Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2018, 15:43   #11
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Rozdział II

Belgrad - południowo-wschodnia część Świętego Cesarstwa Rzymskiego - druga połowa XIII wieku

Pory roku od dawien dawna wyznaczały sposób życia ludzi na wsi.
Wiosna była czasem odradzania się wszystkiego, czasem porządków, kiedy to, co umarło, ostatecznie odchodziło, by ustąpić miejsca nowemu. Lato to okres wzrostu i wytężonej pracy połączonej z miłym łechtaniem trawiastego podłoża w stopy czy kąpielami w pobliskiej sadzawce. Jesień przynosiła ludziom plony ich wcześniejszej pracy, pozwalała gromadzić zapasy na zbliżające się dni... zimy.

Zima była okresem stagnacji przyrody, kiedy wszystko zapadało w sen, czasem wieczny nawet... dla ludzi jednak był to czas o tyle wyjątkowy, że wtedy właśnie można było snuć wieczorami długie opowieści o dziwach i cudach, w które każdy trochę wierzył, a trochę wpisywał w bajania. Jedną z arsenału opowieści Babci Róży była historia wielkiej miłości między księżniczką a biednym szewcem, która skończyła się tym, że para młodych wolała rzucić się do rzeki z kamieniami u szyi niż żyć osobno. Legenda była tak stara, że nawet Babcia Róża nie pamiętała już imion bohaterów, przypomniała sobie jednak o tej opowieści, kiedy na zamku w Balgradzie zaczęło się tej zimy sporo dziać. Podobno jego władcy - ród z którego pochodziła owa księżniczka - urządzali wielki wiec. Tylko nikt nie wiedział z jakiej okazji był on wyprawiany...

Nikt z ludzi.

***

[MEDIA]http://papers.co/wallpaper/papers.co-ap86-game-illustration-castle-snow-winter-32-wallpaper.jpg[/MEDIA]

Milena przybyła do zamku dwie noce temu, przysłana z misją dyplomatyczną by dopomóc w ustabilizowaniu sytuacji i osiągnięcia porozumienia w kwestii tego, którego rodu ludzki potomek powinien stanąć na czele Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Czasy bezkrólewia ciągnęły się już dziesiąty rok i nie służyło to ani interesom ludzi, ani wampirów. Przynajmniej większości z nich.

W noc zimowego przesilenia mieli na zamku spotkać się przedstawiciele najznamienitszych rodów oraz klanów wampirzych, i drogą ustępstw, przymierzy, jak i szeroko rozumianej dyplomacji dojść do porozumienia. Zadaniem Mileny było oczywiście zadbać o interesy Brujahów, a konkretnie o wpływy Longobardów, którzy byli starym rodem, od wieków dzierżącym władze w różnych częściach Europy, przez co uznawali jakoby ta władza naturalnie im się należała i nie potrafili zrozumieć założeń nowej, coraz agresywniejszej i bardziej przemyślanej polityki, jaką w Europie zaczynali szerzyć Tremerzy oraz Ventrue.

Milena wiedziała, iż sam fakt, ze spotykają się na zamku księżnej z rodu Ventrue raczej nie rokuje dobrze jej misji i... nie myliła się. Dopiero teraz, drugiej nocy od przybycia doczekała się wezwania na audiencję u księżnej Sapiehy.

Nieduży, urządzony ze smakiem salonik służył za „poczekalnię” gościom Księżnej, gdy przyszło im czekać na audiencję. Pani na zamku Balgrad dbała jednak o to, by czuli się komfortowo. Eleganckie, hebanowe meble cechowała bardziej wygoda niźli przepych, dzięki czemu oczekujący bez skrępowania mogli wypoczywać. Lucretia Sapieha troszcząc się również o to, aby nie dręczyło ich poczucie dłużącego się czasu, wyposażyła ów salon w kilka gier – ostatnio coraz modniejszych form rozrywki. Do tego na małym stoliku przy drzwiach spoczywał nieduży dzwoneczek. Wystarczyło nim potrząsnąć, a już zjawiała się jakaś urocza, blada dziewoja z pytaniem: „W czym mogę Waści pomóc”.

Obecnie w pomieszczeniu przebywało dwóch mężczyzn... No cóż, właściwie to jeden mężczyzna i jeden chłopiec. Podczas gdy ten drugi, wyglądający może na 10 wiosen siedział nad partią szachów i marszcząc brwi przestawiał figury, mężczyzna gapił się w okno zamyślony... do momentu, aż jego oczy spotkały się ze spojrzeniem wchodzącej Mileny. Dziewczyna rozpoznała od razu rycerza z puszczy w Schwarzwaldzie, choć od ich ostatniego spotkania minęło prawie 100 lat.

- Och, lady Milena, bardzo mi miło. - odezwał się chłopiec głosem dorosłego.

[MEDIA]https://vignette.wikia.nocookie.net/gameofthronesfanon/images/7/78/Prince_Emeric.jpg[/MEDIA]

Choć nie znali się osobiście, Brujaszka wiedziała kim on jest - prawa ręka Lucretii, również dyplomata, straszny krętacz i dewiant, który żywił się tylko krwią dzieci. Mimo wyglądu, najpewniej był starszy zarówno od niej, jak i od Lothara - Nikolaus z Habsburgów.
- Księżna zaraz cie przyjmie, pozwól, ze tymczasem przedstawię mojego... przyjaciela - sir Lothara.


 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-12-2018, 21:50   #12
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Milena skłoniła się z pełną kurtuazją przed Nicolausem, spoglądając z udawaną pokorą pod nogi. Gdy podniosła głowę na jej twarzy nie było już widać ani grama złości czy odrazy powodowanych przez jego zwyczaje żywieniowe. Uśmiechnęła sie promiennie
- Jeśli dobrze pomnę dane mi było poznać już tego rycerza w lasach Szwarcwaldu. - po czym zwróciła się wprost do Lothara - cieszę się, że Was widzę w dobrym zdrowiu.

Lothar odwrócił melancholijne spojrzenie od okna. Widać było, że nie jest mu miłe towarzystwo Nikolausa, który, choć należeli do tego samego Klanu, budził w nim niechęć. Podobnie jak wielu innych, zausznik Lucretii porzucił drogę honoru i zatracił się w swoich gierkach….świat był dla niego jeno szachownicą. Kim był władca, który nie odczuwał odpowiedzialności wobec swoich poddanych, gdzie była jego godność? I jakie błędy zrobił on sam, że znalazł się tutaj, w niewiele lepszej sytuacji niż pionki którymi bawił się Nikolaus?

Wtedy jego wzrok spotkał się ze wzrokiem nowo przybyłej Spokrewnionej i poczuł jak krew w nim zaczyna szybciej krążyć. Też poznał tą dziwnie opanowaną jak na swój Klan Brujaszkę, z którą przeżył krótkie lecz pamiętne spotkanie wtedy w Szwarcwaldzie….. przypomniał sobie smak jej krwi…
- Lady Milena, tak, ja także pamiętam nasze spotkanie przed laty - Z lekkim uśmiechem skłonił głowę, po czym odszedł od okna do środka komnaty.
- Zakładam, że Lady Lucretia zabrało odpowiednio o twoją gościnę? - Skrzywił się nieco wypowiadając imię Księżnej.

- Jak najbardziej, wdzięczna jestem za gościnę w domu Waszego klanu - dygnęła dwornie - czy aktualne trwa audiencja u lady Lucretii?
- Księżna ma teraz wielu gości, w końcu najbliższe dni będą brzemienne w skutkach dla bardzo wielu, zarówno Spokrewnionych jak i dla Krewniaków, ale rozumiem, że teraz ciebie przyjmie… - Odparł Ventrue przyglądając się twarzy Mileny, z której nie mógł zbyt wiele wyczytać poza dyplomatyczną kurtuazją, choć jej uśmiech gdy go zobaczyła wydawał się być szczery, czy było to złudzenie? - Obrócił wzrok do Nikolausa, by ten potwierdził jego słowa.
- Księżna Lucretia cały czas kogoś teraz przyjmuje, dlatego szczerze przepraszam, że musiała pani tyle czekać. - chłopiec mówił gładko, uśmiechając się przyjaźnie. Lothar wiedział, że ten wyraz jego twarzy zazwyczaj maskował inne uczucia. Zapewne mniej przychylne komuś z klanu Brujah. - Jednocześnie muszę uprosić szanowną o jeszcze odrobinę cierpliwości.
- Broń Boże nie czekałam jeszcze wiele czasu, chciałam się jeno dowiedzieć czy mogę rozsiąść się wygodnie czy też winnam pozostawać w oczekiwaniu. Wiele słyszałam o tutejszej księżnej i nie ukrywam że jestem wielce rada że poznać ją będzie mi dane. - odpowiedziała nie mniej gładko spoglądając w stronę rozłożonych figur szachowych. - Gracie waszmościowie?

