Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2012, 18:08   #31
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Śmiertelne Źrebię wysłuchał spokojnie wszystkich ich wątpliwości, wciąż stojąc w bezruchu i opierając się na swoim makabrycznym kosturze. Maria wciąż wyglądała na przestraszoną, albo przynajmniej dość mocno zaniepokojoną, ale nie odzywała się odkąd pojawił się nieznajomy. Gdy skończyli, przemówił.
- Kamień znajduje się w sercu lasu. Nie można go zwyczajnie wykraść, przybyłem tu, aby prowadzić badania nad jego naturą i tym, jakie zmiany powoduje. Chyba nie wierzycie, że to co dzieje się wokół Stromdorfu jest naturalne?
Zawiesił tu na chwilę swój skrzypliwy głos.
- Mogę przysiąc na co zechcecie, że potem będziecie mogli odejść, a ja poczynię wszystko co w mej mocy, aby pomóc wam w waszej misji. Macie na to jednak tylko moje słowo. Od was zależy, czy mu zaufacie. To jednakże dotyczy także waszego miasta, którego bohaterami możecie się stać.
Najwyraźniej próbował także ich kusić... bardziej zwyczajnymi metodami. Ale nie uczył wiele więcej.

- W sercu lasu? - Johann spojrzał na Śmiertelne Źrebię z niedowierzaniem. - Wszak ledwo zrobimy kilka kroków w głąb lasu, to spotkamy się z tymi, co popierają Wściekłozębnego i najwyżej staniemy się kolejnymi ofiarami. A my mamy gdzieś daleko dotrzeć i, jak rozumiem, coś zniszczyć. Ciekawi mnie, jak niby mielibyśmy zrobić i jedno, i drugie bez straty życia.
Bycie martwym bohaterem niezbyt go interesowało. Nawet za cenę pomnika na rynku.
- Zrobię wszystko, abyśmy nie spotkali żadnych tego typu przeszkód na naszej drodze do kamienia. Wściekłozębny będzie tej nocy całkowicie skoncentrowany na kamieniu... i tak, tam możemy spotkać zarówno jego, jak i kilku z jego... podwładnych. Dopiero tam. Boją się mnie i nie zaatakują, póki będę w pobliżu. Nie bez swojego wodza.
Śmiertelne Źrebię był dość mocno przekonany co do prawdziwości swoich słów.

- Skoro masz być naszym przewodnikiem, to wolałbym byś się nazywał Nieśmiertelne Źrebię, ale cóż, c’est la vie. Prowadź starcze zanim mój miecz całkiem się rozsypie od rdzy w tym deszczu. Ale skoro ten Nerwozębny będzie skoncentrowany na kamieniu, to jakimże cudem mamy mu go świsnąć? Dasz radę ich, na ten przykład, uśpić? - spytał Julian. - Czy też mamy ich wysiec?
Albrechtowi nie podobało się to nic, a nic. Wciąż milczał, będąc jeszcze w małym szoku. Obawiał się jednak, że musi dalej brnąć w to, jeśli i pozostali będą brnęli. Wątpił, by udało mu się wrócić do wioski teraz samemu. O jakiś ‘wypadek’ nie byłoby tu trudno… Johann sprawdził najpierw, czy jego broń nie ucierpiała na skutek nadmiaru wilgoci, potem skinął głową na znak, że też pójdzie. Nie wierzył, by udało mu się wrócić, ot tak, do miasta, zwłaszcza gdy był w posiadaniu takiego sekretu.
- Prowadź, zatem - powtórzył za Julianem. Ukryta pod płaszczem kusza była gotowa do użycia.
Ygritte nic nie powiedziała, podobnie jak Allard, ale oboje bardzo uważnie przyglądali się nieznajomemu. Najwyraźniej jednak nie mieli odpowiednich kontrargumentów. Śmiertelne Źrebię pozostawał natomiast spokojny.
- Nie ukrywam, że walka może okazać się... nieunikniona. Chodźcie. Droga jest dość daleka.
Maria pozostała przy drzewie, przyglądając się jak odchodzą, a potem wraz z mężem zawracając do swojego gospodarstwa.


Obeslecht nie posiadał żadnych wyraźnych ścieżek. Śmiertelne Źrebię poprowadził ich najpierw nieco w bok, gdzie wskazał dwukołowy wózek, wciąż znajdujący się w stanie pozwalającym na jego używanie.
- Kamień jest duży. Tym będzie prościej.
Sam jednakże nie zamierzał podjąć się ciągnięcia, zamiast tego wychodząc naprzód i wskazując im drogę. Poruszał się powoli, a i im samym gestami nakazywał ostrożność, nie odzywając się już praktycznie w ogóle. Las robił się gęstszy, drzewa większe a zarośla wyrastały prawie wszędzie. Trudno było także wyszukiwać odpowiednio twardą ziemię, zwłaszcza dla wózka, który zdawał się bez przerwy wpadać głęboko w wodę.
A sytuacji także nie poprawiał wzmagający się deszcz, który już teraz był ulewą, a wcale nie zamierzał słabnąć, smagając ich deszczem. Widoczność jeszcze zmalała, a błyskawice uderzały jedna po drugiej, im dalej byli, tym częściej tłukły w ziemię, wprawiając ją w lekkie drżenie. Mimo, że zmroku jeszcze nie było, czuli się jak w nocy podczas niesamowicie intensywnej burzy.

