Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-07-2012, 01:04   #501
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Reiner razem z Heleną doglądał rannych, przysłuchując się rozmowie. Pozwalał cyruliczce robić swoje, był przekonany że lepiej znała się na leczeniu od niego, ale starał się przydawać jak tylko mógł. W końcu Yerg i Felix byli poturbowani dość porządnie. Te krasnoludy musiały naprawdę dobrze strzelać. I tak niewiarygodny fart mieli, że jeszcze ogr był na tyle ugodowy żeby za garść koron przynieść ich w jednym kawałku. Wszyscy mieli chyba teraz więcej szczęścia niż rozumu. Odkrycie zdrajcy w ich szeregach w końcu też w dużej mierze zawdzięczali przypadkowi. Niby jemu wszyscy to przypisywali, ale będąc szczerym nawet sam musiał przyznać że po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie

Działo plujące energią chaosu, olbrzym, cały oddział krasnoludów chaosu. Nie wyglądało to ciekawie. Mogliby bez problemu sforsować ich twierdzę, przynajmniej mając dość czasu. Z drugiej strony atakowanie krasnoludów chaosu zawczasu też nie wydawało się najmądrzejszym posunięciem, skoro mieli taką przewagę.

- To samobójcza misja Twardy. Im to na pewno nie przeszkadza - powiedział wyraźnie mając na myśli grupę zabójców trolli - ale ten krasnolud musi się cieszyć wśród zabójców sporym uznaniem. Możemy potrzebować go później, żeby było komu trzymać resztę w ryzach i jakoś nimi zarządzać. Inaczej mogą się różnie zachowywać. Nie znam się na waszych krasnoludzkich obyczajach, ale to chyba nie Ci najbardziej pokorni zostają zabójcami. Ciężko może być o drugi taki autorytet.
 
Julian jest offline  
Stary 10-07-2012, 23:22   #502
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Młody to kwestia przetrwania. Giganta i działo załatwić trzeba. Nawet jeśli zginiemy bo idę z nimi. Siły jakie uderzą na twierdzę będą o wiele mniejsze. Zabójcy cóż szukają honorowej śmierci, znajdą jej aż nadto. Autorytet może gdybyśmy planowali wycieczkę z nimi do Kislevu. Ale tu? Tu czeka ich bitwa to czego oczekujemy od nich jest zbieżne z tym czego oni chcą pierwsza linia między nami a wrogiem.
 
Icarius jest offline  
Stary 11-07-2012, 17:23   #503
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gracjan, Ragnar

-Świetnie. Zatem ruszajmy. Mam nadzieję, że nie mają żadnych problemów z badaniem twierdzy...- Gregor pokręcił głową z lekkim uśmiechem na twarzy. Niedługo potem kompani pozbierali swoje rzeczy i ruszyli. Trójka mężczyzn nie spotkała już tajemniczego maga kolegium bursztynu, choć jego zwierzęcy przyjaciel wciąż wylegiwał się przed jaskinią po czarodzieju nie było śladu. Gregor nawet się tym nie przejął. Pewnie jeszcze nie raz go spotka na swej drodze. Krasnolud i dwójka ludzi kroczyli leśną, ledwie widoczną ścieżką.
-Późne południe. Bez koni dotrzemy na miejsce jutro późnym wieczorem, o ile w ogóle damy radę...- Gregor miał pesymistyczne podejście do sprawy, jednak Gracjan i Ragnar mieli dobre humory mimo wszystko. Zarówno młody mag, jak i jego brodaty towarzysz pozbyli się problemów natury „duchowej”.

