Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2012, 13:48   #11
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Ragnar Bjorn

-Hm…. Hubka I krzesiwo, żyłka z rybich wnętrzności, bardzo dobra… Gorzałkę też panu przyniosłem, taniej panu podliczę za wszystko, a jeszcze wnyki pan szanowny chciał.- Talabheimski kupiec położył wnyki na stole obok pozostałych towarów.-Prowiant przyniesie panu młody chłopak, do karczmy, jeszcze zanim pan wyruszy. Mam znajomego kupca z Kislevskich stepów. Twierdzi że na prowiant najlepiej nadaje się suszona wołowina. Wystarczy zalać wodą i jest zupa! Albo jeść z chlebem. Trzydniowa porcja będzie, ale radzę oszczędzać bo to się nie psuje. Hm… coś jeszcze?
Ragnar pokazał topór.
-A tak, skórzaną kurtkę też mam. Zapomniałbym. Dobrze to podliczam. Topór jest dobrej jakości ale trochę zużyty. No ale pójdzie na pewno, tutaj wszystko idzie jak się dobrze poszuka. Zostaną panu dwie złote korony.- Kupiec podał szeleszczącą sakwę pełną srebrników.


Gunter Meinhart


W karczmie

-Piraci? Hm... panie, ta cała sprawa ze statkami to śmierdzi diabłem a nie piratami. Ale ja panu nic więcej nie powiem. I pan też mi tutaj nie szwędaj się z pytaniami bo mi gości wystraszysz…

W porcie…

-O panie! Wy przyjezdni ale nie wiecie bo radni każą mówić że to piraty. A to bestia napada na statki. Ta bestia to legendarny Kraken znany z północnych legend. A on tylko atakuje te statki handlowe z gildyjni altdorfskiej, żadne inne. Czai się gdzieś w zatoce na samym dnie, wychodzi na łów aby nocą, albo lepiej nad rankiem jak mgła się utrzymuje. Ale jakem kłamie to niech mnie kuśke odejmie Kraken jakem żyw. Żywi się ludzkim mięsem. Zakrada się na statek i tam ucztuje. Jużci to mało on zostawił tych kryp że aby członki i wnętrzności się ostały. Dajcie spokój temu…

Z kolei bardziej bystry maszop, zdawał był lepiej zorientowany w temacie.

-No cóż. Jeśli chcecie dokładniejszych informacji niż te gusła to macie najogólniej problem. Kapitan straży miejskiej gówno wam powie. Powiem wam tak. To się zaczęło jakieś dwa miesiące temu. Statek handlowy kupców altdorfwskich wypłynął jak zwykle z portu w zatoczce w Guilderveld. Po trzech dniach jakiś inny statek… ech nie pamiętam ale jakiś miejski tutejszy, czy to maszopi z Broekwater go przycumowali. Wyglądał jak statek widmo. Poszarpane żagle, białe i okrwawione. Naraz się zleciało pospólstwa a jak jeden z portowych wszedł to zwymiotował za burte. Tu mało kto w Marienburgu miał żołądek żeby to spokojnie oglądać. Opisów oszczędze. Jam nie widział na własne oczy z resztą. Ale powiem że… sześć czy siedem statków już tak wróciło. Co najciekawsze z prawie nie naruszonym załadunkiem. Niby strata mała, choć ja wiem… to handlarze, jak nie sprzedadzą to nie zarobią. Cóż tu rzec. Mówią że ta bestyjka to nad ranem we mgle atakuje. Ja myślę że w nocy bardziej. I podobnież to na wysokości tak mniej więcej między Aldshoven a Broekwater. Tamtejsi rybacy różne wieści tu przynosili, choć te ich paplanine to trzeba przez sito jakie przesypać żeby wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Jeśli o mnie chodzi to ja sam nie wiem co o tym myśleć. Ale nie pociesze was wiadomością że wielu próbowało, ale nikt nie wrócił…

Erwin Rietdijk

Erwin poszedł na targ kupić jakąś broń. U jednego kowala znalazł całkiem przyzwoicie wyglądający sztylet, który właśnie oglądał. Była to kuźnia w dzielnicy altdorwskiej gildii. Sam kowal wyglądał na przyzwoitego i dobrze mu z oczu patrzyło. Nawet raz przybiegła do niego dziewczynka, zapewne córka, która przyszłą otrzeć ojcu czoło. Sam kowal okazał się sympatyczny i zagadał Erwina o kilka rzeczy. Kiedy usłyszał że Rietdijk pracuje dla gildii i wypływa nazajutrz polować na piratów, pobladł i odszedł do kowadła. Rzekł tylko jeszcze…



-Ma pan rodzinę?
…lecz nic więcej nie powiedział, oprócz ceny za broń. Trzy złote korony, za krótki miecz. Lekki i poręczny.

Fred Sari

Gdzieś w karczmie

-Widzisz pan. To z tymi gildiami to jest tak. Odkąd pamiętam, kupcy z Talabheim zwozili na barkach skóry, futra i różne takie wyroby. Tamtejsze wyroby słynęły zawsze ze znakomitej jakości bo tamtejszy cech to ma tradycje. I nic by nie było, ale ktoś w Altdrofie stwierdził że też może sprzedawać skóry. I rozumiesz pan. Trzeba było wygryźć konkurencję. Ja tam się na polityce nie znam ale to kura nawet panu powie na zdrowy rozsądek. Dowalili większe cło na towary z Talabheim. Nie wiem za co. Ale najlepsze jest to że celnicy dokładnie przeszukują barki płynące z tymi towarami, a te z Altdorfu puszczają prawie od razu. A idź pan na targ pogadaj z kupcem altdorfskim. To się dowiesz ciekawych rzeczy…

Na targu w strefie gildii z Altdorfu.



