Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2012, 22:49   #41
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ygritte popatrzyła na trupa olbrzymiego bestigora, zastanawiając się, jakim cudem wciąż jeszcze żyli, a wódz zwierzoludzi leżał tu martwy. Być może jacyś bogowie nad nimi czuwali? Lub nad Śmiertelnym Źrebięciem, to przecież wcale nie było wykluczone, chociaż nie myślała o nim jak o zwykłym osobniku. Przypatrywała się, jak mówił swoje, a potem odchodził, tym dziwacznym krokiem, podpierając się na przerażającym kosturze. Dlaczego, na Sigmara, oni mu w ogóle zaufali?!
Przecież to była czysta głupota.
Spojrzała z niesmakiem na działanie Juliana, a potem podeszła bliżej kamienia, przy okazji wycierając miecz z krwi i błota i chowając do pochwy. Każdy metalowy element ekwipunku będzie wymagał podwójnego smarowania, jak tylko dotrą z powrotem do miasta.
O ile dotrÄ….

Plan Johanna wydawał się dobry, chociaż sama w sobie ucieczka przez las z wózkiem, na którym leżeć miał olbrzymi kamulec, wydawała się łowczyni całkowitą groteską. Na dodatek robili to zupełnie za darmo, wcale nie mając w tym żadnego interesu. Jeśli burze trwały tu od wieków, a ten kamień miał z nimi coś wspólnego... to dlaczego nagle jeden bestigor miał zrobić z tego coś niebezpiecznego dla całego Imperium?
- Jak dla mnie to powinniśmy zostawić to tutaj i uciekać stąd co sił. Już zrobiliśmy dość głupot na dzisiejszy dzień! Ten Śmiertelny Źrebak to kłamca i szarlatan, musi mieć w tym tylko swój cel. Może zwyczajnie chce przejąć kontrolę nad tutejszymi zwierzoludźmi? Bo skoro zabiliśmy Wściekłozębnego, to dlaczego jeszcze zabierać kamulec...
Mówiła tak, marudząc jeszcze przez chwilę, ale przychyliła się do planu, pchając kamień prosto na wózek. Choć wciąż miała jeszcze nadzieję, że kompani pójdą po rozum do głowy. Sama przez las jednak uciekać nie zamierzała.
 
Lady jest offline  
Stary 01-03-2012, 20:15   #42
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Śmiertelne Źrebię nawet nie pofatygował się, aby odpowiedzieć Julianowi, zwyczajnie odchodząc w stronę drzew i pomiędzy nimi znikając. Zajął się nim jednak Allard, najpierw sprawdzając jego rany w zupełnie zwyczajny sposób, a potem długo mamrocząc coś pod nosem. Dwie nici leczniczej energii wniknęły w rany i poobijane ciało żołnierza i zniwelowały nieco ból, ale z drugiej strony nie tak znowu mocno. Pozostali w tym czasie odcięli już liny i wepchnęli kamień błyskawic na wózek. Raz tylko piorun uderzył w jego czubek, ale energia rozproszyła się i zniwelowała na tyle, że poczuli tylko lekki szok i uderzenie, uniknęli jednakże poważniejszych obrażeń. Kamień na szczęście nie okazał się aż tak ciężki jak się obawiali i dało się ciągnąć wózek we dwie osoby, choć problemy następowały, gdy tylko wjechało się na wyjątkowo grząski grunt lub duży korzeń. Pchanie go od tyłu także pomagało, chociaż magik nie uczestniczył w tym na początku, znów szepcząc do siebie jakieś magiczne formuły. Nie narzekali zbytnio, w końcu wszystko mogło się im przydać podczas tej ucieczki.
Johann zaklął pod nosem, gdy po raz kolejny wózek utknął w jakiejś dziurze. Błoto pod nogami, woda leje się z nieba, a na dodatek trzeba targać ciężkiego i niewygodnego grata. Mimo tego, że ktoś ciągnął wraz z nim, a dwoje innych ktosiów pchało, to i tak nie było to przyjemne.

Przez dobre piętnaście minut nie działo się nic. Już nawet powoli zaczynali myśleć, że im się uda, gdy przez deszcz i mgłę przebił się ryk bestii. Pędziły od tyłu, ale robiły tyle hałasu, że spokojnie zdążyli się przygotować, zanim czterech zwierzoludzi wyskoczyło zza drzew z uniesioną bronią i pianą na pyskach. Żaden nie dorównywał wielkością Wściekłozębnemu, ale jeden z nich był gorem o niedźwiedzim pysku i potężnym ciele i to on ryczał najgłośniej, dzierżąc dwuręczny, pordzewiały miecz. Trzy pozostałe potwory były mniejsze, o kozich i byczych pyskach, niemal pozbawione rogów. Dwóch miało w łapach topory a jeden dwie nabijane kolcami pałki. Ich oczy świeciły szaleństwem. Biegły ławą, nie dbając praktycznie o nic, jedynie łaknąc krwi, śmierci i zemsty.
Lub czegoś w tym stylu. Tym razem jednak nie mogli liczyć na pomoc Śmiertelnego Źrebięcia.

