Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-07-2019, 13:17   #41
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację


Muzyka z soboru roznosiła się po ulicach Moskwy. Być może ludzie Olega przesadzili z nagłośnieniem. Być może reakcja narodu coraz bardziej skłaniającego się ku ateizmowi była zbyt entuzjastyczna. A być może zbiegła się setka innych drobnych faktów. Prawdą jest, że ludzie wyginęli na ulice całymi setkami oderwani od telewizorów straszną wiadomością o zamachu na światło ich narodu. A z Soboru dobiegały słowa zapętlonej pieśni. Nie było wątpliwości. Nadchodziły zmiany. I to nadchodziły wielkimi krokami.

***

Bratva ruszyła do ofensywy. W czasie gdy w parlamencie padały pierwsze strzały z karabinu w rękach Olega w więzieniu pod Moskwą jeden ze strażników padał z wbitą w tętnicę szczoteczka do zębów. Więźniowie radzili sobie jak mogli. Ale Sołecka Brać miała coś, czego brakowało przeciętnemu więźniowi. Mieli potężne poczucie lojalności i wielką determinację. I wsparcie z zewnątrz.
Ivan Pavłow, kierownik więzienia Burtki w Moskwie patrzył właśnie na relacje na żywo z parlamentu. Nie mógł w nią uwierzyć. I choć nikt nie przyznał jeszcze, że Car nie żyje, to Ivan już wiedział, że właśnie wybuchł pożar na światową skalę. Ręce trzęsły mu się gdy zapalał papierosa. Zignorował syrenę alarmową, która zawyła. Pewnie ktoś pobił się na spacerniaku. To było bez znaczenia. Zastanawiał się, czy nowa władza pozwoli mu utrzymać stanowisko. Zaciągał się mocno, gdy drzwi do jego gabinetu otworzyły się z hukiem.
Nie wiedział jak to się stało, że stoi tam jeden z więźniów w żółtym kombinezonie. Nie miał pojęcia jakim cudem w dłoni tego więźnia znalazł się pistolet.
Trzydzieści minut później gdy ciało Pavłowa już stygło na podłodze gabinetu, a dwaj więźniowie świętowali pijąc wódkę z jego barku na ekranie TV urocza prezenterka poinformowała, że w co najmniej dwóch więzieniach doszło do zamieszek, gdyż więźniowie ubolewają z powodu śmierci Cara. Ludzie w żółtych kombinezonach wznieśli toast i śmiali się w głos. Byli wolni. Mieli swoje więzienie i mało obchodził ich zamach na Cara. Tak już jest w rewolucjach, że jednostki nie są świadome swego znaczenia.

***


Cesarstwo Rosyjskie, a wcześniej Federacja Rosyjska od lat była przeżarta korupcją. Był to skrajny pokaz tego do czego doprowadza nieskrępowana wolność ekonomiczna. W Rosji ci którzy mieli pieniądze dbali o dwie rzeczy:
O to, żeby mieć jeszcze więcej pieniędzy i o to, żeby szarzy ludzie nigdy nie mieli tyle pieniędzy co oni sami. W Moskwie mieszkała największa liczba milionerów na kilometr kwadratowy. Toteż problemem było zorganizowanie ataku na nich wszystkich. Wybrano tych najbardziej znaczących. Ale i tego było zbyt mało. Jak sie okazało sporo z nich miało własne armie najemników dbające o ochronę.

Samochody pułapki nie mogły podjechać dość blisko ich posesji, żeby spowodować jakiekolwiek realne zagrożenie. Drony z ładunkami wybuchowymi spadały kilka metrów za płotem. Było to tak bardzo nie pasujące do schematu. Tak odmienne od perfekcyjnego przewrotu w więzieniu. W sumie w kilkudziesięciu zamachach przeprowadzonych na terenie całego miasta zginęło dwóch ochroniarzy, a kolejnych dziesięciu zostało rannych. Było to tak bardzo niedorzeczne, że w toku późniejszych śledztw jedną z poszlak był spisek oligarchów, którzy sfingowali zamachy na siebie, żeby odsunąć od siebie podejrzenia. W trakcie tortur kilka osób zeznało, że dokładnie tak było.

***


Gustaw siedział w fotelu i pił piwo. Był zmęczony. Dawno nie miał tyle pracy. Od piątej rano szkolił w walce wręcz dwójkę nowych w wataże. Teraz oni stali na drewnianych palach w jesiennym siąpiącym deszczu trzymając w dłoniach wiadra wypełnione wodą, a on pił piwo od czasu do czasu zerkając przez okno. Świat nie był sprawiedliwy. Z drugiej strony lepiej, żeby teraz przeszli twardą szkołę życia, niż gdyby za kilka tygodni mieli wylądować w laboratorium Pentexu z kablami wciśniętymi w tyłek. Opróżnił butelkę i patrzył bez celu w telewizor.

- Myślisz, że ona serio nas zdradziła? - zaczął niby w przestrzeń, choć w pomieszczeniu siedział też Michał.
Brunet właśnie jadł kurczaka z ryżem z kartonowego pudełka. Spóźnił się na obiad i zostało mu wcinanie żarcia z paczki.
- Hmm? - odpowiedział pytająco nie przerywając żucia.
- No Żeńka. Myślisz, że to wszystko serio? Czy to jakiś knyf Czarnego? - kontynuował Gucio.
Michał odłożył karton.
- To bez znaczenia - odpowiedział wycierając dłonie w papierową chusteczkę.
Gustaw uniósł brwi.
- Widzisz, jeżeli to prawda, to ucieknie tak, żebyśmy się nigdy nie zobaczyli - wykładał brunet, a blondyn wyraźnie posmutniał - a jeżeli to pomysł Czarnego, to i tak niczego się nie dowiemy, póki stary szaman nie rozegra tego do końca.
Gustaw się rozpogodził, bo po minie Michała wiedział już, że on też nie wierzy w zdradę Żenii.

