Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2012, 15:56   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ale tu śmierdzi - powiedział Gunter, rzucając swój plecak na jedną z wolnych koi. - W tej całej sprawie z piratami, a nie czyjeś onuce - wyjaśnił.
- Smród czuć było od pierwszej chwili gdy agent gębę otworzył. Jak ci przeszkadzał trzeba było nie podpisywać - odburknęła nieuprzejmie, rzucając swój plecak na pierwsze wolne miejsce i z ciekawością rozglądając się po miejscu w którym mieli spać.
- W zadek cię coś ugryzło od samego rana? - spytał uprzejmym tonem Gunter. - O jakość smrodu chodzi, a nie jego obecność.
- Widać mój nos zbytnio do smrodów przyzwyczajony bo jak dla mnie śmierdzi dokładnie tak jak bujda ma w zwyczaju
- odparła, ignorując przy tym jego wcześniejszą uwagę.
- To teraz się zastanów, co ci bardziej pasuje - piraci, jego potworność kraken czy może najemnicy, polujący na określone statki - powiedział, sprawdzając, czy na wybranej koi da się w ogóle spędzić noc. Jak się okazało, nawet nie było tak źle.
- Pasuje mi to co się da zabić i za co dostanę zapłatę. Jak to będzie Kraken... Cóż, kiedyś zginąć trzeba - wzruszyła ramionami.
- Jeśli to kraken, to tresowany chyba - mruknął Gunter. - Albo wybredny przedziwnie.
- Ejże, ejże, nie jesteśmy mordercami!
- wtrącił się żywo Albert - łapiemy tych piratów i dostarczamy przed tutejszy sąd.
- Serio?
- zdziwił się Gunter. - W siatkę? Widziałeś kiedyś pirata? Oni są raczej mało skłonni do poddawania się. Lepiej zginąć od miecza czy choćby bosaka, niż...
- Nie kończ. Chyba nie myślisz, że miałem zamiar prosić ich o poddanie się? Oczywiście, stuknie się ich kilka razy żeby byli grzeczni, ale żadnego zabijania.

Gunter zastanawiał się przez moment, czy jeszcze dręczy go jakiś sen, czy też może mam omamy słuchowe. Śniadanie mu może zaszkodziło... A może Albert sobie żartuje?
- No, mam nadzieję, że się rozumiemy - skwitował Albert, gdy po chwili nie było więcej protestów.
- Nie, zdecydowanie się nie rozumiemy - stwierdził Gunter. - Jeśli sądzisz, że będę usiłował złapać żywcem bandę piratów, to jesteś w bardzo dużym błędzie. Jeśli któryś przypadkiem nie zginie podczas ataku na nasz statek, to nie będę go dobijać, ale mam zamiar się bronić przed atakiem wszystkimi dostępnymi metodami.
- Dokładnie, pirat nie pirat, kraken nie kraken... zginie to niedługo. Mądrze gadasz facet. Łapać nic tu nie będziemy...tylko mordować to co nam śmierdzi
- wtrącił Biały, który niedawno zszedł do kajuty.
Tirana zmierzyła Białego wzrokiem od stóp po głowę, po czym zwróciła się do Guntera
- Ty może nie ale ja tak. Jeńcy tylko przeszkadzają. Jednego dla informacji co najwyżej. Szkoda prowiantu i wody na takich...
- A co stało w umowie?
- spytał Gunter. - Płacą nam od łebka, czy za całość? Z drugiej strony lepiej by było mieć zeznania od kilku.
- Najpierw złapmy jednego, później będziemy się martwić zeznaniami.
- Albert zajmie się łapaniem, a my - resztą
- potwierdził Gunter. O tym, że pewnie będzie jeden mniej do odebrania nagrody już nie wspomniał. Niech się miłośnik bezkrwawych łowów przekona na własnej skórze, jak kończy się taka zabawa.
- Nie wyruszamy by zabijać, tylko zakończyć ten problem. Obrona konieczna to zupełnie inna sprawa - kontynuował Albert - Jeżeli będą chcieli nas zabić albo zostać zabici, ich sprawa. Ale my nie będziemy mordować z własnej inicjatywy. Na bogów, tak nie można! - westchnął - ale nie teoretyzujmy już, niesnaski między nami w niczym nie pomogą. Dokładny plan działania ustalimy, gdy już będzie się na cokolwiek zanosiło.
- Wtedy będzie już za późno
- uśmiechnął się Gunter - na jakiekolwiek planowanie. A jak na razie uważam, że ktokolwiek wejdzie na nasz pokład uzbrojony, powinien jeszcze szybciej znaleźć się za burtą, jako pokarm dla rybek.
- Jeżeli nie potrafisz rozbroić przeciwnika w walce i go unieszkodliwić, to marny z ciebie wojownik.

Gunter spojrzał z politowaniem na swego rozmówcę. Ciekawe, z jakiego cyrku urwał się ten dowcipniś. Aż szkoda, że go nie było podczas nocnego ataku zwierzołaków... z pewnością sam by rozbroił całą dziesiątkę.
- Ilu ludzi jak na razie rozbroiłeś, Albercie? - spytał nad podziw uprzejmie. - Uzbrojonych po zęby ludzi, biegnących na ciebie w kilku, marzących tylko o tym, by poderżnąć ci gardło albo wypruć flaki?
Albert bez mrugnięcia okiem spokojnie odrzekł:
- Jeden na jednego? Dziesiątki. A cała banda na całą naszą bandę rozbija się właśnie na wiele takich starć. Sugerujesz, że nie dałbyś rady ze swoją partią? - zapytał równie uprzejmie.
- Sugeruję, żeś jeno mocny w pysku, mój drogi. I że walki na śmierć i życie nigdy nie widziałeś - stwierdził Gunter.
- Przyznaję, nie brałem jeszcze udziału w bitwie, ale czy ty możesz powiedzieć, że walczyłeś właśnie w takich okolicznościach jak sam opisujesz?
- Ano mogę
- odparł Gunter. - I z pewnością nie jest to eleganckie machanie szpadą czy mieczykiem, jaki u szlachty czy żaków zadziornych, co po pierwszym krwi puszczeniu idą się godzić przy kielichu. Pływałem po rzekach Imperiuw, o Kislev też się otarłem. I wiem, co to walka, gdy piraci dojdą do wniosku, że twoja barka im się podoba.
- Nie sądź, a nie będziesz sądzony
- skwitował Albert. Powiedział już i tak za wiele, nie po to tu przybył, żeby prawić morały.
- Ty mi ze szkolnymi mądrościami nie wyskakuj. Jak kto według mnie głupoty gada, to mu to w oczy powiem. Chcesz się w rozbrajanie bawić, to trudno, ale mam nadzieję że zmądrzejesz, zanim za późno będzie - powiedział Gunter, patrząc na Alberta jak na potencjalnego truposza. - Może dotrze do ciebie, że to nie będzie wizyta towarzyska, tylko potwór, albo, co bardziej prawdopodobne, banda zbirów, co na dno posłała kilkanaście załóg.
- Jak uważasz, wzajemnie. Chcąc nie chcąc, działamy razem. Chcemy chyba wyjść z tego wszyscy cało z niemałą sumką za zrobienie co trzeba. Masz swoje metody, ja mam moje, dopóki działają, będę je stosować - zakończył Albert. Wystarczy tej gadaniny o niczym.
Stosuj sobie, stosuj. Potem będzie za późno. Byle ktoś z nas przez ciebie nie zginął, durniu, bo osobiście ci flaki wypruję, pomyślał Gunter.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-03-2012, 17:41   #22
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Fred po przedstawieniu się i mianowaniu go kapitanem przez chwilę nie wiedział co robić. Pierwszy raz w życiu miał ruszyć w morze i od razu, nie z własnej woli zresztą, został kapitanem. Coraz bardziej żałował decyzji o zaciągnięciu się tutaj, ale teraz mógł tylko spróbować kapitanować.
Tak więc po chwili wziął się w garść i odezwał się do wszystkich:
- Witam was wszystkich jako wasz nowy kapitan. Jako głównodowodzący tego okrętu mam nadzieję że nam wszystkim się uda zrobić to, po co wypływamy.

