Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-05-2019, 19:56   #61
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Bezpośrednio po zamknięciu za sobą drzwi Lew zatrzymał się i obrócił w kierunku wampirzycy.
- Kilka rzeczy na start, nikogo z gangu nie zdominowaliśmy, ani nie związaliśmy. Nie mają zielonego pojęcia o naszej… Klątwie. - to powiedziawszy Lew zamknął oczy na chwilę, widać było że się na czymś skupia. Po sekundzie jego skóra zaczęła nabierać naturalnego, różowego koloru, a klatka piersiowa zaczęła się rytmicznie unosić. - I lepiej żeby tak zostało. Jak się im przedstawisz pozostawiam tobie. Po drugie… W okolicy kręci się dużo smerfów, dobrze jest dla nich “ładnie” wyglądać. Dodatkowo w pobliżu kręci się ponoć jakaś dziennikarka. Dzisiaj planuję odwiedzić kilka cmentarzy, bo ponoć tam kręci się gang który zaatakował wczoraj moich chłopców. Idziesz ze mną, czy z Lexem i Adamem zajmiecie się mordami?
Cynthia skrzywiła się, a raczej cały czas szła skrzywiona, słuchając przemowy wampira.
- Wolałabym zająć się tą drugą sprawą, ale wygląda na to, że wszystko tutaj jest ze sobą jakoś powiązane. I problem tkwi w tym, że nie jesteśmy w stanie wyłapać schematu. Pójdę z tobą. W jednym muszę się zgodzić z twoim przystojnym kumplem. Lepiej żebyśmy nie poruszali teraz pojedynczo, a twój włochaty przyjaciel mimo wszystko nie jest najlepszym źródłem informacji, gdyby coś ci się stało. Daj mi się tylko przebrać, niedługo powinny dotrzeć moje ciuchy. - To rzekłszy, po chwili milczenia dodała jeszcze pytanie. - Jak myślisz, czemu to akurat tutaj się wszystko dzieje? Wydaje się, że wasz rejon to, za przeproszeniem, slamsy. Znaczy wiesz, no nie jest to najbogatsza dzielnica, ani turystycznie atrakcyjna…
- No właśnie. W bogatych, ładnych dzielnicach wszędzie są kamery. Wszędzie chodzi policja i pilnuje porządku. Tam takie problemy są duszone w zarodku, jeśli w ogóle ktoś się zdecyduje tam coś odjebać. Tutaj… Tutaj zjeżdża się całe tałatajstwo, wszyscy którzy chcą sobie wyryć kawałek własnej ziemi, osoby szukające bezpieczeństwa z dala od wzroku starszych, bardziej doświadczonych członków naszego małego klubu. Nie raz są to osoby bez żadnego opiekuna, bez nikogo kto mógłby ich poprowadzić, pomóc postawić pierwsze kroki w tym ciemnym, zasranym świecie. - Lew zatrzymał się i zamilkł. Widać było że jest to nieprzyjemny dla niego temat. - Ja też byłem jedną z takich osób. Mamuśka mnie zrobiła w pierdolonym lesie, dobre 40 kilometrów od Belgradu. Nic o niej nie wiem, nie widziałem nawet jej twarzy, tylko krwawo czerwone oczy. Powiedziała sycząc jak wąż “no jest coś takiego jak maskarada, nie możesz nikomu powiedzieć czym jesteś, baw się dobrze, nie zawiedź mnie jak reszta rodzeństwa, a i uważaj na ogień i słońce” i tyle miałem wsparcia. Ilu mam braci i sióstr? Ile z nich przetrwało przebijając się przez las, bez żadnego dachu nad głową, żywiąc się na i tak wytrzebionych przez ludzi zwierzętach? Ile z nich zwyczajnie zamarzło po drodze i czekało skutych w miejscu na świt, bo ich ciała nie generowały dość ciepła? Ile z nich w końcu dotarło tutaj i upojonych własną mocą postanowiło coś odjebać, tylko po to by umrzeć na stole sekcyjnym, czy też od rąk innych? A potem, nawet jeśli to wszystko przejdziesz… - wampir zrobił pauzę - Potem ktoś odpierdala takie gówno na obrzeżu twojego podwórka, gdzie w końcu myślisz że znalazłaś bezpieczeństwo i cały świat wywraca się do góry nogami.
Lew przebiegł palcami przez swoje króciutkie włosy
- Mniejsza z tym. Chodźmy w takim razie najpierw do Fretki, jak jakaś paczka ma do ciebie przyjść to najpierw będzie u niej.
Cynthia patrzyła trochę oniemiała na wampira, jakby dopiero teraz go zobaczyła.
- Tak, mówiłam, żeby przekazać rzeczy do managerki i... - wydawało się, że waha się chwile, po czym powiedziała - I dziękuję, za to co powiedziałeś. Twoja matka postąpiła... - chwilę szukała słowa - bardzo nieprofesjonalnie, ale przynajmniej nie związała cię krwią. Miałeś wolny wybór.
W uśmiechu Cynthi pojawiło się coś gorzkiego, dlatego szybko zmieniła temat.
- A skąd masz tego psa? Wydajesz się bardzo przywiązany do niego.
