Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2012, 09:00   #121
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Kikut spalonego konara ani drgnął. Korzenie pniaka kurczowo trzymały się przeklętej ziemi. Warto było spróbować. Spocony koń pochylił łeb strzygąc uszami. Parsknął niespokojnie zezując na podchodzącego najemnika. Otto poklepał kobyłkę uspokajająco po szyi.

- Nic to Mola. – wsunął suchara, który po chwili zachrzęścił w pysku Molasy. – Szkoda Melepety. Wiem... – pogładził zaniedbana, brudną sierść smutnego konia.

Słońce chyliło się nad lasem czerwoną łuną kładąc się po niebie, które od wschodu naciągało się czarną pierzyną mroku.

Otto zwinął linę sprawdzając jej przydatność. Nożem odciął napalone żarem zwoje zachowując resztę. Pokiwał głową na słowa Ivena.

- Dobra nic tu po nas. Byle dalej stąd zanim ciemno będzie jak u kapłana Morra w dupie. Obóz rozbijem, jak już dalej iść siem lasem nie da. – wygrzebał językiem z dziury w zębie kawałek kiełbasy przez co wyszła mu na gębie grymaśna mina, która można było wziąć za poważne dumanie. – Możem i do druidów, pewnie ku nim bliżej. – wpatrywał się w mapę skreśloną dwa dni wcześniej brudnymi paluchami Edgara.

Iven w tym czasie gotował się zawzięcie, by korzeń urąbać mieczem, czemu Vooks przyglądał się z równym zaciekawieniem co Normalverbracher z tym, że Otto dla wszystkiego odsunał się razem z kobyłką nieco dalej. Tak dla spokojności.

– Jedno w starych bogach licho jest pokładać nadzieje... One to już chyba mocy nie majom... Chyba, że matula Taala by tu pomogła, jak jom jeszcze ten świat obchodzi. Jak to po drodze do strażników starej wiary, to Rudom odstawmy tam, gdzieś się ułożył z siołem, coby naszego końca umowy dotrzymać. - marudził niecierpliwie zerkając na zachód. - Żywom oddajem jakżeś im obiecoł, nie? – pociągnął nosem patrząc na mapę w ostatnich promieniach słońca. – Co za smród! – splunął na spalony mech szykując się do odejścia z polany. – Niczym pierdy ożywieńca...
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 22-08-2012, 13:46   #122
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Pniaka Czarnej Wierzby najmitom wyrwać się nie dało. Vooks bajdurzył coś o tym, że jego korzenie zapewne sięgają dna piekieł Chaosu, ale pod wpływem zaciśnięcia pięści przez Iveina dał spokój swoim dywagacjom.

Zgodnie ustalili, że drewnianą maskę boginka należy oddać druidom z Białego Dębu, aby odprawili stosowne egzorcyzmy, a że droga wypadała im przez Kurtwallen postanowili zwrócić i krnąbrną Karmelię.

Przenocowali nieopodal przeklętej polany, a nazajutrz wyruszyli w drogę powrotną. Rudowłosa słysząc o możliwym powrocie do domu nadzwyczaj chętnie wskazała im ścieżkę prowadzącą z Królestwa Leszego ku rodzinnej wiosce, wyszli toteż na mało uczęszczany trakt.

Panna Liszkowa siedziała na kobyłce otoczona przez Malowanych Chłopców. Po spaleniu przeklętego drzewa - boginka początkowo chlipała i łykała łzy, ale w miarę oddalania się z miejsca kaźni demona ścichła z czasem i melancholijnie wpatrywała w korony drzew.

- Co teraz będzie? Ze mną? Z wioską? - zadała pytanie, które widać ją nurtowało, gdy Ivein zmieniał jej bandaże - Co postanowiliście?


***

Poruszali się sprawnie. Droga rzadko kluczyła, poza paroma zwierzętami łownymi nie napotkali żywego ducha. Przenocowali kolejną noc pod gołym niebem przy rosochatym świerku i wczesnym rankiem po skąpym posiłku ruszyli w dalszą drogę. Towarzyszyły im białe jak mleko jęzory mgły osiadające na krzakach i niskich drzewach.

- Już niedaleko, za tymi brzozami...
- stwierdziła cicho Karmelia, choć zbytecznie, gdyż tę drogę do wioski Otto również znał, lecz nie dał po sobie niczego poznać.

- Czujecie ten swąd? To dym? - zadał pytanie Vooks.

Ivein tknięty nagłą, mroczną myślą skinął mu tylko głową i podbiegł w bok ku gęstym chaszczom. Wpadł w zieloną gęstwę i tyle go widzieli.

