Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-01-2012, 12:52   #11
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
***Khaldin - Konkurs piwny ***

Khaldina nie trzeba było długo przekonywać do udziału w piwnej konkurencji. Szybko powstał ze stołu, niestety bez wsparcia drugiego krasnoludzkiego kompana, ale dzięki temu jego szanse drastycznie rosły. Po tym jak dał wpisowe, powtórzone mu zostały zasady. Teraz ujrzał dokładniej zebranych uczestników i mina mu nieco zrzedła, bo w większości wyglądali na zaprawionych w takich bojach.

W turnieju mieli wziąć udział Boris Fenten i Stefan Hahn, dwaj starzy nieustannie kłócący się przyjaciele. Boris był lekko łysiejącym, grubym miłośnikiem golonki i piwska, bardzo sympatycznym i roześmianym. Stefan, wręcz przeciwnie, był żylasty, dość niski i małomówny. Nico Limn, miejscowy rzezimieszek o zakazanej mordzie, zwycięzca poprzedniego konkursu picia. Magda Witterg, nie grzesząca zbytnio urodą, znana w okolicy pijaczka, ladacznica. Ostatnim był Gunther Korn, miejscowy szlachcic, mający ochotę na odrobinę rozrywki.

No i zaczęło się, przysiedli przy stole i pierwsze kufle zostały im dostarczone. Pięć minut to było dla wszystkich stanowczo za dużo. Zaprawieni zawodnicy, zdecydowanie wcześniej poradzili sobie z zawartością. Z drugim poszło podobnie. No może, jak się można było spodziewać, poza Magdą która już zaczęła zostawać w tyle i nieco bujać się przy stole. Przy trzeciej zaczęło być już ciekawiej, piwo rzeczywiście było mocne. Stefan i Gunther powoli wymiękali, głowa Magdy z olbrzymim hukiem opadła na stół i nawet ten cios nie był w stanie jej obudzić. Na jakiś czas będzie musiała zapomnieć o rywalizacji z mężczyznami. Przynajmniej obeszło się bez bełcika, więc lanie browaru można było kontynuować. Zostało już pięciu zawodników, spośród nich Boris, Nico i Khaldin prezentowali najlepszą kondycję. Czwarta kolejka. Stefan również zasnął, za dużo piwa dla tego chuderlawego ciałka. Gunther za to uznał, że ma już dość. - Nie będę się z taaakiimi sierściuchami mieerzyyyył. Jam Gunther von Korn. Jaaam Pan Wasz – zaczął coś niezrozumiale bełkotać, wstał od stołu i ruszył w kierunku potańcówki. Zapewne zaraz oberwie tam w ryja, gdyż strasznie po tym piwsku stał się wulgarny i natarczywy. Boris, Nico i Khaldin chwycili piąty kufel. Wszedł w ich gardła gładko, choć Fenten i krasnoludzki tarczownik zaczęli się już bujać przy stole, jednak byli gotowi chwycić szósty kufel. Jedynie wprawiony mistrz wciąż się dobrze trzymał. No może dobrze byłoby niedopowiedzenie, po prostu najlepiej ze wszystkich. Niestety Khaldin nie zmieścił się w tej rundzie w wyznaczonym czasie. Wstał wściekły od stołu, nie chcąc dać wiary, że nie zmieścił się w określonym czasie. Ogromnie oburzony ruszył w kierunku sędziego, wstrzymując na jakiś czas, ostałej dwójce, zawody.

***W międzyczasie reszta ***

Aliquam parę razy zmierzył się na rękę. Nie szło mu jednak rewelacyjnie. Fakt faktem więcej razy wygrał, niż przegrał, ale parę razy nie podołał, co go rozsierdzało mocno. Tyle, że wzbogacił się o dwa srebrniki, no ale co to są dwa srebrniki, zaraz się ich wyzbędzie. Kątem oka co jakiś czas zerkał na towarzysza, jak sobie radzi w konkursie. Przysłuchiwał też się historiom Ignatza. Teraz jednak zobaczył, że Khaldin skończył udział w popijawie. Można było się spodziewać, że przegrał, bo wstał spity i chwiejąc się prawdopodobnie powoli jakąś rozróbę wszczynał.

Historię dla gawiedzi i zainteresowanego Wołodii miast Eryka począł opowiadać Kasimir, była ona niezwykle dla nich ciekawa. Może dla Wołodii mniej, gdyż wyczuwał to, że ciut ciut jest wzbogacana, ale w sumie mógł ubawić się obserwując zapał z jakim pospólstwo jej słuchało. Korzystając z tego, że uwaga została bardziej zwrócona w kierunku skryby, Eryk wstał, widząc że Saraid wróciła ze spaceru i podążył za nią do pokoju. Po krótkiej rozmowie i przekazaniu ważnej informacji opuścił ją. Teraz już i ona wie, że muszą wstać wcześniej. Czy reszta się dowie i czy będą w ogóle przed świtem w stanie się zwlec się ze swoich legowisk, to już się okaże. Teraz Eryk ruszył, by zapłacić za otwarty rachunek, który najwyraźniej został otwarty na jego osobę. Sakwę z notką umieścił na powrót w swej torbie i skierował się ku dołowi.

Alexander powróciwszy po spacerze, począł szukać karczmarki, która jeszcze jakiś czas temu wyrażała zainteresowanie nim. Jakże się zdziwił, że tańcowała już ona z Anzelmem. Taki obdartus, a zaczyna mu zgarniać jeden z lepszych kąsków, jaki ostał się na sali. Ten kąsek chwile wcześniej zdecydowanie przyjął zaproszenie od Anzelma, jego jakże romantyczne słowa rozgrzały jej serce. Wygibasom nie miało końca, zadowoleniu obopólnemu również.
- Teraz muszę wracać do pracy, ale za niedługo, mój ty piękny kończę. - powiedziała obdarowywując go namiętnym całusem.
Ranelf widząc to wszystko poszedł na górę. Zauważył tam Eryka, który właśnie wchodził do pokoju Saraid. Co teraz kłębiło się w głowie młodego mężczyzny, tylko on będzie wiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-01-2012 o 13:01.
AJT jest offline  
Stary 31-01-2012, 13:28   #12
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kozak słuchał opowieści Ignatza z powagą na twarzy. Jego powaga była równie wielka, co człeka, który snuł opowieść. Analizował każdy jeden szczegół opowieści jakby chciał być pewien, czy elementy pasują do siebie. Widział kiedyś mutanta. Był co prawda jakby to powiedzieć: lekko muśnięty spaczeniem, gdyż wewnątrz dłoni wyrosły mu dwa niewielkie kły wielkości szczenięcych zębów, lecz mimo wszystko został on wygnany i przeklęty. Nie zaprzeczał jednak istnieniu bardziej dotkniętych siłami chaosu. Słyszał nie jedną opowieść o bandach mutantów i zwierzoludzi, którzy atakowali samotnych wędrowców na szlaku.
Kiedy Ignatz doszedł do sedna opowieści Wołodia z trudem ukrył zdziwienie. O mocach Sigmarskich sług również słyszał różne opowieści. Ponoć byli w stanie napełnić siłą swej wiary broń niezwykłymi mocami, a także zyskać łaskę samego boga. Czy Eryk był na tyle potężnym duchownym aby posiadać podobny potencjał? Najwidoczniej kozak nie docenił osobnika.