-Może mógłbym pomóc coś wybrać? Futra z serca lasów Imperium. Najlepsze bo ręki altdorfskich kuśnierzy. Czy wiecie że futra z Talabheimu podlegają inspekcji przy każdej dostawie, czy aby nie są ze skór skavenów albo innego paskudztwa? Kto by pomyślał, czego jak czego ale po tych szelmach wszystkiego można się spodziewać. To jak robimy hande? Hm… co do ataków to nie dajcie się zwieść gusłom i marynarskim zabobonom. To jakaś sztuczka, podstęp. Tu pospólstwo mówi o bestyji morskiej, tyle że nikt jej nie widział. Choć przyznam szczerze że i mi ciężko oprzeć się temu wrażeniu. Istną jatke urządzono na pokładach naszych statków. Ktoś chce wykończyć nasz handel i nas, kupców.

Na targu w strefie kupców z Talabheim



-Ludzie tutejsi mówią o czartach i morskich demonach. Ja tam w takie rzeczy nie wierze ale nigdy nie wiadomo w sumie. Na robote ludzką to nie wygląda. Przecie kto by tak tych nieszczęśników urządził. Ciała rozczłonkowane. Ślady pazurów na deskach. A jak pójdziecie do portu jakiegoś to może zobaczycie, ale nie wiem, gildia tych altdorfskich psów od razu chowa ślady, bo tu wszyscy mówią że to na nich klątwa wisi. Klątwa? Heh, a kto wie? Tylko ich statki wracają jako krwawe łaźnie. A wy nie tutejsi jak widzę. Zimno tu bo od północy wieje. Może rozejrzycie się w moim asortymencie? Przednie ciepłe futra, najlepszej jakości, a z resztą takie cło płacimy za dostarczenie ich tutaj że głowa mała. No ale cło od jakości naliczane jest, proszę spojrzeć.

Tirana Blastron

Tirana udała się do świątyni Morra. O wyglądzie świątyni i tym kogo można tam spotkać można wnioskować po tym jakie bóstwo się czci. Bogowie świadczą o wyznawcach a wyznawcy o bogach. Taki to już porządek. Kto by się jednak spodziewał tylu kobiet. Normalne że żony marynarzy opłakują mężów, ale tego dnia świątynia była zatłoczona jakby przez morze przechodziła nawałnica, dzień w dzień, noc w noc. Wytężając słuch można było usłyszeć niepokojące fragmenty zdań. Rozmowy z kapłanami, ciche modły.

-Ależ czy Morr doprowadzi tych co spoczęli w żołądku lewiatana?
-Córko… nie obawiaj się. Poza tym czy nie słuchałaś mężów miasta? Straż czy choćby nasi kapłani nie wieżą w bestie. A Manann na szkuner do Morra zawiezie twego męża wraz z innymi co spoczęli na dnie. Składaj ofiary w obydwu świątyniach moje dziecko i módl się.

Tirana udała się na targ. Być może przypadkowo trafiła do strefy Talabheim. Przechodząc obok jednego stoiska usłyszała.

-Już południe dochodzi. Jak nie byłeś pewien to trzeba było dać w łape. Co ja gadam. Im zawsze trzeba dawać w łape, najlepiej zanim zejdą do ładowni. I jeszcze skonfiskowali część towaru do dokładnej inspekcji. Po prostu mam ochotę zajebać i radnych i kupców z Altdorfu. Co za ścierwo, oby ten lewiatan był prawdziwy. Oby ich wszystkich zeżarł a potem wysrał w morską otchłań.

-Już zamknij się. .. Odbijesz sobie jutro na tym. Z resztą, coś ostatnio cicho było na morzu i nawet jakieś statki popłynęły z towarem. Przewiduję że niedługo będziesz mógł wypić za kolejne straty altdorfskiej gildii.

Potem zakupiła najpotrzebniejsze rzeczy. Udało jej się trafić do młodego kupca, który zdawał się rzadko widzieć w życiu kobiety, albo Tirana wpasowywała się całkowicie w jego gust. Mogłaby mu zostawić woreczek muszelek zamiast monet i by nie zauważył…



Nastawał dzień, w którym kompania miała spotkać się w porcie z Hermanem Jostem. Słońce jeszcze nie wstało a bosman już przygotowywał szkuner do morskiej eskapady. Łajba byłą solidna, dwumasztowa z fokiem. Pod pokładem było dziesięć koi. Był to typowy typ łodzi jakie budowano w Marienburgu. Mniejszy od przeciętnego statku handlowego ale przypuszczano że piraci właśnie takim szkunerem napadają. Z resztą na tych wodach nie widziano nigdy większej jednostki pod piracką banderą. Herman sprawdził jeszcze czy ma dokumenty dla załogantów. Na pokładzie były dodatkowe liny, nawet drugi zestaw żagli, prowiant, sieć rybacka. Była też kusza z harpunem. Najwyraźniej gildia wierzyła jeszcze że da się ten problem rozwiązać i dawała środki na eskapadę. Z drugiej strony żadnej ekipie jeszcze nie wypłacono pieniędzy za wykonanie zlecenia.
Jost usiadł na rufie i odpalił fajkę czekając na przybycie kompanii. Obok siedział młody chłopak, który wcześniej był z Gustavem Ramuzem w karczmie.
 
