Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2019, 21:34   #121
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Minęło kilka godzin zanim dotarli do hotelu. Na miejscu okazało się, że nie mieli rezerwacji. Pieśń Udręki przeskoczył przez ladę, złapał od tyłu recepcjonistę i zaczął go dusić.

Mina Żenii zrzedła i dziewczyna z zaskoczenia aż gibnęła się do przodu.

- Co ty odpierdzielasz?! Zaraz będziemy mieć policję na karku. Nagrania, kamery. Jak niby mamy tutaj zostać na noc?! Puść go!

Pieśń Udręki uderzył twarzą recepcjonisty o blat. Jego twarz zalała się krwią i padł bez przytomności.
- Masz rację, nie ma sensu go zabijać. O piątej trzydzieści będą się zmieniać, wtedy Fedir zajmie się nowym. Tego zamkniemy w schowku na szczotki.
Gdy to mówił, to macał klucze. Nie szło mu to tak jakby chciał, bo większość zamków otwierały karty.
- Kurwa, Fedir znajdź klucze do apartamentów.
Posłuszny szaman obszedł blat i zaczął przeglądać klucze.
- Czym się przejmujesz? On jest tylko człowiekiem.

Żenia spoglądała na ślepca z niedowierzaniem.
Rozejrzała się po hallu i samym stanowisku recepcji w poszukiwaniu kamer.
- Brak mi słów. Tobie zapewne też. Na przykład „dyskrecja”, „rezerwacja online” i „planowanie”. Jak zmiana go nie znajdzie, to go zaczną szukać. Jak znajda pobitego trafią do nas. Jak trafią do nas, namierzy nas Pentex. Mam kontynuować? - Żenia zaczynała się irytować.

- Zanim tutaj dotrą nas już nie będzie. Będziemy na Słowacji. Spokojnie. Wyluzuj. Co z apartamentami? - powiedział Ślepiec.
Grześ i Złoty również nie wykazywali entuzjazmu takiego jak alfa.
- Ma ma ma mam - powiedził Fedir machając dwoma kartami-kluczami.

- Nie ma co tu zostawać. W ten sposób zostawiamy im tylko pieprzony neon „ tu jestem”. Chcesz to zostawaj. Ja stąd spadam. - Wrona odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia z hotelu. Głód i zmęczenie podsycały wkurw i rosnące poczucie porażki.

- Stój! - krzyknął za nią gdy rozsunęły się przed nią drzwi.
- Jak teraz stąd wyjdziesz, to… - wyraźnie zabrakło mu słów.
- Nie są w stanie nas namierzyć. Nie dziś. Nie jutro. A pojutrze będziemy daleko. Darmowe drinki, darmowy nocleg. Chcesz to zamienić na spanie pod mostem? Czy jaki masz mistrzowski plan? Podzielisz się?

Żenia odwróciła się z wolna.
- Pamiętasz co mi powiedziałeś poprzednio? Że jesteś może mściwy i krwiożerczy, ale że nie jesteś idiotą. To się do kurwy nędzy zachowuj jak nie idiota. - warknęła brunetka ledwo wystająca z za dużej bluzy. - Mamy misje do wykonania a Twoje zapędy jedynie ją narażają. Chcesz być wyzwolicielem Tancerzy czy zdychać w słoiku Pentexu z pełnym brzuchem?

- Przecież facet żyje. O co ci kurwa chodzi? - zapytał Alfa.
- Jak miałaś plan na przenocowanie? Bo nie przypominam sobie, żebyś sięgała po złotą kartę. Wiem, wiem, wiem. Jesteś ragabaszem. Twoim powołaniem krytykować. Jasne. Krytykuj. Ja proponuję nocleg w apartamencie z dostępem do barku. Jutro rano zejdziemy na śniadanie i ruszamy w dalszą drogę. Śmiało, krytykuj.