Wieczorem mistrz magii zarządził postój -Musimy rozbić obóz, póki jest jeszcze jasno.- rzekł chłodno spoglądając na zachodzące, czerwone jak krew słońce. Każdy z trójki mężczyzn miał doświadczenie w rozbijaniu obozu. Poszło im szybko i sprawnie, a kilka chwil później spore ognisko dawało im ciepło, oraz światło. Mech, oraz liście posłużyły jako posłanie dla kompanów i było im w miarę wygodnie. W końcu oczom podróżników ukazały się pierwsze gwiazdy i dwa księżyce. Towarzysze usnęli bez większych problemów. To były dość spokojne lasy, nie nawiedzane przez zwierzoludzi, ani orków z tego powodu Gregor uznał, że wartowanie jest niepotrzebne, gdyż nikt ich się tu nie spodziewa i mało prawdopodobne by ktoś ich nocą odnalazł.

Gracjan śnił o tomach i księgach dostępnych tylko dla doświadczonych magów, zaś Ragnar śnił o wielkiej bitwie, w której krasnoludy miażdżą siły zielonoskórych, odsyłając ich ze śmiechem na ustach w niebyt.
Błogi stan przerwało energiczne potrząsanie dłoni Gregora. Człek przyłożył palce do ust na znak ciszy, w szczególności budząc Ragnara. Otępiali mężczyźni rozglądali się dookoła próbując zrozumieć co się dzieje. Niebo było nieskazitelnie czyste, a paskudny, zielony księżyc opromieniał swoim przeklętym blaskiem całą okolicę. Gęsta mgła przysłaniała wszystko w zasięgu kilku metrów. Gregor wskazał palcem kierunek.
-Ktoś tam jest.- syknął cicho.

Długo czekać nie musieli. Po krótkiej chwili z mgły wyłoniła się tajemnicza postać starca podpierającego się na kosturze. Twarz jego spowita była półmrokiem kaptura. Osobnik doskonale widział trójkę nieznajomych. Człek podniósł prawą rękę w której trzymał pulsujący zielonym światłem kamień. Tuż za nim majaczyła postać jakiejś paskudnej bestii.
-Na bogów... To spaczeń...- syknął Gregor, po czym splunął w bok -Nie dajcie mu się dotknąć tym plugastwem!- rozkazał wręcz...


 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-07-2012, 16:35   #504
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gracjan spojrzał się pierw na Gregora z lekkim niedowierzaniem. Było ich tróje z czego Gregor będący Mistrzem Magii, Magistrem a ten bał się jakby. Dopiero po chwili zauważył majaczącą z tyłu bestię. Gracjan..pomyślał że to kolejny test. Jeden z wielu jakie staną na jego drodze. Uśmiechnął się i zaczął inkantować Niezdarność na starca. Skoro to co trzyma jest takie złe najprostszym sposobem będzie zabranie mu tego z ręki. Kątem oka spojrzał na Khazada, licząc że ten nie wyrwie się bez potrzeby. To co pojawiło się za starcem mogło być czymś groźnym a Gracjan jednak chciał pożyć.

Carminibus Maria respice in terram dimisit omnes nos in solo
- młody uczeń zaczął inkantować zaklecie
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-07-2012, 01:03   #505
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Mimo dobrego humoru khazad sprzeciwiał się brakiem wart argumentując, że nigdy nie jest się tak bezpiecznym jak by się chciało i wszędzie może czyhać zagrożenie. Ale mag się uparł, zaś brodacz w swej zadziorności rzekł
-Jak się co nam stanie, to powiem "a nie mówiłem?". Się wtedy może nauczycie mądrości khazadzkiej wierzyć.- miał zamiar spać z zamkniętym okiem. Jednak nici z tego wyszły, poprzednie zmagania z Idalgą i jej demonami tak musiały zmęczyć organizm Ragnara, ze usnął niczym dziecko. Zaś sen miał iście epicki i godny jego rasy. Niestety, jak to bywa często ze snami i ten skończył się w najlepszym momencie, kiedy po zwycięskiej popijawie, Ragnar ochrzczony bohaterem za zabicie 4 czarnych orków, właśnie miał dobierać się do chętnej krasnoludzkiej babeczki.