-A na cholerę jedną czekalji na atak do nocy?- zastanawiał się na głos, kiedy Ignatz skończył opowieść -Jia to biym na ych miejscu od razu za szablę złapał i skoczył w agoj walki! Ha!- niemal krzyknął. Zakładał jednak, że podchody takich istot to normalna sprawa, to też nie zaprzeczał opowieści kompana.
-Ja to za młodu słyszał jak staruchy z mojej osjady opowiadalji jak niegdyś, lata temu okolyce nawiedzał troll! Da! Prawdzjiwy troll!- zaczął opowieść, choć jego akcent trochę utrudniał słuchaczom zrozumienie treści bajki -A że troll nie boji się stali, to staruchy z wioski nie wiedziely jak zatrzasnąć takiego mają! W końcu jeden wpadł na pomysł, co by struć trolla! Z trzody zabraly jedną owieczkę, zarżnęly ją i wypchali ziołami! A, że zielarka lubjiła sobie wychylić gorzałki dość często, to jej się odpowiednie zioła z kminkiem pomylyły! Da! Haha...- zarechotał.

-No i podstawjili owieczkę na bagna, tam gdzie troll mjeszkał i czekaly w ukryciu, aż wróci na legowjisko! Czekaly, czekaly aż w końcu się doczekaly. Troll wrócjił a że głupie to bydle jak but było, to zeżarło owcę bez zastanowjenia! Da!- potakiwał sobie głową, poprawił sobie futrzastą czapę, której nie zdjął z głowy i kontynuował -Chłopy czekaly i czekaly ale trucizna nie działała i kjedy już mieli zrez... zrez...- nie umiał wypowiedzieć słowa.
-Zrezygnować! – pomógł mu ktoś z słuchaczy.
-Da! Zrezygnować, to troll nagle zaczął... No wiecie...- wydał ustami charakterystyczny dźwięk towarzyszący wiatrom, po zjedzeniu kminku -No i chłopy wpadly na jinny pomysł! Wziely pochodnie i fru! Rzucjili mu pod nogi, a kiedy troll znowu zrobił to, no wiecie, opary z jego odwłoka zapaljiły się i bum! Troll stanął w płomieniach, a że te dobywały się z jego wnętrza, to wartko zajęły mu trzewja! Chłopy wyskoczyli z krzaków i dobjili bestyję a ta już nie wstała! Ha ha!- krzyknął głośno. Sam nie wierzył w bajkę ale opowiedzieć mógł dla polepszenia nastrojów słuchaczy.

Wołodia machnął ręką uśmiechając się pod wąsem, po czym wstał i kręcąc głową ruszył do swej kwatery.
-Daswidania- pożegnał grupkę słuchaczy w tym Ignatza, który pozostał przy gawiedzi i odszedł. W komnacie odpiął pasek z przymocowaną do niego pochwą z szablą, a topór i łuk z kołczanem wsunął pod łóżko. Nie wiedzieć czemu zawsze tak robił. Prędko pozbył się futra, oraz skórzanych spodni i wysokich butów i wskoczył pod pierzynę.
-Spaljił całą karczmę z mutantami...- przypomniał sobie jeszcze przed snem opowieść o kapłanie Sigmara i pokręcił głową z podziwem -Cjekawe...- podsumował po czym zamknął oczy i usnął. Jeszcze chwilę zastanawiał się, jak długo przyjdzie mu spać bez dachu nad głową i co go spotka na szlaku z tą fascynującą kompanią. Jedno było pewne. Dwa krasnoludy to spory atut. Dwa krasnoludy i kapłan, sprowadzający z niebios słup ognia to już pewne zwycięstwo w walce z każdym przeciwnikiem. Usnął spokojny o swoją przyszłość.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-02-2012, 12:40   #13
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja zaskoczyła troszkę Wujka lecz on, jako wytrawny gracz na rynku śmieciarskim nie dał niczego poznać. Ten sam łobuzerski błysk w oku, i szelmowski uśmiech na nieogolonej mordzie dał mu „zwycięstwo”. Ha, cóż nie trzeba wyglądać jak bogacz by ładną dziewoję zaciągnąć do pokoju na igraszki miłosne. Gdy dziewczyna, a właściwie Kara bo tak miała ta białogłowa na imię, pocałowała go Wujek przyciągnął ją mocno do siebie odwzajemniając ów „podarek”. Gdy skończyła Anzelm spojrzał w jej oczy, głęboko i mocno i rzekł cicho :

- Stoisz przede mną.- przerwał i delikatnie przygryzł jej ucho i zaczął szeptać

Stoisz przede mną naga w blasku dogasających świec,
nie, nie spuszczaj powiek chcę widzieć w twych oczach ten wstydliwy lęk.
Nie drżyj ma droga, przecież dobrze wiesz...
Przyjdź.
Zachłannym spojrzeniem zmyję twój wstyd,
dłońmi pokryję brzemienne milczenie,
wpiję usta by zabrać z nich drżenie.
Potem dłońmi jak wąż oplotę twe ciało
W świat rozkoszy zabiorę Cię całą.


Potem puścił ją a sam udał się do barmana. Tam też zamówił gorącą balię do kąpieli oraz misę z ciepłą wodą i jak brzytwą. Następnie udał się do swojego pokoju, nie zważając na kręcących się ludzi. Wujek Anzelm nucił sobie radośnie pod nosem, albowiem czuł że ta noc może być wyjątkowa.
Pokój był mały i skromny ale ciepły. To był największy luksus od wielu miesięcy na jaki śmieciarz mógł sobie pozwolić. Nim przyniesiono balię z gorącą wodą, Wujek skorzystał z czasu jaki miał. Pozwolił sobie przesunąć stół tak by stał pod lustrem, w końcu zamierzał się ogolić. Czas mijał, aż w końcu jakaś starsza kobieta przyniosła mu misę z ciepłą wodą i brzytwą. W pokoju już stała balia, i teraz czekał aż ktoś przyniesie gorącą wodę. Wujek zaczął się golić powoli. Pierwsze ruchy brzytwą i ciach.. krew delikatnie popłynęła z twarzy dzielnego bohatera. Potem szło mu już o wiele lepiej, i kolejne warstwy zarosty spadały do misy, w której co jakiś czas Anzelm maczał brzytwę. Robił to powoli, ale znów się zaciął. Już chciał zakląć gdy za rękę złapała go Kara.
- Poczekaj.. ja się tym zajmę mój Ty poeto..
Kobieta widać miała większą wprawę w tym niż Anzelm, i kolejne ruchy sprawiły że Anzelm nie dość że został ogolony to i na jego twarzy nie pojawiły się już żadne zacięcia. Spojrzał na swą młodzieńczą twarz i w końcu przypominał dwudziesto paro latka. Kara pocałowała go siadając mu na kolanach, a on odwzajemnił pocałunek obejmując ją ramieniem. Pocałunek trwał chwilę i był namiętny, choć również delikatny. Klara po chwili odsunęła się i rzekła:
- No dobra.. widzę, że długo w podróży byłeś, więc raz, raz do balii - wskazała mu balię z napełnioną już gorącą wodą.
Anzelm posłusznie zaczął się rozbierać, i choć czuł początkowo jakieś dziwne, niewytłumaczalne dla zdrowego rozsądku skrępowanie to jednak zrobił to co mu powiedziała Kara. Zdjął z siebie wszystkie łachmany ukazując jej swoje ciało, które było w całkiem niezłym stanie i wszedł do wody. Chciał wziąć szczotę i sam się doprowadzić do stanu używalności, lecz Kara dała mu delikatnie po rękach mrucząc mu do ucha:
- Ja Cię już umyję brudasku a Ty za to .. powiedz mi jakiś wiersz, poemat.. - uśmiechnęła się figlarnie

