Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-05-2012, 18:28   #261
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eryk usłyszał ciche jęknięcie basowego głosu krasnoluda. Zerknął na Aliquama. Jednym z jego przykazań było wspomaganie krasnoludów, jeśli tylko jest to możliwe. Eryk nie wahał się. Szybko zadał szaleńczy cios przeciwnikowi. Nie było istotne to czy trafi czy nie. Teraz liczyła się szybkość reakcji. Chciał połamać przeciwnikowi nogi w miarę możliwości. Chcieli jednego lub dwóch żywych.

Teraz Alex miał chyba dobrą passę, trzeba to wykorzystać. Saraid również służyła dobrze swoim łukiem. Akolita popędził osłaniany przez strzelców w stronę Aliquama.

- Anzelm! Odciągnij go stąd! - wykrzyczał. Mimo wszystko nie był to rozkaz a prośba.

Ruszył na przeciwnika który chciał wykorzystać sytuację Aliquama. Zaszarżował trzymając swój dwuręczny młot niemal w jednej ręce. Ogarnął go... szał? Czyżby?
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 25-05-2012, 12:39   #262
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Nadciągający Anzelm, w którego wstąpił bojowy szał, dopadł oponenta wyciągającego właśnie swój miecz z Aliquama. Wujaszek atakował szaleńczo, jednak gwardzista był zdecydowanie lepiej przeszkolony i odpierał, dość chaotyczne ataki, bez problemu. Po chwili dołączył do tego starcia i Khaldin, również szaleńczo atakujący z zamiarem pomszczenia kompana. Khazad zadawał szybkie ciosy, przeciwnik miał coraz większe problemy, by odeprzeć ataki tej dwójki. Krew się polała z ramienia, po jednym z ciosów Khaldina. Gwardzista zdołał jeszcze sparować zamach Wujaszka, ale to odsłoniło jego gardę, krasnolud znalazł w niej lukę i precyzyjnym ciosem, pomścił kuzyna.

Anzelm od razu podbiegł do Aliquama, odciągając go od walki. Starał się zatamować krwawienie, przy okazji znajdując miksturę leczenia. Krasnolud jeszcze powoli oddychał. Anzelm wlał mu więc zawartość flakonika w usta, by następnie wrócić do uciskania ran. Khazad żył, całe szczęście wciąż żył.

W tym samym czasie Alex toczył wyrównany bój ze swoim oponentem. Bój był bardzo zacięty, obydwaj wykonywali uważne ruchy. Po jednym z umiejętnych parowani Alex skontrował, minął tarczę i zadowoleniem spostrzegł na swoim mieczu krew. Czując ją i przewagę nacierał coraz pewniej. Kolejne cięcie zatrzymało się ponownie na tarczy. Jednak chwilę później wróg wydawał ostatnie tchnienie. Po idealnej akcji, Alex pokonał przeciwnika.

Eryk, jak postanowili wcześniej, miał zamiar zatrzymać wroga do przesłuchania. Celował więc teraz w nogi. Chciał je połamać swym młotem, wtedy z pewnością przeciwnik nie ucieknie, a gadać będzie mógł. Z bólem, ale będzie mógł. Tyle że skupiając się na trafieniach w nogi, którymi nie pozbawi wroga życia, walczył trochę mniej uważnie. Po chwili się okazało, że nie była to opłacalna taktyka. Ból dochodzący nagle z ramienia mógł zdecydowanie o tym świadczyć. Akolita kontynuował jednak swój zamiar, w odwecie trafił przeciwnika w nogę. Nie był to jednak cios mocny, praktycznie nie odczuwalny. Nie odczuwalny, ale jednak pozwalający chwilę odetchnąć i oddalić od siebie przeciwnika. Po chwili poprawił cios, jednak znowu miast grymasu bólu dostrzegł niewielki uśmieszek. To rozsierdziło akolitę wykonał potężniejszy zamach... trafił… gruchot łamanych kości był bardzo donośny. Młot uderzył przeciwnika w biodro, rozkawałkowując kość udową i miednicę. Gwardzista padł nieprzytomny na ziemię, a spod jego ubrania i zbroi zaczęły wystawać odłamy kości oraz fragmenty porozrywanych mięśni i ścięgien. Krwawił bardzo mocno, jego pierś jeszcze się unosiła i opadała, ale po około 30 sekundach oddech zgasł.