Chciał już się wydrzeć "co jest kurwa?", ale w porę spostrzegł poważną minę maga. nie zastanawiając się długo wsadził hełm na łeb i pochwycił zarówno tarcze jak i młot. Niestety na ubranie pancerza nie było czasu, brodacz w tej chwili miał na sobie jeno skórzaną kurtę, która nie była zbyt dobrą ochroną przed ciosami.
-To żeś nas kurwa urządził, staruchu...- syknął ze zdenerwowaniem na Gregora wysuwając się jednocześnie nieco przed Gracjana i przyjmując postawę obronną. Widział bestię za plecami nieznajomego, to ona jak na jego oko stanowiła większe zagrożenie. Bez swojego pancerza mogła go rozerwać na strzępy, oczywiście nie miał zamiaru łatwo sprzedać skóry, co to to nie. Kolejny raz los z nich zadrwił. I kolejny raz krasnolud w duchu modlił się do swoich bogów i przodków.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 14-07-2012, 11:06   #506
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
W siedzibie Zabojców

Wolfgrimm już z daleka ujrzał młodego zabójce pilnującego bramy, tym razem nie było czasu na zabawy czy dyskusje.
-Prowadź do Araka, bez gadania mamy mało czasu - powiedział niemalże w biegu młody krasnolud wystukał znany już Wolfgrimmowi rytm a brama otwarła się. Khazad trafił do znanej już sobie części twierdzy i ruszył w stronę dowódcy Zabójców.
- Bądź pozdrowiony Araku - Wolfgrimm przywitał krasnoluda uniesioną ręką [i] - Przybyłem prosić cię o pomoc, w imieniu swojego oddziału jak i oddziału Bombura. Wywiad wysłany z mojego oddziału dowiedział się o planowanym ataku na twierdze, zostało mało czasu, niechybnie będą tu jeszcze przed zachodem słońca. Z tego co się dowiedzieliśmy do ataku szykuje się z dziesięć tuzinów wyznawców chaosu, mających pod komendą działo spaczeniowe. [i]- Wolfgrimm mówił tak szybko że ledwo łapał dech i na tyle głośno żeby slyszeli go inni zabójcy, wyciągnął ręke po coś do picia i duszkiem opróżnił kufel piwa który otrzymał.- Co więcej - teraz prawie już krzyczał, liczył że nawet jeśli Arak nie zgodzi się na udział w bitwie to chociaż część zabójców wyrazi chęć do walki z olbrzymem [i]- Mają w swoich szeregach OLBRZYMA! Araku, czy zgodzisz się wspomóc innych mieszkańców twierdzy w bitwie?!

Arak spojrzał na swego gościa chłodno, po czym wstał energicznie, prawie przewracając do tyłu stołek.
-Panowie! Dzisiaj bogowie pozwolą kilku z nas odkupić swoje grzechy!- krzyknął unosząc bez problemu jedną ręką swój masywny topór w górę. Reszta brodaczy zawtórowała swemu mentalnemu przywódcy głośnymi krzykami, gwizdami i śpiewami. Krasnoludy zdawały się mocno podniecone faktem zbliżającej się jatki. Grupa przysposobiła się do boju szybciej niż do picia gorzały i obżerania się pieczystym. Brodacze w mgnieniu oka uformowali skromny szyk, gotowy zmieść przeciwnika z powierzchni wąwozu.
-Wolf, młody, Regis, Rurik! Wy idziecie ze mną spróbować się z wielkoludem. Reszta morduje każdego innego, kto wpadnie pod młot i topór!- krzyknął z wielkim uśmiechem na twarzy. Jego ludzie znów uczcili tę chwilę okrzykami.
-Nie ma czasu. Ruszamy.- rzekł po czym cała grupka ruszyła energicznym krokiem w stronę głównej sali a następnie stalowych wrót do twierdzy.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 14-07-2012, 12:52   #507
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Jedenaście dni temu, wschodnie obrzeża Lasu Drakwald