Wrona spojrzała po pozostałych mężczyznach milczących podczas wymiany zdań. Przeciągnęła po twarzy dłonią.
Miała wszystkiego dość.
Wydarzenia ostatnich tygodni doprowadziły ją niemal na skraj wytrzymałości.
Hotel, jedzenie, prysznic brzmiało kusząco. Ale dziewczyna czuła dyskomfort. Pobity ocknie się, zgłosi policji, i zanim wyjdą na śniadanie będą już mieli mundurowych na głowie. Ciężko tłumaczyć trupa, połyskującego mięśniaka, ślepego i kolesia z kośćmi na szyi.

- A rób co chcesz. - warknęła i ruszyła do wyjścia.
Planowała znaleźć auto na hotelowym parkingu i się do niego włamać i ruszyć w drogę.

Pieśń Udręki podniósł mężczyznę z obsługi i podał go Grzegorzowi. Ruszył za Żenią na parking, jednak się przy tym ociągał. Gdy Żenia otworzyła właśnie starego fiata ten podszedł do niej.

- Mamy Dary od Smoka. Wyczyścimy mu pamięć do rana. Chcesz uwolnić Żmija, a przeszkadza ci jeden rozbity nos? Dlaczego nosisz jej broń? Co Smok w tobie zobaczył, skoro odrobina krwi cię przeraziła? Co?

- Spytaj Smoka. - Wrona wzruszyła ramionami. Gęstniejąca mgła gniewu zasłaniała jej wzrok. Nic innego nie robiła tylko tłumaczyła się ostatnio. Metal karoserii zastękał gdy dziewczyna zacisnęła na drzwiach dłoń - Nie chodzi o jeden nos. Tylko o konsekwencje. Chyba się nie dogadamy. Mamy zupełnie inny sposób działania. A ja mam chwilowo dość po użeraniu się tygodniami z gajanami z Haradem na czele. Swoją drogą wiesz ze podejście macie takie samo?
- Chodź. Napijemy się. Może faktycznie powinniśmy nieco zmienić metody. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku.
Mówił dużo spokojniej niż się spodziewała. Zależało mu na niej?

„Ja go nie kminię. Weź go zmiażdż i zabierz tamtą Zmorę. I Watahę. Koniecznie zabierz mu watahę. Oni potrzebują wodzenia za nos.”

Zmora podsycała narastający w Żenii gniew podsuwając coraz to nowsze pomysły.

Żenia uważnie obserwowała mowę ciała niewidomego. Słuchała tonu jego głosu. On jej do czegoś potrzebował. Była ważną częścią jego planów. Ona zaś jego nie potrzebowała do niczego. I prawdopodobnie świadomość tego spowodowała zmianę jego podejścia.

Myszy przebiegły Żenii przez myśl. Znowu.
Możliwe że bał się utraty wpływów u Smoka. Konkurencji. Testował limity?
- Pieśń, liczę na Ciebie. Na Twoje doświadczenie. Weź nie odpierdalaj takich jazd, bo głupi nos może kosztować nas wszystko. - dodała podsumowująco odsuwając się od auta - testować mnie sobie możesz. Ale nie narażaj misji.

- Dobra. Nie będę. Ale w zamian mam prośbę. Chciałbym, żebyś pomogła mi przekonać Wojtka, żeby dołączył do naszej sprawy. Do uwolnienia Żmija. Co sądzisz? - mówił to tonem rówieśnika. Niczym nastolatek planujący konspirację.

„Hmm”
Zmora zamanifestowała swoją obecność, choć Żenia nie była pewna co mogła mieć na myśli.

- Wojtek nie przejdzie Labiryntu. Zapomnij. Zależy mu na Tobie, stracił przez to wszystko. Ale jak mu to zaoferujesz to zniknie. Poza tym oboje musimy mieć możliwość kontaktu z gajanami. Oni są kluczem. Co do uwolnienia Żmija… może… - dziewczyna wydęła usta - Może.

- Przejdzie. Przejdzie tylko trzeba mu nieco pomóc. Pociągnąć za odpowiednie sznurki. Wiem, że umiesz. Zobaczysz jaka z nas będzie wspaniała para.
Nieco irytujący był fakt, że twarz Pieśni udręki kierowała się w przestrzeń, jakby Żenia była niższa niż myślał. Mówił ponad nią.