__________________
Sesja WHFR "Latem w Marienburgu" Czyli poszukiwania lewiatana, marienburskiej bestyji morskiej...
chaoelros jest offline  
Stary 29-02-2012, 15:59   #12
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Te baba! A gdzie, fy faen, Ty pędzisz na tą łajbę?! – Albjorn chwycił za ramię Tiranę, zdecydowanie ją przytrzymując – Za niedługo powrócimy, to też wrócisz do swej roboty. Na morzu żeś nie potrzebna. Ni trochę! – rzekł mocno ironicznie, po czym zaśmiał się gromko

- Moja robota to nie twój zasrany interes - odwarknęła. - Zabieraj łapę...
- No nie, nie, z pewnością nie. Przynajmniej nie teraz. Najpierw robota, dopiero później zabawa. No ale ta zabawa może być później przednia, bo widać żeś groźna i ostra babka, już zabieram skarbeńku. Ale z pewnością Cię z mym interesem odwiedzę. -
odpowiedział, zwalniając chwyt i posyłając buziaka, robiąc wcześniej najsłodszą minkę jaką potrafił

Roześmiała się wesoło cofając o krok i mierząc go taksującym spojrzeniem.
- Odwiedzić z nim możesz, pytanie czy razem wyjdziecie - odsłoniła ząbki w uśmiechu.
- Mmm, kusisz kobieto. Może cię jednak wezmę na tą łajbę, jako mą niewolnicę - stwierdził nad wyraz poważnym tonem

- Lepiej poszukaj sobie takiej, która będzie na to miała ochotę. Taka ci mordy nie rozkwasi i jej nie utnie jak spróbujesz się do niej dobierać - poradziła mu uprzejmie.
- A powiedzże mi … na jaką cholerę mi taka baba? Co mi z kolejnej, tchórzliwej imperialnej dziewki? Wasi faceci są zniewieściali, fitte, a co dopiero kobitki. Gapi to to się ino ze strachu i nic pożytku nie ma. Ty masz jajca, a ja … ja lubię jajca! - Albjorn, najwyraźniej, nieco rozpędził się w swej wypowiedzi

- W takim razie nie zapomnij zapytać byś ich nie stracił i sam nie zniewieściał. Może nie odmówię - dorzuciła z namysłem, skupiając swój wzrok poniżej linii jego pasa i lekko językiem po wargach przesunęła.
- Hmm, to może to Cię dodatkowo przekona. Obacz norsmeńskie jaja, to imperialnych już nie będziesz chciała widzieć - Biały zabrał się za odpinanie paska, a po chwili jego spodnie wylądowały przy kostkach - Jest efekt, co? Norsmeńskie jajca, a wśród nich prawdziwa maczuga! Maczuga ludzi północy!

- Maczuga? - zapytała z powątpiewaniem, tuż po tym gdy minęła pierwsza fala zaskoczenia. - Może i będzie z tego maczuga jak się do niej dobiorę bo teraz lepiej byś zrobił naciągając spodnie nim ktoś uzna żeś sobie rybkę przyczepił bo własnego nie masz.
- Kobieto! Cóż ty gadasz? Toż prawdziwa, wielka biała ryba jest. Pokaż, który z tych tu chłopków posiadałby większego stwora. Niech ukażą jajca, jak i ja je ukazałem. - rzekł nakładając na powrót spodnie - Oczywiście mi tu braci z północy tylko nie wskazuj.

- Czy wielka i jak wielka to ryba, to się dopiero okaże. Ja tu niczego niezwykłego nie ujrzałam. Jednak... - podeszła bliżej, tak by mieć dobry dostęp do owej rybki, po czym zadarła głowę by móc widzieć jego twarz.
- Patrz, jak się zbliżyłaś, to i rosnąć zaczęła! Toż to jakiś znak chyba! - Biały znów zbierał się do udowodnienia swych słów, jednak po chwili przestał ściągać gacie
- Patrzeć nie mam jak skoro go schowałeś - zwróciła mu uwagę z uśmieszkiem na ustach, po czym przyłożyła dłoń do owej rosnącej rybki i lekko ścisnęła. - Może faktycznie, troszkę mu się urosło... - odpowiedziała z zadumą i figlarnym błyskiem w oczach rozpoczynając jednocześnie dokładniejsze badanie owego znaku.

Po chwili, choć Biały wcale nie ruszał ustami, Tirana usłyszała, dochodzący z jego strony, piskliwy głosik - O tak, tak, tak mi rób, a będę rosnął, rosnął...i będę taki wielki...wielki. Taki ogromny, jakiego jeszcze świat nie widział... Biały, Biały...uwolnij mnie...pokaż mi ponownie tą śliczną pannę
Roześmiała się słysząc jego gadające jaja. Zaciekawiło ją czy kobiety w jego krainie też reagują na nie śmiechem czy może im to imponuje. Jej nie zaimponowało ani trochę. Uznała jednak, że warto nagrodzić jego rybkę i z nieco większym uczuciem zaczęła przesuwać palcami, by po chwili włączyć do zabawy całą dłoń.
Dla Rodgurna, był to kolejny przykład, że brzuchomówstwo jest jednak ciekawą i przydatną umiejętnością. Nie każdy może mieć między nogami gadającą rybkę … to jest jajca. Ale jeśli jednak rybka, to ta rybka była nad wyraz teraz szczęśliwa, Biały zresztą też. Nie interesowało go zupełnie, że wokoło zaczął zbierać się tłum gapiów. Kobiecie najwidoczniej też nie. W końcu niemalże krzyknął w swoim języku - Allerede Jeg elsker deg - jakby zapomniał nagle staroświatowego, po czym zaśmiał się gromko - W całym Imperium nie spotkałem takiej baby jak ty. Tak będziesz kobieto mą niewolnicą! Zostaniesz nawet mą pierwszą żoną! Twa uroda na to pozwala. - Biały mówił, jakby właśnie obdarzył tą kobietę największym, możliwym zaszczytem.