Idąc leśną gęstwiną samotny wojownik nie wydawał żadnych dźwięków, które mogłyby go zdradzić. Był cichy jak mysz i niezauważalny jak nietoperz nocą. Cel, który został mu wyznaczony zdawał się być tak bardzo odległy i tak nieosiągalny. Na co dzień Iomhar o tym nie myślał. Tak druzgocące refleksje mogłyby go zniszczyć.
-Yyyy...- żałosne stękanie dobiegło jego uszu gdzieś z niedaleka, z wschodu. Wojownik zmrużył oczy i bezszelestnie zbliżył się do sporego drzewa, za którym się skrył. Kilka godzin temu stało tam niewielkie obozowisko. Dwa zadaszone wozy, kilka ognisk, konie, kilku zbrojnych. Teraz ów obozowisko przypominało krwawe pobojowisko, arenę nielegalnych, ulicznych walk. Litry krwi zaschnięte na żyznej jak do tej pory glebie. Kończyny porozrzucane w promieniu dobrych kilkunastu metrów.

Muły i konie wybebeszone bestialsko. Twarze trupów powykrzywiane w strachu i agonii. Jakby przed śmiercią spotkało ich cierpienie przechodzące wszelkie pojęcie.
-Pfff...- człek oparty o przewrócony powóz. Starszy, szpakowaty grubas trzymał zakrwawionymi po łokcie rękoma wylewające się z brzucha flaki.
Iomhar wyłonił się z ukrycia podchodząc bliżej. Umierający w męczarni człowiek przełknął ślinę i spojrzał na tajemniczego wojownika. Nie wyglądał na zdziwionego, jakby przed świtem zobaczył samego Khorne'a i widok samotnego podróżnika nie miał prawa go zdziwić.
-Czarnoksiężnik... Pluł palącym jadem...- burknął plując się własną krwią -Przywoływał demony. Wiele demonów...- dodał po chwili.

-Gdzie poszedł?- Iomhar nie zadawał zbyt skomplikowanych pytań.
-Szedł na wschód...- odrzekł. Oddech z każdą chwilą mu przyspieszał a w końcu otwarł szeroko oczy i zacisnął z bólu pięści i żuchwę. Doznał ulgi. Iomhar spojrzał w niebo jakby zrozumiał rzucone mu wyzwanie przez bogów, którzy dawno go wyklęli. Po krótkiej chwili ruszył na wschód. Tam, gdzie kierował się czarnoksiężnik przyzywający demony...

Gracjan, Ragnar

Gregor milczał nie reagował na słowa krasnoluda. Był bardzo skupiony i zdeterminowany. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Jego wzrok był skupiony na przeciwniku, trzymającym spaczeń. Kątem oka widział jak Gracjan rzuca zaklęcie. Znał jego formułkę na pamięć, bo pewnie w młodości nie raz, nie dwa z niego korzystał. To, że młodzikowi się nie udało wcale go nie zdziwiło. Mistrz Gregor zamknął oczy i począł kształtować wiatry magii tak by splotły się według jego życzenia. Efekty były widoczne po kilku krótkich chwilach. W jego dłoni pojawiła się skrząca kula blado błękitnej energii. Czarodziej uniósł niemal do pionu rękę a z trzymanej w dłoni energii wystrzeliła z hukiem błyskawica trafiając maga chaosu prosto w pierś. Ten zachwiał się na nogach i warknął złowrogo.
Spaczony czarną magią człek sięgnął ręką po niewielki, szklany flakon z którego wypił kilka łyków czarnej substancji.

Kompani nie byli pewni co to da osobnikowi, jednak szybko się przekonali. Czarnoksiężnik splunął zawartością flakonu wprost na Gregora, mimo iż odległość między nimi liczyła dobre kilkanaście metrów. Mistrz Gregor od razu poczuł ból. Ubranie w wielu miejscach poczęło lekko dymić a wokół uniósł się smród spalenizny. Gregor padł na kolana próbując jakoś pozbyć się żrącej substancji, jednak niewiele to dawało.
Bestia za plecami czarownika wyłoniła się z gęstej mgły, spoglądając złowieszczo na Ragnara. Spojrzenie stwora było paraliżujące, jednak Stalowy Czerep miał głęboko w poważaniu sztuczki bestii z domeny chaosu. Był prawdziwym wojownikiem, nie lękającym się żadnej paskudy, demona, orka czy bogowie wiedzą czego jeszcze. Stwór uśmiechnął się złośliwie, jakby zrozumiał, że nie ma do czynienia z byle jakim człeczym żołnierzykiem, który robi po gaciach na widok byle przeciwnika.



