Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2018, 00:16   #1
 
MrsTremond's Avatar
 
Reputacja: 1 MrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumny
Mumia - Pieśni mgły i zapomnienia

Wstęp muzyczny

Pisz! Wielokrotnie powtarzali mi - pisz, spisuj wszystko. Każde wydarzenie, spotkanie, każdy widziany obraz, każde wypowiedziane słowo. Wszystko. Pamięć lotną jest bardziej niźli piaski Sahra an Nubyah. Nie ufaj jej - mówili. Zdradzi cię wcześniej, czy później. To pewne. Zdrada to jej drugie imię. Pisz, by wiedzieć kim jesteś i po co trwasz.
Pisz, by spokój gościł w twej duszy, a żywot twój służył godnie swemu panu i bogu Heru.

Wieki przesypały się w wiekuistej klepsydrze. Opuszczałem me khat niezliczoną ilość razy. Powracałem, a świat zmieniał się niczym wąż zrzucający skórę. Ten sam, a jednak zgoła inny.

Ja - pośród dziejowej zawieruchy - trwam
Wiatr chłoszcze kamienie nieustannie
Cierpliwie rzeźbi
Zaciera znaki przeszłość
Ja - kamyk w boskiej misie zdarzeń - trwam

Spoglądam na wyblakłe fotografie. Rozrzuciłem je przed sobą, by wspomnieć tych którzy stanęli na mej drodze. Tych, którzy byli mi przyjaciółmi. Tych, którzy byli mi braćmi i na tych, którzy pragnęli mej zguby.
Nie pamiętam nikogo.
Rysy ich twarzy. Ich spojrzenia. Nic mi nie mówią. Bezwartościowy i wyblakły zbiór mych wspomnień,

O Pamięci!
Kurwo zdradziecka!
Przeklinam cię na wieki.

Damnatio memoriae!

Było i nie ma
Ślady zatarł czas
A Ja?
Ja trwam i trwać będę nadal
Aż po kres dni

*** ****

Wojna nadchodzi to pewne. Znaki po wielokroć ukazały się na niebie i ziemi.Wielki Wąż, Apep, przechyla głowę i przygotowuje się do pochłonięcia Ra. Stoimy w ostatnim szeregu obrońców. Tak niewielu nas już zostało. Zewrzyjmy szeregi bracia, a niebo i ziemia na powrót będą jednym.Odbudujemy Maat, a Wielki Wąż zostanie wygnany. Jad jego już nigdy nikogo nie zatruje.

*** ****

Krew spływa po mych dłoniach. Mięśnie zaciskają się w żelaznym uścisku na szczęce. Ostatnie strzępy mej woli walczą, by jeszcze przez chwilę powstrzymać głód. Nienasycone pragnienie, które napędza mą egzystencję. Jeszcze kilka chwil. Jeszcze kilka kropel. Misa prawie pełna.
O tak!

Ręce mi drżą. Mimo to dopełniam rytuału. Ostatni gest.
Rozlana krew rozbryzguje się po ścianach. Ach, jakże cudowny obraz maluje się przed mymi oczami. Obraz świetlanej przyszłości. Odkładam pustą już misę. Niepewnie. Niezdarnie. Gliniane naczynie rozbija się z głośnym trzaskiem o podłogę. To nie ważne. To już nie ważne. Dokonało się. Już prawie się dokonało.
Unoszę lśniący meket w górę. Jego gładka powierzchnia błyszczy, rozświetlona księżycowym blaskiem. Wkładam pierścień na palce.
Ostatnie słowa:
- Shabriri atbash berakhot!

O tak! Dokonało się!

*** ****

Popołudnie było bardzo parne. Jak z resztą kilka poprzednich dni tego lata. Terry doskonale to zapamiętała. Siedziała w gabinecie doktora Williams i liczyła kwiaty na tapecie. Liczenie bardzo go uspokajało.
Denerwowała się to fakt. Pewnie inni na jej miejscu skakaliby do góry z radości. Ona jednak czuła tylko obawę i strach. Nie wiedziała czy podoła.
Tutaj w szpitali była bezpieczny. Znała wszystkich. Wiedziała, co się wydarzy każdego dnia. Znała dokładny plan dnia i nic nie było jej w stanie zaskoczyć.
A tam? Spojrzała z lękiem w stronę okna i zalanego słońcem trawnika.
Tam, na każdym kroku mogło jej się coś przydarzyć. Każda sytuacja, każda osoba była czymś nowym, nieznanym i zapewne niebezpiecznym.
- Denerwujesz się Terry ? - spytał z uśmiechem doktor Williams, wchodząc do gabinetu.
- Tak, panie doktorze.
- Nie potrzebnie. Na pewno sobie poradzisz. Wierzę w ciebie. A gdyby coś się działo, to znasz mój numer. Odbiorę o każdej porze dnia i nocy.
Lekarz usiadł za biurkiem i wyjął kilka kartek papieru.
- Jeszcze tylko kilka formalności i będziesz mógła iść. Twoja siostra już na ciebie czeka.