- Spróbuję przekonać go by pomógł ze Żmijem. Potem zobaczymy. - Żeńka czuła się jak na kolejnym teście. Dziwne. Przecież słyszał skąd dochodzi jej głos. Chyba, że mówił do Nahajki? Ruszyła z powrotem do hotelu nie dając Tancerzowi czasu na odpowiedź. - Obiecałeś mi drinka. Idziesz?

Ruszył za nią.

***


W hotelu ich wataha zajęła się recepcjonistą. Gdziekolwiek był, to teraz już nie było go widać. Szybko przeszli do baru, który był już zamknięty. Jednak nie stanowiło to dla nich przeszkody. Fedir wcześniej wyłączył monitoring obiektu. Goście już spali. Dlatego przy dźwiękach cichej muzyki Złoty rozlał im drinki do szklanek. Zrobił to z wprawą barmana. Grześ odsunął od siebie drinka. Żenii nie umknął jednak fakt, że chłopak wyglądał lepiej. Czyżby z niego też schodziło zmęczenie po piekielnej pustyni?

Było późno, więc w zasadzie po jednym drinku ruszyli w stronę swoich pokojów. Mieli do dyspozycji dwa apartamenty, jednak Grześ zauważył, że powinni Żenię ulokować w osobnym pokoju. W końcu była kobietą. Pieśń się zgodził. Żenia dostała klucz do pokoju klasy biznes.
Na korytarzu się pożegnali i rozeszli w swoją stronę. Mieli spotkać się o siódmej rano na śniadaniu. Żenia w pokoju włączyła TV, żeby sprawdzić jaka godzina i dzień. Dochodziła trzecia. A w piekle spędziła cztery dni, a nie kilka godzin. Cztery dni bez jedzenia i po jednym drinku. Zrobiło jej się słabo. Z drugiej strony musiała się odświeżyć.

Gdy wyszła spod prysznica usłyszała pukanie do drzwi.

Poczłapała by je otworzyć i sprawdzić kto to. Cztery dni. Kolorowa karuzela w głowie kręciła się powoli i do znudzenia.

Do pokoju wszedł Grzegorz. Minął ją bez zaproszenia. Rozejrzał się po sporym jak na hotelowy standard pomieszczeniu. Odwrócił się do dziewczyny i przytulił. Bez słowa.

Żeńka zatrzasnęła drzwi kopnięciem. Otulona dużym ręcznikiem z ręcznikowym turbanie na głowie pachniała hotelowym żelem. Rozgrzane kąpielą ciało momentalnie pokryło się gęsią skórka gdy dziewczyna wcisnęła ciasno w uścisk Grzesia.
Ciepłe łzy spadały na szyję ragabasha.
- Przepraszam, Grześ, przepraszam, Kruku. - szepnęła Wrona.
- Przecież to nie twoja wina - powiedział. Gdy się odsuwał od niej zobaczyła, że z jego oczu wypływała krew.

“On mnie przeraża”
Powiedziała zmora, jakby nie pamiętając swojego oślizgłego dotyku sunącego po nagim ciele dziewczyny.

“Mnie nie”

Żenia wyciągnęła palec i dotknęła czerwonej strużki w dziwnym transie zaskoczenia.
- Moja. Nie zdążyłam Cię znaleźć. Nie zdążyłam dobiec. Widziałam Cię - tłumaczyła gorączkowo wpatrując się w kropelkę krwi - a potem był wybuch. Nie mogłam Cię znaleźć w gruzowisku. Szukałam. Tyle osób. Tylko Ciebie nie… - Wrona przyciągnęła Grzesia raz jeszcze

- Nie uratujesz wszystkich wilkołaków. Dopadła mnie wampirzyca. Ogłuszyła. Obudziłem się w jakimś laboratorium - objął ją. Byli prawie równego wzrostu. - Był tam wampir. Ale nie taki czerwony. Nazywali go Zettler. Badał coś. Był bardzo podekscytowany gdy okazało się, że nie reaguję na ich krew. A potem… potem mnie zabili i zmienili w to. Duchy się ode mnie odwróciły. Złoty mówił, że gdybym miał z nimi lepszą więź, to by mi nie pozwoliły na to. Tymczasem jestem. Jestem tym….
Głos mu się łamał.

