Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2008, 15:18   #81
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Grzegorz Głodniok

Wrocław, 31 lipca, wieczorem

Swego czasu TW Diabeł przykazał członkom fundacji, cytat "obywatele, w imię wspólnego dobra, w imię współpracy i wspólnego celu, który łączy nas wszystkich, zgromadzonych w Fundacji, niezależnie od pochodzenia, w najbliższy piątek nastąpi integracja, dzięki której wszelkie niesnaski zostaną wyjaśnione i zadzierzgnięte zostaną węzły czułej przyjaźni". Rzeczona integracja okazała się zarezerwowanym stolikiem w umca-umca-łup-łup klubie Daytona, z otwartym barem dla uczestników. Grzegorz do tej pory pamiętał, jak obywatelka Wandzia, eteryczna studentka archeologii, dała kosza podrywającemu ją napalonemu osiłkowi. Casanova nie zrozumiał po dobroci, i w wyniku szamotaniny wybił Wandzi górną trójkę. Birula wynurzył się z kibla jak Anioł Zemsty, podniósł Wandzię i oszacowawszy szkody, jako że był gorącym wyznawcą starotestamentowej sprawiedliwości "oko za oko, ząb za ząb", z precyzją godną raczej chirurga niż ulicznego zabijaki, wytłukł amantowi górną trójkę.

Z tą samą precyzją Niegrzeczny Karolek łupnął swą straszliwą prawicą między oczy Grzesia.

Ałaaaa
- zdążył jeszcze pomyśleć Eutanathos, zanim osunął się w nieświadomość.

***
Jakiś mężczyzna w średnim wieku wybiegł dysząc ciężko zza winkla, potrącił Głodnioka i wbiegł do otwartej bramy. Młody mag widział, jak uciekinier pospiesznie wyjął cegłę ze ściany naprzeciwko schodów, schował coś i zakrył skrytkę cegłą, po czym szybko zniknął w podwórku.
Do uszu młodzieńca dotarł tupot ciężkich butów.

Déja vu. Na twarzy Grześka pojawiło się coś jakby ironiczny uśmiech, gdy ujrzał twarze nadbiegających.

A potem zaległa lepka, bezdźwięczna ciemność.
***

- Głodniok, wy mnie nie wkurwiajcie, Głodniok. Widzę, że się ocknęliście - zgrzytliwy jak paznokcie jeżdżące po szkle głos TW Diabła obudziłby umarłego.

Grzesiek otworzył oczy.


Półleżał na krześle, miał przytkany nos, a na jego koszuli wyrosła nowa plama krwi. Ciężkie meble, smród archiwum, wciskający się w nozdrza kurz i tykający niczym memento zegar mówiły wyraźnie, że znajduje się w gabinecie szefa Fundacji. Puchaty dywan w kolorze łososiowym pod jego krzesłem, ochroniono przed poplamieniem folią malarską.

Chyba mi nie da kulki w łeb?


- Głodniok, kurwa mać! Kazałem wam przyjechać do mnie! Czy ja wspomniałem, że masz po drodze urządzać jakieś krucjaty, jakieś bijatyki? Czy ja się niejasno wyrażam?

Nie, ależ skąd, panie szefie.


TW Diabeł siedział za dębowym, poniemieckim biurkiem i walił w nie pięścią na koniec każdego zdania.


Grzesiek odczekał, aż Stadnicki się wypiekli, kontemplując plamy na swojej koszuli. Zastanawiał się, czy nie byłoby cudnie, gdyby we Wrocławiu pojawił się jakiś Chórzysta z zacięciem lustracyjno-inkwizytorskim. Chyba dam na mszę w tej zbożnej intencji.