Anzelm więc począł myśleć gorączkowo i w końcu rzekł:

Gdy omdlewasz na łożu, całowana przeze mnie,
Chcę cię posiąść na zawsze, lecz daremnie, daremnie!
Już ty właśnie - nie moja, już nie widzisz mnie wcale.
Oczy mgłą ci zachodzą, ślepną w szczęściu i szale!
Zapodziewasz się nagle w swoim własnym pomroczu,
Mam twe ciało posłuszne, ale ciało - bez oczu!...
Zapodziewasz się nagle w niewiadomej otchłani,
Gdziem nie bywał, nie śniwał, choć pragnąłem Cię zawsze


Po tych słowach chwycił Karę w pasie i wrzucił bali z wodą. Począł się z nią całować, zdejmując z niej ubranie. Jego ruchy były łapczywe, za prędkie więc Kara musiała go stopować. Poza całowaniem Anzelmowi już szło gorzej, więc Kara prowadziła go „za rękę”. Mimo skromności, „udawanej” niewinności kobieta znała dobrze sztukę „ars amandi” i prowadziła Wujka przez nią. Anzelm szybko się uczył, choć czasem dawał się ponieść więc ta musiała go znów stopować. Początek należał do Kary, która szybko przejęła inicjatywę i zaczęła ustami muskać ciało Anzelma. Ten zamknął oczy i oddawał się ten przyjemności, bowiem naprawdę od dawna nie widział nagiej kobiety a co dopiero być pieszczony przez nią. Ta w końcu doprowadziła go na skraj szaleństwa lecz nie pozwoliła mu wybuchnąć. Wtedy to Anzelm przejął pałeczkę i zaczął dogadzać dziewczynie. Pierw rękami masował jej plecy, by zacząć je obdarzać pocałunkami nie omijając żadnego skrawka jej ciała. Potem zabrał się za jej okazałe piersi a potem..łatwo się było domyśleć. Anzelm i Kara połączeni w miłosnym uścisku bawili się w najlepsze, śmiejąc się czy od czasu do czasu krzycząc głośno z rozkoszy. Raz to ona dosiadała go jak dorodnego konia a raz on, krępując jej ręce wchodził w nią powoli i głęboko sprawiając że Kara krzyczał głośno lub gryzła go po szyi i tak pod „przewodnictwem” dziewczyny umilali sobie wieczór. Zabawom zdawało się nie mieć końca, lecz w końcu oboje padli wycieńczeni przytuleni do siebie. Anzelm był zmęczony, jego serce waliło mu jak oszalałe, czuł się jak „w niebie”. Zasnął trzymając Karę w objęciach, obejmując jej dorodne piersi, które poddawał wcześniej przez długi czas intensywnym pieszczotom.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 01-02-2012, 22:55   #14
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Grave & Kerm

Saraid odczekała aż Eryk zniknie na schodach po czym delikatnie zapukała w drzwi prowadzące do pokoju Alexandra. Nikt jej nie odpowiedział, chociaż miała wrażenie, że w środku ktoś jednak jest. Zapukała powtórnie, odrobiną głośniej.
- Już, już - odpowiedział jej głos Alexa. Na pierwszy rzut oka (czy może ucha) pozbawiony zachwytu z powodu jakiegoś gościa. Po chwili drzwi skrzypnęły, lekko się uchylając, a na progu stanął Alex, ubrany (takie miała wrażenie) tylko w tunikę.
- O, Saraid... Dobry wieczór.
Mimo uprzejmego dość powitania jakoś nie zamierzał zapraszać jej do środka.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłam - rzekła przepraszającym tonem. - Eryk przekazał mi dość istotną wiadomość, która zapewne może cię zainteresować. Jeżeli jednak potrzebujesz chwilę by się rozbudzić, poczekam.
Alex przez moment spojrzał w głąb pokoju, a potem położył palec na ustach.
- Ewentualnie wrócę za jakiś czas - dodała cofając się o krok do tyłu i starając się wyglądać na niezainteresowaną tajemnicą lub tajemnicami, które starał się przed nią ukryć. Chociaż przyznać musiała, że aż tak staranny z tym ukrywaniem się to on nie był.
- To może ja cię później odwiedzę? - zaproponował Alex. - Jeśli nie będzie ci przeszkadzać kolejna męska wizyta.
- Poczekam
- odpowiedziała może nieco chłodniej niż zamierzała, ale osładzając ów chłód uśmiechem. - Nie spiesz się - dodała posyłając ostatnie spojrzenie w jego stronę i kierując się w stronę swojego pokoju. Usłyszała jeszcze, jak Alex zamyka drzwi, szczęk skobla... Nawet jeśli potem było coś jeszcze, to przecież w życiu nie zniżyłaby się do tego, by to usłyszeć.
Będąc z powrotem w swym pokoju zajęła się przygotowaniami do drogi. Skupienie się na tym zajęciu było nieco trudne biorąc pod uwagę odgłosy dobiegające zza ściany. Pożegnanie z gospodą najwyraźniej było dość namiętne. Być może nieco zazdrościła Alexandrowi jednak nawet przed sobą ciężko by się jej było do tego przyznać. Zamiast więc zawracać sobie głowie nieistotnymi sprawami skupiła się na czekającym ich zadaniu. Jej myśli mimowolnie powędrowały w kierunku Eryka. Nie powinna zwodzić tego człowieka. Jakby na to nie spojrzeć był oddany swoim przekonaniom i niegodnym było wykorzystywać je by ukryć prawdę. Czy zareagowała w ten sposób wiedząc, że ma rację? Oszczędziła sobie odpowiedzi na to pytanie obiecując w duchu, że kiedyś sprostuje tę sprawę. Gdy Bran wdrapał się na łóżko z cichym westchnieniem zadowolenia przytuliła twarz do jego kudłatego pyska. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko znajomego szumu lasu i złotych promieni słońca...