- Zettler. Nie czerwony - powtarzała Żenia notując w myślach. Zabiła czerwoną sukę. Zabije i Zettlera. Czerwony czy nie, na granatnik zapewne reaguje tak samo. - To znaczy… Ale przecież… A co z Umbrą? Przecież masz taką aurę? Co to? - wyrwana z repetycji dziewczyna była skołowana.

- Oni mnie nauczyli. Podłączyli mnie… wgrali mi coś - odsunął się nieco i wskazał palcem na swoją skroń. - Ja pamiętam rzeczy, które nie miały miejsca, ja umiem rzeczy, jakich oni uczyli się setki lat. Nie wiem jak to działa. Ale mogę zmusić ducha do współpracy. Mogę wyrwać go z umbry i związać ze sobą. I to widziałaś tam. Gdy związałem się z duchem wilka to mogłem wejść do umbry. Mogłem… czułem się prawie jak kiedyś… Ale to nie jest mój wilk… to kundel, któremu ja zakładam smycz i zadaję ból, żeby egzystować.

Odsunął się od niej i ruszył w stronę okna. Lewą ręką przeczesał swoje włosy i przez moment zostawił ją na głowie, jakby miała pomóc mu zebrać myśli.

- Ja… gdy byliście na parkingu piłem krew z tego recepcjonisty. Muszę pić krew, żeby egzystować w ten żałosny sposób.
Nie było słów.
Ta sytuacja, to co stało się z Grzesiem przerosło Wronę.
Osunęła się na podłogę bo nogi przestały ją trzymać.
Jakby ktoś walnął ją zmorą.
Miała wrażenie, ze tonie a woda nad nią się zamyka.
Tylko, że to nie była woda a krew.
Jak w jej śnie o byciu Zmorą.
Gdzieby nie poszła, krew ciekła strumieniem.
I zmieniała, zmieniała wszystko.
A teraz słodki Grześ jest… martwy.
Cierpienie i porażający smutek odbierały jej kontakt z rzeczywistością.
Zmieniła się odruchowo w wilczycę instynktownie szukając pociechy i nie do końca wiedząc co robi, pociągnęła Grzesia za dłoń ku drzwiom.

Ruszył za nią bez słowa. Recepcja była pusta, więc nikt nie zwrócił uwagi na wilka wyprowadzającego mężczyznę z krwawymi śladami na twarzy. Minęli parking i szybko znaleźli się w niewielkim parczku, który dalej przechodził w las.

Grzegorz sam zmienił się w wilka. Jego futro było wypłowiałe. W kilku miejscach kępki futra były wydarte. Warga zwisała bezwładnie z lewej strony pyska. Tak, jak on sam, jego wilk też był martwy.

Gdy znaleźli się wśród głębszego lasu Córka Ognistej Wrony zaskomliła raz. Spojrzała na swego towarzysza i pociągnęła nutę pożegnania.
Przywoływała świadectwo o zmarłym przyjacielu. Przekazywała jego los duchom.
Grześ dołączył cienkimi tonami i po chwili razem zawodzili z głębi piersi. Żenia przysunęła się blisko martwego wilkołaka by czuł wibracje jej ciała. By poczuł, że jest obok niego. Że nie jest sam.


Powietrze wypełniły przeciągłe wilcze pieśni…

***


Gdy skończyli ten wymyślony naprędce rytuał, w którym jeden wilk opłakiwał śmierć innego… stojącego obok niego na niebie zaczynało już szarzeć. Tej nocy Żenia miała już nie odespać zmęczenia. Grześ wrócił do ludzkiej formy. Był nagi, jego ubrania nie przetrwały przemiany.

- Żeniu, ja mam do ciebie tylko jedną prośbę. Coś, czego nie zrobiłby dla mnie nikt z nich - zamilkł czekając na reakcję dziewczyny, która nadal była czarną waderą.

