Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2007, 22:40   #11
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Franciszkanin pokrecil z niedowierzeniem glowa i usmiechnal sie. Spodziewal sie takiej reakcji od falszywie bogobojnego krzyzaka. Jak i caly jego Zakon, bardziej sluzyl sobie nizeli Bogu.
I jak mniemam ty spewnoscia nalezysz do obu tych typow ludzkich ? No przyznac cza iz wazny jestes spewnoscia. Ale czyz nie stoi w pismie by wszelkie stworzenie voskie milowac ? A jakiz grzech popelnia ta biedna istota ? Chyba tylklo taki jako ten pies co kolo nog swego pana sie kreci. Nie karzel jest grzesznikiem. A ten ktory mieni sie sluga bozym ostrza poswieconego w byle jakiej sprawie uzywac nie powinnien. Przytaczas to mosci panie krzyzaku przyklad hord Islamskich, niechaj bog ich pokarze, najezdzajacych swiete miasto. Ale powiedz mi cny Bracie jakas to swietosc narusza ten karzel ? Wszak nie jestesmy w kosciele.
 
Marcellus jest offline  
Stary 18-11-2007, 22:41   #12
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Weronika wyglądała niechętnie przez okno karety. Bal. Spotkanie największych bufonów okolic... Zgodziła się pojechać tylko z jednego powodu. W tłumie łatwo jej będzie "zniknąć"... Na odczepnego przytakiwała matce, która prawiła jej kazanie o dworskich obyczajach i wspaniałym balu, którego dziewczyna nie może zepsuć. Nie żeby Weronika była jakąś rozkapryszoną księżniczką. Problem tkwił w tym, że właśnie księżniczką nie chciała być... Powoli dojechali pod wielki zamek. Weronika jednym susem wyskoczyła, ale napotkała karcący wzrok matki. Weszli na salę, za powiedzeni przez majordomusa. Czuła na sobie wzrok mężczyzn, co wcale nie było miłe. Rodzice mieli jej szukać męża... Nie miała zamiaru wychodzić za żadnego z rycerzy, szlachciców itp. tylko dlatego, że jej rodzice tak chcą. Grzecznie dygnęła przed panią zamku i usiadła trochę markotna przy stole. Nie jadła, tylko czasem odpowiadała smutnym uśmiechem na spojrzenia ludzi. Zastanawiała się, jak uciec przed tymi pięcioma pilnującymi jej sługami. Nagle z wielkim hukiem wszedł krzyżak. Przyjrzała mu się i stwierdziła, że niewiele różni się od jej wyobrażeń zadufanego w sobie krzyżackiego rycerza. Niestety usiadł on niedaleko niej... Przyjrzała się uważniej księciu, który nagle wszedł na salę i uśmiechnęła się. Nie do niego, tylko do błazna. Z rozbawieniem przyglądała się jego wygłupom. Niestety nie potrwało to długo...

- Skandal!- zakrzyknął i w tym samym momencie uchyliły sie główne wrota- widać, zgodnie z umową, jego ludzie uważali na każdy krzyk pana, by w razie czego ruszyć mu z pomocą- Toż to hańba i sromota! Na coś takie zezwolić, o pani? W obecności dam, w obecności mężów świętobliwych, takie plugastwa prezentować? Czy mamy to wszyscy rozumieć jako zniewagę, jako obrazę naszych godności i okazania braku szacunku księstwom i zakonom, które reprezentujemy? Bo jak inaczej interpretować przyzwolenie na skakanie małej pokraki między osobami naszego stanu?! Niechaj ten twór, ta bestia nieboska czym prędzej opuści tą komnatę, bądź i lepiej ten świat, bo nie ręczę za nerwy swoje i za słowa, które usłyszy ode mnie sam Wielki Mistrz!

Wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. ~Nie mogę wybuchnąć... Obiecałam...~ Ze złością słuchała, jak jakiś duchowny i ktoś jeszcze próbowali rozwiązać to dyplomatycznie. Kątem oka zauważyła, jak rycerstwo polskie odruchowo kładzie ręce na rękojeściach miecz, na widok wpadających krzyżaków. Panowała nad sobą, dopóki krzyżak nie nazwał błazna szatańskim pomiotem... Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, przybył książę. Już wyobrażała sobie tą sytuacje, jednak książe, a potem duchowny pięknie to załatwili. Usiadła, bo zorientowała się, że stoi od dobrej chwili i czekała na rozwój sytuacji. Jej rodzice odetchnęli z ulgą, a ona rzuciła pełne odrazy spojrzenie Krzyżakowi.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 18-11-2007 o 22:45.
Odyseja jest offline  
Stary 18-11-2007, 22:50   #13
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Echo szybkich kroków niosło się po korytarzu.
"Jak zwykle spóźniony..."- zganił się w myślach Sir Gregor.
Już po chwili zbiegł schodami w dół i stanął przed drzwiami do sali balowej. Poprawił się szybko i wszedł na do środka.

Do grodu przybył dopiero wczoraj, tak więc nie miał sposobności aby podziwiać piękna pałacu.
"Tym razem jestem wdzięczny Księciu, że wysłał mnie na to przyjęcie"- uśmiechną się pod nosem patrząc na wspaniałość sali.
Błądził chwilę wzrokiem po gościach, aż znalazł Panią domu Księżną Loriannę która witała się z przedsawicielem Zakonu Krzyżackiego. Kiedy Rycerz usiadł na swoim miejscu, Gregor podszedł do niej kłaniając się dostojnie.
-Witaj, Pani- odezwął się z szacunkiem-Przybywam w zastępstwie Księcia Bolesława z Krudziewa. Jest mu niezmiernie przykro, że nie może uczestniczyć w tak znakomitym balu ale jak wiesz, o Pani jego wiek i zdrowie nie pozwalają mu opuszczać pałacu. Jestem Sir Gregor i jestem dyplomatą księcia. Będę go zastępował w następnych dniach.-po wszystkim ukłonił się ponownie i odszedł szukając swojego miejsca przy stole.

Usiadł niedaleko ów Rycerza z którym witała się Księżna chcą porozmawiać z tak dostojnym i nietypowym jegomościem. W ten Krzyżak wstał i uniósł się widząc pewnego szlachcica w towarzystwie błazna.

"-Skandal! Toż to hańba i sromota! Na coś takie zezwolić, o pani? W obecności dam, w obecności mężów świętobliwych, takie plugastwa prezentować? Czy mamy to wszyscy rozumieć jako zniewagę, jako obrazę naszych godności i okazania braku szacunku księstwom i zakonom, które reprezentujemy? Bo jak inaczej interpretować przyzwolenie na skakanie małej pokraki między osobami naszego stanu?! Niechaj ten twór, ta bestia nieboska czym prędzej opuści tą komnatę, bądź i lepiej ten świat, bo nie ręczę za nerwy swoje i za słowa, które usłyszy ode mnie sam Wielki Mistrz!-wykrzyknął podnosząc się szybko z krzesła. W ten odezwał się duchowny próbują go uspokoić.

-Mnich ma rację-wtrącił się Gregor- Nie warto zawracać sobie głowy kimś takim. Zgadzam się z tobą, że nie przystoi tak przy damach ale cóż zrobić kiedy człowiek nieobyty w towarzystwie.- dodał spokojnie.
Kiedy Zakonnik się uspokoił Gregor rozpoczął rozmowę.
-Zwą mnie Sir Gregor i dyplomatą Księcia Bolesława. Mogę poznać twe imię?
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 18-11-2007 o 22:56.
Zak jest offline  
Stary 18-11-2007, 23:32   #14
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Burkhard Albrecht von Truttcheweitz

Gdy Bolko wznosił toast za swą małżonkę, Burkhard ze- zdawałoby się- naturalnym i niewymuszonym uśmiechem pod wąsem uniósł kielich i obficie wypił za zdrowie księżny. Cóż, jeżeli kogoś miał tu szanować, to z pewnością była to ta kobieta- cały bal zadawał się być bowiem jej zabawą, grą. A von Truttcheweitz planował zostać prowadzącym graczem...

