Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2012, 22:31   #21
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Khaldin smacznie spał. Wyłożył się wygodnie na swym posłaniu, nakrył kocem do pasa i chrapał przeciągle, do tego bardzo głośno. Przy łóżku postawił dzbaniec piwa, aby mógł łatwo po niego sięgnąć. Wiedział z doświadczenia, że rano dopadnie go olbrzymie pragnienie i ból głowy. Tylko porządny "klin" może go wtedy uratować.

Khazad miał także pewne przyzwyczajenia, których nauczył się będąc na szlaku. Codzienne zmagania, trudy i nieustanne zagrożenie atakiem wyrobiły w nim wzmożoną ostrożność. Mimo, że teraz znajdował się w bezpiecznej karczmie, to i tak spał ze swym toporem pod ręką, ot tak na wszelki wypadek. Kilka razy uratowało mu to życie, gdy we śnie podszedł go goblin lub dziki zwierz. Wystarczył drobny hałas, aby wybudzony ze snu Khaldin rąbał toporem w kierunku źródła nieznanego dźwięku.

Nic nie mogło przerwać w tej chwili snu Khazada. Nawet zbliżający się świt. Nie zważając na porę i czas postanowił on spać dalej, jak gdyby nigdy nic. Przewracając się z boku na bok drapał się po zadzie i bełkotał przez sen. Alkohol parował z jego ciała, a w pokoiku zapewne dało się wyczuć charakterystyczną woń pijackiego smrodu.
 
Mortarel jest offline  
Stary 03-02-2012, 23:23   #22
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eryk obudził się w porę. Jakby sama kapłanka dotknęła jego ramienia i powiedziała "Już czas. Wstawaj, podróż nie będzie czekała.".
Akolita wstał na tyle wcześniej, że pomodlił się na dobre rozpoczęcie dnia. Prosił Sigmara o łaski i wytrwałość na zbliżającą się podróż. Jednak najbardziej zależało mu na okazji udowodnienia swojej lojalności i wiary. Prosił o próbę. Z pewnością podczas wyprawy taka okazja się nadarzy. Wszak nie udają się na wycieczkę do Nuln, lecz na wschód. Z każdą milą będzie rosło prawdopodobieństwo spotkania plugawych sług chaosu. A spotkanie to zakończy się spotkaniem młota Eryka z głowami heretyków.

Akolita po modłach wstał. Delikatnie obudził Kasimira.
- Wstawaj przyjacielu. Już czas. - powiedział otwierając okno. Zimne świeże powietrze z pewnością podziała pobudzająco, a jeśli nie to nie pozwoli zasnąć na nowo.
- Idę budzić naszych towarzyszy. W tym czasie przygotuj się do drogi. - powiedział wychodząc z pokoju.

Najpierw udał się do elfki. Delikatnie zapukał do jej pokoju. Nie wypadało się dobijać. W końcu to kobieta. Odczekał do momentu gdy usłyszał za drzwiami, że wstaje. To był dla niego wystarczający powód do przejścia dalej.
Alexa, Anzelma i ich kozaczyny nie potraktował już tak delikatnie. Czekał aż każdy po kolei otworzy i powie, że jest gotów.
Przedostatnim celem był Aliquam. Budzenie krasnoludów nie należało do najprzyjemniejszych czynności. Pierwszy z brodaczy nie powinien sprawiać problemów... natomiast drugi... Khaldin specjalnie został odłożony na koniec...
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 04-02-2012, 00:10   #23
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
To gdzie on w sumie był? Z pewnością było to pytanie lepsze niż "kim on w sumie był", które zadawał se nazbyt często. Na szczęście odpowiedź na pierwsze pytanie przyszła w miarę szybko, w końcu dużo nie pił, ale w zasadzie skąd mógł o tym pamiętać? Był wtedy pod wpływem alkoholu...