Tirana pokiwała głową jakby się z nim w zupełności zgadzała po czym, uśmiechając się słodko, zacisnęła palce wkładając w to dość siły by przywrócić go z powrotem na ziemię.
- Ustalmy sobie jedno, kochasiu - zagruchała. - Nie mam zamiaru zostawać niczyją niewolnicą, żoną czy kim tam sobie ubzdurałeś, że mogłabym zostać. Mogę się z tobą pieprzyć jak będę miała na to ochotę i na tym koniec słodkości i wspólnych zażyłości. Czy wyraziłam się jasno, czy wolisz bym swój wywód nieco rozjaśniła - dla okazania w jaki sposób, ścisnęła palce jeszcze mocniej.

- Fy faen - wrzasnął, gdy żelazny uścisk na jego jajcach się zacieśnił - Stanse, kurna przestań! Dobrze, dobrze, tylko pieprzenie! - wrzeszczał, a gdy uścisk się nieco zwolnił, modulowanym piskliwym głosem dodał - Zwariowałaś? Toż to zaszczyt! - po chwili, gdy doszedł do siebie dodał - Cudna baba z Ciebie! Dawno żadna mnie z takim uczuciem nie traktowała! Fitte!- po chwili cichy, piskliwy głosik dodał -[i] O tak, ona fajna, fajna jest. Tylko niech nie ściska tak mocno już więcej, bo to złe.[/]

Herger patrzył na całe zajście z lekkim uśmieszkiem rzucając do towarzysza:
-Istället kommer vit att vara sardin ( Zamiast Biały będzie sardynka)
- Det var ikke sardin! Pike! Forente tosk! (To nie sardynka! Szczupak! Wielka pała!) -
odkrzyknął
- Hur tycker du kramar svårare blir det gelé (Jak Cię mocniej ściśnie to będzie galaretka)
- Faen ilder! For å vise sine egg! Klemmer dem også, Trojan kvinne! (Kurwa fretka! To swe jaja pokaż! Też je ściśnie pewnie, zuch baba!)


Wypuściła z objęć przyrodzenie Białego, po czym niemal z czułością przejechała dłonią po jego piersi. W końcu gdzieś musiała wytrzeć rękę...
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedziała. - Sprzeczka kochanków? - zapytała złośliwie, odstępując przy tym nieco od mężczyzny, na wypadek gdyby faktycznie była to jakaś sprzeczka i miało dojść do walki. Nie miała zamiaru oberwać przy okazji.
Rodgurn dodatkowo napiął swą muskulaturę, gdy kobieta wycierała swą rękę - Nie kłótnia, standardowa wymiana zdań i wymiana uprzejmości - odpowiedział z uśmiechem
Spojrzała na niego zdziwiona gdyż słowa te zabrzmiały tak, jakby ktoś go jednak kiedyś tam próbował wychować.
- Strata czasu - wypowiedziała swoją opinię, zgodną zresztą z jej własnymi przekonaniami.

- Zwykle tak, ale o porządnego wojownika, to tu ciężko. Tyle czasu w Imperium i takowych na oczy niewielu ujrzałem! Jak i takich dziarskich babek, jak ta stojąca przede mną. Mysłałem, że takie, to tylko u nas...w Norsce.
- Widać źle patrzyłeś lub nie tam gdzie trzeba -
odparła z jawną insynuacją co do miejsc które mogły przyciągnąć uwagę mężczyzny.

- W Stirlandzie już tak było. Wpadasz w chatę, chłopu z buta w łeb, a baba co?... baba w ryk i płacz...by nie zabijać...by nie bić? No co za ludzie, nie?
Wzruszyła ramionami.
- Chłopi... - odparła z niezbyt dokładnie skrywaną pogardą. - Zakochani w swej ziemi i spokojnym żywocie. Źleś trafił i tyle...
- E tam, nie narzekałem -
opowiedział szczerząc zęby - pasowało, wyżyć się wyżyłem - dodał szczerze po czym spojrzał na łajbę i pakujących się na nią ludzi dodał - Dobra chodźmy, bo powoli wszyscy się zbierają już. Hmm, pewnie jak ci powiem, że jednak pozwalam wejść na pokład, to moje jaja na tym ucierpią, co? - ostatnie zdanie wypowiedział z gromkim śmiechem


Po rozmowie z Tiraną, Albjorn wkroczył na łajbę. Obejrzał wszystko dokładnie, po czym zajął jedną z koi, zrzucając na nią swój ekwipunek. Chwycił tylko topór i udał się z powrotem na pokład. Rezem z braćmi z północy uznawał kandydaturę Freda na kapitana, poza oczywistymi Niedźwiedzia i Hergera , jako jedyną słuszną. I na jaką w tym momencie mógłby przystać. Biały, jak i jego północni bracia do kierowania kompanią, jak i całym statkiem się nie rwali.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 29-02-2012 o 16:01.
AJT jest offline  
Stary 29-02-2012, 21:30   #13
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Norsmen był zadowolony z udanych zakupów. Zaopatrzył się niemal we wszystko, co chciał zdobyć. Żyłka, haczyki, skórznia i inne. Nawet dostał rabat. Musiał tylko zapamiętać, żeby przed samym wypłynięciem odebrać prowiant z karczmy. Co jak co, ale po jedzenie na pewno się wybierze.

Kiedy nastał dzień wyprawy, Bjorn udał się do karczmy po zamówiony prowiant, a następnie wyruszył na statek. Będąc jeszcze w karczmie dokupił parę butelek mocnej gorzałki, ażeby w czasie rejsu się nie nudziło zbytnio oraz ubrał zakupioną skórznię. O ile to możliwe to na statek udał się z pozostałymi Norsmenami. Kiedy był na miejscu zaczął oglądać statek. Wprawdzie nie była to typowa łódź jaką posługiwał się jego lud z północy, ale wyglądała na dość solidną. W zasadzie powinna być dobra.

