwała nimi po cudownej skórze signory, ta zaś czuła, jak powoli zaczynają ghulicy twardnieć sutki. Wtedy markiz wszedł w nią, słodko, powoli przesuwając swoją purpurową końcówkę wzdłuż jej ścianek po wszystkich wrażliwych karbkach.
- Ach jakże cię kocham, jakże pragnę - jęknął dochodząc do samego końca oraz przystając na momencik, ale tylko dosłownie chwilkę.
- Mmm… nareszcie. - Wampirzyca pomogła mu się nasunąć, ruchem swych bioder. Jej skóra drżała od dotyku gorących piersi. - Stęskniłam się.
Teraz już tęsknota była gwałtownie zaspokajane. Jej ruchy tylko pomagały jego mocnym pchnięciom, które dochodziły do samej głębi uderzając w tylną ściankę tak, że Agnese aż kręciło się w głowie od nagłych, uderzających fal rozkoszy. Coraz większych, coraz potężniejących. Nie chciał się skupiać na innych szparkach, ale tą jedną wypełniał całkowicie. Dawał jej szczerą miłość oraz rozkoszny seks, wszystko to czuło się przy każdym ruchu kochającego mężczyzny.
Wampirzyca opadła na blat dochodząc, co sprawiło, że jej pupa powędrowała bardziej do góry. Jej biodra poruszały się potęgując przyjemność, którą dawał jej markiz. Spowodowało to, że po prostu już nie mógł wytrzymać. Stracił kontrolę nad biodrami, które przyspieszyły samoistnie, zaś otworek na jego czerwonym czubku ponownie wystrzelił kleistą bladością. Jęczał głośno nie mogąc się powstrzymać przy kolejnych uderzeniach przyjemności.
Gdy w końcu skończył, Agnese zerknęła na siedzącą obok Gillę.
- Nie wiem jak wy ale ja po tych igraszkach mam ochotę na dużo ostrego seksu. - Niemal wymruczała.
- Wszyscy mają - stwierdziła ghulica.
- Oczywiście tak - potwierdził markiz.
- Mam propozycję - zaproponowała Gilla. - Spróbujmy trójkąta. Potrójnego. Czyli za każdym razem jedno z nas będzie leżeć, jedno zajmie się jego dołem, drugie górą odpowiednio siadając na nim, przy czym ci na górze będą się mogli całować, pieścić.
Agnese uśmiechnęła się.
- Rzucamy kośćmi kto pierwszy jest na dole?
- Doskonale - Gilla wyjątkowo była zadowolona. - Rzucamy normalnie. Mogłabym zacząć. 6,5,4,3,4,2, czyli para czwórek.
Później rzucił markiz. Wszyscy patrzyli na układ kości: trójka piątek, dwójka i czwórka. Wszystko zależało od rzutu Agnese. Wiadomo było, że najpierw będzie na dole albo wampirzyca, albo ghulica.
Agnese rzuciła kostkami. Chwilę wyczekując patrzyli jak toczą się po stole. 4,5,3,5,2,. Para piątek. Czyli pierwsza na dole była Gilla. Kolejna miała być Agnese, wreszcie Colonna.
- Zdecydowanie najwygodniej byłoby na łóżku, ale skoro ten stolik tak bardzo dobrze służy - Gilla ułożyła się na nim plecami właśnie. - Będzie mi miło, signora, jeśli ustawisz swoją cudowną cipkę na moich ustach, pan markiz zajmie się z kolei moją, zaś ja będę miała radochę być braną, ale też mogącą pieścić oraz czuć, jak się pieścicie całując nade mną.
Wampirzyca przyklęknęła na stoliku, wystawiając swoją zroszoną własnymi i markiza sokami szparkę w zasięgu ust ghulicy. Spojrzała na markiza, układając dłonie na piersiach Gilli, przez co jej własne krągłości, zostały ściśnięte. Alessandro mógł widzieć rowek, który się między nimi wytworzył, a potem ich ruch, gdy wampirzyca zaczęła ugniatać piersi, leżącej pod nią kobiety.
- Podniecające bardzo - wyszeptał do niej, zaś jego męskość, jakby potwierdzając wspomniane słowa, mocno zadrgała. Markiz ulokował się pomiędzy nogami ghulicy zakładając je sobie na ramiona oraz wyginając ją, zbliżył swe usta do ust ukochanej, jego dłonie chwyciły jej sutki przyciągając do siebie, zaś na dole powoli wchodził w rozgorączkowaną Gillę. Wampirzyca czuła owe drgnięcie ciała ghulicy, kiedy markiz zaczął wsuwać się oraz nagłe, gwałtowniejsze jeszcze pieszczoty języczka, które od razu skupiły się na jej najwrażliwszym punkcie. Ghulica doskonale znała ciało swojej pani oraz nie bawiła się jakimikolwiek półśrodkami.