- Och, mam wrażenie, iż moja troska o godność tu zebranych została źle odebrana. Moi rycerze, mości książę, to mężowie świętobliwi, a nie szkaradne demoniszcza, które z pewnością są bękartami, poczętymi w grzechu! Bóg bowiem- tu zwrócił się w kierunku duchownego- swe dzieci kocha i, co potwierdził nawet sam papież, a do tępienia takich przypadków i badania skąd wzięła się skaza utworzył lat parę temu urząd inkwizycji! Jeżeli więc uważasz to za coś normalnego, a i śmiech z dowodu grzechu za coś niesprzecznego z dogmatem wiary naszej, to sprawą nie będę zajmował się ja, a wcześniej wspomniany urząd papieski!- zakrzyknął, gestykulując znacznie prawą dłonią. Po chwili jeden z rycerzy napełnił mu kielich, który Krzyżak znów opróżnił za jednym razem. Ochłonął.

- Nie domagam się egzekucji bądź procesu z powodu szacunku dla moich gospodarzy- skłonił się w kierunku Bolka z żoną- i dla ich zacnych gości. Proszę po prostu o wyprowadzenie tej istoty. Mam nadzieje, iż nie będzie to jakąś znaczną niedogodnością, a z pewnością uspokoi moje serce i duszę.

Gdy podszedł doń sir Gregor, Albrecht był już zupełnie spokojny- właśnie zaczął kosztować wybornego miodu pitnego, którego nie pił od lat- w końcu na wschodzie ciężko było o takie specjały...

- Zaiste, miło poznać.- uśmiechnął się życzliwie, gdy przybysz przedstawił się- Jam jest Burkhard Albrecht von Truttcheweitz, wielki marszałek Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Cudownie jest móc porozmawiać z przedstawicielem jednego z najznamienitszych książąt polskich, lecz nie byłbym sobą gdybym nie spytał, dlaczegóż to książę nie mógł przybyć osobiście?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 18-11-2007, 23:51   #15
 
Macharius's Avatar
 
Reputacja: 1 Macharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputację
Jakub obserwował całą sytuację szeroko się uśmiechając a jednak milcząc, słuchał Obserwatorów którzy tym razem byli wyjątkowo kłótliwi, część z nich radziła mu denerwować jeszcze rycerza a inna część wymagała od niego żeby ustąpił i pozbył się Krasnala. Kiedy książę Bolko wzniósł toast za swą żonę to uniósł puchar do ust i udał że sączy lekko napój.

Rozejrzał się jeszcze raz po wszystkich zebranych i słysząc, tym razem prośbę zakonnika wstał, ukłonił mu się i z uśmiechem na twarzy rzekł.
- Myślałem że w zakonie, bądź co bądź służącemu Bogu i Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi, uczą was nie tylko jak z pożytkiem machać mieczem przeciwko jakże tym nikczemnym i plugawym saracenom ale także wpajają wam proste reguły naszej chrześcijańskiej wiary, jak na przykład miłość do wszelkiego bliźniego, nawet jeśli jest to mała pokraka która nie dostąpiła zaszczytów Pana za swego ziemskiego żywota. Ale nic to! Jeśli mości Burkhardzie mój błazen denerwuje cię to pokaże ci pewną czarodziejską sztuczkę!
Uniósł ręce wysoko i powiedział.
- Błazen jest! - zaklaskał parę razy - I błazna nie ma! Voila! - rzeczywiście, karłowaty błazen zdołał szybko gdzieś umknąć i teraz nigdzie nie było go widać. Obłąkany Książę usiadł na swoim miejscu mrucząc coś pod nosem.
 