Zeskoczył swoimi krasnoludzkimi, ciężkimi nogami na skrzypiącą, drewnianą podłogę. Przeciągnął się, rozejrzał się po otoczeniu, podlazł do miski z wodą. Zimna woda przyniosła jego twarzy wspaniałe orzeźwienie. Wyłapał z blatu stołu śmiesznego robaczka, zgniótł go i utopił w ów wodzie. Był gruby, włochaty i bez osobowości, zupełnie jak Aliquam. Ciekawe czy on też utonie? Oby nie, ciężko jest mu złapać podłoże, nawet bez wody.

Zbroja, hełm, młot, plecaczek, sakiewka. Wspaniały życiowy dorobek. Pełen rynsztunek, niepełnego khazada. Uśmiechnął się do swojego zniszczonego odbicia w krzywym, wodnym zwierciadle, robaczek znalazł się akurat w miejscu w którym odbicie Aliquama miało usta. To dopiero był krzywy uśmiech. Czemu musiał być taką mizerną istotą? Och oby ta wyprawa dała mu tyle pieniędzy by dał radę zapić wszystkie złe myśli. Tak. Zostanie alkoholikiem. Chociaż ciężej będzie walczyć, a to lubi i nieźle mu to idzie.

Otworzył nagle drzwi, mając zamiar wyjść i ten dziwny Sigmarita zapukał w powietrze, tuż nad głową krasnoluda, który spojrzał nań krzywo
- Tobie też życzę miłego dnia. Zbierajmy się chyżo. - Poprawił pas i żwawo zbiegł po schodach by szybko zaspokoić pusty żołądek.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 04-02-2012, 08:12   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak dobrze wstać, skoro świt... Przed świtem też można wstawać, jeśli komu uda się zbudzić odpowiednio wcześnie. Z tym jakoś Alex nigdy nie miał problemów. Jak sięgał pamięcią, potrafił się obudzić o określonej porze. Nawet wówczas, gdy poprzedzająca tę porę noc spędzona była w niewielkim stopniu na śnie, a w dużym na przyjemnościach najrozmaitszych. I nigdy nie potrzebował kogoś, kto przyjdzie i wyleje mu na głowę wiadro wody, by zmusić mu do otwarcia oczu.
Umył się szybko, ubrał równie szybko, spakował do plecaka wszystkie wyciągnięte poprzedniego dnia rzeczy i dokładnie sprawdził, czy coś nie zostało. Nie zanosiło się na to, by miał tu szybko wrócić a wszyscy wiedzieli, że w takim przypadku zostawione równało się stracone na wieki.
Zbiegł szybko acz cicho po schodach, by odwiedzić przybytek, do którego nawet sam imperator chadza pieszo.
Gdy wracał usłyszał, jak ktoś dobija się do czyichś drzwi. Jego drzwi, jak się okazało kilka stopni wyżej.
- Dzień dobry, Eryku - powiedział.
Minął sigmarytę i wszedł do pokoju. Skoro Eryk uznał, że pora wstawać, to nie warto było już siedzieć tu dłużej. Zabrał swoje rzeczy i zszedł na dół, poprzedzany tupotem idącego przed nim Aliquama.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-02-2012, 13:56   #25
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pukanie do drzwi nie obudziło elfki, która nie spała od jakiegoś czasu. Leżąc na łóżku spoglądała w dal, która bynajmniej nie kończyła się na zwyczajnym suficie. Jej myśli wędrowały swobodnie niczym ptaki niesione siłą swoich skrzydeł. Odwiedzała znane sobie zakątki. Strumień, łagodnie obmywający zielone brzegi lasu, w pobliżu domu. Konary drzew stanowiące miejsce zabaw w czasach dzieciństwa. Polanę na której ćwiczyła z innymi wojownikami. Dom, w którym spędziła całe swoje życie.
Podróż ta była bolesna dla serca złaknionego powiewu wiatru wypełnionego znajomym szeptem Athel Loren. Jednocześnie przyniosła ze sobą łagodne pocieszenie płynące ze świadomości ukazującej słuszność jej decyzji. Pozostając usychałaby niczym drzewo pozbawione korzeni i dostępu do wody. Poczuła to w chwili gdy pierwsi wojownicy powrócili do osady. Nie była wśród nich tych, których powrotu wyczekiwała. Zamiast nich przybyłą pustka, która rozszerzała swe granice z każda mijającą chwilą. Pustka i wezwanie płynące z głębi duszy. Gdyby wyczuła sprzeciw lasu, zostałaby. Jednak ten pozostał cichy, nie zakazując ani też nie namawiając. Ruszyła więc, zostawiając wszystko i wszystkich za sobą. Czy była to mądra decyzja? Czas pokaże, może w trakcie tej wyprawy, może za kilka lat. Był to jedynie szczegół gdyż cofnąć biegu wydarzeń nie mogła. Nawet gdyby mogła...