W tym czasie na ekranie pojawił się prezenter z informacją o “prawdopodobnym zamachu w Rosji”. Obydwaj na moment zamilkli. Wedle informacji zorganizowana nieznana grupa terrorystyczna przeprowadziła atak na parlament w Moskwie w trakcie wystąpienia Władimira Putina. Prezenter opisywał szczegóły, a w tym czasie na ekranie pokazywano fragment wystąpienia cara. W pewnym momencie kamera odwróciła się na napastnika w czarnozłotym stroju z bojowym karabinem i tak zamarła. Prezenter poinformował, że dalsze zdjęcia są zbyt brutalne i decyzją zarządu telewizji zostaną pokazane dopiero w serwisie po 23.

Michał sięgnął po piwo i otwierając je powiedział:
- Gutek, coś mi mówi, że młoda maczała w tym palce. Mam jakieś takie głupie przeczucie.
- Ten na ekranie to wyraźnie koleś -
odpowiedział z przenikliwością blondyn, na co brunet parsknął.
- Przecież nie pokazują wszystkich, nie?

***

Adam Williams obserwował świat przez małe okienko w prywatnym odrzutowcu. Leciał załagodzić tak zwany “Kryzys Moskiewski”. Ktoś bardzo mocno chciał zagrozić ich korporacji i zamieszać ją w zamach terrorystyczny. Patrzył przez okno, choć tak naprawdę studiował informacje na wyświetlaczu siatkówkowym. Dostał nowego operatora, który organizował mu odpowiednie informacje. Teraz przyglądał się profilowi blondynki o nazwisku Ignatieva.
- Skąd wiemy, że to ona przejmuje władzę w zakonie? - powiedział.
- Ruch mailowy w Zakonie po zamachu wskazuje na to, że odpowiada ona bezpośrednio przed Krzyżowcem.

Krzyżowiec. Wielka zagadka Zakonu. Shinzou od ponad roku weryfikowała Zakon Bożogrobców. Śledztwo sugerowało, że na ich czele stoi istota, która jest dużo starsza niż zwykły człowiek, jednak w korporacji nie było zgodności co do natury tej istoty. Roboczo określano ją krzyżowcem, gdyż ruch Bożogrobców zapoczątkowano w czasie wypraw krzyżowych.
- A ten Krzyżowiec wysyła jakieś maile? - zapytał Adam zestawiając na wyświetlaczu siatkówkowym informacje o Krzyżowcu z informacjami o Ignatievej.
- Nie. Przypuszczamy, że nie korzysta z nowoczesnych technologii i dlatego nie jesteśmy w stanie go zlokalizować - głos kobiety z pewnym monotonnym i mechanicznym tonem odpowiadał na zadane pytania wprost w głowie Williamsa.
- Czy spodziewamy się problemów? - dopytywał.
- Ryzyko pojmania oceniamy na poziomie 47,32%. Przy czym szansa na próbę pojmania przez Bożogrobców oceniamy na 97,82%.
- Aż tak we mnie wierzysz? -
zapytał.
- To nie jest kwestia wiary panie Williams. Dotychczas wykazuje pan wysoką skuteczność w polu. Statystyki pozwalają na ekstrapolację dotychczasowych wyników ze sporą dokładnością. Szacujemy współczynnik R kwadrat na poziomie 92,3%.

Adam nie kontynuował tej dyskusji. Wiedział, że nowa operator ma rację. Świat stawał się obdarty z uczuć. Wiedział też jak głęboko przebiegła indoktrynacja dziewczyny. Przez moment myślał o wspierających ich operatorach. O tym jak wpina się ich do systemu. O tym jak jej ciało fizycznie łączy się z Maszyną.

- Jak masz na imię?
- Mój numer to D43 -
odpowiedział kobiecy głos z maszynową dokładnością.
- Pytałem o imię. D43 to nie jest imię. Jakie imię nosiłaś przed połączeniem ze rdzeniem?
- Agencie Williams, to bez znaczenia. Operatorzy nie muszą posiadać tożsamości społecznej, gdyż nie zakłada się ich interakcji z innymi ludźmi niż pracownicy Shinzou.
- D43, właśnie lecę na spotkanie, z którego mogę nie wrócić. Jest na to ponad 50% szans. W interesie zarządu Shinzou jest aby nie zwiększać poziomu mojego stresu. Dlatego D43 uruchom swoje protokoły socjalne i porozmawiaj ze mną jak z człowiekiem.

Na moment coś zaszumiało w głowie Adama. Wyświetlacz siatkówkowy pokazał twarz brunetki w okularach w grubych ramkach. Dziewczyna mogła mieć dwadzieścia pieć, może trzydzieści lat. Miała bardzo okrągłą i pełną twarz. Prawdopodobnie miała nadwagę.
- Zosia. W poprzednim życiu mówili mi Zośka - z głosu zniknął maszynowy ton.
- To słowiańska odmiana Sophie, tak? - Zapytał łagodnie.
- Tak.
- Zatem do Rosji leci ze mną sama Mądrość. Miło cię poznać. Mam na imię Adam. Cieszę się, że dla nas pracujesz.


