Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2017, 12:36   #21
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
26 sierpnia 1503

Jednak dojazd do Rzymu zajął trochę dni więcej niż przypuszczali. Na północ bowiem od wiecznego miasta stacjonowali najemnicy francuscy dowodzeni przez Francesca Gonzagę i po prostu nie chcieli przepuszczać nikogo. Ani pielgrzymów, ani orszaków. Agnese mogłaby oczywiście zmusić dowódcę posterunku do przepuszczenia jej, ale nie był to jedyny francuski oddział na drodze. Bowiem wojsko króla Ludwika XII pod dowództwem ogólnym kondotiera La Tremoille ogólnie ostro trzymało północ Lacjum.

Służba Agnese rozbiła obóz w rozsądnej odległości od wojska. Nie omieszkała zaprosić dowódcy na kolację, posyłając do niego Borso z ochroną. Franciszek Gonzaga nie byłby sobą, gdyby nie przyjął zaproszenia pięknej Florentynki, której nazwisko obiło mu się o uszy. Sam zresztą znany był z hulaszczego życia oraz licznych kochanek, nie uważał więc, by rezygnacja z potencjalnie możliwego miłego wieczoru była wskazana. Zresztą kobiety zazwyczaj nie odmawiały mu. Bowiem był nie tylko bogaty, ale także przystojny nawet oraz miał w sobie taką natarczywość drania, która sprawiała, że większość pań nie mogło się oprzeć. Owszem, bywały także bardziej cnotliwe lub niechętne, ale nie przejmował się nimi. Mówił sobie, że to one więcej tracą na rezygnacji ze wspaniałych chwil, niż on. Miał bowiem w sobie tyle szlachetności, że umiał przyjąć, rzadką zresztą odmowę. Signory Contarini osobiście wprawdzie nie spotkał, ale nie miał nic przeciwko zapoznaniu się, kiedy Borso przekazał mu zaproszenie. Podciągnął pas, założył kapelusz i ruszył w stronę niedalekiego obozowiska Agnese. Bezbłędnie rozpoznając, kto jest damą, kto zaś sługą.

Gilla zadbała o to by posłano ludzi do sąsiedniej wioski po jedzenie. Była bardzo ciekawa wieści z Rzymu, a stacjonujący nieopodal Gonzaga mógł jej co nieco zdradzić. W pobliżu powozów stanęły dwa wielkie namioty i kilka mniejszych. Zapłonęły ogniska. Agnese oczekiwała gościa w swoim namiocie. Posiliła się z jednej z garderobianych. Ubrana w podróżne szaty cieszyła się smakiem wina wymieszanego z krwią. Rany leczyły się powoli, mimo dużych ilości spożywanej przez nią vitae. Cieszyła się, że Kowalski doprowadził ją do porządku.

Na widok Gonzagi podniosła się od stołu i dygnęła lekko.
- Cieszę się, że zgodził się Pan przyjąć moje zaproszenie. - Wampirzyca wskazała wolne miejsce przy stole, na którym piętrzyły się owoce, mięsa. Stały kielichy i wino.
- Nigdy nie odmawiam pięknym damom - podkręcił dumnie wąsa podchodząc. Pochylił się do dłoni signory unosząc leciutko. - Nie miałem jeszcze przyjemności poznać - ucałował ją przytrzymując usta na jej skórze znacznie dłużej, niż to było przyjęte w konwencji etykiety. Pocałunek zaś też nie był jeden, lecz cały szereg, delikatnie zmywających jej skórę. - Pani, znałem twych krewnych i wspominali mi o swojej pieknej kuzynce - zełgał oczywiście, jednak pewnie był to klasyczny element podrywu - lecz słowa nie oddają twojego uroku.
Wreszcie oderwał usta od jej dłoni.
- Dziękuję za zaproszenie, jestem do twych usług signora. Czymże mógłby ci służyć markiz Mantui? - usiadł na wolnym miejscu.
Agnese zajęła miejsce i wskazała na jedzenie.
- Proszę się nie krępować. Jestem w pielgrzymce i przestrzegam postu, ale nie pozwoliłabym swemu gościowi siedzieć głodnemu. - Uśmiechnęła się do Mantuańczyka.

prezencja 3 kropa - 5,5,6,3,3,10,5,3 - 9 2 sukcesy - na 1 dzień ten pan jest mój ^^ Chłopina ma słabą wolę, wszystko od 5 w górę jest poprawne. Masz go na miesiąc, hurra


- Ach pielgrzymki. Czyli jesteś pani tak piękna, jak pobożna - powiedział z nutą słodkiej ironii. - A może popełniony grzech skłania cię do tego? Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek takiej damie mógł odmówić, jeśli owym grzechem byłoby pożądanie - przysunął się do niej widać zapatrzony w piękne oczy kobiety. - Proszę, powiedz mi, jak mógłbym ci pomóc, jak usłużyć - wyszeptał namiętnie cały zawładnięty jej urokiem wspomaganym przez Prezencję.
- Skłoniła mnie do tych wyrzeczeń, śmierć mego męża. Chcę by jego dusza spoczywała w spokoju. - Wampirzyca nalała mężczyźnie wina i podała kielich. - Pragnę tylko by ktoś mi umilił wieczór. Podróżuję sama i spragniona jestem ciekawego rozmówcy i wiadomości ze świata.
- Czego tylko pani zapragniesz
- odsunął się nieco od niej. Widać było, że miał ochotę na coś więcej niźli rozmowę, ale skoro ona teraz nie miała, nie mógłby jej niczego narzucać. - A wieści ze świata, cóż, od czasu opuszczenia tego padołu przez papieża dzieje się wiele, przynajmniej tutaj w okolicach Rzymu - przyznał wypijając łyk wina oraz uśmiechając się tak miło, jak to tylko mężczyźni poddani Zauroczeniu potrafią czynić.
- Dużo pracy, dla rycerstwa? Domniemam, że w Rzymie musiało się rozpętać prawdziwe piekło. - Wampirzycę bardzo kusiło by zabawić się z Gonzagą. Wolała jednak najpierw dowiedzieć się co nieco, skoro mężczyzna był chętny do rozmowy.
- Oj dużo - przyznał - ta hołota Orsinich i Colonnów przylazła do Rzymu i rozpętało się prawdziwe piekło. Każdy, kto wydał im się Katalończykiem, bo tak nazywają rodaków Aleksandra VI, był dobrym celem. Inni zresztą, którzy się nawinęli również. A ponieważ książę Romanii jest chory, nie miał kto ich powstrzymać. Co prawda kolegium kardynalskie próbuje, ale zobaczymy, jak będzie dalej - skrzywił się Gonzaga.

Agnese oparła się o stół eksponując ukryte pod suknią piersi z uśmiechem przyglądała się Mantuańczykowi.
- Książe Romani jest chory? - to była informacja, która mogła zmienić wszystko oraz stanowiła wiadomość wyjątkowej wagi.
Gonzaga głośno przełknął ślinę wpatrując się w jej biust ukryty pod suknią.
- Tak, jest chory. Właściwie razem zachorował z papieżem, choć podejrzewają niekoniecznie chorobę - Agnese zdawała sobie sprawę, że Francesko bez owego obłędu zachwytu nie wspomniałby jej o tym nawet słowem. Pewne rzeczy można było przypuszczać, lecz niekoniecznie mówić. - Książę jest chory podobno bardzo. Niektóre plotki mówią, że ma się lepiej, inne wprost przeciwnie. To jest jedynie pewne, że zamknął się w Pałacu Watykańskim, zaś Michelotto wraz z strażą broni do niego dostępu.
- To dobrze, że Michelotto tak dba o księcia
. - Agnese zaczęła bawić się kielichem Gonzagi raz na jakiś czas dotykają miejsca, w którym przed chwilą spoczywały jego usta. Udawała, że robi to całkowicie nieświadomie. - Skąd podejrzenie, że to nie choroba? Rzym znany jest ze swoich… jakby to powiedzieć… trudnych warunków do życia.
- No niby, ale wiesz pani, Borgiowie
… - widać było, że mężczyzna nie wie, co powiedzieć. Wszyscy jednak orientowali się, jak Borgiowie usuwali niechętnych sobie oponentów. - Krążą słuchy, że podobno paść ofiarą miał jakiś kardynał, ale ktoś pomylił kielichy - wyszeptał wreszcie. Zaś Michelotto dba o księcia, a jakże, musi, tylko książę stanowi dlań opiekę. Wielu cieszyłoby się, gdyby mogli się pozbyć tego łajdaka … znaczy dzielnego oficera - wymruczał Gonzaga wpatrzony w palce Agnese. Gdyby kobieta spojrzała pod stół, mogłaby bez problemu dostrzec wypukłość na jego spodniach, wyraźnie zaznaczająca się oraz coraz mocniejsza.
- Ach, proszę się nie krępować. Wszyscy wiemy, że Michelotto ma trudny charakter. - To było stanowczo niedopowiedzenie. Agnese podniosła wzrok na mężczyznę uśmiechając się rozbrajająco. - Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby chcieć zabić kardynała. Toż to osoby najbliższe Bogu… szczególnie teraz gdy papież zmarł.
- Ee, to było przed jego śmiercią. Podobno właśnie na polecenie papieża, jeśli ktoś wierzy oczywiście. Tak czy siak kardynał nie żyje, papież nie żyje, zaś Cesare jest bardzo chory
- odetchnął plotąc rzeczy, które nigdy nie opuściłyby jego ust przy innej sytuacji. - Pozwól mi zakosztować twych warg, signora - wyszeptał pożądliwie.
Wampirzyca przysunęła swoją twarz, tak że ich usta niemal się spotkały.
- Który kardynał nie żyje?
- Kardynał Castelli
- wyszeptał mężczyzna nazwisko znanego przeciwnika Borgiów. - Och signora - wyszeptał nie mogąc już wytrzymać tego napięcia wręcz bolesnego. Widać potęga Prezencji zadziałała na niego z maksymalną mocą. - Jesteś najpiękniejszą z pięknych. Pragnę tylko ciebie, wyjdź za mnie - padł przed nią na kolana strącając wino ze stołu. Wpatrywał się przy tym w jej oblicze, niczym wierny piesek. Przy okazji zapominając, że już jest żonaty z Izabelą d’Este.


Wampirzyca wstała i chwyciła jego twarz w swoje dłonie. Delikatnie gładziła policzki mężczyzny. On zaś usiłował schwytać ustami jej paluszki i ssać je.
- Mój Francesco, lepiej będzie dla naszej dwójki jeśli skonsumujemy się bez takich przysiąg. - Agnese sięgnęła do stołu i zdjęła z niego jedwabną serwetę. Jednocześnie pozwoliła by jej druga dłoń dotknęła ust mężczyzny. - Mam jednak warunek, zasłonię ci oczy. - Spojrzała na niego pytająco.
Czy był zawiedziony odmową, któż wie. Ale skoro chciała mu się oddać … wszystko było dobrze, och jak bardzo dobrze.
- Ach, tylko tyle? - uniósł się dumą, niczym drapieżny sokół. - Dla ciebie zabiję każdego, zaleję krwią Italską ziemię, jeśli zechcesz udzielić mi swych łask - widać było, że facet jest doprowadzony do obłędu. Drżał, płonął ogniem pożądania, chciał schrupać ją, niczym jagnię. - Wolałbym patrzeć na twe ciało, lecz jeśli chcesz zawiązać mi oczy, wiąż. Jestem twój, zawsze, niczym szaleniec spragniony cudownego zdroju - poderwał się zrywając długą, ciemnozieloną chustkę. - Proszę - podał jej - wiąż, bowiem pragnę cię niczym Samson Dalilę.

Wampirzyca uśmiechnęła się. Nachyliła się i pocałowała mężczyznę. Podczas tego długiego i namiętnego pocałunku zawiązała mu oczy. Jego usta pulsowały. Śmiertelni byli tacy cudowni, tacy pełni krwi. Gdy zacisnęła pewnie supeł z tyłu jego głowy, odsunęła się.
- Rozbierz się. - Jej szept dotarł do mężczyzny z większej odległości. Sama sięgnęła do sprzączek swej sukni i rozpięła je. Nie była ubrana w pełen dworski strój, bo po wszystkich urazach, ciężko byłoby się jej przebierać. I tak pod grubą, ciężko haftowaną suknią miała jedynie halkę.

Mężczyzna napalony do szpiku kości. Pomimo związanych oczu poradził sobie ze szpadą. Zdjął przez ramię zdobiony rubinami pendent i odrzucił go na bok. Broń z chrzęstem uderzyła o ziemię dalej potem zaś poszły buty. Tu trochę gorzej. Ściągając lewy stanął na jednej nodze i mało się nie wywalił, co wyglądało nieco groteskowo. Udało jednak mu się podeprzeć krzesłem. But poleciał, zaraz za nim drugi. Później zaczął rozpinać haftki bordowego kubraka. Miał szczęście, że męski strój nie jest tak bardzo skomplikowany, jak kobiece kreacje.
- Jeszcze nigdy nikt signora nie zaproponował mi takich łowów – powiedział cicho, ale jego głos był przesiąknięty napięciem. Gonzaga zrzucał z siebie koronkową koszulę, aksamitne spodnie do pół kolan, rozwiązał wreszcie pończochy śpiesząc się, jakby goniło go stado koni. To ostatnie trochę nie wyszło, poplątał sznurki pończoch, ale rozerwał je odrzucając. Wreszcie pozostał w samych pantalonach, eleganckich, białych, jedwabnych, które zdradzały największe napięcie. Jego penis wypychał materiał męskich majtek niczym kij podpierający namiot. Kijaszek ten wszakże ciągle drżał, unosił się, to opadał zmagając się z kawałkiem materii. Szybko rozwiązał sznurek i ściągnął pludry pozostając kompletnie nago. Rzeczywiście był okazałym mężczyzną, bardzo twardym. Stosunkowo wysokiego wzrostu, miał szeroką klatę, niezwykle owłosioną. Zresztą całe jego ciało składało się z mnóstwa włosów, szczególnie pierś, podbrzusze i nieco krzywe nogi, znak częstego siedzenia na koniu. Jego męskość unosiła się niczym kolejna kończyna. Nie była może specjalnie okazała, ale też nie jakaś wstydliwie mała. Była trochę ciemniejsza, bardziej śniada, niż reszta jego jasnego ciała, z wyraźnie zaznaczonymi sinymi szlakami żył. Teraz naprężona, ozdobiona czerwonym czubem, na którego szczycie można było dostrzec kilka jasnych kropli męskiego soku, czekała na swoją okazję. Uśmiechał się, wyciągał dłonie nie wiedząc gdzie jest jego najwspanialsza pani.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 13-02-2017 o 12:56.
Kelly jest offline  
Stary 14-02-2017, 10:38   #22
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese patrzyła na niego zadowolona. Nagle jednak usłyszała czyjeś ciche kroki. Zapewne dzięki nadzwyczajnemu słuchowi charakterystycznemu dla jej gatunku potrafiła rozpoznać znany krok. To podchodziła Gilla. Może miała coś istotnego do powiedzenia? Rozbierający się mężczyzna nie usłyszał jej.
- Wybacz signora prośbę. Czy podzielisz się pani ze mną? - ghulica wyszeptała jej do ucha prosząco. Agnese wiedziała, że Gilla będzie jej wierna oraz wysłucha każdego rozkazu, ale widocznie po prostu tego dnia, albo raczej nocy nosiło ją. Miała wyraźną ochotę na tego właśnie mężczyznę. Wampirzyca uśmiechnęła się do swojej ghulicy i przyzwalająco wskazała jej napalonego mężczyznę. Sama zasiadła na stercie poduch.


Gilla przypominała nieco Agnese wzrostem, miała jednak ciemnobrązowe, rozpuszczone włosy oraz pospolitszą, choć niewątpliwie niebrzydką twarz. Była także nieco bardziej krępa, co wynikało z większych zwałów mięśni kryjących się pod skórą. Wszak Gilia była wojowniczką, a jeszcze kiedyś zabójczynią. Pomimo tego i oblicze i sylwetka Gilli mogły się podobać. Była zręczna, gibka oraz wyjątkowo przewidująca. Agnese uważała, może nie bez racji, że jej ghulica ma oczy dookoła i zaiste niewiele umknie jej wnikliwemu spojrzeniu. Wojowniczka nieczęsto prosiła wampirzycę o jakiekolwiek prezenty, tym bardziej więc teraz zgodziła się na ową drobną wymianę. Francesko był napalony, poddany kompletnemu Zauroczeniu i prawdopodobnie, gdyby mu podłożyć teraz kogoś kompletnie innego pod względem wyglądu, nie zauważyłby różnicy. Jego dłonie drżały na równi z podnieconą męskością. Jednak słyszał szelest zdejmowanego ubrania, więc przypuszczał, że Agnese zdejmuje swoje stroje. Wampirzyca z zaciekawienie oparła podbródek na ręce i przyglądała się swojej ghulicy. Nie pamiętała kiedy ostatnio widziała kobietę nago. Prawdopodobnie gdzieś u początków ich “współpracy”.