Wstała by otworzyć, jednak słysząc oddalające się kroki, zrezygnowała. Zamiast tego jeszcze raz dokładnie sprawdziła czy wszystko zostało spakowane, czy broń znajduje się tam gdzie powinna, zarzuciła plecak, poprawiła kołczan i chwyciła łuk. Nim wyszła na korytarz pochyliła się by pogłaskać Brana.
- Bądź grzeczny, przyjacielu. Nie chciałabym cię stracić - nakazała zwierzęciu spoglądając w jego lśniące inteligencją oczy.
Widok Alexandra nie zdziwił jej. Słyszała jego głos na korytarzu. Zamknęła za sobą drzwi i odwróciła się w jego stronę z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Witaj Alexandrze - powitała go, lekko przy tym skłaniając głowę.
- Dzień dobry, Saraid - odparł Alex, który zatrzymał się na schodach by na nią poczekać. - Wybierasz się na śniadanie?
- Oczywiście -
potwierdziła, ruszając w jego stronę. - Bran nie wybaczyłby mi gdybyśmy ruszyli bez sutego posiłku - dodała wesoło.
- No to chodźcie. - Alex się uśmiechnął. - Aliquam już pobiegł na dół, więc jeśli się nie pospieszymy, możemy zastać puste półmiski - zażartował.
Saraid nieznacznie się skrzywiła słysząc imię krasnoluda. Miała nadzieję, że te będą jeszcze spać i dadzą jej spożyć posiłek w przyjemnej atmosferze. Najwyraźniej jej oczekiwania były zbyt wygórowane.
- Słyszałeś? - zwróciła się do psa, który jakby rozumiejąc słowa Alexandra rzucił się zaraz w dół schodów niczym goniony przez gromadę potworów. - Chodźmy zatem - rzekła do mężczyzny.
- Panie przodem - skłonił się uprzejmie Alex, robiąc dziewczynie miejsce, żeby mogła przejść. Mniej więcej swobodnie. - Żebyśmy tylko zdążyli, zanim Bran zje Aliquama na śniadanie.
- Lub Aliquam zje Brana myląc go z którąś potrawą - odparła korzystając z wąskiego przejścia, które dla niej zrobił. - W obu przypadkach najlepszym wyjściem będzie znaleźć się tam jak najszybciej i im przeszkodzić.
Ruszyła przodem, wbrew swym słowom nie spiesząc się zbytnio. Może liczyła na spełnienie się słów Alexandra? Jeżeli tak, nie dała po sobie poznać zawodu gdy wkroczywszy do sali ujrzeli obu, Brana i Aliquama całych i zdrowych. Saraid, idąc za przykładem Alexandra, złożyła zamówienie u karczmarza, dla siebie i dla swego towarzysza, po czym zajęła wolne miejsce u boku Alexandra.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 04-02-2012 o 13:59.
Grave Witch jest offline  
Stary 04-02-2012, 16:18   #26
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Oni bil ka gota?- jęknął kozak, słysząc dudnienie do drzwi -Szto eto takoje? dodał mocno zaspanym głosem pocierając twarz dłonią. Jego spojrzenie skierowało się na okno w jego izbie, przez które widać jeszcze było ciemne niebo -Po cholerę mnie budzji, skoro godzjina po świcie nam opuścić to miejsce trza...- Otwarł drzwi i skinął głową Erykowi dając do zrozumienia, że jest już obudzony i zaraz będzie gotów do drogi. Niezbyt delikatnie zamykając za sobą drzwi, pokręcił głową i usiadał na łóżku. Dawno żadna sytuacja nie zmusiła go by wstawał aż tak wcześnie i był zwyczajnie nie przyzwyczajony. Oczy mu się kleiły a w ustach miał okropną suszę. Chciało mu się sikać i było mu dziwnie zimno.
Wołodia ziewnął przeciągle, po czym stwierdził w duchu, że nie ma sensu dłużej narzekać i czym prędzej wziął się za ubieranie. Kiedy był już gotowy, przypiął szablę do pasa, nałożył na ramię łuk, a na sam koniec sięgnął po schowany pod łóżkiem topór. Miał niezbyt wyjściową minę, ale nikt nie płacił mu za bycie charyzmatycznym mówcą. Przynajmniej póki co.