Jej intensywność miała jednak i zalety. Stłumiła wszystkie zapachy i niemal cały hałas, jaki wytwarzali, przedzierając się przez rozmokły, przegniły las. Być może dlatego po godzinie podróży wciąż nikogo nie spotkali a ich przewodnik zatrzymał się, unosząc dłoń w ostrzeżeniu. Wrócił do nich, choć wciąż nie zbliżał się na tyle, by można było w pełni mu się przyjrzeć. Zresztą było na tyle ciemno, że tylko po kolejnym błysku można było dojrzeć cokolwiek konkretnego. Wskazał jakiś kierunek.
- To tam. Gdy będziecie uciekać z kamieniem, odłączę się. Wracajcie ku farmie. Uciekajcie szybko. Ja zawadzałbym.
Wskazał swój kostur, a potem poprowadził ich jeszcze bliżej, do skraju dużej polany, na której środku, na niewielkim nasypie, stał kamień, wysoki niemal jak dorosły człowiek, ale dość cienki. Przywiązany był trzema linami, wyraźnie widocznymi przy błyskach błyskawic. Obok niego, dotykając go wielkimi łapami, stał plecami do nich wielki bestigor, wyginając niedźwiedzi łeb ku niebu, warcząc i wyjąc. Obok niego wystawał z ziemi dwuręczny topór, wbity w podłoże.
Dookoła nasypu stały kręgiem kolejne bestie.


Naliczyli sześć nieco mniejszych od Wściekłozębnego, ale także typowo zwierzęcych, z rozwiniętymi rogami lub porożem, oraz dziesięć dość małych, nie przewyższających standardowych ludzi ani wysokością, ani szerokością. Uzbrojone w topory, berdysze, włócznie i zardzewiałe miecze, wszystkie przyłączały się do wycia, zwrócone ku swojemu wodzowi i środkowi kręgu.
- Gory i Ungory - głos Śmiertelnego Źrebięcia dobiegał jakby z daleka. - Chcą wezwać Mroczne Potęgi. Musimy się spieszyć.
Im jednak pozostawił plan. Bo takiego niewątpliwie potrzebowali. Allard wyglądał zaś, jakby przyglądał się powietrzu.
- Azyr. Zupełnie niekontrolowany, wściekły. Tyle mocy...
 
Sekal jest offline  
Stary 14-01-2012, 23:12   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noga znowu ugrzęzła w jakimś rozmokłym kawałku podłoża. Johann po raz kolejny przeklął chwilę, gdy zgodził się na tę nieszczęsną misję, polegającą na szukaniu igły w stogu siana. Co z tego, że miejscy pachołkowie mogliby go szukać. Z pewnością nie robiliby tego zbyt zawzięcie. On był małym pionkiem, a oni też chcieli z czegoś żyć. Zbytnia gorliwość gwarantowała raczej trafienie w objęcia Morra, niż awans. Paru takich, co zbyt się przykładali do swej pracy spłynęło Reikiem do morza.
Taaa... Nawet złodzieje szanowali uczciwych (chociaż równocześnie mieli ich za głupców), ale szeregi nadgorliwców dość często były przerzedzane.

Ten las też ktoś mógłby przerzedzić, pomyślał ponuro, gdy kolejne drzewa, zbyt ciasno rosnące, zmusiły ich do objazdu. Przed deszczem nie uchronią, a życie utrudnią.

Gdyby nie był takim głupcem, to teraz siedziałby w jakiejś melinie i czekałby, aż strażnicy o nim zapomną. Bycie płotką czasami się opłacało. Bycie rekinem też...

A tu chyba żabą powinien zostać. Wody pod dostatkiem, błoto przepiękne. Tylko sobie partnerkę znaleźć i żabie koncerty urządzać.
Rozejrzał się dokoła, wypatrując ewentualnych wrogów. I po raz kolejny stwierdził, że mógłby przejść kilka metrów od stojącego spokojnie zwierzoczłeka i by go nie zauważył. Skoro ledwo dostrzegał idącą tuż za wozem Ygritte?

W końcu doczłapali się na miejsce. Na widok zgromadzonych wokół kamienia zwierzoludzi Johann ponownie zapragnął znaleźć się w Altdorfie. Najlepiej w ramionach Roxany, ale - prawdę mówiąc - nie pogardziłby nawet miejskim lochem. W końcu nie groził mu topór kata.
To nie kamień i ewentualny problem z transportem zaprzątał mu głowę. Wściekłozębny (bo to z pewnością był on) sprawiał wrażenie, że sam mógłby rozedrzeć na strzępy nie tylko ich, ale i pół roty straży miejskiej. Jego poplecznicy, choć prezentowali się nieco gorzej, też byliby w stanie poradzić sobie z ich piątką, i mając przywiązaną do ciała jedną ręką.
Sądząc po zachowaniu zgromadzonych wokół kamienia zwierzoludzi można było śmiało zgodzić się na wysuniętą przez Śmiertelne Źrebię tezę. Tu miał miejsce jakiś rytuał. Co prawda brakowało ofiary, nieodłącznego ponoć elementu każdego rytuału, ale oto piątka idiotów sama się zgłosiła na ochotnika do tej zaszczytnej i kluczowej roli.
Jakoś nie przychodził mu do głowy żaden sposób na pozbycie się tej dość licznej obstawy. Co z tego, że jakimś cudem pozbyliby się Wściekłozębnego, skoro tamci by ich rozszarpali. Chyba... chyba że Źrebię miał rację. Utrupić główną personę, a Źrebię powstrzyma resztę.