Przerwał, po czym podjął dalej:
-Niestety, do wielkiego sukcesu prowadzą małe kroki. A pierwszym z nich jest wyznaczenie obowiązków załodze.

Fred obejrzał się do tyłu, gdzie stali trzej potężnie zbudowani Norsmeni, którzy ponuro łypali na resztę załogi okiem.
-Wojownicy z Norski, w uznaniu dla ich siły i stanowczości, bedą mieli za zadanie utrzymywać porządek na statku, a także dbać o egzekucję moich rozkazaów.

Następnie Fred spojrzał na mężczyznę, który wyglądał na szlachetnie urodzonego i na sprawiającą wojownicze wrażenie kobietę.
Najpierw zwrócił się do pierwszego:
-Wybacz, panie, że śmiem ci rozkazywać, ale myślę, że osoba o tak szlachetnym obliczu jak pańskie będzie się znakomicie nadawała do dowodzenia żołnierzami w boju. Pod pańskimi rozkazami będzie się znajdowała tamta pani- tutaj włóczykij rzucił okiem na Tiranę-, ale będzie to tylko na czas walki wręcz. Jestem pewien, że pańska szlachetna osoba na pewno się wywiąże z tego odpowiedzialnego zadania.

Fred podszedł do Tirany
- Jednak będziesz podlegać szlachcicowi tylko na czas walki. W czasie rejsu na pewno ci przydzielę jakieś obowiązki, ale najpierw muszę się nad tym zastanowić. Myślę, że wstępnie możesz pomagać chłopakom, którym przydzielę zadania po tobie.

Następnie włóczykij podszedł do dwóch chłopaków, którzy wyglądali na obytych z wodą i pływaniem.
- Waszymi obowiązkami będzie dbanie o rutynową pracę na okręcie. Będziecie pilnować o utrzymanie porządku na okręcie i o właściwe nim żeglowanie.

Na końcu Fred podszedł do wyglądającego na najbardziej nieobytego z życiem, pewnie jakiegoś mędrka.
- Jeśli chodzi o ciebie, to muszę jeszcze pomyśleć o obowiązkach dla ciebie. Później jeszcze z tobą porozmawiam.
Następnie Fred, powoli się przechadzając, powrócił do początkowej pozycji.
- Na co czekacie? Rozejść się i do obowiązków.

Potem włóczykij zwrócił się do “Niedźwiedzia”:
- Pójdziesz ze mną do kajuty kapitana? Muszę z tobą omówić nasze następne posunięcia.

Krótko po przydziale obowiązków Fred poprosił “Niedźwiedzia by poszedł z nim”. Potem razem udali się do skryby, nie dając mu wiele odpocząć.
Cała trójka poszła razem do kajuty kapitana, gdzie Fred wyjął mapę okolicy. Potem cofnął się, ale tak, aby zarówno on, jak i “Niedźwiedź” widzieli ją w całej okazałości.
Potem kapitan zwrócił się do uczonego:
-No więc Albercie, powiedz nam, co znajduje się na tej mapie. Nie omiń żadnego szczegółu.
Potem Fred zamilkł po to, aby skryba miał szansę się wykazać.
Albert pochylił się nad mapą, uważnie ją studiując przez kilka chwil. Następnie podjął:
- Jesteśmy na samym krańcu zatoki Morza Szponów. Marienburg jest tutaj - wskazał palcem punkt na mapie - zakładam, że płyniemy na otwarte morze - spojrzał niepewnie na towarzyszy, po czym wrócił do mapy - taaak... według moich obliczeń, przy dobrym wietrze wypłyniemy z zatoki najpóźniej jutro o świcie kierując się prawie zupełnie na północ, ale mogę się nieznacznie mylić. A co jeszcze mamy na mapie hmm... tak, na zachód stąd rozciąga się Bretonia, o której niewiele słyszałem. Na północny wschód wybrzeze Jałowej Krainy - obrysował palcem granice obu krain. - W samej zatoce, od zachodniej strony mamy dwa miasteczka oddalone od siebie o kilka godzin żeglugi, na wchodzie, blisko otwartego morza, stoi Twierdza Pociechy - przerwał na chwilę, zastanawiając się - Piraci, jeśli istnieją, nie sądzę, żeby cały czas czatowali na morzu aż się trafi jakaś grubsza ryba. Czy wiemy cokolwiek więcej o tych atakach? Czy wszystkie statki padają ich łupem? Ktoś się czegoś dowiedział?
- Tak, tak się składa, że zanim odpłynęliśmy, coś się dowiedziałem. Po pierwsze, atakowane są tylko statki naszego zleceniodawcy, czyli gildii altdorfskiej. Od już dość długiego czasu są w sporze z gildią z Talabheim, którą chcą wygryźć z interesu tutaj, w Marienburgu. To jest podejrzane i wskazuje na piratów w służbie gildii z Talabheim.
Ale jest druga sprawa, czyli ataki. Są dziwne. Statki są opustoszałe i pełne krwi, za to z pełnymi ładowniami. To z kolei komplikuje sprawę. Piraci raczej obrabowaliby statek i go zatopili.
Myślę, że najpierw powinniśmy się udać do ujścia zatoki, na północ. Jak tam nic nie znajdziemy, to powinniśmy wypłynąć na pełne morze. Co o tym myślisz, Ragnarze? A ty Albercie, masz coś do dodania?