Nawet nie zauważyła, że dobiegające zza ściany odgłosy umilkły. Zorientowała się dopiero wówczas, gdy do drzwi ktoś zastukał.
Podniosła się lekko, ignorując niezadowolone sapnięcie towarzysza, po czym wyciągnąwszy sztylet uchyliła lekko drzwi. Widząc Aleksandra otworzyła je szerzej, gestem dłoni zapraszając do środka.
Tym razem był przyodziany od stóp do głów. Nie była pewna jak by zareagowała, gdyby przyszedł do niej tak ubrany, jak przedtem, gdy rozmawiali na progu jego pokoju.
Po zamknięciu drzwi i odłożeniu sztyletu do pochwy, wskazała gościowi krzesło, sama zaś ruszyła w stronę łóżka na którym czekał na nią Bran.
- Czas wyruszenia uległ małej zmianie - oznajmiła siadając i delikatnie głaszcząc czarną sierść.
- Na lepsze, czy na gorsze? - spytał jej gość, zajmując miejsce na krześle.
- To zależy od tego jak długo lubisz spać. Według informacji ukrytej w sakiewce, mamy się spotkać godzinę przed świtem - wyjaśniła.
Przez twarz Alexa przebiegł cień uśmiechu.
- Cieszę się, że pomyślałaś o mnie - odparł - i przekazałaś mi tę informację. To zwykle nic miłego, zostać brutalnie wyrzuconym z łóżka przed czasem. Eryk tak chodził od pokoju do pokoju? Aż dziw, że o mnie zapomniał.
- O ile mi wiadomo po opuszczeniu tego pokoju poszedł uregulować rachunek i zadbać o zapasy. Żywił pewne obawy w związku z możliwościami naszych towarzyszy
- uśmiechnęła się lekko, z zadowoleniem widocznym na twarzy. - Czy poinformował pozostałych? Nie jest mi wiadome.
Alex przybrał odrobinę poważniejszy wyraz twarzy.
- Jeśli nie, to rano mogą być pewne problemy z wyruszeniem o czasie - stwierdził. - Niektórzy mogą mieć pewne opory przed opuszczeniem łoża.
- Być może pozostali zostaną poinformowani przez Kasimira
- wyraziła swoje przypuszczenie. - Jeżeli nie, wystarczy przesunąć godzinę jeszcze trochę by dać im czas na oprzytomnienie.
- Z pewnością będą zachwyceni
- odparł. - Noc pełna hulanek, a potem nagle niespodziewana pobudka.
- Wiedzieli że czeka nas podróż, skoro zdecydowali się na spędzenie pozostałego czasu na hulance... To ich decyzja. Żadne z nich nie jest dzieckiem by prowadzić go za rękę
- wzruszyła lekko ramionami. - Jeżeli jednak chcesz się upewnić czy zdają sobie sprawę ze zmiany, nie będę cię powstrzymywać.
Alex pokręcił głową.
- Eryk uznał siebie, zapewne, za wodza naszej małej wyprawy - odparł. - Psucie mu takich czy innych planów prawdopodobnie uznałby za podkopywanie autorytetu czy coś równie głupiego. Jak przyjdzie mnie obudzić, będę udawać, że o niczym nie wiem. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- To może być trudne - odparła rozbawiona pomysłem, jednak dość szybko spoważniała. - Jest bardzo... oddany służbie Imperium.
- Oby nie za bardzo
- mruknął Alex.
- Wkrótce się o tym przekonamy - mimo iż słowa wypowiedziane zostały spokojnym głosem to jednak w postawie elfki dało się wyczuć rezerwę. - Zastanawiam się nad celem naszej wyprawy, który wymaga takich środków ostrożności... - zmieniła nieco temat.
- To mi bardziej przypomina oddział, który ma się chyłkiem przemknąć, nie zwracając na siebie żadnej uwagi - stwierdził z pewną zadumą w głosie Alex.
- W takim razie został dość pochopnie wybrany. Dwa krasnoludy... - skrzywiła nieco usta. - Pozostali też raczej nie należą do osób, które byłyby w stanie podróżować bez zwracania na siebie uwagi.
- Już kiedyś tego próbowałem
- odparł Alex. - Ale mam wrażenie, że Eryk wolałby jechać pod rozwiniętym sztandarem. Chociaż może niesłusznie go oceniam.
- Zapewne wolałby, jednak nie jest głupcem, więc raczej nie będzie się przy owym sztandarze upierał
- wizja ich drużyny przemierzającej ziemie, które zostały skażone przez chaos, pod dumnie powiewającym sztandarem Sigmara wywołała na jej twarzy wesoły uśmiech. - Ot, nie widzę szansy na powodzenie takiego zamiaru.
Alex odpowiedział uśmiechem, chociaż wizja taka była równie zabawna, co przerażająca.
- Zapewne dlatego, że nie widzieliśmy u niego wspomnianego sztandaru - powiedział.
- Nie o tym mówiłam. Chodziło mi bardziej o samą drużynę. Jedna osoba, może dwie. Takie przedsięwzięcie miałoby szansę, jednak gromadzenie wokół siebie grupy zbrojnych i to biorąc bez przebierania... Desperacja... - Niemal dało się wyczuć, że nie to słowo miała na końcu języka.
- Nie jestem pewien, czy masz rację - odparł. - Dwie osoby, w mieście, to tak. Ale tam... Zapewne wolałbym mieć za plecami kilka osób, by byle dwa stwory mnie nie załatwiły. No i trochę szczęścia by się zdało.
Fanatyk, napastujący każdą napotkaną osobę, to już by był nadmiar owego szczęścia.
- Skoro tak mówisz - zgodziła się jednak bez przekonania brzmiącego w jej głosie. - Wkrótce przekonamy się z kim mamy do czynienia i co los zamierza postawić na naszej drodze. Jeżeli będzie łaskawy wiele zyskamy...
Zamilkła skupiając się na własnej dłoni raz po raz przesuwającej się po lśniącej sierści zwierzęcia. Przymrużone ślepia psa nie przestawały obserwować Alexandra od chwili, w której wkroczył do pokoju.
- Skosztujesz wina, Alexandrze? - zapytała po dłuższej chwili.
- Jak mógłbym odmówić - odparł natychmiast. - Odrobina wina, wieczorem, w dobrym towarzystwie. Prawdziwa przyjemność.
Manierka, specjalnie pozostawiona w oczekiwaniu na tę wizytę, czekała na półce w małej szafie stojącej obok łóżka. Saraid delikatnie zsunęła łeb psa z kolan, po czym wstała. Gestem poleciła Alexowi, by siedział. Po chwili postawiła przed nim kielich wypełniony złocistym winem pochodzącym z jej osady. Jego zapach wypełnił pomieszczenie wspomnieniem upalnego lata i dojrzewajacych na słońcu owoców. Zamierzała zostawić je na moment dotarcia do celu jednak zmieniła zdanie.