*** ****

Drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym i bardzo drażniącym skrzypieniem. Promienie popołudniowego słońca padły na twarz Terry. Porażona zmrużyła oczy i instynktownie podniosła dłoń do góry.
- Terry! Siostrzyczko! No nareszcie.
Terry spojrzała na roześmianą blondynkę w luźnej, lnianej sukience w barwne groszki. Jej błękitne oczy prześwietlały go na wskroś.
- Ładna - pomyślała. I to było tyle. Na nic więcej nie mogła się zdobyć. Nie dlatego, że nie chciała, czy nie potrafiła. Po prostu jej nie pamiętała. Jej ładna, smukła buzia, kompletnie nic jej nie mówiła.
Wiedziała, że to jej siostra. Za tą wiedzą nie szły jednak żadne uczucia, ani wspomnienia.
Wiedziała, że musi udawać. Musi jeżeli nie chce wrócić do szpitala. A choć serce i gardło miała dosłownie ściśnięte przez strach, to nie chciała wracać na oddział. Musiała być wolna, aby dowiedzieć się kim naprawdę jest i co kryje się za tymi wszystkimi obrazami w jej głowie.

**** ****

(...)
“bo ten, kto odszedł, nie wraca już nigdy,
aby pouczyć tych, co pozostali;
bo nawet chwila nie będzie dodana
dla przedłużenia ziemskiego żywota,
bo zstąpić muszą do Państwa Umarłych
ci wszyscy, którzy mają pełne śpichrze,
i którzy chleby mają na ofiary.”
z Pieśni harfiarza z grobowca Nefer-hotepa

Nieprzenikniona zaiste jest natura wszechrzeczy. Bogowie milczą, a ziemie umiera. Święta rzeka wysycham a jeszcze wczoraj żyzne pola zmieniają się w kolejną pustynię.
- Czy to koniec o boska?
Słowa Amenmosa, najwyższego kapłana, dudniły głośnym echem. Słowa obijały się od wysokich, kamiennych kolumn i powracały ze zdwojoną siłą.

Afonia.

Kobieta siedząca na tronie ani drgnęła. Wyglądała niczym posąg. Posągiem jednak nie była. Żyła i dla patrzących na nią ludzi była ucieleśnionym bóstwem stąpającym po ziemi. Oczekiwali i pragnęli, by ich bóstwo dokonało cudu i tchnęło życie w umierającą ziemię.
Kobieta nie była w stanie tego dokonać.

Apatia

Myśli spętane i skłębione niczym powrozy. Buzująca lawa przelewała się przez burty. Wzrok płatał figle. Kręcił fikołek za fikołkiem. Nieustanny szum drażnił, a jednocześnie koił ogień trawiący duszę Nieustanny szum i przebijające się przez niego, co kilka chwil słowa.
O boska!
Czy to koniec?

Agonia

To koniec - szepnął najwyższy kapłan Amenmosa. Stojący za jego plecami Usherhat, głównodowodzący wojsk faraona, położył mu dłoń na ramieniu. Tylko kilka wtajemniczonych osób znało symbolikę tego gestu.

Krew. Cieniutka strużka, spływała wolno w dół. Nil, święta rzeka życia i śmierci, umierał.


**** ****

Laura
Czarny kruk rozpostarł skrzydła nad błękitem nieba
Znajdź dziewczę pośród drzew
Słyszę jej głos
Wzywa cię swym przejmującym milczeniem
Leć!
Znajdź dziewczynę pośród drzew
Zanurz się w falujący mrok oceanu
Tam na dnie - dostrzeżesz ją
Spiesz się, sępy są coraz bliżej
A świat przenika grobowy chłód

To był dziwny dzień. Laura czuła się, jakby obudziła się w nie swojej skórze. Myśli o ojcu pojawiły się zupełnie znikąd. Nie pamiętała nawet kiedy ostatnio zadręczała się wspomnieniami o nim. Przecież nie znała skurwysyna. Był dla niej tylko… No właśnie kim? Nic nieznaczącego imienia i kilku fotografii w rodzinnym albumie, nie można darzyć żadnymi uczuciami.

A dzisiaj jego twarz, niczym wytatuowana pod powiekami, towarzyszyła jej cały czas.
Dlaczego?

Otchłań
Bezmiar pustki
a pośród niej twarz
Jego twarz

Kubek aromatycznej kawy w taki deszczowy poranek, to było to. Tak właśnie musiała smakować ambrozja. Poprawiło to samopoczucie Laury tylko na chwilę. Natrętne wspomnienia o ojcu, którego nigdy nie poznała nie dawały jej spokoju.
To był jednak dopiero początek serii niebywałych wydarzeń.

Deszcz dudnił o parapet niczym rozwścieczony Zwierzak w bębny. Z głową podpartą na dłoni, Laura wpatrywała się w spływające ulicami rwące strumienie wody.
Gdy na parapecie wylądował przemoczony do suchej nitki kruk, dziewczyna aż podskoczyła. Ptaszysko, jakby uradowane reakcją jaką wywołało, stuknęło jeszcze kilkukrotnie dziobem w szybę. Dźwięk pukania połączył się w jedno z sygnałem dzwonka u drzwi w niepokojącą symfonię, która przyprawiła Laurę o ciarki na plecach.