Kiedy wszedł na pokład, dowiedział się, że należy wybrać kapitana wyprawy. Po krótkiej naradzie z Białym i Hergerem uzgodnili, że najlepiej na kapitana nada się włóczykij Fred. Ragnar odbył z nim krótką rozmowę na osobności. Norsmeni ogłosili drużynie, że popierają Freda, jako nowego kapitana. Bjorn na wszelki wypadek dobył swój korbacz. Nie chciał walki, ale jeśli pozostali będą zbytnio protestować, to będzie musiał bronić wysuwanej kandydatury. Tak robi się na północy. Wodzem zostawał ten, kto pokonał pozostałych pretendentów. Norsmeni przywieźli ze sobą te wzory zachowań z krain, w których się wychowali. Tam rządzi argument siły, przewodzi ten, kto jest w stanie sobie to wywalczyć, jeśli inni nie ustąpią. Nie sądził jednak, żeby ktoś chciał ryzykować walką z trzema doświadczonymi wojami.

-Nowym kapitanem będzie Fred. – Oznajmił łamanym staroświatowym Ragnar. -Jeśli ktoś chce zająć jego miejsce, musi pokonać w pojedynku mnie! Jacyś chętni?! – Zakrzyknął.
 
Mortarel jest offline  
Stary 29-02-2012, 21:58   #14
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Erwin udał się na rynek by kupić niezbędne wyposażenie, jednak kompletowanie wyposażenia na taką wyprawę znacząco różniło się od jego zwykłych zakupów i nie bardzo wiedział od czego zacząć. Poza bronią oczywiście jeśli już miał brać udział w takim przedsięwzięciu to wolał nie ryzykować walki z piratami gołymi dłońmi, zaś liczenie że uda mu się uniknąć bezpośredniego starcia uznał za głupie złudne nadzieje. Tak więc uznał to za swój priorytet, przypomniał sobie że w czasie swojej pracy zdarzało mu się natknąć na tak zwanych awanturników a nawet kilku przewieźć. Oczywiście za godziwą opłatą i takich których nie musiał się obawiać, przyszły mu teraz na myśl słowa które usłyszał od jednego z nich:
"Na dobrej stali nie ma co oszczędzać, tylko trupy na tym oszczędzają." teraz nawet nie pamiętał jak wyglądał tamten mężczyzna ale postanowił wziąć sobie do serca te słowa. Był tylko problem tego że z tak ograniczonymi funduszami nie mógł sobie pozwolić na wiele co najwyżej jakiś solidny kij i może sztylet. Wyobraził sobie że naprzeciw uzbrojonych i krwiożerczych korsarzy wyglądał by dość komicznie ale mimo wszystko było to leprze niż nic. Znalazł więc kuźnię z bardzo przyzwoitym kowalem, a mawiali że w tym mieście wszyscy rzemieślnicy i kupcy próbowali obedrzeć człowieku z ostatnich monet ale on nie stwarzał takiego wrażenia. Być może była to po prostu jego metoda na przekonanie klientów do swoich wyrobów, ale nawet jeśli tak było to musiał przyznać że była nadzwyczaj skuteczna. Dość szybko dał się wciągnąć w krótką dyskusję która trwała do czasu aż wspomniał o swojej robocie. Reakcja kowala zaniepokoiła co zaś to że zaoferował całkiem porządne ostrze za jedyne 3 korony zaskoczyło go i zarazem podsyciło jego obawy. Mimo wszystko zakupił oręż i szybko udał się by dokończyć swoje zakupy jak i zasięgnąć języka być może dowie się czegoś co wyjaśni mu zachowanie kowala. Z braku lepszych pomysłów zakupił tylko worek do noszenia rzeczy trochę prowiantu i kilka pochodni zakładając że jeśli piraci napadali na okręty to zapewne po zmroku gdy trudno było by ich dostrzec.

***

Następnego dnia stawił się w wyznaczonym miejscu, tam też przekonał się że jego obawy co do stanu okrętu były w zupełności bezpodstawne w sumie okręt był całkiem przyzwoity co świadczyło że Gildia traktuje poważnie tę robotę. Była tam też reszta jego kompanów jeśli oczywiście mógł ich tak nazwać w końcu jedyne co ich łączyło to właśnie to zlecenie nawet nie przedstawili się sobie. Wkrótce też był świadkiem zajścia z udziałem bladoskórego Norsmena i jedynej kobiety w ich tak zwanej drużynie. Szybko przerodziło się to w dość osobliwą scenę, zaś Erwin tylko utwierdził się w przekonaniu że ich towarzyszka była całkiem groźna w końcu ile kobiet było zdolnych do takich wyczynów jak złapanie rosłego woja za jaja i przekonanie do swoich racji. Wkrótce też podążając za resztą udał się na pokład.

Kiedy Norsmen znalazł się na statku wyczekiwał odpowiedniego momentu aby nawiązać konwersację:
-Słuchajcie- rzekł do Erwina na osobności- nie wiem czy wiecie, ale może wam grozić niebezpieczeństwo. Takie słuchy krążą więc mając na względzie twe dobro chcemy cie ostrzec. Ale nie musisz się obawiać. Możemy zapewnić Ci bezpieczeństwo. - Zapewniał Ragnar. - Najbezpieczniej wam będzie z Fredem jako kapitanem. - Szepnął na ucho. - Nie pożałujecie. Fred słynie z tego, że potrafi sie odwdzięczyć... ma też dobrą pamięć.
Mężczyzna nie spodziewał się takiego zachowania ze strony Norsmena ale to co powiedział zaciekawiło go.
- Wybacz ale nie przedstawiono nas sobie i nie wiem dokładnie kogo masz na myśli oraz o jakim niebezpieczeństwie dokładnie mówisz i czemu uważasz że Fred jest dobrym wyborem. Był bym zapomniał zwą mnie Erwin, więc możesz dokładniej przybliżyć tę sprawę.
-Ragnar Bjorn zwany Niedźwiedziem- Norsmen przedstawił się. -Niebezpieczeństwo jest śmiertelnie groźne... śmiertelnie. -odparł z naciskiem na ostatnie słowo. -Fred jest dobrym wyborem, ponieważ rada na niego wskazała. - Wskazał ręką na siebie i pozostałych Norsmenów. -Taka jest wola bogów.
Erwin pokiwał głową, po czym odpowiedział.
- Jeśli uważacie że się nadaje i ma odpowiednie umiejętności to nie ma problemu.
W sumie sam nie miał zamiaru porywać się na takie stanowisko, choć to że troje Norsmenów jednogłośnie wybrała tego mężczyznę było intrygujące.
 