Iomhar

Ślady były wyraźne. Czarnoksiężnik nie starał się ich zacierać, jakby chciał być zauważonym. Jakby niósł jakąś wieść. Zostawiał za sobą wyraźne znaki. Natura w wielu miejscach, w których nocował była nieodwracalnie zniszczona. Rośliny uschnięte, gleba wyjałowiona, robale w najbliższej okolicy przerośnięte i paskudnie zmutowane, zwierzęta bardzo agresywne, lub kompletnie nieobecne. Iomhar wiedział jednak, że człek, którego szukał jest już niedaleko. Który to już dzień go szukał? Dziesiąty? Jedenasty?
-Aaaa!- krzyk nieopodal był jednoznacznym dowodem na to, że przyzywający demony mag znów chce zostawić znak w postaci pomordowanych, niewinnych podróżników. Krzyk, który usłyszał był przepełniony ogromem bólu i cierpienia.

Prędko pokonał kilkaset metrów odległości, która dzieliła go do miejsca potyczki. W końcu miał go na wyciągnięcie ręki. Był tam pewny siebie z towarzyszącym mu paskudnym stworem. Widział też jego ofiary. Dwójka ludzi i rudobrody krasnolud. Nie przypominali przypadkowo zaginionych kupców...

Gracjan, Ragnar

Demon towarzyszący czarnoksiężnikowi wyszczerzył zębiska i niespodziewanie ruszył szarżą na Ragnara. Był bardzo szybki i zwinny choć gabarytami przypominał zdecydowanie coś wolniejszego. Czart błyskawicznie znalazł się przy Ragnarze. Z ogromnym impetem wpadł na Czerwonego odtrącając go dobry metr do tyłu. Krasnolud zacisnął zęby i skoczył do ataku. Bojowy młot świsnął obok wielkiego uda stwora, drugim khazad chciał poprawić z boku, jednak stwór odskoczył o krok do tyłu z łatwością unikając uderzenia. Teraz Ragnar już wiedział, że jego przeciwnik nie jest głupim orkiem, czy mało zręcznym mutantem. Czekała ich ciężka walka na śmierć i życie...

Reiner, Zirnig, Gottwin, Twardy, Wolfgrimm, Dawit

Ogr nie miał zamiaru brać udziału w potyczce między krasnoludami a ich kuzynami spaczonymi przez siły chaosu. Wielkolud zabrał złoto i odszedł w stronę Wolfenburga. Kompani nie mieli wiele czasu. Nikt nie potrafił wymyślić żadnego konkretnego planu. Najważniejszym celem w czasie potyczki miał być olbrzym, który sprawował funkcję transportową dla wielkiego działa. Po chwili do grupy dołączył Wolfgrimm z Bomburem.
-Co to za miny? Gdzie reszta zwiadu?... I czemu stoicie tu przy bramie?- spytał zdziwiony Bombur. Teodor prędko o wszystkim opowiedział przywódcy najemników.
-Pogodziliście się z Arakiem i jego ludźmi?- spytała Helena. Bombur spojrzał na Wolfa i wzruszył ramionami.
-Można tak powiedzieć. Zakopaliśmy topór wojenny, jednak daleko nam do przyjaźni...- pokręcił głową.
-Wolf... Będziesz musiał wrócić do Araka i opowiedzieć mu o wszystkim. Powinni się przygotować na walkę z chaośnikami.- zauważył Teodor.