Wołodia prowadził jeszcze bardziej wyrównany bój. Zmęczenie z każdą chwilą, coraz bardziej dawało się we znaki. Swietłana nie mogła znaleźć drogi do ciała przeciwnika. Całe szczęście z drugiej strony problem był ten sam. Nagle strzała elfiej wojowniczki świsnęła koło kozaka, raniąc niegroźnie wroga. Zarubiev był bliski by wykorzystać tą chwilę, jednak o centymetry chybił. Po momencie jednak pierwszy raz trafił oponenta, niezbyt mocno, ale trafił. Był coraz bliżej, było coraz lepiej. Po chwili kolejna elfia strzała trafiła w przeciwnika, tym razem mocniej osadzając się w ciele. Wołodia przygotowywał się do ciosu, ale zauważył nadciągającego Khaldina. Khazada z okrzykiem biegł, wybił się w powietrze i ciął gwardzistę w twarz. Gdy opadł powtórzył cios. Ostrze jego topora rozcięło mięśnie przy obojczyku wroga. Przeciwnik upuścił trzymany przez siebie miecz. Gdy zdał sobie sprawę, że ostał sam na polu bitwy, uklękł błagając o litość. Jego życie było teraz w rękach kozaka, Khaldina i ich towarzyszy. Krew zalewała jego korpus coraz bardziej.
 
AJT jest offline  
Stary 25-05-2012, 12:52   #263
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
~ Na Sigmara... miałem przecież zostawić przy życiu... - Eryk zdał sobie sprawę, że dał się właśnie ponieść szałowi bitewnemu jak jakiś prostak wyznający Khorna. To przez ten uśmieszek, został zlekceważony. Mówi się, że jak ktoś zaatakuje posłańca Imperatora, to tak jakby zaatakował samego władcę. Widział przecież nieraz jak miejscy w ten sam sposób karali banitów atakujących posłańców czy poborców podatkowych. Więc czy wróg tym uśmiechem zaszydził z samego Sigmara? Przecież widział z kim walczył... Eryk powoli chyba popadał w jakiś obłęd...
Młot zrobił z miednicy przeciwnika dosłownie układankę dla dzieci. Ramię akolity krwawiło, mimo tego ból nie za bardzo mu przeszkadzał. Bardziej przejął się tym, że musi po raz kolejny jakoś ładnie załatać szaty.
Więcej szczęścia w ratowaniu straceńców miał Wołodia i Khaldin. Im się udało.
- To teraz sobie my z robaczkiem pogaworzymy po swojemu ? - zapytał.
Następnie Eryk podszedł bliżej Aliquama.
- Nasza kapłanka na chwilę obecną, raczej Ci nie pomoże Khazadzie. W razie czego ja też znam się na łataniu, może nie aż tak skutecznie, ale znam się co nie co.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 25-05-2012, 23:29   #264
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Oko za oko, cios za cios. Kolejne uderzenie, które tamten sparował. Unik. Pchnięcie, tym razem celne. Krew widniejąca na lśniącej do tej chwili klindze. Odskok. Zwód. Szczęk uderzających o siebie ostrzy.
Obchodzili się ostrożnie, wzajemnie szacując swoje siły. Każdy wiedział, że jedna chwila nieuwagi, jeden w odpowiednim momencie zadany cios, może zakończyć walkę.
Kolejne uderzenie. Atak. Kontratak. I moment, gdy ostrze grzęźnie w ciele wroga. Grymas bólu na twarzy padającego na ziemię przeciwnika.

Alex rozejrzał się dokoła by sprawdzić, jak potoczyły się losy starcia, czy nie trzeba kogoś wspomóc, jednak wszyscy przeciwnicy zostali wyeliminowani. Anzelm zajmował się Aliquamem, który najbardziej oberwał. Jeden z przeciwników, zalany krwią, dawał jeszcze oznaki życia. Ktoś miał dobre serduszko i darował mu życie? A może zadecydowała ciekawość? Może ostatni z wojaków zechce zdradzić kilka sekretów w zamian za ocalenie życia?

Alex wytarł ostrze w kubrak zabitego przez siebie wroga, a potem zaczął opatrywać swoją ranę. Prowizorycznie, ale lepsze to było niż nic. Na Juliene, przynajmniej na razie, nie można było liczyć.
Korzystając z zakończenia działań wojennych zabrał się za przeszukiwanie kieszeni tych, których posłał w objęcia Morra i wyciąganie z nich bełtów. Martwym wojakom złoto, podobnie jak miecze, zdecydowanie nie było potrzebne, a Alexowi mogło się przydać. Podobnie jak i bełty.
- Mam nadzieję że się dowiedziemy, kto go wysłał - skinął głową w stronę rannego. - Potem zobaczymy, co robić dalej. Może pojedziemy oddać tamten list? - zaproponował. - Chyba że nasza chlebodawczyni zadecyduje inaczej.
Jeśli chodzi o zabitych, to nie widział wielkiego problemu. Greta, mimo podeszłego wieku, powinna sobie dać radę. A zwłoki można jej dostarczyć.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-05-2012, 23:33   #265
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek zaczął się rozglądać dookoła siebie i zaczął krzyczeć:

- Mam.. Mam.. Odnalazłeś się mój kochany
- zaczął pędzić do wózeczka.

