Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2013, 07:24   #691
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Zirnig ruszył do krytego wozu jakim podróżowali jeszcze z posiadłości von Waltera. Zimne nocne powietrze i szokująca wiadomość wywiały z jego umysłu resztki snu. Nadal nie mógł uwierzyć, że większość jego kompanów nie żyje. To, że on sam żyje wydawał się jakim szczęśliwym zrządzeniem losu. Gdyby on i Dawit pozostali z resztą ich los byłby podobny. Co na Shalye w Kislevie robią zielonoskórzy?
Czyżby wszystkie zło pełzło na wezwanie rodzącej się na pustkowiach chaosu potęgi? A, jeżeli wszyscy oni - orki, skaveny, barbarzyńcy i mutanci zostali zwerbowanie pod jednym sztandarem... Dodać do tego schizmę sigmatytów, panoszących się wszędzie zdrajców, wewnętrzne ataki jak pod przywództwem krasnoludki chaosu na zamek von Walter i wylęgarnie jak te, które rozgromili z banitami i w sumie co mamy?

Armagedon, bój ostateczny, Stary świat spłynie krwią i zadrży w posadach cała cywilizacja. Jednak komu udało się tego dokonać? Kim jest ten złowrogi wódz? No i jak go zabić...
Jedno jest pewne trzeba się szykować, bo w tej wojnie stawką będzie istnienie Starego Świata.

Khazad doczłapał do wozu i wdrapał się do jego wnętrza, ponure przemyślenia spowodowały, że wypił jedynie jeden kubek spirytusu. Później zaczął szykować swoje odświętne ubranie. Uśmiechnął się wyciągają je z kufra. Mimo, że minęło już tak wiele czasu i tak wiele dokonał w ostatnich miesiącach, mimo posiadania kufra złota i pękatej sakiewki, jego najlepsze ubranie pochodziło z aldorfskiego sierocińca Shalyi gdzie się wychował. I do cholery na plecach nadal był dziura, którą trzeba będzie maskować tarczą. Co do zaleceń von Waltra bo broni, khazd postanowił zabrać ze sobą tylko szeroki i długi na stopę nóż myśliwski.
Do ranka naprawiał zbroję, ostrzył topór i czyścił garłacza. Gdy nadszedł świt ruszył coś zjeść, a następnie do lorda.
 
Deliad jest offline  
Stary 17-03-2013, 18:45   #692
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stanowili, bez wątpienia, niezłe widowisko, zarówno wędrując od bramy do domu Baraka, a potem, wraz z nim, do siedziby straży miejskiej. Gottwin nie wiedział, jak do tego podchodzili inni członkowie tego orszaku, ale jemu towarzyszące im zainteresowanie w niczym nie przeszkadzało.
- Teraz chyba kolej na ciebie, Baraku - powiedział, gdy dotarli do budynku, gdzie mieściła się straż miejska. - Sądzę, że strażnicy znają język Imperium równie dobrze, jak i inni mieszkańcy Kisleva..
-Tak, tak.- burknął khazad, po czym wszedł jako pierwszy. Budynek był drewniany i nie przypominał raczej zbyt potężnej i wytrzymałej konstrukcji. Wąski korytarz sprawił, że musieli maszerować parami. Na samym końcu szedł zaś Niedźwiedzi Pysk i Gabriel, pilnujący związanych oprychów.
Barak zatrzymał się pod drzwiami do niewielkiej komnaty, po czym wszedł bez pukania. Khazad zamienił kilka słów z jakimś osobnikiem po czym wychylił głowę na korytarz i wskazał całej grupce, że mają wejść. Izba była dość mała i z trudem się w niej mieścili, toteż zajmujący najwięcej miejsca Niedźwiedź, został na zewnątrz, na korytarzu.
-Pyta, gdzie ich znaleźliście i o cały opis wydarzeń, jak ich złapaliście, i tak dalej - oznajmił.

- Poszczęściło się nam - stwierdził Gottwin - i znaleźliśmy ślady prowadzące od wozu pana Baraka do starej chaty. - Poczekał, aż krasnolud przetłumaczy. - Złapaliśmy jednego z mieszkańców. Ubrany był jak łachmyta, a miał świetny, krasnoludzki topór. Całkiem nowy. To było dość podejrzane. Dość szybko przyznał się, że w chacie mieszkają dwie grupy bandytów. Jedni zajmują się napadami, inni - porywają dziewczyny.
Człek wysłuchał tłumaczenia krasnoluda po czym skinął mu głową i wstał by przyjrzeć się niewiastom. Mundurowy burknął coś pod nosem i wejrzał na Gottwina i Gabriela.
-Reszta tych banitów nie żyje?- przetłumaczył Barak.
- Nie chcieli się poddać - odparł Gottwin.
-Jutro sędzia wyda wyrok, lecz z całą pewnością to będzie szubienica.- przetłumaczył khazad -Nie opuszczajcie Perejeslavlu od razu. Pewnie spotka was nagroda.- dodał po chwili krasnolud.[/i]-
- Ale powinniśmy jak najszybciej ruszyć dalej - skomentował to Gottwin. - Nagroda to miła rzecz, ale dowiedzieliśmy się, że część dziewczyn została wywieziona do Imperium przez jakiegoś szlachcica. Nie możemy tego tak zostawić.-

Kislevczyk zrobił zdziwioną minę, pogładził się po sumiastym wąsie i wydął usta, po czym znów burknął coś do krasnoluda.
-Jest zdziwiony waszą szlachetnością. Aż nadto, zdaje mi się... Ja odbiorę dla was to złoto i przetrzymam je aż się kiedyś po nie nie zgłosicie.- zaproponował.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-03-2013, 08:49   #693
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
-Jeśli mam być szczery-zaczął Gabriel - To nie myślałem o złocie ratując te kobiety, ale jeżeli faktycznie mamy coś dostać, to zgadzam się na twoją propozycje Baraku, jak do tej pory wykazałeś się uczciwością i nie widzę powodów dla, których mielibyśmy ci nie ufać- powiedział - z drugiej jednak strony -dodał - Dzisiaj i tak już nie wyruszymy, więc musimy czekać do jutra, a pieniądze z nagrody może pozwoliłyby nam na wynajem wozu -zwrócił się do Gottwina -wozem dużo szybciej wrócimy do imperium.
-Wóz sam się nie uciągnie...- burknął z korytarza Niedźwiedź udawadniając, że ma świetny słuch mimo braku jednego ucha -Trza wam kupić muły i żarcie, co by nie pozdychały gdzieś na szlaku. Myślicie, że tyle wam dadzą?- uniósł brew wychylając rudy łeb do drzwi.