Otto wstrzymał konia i poprowadził razem z Vooksem w bok. Mijały cenne minuty, zanim Alsburgczyk wrócił ze zwiadu. Na twarzy był cały umorusany.

- Wioska... cała spalona. Kurtwallen już nie ma. Tylko świeże pogorzelisko. Jeszcze gdzieniegdzie się tli. Dwa dni, nie więcej była napaść. Żywego ducha nie znalazłem. Na majdanie przed karczmą leżą świeże trupy mieszkańców. Chata sołtysa Edgara spłonęła ze szczętem. Znalazłem w środku nadpalone zwłoki. Jeszcze Dziadek Crystian i dwóch innych. Powiesili ich na gałęzi dębu, wcześniej skalpując. Tam, gdzie miała stanąć weselna altana Luciusa. Jedynie wieża strażnicza ostała, bo zbudowana z litego kamienia.

- Nieee! - zawyła Karmelia. - To nieprawda? Widziałeś mego ojca?

Nachmurzony Ivein pokręcił przecząco głowa.

- Kto, na Rogi Taala?! - zadał pytanie Otto.

W odpowiedzi Alsburgczyk podsunął Kapralowi gobliński kindżał.

- Ha'garha - mruknął Vooks.

- Zabrali co mogli unieść, resztę zniszczyli, skurwysyny. - złapał się za głowę najmita.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 22-08-2012 o 17:14.
kymil jest offline  
Stary 23-08-2012, 22:29   #123
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Jakby się idioci na was nie rzucili... jakby pomyśleli... może byście się razem dali radę obronić...! Wszystko idzie w cholerę. Jak... jak... obsuwające się... no nie wiem, co, ale, kurwa, nic nam się nie udaje! Pieprzone wilkołaki i ci wieś...

Nagle przerwał wpół zdania i spojrzał w przestrzeń szeroko otwartymi oczami.
O kurwa — powiedział powoli, znalazłszy się w bezmiernym szoku. — O kurwa, zostawiliśmy tam w lesie Stopę. Skrępowanego. Na pięć dni.

Ivein ryknął ze złości i uderzył pięścią w najbliższe drzewo. Nie dość, że doprowadził, nawet jeśli niebezpośrednio, do tylu śmierci, to jeszcze skazał młodego chłopaka na tak okropny los... Nieważne, że zmiennokształtny potwór; nie zasługiwał na tak niezamierzenie okrutne potraktowanie.
Kurwa, kurwa, kurwa!

Gdy już się wyżył na miejscowej florze, najemnik wrócił do towarzyszy, ciężko dysząc.
Słuchajcie, bogowie mi świadkiem... Sigmar mi świadkiem... Od tej pory... po prostu... przestajemy robić taką gównianą robotę. Zbierzmy się do kupy. Vooks, idź na zwiad, sprawdź, czy gobliny nie trzymają się w pobliżu. Kapral, trza zrobić miejscowym zbiorowy przynajmniej grób, i uważaj też na Karmelię... zresztą sam lepiej wiesz, co robić, więc rób, co sądzisz, że jest dobre. Ja pojadę po wilka.

Powiedziawszy to, wsiadł na ich jedyną szkapę i oddalił się bez zwłoki. Miał nadzieję, że chłopak przemienił się w bestię i zdołał jakoś dać sobie radę samemu w lesie, ale nie liczył na to; nie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wcześniej Otto podciął Stopie ścięgna. Pewnie Iveinowi się poszczęści, jeśli będzie mógł znaleźć jego kości.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 24-08-2012, 00:47   #124
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Otto pociągnał łyk gorzałki z bukłaka i kucnął na zgliszczach tego, co był kiedyś chatą. Ludzkim domem, gdzie pokoleniami ludzie płodzili się, rodzili się i umierali. Ujął w rękę garstkę węgla i skruszył ją zaciskając pięść w zmyśleniu.