Czarna wilczyca uniosła zmęczone spojrzenie pytająco.

- Tam, w tych laboratoriach w Łodzi, oni wgrali mi coś, jakby formę kontroli. Nie wiem. Wydaje mi się, że mogą mnie zablokować, albo zmusić do posłuszeństwa. Nie jestem pewien, bo nikogo z Pentexu nie spotkałem odkąd Złoty mnie wyrwał. Ale najgorsza jest inna blokada.

Stał chwilę w milczeniu patrząc na ziemię pod łapami wilczycy.

Przełknął ślinę z trudem.
- Zabij mnie. Proszę. Nie chcę tak istnieć. A nie mogę sam doprowadzić do swojej śmierci. Wgrali mi to na poziomie instynktu? Nie wiem. To trochę tak, jak przy grzebaniu w oku. Masz potężne opory przed włożeniem sobie palca w oko. I ja nie mogę…. Nie potrafię odebrać sobie tego piekielnego życia. Choć z życiem to nie ma nic wspólnego.

Patrzył pytająco na wilczycę.

Musiał zrobić wrażenie też na Zmorze, bo nie przyszedł od niej żaden uszczypliwy komentarz.

Wadera zamarła i zesztywniała. Ta prośba sprawiła, że serce dziewczyny pękło.
Zdawało się jej, że cały świat usłyszał ten dźwięk chociaż resztki logiki podsuwały ironicznie, że to musi być ta pycha o której mówił Ryk Gromu. Bo przecież codziennie tysiące serc pęka z bólu na całym świecie, a nikt tego nie słyszy.
Zaskomliła cicho.
Jak mogłaby się nie zgodzić, gdy fizycznie czuła jego ból i rozpacz?
Nie mogła go prosić o ciągnięcie tego… na co go skazano.
Jej Grześ.

Córka Ognistej Wrony zmieniła formę do wielkiej bestii.
Dyszała ciężko jakby z potężnego wysiłku.
Spojrzała pytająco na mniejszego mężczyznę.

Ten zamknął oczy czekając na to co było nieuchronne, gdy dziewczyna położyła wielką łapę pieszczotliwie na jego głowie a potem drugą otulając drobną twarz między łapami.
Oblicze Grzesia było spokojne jak nigdy dotąd. Ona go nie zabijała.

‘Ona miała mu przynieść ulgę.

Szpony Wrony pokryły się czarną mazią i zrobiły się jakby dłuższe… i ostrzejsze.

“Obetnij mu głowę. Szybko. Jednym cięciem. Niech nie cierpi”
Podpowiedziała Zmora czując, jak Żenia napina się, żeby spróbować oderwać głowę mężczyźnie.

Dziewczyna nie chciała zadawać martwemu wilkołakowi więcej bólu. Wycierpiał już dość.
Z warknięciem zrobiła zamach by ściąć głowę Grzesia od Sosenki.

Szpony z łatwością oddzieliły głowę od martwego ciała. Korpus upadł, podczas gdy pełna spokoju twarz z dwoma pasami krwawych łez wylanymi na policzkach pozostała w pazurach dziewczyny.
Jej przyjaciel.
Wilkołak z którym spędziła tak mało czasu, a czuła, że zna tak dobrze.
Zmieniony w potwora wbrew woli. Maszyna do zabijania pijąca krew i wiążąca duchy.
Twór Pentexu, który zabił jej Grzesia.
A teraz tyle mogła mu dać… tylko tyle i aż tyle.

Otumaniona Żenia automatycznie schowała ciało Grzesia w zaroślach. Czuła się pustą skorupą.
Wróciła do apartamentu nie wiedząc, nie pamiętając jak. Zabrała prześcieradło i pościel zwijając je w ciasny tobołek. Zgarnęła swoje rzeczy i wielką bluzę Złotego skorzystała z daru nie przyciągania do siebie uwagi by wrócić do lasu.