- Wóz wynajmuje sie już z końmi, Niedźwiedziu -zauważył Gabriel. Krasnolud tylko wzruszył ramionami.
- Możemy też kupić samego muła lub konia pociągowego, bez plecaków na grzbiecie szybciej będziemy podróżować.
-Właściwie... Właściwie możecie wziąć dwukółkę, na której wieźli dla mnie broń...- zaproponował Barak -Wtedy musielibyście kupić tylko muła.- dodał po chwili.
- I to jest bardzo dobry pomysł -ucieszył się Gabriel.
- Też tak uważam - poparł go Gottwin. - Kupimy konia lub muła i ruszymy jutro w drogę. Baraku, z pewnością znasz jakiegoś uczciwego kupca - dodał.
-Uczciwych może niewielu, ale tanich znam- odrzekł z uśmiechem. -Rzeknijcie mi... Ile wam muszę zapłacić za odzyskanie moich towarów?- spytał.
Gottwin bezradnie rozłożył ręce.
- W zasadzie robiliśmy to po znajomości - powiedział.
- Ty nas ugościłeś i nam pomogłeś, a twoje towary znaleźlismy przy okazji, więc jesli pozwolisz skorzystamy z twojej gościny jeszcze dziś, a jutro z pomocy jeśli chodzi o kupców -powiedział inkwizytor- nie godzi sie brać od ciebie pieniędzy, zbyt dużo nam pomogłeś, i jeśli możemy prosić jakbyś miał jakąś broń, która może się nam przydać, lub bełty, wtedy było by idealnie.
- Powiedz nam jeszcze, gdzie moglibyśmy kupić jakąś miksturę leczenia. Porządną, a nie od jakiegoś oczajduszy. I może mógłbyś udostępnić nam jakieś narzędzia? - spytał Gottwin. - Niedźwiedź mógłby spróbować naprawić moją kuszę.
-Znajdą się narzędzia.- rzekł khazad, lecz wypowiedź przerwało mu głośne hepnięcie Zabójcy trolli -Mikstur nigdy nie kupowałem tutaj więc nie moge wam polecić które będą lepsze...- dodał.

-Bełty? Tak. Mam ich pod dostatkiem. Broń? Oczywiście możecie zabrać po sztuce takiej, jaka wam się spodoba z mojego zbioru.- wyjaśnił. Po chwili rozmowę przerwał Kislevski strażnik. Długą chwilę mówił coś do Baraka.
-Mówi, że mamy jutro o zmierzchu zgłosić się po złoto. O tej porze będzie również egzekucja.- dodał -Mamy udać się do domów a oni zajmą się kobietami.- rzekł na koniec.

~***~

Niedługo potem towarzysze byli już u Baraka w domu. Niedźwiedzi pysk rozsiadł się wygodnie w salonie, po czym wyciągnął nogi na stół jakby był u siebie.
-Gorzałke jaką masz?- burknął do rasowego kuzyna.
-Tak, jeszcze powinna być.- odrzekł życzliwie Barak.
-To lejta, nie?- uniósł brew.
-Tak. Bez wątpienia, teraz mamy powód do świętowania. Mówcie no, co żeście się dowiedzieli... I gdzie poznaliście... Jego?- spojrzał wymownie na Niedźwiedzia.
- Z mutantami to było starcie - powiedział Gottwin, nie wdając się zbytnio w szczegóły. - Zatrutej broni używali, psie syny.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 20-03-2013, 14:33   #694
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zirnig, Dawit, Delros & Jarl

Wielkolud z Norski zbytnio nie przejął się stratą swych towarzyszy. Był samotnikiem i tak naprawdę obce były dla niego uczucia tęsknoty, żalu czy współczucia. Żył za pan brat z naturą i tylko wobec niej miał respekt. Mimo to uszanował żałobę Dawita i Zirniga dając im spokój i czas na refleksje i przemyślenia. Zgodnie z poleceniem Eryka wielkolud spiął włosy w kucyk a nawet wziął kąpiel wieczorem poprzedniego dnia.
-Zostaniesz i pilnujesz namiotu.- burknął do wielkiego psa, który bez mrugnięcia okiem położył się koło polowego łóżka swego pana. Pozostali również przygotowali się do wizyty na pałacu carycy. Założyli czyste ubrania, zreperowali pancerze i naostrzyli broń, choć broni nikt wnieść na pałac nie mógł. Nawet von Walter.
Gdy byli już gotowi udali się całą czwórką do namiotu Eryka, gdzie czekał już na nich Gregor. Mężczyzna miał podkrążone oczy, jakby nie spał całą noc, co zresztą nikogo nie dziwiło. Mag również stracił przyjaciół.

-Już wie.- syknął im, zanim wspólnie weszli do namiotu dowódcy. Eryk siedział za swym biurkiem z głową opartą na rękach. Obok niego stało dwoje młodych mężczyzn w ciężkich pancerzach. Jeden z nich był dowódcą konnego oddziału, który dołączył do armii nieopodal twierdzy, którą śmiałkowie bronili przed krasnoludami chaosu. Był to przystojny młodzieniec, z charakterystyczną blizną od poparzeń na szyi. Drugim z mężczyzn był starszy rycerz odziany w eleganckie, oficerskie szaty. Miał sumiasty, siwy wąs i pomarszczoną twarz. Do pleców przylegał mu dwuręczny miecz o pięknej rękojeści. Ponoć von Gunter służył długi okres w oddziale Wielkich Mieczy, pnąc się na górę w hierarchii wojskowych z konsekwencją i uporem godnym odnotowania w jakiejś kronice. Gdy najemnicy w towarzystwie Gregora weszli do namiotu dwójka generałów przestała rozmawiać, zaś Eryk podniósł zasmucony wzrok.
-Jesteście gotowi? Ruszajmy...- rzekł smutno.