- Po doturlaniu się tutaj zacząłem pracować w schronisku dla zwierząt, zawsze byłem związany z naturą. Nikt nie chciał wziąć Cienia bo groźnie wyglądał, a takie zwierzęta zawsze mają problem ze znalezieniem domu więc skończył ze mną. - Lew wzruszył ramionami jakby nie było to zbyt ważne i ruszył po schodach w górę, do biura Fretki - Zresztą dalej tam bywam na nocnej zmianie, to dobre miejsce do zebrania myśli. W chaosie miasta łatwo się zagubić, a tam… Tam wszystko wydaje się nieco prostsze. No i mają darmowy internet. - dodał żartem.
- Ja bym tak raczej nie umiała... - skomentowała to Cynthia nie wiadomo czy z żalem, czy pożałowaniem dla stylu nie-życia Gangrela. - Już teraz mam okropne wyrzuty, że zaniedbuję firmę. Zwykle... większość czasu spędzałam w biurze. Teraz jednak bez mojego ojca wszystko zostało zamrożone.
- Załóż własną firmę. Będziesz mogła robić to co dawniej jeśli właśnie tego chcesz, a ekscentryczna, pracująca nocą projektantka wnętrz raczej nikogo nie zadziwi. - odparł Lew, jakby była to całkowita oczywistość - Albo znajdź sobie coś co ty chcesz robić, a nie to do czego przymuszał cię tatko. Samodzielność jest straszna, ale równocześnie szalenie wyzwalająca.
To wydawało się takie proste, gdy Lev o tym mówił. Cynthia zastanawiała się dlaczego nigdy wcześniej sama na to nie wpadła. No tak... więzy. Teraz, gdy ojca nie było już prawie rok, ich działanie osłabło, może nawet zatraciło się. A jednak wampirzyca odczuwała jakąś psią wierność względem Karla.
- Najpierw muszę go odnaleźć. Potem... zobaczę.
W tym momencie Kainici dotarli do drzwi do gabinetu pani “dyrektor”. Lew zapukał i nie czekając na pozwolenie złapał za klamkę i otworzył drzwi. Uprzejmie wskazał Cynthi aby weszła pierwsza.
- Cześć Fretka. Dotarły rzeczy dla naszej koleżanki? - spytał wskazując wampirzycę.
Fretka właśnie dopijała przez słomkę starbucksową kawę głośno przy tym siorbiąc.
- Toto? - odpowiedziała zdejmując nogę z ogromnej, markowej i zapewne bardzo drogiej walizki.
- Chyba tak, dzięki wielkie. - odparł gangrel zerkając na Cynthię - Jak humor u chłopaków po wczoraj?
- Ja nic nie wiem… - Fretka usprawiedliła się na wstępie - po za tym, że prześcigają się w pomysłach jak komu wpierdolić. No ale chyba są świadomi, że przynajmniej na razie, nie mają jak.
- Tia… Jeszcze będą mieli okazję, choć wolałbym żeby znowu wrócił tutaj święty, pierdolony spokój. - Lew westchnął donośnie i popchnął walizkę w kierunku Cynthi, wyraźnie nie miał zamiaru wychodzić. - A jak u ciebie, wszystko ok czy czegoś potrzebujesz?
Wampirzyca popatrzyła ponuro na kobietę. Było widać, że nie zapomni o tym trzymaniu nóg na JEJ własności. Chwyciła rączkę i zabrała bagaż.
- Przebiorę się w VIP-roomie i zaraz do was dołączę - oświadczyła, zostawiając Lva i Fretkę samych.
Gdy wampirzyca zniknęła z widoku, odnosząc się do wcześniejszego pytania Lwa, Fredka pokazała na migi, że w istocie mógłby jej pomóc sprawiając by Cynthia zniknęła. Po czym powiedziała na głos:
- Ta, nie wiem czy zauważyłeś ale zamknięte dzisiaj mamy i będziemy mieć, policja tu węszyła, okleiła drzwi taśmą. Po prostu dostajemy “karę” za rozróbę chłopaków.
- Może to i lepiej. Dopóki tego gówna nie ogarniemy lepiej żeby się tutaj za dużo ludzi nie bujało. Smerfy schodziły na dół?
Fretka machnęła ręką.
- Bez nakazu to mogli chuja zrobić ale też nie chciałam im tego wypominać bo jeszcze się zawezmą i taki spokbinują, no to im pokazałam to i tamto czyli żadnych… waszych ciał. Heh, jak Cień zaczął warczeć to się jeden spytał czy szczepiony, powiedziałam żeby se sam sprawdził.
Lew uśmiechnął się krzywo słysząc te słowa
- Szczepiony, następnym razem zostawię gdzieś na widoku książeczkę. - wampir podszedł do kobiety bliżej i nachylił się do niej - Słuchaj uważaj na siebie i staraj się nie opuszczać klubu bez potrzeby. - powiedział cicho.
- No jakoś mi się nawet nie chce. Chuj wie jak głęboko teraz stoimy w szambie… - Fretka była wyraźnie zdenerwowana całą sytuacją z wczorajszą rozróbą.
- Świetnie, mam po prostu złe przeczucia. Czuję że największe gówno będzie dzisiaj. - Lew bardziej wymamrotał niż powiedział. - Gdzie się ta Cynthia podziewa? - dodał i ruszył w kierunku drzwi, żeby sprawdzić czy wampirzyca już nie nadchodzi.