- Właściwie, to powiedziałbym, że jeżeli sprawcami tych napadów są ludzie, a wnioskując z ich preferencji co do gildii altdorfskiej tak właśnie jest, myślę, że jest mało prawdopodobne, by tak po prostu czekali na morzu aż będzie przepływać dogodny cel, inaczej szybko zostaliby zauważeni. Podejrzewam, że mają dobre źródła informacji, wobec czego czatują w jakiejś zamaskowanej zatoce i tylko w danej chwili wypływają by zrobić swoje. Myślę też, że taka forma działania jest tylko przykrywką, ażeby ludzie mówili o potworze morskim a nie o doskonale zorganizowanej grupie przestępczej... Części tej układanki idealnie do siebie pasują... Sugerowałbym przeczesanie wybrzeży Bretonii.
- Myślę, że twój i mój pomysł można bez problemu połączyć. Płyńmy na północ, przeszukując wybrzeże Bretonii, aż dotrzemy do ujścia zatoki. Wtedy zastanowimy się, co zrobić dalej. No chyba że ty, Ragnarze, masz inne zdanie.
- A ty, Raganarze, masz coć przeciwko?
- Fred spojrzał na Norsmena. Czekał aż się wypowie, bo nie miał zamiaru robić coś przeciw niemu. Poza tym, to właśnie ten barbarzyńca z całej trójki był najbardziej obyty w morzu.

-Dobrze byłoby dowiedzieć się którędy zwykle pływały zaginione jednostki. I popłynąć tą właśnie trasą. - Odrzekł Ragnar. -Widze też inną możliwość. Wywieśmy banderę Altdorfskiej gildii kupieckiej i wypłyńmy w morze. Niech nasz zleceniodawca zaaranżuje wszystko tak, aby wewnątrz gildii wyglądało to na kolejny rejs kupiecki. Piraci sami nas znajdą... - Zaproponował Norsmen.
- Problem w tym, że już się tego nie dowiemy. Gustaw zniknął, próbowałem się z nim skontaktować, zresztą na próżno. Ale myślę, że to dobry pomysł wywieszenie flagi gildii handlowej. Myślę, że coś takiego powinno być na statku. Myślę, że to najlepszy pomysł danie się im znaleźć samemu. A co do trasy, to może w takim razie popłyniemy środkiem zatoki na pełne morze. Jeśli do tej chwili nic nie znajdziemy, a tak raczej będzie, obierzmy może typowy kurs handlowy. Może udamy, że skierujemy się do Bretonii?
Zresztą poszukam od razu.


Fred wrócił po około 20 minutach.
-Niestety, jest tylko flaga marienburska, więc nie możemy się podszyć pod statek gildii handlowej. Co w takiej sytuacji zrobić? Ja bym wrócił do pierwotnego planu i przeszukałbym to wybrzeże Bretonii, a jak tam nic nie znajdziemy, to powinniśmy ruszyć na pełne morze.
- Granica z Bretonią jest pół dnia na zachód od ujścia zatoki. Decyzja, kapitanie? - rzekł Albert zupełnie poważnie.
-Płyniemy do Bretonii - odpowiedział Ragnar .
-A więc decyzja podjęta, płyniemy do wzdłuż wbrzeży Bretonii. Ty Albercie, idź teraz pouczyć marynarzy, jaki mają obrać kurs. Jak się oddalimy od portu, to siądź na bocianie gniazdo i uważnie wypatruj. Możesz też do tego zwerbować kobietę, póki nie ma walki, pewnie się nudzi, to trochę obowiązków jej nie zaszkodzi. Zaś ty Ragnarze, znasz swoje obowiązki. No to to by było na tyle. Możecie się rozejść.

Fred w sumie był zadowolony. Nigdy nie lubił siedzieć na dupie i czekać na cud. Poza tym w końcu, mimo nieprzyjemnego zajścia z Norsmenami, które o mało nie przypłacił życiem, wyruszał na morze.
 

Ostatnio edytowane przez pawelps100 : 03-03-2012 o 18:28.
pawelps100 jest offline  
Stary 03-03-2012, 21:47   #23
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Hans był wielce zdziwiony, że Kapitan Fred Sari mianował go dowódcą wojskowym. Na tę wieść Geistfreu podniósł nieco brwi i uśmiechnął się. Następnie nisko się ukłonił i odpowiedział:
- Ależ kapitanie! Zaszczytem dla mnie będzie pełnienie tej funkcji. - złożył dłonie w nieco błagalnym, ale nie uniżającym się geście. - Jednak prosiłbym, aby wszyscy tu obecni - tutaj nieco podniósł ton, tak aby każdy mógł go dobrze słyszeć - Podkreślam! Wszyscy, nie używali w stosunku do mojej osoby żadnych tytułów, panów, lordów i innych zbędnych słów. Jestem dla Was po prostu Hans. - Wrócił do normalnego tonu - Jak każdy jestem tylko człowiekiem. Więc nie podkreślajcie tego, że moi rodzice byli szlachcicami, bo to bez sensu..
Ponownie zwrócił się do kapitana:
- I pozwólcie Herr Sari, że to ja będę się do was zwracał na Panie. Skoro tacy potężni wojownicy z północy jednogłośnie wybrali was na kapitana, to znaczy żeście z pewnością godni tej roli. Będę się starał godnie reprezentować Was kapitanie w roli taktyka. - tutaj skończył swoje małe wtrącenie.