Gottwin, Gabriel & Niedźwiedzi Pysk

Towarzysze rozmawiali jeszcze długo nim w końcu udali się na spoczynek. O świcie zbudziło ich pianie kura, który znalazł sobie scenę dla swoich występów na dachu sąsiedniego budynku. Po pożywnym śniadaniu kompani udali się na zakupy. Tak jak planowali trzeba było kupić muła, żywność na podróż, oraz trochę dodatkowych rzeczy. Mikstury, jakieś narzędzia i cieplejsze ubranie, wszak zima zbliżała się wielkimi krokami. Złota było mało, lecz na szczęście udało im się załatwić monety w nagrodę za odnalezienie kobiet już rankiem dzięki czemu kupili wszystko co było im potrzebne a nawet zostało im pięć złociszy. Co prawda nagroda nie była zbyt wielka, lecz w zupełności starczyła na pokrycie kosztów potrzebnego sprzętu i to było najważniejsze.
-Dawno, żem nie płaszczył dupy na wozie... Wszędzie tylko pieszo i pieszo...- marudził zabójca trolli, dla którego kupno muła zdawało się mieć największe korzyści.

Zgodnie z planem kamraci nie czekali do wieczora na egzekucję przyprowadzonych banitów. Zwyczajnie spakowali wszystko co było im potrzebne, zabrali od Baraka bełty, trochę oleju do lampy, żywność i wszystko co było potrzebne na długą podróż do Imperium. Droga była pełna niebezpieczeństw, lecz obecność bucowatego zabójcy trolli dodawała im w dziwny sposób pewności siebie. Wiedzieli, że ten żądny mordu khazad szuka sposobu na odzyskanie honoru. Wiedzieli, że jest im wdzięczny i że swoją wdzięczność z pewnością okaże przy najbliższej okazji.
-Za kilka dni dotrzemy do Rakhova.- odezwał się khazad -Tam powinniśmy spłynąć z nurtem Talabec do Bechafaen. No i wtedy na południe do Heffengen.- wziął głęboki wdech uniósł brew i spojrzał na kompanów -Chyba, że macie lepszy pomysł na drogę. Możemy też przekroczyć rzekę od razu z Rakhova. Na drugim brzegu jest Fortenhaf i stamtąd na południe. Byłoby krócej, ale po drodze mamy las, nie przebity żadnym szlakiem, więc będzie ciężko wozem się przedrzeć.- wzruszył ramionami. Musieli ustalić szczegóły planu podróży.

Zirnig, Dawit, Delros & Jarl

Orszak von Waltera był bardzo skromny. Ograniczył się do Eryka, dwójki towarzyszących mu generałów, her Gregora, oraz czwórki najemników. Kislev robił ogromne wrażenie. Przy wjazdowej bramie panowała bieda, niczym w najuboższej wsi Imperium, im głębiej centrum miasta, gdzie ponad wszystkimi budynkami panowały kopułowate dachy pałacu carycy, robiło się bardziej elegancko, dostojnie i bogato. Zrujnowane budynki przeradzały się w piękne kamienice, ubłocone rynsztoki zamieniały się w brukowany trakt a śmierdzące rybami stragany zastępowały piękne, zadaszone kramy pełne eleganckich błyskotek i rzadkich sztuk broni.
Kupcy tak jak w każdym innym mieście nawoływali do kupowania swoich towarów. Mężczyźni jednak nie byli tym zainteresowani. Wiedzieli, że teraz przed nimi ciężka misja, przekonania do siebie carycy i jej generałów.


Strażnicy na każdym kroku kontrolowali Waltera i jego niewielką świtę. Na całe szczęście mężowie nie brali ze sobą żadnej broni. Gdy dotarli już do samego pałacu Eryk nakazał im milczeć. Sam chciał rozmawiać z carycą. O dziwo pozwolono im wejść do tronowej sali, gdzie przy ogromnym zdobionym, szczerym złotem stole siedziała ona. Nie stara, nie młoda, ale z pewnością piękna kobieta odziana niczym prawdziwa królowa. Na jej smukłej szyi spoczywały najprawdziwsze perły, wyłowione gdzieś na wybrzeżu Bretonii. W ręku dzierżyła wspaniałe berło zdobione brylantami i innymi, szlachetnymi kamieniami. Przepych był najlepszym słowem określającym cały pałac i wszystko co towarzyszyło carycy.
-Zaczekajcie tu.- syknął człek dziesięć metrów przed obliczem kobiety, po czym sam podszedł nieco bliżej i przyklęknął przed kobietą. Jak się okazało Eryk świetnie rozmawiał po kislevsku.


Przemawiał długo. Bardzo długo, trzymając w niepewności swoich podwładnych i kompanów niedoli. Caryca była bardzo spokojna. Odpowiadała chłodno, nie okazując żadnych emocji. Od czasu do czasu tylko zagestykulowała coś dłońmi. W końcu Eryk znów przed nią się pokłonił i ucałował ją w dłoń, po czym wrócił do swych towarzyszy.
-Wychodzimy.- rzekł spokojnie. Gdy opuścili pałac stanęli w kole i von Walter przemówił.
-Jej armia będzie w całości gotowa. Prawie w całości. Jest skłócona z trójką swoich generałów. Zakarev to dowódca husarii. Drudikov to dowódca łuczników, a Baltory do dowódca pułku halabardzistów. Caryca pozwoliła nam rozmawiać z każdym osobno i spróbować ich przekonać. Co o tym sądzicie?- spytał Eryk.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 26-03-2013, 16:54   #695
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- A o cóz oni skłóceni są, co? To nie pora na zawdy i kłótnie. Nie wiedzą, co ich czeka, jak się nie odkłócą? Głupi? - Poirytował się niemało niziołek. - To nie mamy wybora chyba. Trza pogadać, jak piknej carycy nie słuchają - dodał po chwili.

- Widać, że nie wiedzą co się dzieje, bo by energii na swary i kłótnie nie tracili. Zbroić się trza, ludzi werbować, z przepustek ściągać. Patrole puszczać, bitwy planować, nie zaś koty drzeć. Trza im przemówić do rozsądku i do bretońskich Paniątek przyrównać, może nabiorą rozumu - powiedział Zirnig.