Gilla miała na sobie lekką skórzaną kurtę, którą ściągnęła i odrzuciła na bok. Nosiła długie buty pod kolano ze skóry bawolej, a przynajmniej tak twierdziła. Nikt inny takich nie posiadał, więc ciężko było porównać. Ponadto brązowe spodnie, również skórzane oraz mocno wytarte, na górze zaś sięgającą dolnej części ud tunikę kolory écru, taka prostą, wiązaną pod szyją skórzanym rzemieniem. Wszystko to szybko odrzuciła zostając jedynie w bieliźnie. Miała na sobie dość krótkie, jasne pantalony, nie nosiła natomiast gorsetu. Zastępowała go długim zwojem materiału, którym owijała dość obfite piersi. Nie przejmując się kompletnie swoją panią, która wygodnie siedząc oglądała przedstawienie, zrzuciła resztę stroju i naga, jak ją mama urodziła, podeszła do Francesko. Jej cycki, wyzwolone od ściskającego materiału poruszały się delikatnie w takt jej oddechu. Można było dostrzec kompletny brak owłosienia łonowego, które Gilia musiała wygalać. Miała ruchy wręcz kocie, bardzo miękkie, przy każdym kroku leciutko uginała się na nogach, wydawało się, jakby idąc falowała. Jeszcze raz skłoniła się Agnese dziękując. Dygnęła kulturalnie i co ciekawe, bynajmniej nie wyglądało to jakoś zabawnie, raczej miło. Wampirzyca pogoniła ją ruchem dłoni. Uśmiechała się, po czym zbliżyła się do mężczyzny. Był od niej wyższy, zresztą pewnie od niemal wszystkich kobiet.
- Czekałem na ciebie, och jak bardzo – wyrwało mu się. - Pragnę cię.
- Też cię pragnę – wyszeptała Gilla bardzo cichym głosem tak, by nie mógł rozróżnić tonacji. Aczkolwiek Gonzaga pewnie był już tak napalony, że nie zwróciłby na nic uwagi.

Kobieta pozwoliła się objąć tuląc swą bujną pierś do jego klaty. Oddała uścisk całując jego szyję, on zaś nie mogąc ust, pieścił wargami czubek jej głowy. Widocznie obfite włoski na piersi mężczyzny drażniły miło jej sutki, gdyż Agnese widziała, jak jej ghulica porusza się leciutko parę centymetrów w górę i na dół ocierając nimi, aż wreszcie jednak zmieniła strategię, całkowicie kierując się ku dołowi oraz znacząc drogę mocnymi, gryzącymi pocałunkami. Wreszcie dotarła do bardzo mokrej już męskości, całując ją bardzo leciutko na samym czubku oraz zlizując parę zagubionych kropelek, które właśnie wyskoczyły na górę.
- Aaaach – jęknął przeciągle, a potem jeszcze raz, gdy kobieta przyklęknęła, otwarła usta i powoli, bardzo powoli zaczęła obejmować go wargami. Chciał szybciej, chciał ruszyć się, ale nie pozwoliła mu, była ghulicą, silniejszą wiele od niego. Rękami trzymała go za biodra, by nie mógł wykonywać żadnych ruchów. Nawet jego dłonie, które spoczęły na jej głowie, nie mogły zmienić tempa. Aż wreszcie dotarła do samego końca, wchłaniając wszystko. Nawet jeśli penis Gonzagi nie był specjalnie długi, to sięgnął i tak gardła kobiety, lecz ona widocznie potrafiła sobie z tym poradzić. Trzymała go mocno i nie pozwalała się mu na nic poza drobniutkimi drgnięciami bioder. Miała go całego i nie wypuszczała. Jednak Agnese widziała, iż usta jej podwładnej pracują, język raz po raz omywa drżącą, napinającą się niczym łuk męskość, która nie mogła się ruszyć bez jej zgody. A Gilia się nie zgadzała. To ona prowadziła i podejmowała decyzje.

- Ach, proszę – jęknął Francesko przeciągle – proszęęęęęę … - zaś na jego twarzy rysowało się błogie napięcie.
- O co prosisz? - wyszeptała Gilla pozwalając opuścić jego męskości swoje usta. Drobniutka strużka śliny i jego soczków spłynęła jej po wardze, brodzie, aż wreszcie oderwała się pędząc ku dołowi.
- Proszęęę … - widać było, że Francesko drży na nogach. - Chcę cięęę …

Wampirzyca uśmiechnęła się z rozbawieniem i oparła o poduchy. Z tego miejsca miała całkiem dobry widok na kochającą się parę. Może powinna częściej urządzać sobie takie widowiska? Skorzystała z okazji i porozpinała swoją suknię by uwiarygodnić późniejszą historyjkę. Kiedyś będzie musiała dać mu się ubrać. Rozsznurowując kolejne paski cały czas obserwowała parę. Pozwoliła sobie na spojrzenie na ich aury. Tak jak się można było spodziewać, główną barwą aury u obydwojga była głęboka czerwień z fragmentami fioletu. Oczywiście przy Gilli bystrej spojrzenie Agnese dostrzegało leciutkie smugi bladości, zdradzające, kim kobieta jest. Markiz natomiast był w pełni człowiekiem i w tym momencie trudno by się doszukać w jego myślach oraz uczuciach innych barw poza wymienionymi przedtem. Pragnąc cielesnej bliskości odrzucił wszystko inne.

- Więc weź – szepnęła kobieta łapiąc go za penisa i pociągając leciutko do przodu w kierunku stołu. Powoli, pamiętając, że Gonzaga nie może teraz niczego widzieć. Dlatego prowadziła go owych parę kroczków, potem sama usiadła na brzegu blatu. Ani na chwilę nie wypuściła męskości z dłoni. Zamruczała cicho układając się na stole i podpierając ręką. Rozłożyła nogi obejmując lego lędźwie. Przyciągnęła go jeszcze bliżej. Mężczyzna kompletnie omotany Zauroczeniem oraz erotyczną sytuacją jęknął, gdy Gilia naprowadziła go w odpowiednie miejsce. Poddał się przyciąganiu kobiety oraz swoim własnym instynktom ruszając gwałtownie biodrami do przodu.

- Ooo … - chyba nawet Gilla była zaskoczona jego gwałtownością, ale jej cichy jęk był wyrazem zdecydowanej aprobaty. Chyba lubiła ostrych mężczyzn, którzy lubili oddać się szaleństwu nie patrząc na nic kompletnie wokoło. Ułożona na stoliku, podpierała się łokciami odchylając głowę do tyłu. Ciało kobiety pulsowało pod wpływem każdego pchnięcia, z ciche westchnienia z rozchylonych warg splatały się z jego jękiem, coraz głośniejszym. Agnese widziała, jak jej podwładna drży coraz mocniej, jak zaciska coraz bardziej bielejące kłykcie na brzegu stołu, aż wreszcie krzyczy głośno zapominając o całej maskaradzie. Wampirzyca z narastającym głodem obserwowała splecione z sobą zabarwione na czerwień ciała. Była głodna, a ten gorąc, ta bliskość dwóch rozgrzanych istot tylko pobudzała jej apetyt. Powstrzymała kły, które bardzo chciały się wysunąć, gdy kobieta zaczęła jęczeć. Gonzaga chyba niczego nie słyszał, żyjąc w bańce własnej, rosnącej gwałtownie przyjemności. Ponownie krzyknęła przeciągle, czemu zawtórowało jego głośne westchnienie. Potem kolejne, jeszcze kolejne, które przerodziło się w jęk, kiedy nagle odruchowo przyśpieszył podczas decydującego momentu. Zaś coraz bardziej nieokiełznane ruchy mężczyzny nagle urwały się dociskając jak najmocniej własne ciało do jej ciała. Ruszając dopiero po chwili w kolejnych kilkunastu nerwowych ruchach, ażeby ponownie się zatrzymać.

Gonzaga ciężko wzdychał, krople potu spływały po jego twarzy. Ciężko wzdychał, zaś jego dłonie, wcześniej złożone na jej biodrach uniosły się chwilowo, jakby nie wiedziały co robić. Gilla także przez chwilę leżała nieruchomo, aż wreszcie uwolniła z obręczy nóg jego biodra. Męskość Gonzagi, wiele już mniejsza i przypominająca raczej sztylecik, niż dumny miecz sprzed chwili wypadła z jej zaczerwienionego kwiatu. Gilla uniosła się siadając przytulając policzek do szerokiej męskiej piersi. Trwała tak chwilę bez ruchu.
- Jesteś bardzo dobry – wyszeptała wreszcie obejmując go. W takiej pozycji nie mógł jej pocałować w usta. Widocznie Gilli na tym zależało. - Było mi naprawdę miło.
- Ty też, znaczy mi też – poprawił się Gonzaga dumny z pochwały. Widać było zadowolenie w jego sapiącym ze zmęczenia głosie po całym tym maratonie. Choć kto wie, ile to trwało? Podczas miłosnych zapasów czas płynie wolniej. - Czy powtórzymy to jeszcze kiedyś? - dodał po chwili pytająco, niczym dzieciak który pragnie wydębić od rodziców pieniądze na kolejnego cukierka.
- Może, kto wie - wyszeptała ponownie Gilla wstając i oddalając się na parę kroków. - Nie zdejmuj przepaski – dodała dostrzegając, że mężczyzna sięga dłonią ku górze. - Jeślibyś to uczynił, czar się ulotni.
- Czar, ulotni – powtórzył markiz nie rozumiejąc słów.

Tymczasem Gilla zbierała swoje rzeczy. Jeszcze raz skłoniła się Agnese dziękując za łaskę swojej wampirzej signorze. Wampirzyca puściła w obieg więcej krwi pozwalając by na jej policzki wypłynął przyjemny rumieniec. Podeszła do Gonzagi, mając w ręku wierzchnią suknię. Odprowadziła wzrokiem Gillę, która odeszła nawet nie ubierając się. Signora Contarini oraz markiz ponownie pozostali sami.

Agnese wyciągnęła dłoń i ostrożnie zdjęła przepaskę z oczu mężczyzny.
- Ah… Francesco. To było cudowne. - Nachyliła się i ucałowała mężczyznę.
- Ach Agnese - spojrzenie mężczyzny omywało sylwetkę signory Contarini będący skrzyżowaniem rozanielenia i kolejnego pożądania. Chociaż jak było można dostrzec, markiz kompletnie zużyty przez Gillę nie był jeszcze gotowy i pewnie trochę czasu potrzebowałby na kolejne igraszki. - Nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego. Jesteś niezwykła, niesamowita, przepiękna - objął ją oddając mocno pocałunek. - Gdybyś zmieniła tak zdanie, co do ślubu - ponownie zaczął.
- Mój wspaniały Gonzaga. - Agnese z uśmiechem bawiła się włosami mężczyzny, czując pod palcami pulsowanie krwi. - Jeśli po tym tygodniu nadal będziesz pragnął mnie aż tak, odnajdź mnie w Rzymie.
- Więc pozostawiasz nadzieję?! - krzyknął zadowolony dobierając się do niej setką cmokających buziaków, albo przynajmniej próbując się dobrać. - Jesteś cudowna, wspaniała i nigdy z nikim nie doświadczyłem takiej rozkoszy. - Oczywiście, że cię odnajdę. Będziesz moja, tylko moja - gwałtownie obejmował ją.

Wampirzyca przesunęła dłoń na jego szyję. Nie.. nie powinna z niego pić.
- Fancesco chciałabym by ta noc trwała wiecznie, jednak skoro świt powinnam ruszać do rzymu. Czy mogłabym prosić cię o wsparcie? - Agnese ucałowała jego usta.
- Ależ oczywiście, co sobie tylko życzysz - krzyknął markiz nieświadomy, że właśnie zaoszczędził pół litra krwi. - Jeśli naprawdę musisz jechać - dodał smutniej. - Tak, co mógłbym dla ciebie zrobić? - spytał trzeźwiejszym tonem.
- Obawiam się drogi do Rzymu i chciałabym dotrzeć tam jak najszybciej. - Agnese z uśmiechem patrzyła mężczyźnie prosto w oczy. - Czy byłbyś w stanie wystawić mi jakiś list bym bez problemu przejechała obok waszych oddziałów?
- To nie ma problemu, ale nie w tym rzecz. Wokoło Rzymu krążą bandy tych nadętych pajaców ze szlachty rzymskiej. Oni nie zatrzymują powozów, najpierw strzelają. Mogę dać ci glejt do wszystkich jednostek współpracujących z Francją, jednak radziłbym być ostrożny. Wiesz co - zaproponował nagle - jeśli poczekasz nieco, jestem w stanie przydzielić ci pięćdziesięciu rajtarów niemal do bram Rzymu. Dzisiaj po południu spodziewam się posiłków, toteż wysłanie tej pięćdziesiątki nie będzie problemem.

Kobieta naparła na mężczyznę swoim ciałem, obejmując go.
- Nie śmiałabym prosić o taki dar, lecz… - Przygryzła wargę patrząc na mężczyznę. - … miałbyś pewność, że odnajdziesz mnie za tydzień w Rzymie.
- Wobec tego wyślę nawet setkę ludzi, żeby mieć więcej niż pewność - powiedział gorąco całkowicie owładnięty myślą o niej oraz o tej wspaniałej przyjemności, którą mu “ona” zafundowała przed chwilką. - Jeśli wyjedziesz dzisiaj po południu, dotrzesz do Rzymu z koniecznymi postojami jutro wieczorem. Niestety - dostrzegła w jego spojrzeniu załamanie. - Nie mogę cię eskortować osobiście i w ogóle dzisiaj rano ruszam do kwatery głównej. Ale zrobię wszystko, żeby dotrzeć do Rzymu! - krzyknął bardziej, niż wypowiedział tamte słowa.

- Francesco rozłąka potrafi wzmocnić uczucia, mam nadzieję, że i z nami tak będzie. - Ucałowała go i odsunęła się lekko. Jej spodnia suknia nasiąkła ekko potem mężczyzny i teraz prześwitywało przez nią lekko jej nagie ciało. - Wierzę, że dotrzesz do mnie jak najszybciej to możliwe.
- Tak się stanie! - krzyknął nie widząc świata poza nią i jeszcze raz złożył pocałunek wpatrując się w kobietę z mieszaniną oddania oraz pożądania. Powoli zaczął się ubierać. - Muszę iść - powiedział. - Napiszę jednak list i przyślę przez przybocznego. - Bądź zdrowa i czekaj na mnie - powiedział już ubrany całując ją na pożegnanie.
Wampirzyca odprowadziła go z uśmiechem i odczekała chwilę. Dopiero będąc pewną, że mężczyzna powinien już opuszczać obóz odezwała się.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-02-2017, 20:31   #23
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Gilla.
- Tak, pani
? - ghulica była ubrana i wyglądała, jakby absolutnie nic się nie stało. Była prężna, gotowa, czujna, jak zwykle zresztą.
Agnese rozsiadła się na poduchach i wyciągnęła dłoń w jej stronę.
- Zatroszcz się teraz o mnie.
- Masz signora ochotę na wino
- spytała leciutko uśmiechając się oraz podchodząc do Agnese - czy na mnie? Powiedz proszę, jak wierna sługa może się o ciebie zatroszczyć. - Podeszła do wampirzycy ujmując jej dłoń i składając na niej całkiem męski pocałunek, który zaczął się na smukłych palcach Agnese, a potem powoli przesunął w górę, przez nadgarstek, ramię bark, szyję, aż ku jej ustom. Wszystko jakby w zwolnionym tempie, wystudiowane, a jednocześnie silne. Agnese czuła jej wsysające się wargi oraz lekkie ukąśnięcia zębów na swojej skórze oraz słyszała tak, jak to tylko wampiry potrafią, nagły wzrost pulsu Gilli oraz szybsze uderzenia serca.
- Oczywiście, że na ciebie moje śliczna. Po tym co mi pokazałaś. - Agnese chwyciła twarz kobiety w swoje dłonie i uśmiechnęła się pokazując kły. Przejechała palcem po jej ustach. - Jestem bardzo ciekawa twojego języczka.
- Języczka
? - uśmiechnęła się całując dalej zwyczajnie, choć mocno - a w którym miejscu swojego pięknego ciała pragniesz poczuć mój języczek? Wykonam każde twoje polecenie, moja pani - czyżby się z nią droczyła, ale jej pocałunki, choć bez języczka były naprawdę namiętne. Mocno wpijała się w usta wampirzycy i trzymała z całej siły jej delikatne pozornie ciało.
- Och kto to widział by tak doświadczonego sługę instruktażować jak ma sprawić przyjemność swej pani. - Agnese udała irytację. Jednak po chwili pozwoliła by na jej twarz powrócił uśmiech. Pod palcami czuła pulsowanie krwi w ciele kobiety.
- Wobec tego pani pozwól mi się domyślić - uśmiechnęła się ponownie kobieta. - A będzie mi się łatwiej myślało, jeśli pozwolisz mi się rozebrać oraz odrzucić owo niepotrzebne odzienie z twojego pięknego ciała - powoli zaczęła zdejmować strój Agnese i po raz pierwszy końcówka jej języczka wdarła się nieco w zmysłowe usta wampirzycy dotykając końcówki jej własnego języczka. Jednocześnie ręce Gilli pracowały zdejmując ubranie signory.