Cel rozważań Johanna stał odwrócony do niego szerokimi plecami. Bardzo szerokimi, barczystymi plecami. Można by powiedzieć, że stanowił idealny cel. Pewnie nawet nie zauważy chwili, gdy trafi go bełt. Za to potem... pewnie wpadnie w furię. A zatem należało do tego nie dopuścić.
- Jeśli strzelimy równocześnie, to może nam się uda... - powiedział do swoich kompanów.
Nie był tylko pewien, czy Allard go słyszy. Młody mag mamrotał coś pod nosem, a Johann nie wiedział, czy może mu przerywać. A nuż Allard szykował jakieś czary?
Przygotował się do strzału, starannie mierząc w cel.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-01-2012, 09:41   #33
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
~Ooo to nie jest coś, czego sobie student może zapragnąć ~ Przeszło przez myśl von Senderera, gdy zobaczył gromadkę rogatych potworów. Wyjące stwory napawały go niemałym lękiem. Z jednej strony wolałby im nie przeszkadzać w tym co robią i po prostu uciec. Z drugiej jednak wciąż nieco pewniej czuł się przy kompanach z którymi spędził ostatnio wiele czasu. Sam do lasu wracać nie miał zamiaru, nawet gdyby o tam strach zaprowadził. Musiał się skupić, przezwyciężyć lęk. Myśleć trzeźwo, jak to zwykle bywało. Może warunki inne niż na uczelni, ale logika podobna. Pokonać problem siła swego rozumowania i tyle, takie to proste.

Albrecht zgodnie z sugestią Johanna również wycelował w Wściekłozębnego. Jednak młodemu żakowi, który widział znaczną przewagę wśród przeciwników., który także nie był zbyt ufny we swoje umiejętności bojowe, nie w myśl była walka. Obawiał się jej i wolałbym, żeby do niej nie doszło.

- A może jakoś odciągniemy ich uwagę. Choć nie wiem czy przerwą rytuał. – Spojrzał na maga, który coś bredził – Allard, Ty znasz różne czary – mary. Możesz zrobić coś, by myśleli, że jesteśmy z drugiej strony? Można by było też wysłać kogoś tam na wabika, ale nie wiem, czy ktoś jest na tyle odważny, czy szalony. Z pewnością nie ja.

Albrecht wątpił, że uda ich się odciągnąć od rytuału. Nie znał się na ich wykonywaniu, ale podejrzewał, że jak już się go zacznie to i kończy się za wszelką ceną. – Może nie odciągniemy ich wszystkich od kamienia, może jednak odciągniemy paru. Nie jestem też wielkim taktykiem, ale wydaje mi się, że uzyskamy dodatkową przewagę. Pogoda jaką mamy od paru dni powinna nam się pozwolić zakraść bliżej, a i stamtąd osobiście pewniej trafię, niźli stąd.

Von Senderer nie był pewny ile mają czasu na naradę. Wyraził dość prędko swoją opinie, cały czas będąc przygotowany do użycia swej broni. Miał ją wycelowaną w Wściekłozębnego, a przynajmniej taką miał nadzieję. Zrobił też parę kroków w kierunku do najbliższego drzewa i przystanął bardzo blisko niego.
 
