Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2009, 11:02   #11
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Amarayllis Vivien Seracruz

Dziewczyna zamruczała z zadowoleniem upijając łyk kawy, jednak jej dobre samopoczucie wyraźnie mijało wraz z każdym słowem Roberta.
W końcu Ama zrobiła to, co zawsze w takich przypadkach - wyjęła z torebki szkicownik i ołówek i zaczęła rysować w nim. Sama nie wiedziała dlaczego, ale jakoś zawsze ją to odprężało, a co w takich jak ta sytuacjach ważniejsze - pomagało jej myśleć...
Technokracja?- myślała z lekkim rozdrażnieniem - Raczej idiokracja używająca przestarzałego modelu myślenia według teorii empirystycznych... Czemu u diabła nie mogliby używać znacznie nowszej teorii triangulacyjnej? Paranoia po prostu, no i c z takimi zrobić, heh, tylko bić i patrzeć czy równo puchnie chyba. Nawet nie wpadli na wykorzystanie Wszechświatowej Kocykowości, co samo świadczy o ich braku jakiegokolwiek myślenia kreatywnego.
Hm, łaki? Te słodkie milusie kuleczki? Ach, więc tutaj są niemiłe.. No nic, zdarza się...
Ble pijawy.. czemu muszą tu być pijawy - obrzydlistwo - tak czy inaczej to moja krew i nie zamierzam się nią dzielić.
Lekko potrząsnęła głową słuchając rozmów maga z jej towarzyszami, cały czas jednak wręcz z uporem maniaka bazgrała w szkicowniku.
W końcu odezwała się unosząc na chwilę wzrok i spoglądając na Mistrza Roberta.
- Cóż, zapowiada się więc ciekawie... Jeśli jednak mogłabym spytać... Czy często macie tu... "gości"? I wracając do sprawy tej całej mafii... Czy "poradzenie sobie z nią" jest równoznaczne z wycięciem ich w pień, czy też mają być żywi?... O, konik...
Mała uśmiechnęła się lekko kończąc jeden z rysunków.
Odpowiedź maga wnet sprawiła, że młoda magini lekko zmarszczyła brwi, wyraźnie skonsternowana.
- Odpowiadając na pierwsze pytania,tak ale nie zawsze witamy ich osobiście. Jeżeli chodzi o drugie -nie jesteśmy Eutanatosami.
- A co to ma wspólnego?
- Zwykle nie stosujemy ich metod.

Mała zamilkła na długą chwilę wpatrując się w Roberta z zaskoczeniem, wreszcie jednak wróciła do bazgrania.
- Cóż.. - mruknęła nie unosząc wzroku - To wszystko znacznie komplikuje... Ale rozumiem, w porządku...
Westchnęła jeszcze tylko, ale nie odezwała się zatapiając we własnych myślach.
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 03-02-2009, 12:43   #12
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Siergiej Bielyj

- Widzę, że stosunek do Unii nie zmienia się od lat. - skwitował cicho Sieroża wypowiedź Amaryllis. - Chyba zatem dlatego od lat przegrywamy.. - wyciągnął szybki wniosek, nie czerpiąc żadnej przyjemności z niewielkiej docinki w stronę dziewczyny.
- Trzy konwencje w Moskwie to mało.. - rozmyślał dalej nad słowami Roberta. Najwyraźniej siedzieli tu już od jakiegoś czasu i to wszyscy z nie-Śpiących, jakich można się tutaj spodziewać. Bielyj zdawał się kryć w sobie wyraźne zainteresowanie obecnością Unioistów.
- Chętnie zwiedziłbym miasto. Lubię wybadać teren. - zaproponował śmiale, pewnie siebie, wciąż walcząc z jakąś wewnętrzną myślą. - Mam pozwolenie? - odegrał typowego podrzędnego.
* * *
Jon zatrzymał się na chwile w drzwiach i rzucił dziwne spojrzenie w stronę Siergieja jakby niezupełnie rozumiał jego słowa, a nawet jeśli – niedowierzał. Przesadnie gestykulując odpowiedział pośpiesznie.
- Cholera, Ty mnie o takie rzeczy pytasz? Ja tu nawet nie sprzątam...
Ostatnie litery urwały się pod hukiem zamykanych drzwi i echa kroków biegnącego Abrahama.
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 04-02-2009 o 11:51.
Lunar jest offline  
Stary 05-02-2009, 20:31   #13
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
"Ekspert od śmierdzących skarpetek." – powtórzyła w myślach za Jonem, oglądając wszystko to, co pokazywał. Jej twarz była nadal ciepła, ale powoli pojawiało się na niej również zagubienie oraz zakłopotanie tym zagubieniem.
Wcześniej czy później każdy z nich, znajdzie sobie odpowiednie miejsce i odpowiednią rolę. Znajdzie też swój cel i w końcu wciągnie się w sprawy z nim związane. A gdzie wtedy będzie Inna? Ona również podlega tym prawom. Wiedziała o tym. Była tylko podstarzałą kobietą, która dawno już opanowała mistrzowski stopień w praniu śmierdzących skarpetek. Do tego nawet nie trzeba było być Magyem.