Gdy ponownie zajęła swoje miejsce trzymając w dłoni srebrny kubek na jej obliczu malowała się tęsknota. Bran niemal natychmiast zajął należące do niego miejsce, ponownie kładąc łeb na jej kolanach.
Alex z uznaniem skinął głową. Poczuł się nagle jak honorowy gość, bo wino, sądząc przynajmniej z aromatu, należało uznać za jedno z najlepszych.
Pierwszy łyk potwierdził poprzednie wrażenie.
- Saraid, jestem pełen podziwu - powiedział. - Nie pamiętam, kiedy piłem równie dobry trunek. To jest wspaniałe.
- Wiem -
odparła z uśmiechem, po czym upiła mały łyk.
Porównując ilość wina, jakie znajdowało się w kubku Saraid i w kielichu Alexa można by zacząć się zastanawiać, czy urocza gospodyni nie ma jakiegoś ukrytego zamiaru. Na szczęście moc wina ustępowała jego jakości.
- Sprawiłaś mi niewysłowiona przyjemność - dodał, po wypiciu kilku kolejnych łyków. - Miło spotkać kogoś tak gościnnego.
Piękne oblicze, zgrabna, gościnna, sympatyczna. Same zalety. Spróbował spojrzeć na nią jak na kobietę, a nie na kompana z drużyny. Jednak czy dla kształtnego biustu i zgrabnego tyłeczka warto było łamać jedną z podstawowych, bardzo życiowych zasad?
- Każdy z nas zasługuje na odrobinę przyjemności przed niebezpieczną wyprawą. To nie tyle gościnność, Alexandrze, co zbieranie miłych doświadczeń, dopóki mamy ku temu okazję. Życie bywa bowiem krótsze niż się tego po nim spodziewamy...
- Przyjemnych doświadczeń, powiadasz?
- Alex uśmiechnął się lekko, udając że nie zauważa końcowych, niezbyt optymistycznych słów. - Cieszę się, że mogłaś te chwile do nich zaliczyć. Czy prócz kosztowania twego wina i zabawiania cię rozmową mógłbym coś jeszcze dla ciebie zrobić?
Pytanie niosło ze sobą wiele możliwości. Saraid dłuższą chwilę poświęciła przemyśleniu niektórych, inne odrzucając z miejsca. Tyle pytań zebrało się w jej głowie... Dlaczego wybrał tą drogę, kim są jego bliscy, jaki cel mu przyświeca. Kiedyś zapewne by je zadała. Teraz... Nie pytaj jeżeli nie jesteś w stanie zrewanżować się odpowiedzią na swoje pytanie. Prosta zasada pozwalająca przemykać w cieniu nie niepokojąc, ani nie będąc niepokojonym. Były też inne, takie na które nie musiałaby odpowiadać, jednak te niosły ze sobą ryzyko innego rodzaju.
Alex w milczeniu przyglądał się gospodyni, ciekawy, jakież to myśli krążą w jej głowie. I co się z nich wykluje.
- Nic - oznajmiła w końcu, odkładając pytania na inny czas. - Jeżeli jednak jednak jest coś, co ja mogłabym zrobić dla ciebie, mów śmiało - dodała z przyjaznym uśmiechem i lekkim zaciekawieniem widocznym w spojrzeniu.
Z pewnością kilka ciekawych rzeczy przyszłoby mu do głowy, ale raczej nie byli na tym etapie znajomości. Poza tym w niektórych sytuacjach wolał nie mieć świadków, nawet jeśli miałby to być tylko wielki kundel.
Uśmiechnął się ciepło.
- To już byłoby nadmierne wykorzystanie twej dobroci i gościnności, Saraid - odparł. Wypił kolejny łyk wina.
- Mam wrażenie, że podczas podróży brak mi będzie takich przyjemnych chwil - dodał.
- Pozostaje wierzyć, że znajdą się inne, nie mniej przyjemne - odparła aczkolwiek zbyt wiele wiary w jej głosie nie było. - Niektórzy wszak stawiają walkę na równi z chwilami spokoju - w stwierdzeniu go nie było, jednak spojrzenie zawierało pytanie.
- Dla ciebie zawsze się znajdzie miejsce przy mym ognisku - zapewnił ją Alex. Co nie do końca miało związek z ostatnim stwierdzeniem. Może troszkę z pierwszym. - Są tacy, z pewnością. Jednak przedkładać walkę nad wszystko inne to głupota. W czasie pokoju można robić tyle ciekawych rzeczy.- Zapewne przez przypadek jego wzrok zsunął się z twarzy Saraid nieco niżej, ale zaraz wrócił na poprzednie miejsce.
- Często jednak bez walki pokoju nie będzie i nie można wymagać, by ktoś za nas dbał o prawo czy porządek - dodał.
Elfka nie wątpiła, że Alexander zna wiele sposobów na ciekawe spożytkowanie czasu. Wszak miała okazję posłuchać efektów. Jej wzrok mimowolnie spoczął na ścianie oddzielającej ich pokoje.
- Nie mogę się z tobą nie zgodzić - odparła powracając do niego wzrokiem.
Alex spojrzał na nią z rozbawieniem czającym się w szarozielonych oczach.
- Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć? - spytał. - Możesz zadać jakie chcesz pytanie. Zaspokoję cię... To jest... Chciałem powiedzieć... Zaspokoję twoją ciekawość.
Drgnęła zaskoczona. Nie spodziewała się tak otwartej propozycji. Z drugiej strony nasłuchała się ich aż zbyt wiele odkąd zawitała do miasta. Alexander nie był jednak przypadkowym adoratorem, który zaczepił ją w karczmie. Może jednak pomyliła się w osądzie jego przejęzyczenia...
- Czy to... - uniosła dłoń znad głowy Bran’a i wskazała na ścianę. - Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie? - dokończyła ostrożnie dobierając słowa.
- Chodzi ci o mojego... gościa i spędzone z nią wspólnie chwile? - spytał. No cóż... Dobrała mu się do skóry, i, w zasadzie, całkiem słusznie. Tak to jest, jak się nie pilnuje języka.
Skinęła lekko głową na potwierdzenie.
- Zawsze - odparł. - Powinienem rozwinąć temat, prawda?
- Nie musisz, jeżeli tego nie chcesz
- zapewniła, być może nieco zbyt szybko.
- Masz jakieś doświadczenie w tych sprawach? - spytał. Pytanie może było dość bezpośrednie, ale wolał z góry wiedzieć, jak daleko może się posunąć odpowiadając na wcześniejsze zapytanie.
~ Tak właśnie kończy się uleganie pokusom zamiast trzymania się zasad... ~ stwierdziła w myślach przymykając oczy by dać sobie chwilę na opanowanie zakłopotania, w które wprawiło ją pytanie Alexandra.
- Przepraszam - powiedział szybko Alex, widząc minę Saraid. - Cofam pytanie. To było niegrzeczne z mojej strony.
Wypił odrobinę wina, odstawił kielich i przez moment milczał, wpatrując się w okno.
- Nie traktuję kobiet jako narzędzia do zaspokajania moich... potrzeb. Między jedną a drugą stroną coś powinno być. Choćby cień sympatii, zainteresowania. To nie jest transakcja handlowa, tu się nie liczy tylko ładne ciało. Nie korzystam z płatnych panienek. Kobieta mną niezaiteresowana mogłaby nago spacerować na moich oczach, a byłaby bezpieczna.
- Nie przepraszaj -
uznała, że najlepiej będzie gdy zacznie od wyjaśnienia tej kwestii. - Sama zapytałam więc powinnam się spodziewać, że możesz chcieć upewnić się co do mojego... doświadczenia. Winna ci jestem odpowiedź, której sam zapewne się domyśliłeś. - Alex pokręcił głową na znak, że nie musi nic mówić na ten temat. Podziękowała mu skinięciem głowy, po czym kontynuowała nieco pewniej. - Dziękuję, że udzieliłeś mi odpowiedzi. Ludzkie zwyczaje wciąż w znacznym stopniu pozostają dla mnie zagadką. Zaś biorąc pod uwagę zachowanie niektórych... - wzruszyła ramionami posyłając mu przy tym przyjazny uśmiech.
- Tylko przypadkiem nie traktuj mojego stosunku do kobiet za standard - powiedział szybko Alex. - Boję się, że mogę odstawać nieco od głównego nurtu. Dobrze więc będzie, jeśli przy kontaktach z ludźmi zachowasz odpowiednią ostrożność.
- Zawsze jestem ostrożna, Alexandrze. W innym wypadku nie dożyłabym do tej chwili. Dziękuję ci za przestrogę. Odnoszę jednak wrażenie, że ostrożność nie zawsze popłaca, szczególnie gdy ktoś wyróżnia się z otoczenia. Bywa odbierana nieco opacznie
. - Wbrew swoim wcześniejszym wyrzutom ponownie pozwalała by pokusa wzięła górę. Nim księżyc skryje się przed blaskiem dnia wyruszą na wyprawę, z której mogą nie powrócić. Zasługiwała na to, by na chwilę opuścić tarczę i, może zaufać byłoby tu zbyt wielkim słowem, podzielić się swymi myślami z drugą istotą, która na dodatek może odpowiedzieć czymś więcej niż liźnięciem w nos.
Alex z aprobatą skinął głową. Podejście było rozsądne.
- Odmienność przyciąga, podobnie jak uroda - potwierdził. Co dotyczyło nie każdej odmienności, oczywiście. - Ale tym, że ostrożność budzi w innych różne odczucia, nie możesz się przejmować. Na przykład tym, że niektórzy uznają cię za zbyt dumną, by się zniżać do ich poziomu. - Uśmiechnął się z lekką kpiną w oczach.
- To nie takie proste Alexandrze. Gdybym była człowiekiem, ale nim nie jestem... Dla niektórych moja “duma” to idealny pretekst by wypróbować swoje możliwości lub zemścić się za zło wyrządzane ludziom przez takich jak ja. - Przerwała by zmierzyć go uważnym spojrzeniem. - Nie należysz do tej grupy... prawda? - przy ostatnim słowie lekko się zawahała.
- Niewiele jest osób, na których mógłbym chcieć się zemścić - odpowiedział. - A i to najwyżej skończyłoby się na solidnym kopniaku w tyłek. Jeśli zaś chodzi o ewentualne sprawdzenie możliwości... Nie traktuję pewnych spraw jako sportu. Robić coś tylko dlatego, że to jest trudne? Na przykład zdobywać kobietę dlatego tylko, że jest mężatką albo... - Nie dokończył.
- Albo...? - zapytała, nadal mierząc go spojrzeniem szarych oczu.
- Albo ma narzeczonego - dokończył. Zapewne nie tego oczekiwała, ale w końcu lista warunków mogłaby być bardzo długa.
Jeżeli faktycznie nie tego oczekiwała, nie dała po sobie poznać rozczarowania. W trakcie całej rozmowy Alexander jawił się w dobrym świetle. Była ciekawa czy czyni tak z premedytacją, jednak nie zamierzała pytać. Czas pokaże.