AJT jest offline  
Stary 16-01-2012, 12:01   #34
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie ma co. Stary pierdziel załatwił ich na cacy. Już samo targanie wózka w ulewie oznaczało, że kamień który mają wykraść nie zmieści się na ten przykład do kieszeni. Co stanowiło poważne utrudnienie. Potem było jeszcze zabawniej. Koło kamulca napotkali całą bandę wyjących zwierzoludzi, a Śmiertelnie Pierdolnięte Źrebię nawiał zostawiając ich z tym pasztetem. Niby co mieli zrobić? Zaśpiewać kołysankę? Posłać jednego z nich z jabłkiem w gębie w charakterze darmowej przekąski? A może spytać grzecznie, czy mogą wziąć kamień?
Julian obserwując jak Wściekłozębny próbuje wyciągnąć górne „C” miał pustkę w głowie. Po plecach przechodziły mu zimne ciary, a umysł starał się ze wszystkich sił nie wpadać w panikę. Kompletnie nic pomysłowego nie przychodziło mu do głowy, prócz porzucenia wozu i spieprzania jak najdalej. Już miał to powiedzieć, gdy Johann zaproponował wspólną salwę.
- Es tu fou? Zwariowałeś? – niemal zakrzyknął wymachując rękoma wzburzony.
Frontalny atak był najgorszą rzeczą jaką mogli zrobić.
Za to Albrecht wyszedł ze zdecydowanie lepszą propozycją. Prawdę powiedziawszy Julian sam nie wymyśliłbym niczego lepszego.
- Żaku. – Aust – Agder położył swą ciężką rękę na ramieniu chłopaka. – Ty jesteś tym wabikiem. Pomyśl. Jeśli ktoś ma ich odciągnąć, to musi dobrze biegać i kiepsko walczyć. Johann i Ygritte strzelają, ja walczę mieczem, a Allard może nas wspomóc jakimiś czarami. Ty się najlepiej nadajesz na wabika.
Tłumaczył cierpliwie. Po chwili wskazał ręką na przeciwległy kraniec polany, ledwie widoczny przez mrok i strugi deszczu.
- Spróbuj zajść lasem jak najdalej od nas, potem ściągnij ich uwagę. Krzyknij coś, a jak się rzucą za Tobą. Oby. To spieprzaj jak najdalej i módl się, żeby się nie zgubić. Tylko nie biegnij od razu w stronę farmy. Odciągnij ich i się schowaj. Zwierzoludzie są głupi. W tym deszczu Cię nie znajdą. – pocieszał Albrechta poklepując go po ramieniu z tyleż serdecznym, co wymuszonym uśmiechem. Głos mu drżał i słychać było, że jest zdenerwowany.
- My w tym czasie spróbujemy wykończyć tych co zostaną. Najpierw salwa, a potem natarcie na broń białą. Mag niech się trzyma z tyłu. Ja w środku i z przodu. Zrobimy taki mały klin.
Wyjaśniał Julian swoje założenia taktyczne kompanom.
- A jak się to wszystko skończy, to obiecuję Wam, że dorwiemy starucha i zrobimy z niego Zdechłe Skopane Po Rzyci Źrebię.
Zakończył z przekonaniem, a wycia zwierzoludzi dodały jego wypowiedzi iście dramatycznego zabarwienia.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-01-2012, 11:58   #35
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- No ja pierniczę. Jak ja?! Przecież mówiłem, że nie ja! Zwariowałeś? Młodego, pięknego tam wysłać? Niech kurczę ktoś większy tam idzie. - Albrechtowi wyraźnie nie spodobała się propozycja Juliana. Ale w gruncie rzeczy po chwilowym zastanowieniu i krótkiej rozmowie z nim doszedł do wniosku, że cały atak powinni skumulować na tych, co wywożą im ten kamyczek, nie na nim. Może rzeczywiście lepiej będzie uciekać, niż wdać się w frontalny atak.

- Jak zaatakujemy z jednej strony, to szybko się otrząsną i chwilę potem pozabijają nas wszystkich... Ktoś musi ich odciągnąć, nawet nie musi się pokazywać. Jakiś strzał czy coś innego. Inaczej nawet nie zbliżymy się do kamienia. - Ygritte kompletnie nie była przekonana do tego wszystkiego, ze sceptycyzmem wpatrując się w zbyt liczne potwory.

- No dobrze, to pożyczam Ci kuszę swoją. Jednak pamiętaj, że do zwrotu. Wrócę po nią. Wy osłaniajcie mnie w takim razie i ratujcie jak co. Nie do końca jednak pewny tego co robi von Senderer oddał kuszę Julianowi i udał się lasem powoli, ostrożnie, na drugą stronę polanki. Gdy już tam się znalazł. Na chwilę przystanął, wziął kilka głębokich oddechów. Schylił się i podniósł największy kamień jakim mógłby rzucić, wbiegł na polanę i krzyknął.

- Ekhem! Przepraszam, że przeszkadzam. Jedno pytanie. Prosto to dobrze idę? Gdy spostrzegł mocno zdziwione, zdezorientowane miny odwracających się zwierzoludzi, to poczuł że teraz jest najwyższa pora, by brać nogi za pas. Cisnął kamieniem w przywódcę, odwrócił się i ruszył ile miał sił w las. Miał zamiar uciekać tak długo, aż stracą go z pola widzenia. Nie do końca w stronę grupy, ale lekko w tamtym kierunku. Gdyby tylko zniknął im z pola widzenia to miał zamiar się schować i przeczekać chwilę z nadzieją, że zgubi pościg. W przypadku dużego niebezpieczeństwa, chciał ruszyć w kierunku drużyny krzycząc i prosząc o ratunek.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 20-01-2012 o 16:59.
AJT jest offline  
Stary 20-01-2012, 21:53   #36
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Z każdym krokiem wgłąb lasu, z każdą kroplą zimnego deszczu, Ygritte była coraz bardziej przekonana o głupocie swojego postępowania. Uwierzyli jakiemuś obcemu, pchali się w sam środek czegoś nieznanego i zwyczajnie niebezpiecznego... Dziewczyna była tak samo niezadowolona jak zdawało się, że byli pozostali.
Po cóż oni to robili?!
Mamrotała pod nosem, wyraźnie niezadowolona, ale nie zrobiła też nic, aby zawrócić i ostatecznie wylądowała jak wszyscy - tuż przed zgromadzeniem paskudnych zwierzoludzi, stworów, które widziała po raz pierwszy w życiu. Serce podeszło jej do gardła, głośno przełknęła ślinę, ale wszystko to zagłuszał i ukrywał deszcz, spływający po niej strumieniami. Nie miała pojęcia jak tutejsi przyzwyczaili się do takiej pogody, teraz tylko cieszyła się nieco, że urwanie chmury sprawia, że nie widzi więcej.
Wystarczyły jej w zupełności zarysy zwierzęcych głów stojących na dwóch... kopytach... bestii.
Prawdziwe okropieństwo!