- Znasz Pani szachy? Jedna z nowinek która przywędrowała do nas z krucjat. Ciekawa gra, rozwijająca taktyczne umiejętności. Chwilowo przegrywam jeszcze ze szlachetnym Nikolausem, ponieważ dopiero poznałem tę grę, ale myślę że już niedługo .- Odpowiedział z aroganckim błyskiem w oku, przenosząc spojrzenie pomiędzy niewiastą a swoim rywalem.
- To gra dla dwojga, którego z nas wybierasz jako przeciwnika?

Milena skłoniła się delikatnie Lotharowi.
-Zatem nie żywcie do mnie złości mój panie gdyż preferowałbym wejście w szranki z mistrzem nie zaś jego uczniem. - uśmiechnęła się promiennie do Nicolasa. Nigdy nie traciła okazji aby się czegoś nowego nauczyć. Zaś gra z tą kreaturą być może pozwoli jej lepiej zrozumieć sposób jego myślenia. - Uczynicie mi tą grzeczność szlachetny Panie?
- Och, obawiam się, że ta gra panią znudzi. Proszę jednak usiąść sobie i z nami porozmawiać. Możemy zrobić przerwę w grze na czas pani oczekiwania. Przyznam, że dawnom nie widział członka waszego rodu tak obytego i gładkiego w wymowie. Jestem pod wielkim uznaniem. Jak i pani urody, oczywiście. - odparł chłopiec, uśmiechając się lekko. Lothar znał go i wiedział, że jego słowa są raczej kpiną niż faktyczną pochwałą. No i pośrednio umniejszył rolę Mileny jako kobiety w ich społeczności.

Milena poruszyła się delikatnie gdy dobiegł ją dźwięk zgrzytających o siebie zębów. Wzięła głęboki wdech, świadomie poruszając mięśniami, zmuszając płuca do wyrzucenia z siebie nadmiaru powietrza w uspokajającym rytuale. Wyglądała teraz jak zupełnie normalna kobieta. Uśmiechnęła się jakby nie dostrzegając nic niewłaściwego w jego wypowiedzi. Postanowiła wejść w konwencję jego gry. Zatrzepotała rzęsami
- Na pewno nasza gra nie potrwa na tyle długo żebym zdążyła się nią znudzić, wszak jak Lothar wspomniał jesteście mistrzem … - zrobiła krótką przerwę wystarczającą na ponowne zaczerpnięcie powietrza - w tych okolicach. Poza tym jestem przekonana że jako dobry gospodarz nie pozwolicie gościowi się nudzić… Proszę pokażcie mi jak Habsburg potrafi poruszać piony.


Lothar przysiadł, z zainteresowaniem obserwując reakcję Brujaszki. Najwyraźniej była ona na tyle bystra, by dostrzec drwinę w słowach Habsburga (który przecież sam przecież miał wygląd smarkacza) i wystarczyło to by ją zirytować. Na razie miał zamiar obserwować sytuację, Klan Brujah słynął wszak z wybuchów nie dającej się opanować furii.

Nicolaus przyglądał się dziewczynie z dobrodusznym uśmiechem.
- A jednak jesteś córą swego klanu, lady Mileno i brakuje ci zdrowego osądu sytuacji. Choć przyznam, że twoja odwaga robi wrażenie. Zrobię więc dla ciebie coś innego, spróbuję przyspieszyć obecną wizytację u księżnej. Lotharze, przydaj się na coś i zajmij przez tę chwilę naszego żądnego wrażeń gościa. - to rzekłszy, ruszył ku wyjścia z pomieszczenia - co ciekawe jednak nie kierował się ku drzwiom gabinetu Lucretii, lecz uchylił te, które znajdowały się obok.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 09-12-2018 o 22:00.
Lord Melkor jest offline  
Stary 16-12-2018, 18:09   #13
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
- Ależ oczywiście zajmę się naszym gościem…. Nieumarły rycerz odprowadził swojego towarzysza zimnym spojrzeniem, wzruszając ramionami. Następnie zwrócił się do Mileny, rozstawiając figury na szachownicy.

- Wątpię, czy zdążymy rozegrać całą partię, ale możemy spróbować. Wybacz proszę Nikolausowi, nie brakuje mu intelektu, lecz niestety został przeistoczony jako dziecię, nigdy więc nie dane mu było jako śmiertelnemu zaznać losu rycerza, lorda...w związku z czym nie dostoi mu odpowiedniego dignitas, godności która przystoi prawdziwym mężom.

Milena zasiadła do gry pozostawiając Lotharowi białe piony, jak zresztą zwykle robiła podczas pierwszych gier z nieznanymi jej graczami.
- zaczynajmy więc - odpowiedziała z uśmiechem.

Lothar skinął głową, przesuwając swojego pionka na e4. Potem wbił wzrok w swoją fizycznie niepozorną przeciwniczkę a jego oczy wydawały się jakby zamglone.
- Wiele zim upłynęło od tamtej nocy w Szwarcwaldzie, może ze sto? Czy coś zmieniło się na lepsze? Z czasów przed moim spokrewnieniem pamiętam obietnicę ładu i zjednoczenia dla Europy, którą nieśli Karolingowie. Minęły stulecia, a ta obietnica się oddala pośród bezustannych walk możnych tego świata, właśnie odeszli potężni Hohenstaufowie. Twój klan znalazł już kogoś na ich miejsce, prawda?

- Każdy klan ma swego kandydata, dom Ventrue też już zapewne wie kogo chciałby widzieć na tronie cesarskim. - odpowiedziała przesuwając konia na c6.

- Tak, słyszałem, że popieracie Ludolfingów, ale ich czas już minął.- Odparł rycerz poprawiając opończę. - Spotkałem niegdyś Ottona Wielkiego, pamiętam jak po jego zwycięstwach nad Madziarami, Słowianami i Grekami porównywano go do samego króla Karola… lecz żaden z jego potomków mu nie dorównał. Nadszedł czas na młodszą krew. - Kontynuował swój wywód, jednocześnie pewnie przesuwając pion do przodu na e5. - Jednak w jego głosie brzmiało więcej melancholii niż pasji dla sprawy.

Milena spojrzała w oczy rycerza zastanawiając się co nim kierowało gdy odstawiał pion na szachownicę. Gdy go poznała czuła w nim gorącą brawurę i wiarę dla sprawy, teraz zaś przypominał jej prędzej jednego ze starszych krewnych, którzy stracili już nadzieję na zmianę niż zadufanego Ventrue. Dziś wydawał jej się być… nie wiedziała jak to określić smutny czy nieszczęśliwy… Tak głupi ruch mógł być jednak pokierowany zarówno brawurą jak i beznadzieją. Szybkim ruchem pokierowała konia na e5 rozgramiając oddział piechoty który zbytnio zbliżył się do konnicy.

- Nie mniej jednak Ludolfingowie to stara krew, która sama przez siebie zapewni większy posłuch możnych rzeszy aniżeli którykolwiek z kontrkandydatów. To zaś zapewnia spokój i bezpieczeństwo dla prostego ludu nad którym winniśmy sprawować opiekę. Co wiemy o Habsburgach, to młody ród, po którym nie wiadomo czego się spodziewać bo jeszcze wczoraj był niczym a dziś rośnie w siłę wyłącznie dzięki protekcji Nicolausa.

- Nie tylko jeden Nicolaus popiera Habsburgów, większość możnych mego Klanu jest przekonanych do tej sprawy, czy będziecie w stanie przeforsować swoich kandydatów wbrew naszej woli? - Lothar nie miał serca do obrony rodziny Nikolausa, postanowił więc zmienić taktykę.