- List - oznajmił bezpardonowo niewysoki mężczyzna z potwornie wyłupiastymi oczami. Uchylił przy tym kapelusza, który nadawał mu iście absurdalnego wyglądu i w wyciągniętej dłoni podał Laurze list.
Dziewczyna odebrała przesyłkę, a dziwny kurier natychmiast zbiegł po schodach przeskakując nieudolnie po kilka stopni na raz, niczym szympans z ADHD.

Laura wróciła do kuchni i otworzyła list z logiem kancelarii prawnej Blumstein&Goldberg,

**** ****

Terry
Przekraczając próg własnego mieszkania Terry czuła się, jakby wkraczała do gabinetu osobliwości w jakimś zapomnianym przez Boga wesołym miasteczku. Przyjaciele i rodzina zadbali, co prawda o to, żeby mieszkanie było wysprzątane i gotowe na powrót gospodyni.
- Dajcie mi kurwa spokój! - krzyczała wniebogłosy, uderzając przy tym pięścią w ścianę. Posypał się tynk, a na kostkach pojawiła się mała strużka krwi.
- Terry, błagam, daj sobie pomóc.
- Nic mi nie jest - warknęła i bez większego namysłu cisnęła w siostrę glinianym wazonem.

Cholerne flashbacki!
- Ommm! - szepnęła, biorąc głęboki oddech. Doktor Williams usilnie próbował ją przekonać do tybetańskiej medytacji.
Gówno to dawało, ale to żałosne “ommm” stało się dla Laury kluczem, który pozwalał skupić myśli i choć na chwilę złapać równowagę.

Donośne “miauuu” rozległo się niespodziewanie tuż pod nogami Terry. Dziewczyna spojrzała w dół i aż podskoczyła na widok czarnego chudego kota, który wpatrywał się w nią szmaragdowymi oczami.
- Jak tu wlazłeś rozbójniku?
W odpowiedzi kocur znowu zamiauczał i otarł się grzbietem o łydkę Terry.
 
__________________
Ja cięgle widzę krew Boga

Ostatnio edytowane przez MrsTremond : 23-03-2018 o 02:02.
MrsTremond jest offline  
Stary 23-03-2018, 17:04   #2
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Laura delikatnie przesuwała palcami po kopercie. Blumstein&Goldberg kojarzyła te nazwiska, nie mogła nie kojarzyć jadąc na zajęcia na uniwerek mijała siedzibę tej kancelarii. Wyglądała drogo, może dlatego rzadko kiedy widziała w niej klientów, a może porostu wracała o nieodpowiednich godzinach, kto wie. Powoli obracała kopertę w dłoniach, prawdę mówiąc bała się ją otworzyć, bo tak jak każdy uczciwy człowiek na dźwięk słów policja i prokurator ona na myśl o kancelarii zaczynała robić sobie rachunek sumienia. Wiedziała, że była pyskata, ale starała się to opanować i nie wydawało jej się żeby kogoś w ostatnim czasie obraziła, nie zarysowała też żadnego samochodu tego była pewna. Zresztą ostatnio i tak średnio było ją stać na benzynę więc jeździła wyłącznie komunikacją miejską. Wiedziała jednak, że chowanie głowy w piasek nic nie da, pamiętała jak się skończyło ukrywanie się matki przed wierzycielami i dlaczego boi się teraz z nią mieszkać i we właściwym czasie odrzuci spadek. Z uciskiem w sercu sięgnęła po tępy, wąski nóż do smarowania chleba.

Koperta otworzyła się łatwo, prawie bezgłośnie i wyłoniła się z niej jedna karta z gustownym logiem kancelarii w prawym górnym rogu. Wyjęła ją spokojnie i bez słowa zaczęła czytać. Im dłużej ją czytała tym bardziej nie mogła zrozumieć sensu czytanych słów. Z mądrych słów wynikało, że zmarł Leon Brit, ojciec Paula Brita, jej dziadek... a ona za cztery dni ma przybyć na odczytanie testamentu...

List upadł na stół.

Laura nie wiedziała, że ma dziadka, w sumie nie powinno jej to dziwić gdyż suma dziadków w przyrodzie jest raczej stała i każdy powinien mieć ich przynajmniej dwie sztuki, ale jednak... Przez moment nawet się ucieszyła, że w jej życiu był ktoś kto o niej pomyślał, chociaż nieznany i chociaż przez chwilę. Po chwili jedna uznała, że gdyby tak było wiedziałaby o jego istnieniu, zainteresowałby się nią chociaż przelotnie. Rozsądek i doświadczenie życiowe podpowiadały jej, że albo stary zostawił same długi (ale chyba nie bo wtedy by nie pisał testamentu) albo potrzebują ja, gdyż może być jego krewną uprawnioną do dziedziczenia ustawowego i pewnie chcą aby tam była, żeby nie mogła nic później kwestionować. Opcje, że może dziedziczyć coś innego niż długi skreśliła na samym początku. Niech i tak będzie. Nie potrzebowała nic od starego pierdziela który za życia nie raczył się nią zainteresować. Tak czy inaczej postanowiła iść na to spotkanie, aby się upewnić, że z całą pewnością że nie odziedziczyła żadnych długów, a jeśli już stałoby się to najgorsze miała czas aby odrzucić spadek. Poza tym chciała się dowiedzieć jakie choroby mogła potencjalnie odziedziczyć po tamtej gałęzi rodziny...