Kiedy przekroczyła próg kuchni, wszystkie złe myśli pochowały się w ciemnych kątach. Magia tego pomieszczenia, zawsze działała na nią uspokajająco. Poprosiła o zieloną herbatę z cytryną i z lekkim uśmiechem wysłuchała słów Roberta. Wojna. A czegóż innego mogła się spodziewać? Zmarszczyła brwi spoglądając na powierzchnię herbaty. Zamiast swojego odbicia zobaczyła Awrama, uśmiechającego się czule.
"Nie bój się." – szepnął w jej myślach, a wtedy kubek zaczął drżeć, tak jak wszystko wkoło. Zbladła.

Starała się za wszystkim nadążać, ale w koło tak wiele było nowych twarzy, rzeczy, dziwnych sytuacji... Nie wiedziała co powiedzieć, choć czuła, że musi, bo zaraz straci nad sobą panowanie. W pewnej chwili, kiedy Ravna zaczęła bardzo istotną rozmowę, Inna wstała od stołu i wolnym krokiem zbliżyła się do Siergieja. Stanęła tuż za nim.

- Złożyłam kilka podań w sprawie pracy. Między innymi na Uniwersytet. – odezwała się w końcu, cicho i dość niepewnie. – Wiecie co? Nie zrozumcie mnie źle, jestem porządną osobą, ale nawet mi czasem zasycha w gardle... – uśmiechnęła się, szerokim i radosnym uśmiechem, ale nie udało się jej ukryć zdenerwowania. Klepnęła w ramię Sieroży i zaczęła chwilę grzebać w torbie - ... skoro chodzi o Technokrację, o Wojnę, w której możemy zginąć, proponuje wypić za nasze zdrowie. – skończyła, stawiając na stół litrową nie oznakowaną butelkę bimbru na palonym cukrze. Z jej twarzy nie ustępował uśmiech. Czekała chwilę na reakcję towarzyszy a jej lewa ręka szukała jeszcze czegoś w sporawej torbie.
 
Shathra jest offline  
Stary 05-02-2009, 22:47   #14
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Dziedzina Białych Kruków - Kuchnia

Mistrz Robert wypił wreszcie kawę i odstawił kubek do zlewu jakby kto inny miał się zająć myciem. Hermetyk chwilę lustrował magów wzrokiem, tu raz spojrzał w oczy Siergiejowi tutaj zaś badał pluszaka Amy by na koniec ogarnąć wszystkich wzrokiem i uśmiechnąć się radośnie.

-Jestem zadowolony, że Fundacja otrzymała tak liczne wsparcie. Nie mam teraz czasu. Tymczasem jesteście wolni, możecie zająć się swoimi sprawami. Odnośnie pokoi to klucze do nich powinien posiadać Diakon.

Mistrz powstał aby trochę wyprostować nogi. Podłoga zatrzeszczała raz po razie wraz z jego eleganckim krokiem poruszającego się od zlewu do lokówki maga. Nim wszyscy wyszli, Mag zatrzymał za chwilę Ravnę.

-Najrozsądniej będzie jeżeli złapiecie Mistrza Aureliusza lub poszwędacie się w innych zakątkach dziedziny. Na ten czas prosiłbym Ravnę o chwile rozmowy w cztery o czy.

Widać było, że nie przyszło mu to łatwo. Kiedy wszyscy wyszli, ciszę maciły tylko jego kroki. Jedno trząśnięcie, drugie, powolny odgłos kiedy mag zatrzymał się w miejscu, świst powietrza i Mistrz Robert spojrzał na kobietę.