W międzyczasie Cynthia dostała wiadomość od pana detektywa.
“Tak, oczywiście jutro wciąż aktualne. Coś więcej o tej dziewczynie? Coś specjalnego jej zagraża? Czy może to nie rozmowa na telefon?”
“Na razie nic więcej nie wiem” - odpowiedziała wampirzyca i po zmianie garderoby oraz kolejnym poprawieniu fryzury i makijażu - wróciła do Lwa i Fretki.

- Zaczynałem się martwić że coś ci się stało. - rzucił Lew. Z tonu głosu ciężko było powiedzieć czy wampir naprawdę przejmował się stanem Cynthii, czy też zwyczajnie starał się być uprzejmy. - Idziemy na dół?
- Oczywiście - odpowiedziała Cynthia uprzejmie i chłodno zarazem - w końcu miałam poznać wasze śmieci... znaczy klub.

***

W klubie nie było co prawda klientów, ale było dziewięciu chłopaków z gangu. Na kilku głowach przyklejone były plastry a większość oczu była opuchniętych po wczorajszej “zabawie” Lew nie wypatrzył żadnego z bardziej poturbowanych. Jeden z mężczyzn kiwnął głową na widok wampira. To kiwnięcie musiało być bolesne…

- Cześć. Jak chłopaki? Pogotowie dotarło na czas? - Lew spytał bez ogródek.
- Jest ok - odpowiedział jeden.
- No, w sumie to całkiem ok, nie ma tego złego… - zaczął drugi.
- Weź spierdalaj - uciął mu inny - mało brakowało.
- Ojtam, nie pierdol.
Lew przekrzywił głowę.
- O co chodzi? - wampir wyraźnie nie wiedział o czym dokładnie mówili.
- No o dym z wieśniakami, nie był…
- Kurwa mało co nas nie zajebali!
- Ach, myślałem że o czymś innym mówicie. - Lew wzruszył ramionami - Wieśniakami zajmę się dzisiaj. Cicha akcja, więc lepiej żebym zrobił to sam. Pomoże mi w tym Cynthia. - Lew wskazał wampirzycę podbródkiem - Ma niezłe kontakty. I przyjebać też potrafi.
Cyntia spróbowała się uśmiechnąć, ale wypadło to raczej blado. Tak jak jej prezentacja - ot okularnica z typowym business look - ładna, ale sztywna. A już na pewno nie wyglądająca na silną.
- Możecie podać więcej szczegółów, które by nam pomogły? - zapytała oschle.
Chłopaki najpierw popatrzyli chwilę na wampirzycę zastanawiając się zapewne w jaki sposób miała ona “pomóc”.
- Eeee… no możemy, a co chcesz wiedzieć?
- Wszystko - odparła gładko - Wszystko co wiecie o “wieśniakach” i miejscu ich pobytu.
- Są spoza miasta, większość czasu spędzają na tutejszych cmentarzach gdzie chleją i dewastują groby. Dowodzi nimi Skadi, kobieta o niemal… nienaturalnej sile. - wtrącił się Lew, wierząc że jego wyjaśnienie będzie bardziej treściwe - Jeżdżą bez blach, chłopcy w niebieskim już ich ignorują. Wiecie coś jeszcze? - Bikerzy się zamyślili a jeden nawet podrapał się po obolałej głowie.
- Mówili coś o jakimś “chemiku” tak do siebie, zanim zaczęły się dymy, kiedy myśleli że ich nikt nie słyszy.
- Powiedzieli coś jeszcze? Adres, coś czym się ten cały chemik zajmuje? - dopytał gangrel.
- Nie dosłyszałem - przyznał mężczyzna.
- Ok, coś jeszcze? - podpytał Lew - Jeśli nic wam nie przychodzi do głowy to się będziemy zbierać. Tylko wezmę Cienia. - rzucił okiem na Cynthię i kiwnął głową w kierunku wyjścia.
Ta skinęła głową.
- Jeśli to wieśniaki “od... nas”, mogą być silniejsi niż zwykli chłopi z widłami, może też warto zagadnąć twoich kumpli, żeby do nas dołączyli? - zaproponowała chłodno, nie bardzo mając ochotę na branie udziału w jatce. To była raczej zabawa dla dużych chłopców - jak ci tutaj.
- Mam zamiar dorwać jednego, czy dwóch, spuścić im wpierdol i wyciągnąć z nich informacje. - odparł Lew - Do tego tłum nam nie potrzebny. Ale możemy wziąć Adama. W dwójkę z Cieniem spokojnie poradzimy sobie ze wszystkim co nie jest jednostką wojskową. - dodał, delikatnie tylko koloryzując swoje możliwości. - Ty… Masz gadane prawda? - spytał mając na myśli wampirze dyscypliny.
Wampirzyca skrzywiła się znów.
- Taak. Można tak to ująć. Kolokwialnie.