Odpowiedziało mu milczenie. Cóż, Zośka jeszcze nie doceniała jakie szczęście ją spotkało gdy połączono ją z Maszyną.

***


Trzecia godzina spotkania była przełomowa. Irena Ignatieva występowała w oficjalnym stroju oficerów Bożogrobców. Adam był w swoim płaszczu z haftowanym złotym smokiem. Mimo wylewających się na niego oskarżeń cały czas był spokojny.
- Powtarzam: dwa tygodnie temu zginęło siedmioro naszych ludzi w starciu na morzu chińskim. Podejrzewamy Olega Volkova. Moim zdaniem to on wykorzystał swoje znajomości po to, żeby zdyskredytować Shinzou.
W jego głosie było coś takiego, że chciało się mu wierzyć.
- Były żołnierz wywiadu. Odsunięty gdy Zakon doszedł do władzy. Wiecie, że miał motyw - Adam mówił i podsuwał kolejne dokumenty. Zdjęcia satelitarne. Zdjęcia pokazujące Olega z ludźmi związanymi z mafią. Zdjęcia gdzie na kolacji w towarzystwie uroczej młodej brunetki spotkał się z przedstawicielami wrogiej Shinzou korporacji oraz z człowiekiem powiązanym z mafią.
- Także pani Ireno, szuka pani winnych zupełnie nie tam gdzie oni są. To byłoby zbyt oczywiste. Rosję zaatakował ktoś zupełnie inny. Coś zupełnie innego niż zwykli terroryści.
- Co pan insynuuje? -
powiedziała blondynka siedząc rozparta w fotelu ze splecionymi palcami. - Coś nadprzyrodzonego? - Jej uśmiech choć miał się wydać kpiący, zdradzał, że wie więcej niż chce pokazać. Adam z kolei nie powiedział nic. Sięgnął po ostatni pakiet dokumentów. W czarnej teczce z czerwoną gumką i wielkim wytłoczonym napisem “Poufne”.

Otworzył ją i pokazał zdjęcia satelitarne z morza chińskiego.
Łódź podwodna i wielki, cienisty kształt obok niego. Zbliżenia na pokład. Coś pokroju wielkiego psa biegające po pokładzie drugiego statku. Tych “psów” było wiele. Na kolejnych zdjęciach cienisty kształt okazał się rekinem. Na ostatnim zdjęciu była skala. Rekin miał ponad dwadzieścia metrów. Psowate kształty między trzy a cztery metry.

Kolejna kartka była zadrukowana schematem Crinosa wraz z pełnym wymiarowaniem i danymi na temat teoretycznego zacisku szczęk, szybkości poruszania, efektywnego zasięgu łap. Obok był schemat pazura.

Ignatieva rzuciła dokumentami na skraj biurka.
- To kpiny? Chcecie mi wmówić, że za zamachem na Putina stoją wilkołaki? Przecież gdy wasze tłumaczenie trafi do opinii publicznej, to jesteście skończeni.
- Tak? Wilkołaki nie istnieją? -
tym razem ton Adama był lekko kpiący. - Nie możliwe jest zatem też to, żeby ktoś żył ponad osiemset lat. Od początku Zakonu. Przybyłem tu, jako wyraz dobrej woli naszej korporacji. Chcemy dać wam winnych. Ani my, ani wy nie potrzebujecie dodatkowej wojny w tej chwili.

Wpatrywała się w niego. Długo. Dyrektor operacyjny Shinzou czuł, że jakimś sposobem wdziera się do jego umysłu. Starał się go oczyścić, ale nie wiedział jak wiele uda się jej wydobyć. Spróbował ją więc rozproszyć.

- Więcej nie mamy o czym rozmawiać. Wracam do Japonii.- powiedział i wstał.
- Stać! - Ignatieva przycisnęła guzik pod jej biurkiem i do pokoju wbiegło czterech uzbrojonych mężczyzn i wycelowali w Williamsa.
- Broń nie jest konieczna. Proszę odłóżcie ją, bo komuś może stać się krzywda - powiedział spokojnie Adam.
Żołnierze jak na komendę opuścili karabiny.
- Nie zatrzyma mnie pani. W zasadzie ma pani wszystkie potrzebne informacje, prawda?
Nowa szefowa Bożogrobców patrzyła na neseser i szereg dokumentów i zdjęć jakie zostawił Williams. Wszystko mówiło jej, że ten człowiek ma rację. Mówił tak przekonywająco...

Wykonała gest dłonią pozwalając odejść mężczyźnie.

***
Na lotnisku Adam obserwował siły Zakonu, które zastąpiły policję. Tak właśnie powstawało państwo policyjne. Wszystkie przesłanki wskazywały, że Zakonowi śmierć Putina była na rękę.
- Co o tym myślisz Sophie? Powinniśmy obalić Zakon?
- Takie działanie nie znajduje się na liście priorytetów Shinzou -
odpowiedziała dziewczyna maszynowym tonem.
Gdy sam jeden przechodził odprawę i kątem oka obserwował jak jeden z zakonników okładał kolbą jakiegoś obcokrajowca, który buntował się ze względu na odwołany lot myślał nad nowym porządkiem jaki został zaprowadzony.
- Rozumiem. Zatem pozwolimy im stworzyć ich własny nowy wspaniały świat.