-Ravna? Mogę Ci mówić po imieniu? Mam Ci coś do przekazania i wolałem aby tylko twe uszy to słyszały. Niepotrzebnie tutaj przyjechałaś. Wracaj do domu jak najszybciej.

Trochę rżącą ręka poprawił okulary, oparł dłonie o krzesło i tak stał nachylony ubierając w słowa nowiny. Ravna słyszała bęben, bęben wybijający słowa, czysty potok słów, samej esencji słowa bez jego znaczenia. Same słowa.


Szpital Moskwiewski nr 3

Anna spojrzała na Szamila by zaraz potem obrócić głowę i wejrzeć przez szybę. Niebo zaczęło się powoli oczyszczać, chociaż już nie było wichury to dopiero w tych chwilach zajął je kremowy błękit, tak cysty, że aż nienaturalny. Czarne chmurzyska całkiem się rozproszyły, ostatnia zabłąkana kropla deszczu uderzeniem o rymnę przypieczętowała burzową klęskę. Tymczasem dziewczyna przygryzła dolną wargę, zamyśliła się.

-Myślisz, że wolno Ci zmieniać świat na skinienie? Za kogo się uważasz, za Boga? Moc jest tylko po to abyśmy walczyli za śpiących i o własną doskonałość. Wiem po Abrahamie jak wy Adepci źle przyjmujecie kryptę, ale...

Zabrakło jej słów. Jeszcze raz spojrzała na jaśniejący nieboskłon i z trudem podpartą o kulę podźwignęła się. Odeszła kilka kroków od łóżka szpitalnego i obróciła się w stronę maga.

-Oni nie zginęli po to żeby ktoś durną technologią nas zdradzał. Pomyliłam się co do Ciebie.

Dziedzina Białych Kruków – Hol Główny


Ravna została, pozostali wyszli. Podczas drogi przez korytarz towarzyszyła mi lekka nuta gry na gitarze dobiegająca zza któryś drzwi. Wreszcie dotarli na główny hol z fontanną. Przywitała ich scena zupełnie inna i jakby uderzająca z otwartej ręki swą odmiennością. Tak oto Abraham i Mistrz Aureliusz siedzieli na jednej z ławek żywo dyskutując. Co prawda sądząc po minach i gestach można było zauważyć, że nie szczędzili sobie przy tym złośliwości.

-Witajcie. Mistrz Robert już z wami porozmawiał?

Diakon zadał pytanie do zbliżającej się grupy drapiąc się po podbródku. Jon tylko gapił się w wyjście z Dziedziny Białych Kruków. Drewniany gąszcz wydal się Sieroży zrazu wzruszony jakby kto niedawno się przez niego przechodził. Czyżby gość?

Szpital Moskwiewski nr 3

Dziewczyna spojrzała na Samuela z lekkim wyrzutem. Oto cała istota sporu wierzeń i ideałów. Z trudem obróciła się i ponownie rozbrzmiało echo uderzeń stopki kuli o posadzkę. Anna zostawiła go samego sobie. Nieskalane chmurami niebo zdawało się kpić z maga, a komputer odezwał się przypominając o swej roli wiecznego towarzysza.

Pozaskryptowe dane:
Cytuję: „Wróżę kłopoty wychodzącemu obiektowi.”
Prawdopodobieństwo: error
Skutki: error
Podaj skrypty i zdefiniuj skrypt bądź zignoruj.

Dziedzina Białych Kruków - Kuchnia

Hermetyk przełknął ślinę. Zupełnie nie wiedział jak się zabrać do rozmowy. Zaczął chyba od najprostszego – słów właśnie.

-Przed waszym przybyciem badałem astrologiczne konsekwencje. Wybadałem tylko śmierć. Konkretnie zaś Twoją śmierć, sięgniesz swojej ścieżki i umrzesz. Dla pewności uruchomiłem pewien stary pakt z Panem Umrodu i niestety...