Pierwsze co zrobił to obejrzał go dokładnie, głaszcząc czule, niczym matka swoje dziecko. Gdy okazało się, że wózeczek nietknięty był sprawdził jego zasoby, które też okazały się nietknięte. Tak więc pora było przystąpić do zbierania fantów. Małe cudeńka krzyczały wręcz do Wujaszka, by ten je przygarnął lecz nim to zrobił spojrzał uważnie po towarzyszach czy któryś z nich nie chce puklerzy czy mieczy. Tak samo skórzane kurty, co z tego że dziurawe. Jedną kurtę sam zamierzał założyć, bowiem lepsza zakrwawiona kurta niż przyjmowanie żelaztwa na klatę.

Wujaszek mało co przejmował się rannym, bowiem nie chciał wchodzić w paradę swoim towarzyszom. Za to zamierzał dokładnie przeszukać tych nicponi, bowiem może znajdzie coś jeszcze. Coś co może nie mieć dla innych wartości a dla niego będzie prawdziwym skarbem. Pierścienie, łańcuchy, wisiorki to wszystko mogło się przydać.. To wszystko wołało o „pryzgarnięcie” a Wujaszek znany był z tego, że chętnie pomaga swoim towarzyszom i przyjaciołom. Tak samo jak z błąkanym duszyczkom, które trzeba wspierać w tych mrocznych czasach.

Poza tym Anzlem był taki szczęśliwy, że znalazł wózeczek. W końcu to było jego dziecko. Ba!! Było cenniejsze od dziecka i radość Wujaszka była niesamowicie wielka, bowiem ten co jakiś czas skakał dookoła niego i coś do niego mówił. Szeptał nawet. Cóż, podobno z szaleńcami się nie dyskutuje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 28-05-2012, 14:40   #266
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Gdy tylko usłyszał, że odgłosy walki ustały, Kasimir wystawił głowę z kanałów i rozejrzał się. Przy życiu został tylko jeden najemnik, a ich towarzysze wszyscy byli w jednym kawałku. Odetchnął z ulgą i zszedł z powrotem na dół. Następnie z pomocą Alexa powoli wyprowadzili z kanałów Juliene, potem Kathrinę i Sigismunda. Kapłanka była zupełnie rozkojarzona, wodziła tylko dookoła błędnym wzrokiem, nie dało się z nią rozmawiać. Ignatz nie był zdziwiony, po tym co tam zobaczyli każdy mógł mieć problemy z kompletnym dojściem do siebie, miał tylko nadzieję, że nie zajmie im to zbyt długo. Pozostawanie dłużej w Vogelsang zdecydowanie nie było mu w smak, wolał wrócić już do Altdorfu, tym bardziej że nie zostało im raczej wiele do roboty. Nie miał też ochoty uczestniczyć w przesłuchaniach, to była uciecha dla Eryka, więc niech się bawi. On sam odprowadził zaszokowaną trójkę do ich schronienia żeby mogli się położyć i uspokoić. Sam też miał nadzieję, że chwile siądzie i odpocznie, w międzyczasie kiedy reszta będzie przesłuchiwać jeńców albo dochodzić do siebie po ciężkim dniu.
 
Julian jest offline  
Stary 06-06-2012, 06:17   #267
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Przesłuchanie jeńca ***

-Dobra suczy synku... Gadasz po dobrociji, czy trza ci mijichę sklepać?- Wołodia nie miał zamiaru cackać się z darmozjadem, który narobił im sporo problemów -Ten przez cijebie ranny- skinął głową w stronę Aliquama -Nije chcijej żeby był w stanije topór dźwijignąć bo ja w twojej obronije stawać nije będę. Da.- rzekł spokojnie, lecz niezwykle chłodno.

- Kozacze, poczekaj - powiedział Alex. - Pytanie najpierw zadaj, a potem do mówienia zacznij zachęcać. Powiedz na początek - zwrócił się do rannego - kto was tu przysłał i dlaczego.

Aliquam skinął do Eryka
- Dzięki ci, byłbym wdzięczny za pomoc. - Powoli zaczął podnosić się z ziemi do pozycji stojącej, pochwytując przy okazji broń. Potem krzyknął do jeńca. - Lepiej powiedz mojemu kompanowi, co wiesz, bo jak ja tylko będę mógł podejść do wyrwę ci wszystkie zęby razem z dziąsłami!