-Co tak wczas?- syknął kozak, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Wołodia czekał do momentu jak w okolicy nie będzie żadnej niepowołanej osoby. Kozak był zdziwiony w dalszym ciągu. Nie spodziewał się pobudki o tak wczesnej porze. Podszedł do Alexandra.
-Co tak wcześnije nas pobudzily?- warknął.
- W ramach sprawiania przyjemności? - odparł Alex. - Ponoć kto rano wstaje... Nie, to nie to... Podobno wyruszamy za chwilę. Kto nie otworzy oczu nie dostanie śniadania.-
Wołodia był zdziwiony odpowiedzią Alexa i zdawało mu się, że młodzieniec z niego kpi. Wzruszył tylko ramionami, skinął mu głową i odszedł. Musiał skorzystać z wychodka. O tak, pragnął tego teraz bardziej niż czegokolwiek innego. Miał nadzieję, że podczas owego posiedzenia kompani nie uciekną mu.

Nie uciekli, ale nie było już czasu żeby jeść śniadanie, tak więc zebrał ze stołu trochę chleba, posmarował na szybko smalcem i zabrał na drogę. Nigdy nie był głodomorem i jadł tyle, żeby nie być głodnym a nie tyle, żeby się nażreć do syta. Chleb zjadł jeszcze zanim przyszedł czas opuszczenia karczmy.
-Co kompany pięknobrode?! Gotowi w drogę?!- klepnął Khaldina w ramię. Nie wiedzieć czemu to krasnoludy najbardziej wzbudzały jego zaufanie. Być może to przez liczne legendy, które słyszał o tym starym ludzie, oraz ich legendarnym honorze. Był gotowy do drogi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-02-2012, 20:44   #27
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Kasimir usiadł na łóżku. Nie miał problemu z pobudkami, czas spędzony na trakcie już go do przyzwyczaił do wstawania w najdziwniejszych porach. Usiadł przez chwilę na łóżku i myślał. Przede wszystkim o tym, co czeka ich w podróży, ale planował również spokojnie rozpoczęcie dnia. W końcu wstał i ubrał się. Sprawdził zawartość swojej sakiewki a następnie plecaka i wyciągnął z niego swoją księgę. Rozpiął dwa skórzane pasy spinające opasłe tomisko i przejrzał je, właściwie z przyzwyczajenia. W końcu spakował książkę i przypasał miecz. Na koniec ubrał szary płaszcz i był prawie gotowy do drogi. Prawie, bo do ideału brakowało mu jak wszystkim dobrego posiłku. Wyszedł z pokoju akurat aby zobaczyć odchodzących spokojnym krokiem Alexa i Saraid. Eryk nadal robił pobudkę. Kasimir jakoś nie miał ochoty mu z tym pomagać.

- Powodzenia - rzucił wychodząc z pokoju. - Zamówię śniadanie, na wypadek gdyby zeszło Ci dłużej.