Lew kiwnął tylko głową i ruszył na dół, pozostawiając Cynthię samą sobie.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 30-05-2019, 21:07   #62
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Co się stało? - Lex spytał, gdy dwoje wampirów zniknęło w przejściu na górę. - Już włączała się panika, że cię ktoś zdjął, jak Lew znalazł przypalone ubranie. - Holender stanął w drzwiach Nosferata i wzuł na siebie t-shirt.
- Zabiłem Ritę - powiedział grobowym tonem Adam, przysiadł na kanapie i wlepił spojrzenie w stół, jakby na nim były rozłożone wszystkie odpowiedzi.
- Tak, tę Ritę - dodał.
- Co? Ale czemu? - Lex wyglądał na kompletnie zszokowanego.
- Cokolwiek mnie dopadło dwa dni temu wydrenowało mnie z krwi. Nie byłem sobą. Byłem bestią. Potrzebowałem zaspokoić głód. Największą winą Rity było to, że przypadkiem znalazła się najbliżej - nie poruszył się. Nie miał odwagi podnieść wzroku i spojrzeć w twarz przyjaciela.
- Noż kurwa… - Holender aż usiadł na podłodze. - To nie może wyjść na zewnątrz… Jak się czu… - urwał, wiedząc jak głupie to pytanie.
- Taa… - podsumował temat Adam - jest jeszcze jedna sprawa - nosferatu zacisnął pięść i zagryzł zęby na samo wspomnienie. Adam położył na blat wydruk screenów z telefonu. Były one złożone, tak, żeby mieściły się w kieszeni. Przesunął je po blacie.
- Nie wiem kto mnie trzymał i jak. Ale wyraźnie się mną bawi.
Wydruki pokazywały otwartą stronę sklepu z zabawkami. Potwierdzenie zakupu. Jakiś pluszowy miś, na jakiś adres, który nic nie mówił Alexowi.
- Kupił pluszaka i wysłał na adres mojej córki… - urwał. Nie był w stanie powiedzieć więcej. Adam był najmłodszy z ekipy, choć jego osobliwa twarz nie zdradzała wieku. Był też relatywnie młodym wampirem. Nie czuł dotychczas potrzeby dzielenia się informacjami o swojej rodzinie z przyjaciółmi. Odcinał się od córki dla jej dobra. Po to tylko, żeby uniknąć właśnie takich sytuacji.
- No ja p…. - Lex ukrył twarz w dłoniach. - Czyli może to jednak nie hemofilia?
Adam podniósł głowę i popatrzył zaskoczony na Lexa. Zamrugał oczami i w końcu powiedział:
- Nie rozumiem… że ten, który mnie tak urządził miał niby związek z tymi morderstwami?
- Laska z Dojo, ta jebana Alice chciała nas zabić bo ktoś zamordował jej bliską osobę. Ty zabiłeś Ritę, bo ktoś chciał cie doprowadzić na skraj. -
Lex podniósł się i spojrzał Adamowi w oczy. - Ktokolwiek Cie dopadł, mógł zajebać, ale zrobił coś innego. Tak do cholery ciężko dojść do tego, że to celowy, zorganizowany motyw? - Holender zbliżył się do Nosferata i położył mu dłoń na ramieniu. - Szeryf osobiście się tu pofatygował bo nagle zauważają problem gdy ktoś krwawo morduje laski. Serio? - Westchnął i lekko oklapł. - Naprawdę chciałbym, żeby to była paranoja związana z tym, że moja córka wybrała studia w Belgradzie. Fakty są… - Machnął ręką w kierunku monitora - takie, że hemofilia, hemofilią, ale ktoś na hard lub na soft uderza w osoby będące ważnymi dla nas i doprowadza do szału.
Adamowi coś nie pasowało w tej historii. Z drugiej strony nie potrafił przedstawić kontrargumentu. Nie znosił ludzi, którzy stosowali argument “nie, bo nie”. Dlatego teraz też podrapał się po szyi i powiedział:
- Może masz rację. To oznacza, że musimy uwzględnić, że potencjalny morderca zna mnie i Alice. I to dobrze zna.
- Masz jakiś pomysł jak go znaleźć? Kompletnie nie mam pojęcia jak się za to zabrać.
- Mam kilka nowych numerów w telefonie. Ktoś mi je wpisał, gdy leżałem martwy. Wierzę też, że algorytm, który napisałem i który weryfikuje nagrania z monitoringu kogoś wychwyci. Niestety tu jesteśmy zdani na ślepy los. Przejrzenie wszystkich nagrań zajmie mu kilka dni. Końcowe zestawienie będziemy mieć może jutro, a może dopiero pojutrze. Ale wcześniej może wypluje jakąś twarz. No i ta Cynthia…. -
westchnął teatralnie z przyzwyczajenia.
- Nie jest jakaś mocno głupia, choć zgrywa naiwną. Ten pomysł z wystawieniem jej jako przynęty wydaje się rozsądny. Wiem jak łazić tak, żeby nie rzucać się w oczy. Lev też. Któryś z nas mógłby robić za jej ogon i wypatrywać drugiego ogona. A wtedy przycisnąć typa do ściany, pokazać jego czerwone oczy, albo moją facjatę i koleś sam opowie skąd się wziął, jak tylko skończy sikać po nogach. Wychodzi mi, że mamy więcej planów niż ludzi do wykonania.
- Okey, ja dziś zajmę się chłopakami i poszperam kwestii Skadi. Tej sprawy też nie można zostawić.
- Taa… nieszczęścia nie chodzą parami. Chodzą całymi gromadami. -
Adam wstał z kanapy i ruszył do swojego pokoju. W progu jeszcze odwrócił się do Lexa i powiedział:
- Dzięki.

Potem pojawiły się plany wspólnego spaceru. Szybko wciągnął na siebie bluze z kapturem, inny szal i inne bojówki. Tym razem w kolorze znanym jako urban-camo. Do wszystkiego dołożył lekkie sportowe buty i słuchawkę w uchu. W kieszeń wepchnął jeszcze czapkę z daszkiem. Na moment odsunął szalik i na obu policzkach rozmazał pasy z czarnej pasty do kamuflażu.

Zbyt wiele wiedział o śledzeniu osób. W mieście były setki kamer. A policjantów już setek nie było. Dlatego poza kilkoma monitorującymi miasto w czasie rzeczywistym nikt nie weryfikował nagrań. Przynajmniej nie wtedy, gdy nic się nie działo. Systemy rozpoznawania twarzy w ich mieście to nie najnowszy system Apple. To stare algorytmy analizujące obraz 2D. Te same, które pracowały dla Adama w tej chwili. Algorytmy, które mierzyły proporcje odległości miedzy oczami w stosunku do cieni na policzku, czy cieni nosa. Algorytmy, które dwa paski farby na twarzy zmieniały w zagubione we mgle dzieci. Dziwny cień, czy kształt mógł zachwiać proporcje między innymi cieniami. Dzięki temu Adam z dziś, nie był Adamem z wczoraj.

Przez to wszystko Nosferatu ledwie zdążył do autobusu do którego wsiedli Lev i Cynthia.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-06-2019, 22:04   #63
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Trio niemartwych i pies wybrało się więc wieczorową porą, jak na “dzieci nocy” przystało, wieczornym autobusem. Na prawdziwie “nocne” pojazdy jakimi były autobusy nocne, było jeszcze zwyczajnie za wcześnie. Przed ósmą na tygodniu to nie była pora, kiedy przejażdżka publicznym transportem była jakoś specjalnie niebezpieczna, na dodatek, naszym bohaterom trafił się jeden z tych starszych modeli laz’a pamiętający jeszcze może nawet czasy samego Tito…
[MEDIA]http://img03.platesmania.com/181010/m/11985545.jpg[/MEDIA]
Gdyby nie jakiś cygan z harmonią byłoby zupełnie spokojnie.

Brama cmentarna (położona niemal na przeciwko przystanku) była zamknięta na łańcuch ale dosłownie kilka metrów dalej w starym płocie była dziura duża na tyle, że i autem wjechać byłoby można.

Jak narazie wszystko zapowiadało się świetnie, nawet widać już było jakiś motocykl zaparkowany przy przewróconym nagrobku.

Cynthia okręciła się wokół własnej osi, patrząc z niesmakiem na rozmokłe podłoże wokół nagrobków. Teraz jej szpilki od Louboutina były bezpieczne na chodniku, nie była jednak taką optymistką, by wierzyć, że ten stan suchości i czystości uda się zachować do końca nocy. Nie przy tym towarzystwie.