Stadnicki opluł już całe biurko i przeszedł wreszcie do rzeczy.
- Dla wspólnego dobra wrocławskich Przebudzonych, aby nam wszystkim żyło się lepiej, musimy znaleźć nić porozumienia z innymi Tradycjami, i wam właśnie, obywatelu Głodniok, przypadł zaszczyt udziału w tym przedsięwzięciu i godnego reprezentowania naszej grupy - dowalił Stadnicki z grubej rury. O Boże, czy ktoś mu pisze te przemówienia? - Mniemam, iż znana jest wam, obywatelu Głodniok, sprawa odkrycia przez... - przez twarz Diabła przemknął wyraz głębokiej odrazy - Wirtualnych Adeptów nowego Węzła. Po pierwsze, przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych środków operacyjnych, ustalicie mi w rozmowie ze swoją siostrą - zerknął w notatki - Głodniok Haliną, położenie tego Węzła. Po drugie, weźmiecie udział w zarządzonym przez Oderfelda Stefana projekcie, który w jego zamyśle ma wyłonić grupę magów, którzy na tymże Węźle stworzą fundację. Po trzecie, mniemam iż wiecie, Głodniok, wobec kogo macie być lojalni? Nie wybrałem was dla waszej genialności, Głodniok, tylko dlatego, że taka z was cipa i nie wzbudzacie podejrzeń, a wszyscy inni są mi potrzebni na miejscu. Podczas kiedy wy będziecie zbierać informacje poza Wrocławiem, ja zostanę tutaj. Ktoś musi czuwać i patrzeć na ręce elementom politycznie podejrzanym. Ale wszak wszyscy dokładamy wszystkich sił, każdy po cegiełce, aby zbudować naszą wspólną, lepszą przyszłość. To wszystko, odejść. Tylko nie zapaskudźcie mi dywanu krwią.

Grzegorz z pewną ulgą opuścił gabinet Stadnickiego i przeszedł długim korytarzem do królestwa Renatki, z którego dobiegało miarowe stukanie.


Renatka łupała właśnie w klawiaturę z siłą i pasją kogoś, kto karierę zawodową zaczynał w epoce maszyn do pisania. Gdyby w Sevres umieszczono wzorzec księgowej, byłaby nią właśnie Renata Ludecka. Jej twarz była idealnie pospolita, ani ładna, ani brzydka, za to perfekcyjnie umalowana. Nie ubierała się inaczej niż w garsonki w kolorze ściery do podłogi i białe bluzki, które puentowała jedną ze swoich trzech nieśmiertelnych, niegustownych apaszek. Dzisiaj na tapecie były zielone grochy na żółtym tle.


- Dzień dobry, pani Renato. Chyba nie zdołałem się przywitać, jak mnie wnieśli.
Karolek pod oknem zapalił papierosa. Renata nawet nie rzuciła okiem w jego stronę.
- Nawet niech pan nie próbuje, panie Birula. Firanki mi żółkną od tego paskudztwa.
Birula potulnie zagasił papierosa.
- Przepraszam, pani Renato. To z nerwów...
- Mało mnie to obchodzi.
Birula wytoczył się na zewnątrz jak bokser z ringu po przegranej walce. I tak było zawsze. Wszyscy w fundacji zdawali sobie sprawę, że szef może się zmienić, ale Renata jest niezastąpiona. To ona, perfekcjonistka i tytan pracy, zorganizowała przykrywkę dla fundacji - legalnie działające stowarzyszenie, zajmujące się renowacją starych cmentarzy. To ona wyszarpała od skarbówki pokoik, które miejsce było o tyle istotne, że prowadziło z niego przejście pod cmentarz, gdzie mieścił się Węzeł. To ona załatwiała wszelkie sprawy finansowe.

Na krześle leżała czysta koszula, opakowanie plastrów i butelka wody utlenionej.
- Pan się doprowadzi do porządku, panie Głodniok. Zaraz znajdę dla pana chwilę - i kontynuowała mordowanie klawiatury.

Kiedy tylko odświeżony Grzegorz zasiadł przed jej biurkiem w pozie petenta, Renatka zachowała tworzony dokument i stukając obcasami, przeszła do regału, z którego wyciągnęła teczkę opatrzoną, jakżeby inaczej, nazwiskiem Głodniok, po czym rozpoczęła przekładanie socjalistycznej przemowy Stadnickiego na bardziej ludzki język.