***
Telewizja, internet i nawet tak archaiczny środek informacji jak gazety rozszalały się pod serią przytłaczających wiadomości. Świadectwo papieża nabierało mocy. Jeszcze kilka tygodni wcześniej był posądzany o demencję w publicznych wystąpieniach przedstawicieli watykanu. Przepowiedział śmierć trzech wielkich przywódców. Tymczasem niespełna tydzień dzielił śmierć prezydenta Izraela i Cara Rosji. Obaj zamordowani w zamachu. Do tego wszystkiego załamanie rynku finansowego na Słowacji. Ludzie wyszli na ulice. Miliony osób straciły wszelkie oszczędności, gdyż banki stały się niewypłacalne. Bank centralny Słowacji nie był w stanie pokryć swoim kapitałem załamania sektora bankowego. Nadal funkcjonowały natomiast banki z kapitałem zagranicznym. Ludzie doszukiwali się w tym wszystkim spisku. Bo oto 19 z 20 najbogatrzych Słowaków nie straciło ani jednego Euro ze swojego majątku, podczas gdy wśród klasy niższej i średniej liczba poszkodowanych nagłym kryzysem szła w miliony. Gdy parlament Słowacji ogłosił, że na skutek załamania gospodarki nie będą mogli wypłacić całości emerytur i wynagrodzeń w sektorze służby publicznej w całym państwie nastapiło załamanie. Zamieszek nikt nie tłumił, bo policja wiedziała, że ich pensje zostaną obcięte. Wojsko oficjalnie nie miało mieć żadnych cięć. Ale żołnierze Słowaccy nie byli głupi. Wiedzieli, że to była kwestia tygodni zanim oni też nie dostaną żołdu. Jeszcze nigdy nigdzie na świecie kryzys wywołany krachem finansowym nie przybrał tak spektakularnych obrotów. Polskę i Czechy zaczynała zalewać fala imigrantów. A Carat Radziecki obiecał pomoc. Niewymuszoną. Tak wspaniałomyślną w momencie gdy ich państwo jeszcze samo nie otrząsnęło się po stracie przywódcy. Wszyscy też zastanawiali się kim jest Irena Ignatieva. Kobieta znikąd. Twarz zakonu Bożogrobców. Urodziwa blondynka przed czterdziestką. Ubrana w czarną garsonkę jako symbol żałoby z wpiętym krzyżem zakonu. Międzynarodowe media prześcigały się w odnajdywaniu szczegółów jej historii. Tymczasem Carat oficjalnie podawał, że zamach na Putina był nie tylko akcją terrorystyczną, ale agresją obcego państwa. Kompletnie zamknięto granice. Wzmożono kontrole. Rozszerzono godziny policyjne. Spora część cudzoziemców otrzymała też wezwania do opuszczenia kraju.

Na arenie międzynarodowej wrzało. Według UE to Rosja była odpowiedzialna za sytuację na Słowacji, którą chciała włączyć w swoje granice. Pojawił się szereg tez na temat tego, że właśnie przez to działanie ktoś z najbliższych współpracowników Cara postanowił go zamordować. A cała polityka izolacjonizmu ma być przykrywką.

Tylko gdzieś na końcowych stronach gazet, tuż przed rubryką sportową i na portalach miłośników teorii spiskowych można było znaleźć jeszcze jednego ciekawego newsa. W Berlinie w serii wybuchów i pożarze została zniszczona rezydencja niejakiego dr. Udo Zettlera. Pewne środowiska wiązały go z nielegalnymi badaniami na więźniach obozów koncentracyjnych. Podobno niszczenie rezydencji miało być zatarciem śladów, przez jego wnuka Heniricha Zettlera. Co ciekawe młody Zettler miał powiązania z branżą medyczną i korporacją farmaceutyczna Megadon.

***
- Zniknij. Rozpłyń się. Wyjedź do Chin, albo USA - mówił mężczyzna w mundurze oficerów zakonu z czerwonym krawatem.
- Dojdą do ciebie. A nawet jeżeli nie dojdą, to nie poradzisz sobie z przymusowymi więzami krwi. A nawet, jeżeli jakimś cudem sobie poradzisz, to nie zwiążesz podwładnych. Ja też się zmywam.
Weronika stała bawiąc się nie odpalonym papierosem.
- Trochę się posrało, nie? - powiedziała w końcu do swojego zwierzchnika.
- Trochę? Zakon się zreorganizował w niespełna dwadzieścia cztery godziny. Jakby kurwa chcieli poświęcić Putina. Nie wiem. A teraz się nie dowiem, bo ścieżki awansu się zamknęły. Jebać to. - Oficer z czerwonym krawatem miał typowo wojskową fryzurę. Pasma siwizny były na jego głowie częściej spotykane niż naturalne ciemne włosy. Był też wyraźnie zdenerwowany.
- Czyli co? Ruszamy do Antka? Do Polski? - zapytała Weronika opierając się o filar mostu pod którym odbywało się spotkanie.
- Chyba nic innego nam nie zostaje - odpowiedział.
Weronika wyciągnęła zapalniczkę i odpaliła papierosa.
- Powiedz mi jeszcze ilu nie żyje. Bo dla mojego kręgu podano informację, że zginął car, dwóch ochroniarzy i ci, którzy byli związani z zamachowcami.
- Wera… oni zabili 298 osób. Car i ochroniarze. Dziennikarze. Cała widownia. Wszyscy, którzy przetrwali serie z karabinu zostali zatruci gazem niewiadomego pochodzenia. A potem przyszła miotła. Karę ponosili ci odpowiedzialni za organizację ochrony. Ci za gospodarowanie budynkiem. Nawet kurwa sześciu kelnerów z cateringu zabili, bo: “mogli zgłosić cokolwiek podejrzanego, a nie zgłosili”. Noż kurwa paranoja. A w europę poszło info, że już ujęto sprawców. Dzięki zeznaniom świadków. -
mężczyzna westchnął ciężko - Nie było żadnych świadków. Tylko ten cholerny odór Żmija wdzierający się pod skórę przez każdą porę ciała. Pierdolona hekatomba. A chyba najbardziej szlag ich trafił gdy okazało się, że ghule i wampiry nie mogą wejść. Zresztą, skąd wiedziałaś o kręgach?
- Ona mi powiedziała, że je zostawią -
Weronika wydmuchała dym z papierosa.
- A ja zadzwoniłam do ciebie, żebyś czasem sobie tam radośnie nie wlazł z kolegami wampirami cierpiącymi na krwotoki z nosa.
- Dzięki. Choć teraz i tak wszystko spalone -
podsumował.
- Czy ja wiem? - Zaciągnęła się głęboko, po czym znowu wypuściła dym - Ta laska od Czarnego jednak ma rozmach.