Nie ważne jak dalej reagował Mistrz Robert, ważniejsza była układana dla Ravny. Kilka dni przed wyjazdem do Moskwy spotkała przypadkiem pewnego ducha. Czuła, że był silni. Wygląd się nie liczył, i tak nosił maskę nadaną mu przez wierzenia. Ale to co mówił pośród nieskończenie zielonych ostępów efemerycznej puszczy grzmiąc głosem pod którym truchlały nawet polujące w świecie duchów wilkołaki – żeby nie jechała tam gdzie ma, że on nie chce tego. Nierozsądnie było nie słuchać porad ale sprawiał wrażenie doniosłego, nadętego władzy. Robert westchnął.

-Wiem o tym tylko Ty i ja. Wiesz, że przeznaczenie, magya jest niczym Drzewo Życia? Zaczynamy od korzeni, każdy od różnych które tylko czasami się łączą i przeplatają. Jedni prędzej, drudzy później docierają do pnia, przebudzenia. Tedy wybieramy konary i coraz mniejsze jego odgałęzienia. Ale zawsze możemy iść w boczną gałąź, tam dotrzeć do listka który wzleci ku niebiosa, a nie opadnie jako pokarm ziemi. Nie musisz umierać, wierz mi –mag i Pan Umrodu nigdy nie mylą się równocześnie. Nigdy.

Zamilkł. Drżąca dłoń chwyciła okulary. Nie wiedział co dalej robić. Ten młody z wyglądu hermetyczny Mistrz najwidoczniej nie lubił przekazywać ludziom złych nowin.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 06-02-2009, 09:39   #15
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Siergiej Bielyj

- No co? - spojrzał po innych, kiedy z okrzykiem i piersiówką wyskoczyła Inna. - Nie zapominajcie! Jesteśmy w Rosji.
Choć zaczątki libacji nie powiodły się, a nie zrozumiała ich latorośl nowego pokolenia kraju z dwugłowym orłem na czele, to z utęsknieniem poszukiwał Sieroża jakiegoś wielkiego samowaru w kuchni. Żadna herbata nie jest lepsza, niż ta na kipiącym samowarze. Tak.
Wypędzono ich pośpiesznie.
Przypatrywał się drewnianemu gąszczowi. Nie było innej nazwy na to przejście. Ile razy w swoich myślach dał się pchać przeczuciom? Nie. Nie było na to czasu. Zwrócił się do Abrahama, który wcześniej mu uciekł.
- No tak. Nie sprzątasz tu drogi panie, a ugryźć nogawkę Diakona Aureuliusza to potrafisz wyjątkowo dotkliwie. - nawiązał do dyskusji tych dwóch przed momentem.
- Tak.. Mistrz Robert wszystko nam wyjaśnił poza konkretnym celem. Jeśli to wszystko, to zajmę się nasłuchiwaniem. - spokojnie wyjął przedmiot, który lekko błysnął w półumbralnej przestrzeni Dziedziny. Był to stary discman. Nałożył sobie słuchawki i choć nie było słychać odeń żadnej muzyki, Siergiej zanurzył się w to coś, krzyżował ręce na piersi, zamknął i oczy i oparł plecami o ścianę. Zdawał się udawać, że nie słyszy świata na zewnątrz. Spokojnie wypowiedział - Jeśli ktoś jeszcze chce iść do miasta ze mną, to niech powie to teraz. Przynajmniej póki pogoda na zewnątrz się nie uspokoi.. to nigdzie się nie wybieram.

 
Lunar jest offline  
Stary 06-02-2009, 11:38   #16
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Lament. Teatr Pień Kozła

Śmierć.


"Nie wierzę ci. Nie wierzę w ani jedno słowo" - pomyślała w pierwszym odruchu. Nigdy nie ufała obcym.

Zaskoczona Ravna zamarła z kubkiem kawy zatrzymanym w połowie drogi do ust. Robert patrzył wszędzie, tylko na nią. Teraz kontemplował czubki własnych butów, onieśmielony i wyraźnie rozbity.
Tyle że Robert nie był obcy. W końcu przyszła tu, żeby dołączyć do fundacji.

"To może być prawda. Jak mogłam być taka ślepa?"

Spotkany przed przybyciem do Moskwy Pan Śmierci, Jabbmeaaakka, wygrażał dłonią o palcach utkanych z mrozu, w jego trzeszczącym głosie była zapowiedź śmierci i nakaz powrotu. Grób we śnie, którego tak długo szukała, licząc, że to pomoże odnaleźć zagubiony bęben. Jej grób, z kryształami zatkniętymi w ziemię.