Włączyła się jednak pod koniec dyskusji towarzyszy, dodając swoje zdanie. Nie mieli szans w bezpośrednim ataku, ale niewielką szansę też widziała we wszystkich innych kombinacjach. Dywersja żaka mogła niewiele zmienić, zresztą te wielkoludy mogły dopaść chłopaka z miasta w kilka chwil, jeśli tamten nie będzie uciekał odpowiednio szybko. Musieli zabić wielkiego przywódcę i zabrać kamień wielkości człowieka i masie pewnie go przewyższającej.
Banalnie proste.
Blada jak ściana pomacała tubę z pistoletem. Miała tylko jeden strzał. Wyciągnęła miecz, zwracając się do Juliana.
- Pobiegnę z tobą, jak tylko wystrzelicie. Pistolet jest skuteczny tylko przy bezpośrednim trafieniu, a drugi raz w tym deszczu nie strzelę!
Przygotowała broń do szybkiego wyjęcia, ważąc w dłoni także długi miecz. Był ostry, dobrej jakości, ale jakże marnie prezentował się wobec tego, co mieli zrobić.
Podeszła na skraj polany, czekając na żaka, a potem strzelców.
 
Lady jest offline  
Stary 04-02-2012, 18:13   #37
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Narada wreszcie dobiegła końca. Allard wciąż coś mamrotał do siebie, a jego kostur drżał lekko w jego dłoniach. Robił coś, czego nie rozumieli. Śmiertelne Źrebie zniknął im z oczu zupełnie, podobnie jak Albrecht, który teoretycznie miał zaryzykować najbardziej, stanowiąc cel dla zwierzoludzi, których ryk i pisk zagłuszał nawet deszcz. Ściana wody wciąż lała się z nieba i choć słabsza między drzewami, to już na polanie przysłaniała widok jeszcze bardziej niż ciemność, która panowała wokół.
Cel był jednakże dobrze widoczny.
Żak ruszył pierwszy, ciskając kamieniem bez większego efektu jeśli chodzi o zranienie kogokolwiek. Jego słowa zagłuszyło kolejne uderzenie gromu, który oślepił ich na kilka chwil. Zresztą chłopak i tak nie zamierzał wysłuchiwać jakichś odpowiedzi, zrywając się do błyskawicznej ucieczki. Głupie potwory zagapiły się na niego, a potem większość z nich rzuciła się w bezładną pogoń. Cztery większe i siedem mniejszych potworów zupełnie zignorowało swojego wciąż wyjącego wodza i pognało z rykiem za celem i ofiarą, którą przecież musiał stanowić taki samotny człowiek.

Pozostali tylko na to czekali. Pozostały tylko dwa gory, trzy ungory oraz ich wódz, wielki Wściekłozębny, tak pochłonięty, że chyba nawet nie zauważył zachowania swoich podwładnych lub nie interesujący się tym. Najważniejsze było to co robił. Jego wielkie łapska oparły się o kamień. Chwilę potem dwa bełty wyleciały z kusz, cel osiągając bezbłędnie. Jeden przeszedł przez udo bestigora, drugi wbił się dokładnie pośrodku wielkich pleców i to właśnie ten, wypuszczony przez Johanna, sprawił, że niewiarygodny ryk stał się jeszcze głośniejszy, ale tym razem było w nim wiele bólu. Całkowicie zaskoczony przeciwnik rozejrzał się wściekle, zdezorientowany tak samo, jak pozostali zwierzoludzie.
Julian w tym czasie już zdążył odrzucić kuszę i chwycić za miecz. Ygtitte podbiegając nieco bliżej, wypaliła szybko z pistoletu, dzięki czemu proch nie zdążył zamoknąć po wyjęciu z wodoszczelnego pojemnika wcześniej ukrytego dokładnie pod płaszczem. Bestia oberwała w bark, ale tylko cofnęła się o krok, sięgając po swoją olbrzymią broń.
A twarz Allarda rozjaśniła się, jego oczy rozbłysły białym światłem... i chwilę potem zgasły. Cokolwiek chciał zrobić, nie wyszło mu to zupełnie. Aust-Agder miał teraz przed sobą olbrzyma, już gotowego do walki. I miałby jeszcze pięciu innych zwierzoludzi, gdyby z ziemi nie podniosły się jakieś szczątki, ziemia i kamienie i nie zaczęły szaleńczo wirować, odgradzając potwory od ich wodza. Śmiertelne Źrebię także przyłączył się do walki, choć nie wiadomo było jak długo będzie w stanie utrzymywać tę barierę, a jego samego wciąż nie było widać.

~Głupek, głupek, głupek~ te myśli górowały w głowie von Sendenera, gdy tylko ściągnął na siebie uwagę stworów. Teraz jednak nie było już wiele czasu na myślenie i wysublimowane działanie. Trzeba było po prostu spierdzielać i to najszybciej jak się da. Czuł za sobą pościg, był on niebezpiecznie blisko. Na razie po prostu biegł przed siebie, nieco w stronę grupy. Jak tylko mógł szukał sposobu na zmylenie stworów, jednak bardziej skupiał się na szybkim przebieraniu nogami. Wybierał bardziej zalesioną trasę, licząc, że większą grupę to spowolni. Wiedział, że musi mieć większą przewagę, by cokolwiek zacząć kombinować.