Ygritte przez większość drogi pchała ten głupi wózek, klnąc na wszystko i wszystkich. Jedynie na chwilę zatrzymała się, aby pod ochroną płaszcza i rozłożystego drzewa spróbować naładować pistolet. Nie miała pojęcia czy jej się udało i proch nie zamókł, ale na pojawienie się zwierzoludzi pierwszy jej ruch to było wyciągnięcie broni i naciśnięcie cyngla, w celu powalenia największego z napastników.
A następnie, niezależnie od wyniku, schowanie się za wozem i wyciągnięcie miecza, w oczekiwaniu na atak paskudnych przeciwników. Jej usta zaciśnięte były w wąską kreskę, a ona sama gotowa do uniku i wyprowadzenia kontrataku w każdej chwili.

Dezorientacja wśród zwierzoludzi trwała (jak na gust Johanna) zdecydowanie zbyt krótko. Słysząc ryk nadbiegających wrogów Johann zatrzymał się gwałtownie. Na szczęście wózek zrobił to samo... Johann naładował kuszę i wycelował w jednego z mniejszych stworów. Przy odrobinie szczęścia bełt wyeliminuje zwierzołaka z walki. Zawsze o jednego przeciwnika mniej.
Albrecht słysząc nadciągające odgłosy szybko przestał pchać wóz. Odebrał pożyczoną Julianowi kuszę i szybko ją naładował. Tym razem nie będzie uciekał, ale szaleńczo ruszyć w stronę zwierzoludzi również nie miał zamiaru. Wykonał nawet parę szybkich kroków w tył i lekko bok, tak by mieć możliwość strzału w największą bestię i nie zahaczając przez przypadek któregoś z kompanów. Wymierzył i wystrzelił…

Nie było to idealne miejsce do ostrzeliwania się, ale także nie było idealne do szarży. Rozmokła ziemia, mgła i deszcz sprawiały, że mieli chwilę czasu przed uderzeniem wroga. Pistolet Ygritte zawiódł, kompletnie nie nadając się na okolice Stromdorfu. Albrecht chybił, szybko cofając się, aby nie przyjąć pierwszego impetu wroga, ale bełt Johanna wbił się prosto w jednego z mniejszych zwierzoludzi, nieco zwalniając jego bieg, ale nie powalając. Niedźwiedziowaty gor był jednakże tuż tuż, pochylając łeb i szarżując na Ygritte, która w ostatniej chwili zatknęła pistolet za pas i wyszarpując miecz zdołała uskoczyć na bok, tnąc przy okazji swoim mieczem, który bez efektu przesunął się po skórzanej zbroi tamtego. Szybko się jednak podniosła i zaatakowała ponownie, w ramię odwracającej się bestii, tym razem utaczając mu krwi.
Pewien sukces odniósł tym razem także Allard, z którego oczu popłynęła niesamowicie biała struga energii, która uderzyła jednego z ungorów, którego futro zaczęło się dymić, ale on sam, choć zwolnił, to rycząc wściekle nie zamierzał odpuszczać.

Johann, przyczajony za wózkiem, ładował kuszę nie zwracając na siebie uwagi ungorów, które natomiast zaszarżowały na pozostałych ludzi, pochylając łby i rycząc wściekle. Pierwszy wpadł na Allarda, który odskoczył, ale zdecydowanie za późno. Topór rozciął szaty czarodzieja, a na jego piersi pojawiła się dość niewielka jeszcze plama krwi. Drugi ze zwierzoludzi wpadł na Albrechta, wbijając w ramię żaka swoją nabijaną kolcami maczugę i odrzucając młodzieńca w bok. Na szczęście skórzana zbroja nieco złagodziła cios i chłopak jeszcze w ruchu wystrzelił bełt, który wbił się w tyłek bestii, nie powalając jej a bardziej tylko rozwścieczając. Upadł na błotnistą ziemię, a przeciwnik już się obracał, z pogardą patrząc na pustą obecnie kuszę.
Trzeci z ungorów wpadł na Juliana, który z wprawą, ale i lekkim wysiłkiem, sparował jego cios, wpychając zwierzoczłowieka w większe błoto i atakując. Pierwszy cios krótkiego miecza został zbity na bok, ale drugi wszedł już bardzo głęboko w brzuch tamtego, rozpruwając go. Aust-Agder uwolnił miecz, a potwór padł martwy na ziemię.
Potyczka jednakże toczyła się dalej i wcale nie wyglądała na bliską wygranej.