Kawa stygła... gdy Laura poszła do swojego pokoju i wyciągnęła z niego stary album, odnalazła w nim najwyraźniejsze z tych kilku zdjęć ojca które posiadali. Z fotografii uśmiechał się młody przystojny chłopak. W ustach poczuła słony smak łez, ale jej oczy pozostały suche. Nadzieja umarła. Matka nie mówiła nic o nim ale teraz już wiedziała, że nie może się łudzić, że kiedyś wróci, to że została została wezwana na odczytanie testamentu przekreślała ostatnie resztki wiary, które jeszcze miała zakopane gdzieś głęboko w sercu, że może wydarzyć się cud, że tato wróci jak rycerz na białym koniu i ogarnie wszystkie problemy generowane przez matkę i że wreszcie Laura przestanie czuć się jak matka własnej matki i będzie mogła zająć się przede wszystkim własnym życiem...

Kawa była już całkiem zimna, zanim podjęła decyzję pociągnęła z niej jednak jeszcze dwa łyki i zadzwoniła do matki. Nie robiła tego często, wiedziała że jeśli stanie się coś złego matka znajdzie do niej drogę, a nie lubiła tego że matka zwykle zaczyna rozmowę od kolejnej prośby o pożyczkę na wieczne nie oddanie, aby chociaż na chwilę zapchać innych wierzycieli. Nie lubiła oddawać swych ciężko zarobionych pieniędzy, jak również słuchać że jest złą córką, że tego nie robi. Wiedziała jednak, że jeśli zacznie stale dokładać matce gotówki to ta kasa i tak w większości nie pójdzie na spłatę długu a jak wierzyciele zobaczą że Nora znów ma pieniądze to znowu skończy z połamanymi żebrami. Więc skończy się to tak jak w zeszłym roku Laura będzie musiała wziąć drugi etap i przerwać studia... "tym razem będę twarda" - obiecała sobie Nie dzwoniła od tygodnia spodziewała się więc, że matka odbierze telefon przy pierwszym sygnale, chciała się dowiedzieć czegoś więcej o Leonie Brit... a matka mogła coś o nim słyszeć. W słuchawce odezwał się głuchy sygnał zajętej linii. Laura trzymając telefon ramieniem odpaliła laptopa i wrzuciła w wyszukiwarkę google słowa

Leon Brit

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 23-03-2018 o 20:13.
Wisienki jest offline  
Stary 24-03-2018, 13:31   #3
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Trasa ze szpitala do domu trwała całe wieki. Po pierwsze, próby przebijania się przez Manhattan autem zawsze kończyły się tym samym, czyli stanie w niekończącym się korku, po drugie nie za bardzo miała o czym gadać ze swoją “siostrzyczką”. Tak, Sara mogła być z nią w równym stopniu spokrewniona, co prawie wszyscy mijani na ulicy ludzie. Na szczęście była też całkowicie samowystarczalna jeśli chodzi o gadanie. Znała chyba wszystkie tematy, które nie interesowały Terry i postanowiła ją nimi zarzucić. Pogoda, korki, imigranci…

Terry odpaliła telefon, który zwrócono jej po wyjściu ze szpitala. Cisza. To było oczywiste, kto chciałby się kontaktować z psycholem? Upewniła się, że numer Sary jest na liście kontaktów i wsunęła urządzenie do kieszeni płaszcza.

- Zrobię ci zakupy! - rzucony przez Sarę pomysł, przebił się przez monolog informacji nieistotnych.
Spojrzała na siostrę zaskoczona tym, że nagle ta powiedziała coś co ją interesuje.
- Super, dziękuję.

Po ciężkiej i nierównej walce, polegającej na próbach zaparkowania w pobliżu budynku, w którym miała mieszkanie, pomachała siostrze i ruszyła do siebie. Mieszkała zaledwie dwie przecznice od central parku. Cóż, zawsze lubiła biegać i bliskość tak dużego terenu zielonego była podstawowym wyznacznikiem lokalizacji, w której spała. Bo Terry nie za bardzo przebywała w swoim mieszkaniu. Z resztą wynajmowała je tylko za całkiem sympatyczną opłatą: “dla idealnego najemcy”. Bo chyba można ją tak zakwalifikować biorąc pod uwagę, że prawie go nie używała. Otworzyła drzwi kluczem i weszła do środka.


Mały apartament, mógłby spokojnie figurować w jakimś piśmie wnętrzarskim. Z reszta pewnie był żywcem z jakiegoś ściągnięty, bo właścicielka miewała zapędy do czytania tego typu gazet.