Ravna odstawiła kubek.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Robercie - powiedziała łagodnie. - Naprawdę dobrym. Ale nie rozumiesz mojego ludu, nie rozumiesz zasad, jakimi kieruje się szaman Saami. Żaden z was, wysokich, dumnych magów z południa, nigdy nas nie rozumiał. Kiedy wy studiowaliście księgi, my wędrowaliśmy za stadami, słuchaliśmy ludzi, zwierząt i duchów. I kiedy wysocy, dumni ludzie z południa przynieśli nam swoją magię, swoje prawa, krzyż i śmierć, kiedy polowali na nas jak na zwierzęta, dziwili się, że żaden z nas nie uciekał, że nie ukrywaliśmy się w odosobnieniu w górach. A my nie opuszczamy swoich ludzi, nie opuszczamy stada. Noaidi służy. To jest nasze przeznaczenie. Osobiste pragnienia i dążenia są niczym wobec stada. Nawet jeśli śmierć przerwie ścieżkę indywidualnego rozwoju, noaidi umiera szczęśliwy, jeśli pozostał wierny tej zasadzie. Nie istniejemy bez stada. Opuścić je to gorzej niż umrzeć. To przestać istnieć. To nigdy nie istnieć. Chcę żyć, jak najdłużej i jak najpełniej, ale nie boję się śmierci. Jeśli ma być konsekwencją mojego wyboru stada, z którym podążę, niech tak będzie. Dziękuję, że mnie ostrzegłeś, ale nigdzie się nie wybieram. Droga, którą mi proponujesz, w dobrej woli, ale w niewiedzy, to droga do piekła. A my mamy naprawdę przerażające piekło, Robercie. Kiedyś ci o nim opowiem, jak będę wystarczająco pijana.

Bęben tłucze słowa, wyzute ze znaczenia, same słowa. Śmierć? Słowo.

- Nie oczekuję, że zrozumiesz. Do niczego mi to nie jest potrzebne. Ale widzę, że tobie jest. Pomogę ci. Przeczytaj sobie Księgę Rut. Rzekła Rut do Noemi: "Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż:
gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę,
gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam,
twój naród będzie moim narodem,
a twój Bóg będzie moim Bogiem.
Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę
i tam będę pogrzebana".
Rut mogłaby być jedną z nas. Ona rozumiała. Ty też spróbuj. Powiedziałeś, że nikt prócz ciebie nie wie. Niech nikt się nie dowie. Nie chcę, żeby załamywano nade mną ręce. Ten czas, który mi pozostał, zamierzam przeżyć nie myśląc o śmierci. Proszę, abyś uszanował moją decyzję i nigdy więcej o tym nie wspominał.


I wyszła, zostawiając maga w kuchni. Na korytarzu przeszła spokojnie kilkanaście kroków i przyspieszyła, kiedy upewniła się, że Robert nie ruszył za nią. Dopiero teraz puściły jej nerwy. Wepchnęła kłykieć w usta i zacisnęła zęby, żeby nie krzyczeć. Wpadła do jednego z pokojów mieszkalnych i zamknęła drzwi. Płakała.

Ravna-w-lustrze ma opuchnięte powieki i twarz czerwoną od szlochu.
"Weź się w garść".
Odkręciła kurek i podłożyła twarz pod strumień zimnej wody. Trzymała tak długo, aż chłód wyciągnął opuchliznę.
Na ramieniu Ravny-w-lustrze siedział Gronostaj. Paciorkowate, zaropiałe oczy patrzyły uważnie, zapadłe boki poruszał spazmatyczny oddech.
"I na co się patrzysz? Nie wierzę, że nikt z tych, którzy byli przede mną, nie miał chwili słabości".
Odkręciła gorącą wodę i zaparowane lustro przysłoniło obraz. Ravna wyciągnęła palec i nakreśliła okrąg. Bęben. Świat. I droga życia. Szybko tworzyła kolejne znaki. Narodziny. Śmierć noadi. Ogień, który strawił bęben dziadka. Muzyka. Zimne wody Newy. Adam. Droga.
Wszystko się zmienia. Następnymi znakami będą te symbolizujące stado.
"Zobaczymy.
Jeśli grób ze snu był mój, może i bęben wykonam sama? Dla kogoś? Dla kogo?"
W Rosji też żyli Saami. Co prawda nie hodowali renów i zapomnieli języka, byli rybakami i ich szamani mówili do obcych Ravnie duchów wody, ale byli.