Eryk popatrzył na metody jakimi próbują działać jego towarzysze. Najpierw począł opatrywać jednak potrzebującego Khazada. Następnie, gdy już to zrobił podszedł do jeńca i zaczął robić to samo.
Widząc jednak miny członków drużyny powiedział:
- Spokojnie, mam zamiar go utrzymać przy życiu, martwy nam się nie przyda.
Nie był zbytnio delikatny. To miał być skuteczny, a nie przyjemny zabieg. Słysząc jęki jeńca przypomniała mu się pewna sytuacja. Przesłuchiwali całą bandę podejrzanych o kult Slaanesha. Rękawiczki... gorące pręty... W ostateczności użyje swoich metod.

- Nie zabijajcie! Proszę! Powiem wszystko co wiedzieć chcecie! – Zaczął biadolić jeniec. Uspokoiwszy się trochę, gdy Eryk zaczął go opatrywać, począł odpowiadać na pytania. – Jechaliśmy waszym tropem z Altdorfu. Przysłał nas Herr Weissenhaaren. Mieliśmy wrócić z jego narzeczoną. A jak nie wrócić, to cytując go... ‘Jeśli ja jej nie będę mieć, to upewnijcie się, żeby nikt jej nie miał.’ – Zacytował pracodawcę. - Ale jak, jak mnie puścicie. To wrócę tam, powrócę do niego i powiem, że misja ukończona. Że walkę stoczyliśmy ciężką, a ja jako jedyny ocalałem. - Popatrzył na przesłuchujących go.

- Nie wiem jak Wam, mnie to nazwisko dość sporo mówi. Mieliśmy już z nim do czynienia. To ten sam co nasłał chłopów pod karczmą. - powiedział do reszty Eryk.
- A teraz powiedz co wiesz o swoim pracodawcy. Tylko szczerze, bo jak już usłyszałeś co nieco o nim wiemy.
- Już mówię co wiem. Tylko i wyłącznie szczerze. Herr Weissenhaaren jest bogatym, wpływowym szlachcicem, posiadającym swój dwór w Altdorfie. Wedle mej opinii jest doskonałym przykładem, jak władza i bogactwo może w głowie namieszać. A oto jego herb- wskazał na swoją zakrwawioną kurtę. - A jam członkiem jego gwardii. Ja wrócę i powiem, że misja zakończona. - Powtórzył jeszcze raz.

- To nie wróży ci świetlanej przyszłości. Z tego co słyszałem to ten cały Weissenhaaren wiesza sługusów, którzy nie wracają z dobrymi wieśćmi. Skąd mieliście wiedzieć jak wygląda narzeczona tego całego Haarena? - blefował. Może to chociaż nauczy tego młodziaka rozsądku.

- Yyy… bo my ją widzieli przecie na oczy - odpowiedział. - Tu jej szukaliśmy, bo tamten - skinął głową w stronę Felixa – powiedział, że tu zmierzacie. Wcześniej śledził i ślady zostawiał najęty skrytobójca. A wieści przecie dobre przywiozę, że nikt jej miał nie będzie. To jego słowa, a znając go to zdecydowanie tak myślał i nawet z takiego rozwiązania zadowolon będzie. No może, by się jaki dowód przydał… Ale jaki…
- Hm... Wiesz, dowodu Ci dać nie możemy... Jednak możemy pokazać ci prawdę. Chcesz? Jak już ją przekażesz Haarenowi, to Twoja sprawa.
- Dobrze, oczywiście, ja tak wytłumaczę, że już spokój będziecie mieć. I Pani Juliene. Na pewno! Obiecuję! - Mimo ran i swojej sytuacji, mówił z wielkim entuzjazmem. Chyba wyczuł, że może mu rzeczywiście będzie dane przeżyć ten dzień.
- Nie ciesz się za bardzo. Na pewno chcesz ujrzeć prawdę? - Eryk wiedział co czeka tego nieszczęśnika. Chciał mu delikatnie zasugerować, że nie ma się z czego tak radować.
Gwardziscie od razu zrzedła mina, zdał sobie sprawę że na radość jest jeszcze za wcześnie - Mhm - odpowiedział niepewnie.
- No to chodź... Idziemy! - Eryk stanął za gwardzistą i poprowadził go do włazu do kanałów.
- Na dół!
Jeniec bez żadnych sprzeciwów, wykonywał kolejne polecenia akolity.
Eryk poprowadził powoli jeńca na miejce ich potyczki z bestią. Gdy już dotarli na miejsce i sługus Haarena ujrzał to, co pokonali, akolita powiedział:
- Dwa dni temu ten pomiot chaosu pożarł Julliene. Jeśli chcesz dowodu to włóż w to coś rękę i szukaj jej głowy, szat czy innych rzeczy, które zadowolą Haarena. Udało nam się go pokonać serią egzorcyzmów. Mam nadzieję, że to wystarczy...
Gwardzista, gdy ujrzał jaskinię, w której znajdowały się setki obnażonych, zmutowanych zwłok, od razu zwrócił całą zawartość swego żołądka. Nie był w stanie powiedzieć zbyt wiele, a tym bardziej wkładać w trupy swych rąk. - Wystarczy – ledwo co wydukał. - Powiem co widziałem i powiem, że wszyscy tu zginęliście. Opuśćmy to miejsce.
- Więc wracaj do swego pana... a jeżelibyś powiedział, słowo kłamstwa, niech ci język uschnie...
Takimi słowami po wyjściu z kanałów Eryk odprawił jeńca.
Nie trzeba było długo czekać, by gwardzista spełnił kolejną ‘prośbę’ Eryka. Nie oglądając się za siebie ruszył tak szybko, jak tylko pozwalało mu na to ranne ciało.