Agnese rozparła się wygodnie na poduchach. Gdy tylko język ghulicy znalazł się w jej ustach skaleczyła go i po chwili gdy ich usta wypełniły się odrobiną krwi zalizała ranę.
- Masz moje pozwolenie. - Odsunęła się uśmiechając.
Gilla na te słowa przyśpieszyła to, co zaczęła przed chwilą i skromna szata skrywająca nagość Agnese spłynęła na bok. Wampirzyca wyglądała pięknie, zmysłowo choć skóra na jej lewej piersi i okolicach była zdecydowanie czerwieńsza i odcinała się wyraźnie od pozostałego, alabastrowego ciała. Ghulicy chyba jednak to nie przeszkadzało. Jej usta bowiem oderwały się od warg Agnes i zaczęły wędrować niżej, najpierw na szyję.


Gilla nie była wampirzycą, ale nagle Agnese poczuła, jak kąsa ją mocno, tak jak to potrafią wyłącznie namiętni kochankowie oznaczający malinkami ukochaną osobę.
- Czy mówiłam ci, signora, że jesteś piękna? - wyszeptała całująca kobieta.
- Za rzadko moja droga. - Wampirzyca zanurzyła palce jednej ręki w jej włosach. - Rozbierz się.
- Ale przez ten czas nie będę mogła cię całować
- zaprotestowała żartobliwie ghulica, jednak wypełnił polecenie i jej strój, dokładnie tak jak poprzednio, tylko dużo dużo szybciej zaczął znikać z jej ciała. Gilla stała jednak ciągle blisko swej pani, zdejmowała wszystko rozbierając się i poruszajac tak, by Agnese widziała wszystko, żeby mogła dostrzec każdy, nawet najbardziej skryty zakątek jej własnego ciała.
- Czy wiesz pani, że kocham cię - wyszeptała z pewnością siebie starego sługi.
- Kochaj, pragnij mnie... - Agnese mówiła te słowa z rozbawieniem, ale oddanie ghulicy sprawiało jej prawdziwą radość. Uwielbiała te swoje wierne sługi. - .. rozpieszczaj mnie, karm mnie.
- Och, kocham cię i pragnę
- wyszeptała ghulica, której usta schodziły z szyi wampirzycy ku jej piersiom. - Jesteś taka wspaniała - dalej szmer jej namiętnego głosu przenikał powietrze. - Chcę cię, jak nie chciałam jeszcze żadnego mężczyzny. Uwielbiam cię i chcę dać ci szczęście - jej usta powoli zaczynały się wspinać na jędrną pierś wampirzycy, zaś dłoń Gilli ujęła tą drugą, która została niedawno odtworzona. Nie obchodziła się z nią jednak bardzo delikatnie. Objęła ją, uścisnęła, a później ujęła tak, jak miseczka stanika sukni obejmuje zwykle. Poruszając dłonią pozwalała raz po raz muskać malinowy sutek. A z drugim cycuszkiem pracowały jej usta. Otaczały go, całowały, spiralnie wspinając się ku sutkowi. Ucałowała go tak, jak się całuje usta, a potem nagle zassała mocno wciągając i leciutko przygryzając, nie tak by bolało, lecz tak, ażeby Agnes uczuła jej zęby. A potem ponownie całowała wokoło starając się wyczuć, którą pieszczotę wampirzyca lubi najbardziej, na co najmocniej reaguje. Chciała ofiarować jej wszystko co tylko mogłaby najwspanialszego.

Agnese wsunęła ponownie dłoń w jej włosy i nagle zacisnęła ją w pięść. Nie zrobiła tego tak by sprawiło to ból. Nie chciała tego. Odchyliła głowę ghulicy tak by ta spojrzała na nią.
- Chcę cię poczuć w sobie. - Uśmiech Agnese mógł odrobinę przypominać bestię. Nie ukrywała kłów. Była głodna i nie zamierzała tego ukrywać przed Gillą.
- Twoje pragnienia pani to także moja przyjemność - wyszeptała ghulica wpatrując się w twarz swojej ukochanej signory. Poczuła słodkie podniecenie. Oblizała się zmysłowo po wargach końcówką języczka, a potem, gdy Agnese uwolniła jej włosy przesunęła się nieco w dół ujmując jej nogi oraz rozsuwając je na boki. Przyklękła pomiędzy nimi. Gilli ukazały się kobiece wdzięki Agnes. Naturalnie idealne. Patrzyła na nie, niemal pożerając je wzrokiem. Od pępka na smukłej talii spojrzenie ghulicy spływało na dół, aż dochodziło do kobiecego wzgórza rozkoszy. Pięknie ozdabiał je delikatny, zakręcony meszek włosów w kształcie trójkąta, którego dolny koniec jakby strzałką pokazywał miejsce, gdzie rodzi się rozkosz.

Lekkie wgłębienie skóry, które rozpoczynało zarówno jej kobiecą szparkę, jak też wędrówkę spojrzenia Gilli. Wampirzyca leżała na poduszkach całkowicie oddając się komfortowi działań podwładnej. Może leciutko drżała z pragnienia i niecierpliwości, a wraz z nią drżała trochę jej kobiecość, lekko rozchylona z podniecenia, ukazująca ciemnoróżowe płatki kwiatu, teraz pokryte szeregiem kropelek rosy wypływających z wnętrza jej ciała. Połączone na górze wyraźnym węzełkiem płatki, szły na dół, okalając jej piękną płeć. Gilla pochyliła się. Była gotowa na wszystko dla swojej pani. Widziała już każdy szczególik, każdą kropelkę soku. Dostrzegała wszystko, każdy szczegół kobiecego piękna Agnese. Wampirzyca zachęcająco pogładziła ją po głowie. Niemal słyszała bicie serca kobiety, czuła jej gorąc. W ustach nadal miała smak jej krwi. Z apetytem obserwowała ghulicę.

Usta Gilli dotknęły kobiecości signory, wargi scaliły się tworząc jedność. Kobieta całowała niezwykle delikatnie, lecz następne pieszczoty nie były już tak leciutkie. Całowała swoją panią mocniej, chwytając wargami jej intymne płatki, lekko pociągając, ssąc je.
- Jaka ona piękna, jaka ty jesteś cudna – szeptała ghulica spoglądając na cudowną szparkę signory nie starając się nie przerywać ani na moment słodkiej pieszczoty.
- Yhym. - Agnese niemal zamruczała czując na sobie usta kobiety. Czuła pulsowanie krwi w jej wargach, rytm serca, a z drugiej strony jakoś nie przytłaczało to tej całej przyjemności z jej dotyku. Zanurzyła palce w jej włosach i bawiła się nimi, ciesząc oczy widokiem swojej służącej.

Potwornie podniecona Gilla czuła wampirzycę wszystkimi zmysłami. Wzrokiem, który napawał się widokiem rozpalonej kobiecości, słuchem, gdy łapała jej słowa, dotykiem, pieszcząc delikatną kobiecość oraz cudownym miksem smaku, zapachu, gdy penetrowała ów wulkan rozkoszy. Usta całowały, lecz język wręcz szalał penetrując po kolei każdy kącik kobiecości Agnese. Coraz mocniej pieściła owo miejsce. Zasysała, potem puszczała, przemierzając językiem całą długość szparki, by ponownie zająć się słodziutką górą. Aż wreszcie ghulica wyczuła nagle mocniej promieniujący punkt, wydawałoby się, bardziej szorstki od reszty. Właśnie na nim skupiła swój atak. Pieściła języczkiem wzdłuż, potem na poprzek, coraz szybciej, wtulając swą twarz w kobiecość Agnese oraz czując, jak signora rozchyla przed nią swe smukłe nogi, by mogła pieścić jeszcze głębiej, jeszcze cudowniej.
 
Kelly jest offline  
Stary 19-02-2017, 19:32   #24
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Chwilę później doszedł do ust palec. Wszak signora chciała ją w sobie poczuć. Wampirzyca jęknęła głośno i odchyliła głowę. Zamknęła oczy całkowicie skupiając się na przyjemności jaką dawała jej ghulica. Nie przestając całować Gilla dotykała leciutko palcem intymność Agnese, najpierw wolno, później zaś nieco mocniej czując, jak ścianki jej rozkosznego kanionu rozchylają się wpuszczając go paluszek głębiej.

Całowała i pieściła palcem, wsuwając, wysuwając go to wolno, to szybciej. Czuła, jak signora poddaje się tym rozkosznym ruchom, jak rusza biodrami nabijając się, jak nagle zaciska mięśnie, żeby znowu po chwili wypuścić palec Ghilli. Mający czasem niemal zbyt mało miejsca dla siebie, czasem zaś tyle, że swobodnie zmieściłby się drugi.
- Ach – ghulica sama jęknęła czując gwałtowny skurcz rozkoszy signory, kiedy do pieszczoty doszedł jeszcze drugi palec. Lewą dłonią Gilla podpierała się, prawą pieściła, coraz szybciej. Dwa paluszki wchodziły oraz wychodziły coraz szybciej, usta ghulicy sięgały górnych części szparki Agnese, zaś język gwałtownie pieścił jej słodkie wiązadełko intymnych platków.
Wampirzyca chwilę delektowała się przyjemnością jaką dawała jej ghulica, by nagle, bez uprzedzenia, chwycić mocno jej włosy i przyciągnąć kobietę do swoich ust. Pocałowała kobietę namiętnie, czując w ustach swój smak. Prawą ręką nadal trzymała jej włosy, natomiast lewą dociskała ich ciała do siebie.

Gdy Gilla całkowicie skupiła się na pocałunku, powoli zaczęła opuszczać spoczywającą na jej plecach dłoń. Czuła jak ciało kobiety drży pod jej chłodnym dotykiem. Delikatnie przesunęła jej nogę by po chwili zanurzyć w niej swoje palce.
- Aaaach … - westchnęła Gilla czując smukłe palce signory wsuwające się w jej intymność. Agnese, która dzieliła z nią owe uczucie widziała, jak jej partnerka drży. Jak próbuje się nabić głębiej i nie może powstrzymywana za głowę żelazną dłonią Agnese.

Kobieta była tak cudownie gorąca, wilgotna. Wampirzyca trochę brutalnie bawiła się jej wnętrzem, rozpychając się w nim swoimi palcami. Ale to widocznie Gilli nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie. Była podniecona do granic, szczęśliwa, zaś Agnes czułą na palcach jej pulsowanie. Ghulica cała była pulsowaniem, jednym głośnym tętnieniem, które niemal rozsadzało Agnese głowę. Odchyliła jej głowę i wgryzła się w szyję Gilli. Ta chwila wystarczyła, żeby kobieta już rozpalona do czerwoności jęknęła głośno. Rozkosz płynąca z kąsanej szyi i płci połączyły się w jedno strzelając w górę. Gilla nie mogła się już opanować, wampirzyca widziała, jak jej partnerka porusza swoim ciałem kompletnie nie kontrolując ruchów, jak zamglone ma spojrzenie, jak bardzo wgłębiona jest wewnątrz świata rozkoszy.

Agnese puściła jej włosy, pozwalając poruszać się kobiecie tak jak ma ochotę. Upiła trochę i wysunęła kły. Powoli zalizała rany na jej szyi. Chciała więcej, ale potrzebowała Gilli przytomnej. Delikatnie gładziła jej szyję.
- Moja śliczna Gilla. - Szeptała cicho pozwalając by jej usta dotykały ucha kobiety. - Moje malutkie cudo.
- Jestem twoja pani, od kiedy spotkałaś mnie po raz pierwszy i nakłoniłaś do bycia przy tobie. Jesteś niezrównana - szeptała ghulica mrucząc cichotko od czas do czasu, widocznie miała bardzo wrażliwe ucho. Ponadto dalej robiły swoje zręczne paluszki Agnese, która bynajmniej nie pozwoliła odpocząć kobiecemu kwiatu ghulicy, aczkolwiek znacznie delikatniej niźli wcześniej. Gilla wzdychała cicho dalej a Agnese mogła czuć, jak ciało kobiety jeszcze nie całkiem wyszło ze wspaniałego miłosnego transu. - Och, dlaczego nadchodzi świt? - nagle wyrwało się ghulicy bowiem faktycznie, zbliżał się poranek. - Czyż takie noce jak ta, nie powinny być wiele dłuższe?

Wampirzyca powoli wysunęła swoje palce, ale jeszcze chwilę bawiła się rozpaloną ghulicą.
- Moja piękna, będzie kolejna noc, a po niej kolejna. - Agnese wyszczerzyła się. Czuła, że powoli zaczyna ogarniać ją zmęczenie, a toż musiała się jeszcze ubrać i doprowadzić do karety. - Nic nam nie ucieknie.
- Wierzę ci, piękna signoro. - Gilla uniosła się i złożyła krótki, lecz gorący pocałunek na wargach swojej pani. Stanęła naga, jakby rozglądajac się i szukając ubrania, ale tak naprawdę próbowała złapać równowagę. Patrzyła na Agnese niczym giermek na swoją cudną królową, szczęśliwy, że Najjaśniejsza Pani raczyła udzielić mu swoich łask. - Jestem twoja pani, na zawsze - wyszeptała jeszcze szybko zakładając na siebie ubranie. Miała szkarłat na policzkach, którego dawno Agnese nie widziała na swojej słudze. Widocznie naprawdę ta noc była dla niej wspaniałym darem.

Wampirzyca obserwowała jak kobieta się ubiera i dopiero gdy skończyła podniosła się z poduch, stając pewnie na nogach.
- Ubierz mnie.
- Tak pani - potwierdzenie Gilli było leciutko przeciągnięte, ale widać było, że chwila ubierania pozwoliła ghulicy dojść do siebie. Aczkolwiek Agnese ponownie prowokowała sytuację niosącą ze sobą wielkie podniecenie. Gilla pochyliła się najpierw po halkę swojej pani zakładaną przez górę.
- Czy możesz signora unieść ręce? - spytała ghulica, potem założyła Agnese przez głowę długą halkę. Jakby specjalnie przedłużała ceremonię, nie za bardzo, ale mimo wszystko, jej dłonie sunęły wolniej niż mogły po ciele signory.

Wampirzyca uśmiechnęła się i gdy tylko miała już na sobie halkę, chwyciła delikatnie twarz ghulicy i ucałowała ją.
- Moja śliczna. Jutro też jest noc. Obiecuję, że wygospodaruję dla ciebie chwilkę. - Puściła twarz kobiety. Szczęśliwa zaś ghulica założyła jej resztę stroju. Udało się akurat na tyle, iż daleko na horyzoncie gdzieś błysnęła pierwsza szarość zwiastująca świtanie.