***
Ravna stanęła za Inną i pociągnęła ją dyskretnie za rękaw. Była blada i lekko drżały jej dłonie, ale głos miała spokojny. Wydawała się jeszcze mniejsza i bardziej krucha.
- Inna? - wyszeptała cicho, by nie przeszkadzać mówiącemu Diakonowi. - Masz jeszcze tę butelkę?
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 06-02-2009 o 12:41.
Asenat jest offline  
Stary 06-02-2009, 12:47   #17
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Inna była zaskoczona rozwojem sytuacji. Mistrzom Magyi nie wypadało pić bimbru. Jakże mogła być tak naiwna? Powinna kupić wódkę w sklepie a nie przywozić z Tweru butelkę najlepszego trunku na bazie zbóż i ziół z domieszką pieprzu i palonego cukru. Tyle serca włożyła w ten napój. Chciała aby wszyscy poczuli się jak w Domu, przy rodzinnym stole zastawionym pysznymi, okraszonymi tłuszczem przekąskami. No cóż, westchnęła. Wyjęła jeszcze z torby dwa małe słoiczki z domową sałatką warzywną i śledziami.
- Smacznego. - powiedziała pod nosem do Roberta i wyszła z kuchni za innymi.


Wszyscy tu zdawali się być nadmuchani jak balony, ale Inna starała się tego nie zauważać. Kiedy Siergiej zaproponował wyjście z Dziedziny i powrót do miasta, siłą rzeczy Inna poczuła ulgę.
- Ogólną sytuację w Moskwie już znamy. Czy zatem Mistrz mógłby nam teraz wyjaśnić lub przydzielić konkretne sprawy, którymi się zajmiemy? Nie zamieszkam na razie tu. Wynajęłam spory pokój w Moskwie. Razem z Siergiejem zamieszkamy tam razem. Stąd też pytanie, czy ktoś nas z powrotem odwiezie do miasta? - mówiła spokojnym i delikatnym głosem, przytakując co chwilę w stronę Siergieja.
Czekała na jakąkolwiek odpowiedź.

Kiedy pojawiła się Ravna, Inna od razu zobaczyła w niej zmianę. Na jej prośbę zareagowała szczerym uśmiechem. Objęła ją czule i pogłaskała po włosach.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptała, a potem wyjęła z torby metalową piersiówkę, otworzyła i podała, mrugając okiem.

- Oczywiście zapraszam wszystkich do siebie. - powiedziała głośniej - Trzeba należycie uczcić, nasze spotkanie. – uśmiechnęła się, tak, że nie można było tego źle zrozumieć. Chciała tylko żeby wszyscy się dobrze poznali, żeby mieć siłę i dodatkową motywację do pilnej pracy.
 
Shathra jest offline  
Stary 06-02-2009, 16:24   #18
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Siergiej Bielyj

- ohhhhrrrrr - parsknął jak knur po łyku specyfiku Inny. To była złota kobieta. Kobieta wiekowa. No.. półwiekowa i miała niezły tyłek. Nawet pseudoasceta jak Bielyj to dostrzegał. Wokół jej pupci zapewne miałaby wytworzyć się karmazynowa duchowa aura rozkoszy, lecz nic takiego się nie pojawiło. "Kurwa. Bielyj. Nie grzesz!"
- Ah. Wrażliwy organizm. - uśmiechnął się tłumacząc swoją reakcje na bimber. - Tak bez popitki to nie ten tego.. - wciąż gryzło go w gardło, lecz usiłował ignorować uczucie. Zupełnie jak człowiek, którego przeziębione gardło jest białe jak śnieg, stara się myśleć o czym innym.
- Mówcy Marzeń wydali już chyba dla Fundacji adnotację.. jeśli można w naszym przypadku o tym mówić, że jestem dobrym graczem z Technokracją. Z nimi też się dobrze wódkę pije! - rzucił nie zważając na sztywniaków. Przypomniał mu się jeden wieczór w wojskowym kasynie.. Nie czarujmy się. W tej części Jewropy wszyscy pili wódkę. Troskliwi ojcowie co wracali o trzeciej w nocy. Pieśniarze z Niebiańskiego Chóru. Ksiądz Kapelan Zbigniew. Poseł Kaprilew. A także i Ludzie w Czerni.
- Inna również brała udział w kilku akcjach dywersyjnych na tyłach Unii. Można nam zaufać, że się nie zgubimy i nikogo nie ściągniemy do naszej meliny.
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 06-02-2009 o 16:31.
Lunar jest offline  
Stary 08-02-2009, 00:21   #19
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Serce Inny biło spokojnym, miarowym rytmem. Jej włosy pachniały jakimś ziołowym szamponem. Woń ziół biła też od bimbru, którego Ravna pociągnęła tęgi łyk, z wprawą kogoś, kto nie od wczoraj suszy butelki z gwinta. Zrobiło jej się ciepło i jakby lepiej, toteż na jednym łyku nie zamierzała poprzestać. Piersiówkę z cudownym eliksirem oddała Siergiejowi niechętnie, rozwierając oporne palce, i zawiesiła na Rosjaninie uparte i nieruchome spojrzenie umierającego z pragnienia.