Lew przykucnął i pogłaskał Cienia. - Cień, smotret. - wydał komendę wskazując Cynthię. - Poczekajcie, zrobię zwiad. - to powiedziawszy ruszył w kierunku dziury, starając się nie przyciągać niczyjej uwagi.

dex+stealth =5k10
Kostnica
Dwa sukcesy



Lew zauważył na jednej z ławek siedzącego tyłem typa w skórzanej kurtce, mężczyzna był szeroki w barach tak, że w ogóle nie widać było jego głowy. Musiała być pochylona do przodu. Wyglądało to tak jakby gość przysnął, może zapił czy coś…

Lew cicho ruszył w kierunku mężczyzny, spalając przy tym Krew. Przypuszczał że ten wcale nie spał, tylko pisał, albo czytał coś na telefonie, a zdobycie go odblokowanego na pewno wiele by ułatwiło.
W tym czasie Cynthia trzymała się z tyłu, obserwując otoczenie.
Adam zaś nie szedł z parą. Nie spiesząc się przeskoczył ogrodzenie z lekkiego rozbiegu, a zaraz za nim przywarł do najbliższego nagrobka rozglądając się.
Tym sposobem wampir widział róg znajdującej się za płotem ulicy oraz tego samego co Lew, siedzącego mężczyznę tyle, że tak bardziej bokiem.

whits+awareness=5k10
Kostnica
3 sukcesy


Adam nie widział w mroku tak dobrze jak na przykład Lew, jednak natychmiast wykluczył trzymanie przez mężczyznę telefonu, wciąż skrywał go bowiem cień a wyświetlacz przecież powinien podświetlać jego twarz.

Lew podszedł do pleców tak blisko, że w zasadzie mógłby już chwycić go dłonią. Obserwujący to z nieopodal Adam aż się zdziwił, jego towarzysz poruszał się cicho i ostrożnie, ale nie aż tak by nie zwrócić czyjejś uwagi z tak bliska, biker jednak wciąż się nie ruszał.

Lew jednak już wiedział dlaczego. Głowy mężczyzny nie było widać z tej prostej przyczyny, że w ogóle jej nie było.

- Oh kurwa. - wyrwało się Lwowi. Wampir podszedł do frontu mężczyzny i szybko obrzucił go wzrokiem, szukając innych obrażeń, albo czegoś jeszcze co mogłoby mu podpowiedzieć jak ten stracił głowę.
Nigdzie nie było śladów krwi, więc mężczyzna raczej nie stracił głowy w tym miejscu. Co do samego cięcia, Lew nie był jakimś specjalistą, ale z tego co potrafił powiedzieć, wyglądało to tak jak w mięsnym - ucięte czy inaczej jakoś - “ujebane”.
Lew gwizdnął głośno, przywołując w ten sposób Cienia. Pies po chwili wpadł przez dziurę w płocie na cmentarz i przypadł do nogi swojego właściciela szczerząc zęby i warcząc cicho.
- Cień szukaj! - rzucił wskazując trupa. Liczył na to że pies poprowadzi ich w stronę z której biker “przyszedł”. Już po chwili pies szczekał i chodził wokół pobliskiego drzewa. Jego konary rozpościerały się między innymi nad ciałem bikera. Wśród gałęzi była nie jedna, lecz kilka ludzkich głów.
Z oddali słychać było policyjne syreny, więcej niż jedno auto.
W kieszeni obserwującego wszystko z boku Adama zawibrował telefon. Na wyświetlaczu: “Myszka calling”
- Spierdalamy. - powiedział Lev bardziej do siebie niż do kogo innego i ruszył w kierunku dziury w płocie - Cień za mną. - wydał komendę i gdy tylko zobaczył Cynthię machnął ręką w kierunku biegnącym z dala od cmentarza - Zdejmij szpilki, będziemy biec.

Adam z zaciekawieniem obserwował sytuację. Głowy. Trupy. Syreny. Wszystko zmierzało do wpakowania ich na minę. Chciał zrobić zdjęcie drzewa głów. Ale połączenie przychodzące skutecznie mu to przerwało. Zagryzł zęby. W lewe ucho wsunął słuchawkę. Odebrał połączenie mówiąc:
- Yhym.
Po chwili zsunął szal i powtórzył:
- Słucham.
Nie było sensu czekać i robić zdjęć. Ruszył w stronę cmentarnych murów z zamiarem przeskoczenia ich i zniknięcia z oczu policji.
Adama przywitało głośne siorbanie po którym przyszedł dość piskliwy, kobiecy głos:
- Czeeeeś, cio sie nie odzywasz? Nieśmiały? - nieznajoma miała miejscowy akcent a sposób mówienia wskazywał na młodą osobę, w zasadzie kogoś z rocznika Adama, albo nawet trochę późniejszego. Ewidentnie ktoś, kogo mógłby słyszeć na swoim dawnym podwórku.

W tym samym czasie zza rogu widać już było reflektory nadjeżdżających z oddali samochodów na sygnale.

Cynthia zaklęła. Zdjęła szpilki i szybko wrzuciła do torby. Nie dlatego bynajmniej, że była aż tak przywiązana do butów, ale by nie zostawiać po sobie wizytówki. Bez słowa rzuciła się biegiem za Lvem, którego miała najbliżej, wychodząc z założenia, że on lepiej niż ona powinien orientować się w okolicy.

- Nie mam odwagi do kobiet - powiedział Nosferatu do słuchawki. Jego wzrok trafił na wampirzycę z butami w dłoni. Usta ułożyły się w szpetne przekleństwo, jednak pozostało ono nieme. W kilku skokach pokonał dystans jaki dzielił Cynthię i jego. Zanim zdążyła zaprotestować złapał jej dłoń. Miał na niej rękawiczki bez palców wyraźnie kojarzące się z bezdomnym z dworca. Pociągnął ją lekko w bok. Między nagrobki.