- Nie lepiej rozmawiać z godnymi, zamiast wchodzić w sojusze z niskimi Klanami, jak te dzikie wilki? Odkąd pamiętam stawały na czele pogańskich hord, by łupić i mordować chrześcijan, dopiero teraz zmienili śpiewkę bo przetrąciliśmy im kark, większość z nich jest jak ten zbój którego ubiłem gdy mieliśmy zaszczyt się poznać. - Z irytacją spojrzał na szachownicę, gdzie koń ubił jego pionka. Przesunął gońca na b5.

- Sami mówicie, że gangrele to dzikusy wiecie, że im ciężko uszanować jakąkolwiek władzę, zwłaszcza nową i nieznaną. Przyzwyczaili się już że ludźmi rządzą dzieci Karolingów, chociaż sami byliście świadkiem jak wiele nocy im to zajęło - to mówiąc przesunęła konnicę na f6 - teraz zmiana władzy znów może dać im pretekst do podniesienia karku, a za tym pójdzie chaos i ludzie nieszczęście, z którego radość będzie miał tylko Nicolaus i jemu podobni…

- Gangrele to dzikusy, rozumieją tylko język siły, a nie dyplomacji, a co żeś się tak Pani uczepiła Nikolausa? Myślisz, że ja mu służę? Ten zamek należy do Księżnej Lucretii. - Z grymasem przechylił się na przodu, górując nad drobną damą, po czym wysunął swoją konnicę naprzeciw tej która ku niemu nacierała (koń na h3).

- Uczepiłam się Nicolausa bo go nie lubię - w jej głosie czuć było stłumioną irytację - a to mi wystarczy bym nie lubiła rodu który stoi w jego cieniu. Zresztą ja przedstawiłam przyczyny dla których wspieram Ludolfingów. Wy zaś nie powiedzieliście poprawdzie jeszcze nic dobrego o Habsburgach. Zaiste byli by zmianą, tylko czy każda zmiana jest potrzebna lub dobra? Czy zawsze warto iść daleko jeśli wystarczy iść blisko ? - przesunęła oddział piechoty na h6

- A może to, którego kandydata się popiera, jest mniej istotne niż to kto jeszcze go popiera?- Skwitował Lothar, przesuwając królową na e2.

- Czasami zaś aby sprzeciwić się pewnej kandydaturze wystarczy spojrzeć na to co reprezentuje sobą jej protektor - odpowiedziała po czym krytycznie spojrzała na szachownicę i przesunęła piona na g5.
Lothar nagle ożywił się i z drapieżnym grymasem zbił wrogą konnicę swoją królową (e5).

- Przecież to my będziemy sprawować prawdziwą władzę, a nie śmiertelnik który posiądzie cesarską koronę, dla nas będący jak dziecię. Myślisz, że ktoś jest w stanie lepiej pokierować śmiertelnymi niż mój Klan, któż tak jak my potrafi połączyć doświadczenie w sprawowaniu władzy i ambicję z wrodzonym dostojeństwem?

Przez chwilę poczuła dreszcz ekscytacji i przesunęła pion na e6. Spojrzała w oczy rycerzowi:- wierzę w możliwości wielkiego klanu Ventrue, mam jednak wrażenie iż w ostatnim czasie coraz bardziej oddala się on od szlachetnego ideału odpowiedzialnego władcy w miast tego poświęcając się płochym przyjemnościom. Nie jest to nic złego samo w sobie ale nie potrafię sobie wyobrazić władców bez ideałów.

Lothar na powrót spoważniał, przeszywając przeciwniczkę spojrzeniem….pogładził ozdobną pochwę swego miecza, z obrazem przedstawiającym gryfa polującego na jelenia, stary herb jego śmiertelnego rodu.

- Ideały…. zgadzam się, że bez godności władza nie przystoi… a jakie ideały ty Pani wyznajesz, po stuleciach? - Przesunął piechotę do ofensywy na drugim skrzydle (pion na d3).

- Nie popieram dekadencji. - odparła - Nadal wierzę, że rolą władcy jest opieka nad poddanymi i zmiana świata na lepsze, a także jego rozwój, udoskonalanie, aby w kolejnych wiekach był jeszcze piękniejszy - (pion c6).
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 16-12-2018 o 18:19.
Wisienki jest offline  
Stary 16-12-2018, 18:26   #14
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Banalne słowa, choć trudno się z nimi nie zgodzić… mój stwórca pamiętał jeszcze chwałę Rzymu, której ja nie zaznałem, mawiał, że musimy zakończyć erę barbarzyństwa i przywrócić Imperium…- wycofał swojego laufra przed grożącą mu zgubą (skoczek na c4).
Milena westchnęła i w milczeniu skinęła głową wspominając opowieści swego twórcy o Kartaginie.
- Po prawdzie marzę nie tylko o zakończeniu ery barbarzyństwa lecz o czymś znacznie więce,j o stworzeniu świata wspartego na pięknie i rozumie - uśmiechnęła się do swych myśli i wykonała ruch przesuwając piona na d6.
- Kolejne banalne słowa, na czym miałby niby polegać taki świat? - Lothar skupił się na szachownicy. Nastąpiła wymiana ciosów, po której stracił laufra, w rewanżu zbijając 2 oddziały piechoty, tracąc jeden ze swoich.

Spojrzała na niego, uważnie spoglądając mu w oczy.
- Nie wiem w jakim jesteście wieku, ja pamiętam wiedzę która za mojego żywota została zapomniana, a która pomogłaby wielu ludziom. Wierzę że nadejdzie kiedyś taki dzień w którym stara wiedza której jesteśmy nośnikami połączy się z nową sprawiając, że życie nie tylko naszej trzody ale i nas samych stanie się łatwiejsze.

Lothar spojrzał na Milenę badawczo, zastanawiając się czy ona może być starsza od niego.
-Ja urodziłem się za panowania synów Karola Wielkiego, którzy roztrwonili jego dziedzictwo w walkach o władzę. Już wtedy utracono wiele wiedzy starożytnych. Spuścizna wielkiego władcy nie przeżywa jego potomków, dlatego nie będzie ładu w chrześcijańskim świecie, jeżeli my, którzy żyją stulecia, go nie zapewnimy… potrafisz jednocześnie rozmawiać i skupić uwagę na grze? - Lothar stwierdził, że przegrana z tą niewiastą byłaby nieco upokarzająca. Nastąpiła gwałtowna wymiana ciosów, podczas której zniszczyli wzajemnie swoją konnicę. Następnie Lothar rzucił Milenie triumfalne spojrzenie, wciągając w pułapkę jej królową.

Wampirzyca uśmiechnęła się patrząc jak pułapka zaciska się wokół Lothara, poświęcenie własnej królowej dla zbicia tożsamej figury przeciwnika było w jej opinii czynem w pełni racjonalnym zwłaszcza, że otwierało jej drogę do kolejnych podbojów.
- zostałam przeistoczona na dworze cesarza rzymskiego - odpowiedziała delikatnym głosem - uważam, że powinniśmy jako potencjalnie nieśmiertelni gromadzić starą wiedzę i ją przekazywać śmiertelnikom tak aby nie tylko trwała po wieki, ale ażeby w połączeniu z wiedzą innych ludów tworzyła się wiedza nowa, jeszcze nam dziś nie znana.

Czyżby Milena była znacznie bardziej wiekowa niż on? -Lothar zmarszczył brwi. Nie mógł nie doceniać tej niby niepozornej damy, biła w niej gorąca krew a jednocześnie wykazywała rozwagę której nie widział u innych Zelotów…-
- Myślę, że mógłbym się z tym zgodzić, odparł, wykonując kolejny ruch - wiele wartościowej wiedzy przywożą z krucjat, te szachy to tylko jedna z nowinek, kto by przypuszczał że ci poganie z pustyni przechowali więcej mądrości starożytnych niż my? - Zdał sobie sprawę, że przez swoją zadumę stracił kontrolę nad polem bitwy. Nastąpiła chaotyczna wymiana ciosów, podczas której obaj gracze stracili wiele figur.
- Urodziłaś się więc Pani na dworze cesarza, rozumiem, że chrześcijańskiego?- Spytał się, pokazując kły, gdy jego wieża zbiła jej gońca.