Gorący pocałunek jakim obdarzyła markiza stłumił jej jęknięcie. Agnese pozwoliła swoim biodrom delikatnie poruszać się, tak że jej płatki przesuwały się po ustach Gilli, jednak całą sobą skupiła się na Alessandrze. Delikatnie chwytała swymi wargami jego, tylko po to by po sekundzie znów zachłannie całować go tak, że mężczyźnie aż brakowało tchu. Tworzyli szalony trójkąt przekazując sobie wzajemnie ciepło, przyjemność, miłość. Właściwie każde z nich czuło ruchy obydwu. Agnese miała w sobie język służki, który działał niczym wspaniały afrodyzjak atakując tam, gdzie wampirzyca lubiła, jednocześnie usta markiza oraz jego dłonie pieszczące ją, całujące wargi, zachłanne pobudzały. Zresztą także Gilla, brana coraz mocniej zaczynała się zwijać. Agnese czuła jak wierci się pod nią, co tylko wywoływało większe uderzenia rozkoszy, potem zaś zaczęła wręcz niemal wołać prosto w jej słodkie łono, które oczywiście tłumiło głos, ale samo odbierało ów krzyk. Potem zaś Gilla niemal chwytała ząbkami jej płateczki, ledwo się powstrzymując, ża markiz wręcz spił swojej usta jej ustami, kiedy nagle jej towarzyszami targnęły fale orgazmu. Męskość markiza wystrzeliła, zaś ghulica wręcz zaczęła dygotać całym ciałem, co tylko jeszcze bardziej zwiększało wibrację języka penetrującego wampirzycę.
Agnese jęknęła czując, że jest na granicy. Chciała by coś wypełniło jej rozpalone łono. Napierała biodrami na usteczka Gilli, jednak nawet zwinny języczek jej sługi nie mógł sięgnąć tam gdzie czuła się pusta. Całe jej ciało drżało z rozkoszy wołając o więcej. Jednak mogła dostać tylko to, co otrzymała. Niemniej, ona była druga w kolejce na dół więc właśnie mogło się stać to, czego pragnęła, ale dopiero za chwilę, zaś teraz rozkosz ogarniała jej partnerów. Chociaż markiz nawet podczas orgazmu nie zaprzestał całowania, zaś język Gilli dalej był wewnątrz jej wąwoziku. Minęło dobre kilka chwil, zanim się uspokoili, zaś pomniejszony, giętki artybut męskości wyszedł na zewnątrz Gilli.
Wampirzyca oparła czoło o ramię Alessandra.
- Skarbie chcę dojść. - Szepnęła cicho drżącym głosem. Jej ciało przeżywało kolejne wstrząsy przy każdym ruchu języczka Gilli. Dłonie Agnese zacisnęły się mocno na piersiach ghulicy. Jego zaś dłonie na jej piersiach. Usta zaś nie przestawały całować. Także chciał, żeby doszła. Oni już mieli swoją przyjemność, teraz była kolej na nią. Póki co pieszczota, ale zaraz miała zająć miejsce na dole trójkąta miłosnego. Wampirzyca cały czas poruszała się na usteczkach Gilli, jednak jedna z jej dłoni uwolniła pierś i sięgnęła do męskości markiza. Mężczyzna poczuł, jak wampirzyca wijąc się z rozkoszy, wysuwa swoje kły i delikatnie zagłębia je w jego ramieniu. Wywołując kolejną ekstazę oraz natychmiastowe postawienie penisa na baczność.
- Ach - jęknął nie mogąc już wytrzymać gwałtownej lawiny przyjemności.
Agnese wysunęła swoje kły i lubieżnie zalizała rany, na ramieniu mężczyzny. Ruchy jej ciała bardziej przypominały sukkubie niż ludzkie, ale na tym łapała się już po raz któryś.
- Weź mnie mocno, najdroższy. - Wymruczała wprost w rozpaloną skórę.
- Pragnę cię - odparł układając wampirzycę obok leżącej Gilli. Co ciekawe, ghulica uśmiechnęła się tylko oraz sama zajęła miejsce takie, jak Agnese przed chwilką przywierając swoją cipką do jej ust. Markiz zaś uniósł jej nogi, rozszerzył nieco. Wampirzyca poczuła, jak jego męskość wchodzi w nią gwałtownie oraz obłędnie namiętnie. Agnese krzyknęła wprost w rozpalone płatki Gilli. Czuła na nich jeszcze smak swego narzeczonego i teraz zabrała się za zlizywanie go z rozpalonej, kobiecej skóry. Chwyciła mocno pośladki Gilli, a jej paluszek powędrował w znane sobie okolice, napierając lekko na tylny otworek. Poczułą gwałtowne spięcie tyłka ghulicy. Jakby nie było Gilla, czego już doświadczyły obydwie, miała znacznie bardziej wrażliwy oraz ciasny tylny otworek. Jednak paluszek jeden czy to pieszczący, czy skradający się do wewnątrz powodował jedynie przyjemność. Gilla trzęsła się niemal bioderkami, zaś jej soczki rozlewały się po twarzy wampirzycy. Jęczała głośno. Jednak podobnie Agnese zaczynała czuć coraz większe podniecenie. Narzeczony właśnie był w niej, kochał ją, posiadał ją. Jego solidna męskość przesuwała się wzdłuż jej ścianek pieszcząc mocno wszyściutkie karbki wewnątrz ciała. Chciał ją pragnąc. Wyczuwała jego miłość oraz żądzę. Do tego była blisko, tak cudownie blisko spełnienia. Wgryzła się w udo Gilli tuż obok jej szparki, wsuwając jednocześnie paluszek w jej pupę.