Późnym rankiem, kiedy Agnes już spała, sierżant przyniósł list od markiza Gonzagi z poleceniem przepuszczenia orszaku signory, zaś po południu jej powozy otoczyła setka francuskiej rajtarii, która odeskortowała ją jadąc przez półtorej doby do Rzymu niemal do samych rogatek. Przy takiej obstawie nic się jej nie mogło oczywiście stać.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-02-2017, 15:34   #25
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
28 sierpnia 1503


Orszak signory Contarini wjechał do Rzymu późnym wieczorem. Obserwowały go liczne spojrzenia. To był Rzym. Bogate dzielnice, wręcz kapiące szlachetnym metalem brzęczącym po sakiewkach oraz ubogie, cuchnące niczym pomyje. Takie właśnie było miasto, które skupiało wewnątrz siebie rzeczy piękne, ale znaczną ich część przykrywała warstwa brudu. Patyny stuleci, ale też ohydztwa moralnego, wreszcie czystej głupoty. Wszystkim rządziły koterie wielkich rodów oraz dostojników kościelnych. Moralnością przejmowali się niezwykle mało, mając wiele dzieci, kochanek, nałożnic. Reszta naśladowała zresztą swoich przywódców. Bywali nawet tacy kardynałowie, czy biskupi, którzy zajmowali się przy okazji stręczycielstwem oraz prowadzili szulernie, traktując właściwie to, jako miły dodatek dochodowy. Oczywiście wśród tego amoralnego prowadzenia się istniały także przebłyski przyzwoitości. Bywali osobnicy prawdziwie przejęci uczciwością. Wspominano choćby papieża Mikołaja V, który poza swoim przyrodnim bratem awansowanym na stanowisko kardynalskie, powstrzymał się od nepotyzmu oraz naprawdę starał się działać dla dobra wiernych. Zresztą nawet niektórzy najbardziej niemoralni bogacze, czy kościelni dostojnicy prowadzili dobroczynne instytucje, prowadzili jadłodajnie oraz szpitale, gdzie był przyjęty mógł być każdy względnie czysty biedak.

Kłótliwość niezwykła, mściwość oraz brak hamulców doskonale obrazowały obraz miejscowej szlachty. Ich pałace stanowiły umocnione forty, gdzie chowając się wśród kamiennych blanek obmyślali kolejne intrygi. Szczególnie dotyczyło to Orsinich i Colonnów, którzy nienawidzili się wzajemnie od lat. Aczkolwiek te potężne rodziny miały szereg gałęzi i nawet wewnątrz nich zdarzały się straszliwe tarcia. Przyjaźń stanowiła wyjątek, zdrada codzienność, zamach właściwie standard, zresztą nawet nie uważano morderstwa albo oszustwa za złe, jeśli przyniosło rezultaty. Podobnie wydawał się zachowywać lud, albo przynajmniej jego część, żyjąca niekiedy uczciwym zajęciem, ale częściowo także jałmużną, czy normalnymi rozbojami. Wszystko było dobre, żeby coś zniszczyć, rozwalić, roznieść. Normalna tłuszcza, która wolała papieży niemoralnych od tych lepszych, by móc oplotkowywać ich oraz rozkoszować się bogatymi festiwalami urządzanymi jako pokaz watykańskiej wielkiej potęgi.

Ponoć niemal co dziesiąta mieszkanka miasta zajmowała się nierządem. Czy prawda to? Trudno rzec, ale prostytutki spotykało się na każdym progu. Luksusowe panie do towarzystwa były przeważnie doskonale wykształcone, znały języki starożytne, cytowały wiersze oraz świetnie umiały zabawiać klienta graniem, tańcem, pieśnią. Można było je poznać po bogatych, lecz nieco odkrytych strojach, kiedy podczas spaceru wychodziły prowadząc na smyczy choćby małpkę. Wiele spośród kurtyzan wychodziło po jakimś czasie za mąż rezygnując ze swojej dotychczasowej profesji. Nierządnice stanowiły ekwiwalent dla ubogich. Ich terenem były burdele oraz łaźnie. Najwięcej prostytutek wydawała kraina Emilia, trochę mniej Lombardia oraz Toskania. Bywały jednak również cudzoziemki, Hiszpanki, Francuzki, nawet Greczynki czy Albanki. Podobno działała w interesie nawet jakaś Turczynka, której usługi były wręcz rozrywane. Rzecz oczywista, taki stan rzeczy powodował narodziny mnóstwa bękartów. Jednak nie przejmowano się tym. Posiadanie dzieci nieprawych, albo bycie takowym nie stanowiło jakiejś hańby. Skoro sami następcy świętego Piotra dawali taki przykład, dlaczegóż pozostali nie mieliby iść ich śladem. Potomkowie tacy z nieprawego łoża byli albo po prostu adoptowani przez rodziny, albo nawet bez adopcji wpisywani, jako prawowite dzieci dzięki przekupstwu.

Pałac markiza Alessandro di Colonna znajdował się niedaleko Colosseum. Był rzeczywiście duży, jak wspominał Machiavelli oraz oczywiście umocniony. Agnese Contarini jeszcze spała snem kamiennym, kiedy Gillia wysłała trójkę ludzi do markiza z wiadomością od signory. Wampirzyca wydała owe polecenia jeszcze poprzedniej nocy. Do pałacu ruszył więc Borso wraz z dwójką ludzi. Przy takim zamieszaniu pojedynczy poseł byłby zbyt narażony na niebezpieczeństwo. Borso miał przekazać prosty list z zapytaniem, czy dostojny markiz nie zechciałby przyjąć w gościnę bardzo bogatej oraz wpływowej signory Contarini z Florencji, jednocześnie zaś miał powołać się na Niccolo Machiavellego dając do zrozumienia, że goszczenie tak zacnej damy byłoby dla niego nad wyraz korzystne z różnych powodów. Gdyby markiz odmówił, Borso miał jak najszybciej przybyć, starając się po drodze odnaleźć jakąś odpowiednią karczmę. Jeśli nie, miał zostać oraz oczekiwać przyjazdu swojej pani. Agnese liczyła na to, że Niccolo nie mylił się i markiz rzeczywiście okaże się chętny do współpracy. Oczywiście zawsze też można było go odpowiednio zmiękczyć Prezencją. Inna sprawa, że Agnese nie potrzebowała jej, aby uwieść mężczyzn. Osobiście bowiem była piękna, pełną uroku kobietą, wyróżniającą się elokwencją, inteligencją oraz oczywiście bogactwem. Ponadto odzyskała już dawny wygląd po straszliwej walce. Jednak flirtowanie oraz uwodzenie wymaga nieco czasu, nawet dla takich pań, jak Agnese, stąd Prezencja mogła być przydatna. Okazała się jednak niepotrzebna, bowiem Borso nie wracał.

Wampirzyca jechała w powozie razem z Gillą i Allesio. Próbował ją uwieść, ale kobieta była chyba odporna chwilowo na jego wdzięki, zaś szeregi komplementów wywoływały jedynie grymas na jej ładnej twarzy. Pozwalając by Faerie drażnił się z ghulicą i raczej nie wtrącając się w ten przyjemny gwar. Z zainteresowaniem obserwowała widok na Rzym rozpościerający się z karety, mając świadomość, że zaczyna się dla niej ta trudniejsza część drogi.

Pałac markiza znajdował się obok Koloseum leżącego bezpośrednio przy Forum. Natomiast lekko na zachód swoje ciemne wody toczył prastary Tyber. Idąc kawałek ku północy wzdłuż niego trafiało się na Plac Św. Piotra oraz Zamek Św. Anioła. Niedaleko była Borgo, gdzie rezydował papież oraz cała kuria. Uliczki dystryktu tego były patrolowane najdokładniej, kościoły prezentowały się najlepiej, zaś mieszkańcy należeli do najzamożniejszych. Inną bogatą dzielnicą była Parione pomiędzy placami Navona oraz Campo dei Fiori, gdzie swoje pałace, czy wspaniałe domy mieli patrycjusze rzymscy oraz bogaci kupcy.

Jednak centrum finansowym miasta stała się niewątpliwie Bianchi. Tutaj prowadzili swoje kantory najbogatsi członkowie elity pieniądza. Lichwiarze, spekulanci, kupcy, organizatorzy loterii oraz inni tego typu osobnicy wybrali to miejsce oferując swoje towary oraz usługi. Tutaj odchodził największy hazard, tutaj prowadzono zakłady: kto, kogo oraz kiedy, tutaj można było nabyć najwspanialsze wyroby jubilerskie. Dzielnica bogatych była także wypełniona wszelakiej maści artystami mającymi poważanie oraz najlepszymi kurtyzanami. Znacznie uboższym miejscem była Regola, gdzie mieściło się mnóstwo warsztatów rzemieślniczych, zaś ulice nazywano od prezentowanych profesji: Krawiecka, Szewska, Rymarska, Kapelusznicza. Inną dzielnicą podobnego charakteru było Campo Marzio. Prawdopodobnie właśnie ten dystrykt był zawsze najbardziej zatłoczony oraz ruchliwy, ponieważ pobliska Ripetta, nadtybrzański port, nigdy nie spał. Inną charakterystyczną częścią miasta była Dzielnica Świętego Anioła, przeznaczona dla Narodu Mojżeszowego. Łatwo rozpoznawano mieszkańców tego dystryktu, gdyż każdy spośród nich, bez względu na płeć, miał obowiązek nosić żółty szalik. Najbardziej ubogą natomiast, niebezpieczną dzielnicą było rzecz jasna Zatybrze, na którego wąskich oraz krętych uliczkach można było się zagubić. Strażnicy odwiedzali nieczęsto to miejsce, zaś kręcące się tu oprychy mogły być niebezpieczne dla każdego.

Orszak signory jednak mijał te gorsze miejsca. Jechał od północy główną ulicą, zaś ochrona Agnese dawała do zrozumienia, że nie będzie się patyczkować z nikim. Bandyci, maruderzy, wreszcie obszarpańcy działający na zlecenie rozmaitych frakcji woleli szukał łatwiejszego łupu. Dlatego spokojnie dotarli do pałacu markiza zaraz po tym, jak słońce zaszło zaś signora Contarini podniosła powieki.


Pałac, zwany Pałacem Wenecjańskim należał niegdyś do Pietro Barbo, który potem został papieżem Pawłem II. Później odkupił go ojciec markiza Colonna. Agnese uznała, że rzeczywiście jego wielkość pozwalałaby spokojnie przyjąć taki orszak, jak jej, ponadto byłby stosunkowo łatwy do obrony. Dostrzegała zresztą uzbrojonych ludzi patrzących przez okna oraz na dachu. Nie było ich zbyt wielu, tym niemniej markiz pewnie zmobilizował, kogo tylko mógł. Gdy powozy signory podjechały pod pałac, jego wrota otwarły się, zaś przed nie wyszła dwójka młodych, elegancko ubranych ludzi oraz Borso. Agnese nie znała osobiście wcześniej markiza Colonny, jednak przypuszczała, że młody, dosyć przystojny mężczyzna w bogatej szacie to właśnie on.


Obok niego stała elegancko przyodziana dama, najprawdopodobniej żona.


Tutaj jednak Agnese się pomyliła. Oczywiście ktoś ze służby otworzył jej drzwiczki, zaś Borso podał dłoń, kiedy schodziła po stopniach. Kiedy wysiadła z karety, markiz podszedł do niej, elegancko skłonił się:
- Signora Contarini, niezwykle miło mi gościć panią w moich progach. Nie miałem jeszcze przyjemności poznać cię pani osobiście, ale słyszałem o pani od mojego znajomego signora Machiavellego – zaczął pochylając się oraz całując jej wymuskaną dłoń. Zachowywał się bez zarzutu. Widać było, że cieszy się. Jeśli Niccolo odpowiednio go wyczuł, wizyta signory stanowiłaby dla markiza wręcz niezwykły dar. Po pierwsze wzmacniała liczbę ludzi w pałacu, po wtóre atak na pałac, oznaczałby automatycznie atak na bogatą damę z Florencji, co mogło nieść za sobą istotne reperkusje. - Proszę czuć się signora w moim pałacu, jak u siebie w domu. Służba jest do pani dyspozycji i już zostały przygotowane dla pani oraz pani świty pokoje. Pozwól jeszcze, że przedstawię ci moją siostrę – wskazał kobietę stojąco obok. - Sophia di Colonna.
Stojąca obok dziewczyna nie mająca z pewnością jeszcze dwudziestu lat dygnęła grzecznie.

Wampirzyca uśmiechnęła się do młodzieńca, jak zwykle lubiła robić, swoim najbardziej rozbrajającym uśmiechem.
- Markizie Alessandro di Colonna, tak cieszy mnie, że zgodziłeś się mnie ugościć w swym pałacu. - Uśmiechnęła się do Sophie. - Że zgodziliście się mnie ugościć. Pozwól, że przedstawię ci kilka osób.
Nim zdążył odpowiedzieć wykonała delikatny ruch ręką i zaraz stanęli przy niej Gilla, Borso, Allessio i Kowalski.
- Zaczynając od pań. - wskazała z uśmiechem na ghulicę. - Moja przyboczna, Gilla, zarządza moimi służącymi i troszczy się o moją osobę. Borso szef mojej ochrony. Sir Allessio, towarzysz, który dołączył do nas by pomóc mi załatwić mi moje sprawunki w Rzymie i Kowalski szef najemników, którzy troszczą się o moje bezpieczeństwo.

Markiz oraz jego siostra lekko kłaniali się przy każdej osobie powtarzając nazwisko lub imię oraz mówiąc kilka standardowych komplementów w stylu “miło mi poznać”. Najtrudniej poszło im z Kowalskim, którego nie potrafili dokładnie wymówić, ale mężczyzna chyba nie rozbił sobie z tego wielkiej sprawy. Zaś Alessio wystrzelił swoim oszałamiającym uśmiechem w kierunku panny Sophi, lecz ta, mając pochyloną główkę, chyba nie zauważyła. Alessandro większą uwagę zwrócił natomiast na uzbrojoną Gillę, chyba nie był przyzwyczajony do kobiecych wojowników.
 
Kelly jest offline  
Stary 23-02-2017, 21:25   #26
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy wszyscy już dopełnili formalności markiz, jako gospodarz zapraszał dalej.
- Signora Contarini, służąca i lokaj zaprowadzą ciebie i twoich ludzi do przygotowanych komnat. Jeśli nie jesteś zdrożona, zapraszamy potem na kolację. Będzie nam - wskazał na siebie oraz siostrę - bardzo miło dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja w pięknej Florencji. Jeśli jednak jest pani zbyt znużona podróżą, to oczywiście daj znać przez któregoś ze sług.
- Chętnie potowarzyszę wam przy kolacji, jednak muszę uprzedzić, że przestrzegam postu i nie mogłabym się cieszyć wszystkimi przygotowanymi pysznościami. - Agnese lekko poruszyła głową i po chwili rozpoczął się rozładunek. - Jeśli jednak nie przeszkadza markizowi późna pora z przyjemnością porozmawiałbym z nim po posiłku. - Uśmiechnęła się. - Oczywiście z pańską przeuroczą siostrą również.
- Ależ oczywiście signora. W Rzymie prawdziwe życie zaczyna się dopiero wieczorem, kiedy skwar dnia opuści ulice. Będzie mi bardzo miło porozmawiać.
- I mi również, pani - młoda dziewczyna chyba zarumieniła się z radości, gdy pani Contarini dostrzegła ją oraz wymieniła. Wiele bowiem osób poprzestałoby wyłącznie na jej bracie, jako głowie gałęzi rodu.
- Natomiast post, signora, szczerze podziwiam, gdy tak piękna dama, jak ty, tak młoda oraz szlachetnie urodzona pamięta, czym jest prawdziwa pobożność, podczas gdy wielu, którzy powinni świecić przykładem, oddaje się sprawom świeckim - widać było, iż młody markiz nie przepada za hulaszczym życiem oraz rozpustą. Nieczęsty przykład człowieka, który hamował się nie ze względu na konieczność, ale dlatego, iż uznawał to za dobre oraz prawdziwie uczciwe. - Zapraszam, wejdźcie. Panu Borso już pokazałem, gdzie mogą na dziedziniec wjechać powozy oraz gdzie jest stajnia.

Di Colonna ruszył do środka z siostrą. Niewątpliwie mieli jeszcze trochę przygotowań. Przy Agnese pozostał lokaj oraz służąca. Obydwoje skłonili się.
- Pozwoli signora, że odprowadzimy ją do komnat oraz wskażemy pokoje służby?
- Jak cię zwą, lubię znać imiona osób, które za mnie odpowiadają. - Wampirzyca uśmiechnęła się najpierw do lokaja, a potem do stojącej obok do kobiety. Zawsze znała imiona swoich służących.
- Jestem Paolo, lokaj, a to Margerita - obydwoje skłonili się wymieniając imiona. Chyba spodobało im się, że obca pani zachowuje się po ludzku nawet. Właściwie było to bardzo rzadkie wśród rzymskiej szlachty. Po przedstawieniu czekali tylko, jak Agnese da znak do wejścia do środka pałacu.
- A więc prowadź Paolo. - Agnese delikatnie uniosła dłoń, dając znak by szedł przodem. Oczywiście życzenie signory zostało uhonorowane. Lokaj i służąca ruszyli do środka prowadząc Agnese oraz kilku służących. Oczywiście pod ręką była także Gilla. Reszta udała się z wozami na wewnętrzny dziedziniec pałacu. Contarini nie szła jednak przez dziedziniec, tylko bogato zdobionymi korytarzami. Sufity kasetonowe oraz freski znajdowały się na niektórych ścianach. Widać jednak było, iż wszelkie prace zostały zakończone przed wieloma laty, pewnie za czasów Pawła II. Odtąd majątek trwał w swoim stanie, nienaruszony, ale także niewzbogacany kolejnymi dziełami sztuki, na które trzeba było mnóstwo pieniędzy. Mówiło to wiele o sytuacji materialnej markiza, zapewne całkiem przyzwoitej, lecz jednak nie jakiejś super.