*** Rozmówka z Felixem***

Widząc spojrzenie, jakim Eryk obdarzył jeńca, Alex doszedł do wniosku, że jego obecność przy przesłuchaniu przynajmniej chwilowo jest zbędna.
- Tylko nie mówcie, dokąd się potem wybieramy - powiedział. - I unikajcie wymieniania imion.
Zdradzanie zbyt wielu tajamnic mogło sugerować, że nie tyle ma się zaufanie co do dyskrecji przesłuchiwanego, ale że żywot tego ostatniego będzie zbyt krótki, by zdobyte sekrety zdążył komukolwiek przekazać.
Ruszył powoli, nieco oszczędzając siły, w stronę dawnego ‘przewodnika’ - Felixa. Członek rady miejskiej tkwił jak kołek, przywiązany do grzbietu wierzchowca.
Rozplątał liny, zostawiając jednak związane ręce.
- Złaź, Feliksie - powiedział. - Musimy porozmawiać.
Pomógł mu zejść na ziemię.
- Skąd się tu wziąłeś, Feliksie? - spytał.

- Ja, ja, jak mnie odesłaliście jechałem przed siebie. Pędziłem nie odwracając się. - Mówił drżącym głosem. –Trafiłem na nich i niedługo trwało, jak mnie na spytki wzięli. I powiedziałem co wiedziałem. To oni mnie z powrotem, związali, na koń i do Vogelsang kazali jechać - odpowiedział Alexow. - Czemu mnie to wszystko spotyka? Czemu? - Zapytał retorycznie, a po chwili zastanowienia opuścił głowę i rzekł - Aaaaaa – Tak jakby mu się coś przypomniało. - Ja, ja nie chce to już być. Nie chcę! Puśćcie, proszę, to pojadę.
- Nie chcesz? - zdumiał się Alex. - Wszak to twoje miasto, Feliksie. Twoje ukochane Vogelsang. Już wolne od Chaosu. Powinieneś tu zostać i pomóc tym, co ocaleli. Tyle jest do roboty - Alex machnął dokoła ręką - a ty chcesz to zostawić? Uciec od obowiązków? Jak to możliwe? Musisz... Powinieneś tu zostać i pomóc w odbudowie. Znasz to miasto, znasz tu wszystkich. Może zostaniesz burmistrzem zamiast tego, co uciekł.
- Nie, nie, nie, ja muszę jechać. Ja nie chcę tu być - panikował. Po chwili, gdy ujrzał, że coraz więcej gapiów, wychodzących z domostw po zakończonej walce, się patrzy, zaczął panikować jeszcze bardziej. - Proszę, ja pojadę! Pojadę w drugą stronę. Już nikomu nie powiem gdzie żeście są. Nikomu! Ale pozwól już odjechać. Pozwól. - Dygocąc z przerażenia patrzył błagalnie na Alexa.
- Co im zrobiłeś, Feliksie? - spytał Alex, zmuszając swego rozmówcę do pójścia w stronę pozostałych członków drużyny. - Czemu się ich boisz?
- Uciekłem – odpowiedział spuszczając wzrok. Ta odpowiedź zapewne nie zdziwiła Alexa. - Uciekłem, gdy doszły nas słuchy o nadciągającej armii Nurgla. Uciekłem wraz z innymi członkami rady. Porzuciliśmy ich - skierował swój wzrok na mieszkańców. - Opuściliśmy miasto pod osłoną nocy, zabierając najlepsze środki transportu.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby cię powiesili - powiedział Alex. - Ale mam nadzieję, że zagonią cię do pracy, żebyś zmazał swoje winy. A cóżeście z kasą miejską zrobili? - spytał. - Przydałoby się złoto na doprowadzenie miasta do poprzedniej świetności.
Powieszą- odparł zrezygnowany - Ja bym pewnie powiesił. A pieniędzy ile zdołaliśmy, tyle zabraliśmy. A gdzie teraz są pozostałe, to nie wiem. Niestety nie wiem.
Alex sam by go powiesił, będąc na miejscu mieszkańców, ale nie był. I nie miał zamiaru być sądzią czy katem.
- Może uda się ocalić twoje życie - powiedział. - Najpierw porozmawiamy z kapłanką, a potem zobaczymy.
Pociągnął Felixa w stronę wejścia do kanałów.