Macharius jest offline  
Stary 18-11-2007, 23:52   #16
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Ojciec Franciszek usmiechnal sie na slowa krzyzaka. Milo bylo widziec jak ten niemiec schodzi z tonu. Ot jeszcze jedno zwyciestwo Boze.
W bardzo dobrym nastroju podszedl do ksiaznej i sklonil sie nisko.

-Niech Bog ma Cie w opiece ciebie i twych gosci dobrodziejko tych ziem. Przybywam tak jak bylo ustalone na twoj bal i wypadalo by dodac iz jest to dla mnie zaszczyt, chociaz Bog wie jak bardzo nie lubie byc odrywany od mojej pracy na rzecz Krolestwa Bozego w klasztorze. Ale bycie duchownym to nie tylko konteplacja i studiowanie pisma swietego.

Ojciec Franciszek byl przyzwyczajony do rozmawiania z szlachetnie urodzonymi wszak sam byl nie gorzej urodzony niz spora czesc zaproszonych gosci. On jednak w przeciwnienstwie do nich porzucil grzeszne zycie i oddal sie w sluzbe bogu.
W darze przynosze ci to oto Pismo Swiete spisane moimi wlasnymi rekami i oprawione w najlepsza skore.- na te slowa wyciagnal spod habitu pokaznych rozmiarow ksiege. Byla oprawiona w barwiona na bialo skore i zdobiona zlotym krzyzem.
 
Marcellus jest offline  
Stary 19-11-2007, 13:06   #17
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Kareta poruszała się spokojnie i powoli. Wokół niej jechało paru zbrojnych. Niewielki orszak ... właściwie minimalny, jaki powinien zabrać. To mu odpowiadało, nie miał potrzeby przyciągać więcej uwagi niż chciał. A jego wrogowie? Zdziwili by się gdyby nasłali na niego morderców. Już od dawna nie otaczał się ludźmi. Jego słudzy byli ghulami, jego żołnierze byli ghulami bojowymi. Dlatego jego wojsko choć nieliczne było tak potężne. Gdy istoty te uderzały, niewielu mogło stawić im czoła. Jeżeli potrzebował z porwanych we wcześniejszych walkach, tworzył oddziały szturmowe, atakujące raz po razie. Ginące, ale idące dalej. Potem ci, którzy przeżyli spotykali oddziały jego weteranów. A potem była masakra, z której zawsze uciekało paru aby szerzyć opowieści. Dopóki Zawichost stoi granica jest bezpieczna.

Książę przerwał swoje rozmyślania, gdyż dotarli na miejsce. Gdy przeszedł przez drzwi sali, obecnym ukazał się 30 letni, wysoki mężczyzna, o pociągłej twarzy, długich blond włosach i niebieskich oczach. Skłonił się lekko zebranym i powolnym krokiem doszedł do stołu księcia i księżnej. Ukłonił się

-Panie, pani zachciejcie wybaczyć, moje spóźnienie. Sprawy wielkiej wagi, zatrzymały mnie podczas podróży- Gdy usłyszał odpowiedź skłonił się jeszcze raz. Gdy podnosił się spojrzał na krzyżaka, uważnie przyglądał się jego twarzy, jak gdyby próbował sobie przypomnieć coś ważnego.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 19-11-2007, 13:56   #18
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Cóż by to był za bal bez waśni i spóźnień? Chyba u samego Pana aniołowie tylko są w stanie stawić się na czas i nie robić zaraz burdy.

Księżna uśmiechała się lekko, jakby z pobłażliwością, do wszystkich tych, którzy pragnęli ją powitać. Lubiła się bawić... bawić w zgadywanie ile fałszu i jadu nasącza prawione jej komplementy. Im była starsza, a liczyła sobie już dobrych piętnaście krzyżyków, tym łatwiej było jej poznać znamiona kłamstwa.