- Na prawo, signora jest pałacowa bazylika pod wezwaniem świętego Marka - wskazał lokaj Paolo korytarz, który biegł prosto, by skręcić na prawo potem. Wampirzyca czuła stamtąd lekką aurę złota wydzielającego całkiem silne halo. Przynajmniej własnie tak się zdawało, skoro mogła je wyczuć sporo metrów dalej. - Przedtem tutaj był zwykły kościół, lecz Jego Świątobliwość Paweł II podniósł go do rangi bazyliki. Msze wprawdzie są tutaj rzadko, lecz zawsze można przyjść się pomodlić.

Weszli po schodach na piętro, potem na jeszcze kolejne szerokimi schodami.
- Całe to skrzydło, wraz z piętrem poniżej jest przeznaczone dla potrzeb Waszej Dostojności - lokaj widać niespecjalnie wiedział, jak tytułować Agnese. Dlatego użył względnie bezpiecznej tytulatury. - Na tym piętrze jest sześć dużych komnat dla pani oraz najbliższych pani współpracowników. Piętro niżej wedle tego samego pionu 16 pokoi dla służby. Twój pokój, signora - podszedł do szerokich drzwi otwierając.


Pokój signory był duży. Niewątpliwie także należał do najładniejszych w pałacu, skoro pozostawiono go dla głównego gościa.
- Dziękuję Paolo, czy mógłbyś pomóc moim ludziom się odnaleźć? Z przyjemnością sama rozejrzę się po pokojach. - Nie czekając na odpowiedź lokaja, Agnese ruszyła w stronę drzwi prowadzących do kolejnych pokoi.
- Oczywiście, signora - lokaj skłonił się, zaraz zaś za nim służąca, która chyba odgrywała głównie rolę przytakiwaczki oraz osoby pozostającej w gotowości gdyby Agnese zażyczyła sobie do obsługi niewiasty. Razem opuścili piętro kierując się niżej, ku reszcie pokojów służby. - Aha, pozwól jeszcze, bezpośrednio pod nami na parterze jest łaźnia. Jeśli miałabyś ochotę signora skorzystać, ktoś ze służby zaprowadzi cię, lub każdego z twojego orszaku.

Tymczasem reszta pomieszczeń na tym piętrze była podobna, choć mniejsza. Porównując do komnaty Agnese freski na ścianach były pojedyncze oraz uboższe. Także meble nie mające zdobień rzeźbionych. Lecz jednak także zawierały wszystko, co potrzeba. Były bardzo wygodne. Wszędzie stało szerokie łoże, pod ścianą kominek, kilka stolików, krzeseł oraz skrzynie na rzeczy. Mogło się to podobać, chociaż oczywiście było surowsze, niżeli jej własny pałac.

Wampirzyca zwróciła się do podążającej za nią Gilli.
- Przygotuj mi kąpiel i jakieś ubrania na to spotkanie. - Uśmiechnęła się. - Powinnam olśnić, naszego cnotliwego Markiza.
Gdy ghulica odeszła wampirzyca podeszła do jednego z okien. Będzie musiała przygotować swoją sypialnię, tak by nie wpadał do niej najmniejszy promyk słońca. Akurat to nie stanowiło problemu, ponieważ każde okno posiadało drewniane okiennice oraz grube kotary. Teraz jednak wyostrzyła zmysły zaciekawiona tym co poczuła przechodząc korytarzami. To miejsce mogło samo w sobie być dla niej nie lada ciekawostką.

Gilla oczywiście słyszała o łaźni na parterze pałacu, tak jak pozostałe osoby. Wiedziała więc, gdzie się udać. Wydała jeszcze wcześniej polecenia garderobianej, co do odpowiedniego stroju i ruszyła. Służąca przygotowywała naręcze całego stroju. Wiedziała jednak, że pani nie ubierze go, aż po kąpieli. Chwilę potem wróciła Gilla.
- Signora, kąpiel jest gotowa. Łaziebne czekają na ciebie - zakomunikowała.
Anese uśmiechnęła się do ghulicy.
- Skoro nie chcesz być moją łaziebną, mogę skorzystać z ich pomocy. - Mrugnęła do niej i ruszyła w stronę łaźni. Po ich igraszkach, sprzed dwóch nocy Agnese zapewniała Gilli odrobinę rozrywki ze swojej strony. Choćby to miała być odrobina dotyku w karecie.
- Tego nie powiedziałam, signora - uśmiechnęła się ghulica - zawsze mogą poczekać za drzwiami.

Wszystko wydawało się tak fantastyczne, dopięte na ostatni guzik, jednak los pokrzyżował nieco plany obydwu paniom. Bowiem kiedy doszły do miejsca kąpieli okazało się, iż ktoś już zażywa owej przyjemności. Pozytywne natomiast było to, że owa łazienka przypominała raczej większą łaźnię, gdzie może się kąpać jednocześnie więcej osób. Agnese oraz Gilla ze zdziwieniem zauważyły cztery panie, wśród nich pannę Sophię, dziecko oraz jego opiekunkę. Dwie łaziebne stały przy ścianie. Widać było, że kobiety przyszły tutaj dosłownie przed momentem.


Sama łaźnia była ładna, wykładana kafelkami oraz zdobiona. Sophia, która dostrzegła agnese poderwała się.
- Signora Contarini, nie wiedziałam, że zechce pani odwiedzić teraz łaźnię. Mam nadzieję, że ja i moje przyjaciółki nie przeszkadzamy pani - widać było, że jest zakłopotana i nie za bardzo wie, co powinna powiedzieć.
- Oh nie ma problemu, zarówno mi jak i Gilli przyda się kobiece towarzystwo. - Agnese uśmiechnęła się. Obróciła się do ghulicy. - Pomożesz mi się rozebrać?

prezencja 1 - 9,6,8,4,6,6,



- Tak pani - ghulica potrafiła celebrować zdejmowanie szat. Panie wlepiły spojrzenie w piękną Florentynkę, która ukazywała im coraz to większe fragmenty swojego ciała, aż wreszcie stanęła zupełnie nago, wywołując u dwóch pań zachwyt, u dwóch zaś umiarkowaną zazdrość.

Tymczasem Sohia przedstawiała je po kolei.
- Pozwól signora - wskazała na młodą kobietę półsiedzącą półleżącą na kamiennym blacie - panna Felice della Rovere - dziewczyna musiała być pewnie jedną z wielu krewnych kardynała, który był największym przeciwnikiem Aleksandra VI. Dziewczyna uprzejmie skinęła jej głową, elegancko, arystokratycznie, ale bez jakiejś atencji. Jej oblicze raczej wyrażało ciekawość niż cokolwiek innego.

Sama Sophia stała przed wizerunkiem delfina. Widać, że patrzy ze szczerym zachwytem na Agnese. Widocznie na nią podziałał cudowny czar Prezencji. Obok niej siedziała kolejna elegancka dama, również młoda.
- Mirelle Corsinari - przedstawiła dziewczynę wymieniając nazwisko znanego rodu miejscowych arystokratów. - Oraz Izabela Gonzaga - wskazała na czwartą z nich, również zapatrzoną w Agnese - a to jej córka Hipolita - pokazała dwuletnie dziecko, które właśnie od niani szło na ręce mamy. - Moje drogie, to signora Agnese Contarini z Florencji, która gości u mojego brata - przedstawiła także wampirzycę. - Oraz pani Gilla, jej przyboczna - wyjaśniła oględnie.

Tymczasem podczas tego przedstawiania ghulica rozebrała się sama i stanęła obok Agnese skinąwszy wszystkim paniom na powitanie. Signora Contarini powoli podążała wzrokiem po kobietach, w miarę jak Sophie je przedstawiała by powrócić do przedstawionej na początku do Felice Uśmiechnęła się do kobiety.
- Cieszy mnie, że mogę tak szybko poznać tak zacne osoby na samym początku mojego pobytu w Rzymie. Pozwólcie że dołączymy.

zauroczenie wygląd +empatia (trudność jego siła woli) rzut : 8 kości 4,9,3,3,10,3,7,7, przerzucam 10 - 2, w sumie przy st 7 4 sukcesy - miesiac



Twarz młodej damy ozdobił uśmiech. Prezencja zadziałała bezbłędnie.
- Oczywiście signora Contarini, będzie nam bardzo miło - spoglądając na Agnese widać już było oprócz ciekawości autentyczną życzliwość oraz uznanie. - Czy może nam pani opowiedzieć o Florencji?
- Tak - dodała Mirelle Corsinari. - Proszę powiedzieć, jakie stroje obecnie są modne.
- Właśnie - dodała Felice - jedynie Izabela żyje światowym życiem w Mantui, nie to co my tutaj.
- Ale jest mężatką.
- Och, za markiza sama bym wyszła, gdyby mnie spotkał ten zaszczyt - uśmiechnęła się Sophia i umilkła łapiąc się, iż swoją paplaniną nie dały odpowiedzieć Agnese.

Wampirzyca przysłuchiwała się im z rozbawieniem. Skinęła na Gillę by ta oblała ją wodą i zaczęła myć. Ghulica robiła to powoli, bardzo dokładnie. Sama rozsiadła się wygodnie, eksponując swoje kobiece wdzięki.
- Mam nadzieje, ze uda mi się zaspokoić waszą ciekawość. - Wampirzyca przeniosła wzrok na ostatnio jeszcze nie zauroczoną nią kobietę Mirellę. - Więc stroje.

zauroczenie - 3,5,7,5,7,3,8,6



- Tak, stroje - wszystkie panie, łącznie z Mirelle, patrzyły na Agnese niczym na wyrocznię.
Agnese zaczęła opowiadać spokojnym tonem.
- Nie wiem czy słyszałyście, ale furorę we Florencji robią obecnie Weneckie koronki, osobiście sprowadzam je od pewnego kupca prowadzącego kram w mojej kamienicy… - Mówiąc poddawała się drobnym pieszczotom Gilli. Tak chętnie położyłaby swoje łapki też na innych kobietach. Miała ochotę na bliskość żywych istot. Ich ciepło. - … Najpiękniejsze mają wielki oczka, cudownie odsłaniające ciało. Grimani ma cudowne florystyczne wzory. Doskonale do tego pasują bogato haftowane tkaniny, przyznaję się, te zakupuję we Florencji. Nigdzie indziej nie widziałam by hafciarki robiły takie cuda ze złotą nicią i perłami. - Przy tej uwadze Signora wskazała na odłożoną na bok suknie, która delikatnie mieniła się w świetle świec.

Uśmiechała się cały czas, uważnie przyglądając kobietom. Tymczasem dziewczyny słuchały wręcz zapatrzone w Agnese. Oczywiście zadawały pytania. Jaki kolor, jak długa suknia, jakie falbanki, czy wypada, żeby pończoszki były zdobione złotym haftem, jakie ubierać klejnoty oraz sto innych pytań, które mogłaby zadać interesująca się modą kobieta. Widać było autentyczny, no prawie autentyczny, bo wywołany Prezencją, entuzjazm w ich głosach. Agnese już wręcz widziała ich myśli, jak biegną do krawcowych, zamawiają odpowiednie materie oraz każą sobie uszyć suknie wedle słów signory Contarini. Wszystkie zachowywały się mile, uprzejmie w stosunku do służby i ogólnie Agnese odbierała je pozytywnie.

- Pani, czy masz ochotę na masaż przed kolacją? - spytała Gilla wskazując na specjalny olejek stojący na półce obok delfinów. - Nauczyłam się kiedyś tej sztuki podczas odwiedzin Sycylii, jeśli jej szlachetna pani, chciałabyś doświadczyć? - Agnese wyczuła jej w głosie silne napięcie.

Wampirzyca obejrzała się na ghulicę. Nie to, żeby opowiadanie kobietom o strojach jej przeszkadzało, ale planowała inaczej spędzić ten czas i dziwne napięcie nie dawało jej spokoju.
- Z wielką przyjemnością. - Uśmiechnęła się do Gilli.

Agnese pięknie położyła się na brzuszku na specjalnym podeście do wykonywania masażu. Signora po prostu chyba miała jakiś nadprzyrodzony talent, że cokolwiek nie robiła, wyglądała po prostu ślicznie. Poruszyła wypiętą pupcią, zakręciła nóżkami i właściwie nagle ghulicy zaschło wewnątrz ust. Patrzyła niczym urzeczona na piękne ciało swojej pani. Chwilę masowała ją wyłącznie spojrzeniem nawet nie mogąc się poruszyć uderzony gwałtownym ciosem wdzięku. Wampirzyca wyprężyła się, rozciągając się na podeście. Po długiej podróży już sam fakt położenia się był odprężający.
- Możesz zacząć. - Mrugnęła do ghulicy.
 
Aiko jest offline  
Stary 24-02-2017, 18:01   #27
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Nie przerywając wpatrywania się w Agnese, Gilla sięgnęła po stojący obok olejek. Wybrała aromat różanego olejku, bardzo lekki, nie przeszkadzający, lecz wzmacniający tamte zapachy kąpielowe.
- Rozluźnij się, signora – wyszeptała wylewając sobie olejek na dłonie oraz rozcierając. Było to konieczne dla odpowiedniego nabrania temperatury.

Signora Contarini leżała, Gilla zaś ułożyła się okrakiem na jej udach półprzysiadem. Wcześniej jednak podłożyła pod biodra Agnese ręcznik, jakby jeszcze bardziej chciała wyeksponować niesamowicie seksowną pupcię. Takie dwa wspaniałe pagórki przedzielone rowkiem, prowadzącym najpierw do tyłeczka, później zaś do intymnego kwiatu. Uch, chyba ghulica uwielbiała ten seksowny widok. Gilla masowała najpierw tworząc dłońmi koła na smukłym karku signory. Dotykała go masując głównie kciukami, to lewym, to prawym wzdłuż kręgów szyjnych, następnie powoli przeszła na okrążające ruchy po barkach Agnese oraz górze pięknych pleców. Wampirzyca nawet nie próbowała powstrzymywać pomruku, który spowodowany był przyjemnością jaką zapewniała jej ghulica. Raz na jakiś czas przeciągała się pod jej dłońmi, jednocześnie lekko wypinając pośladki.


Wedle klasycznych zasad masażu dłonie ghulicy powoli przemieszczały się w dół smukłego kobiecego ciała. Mokre od oliwki dłonie, nasączały Agnese wilgocią czyniącą jedwabistą skórę śliską oraz jeszcze bardziej zmysłową. Barki już poddały się dotykowi ghulicy. Najpierw lekkiemu głaskaniu, później mocniejszemu ugniataniu, wałkowaniu, by później przejść do silniejszych nacisków na całkowicie rozluźnionej skórze, takich, docierających do głębiny mięśni. Wszystko powoli, dokładnie. Wampirzyca nie powstrzymywała lekkiego drżenia ciała. Z przyjemnością przypominała sobie język Gilli, który jeszcze dwie noce temu penetrował jej wnętrze. Czuła jak robi się jej przyjemnie wilgotno. Pozwoliła też by zrobiło się jej gorąco, co ghulica mogła wyczuć siedząc na niej. Najpierw góra ciała, potem stopniowo Gilla zajmowała się plecami idąc wzdłuż kręgosłupa, głaszcząc, pieszcząc każdy krąg, później zaś bokiem. Potem ręce wracały na górę, aby zacząć sekwencję od nowa. I tak po dziesięć, piętnaście razy każde miejsce! Najpierw luźno, leciutko, potem zaś coraz mocniej ugniatając.