Wspólnymi siłami, czyli razem z Kasimirem, pomogli wydostać się z kanałów całej trójce - kapłance i jej pomocnikom. Jednak Juliene, spoglądająca na świat wzrokiem z cieniem obłędu w oczach, była zdecydowanie mało komunikatywna i nie nadawała się na rozjemczynię w ewentualnym sporze między Felixem a mieszkańcami.
Alex z pewnym zniechęceniem pokręcił głową, widząc w jakim stanie jest kapłanka.
- Nie możesz ciągle uciekać - powiedział do Felixa. - Musisz zmierzyć się z życiem, a my się postaramy, żebyś nie zapłacił głową za swoje błędy - obiecał, może nieco na wyrost.

- Nie… tak… nie… – odpowiadał rozdarty wewnętrznie rajca. - Tak! Nie mogę uciekać. Ja tu chciałem powrócić. Ja wierzyłem, że tu dobrze wszystko. Ale dobrze nie jest. Nie jest przeze mnie. Ale zostanę, by pomóc, by odbudować. By Vogelsang znowu było piękne. By znowu tu życie wróciło. Może wybaczą wtedy… – Mówił, a w głosie dało się wyczuć nadzieję. Ludzie wciąż z daleka obserwowali całą sytuację. Nawet strażnicy nie kwapili się by podejść do grupki, która ocaliła Vogelsang. Oni zresztą o tym nie widzieli. Trzeba czasu, by zmiany były widoczne, by zaraza odeszła, by ziemia odżyła. Na Felixa szczególnej uwagi na razie nie zwracali. Zapewne z daleka go nie poznali, ot wychudzony, wybiedniały obdartus.
- Na razie trzymaj się nas - zaproponował Alex. - Potem porozmawiamy z kapłanką, panią Juliene. Ona z pewnością udzieli ci swej rady.
- Tak, dobrze, mhmm, lepiej się trzymać was. - Felix zdecydowanie zgodził się ze swym rozmówcą.