Flashback zaatakował ją gdy tylko zamknęła za sobą drzwi. W głowie zawirowało i zrobiło się jej nagle potwornie duszno.
- Ommm… O my god… - Oparła się na chwilę plecami o drzwi tępo wpatrując się w znajdujący się naprzeciwko aneks kuchenny. Po chwili oddechu zirytowana rzuciła klucze na szafkę i odruchowo podeszła do stojącego na blacie ekspresu by go uruchomić. Nic tak nie pomaga jak mocna czarna kawa. Dopiero wsłuchując się w buczenie czyszczącej się maszyny zauważyła nową twarz.


- Ekhym… - Podstawiła filiżankę pod dyszę i podeszła do wpatrującego się w nią kocura. Był chudy ale wyglądał całkiem ok. Nie sypały się z niego pchły i nie wydawał się chcieć ją zabić. Z jakiegoś powodu wzbudzał sympatię. Ale Terry zawsze lubiła zwierzaki. W przeciwieństwie do ludzi przynajmniej wiadomo było czego się po nich spodziewać. - Jak tu wszedłeś rozbójniku?

Wydobyła telefon z kieszeni i napisała do siostry smsa:
Cytat:
Kup karme dla kota. Dzięki, T.
Wzięła filiżankę i podniosła zwierzaka, tak wyposażona rozsiadła się na kanapie. To było dziwne. Wszystko co działo się wokół przypominało jakiś cholerny film. Takie rzeczy nie dzieją się normalnym ludziom. Nie dzieją się jej! Wpatrywała się w szmaragdowe ślepia, popijając kawę.
- Jestem normalna… - Odezwała się do kota zaskoczona tym, że powiedziała to na głos. No dobra może nie do końca była, właśnie próbowała gadać ze zwierzakiem. Dopiła filiżankę i odstawiła ją na stolik, po czym zabrała się za głaskanie wylegującego się jej na kolanach kota.

Musiała się dowiedzieć, co dokładnie się dzieje. Czemu jej biedna głowa jest atakowana tym całym gównem. Musiała pomyśleć w spokoju. A zaraz pewnie wróci “siostrzyczka” i będzie jej pomagać naprawiać życie. Terry nie miała na to ochoty. Zamiast tego wolałaby się dowiedzieć czegoś o tej wizji. Tylko jak? Czytanie rzeczy w sieci oznaczało dobrowolne pranie mózgu… Niby muzeum powinno być teraz otwarte, był środek cholernego dnia. Przebieżka dobrze by jej zrobiła…

Odłożyła kota na sofę i zaczęła się szybko przebierać w strój do biegania. Już gotowa natrafiła w drzwiach na Sarę.
- Po co ci ta karma… - Dziewczyna zamarła widząc poczynania Terry. - Gdzie ty się wybierasz?
- Pobiegać. Nakarm kota. - Machnęła ręką w kierunku wylegującego się na sofie zwierzaka i nie czekając na odpowiedź wcisnęła w uszy słuchawki. Po chwili schodziła już po schodach na dół.

Tak. W muzeum musiał się znaleźć ktoś kto miał choćby śladową wiedzę o Egipcie i o ludziach którzy wiedzą więcej. A ona potrzebowała dosyć szczegółowej wiedzy. Kiedy wysechł Nil? I kogo nazywano “boską”?
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 16-04-2018 o 19:34.
Aiko jest offline  
Stary 25-03-2018, 02:20   #4
 
MrsTremond's Avatar
 
Reputacja: 1 MrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumnyMrsTremond ma z czego być dumny
Laura
- Co tam córuś? - spytał głos w słuchawce.

Niewiele się zmieniło w otoczeniu starym. Wciąż to samo. Tyra na trzy zmiany i chuj z tego ma. Takie życie.
Wóda, prochy i klienci coraz rzadziej obmacujący jej tyłek. Kelnerka pełną gębą, kurwa mać.

Produkują wódkę. Tak dużo, dużo, dużo wódki.
Bo im tylko o to chodzi, abyś sam sobie szkodzi.

Matka znowu pijana. Nic nowego. Czego się mogła spodziewać. Żadne zaskoczenie.
- Tęskniłam za tobą. Tak rzadko do mnie dzwonisz. Nie dbasz już o mnie,
Naprawdę? Kurwa! Naprawdę!
Ja nie dbam! Niech cię szlag, mamo!

- Dziadek nie żyje - rzuciła bezceremonialnie.
- Dziadek? - matka była wyraźnie zaskoczona.
- Tak. Dostałam list.
- Jebał go pies. Wart tyle co twój ojciec. Zapomnij o nich. Z ich strony nie czeka cię nic dobrego. Jeb to!
- Jestem uwzględniona w testamencie.
Długa i jakże wymowna cisza po drugiej stronie.
- W piątek mam być w kancelarii.
Sekunda za sekundą. Minęła prawie minuta zanim matka ponownie się odezwała.
- Pójdę z tobą córuś.