Szyja, barki, plecy, smukłe nogi ... Ghulica przeciągnęła lekko dłonie po krągłych pośladkach signory jednocześnie schodząc z jej ud, na których wcześniej siedziała. Teraz usadowiła się przy lewym boku oraz wzięła za zgrabne nogi Agnese i zabrała za masaż lewej. Najpierw dokładnie stopa, pięta, okolice kostki. Każdy fragment, nawet pomiędzy palcami, nawet łaskotliwe miejsca. Potem podudzie rozmasowane mocno, ugniecione, ubite, ugłaskane, później zaś uda. Znacznie lżej, stopniowo podnosząc pieszczotliwe dotknięcia od kolana w górę. Powoli, tak, żeby żaden fragmencik ciała nie poczuł się niedoceniony. Sługa zajmująca się swoją panią pożądała, wielbiła oraz cieszyła się jej wspaniałym pięknem. Śliczne, niezwykle czułe miejsca, szczególnie po wewnętrznych stronach ud stanowiły niemal drogę ku pobudzaniu jej wspaniałego kwiatu. Agnese rozchylała nogi pod pozorem ułatwienia pracy Gilli, a tak na prawdę by kobieta mogła zobaczyć wilgoć, która się tam zebrała. I faktycznie, czuła nagłe drżenie dłoni Gilli, kiedy eksponowała swoje podniecone, słodkie wdzięki.

Po lewej nodze, przyszła kolej na identyczną, powolnie czułą pieszczotę prawej. Kiedy zaś skończyła, obydwie nóżki signory nieco rozłożyła, tak, że Gilla sama mógł przyklęknąć pomiędzy nimi. Pozostała jej jeszcze masaż zgrabnego tyłeczka. Głęboko westchnęła pochylając się oraz układając dłonie na uwypuklonej pupeczce Agnese. Miękka, jędrna skóra jedwabistej delikatności. Powolne ruchy tym razem były okrągłe, symetryczne na każdym pośladku. Gilla przesuwała swoje palce po pokrytej oliwką skórze, od czasu do czasu starając się objąć dłonią cały pośladek ściskając nieco. Później ponownie zaczęła jakby od środka każdego pośladka, powoli masując po spirali ogarniającej całą pupę. Skupiła się na tym wspaniałym miejscu. Mocno dotykała, obejmował to rozciągając, to ściskając. Pomruki Agnese zrobiły się odrobinę głośniejsze. Zupełnie nie przejmowała się obecnością pozostałych kobiet. Szczególnie podczas rozciągania widok był zabójczy na jej otworek tylny, który jakby też chciał być odpowiednio wypieszczony. Toteż kiedy ponownie przystąpiła do ugniatająco – masującej spirali, jej naoliwione, mokre kciuki co rusz zahaczały to miejsce pieszcząc tylną dziurkę. Wampirzyca drżała od tego dotyku, delikatnie przygryzając wargę. Będzie musiała jeszcze raz poprosić o taki masaż, gdy zostaną same.

Minęła kolejna chwila przyjemnej rozkoszy masowania.
- Teraz druga strona, signora – powiedziała ghulica szeptem oraz pomogła odwrócić jej się Agnese na plecy. Wampirzyca przeciągnęła się eksponując swoje jędrne piersi nim Gilla ponownie lekko przysiadła na jej pięknych udach. Tym razem ghulica pragnęła zacząć od leciutkich muśnięć czoła, policzków, uszu natomiast Agnese leżała poddając się silnym dłoniom podwładnej. Dłonie masujące potem stopniowo przeszły na szyję, dekolt, wreszcie na krągłe piersi signory. Objęły je. Agnese zmusiła się by udawać oddech, gdyż czuła wzrok pozostałych kobiet skupiony na jej piersiach. Ten delikatny ruch najwyraźniej dodatkowo podniecał ghulicę gdyż na swoich nogach poczuła lekką wilgoć. Z uśmiechem obserwowała Gillę myśląc tylko o tym jak chętnie zanurzyłaby w niej swoje palce.

Wzbogacone coraz to nowymi porcjami natłuszczającej oliwy tańczyły, ugniatały, pieściły … to na dole, to obejmując całość, to znowu skupiając się na twardych, dumnie sterczących malinkach. Potem jeszcze raz, jeszcze, mokre od oliwki ciało było wspaniałym polem dla ślizgających się dłoni, zaś piersi idealnie wpasowywały się. Pozwalały ugniatać, lecz nie zaciskać zbyt mocno, pozwalały masować,lecz nie chwytać. Naoliwione same wypływały spod masujących dłoni.

Talia signory była równie piękna. Opadające na nią ze wzgórz piersi dłonie ghulicy złagodziły intensywność masażu, poruszając się lekko, koliście. Tworzyły miłą, przyjemną raczej, niż podniecająca obecność. Otaczały pępek poruszając się wolno, dostojnie, jakby chcąc udzielić jej chwil na odpoczynek po znacznie intensywniejszych pieszczotach obydwu wspaniałych skarbów. Takie właśnie chwilę miłej relakasacji ...

Masowała oraz ponownie zeszła ze ślicznych nóżek Agnese. Rozłożyła je szerzej zdecydowanie, idealnie, ażeby ponownie przyklęknąć pomiędzy rozwartymi szeroko udami. Tym razem wcześniej używany ręcznik ponownie działał cuda. Włożony głęboko pod pupę unosił ją, biodra oraz intymne gniazdko. Jej dłonie powróciły na talię signory. Tyle jednak, że powoli, ale systematycznie raz za razem wjeżdżały na podnóże słodkiego wzgórze. Powoli przesuwała po nim dłonie, tak delikatnie, lekko, raz po raz zahaczając szczelinkę, schodząc na uda, ażeby ponownie powrócić na wzgórze słodkości. Gilla pamiętała, że to tylko masaż, tym bardziej w obecności innych osób, nie przesadzała więc, ale nawet te drobne ruchy były niesamowitym doznaniem.

Tak jeszcze przez chwilę, aż każdy fragment ciała Agnese był wreszcie rozmasowany. Ghulica nie dostrzegała, że pozostałe panie wpatrują się intensywnie z otwartymi wręcz ustami.
- Czy mogłabym także prosić? - wyjąkała Mirelle, a inne wyglądały, jakby także miały ochotę, lecz nie starczyło im odwagi spytać.
- Panno Corsinari, zaraz jest kolacja – pokręciła przecząco Gilla. - Ale jeśli moja pani pozwoli, innym razem chętnie, a może ona sama zechce nauczyć się podstawowych reguł masażu? - ghulica spytała swoją piękną panią.
Wampirzyca delikatnie przesunęła dłonią po ręce Gilli, czując jak wywołuje tym sposobem dreszcze u ghulicy.
- Z przyjemnością nauczę się tej sztuki. - Uśmiechnęła się i spojrzała na kobiety. - Będę też potrzebowała kogoś na kim będzie mogła się uczyć, gdy Gilla będzie mnie instruktażować.
Uniosła się, siadając na podeście i zerknęła na kobiety.
- Oczywiście tylko jeśli, któraś z dam się zgodzi.
- Ależ signora
- pierwsza wyrwała się jak zwykle Mirelle. Widać było, że ogólnie ma skłonność do podejmowania szybkich decyzji - oczywiście. Wydaje mi się, że to mogłoby być bardzo miłe oraz odprężające.
- Tak, tak, ja te
ż - dołączyła się Sophia.
- I ja - oznajmiła Izabela.
- A twój mąż się zgodzi? - spytała Felice.
- Oczywiście, no bo przecież skoro masażem będzie się zajmowała inna kobieta … ponadto signora jest damą. Jeśli poddam się jej masażowi, kto wie, może sama się czegoś nauczę i wypróbuję na Francesko - Izabela zarumieniła się lekko.
- No tak - zgodziła się Felice. - Ja też chciałabym pomóc signorze Contarini.
No i tak właśnie wszystkie panie zgodziły się chętnie pomóc w procesie szkolenia masażu. Jakkolwiek jednak masaż jest przyjemny, teraz nie było już na niego czasu przed umówioną kolacją. Przyjaciółki panny Sophi pożegnały się wylewnie wracając do siebie, zaś ona sama wraz z Agnese udały się do sali jadalnej.
 
Kelly jest offline  
Stary 26-02-2017, 20:05   #28
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca założyła ciemnozieloną, głęboko wydekoltowaną suknię, z której jej jeszcze podniesione gorsetem piersi zdawały się prawie wypadać. W zagłębieniu między nimi spoczywał wysadzany szmaragdami krzyż.


Jadalnia prywatna, bowiem Agnese domyśliła się, że jest niewątpliwie jeszcze większa sala przeznaczona na uczty, nie była wielka. Maksymalnie na kilkanaście osób. Tym razem siedział tam oczywiście markiz na honorowym miejscu. Przy nim siostra ubrana w skromną suknię barwy jasnego różu. Także najbliższa służba wampirzycy. Oczywiście Alessio, który przedstawił się jako angielski szlachcic sir Alessio Waterspoon. Kiedy wampirzyca wchodziła gaduła faerie opowiadał właśnie Sophi o swoich przewagach wojennych w bitwie nad Jeziorem Garda. O ile jezioro owe faktycznie istniało na terenie północnych Włoch, to Agnese była absolutnie przekonana, że żadnej takiej bitwy nie było. Może ewentualnie jakaś nie znacząca wiele potyczka, w której Alessio i tak nie brał udziału.

Wampirzyca podeszła i położyła dłonie na ramionach faerie.
- Mam nadzieję, że nie zanudzasz naszych gospodarzy. - Delikatnie przesunęła dłonią po jego szyi i zajęła przygotowane dla niej miejsce. Przy którym nie było nakrycia, tak jak o to prosiła.
- Ależ nie, signora, sir Alessio jest niezwykle zajmujący - zaprotestowała Sophia, zaś Agnese wiedziała, że niewielu mogło dorównać mężczyźnie faerie w słodkim gadulstwie.

Oprócz Alessio siedział Borso, który średnio przyzwyczajony był do wystawnych kolacji. Dowódca obstawy raczej preferował proste posiłki, niżeli bardziej wykwintne dania. Chociaż jednak Agnese nie zauważyła jakichś bardzo bogatych składników. Wino było dobre, ale nie luksusowe. Mięso stanowiła jagnięcina i drób. Do tego jeszcze sery, makarony, bułeczki i kilka rodzajów sosów. Kubki oraz naczynia były cynowe, a nie srebrne. Tak, stanowczo markiz nie miał na zbyciu pieniędzy. Kolejne miejsca zajmowali: Kowalski z córką Wilenną. No tutaj nie było innej możliwości. Skoro zapraszano jego, to jego latorośl także. Do tego oczywiście Gilla oraz na miejscu na przeciwko gospodarza, było przygotowane krzesło dla signory Contarini.

Markiz podniósł się na powitanie Florentynki:
- Signora, cieszę się, że zdecydowała się pani dołączyć. Wspominała pani o poście. Nie będę więc namawiał na spożywanie potraw z nami, ale proszę usiąść i może spędzi pani miło ten czas choćby na rozmowie.
Agnese skupiła całą swoją uwagę na młodym markizie.

- W tak zacnym towarzystwie mogę tylko miło spędzać czas. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. Była bardzo ciekawa jak bardzo skromnym i religijnym człowiekiem jest Allesandro.
- Mogę się tylko pani zgodzić - uśmiechnął się również markiz, choć tak trochę nieśmiało. Jakby nie całkiem wiedział, czy wypada tak się wesoło zachować, kiedy dama obecna przy stole pości.
- Ja także - odezwała się Sophia - signora Contarini jest wzorem kobiecej elegancji, wytworności oraz prawdziwie szlachetnego zachowania - gorąco dodała dziewczyna. No tak, kiedy weszła Agnese nawet gadki Alessio okazały się mniej ważne. Aczkolwiek chyba faerie domyślał się, co się stało, gdyż puścił perskie oko do wampirzycy.
- Ma pan, markizie, wspaniałą siostrę. - Agnese, uwielbiała takie sytuacje. Uwielbiała być uwielbiana. - Wspaniale zaopiekowała się mną w tym czasie oczekiwania na kolację.

Mówiąc to zerknęła na chwilę z uśmiechem na Sophie.
- Jeszcze raz chciałabym podziękować za to, że mogłam się tu zatrzymać. - Głos wampirzycy był ciepły, delikatny.

- Ależ signora, to dla mnie przyjemność i, nie będę przed panią ukrywał, zresztą dowiedziałaby się pani niedługo od setki tzw. życzliwych, jest to dla mnie wsparcie. Ponadto odwiedziny tak niezwykłej damy to prawdziwy zaszczyt. Raczej ja powinienem pani podziękować i niniejszym dziękuję - markiz wstał, podszedł do krzesła signory i pochyliwszy się uniósł jej dłoń do pocałunku. Potęga Prezencji, którą użyła na nim Agnese działała idealnie.
Wampirzyca pozwoliła by jakby niechcący jej palec drgnął dotykając warg mężczyzny.
- Ależ nie ma za co dziękować, cieszy mnie, że to będzie obopólna korzyść. - Rozejrzała się po wszystkich zgromadzonych przy stole.
- Proszę… nie pozwólcie by jedzenie stygło. Nie chciałabym by moja obecność niepokoiła was przy posiłku.

Potężna wampirzyca doskonale znała kruczki człowieczego umysłu oraz manipulowała nim niczym wytrawny szuler zestawem znaczonych kart. Dotknięcie ust markiza paluszkiem wywołało w nim coś na kształt wystrzału armatniego. Ku jednak jej zdziwieniu di Colonna opanował się oraz ruszył na swoje miejsce, jak właśnie powinien. Inna kwestia, iż owładnięty jej urokiem nie mógł się powstrzymać od ukradkowych zerknięć. Ten młody człowiek musiał mieć stosunkowo silną wolę oraz prawdziwie twardy charakter. A to bardzo cieszyło Agnese. Lubiła polować, a polowanie było tym bardziej satysfakcjonujące im trudniejsza do schwytania była zwierzyna. Raz na jakiś czas, gdy czuła na sobie spojrzenie markiza unosiłą do swych ust palec, którym dotknęła jego warg. Jakby w zamyśleniu rozważając odpowiedź na omawianą kwestię. Co oczywiście wywoływało rumieniec na twarzy markiza. Głupia sprawa, ale chłopak prawdopodobnie był jeszcze kompletnie niewinny.

Jednak di Colonna, jako gospodarz, opanował się i po słowach Agnese, także poprosił wszystkich.
- Oczywiście, signora ma rację. Siostro, panie, panowie, zapraszam, czym chata bogata …

Powoli kolacja rozkręcała się i zgodnie ze zwyczajem rozmawiano na niej głównie o kompletnie nieistotnych kwestiach typu pogoda, albo który sonet Petrarci zasługuje na większe uznanie. Wampirzyca czuła się w takich dyskusjach jak ryba w wodzie. Do tego cudownie bawiła się grając emocjami Allesandro. Gdy już odczuła, że reaguje na to co robi jej naznaczony jego ustami paluszek, powoli przesuwała nim po spoczywającym na piersiach krzyżyku. Widziała rozbawienie w oczach faerie, który bardzo łatwo ją przejrzał, ale nie przeszkadzało jej to. Doskonale wiedziała, że Allessio sam chętnie by skorzystał z jej uwagi oraz każdej niemal innej, która nadarzyłaby się. Delikatnie przesunęła dłonią po piersi, jakby poprawiając wywiniętą koronkę.

- Ugh, ugh, ugh - markiz się rozkaszlał. chyba właśnie kawałek sera wpadł mu nie w tą dziurkę. Cóż, chyba trochę zbyt wiele uwagi poświęcił Agnese.

Wampirzyca położyła rękę na spoczywającej na stole dłoni mężczyzny.
- Czy wszystko w porządku markizie? - w jej głosie słychać było troskę, nawet odrobinę niepokoju.
- Thraak, thraak, ugh, ugh - wywalił oczy na wierzch, ale szczęśliwie tylko na moment.

Powoli chyba wykaszłał to, co miał wykaszleć i jakoś wracał do normy.
- Wybaczcie państwo niezgrabnemu gospodarzowi - widać było, że di Colonna bardzo się zawstydził sytuacji, którą sprowokował. Chyba dlatego spuścił głowę w dół i podczas jedzenia patrzył się wyłącznie na blat stołu bezpośrednio przed nim. Pomiędzy kęsami tylko pozwalał sobie na spojrzenie ku signorze Contarini.
- Czy wiesz, że signora opowiedziała mi, jakie są suknie najnowszej mody? - odezwała się do niego siostra. - Wiem, że nie możemy sobie … - urwała - ale może chociaż jedną? - poprosiła brata.
- No, może, oczywiście - widać było, że do markiza nie doszło pytanie. - Wybacz moja droga, czy mogłabyś powtórzyć? - przyznał się do swojej nieuwagi.
- Chodzi o nową ….
- Nieistotne - Agnese przerwała Sophie. Dziewczę zachowało się niepoprawnie poruszając taki temat przy posiłku i wampirzyca wolała załagodzić sytuację.