-Wysoka generalicja jest jak szlachta. Niby są wojskowi, ale posiadają już tak wiele, że ważniejsze jest dla nich ustawienie się, niż dobro ludzi - myślałem, że o tym wiecie. - rzucił Delros podziwiając miasto, w którym nigdy jeszcze nie był.

Dwójka wojskowych towarzyszących von Walterowi obrzuciła Delrosa gniewnymi spojrzeniami, sam Eryk jednak nie zareagował spoglądając zamyślony gdzieś w dal.
-Musimy udać się do każdego i z każdym porozmawiać. Jeśli jednak nam się dzisiaj nie uda ich przekonać będziemy musieli ruszyć dalej bez ich pomocy.- rzekł człek unosząc brew w oczekiwaniu na komentarze swych przyjaciół i kamratów.

-Tu nie idzie o dobro kmiotków, a o dobro całego Kislevu, a może i całego Starego Świata. Szlachta jak to szlachta może bardziej dbać o prywatę niż dobro wszystkich mieszkańców, ale tak się składa, że mutanci wyżrą, splugawią i spalą z taką samą ochotą ich włości jak i innych, więc w ich interesie jest się ich pozbyć. Wszak to generalicja! Ich robotą jest niszczyć wroga. A gdzie wróg tam i chwała i łupy. A konkurenci tylko czekają, żeby zająć ich miejsce - spekulował khazad - ja tam się nie wyznaję w dworskich intrygach, walkach o strefy wpływów, ale tych generałów trza sprowadzić na ziemię...
-To nie takie proste Zirnigu.- wtrącił się Gregor -Jeśli nie będą chcieli, to nawet z wami nie porozmawiają, albo nakażą was wyprowadzić ze swych komnat. Trzeba to zrobić sposobem, nie na chama.- wtrącił.

- Jam się obawiam, że oni nawet takich bohaterów jak ja nie posłuchają. Te takie ludzie czestokroć jakoś uważają się za mądrzejszych i lepszych. I nie chcą niby z mniejszego stanu rozmawiać. Nawet mi nieraz odmówili, śmiąc mnie, bohaterowi, mówić żem karzeł i żebym gnał od nich. Nawet kopaska kiedyś zasadzić! Herr von Walter mądry, ale oni mogą nie być. I oni mogą tylko chcieć Herr Eyka słuchać, a nie bohaterów nas. Rozłożył ręce Dawit.
-Niziołek ma rację. Nie wiem o co im poszło z Księżną, ale nie wygląda na to, żeby bez wyraźnych korzyści ruszyli tyłki. Nie wszędzie lojalność to moneta przetargowa, a często ma swój bezpośredni przelicznik w złocie. - towarzyszący im wojskowi gromili Delrosa spojrzeniami, ten jednak nie miał zamiaru się pod ich ciężarem ugiąć. Byli tu z poczucia obowiązku? Dla złota? Nie miało to większego znaczenia. To co chłopak mówił było prawdą. A taki generał był znaczną siłą, posiadając armię. Ci tu obecni jednak mogli brać udział w kampanii z szlachetniejszych pobudek. Łgarza nie da się tak łatwo wyprowadzić z równowagi.
-Najpierw udamy się do Drudikova.- rzekł Eryk.
 
AJT jest offline  
Stary 26-03-2013, 21:09   #696
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
-Ja byłbym za tym żeby spłynąć rzeką do Bechafen, nie damy rady przejechać wozem przez lasy Ostermarku. - Gabriel zgodził się z brodaczem.
- Im szybciej, tym lepiej. - Gottwin nie miał większych oporów przed zmianą środka transportu. - Poza tym podróż rzeką jest zawsze wygodniejsza. Człowiek sobie siedzi i podziwia widoki. Sprzedajmy wóz i muła - dodał - i pakujemy się na jakąś barkę.-
-Panowie, nie ma co tracić czasu, ruszajmy bo nas tu koniec świata zastanie - Powiedział Gabriel i zdał sobie sprawe jak bardzo prawdopodobne w dzisiejszych czasach jest t co powiedział.

Rakhov nie było zbyt wielką mieściną, ale prężnie się rozwijało dzięki rzecznemu portowi, do którego dobijały barki i liczne łodzie transportujące towary w głąb Imperium. Niestety miasto konkurowało swymi usługami z leżącym po drugiej stronie imperialnym bliźniakiem Fortenhaf, przez co każdy cudzoziemiec z południowego brzegu Górnego Talabec był tutaj niemile widziany. Na szczęście obecność krasnoludzkiego zabójcy trolli dawała dwójce najemników sporą przewagę przynajmniej psychiczną. Mało kto ryzykował pyskowanie czy jakiekolwiek dokuczanie mężczyznom widząc imponującą posturę Niedźwiedzia, lub chociażby liczne blizny zdobiące jego ciało, mówiące zarazem ile bitew przeżył.
Mimo wszystko trudno było im znaleźć kogoś chętnego do pomocy. Kilka godzin kręcili się portowej dzielnicy mijając zapracowanych rzemieślników, kupców i przejeżdżających przypadkiem ludzi. To miasto tętniło życiem tak, jakby nikt nie był świadomy zbliżającej się wojny. Teoretycznie Rakhov znajdowało się dokładnie po drugiej stronie Kislevu, to też chyba nikt nie wierzył, że widmo sił chaosu może tutaj komuś zagrażać.

W końcu przed zmierzchem natrafili na człeka, który mógł im pomóc. Aleksander Baum, gruby kupczyna, obwieszony złotem i błyskotkami, z krzywym nosem, zadartym ponad chmury, zatrzymał się w Rakhov płynąc z Rheden z transportem skór, trofeów oraz kilku skrzyń z rudą, wydobywaną gdzieś na wschodzie Imperium. Aleksander musiał zatrzymać się w kislevskim porcie ze względu na kiepskie stosunki z jednym z wpływowych mieszkańców Fortenhaf. Ochroniarze jego barki pochorowali się niekiepsko i musieli pozostać kilka dni by wrócić do zdrowia, on zaś nie miał czasu by tyle czekać.
Z dobrymi wieściami przybył Niedźwiedzi pysk.
-Jeden handlarz szuka ochrony. Zabierze nas, razem z wozem i mułem dając żreć i prycze na barce, pod warunkiem, że będziemy chronić transport w razie ewentualności.- był to dość uczciwy interes, zważywszy na to, iż po zakupieniu muła, zapasów i kilku dodatkowych rzeczy jeszcze w Perejeslavlu nie mieli prawie w ogóle złota.