**** ****

Terry
Muzeum, tak to jest myśl. Krótka przebieżka i wizyta w Brooklyn Museum. Kolekcja zabytków starożytnego Egiptu była tam dość bogata. Tyle pamiętała ze szkoły.

„Zginą wody z morza, rzeka opadnie i wyschnie, kanały poczną cuchnąć, ramiona Nilu w Egipcie zmaleją i wyschną; trzcina i sitowie powiędną” - tak wieszczył prorok Izajasz. Ten sam, co mówił o Mesjaszu mówił:
“Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. “

Dziwne skojarzenie. I niby skąd? Przecież nigdy nie była wierząca. Myśl była jednak jasna, klarowna i pewna.
Bóg? Jahwe? Jehowa? I ona? - O nie! To niemożliwe.

Pięć rozmów z podrzędnymi pracownikami Brooklyn Museum, aby w końcu dotrzeć do źródła informacji. Profesor Nathan Wawelberg, specjalizacja historia starożytna.
Jak to w ogóle brzmi? Historia starożytna? A jest jakaś inna?

- Susz i powodzi było w Egipcie wiele. Wszystkie one mocno oddziaływały na życie tamtejszych ludzi. Tak to jest, jak się buduje cywilizację w oparciu o rzekę. Nil był świętą rzeką. Był uosobieniem życia i śmierci. Aby powiedzieć, coś więcej musiałbym znać więcej szczegółów. Starożytny Egipt to kilka tysięcy lat. Nadal nie znamy całej historii tego wielkiego państwa.

- O boska! Przydomek "boski" nosił każdy faraon. Nie wiemy ile kobiet piastowało to stanowisko. Znamy z dokumentów znamy kilka. Hatszepsut, Nefertari, Nefertiti i oczywiście Kleopatra. Na tej podstawie przypuszcza się, że było ich znacznie więcej. Problem w tym, że tak jak w przypadku Hatszepsut, następcy starali się zatrzeć wszelkie ślady po swej poprzedniczce. Na porządku dziennym było wymazywanie imienia z listy władców Egiptu, niszczenie posągów i popiersi.
Zatem zawołanie “o boska” odnosi się do każdej kobiety piastującej najwyższe stanowisko w państwie. Bez większej liczby szczegółów, nie bardzo mogę pomóc.

Tylko tyle i aż tyle udało się jej uzyskać.

Gdy wróciła do mieszkania Sary już nie było. W sumie nic dziwnego. Kto wytrzymałby kilka godzina w oczekiwaniu na powrót świra.
Na stole w kuchni stała kartka z wykaligrafowanym komunikatem, który na najbliższe dni stał się nową mantrą dla Terry.

Siostra ogarnij się, błagam!
Wszyscy cię kochamy i czekamy, aż wrócisz do nas,
Nie zatracaj się w fantazjach. Życie czeka na ciebie.
Zdrowia i powodzenia.
Zajrzę do ciebie za kilka dni. Odpoczywaj i bierz się w garść.

**** ****

Laura
Leon Brit
404
Leon Brit
404
Leon Brit
404
i tak za każdym razem.

Dziwne, ale przecież jej dziadek musiał być człowiekiem starej daty. Na pewno nie miał konta na facebooku, instagramie, czy na tinderze.
Ponoć jak cię nie ma w sieci, to nie istniejesz - tak mówią, mądrzy ludzie. Jej dziadek jednak kiedyś istniał. W końcu zostawił jej coś w spadku.
Informacji o Leonie Brit trzeba było szukać, gdzie indziej.
 
__________________
Ja cięgle widzę krew Boga

Ostatnio edytowane przez MrsTremond : 25-03-2018 o 12:52.
MrsTremond jest offline  
Stary 25-03-2018, 16:52   #5
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Dziadek, to słowo brzmiało dziwnie i nie naturalnie w jej uszach. Musiał przecież istnieć aby zaistnieć mógł jej ojciec i ona sama. Postanowiła udać się do biblioteki, w tym mieście znała tylko jedną taką która mogła przynieść jej odpowiedź na pytanie kim był Leon Brit.

Dopiła zimną kawę, zarzuciła sobie na ramiona skórzaną kurtkę i wyszła jak stała. Jak długo ma przy sobie kartę, telefon i klucze nic innego tak naprawdę nie jest jej potrzebne. Szybkim krokiem poszła do metra. Nawet nie czekała długo. Kolejny pociąg podjechał po kilku minutach. Z wagonu wylało się morze ludzi. Tylko dlatego udało jej się znaleźć miejsce siedzące. Z nudów wyciągnęła telefon, odpalił googla - nie możliwe żeby człowiek nie pozostawił po sobie żadnych śladów, musi gdzieś być o nim jakąś wzmianka, a jeśli nawet nie o nim bezpośrednio to chociaż o rodzinie.. wbijała więc kolejne hasła wyszukiwania