-Musimy się spieszyć.- rzuciła Helena, na potwierdzenie jej słów w oddali zabrzmiał róg. Kompani spojrzeli na siebie nerwowo.
-Może... Może faktycznie powinniśmy uciekać?- spytał Firedrich zdenerwowany bardziej niż siostra Gottwina.
-Zgłupiałeś? Przekonaj pięć tuzinów krasnoludów do ucieczki przed wrogiem...- burknął Teodor -Po za tym to był nasz rozkaz. Mamy przejąć twierdzę i czekać na przybycie wojsk Von Waltera i jego sojuszników...- dodał.
-Co nam po twierdzy kiedy zginiemy...- mieszczanin panikował, pocąc się obficie.
-Felixie, ile mamy czasu?- spytała cyruliczka. Łucznik był pewien że to kwestia minut, może godziny.

~***~

Wolfgrimm bez większego trudu przekonał grupę zabójców trolli by wzięli udział w boju. Właściwie, to nawet nie musiał nikogo przekonywać. W tym czasie Twardy posłał też po Bohatera – Fronthama, by znalazł sobie miejsce do ostrzału na wieżyczkach. Niestety nie było tam zbyt wiele miejsca. W sam raz dla dwóch strzelców. Felix i Dawit zajęli pierwszą wieżyczkę. Drugą zajęła dwójka kislevskich strzelców, którzy nie opuszczali Twardego na krok pokazując swoją przydatność.
-[i]Yergu zostań zresztą kozaków w holu przy barykadzie. Z tego miejsca będziecie prowadzić ostrzał tych, którzy wedrą się do środka. Khazadzi w przeciągu kilkunastu minut ustawili barykadę, mimo iż nikt nie wierzył żeby na wiele się zdała. Napięcie rosło z każdą minutą.
-Podejdźcie bracia krasnoludy... Pomódlmy się...- donośny głos Teodora rozniósł się echem po wielkim holu.

~***~


-Predstaijeszi!- krzyknął kozak z wieżyczki. W gronie zabójców trolli zapanowało poruszenie. Brodacze błyskawicznie znaleźli się przy otwartej na oścież stalowej bramie. Wśród nich Wolfgrimm i Twardy. Arak spojrzał kątem oka na stojącego obok Wolfa. Widział jak jego znajomek cieszy się na spotkanie ze śmiercią. Sam też czuł coś podobnego. Po chwili w zasięgu wzroku kompanów pojawił się gigant. Wielki, tak jak się spodziewali. Ciągnął na grubych, długich na wiele metrów sznurach działo. Miał maczugę z konaru drzewa. Znacznie większą niż ogr, którego spotkali i z którym rozmawiali.
Legendy głoszą, że giganci uwielbiają spijać się hektolitrami gorzały. Ten zdawał się być trzeźwy. Brodacze pewnie chcieli zabezpieczyć się przed niechcianymi i nieplanowanymi wydarzeniami. Brodaczy było sporo. Z przodu, kilkanaście metrów przed gigantem było ich kilkudziesięciu. Mniejsza część stała po bokach działa.


Tuż pod działem stało kilku krasnoludów. Z całą pewnością byli to najważniejsi z oddziału. Trudno jednak było dostrzec z takiej odległości kim byli dokładnie. Cały oddział znajdował się daleko poza zasięgiem strzelców. Gigant porzucił wielkie sznury i stanął za działem. Po czym pchnął je dobre kilkanaście metrów. Z dala słychać było dudnienie wojennych bębnów. Sztandary z byczą głową powiewały z dala, dobrze widoczne. Nagle rozległ się huk wystrzału. Działo odrzuciło o dobre kilka metrów do tyłu. Z masywnej, stalowej lufy wystrzelił pocisk o dziwnie zielonkawej barwie. Uderzył zdecydowanie za blisko, obsypując jedynie grupę zabójców trolli pyłem i kurzem.
-Wyklęci!- rzucił Arak unosząc swój topór -Na spotkanie ze śmiercią!- krzyknął nie bawiąc się w przemowy i budowanie morale. Cała grupa z okrzykiem na ustach ruszyła odnaleźć spokój i chwałę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 14-07-2012, 13:40   #508
 
Feniks's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniks nie jest za bardzo znanyFeniks nie jest za bardzo znany
Jedenaście dni temu