Barka płynęła ospale noc i dzień. Trójka mężczyzn miała wiele czasu na planowanie, rozmowy i rozważania na temat przyszłości tej dalekiej jak i bliskiej. Niedźwiedź w tym czasie zajmował się kuszą Gottwina, czasami otwierając się trochę na rozmowy. Z tego, co można było wywnioskować z kilku skromnych zdań, jakie khazad powiedział o sobie, był niegdyś dobrze zapowiadającym się czeladnikiem inżyniera w swej rodzimej twierdzy. Któregoś jednak dnia podczas ataku orków użył złego prochu do działa na murach, przez co armata eksplodowała zabijając przez przypadek kilku kanonierów i kuszników na murze. Potem zaś khazad natrafił na grupkę zabójców, z którymi do niedawna podróżował. Jak się okazało brodacz poszukiwał jakiegoś wampira mieszkającego w samotnej, opuszczonej twierdzy gdzieś w Kislevie, jednak nie znał dokładnych informacji, poza tym teraz podróżował z Gabrielem i Gottwinem by odpłacić im swój dług.

Trzy dni później.

Płynąca wolno barka była już trzy dni drogi od Rakhova. W południe następnego dnia miała dotrzeć do pierwszego przystanku na drodze do Bechafen, czyli Gerdouen. Wieczór zbliżał się nie ubłaganie, zwiastując swe przybycie porywami chłodnego wiatru, szarzejącym niebem i wschodzącymi coraz wyżej księżycami.
Tego dnia Niedźwiedź był wyjątkowo milczący i gburowaty. Kilka godzin dłubał przy kuszy Gottwina, potem zaś krążył po pokładzie barki nerwowo rozglądając się po oddali.

- Spodziewasz się zmiany pogody, czy jakichś kłopotów? - spytał Gottwin. W końcu ochroniarzy nie woziło się dla ozdoby, a podczas podróży barką również zdarzały się napady.
-Mam złe przeczucia...- burknął krasnolud nie odrywając spojrzenia z oddalonego lasu -Śnił mi się smok na tarczy czarnego wojownika...- dodał po chwili.
- Musiał śnić ci się wampir, którego ścigamy -Powiedział Gabriel -On był z lini smoczej krwi, myślałem, że pokonanie go zapewni nam spokój na dłużej, jak widać myliłem się. No chyba że to ktoś inny -dokończył, wiedział że jeśli barke zaatakuje wampir to nie będzie łatwo.
-Nie. To nie był wampir...- odrzekł szorstko -To było coś... Coś z czym jeszcze nie miałem do czynienia.-
- Humanoid? jak wyglądało? -Inkwizytor zasypał khazada pytaniami -Z drugiej jednak strony to był tylko sen -dodał trzeźwo -nie ma co panikować
Khazad nie skomentował słów Gabriela. Zachowywał się tak, jakby swoje wiedział a nie widział powodów do dalszej dyskusji. Wziął tylko głęboki wdech i położył dłoń na rękojeści topora.
- Chyba że wiesz coś jeszcze, czego nie chcesz powiedzieć - dodał Gabriel widząc reakcję Niedźwiedzia.
- Bez względu na wszystko - wtrącił się Gottwin - warto się nastawić na nieprzyjemności.
-Taaa... Warto, warto.- dodał tylko na koniec Niedźwiedź.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-03-2013, 17:10   #697
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Grupka towarzysząca Erykowi miała wiele szczęścia, gdyż udało im się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. W kwaterze Drudikova znajdował się też i Baltory. Pierwszy z mężczyzn przypominał wyrazem twarzy tępego chłopa. Tylko jego wystrój mówił, że jest kimś ważnym na zamku Carycy. Pięknie zdobiona szabla spoczywała mu u pasa, jednak masywne brzuszysko jednoznacznie dawało do zrozumienia, że o kondycji tego osobnika dawno nie ma już mowy.

Drugi z generałów, Baltory był wysokim mężem w średnim wieku. Miał charakterystyczne rysy twarzy i chytrze patrzyło mu z oczu. Ten nie miał przy sobie broni, lecz pewnie nie oznaczało to, że nie potrafi nią władać, wszak do rangi generała nie awansowało się ze względu na piękne oczy.

Cała grupka wkroczyła do bogato zdobionej kwatery. Dwójka generałów spoglądała na Eryka spod byka jakby chcieli na wstępie pokazać, że Walter ze swoją świtą jest na ich terenie.

Von Walter rozmawiał kilka chwil w mowie Kislevczyków z generałami, po czym odwrócił się do Gregora i skrzywił się przy tym -Można się było tego domyślić. Ten opasły wieprz marzy o nowej stadninie koni, ten drugi zaś chce wywieźć swoją rodzinę do Bretonii i tam zbudować dla nich dom, by po wojnie tam się wynieść. Prostymi słowami pragną złota by współpracować.- rzekł.

- Ile to on se chce? - z niemałą pogardą w głosie rzucił Dawit. - Ile to złotych monetów będzie. Nigdy żem tyle pewnie na oczęta nie widział, bo mnie, mimo iż bohaterem jestem, to na takie bogactwa nie stać mnie. Bohaterstwo, to nie kąpanie się w złocie - Tupnął na koniec nogą.

-Nie podał dokładnej kwoty. Pewnie domyśla się, że i tak tyle złota nie damy, ile by chcieli.- odrzekł z pochmurną miną.

- Ale ile to może być? Tak jakby kto policzyć do tylu umiał - dopytywał Dawit.

Zirnig spoglądał z pode łba na Kislevskie indywidua. Upewniwszy się, że nie rozumieją mowy Imperium powiedział cicho.

- Złota chcą wieprze jedne. Kislev z dymem pójdzie, a oni chcą złota. Do kroćset demonów nigdy nie zrozumię ludzi. Pierwej lać, później łupy dzielić. Taka to krasnoludzka logika. Ponadto jak krasnoludowi dasz to wiesz, że umowy dotrzyma. A ci tu? Jak kto da więcej to ich słowo niepewne. A chaośnicy mają pieniądze, oj mają. Mam ja ci z Fronthamamem po kuferku złota ale czy warto tym drabom dawać? Lepiej zaciągnąć za nie najemników, tym tu nie wierzę.