„Kto wie? Może kiedyś napisze o tym księgę? Niech no tylko skończą się te polowania na czarownice... Istna niedorzeczność!”


Mina Lorianny zrzedła trochę, kiedy na sali pojawił się Krzyżak, znany ze swojej awanturniczej natury i przesadnym mniemaniu o sobie. A może wcale nie przesadnym? Księżna słyszała, że wysłano za nim Assamitę, który zaginął. Przekupstwo? Nie, nie w przypadku tego klanu. Zresztą zachowanie von Truttcheweitza nieraz sugerowało, iż człowiek ten zna naturę istot podobnych pani zamku w Narcyzowie.

„ No i po to tu jesteś mój rycerzyku. Tej nocy obedrę cię ze wszystkich tajemnic... a może nawet z twego życia.”

Po raz pierwszy na chłodnym obliczu szlachcianki zagościł prawdziwy uśmiech, który nie zszedł z ust nawet wtedy, gdy wspomniany Burkhard Albrecht von Truttcheweitz rozpoczął awanturę o błazna Obłąkanego Księcia. A robiło się gorąco!

Wampirzyca subtelnym ruchem dłoni dała znać słudze, by straż obstawiająca wejścia była gotowa wkroczyć. Na szczęście taki zabieg okazał się zbędny, dzięki pojawieniu się nie kogo innego, tylko spóźnialskiego małżonka – księcia Bolka.

Wciąż pozostając jedynie w roli obserwatora, Lorianna przyglądała się swemu mężowi. Coś musiało się wydarzyć. Zapach krwi świadczył o tym, że szlachcic jest ranny.

Kiedy wreszcie Bolko zasiadł koło swej małżonki, witając ją toastem, ona ścisnęła jego dłoń pod stołem. Zawsze się tak „porozumiewali”, gdy obserwowały ich obce oczy. Lekki uścisk dłoni i pogładzenie opuszek palców znaczyło, że książę był w niebezpieczeństwie, ale zostało ono szczęśliwie zażegnane. Należy jednak mieć się na baczności.

„Czyżby Krzyżak posunął się do skrytobójstwa? Nie... to nie w jego stylu. A może ten wścibski mag - Mistrz Emanuel? Staruch znów się gdzieś tu kryje. Hmmm zobaczmy zatem na ile jest uważny...”

W schowanej pod stołem dłoni Lorianny niewiadomo skąd pojawił się nieduży sztylet, którym zwykła kroić mięsiwo. Bez najmniejszego grymasu na twarzy, kobieta przecięła nadgarstek drugiej ręki. Czerwona vitae trysnęła zeń wprost na otwartą dłoń księcia. Bolko spojrzał zdziwieny na swoją małżonkę.

- Jesteś zmęczony mój panie. – rzekła do niego słodko. – Napij się wina.

Kobieta skinęła palcem i sługa nalał do kielicha księcia czerwonego napoju. Tymczasem zaś pod stołem, dłoń gospodarza wypełniła krew. Wprawionym ruchem oderwał rękę i chwycił nią od góry kielich tak, aby vitae ściekła do naczynia i połączyła się z winem.
Zabliźniając właśnie ranę, Lorianna spostrzegła iż podszedł do niej stary duchowny - Ojciec Franciszek.

- Niech Bóg ma Cię w opiece ciebie i twych gości dobrodziejko tych ziem. – zwrócił się do niej, na co odpowiedziała uśmiechem bogobojnej kobiety. - Przybywam tak jak było ustalone na twój bal i wypadałoby dodać iż jest to dla mnie zaszczyt, chociaż Bóg wie jak bardzo nie lubię być odrywany od mojej pracy na rzecz Królestwa Bożego w klasztorze. Ale bycie duchownym to nie tylko kontemplacja i studiowanie pisma świętego. W darzeprzynoszę ci to oto Pismo Święte spisane moimi własnymi rękami i oprawione w najlepsza skore.