*** Później z Juliene ***

Gdy Juliene nieco doszła do siebie zwróciła się do swoich ochroniarzy. Ochroniarzy, którzy ocalili jej życie, ochroniarzy, którzy ocalili całe miasto, a kto wie, czy nawet nie więcej. Jej głos wciąż był drżący, jej oczy nieco błędne. Sięgnęła do swej sakwy, wysypała całą jej zawartość i podzieliła ją na siedem równych części. Przydzielając każdemu z ochroniarzy należną mu część rzekła. - Alexie, Ty swą należność odebrałeś wcześniej, a mimo tego zostałeś by wspomóc mnie. Nie pozostaje mi nic więcej niestety, jak podziękować ostatni raz gorąco. Modły będę znosić za Ciebie, do końca życia mego. Jak i za was wszystkich - zwróciła się do pozostałych. – Dziękuję za wszystko co żeście uczynili. Dziękuje za wasze wsparcie w Altdorfie, w drodze tutaj, a szczególnie w tym mieście, które jakże bardzo potrzebowało waszej pomocy. Moja wdzięczność nie zna granic, modły jak wspomniałam wznosić będę, a to co uczyniliście z pewnością Pani ma dostrzegła i otoczy was szczególną opieką. W to nie wątpię. W drogę dalszą pewnie ruszyć będziecie chcieli. Ja tu wam więcej nie zaoferuję. Ja tu zostanę, zostanie Kathrina i Sigismund. Zostanie i Felix, który naprawić swe czyny obiecał. Zostaniemy tu i pomożemy temu miastu odzyskać swą świetność. Odzyskać to, co zostało mu zabrane przez siły zła. Czeka nas kolejna walka, ale walka, która dzięki Wam ma szanse zakończyć się sukcesem! - Wypowiadając ostatnie słowa zdawało się jakby wracała jej siła i wiara.
- Pani Juliene - Alex ukłonił się nad wyraz uprzejmie i z widocznym szacunkiem - to była przyjemność, móc wspomóc cię w twym dziele. Ale jest jeszcze jedna, nie do końca załatwiona sprawa. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to niejaki Weissenhaaren, szlachcic z Altdorfu, za wszelką cenę pragnie cię zdobyć. Nie wiem, czy chodzi mu o twą rękę, czy o coś innego - Alexowi nie do końca udało się zachować powagę - ale dobrze by było, gdybyś zważała na siebie, jako że czeka cię tu dużo pracy i nie byłoby dobrze, gdyby ci w tym przeszkodził jakiś szlachetka.
- Tak Alexie, wiem. Za dalszą troskę jestem wdzięczna, mężem jesteś dobrym i prawym. Mam jednak nadzieję, że tu mnie nie odnajdzie. To miejsce z dala od wpływów jego. Ukrywać się też całe życie nie mogę. Mimo iż jestem tu z innych powódek niż sądziłam, to zostanę tu jednak, gdyż pisane mi to musiało być. Widzę moją rolę tutaj i wiem, że pozostać w tym mieście muszę. Tyle tu potrzebujących… -odpowiedziała mężczyźnie.
Alex skinął tylko głową na znak, że rozumie, chociaż nie ze wszystkimi opiniami Juliene się zgadzał. Na przykład tą o nim. Postanowił jednak swoje zdanie zachować dla siebie.
- Gdyby jednak zaszła taka potrzeba - zwrócił się do kapłanki Kasimir, zabierając ze stołu swoją część - podejrzewam, że posłaniec z wiadomością i paroma koronami na podróż będzie wystarczył aby przekonać nas do powrotu. Chyba wszyscy wrócimy teraz do Altdorfu, więc nie powinno być trudno nas znaleźć.
- Obym z takiej możliwości korzystać już nie musiała - odparła z lekkim uśmiechem.
Wujaszek również postanowił się pożegnać więc podszedł do kapłanki i czule ją uściskał. Łza nawet poleciała mu z oka, bowiem biedaczek wzruszył się bardzo że musi rozstawać się z tą dobrą kobietą. Dał jej złota koronę i rzekł:
- To dla Ciebie od Wujaszka - a po tym pocałował ją w policzki oba i mocno wyściskał bo taki z niego był czuły facet
Juliene spojrzała na monetę, później na łzy Anzelma, ten dziwny mężczyzna zaskakiwał ją na każdym kroku. - Mam nadzieję, że serce twe poprowadzi Cię w dobrą stronę Anzelmie. Modlić się o to będę. - Nie miała pojęcia cóż więcej dodać. Nie miała pojęcia, czy sięgać po monetę, czy też nie. Stała nieco wmurowana, mając nadzieję, że to niezręczna sytuacja prędko minie.
Wujaszek spojrzał się po towarzyszach i rzekł:
- Altdorf..jak świat stoi przed nami otworem..Przyjaciele.. - nie do kończył bowiem czekał co reszta zadecyduje
- Altdorf? - powtórzył Alex. - Może kiedyś, ale najpierw proponowałbym oddać ten list.
Salkalten. Nawet wiedział, gdzie to jest. Co za problem tam pojechać.
- A ja... Ja to chyba zostanę tu... Zawsze chcijał ja otworzyć swoją gospodę da. Taką jak to u mnie w mej oczyźnije mają...- rzekł Wołodia - Miejsca jest tu sporo, a jeśli zaczną tu siję sprowadzać na zat ludzije to będę siję szczycijił pijerwszą gospodą po odbudowaniju mijasta... - wzruszył ramionami spoglądając na towarzyszy bezradnie.
Wujaszek spokojnie wysłuchał co ma do powiedzenia Wołodia i podszedł do niego i rzekł:
- Karczmę powiadasz.. a może potrzebujesz pomocy.. Wujaszek zna się na interesach a i nie tylko na tym. Zapewnie Zlate France będą Ci potrzebne by otworzyć taki przytułek.. Bo widzisz kupno ziemi, budynek i czy budowa czy kupno gotowego to podobnie - zamyślił się i tak licząc na palcach w końcu rzekł - No jakiś tysiączek Ci potrzebny..
- Ale i o tym pamiętać warto - wtrącił się Alex - że wiele opuszczonych domów zostało, których właściciele i ich spadkobiercy nie żyją. Rada miasta, jak tylko taka powstanie, mogłaby nowym osadnikom, a szczególnie tym, co do ocalenia miasta od klątwy się przyczynili, po niższej cenie taki budynek sprzedać. A i grunty równocześnie.
Anzelm spojrzał na Alexa i pokiwał głowo:
- Właśnie.. właśnie.. może nie tysiączek a powiedzmy...750 złociszy.. myślę że może nawet i mniej.. trzeba by rozsądnie rozważyć plusy i minusy.. Grunty mogą ataniej sprzedać ale niekoniecznie budynek lub fundamenty.. chyba że surowce, ale to i robotników do pracy.. Och Wujaszek znów musi policzyć..
- No takie 900 metrów ziemi mogło by kosztować jakieś.. - zamyślił się - normalnie ze sto koron. Powiedzmy, Wujaszek załatwi za 80% ceny, choć lepiej brzmi 50% ceny.. No to liczmy 80 Zlatych Franców, czyli ziemię można od ręki załatwić będzie w mieście - uśmiech Anzelma był szeroki
- Ale najważniejszy jest Wołodia..czy zechce pomocy ?- spojrzał badawczo na towarzysza
-Da. Pomocną dłoń kozak zawsze doceniji. Bogijem nije jest co by ze wszystkijim sam poradzijić a interesami jeszcze tego typu siję nije zajmował. Jeśli kto chcijałby tu zostać jak Wołodija do chętnije z zaufanymi osobami interesy poprowadzim.-