"Co on mówi, nic nie rozumiem. Jakie adnotacje, o co chodzi?"
Do tego według jego słów, łączyła ich tradycja. Ravna wiedziała, że Mówcy Marzeń to twór sztuczny, do jednego worka wrzucono szamanów różnych kultur, którzy z trudem potrafili się dogadać między sobą, ale...

"Ale taką żyrafę to pierwszy raz w życiu widzę".

Z każdym słowem Siergieja otwierała usta coraz szerzej.

"No i masz ci stado. Teraz trzeba będzie to wszystko jakoś dzielnie znieść".

Siergiej ciągle trzymał butelkę, i Ravna porzuciła płonną nadzieję, że w ferworze monologowania przypomni sobie, żeby ją przekazać dalej. Za to za Inną stanął Robert, przecierając rękawem okulary.

"Właśnie"

Ravna puściła dłoń Inny, którą - dopiero teraz zdała sobie sprawę - ciągle ściskała kurczowo jak tonący, i stanęła obok hermetyka.

- Znajdziesz potem chwilę? Będę miała jeszcze kilka pytań
- zapytała, zakrywając dłonią usta. Bezskutecznie, bo ostrą woń bimbru i ziół i tak mogło wytłumić tylko gruntowne mycie zębów.
 
Asenat jest offline  
Stary 08-02-2009, 17:30   #20
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Siergiej Bielyj

Słuchawki, które wisiały na jego uszach, ponowie nałożył do środka jakby nie słuchał już dalszej rozmowy. Opierając się wygodnie o ścianę zamknął oczy i zdawał się wsłuchiwać w coś nieuchwytnego.
Kiedy dziewczyna o urodzie zza tamtej strony Uralu skończyła swoje nieśmiałe i krótkie słowa, Siergiej zwrócił się ku niej. Ku Ravnie.
- Wcale nie jesteśmy taką bezładną zbieraniną porąbańców. - zwrócił się ku dziewczynie ignorując potencjalne zdziwienie, które mogłoby narosnąć na jej twarzy. - Ach wybacz. - pociągnął niewinnie nosem - Głośno myślisz i nie potrafiłem się temu oprzeć. - uśmiechnął się przyjaźnie i przepraszająco.
Podszedł do niej nieco bliżej, bez jakiejkolwiek tajemniczości, flirtu i nieczystych zagrań.
- Nie wydajesz się być bardziej niepoczytalna od wszystkiego co tutaj zobaczyłem. - chciał ukryć tę uwagę przed bufonem jakim mógł okazać się obecny przy nich Diakon. Znów lekko się uśmiechnął. "No uśmiechnij się!" Jeśli choć troszkę by się zaśmiała, to znaczy że Sieroża znów był w formie.
- Z racji na różnorodność upychają nas do tych podfrakcji. Jestem od tych techno-porąbańców. Jak oni tam.. - zironizował niewiedzę o własnej organizacji - Stowarzyszenie Duchowego Koła o! - uniósł brwi w radosnej zadumie. - Ci od duchów i techniki. Ci najdziwniejsi tuż po tych co zastawiają fetysze w pokera z Indonezyjczykami. - kontynuował tracąc nadzieje, czy jest jeszcze zabawny.
 
Lunar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172