Nie wiedział u licha w jaki sposób będzie dowodził jednak w końcu miał gadane. Przynajmniej tak sądził. Usiadł więc gdzieś w wolnym miejscu wyjął swój pamiętnik i zanotował tam kolejne doświadczenia.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 05-03-2012, 00:07   #24
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Erwin stał na pokładzie wraz z resztą wysłuchując decyzji drużyny na temat wyboru kapitana, co prawda bardziej była to decyzja Norsmenów ale nie miał zamiaru się sprzeciwiać. Zmierzył tylko Freda badawczym wzrokiem wysłuchując jego przywitania i rozdziału obowiązków. Chyba musiał mieć jakieś układy z Norsmenami skoro od razu przydzielił ich do pilnowania “porządku” i wykonywania obowiązków. Fakt że szlachcicowi przydzielił pod komendę tylko jedną osobę był wręcz komiczny wątpił by kobieta zechciała wykonywać czyjekolwiek rozkazy po “pokazie” w porcie. Mu przypadło prowadzenie statku wraz z Gunterem jeśli dobrze zapamiętał jego imię.
- Więc nam przypadło kierowanie tą łajbą, nazywam się Erwin - powiedział gdy odchodzili podając mu dłoń na powitanie po czym kontynuował - Co myślisz o tym wszystkim ?
Gunter uścisnął dłoń swego współkierownika.
- Jestem przekonany - powiedział - że z tym światłym kapitanem jesteśmy bezpieczni jak na zapiecku we własnej chałupie. I za pół roku nie odbijemy od brzegu, skoro wszyscy są od wydawania rozkazów i pilnowania, czy są wykonywane, a do roboty nie ma nikogo. Jedyny statek, jakim nasz Fredzio kierował, był zapewne zrobiony z łupiny od orzecha i po kałuży pływał. Jemu się wydaje, że żagle same się stawiają, a statek wie, dokąd płynąć. Pływałeś kiedyś taką łajbą? - spytał Erwina.
Erwin roześmiał się słysząc komentarz na temat kapitana, po czym odpowiedział na pytanie.
- Czymś takim w życiu, jestem flisakiem a nie żeglarzem co prawda wiem o co chodzi ale to czym wcześniej pływałem raczej jest bez porównania z tą łajbą, choć wiem co i jak. Ale rzeczywiście musi sobie wyobrażać nie wiadomo co o żegludze no chyba że zrobiliśmy na nim tak zabójcze wrażenie że wierzy w to że zdołamy tym bez problemu pokierować i jeszcze wypłynąć od tak sobie jak by to było łatwe. Chociaż miałem pewne obawy co do tej łajby ale na szczęście się myliłem. A tobie zdarzyło się pływać czymś takim, bo widzę że jednak znasz się trochę na tym jesteś żeglarzem ?
- Mogę stanąć za sterem - odparł Gunter. - A co do żagli to nasze wilki morskie z Norski mają z pewnością wprawę. Przynajmniej większą, niż nasz kapitan.
Osobiście sądził, że znaczna część załogi wie o żeglowaniu dużo więcej, niż Fred. I miał tylko nadzieję, że ten ostatni nie będzie jej przeszkadzać.
- Ta Norsmeni mogą się znać na tym zresztą dziwne że wszyscy jednogłośnie wybrali Freda, i jeszcze żarliwie mnie przekonywali do tego bym poparł tą kandydaturę. Są w jakiejś zmowie ze sobą czy też mają takie poczucie humoru że postanowili wybrać zupełnie przypadkową osobę na kapitana, byle by nas nie wprowadził na żadną mieliznę.
- Też myślę, że to po prostu spaczone poczucie humoru. - Gunter zgodził się ze swoim przedmówcą. - Nie sądzę natomiast, by mieli zamiar potopić i siebie, i nas. W razie czego powstrzymają Freda przed popełnieniem jakiegoś głupstwa.
- No mam nadzieję że tak jest, choć kapitan już wykazał się swą błyskotliwością przydzielając pod komendę szlachcica tę kobietę. Bardzo bym chciał to zobaczyć, bo wątpię by była skora do współpracy z nim. Zwłaszcza po jej pokazie w porcie. Z drugiej strony, to co on tak właściwie tutaj robi? Paniczowi zachciało się przygody polując na piratów, czy jak?
- Mam nadzieję, że jest z tych, co potrafią walczyć, a nie tylko dostojnie wyglądać - powiedział Gunter. - A jeśli nie umie, to go wstawimy na dziób zamiast galionu - dodał.
Erwin zaśmiał się słysząc ten komentarz.
- Więc lepiej dla niego by umiał się obronić. Co prawda, sam może nie jestem jakimś wojownikiem ale zdarzało mi się natknąć na rabusiów i innych amatorów cudzych dóbr w czasie roboty. Choć wtedy zazwyczaj miałem do obrony kij bądź wiosło, wcześniej porządnej stali w ręku nie miałem. - tutaj poklepał zawieszone przy boku krótkie ostrze. - A pomyśleć że jeszcze parę dni temu szukałem jakiejś roboty bądź rozważałem zaciągnięcie się na okręt, a teraz mam polować na piratów bądź co gorsza na jakieś bydle. A mogłem wcześniej skojarzyć te historie o bestii z tym zleceniem. - westchnął i podrapał się po karku oglądając część wyposażenia statku - Dziwnie się w tym życiu czasem układa, nieprawdaż ?
- Zobaczymy, co nam los, i Mannan, ześlą - stwierdził Gunter, lekko się przy tym uśmiechając. - Dobrze by było prócz głów piratów zdobyć też ich statek. Zawsze dodatkowa gotówka, którą można w taki czy inny sposób zainwestować. Choćby ruszyć do Altdorfu z barką pełną towarów. A jak komu stolica nie odpowiada, to świat jest szeroki.
- Ta, zawsze mnie ciągnęło do wędrowania - stwierdził Erwin. - Ojciec do teraz nie może sobie wybaczyć, że brał mnie na spływy i twierdzi że powinien mnie zabierać tylko na połowy. A teraz narzeka, że pływam nie wiadomo gdzie, zaś co do zdobywania okrętu to masz bardzo optymistyczne podejście ale obawiam się że może nam nie starczyć rąk by pokierować dwiema łajbami. Choć szczerze wolę już piratów od jakiegoś potwora, z drugiej strony te historie są dziwne w końcu jakaś bestia to by okręt rozniosła w drzazgi lub posłała na dno a nie pozostawił w jednym kawałku.
- Wbrew temu, co opowiadają - odparł Gunter - bardziej wierzę w piratów, niż w potwora. A przynajmniej w takich, co na statki napadają i mordują załogi w dość barwny sposób. Szlachtując ich jak zwierzaki w rzeźni. A zdobyty statek, jeśli już się go uda w ogóle zdobyć, to zawsze można na hol wziąć. Wolniej się płynie, ale dotrzeć do portu można, jeśli tylko Mannan pozwoli.
- Mam nadzieję że Mannan rzeczywiście będzie nam sprzyjał i będziemy mieli korzystne wiatry. Też wolał bym spotkać się z krwiożerczymi piratami niż z krwiożerczym potworem, choć jaki mieli by cel z takim pokazowym zabijaniu całej załogi do tego jak dobrze słyszałem to ładunki pozostawały nietknięte.
- Bo to zapewne nie są prawdziwi piraci - powiedział niezbyt głośno Gunter - tylko jakieś najemne zbiry, którym płacą za pozbywanie się konkurencji. Niedługo żaden statek pod banderą altdorfskiej gildii nie opuści tego portu. Jak sądzisz, kto wtedy przejmie ich interesy ?
- Zapewne konkurencja. Kupcy potrafią być bezwzględni, ale żeby posuwać się tak daleko ? Z drugiej strony niektórzy sprzedaliby własne rodziny gdyby mieli ku temu sposobność. Tylko gdzie znaleźliby takich rzeźników co by podjęli się takiej roboty i ile musieli im zaoferować, by pozostawili ładownie nietkniętą. - odpowiedział Erwin, po czym dodał z niepokojem na twarzy - Mam jednak nadzieje że nie będzie to nic gorszego od najemnych morderców, i nie natkniemy się na obłąkanych rzeźników mordujących tylko dla własnej przyjemności i siania terroru. - Flisak miał szczerą nadzieję że ta ostatnia wersja będzie tylko jego własnych wyobrażeniem - Cholera za dużo nasłuchałem się różnej maści awanturników i gadaniny o ich przygodach.
- Nie... Nie sądzę, że to jacyś szaleńcy, którym bogowie odebrali rozum - powiedział Gunter. - Raczej ludzie, którym się dobrze płaci za dobrze wykonane zadanie. Szaleniec atakowałby każdego, jak leci. A raczej - jak płynie.
- Racja, głupia myśl. Tylko trzeba jeszcze ich znaleźć a to raczej łatwe nie będzie, w końcu właściwie nie wiemy nawet którędy pływały napadane okręty i gdzie je odnaleziono. Nie widzi mi się pływanie po tych wodach aż ślepym trafem coś znajdziemy albo co gorsza to oni znajdą nas. Mam nadzieję że nasz “Kapitan” ma jakiś pomysł by temu zaradzić.
- Słyszałem, od marynarzy, gdzie następowały te napady - odparł Gunter. - Ale sam wiesz, jak to jest z tymi plotkami. każdy mówi co inne i w końcu nie wiadomo, co jest prawdą. Ale jestem pewien, że nasz dzielny kapitan i jego nieustraszeni pomocnicy wyciągną piratów czy potwora choćby spod powierzchni morza - dodał.
- Chciałbym to zobaczyć mam nadzieję że przynajmniej połowa naszych kompanów potrafi w razie czego zadbać o siebie, no i że umieją pływać w razie najgorszego. Zaś co do twoich informacji to zawsze lepsze to niż nic, najlepiej było by znaleźć jakiegoś żeglarza z tych statków które odnalazły porzucone okręty. Jednak teraz to mało prawdopodobne a jeśli nawet takiego byś znalazł to prawdopodobnie święcie by wierzył w te opowieści o potworze morskim. Tak to jest że ludzie wszelkie nieszczęścia i okropności wolą przypisać demonom lub potworom niż przyjąć do wiadomości że to ludzkie dzieło.
- Prąd mógł znieść statki od miejsca napadu. I wiatr - odparł Gunter. - Ale to nie nasze zmartwienie. My musimy pilnować steru. W końcu za to nam płacą, a nie za myślenie. od tego jest kapitan Fredzio - dokończył z uśmiechem.
Erwin zaśmiał się krótko po czym odpowiedział: - Zawsze można mu to delikatnie zasugerować może jeszcze uwierzy że to jego własny pomysł, ale racja lepiej wróćmy do naszych obowiązków zanim szanowni Norsmeni nam o nich przypomną.
 