- Panie Głodniok, został pan wybrany jako przedstawiciel naszej fundacji do udziału w projekcie zainicjowanym przez Stefana Oderfelda. Wirtualni Adepci w zeszłym miesiącu odkryli gdzieś we Wrocławiu nowy Węzeł. Projekt zakłada, że grupa młodych magów, wybranych ze znaczących we Wrocławiu tradycji, stworzy na tymże Węźle wspólną fundację. W projekcie uczestniczyć będą:
Marek Różogórski, Syn Eteru z Warszawy, jego obecność przeforsowała szefowa Eterytów z Warszawy Małgorzata Zacharska;
Paweł Rodecki, Syn Eteru z Wrocławia
Stanisław Rocki, Werbena, nie wiemy skąd, pojawił się dość niespodziewanie, nie mamy zdjęcia;
Dagmara O'Sullivan z Porządku Hermesa, ustalam na razie, do której z rozlicznych frakcji należy, możliwe, że do żadnej, jest jeszcze dość młoda.
Krzysztof Bursztyński z Kultu Ekstazy, uczeń Kamila Świeczki. Świeczko rozpoczął niedawno szeroko zakrojone działania, mające na celu umieszczenie w projekcie jeszcze jednej osoby ze swojej tradycji, jest nią niejaka Jolanta Jawornicka...
Renatka rozkładała przed Grzegorzem zdjęcia poszczególnych magów. Nagle za jego plecami wyrósł Karol i złapał za zdjęcie Jawornickiej.
- A niech mnie! Ale dupa! - krzyknął uradowany i klepnął Grzegorza w plecy z taką siłą, że pewnie odbił mu płuca. - Głodniok, załatw mi jej telefon. Ta druga też niezła, jej też, będzie na potem. Głodniok ty farciarzu! - Karolek chyba poczuł się niedoceniony, bo poczłapał w stronę gabinetu Stadnickiego.

- Opiekunem projektu zostanie Magdalena Sośnicka, Wirtualny Adept - Renatka podsunęła Grzegorzowi zdjęcie i z gardła maga dobyło się głuche rzężenie.
Oto bowiem na zdjęciu, mile uśmiechnięta, upozowana na tle białej ściany, półleżała właścicielka zjawiskowych nóg, koleżanka jego siostry, która to obejrzała go dzisiaj, jak w samych gaciach prasował bluzeczki.


- Dobrze się pan czuje, panie Głodniok?
- A tak, tak. Proszę kontynuować.
- Z tego, co ustaliłam, projekt zakłada wyjazd poza Wrocław. Nie wiem niestety, gdzie. Wyjazd odbędzie się w ten piątek. Natomiast w czwartek, o godzinie punkt ósma, odbędzie się spotkanie wszystkich tradycji w siedzibie Wirtualnych Adeptów, związane z tą sprawą. Proszę się tam stawić, i proszę zadbać o odpowiedni strój.
Ponadto szef życzy sobie, aby spróbował pan dowiedzieć się od siostry, gdzie mieści się nowo odkryty Węzeł. To wszystko. Jeśli nie ma pan żadnych pytań.
 
Asenat jest offline  
Stary 05-11-2008, 21:46   #82
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- W sensie, że... bo... tego... aha. - Chłopak chyba w końcu przetrawił sobie słowa Stanisława i dotarło do niego, że faktycznie to może być niestosowne. - W takim razie, może spojrzę na pański samochód, wyglądał na mniej uszkodzony, a czymś musimy jeździć. Bo taksówki doprowadzą nas do bankructwa.

- Spacer? Właściwie, można by pójść pobiegać, albo w kosza pograć. To znaczy, najpierw trzeba zadzwonić po pomoc drogową, sprawdzić, czy ktoś zauważył naszą burzę, zrobić generalne porządki... Tak, na wieczór może uda się pójść na spacer. I jeszcze chciałem sprawdzić ten dom, który wczoraj znalazłem. Tam może być morderstwo. albo już było, dawno, bądź nie. Ta kobieta tak krzyczała, jakby ją ćwiartowali. - Marek wzdrygnął są na samo wspomnienie tego przerażającego telefonu.
 
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 06-11-2008, 12:32   #83
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Stanisław spojrzał na Marka z życzliwym uśmiechem.
- To nie moje auto. Więc planuje je odstawić do warsztatu wedle poleceń właściciela. A dalej to nie będzie mój problem. Zresztą... kiedyś trochę zajmowałem się autami. Naprawdę myślisz że bez narzędzi coś możesz zrobić? Magią? - wzruszył ramionami dość obojętny - Nie opłaca się wywoływać deszczu aby umyć buty.

Całkiem zadowolony ze swej sentencji, sięgnął po ogórka i z lubością zaczął go pochłaniać. Dobry!

- Zresztą, będę już leciał. Miło mi było poznać. Może jeszcze kiedyś nasze drogi się przetną. A tymczasem uważaj na siebie. Zanim jednak zniknę... mógłbym pożyczyć telefon?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 06-11-2008, 14:14   #84
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- W warsztacie na dole widziałem narzędzia, myślę, że jakby pogrzebać... Ale ok, nie napieram. - Chłopak uśmiechnął się miło, wyciągnął swoją komórkę i podał Stanisławowi, samemu wycofując się gdzieś dalej. Kultura nakazywała, by zostawić rozmawiającego przez telefon w spokoju.
 