Oczy księżnej rozszerzyły się ze zdziwienia. Był to zaiście wspaniały dar. Zbyt wspaniały jak na taką uroczystość. Cóż chciał osiągnąć duchowny? Czy tylko wyrazić sympatię i poparcie czy raczej upewnić się w swej pozycji, szykując grunt pod jakowaś prośbę.

„Niedługo się zapewne dowiem.”

Na znak kobiety, prezent w jej imieniu przyjął sługa, bowiem, choć zaleczyła już skaleczenie, bała się, iż ślady krwi wciąż mogą być widoczne na jej dłoni. Odruchowo wytarła ręce w materiał sukni.

- Dzięki ci wielkie składam Ojcze. Niegodna czuję się tak wielkiego daru, jednakże trud twój i poświęcenie zbyt miłe są memu sercu, aby odmówić. Ufaj mi, ze przed snem zawsze będę czytać te święte stronnice, aby spokój zagościł w mym duchu, a czort nie zalęgł się pod łożem i nie kusił do grzechu. Bądź błogosławiony...

Wtem do sali niczym sam diabeł wtargnął odziany w czerń mężczyzna. Wkrótce zresztą Lorianna rozpoznała jego ostre, jakby orle rysy twarzy.

Tzimisce... no to niewiele się pomyliłam, myśląc, że to czort jakowyś.”

- Panie, pani zachciejcie wybaczyć, moje spóźnienie. Sprawy wielkiej wagi, zatrzymały mnie podczas podróży.

„Oczywiście, znów się waść zasiedział na torturkach, co?”

- Witaj szlachetny sąsiedzie. Nie gniewamy się oczywiście, a radujemy z twego przybycia.


Otarłszy raz jeszcze dłonie w suknie, księżna wstała ze swego miejsca.

- Wnieść jadło, polać wina! Czas uczty się zaczyna! – zakrzyknęła, klaszcząc w ręce.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-11-2007 o 13:59.
Mira jest offline  
Stary 19-11-2007, 15:23   #19
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Gdy tylko do Sali wkroczył Książe Bolko, czarodziej odrazu wiedział, że coś jest nie tak.

"Zamach? Któżby chciał, aby Książe był martwy? Będziemy musieli porozmawiać" Pomyślał uśmiechając się przy tym.

Mistrz Emanuel tylko przyglądał się całemu zajściu zza swojego stołu. Mało go interesowała ta kłótnia, lecz jeśli któryś z Krzyżaków miał podnieść ręke na Księcia, na pewno zainterweniowałby.

"Ten krzyżak mi się nie podoba" Myślał patrząc podejrzliwie. Widać, że ma jakieś złe zamiary.

Mag przez wszystkie swoje lata nauczył się wyczuwać tych, którzy dążą do władzy. A von Truttcheweitz na pewno do takich należał.

Jego uwagę przyciągnęła kobieta, a raczej dziewczynka, siedząca przy, prawdopodobnie, swioch rodzicach. Minę miała obużoną, a jej aura promieniowała złością. Widać było też, że miała potencjał.

"Byłaby dobrą uczennicą"

Mag zaczął bawić się widelcem, gdy Księżna zawołała wreszcie.

- Wnieść jadło, polać wina! Czas uczty się zaczyna!

Z poirytowaną miną spojrzał na swoich sąsiadów, którzy obślinili się na widok jadła i zaraz rzucili na nie z pazurami. Sam czarodziej nie był specjalnie głodny to też powoli popijał wino. Wiedział jednak, że nie może się upić.

Wreszcie udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy z księciem i szybko skontaktować z nim.

"Krzyżacy? Burkhard Albrecht von Truttcheweitz byłby do tego zdolny? Po tym durniu wiele możnaby się było spodziewać."