-Najemniki rozbiegną się jak więcej przeciwników ujrzą.- wtrącił niespodziewanie Jarl -Ci dostaną złoto to zapanują nad swoimi ludźmi. Ale nie moje złoto, to róbta co chceta...- wzruszył ramionami.


- Co zatem robimy? - zapytał Zirnig patrząc na przełożonych.
-Nie mam złota, którym mógłbym zapłacić tym dwóm pazerom.- przyznał bez zbędnego gadania Eryk -Muszę wam przyznać złoto, które zarobiliście do tej pory jako kompania Twardego. Sam nie wiem co ze złotem, które należało się poległym. Nawet gdybym chciał je dać tym tutaj- wejrzał na generałów -To pewnie i tak byłoby to zdecydowanie za mało, jeśli mają tak wielkie plany...- burknął.
-W żadnym innym wypadku...- burknął Gregor -Nie śmiałbym was prosić o pomoc... Ale to jest sytuacja jakiej nigdy nie było...- wejrzał pierwej na Dawita, a następnie Zirniga.

- Jam bohater! I nie bohater dla pieniędzy! Jam bohater dla wszystek pragnących bohatera! Złoto, niechaj zostanie, dla pragnących złota! Niechaj się udławią nim, ino niech pierwej zawalczą! Zasłużą! - Rzekł dumnie niziołek.
- Do kroćset zażyganych demonów. Miałem sobie kupić zbroje płytową, a tu wychodzi na to, że w Bretonii je przepiją. Niechaj i będzie. Pogadam z nimi inaczej jak się wojenka zakończy. Tylko.... nie mówcie innym khazadom, że tak lekce sobie cenię złoto. Bo nigdy żony nie znajdę. - powiedział wściekając się Zirnig.
Eryk skinął głową w porozumiewawczym geście, po czył położył dłoń na ramieniu Zirniga i Dawita. Długą chwilę mówił coś w kislevskiej mowie do dwójki generałów, co w efekcie końcowym wywołało chytre uśmieszki na ich twarzach. Po kilku chwilach szlachcic skinął im głowami i nakazał swym kompanom opuścić kwaterę, wychodząc tuż za nimi.
-Pójdę na wojnę. Straciliście skrzynię złota, lecz zyskaliście moją dozgonną wdzięczność a także udowodniliście, czym jest szlachetność i bohaterstwo.- rzekł z nie dowierzaniem, jak bardzo można poświęcić się sprawie. -Złoto poślę dzisiejszego wieczora.- wyjaśnił człek, teraz zaś musimy udać się do ostatniego, chyba najważniejszego z generałów. Dowódcę husarii.
-
 
AJT jest offline  
Stary 30-03-2013, 22:56   #698
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słońce całkowicie schowało się za horyzontem. Krasnoludzki zabójca trolli nie wrócił tego wieczoru do kajuty najemników. Krążył nerwowo po pokładzie przepatrując okolicę. Gottwin miał czas by nacieszyć się zreperowaną kuszą. Czas mijał nieubłaganie. Nagle całą barką szarpnęło niemiłosiernie. Kilku najmitów, którzy jeszcze nie leżeli na swych pryczach poprzewracało się na ziemię. Zresztą nawet kilku leżących spadło na twarde deski dolnego pokładu. Nagle rozległ się nerwowy alarm bicia w dzwon na pokładzie.
-Coś się dzieje!- krzyknął wąsaty byczek uzbrojony w dwuręczny topór. Najemnicy wybiegli na zewnątrz przygotowani na wszystko. Z samego przodu barki dostrzegli ich pracodawcę, jednego z ochroniarzy, oraz Niedźwiedziego pyska pochylających się nad ciałem flisaka, który dbał o to, by barka nie wpadła na mieliznę. Nieszczęśnik leżał z bełtem w plecach w kałuży własnej krwi. Barka zaś wtoczyła się niebezpiecznie na brzeg.
-Nigdy czegoś takiego żem nie widział...- burknął rudobrody zabójca przyglądając się wyrwanemu z trupa bełtowi, który po chwili rzucił Gabrielowi do oględzin. Inkwizytor również pierwszy raz widział podobnie wykonany bełt.

Gabriel zaczął ładować kusze rozglądając się dookoła
-Wygasić lampy! -zawołał -Na oświetlonej barce mają nas jak na dłoni. niech każdy znajdzie jakieś schronienie przed ostrzałem.- wołał ciągle szukając napastników.
- No i jesteśmy na mieliźnie - mruknął Gottwin, gasząc najbliższą lampę i wypatrując strzelca. - Widział ktoś, skąd nadleciał ten bełt?
Rozejrzał się za jakąś kryjówką - beczka, skrzynia, wszystko co, byle mogło stanowić chociaż częściową ochronę przed strzałami z brzegu.
- Niech ktoś pilnuje drugiej burty - dodał.
-Jasne pogasić lampy kurwa mać! A żeby dostrzec wrogów, będziemy czarować?!- burknął jeden z najemników na słowa Gabriela.
-Był tu sam, kiedy dostał bełtem.- wyjaśnił khazad -To mogło być kilka minut temu, krew przestała się toczyć z rany.- dodał po chwili. Nagle gdzieś z oddali dobiegł ich dźwięk dziwacznego prychania, nie podobnego do żadnego znanego im dźwięku.
- Lampa oświetla nas, a nie brzeg - skomentował wcześniejszą wypowiedź jednego z najemników.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-03-2013, 23:13   #699
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
-Fajnie bystrzaku, tylko nie połam sobie nóg o skrzynie i beczki jak będziesz po ciemku biegał na pokładzie...- odrzekł inny.