Wujaszek uśmiechnął się i rzekł;
- A z chęcią, chęcią.. choć kontakty trzeba powyrabiać a i jeno przydadzą się znajomości..
- [i]Chcecie tu zostać?[\i] - Wtrącił się ze zdziwieniem Kasimir. - Ale... Przecież... Jak to? Po co? Zostawać w tej dziurze, zapadłej, zniszczonej, jak cały świat stoi otworem? Przecież to bez sensu. Nie rozumiem - zerknął na siedzącego obok akolitę, może nie wiedząc co powiedzieć, może licząc na poparcie.

Eryk siedział przy stole ze spuszczonym wzrokiem. Mamrotał coś pod nosem o jakiś kamieniach i innych niezbyt pasujących do niego rzeczach.
- Hm... właśnie zdałem sobie sprawę, że gdyby użyczyć nieco kamienia z ruin budynków w wiosce świątynia znów mogłaby odzyskać dawny blask... - powiedział zadowolony.
- Hm? Mówiłeś coś? - dopiero teraz zauważył utkwione w nim oczy Ignatza.

Kasimir pokręcił głową i rozłożył ręce w geście bezradności i rezygnacji. Wyjął z kieszeni płaszcza pognieciony i pokrwawiony świstek papieru i rozwinął go.
- Daleko to... Salkaten? - Zwrócił się do Alexa.

-Świjątynia Sijigmara... Shalyji... Gospoda... Świjat stoi otworem? Da, ale paczemu nije zacząć tu? Nije spróbować od tego mijejsca?...- wejrzał na Kasimira i Eryka, jakby szukał w akolicie poparcia.

- Nie wiem, to najwyraźniej poza moim pojmowaniem... Jak chcecie, to kimże jestem żeby wam bronić - westchnaął Ignatz - Ja pewnie udam się z Alexem oddać list, potem pewnie tu do was wrócę.
- Do Salkalten nie jest tak daleko - odpowiedział Alex na wcześniej zadane pytanie. - Pięćdziesiąt mil z okładem. Tyle co nic, skoro konie mamy. Moglibyśmy zabrać ze dwa, co się po żołnierzach ostały, byłoby jeszcze szybciej.
- Rzeczywiście prędko obrócimy. Nawet się dobrze za tę karczmę nie zabiorą, jak wrócimy. Ktoś chce jechać z nami, czy tylko nasza dwójka będzie do towarzystwa? - spytał Ignatz.
- Wiesz co... ja tu zostanę na ten czas. Poproście tam w mieście o jakiegoś kapłana Sigmara. Niech on się tą świątynią zajmie. Musimy jeszcze do Altdorfu wrócić załatwić sprawę pewnego “bogatego i wpływowego szlachcica...” - powiedział Eryk przymrużając oczy.
- Po kolei, nie wszystko na raz - powiedział Alex. - Załatwianie sprawy z tym szlachcicem wymaga czasu, pieniędzy i starań. Poza tym on nam nie ucieknie, a okazja Wołodii może zniknąć. Warto by kilka spraw załatwić, a dopiero potem ruszyć do Altdorfu.
- Zgadzam się, najpierw odwieźmy list do Salkaten, zajmijmy się sprawami bieżącymi, a potem będzie czas na wyrównanie rachunków - zgodził się Kasimir. - Nie ma co brać się za dziesięć rzeczy na raz. Zresztą ja do Altdorfu i tak prędzej czy później muszę wrócić, zobaczyć się z rodziną, ale tak bardzo się nie spieszy. A najpierwej to bym się przespał. Czuję się jakbym od miesiąca dobrze nie spał.
Wujaszek również zamierzał wtrącić swoje trzy grosze:
- Altdorf nie zając Kasimirze, nie ucieknie. Poza tym jak powiedział Alex, co się odwlecze to nie uciecze.. a szlaciura dopadniemy i zapłaci nam.. Zlatym Francem i życiem.. a warto wykorzystać szansę jaką dał nam los. Sytuacja sprzyja takim ruchom, tym bardziej że Wujaszek wie .. jak dobić targu.. a i cenę dobrą wytargować... Burmajstry..Ziemia..Gildie..Kontakty.. Materiały.. Ach.. France się przydadzą..oj przyda się pomoc Wujaszka..oj przyda..


-=== Koniec ===-
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172