Spojrzał na ciało martwego mężczyzny Przed wyruszeniem w pogoń zebrał wszystkie ciała w jednym z wozów i podpalił go, mężczyźni zasługiwali na godny pochówek, lecz to było wszystko co mógł im w tym momencie dać. Upewniwszy się, że płomienie wygasły na tyle by nie zaprószyć lasu, ruszył tropem czarnoksiężnika. Nie liczył się z tym, że Morai-heg postawi na jego drodze od razu tak trudnego przeciwnika, ale nie mógł jej winić, prawa bogi ocaliły jego życie i teraz aż do czasu wypełnia zobowiązania należało do niej.

~***~

Elfi wojownik wyłonił się z nocy niczym duch, przy jego prawym udzie zwisał miecz, zaś przez plecy po ukosie w specjalnym pokrowcu zaczepiona była zdobiona elfia włócznia. W rękach trzymał sporej wielkości potężnie zbudowany łuk. Widać było od razu, że mężczyzna jest przygotowany niemal na każdą okazję.

Nie było nad czym debatować, grupka może i wyglądała na bardziej obeznanych w wojaczce niż wcześniejsze ofiary czarnoksiężnika, jednak leśny elf doskonale sobie zdawał sprawę, że w walce z czarnoksiężnikiem wystarczy jeden błąd i można przypłacić to czymś gorszym niż śmiercią. Stanął na tyle daleko by mieć bezpieczną odległość od przeciwnika nie pozwalając mu na żadne szalone szarże czy inne manewry, jednocześnie na tyle blisko by jego zdolności strzeleckie nie ucierpiały na zbyt dużym dystansie.

Już w biegu dobył strzały i i nałożył na cięciwę. Ostrożnie wymierzył w sługę ciemności. Demonem zajmą się później teraz był czas by pozbyć się jego pana. Odruchowo spojrzał na znajdujące się na jego własnej piersi trzy pokaźne barwione rzemienie.

- To będzie mój pierwszy krok by do ciebie wrócić ukochana. - szepnął

Wycelował uważnie i za chwile powietrze rozdarł furkot wystrzelonej z niezwykłą prędkością strzały.
 
Feniks jest offline  
Stary 14-07-2012, 16:22   #509
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Zirnig miotał się jak sam demon w kotle z wodą święconą. Ustawiał wozy, znosił skrzynie i beczki. Jego gromko wykrzykiwane rozkazy rozbrzmiewały w skalnym korytarzu. Po kilkunastu minutach trzy wozy stały w lekkim półkolu, tamując przejście dość wąskiego korytarza. Puste przestrzenie wozów wypełniały beczki z piwem i wodą oraz skrzynie z różnego rodzaju żelastwem. Znalezione w zbrojowni włócznie powtykano w prowizoryczną palisadę, dzięki czemu przypominała ona jeża. Tylko kilka skrzyń z boku odsunięto pozostawiając przejście dla wycofujących się.
Zirnig przyjrzał się krytycznie barykadzie. Zaklął szpetnie. Efekt wielce odbiegał od oczekiwań.
Będąc w zbrojowni zabrał kilka pęczków strzał oraz proch i kule. Zaniósł je na stanowiska strzeleckie. Poklepał poufale po plecach Dawita i wyjaśnił, którędy ma się wycofywać gdy wróg rozbije bramę.
W tym momencie zagrały rogi i rozległy się uderzenia w bębny. W polu widzenia pojawił się olbrzym i przeklęte działo. Wystrzał nie był celny, ale dość bliski jak na pierwszą próbę.
Stojąca poniżej wieżyczek grupka straceńców szykowała się do szarży. Szarży od której zależało powodzenie obrony twierdzy.
W Zirnigu zawrzała krew. Ścisnął trzymany topór.

- Nie będę krył się w norze jak kret gdy inni idą w bój! Nie jestem jakimś przerażonym szczurem! Pal licho rozkazy! - pomyślał.