***


W pomieszczeniu panował półmrok. Był to duży salon urządzony w stylu wiktoriańskim. Na jednej ze ścian znajdowała się sporej wielkości litografia przedstawiająca archanioła Michała, który powalił Lucyfera. W pomieszczeniu stały trzy osoby. Najwyższy mężczyzna miał jedno oko skrywane za gustowną przepaską. Jego twarz zdobił gęsty zarost. Stał w eleganckim mundurze, który był wariacją między współczesnym mundurem generała Zakonu, a modą wiktoriańską. Lewą pierś zdobił sporej wielkości srebrny krzyż Bożogrobców. Całości dopełniały sporej wielkości rękawice ze skóry wysokiej jakości z szeregiem srebrnych ozdobników.

Przy sporej wielkości stole siedział krótko obcięty blondyn w okularach przeciwsłonecznych. Wyglądały one co najmniej śmiesznie w panującym półmroku. Choć na uwagę zasługiwał fakt, że okulary miały ciemnoczerwone szkła. Był w garniturze i pod krawatem. Też miał rękawiczki, choć te leżały ułożone na stole. Ręce składał nerwowo.

Również przy stole, ale daleko od blondyna siedziała Azjatka. Niewysoka. Mierzyła blondyna przenikliwym spojrzeniem. Była ubrana w coś co przywoływało skojarzenia ze współczesnymi ninja. Matowy, czarny strój z wyróżniającym się paskiem i szerokimi bransoletami przechodzącymi w osłony przedramion. W przeciwieństwie do dwóch mężczyzn ta kobieta całą sobą była wojowniczką. Choć była dużo niższa od obu z nich.

- Jesteś pewny, że to wilkołaki? - pytał jednooki.
- Szansa na to przekracza 90% - mówił skrywający się za okularami mężczyzna unikał patrzenia na jednookiego.
- Tylko u wilkołaków widywałem kręgi ochrony tworzone w taki sposób. Magia Taumaturgii jest dużo bardziej wyrafinowana. Mniej w niej dzikości.
- Tak -
powiedział spokojnie przywódca Bożogrobców - Dlatego gdy przełamali twoje kręgi to nikt niczego nie zauważył? Dlatego weszli i wyszli nie zwracając niczyjej uwagi? Dlatego mój najsilniejszy ghul nie żyje? Bo mniej w was dzikości? - Głos mężczyzny był nieprzyjemny w samej swojej barwie, a przezierający przez niego gniew jeszcze pogarszał ten efekt.
- Weź mnie już nie wkurwiaj! - rękawica uderzyła z hukiem o stół. Skośnooka uśmiechnęła się lekko, gdy blondyn podskoczył.
- Nowe bariery są lepsze. Skuteczniejsze - zaczął się bronić. - To więcej się nie powtórzy.
- Tak. Już więcej nikt nie zabije Putina. Chcę ich znaleźć. Całą szóstkę -
wycelował palcem urękawicznionnej dłoni w Tremere - a ty nam pomożesz.
- Ja się nie znam na wilkołakach -
zamrugał zaskoczony - zresztą, to nie należy do zakresu naszej umowy.
- Mylisz się -
odpowiedział spokojnie jednooki. Niska Azjatka wyszczerzyła kły w uśmiechu.
Jednooki zaś dodał:
- Na wilkołakach znamy się my. Ty masz ich tylko wytropić. Machina już ruszyła.
Blat stołu pod jego rękawiczkami zaczynał pokrywać się szronem.

***

Siergiej Dimitrij Patroshkin siedział w stalowo szarym pomieszczeniu z wielkim lustrem. Na krześle, przed stołem. Czekał na przesłuchanie ubrany w elegancki garnitur. Był wiele razy w życiu przesłuchiwany i nie spodziewał się, że coś może go zaskoczyć. Do pomieszczenia weszły dwie osoby w oficjalnych strojach Zakonu. Zagryzł zęby. Po zamachu na Putina przestali udawać, że policja ma jakąkolwiek władzę. Zaczęli od potwierdzenia oficjalnych danych. Imię, nazwisko, stopień wojskowy, data rozpoczęcia emerytury. Potem był szereg pytań o powiązania z Gazpromem. O współpracę z EdronOil.
- Nie widzę związku ze sprawą - odpowiedział spokojnie Dima. - Pozwolę sobie poczekać na adwokata.
- Nie będzie żadnego adwokata - odpowiedział młodszy z mężczyzn. On od początku grał złego glinę. Teraz kontynuował - Zakon ustalił, że w zabójstwie Cara brały udział wilkołaki. A tak się składa, że twój pracodawca grzecznie zapytany potwierdził, że jesteś jednym z nich.
Oczy Dimy zwęziły się. Serce zaczęło bić szybciej.
- Dlatego prosimy o współpracę. Autoryzowano nas do cofnięcia immunitetu w trybie natychmiastowym - dodał drugi z przedstawicieli Zakonu.