Wiedział, że bez butów teraz mogła co najwyżej wybiec przed radiowóz i jeszcze spalić Lewa. A tak gdy gliny wbiją na cmentarz, to była szansa, że przeskoczą płot i znikną im z radaru. Adam wiedział takie rzeczy. Wychowała go ulica. A Cynthia? Cóż ona potrzebowała wyjaśnień. Tyle tylko, że Nosferatu ucinał sobie pogawędkę:
- Zabawne, że akurat dzwonisz - powiedział opuszczając kaptur i pokazując wampirzycy słuchawkę. Nie było wątpliwości, że „Myszka” słyszała syreny.

Myśli Adama były gdzie indziej. Monitoring cmentarza. Baza w okolicznym kościele parafialnym. Bez wyjścia do internetu. Ale Myszka mogła tam się wpiąć. Mogła ich widzieć. Z drugiej strony połączenie mogło być przypadkowe.

- Nuuudno mi samej - rozmówczyni Adama powiedziała w taki sposób, że nie było do końca jasne czy ma to jakikolwiek związek z jego wcześniejszą wypowiedzią, czy może było zwyczajnie kontynuacją jej wcześniejszej kwestii. - Zaraz będę koło ciebie, podrzucić cię gdzieś? - mówiła dalej…

Lew w tym czasie mknął niczym wiatr, pokonując dystans wraz ze swoim psem do najbliższego przedmiotu za którym można się było skryć. Niemal nie odnotował zniknięcia Cynthi, zwyczajnie nie miał na to czasu, nie mógł sobie pozwolić na to żeby policja go skojarzyła z wydarzeniami które miały tutaj miejsce. Wiedział za to jedno. Mieli przesrane, bo nawet jeśli unikną smerfów… Cóż, przypuszczał że Szeryfowi nie uciekną jeśli ten uzna że drzewko to ich wina.

- Widzisz, jakby to powiedzieć… wyszedłem na spacer ze znajomymi - Adam kontynuował rozmowę telefoniczną przywierając plecami do tyłu jednego z nagrobków.
- Masz może więcej miejsc?
- Jakoś specjalnie wiecej ludzi w autobusie się nie zrobiło - odpowiedziała Adamowi jego rozmówczyni. - zaraz będę na przystanku.
Nosferatu ścisnął mocniej dłoń Cynthi, jakby bojąc się, że wbiegnie wprost na zbliżającą się policję.
- Ok. Za chwilę będziemy - odpowiedział do słuchawki z uwagą obserwując światła rzucane przez nadjeżdżające radiowozy.

Lew w tym czasie zdał sobie sprawę z tego że ma małe szanse uciec przed nadciągającymi światłami, dlatego zamiast przyspieszać zmienił tempo swojego biegu do luźnego, wyraźnie niespiesznego truchtu. Cień natychmiast się do niego dostosował, tak że wyglądali jak zwykły człowiek na aktywnym spacerze ze swoim psem.

Wtedy na przystanku po drugiej stronie pojawił się chyba ten sam autobus którym spokrewnieni i pies przyjechali na cmentarz. Dopiero teraz jednak zwrócili oni uwagę na osobę kierowcy. Za kółkiem laz’a siedziała młoda kobieta w… plastikowym, błyszczącym, czarnym, tandetnym kostiumie wampira. Na plecach miała zarzuconą pelerynę z czerwoną podszewką (oczywiście tej samej, plastikowej jakości) Kobieta miała też czarne soczewki kontaktowe oraz wystające zęby… z plastiku. Pani kierowca otworzyła przednie drzwi.
- Ruchy, ruchy! - krzyknęła w kierunku spokrewnionych.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 04-07-2019, 09:25   #64
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Adam bez zastanowienia objął Cynthię i razem z nią przeskoczył mur okalający cmentarz. Rzeczywiście był wyjątkowo blisko przystanku. Gdy znów wylądowali bezpiecznie na ziemi to postawił zszokowaną wampirzycę i pociągnął ją za sobą w stronę autobusu.

Lew natomiast obrócił się jak idiota na pięcie i ruszył w kierunku przystanku, nieco przy tym przyspieszając. Dla kogoś postronnego jego ciągłe zrywy i zmiany tempa, jak i kierunku biegu musiały wyglądać albo komicznie, albo debilnie.

Jeszcze nim ostatni spokrewnieni wsiedli do autobusu, pierwsze policyjne samochody zaparkowały na ulicy obok, nikt jednak nie pofatygował się zatrzymać laz’a.

“Pani kierowca” rzuciła spojrzenie na swoich nowych pasażerów.
- Pies bez kagańca, nikt nie ma biletu, normalnie “anarchiści”... - zaśmiała się. - macie wyjebane na prawo co nie?

Gangrel wzruszył ramionami i kucnął by poklepać Cienia po boku. Pies zamerdał ogonem i polizał w odpowiedzi dłoń wampira.
- Do pewnego stopnia. Jest pewne minimum poniżej którego brak prawa zaczyna bardziej zawadzać niż pomagać. - wampir podniósł się - Lew. A ty to?
- Możesz mi mówić Mysza, zwierzaku… możesz też krzyczeć -
powiedziała kobieta po czym wystawiła wulgarnie długi język, który był cały ciemnoniebieski. Lew poczuł z ust kierowcy silną woń jagód. Zapewne smak gumy którą żuła.
Nosferatu rozejrzał się spod kaptura po pozostałych zebranych w nocnym autobusie. Nie było nikogo poza nimi... Puścił Cynthię. Dziwnie wyglądali razem. Ona pełna elegancji, nawet z butami niesionymi w rękach. On w obszarpanych ciuchach, kojarzących się z bezdomnym dresiarzem.

Nosferatu przeszedł bliżej prowadzącej pojazd.
- Myszka - zaczął swoim niskim głosem, - weź mi kurwa wyjaśnij o co w tym wszystkim biega.
- Chujowa przejażdżka, nie ma już jak wysiąść... Teraz można już tylko jechać na końcowy… -
Myszka uśmiechnęła się do Adama szeroko tak, że jej plastikowe kły aż się przekrzywiły. Adam zdał sobie sprawę, że od bardzo dawna nikt nie patrzył się na niego w tak beztroski sposób jak kierowca autobusu. Nawet inni spokrewnieni odczuwali pewien dyskomfort śledząc fizjonomię Nosferatu. Ale nie Mysza.