- Cesarz był już chrześcijański ale ja byłam wtedy poganką - przez moment wyglądała jakby zamyśliła się o dawnych czasach, nie przeszkodziło jej to jednak w myśli skonstatować, że Lothar zbytnio skupia się na ofensywie nie broniąc tego co najbardziej istotne. Pozwoliła mu myśleć że wygrywa i niepozornie pchała piechotę aż do serca krainy przeciwnika.

- Ale chyba popierasz to, że wiara Chrystusowa wyparła pogaństwo… W każdym razie nasza bitwa dobiega już do końca, muszę przyznać, że spotkałem godnego przeciwnika… mi została konnica i dwa oddziały piechoty, a tobie wieża i również dwóch piechurów…

- Wiele rzeczy powinno się wydarzyć, tak jak Chrześcijaństwo bez którego nie byłoby nadziei na ponowne zjednoczenie Europy - odpowiedziała konsekwentnie przesuwając piona. Znała już zakończenie tej rozgrywki, zastanawiała się jeno w ilu ruchach uda jej się zakończyć grę.

-Oczywiście…..-Lothar spojrzał na pole rozgrywki, zastanawiając się dlaczego Brujaszka tak skupiła się na przesuwaniu do przodu pionków. Nagle przypomniał sobie, że w tej grze pion który dotrze do linii wyjściowej przeciwnika może się zmienić w inną figurę, a ponieważ piechota Mileny była dużo bardziej wysunięta, mogło to przesądzić o jej zwycięstwie.. Przeklął siebie za nieuwagę, desperacko rzucając siły do ataku na wrogiego króla.

Niestety zanim udało mu się przesunąć figurę na z góry upatrzoną pozycję było już za późno. I szach po chwili zamienił się w mata. Nagle Milena zaczęła ponownie ustawiać figury na szachownicy. Potem spojrzała na świecę, zauważając, że sporo wosku się już wypaliło od jej przyjścia, a potem na rycerza, zastanawiając się czy złożenie gratulacji ze względu na jego dobrą grę nie zostanie opacznie zrozumiane. Zamiast tego powiedziała: - widzę, że Lady Lucretia musi być wyjątkowo zajęta, jeśli mimo zaproszenia nie jest w stanie znaleźć czasu na gościa.

- Gratuluje zwycięstwa, za bardzo wspominałem przeszłość, dlatego dałem się podejść… - Lothar z nutą frustracji w głosie wstał od stołu.
- Zaiste, moja Pani jest zajęta, lecz powinna już ciebie przyjąć, zajmę się tym.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 16-12-2018 o 18:29.
Lord Melkor jest offline  
Stary 23-12-2018, 12:03   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Lothar podszedł do tych samych drzwi, za którymi zniknął Nikolaus i zapukał. Nikt mu jednak nie odpowiedział. To była prywatna komnata Lucretii i wiedział, że nie powinien tam wchodzić bez zaproszenia.
Zapukał więc do gabinetu. Nie lubił być ignorowany choć kolejna partia szachów z Mileną mogła być interesująca.
Tu również jednak nikt nie odpowiadał. Co robiła tak długo Lucretia? Tego nie wiedział. Gdy przyszedł, księżna była już zajęta, o czym poinformował go z uśmiechem Nikolaus. Uśmiech ten zdawał się mówić “Ja wiem, a ciebie nie chciało się jej informować. Jesteś tylko pionkiem”.
Z frustracją wpatrywał się w zamknięte drzwi. Miał ochotę wejść do środka z impetem, ale wiedział, że zirytowanie Lucretii może się skończyć jego upokorzeniem przez nią, a towarzystwo Mileny nie było przecież najgorszym, jakie mogło go spotkać. Wycofał się więc z powrotem do Brujaszki.
- Wygląda na to, że księżna jest wciąż zajęta, dysponujesz jeszcze Pani czasem?
Uśmiechnęła się odrobinę smutnym uśmiechem.
-Jak sami widzicie, nie jestem panią mego czasu. Będzie mi więc niezwykle miło, jeśli dotrzymacie mi towarzystwa
- Któż z nas jest, wszyscy mamy przecie obowiązki..- odparł nieco ponuro, podchodząc do okna.
Wampirzyca również skierowała się w tę stronę, następnie spojrzała na dziedziniec.
-Tak tu spokojnie - dodała. - I kto by pomyślał że właśnie tutaj ważą się losy świata.
-A nasi śmiertelni krewniacy nie wiedzą, że decydujemy o ich losach, gdyby wiedzieli….- uśmiechnął się gorzko.
-Niewiedza jest błogosławieństwem- uśmiechnęła się równie gorzko - jest wiele rzeczy o których wolałabym nie wiedzieć.
- Wiedza jest brzemieniem, podobnie jak władza, za którą powinna podążać odpowiedzialność…. - ale chyba nie chciałabyś na powrót być jednym z tych bożych dzieci, żyjących w ignorancji? - spytał cichym głosem. Zamiast rozmawiač o polityce zaczęli filozofować, ale on nie miał serca gardłować za Habsburgami.
Milena nie zdążyła odpowiedzieć, bo z sypialni księżnej wyszedł Nicolaus. Chłopak uśmiechnął się niby kot, który właśnie upolował tłustą mysz, przy okazji ścierając z kącika ust kropelkę ludzkiej krwi. Nie trudno było też zauważyć, że idealnie pozapinane wcześniej odzienie, teraz było po prostu narzucone.
- Księżna za niedługo cię przyjmie, pani - powiedział do Mileny, cały czas się uśmiechając. Potem jego wzrok spoczął na Lotharze i rycerz poczuł, że chłopiec znów go lekceważy, choć sam nie wiedział do końca w jaki sposób.
Wampir w ciele chłopca ukłonił się Brujaszce i skierował to wyjścia.
Czyżby Nicolaus zabawiał się z Księżną? Lothar wbrew sobie poczuł ukłucie szaleńczej zazdrości i zgrzytając zębami, spojrzał z wściekłością na Nikolausa.
Milena dygnęła w odpowiedzi, kątem oka jednak zauważyła reakcję Lothara, zastanawiając się co może ona oznaczać.
Na odchodne chłopak spojrzał jeszcze raz na młodszego Ventrue i... znów zostali sami - Lothar i Milena. Atmosfera jednak nie była już tak przyjemna.
Na to jednak nie można było nic poradzić.
- Wygląda na to, że nie będziemy już musieli długo czekać, nie miałaś jeszcze okazji poznać mojej Pani, prawda? To wyjątkowa osoba, nawet jak na nasz rodzaj… - Rycerz powiedział po chwili milczenia, podczas którego dochodził do siebie po niefortunnym wybuchu...przeklęta więź krwi, które czyniła go niewolnikiem uczuć. Co nie zmieniało faktu, że Lucretia była wyjątkowa.
- wypijmy więc za zdrowie lady Lucretii - odparła dzwoneczkiem przyzywając służebną dziewkę.
Ta pojawiła się bardzo szybko wchodząc jednak nie frontowymi drzwiami do poczekalni, ale od sypialni. Dziewczyna była nieco blada, a jej oczy roziskrzone.
- Pań... Pani wzywała? - zapytała.
- Chcielibyśmy co nieco przekąsić gdyż zmogło nas oczekiwanie - uśmiechnęła się odsłaniając zęby. - co możecie nam zaproponować?
Lothar westchnął, po czym wbił rozkazujące spojrzenie w sługę, używając swojej mocy..
- Spełnisz wszelkie życzenia Lady Mileny - wydał polecenie, po czym obrócił się do okna. Miał przecież inne… zwyczaje co do odżywiania się.
- Nie jestem głodny - oświadczył, czując, że prawda jest zgoła inna.
- Poproszę dwa kieliszki Vitae, zgodnych z upodobaniami obecnego tu rycerza. - powiedziała Milena.
- Ja... - dziewczyna wydawała się być zdziwiona tym życzeniem, jednak wpływ Lothara sprawił, że dygnęła i już miała wyjść z poczekalni, gdy drzwi gabinetu otworzyły się.
Stała w nich ona - pani na zamku - Lucretia Sapieha.


Kobieta uśmiechnęła się chłodno, acz bez niechęci.
- Sir Lothar z pewnością sam sobie coś znajdzie. A my porozmawiamy i... poczęstunek już na panią czeka w ramach przeprosin za to oczekiwanie - powiedziała, po czym wysunęła w stronę rycerza niewielki rulon papieru, zalakowanego pieczęcią.
- Bądź tak dobry i wyślij kruka do mego ojca.