Uczta przeciągała się w nieskończoność, a Emanuel był coraz bardziej zirytowany.

"Ileż jeszcze muszę czekać w tym przebraniu? Sam z chęcią wkroczyłbym do akcji."
 
Lukadepailuka jest offline  
Stary 19-11-2007, 16:31   #20
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Korowód osób jakie kolejno się pojawiały, sprawiał że Laszlo czuł się powoli zagubiony. Obserwował wszystkich pojawiających się, notując w pamięci każdy nietypowy gest, spojrzenie czy zachowanie. Musiał to wszystko zapamiętać i analizować.

Zafascynowało go zamieszanie wywołane przemową Burkharda, znał niechęć Polaków do zakonu i bezczelność rycerza musiała być poparta nieskończoną pewnością siebie ... lub głupotą. Jednak nie sama awantura najbardziej go zdumiała, a raczej sposób w jaki zakonnik ucałował dłoń księżnej.

"Musze dowiedzieć się więcej na jego temat!" - pomyślał - "Wygląda na to że Burkhard, będzie grał pierwsze skrzypce, wraz z parą książęcą, w czasie tego balu. Pytanie jednak brzmi kto przeżyje, ten zapowiadający się na krwawy, koncert ..."

Pora mu już była zając miejsce przy stole, bo choć on sam nie miał pozycji wysokiej na tyle by być tam zaproszonym, to jednak pełnomocnictwa dawały mu szacunek i zaproszenie. Wcześniej jednak ...

- "Wybacz szanowny wać panie, iż przeszkadzam." - Laszlo zwrócił się do jednego ze szlachciców który stał był obok niego i dość nerwowo poruszał wąsem w czasie przemowy krzyżaka - "Czy Wać pan możesz mi przybliżyć, cóż to za zakonny śmie tak głośno w polskim grodzie krzyczeć?"

Celowo starał się zasugerować szlachcicowi, że przemowa krzyżaka obraziła i jego. Sprawienie wrażenia, że się dzieli poglądy rozmówcy było podstawą skutecznego zasięgnięcia języka.

- "Coś to się wać pan, sroce spod ogona wyskoczył, żeś o Burkhardzie Albrechcie von Truttcheweitz, nie słyszał?" - zaczął, gestykulując żywo szlachcic - "Nie zwykły ci to wojownik. Wiele on zdziałał dla imienia zakonu, ale mawiają ludzie, że nie ziemska moc od niego bije." - szlachcic splunął dyskretnie, lękliwie spoglądając na zakonneho - "Ja tam sam nie wiem, ale żem słyszał, jak jeden taki powiadał, iż on z diabłem samym zawarł pakt co by inne diabły zabijać." - początkowo głośny szlachcic przycichł przy tych słowach.

- "Wielkie Wam, dzięki za te wiadomości, panie." - odpowiedział, jeszcze bardziej zaintrygowany Laszlo -"Wybaczcież jednak jako że do stołu mi pora."

Przeszedł wolno między zgromadzonymi ludźmi i rozstawionymi rozlicznie stołami i podszedł do głównego, przy którym siedziała para książęca i tak wiele z osobowości, które jeszcze przed chwilą obserwował z daleka.

- "Szanowne damy, szlachetni panowie" - przemówił ćwiczonym głosem, składając dworski ukłon w stronę dam i bardziej oszczędny acz pełen szacunku dla mężczyzn - "Jestem Laszlo Andras, zechciejcie wybaczyć, jednak wolą mego pana, szlachetnego Adam z Cieszyna, było abym dołączył do Was i wziął udział w balu organizowanym przez zacnego księcia Bolko."

Zajął miejsce obok Gregora Anzulewicza i sam zakosztował wina. Zmęczonym gestem przetarł oczy.

-------------------------------------------------------------------

W tym samym momencie, na drugim końcu sali jeden ze sług ruszył do wyjścia z sali balowej.
 
Szusaku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172