- Ach! - usłyszała krzyk Gilli, najpierw takiego trochę zakończenia oraz bólu, który błyskawicznie przeszedł w jęk przyjemności. Nie spodziewała się tego, zaś Agnese chyba nie spodziewała się, że podniecony markiz gwałtownie zwiększy szybkość swoich ruchów. Zaczęła czuć, że on powoli dochodzi, ale i jej się zaczęło robić ciepło, zaś kolejne fale przyjemności napłynęły nie tylko od ust, ale także od łona, coraz potężniejsze. Wampirzyca zaczęła pomalutku pić, czując jak dochodzi. Kolejne łyki zgrywały się dziwnie z ruchami markiza, a Agnese starała się im wtórować ruchami paluszka w pupie Gilli. Natomiast męskość markiza wtórowała także uderzajac raz po raz końcóweczką w jej tylną ściankę powodując, że poziom gwałtownej rozkoszy Agnese potężniał. Czuła jak markiz spinał się w niej, jak działał coraz mocniej, aż wreszcie wystrzelił milionem kropel jęcząc do wtóru ghulicy, która dostała orgazmu już wcześniej po wampirzym ukąszeniu. Signora piła pomalutku dopóki ciała jej kochanków poruszały się nad nią. Dopiero po tym wysunęła swoje kły i wycałowała skórę ghulicy. Jej paluszek pomału opuścił tylny otworek.
- Mmm.. - Oblizała się i ucałowała płatki kochanki. - Brakowało mi tego.
- Ach, mi też - mruknęła ghulica.
- Mi też - dodał markiz, który wysunął się z ciała Agnese. - Uwielbiam to - wyczerpany, uśmiechnięty, po prostu padł na łóżko, tym bardziej, że teraz była jego kolej na dole. Potrzebował jednak paru minutek. Także Gilla zeszła przyklejając obok wampirzycy. Agnese pogładziła delikatnie udo kobiety.
- Wymęczyłam was troszkę, co? - Przewróciła się na bok i położyła swoją głowę na udach ghulicy.
- Tylko troszkę, zaraz będę gotowy - dziarsko stwierdził markiz.
- Mrr, mi jest dobrze - uznała Gilla, która wyraźnie nie miała ochoty się ruszać. Właściwie nawet to można uznać za pewien postęp, jako że wcześniej zwykle przesypiała po dobrym, ostrym seksie. Agnese schowała twarz między jej udami i zaczęła je całować. Trochę przypominała dziecko domagające się uwagi, zadowolone, najedzone dziecko.
- Mrrr, miłe - wymruczała Gilla poddajac się tym zabiegom, zaś sprytny colonna wykorzystał okazję znajdując się za swoją narzeczoną.
- Który otworek wybierasz? - wyszeptał lubieżnie.
Wampirzyca oderwała usta od rozpalonej skóry Gilli i zerknęła na markiza. Już był gotowy?
- Może teraz tylny? - Wymruczała.
- Ach uwielbiam spełniać twoje chętki - usłyszała jego głos. Oraz poczuła najpierw paluszek delikatnie masujący jej tyłeczek, szczególnie spiralnie zbliżający się do otworka. Skupiający na nim oraz leciutko zagłębiający się, przygotowujący to miejsce do przyjęcia czegoś znacznie większego. Wampirzyca wiedziała, iż da jej to przyjemność, ale samo wkładanie, szczególnie początkowa faza, kiedy potężna żołądź markiza musiała się przedostać przez ciasny otworek, bywała okupiona pewnym bólem.
- Nie przestawaj, proszę - usłyszała głos wiercącej się pod jej pieszczotą Gilli. Ghulica była aktywna, ale lubiła też poddać się władzy swojego partnera. Agnese z rozbawieniem popchnęła ją, tak ze ghulica wylądowała plecami na stoliku i układajac się między jej udami, dobrała się do jej szparki. Co bardzo tamtej pasowało, zaś ona sama poczuła, że paluszek zaczyna zastępować coś znacznie większego, co się układa odpowiednio pomiędzy jej pośladkami oraz nagle zaczyna się boleśnie wdzierać wewnątrz niej. Wampirzyca ugryzła delikatnie udo Gilli starając się powstrzymać jęknięcie. Było odrobinę lepiej niż gdy robili to pierwszy raz tej nocy. Jednak dopiero gdy Alessandro zagłębił się do końca powoli powróciła do zabawy z kobiecym kwiatem Gilli. Delikatnie ssała zawiązanie jej płatków pozwalając swym paluszkom wsunąć się do mokrej szparki.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172