Immunitet był parasolem ochronnym jaki Pentex ofiarował pracującym dla niego Tancerzom Czarnej Spirali. Na terenie całej Rosji polowano na wilkołaki. Dlatego chcąc działać Dima musiał zostać oficjalnie wpisany na listę “Sojuszniczych Tancerzy”. Niestety sytuacja potoczyła się dość kiepsko. Żałował, że nie udało mu się wcześniej dogadać z tą niby-Zhyzhak. Poluzował krawat i przełknął ślinę.
- I co chcecie wiedzieć?
- Wszystko. -
“Zły glina” wyszczerzył zęby.
Przesłuchanie trwało kolejne dziewięć godzin.

***



Noc była pochmurna. Jednak wyostrzone zmysły Dzikiego Serca pozwalały się jej świetnie odnaleźć. Była z młodymi w lesie. Ktoś musiał ich szkolić, nie ważne co innego się działo. Miała też ze sobą Magdę. Dziewczyna niedawno przeszła rytuał Świętego Odrodzenia. Wyglądała okropnie w swojej nowej formie. Pozszywana z jasnego futra wypaczonego pomiota i ciemnych futer Tancerzy Czarnej Spirali. Ale to nie o wygląd chodziło. Renata wyglądała nieco lepiej, bo miała większy wewnętrzny spokój. Dzikie Serce wiedziała, że tylko wewnętrzna równowaga mogła być rozwiązaniem. Teraz miała ze sobą jeszcze trzy inne wilki. Razem polowały. Uczyły się wilczych ciał. I wtedy poczuła ten zapach. Zapach krwi i śmierci, który zbliżał się z przeraźliwą prędkością.
“Wróg. Uwaga”
Warknęła.

Wokół nich zaczęły się pojawiać przerażające czarne postaci z czerwonymi oczyma. To nie były zmory, które Dzikie Serce znała dość dobrze. Te istoty niosły ze sobą śmierć.

Usłyszała jak jeden z wilków skamle. Potem usłyszała jęk bólu Reni. Puściła się w jej stronę. Zmieniła formę w wielkie Crino i pochwyciła wilczycę w biegu.

- Tutaj! - krzyczała Magda. Zmieniła formę w ludzką. Dzikie Serce parsknęła. Jak można walczyć w najsłabszej formie. To się nie może udać. Biegła w stronę Magdy z myślą, że będzie musiała jej pomóc. Inne wilki zbierały się przy niej. Magda właśnie na ubitym piasku leśnej drogi wydrapywała jakieś symbole.

I wtedy dziwne kształty o bladych i przypominających twarze czaszkach zatrzymały się. Dzikie Serce zrozumiała, że Magda wyrysowała krąg ochrony, który zatrzymywał duchy. I wtedy z cienia wyszła prowodyrka całego zdarzenia.

Blondynka o czerwonej skórze. Wampirzyca.
- Czego chcesz? - zapytała Magda.
- Eugenia Bondar. Jedna z was. Gdzie jest? - wampirzyca mówiła spokojnie.
Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami. Dzikie Serce nie spodziewała się, że to może się udać. A jednak... Hatim urósł w jej oczach do rangi wybitnego stratega.

Na wampirzycę wyskoczyła trójka Ostrzy Nocy. Hatim, Selena i Szczęka. Łowcy Wampirów Czarnego! Oczywiście, że Dzikie Serce nie była zadowolona z wykorzystania jej watahy jako przynęty… ale okazało się to skuteczne.

Czerwona Wampirzyca była nadludzko szybka. Selena wyprowadziła pierwsze kilka ciosów, po to, żeby Hatim mógł zaatakować z flanki. Szczęka w jednej dłoni trzymał wielki miecz, a drugą…. Wyglądało to jakby rozkazywał widmom. Choć same widma nie były zadowolone z takiego obrotu spraw. Atakowały go zaciekle.

Dzikie Serce dołączyła do ataku na Czerwonoskórą. Wbiła się szczęką w jej ramię wyrywając całą rękę. Hatim rozciął brzuch blondynki, a z jej wnętrza wytoczyły się czarne jelita. Kolejny eksperyment Pentexu przeszedł do historii. Magda pomogła Szczęce odpędzić zjawy, które najwyraźniej nie były kontrolowane przez blondynkę. Były jedynie wezwane po to, żeby niszczyć i zabijać. Udało im się zażegnać kolejne zagrożenie.

***


Antek stał z rękami w kieszeniach skórzanej kurtki. Naprzeciw niego siedział Marek. Miał już swoją twarz, a nie twarz Mike’a Smoczego Gniewu.

- W walizce masz ubrania, telefon, dwie nowe karty SIM i kilka groszy na drogę - powiedział teurg. Na stole leżała torba sportowa. Niewielka. Typowa do krótkiego wypadu na siłownię, a nie do ucieczki do obcego kraju. Pewnie dlatego była wypchana po brzegi.