- Pozwól, że najpierw pokażę ci tkaniny, które przyjechały tu ze mną. - Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
- Naprawdę signora? - widać było że Agnese dostała +10 punktów do zajebistości. - To cudowne, nieprawdaż braciszku? - Sophia wystrzeliła radością pod sufit.
- Myślę, że markiz też chętnie zerknie na kilka sukni by wybrać co najlesze dla jego siostry. - Wampirzyca powstrzymała się przed szerokim uśmiechem. Pozwalając by wypowiedź zabrzmiała bardzo niewinnie.
- Tak, oczywiście. Przyznaję, że nie jestem znawcą materiałów …
- Tylko sokołów - wtrąciła Sophia - ale to nieważne. Pójdziesz ze mną, prawda.
- Tak, oczywiście - powtórzył markiz wpatrzony w Agnese.
- Signora - Sophia wstała i skłoniła się przed nią dworsko - to cudowne, że do nas przyjechałaś. Jesteś wspaniała i przy tobie czuję się tak, jakbyśmy były siostrami.

Markiz ponownie się zakrztusił, chyba śliną, bowiem nie miał nic więcej w swoich ustach.

Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Cieszy mnie to bardzo Sophie. - Agnese skłoniła lekko głowę, jakby odpowiadając na pokłon dziewczyny. - Czy okażę się złą siostrą, prosząc bym mogła na osobności porozmawiać z twoim bratem po kolacji? - Mówiąc o tym jakby nieświadomie przejechała dłonią po krzyżu spoczywającym na swojej piersi. Widziała jak Alessio niemal powstrzymuje śmiech. - Chciałabym omówić kilka kwestii naszego pobytu tutaj.
- Ależ nie, oczywiście. To naturalne, że musicie ze sobą omówić te kwestie. Zresztą chyba już się najadłam.

Sophia wstała.
- Dziękuję za kolację i miłego wieczoru życzę.
- Oczywiście siostrzyczko, miłego wieczoru - Sophia podeszła do brata i rodzeństwo ucałowało się.
- Signora, panie i panowie - dziewczyna jeszcze raz się skłoniła i wyszła. Dalej rozmowa kleiła się średnio. Podwładni Agnese w ogóle się nie odzywali, wcinając tylko smaczne dania. Markiz coś tam dziubał, tylko Alessio bawił się doskonale. widać było, że jego uśmiech jest od ucha do ucha i absolutnie pełen wesołej ironii.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-02-2017, 14:35   #29
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wkrótce jednak wszyscy się najedli i podziękowawszy wyszli do siebie, służba zaś zabrała resztę niedojedzonych potraw. Pozostali jedynie markiz i piękna wampirzyca.
- Chcia … ałaś ze mną rozmawiać, signora - widać było, iż młody markiz nie całkiem umie się odnaleźć przy Agnese. Targały nim solidne emocje, które uwidoczniły się wypiekami na bladym arystokratycznym obliczu.
- Jeśli markiz pozwoli, wystarczy Agnese. - Wampirzyca siedziała w nienaganny sposób. Nie musiała już go bardziej kusić. Wiedziała, że gdy zostali sami, markizowi nie wypada patrzeć na coś innego niż ona. A już swoim strojem zadbała by Alessandro miał na czym zawiesić oko. - Czuję się dziwnie gdy gospodarz domu, w którym pozwolono mi zamieszkać, zwraca się do mnie z tytułami.
- Dobrze Agne … se
- powiedział markiz trochę niepewnie, jednak widać, że bardzo mu się podobała i Agnese i możliwość bezpośredniego zwracania się - ale wobec tego ty także mów mi proszę po imieniu. Dlaczego, dlaczego chciałaś porozmawiać? Wiesz oczywiście, postaram się zaspokoić twoją ciekawość jak najlepiej wiem, a potem, potem sam pozwolę sobie zapytać o coś jeszcze - dodał patrząc się gdzieś na boczną ścianę. - Czy jesteś zadowolona ze swoich pokoi? Nie są to pałace florenckie, które, jak słyszałem, wręcz ociekają elegancją - wydawał się zaniepokojony, że jego gościna nie stoi na odpowiednim poziomie.
- Ah, pokoje są wspaniałe i bardzo przestronne. Przyznam, że cieszy mnie ich skromność. - Agnese znów zaczęła się bawić krzyżem na swojej piersi. Ten drobny ruch znów skupił na niej uwagę markiza. - Czuję, że dużo lepiej będę w stanie poddać się w nich swoim dziennym medytacjom. Nie zdradziłam jeszcze tego, ale postanowiłam, w czasie mej pielgrzymki spędzać czas za dnia w samotności i zamknięciu.

Udała zatroskaną.
- Mam nadzieję, że nie będzie to zbyt wielki kłopotem... Alessandro. - Wymówiła jego imię powoli, delektując się każdą kolejną sylabą. Troszkę tak jakby smakowała dobre wino. Jej dłoń powoli puściła krzyż, by przesunąć się po jej piersi i spotkać z drugą spoczywającą na jej łonie.

Piersi … łono … piersi … łono … piersi … łono … Faktycznie, wampirzyca działała na niego niczym wyborowe wino. Markiz postawił na moment oczy w słup, ale naprawdę musiał mieć mocne podstawy etykiety oraz przyzwoitości, gdyż opanował się względnie szybko. Agnese domyślała się, jak bardzo podniecające myśli związane z jej osobą przemykały mu, mimo nich jednak zdołał zapanować nad sobą. Mówił jednak wolniej trochę chcąc panować nad sensem swoich wypowiedzi.
- Droga … - zaczął, ale pohamował się przed słowami niezgodnymi z zasadami etykiety - … cokolwiek robisz nie jest jakimkolwiek kłopotem. Słowo. Czuj się jak wewnątrz swojego domostwa. Cieszę się, że komnaty przypadły ci do gustu A gne se – ponownie wypowiedział imię wampirzycy z przerwami. Jednak był zdenerwowany, chociaż bardzo starał się ukrywać. - Zaś co do twojego postanowienia. Rozumiem oraz będę strażnikiem, żeby nikt ci w czasie twoich modlitw oraz czuwań nie przeszkadzał. Rozumiem, że potrzebujesz wyciszenia się oraz spojrzenia wewnątrz siebie. Nikt nie dostanie się do ciebie w tym czasie i nikt z mojej służby, czy mojej rodziny nie będzie ci przeszkadzał bez twego pozwolenia. Przywiozłaś sporą gromadkę dzieci, Agnese – tym razem wyszło mu dobrze – dbasz o potomstwo służby, że nie rozdzielasz ich od rodziców. Przyznaję szczerze, bardzo szlachetne postępowanie.

Wampirzyca założyła nogę na nogę, pozornie odcinając się, tak naprawdę sprawiając, że część jej łydki została odsłonięta. Łydki która znalazła się bardzo blisko nóg markiza. Na chwilę przygryzła palec, naprawdę się zastanawiając. Zapomniała o tych dzieciakach.
- To nie się dzieci mojej służby. Zabraliśmy je ze spalonej wioski. - Uśmiechnęła się do mężczyzny powoli wysuwając palec z ust. - Przyznam, że nie do końca wiem co z nimi począć.
- No tak
– przygryzł wargi Colonna i jakoś odruchowo także włożył swój palec do ust, najpierw płytko na długość paznokcia, potem głębiej. Jednak zorientował się co robi, wyrwał go szybko pokrywając nerwowym chrząknięciem zawstydzenie. Dlatego skupił się na dzieciach próbując myśleć logicznie. – Ciągła wojna. Dzieci … jesteś wobec tego bardzo miłosierną osobą. Większości osób pewnie nawet do głowy by nie przyszło, żeby zaopiekować się nimi. Hm, rozumiem, że skoro przyjechały z tobą, nie mają rodzin. Mogłabyś albo oddać je do ochronki prowadzonej przez Kościół. Muszę przyznać, że bez względu na to, jakimi draniami są niektórzy księża, to akurat działa dobrze oraz pomaga wielu ludziom. Jednak tak czy siak później musieliby je opuścić. Dlatego mam inne rozwiązanie, jeśli chcesz. Skoro one są ze wsi, pewnie się najszybciej odnalazłyby właśnie tam. Mam majątek ziemski na wschód od Rzymu. Niechaj pozostaną tutaj kilka dni, odkarmią się, uspokoją, zaś potem wysłałbym je tam oddając pod opiekę zarządcy. Będzie dbał o nie oraz przydzieli jakieś prace. Obecnie wiele rodzin straciło potomstwo … pewnie więc niejedno z nich miałoby nawet szansę na adopcję. Co ty na to?
Agnese podniosła się i skłoniła lekko, pozwalając Allesandro zajrzeć w swój dekolt.
- Bardzo bym chciała by mogły wrócić na wieś, tam gdzie będą czuły się jak u siebie. Byłoby to dla mnie wielką pomocą gdyby mogły zamieszkać w twoim majątku. - Uśmiechnęła się do mężczyzny prostując się powoli. Markiz miał teraz jej biust mniej więcej na wysokości swojego wzroku. - Nie wiem jak się ci odwdzięczę.
- Wobec tego zdecydowane
- uśmiechnął się - cieszę się, że mogłem pooo … móc - właśnie podniósł wzrok na jej piersi i przyszpiliło go. Odetchnął głęboko parę raz i zaczął mówić. - Chciałem pozostawić to na koniec tej rozmowy, ale nie mogę czekać dłużej - markiz padł na kolana przed Agnese. - Wiem, że nie zasługuję na tak wspaniałą kobietę, jak ty, ale byłbym najszczęśliwszym z ludzi, gdybyś jednak obdarzyła mnie swoją łaską. Agnese, czy wyjdziesz za mnie?
Wampirzyca chwyciła jego twarz w swoje dłonie. Czuła satysfakcję, upolowała kolejną cudowną duszyczkę.
- Alessandro przybyłam tu by modlić się za duszę zmarłego męża. - Uśmiechnęła się do klęczącego przed nią mężczyzny. Był taki młody, byłby takim wspaniałym ghulem. - Obiecuję, że gdy tylko zakończę swój post odpowiem na twą propozycję. - Nachyliła się tak, że ich usta niemal się spotkały.
- Może poświęćmy ten czas by poznać się dogłębnie. - Ostatnie słowa wymówiła tak, że ich wargi ocierały się o siebie.
A tymczasem ten drań, zamiast ucałować je, skłonił się jeszcze mocniej oraz złożył pocałunek, ale na dłoni wampirzycy. Chyba był zresztą zawstydzony, kiedy ich twarze znalazły się tak blisko, choć po prawdzie wpatrywał się w jej drżące usteczka pełen cudownych, młodzieńczych pragnień.
- O nic więcej nie mógłbym cię prosić, Agnes - mówił bardzo gorączkowo. - Wybacz, nie widząc ciemnych szat, myślałem, że pomimo postu, nie podlegasz już żałobie. Wiem doskonale, że moje niespodziewane oświadczyny mogły cię zaszokować, ale tylko dlatego postąpiłem tak niezgodnie z etykietą, że twój urok uderzył mnie niczym blask słońca. Wyobraziłem sobie nas razem, przytulonych, wpatrujących się w piękno poranka. Po prostu nie mogłem odłożyć oświadczyn. Mam nadzieję, że kiedy będziesz, Agnese, myśleć o mnie, nie weźmiesz mi za złe tej szybkości. Natomiast poznanie się? - uśmiechnął się. - Oczywiście, bardzo bym chciał. Możemy chodzić na spacery, na bale, na przejażdżki, rozmawiać ze sobą, tańczyć - mówił rozradowany. Cóż chłopak naprawdę chciał postępować przyzwoicie.

Wampirzyca uśmiechnęła się pozwalając sobie na szczery, szeroki uśmiech. Alessandro był cudowny, taki niewinny. Tak jak Willenę, miała ochotę pobawić się nim trochę. Nachyliła się i ucałowała jego czoło. Było to czułe, ale bardziej matczyne niż przypominające zachowanie kochanki.
- Och Alessandro, jeśli tylko będziesz chciał poświęcić dla mnie swoje noce z przyjemnością pójdę z tobą na przejażdżkę, na spacer… - nachyliła się do jego ucha - ...na bal… - pozwoliła by jej usta musnęły jego ucho. - zatańczę.
Chwilę delektowała się rozgrzanym oddechem markiza na swym dekolcie, po czym wyprostowała się i wysunęła dłoń by pomóc mu wstać.
- Signora Contarini - powiedział oficjalnie tak naprawę nie wiedząc, czy ma się cieszyć, czy załamać. Chyba nigdy się wcześniej nie oświadczał, więc nie przyszło mu na myśl, że mogą istnieć inne odpowiedzi poza “tak” lub “nie” - dziękuję ci za pozostawienie mi nadziei oraz będzie mi bardzo miło towarzyszyć ci, kiedy tylko to będzie możliwe - chyba robił trochę dobrą minę do złej gry. Niewątpliwie zauroczony wyobrażał sobie, że Agnese odpowie mu pozytywnie, potem zaś będzie wielki ślub oraz tuzin dzieciaków. Jednak naprawdę powoli się opanował. - Pewnie macie we Florencji własne źródła informacji, ale jeśli chciałabyś czegoś się dowiedzieć, służę? - nie był w ciemię bity oraz domyślał się, że signora łączyła kwestie religijne ze sprawami politycznymi.

Wampirzyca zaczekała, aż mężczyzna się podniesie i delikatnie przesunęła palcem po jego ustach, jakby zdejmując jakiś okruch. Mężczyzna zadrżał. Będzie go rozpalać do czerwoności. Była tak ciekawa kiedy cnotliwy markiz się złamie.
- Agnese… to już ustaliliśmy. - Uśmiechnęła się i opuściła dłoń pozwalając by ta zsunęła się po jego twarzy, szyi, torsie. - Czy znalazłby się jakiś salon, w którym moglibyśmy się wygodnie rozsiąść? Podróż zraziła mnie do krzeseł… na jakiś czas. Chętnie wypytałabym jeszcze o kilka rzeczy, skoro noc jeszcze tak młoda.
- Proszę wybaczyć, Agnese
- skoczył markiz na nogi przerażony wręcz - oczywiście, co ze mnie za gospodarz, iż nie domyśliłem się, że jesteś zmęczona. wobec tego, wybacz, przed wygodą najwspanialszej damy i, miejmy nadzieję, mojej przyszłej żony, nawet ciekawość musi ustąpić. Pozwól, że odprowadzę cię do twoich komnat, a jutro spróbuję zaplanować specjalne spotkanie.
Wampirzyca chwyciła go pod ramię przytulając do niego swoją pierś, co sprawiło, że Alessandro musiał się podtrzymać krzesła, żeby nie upaść z wrażenia.
- Jutro prawdopodobnie będę musiała wypełnić kilka obowiązków w Rzymie, będę wobec tego prosić byś jeszcze poświęcił mi dziś chwilę na rozmowę. - Uśmiechnęła się ciepło. Pozwoliła jednak by dało się od niej wyczuć niewielkie zakłopotanie, jakby obawiała się, że niepokoi markiza. - Czy opowiesz mi po drodze do moich komnat co nieco?
- Dobrze Agnese, myślę, że chwila nie zaszkodzi, ale naprawdę tylko chwila
- zastrzegł się mocno. Widać niepokoił się o nią. - Najlepiej, tak jak mówisz, po drodze.

Agnese uśmiechnęła się jakby mężczyzna sprawił jej właśnie prezent i ścisnęła mocniej jego ramię, powodując tym samym, że krzyż znacznie uniósł się na jędrnych piersiach. Wyraźnie dostrzegła wtedy w jego oczach straszliwe zakłopotanie połączone z młodzieńczym pożądaniem oraz oczywiście prawie prawdziwą miłością, bowiem pewnie zapewnioną dzięki Prezencji.
- Cudownie. - Mrugnęła do niego. - Możemy troszkę przejść się po pałacu… będę lepiej spać.
- Hm, wobec tego proponuję, wyjdźmy na chwilę na wewnętrzny dziedziniec, potem zaś naprawdę ruszymy do ciebie. Wybacz Agnes, nie chcę żebyś się zamęczyła wizytą u mnie
- podał jej ramię.
- Brzmi doskonale. - Gdy mężczyzna ruszył, na chwilę uniosła się na palcach by szepnąć mu do ucha. - Potrzeba wiele więcej by mnie zmęczyć, Alessandro. - Smakowała jego imię, wymawiając je powoli. Odsunęła się lekko, nadal trzymając go za ramię i dała się prowadzić mężczyźnie.
- Nawet jeśli, nie mogę pozwolić ci zaryzykować - odpowiedział dżentelmeńsko. Widać było jednak, że bardzo podoba mu się wspólne pójście pod ramię oraz że po prostu cieszy się jej obecnością.