Johann najchętniej podskoczyłby z radości widząc efekt swego strzału. I może jeszcze wrzasnąłby. Zapewne by to zrobił, gdyby był na zawodach jakich, podczas festynu. Tu jednak nie było na to ani czasu, ani warunków, Trzeba było wykończyć Wściekłozębnego, póki jego obstawa gania po lesie za Albrechtem, a paru tych, co zostało przy głazie, ma własne sprawy na głowie.
Już był gotów do ponownego naładowanie kuszy i oddania kolejnego strzału gdy zorientował się, że zrobiłby z siebie kompletnego głupca. Julian i Ygritte popędzili w stronę Wściekłozębnego, automatycznie stając na drodze ewentualnego bełtu. Przy tej pogodzie Johann mógłby prędzej trafić jedno z nich, niż zwierzoczłeka. Pobiegłby za nimi, tylko... po co? Zaatakować sztyletem? Gdyby to była bijatyka na nabrzeżu, to mógłby spróbować, ale tak? Pewnie Izka by się roześmiał w głos po takim pchnięciu. Pozostawało zatem naładować kuszę, podejść bliżej i poczekać na okazję. W końcu tamta dwójka nie będzie mu stale zawadzać...

Zadowolona z tego, że pistolet wypalił, Ygritte w pierwszy odruchu chciała go nawet naładować, ale wykonanie tej czynności w tym deszczu było kompletnie niemożliwe. Zaklęła więc tylko, chowając broń do bezpiecznego pudełka i wciąż trzymała się w pobliżu Allarda, którego czas nie okazał się zbyt pomocny. Pozostałych zwierzoludzi odciągnął albo Albrecht albo Śmiertelne Źrebię, mogli się więc skupić na tym olbrzymie. Dziewczyna sięgnęła po miecz, ruszając do przodu. Wcale jednak nie zamierzała zaszarżować na wroga. Ani nie umiała za dobrze walczyć, ani nie miała na sobie żadnej ochrony prócz płaszcza i delikatnego ubrania. Zaczęła więc obchodzić bestigora, szukając jego słabych punktów, chcąc zaatakować gdy będzie zajęty Julianem. Miała nadzieję, że żołnierz jest faktycznie na tyle doświadczony, aby przetrwać wystarczająco długo.
Strzał wyszedł całkiem nieźle. Mogło być zawsze lepiej, ale trafienie w udo mogło, taką miał nadzieję, spowolnić bestię. Teraz jednak przyszedł czas na bezpośrednie starcie. Na razie mieli na głowie tylko Izkę, bo reszta albo pobiegła za żakiem, albo odgrodziła ich jakaś magia. Dobrze, bardzo dobrze. Julian chciał wpierw zaatakować, a potem przejść do obrony, by związać uwagę bestii. Wtedy reszta niezagrożona będzie mogła go spokojnie razić. Chwycił mocniej miecz i zaatakował z dołu starając się trafić sztychem w zranioną nogę bestii.

Bestie zaryczały wściekle, widząc nagle zupełnie innego wroga. Nie zastanawiały się nad tym wszystkim i tylko próbowały bezskutecznie przebić się przez tą niematerialną dla nich, nierzeczywistą barierę, którą wyczarował Śmiertelne Źrebię. Bariera ta powalała ich i odpychała, a głupie potwory nawet nie próbowały skomplikowanych manewrów, rzucając się do przodu w próbie pomocy swojemu wodzowi.
Izka wyrwał z ziemi dwuręczny topór, a w jego oczach nie pojawił się nawet ślad lęku. Stanął i ryczał, szykując się do walki. Zanim się jednakże w pełni zorientował, ukąsił go krótki miecz Juliana, który zjechał po brzuchu, zrywając sporo kółek zardzewiałej kolczugi i zostawiając wyraźną szramę, z której polała się krew. Z rąk Allarda wyleciał pocisk w kształcie bełtu, ale praktycznie tylko przejechał po skórze bestii, nie czyniąc jej wielkiej krzywdy. I wtedy Izka zaatakował, ignorując trzymającą się na dystans Ygritte. Machnął wściekle toporem, wyjąć do swoich plugawych bogów, a Julian był zbyt zaskoczony szybkością, aby odskoczyć. Ostrze w kształcie półksiężyca na szczęście nie szło równo i gdy przejechało mu po piersi znajdowało się pod dużym kątem, który sprawił, że w głowę walnęło już obuchem, rzucając żołnierza na ziemię. Ból był paskudny, ale rana nie wyłączyła go z walki, jedynie trochę ogłuszając.
Johann skorzystał z nadarzającej się okazji. Wypuścił kolejny bełt, który wbił się w plecy bestigora, sprawiając, że ten zachwiał się wyraźnie, ciężko ranny. Wciąż jednak stał, szykując topór do kolejnego uderzenia. Był jeszcze inny problem. Magiczna bariera wyraźnie słabła i mogła zatrzymywać zwierzoludzi jeszcze tylko przez kilka chwil. A przecież nie mieli pojęcia, czy oni uciekną, gdy zobaczą padającego wodza.
Albrecht nie dbał o nic, zresztą nie miał pojęcia co dzieje się na polanie. Przebierał szybko nogami, przedzierając się przez chaszcze i oglądając co chwilę za siebie. Wytężał wszystkie siły, ale goniące go potwory co i raz pojawiały się i ginęły w ciemnościach i zaroślach za nim. Wciąż najwyraźniej utrzymywały ten sam dystans, mimo wysiłków żakowi nie udało się go zwiększyć. A to one znały las, nie on, a ich ryki mogły przecież zwabić kolejnych.