Lothar wbił w Księżną spojrzenie pełne uwielbienia podszytego zazdrością.
-Ależ oczywiście moja Pani - Powiedział podchodząc i z ukłonem biorąc od niej list.
- Dotrzymałem towarzystwa tej uroczej damie i wytłumaczyłem, że poprzednie spotkanie musiało się Księżnej przedłużyć. - Dodał.
- Dobrze się spisałeś. - Pochwaliła go Luctretia Sapieha.
Milena pełnym godności krokiem udała się w stronę gospodyni, muskając niby przez przypadek wzrokiem twarz Lothara.
- Jestem wdzięczna, iż znalazłaś dla mnie czas milady.
- Miło cię gościć w mym zamku, pani Mileno. - odparła księżna, niby to przypadkiem podkreślając fakt na czyim terenie się teraz znajdują.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 23-12-2018 o 12:06.
Mira jest offline  
Stary 07-01-2019, 15:13   #16
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Gabinet Lucretii urządzony był niezwykle... nowocześnie. Było w nim wiele ksiąg - o wiele więcej niż Milena widywała u innych władców. Na dodatek jakieś konstrukcje, finezyjne w kształtach meble, o których sama Brujaszka nie słyszała. Zapewne do ludzi dojdą te wynalazki za jakiś wiek... a może nigdy?
Gdy dziewczyna rozejrzała się, zauważyła pod drzwiami dwie ogromne zbroje. Nie było tu jednak nikogo żywego... ani martwego.
Z kim zatem Lucretia miała spotkanie?
- Moja służka zaraz poda napoje - powiedziała Księżna siadając za ogromnym, dębowym biurkiem. Ruchem dłoni wskazała Brujaszce jeden z foteli przed nim.
- Mam nadzieję, że miałaś spokojną podróż, pani. Jak podoba ci się w moim zamku? - zaczęła uprzejmością.

Milena ukłoniła się, kurtuazyjnie dziękując za miłą gościnę, nie była jednak w stanie ukryć błysku w oczach. Szybko przebiegła wzrokiem po znanych jej pozycjach. Wielokrotnie miała wszak w rękach “rozmyślania” Marka Aureliusza, “pamiętniki z wojen galijskich’ Juliusza Cezara podobnie jak dzieła Arystotelesa, opowieści o Rolandzie czy smutną historię Tristana i Izoldy. Pomiędzy tomami dostrzegła jednak prawdziwe perły „Diversarum Artium Schedula” Teofila Prezbitera oraz „Opus Majus” Rogera Bacona o których jedynie do tej chwili słyszała.
- Szlachetna Pani, jestem zachwycona waszymi komnatami - odpowiedziała szczerze - czy będę mogła prosić o pozwolenie na zapoznanie się z kilkoma pozycjami z Waszej biblioteki o Pani?

Lucretia spojrzała na księgi, jakby dopiero teraz dostrzegła ich istnienie.
- Oczywiście, wybierz sobie tę, która najbardziej ci się podoba.
Czy to z zapominalstwa, czy też celowo zwrot “pani” został przez Księżną pominięty. Tymczasem do pomieszczenia weszła służka, która na srebrnej tacy wniosła dwa mosiężne, piękne kielichy - po brzegi wypełnione krwią. Chwila wahania, dyskretny gest Luretii i w pierwszej kolejności dziewczyna podeszła do Mileny, pozwalając jej wybrać naczynie.

Milena zanim dokonała wyboru delikatnie pochyliła się nad kielicha bacznie przyglądając się jego zawartości jednocześnie pociągając nosem badając jej aromat. Aromat był bardziej niż w porządku - krew była ludzka i... zawierała niewielką domieszkę krwi wampira.

- Czy jest to twa ulubiona krew Pani - zapytała uznając że cudzy brak kultury nie stanowi usprawiedliwienia dla zaniechania właściwej formy.

- Ulubiona? - udała zdziwienie Księżna, najwyraźniej nie chcąc się przyznać do klanowej słabości - Krew to krew, moja miła. Byleby była z dobrego źródła i ciepła. Powiedz mi, droga Mileno, i nie czuj się obrażona, ale czy to nie dziwne, że do tak ważnej kwestii, jak wybór ludzkich władców klan wysyła tak młodego reprezentanta? Nie zrozum mnie źle, już teraz widzę, że twoje umiejętności dyplomatyczne budzą podziw... jak na twą rodzinę, doszły mnie jednak słuchy, że waszej starszyźnie... odbija. Czy to prawda?
Odsunęła się krok do tyłu, następnie przesunęła się w stronę Lucretii i znów się cofnęła.
-Na każdym z naszych protoplastów ciąży przekleństwo, które przechodzi z pokolenia na pokolenie, jak mówi pismo - zatrzymała cisnące się jej się na usta kurtuazyjne słowa - moim nie odbija zaś bardziej niż zwykle. Nie poczytaj Pani tego za obrazę ale straciłam apetyt muszę się najpierw uspokoić zanim będę mogła coś przełknąć. - Skierowała się w stronę regałów i sięgnęła po interesującą ją pozycję. Po chwili wróciła taszcząc ją w swych objęciach. - Cóż byłam młoda w chwili przeistoczenia a na to już nic nie poradzę. Was Pani również przeistoczono w młodym wieku więc rozumiecie jak ciężko jest nam zdobyć szacunek spokrewnionych, gdy widzą w nas tylko obraz słabości niewieściej i młodego wieku nie dostrzegając siły która kryje się pod tym obrazem.

Lucretia skinęła jej głową, uśmiechając się pod nosem.
- Gdy masz władzę, szacunek jest zbędny. - powiedziała - Pamiętaj Mileno, że to zwycięzcy piszą historię.
Chwilę zdawała się nad czymś zastanawiać, po czym rzekła:
- Podobasz mi się, dziewczyno. Jeśli masz odwagę, przyjdź dziś po wybiciu dzwonu do sali rycerskiej.

Po tych słowach machnęła ręką i... jedna ze zbroi ożyła, by otworzyć Brujaszce drzwi. Audiencja została zakończona. Milena opuściła komnaty z mieszanymi uczuciami. Irytowało ją okazywane jej lekceważenie, z drugiej zaś strony uspokajał ją słodki ciężar „Opus Majus”.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 08-01-2019, 23:28   #17
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Lothar
Spełnił polecenie swej pani wysyłając kruka z jej listem. Poza tym właściwie nie miał nic do roboty. Gdy jutrzejszej nocy odbędzie się wiec, będzie przy Lucretii jako jej osobisty ochroniarz, dziś jednak... nie miał co z sobą zrobić. Zapatrzył się więc w przestrzeń, stojąc na wieży, z której wypuścił ptaka.
- Syn Ventrue zdradzający oznaki pomyślunku... a myślałem, że widziałem już wszystko. - usłyszał za sobą syczący głos. Gdy się obejrzał, jego wzrok napotkał najpaskudniejsze oblicze, jakie kiedykolwiek dane mu było zobaczyć.


W cieniu gzymsu stał, otulony czarną peleryną przedstawiciel klanu Nosferatu.

Lothar, który myślał właśnie by poszukać jakiegoś giermka w celu zaspokojenia głodu, gwałtownym ruchem obrócił się do tyłu, z ręką przy pochwie, gotów by w przypadku zagrożenia dobyć broni. Nie lubił być tak zaskakiwany. Wzdrygnął się na widok potwornego oblicza Nosferatu, jednak szybko się opanował. Dane mu było już spotkać Trędowatych, choć żaden z nich nie miał chyba tak obmierzłego oblicza jak ten tutaj. Zaliczali się do niskich Klanów, żebracy żywiący się resztkami z pańskiego stołu, choć słyszał że potrafili być też groźnymi wrogami. Nie żywił do nich wrogości jak do Gangreli, z którymi wiele walczył. Przyglądał się przez chwilę nieznajomemu o przerażającym obliczu zanim odpowiedział, starając się zachować minimum dobrych manier.

- Dziękuje za pochwałę, jestem Hrabia Lothar... dziwi mnie jednak twoje zdziwienie, przecież trudno być władcą bez pomyślunku, prawda? - Stwierdził nieco sarkastycznie.
Potwór wyszczerzył się, co chyba było uśmiechem.
- Och, wybacz. A czego jesteś władcą tutaj, jeśli mogę spytać, nim pochłonie mnie zachwyt? Konia? Zaprzęgu? A może śnisz, że jesteś władcą księżnej, gdy zanurzasz w niej swój oręż?