Opakowała drugie już bezgłowe zwłoki w prześcieradło i i kołdrę. Dźwignęła je i ruszyła do starego fiata, do którego włamała się kilka godzin temu. Nie wiedziała czy Zmora jej pomaga czy pali teraz ostatnie rezerwy wewnętrznej siły. Było jej to obojętne.

Nie odwracając się za siebie, ruszyła w długą drogę do Borów Tucholskich, by tam znaleźć pamiętną sosnę, która stać się miała miejscem pochówku jej pierwszego wilkołaczego przyjaciela.


Гей, плине кача по Тисині,
Плине кача по Тисині.
Мамко ж моя, не лай мені,
Мамко ж моя, не лай мені.

Гей, залаєш ми в злу годину,
Залаєш ми в злу годину.
Сам не знаю де погину,
Сам не знаю де погину.

Гей, погину я в чужім краю,
Погину я в чужім краю.
Хто ж ми буде брати яму?
Хто ж ми буде брати яму?

Гей, виберут ми чужі люди,
Виберут ми чужі люди.
Ци не жаль ти, мамко, буде?
Ци не жаль ти, мамко, буде?

Гей, якби ж мені, синку, не жаль?
Якби ж мені, синку, не жаль?
Ти ж на моїм серцю лежав,
Ти ж на моїм серцю лежав.

Гей, плине кача по Тисині,
Плине кача в по Тисині.

 
corax jest offline  
Stary 25-01-2019, 00:10   #122
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Żenia...

Fiat jechał do południa. Wybierała drogi lokalne. Kradziony samochód prowadzony przez międzynarodową terrorystkę z bezgłowym ciałem zawiniętym w prześcieradło na tylnym siedzeniu mógł okazać się ciekawym znaleziskiem dla kogoś monitorującego autostrady. Gdzieś w głowie coś przypominało dziewczynie, że ma pecha do monitoringu.

Niestety paliwo kończyło się równie szybko co przy wyborze dróg szybkiego ruchu. Żenia nie miała pieniędzy. Nie chciała też rejestrować swojej twarzy na kamerze stacji benzynowej. Zjechała na pobocze i zatrzymała auto. Wysiadła i otworzyła maskę. Pochyliła się w bluzie od Złotego wystawiając w stronę drogi pośladki okryte podartymi jeansami.

Następny samochód, który tamtędy przejeżdżał zatrzymał się niemal natychmiast. Z BMW wysiadł mężczyzna o fryzurze podobnej do Michała. Na dresowej bluzie zwisał łańcuch, który mógł uchodzić za złoty. Podszedł do dziewczyny z szelmowskim uśmiechem żując gumę w lekko otwartych ustach. Niewinna mina dziewczyny zachęciła go, żeby okiem specjalisty zajrzał pod maskę.

Dalej poszło szybko. Uderzenie w potylicę otwartą dłonia, uderzenie czołem o pokrywę silnika i trzaśniecie maską o głowę. Nieprzytomnego dresiarza usadziła w Fiacie. Zwłoki Grzesia przeniosła do BMW. Sprawdziła kieszenie dresiarza. Zabrała dokumenty, portfel, zegarek. Łańcuch z tombaku mu zostawiła. Ruszyła dalej zostawiając dresiarza z lekko uchylonymi drzwiami. Nawet gdy auto wzbudzi podejrzenia, to mało kto chce podchodzić i pytać czy nie pomóc do łysego faceta w dresie. Kupiła sobie kilka godzin.

Dalszej drogi nie rejestrowała. Poszło jakoś tak szybko…

W Tucholi wjechała w las. Złapała Grzegorza i przerzuciła go sobie przez plecy. Uchwyt był typowo wojskowy. Od ostatniego snu miała pewne przypuszczenia skąd może znać takie sposoby przenoszenia towarzyszy. Bez wspomnień była niebezpieczna. Dla siebie i dla swoich przyjaciół. Mogła ich narazić. Mogli zginąć. Jak Grześ… jej Grześ… gdy już myślała, że jednak przeżył, to poprosił ją, żeby odebrała mu życie.