Mr. Brit
L. Brit
Paul Brit
Rodzina Brit
Blumstein Goldberg Brit
Nowy York Brit

Znużona poszukiwaniem wysiadła przy Rockefeller Centre po drodze do biblioteki zatrzymała się w parku. Zajęła miejsce przy samotnym stoliku stojącym przy obskórnej budzie Franka a potem przywitała się z właścicielem i zamówiła kawę i bajgla. Kawę wypiła sama a obwarzankiem podzieliła się z wróbelkiem który dosiadł się do niej. Czuła się zrelaksowana. To miejsce kojarzyło jej się z dzieciństwem. Frank był siostrzeńcem jej babki i dlatego matka gdy pracowała w weekendy często prosiła go by rzucił na nią od czasu do czasu oko. Z nudów zaczęła mu pomagać. Właściwie to w budzie Franka zarobiła swoje pierwsze pieniądze i w niej przekonała się że nie jest urodzonym handlowcem. Gdy zjadła skierowała się do biblioteki radośnie pogwizdując. Lubiła to miejsce. Wprawdzie znajdujący się na elewacji napis "Nowojorska Biblioteka Publiczna" zawsze ją onieśmielał o tyle surowość tego miejsca łagodziły ciepłe spojrzenia lwów, a w środku było jeszcze lepiej. Kochała te stare mury, drewniane stoliki dziś jednak zaczęła od elektronicznych katalogów. Na początek wybrała jedno słowo "Brit". Zaznaczyła opcję szukaj wszędzie... najwyżej później będzie zwężać. Nie możliwe jest żeby wśród takiej ilości książek, artykułów i danych statystycznych nic nie znalazła, nawet nekrologu...

Gdy czekała na wyniki wyszukiwania pomyślała sobie, że mogła zapytać się wujka Franka o ojca i dziadka, może tym razem by jej odpowiedział... z drugiej strony przecież nic straconego będzie przecież jeszcze wracała do mieszkania

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 26-03-2018 o 21:34.
Wisienki jest offline  
Stary 26-03-2018, 23:44   #6
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przy współpracy z MG

"The dream is broken
Now the mind must be woken"


W central parku było tłoczno jak zwykle. Ludzie wybyli z okolicznych biurowców by zjeść lunch na świeżym powietrzu. Biegnąc Terry co chwila mijała jakąś wycieczkę, to azjatyckich turystów, to jakiegoś lokalnego przedszkola. Na szczęście kolorowe słuchawki jak zwykle odstraszały potencjalnych rozmówców. Nawet inni biegacze zadowalali się życzliwym machnięciem ręką lub skinieniem głową.


Lubiła Central Park. 843 akry powierzchni zapewniało jej rozrywkę nawet na kilka godzin. Wystarczającą ilość czasu by pomyśleć. A po wizycie w psychiatryku miała więcej tematów do rozmyślań niż kiedykolwiek. Nawet pijackie rozkminy w środowisku medycznym były niczym przy tym syfie. Do tego info od tego Nathana. Gostek miał sporą wiedzę, więc wzniosła na szczyty swoich umiejętności socjalnych by nie zrobić na nim złego wrażenia. Coś czuła, że ilość pytań będzie tylko rosła i miło było mieć kogoś kto ogarnia temat. Na razie odpowiedzi, które otrzymałą przekonały ją o tym że musi zdobyć więcej szczegółów. Wyłuskanie czegoś w historii państwa, które istniało przez ponad trzy wieki nie było łatwe.

Na razie wymęczyła go o to czy w związku z takimi tragediami jak wysychanie Nilu składano jakieś ofiary. Nathan jak zwykle zabłyszczał wiedzą. Terry skręciła w alejkę w kierunku 85-tej układając sobie w głowie informacje.

Nil Egipcjanie utożsamiali z bóstwami. Oddawano mu więc cześć i składano ofiary.
Dwa główne bóstwa powiązane z Nile to Hapi i Ozyrus. Był jeszcze ten cały Hapi, bądź Hapy. Pan Ryb i Ptactwa Wodnego, ale także bóg żywności i Pan Rzeki Niosącej Życie.
No i ten cały Ozyrys - jego życie i śmierć są symbolem odradzania się Nilu. Jak rzeka jest sucha to znaczy, że Ozyrys jest martwy, a jego ciało odnajduje Izyda w dzień corocznego wylewu. Facet nauczył przed wiekami nauczył ludzi uprawy roli. Terry znała coś podobnego z innych mitologii, ale oni wszyscy w kółko wałkowali to samo. Fakt faktem gostek został zabity przez swojego brata Seta, a potem z Izydą, która poskładała jego członki spłodził Horusa. Następnym razem jednak Izyda znalazła i poskładała w mumię wszystkie części ciała Ozyrysa z wyjątkiem prącia. Organ ten bowiem zaginął na dnie Nilu, gdzie wrzucił zwłoki brata morderca (ten epizod gwarantował i tłumaczył żyzne wylewy rzeki). Ozyrys nie mógł żyć na ziemi, ale żył w zaświatach.

No i wtedy dotarli do ciekawostek. Ofiary przebłagalne były różne. Od kwiatów, poprzez zwierzęta, a na ludziach kończąc. Ofiary z ludzi nie były jednak zbyt częste. Uważa się najwięcej było ich w okresie predynastycznym. Najczęściej ofiarami byli przestępcy lub niewolnicy. Główne obrzędy były związane z krwią ofiary.