Rodryg jest offline  
Stary 05-03-2012, 02:53   #25
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Było już wyraźnie po północy. "Zguba Lewiatana" płynął pod wiatr, jednak utrzymywał wciąż taki kurs aby z lewej burty widać było ląd. Na wodzie nie było ani zbyt spokojnie, ani nie zanosiło się na większe fale. Pogoda sprzyjała żegludze, tak że dzięki wiedzy norsmenów, szkuner, po kilku nieudanych zwrotach po wyjściu z portu, nabrał ładnej prędkości i pruł fale, aż miło było stanąć na dziobie i obserwować poskromiony żywioł.
Zbliżali się do Almshoven, kiedy obserwator dostrzegł coś na między trzydzieści a czterdzieści stopni od północy. Noc była raczej pochmurna, a obiekt znajdował się na oko sporo mniej niż pół mili. Przy dłuższych oględzinach, dało się dostrzec białe żagle, poszarpane i nie przywiązane do bomu.

Po chwili coś uderzyło w pokład. Nie było to nic wielkiego i niebezpiecznego, ale w takiej chwili strach miał wdzierał się do serc żeglarzy bez większych przeszkód. W dodatku wszystko wskazywało na to że tajemniczy obiekt zaczepił się w się o jakąś linę i dudnił pokład budzący wszystkich w środku.
 
__________________
Sesja WHFR "Latem w Marienburgu" Czyli poszukiwania lewiatana, marienburskiej bestyji morskiej...
chaoelros jest offline  
Stary 05-03-2012, 14:06   #26
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Herger i Biały

Gdy coś uderzyło w pokład Herger, był na pokładzie. Złapał się zaburtę i zaczął się nerwowo rozglądać. Topór w jednej chwili znalazł się w jego ręku, a w drugiej trzymał już nóż.
- Vit (Biały), Bära (Niedźwiedź) !!!! - ryknął wołając swych kamratów
Albjorn po prędce schował butelkę z gorzałką, którą jeszcze przed momentem popijał. Nie spał, wolał czuwać nad tym co się dzieje no i ... popijać wspomnianą gorzałkę
- Hva en hore?! (Co to kurwa?!) - krzyknął, po czym równie szybko jak Herger chwycił broń i zaczął się rozglądać w około,wypatrując ewentualnego niebezpieczeństwa. Spojrzał za burtę, skąd dochodził odgłos
- Kommer att bli kul för oss. Slutligen kan blod strömma igenoch Gudarna kommer att ha en fest (Szykuje się nam zabawa.Nareszcie może krew popłynie a Bogowie znów będa mieli ucztę)
Korsarz nie zamierzał również być biernym i zaczął rozglądać się dookoła krzycząc już w staroświatowym:
- Gniazdo.. co widzicie??