Dla niektórych nie ma nic trudniejszego niż czekanie, jednak w fachu Johanna trzeba było nieraz uzbroić się w cierpliwość, czekając na przykład na to, by zbyt gorliwy patrol znudził się wreszcie czekaniem i poszedł sobie w inną stronę. Teraz także Johann nie mógł zrobić nic innego, jak tylko czekać cierpliwie na okazję. I opłaciło się, o czym świadczył kolejny bełt wbity w ciało zwierzoczłeka. Ale podchodzenie bliżej było bez sensu. Po raz kolejny przeklinając w duchu brak miecza Johann zaczął ładować kuszę. Może znów się uda.
Julian dostał nauczkę. Bardzo bolesną, ale dzięki temu łatwiejszą do zapamiętania. Bestia była nie tylko silna, ale i niesamowicie szybka. Swoją brawurę niemal przypłacił życiem, był tego aż nadto świadomy. Wystarczyło, że stałby kilka cali bliżej i już by zdawał sprawę ze swego życia Morrowi.
Wstał najszybciej jak mógł i uniósł miecz. Zaaferowany walką nawet nie czuł zbyt mocno bólu. Rana przypomni o sobie po wszystkim. Machnął mieczem bardziej dla sprowokowania potwora, niż po to by mu zadać ranę. Cały spięty czekał na przyjęcie ciosu.
Ygritte krzyknęła cicho, gdy wielki potwór trafił Juliana. Czuła jak mimo deszczu, jej dłoń poci się na rękojeści miecza. Znała podstawy walki, ale atakować taką bestię?! Nie mogła dłużej czekać. Zaczerpnęła głęboko powietrza i uniosła broń, z wrzaskiem dla dodania sobie odwagi, rzucając się na wroga od tyłu. Nie próbowała ciąć, widziała już jak ciężko przebić skórę bestigora, zamiast tego całą siłę skierowała w pchnięcie sztychem w miejsce, które uznała za najsłabsze po krótkiej, choć wnikliwej obserwacji.

~ Jasny gwint…jasna cholera…w pytę~ – Albrecht mimo iż próbował przyśpieszyć i zwiększyć dystans, nie był w stanie tego zrobić. Wiedział, że powoli zacznie opadać z sił. Bał się, że pewnie zwierzoludzie będą miały znacznie lepszą kondycję niż studenciak. Uciekanie przed siebie było bezcelowe i na dłuższą metę zgubne. W pewnym momencie wpadł w mniejsze, gęściejsze drzewa. Tu nagle, gwałtownie zmienił kierunek biegu o dziewięćdziesiąt stopni. Miał nadzieje, że bestie będące w pełnym biegu nie zauważą tego manewru i zdoła wywalczyć parę sekund. Przyspieszył jeszcze raz, teraz czuł, że to jest jego szansa. Ma za mało czasu by wykombinować jakąś pułapkę, wpierw musi stracić ich z pola widzenia. W tym momencie biegł już tak, że zbliżał się do grupy, nie biegł prosto w nich, ale przynajmniej się nie oddalał dalej.

Julian poderwał się z ziemi, machając krótkim, zardzewiałym mieczem bardziej dla zachowania pozorów, niż z faktycznej chęci i możliwości ataku na ryczącego potwora, który mimo, że się chwiał, to znów zaczął zbliżać się do żołnierza, unosząc wielki, dwuręczny topór. Całe jednak szczęście, że bestia była zwyczajnie głupia, bowiem w swym szaleństwie i chęci dorwania tego, co zranił ją bezpośrednio, zignorowała innych. Johann mógł tylko patrzeć, gdy najpierw do Izki doskakuje Ygritte, wbijając miecz w ciało bestigora, a chwilę potem Allard ze swoim brzozowym kosturem trafia tamtego w czaszkę. Te kolejne rany przeważyły, bowiem Wściekłozębny zdobył się na jeszcze jeden szaleńczy atak na Aust-Agdera, który uskakując w bok czuł, jak topór zahacza tylko o jego ubranie, a potem wielki bestigor zwalił się na ziemię, dogorywając.
Było to jak sygnał. Gromy zaczęły tłuc w ziemię z jeszcze większą częstotliwością, oślepiając i ogłuszając, ale na szczęście nie trafiając nikogo konkretnego - chociaż kilka z nich uderzyło także w kamień stojący na środku polany. Ci zwierzoludzie, którzy próbowali się jeszcze przebić przez magiczną barierę, teraz zawyli i rzucili się do ucieczki w stronę lasu, znikając pomiędzy drzewami. Te zaś, które goniły Albrechta, nagle stanęły i również zawyły, inaczej niż wcześniej, niemal żałobnie. Na szczęście żak nie słyszał tego prawie w ogóle, zziajany wpadając na polanę razem z wychodzącym na nią z drugiej strony Śmiertelnym Źrebięciem.
- To ich kamień. Zatrzymam tak wielu, jak zdołam, ale nawet będąc ich wodzem, nie mogę zabronić wszystkim zemsty! Bierzcie kamień błyskawic i uciekajcie!
Burza lekko osłabła, pioruny nie uderzały już tak często w kamień, wciąż przywiązany kilkoma solidnymi linami. Jak na razie, wszyscy prócz Juliana wyszli z tego bez szwanku, ale co będzie dalej? Przecież na razie walczyli tylko z jednym zaskoczonym zwierzoludziem! Śmiertelne Źrebię wchodził już pomiędzy drzewa. Aust-Agder, gdy poziom adrenaliny nieco się zmniejszył, poczuł paskudny ból barku i szczęki. Allard podszedł do niego, sprawdzając jego stan.
- Nie jest tak źle. Gdybym miał kilka chwil, mógłbym nieco zmniejszyć twój ból.
Pytanie czy mieli jeszcze kilka chwil. Kamień należało uwolnić z lin, załadować na wózek... i znaleźć sposób, aby uciec z tego lasu w całości.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 04-02-2012 o 18:38.
Sekal jest offline  
Stary 04-02-2012, 20:43   #38
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trafiło im się jak ślepej kurze ziarno. Nie da się ukryć - mieli więcej szczęścia niż rozumu. Gdyby nie to (oraz pomoc Źrebięcia) ich czaszki zdobiłyby szałas Wściekłozębnego, czy gdzie tam przechowywał swoje trofea. Teraz trzeba było wymyślić, w jaki sposób zabrać ich trofeum, a przy okazji ujść cało i zdrowo z tej całej awantury.
- Pójdę po wózek i zabierzemy ten kamyczek - powiedział Johann. Miał nadzieję, że ktoś mu pomoże w tym zadaniu. Ktoś, ale raczej nie Julian, który wyglądał na nieco... zdefektowanego i zapewne potrzebował kilku chwil odpoczynku.