Rodryg jest offline  
Stary 01-03-2012, 00:56   #15
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Z nowych towarzyszy jedynie Erwin się przedstawił, reszta delikatnie mówiąc miała gdzieś uprzejmości. Westchnął. Cóż, mówi się trudno. To jest właśnie ten typ ludzi, których chciał poznać Albert. Prawdopodobnie założy dziennik wyprawy, a może kiedyś komuś się przyda... Większość się rozeszła zrobić potrzebne zakupy za szczodrą zaliczkę, on jednak zainwestował w porządne ciepłe ubranie, prowiant i spory zapas pergaminu. Zebranie tych rzeczy zajęło mu sporą część dnia, popołudnie i wieczór spędził na zwiedzaniu Marienburga i rozmyślaniu o jutrzejszej przygodzie. Pomimo kilku zaczepek pijanych żeglarzy i sprzedajnych dziewek, można było powiedzieć, że nic szczególnego się nie wydarzyło. Gorąca kąpiel dopełniła wszystko.

***

Następnego dnia Albert stawił się w wyznaczone miejsce jako jeden z pierwszych. Kobieta z ich kompanii, której nie znał imienia i jeden z Norsmenów dostarczyli wszystkim niezłej rozrywki, tak, że Albert ledwo powstrzymywał się, by nie wybuchać śmiechem co drugie zdanie olbrzyma. Zaskoczył go wtedy inny wielkolud.

-Słuchajcie- rzekł do Alberta- nie wiem czy wiecie, ale może wam grozić niebezpieczeństwo. Takie słuchy krążą więc mając na względzie twe dobro chcemy cie ostrzec. Ale nie musisz się obawiać. Możemy zapewnić Ci bezpieczeństwo. - Zapewniał Ragnar. - Najbezpieczniej wam będzie z Fredem jako kapitanem. - Szepnął na ucho. - Nie pożałujecie. Fred słynie z tego, że potrafi sie odwdzięczyć... ma też dobrą pamięć.
Albert był szczerze zaskoczony.
- Mnie, panie, niebezpieczeństwo? - zamyślił się przez chwilę - Nie, nie, to pewno jakaś pomyłka... Ale interesuje mnie źródło tych wieści. Porozmawiamy o tym kiedy już wypłyniemy. Co do twojej propozycji, nie musisz mnie przekabacać obietnicami, chociaż zwrotna przysługa kiedyś tam nie zaszkodzi. Nie mam nic przeciw temu, żeby Fred został kapitanem. Nie mam zapędów dominujących - uśmiechnął się - lecz jeżeli postanowicie zrobić coś wybitnie niemądrego, zrobię wszystko, żeby was od tego odwieść.

Miał parę podejrzeń, co to mogło oznaczać, ale będzie lepiej, jeżeli nikt się o tym nie dowie. Trzeba było szybko załatwić formalności i oddalić się we względnie bezpieczne miejsce.
 
Ryder jest offline  
Stary 01-03-2012, 01:40   #16
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
W dniu zbiórki Hans nie robił jakiś wielkich zakupów. Przeszedł się na targ.Tam kupił drobny prowiant, podyskutował z ludźmi, powymieniał poglądy, parę razy został obrzucony spojrzeniem wytrzeszczonych oczu. Rzucił też paru żebrakom po kilka szylingów.
Omijał osoby wysoko urodzone. Nie lubił wyższych sfer. Może i był jednym z właśnie tych wyżyn społecznych, jednak duchowo nie uważał się za takiego. Był dla siebie zwykłym szarym obywatelem Imperium.