- Powinieneś wyrażać się z szacunkiem o Księżnej Lucretii! - Odparł gniewnie Lothar. - Jestem jej wasalem, w takiej służbie też jest honor.
Nosferatu nie przestawał się uśmiechać.
- Oczywiście, nasza cudowna księżna, która zaprosiła nas wszystkich pod jeden dach i wcale nie próbuje wszystkich wymordować. Chwała jej i cześć. Wciąż jednak nie wiem, czego ty tu jesteś władcą, chłopcze...

- Chłopcze? Walczyłem z normańskimi najeźdźcami już cztery stulecia temu, a potem jeszcze wiele walk stoczyłem, większość w obronie chrześcijaństwa - odparł z irytacją Lothar. - Ten brzydal go obrażał, ale starał się nie dać sprowokować.
- Uczestniczę w wydarzeniach, które mają miejsce na tym zamku, gdzie decydujemy o losie śmiertelników, aby zapewnić pokój czyż to nie jest władza? A ty Panie, który mi się nie przedstawiłeś, czym władasz, szczurami i żebrakami? I co to za dziwne aluzje na temat Księżnej, przecież wiesz jak szanujemy tradycję Gościnności?

- A jednak to ty zadajesz pytania, chłopcze. - odparł Nosferatu, szczerząc ostre jak piły zębiska. - I nie zrozum mnie źle. To dobrze. Pytaj. Pamiętaj jednak, że za odpowiedzi się płaci.
To rzekłszy... rozpłynął się w powietrzu niby mgła. Lothar został sam.

- Poczekaj, nie skończyliśmy tej rozmowy! - Lothar zawołał gniewnie za znikającym Nosferatem.
Jego głos poniósł się echem, lecz... wampir nie odpowiedział na jego wezwanie.
Zirytowany uderzył pięścią w ścianę, ledwo poczuł ból. Ten bezczelny Spokrewniony chciał go upokorzyć, czy naprawdę był narzędziem Lucretii? Miał nadzieję, że z czasem ona zacznie go słuchać... na razie postanowił poszukać pewnego giermka który wpadł mu w oko, jego krew powinna zaspokoić narastające pragnienie, a wtedy może uśpiona bestia pozwoli mu myśleć spokojniej....
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 10-01-2019 o 00:20.
Lord Melkor jest offline  
Stary 27-01-2019, 14:32   #18
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Lothar niepewnie zastukał do drzwi komnaty Mileny nie do końca pewien, co powinien jej powiedzieć. Pani Lucretia zleciła mu specjalne zadanie, polegające na przekonaniu Brujaszki, by ta wzięła udział w zamknietej impreze w sali rycerskiej. Rycerz nieraz uczestniczył w tego rodzaju zamkniętych spotkaniach Księżnej, tym bardziej więc ciężko było mu połączyć z nimi piękną Milenę. A tu jeszcze miał ją przekonywać, by wzięła udział... no właśnie, czego tym razem mógł się spodziewać? Orgii? W pewnym sensie tak - orgii vitae zapewne. Choć i nieraz bywało, że Lucretia organizowała uczty przyprawione smakiem seksualnych frywolności. Sama jednak nigdy nie brała w tym udziału. Przeważnie kazała spółkować ludziom, nim ci stawali się posiłkiem nieumarłych, ale niekiedy też samym nieumarłym. Księżna Sapieha czerpała wszak przyjemność nie tylko z patrzenia, ale i z poniżania.

[MEDIA]https://images.freeimages.com/images/premium/small-comps/3892/38929032-an-ancient-doog-handle-at-castle-door.jpg[/MEDIA]

Drzwi otworzyły się nadspodziewanie szybko i stanęła w nich Milena. W świetle pochodni wydawała się tak młoda…
- Zapraszam - powiedziała wskazując mu gestem drogę do środka.
Lothar ukłonił się lekko, patrząc na tak ludzko wyglądającą Spokrewnioną z nutą sympatii.
- Jak spotkanie z Księżną? Liczy na to, że weźmiesz udział w przyjęciu w sali rycerskiej tej nocy, to by ją ucieszyło…
Weszła do środka licząc, że dobre wychowanie zmusi Lothara aby podążył za nią. Zatrzymała się dopiero przy kominku.
- Właściwie myślałam o tym ale - zawiesiła na chwilę głos - nie wiem czy to dobry pomysł. Nie znam tu nikogo - uśmiechnęła się niewinnym uśmiechem, który często stosowała w rozmowach z mężczyznami.
- Czyż celem misji dyplomatycznej nie jest właśnie poznanie jak największej ilości osób? - odparł rycerz z namysłem, wpatrując się w kominek.
- Celem misji dyplomatycznej jest osiągnięcie założonych rezultatów - roześmiała się po raz pierwszy od dawna zupełnie szczerze - czasami w tym celu warto poznać wiele osób, ale zwykle wystarczy gdy pozna się tych kilku właściwych…
- No cóż Pani, jeżeli nie masz pewności czy poznałaś tych właściwych to uczta może być ku temu dobrą okazją… chociaż uczty księżnej bywają … nieobyczajne - dodał nieco zmieszany.

Wyglądała na zaciekawioną.
- Możesz mi o tym opowiedzieć?
- Czasami każe ludziom zabawiać się ze sobą, chociaż tej nocy mam nadzieję, że nastrój będzie bardzo uroczysty z racji zjazdu - dodał z lekką nutą potępienia w głosie. Sam uważał, że miejsce na takie rozrywki jest za zamkniętym drzwiami.
- Ilu jest zwykle uczestników tych zabaw? - zapytała niby od niechcenia chcąc odwrócić uwagę od prawdziwego pytania - spotykają się tam goście księżnej, czy tylko i wyłącznie jej poplecznicy?
- Zwykle kilku Spokrewnionych z dworu jest obecnych, zakładam też, że nie będziesz jedynym zaproszonym gościem - odparł powściągliwie.
- Rozumiem, że takie spotkania to stały rytuał dworu? - zapytała.
- Naturalnie, Księżna i jej dworzanie chcą wypełnić czymś pustkę naszych długich nocy - dodał, obserwując taniec płomieni w kominku. Starał się walczyć ze strachem, który ogień wywoływał pośród potomków Kaina, takie drobne zwycięstwa dawały mu pewną satysfakcję.

Milczała przez dłuższą chwilę, nadal nie podobał jej się pomysł udania się w paszczę lwa w miejsce z którego nie ma ucieczki… z drugiej jednakowoż strony nie chciała do siebie zrażać gospodyni, zaś spotkanie w zaufanym gronie mogłoby jej pozwolić na pozyskanie dodatkowych informacji, biła się więc z myślami. W końcu spojrzała wprost w oczy Lothara
- Szlachetny Panie otoczycie mnie swą opieką podczas uczty w sali Rycerskiej? - zapytała nieśmiało.
Te słowa wydawały się rozpogadzać melancholijny nastrój Lothara chociaż przecież wiedział, że Milena nie była tak do końca bezbronną damą…. zdecydowanym ruchem podał jej rękę.
- Ależ oczywiście, osobiście ręczę za twe Pani bezpieczeństwo.
- W takim razie, z przyjemnością udam się na ucztę. - odpowiedziała i zaczęła kierować się w stronę drzwi.
- Chodźmy więc, przyjęcie już trwa. - dodał Lothar, otwierając drzwi przed Mileną. Zastanawiał się czy irytujący Nosferat którego spotkał na uczcie też się na niej pojawi, jakie plany ma Księżna i czy on jest w stanie na nie jakkolwiek wpłynąć.


***

Choć Lothar nie tak dawno był w sali, gdy trwały przygotowania do przyjęcia, musiał przyznać, że nie tego się spodziewał. Właściwie on sam po raz pierwszy widział coś takiego... Otóż zamiast stonować dla okazania dobrych manier, Księżna postanowiła zaimponować wąskiemu gronu gości, których wpuściła za zamknięte drzwi.