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 08-11-2008, 19:34   #85
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Rodecki przysłuchiwał się odpowiedzi Mirka. Wyglądało na to, że auta nowopoznanych ludzi były uszkodzone. Emerycie zrobiło się żal Darii, a przede wszystkim Szymona.

- Mogę naprawić auta, to żaden problem. Może nawet uda mi się uzyskać zniżkę w moim warsztacie, zobaczę. Póki co mogę was wozić moim maluchem- oświadczył wspaniałomyślnie, szczerząc się sympatycznie, nieświadom losu, jaki jego autku zgotowała Eutanatoska.

- Bieganie? Myślałem raczej o romantycznym pikniku pod dębem…- purknął zaskoczony propozycję Mirka. Pomijając to, ze nie lubił gry w koszykówkę i biegania, chciał ten czas spędzić bardziej… rodzinnie. Nie sądził też, by Daria zgodziła się na grę. Nie to, żeby nie lubił gier! Lubił, i to bardzo. Taka siatkówka na przykład- świetna gra. Co prawda nie potrafił serwować i czasami zdarzało mu się wpadać na innych graczy, ale i tak zabawa była przednia. Po prostu nie przepadał za koszykówką.

Rozmyślania Rodeckiego na temat gier przerwał Mirek. Paweł skamieniał, przysłuchując się jego słowom. Morderstwo? Obdzieranie ze skóry? Kobieta? Teraz?

Zanim zdążył sobie zanalizować wszystko w głowie, Szymon wziął od Mirka komórkę i wykręcił numer. Dopiero wtedy do Pawła dotarło, o czym była mowa.

- Morderstwo? Dom? Szukacie mordercy? Co tak stoicie, dzwońmy na policję! Kurde, gdzie moja komórka! Była tu gdzieś…- zaczął krzyczeć, sam do końca nie pojmując sytuacji, w jakiej się znaleźli. Kiedy oni tu sobie spokojnie jedli śniadanko, jakaś kobieta była obdzierana ze skóry? A może to było dawno temu i teraz natrafili na jakiś ślad? Ale kiedy? W nocy? I jeszcze Mirek był w to zamieszany? Im bardziej Eteryta myślał nad tą sytuacją, tym mniej wiedział, co się dzieje. Rozpaczliwie rozglądał się na boki, szukając komórki, jednocześnie starając się mieć ludzi na widoku, oczekując na wyjaśnienia.
 
Kaworu jest offline  
Stary 08-11-2008, 20:41   #86
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dagmara odwzajemniła uśmiech i pełnym słodyczy głosem powiedziała:
- Nie ma takiej potrzeby. Już dość się napracowałeś nad moim samochodem.
W wywody Marka wsłuchiwała się bez szczególnego zainteresowania, ale wzmianka o martwej kobiecie zelektryzowała jej uwagę.
- O jakiej martwej kobiecie mówisz? - zapytała wyraźnie zaciekawiona
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 10-11-2008 o 21:48.
echidna jest offline  
Stary 09-11-2008, 08:06   #87
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- No, o tej, co jej krzyk słyszałem we śnie. I potem, naprawdę. - Odparł Marek. Był pewny, że o tym wspominał, ale widocznie mu się omsknęło, albo Dagmara nie dosłyszała. - Nie, nie trzeba dzwonić na policję. Wręcz nie wolno, to tylko śpiący. Co im powiemy? "Miałem wizję morderstwa, jedźcie tam szybko". Przecież to śmieszne całkiem. Już prędzej do fundacji bym dzwonił.
 
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 10-11-2008, 22:13   #88
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Kobieta spojrzała na chłopaka z wyraźnym sceptycyzmem.
- No dobrze! Załóżmy, że na prawdę słyszałeś krzyk tej kobiety. Skąd pewność że to śpiąca, że ją mordują, że jeszcze żyje albo że jej krzyk nie był spowodowany przerażającym koszmarem sennym? Ja podobno często krzyczę przez koszmary - powiedziała z delikatnym uśmieszkiem, jakby wspomnienia osób, które o owych krzykach jej opowiadały, należały do tych z kategorii nieprzyzwoicie przyjemnych. - A już bardziej się czepiając... skąd pewność, że nie była to tylko senna mara, którą podsunęły Ci duchy w postaci jakiejś metafory?