Tancerz Czarnej Spirali wstał i sięgnął torbę. Grymas na jego twarzy przypomniał, że rany jeszcze się nie zagoiły.
- Dziękuję - powiedział przez zęby.
- Robię to tylko dlatego, że w nią wierzę. Wiedz, że puszczę za tobą moich ludzi. Kruki. Popełnisz błąd, zapomnisz się, to znajdą cię i zabiją - Czarny mówił to z takim spokojem jakby rzucił: “weź parasol, będzie padać”.
- I tak dziękuję. Ja też nie będę mieć dla was taryfy ulgowej przy kolejnym spotkaniu - powiedział z krzywym uśmiechem, po czym ostentacyjnie poprawił elegancka laskę, która skrywała srebrne ostrze.
- Dokąd teraz się wybierasz? - zapytał Czarny ignorując obecność broni.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru ci ułatwiać - odpowiedział Tancerz Czarnej Spirali.
Szaman jedynie skinął głową i obserwował jak Marek wychodzi.

Czekało go jeszcze wiele pracy. W Rosji zaczął się kryzys z którym trzeba było sobie poradzić. Najgorszy był brak kontaktu z tymi, których miał na miejscu.

***



Wojtek pierwszy raz od tygodni analizował materiały prasowe. Fakenews farm robił dobrą robotę. Zresztą nie było to trudne w tak zawiłym okresie. Przepowiednia papieża, zamachy. Siedział i zastanawiał się nad tym czy oficjalna wersja wydarzeń o zabitym Carze i uśmierconych terrorystach jest bardziej prawdopodobna od krążącego w sieci fake’a. Wedle tego drugiego w ataku użyto broni chemicznej, która zabiła setki cywilów i kilkudziesięciu żołnierzy.

Robił to raczej dla relaksu. Wiedział, że musi się pozbyć GSK i to dość szybko. Segment finansowy i działania Rycha były zbyt niebezpieczne. Spalili się akcją na Słowacji. Kwestią czasu było aż ktoś do nich dotrze. A Bury Kieł był już zbyt stary, żeby przechodzić nalot specjalnej jednostki policji na swoje biuro. Wszystko posrało się po zdradzie Żenii.
Zagryzł zęby na jej wspomnienie.

***


- Co ty odpierdalasz? - krzyczał Harad w złości.
Ryszard Harwaziński stał w kobaltowym garniturze i poprawiał okulary. Nie musiał ich nosic, w końcu był wilkołakiem, a one praktycznie nie cierpiały na wady wzroku. Raczej miał je ze względu na nowy biznesowy image. Odpowiedział spokojnie zdejmując okulary i skupiając się na czyszczeniu szkieł. Siedział przy wielkim biurku.
- Tak w zasadzie to doprowadzam do idealnej sytuacji dla waszego powrotu. Wcześniejszy rząd był przekupiony, dlatego mieliście przeciwko sobie policję, wojsko i wszystkich świętych. Teraz rząd rozpadnie się w ciągu tygodnia. Dlaczego nie pojawić się jako mesjasz, ofiara banicji, przeciwnik skorumpowanej władzy, który pozwoli odbudować władze?
Harad warczał i dyszał zaciskając pięści, które opierał z drugiej strony biurka.
- Tyle tylko, że Rosjanie mogą zrobić to samo - powiedział przez zęby.
- Ale w Rosji nie ma już waszego plemienia. Kto ich lepiej poprowadzi? - Rychu uniósł okulary w stronę okna patrząc czy dość dobrze je przetarł.
- Rychu, twoja perfidia mnie przeraża - do dyskusji włączył się Dalemir - palisz nasz dom i chcesz, żebyśmy ci za to dziękowali!
- Nie. Ale zasady dobrego wychowania sugerowałyby, żebyście tak zrobili.
Garnitur Harada pękł z hukiem, gdy zmieniał się w ogromną bestię i rzucał na Rycha.

***


Raja Iwanov siedziała nad rzeką, na wąskiej półce skalnej. Co jakiś czas rzucała kamieniami puszczając “kaczki” po powierzchni wody. Obok, z wyprostowanymi łapami na zadzie siedział czarny wilk. Rozmowę prowadzili przez wymianę myśli.
“Źle się dzieje w Rosji. Myślę, że powinniśmy się spodziewać wielkiego zagrożenia z ich strony”
“Myślisz, że to było ukartowane?”
Rzuciła kolejny kamień.
“Tak. Poświęcili Putina, żeby się odciąć. To bardziej niż pewne. Szykują się do wojny na skalę światową. Myślę, że kryzys na Słowacji to przedsmak.”
“Powinniśmy spodziewać się ataku?”
“Tak. Wzmocnię naszą obronę. Ty też tak zrób. Idą złe czasy. Czasy Żmija.”