[MEDIA]https://media2.giphy.com/media/26hirXgDbDyudKwww/giphy.gif[/MEDIA]

W komnacie znajdowało się około dwudziestu spokrewnionych, z czego czworo pełniło rolę strażników. Oprócz tego Milenie udało się naliczyć dziesięciu ludzkich służących, obsługujących wampiry na wszelkie sposoby, o czym świadczyły ciche pojękiwania dochodzące z ciemnych kątów sali, gdzie na specjalnie przygotowanych z pierza i futer leżach goście mogli oddawać się przyjemności konsumpcji. Do tego dochodziły dwie młode panny ludzkiego rodu... cóż, ciężko je było nazwać służącymi. Nagie dziewczęta ni to tańczyły, ni to wiły się na dwóch z trzech dostępnych w sali stołów, wyraźnie dopraszając się, aby obserwujący je nieumarli kąsali ich ciała. I sądząc po śladach na całym ciele - były w tym wyjątkowo skuteczne.
Zresztą ten zwyczaj Lothar znał i wiedział, że niepisaną zasadą uczty jest, by kąsać, lecz nie spijać ‘tancerek’. Głód zaś sycąc z podawanej w czarach krwi zwierząt lub... z innych służących.

Niemniej nawet dla rycerza zaskoczeniem była stojąca pośrodku sali balia, wypełniona po brzegi wodą, zmieszaną z ludzką posoką. Sam jej wygląd i zapach doprowadzały nowoprzybyłe wampiry do szaleństwa. Momentalnie oboje poczuli się spragnieni i głodni. Tak bardzo głodni... Nagle stali się wybitnie świadomi bliskości swoich ciał.
W środku balii, jak gdyby to była łaźnia a nie uczta, odpoczywała naga kobieta niezwykłej urody - Elżbieta z klanu Toreador. Gdy Milena i Lothar weszli do komnaty, tylko rzuciła na nich okiem, po czym zamknęła powieki, rozkoszując się niezwykłą kąpielą.

[MEDIA]http://www.tresbohemes.com/wp-content/uploads/2017/11/Elizabeth-Bathory-Countess-of-Blood-Films-Still-10.jpg[/MEDIA]]

Dopiero po chwili dostrzegli siedzącą przy trzecim, najbardziej oddalonym od wejścia stole Lucretię Sapiehę. Księżna siedziała w towarzystwie Nikolausa i jeszcze jednego, nieznanego ani Lotharowi, ani Milenie mężczyzny. Władczyni gawędziła z nim wesoło, gdy dostrzegła wchodzących. Ruchem dłoni i pogodnym uśmiechem, zachęciła nowoprzybyłych, by podeszli do niej.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-02-2019, 12:24   #19
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Milena skierowała się w ich stronę krokiem wskazującym na dużo większą pewność siebie niż ta którą rzeczywiście odczuwała. Niewątpliwie była dzieckiem swej epoki ze wszystkimi tego konsekwencjami, starała się jednak nie okazywać zdziwienia tak nieskromnym widokiem. Gdy zbliżyli się do Pani tego zamku skłoniła się z należytą kurtuazją lecz bez nadmiernej czołobitności.
- Dziękuję za zaproszenie - powiedziała uśmiechając się promiennie, przy czym na odrobinę dłuższą chwilę zatrzymała spojrzenie na twarzy nieznanego jej Krewniaka.

Lothar z nutą dezaprobaty rozejrzał się po otaczającym go obrazie próżności Lucretii, idąc ramię w ramię z Mileną. Lekko skłonił się przed księżną, po czym przeniósł spojrzenie na obcego siedzącego przy jej stole.
- Miło mi cię poznać Panie, jestem Hrabia Lothar. - przedstawił się pewnym głosem.
Lucretia kazała gestem nalać dwójce wampirów krwi do kielichów, podczas gdy naczynia jej i jej gościa wciąż były pełne.
- Mileno, Lotharze, wspaniale, że wreszcie przybyliście. Oto hrabia Vlad z dalekiej Rumunii. - przedstawiła gościa, który uśmiechnął się lekko, swoje zainteresowanie skupiając głównie na Milenie - To mój przyboczny, sir Lothar - Lucretia wskazała niedbałym gestem rycerza, po czym sięgnęła po kielich - A to madame Milena, która przybyła tu z misją dyplomatyczną.
- Klan Brujahów reprezentuje kobieta, to nawet pasuje... - rzucił Nicolas tonem żartu, na który jednak nikt nie zareagował.
- No to skoro już się wszyscy znamy, wypijmy za udaną wieczerzę - rzekła Lucretia, wznosząc toast w ich małym gronie.

Milena pomna sytuacji z audiencji chętnie wzięła kielich do ręki, jednak nie zaczęła go pić. Poruszyła kielichem pod światło jak wytrawny znawca czerwonego wina, a następnie go powąchała.
- Z całą pewnością będzie sycąca - stwierdziła, przykładając kieliszek do ust i popijając nieco.
Po chwili odjęła kielich od ust - bardzo się cieszę, że mogę Pana poznać szlachetny Panie, wiele słyszałam o waszym pięknym kraju.*
- Mi również miło Hrabiego poznać - dodał Lothar, lustrując przybysza wzrokiem, próbował sobie przypomnieć czy coś o nim słyszał i czy był to Ventrue. I choć miał wrażenie, że powinien go pamiętać, jakoś imię Vlad z niczym mu się nie kojarzyło...
- Mam nadzieję, że podróż przebiegła spokojnie, słyszałem, że mieliście problem z tym barbarzyńcami z Azji, zwanymi Mongołami, co najechali też kraje słowiańskie. Walczyłem niegdyś u boku Ottona Wielkiego z Madziarami, chyba ich krewniakami, wiem, że ci koczownicy to trudny przeciwnik.
- Och, Vlad świetnie sobie poradził - powiedziała z wyraźnym podziwem w głosie Księżna. Sam hrabia tylko skinął głową.
- Za to u was podobno nuda. Nie tęsknicie panie za jakąś jatką? - zapytał Lothara z dziwnym błyskiem w oku, po czym znów przeniósł uwagę na Milenę, jakby to jednak od niej oczekiwał odpowiedzi.
Milena spojrzała na Lothara, uznając że nie jest właściwą osobą aby udzielić odpowiedzi na to pytanie.
- Pole bitwy ma swoje uroki, jednak im dłużej ktoś żyje na tym świecie, tym bardziej rozumie, że wojna musi czemuś służyć, a większość bitew przynosi tylko śmierć i zniszczenie, prawda? - odparł Lothar, który zawsze lepiej odnajdywał się w wojaczce niż w dworskich intrygach, co mogło być jego zgubą…
- Och Lotharze... - rzekła z uśmiechem zażenowania Lucretia, jakby powiedział coś bardzo głupiego. Nicolas otwarcie się zaśmiał, zaś mężczyzna, do którego kierowane były słowa przekrzywił lekko głowę, jakby coś rozważając.
Vlad... Vlad z Rumunii... Vlad... Hrabia Vlad. Rycerz czuł, że powinien go znać, ale wciąż nie umiał sobie przypomnieć.
- Idealista. W takich czasach. W takim miejscu. W takim klanie. To... intrygujące - skwitował, po czym zwrócił się do Mileny - A ty pani, co myślisz o roli wojny i bitew?
Milena spojrzała mu odważnie prosto w oczy.
- To wszystko zależy - zamilkła na chwilę jakby szukała odpowiednich słów - wojna… ma swoją cenę i czasami trzeba ją zapłacić, zbyt często jednak bieżące korzyści sprawiają że jesteśmy ślepi na jej długotrwałe konsekwencje. - Przeniosła wzrok na Lothara - jeśli zaś chodzi o rozkosze wojny, nie dane mi ich było poznać z uwagi na moją płeć, więc mogę się mylić jednak zdaje mi się, że wymyślono jej kilka substytutów pozwalającej czerpać rozkosz z walki i jednocześnie nie tracić swych umiejętności dowódczych. - Następnie zwróciła się już bezpośrednio do Vlada - szlachetny panie co myślicie o szachach?

Lothar skinął głową na słowa Mileny, z którymi się zgadzał, im dłużej znał tę wampirzycę tym bardziej ją lubił. Nie uważał, żeby swoimi słowami zasłużył na pobłażliwość i drwinę Nikolausa, natomiast Hrabia Vlad wydawał się być intrygującą osobą.