Upiła kolejny łyk wina, na dłuższą chwilę zatracając się w jego smaku i wspomnieniach, które ze sobą niósł. Niemal słyszała nawoływanie lasu. Wróć - szeptał wiatr za oknem, odpowiadając na pragnienie duszy. Przymknęła oczy nasłuchując czy przypadkiem nie niesie ze sobą wieści z Athel Loren, jednak były to daremne próby. Była w mieście, z dala od domu. Wiatr nie miał jej nic więcej do przekazania.
- Już późno - oznajmiła nagle, wstając z łóżka. Alexander może i był dobrym towarzyszem rozmowy jednak nie był Asrai. Nawet gdyby zaufała mu na tyle by podzielić się swoją tęsknotą, zapewne nie byłby w stanie jej zrozumieć.
Alex odstawił kielich i znalazł się na nogach równie szybko, jak ona.
- Jeszcze trochę i można by rzec “Jak wcześnie”. - Skierował się w stronę drzwi. - Powinnaś się wyspać. Brak snu źle wpływa na urodę, a szkoda było. - W jego oczach zapłonęły wesołe ogniki. - Dobranoc, Saraid. Kolorowych snów.
- Dziękuję za mile spędzone chwile - dodał stojąc już w progu, a potem zamknął za sobą drzwi.
- Niech bogowie ześlą ci spokojny sen - odpowiedziała ze zdziwieniem spoglądając na zamknięte drzwi.
Czyżby rzekła coś, co sprawiło że poczuł się niemile widzianym? Wszak chciała jedynie dolać mu wina. Być może wstała zbyt gwałtownie, a słowa które przy tym wypowiedziała... Jednak wciąż nie mogła dojrzeć powodu dla tak rychłego wyjścia. Nie mogła się jednak nie zgodzić z jego słowami dotyczącymi snu. Jutro powinni być wypoczęci, a rozmowy toczone przez większość nocy z pewnością w tym pomóc nie mogły.
Kładąc się obiecała sobie, że od tej chwili nieco baczniejszą uwagę poświęci temu w jaki sposób zwraca się do ludzi i jakie przesłanie niosą ze sobą jej słowa. Widać bowiem zbytnio tęsknota zaczęła jej doskwierać skoro potraktowała jednego z nich niemal jak brata swego.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 01-02-2012 o 23:10.
Grave Witch jest offline  
Stary 02-02-2012, 12:17   #15
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eryk wrócił z pięterka karczmy i udał się do karczmarki. Długo jej nie było. Po chwili wróciła cała czerwona i spocona, jednak uśmiechnięta. Mina Eryka nie mówiła wiele. Przewrócił tylko oczyma i westchnął.
-Płacę za wszystko co zamówili na mój rachunek. Więcej nie przyjmujcie zamówień na mnie. Niech płacą ze swojej kieszeni. Ja poproszę pokój. Dwuosobowy. - powiedział do karczmarki i odebrał kluczyk płacąc za wszystko.