Pobiegł do Bombura stojącego przy bramie.

- Bomburze spójrz nadchodzi wróg. Najdzielniejsi z nas idą w bój, tymczasem my siedzimy zamknięci w murach jak szczury. Oni będą umierać za nas, my tymczasem będziemy patrzeć na ich chwalebną śmierć. Tak nie może być! Jak później będziemy mogli spojrzeć sobie w twarze? Czuje się jak tchórz i zdrajca - zakrzyknął wściekle Zirnig. Po chwili opanował się i rzekł.

- Bomburze pomóżmy im. Zróbmy razem z nimi wypad. Wycieczkę na wroga. Te gady się tego nie spodziewają. Uderzymy całą siłą i zniszczymy działo. Pluniemy tym zdrajcom khazadów w twarz! Nie spodziewają się tego, w tym nasza siła. Później wycofamy się do twierdzy, a parszywi chaośnicy niech łamią zęby na naszych wrotach. Bomburze to sprawa honoru! Gdy im się nie powiedzie nasze dni i tak będą policzone. Pomocy zaś znikąd spodziewać się nie możemy. Ja tu siedzieć nie będę, nie będę patrzeć ja spaczeń z plugawych dział zabija nas przeklętą mocą lub wybacza umysły i ciała. Pójdę w bój, tak jak Twardy. Weź swych ludzi i stańmy ramię przy ramieniu. Mordujmy wroga, zniszczmy działo, a wygrana będzie po naszej stronie!

Zbiegł szybko na dół i stanął przy Twardym i Wolfgrimmie.
- Nie usiedzę w tej dziupli skoro wy idziecie się zabawić. Idę z wami. Podzielimy się tymi popaprańcami uczciwe, dla każdego starczy - zakrzyknął.

Po czym ruszyli w bój. Cel był tak duży, że nie było problemu z jego zauważeniem. Jednak Zirnig nie miał zamiaru skupiać się na olbrzymie. Miał zamiar wyrżnąć khazadów obsługujących działo.
 

Ostatnio edytowane przez Deliad : 15-07-2012 o 09:48.
Deliad jest offline  
Stary 15-07-2012, 15:18   #510
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gottwin syknął, gdy Helena przytuliła się do niego w siostrzanym uścisku, a potem, przy jej pomocy, zaczął ściągać kolczugę, by wprawne w opatrywaniu ran kobiece dłonie zajęły się jego obrażeniami. Po chwili był jak nowo narodzony. Chociaż nieco starszy, prawdę mówiąc.

Podczas gdy trwały narady na temat sugerowanych sposobów ataku/obrony Gottwin zajął się przygotowaniami do walki na własną rękę. Na szczęście okazało się, że tworzenie magazynka nie sprawiło prawdziwemu fachowcowi zbyt wiele czasu i praca była skończona, gdy zwiad (w nieco zmniejszonym składzie) powrócił do twierdzy. Gottwin rozliczył się ze specjalistą od broni, a potem skierował się w stronę krasnoludzkiej zbrojowni.
Ta, ze względu na okoliczności, była otwarta ‘dla obcych’ i Gottwin nie omieszkał skorzystać z możliwości niewielkiej pożyczki. Oczywiście niewielkie były szanse, że odda zbyt wiele z kilkunastu pożyczonych bełtów, za to trzy kusze były tylko i wyłącznie pożyczką. Po co by mu było podczas podróży aż tyle broni... Co innego podczas odpierania ataku. Wtedy dobrze mieć pod ręką nie tylko zapasowy magazynek, ale i parę zapasowych kusz. Oczywiście naładowanych. Można wtedy strzelać niemal tak samo szybko, jak z łuku.

Gottwin przekąsił jeszcze co nieco, by nie stawać do walki z pustym żołądkiem, a potem, obładowany bronią, ruszył na stanowisko. Miał zamiar zająć jedno z miejsc nad bramą, skąd bez problemów mógłby nie tylko obserwować postępy wrogów, ale i postrzelać do nich, gdy tylko nadarzy się okazja.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172