Wielki czarny wilk szybko wykopał dół pod niewielką sosną. Nie była pewna, czy to ta sama. Dla niej była ta sama. Mała sosenka. Złożyła zwłoki w głębokim dole. Gdy go zasypywała była już późna noc. Długo wyła do księżyca, aż w końcu zwinęła się w kłębek i zasnęła.

Czarny.

Portal Smoka wyrzucił ich kilkanaście kilometrów od Poznania. Godzinę zajęło im dotarcie do Caernu. Było to wynikiem nadzwyczaj dobrym, gdyż po przejściu portalu nie mogli już korzystać z pomocy oswojonych dinozaurów. Zamiast tego Dzikie Serce sterroryzowała kilku ludzi w pobliskiej wiosce i zdobyli dwa samochody.

I wtedy właśnie Rychu oświadczył, że oni nie mogą jechać z nim do Caernu. Wyjaśnił działanie fetyszów od Smoka. Antkowi oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Właśnie dowiedział się, że mogą dokładnie zlokalizować Żenię. Żenię i Tancerzów Czarnej Spirali.

Zapakował do samochodu trzech nagich i rannych towarzyszy i ruszył z piskiem opon do Caernu.

Harad

Słowak powitał Czarnego w Caernie. Ze wszelkimi honorami. Oto wracał wielki zwycięzca. Ubrany w garnitur mieśniak zaczął opowiadać o swoich planach na rozbudowę septu i odbicie Słowacji z rąk osłabionego Pentexu. Czarny uciął mu i ruszył rozmawiać z Miszą.

Szaman był dużo mniej podekscytowany. I ucieszył się na widok Czarnego szczerze. W kilku prostych zdaniach opowiedział o dokonaniach dziewczyny. Dziewczyny o której Harad nie wspomniał. Czarny spoglądał od czasu do czasu w stronę Słowaka. Potem poszedł rozmawiać ze Szramą. Była zaskoczona, że istoty o jakich Czarny wyrażał się per Łatołaki przetrwały wyprawę do piekła. Co więcej wróciły zapewniając ochroną jego wataże. Pokiwała głową z uznaniem.
- Dobrze się czasem mylić - powiedziała z uśmiechem spod rozpuszczonych brązowych włosów.

Czarny miał już pewien plan. Wrócił do Harada i Dalemira.
Szaman miał zajać się rannymi. Harad miał zaś zrobić to, co szło mu najlepiej. Czarny potrzebował go do walki.

Dzikie Serce i Rysiek.

Dochodziła północ gdy Dzikie Serce poczuła to.
- Jest. Przeszli.
Rysiek kiwnął głową i wyjął telefon komórkowy. Musiał poinformować Czarnego. Dzięki odrobinie magii fetyszów Smoka i odrobinie technologii w formie telefonu komórkowego Czarny chwilę przed północą już wiedział, że Żenia Bondar wróciła z piekła i wylądowała w Bieszczadach. Szaman też autorytatywnie przejął władzę nad Ryszardem i Kamilą. Poinstruował ich dokąd mają jechać.

Fedir.


Duchy pozostały czujne. Fedir prawie nie spał tej nocy. Dziewczyna zwiastowała kłopoty. Fakt, że nosiła jej broń bardziej niepokoił niż dodawał jakąkolwiek otuchę. Nowa Zhyzhak była zagrożeniem.

Gdy poczuł, że zabiła ich Trupka wypuścił pierwsze Zmory. A później zaczął przygotowywać się do obrony. Wiedział, że za nią przyjdą.

Nowa recepcjonistka nie odnotowała nieobecności kolegi. Cóż, duchy w tym pomogły. A potem nastał wschód słońca. Zaraz po nim przybyli. I wtedy Fedir wypuścił na nich wszystko co miał.

Bitwa.

Słońce było w zenicie. Delirium wygnało z hotelu wszystkich ludzi. Starcie szamanów przypominało apokalipsę. Ziemia się rozstąpiła. Potwory rzucały się sobie do gardeł. Harad ścinał głowy różnym wężopodobnym stworom. Szrama i Dzikie Serce przegryzały karki stworom bliźniaczo podobnym do tych, jakie sprowadził Samson na cmentarz.