Kasimir już nie opowiadał. Młodzi cały czas tylko zadawali jakieś pytania. A bo jak to było? Ale jaki słup ognia? A pokażecie nam taki słup ognia? Takie tam... głupkowate pytania. Gdy w końcu moment ciszy wkradł się do ich stolika akolita zapytał skrybę w języku klasycznym:
-W liściku jest napisane, że wyruszamy godzinę przed świtem. Kapłanka mówiła, że mamy być gotowi godzinę po świcie. Plany uległy zmianie, nie wiem dlaczego, ale pewnie zależy jej na tym, aby ktoś myślał, że opuszczamy Altdorf później. Gdybyś mógł to przekaż naszemu kozaczynie i towarzyszowi z wózkiem tę informację. Oczywiście dyskretnie. Ja ... - popatrzył na krasnoludów, którzy tańczyli wesoło z towarzyszką gorzałką.
-Ja spróbuję jakoś im to przekazać... - dokończył i powoli wstał od stolika.

Siadł gdzieś przy drzwiach wyjściowych i czekał aż Khaldin i Aliquam poczują potrzebę zrobienia sobie miejsca na kolejne porcje alkoholu. Sądząc po ilości wypitego piwa ciśnienie w ich pęcherzach było już dość wysokie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 02-02-2012, 16:57   #16
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Pojedynek piwny był zażarty. Kufle uderzały o blat stołu, piana skapywała na podłogę a sam trunek ciekł po brodach zawodnikom. W głowie już nieźle się kołowało, świat zdawał się być bardziej pochyły i rozmazany niż zwykle. Khaldin nie dawał za wygraną i pił piwo za piwem. Wielkimi łykami. Doszedł już dość daleko i nagle usłyszał, że nie zmieścił się w wyznaczonym czasie.
-Jak to nie..hyk… nie zmieściłem się w cz-czasie?!- Zakrzyknął zdenerwowany. Zaczął wymachiwać rękoma w powietrzu i tupać groźnie nogami. Kopniakiem przewrócił zydel, na którym siedział.
-Ty… hyk… ty…!- Cedził przez usta grożąc sędziemu pięścią. –Ty psi synu! Sędzia stary onuc! Koński zad!– Krzyknął nie przebierając w słowach. Twarz Khazada poczerwieniała od krwi i nadmiaru alkoholu a przy każdym wypowiadanym słowie opluwał swoją brodę. Mogłoby się zdawać, że Krasnolud zaraz wybuchnie szałem, ale nie. Wziął kilka głębszych oddechów i machnął na wszystko ręką, rzucając tylko na odchodne kilka słów na temat tych całych zawodów w piciu.
-Do rzyci z takim konkursem! Hyk… - Odszedł naburmuszony klnąc pod nosem.

Zamierzał udać się do swojego pokoju i położyć się spać. Po drodze zabrał swoje rzeczy i jeszcze misę z jadłem, i jeden dzban piwa. Tak na wszelki wypadek, jakby obudził się w nocy i zgłodniał, tudzież poczuł pragnienie. ~Mam nadzieję, że w pokoju jest jakieś wiadro. Inaczej będę załatwiał swe potrzeby przez okno! Psia nora!~ Myślał będąc już na schodach, podczas dość trudnej wspinaczki. Trzymając się kurczowo poręczy starał się utrzymać równowagę. Upadek mógł skończyć się boleśnie, lub co gorsza, piwo mogło się rozlać.
-Nie! Nie oddam wam mych gór! – Będąc na górze schodów zawył doniosłym rykiem starą krasnoludzką pieśń, którą zwykł raczyć słuchaczy, gdy już się odpowiednio upił.

Precz goblinie od gór bram!
Ja już ostrzę na Was topór.
Będę walczył nawet sam!
Wy zielone wszy!

Ja nie oddam wam mych gór!
Ni podziemnych komnat, szybów.
W mordę lać będziem wasz ród,
Wy zielone wszy!


Dalsze słowa pieśni przerodziły się w jeden pijacki bełkot. A zdolności śpiewu krasnoluda pozostawiały wiele do życzenia. Sam Khaldin podreptał do swojego pokoiku. Miał zamiar spać tak długo, aż się wyśpi.
 
Mortarel jest offline  
Stary 03-02-2012, 00:10   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Drzwi do pokoju nie były zamknięte na klucz, chociaż takie je zostawił. Mogła to być niedbałość ze strony służby, ale niekoniecznie...
Alex wyciągnął sztylet i ostrożnie przestąpił próg.
- Długo musiałam na ciebie czekać...
Niespodzianka była przyjemna. Jasnowłosa Agnes należała do zdecydowanie najsympatyczniejszych dziewczyn w gospodzie i chociaż wielkością biustu ustępowała nieco Karze, to jednak nie to było dla Alexa najważniejsze.

Rozwijające się w najlepsze wzajemne poznawanie się zostało nagle przerwane przez stukanie do drzwi. Alex nie odpowiedział, lecz dzięcioł nie ustępował. Trzeba było się nieco przyodziać i sprawdzić, kto i czego sobie życzy.
Saraid? To była kolejna niespodzianka tego wieczoru. Chociaż innego rodzaju. Uzyskanie odpowiedzi na pytanie, co było celem tej wizyty, musiało jednak poczekać.

- Elfka? - spytała Agnes, z wyraźnym zaskoczeniem w głosie. - Ja ci nie starczam? - Tym razem w głosie brzmiała jeszcze wyraźniejsza pretensja.
Na szczęście dała się przeprosić. Albo też pretensje były nieco udawane.

***

Wszystko co dobre prędzej czy później musi się skończyć. Spotkanie z Agnes nie trwało do samego rana i Alex mógł złożyć wizytę Saraid.

***

Rozmowa z elfką, początkowo dotycząca zmiany terminu wyruszenia, przeszła później na inne, znacznie ciekawsze tematy. Chyba jednak Alex przesadził nieco z długością pierwszej wizyty. Może dlatego Saraid dała mu w końcu do zrozumienia, że powinien opuścić jej pokój. Pozostawało tylko pożegnać się.

***

Tym razem w pokoju nikt na niego nie czekał. Można było zamknąć drzwi, spokojnie spakować się, a potem położyć i chociaż trochę wypocząć przed podróżą, przed poranną pobudką.
Zresztą nie sądził, by ktokolwiek musiał mu robić pobudkę. Zawsze potrafił się obudzić o takiej porze, o jakiej chciał.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-02-2012, 01:01   #18
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eryk widząc, że Khaldin idzie na górę zdziwił się... Po takiej ilości piwa iść spać bez... hm... karczmarka będzie musiała najwyżej posprzątać...
Akolita wstał i poszedł na górę po schodach za Khazaldem. Co jak co, ale brodacz na pewno nie uciekłby mu znając jego ilość alkoholu we krwi. Gdy Khaldin szukał po kieszeniach kluczyka Eryk podszedł i nachylił mu się do ucha.
- Jutro wyruszamy nieco wcześniej, ale nikt nie może o tym wiedzieć. Teraz proszę Cię, przyjacielu, w ciszy udaj się na spoczynek. Życzę miłej nocy Khaldinie. - szepnął do ucha, poklepał krasnoluda po plecach i stanął w połowie schodów czekając na Aliquama. Miał nadzieję, że Khaldin nie wyśpiewa za chwilę całej informacji na całe gardło.