Gdy już załatwił wszystkie swoje sprawy udał się na statek. Tam przyglądnął się scenie, która nieco go rozbawiła. Mianowicie jak to kobieta trzymała potężnego Norsmena w garści. A to było bardzo interesujące. Jak to kobieta, czyli ta podobno słabsza płeć potrafi tak manipulować mężczyzną, a cały czas mieć mniejsze prawa? To będzie trzeba zmienić, a Hans zrobi, aby tak właśnie było. Stanął przy burcie, obserwował jak idą prace. Gdy ktoś do niego podszedł przedstawił się grzecznie, uśmiechnął się i dalej począł podziwiać portową rutynę.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 01-03-2012, 10:08   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Powiadają, że złoto otwiera zamknięte na głucho bramy, srebra usta ludzkie, zaś wino lub wódka rozwiązuje języki. Okazało się jednak, że niekiedy wystarczy jedno słowo, by otrzymać informacje, które od innych trzeba by wyciągać kleszczami.
Już po pierwszych słowach chętnego do rozmów rybaka piraci, co napadali na wychodzące z portu statki, stali się tworem bardzo mglistym i równie prawdopodobnym, co napotkanie dziewicy w portowym burdelu. Jaki pirat puszcza wolno okręt z pełnym ładunkiem, za to zbroczony krwią i bez załogi? Potwór to być musi z krwi i kości, a na dodatek nie w ludzkiej skórze. kraken ani chybi, lub też inny stwór krakena obyczaje mający. Lecz nie Lewiatan legendarny, bo ten by pewnie schrupał statek niczym małą łupinkę i wypluł zaledwie kilka desek.
- A która gildia poniosła największe straty? - spytał tknięty nagłym przeczuciem Gunter.
- Ano, jak by tak się zastanowić, to tylko altdorfska i żadna inna - stwierdził rybak, w gruncie rzeczy niewiele czasu tracąc na wymienioną przez siebie czynność.
A to już było co najmniej ciekawe, ta wybredność potwora. Konsumowanie samej załogi można było jakoś wyjaśnić. Raki, kraby, małże też wyciągano ze skorupy, a resztki wyrzucano. Ale taki potwór powinien żreć wszystkich jak leci, a nie tylko Altdorfczyków, tudzież tych, co mieli na piratów polować.
Sprawa śmierdziała bardziej, niż stara ryba, co od paru tygodni wylegiwała się na piaszczystym brzegu. Ale skoro podpisał... Co prawda bajki o ściganiu delikwentów po całym świecie można było między bajki włożyć, bo żaden to byłby dla gildii interes, ale nie wypadało robić z gęby cholewy. Nie po to człek uczciwe życie wiedzie, by nagle zacząć kogoś okradać, na dodatek na marne kilka koron. Interes żaden, wiadomo.

Siedząc na dość twardym łóżku w taniej, a co za tym idzie - średniej jakości gospodzie, zastanawiał się przez chwilę, czy nie powinien zabawić się nieco w tę ostatnią noc przed wypłynięciem w niebezpieczny jakby nie było rejs. Lepsze łóżko, dobre wino, panienka do towarzystwa. To jednak mogłoby nieco się kojarzyć z ostatnimi życzeniami prowadzonego na śmierć skazańca.
Uśmiechnął się krzywo i położył się. Warto było złapać trochę snu. Rano trzeba będzie wcześnie wstać.

Jeśli kto głupstwa w życiu robi, na przykład za chwytanie piratów się biorąc, to powinien skutki tej głupoty nieco złagodzić, czyniąc odpowiednie przygotowania. Tak też i uczynił Gunter, zwiększając swój dobytek o kilka drobiazgów. Potem ruszył na statek. Zdecydowanie nie chciał, by ktokolwiek musiał na niego czekać.

- Gunter - przedstawił się, wchodząc na pokład.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-03-2012, 18:10   #18
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Tak jak Fred miał zamiar zrobić tak uczynił. Czas , jaki mu pozostał przed odpłynięciem z Marienburga wykorzystał po to, aby powęszyć wśród kupców, marynarzy i innych postaci, które mogłyby wiedzieć cokolwiek na temat tajemniczych zniknięć statków.

Od wielu ludzi dowiedział się nieco więcej na temat cichej wojny gildii kupców, która się tu toczyła. Wędrowiec całkiem niedawno temu znajdował się w stolicy Imperium i tam słyszał pogłoski na ten temat, a teraz już mógł więcej powiedzieć coś na ten temat. Zresztą zastanawiające było to, że atakowane były statki tylko jednej strony tego sporu, co mogło sugerować, że za tymi atakami stoi gildia z Talabheim.
Tylko komu chciałoby się ćwiartować zwłoki ofiar, bez kradzieży ładunku? To było z pewnością niepasujące do zwykłych korsarzy. A może to naprawdę miał być jakiś morski potwór, który w dodatku żywi się ludzkim mięsem?

Nie minęło wiele czasu od nadejścia tych mrocznych myśli, gdy spotkał jednego z barbarzyńców, którzy mieli razem z nim odpłynąć. Tamten nie był zbyt miły i w niedwuznacznych słowach ostrzegł, że powinien „pomagać” Norsmenom, w przeciwnym razie może go spotkać wypadek.
Ale sam Fred był człowiekiem dość elastycznym, ponadto siła argumentów barbarzyńców bardzo przemawiała do niego, więc nie mając innego wyjścia zgodził się.

Świetnie- najpierw potwór morski, potem Norsmeni. Włóczykij coraz bardziej zaczął żałować, że zaangażował się w tę wyprawę.

Gdy nadszedł dzień wypłynięcia, Fred stawił się razem z resztą drużyny na miejscu.
Tam dowiedział się też, że wszyscy mają wystawić swojego kapitana. Na te słowa trzech Norsmenów wdało sięw dyskusję, po czym „Niedźwiedź” stwierdził, że Fred powinien nim zostać. Nie obchodziło go to, że wędrowca nie miał nic wspólnego z morzem i że to nie jest zbyt dobry pomysł. Ale przynajmniej obiecał, że poprą jego kandydaturę.

Mimo to włóczykij i tak był niezbyt szczęśliwy.

Gdy wszedł na pokład, przedstawił się wszystkim:
- Witam wszystkich, jestem Fred.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 01-03-2012, 19:26   #19
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Herman Jost siedział na rufie i przyglądał się nowo przybyłym. Ćmił fajkę, siedział bez koszuli. Było dosyć ciepło, poza tym można było się spodziewać że bosman jest zahartowany. Z rozmowy wnioskował że kapitanem będzie nijaki Fred. Wydało mu się to zabawne. Ostatnim razem przynajmniej był jakiś kapitan, facet co miał tam doświadczenie na morzu. A teraz? Fred. Nawet Gustav nie sprawdził czy ta kompania będzie miała jakiegoś szefa. Do tej pory Hermana to nie martwiło, ale to już była czwarta łódź najęta od gildii. Jost zaczął się zastanawiać czy jego relacje z przeklętą gildią nie narażają jego samego na ataki morskiej bestii. Fakt że na początku nie do końca chciało mu się wierzyć w te bujdy, ale teraz nie potrafił wypracować sobie własnego zdania.