Dagmara przez chwilę czuła się jak na sali rozpraw, gdy pośród szeptów zgromadzonej publiczności dokonywała bezlitosnego przesłuchania świadka, który plątał się w zeznaniach. Odczuwała dziką satysfakcję, gdy świadek jąkał się, mylił, pocił ze zdenerwowania, a ostatecznie okazywało się, że składał zeznania niekoniecznie zgodne z prawdą. Tym razem było podobnie. Jej surowa, pełna wrogości mina zapowiadała zbliżający się kolejny atak, a uważny wzrok wlepiony w "ofiarę" badał każdy szczegół, który mógł posłużyć jej sprawie. Uśmiechnęła się triumfalnie, gdy ona zakończyła już obrzucać chłopca lawiną oskarżeń, a on nie zdążył jeszcze zebrać myśli, by w jakikolwiek sposób się bronić.

Dopiero po chwili Dagmara spostrzegła, że nie jest już w sądzie. Ława oskarżonych w tajemniczy sposób zamieniła się w rozklekotane drewniane biurko, a stół sędziowski zniknął gdzieś nagle zasłonięty szaroburą masą podstarzałej kanapy. Również wyraz twarzy kobiety zmienił się niespodziewanie. Grymas niezadowolenia spełzł z jej pełnych ust, a zimne i surowe dotąd oczy nabrały nieco milszego wyrazu pełnego oczekiwania na odpowiedź chłopaka.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 10-11-2008 o 22:18.
echidna jest offline  
Stary 11-11-2008, 00:02   #89
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
- Kto tam? – zapytał Chris intruza, który wyciągnął go z łóżka.
- To ja, Kaśka. Kamil chce z tobą mówić. Raczej szybciej niż później. Raczej teraz niż kiedy indziej.
- Jest u siebie? Powiedz mu, że zaraz będę. – odpowiedział i zaczął w pośpiechu wybierać swoje ciuchy z tych porozrzucanych na podłodze. Znalazł tam też coś, czego się nie spodziewał. Liść. Niebieski. Taki, jak z jego snu, co było jasnym znakiem, że to nie był zwykły sen. Z resztą Krzysiek pojął to już wcześniej. Idąc na spotkanie z Kamilem wciąż słyszał słowa małego chłopca. Syna Joli. „Bo cię tam nie było. Bo cię to nie obchodziło”.

- Usiądź, nalej coś sobie. Kasia zaraz przyprowadzi panią Jolę. – powiedział Kamil, spokojny i opanowany jak zawsze. Mimo wcześniejszego sporu z Arlettą był chyba bardziej rozluźniony niż jego podopieczny.
- Chętnie. – odpowiedział wyciągając z barku wódkę i dwa kieliszki, po czym napełnił je i podał jeden Kamilowi. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby odmówić więc naturalnie nie zapytał, czy Kamil się z nim napije. Z resztą obaj mieli co najmniej po kilka powodów żeby sobie łyknąć.
- Chcę, żebyś wiedział, że to, co się wydarzyło, i ambicje mojej córki, nie ma żadnego wpływu na moją decyzję. Wybrałem ciebie i Jolę. Ufam wam. Jesteście mi potrzebni. Obydwoje.

Chris zamyślił się przez chwilę. Włożył rękę do kieszeni aby sprawdzić, czy nadal jest tam liść który znalazł kilka minut temu.
- Wiesz, w sumie to zmieniłem zdanie. Myślałem o tym trochę i może faktycznie masz rację. Wezmę w tym udział.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 11-11-2008 o 00:05.
Vincent jest offline  
Stary 11-11-2008, 00:29   #90
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- A dlatego, że pan Stanisław powiedział, że wizje zwykle coś znaczą. A także dlatego, że wolę zapłacić za taksówkę i dowiedzieć się, że ktoś miał zły sen, niż grać cały dzień na kompie i dowiedzieć się, że ktoś nie żyje. - Chłopak chyba został zirytowany, bo końcówkę powiedział bardzo szybko i właściwie na jednym oddechu. Potem spuścił wzrok i po sekundzie milczenia dodał ciszej i spokojniej.
- Dobra odpowiedź, czy okazało się, że jestem frajerem? - Marek nie był raczej typowym nastolatkiem.
 
Mical von Mivalsten jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172