Jak powiedział tak zrobił. Spokojnie poszedł za resztą do głównej sali. Wszystkich już obecnych pozdrowił gestem ręki i skinieniem głowy, a następnie zasiadł obok nich i zamówił skromne śniadanie dla siebie i Eryka. Jadł spokojnie i bez pośpiechu, ciekawy był czy akolita zdąży bezpiecznie obudzić ich krasnoludzkiego kompana i zjeść śniadanie.
 
Julian jest offline  
Stary 06-02-2012, 11:35   #28
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anelzm śnił spokojnie, wtulony w miękki i obfity biust Kary. Obudził się tuż o wschodzie słońca w ramionach kobiety, z którą spędził naprawdę przyjemne chwile. Nie chcąc jej budzić po cichu wstał i obmył twarz zimną wodą, chcąc jak najszybciej oprzytomnieć. Spojrzał raz jeszcze w lustro, w końcu ogolony przypominał samego siebie z przed lat, lecz wiedział że to jest przyjemność która przez długi czas się nie powtórzy. Kara przebudziła się akurat, gdy Anzelm już był ubrany i spakowany do wyjścia. Ten spojrzał na nią łagodnie, i jednym susem znalazł się tuż koło niej. Pogłaskał ją po głowie, rozrzedzając włosy spojrzał łagodnie i pocałował namiętnie w usta. Część jego osoby chciała zostać na kolejne harce, lecz wiedział że ma mało czasu więc odsunął się i spojrzał smutno. Kara położył mu palec na ustach i rzekła:

- Nie mów nic.. Leć mój poeto.. i wróć kiedyś do mnie

Anzelm wstał i pocałował jej dłoń i ruszył ku drzwiom, delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Scena odegrana przepięknie, jej godność nienaruszona a on wyszedł z twarzą. Otworzył drzwi, obrócił się do niej, ukłonił nisko i rzekł:

- Bądź pewna moja Pani, kiedyś wrócę - wyszedł zamykając drzwi.

Zszedł na dół podśpiewując sobie radośnie:

- Gdybym był bogaczem,
jaba dyby dyby dajdu dajdu dajdu dadu daj,
cały dzień bym biddy biddy bam,
gdybym ja był wielki pan, ej!
Pracy bym się brzydził,
jaba dyby dyby dajdu dajdu dajdu dadu daj,
cały dzień bym biddy biddy bam,
gdybym ja był wielki pan.
Lecz Anzelm ma swój plan..


Zamilkł gdy zobaczył swoich towarzyszy już prawie gotowych do drogi, a że mało czasu podszedł do karczmarza i rzekł:

- Panie, jakąś zupkę do manierki byś mi zapodał na drogę a i pajdę chleba też byś mi dał dobry człowieku..

Chwilę poczekał aż karczmarz naleje mu do manierki zupy, którą okazała się zwykła fasolowa z kartoflem. A i chleba i butelkę podrzędnego sikacza też dostał więc Anzelm schował to wszystko i ruszył do stajni. Tam też znalazł wózeczek. Swój ukochany wózeczek.

„Oj mój malutki tęskniłeś. Prawda że tęskniłeś?”

Anzelm dookoła obszedł wózeczek sprawdzając czy wszystko jest na miejscu i ruszył nim pod karczmę. Nim, to znaczy pchając go. I wtedy zobaczył radośnie skaczącego psa, koło elfki.

“Jak jej było.. no ten ten.. nieważne”


Anzelm spojrzał na pieska i kucnął wyciągając dłoń delikatnie przed siebie i krzyknął:

- Oj jaka śliczna psina.. jaka śliczna psina...Wujek Anzlem lubi psiska.. no chodź do Wujaszka.. No chodź.. Wujaszek.. coś Ci da..
Bran spojrzał zaciekawiony na właściciela wózka po czym przeniósł wzrok na elfkę w niemym pytaniu. Jego merdający ogon wskazywał, że ma wielką ochotę zobaczyć co też ów człowieka chciałby mu dać. Saraid nieco podejrzliwie zmierzyła Anzelma, który do tej pory nie wykazywał większego zainteresowania jej towarzyszem, jednak nie była w stanie odmówić gdy pies tak na nią spoglądał. Skinęła więc głową by dać mu znak, że nie ma nic przeciwko.