- Se! Det er noe. (Patrz coś tam jest) – krzyknął Rodgurn wskazując na zwisającą linę, coś było w nią zaplątane i to coś uderzało właśnie o pokład.
- Hjelp meg! (Pomóżci mi!) – dodał pochwyciwszy ją z całych sił, próbując wyrwać przyczepioną do niej zawartość na pokład.
Herger ruszył pomóc. Również złapał linę i zaczął ją podciągać.
- Corpse (Truposz) – zauważył w pewnym momencie. Wyciągnęli go do końca.



- To tylko trup - Biały wrzasnął w staroświatowym. Przyjrzał mu się dokładniej i dodał [i]– Długo w wodzie nie był, nie dawno mu się sczezło. Kanskje vil det være mer! (Może będzie ich więcej!) -dokończył tym razem w jego rodzinnym języku, a jego głos był wyraźnie podekscytowany
Herger chciał wykazać się poczuciem humoru:
- Själva tanken på att träffa mig död .. hahaha (Na samą myśl o spotkaniu ze mną umarli.. hahaha)
Biały również gromko się zaśmiał, co musiało zdziwić pozostałych, a szczególnie tych patrzących na zwłoki z przerażeniem. Po chwili zaczął przeszukiwać dokładniej truposza. Może coś znajdzie pozwalającego powiedzieć cokolwiek o ich nowym pasażerze.

- Niech ktoś wyjrzy, czy więcej ich tam nie pływa. -powiedział spokojnie w trakcie przeszukiwania, po czym wrzasnął w górę - Gniazdo, no co tam?!
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 05-03-2012 o 20:42.
AJT jest offline  
Stary 05-03-2012, 17:17   #27
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Herger stał oparty o poręcz statku, spoglądając na morze. Mężczyzna wydawał się zamyślony, lecz mimo to bacznie się wszystkiemu przyglądał. Gdzieś w głębi duszy tęsknił za domem, prawdziwym dawnym życiem choć równie mocno znów pragnął walki, wyzwania. Spoglądał na zebranych Imperialców i żal mu serce ściskał bo poza braćmi nie widział nikogo wartego uwagi, chociaż.. Kobieta.. zaśmiał się w duchu.. Jeśli mężczyźni są słabi to kobiety te, nie powinny być lepsze od nich. Chociaż.. zamyślił się spoglądając na najemniczkę.. Biały mówił o niej całkiem dobrze.. Ruszył więc w stronę kobiety. Było widać, że góruje nad nią wzrostem i masą mięśniowa. W miarę jak podchodził przyglądał się jej coraz uważniej, nie tylko na ciało, ale na uzbrojenie.
Tirana zmierzyła podchodzącego mężczyznę zdecydowanie nieprzychylnym wzrokiem. Wolałaby by zostawili ją samą chociaż na chwilę, żeby mogła przyzwyczaić się do nowych warunków. Środowisko wodne zdecydowanie nie należało do jej ulubionych, ale przynajmniej nie rzygała za burtę. Najwyraźniej jednak nie miała co liczyć na samotność przebywając na łajbie pełnej mężczyzn. Zupełnie jakby kobieta z bronią stanowiła zbyt wielką pokusę by ominąć ją szerokim łukiem. Z jej ust wyrwało się gniewne warknięcie, a dłoń wylądowała na rękojeści miecza.

Herger widząc że kobieta sięga po broń, zmarszczył brwi i rzucił krótko:
- Czyli Biały miał rację, wolisz by stal przemawiała zamiast Twych ust ?
Herger ciągle trzymał broń przy sobie. Topór jednoręczny, tym razem był przewieszony przez plecy, jednak Norsmen nie siągał po niego, zwyczajnie się uśmiechał. Kobiety w jego kraju umieją walczyć, umieją zabijać..ciekawe z jakiej gliny ulepiona była ta kobieta. Warto było się przekonać.

- Powiedzmy, że wolę słuchać jej głosu zamiast swojego - wzruszyła ramionami, jednak jej dłoń nadal spoczywała pewnie na rękojeści.

- Ha.. - mruknął Norsmen - jeśli zamierzasz nakarmić stal krwią to wyciągnij jeśli nie to odłóż rękę z rękojeści.. Jak się w ogóle zwiesz kobieto ?

- Mój miecz jest syty, a rękę będę trzymać tam gdzie mi się podoba - odpowiedziała spokojnie. Nikt jej w końcu nie będzie mówił gdzie ma trzymać ręce. Zmieniła jednak chwyt tak by dłoń nie zaciskała się na rękojeści, a jedynie na niej opierała. - Tirana - przedstawiła się, nawet lekko głową skinęła.

- Herger - przedstawił się Korsarz i wyciągnął rękę ku kobiecie
Kobieta zdawała się być ciekawym okazem, jak na Imperialną osobę. Pewność siebie, ciekawe czy była udawana czy rzeczywiście znała się na machaniu tym scyzorykiem. Herger jednak uśmiechnął się grzecznie

Zmierzyła go wzrokiem od stóp po głowę, co było nie lada wyczynem. Herger był jak na jej gust zdecydowanie za wysoki. Czułą się niczym dziecko stojące przed dorosłym co bynajmniej nie poprawiało jej humoru. Miała przeczucie, że walka z nim nie skończyłaby się dobrze dla niej samej. Z drugiej strony nigdy nie uciekała przed wyzwaniami. Podała mu rękę odpowiadając uśmiechem na uśmiech.

Herger uścisnął dłoń kobiety, lecz nie za mocno, bowiem nie chciał wyrządzić jej krzywdy.
- Każda kobieta w waszym kraju nosi tyle żelastwa czy też w ten sposób bronisz się przed natrętami ? - zaśmiał się
- I cóż to kobietę sprowadza na statek pełen.. - rozejrzał się wymownie po pokładzie- mężczyzn ?- lecz to ostatnie słowo było z odrobiną pogardy

- Czyżby ci to przeszkadzało? - zapytała poszerzając nieco swój uśmiech, po czym podobnie jak on, rozejrzała się po pokładzie. - Z czegoś trzeba żyć. Jeżeli oznacza to konieczność obcowania z panienkami... Mówi się trudno - odpowiedziała, ściszając nieco głos. W przeciwieństwie do Hergera nie mogła sobie pozwolić na zbyt otwarte wyratżanie swoich poglądów.
- Nie.. jeśli rzeczywiście umiesz tym machać - uśmiechnął się szeroko
Zbliżył się bardziej do kobiety, zmniejszając odległość.
- A Tobie towarzystwo mężczyzn nie przeszkadza, bo jak się domyślam to męża nie masz ?

Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Nie widziała sensu w dyskusji nad jej umiejętnościami. Czas pokaże, po cholerę strzępić język...?
- Czy wyglądam jakbym miała? - odparła nieco gniewnie. Nic jej tak nie wyprowadzało z równowagi jak sugerowanie że każda kobieta winna mieć męża i siedzieć posłusznie w kuchni, wśród garów. - Mężczyźni mi nie przeszkadzają o ile trzymają się moich zasad - dodała nieco spokojniej.

- Zasad - powtórzył jej słowa jak echo - No Tirano jakie to zasady masz? He - zaśmiał się
- A co do męża.. to nie wiem czy wyglądasz.. Wy kobiety wszystkie z południa jesteście podobne do siebie - wzruszył ramionami

- Niezwykle proste, Hergerze. Nawet mężczyzna nie powinien mieć problemu z ich zapamiętaniem. Można brać gdy daję. Gdy mówię nie, łapy trzyma się przy sobie. Gdy się chce to się pyta - wymieniła uśmiechając się lekko.

- Flytta ut om du behöver gå. Och jag vet (Ruchasz się czy trzeba z Tobą chodzić. A już wiem) - rzucił w swoim języku z zapomnienia
Spojrzał na kobietę. Z jednej strony mogło być ciekawie a z drugiej.. Phi nie ważne. Podszedł więc i rzekł:
- Konkretna.. To dobrze. Słowa to słowa a czyny to czyny, a tylko czyny pokazują ile kto wart. Ciekawa z ciebie kobieta - wyciągnął rękę ku jej dłoni, przybliżając się o kolejny krok

Nie odsunęła się mimo iż instynkt kazał jej uczynić coś innego. Jej dłoń spoczywająca na rękojeści nieznacznie tylko drgnęła, a palce musnęły jej powierzchnię. Uniosła spojrzenie w którym dało się wyłapać nieme ostrzeżenie nie pozbawione dozy zaproszenia.
Widząc że kobieta nie robi nic dalej, złapał ją za rękę. Przyciągnął do siebie. Druga ręka powędrowała na talię a stamtąd powoli zaczęła schodzić niżej, aż gdy znalazła się na wysokości jej pośladków Normsen chwycił za jeden i ścisnął, nie za mocno oczywiście. Gdy to robił cały czas patrzył się prosto w oczy kobiecie i rzekł:
- Pocałuj - nie brzmiało to jak prośba ale i nie było rozkazem. Stwierdzeniem faktu

Odchyliła głowę jednocześnie przysuwając się nieco bliżej, tak że między ich ciała nie dałoby się wcisnąć sztyletu. Roześmiała się cicho. Był to przyjemny dźwięk zawierający w sobie sporo wesołości i delikatną nutkę namiętności. Korciło ją by powiedzieć mu teraz “nie”, tylko po to by zobaczyć jego reakcję. Zamiast tego uniosła dłoń i chwyciła go za włosy, po czym mocno pociągnęła w swoją stronę tak by jego twarz znalazła się na jej wysokości.
- Zapomniałeś zapytać - mruknęła, a następnie spełniła jego “prośbę”.

Nie komentując słów kobiety, oddał jej pocałunek. A jego ręka zacisnęł się mocniej na tyłku, druga również tam powędrowała tak że mógł podnieść kobietę, by nie musiała ciągnąc go za włosy. Pocałunek trwał chwilę, był dziki. Ciężko to opisać, bowiem usta Norsmena delikatnie przegryzały co jakiś czas wargę najemniczki, a jego język szukał jej języka. Po chwili opuścił ją na ziemię. O dziwo że jej nie wypuścił, bowiem zrobił to tak że Tirana stanęła delikatnie na stopach. Norsmen spojrzał na nią i teraz postanowił zapytać:
- To o co mam Cię teraz zapytać? - zaczął się z nią droczyć. Może był idiotą ale nie aż takim, za jakiego go większość brała.

- Można brać gdy daję - odpowiedziała oblizując wargi. - Publiczne występy jednakże nie znajdują się w zakresie rzeczy, które lubię. Przynajmniej w tej dziedzinie i przy tej publiczności... - odwróciła głowę by przesunąć wzrokiem po pokładzie i znajdujących się na nim mężczyznach. Skłamała nieco. Oczywiście, że lubiła publiczne wystąpienia, nawet gdy chodziło o sprawy, które większość ludzi umieszcza w szufladce oznaczonej jako prywatne. Nic jej tak nie bawiło jak zgorszone miny matron. Gdy przy okazji mogła na owych wystąpieniach skorzystać, ciężko się było temu oprzeć. Teraz jednak osiągnęła już co chciała.

- Może później... Wieczorem - dodała z uśmiechem.

Norsmen spojrzał na kobietę z góry. Jego wzrok nie zdradzał niczego. Wzruszył ramionami i rzekł:

- Słowa to tylko pustka. Jedynie czyny, które idą za słowami sprawiają że jesteśmy pełni i wartościowi. Udowodnisz że jesteś więcej niż słowem to dobrze, nie to znaczy że Herger nie musi zawracać sobie głowy. - odpowiedział sucho
Był wojownikiem z krwi i kości. Kobiet miał wiele, lecz żadna nie była warta więcej niż jednej nocy. Zbyt wiele razy widział jak jego towarzysze dawali się ogłupić, a on był synem morza. No cóż.. zobaczymy co ta kobieta sobą przedstawia. Stał tak i patrzył jej prosto w oczy. Zimno i obojętnie, jakby nie spodziewał się, że ta kobieta go może zaskoczyć.

- Za dużo mówisz - odpowiedziała pozwalając by jej uśmiech zniknął z twarzy, a w oczach pojawiła się zazwyczaj tam goszcząca pogarda. - Zapominasz gdzie jesteśmy i po co. Najpierw zadanie, później przyjemności. Masz na nie ochotę to zaczekaj aż będę wolna by móc się zabawić. Nie, to przestań zawracać mi głowę. Jak mówiłam, można brać gdy daję i tylko wtedy.