Jeśli przeciwnik atakuje na oślep nie należy mu w tym przeszkadzać. Ungory nie były zbyt bystre, ale miały po swojej stronie siłę i liczebność. Bo Julian coś czuł w kościach, że to nie ostatnia banda z jaką przyjdzie im się zmierzyć. Po wypatroszeniu jednego z bydlaków Aust-Agder przyjął pozycję lekko wysuwając lewą nogę do przodu i czekał na atak z uniesionym lekko mieczem.
Albrecht z oczywistych powodów porzucił chęć strzelania z kuszy ~ Teraz na niewiele się zda~ pomyślał wykonując rozpaczliwy zamach kuszą w zwierzoludzia, wypuszczając ją w ostatecznej fazie ruchu. Prawą ręką natomiast sięgając po sztylet. Atakować nie miał zamiaru, bardziej poczekać na ewentualny zamach i cios z góry, który mógłby zwinnie ominąć. A później…szybki defensywny powrót do wojaków z drużyny i schowanie się za nimi.
Johann oderwał wzrok od ładowanej kuszy i spojrzał na pole bitwy. Nie wyglądało to aż tak dobrze, jak mogło. Jeden padł z tamtej strony, jeden z tej. Z tym, że Albrech wyglądał na żywego, chociaż bez interwencji z zewnątrz stan ten nie musiał trwać zbyt długo.
Nie czekając dłużej Johann strzelił do ungora atakującego żaka.

Nie było dobrze. Ungor wściekłym machnięciem pałki odtrącił rzuconą w niego kuszę, a po odgłosie można było sądzić, że broń została przy tym uszkodzona. Na dodatek strzał Johanna minął celu, nieszczęśliwie zbaczając ze swojej trasy i zahaczając przy tym czającego się na atak zwierzoczłowieka żaka.
Również Ygritte nie radziła sobie dobrze. Wielki miecz niedźwiedziowatego potwora sięgnął jej piersi i przejechał po niej, pozostawiając ból i krew. Na szczęście zahaczył tylko końcówką broni, inaczej dziewczyna byłaby już martwa. Co wcale wiele nie zmieniało - jeszcze jedno takie uderzenie a i tak będzie.

Ygritte krzyknęła z bólu, odruchowo spoglądając na ranę. Wycofała się o kilka kroków, jednocześnie macając dłonią swoją sakwę, gdzie w bocznej kieszonce znajdowała się fiolka, którą wyszarpnęła, zębami wyciągając korek i szybko wlewając zawartość do ust. Jej działania podobno nie było całkiem pewne, ale na pewno nie mogło zaszkodzić. Cały czas śledziła przy tym ruchy gora, miecz trzymając uniesiony, tylko, ze nie do ciosu, a obrony. Teraz już wiedziała jak bardzo nie umie walczyć, nawet jeśli udało się jej stwora zranić. Sama nie miała z nim jednak najmniejszych szans.
Johann zaklął pod nosem, widząc efekt strzału, a potem po raz drugi, ponownie przeklinając swą bezmyślność, przez którą nie miał w ręku żadnej porządnej broni. Bo scyzoryk na zwierzoczłeka wydał mu się dziwnie słabą bronią. Do najbliższego handlarza było, zdaje się dość daleko... Ale...
Ruszył biegiem w stronę leżącego ungora. Schylił się i wyprostował, trzymając w dłoniach topór należący przed chwilą do zwierzołaka.

W tym samym czasie Allard wypowiedział kolejne zaklęcie, a wypuszczona spomiędzy jego palców strzałka trafiła w ungora, zagłębiając się w jego ciało co prawda niezbyt głęboko, ale wytrąciła bestię z równowagi na tyle, że topór spudłował uskakującego czarodzieja. Podobne szczęście miał Albrecht, który w ostatniej chwili uskoczył przed ciosem zwierzoczłowieka.
Julian ryknął i zaszarżował wściekle, próbując rozrąbać niedźwiedziopodobnego potwora i nie był wcale od tego tak daleko. Jego cios wbił się bardzo mocno, rozrywając tętnicę potwora, który zawył i zaczął się miotać po lesie, tryskając krwią. Johann także natarł, próbując pomóc Albrechtowi, jego cios dosięgnął celu i przelał czarę. Ungory, oba mocno poranione, rzuciły się do panicznej ucieczki, widząc jak ich przywódca pada w drgawkach na ziemię.

Prawie wszyscy byli ranni. Kamień przestał być taki ważny, zwłaszcza, że Wściekłozębny był martwy. Nie mieli ochoty ciągnąć tego dalej i czym prędzej skierowali swoje kroki ku miastu, docierając tam po północy i błagając straż o wpuszczenie do środka. Byli zmęczeni, poranieni i całkowicie zniechęceni.
Stromdorf nie okazał się przyjaznym miejscem.

=== KONIEC ===
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172