Ale po stronie Gajan był Misza. A on z wprawą czarownika rozpraszał kolejne ataki Fedira. Szaman padł martwy u stóp Czarnego niemal w samo południe. Bitwa trwała kilka godzin i wszyscy byli po niej wyczerpani. Mięśnie Harada drżały. I choć normalnie Pieśń Udręki pewnie nie miałby szans ze Słowakiem, to tym razem walka była bardzo wyrównana.

Harad otrzymał cięcie po wierzchu dłoni i nie był już w stanie walczyć Klaivem. Pieśń Udręki uśmiechnął się i wzniósł swoją broń do ostatecznego ciosu. I wtedy Michaił w formie gigantycznego niedźwiedzia przygniótł go do ziemi ogromną łapą.

Czarny zabrał jego Baneklaive. Obejrzał go powoli.
- Przykro mi, że tak to się kończy Skowycie Duchów - powiedział oglądając ostrze.
- Eh, Antek. Pocałuj mnie w dupę!
Szpon Cienia nie wahał się. Nie wykonał bynajmniej prośby Pieśni Udręki. Ściął mu głowę.

Coś się skończyło. Machnął brodą przywołując Tancerzy Skór i ruszył w stronę Ostatniej walki tego dnia.

Złoty.

Siedział w hotelowym barze i popijał drinka. W czasie gdy na hotelowym parkingu płonęły samochody i ginęły Zmory. Po prawej Czarnego szedł Ryszard Harwaziński z swoim klaivem. Po lewej szła Dzikie Serce w formie wielkiego, łaciatego Hipso. Gdy weszli do baru byli co najmniej zdziwieni.
Ostrze Złotego było wbite w podłogę jakieś trzy metry od niego. Czarny trzymał w dłoni miecz Pieśni Udręki i mierzył wzrokiem mężczyznę.

- Poddaje się - powiedział siwowłosy podnosząc brodę i odsłaniając szyję.
- Tam jest moja broń. Zdrowie zwycięzców - uniósł szklankę w stronę przybyłych, po czym opróżnił ja jednym haustem.

Antek postapił kilka kroków mijając wbite w ziemię ostrze.
- Dlaczego? - spytał podejrzliwie.
Złoty skrzywił nieco usta i westchnął.
- Ona nie byłaby szczęśliwa, gdybym was pozabijał - odpowiedział szczerze.
Harwaziński zaśmiał się i już chciał wtrącić coś o przewadze liczebnej, ale uniesiona dłoń Czarnego uspokoiła go.
- W takim razie pójdziesz z nami jako jeniec - powiedział szaman.
Złoty skinął głową.

Żenia.

W Borach Tucholskich padało. Ale ona tego nie czuła. Tak samo jak nie czuła głodu, który jej doskwierał. Leżała obojętna na wszystko. Jej świat się skończył. Nic nie miało sensu. Żadne zwycięstwo. Postawili caern, ale zginęło kilkaset ludzi. Zniszczyli Pentex, ale cała wataha trafiła do piekła. Pokonała Haighta, ale zginęła Zapalniczka. Wyrwała Czarnego z Malfeasu, ale Grześ poprosił ją, żeby ścięła mu głowę. Zawsze było jakieś pieprzone “ale”...

Nie… deszcz nie był żadnym problemem. No może poza tym, że nie usłyszała gdy do niej podchodził. I nie poczuła. Btk'uthoklnto też milczała. Wycofała się, żeby Żenia mogła ochłonąć? Cóż, miała swoje kaprysy.

Czarny był ubrany w swój płaszcz, czarne spodnie i sportową marynarkę. Złapał wilczycę i nie zważając na jej ubłocone ciało uniósł na rękach jak śpiące dziecko. Przycisnął ją do siebie i ruszył przed siebie.
- Nadszedł czas, żeby wreszcie się ktoś tobą zaopiekował - powiedział cicho do ucha wychudzonej wilczycy.


Koniec





Córka Ognistej Wrony powróci...
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172