Pies podbiegł a Wujaszek zaczął go drapać za uchem i bawić się z nim. Pies widać że zadowolony merdał z radości ogonem i co jakiś czas skakał wokół Anzelma. Ten w końcu wstał i powiedział:

- No Burek..siad.. i poczekaj. Wujaszek zaraz Ci coś da

Anzlem zaczał grzebać w swoim “magicznym” wózku i czegoś szukać. Na ziemię posypały się jakieś śmiecie totalnie nie przydatne.
- Nie - garnek
- Nie - dziurawa patelnia
- To też nie - drewniany piesek bez głowy

- To na pewno... - Anzelm wyjął zdziwiony zwłoki czarnego kota i spojrzał na psa a potem elfkę - chcesz?

Tym razem Saraid zareagowała czymś więcej niż samym tylko skinieniem głowy.
- Zdecydowanie nie chce - zadecydowała za Brana, który wyglądał na podejrzanie chętnego by dostać truchło w swe łapy.

- Hmm .. skąd to tu się wzięło.. O nie..aaa.. Smrodek.. a ja Cię szukałem tyle czasu - rzekł Anzelm do trupa, którego potem wyrzucił gdzieś za siebie

- Hmm.. no dobrze.. - znów grzebał i grzebał i w końcu wyciągnął buta.. fajny but.. troszkę dziurawy ale do gryzienia nadawał się idealnie - no masz.. Burek bierz - rzucił psu buta

Rzec, że elfka była niezadowolona z takowego prezentu dla swego towarzysza, było lekkim niedomówieniem. Skłoniła jednak głowę, nieco sztywno ale zawsze, w podzięce.

- Ma na imię Bran - przedstawiła psa, gdyż imię nadane mu przez Anzelma pasowało jej na równi z prezentem.

- Bron..yy.. Bran wybacz.. faktycznie piękne imię
- potwierdził słowa elfki śmieciarz, który teraz był ogolony i włosy miał całkiem krótko przystrzyżone. Skłonił się uprzejmie i wyciągnął zza pleców, niczym “magik królika z cylindra” szmacianą lalkę, bez jednej ręki i nogi i wydłubanym oku i rzekł do elfki:

- Potem mu ją dam.. na noc - uśmiechnął się rozbrajająco - a teraz Pani wybacz, nie będę Ci już sobą zawracał głowy no i - podrapał się po głowie, -liczę że jeszcze będę miał okazję pobawić się z psiakiem. Jest naprawdę pięknym stworzeniem. I ma śliczne uszy.

Po tych słowach Wujaszek zaczął porządkować wózek, a że zrobiło się zimno to zarzucił na siebie futro. Troszkę dziurawe i poplamione krwią..ale komu by to przeszkadzało. Na pewno nie jemu. Garnki, i resztę gratów zaczął porządkowywać by móc wyruszyć w podróż.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-02-2012, 12:28   #29
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Całe szczęście, karczmarz się już krzątał, gdy zeszli na dół. Wyraźnie czuwał, czekając na pierwszych, najwcześniejszych gości. Był przy nim również młody chłopaczek o piegowatej cerze i krótkich rudych włosach. Ten też jakby dyżurował, tyle że jednak troszkę inaczej, siedział rozłożony na krześle z przymkniętymi oczami. Właściciel gospody, gdy ujrzał schodzących na dół, podciął stołek młodego, tak że tamten wylądował z hukiem na ziemi.
- Biegnij prędko. – powiedział do niego cichym głosem, jednak tak, że doszło to i tak do uszu Aliquama. Młody zerwał się czym prędzej wybiegając w stronę kuchni.

-Co Was tu sprowadza o tak wczesnej porze? - karczmarz zawołał do grupki, która pojawiła się na dole
- Myślałem, że później się wybieracie w drogę. No nic, nie ma problemu, już idę przygotować wam posiłek. Spocznijcie na moment. – oddalił się do kuchni, po paru minutach wracając ze śniadaniem dla wszystkich.