Norsmen spoglądał na kobietę spokojnie, zastanawiając się czy nie wyrzucić jej za burtę. Baby to kłopot jak mawiał wódz Ulrif, lecz cóż można było poradzić. Bogowie zesłali je byśmy wiedzieli jakie męki czekają słabych po śmierci, którzy nie zostaną w proszeni przed tron Bogów. Zmora, jedna wielka zmora z tymi babami. Herger to wiedział.

- Może za dużo.. Nie zapominam kobieto, i lepiej uważaj jak się zwracasz do mnie - prychnął gniewnie - Przyjdę gdy będę chciał, wezmę gdy zechcę, a jeśli chcesz pieska to weź się za, którego z tych tam - żachnął się

~“Żałosna kobieta, myśli że pomacha dupą i cyckiem i już ma Korsarza. Bogowie sikają ze śmiechu pewnie.”

- Wolę wilki - oznajmiła, a na jej usta powrócił uśmiech, tyle że nie do końca przyjazny. - Pieski za słabo piszczą gdy się je zarzyna.

- Gdybyś miała odwagę to bym Cię już zerżnął w kajucie kapitana. Hahaha - zaśmiał się

- Gdybyś był cierpliwy dostałbyś nieco więcej niż rżnięcie - również wybuchła śmiechem nie mogąc się powstrzymać, a może zwyczajnie nie chcąc.

- Ha.. cierpliwi to są Ci, którzy całe życie czekają aż szczęście im dopisze. My..söner midnatt (Synowie Północy).. jesteśmy jak wiatr. Nie da nas sie zatrzymać. Straszniejszy od Norsmena będzie tylko Tong - splunął - ale jedyne czego trzeba się wystrzegać na północy to Hung - splunął dwa razy i otarł gębę

- Czekaj kobieto, czekaj.. może Twój Sigmar ześle Ci szczęście albo zrób tak jak Norsmen ..sama je zdobądź

- Nie jestem cierpliwa i nie czekam na szczęście, Norsmenie. Nie wierzę w nie, tak jak nie wyznaję Sigmara. Idę do przodu czekając na chwilę w której stanę przez wrotami mego boga. Poza tym momentem nic nie ma dla mnie znaczenia - odparła poważniejąc, pozwalając by wesołość znikła z jej twarzy i oczu, pozostawiając po sobie pustkę.

- A kim jest Twój Bóg - zapytał?

Jej dłoń powędrowała w stronę amuletu przedstawiającego czarnego kruka z rozpostartymi skrzydłami.
- Morr - padła odpowiedź.

Gdy tylko skończyła kiwnął głową że rozumie, a potem ją przyciągnął do siebie i pocałował. Stwierdził, że ile można pierdolić farmazony, to czyny mówiły za niego, a słowa to tylko barwa dla jego czynów.

Nie wyrwała się ani nie uchyliła by uniknąć pocałunku. Jej ciało zareagowało z pewnym opóźnieniem, jednak nie wykazało niechęci, a wręcz przeciwnie, ponownie przywarło do mężczyzny.

Gdy ciało kobiety do niego przywarło przedłużył pocałunek tak długo jak się dało. Po chwili gdy trzymał i dotykał jej ciało swoimi dłońmi puścił ją i spojrzał na nią z uśmiechem. Miał coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiedział co. Musiał jednak przyznać kobiecie rację, jeśli miał ją mieć niech wścibskie oczy tego nie widzą. Kobieta też ma jakąś godność.

- Wieczorem....
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 05-03-2012, 21:17   #28
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Fred spał już niespokojnym snem, kiedy usłyszał okrzyki Ludzi Północy. Zaraz zerwał się z łoża i szybko przebrawszy się zobaczył, jak tamci wyławiają trupa.
Kiedy usłyszał, że jeden z Norsmenów każe komuś przepatrzeć okolicę, Fred zbliżył się do burty i cały czas mając łuk w gotowości ,(który zabrał mimo pośpiechu) podniósł się i wytężył wzrok mając nadzieję dostrzec coś w mroku nocy spędzanej na morzu.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 05-03-2012, 21:23   #29
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Erwin już od jakiegoś czasu pomagał w prowadzeniu okrętu o dziwo szło to całkiem sprawnie mimo tego że trudno było by ich nazwać zgraną załogą. Panował względny spokój do chwili gdy z bocianiego gniazda doszła wieść o jakimś okręcie przed nimi, czyżby naprawdę ślepym trafem spotkali poszukiwanych przez siebie piratów już pierwszego dnia ? Jednak coś było nie tak dopiero po chwili zdołał dostrzec że okręt pasował do opisów innych napadniętych przez rzekomą bestię morską. Patrzył na okręt z pewnym niepokojem zastanawiając się jak dawno doszło do ataku i czy przypadkiem w pobliżu nie ma tych których poszukują. Po chwili usłyszał uderzenie w pokład czyżby napastnicy wykorzystali ich nieuwagę i podpłynęli do łajby na mniejszych łodziach ? Nie to była absurdalna myśl, mimo to dobył krótkiego miecza wolał być gotowy w razie czego. Norsmeni wyglądali na gotowych do walki zaraz wszyscy trzej znaleźli się na pokładzie a po chwili zajęli się wyciąganiem z wody tego co uderzyło w pokład. Na widok trupa zbladł lekko i pomodlił się do Morra w duchu. Po chwili wziął się w garść w końcu wiedział na co się pisze zaś widok nieszczęsnego żeglarza uznał jako przestrogę i przypomnienie o tym na kogo polują. Wyjrzał za burtę z pewną obawą choć spodziewał się co może tam ujrzeć z drugiej strony jeśli historie były choć w części wiarygodne to prawdziwą rzeź ujrzą dopiero na porzuconym okręcie.
 
Rodryg jest offline  
Stary 05-03-2012, 23:02   #30
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
- Okręt! Okręt przed nami! - zawołał Albert, gdy zauważył dryfującą ruinę przed ich statkiem - Zniszczony, ma zerwane i poszarpane żagle! - dorzucił po chwili, gdy skupił wzrok na celu. W tym też momencie jakiś obiekt uderzył w burtę. Chwilę potem usłyszał wrzask Białego.
- To z tamtąd! - odkrzyknął wskazując na łódź - Kurs dwadzieścia stopni na prawo! Szybciej, może coś tam jeszcze jest!

Wszystko wskazywało na kolejną ofiarę "Lewiatana" czy jak mu tam bylo. Osobiście Albert jednak nie wierzył w istnienie tej bestii morskiej rodem z piekieł. Popędzał towarzyszy co chwila wypatrując uważnie innych obiektów na powierzchni falującego morza.
 
Ryder jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172