- Sprawdza pani, czy taki barbarzyńca, zna sztukę strategii? - zapytał z rozbawieniem mężczyzna, po czym nie czekając na odpowiedź, udzielił własnej - To przyjemna rozrywka, która ćwiczy umysł, lecz z prawdziwą wojną niewiele ma wspólnego. Tak jak każdy turniej, każde polowanie... znałem wytrawnych myśliwych, wyćwiczonych w bojach rycerzy, wyedukowanych, błyskotliwych książąt, którzy na polu bitwy tracili swe zdolności. Tego nie da się oddać słowami, co niesie ze sobą prawdziwa wojna. Zniszczenie, ale i oczyszczenie. Pokorę i pychę, bo gdy spojrzy się na rzędy powbijanych na pal wrogów - książęta, wojownicy i chłopi wyglądają wszyscy tak samo. W obliczu śmierci wszyscy oni są równi. Rozumie, pani? - zwrócił się do Mileny.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 13-03-2019, 17:03   #20
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Słuchając opowieści hrabiego Lothar przypomniał sobie nagle, co o nim słyszał - hrabia Vlad Tepes zwany Drakulą i Palownikiem - potwór w ludzkiej skórze, wampir, który rządzi na swoich ziemiach twardą ręką, tłumiąc wszelkie przejawy buntu w jeden sposób - nabijając przeciwników na pale. W ten sposób zapewnia im trwającą czasem i kilka dni męczeńską śmierć. A że łatwo go urazić, podobnoż całe wzgórze pod zamkiem Tepes upstrzone jest takimi “ozdobami”.

- Memento mori - odpowiedziała Milena - nie jest trudno zrozumieć tą prawdę spokrewnionym przed którymi oczami przesuwały się już czasy i którzy widzieli, że na koniec dnia wszyscy i chłopi i królowie pragną tego samego a ich ciała ulegają tym samym popędom i w końcu ulegną temu samemu rozkładowi.

Lothar wbił zaintrygowane spojrzenie w Drakulę, przypominając sobie plotki o nim. Miał w stosunku do hrabiego Vlada mieszane odczucia - z jednej strony szanował jego waleczność i zrozumienie pola bitwy, z drugiej zaś gardził niepotrzebnym okrucieństwem.
- Prawdziwe to słowa, Hrabio. Wojna nie jest partią szachów, lecz chaosem wymykającym się kierowanemu jeno logiką rozumowi, sprawdzającym wszystkie twe umiejętności, wolę, męstwo, w największym stopniu u dowódcy. Euforia, kiedy sztandary wroga leżą podeptane u twoich stóp, a z drugiej strony gorycz porażki…- Lothar przypomniał sobie rozliczne bitwy w których brał udział, niestety najbardziej utkwiła mu w pamięci ostatnia, w wyniku której dostał się pod władzę Lukrecji.
- Z drugiej zaś strony, nasz rodzaj powinien wybierać bitwy mądrzej od śmiertelników, znałem Kainitów, którzy przetrwali stulecia, by zginąć w chaosie walki.
- Nie sposób się z tobą nie zgodzić, rycerzu - powiedział Tepes, uśmiechając się lekko, choć jego oczy wciąż pozostawały czujne, obserwujące, jak u przyczajonego drapieżnika.
- Obyśmy się tak zgadzali w kwestii wyboru ludzkiego rodu, któremu oddamy władzę za dnia nad tymi ziemiami - podchwyciła Księżna, po czym uśmiechnęła się dobrotliwie - tej nocy jednak mamy się bawić. Lotharze, czy mogę cię prosić, byś zadbał o rozrywkę pięknej Mileny? Chciałabym aby decyzję o dołączeniu do naszej wieczerzy uznała za jedną z najlepszych w swoim życiu.
Lucretia uśmiechnęła się znacząco, po czym pogładziła subtelnym gestem ramię Vlada.
- Choć prawdziwa zabawa dopiero się zacznie... później.
- Wierzę w twoje obietnice, kochana - odparł Palownik, podejmując flirtujący ton.

Twarz Lothara wykrzywił przez moment grymas skrywanej zazdrości, gdy Księżna spoufalała się z tym całym Palownikiem. Szybko jednak się opanował i skinął głową Lucretii.
- Oczywiście, moja Pani, nie wiem na ile “rozrywkową” osobą jestem, lecz z przyjemnością dotrzymam towarzystwa Lady Milenie, mieliśmy już okazję się poznać i stoczyć zacięty pojedynek szachowy. - Spojrzał z przyjaznym uśmiechem na Brujaszkę.
- Wierzę głęboko, że uda mi się tą noc zaliczyć do udanych - odpowiedziała Milena rozumiejąc, że została odprawiona. - Następnie dyskretnie rozejrzała się po komnacie szukając znajomych twarzy.
Nie było tu jednak nikogo, kogo mogłaby nazwać chociaż znajomym. Parę wampirów znała ze słyszenia, byli to sami poplecznicy Księżnej. Co więc ona sama robiła w tym towarzystwie? Czyżby Lucretia chciała jakoś przekabacić ją na swoją stronę? A może jednak była to pułapka?

Lothar z kolei nie był zbyt skory do opuszczenia stołu i pozostawienia Księżnej sam na sam z Vladem. Wiedział jednak, że jeśli Milena opuści ich powinien za nią podążyć.
- Macie już Hrabio faworyta pośród kandytatów do Cesarskiego tronu? - zagadnął.
- Lotharze, to jest uczta, a nie wiec - zganiła go łagodnie Lucretia, której palce wodziły po ramieniu Tepesa w górę i w dół... bardzo zmysłowym gestem. - Rozchmurz się, zabaw. I zadbaj o rozrywkę naszej pięknej dyplomatki.
Brzmiało to jak propozycja, jednak rycerz czuł, że Księżna wydała mu rozkaz.
Milena wdzięcznie skłoniła się gospodyni a następnie skierowała się w stronę przekąsek. Po tak wyraźnej odprawie nie pozostało jej nic innego do zrobienia.
- Ależ oczywiście, w takim razie pozostawiam cię Pani pod opieką naszego walecznego Hrabiego Vlada. - Odparł z nieco ironicznym uśmiechem, oddalając się. On też mógł grać w tą grę, nie mógł pozwolić by jego uczucia do Lukrecji przysłoniły zdrowy rozsądek.
- Interesujące, że Księżna najwyraźniej spośród wszystkich emisariuszy zaprosiła tylko ciebie, Milady… - Odezwał się cicho do Mileny, rozglądając się wraz z nią po sali i oceniając czy był na niej jeszcze ktoś godny jego uwagi.

- Zaiste - odpowiedziała sama nie wiedząc co znaczyć mogłoby takowe wyróżnienie, oraz czy winna się z niego cieszyć czy wręcz przeciwnie. Ruszyła więc żwawym krokiem w stronę jednego ze stołów. Wijąca się na środku jasnowłosa, jakby otumaniona dziewczyna wyciągnęła do niej zapraszająco rękę. Poza tym na obrzeżach stołu stały dzbany ze zwierzęcą krwią oraz kielichy. Od Mileny zależało czego się napije. Nie przepadała, za krwią zwierzęcą, kielichy od ostatniego incydentu budziły w niej niepokój, zbliżyła się więc do dziewczyny przyglądając jej się z bliska, ponieważ inspekcja wypadła pozytywnie napiła jej młodej krwi, nie za wiele jednak wszak nie wiedziała ilu przednią częstowało się dzisiaj tą Vitae, poza tym nie była głodna a pożywianie się stanowiło dobry pretekst do przyglądania się innym spokrewnionym. W szczególności skupiła się na wyszukiwaniu widocznych oznak animozji pomiędzy poddanymi Lucretii.

Lothar rozważnie zaspokoił już swoje pragnienie tej nocy, był może staroświecki ale uważał pożywianie się za sprawę intymną, spijanie Vitae z delikatnych niewiast brzydziło go.. Stanął więc nieco z tyłu gdy Milena podeszła się napić, uważnie przyglądając się jej oraz pozostałym gościom. Polubił tę mądrą i wyglądającą na żywą Brujaszkę, zastanawiało go jakie intencje wobec Mileny miała Księżna…gdyby ona tylko zważała więcej na jego rady, a mniej na Nikolausa, sprawy wyglądałyby lepiej.
 
Lord Melkor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172