***


Istota o wypaczonej twarzy trzęsła się w konwulsjach, leżąc na łóżku szpitalnym. Ciemnowłosa kobieta w czarnym mundurze jakiejś paramilitarnej jednostki stała obok mężczyzny w kitlu lekarskim.
- Dlaczego to tak długo trwa? Dlaczego nadal nie umarł? - pytała.
- Cóż, toksyna jakiej sie nawdychał nie jest niczym co byśmy znali. Efekt jest zbliżony do nikotyny, ale to nie to.
- Czyli co? Papierosy go tak urządziły?
- Powiedziałem tylko, że jest podobny -
oponował lekarz. - Wygląda to tak, jakby zapadł na raka płuc w ciągu kilkunastu sekund, a w kolejnych godzinach rak się rozwijał. Tyle tylko, że jego ciało zaczęło się karmić tym rakiem. Teraz jest w stanie jakiejś dziwnej homeostazy, na którą nie potrafimy wpłynąć.
Kobieta pokiwała głową przecząco. Nie lubiła niepowodzeń. Zwłaszcza teraz, gdy to ona odpowiadała za Pierwszą Drużynę i nie miała kontaktu z Mike’m. Kowalski był przy Putinie w chwili zamachu. Śledził też zamachowców tak długo jak mógł. Ale oni zniknęli. Za zamachem stały wilkołaki. Dobrze, że udało mu się ich oznaczyć. Nie dobrze, że nie mieli kontaktu ze swoim nowym Niuchaczem.
Ciało Kowalskiego opadło na łóżko. Był nieprzytomny. Takie cykle odzyskiwania przytomności trwały po dwie godziny, po czym zapadał w kilkunastogodzinne śpiączki. Adaptował się do nowej mocy Żmija. Mocy, jaką dysponowali zamachowcy.

***


Маяк

Volkov stał przed wielka tablicą z tymi czterema literami. Nie spodziewał się dotrzeć aż tutaj. Ale to był bardzo owocny tydzień. Nie spodziewał się, że dawna fabryka działa. A jednak Bratva pomogła mu zdobyć odpowiednie kontakty. Miał to co chciał. Od strony zabudowań starej fabryki jechał w jego stronę konwój ciężarówek. Cztery dni ciągłej pracy baterii ekstraktorów wirówkowych się opłaciły. Odwiedziny “Latarni Morskiej” się opłaciły. Pierwszą ciężarówkę prowadził Zeg. Zatrzymał się pozwalajac swojemu szefowi wsiąść do środka. Jechał z zapalonym papierosem. Mimo niskiej temperatury miał na sobie jedynie podkoszulek i wojskowe spodnie. Jego tatuaże sprawiały wrażenia jakby się poruszały i przeplatały ze sobą.
- Mamy jedną paczkę U238. 52 kilogramy. Dwie paczki Plutonu 238 po 10 kilogramów, poza tym cała masę Ameryku 241 i Kalifornu 252.
Volkov wyszczerzył zęby.

***


Mężczyzna o twarzy może czterdziestolatka siedział sam w parku. Rozglądał się nerwowo. Miał na głowie kapelusz spod którego wystawały kompletnie siwe włosy. Dlatego wydawał się być starszym, niż sugerowałaby jego twarz.

W końcu obok niego usiadł wysoki blondyn w brunatnym płaszczu i przyciemnianych okularach.
- Dobry wieczór Haroldzie - powiedział.
- Dobry wieczór. Widzę, że odciąłeś się od swoich sojuszników. Sabat już nie spełnia twoich oczekiwań? - powiedział cierpko siwowłosy nienagannym niemieckim.
- Ostatnio to w modzie. Słyszałem, że Pentex też przestał być twoim fanklubem - odciął się blondyn.
- Proponuję ci drobny układ. Wiesz, ręka rękę myje. I takie tam. Na początek przejaw mojej dobrej woli.
Na ławkę, pomiędzy siedzących blondyn wyciągnął sporej wielkości pakunek. Rozsupłał go ukazując odciętą głowę Siergieja Dmitrija Patroshkina.
- To lokalny kierownik ochrony twojego dawnego pracodawcy. Taki mały Mike. Ale widzisz mam tu drobny problem z wilkołakami. Mój aktualny pracodawca potrzebuje pomocy Harold.
Siwowłosy przyjrzał się głowie. Pokiwał z uznaniem.
- Rozumiem, że ta głowa jest oznaką zerwania sojuszu twojego pracodawcy z Pentexem.
Blondyn pokiwał głową.
- Zatem możecie na mnie liczyć. Zapewnij mi tylko miejsce, gdzie mogę ukryć się przed tym całym Zakonem. - powiedział siwowłosy.
- To nie będzie konieczne - odchylił lekko klapę płaszcza ukazując srebrny krzyż.
- To my jesteśmy zakonem Zettler. Będziesz pracować dla nas.

***

Było na długo przed wschodem słońca, gdy zwijała się z bólu. Nie mogła myśleć, nie mogła się skupić. Wyrzucała z siebie hamburgera z podwójnym mięsem którego zjadła na kolację. Zapach wymiocin jeszcze bardziej pobudzał chęć do dalszych torsji. Nie miała już czym wymiotować, a jednak żołądek nadal się zwijał.
- To tylko chwilowe - powiedział Maksim kładąc dłoń na jej ramionach. Łatwo było mu mówić, to nie nim tak wyginało.
“Ciekawe czy gdy mu powiesz, że nie ma co liczyć na seks oralny, ale to tylko chwilowe, to też będzie się tak uśmiechał”
Nawet cięta riposta Zmory nie była w stanie rozbawić dziewczyny.
- Zwiększone stężenie tyreotropiny powoduje podrażnienie błony śluzowej żołądka. Mała Ukrainko, to znaczy, że będziemy mieli dziecko.
Po tych słowach Maksim przyklęknął, objął ją i położył twarz na jej plecach. Tymczasem jej głowa nadal zwisała nad muszlą klozetową.




Ciąg dalszy nastąpi....
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 12-07-2019 o 13:20.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172