Gdy drugi z krasnoludów zaczął kierować się w stronę swojego pokoju akolita postąpił tak samo. Szepnął co miał szepnąć wcześniej rozglądając się czy jakieś ciekawskie oczy lub uszy nie próbują wybadać o co się rozchodzi. Następnie pożegnał się z drugim brodaczem i sam zszedł na dół.

Usiadł przy stoliku z Kasimirem. Chwilę jeszcze posiedział na dole po czym wskazał swojemu towarzyszowi, do którego pokoju się udaje.
-Jak chcesz to zaraz tam dołącz. Ja jak na duchownego przystało muszę odmówić modlitwy. Daj mi chwilę, abym spełnił swój obowiązek. - powiedział i powoli udał się na górę.

W pokoiku przy świecy odmówił modlitwy ku czci Sigmara. Prosił patrona Imperium o bezpieczną podróż, mądrość w trakcie jej trwania i odwagę w razie zagrożenia. Wzniósł krótkie prośby odnośnie każdej osoby ze swojej kompani po czym położył się na łóżku.
Wyciągnął Żywot Sigmara i czytał w blasku świecy. Zauważył, że notka od kapłanki wypadła na podłogę. Wstał, przeczytał ją jeszcze raz po czym na chwilę potrzymał nad płomieniem. Uśmiechnął się, gdy przypomniały mu się czasy nauki w świątyni. Niektórzy zakonnicy pisali jakimś dziwnym specyfikiem, który pod wpływem ciepła pokazywał skrywane napisy. Podobno był to sok jakiegoś egzotycznego owocu.
- Dyskrecja... - szepnął do siebie, po czym spalił mały kawałeczek papieru.
~ Kto miał wiedzieć to wie. Teraz już nikt nie zakosztuje tej wiedzy. - pomyślał, po czym wrócił do studiowania księgi.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 03-02-2012, 22:01   #19
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi, tłum wkoło Kasimira również raczej się przerzedził gdy skończyły się opowieści, a Eryk umknął. Skryba nie był wcale zadowolony, że towarzysz zostawił go wcześniej samego z całą tą hołotą, ale przynajmniej miał ku temu dobry powód. Bardziej martwiło go, że Wołodia brzmiał, jakby rzeczywiście uwierzył w jego bajdę. Trzeba było to wytłumaczyć jeżeli nadarzy się okazja. Gdy Eryk wrócił, tylko przytakiwał wszystkim jego słowom, a po jego odejściu odczekał chwilę aż sam powstał i zebrał swoje rzeczy.

- Wybaczcie przyjaciele - rzekł do otaczającej go gawiedzi - ale na mnie już czas. Może następnym razem opowiem wam coś jeszcze.

Zdawało mu się, że tą obietnicą bardzo ucieszył zebranych i kupił sobie spokój przy odejściu. Spokojnym krokiem skierował się do szynkwasu, gdzie zapytał się karczmarki o Anzelma. W pierwszym momencie wydawała się trochę speszona, więc Ignatz tylko przewrócił oczami, przypominając sobie jak wcześniej tańcowali, a następnie pomaszerował do swojego pokoju. Nie był do końca pewny czy wspólny pokój z Erykiem był wygodnym rozwiązaniem dla któregokolwiek z nich, ale na pewno było to bezpieczniejsze. Ostrożności nigdy za wiele. Akolita powinien już skończyć modlitwy, ale z nim nigdy nic nie było pewne, dlatego Kasimir przystanął przed wejściem i nasłuchiwał przez chwilę. Nasłuchiwał nie tylko modłów, ogólnie chciał się upewnić, że wszystko w porządku. Kiedy nie słyszał już nic ciekawego wszedł cicho do pokoju. Eryk już zakończył modlitwy.

- Nic z tego - powiedział cicho Kasimir kiedy już zamknął drzwi. - Wołodia już chwilę temu udał się na spoczynek, a i Anzelm chyba podobnie. Nie ma co za nimi gonić. Dość, że zabierzemy im te dwie godziny wypoczynku z rana. Myślę, że nie będą źli.

Eryk tylko wzruszył ramionami i przewrócił oczami. Był Ignatzowi bliskim przyjacielem, ale czasem swoim zachowaniem mierził go niemiłosiernie. Do demonów z tym wszystkim, czas było położyć się do snu. Rano czekała ich długa podróż.
 
Julian jest offline  
Stary 03-02-2012, 22:37   #20
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Powoli wszyscy kładli się już spać, bądź też spali od dłuższego czasu. Wołodia chciał porządnie wypocząć przed kolejnym, możliwie że ciężkim dniem. Wiedział, że kapłanka najmując tyle osób spodziewa się ciężkiej przeprawy. Więc raz by być przydatny, dwa by samemu przeżyć, czuł że musi zadbać o swoje siły.

Anzelm natomiast kładł się niezwykle umęczony swym miłosnym aktem. Piersi Kary, w które się wtulił pozwalały mu na moment zapomnieć o wózku i nawołujących go śmieciach. Biust miękki jak poduszeczka utulił go do snu.

Saraid zaczynała zżywać się najwidoczniej z Alexandrem, gdy zasypiała wciąż jeszcze chodziły po jej głowie, długie rozmowy z nim. Pamiętała też by wstać wcześnie, po chwili usnęła twardym snem.

Alexander również kładł się sam. Przyjemności cielesnych zaznał już wcześniej, intelektualnych nieco później. Nie jest powiedziane, że na którąkolwiek z nich nie miałby jeszcze ochoty, ale w jego pokoju już nikogo nie było i nikt nie zjawił się do samego ranka. Zasnął więc samotnie.

Eryk przekazał Khaldinowi wiadomość, ale zważając na to, że ten zaraz po tym zaczął sobie śpiewać, a przed wejściem do pokoju wybełkotał półgłosem - Chuuyj, nie przed świtem – można było się spodziewać, że za cholerę krasnolud nie będzie miał zamiaru wstać tak jak reszta. Spity wszedł do środka. Wziął taboret i stanął przy oknie. Pierdnął, rzygnął, odcedził kartofelki, niemalże zraszając jakiegoś bezdomnego pijaka i ruszył w kierunku łóżka. Nażarł się jeszcze trochę, gdyż od razu bo bełciku zgłodniał. Po czym bezwładnie padł na łóżko, zasypiając niczym kamień.

Drugi khazad również dotarł do swej komnaty. Jego wejście było bardziej kulturalne niż Khaldina, skierował się od razu na swe legowisko.

Weiss w poczuciu spełnionej misji, po żarliwej modlitwie również się położył. Spełnił część swego zadania, przekazał informacje większości towarzyszy. Pozostałym przekazać miał Kasimir, został mu tylko kozak i Anzelm, jednakże tego nie zrobił dzisiejszego wieczoru. Miał zamiar z zaskoczenia wyrwać ich ciut wcześniej ze swoje drzemki. Ignatz więc jako ostatni położył się i przykrył pierzyną.

Noc minęła bez większych komplikacji, było spokojnie, jak na karczmę, więc można było w miarę wypocząć. Część powoli się przebudzała, zbliżał się termin przekazany w ukrytej notce, powoli trzeba było się szykować do drogi.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 03-02-2012 o 23:56.
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172