Istnieje niewielki i niekompletny tekst odnaleziony w grobowcach arcykapłana Unasa i faraona Teti. Umownie określa się go mianem hymnu kanibalistycznego. Jedzenie ludzkiego mięsa i picie krwi miało dać przeprowadzającemu ofiarę męstwo i boską moc. Jeśli jedli też mózgi to by wyjaśniało upadek tej całej cywilizacji. Jeśli kuru istniało teraz to istniało też wtedy.

Terry zatrzymała się przy jeziorze Jaqueline i zaczęła się rozciągać. Będzie musiała co nieco doczytać na ten temat, skoro już dręczyło ją to cholerstwo. Była ciekawa czy istnieje jakiś spis faraonów… no bo trochę wyglądało na to, że mogła być jednym z nich. Albo przynajmniej mieć wspomnienia jednego z nich. Nathan stwierdził, że istnieje wiele spisów. Są w nich rozbieżności, co imion, dat i okresów panowania. Są to spisy zarówno z poszczególnych epok, jak i sporządzone przez współczesnych badaczy, Historia Egiptu ma wiele białych plam. Fakt faktem wymęczyła go o podanie dwóch tytułów i planowała ściągnąć co tylko się dało na kindla i co nieco poczytać.


Chwilę wpatrywała się w taflę jeziora, po czym ruszyła dalej. Miała nadzieję, że informacja o suszy zdradzi chociaż przybliżony okres kiedy mogła żyć ta laska, której wspomnienia miała. Toż musieli odnotowywać takie kataklizmy. No i to robili ale z tego co Nathanowi się udało “naprędce” przypomnieć nie był to żaden wyznacznik. Susze większe i mniejsze pojawiały się wielokrotnie. Opowiedział jej o pięciu wielkich suszach. Terry zatrzymała się przy niewielkiej budce i kupiła sobie wodę, po czym popijając ją wydobyła z kieszeni karteczkę z notatkami, zapisanymi równym pismem Wawelberga.

Cytat:
- Około roku 5000 p.n.e. miała miejsca wieloletnia susza, która spustoszyła kraj i spowodowała śmierć wielu ludzi.
- Mniej więcej 4200 lat temu (2200 lat p.n.e.) nadeszła trwająca trzydzieści lat susza. Mimo wszystko Nil wciąż toczył wody, więc plony, choć słabsze, były zbierane. Jednocześnie jednak mniejsze rzeki w okolicznych krainach wyschły, co sprawiło, że do Egiptu ściągali obcokrajowcy (czego echa być może widać w biblijnej historii Józefa). Zarządcy prowincji z trudem opanowywali anarchię, jednocześnie uniezależniając się od władzy faraona. Ta susza doprowadziła do upadku Starego Państwa. To prawdopodobnie o niej wspomina się w Biblii.
- 3000 lat p.n.e susza w regionie doprowadziła do upadku królestwa Uruk.
- 1200 lat p.n.e. kolejna długoletnia susza, okres Nowego Państwa,
- 247 r. p. n. e. czas rządów Ptolemeusza Za tę suszę odpowiada prawdopodobnie gigantyczny wybuch wulkanu w Europie.
Schowała karteczkę i wyrzuciła do kosza pustą butelkę po wodzie. Będzie musiała przypomnieć sobie coś więcej. Jakieś szczegóły ubioru, obrządku… cokolwiek. Coś co będzie bardziej charakterystyczne niż wielka cholerna susza! Najlepsze byłoby pewnie imię jakiegoś kapłana, była niemal pewna, że Nathan albo jego ziomkowie wygrzebaliby coś z tej swojej bezdennej pamięci.Postanowiła nadłożyć drogi i zahaczyć o sklep z winami na 116.


Sara pewnie nakupiła jej masę zdrowego żarcia, więc znajdzie się coś co mogłaby przegryźć, a coś czuła że musi jakoś wspomóc trawienie tych wszystkich wizji. Z trzema butelkami, przeszła się już spacerem w stronę domu, kupując jeszcze po drodze kuwetę i żwirek. Jakieś miski na pewno się znajdą, a legowisko kot już na pewno sobie wybrał. W sumie… nawet nie sprawdziła czy to kocur czy kotka. Pewnie poczuje wchodząc do mieszkania jeśli zwierzak postanowi oznakować teren.

Gdy weszła do mieszkania pierwsze co rzuciło się jej w oczy to karteczka od Sary.
- Ta… “ogarnij się.” - Terry spojrzała na torbę z zakupami i otworzyła pierwsze wino. Po tym upewniła się, że kot ma jedzenie, swoją prywatną ubikację i jakiej jest właściwie płci. Szykowało się przyjemne popołudnie z winem, zdrowym żarciem, kocim termoforem i ciekawą lekturką. Odpaliła amazona by sprawdzić co uda się jej nabyć.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 16-04-2018 o 19:38.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172