-Dobra. Pan jest Fred? Zdaje się że ma pan objąć dowodzenie jednostką. Łajba nazywała się wcześniej "Morski wilczur", ale jak tutejsi marynarze się popili i usłyszeli o waszej eskapadzie, to przechrzcili go na "Zguba Lewiatana".
Rzeczywiście widać było wyraźnie zamalowany napis i obok nowy, pisany całkiem równymi literami jak na pijanych żeglarzy. W ogóle pisany literami jak na żeglarzy.
-Tak więc w ewidencji pozwoliłem sobie zmienić nazwę, bo nie chciało mi się poprawiać drugi raz farbą na łodzi. Nie? No to tak. Na łodzi jest prowiant dla załogi, z rozsądnym rozporządzaniem racjami powinno starczyć na tydzień. Pan Ramuz postarał się nawet o małe rarytasy, mamy trochę gorzałki i tutejszy rum oraz soki z cytrusów. Gildia sprowadza je na masę, rzeczywiście smaczne. Po za tym macie drugi zestaw żagli, sporo lin, siekierki, noże, garnek jakiś duży widziałem. Hm... Ach, najważniejsze. Mapa!
Herman podał Fredowi mapę i dokumenty statku.
-Złożę za was ofiarę w świątyni i będę pił za wasz powrót.
 
__________________
Sesja WHFR "Latem w Marienburgu" Czyli poszukiwania lewiatana, marienburskiej bestyji morskiej...

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 01-03-2012 o 19:30.
chaoelros jest offline  
Stary 02-03-2012, 08:47   #20
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pożegnawszy drużynę, o ile w ogóle mówić tu było można o takowej, udała się na poszukiwania karczmy, a której pokoje byłby tanie i przyzwoite. Znalazła tanie, przyzwoitość, jak stwierdziła, poczekać będzie musiała na nadejście lepszych czasów. Co jak co ale grosza na łóżko marnować nie miała zamiaru więcej, niźli było potrzeba. Byle czyste było i dało się noc przetrwać bez niezapowiedzianych wizyt, tak osobników na dwóch jak i na nieco większej ilości nóg.
Rankiem pożegnała przybytek, nie bacząc nawet na to by jego nazwę zapamiętać. Miała przed sobą dwa dni na załatwienie swoich spraw i dowiedzenie się czegoś więcej o owej wyprawie. Skoro bowiem marynarze srali w portki, a gildia na tyle zdesperowana była by płacić byle komu... Jej zdanie na ten temat nie zmieniło się ani na jotę. Przespana noc najwyraźniej nie osłabiła jej rozsądku.
Wizyta w świątyni, którą to zaliczyła w pierwszej kolejności, dolała jedynie oliwy do nieufności jaką żywiła. Pomodliła się ściskając w dłoni medalion, złożyła ofiarę, po czym opuściła zatłoczony przybytek. Mogła co prawda zagadać do kapłana, jednak sądząc po ilości osób pragnących upewnić się że ich bliscy trafią na właściwe miejsce, tylko by przeszkadzała mu w posłudze, a tego czynić nie chciała.
Miast więc trwonić cenny czas kleru, udała się na zakupy. Wybór okazał się trafny i nieco dodatkowych informacji dodał do tego co podsłuchała w świętym przybytku. Lewiatan... Na bestiach się nie znała, chyba że tych dwunogich i ładnie odmalowanych na liście gończym. Nazwę tą jednak usłyszała już po raz drugi, a tego zignorować nie mogła. Ciekawiło ją za jakich idiotów uznał ich agent sądząc, że nie wybadają sprawy. Widać wielkich, co w sumie pokryć się mogło z prawdą skoro zgodzili się w ciemno. Robota była jednak robotą i Tirana wierzyła w moc dobrego przygotowania. Zawsze okazać się mogło, że plotki były plotkami, a strach tylko strachem który odpowiednio je podkoloryzował. W takim wypadku czekał ich jedynie taniec z piratami.

Kupiec, u którego uzupełniła swój ekwipunek, okazał się całkiem dobrze zbudowanym kawałkiem ciała, które uprzyjemniło jej ostatnią noc przed wyruszeniem w morze. Ponoć należy czerpać pełnymi garściami, póki życie daje ku temu możliwość. Tirana zdecydowanie popierała taką postawę. Oczywiście gdy jej to odpowiadało, gdzieżby inaczej.
Drobne starcie z rosłym towarzyszem wyprawy dodatkowo poprawiło jej poranny nastrój. Niewolnica... Prędzej zdecydowałaby się na wyprawę ku wrotom niż niż pogodziła z tym by ktokolwiek obarczył ją tym mianem. To, że nie byłaby w trakcie owej wędrówki sama, nie pozostawało cienia wątpliwości. Była wolna. Wiele ją kosztowało by osiągnąć ten stan.

Kapitan został wybrany, obowiązki rozdzielone. Tirana może nie była najszcześliwsza jednak nie zamierzała sprawiać problemów. Przynajmniej dopóki pozostali pilnować się będą własnych nosów i zostawią ją w spokoju. Nie była najlepszym materiałem na część większej zgrai. Miała doświadczenie w pracy z drugą osobą, nie była całkiem aspołeczna, przynajmniej tak siebie widziała. Drużyna była jednak zbyt liczna i zbyt różna by mogła gładko dostosować się do ich stylu walki, którego mogła się tylko domyślać, oraz sposobu działania na innych płaszczyznach. Postanowiła więc trzymać się z tyłu i wykonywać swoje obowiązki. Tym bardziej, że na żegludze znała się mniej więcej tak samo jak na pieczeniu słodkich bułeczek...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172