Nosferatu przez moment zastanawiał się nad słowami dziewczyny. Jakoś nawet na chwilę nie pomyślał, że może mówić wprost. To była jakaś pokręcona przenośnia. Usiadł w końcu bez słowa na miejscu najbliżej kierowcy i dość blisko drzwi. Pod powiekami nadal miał widok drzewa obwieszonego głowami. Nie ufał tej całej Myszcze ani trochę. Przez moment myślał nawet, że to ona go przetrzymywała dwie noce temu. Ale nie mógł jednoznacznie tego stwierdzić. Tylko to powstrzymało go od próby wyrwania jej rąk i nóg.

Gangrel obserwował tą wymianę zdań z niemałą dozą ciekawości. Musiał przyznać że ta… dziewczyna była zupełnie inna od innych wampirów które znał i ciężko było mu uchwycić jej związek z kobietą którą poznał w kanałach.
- Myszka? Jedyna Mysz którą ja kojarzę to ta wielka i biała. Nie znacie się przypadkiem? - spytał, starając się wybadać teren - No i oczywiście Szczury, ale tych ostatnio w mieście mniej.
- Tego kwiatu jest pół światu -
Myszka machnęła lekceważąco ręką. - skupmy się na “naszych” problemach okej? - autobus jechał dość szybko i bez zatrzymywania się na przystankach na życzenie. Po kilkunastu minutach dojechał na zajezdnię, ale zamiast tam się zatrzymać pojechał kilkaset metrów dalej, na parking obok starego magazynu. Myszka wyłączyła silnik i obróciła się tak by móc spojrzeć na swoich pasażerów.
- Belgradczycy siedzą w swoim “małym pokoiku” i nie kiwną palcem na takie kleszcze jak wy. Narobiło się trochę chlewu, i będzie na was. Już jest na was. Do tego jeszcze trzoda z pochodniami. Słowem, przydałoby się wam, żeby te wszystkie problemy przycichły, to się da załatwić.
Adam wstał. Przechylił lekko głowę. Autobusy były projektowane z myślą o przeciętnych ludziach, a wzrost wampira nieco wykraczał ponad przeciętne wartości. Sam Adam nigdy nie próbował udawać, że pochodzi z dobrej rodziny, czy choćby z dobrej dzielnicy. Stał z rękami w kieszeni i bez zbędnych wstępów zapytał:
- Ile nas to będzie kosztować? I komu będziemy płacić?
- To kosztuje przysługę, każdego z was osobna, bo wszystkim to ratuje dupę. Ja mogę tą przysługę wykorzystać tak jak uważam za stosowne, nawet oddać komuś innemu.

Adam zdjął kaptur i chwilę pogładził się po łysej głowie.
- Wiem, że nie wyglądam, ale nie jestem tak do końca tępy. Domyślałem się, że nie chodzi o gotówkę - potoczył wzrokiem po swoich towarzyszach. W końcu wrócił do Myszki i zapytał:
- Powiedz więcej. Co dokładnie dla nas zrobisz? I czego możemy spodziewać się w zamian?
- Nie lubię wystawiać checków bez wartości na nich. -
zawtórował Adamowi Lew. - Musimy wiedzieć coś więcej.
- Mam dla was “wampira z Belgradu” wszystko się zgadza, sam się przyzna… jeśli przeżyje. Dowody, odciski palców, poszlaki, i takie tam. Pełen pakiet. I co może nawet lepsze: morderstwa się skończą. -
wyjaśniła Mysza po czym kontynuowała, zakładając nogę na nogę i przeciągając się. Mysza była nieprzyjemnie chuda, gdyby nie jej wigor można by po prostu przykleić jej łatkę emo anorektyczki. - dobra, widzę, że nikt wam jeszcze tego nie wytłumaczył: pieniądze są chuja warte, gówno mnie obchodzą, owszem czasem coś tam można z nimi zrobić, rzucić na zanętę choćby, ale widział ktoś, żeby rybacy liczyli się między sobą w haczykach, żyłkach czy kurwa glizdach? Oko za oko, ratuję wam dupę więc wymagam, spłaty dla której tymi dupami zaryzykujecie. Mogę odezwać się jutro, mogę odezwać się za sto lat. Mogę też przekazać wasz dług w tej samej formie innemu, zasady będą te same. To jest nasza waluta, przysługi. Tu nie ma żadnych podpisów, pieczątek, polis. Wiem kto mi co wisi i potrafię ściągnąć, tym się nie martwcie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 04-07-2019, 13:33   #65
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Rosjanin zerknął kątem oka na Adam i Cynthię, jakby starał się dowiedzieć jaka jest ich opinia. Z której strony by nie spojrzeć byli głęboko w dupie, bo nie wiedzieli jeszcze niemal nic, a podejrzanego mieli złapać do… Dzisiaj.
- To brzmi jak zamiana jednego problemu na drugi. - powiedział głośno - Ale nie mamy chyba innego wyjścia. Tylko jedno pytanie. Ta osoba… Ona naprawdę to wszystko zrobiła, czy będzie to tylko kozioł ofiarny?
- Jasne.
- Kwestia tylko tego czy za jakiś czas znowu będziemy musieli się z tym bujać, czy nie. - wyjaśnił swoje pytanie Lew i obrócił się do pozostałej dwójki wampirów - Idziemy na to?

Kainici szybko przedyskutowali sprawę między sobą. Adam zadzwonił nawet do Lexa. W końcu nawet on się zgodził.