Dziedziniec zamku był chyba najpiękniejszą jego częścią. Architektura odpowiadała współczesnej modzie. Równe rzędy półkoliście sklepionych łuków wspartych na kolumnach na piętrze i filara na parterze, odpowiadały temu co Agnese widywała we Florencji. Wampirzyca z przyjemnością przyglądała się drobnym korynckim liściom głowic filarów, które tak bardzo przypominały jej to co miała w swym florenckim pałacu. Alessandro poprowadził Agnese jednak nie na płytę dziedzińca, ale po prostu wyszli na piętro. Marmurowe stopnie, wykonane z popularnego w Rzymie, niezbyt wyszukanego jasnego kamienia, sprawiały przytulne wrażenie. Z tego samego materiału wykonano inspirowane kolumnami tralki i poręcz, po której wampirzyca z przyjemnością przejechała swoimi delikatnymi palcami. Mimo braku przepychu, pałac był zadbany i nawet ten kamień przypominał bardziej doskonałą ceramikę niźli detal architektoniczny.


Kolumny piętra były już smuklejsze, jednak konsekwentnie powtarzały rytm filarów na parterze. Wampirzyca podniosła wzrok obserwując zwoje kolumn inspirowanych dorobkiem greckiej architektury jońskiej.
- Jak Rzym znosi zamieszanie związane ze zbliżającym się konklawe?
Jej głos przełamał ciszę, która zapanowała między nimi. Na chwilę odwróciła wzrok od architektury by skupić go na profilu Alessandro. Markiz tymczasem rzeczywiście rozglądał się dumnie, widać arkadowy dziedziniec pałacu otoczony krużgankami stanowił jego ulubioną część budowli. Jednak pytanie Agnese wyrwało go z lekkiego zamyślenia.
- Jak znosi? - skrzywił się. - Jak zwykle źle. Sama wiesz, jak bywa. Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, że panuje ogólny bałagan. Książę Romanii chory, część kardynałów nie dojechała, zresztą niby jak mieli to zrobić. - Gdy mówił wampirzyca oderwała się od jego ręki i przysiadła na murze na którym stały kolumny. Mimo grubych sukien czuła ciepło jakie biło od kamienia, po tym jak cały dzień grzany był wspaniałym włoskim słońcem. Wyciągnęła dłoń w stronę Alessandro, zapraszając by do niej dołączył, co uczynił z uśmiechem.- Przypuszczalnie więc zdecydują ci, co zostaną - mówił dalej. - Przy czym, to pogłoska, ale podobno kardynałowie niektórzy chcą przewlec początek wyborów. Jeszcze inni mówią, że rodziny rzymskie będą miały największy wpływ na nowy wybór. Ponieważ papież Aleksander był Hiszpanem, to teraz mnóstwo osób próbuje się dorobić na rabowaniu mieszkańców Iberii pod jakimkolwiek pozorem. Czyli wielki młyn. To właściwie tyle. Codziennie docierają kolejne plotki.
Wampirzyca oparła się głową o jego ramię, słuchając jego głosu. Mimo jego stroju czuła pulsowanie jego krwi, mocno bicie serca gdy się zbliżała. Alessandro był taki uroczo niewinny. Będzie musiała podziękować Machiavellemu za doradzenie gospodarza. Zapowiadał się jej bardzo przyjemny pobyt w Rzymie. Ostrożnie wsunęła dłoń w jego dłoń i chwilę rozważając jego słowa gładziła jego palce. Czuła, że biedny markiz nie ma gdzie się podziać na zasadzie: i chce i obawia się, że nie wypada. Póki co zwyciężała ciągle ta druga opcja grzecznego szlachcica.
- Ilu kardynałów można się spodziewać na konklawe?
- 35, 36. Gdzieś tak, może ze dwóch więcej, jeśli zdążą dotrzeć, ale wątpię. Nie ma co się łudzić, będzie starcie pomiędzy opcją francuską, hiszpańską oraz włoską. Nie wiem, kto akurat będzie ostatecznie górą. Ponadto wojska francuskie i hiszpańskie chociaż nie stoją bezpośrednio w Rzymie, jednak ich cień sięga daleko. Pamiętasz pewnie groźby choćby poprzedniego króla Francji dotyczące papieża. Trudno rzec
- uniósł dłoń przekręcając ją lekko gestem niewiedzy.
 
Kelly jest offline  
Stary 01-03-2017, 10:14   #30
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca przesunęła jego dłoń na swoje uda i chwyciła ją oburącz. Z zainteresowaniem przyglądała się jej, delikatnie przesuwając swoje palce.
- Wspomniałeś o plotkach… - Podniosła głowę spoglądając na niego, jednak cały czas trzymała dłoń markiza. - Wiem, że mężczyznom nie wypada przekazywać takich niepewnych informacji, ale czy zechciałbyś uchylić mi rąbka tej tajemnicy?
- Ja … - chwilę delektował się jej dotykiem, szczególnie iż uda należały w jego opinii do tych super intymnych miejsc, ale po chwili zabrał delikatnie, lecz stanowczo dłoń. - Agnese - jęknął - naprawdę skuuupmy się na nowinach - widać było, że ma problemy z koncentracją. - Plotki, lepiej żeby przedstawił je jakiś kardynał. Bowiem do mnie docierają raczej niesprawdzone wieści. Chociażby takie, że bardzo duże szanse ma kardynał Sforza - Visconti, inni stawiają na Carafę, ale bardzo wątpię, bo stanowczo jest zbyt uczciwy.

Wampirzyca uśmiechnęła się słysząc to sformułowanie. Do tego szybko pokazała Allesandro dlaczego popełnił błąd zabierając swoją dłoń. Wygodnie oparła się rękoma za plecami eksponując swój biust, dekolt. Szmaragdy zalśniły w świetle księżyca, rzucając drobne bliki na piersi, które je flankowały. Agnese przez chwilkę patrzyła w niebo by powrócić wzrokiem do mężczyzny.
Markiz się przez chwilę trzymał, próbując odpowiadać dalej
- Oprócz tego Francuz Amboise, ale on od dawna chce zostać papieżem. Nie udawało mu się, więc teraz też się pewnie nie uda. Oczywiście ponadto Della Rovere. Mój daleki krewny, Giovanni Colonna … mógłbym go zaprosić … - chyba dostrzegł, niczym dowódca wojskowy, że przegrywa bitwę i jeśli nie wycofa się na z góry upatrzone pozycje, to poniesie totalną klęskę. - Agnese, przepraszam, jaaa muszę, znaczy muszę iść. Czy możemy już ruszyć do twojego pokoju, znaczy przed twój pokój, odprowadzić cię … - miotał się wyraźnie.

Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Pocałunek i możemy zrobić wszystko, czego tylko pragniesz.
- Oczywiście - niczym błyskawica cmoknął ją w rękę i skoczył na schody, jakby bojąc się nie tyle jej, co własnej reakcji.

Agnese powstrzymała się by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Cudowny… był cudowny.
- Alessandro… damie wypadałoby pomóc wstać. - Spokojnie czekała, aż mężczyzna do niej wróci.
- Taak, oczywiście, wybacz mi - stanął trzy schodki dalej pochylił się i wyciągnął dłoń jak najdalej niczym żuraw, żeby jej pomóc.

Agnese położyła dłoń na jego dłoni i nim zdążył się zorientować przyciągnęła go do siebie. Alessandro znalazł się między jej nogami oparty piersią o jej piersi. Wampirzyca objęła dłońmi jego twarz, delikatnie acz stanowczo i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Krótki, ciepły. Delikatnie odsunęła jego twarz.
- To miałam na myśli mówiąc o pocałunku… Alessandro.
- Eee … jaaaa peewnieeee w twojej rodzinie obowiązują takie zasady wobec przyjaciół - próbował się ratować jakąś pokręconą logiką, ale dodatkowo Agnese aż wręcz słyszała, jak szepcze do siebie: pości, czy nie pości oraz zaczął chyba przypuszczać, że owe powody dotyczące męża są trochę podkoloryzowane. Chociaż lubił ją, podziwiał, ale chyba zrobiło mu się nieco przykro. Widać jednak było, iż przez umysł przelatuje mu tysiące sprzecznych myśli. - Chodźmy, proszę - powiedział wreszcie.

Wampirzyca nie puściła jego twarzy.
- Nie Alessandro, w mojej rodzinie nie całujemy się z przyjaciółmi. - Przysunęła go do siebie, tak by móc szeptać mu do ucha. - Przez chwilę zapomnij o tych wszystkich zasadach, etykiecie i zdradź mi czego pragniesz.
- Wcale nie muszę niczego zapominać - wyszeptał zagubiony - wcale nie muszę. Pragnę cię poślubić, tak jak powinno być. Zaręczyć się, odbyć okres narzeczeństwa, mieć wspaniałe wesele, cieszyć się twoim towarzystwem, mieć dzieci … - kiedy mówił to Agnese nagle dostrzegła coś, czego nie widziała wcześniej. Kilka metrów na schodach stał ironicznie uśmiechnięty mężczyzna, który obserwując miotanie markiza pewnie świetnie się bawił.

Wampirzyca wyostrzyła zmysły by zobaczyć jego aurę, jednak nie puściła trzymanego w objęciach Alessandro. Bez problemu dostrzegła, że to wampir, który w dodatku jej się ukłonił. Trochę wprawdzie lekko


Delikatnie przesuwała palcami po podstawie czaszki markiza, delektując się pulsowaniem krwi w jego żyłach. Czuła jego gorąc na swym łonie.
- Chciałbyś przeczekać, cały ten czas narzeczeństwa? - Jej szept nadal pieścił jego uszy, w czym pomagały mu jej wargi ocierające się o małżowinę. Nie ułatwiała markizowi, utrudniając mu oparcie się, tak że musiał spoczywać na jej piersiach. - Widzieć mnie, dotykać mnie i nie móc sięgnąć po więcej?
- Tak, tak, tak trzeba, tak chcę - wyjąkał biedaczyna, gdyż chcąc się podnieść oparł dłonie na jej piersiach, co go jeszcze bardziej zdeprymowało i w ogóle wyglądało dosyć zabawnie, bowiem mało co się nie przewrócił.
- Oh Alessandro. - Delikatnie ucałowała jego szyję. Jej wzrok powędrował w stronę wampira. - Nie będę cię wobec tego dręczyć.

Puściła jego twarz, powoli, na chwilę zatrzymując dłonie na jego szyi.
- Nie nie, nie dręczysz mnie, ja tylko … - widać było, że chce uciec pod stół, ale problem był taki, że nie było takiego sprzętu w okolicy.
- Chwilę tu posiedzę i udam się do siebie. - Znów oparła się dłońmi za swoimi plecami. - Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie chwilę jutro.
- Oczywiście, ile tylko zechcesz. Proszę, nie siedź długo. Przeziębisz się, bo choć jeszcze lato, jednak noce bywają chłodne - mówił to z troską, jednak Agnes widziała że tamten drugi bawił się tymi słowami, niemal padając ze śmiechu. - Czy podesłać ci jakąś służącą do towarzystwa? - chyba ucieszył się, że signora Contarini znormalniała.
- Moja Gilla mi wystarczy, ale upomnę ją, że może prosić o pomoc. - Uśmiechnęła się do Alessandro.
- Dobrze, wobec tego miłej kontemplacji nocy. - Alessandro ruszył i po prostu przeszedł obok tamtego, jakby przybysz wcale nie istniał na schodach i nie był minięty dosłownie o piędź.

Agnese spoważniała. Przez chwilę patrzyła na wampira, po czym wyciągnęła dłoń w jego stronę. Tak jak wcześniej zrobiła to w kierunku Alessandro. Zapraszając, by ten do niej dołączył. Przybysz jednak pokręcił przecząco.
- Wybacz signora, ale nie mamy czasu. Księżna Rzymu, pani Zanetta Matalesta oczekuje cię. Natychmiast - cóż, Agnese wiedziała, że opowiedzenie się księciu miasta jest podstawą krwiopijczej etykiety.
- Muszę uprzedzić moje ghule. - Wampirzyca wstała. - Cóż to za miasto, w którym wampiry wydają polecenia nim się przedstawią? - Uśmiechnęła się do przybysza, nim jednak zdążył odpowiedzieć ruszyła w stronę swoich pokoi. To nie było daleko, a wolała uprzedzić Gillę i Borso.
Wampir nie odpowiedział, czy dlatego że nie zdążył, czy też raczej, po prostu nie miał ochoty na kłótnie. Bez względu bowiem na to, czy się to Agnese podobało, czy nie prawem księcia było wydawanie poleceń na jego własnym terenie.

Agnese weszła do swoich pokoi. Tak jak się spodziewała Gilla oczekiwała jej. Poderwała się z jednej z poduch, które przywieziono z karocy.
- Przyszedł posłaniec od księżnej, podaj mi proszę płaszcz.- Wampirzyca zerknęła na drzwi za sobą ciekawa czy wampir podążał za nią. Rzeczywiście, ujrzała go stojącego na korytarzu pod takim kątem, że mogła go dostrzec, jednakże nie zbliżał się do drzwi.
- Tak pani, proszę - Gilla oczywiście była wzorem w każdej sytuacji, także jako garderobiana.

Agnese wyciągnęła rękę w stronę wampira.
- Podejdź. Chciałabym by cię rozpoznano, gdy przyjdzie potrzeba.

Posłuchał jej, podszedł uśmiechając się ironicznie. co ciekawe, kiedy przechodził, ani strażnicy nie zareagowali, zaś Gilla wpatrywała się w Agnese oraz zastanawiała, kogo jej signora woła.
- Pokaż się proszę. To naprawdę, dużo ułatwi. - Wampirzyca opuściła dłoń i sięgnęła po trzymany przez Gillę płaszcz.
- Kiedy szlachetna koleżanka prosi - jego głos ociekał ironią - to oczywiście nie odmówię - pojawił się w pokoju stosunkowo daleko od Gilli oraz tak, że strażnicy z zewnątrz nie mogli go dostrzec. Ghulica nagle spięła się chwytając za miecz odruchowo, ale chyba spokój jej pani powodował, że wstrzymała się. Spojrzała pytająco na signorę.

Wampirzyca upięła płaszcz pod szyją.
- To jest posłaniec od księżnej.
Przeniosła wzrok na wampira, nie było na jej twarz cienia rozbawienia, które towarzyszyło jej podczas igraszek z markizem. - Przedstawisz się?
- Może mnie pani nazywać Leoncio, ale tak naprawdę to bez znaczenia. Ot po prostu maska, któraś kolejna spośród mnóstwa - nie zapytał jej o nazwisko, więc doskonale musiał wiedzieć, kim jest. - Jestem jedynie posłańcem i lepiej ruszajmy już, bowiem przypuszczam, że będzie pani bardzo zajęta przez resztę nocy.

Wampirzyca obróciła się od Gilli i podeszła do wampira.
- Zawsze jestem zajęta mój złotousty. - Jej spojrzenie wskazywało na lekką pogardę. Nie lubiła takiego zachowania. O ile śmiertelnym mogła wybaczyć wiele, z uwagi na ich młodość, nieświadomość, to wampiry przestrzegały pewne zasady, a ona była starszą i wiedziała jak powinien się do niej odnosić posłaniec.

- Prowadź Leoncio…. - w jej głosie pojawiła się ironia. - ...do swej Pani.
Leoncio skinął.
- Proszę za mną, signora. Wyjdziemy normalnie, gwarantuję, że nikt pani nie zobaczy. Niedaleko pałacu czeka kareta. Właśnie tam ruszymy.

Bystrym zmysłom Agnese wydało się, że Leoncio rozpościera jakiś całun, który obejmuje także ją. Gilla straciła ją ze swoich oczu, ale wiedząc, co się dzieje, nie robiła rabanu. Tymczasem przybysz ruszył powoli w kierunku bramy wyjściowej. Co dziwne, kiedy kilkoro służących przechodziło korytarzami minęło idących kompletnie nie dostrzegając, zaś strażnik, który także ich nie spostrzegł, popchnięty przymusem Dominacji, otworzył bramę. Potem oczywiście ponownie zamknął.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172