- Wolisz sobie połamać nogi czy skończyć z bełtem w plecach - powiedział zirytowany Gabriel rozglądając się za źródłem dziwnego prychania. - Uwijać się! Jak szybko nie znajdziemy napastników, to nasz rejs skończy się szybciej niż się zaczął - wołał.
Barka, która wpłynęła na mieliznę nie miała szansy tak po prostu się z niej uwolnić. Najemnicy czy tego chcieli czy nie, musieli zejść na brzeg i spróbować ją pchnąć. Dziwne prychanie zdawało się dobiegać z innego kierunku, niż kilka chwil wcześniej. Trudno było podać dokładny kierunek, co jeszcze bardziej przerażało tych mniej obytych w temacie najemników, chroniących barkę.
-Nie ma co się pierdolić...- warknął Niedźwiedź po czym podszedł do burty barki i wyskoczył, lądując w wodzie sięgającej mu kolan. Khazad wbił swoje toporzyska w grząski piasek i zabrał się do pchania barki.
-Na co się gapicie leniwe gamonie?!- niemal krzyknął gruby szlachcic martwiący się pewnikiem o swoje życie i towary. Pozostali prędko dołączyli do brodacza. Barka nieznacznie drgnęła, lecz był to jakiś postęp.

Prychanie znów dobiegło ich z innego kierunku, jednak jakby bliżej. Gęste krzaczyska skutecznie ograniczały pole widzenia tym popychającym barkę. Jeden z najemników stanął nieco dalej trzymając w ręku naładowaną kuszę.
-Cii cii... Słyszeliście?- syknął tęgi kusznik w śmiesznej, futrzastej czapie. Nastała druzgocąca cisza. Wszyscy, którzy angażowali się w pchanie barki odwrócili się w stronę krzaków. Ci, którzy wzięli ze sobą broń unieśli ją w gotowości do walki.
To był ułamek sekundy, kiedy z gęstwiny wyskoczył ciężko opancerzony wojownik. Miał na sobie misternie wykonaną zbroję, oraz przerażający hełm, do którego czuba przytwierdzony był kok ludzkich włosów. Osobnik trzymał w prawicy długi miecz o charakterystycznym, zakrzywionym kształcie, w lewicy zaś dzierżył sporą, stalową tarczę, na której widniał obraz ohydnego jaszczura, ryczącego gdzieś w stronę niebios.
-Druchii!- krzyknął Niedźwiedzi Pysk, po czym błyskawicznie chwycił topory i rzucił się w stronę oponenta. Nim znalazł się przy przeciwniku, tęgi kusznik który jako pierwszy ujrzał mrocznego elfa, leżał już na ziemi z poderżniętym gardłem. Cios sługi chaosu był precyzyjny niczym cięcie gilotyny.


Khazad błyskawicznie doskoczył do swego przeciwnika i starł się z nim w bezpośrednim pojedynku. Po chwili z tych samych, gęstych krzaków wyłoniło się kilku innych druchii uzbrojonych w włócznie i lżejsze pancerze niż ten który walczył z Niedźwiedziem...

Raczej nie wypadało przeszkadzać Niedźwiedziowi w jego zmaganiach. Poza tym przeciwników było pod dostatkiem. Gottwin uniósł zatem kuszę automatyczną i strzelił do jednego z gorzej opancerzonych druchii. Kusza najemnika wypluła kilka bełtów, zanim jeden z czarnych elfów padł na glebę. Gottwin miał świadomość, że choć kusza była już sprawna, to jednak trzeba było dopracować w niej celność, gdyż miotane przez nią pociski rozlatywały się za bardzo na boki. Pozostała jeszcze szóstka oponentów, oraz siódmy, z którym walczył Niedźwiedź.
A potem już było za późno, by strzelać, bowiem chroniący barkę najemnicy zmieszali się z elfami i zbyt łatwo było trafić któregoś ze swoich. Gottwin błyskawicznie wymienił kuszę na miecz i ruszył do walki.
Gabriel nigdy wcześniej nie widział mrocznych elfów, wprawdzie czytał o nich w książkach, podczas swoich studiów w Zakonie, ale zawsze myślał, że Druchii są tylko wymarłą legendą. Ale nie było czasu na zastanawianie się, Gabriel przymierzył i wystrzelił w najbliższego z Mrocznych, na razie chciał uniknąć zwarcia, najdłużej jak się da.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 06-04-2013, 14:22   #700
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Ostatnim z generałów carycy, którego mieli w planie odwiedzić był Zakarev. Stary kozak, który swoją żelazną dyscypliną, twardą ręką oraz ogromnym autorytetem potrafił opanować rzeszę konnych jeźdźców, którzy pod jego dowództwem potrafili wygrywać ważne potyczki z norsmenami nadciągającymi nie raz z północy, oraz mutantami kręcącymi się po wschodnich obszarach Kislevu. Ten wąsaty wojownik był zupełnym przeciwieństwem Baltorego i Drudikova. Miał swoje zasady, miał idee, aż dziw brał, że w tak ważnej sprawie nie chciał pomóc carycy i ukochanemu Kislevowi. Jego komnata była raczej skromna, w porównaniu z komnatą Baltorego. Panował tu żołnierski porządek oraz chłód, niczym w katakumbach zamkowych. Przed jego kwaterą nie było strażników, co mogło dawać do myślenia. Pierwszy wszedł Eryk, za nim dwójka jego pomagierów, następnie Gregor a na końcu niziołek, krasnolud i posłaniec. Zakarev był wysoki i szczupły. Miał długiego wąsa i kolczyk w uchu, a także charakterystyczne odzienie dla swej kultury.


Generał stał przy oknie wyglądając przez nie na dziedziniec, gdzie kręciło się kilku strażników.

-Spodzijewałem siję was...- burknął nawet nie spoglądając na nich.

-Przybyli mnije przekonać? Daremna wasze wysiłek.- dodał na koniec.

Dawit się nie odzywał, wypiął dumnie klatę i czekał, aż Gregor wpierw zapyta w czym problem leży

Zirnig ucieszyć się, że choć jeden kozak posługuje się imperialną mową. Przystanął hardo w szerokim rozkroku wsadzając kciuki za pas. Jak słowa Gregora i von Waltera nic nie zdziałają wtedy przemówi on. Na razie czekał.

Mimo wykształcenia, Delros nie rozeznawał się zupełnie w dworskich intrygach. Zresztą co on mógł? Von Walter mógłby kupić jego i armie jemu podobnych, a pozostali znali się od tak dawna, że posłaniec nie za bardzo miał polotu w grupie. Stał więc cicho za wszystkimi, przyglądając się targom i upewniając się w słowach, które mówił wcześniej - wszystko ma swoją cenę.