Gdy wózek wreszcie znalazł obok kamienia Johann zaczął oglądać obelisk by sprawdzić, z której strony najlepiej podjechać, by zrealizować plan. A ten był prosty. Teoretycznie przynajmniej.
- Jeśli tam podjedziemy - wskazał miejsce, które wydało mu się najlepsze - poluzujemy sznury z drugiej strony i będziemy powoli je zwalniać, to ten obelisk powinien się przechylić w stronę wózka. Najwyżej mu troszkę pomożemy. Tak delikatnie. Będziemy go bardzo powoli opuszczać. A jak się uda, to razem z Allardem pociągniemy wózek, Ygritte i Albrecht będą pchać, a Julian ruszy jako przednia straż.
- Co wy na to?
- spytał.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-02-2012, 17:36   #39
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Wyczerpany i zziajany Albrecht wpadł w końcu na polanę. Zdyszany, ale żywy. Udało się! Uciekł przed zgrają zwierzoludzi, nie zgubił się w lesie, co by pewnie się równało z tym, że już nigdy nie zostałby odnaleziony. Zobaczył martwego przywódcę stada – im też się udało – zauważył zadowolony. Julian był również poszkodowany, widać na jego nieszczęście miał rację. Bezpieczniej było spieprzać przed wrogami niż walczyć z ich szefem. Doszedł więc do wniosku, że na razie o kuszę nie będzie się dopominał.

Dołączył do grupy, która właśnie planowała, jak załadować kamyk.
- Lepiej Johannie tego bym nie wymyślił – powiedział zziajany – Zacny byłby z ciebie inżynier. Plan jest dobry, w pełni go popieram. Bierzmy się do roboty, bo czasu mamy niewiele, przed tym jak pewnie znowu nas zaatakują.
 
AJT jest offline  
Stary 08-02-2012, 12:55   #40
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Jakoś poszło. Izka nie okazał się, aż takim twardzielem, jak obawiał się Julian, a i jego rogaci kompanii, ku wielkiej radości Bretończyka ubieżali, gdy padł szef. Potyczka która ze wszech miar z początku wydawała się samobójstwem skończyła się nadspodziewanie korzystnie. Choć ból w barku i szczęce przypominał, że wcale nie było tak łatwo. Jak na razie sprawdzało się przysłowie, że mieli więcej szczęścia niż rozumu, tym bardziej, że znalazł się Śmiertelny Źrebak, a także jakimś cudem Albrecht i to nie ściągając im na kark pościgu. Cud prawdziwy. Fortuna jednak lubił się bawić kosztem ludzi i po nagłym, a niezasłużonym powodzeniu mógł ich teraz spotkać pech.
Izka niestety nie miał przy sobie nic cennego. Tym niemniej Julian postanowił wziąć sobie małe co nieco. Głowicą miecza wybił kilka kłów Wściekłozębnego i wziął sobie na pamiątkę.
Nie należało jednak mitrężyć tylko czym prędzej zwiewać.
- Dobry plan. – przytaknął słysząc słowa Johanna. – Bierzcie się do roboty. Tylko uważajcie na pioruny. Jakoś wyjątkowo lubią ten obelisk, a nie mamy maści na oparzenia.
Zażartował cokolwiek ponury.
- W międzyczasie Ty sss…tary Źrebaku – zmełł w ustach przekleństwo patrząc złowrogo na starca - zajmij się moim barkiem. Jak mam machać mieczem osłaniając Was, to muszę być sprawny.
Umieszczenie kamienia na wózku wymagało trochę czasu. Może tych kilka chwil starczy, by nieco uśmierzyć ból. Julian wciąż był zły na szamana, a ten pomocą przy ranie mógł się choć trochę zrehabilitować.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172