Zdążył na nie nawet Khaldin z Erykiem. Poza akolitą nikt nie był na tyle dzielnym, by budzić, wciąż nieco pijanego khazada ze snu. Ten za to prawie odpłacił się mu ukróceniem o głowę, gdyż mimo iż był wciąż nawalony i skacowany, to swych nawyków nie stracił. Topór szybko powędrował spod pościeli, nad unikającym ciosu Weissem. Po malutkiej przepychance i głośnym wyjaśnieniu swoich racji zeszli jednak oboje na dół. Reszta już kończyła posiłek. Tak jak Wołodia, zdążyli tylko wziąć pajdę chleba ze smalcem i wyszli przed karczmę. Za Saraid i Anzelmem.

W momencie kiedy pojawili się na zewnątrz, szła już w ich kierunku służka, która przekazała im zadanie dzień wcześniej. Z tyłu za nią, po przeciwnej ulicy stał mały, kryty, czterokołowy wóz zaprzęgnięty w dwa konie., którym przed momentem przybyła.
- Witam was. Wczoraj się nie przedstawiłam. Jestem Kathrine Linke. W wozie jest Juliene Adelhof, Pani którą zobowiązaliście się chronić. Udamy się teraz w stronę Middenheim i tyle starczy wam wiedzieć na ten czas. Powozi Sigismund, na koźle jest jeszcze miejsce dla jednego. W wozie są jeszcze trzy. A dla pozostałej czwórki przyprowadziliśmy konie.

Naglę usłyszeli, że zza ich pleców nadjeżdża kolejny powóz. Gdy zrównał się z poziomem karczmy usłyszeli krzyk.
– Ona tam będzie, pochwycić ją! - wóz przyśpieszył, by następnie zatrzymać się oddzielając najemników od kapłanki. Ze środka wybiegło kilku zbirów. Część ruszyła w stronę wozu kapłanki, jeden z nich gdy tylko podjechali rzucił na konie ciężką, rybacką, unieruchamiającą sieć. Pozostała część obrała na cel najemników.

Wciąż było ciemno, ale niektórzy byli w stanie dostrzec, że uzbrojenie zbirów nie było jakieś wymyślne. Jeden trzymał dwuręczną maczugę, nabitą prawdopodobnie zwierzęcymi czaszkami. Inni głównie krótkie miecze, proce, czy siatki. Wyglądali bardziej na bandę z przypadku, niż wyszkolonych porywaczy.

Kathrina zaczęła rozpaczliwie krzyczeć - Ratujcie ją! Musicie ją uratować! Ratujcie ją – najemnicy dobyli już broni gotowi do próby odparcia ataku.


=== plan sytuacyjny ===


 
AJT jest offline  
Stary 06-02-2012, 13:07   #30
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Najedzona i w całkiem dobrym humorze opuściła karczmę by zaczerpnąć nieco świeższego powietrza i zaczekać na pozostałych. Spotkanie z Anzelmem nieco naruszyło ów dobry nastrój jednak na jej twarzy nadal gościł lekki uśmiech, którego nie mogła powstrzymać. Cóż poradzić, dobre traktowanie jej pupila taki już miało skutek, że nastrajało ją pozytywnie do danej osoby. Nie znaczyło to jednak, że miała zamiar spędzać w towarzystwie tego mężczyzny więcej czasu niż to konieczne. Alexander wydał się jej znacznie lepszym kompanem i byłą niemal pewna, że w swych rzeczach nie posiada kociego truchła.
Przybycie Kathrine oraz powozu rozpoczęło ciąg wydarzeń, które z początku całkiem zwyczajne, zakończyły się sytuacją daleką od bezpiecznych. Łuk znalazł się w jej dłoni nim ledwo przebrzmiał głos służki. Skoro podjęli się tego zadania była to najlepsza pora by pokazać, że są go godni. Wymierzyła celując w napastnika dzierżącego sieć i siekierę po czym wypuściła strzałę.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172