-Przyszliśmy rozmawiać o tym co powinieneś zrobić, a co powinieneś odłożyć na bok.- rzekł chłodno Eryk.
-A co ja nijiby powijinien?- spytał kislevczyk unosząc brew.
-Twoja królowa Cię potrzebuje...- wtrącił Gregor.
-Może i tak. A może i nijet.- odrzekł starzec.
-W czym problem?- spytał Walter.
-To królestwo zżera degeneracja... Szlachetniji... Popadają w objęcija pychy i przepychu... Próżność nije daje im spać zaś skażone nijecnymi czynami dusze są cijęższe od ołowiju... W tym królestwije nije ma już prawdzijiwych rycerzy, którzy chijeliby oddać życije za słuszną sprawę... Dlaczegóż mijałbym posyłać swych ludzi na śmijerć za kogoś, kto nije wart tego?- uniósł brew zadając pytanie wszystkim, gościom w swej kwaterze.

- Dyć wszędy to samo. Szlachta zniewieściała, pazerna i intrygi snująca. W Bretonii sama taka. U nas w imperium i Kislevie też ta zaraza toczyć szlachetnie urodzonych poczyna. Jak dla mnie to kolejna zbrodnia chaosu... Mają oni takich bożków od zepsucia, którzy za pomocą swoich pomagierów ludzi psują każdego stanu. Przyszedł i kolej na szlachtę, choć długo się wzbraniała. Chaosyci szykując się do potężnego ataku mającego zniszczyć cały Stary Świat. Majo takiego wodza, który pod swoim panowaniem zjednoczył nie tylko mutantów z północnych rubieży, ale i norsmenów, orków, skavenów i Sigmar wie kogo jeszcze. W Imperium w jamach i jaskiniach wylęgarnie pozakładali żeby móc ataki od wewnątrz kraju prowadzić. Zdradziejców pohodowali co wraz ze zwierzoczłekami zamki i warownie starają się przejmować. To nie przelewki są. W takowych czasach zgody trza. Zgody i wspólnego działania. Widząc to ruszyliśmy ku wam pomoc niosąc. A co nas w drodze spotkało? Skłócone przez chaosytów khazady prawie warownie utraciły. Kto skłócił? Zdrajca najgorszy bo z mego ludu się wywodzący. Idąc dalej wąpierz nam drogę chciała zagrodzić. W wyprawie tej zginęli moi wszyscy kompani ino nizioł został przy życiu. Sam widzisz, że krwi nie szczędzimy dla dobrej sprawy. A co nas dalej spotkało? Kupczyk, chaosyta, ukryty szpieg i zwyrodnialec, ofiarował nam wozy strutego jadła, coby osłabić nas ponad miarę. Nic to. Ugadali, że rozbić nas chcą. Przeto my chcemy szykującym pułapkę, sami pułapkę zgotować. Ino husarii nam trza coby zmiotła norsmeńskiego śmiecia jak miotła. Nie chcesz bić się za swołocz dbającą ino za prywatę? Pomóż nam, bo my właśnie jesteśmy gotowi oddać życie za dobrą sprawę, a wielu z nas już je oddało. Na porządki w kraju przyjdzie jeszcze czas, po wojnie. Caryca mądra i sprawiedliwa ludzi godnych od niegodnych rozróżni - przekonywał Zirnig.

-Musisz nam pomóc!- wypalił jeden z generałów towarzyszących Walterowi. Młodszy z mężczyzn zrobił poważną minę i zacisnął dłoń w pięść gestykulując energicznie. Kislevczyk zaśmiał się kpiąco z niego, pokręcił głową i odwrócił wzrok w stronę okna na dziedziniec.
-Nijic nije muszę. Nije ma tu kogo godnego, kto dałby radę mnije przekonać, da.- odrzekł kozak składając ręce na piersi.
-Jak śmiesz?!- zbulwersował się młody generał.
-Tak śmijem, żem u sijebije, w mym domu!- odrzekł równie nerwowo -Tyś nawet nije dorósł żebyś ze mną dyskutował. Jest tu kto godny, rozmowy ze mną? Ktoś kto mógłby siję w walce ze mną równać? Albo ktoś kto ma o wojnije wijększą wijedzę niż ja?- burknął wbijając wzrok w każdego z osobna.

- - No skoro tak stawiasz sprawę to ja się z dziką rozkoszą z tobą zmierzę. Za mną Bogi, sprawiedliwość i słuszna sprawa, a za tobą kto? - warknął Zirnig.

-Nie Zirnigu.- wtrącił się Eryk -Czas to ciężki, lecz dowódca powinien brać odpowiedzialność za swoje decyzje, słowa i ludzi. Ja się z Tobą zmierzę. Dziś wieczór przed zmierzchem.-
-To będzie sprawiedliwy pojedynek.- wtrącił cicho Gregor. Ani Zirnig, ani Dawit nigdy nie widzieli swego przełożonego w boju, jednak jego pozycja o czymś musiała świadczyć. To miał być w istocie pojedynek równych sobie. Eryk odwrócił się na pięcie i wyszedł z kwatery kislevczyka, zanim zaś wyszli pozostali.
-Chciałbym byście byli przy tym pojedynku. Teraz zaś jesteście wolni.- rzekł chłodno po czym ruszył w stronę wyjścia z zamku...

- Będziem na pewno - - rzekł bardziej do siebie niż do von Walter Zirnig.

Niziołek na to również skłonił głową.

Zirnig nie marnując czasu ruszył do obozu. Jedną ze skrzyń złota przekazał ludziom von Waltera, którzy mieli przekazać ją przekupnym generałom.
Z drugiej skrzyni wzięli z niziołkiem po tyle złota ile może kosztować zbroja płytowa.

Ruszyli w miasto, szukając zbrojmistrzów i płatnerzy, którzy mogli posiadać na sprzedaż zbroje płytowe w odpowiednich rozmiarach.

Ferwor zakupów nie potrafił zagłuszyć krasnoludzkiej zadziorności, która nie mogła się pogodzić z faktem, że to Zirnig miał ochotę zmierzyć się z kislevskim generałem. Jednak hierarchia w oddziale nakazała ustąpić pierwszeństwa von Walterowi. Jednak gdyby coś poszło nie tak, przyjdzie kolej na Zirniga.
 
Deliad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172