Mysza tylko się uśmiechnęła. Kobieta zaprowadziła wampiry do starego magazynu. Tam, na piętrze znajdował się pokój cały poobklejany wycinkami gazet, zdjęciami różnych dziewczyn, w tym i ostatnich ofiar. Był też komputer. Adamowi wystarczyła tylko chwila by zrozumieć, że jest tam wystarczająco dużo dowodów by uznać niejakiego Avrama Vasića winnym wszystkich morderstw. W szafie znajdowały się rzeczy osobiste ofiar oraz narzędzia zbrodni, dużo narzędzi… Mysza zaznaczyła by niczego nie dotykać, wszystko miało bowiem odciski palców Avrama. Pozostawało tylko pytanie, gdzie był sam Vasić.
- Tadaam - Mysza otworzyła drzwi do drugiego pomieszczenia na tym samym piętrze. Na podłodze leżał nieprzytomny, ale żywy mężczyzna.
- Suczysyn. - ni to powiedział, ni to wywarczał Lew. Zbliżył się do nieprzytomnego i kucnął przed nim, wciągając głęboko powietrze, aby poznać humor psychola. Był ciekaw co popchnęło go do takich czynów.

Zaalos rzuca na Bloodhound, potrzebuje trzech sukcesów - Kostnica
Porażka na koci godu która przyczynia się do porażki w teście, to daje bestial failure
I to jest sytuacja w któraj można na przykład posłużyć się klanowym compulsure:
Gangrel: Feral Impulses
Returning to an animalistic state,
the vampire regresses to a point
where speech is hard, clothes are
uncomfortable, and arguments are
best settled with teeth and claws.
For one scene, the vampire
gains a three-dice penalty to al
rolls involving Manipulation and
Intelligence. They can only speak
in one-word sentences during this
Time.


Adam rozglądał się w ciszy. Myszka imponowała mu pod kątem pieczołowitości przygotowania. Mieli więc wrobić niewinnego człowieka, żeby chronić… szaloną wampirzą cosplayerkę?
- Jak do niego dotarliśmy? - zapytał tylko nosferatu.
Mysza już trzymała w ręce telefon… Adama. Wampir nawet nie zauważył kiedy mu go znów zwędziła!
- Masz nagrane, co nie? - powiedziała. Faktycznie miał, było wideo na którym trzymający kamerę wsiada do autobusu, kierowcą jest Avram, jego ręce są mokre od krwi.
- Cynthio, czy zechcesz zadzwonić po szeryfa? - powiedział Adam zaciągająć kaptur z powrotem na swoja łysą głowe. - Myślę, że nic tu po nas.
- Papaaaa! - wrzasnęła Mysza która już była przy drzwiach.
Gangrel w tym czasie podniósł się z klęczek. Rozcapierzył palce, a potem zacisnął w pięści, a z jego gardła wydobył się dziki charkot. Spojrzał na resztę wampirów.
- Hrrrrrrrrr.... - machnął dłonią, jakby opędzał się od muchy. - Idźmy. - wycharczał na końcu, jak już znalazł odpowiednie słowo.
Adam poprosił o zrobienie kilku zdjęć Cynthię, po czym wyszli.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 04-07-2019, 19:55   #66
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


W bezpośrednim sąsiedztwie nie było zbyt wiele budynków. Najbliższymi były jakieś stare garaże.
[MEDIA]http://izhevsk.ru/forums/icons/forum_pictures/013311/13311820.jpg[/MEDIA]
Wojciech zajechał pod nie starym golfem.
[MEDIA]https://www.kamei.de/fileadmin/media/04_Unternehmen/2_Historie/0_grosse_Bilder/1989_golf_dynamite_2.jpg[/MEDIA]
Szeryf wyglądał dziś inaczej, zamiast garnituru nosił się na sportowo, ze złotym łańcuchem na szyi wyglądał zupełnie jak miejscowy dres. Nie był też sam - zaraz za nim z samochodu wyskoczył duży czarny wilk. Tak - wilk, Lew potrafił to zauważyć natychmiast.
Gangrel uśmiechnął się ciepło widząc zwierzaka, ale asekuracyjnie położył dłoń na głowie Cienia. Pies, mimo że wielki i w zasadzie półwilk wyglądał co najwyżej znośnie przy bestii którą miał ze sobą Szeryf.
- Spokój. - wymruczał i machnął ręką w kierunku magazynu - Wewnątrz. - zakomunikował Szeryfowi gdzie ten powinien się kierować. Cień jednak nie był spokojny. Zwierze dygotało ze strachu, skamlało żałośnie i chowało się za swojego nieumarłego pana, przy czym towarzyszący szeryfowi wilk nawet nie zwrócił na psa uwagi. Owszem, zwierz zerknął bystrze na samego Lwa, jednak w żaden sposób nie wydawał się zainteresowany Cieniem. Wojciech zaakcentował spojrzeniem każdemu z kainitów, że ich widzi i chyba tyle było powitania. Żeby dodać sytuacji dodatkowej dozy niezręczności szeryf rozmawiał na głos z wilkiem, który nazywał się Karl. Oczywiście nikt z was nie słyszał, by Karl w jakikolwiek sposób odpowiadał wampirowi… bo i przecież nikt z was chyba się nie spodziewał by wilk gadał.
Wszak do wigilii był jeszcze kawałek…
Szeryf pogrążony w “dyskusji” z wilkiem dał wam znak palcem że macie chwilę zaczekać. Wampir coraz bardziej zdawał się wam po prostu szalony, jednak sposób w jaki na was spojrzał sprawiało iż woleliście jednak przynajmniej na razie grzecznie poczekać.

Wojciech i Karl ruszyli ku magazynowi, po kilkunastu minutach wrócili. Szeryf otworzył drzwi do samochodu, wpuścił wilka przodem po czym sam usiadł za kierownicą. Dopiero wtedy wampir zwrócił uwagę na trójkę spokrewnionych.
- Ok. - powiedział kiwając dawkowo głową - zaraz tu będą gliny. - dodał, po czym odpalił silnik i odjechał.

Trójka wampirów i pies postanowiła nie tracić czasu i czym prędzej opuścić okolicę.



Koniec



Wampiry z "Warsztatów" powrócą w sesji "Bałkański raj".

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172