Iven był zaiste w gorącej wodzie kąpany. Ba, może nawet w ukropie! Ledwie co rzekł, byśmy się w kupie trzymali, to w następnym zdaniem radzi, żeby wszyscy się rozdzielili. Nie do końca mu to pasowało, ale zostawić Ivena chciał z wyrzutami sumienia sam na sam. Taaaak. Narwany i do serca sobie wziął to wszystko, bo to szczery chłop, co chciał dobrze... i żal go teraz trawi... Wzrokiem odprowadził znikającego między drzewami łowcę, który okrakiem na Molasie niezgrabnym galopem się obijał od nieprzyzwyczajonego do takiej pracy, końskiego grzbietu kobyły. Stopa albo żyje albo nie żyje. Albo go kumowie w lesie znaleźli i spotkał go los całego sioła, albo przydybały go zielone skóry. Jeżeli jest tam, gdzie go zostawili niezauważony przez nikogo i żadnego drapieżnika nie padł kąskiem, to szlag go nie trafił. Od pięciu dni bez wody chyba tylko małe pacholę uschnęłoby wypłakawszy wszystkie łzy i smarki. Wysypał z ręki popiół i ściszonym głosem krzyknął za oddalającym się niziołkiem.

- Vooks! Czekaj. – halfling poczekał. – Nie oddalaj się za daleko. Zobacz w którą stronę horda się udała i czy wzięli jeńców. Po lesie mogą się tysz kryć dzieci i kobity, ranni. Uważaj na się, bo choć gobliny durne som, to mogli na ognie zostawić czujkę aby polować na niedobitki. Jakby kto cię gonił to skitraj się w lesie i waruj. Ogona tutaj nie ciągnij za sobą. Pod osłoną nocy przyjdź do wieży i trzy razy puchacza udaj, to cię wpuścim. Trzy razy, pamiętaj. O świcie ruszym dalej. – klepnął go w ramię. – Poradzisz se, ale i na miejscowych uważaj, bo najgorźniejszy ten, co nic już od stracenia nie ma. W ich oczach my wciąż wrogowie. Zanim chłopaków wycięli, to gro ich skośili my jak łany zborza do ziemi.

Vooks popatrzył na kaprala unosząc brew i westchnął tylko posyłając mu spojrzenie z typu „Nie ucz niziołka szabru i łakomstwa”, ale nic nie powiedział. Po chwili zniknął ostrożnie zagłębiając się w lesie.

Otto tymczasem zaniósłszy Rudego podlotka do kamiennej strażnicy, zrobił mały obchód po zgliszczach Kurtwallen. Nie liczył znaleźć nikogo żywego, bo nawet jak pod podłogą kto w ziemiance w kartoflach dzieci i kobity schował, to pewnikiem już wyszły i uciekły nim ostygły popioły ich domu... No ale może trochę prowiantu by się znalazło, warto było pogorzeliska przeczesać pobieżnie. Żal ścisnął najemnika serdeczny, bo sam przecie z wioski pochodził. Niewiele większej od tej w ruinę obróconą. Złość do wieśniaków już mu przeszła do reszty. Tak samo jak do gówniarzy zresztą. Bękarty chaosu zatańczyły tutaj i ich to wina, nikogo więcej. Z tym z przeklętego drzewa jeszcze nie skończył. Te zielone ścierwa jak długo w drogę mu nie wejdą, miał zamiar omijać z daleka.

Trupy poodcinał z drzew i razem z tymi, które znalazł we wsi, zaciągnął w jedno miejsce a stos obłożył drewnem. Może i oni chcieliby kapłana Moora i pochówek, ale Normalverbraucher, za słaby był i czasu mitrężyć też nie chciał na takie gigantyczne przedsięwzięcie. Sigmarowym zwyczajem spłoną wszyscy, a że w mogli zbiorowej, cóż, wszak razem ginęli.

Spocony stanął przed kłębowiskiem ciał, rąk i nóg, odrąbanych głów i zgorzką miną odezwał się głośno i wyraźnie.

- Nie nawiedzajcie nas nocą, cierpliwie czekajcie! O świcie ciała wasze spalim odprawiając modlitwę, a w najbliższym miasteczku świątynię Moora powiadomim, to wam wyślą z posługą kogo trzeba. - potrząsnął głową z lekkim przestrachem. - A teraz czekajcie na odpoczynek, do królestwa Moora traficie niebawem. Do wioski i nas się nie przywiązujcie dobre dusze... - odszedł tyłem niechętnie odwracając się w końcu do trupów plecami.

Jakiś czas potem będąc juz w wieży, gdy stan ich prowiantu na drogę przepatrywał, zagadnął od niechcenia do milczącej Rudej, która wyglądała jakby dostała sztachetą w czoło.

- Nom... Przykro mi młoda, ale to wy gówniarze tego piwa nawarzyli. Nikt inny jakby nie liczyć tego kurwisyna, co opętał wierzbę... Teraz już ty wiesz jaki to pomiot chaosu i w jakie szambo wdepłaś głupia. Oj głupia ty... – pokiwał głową. – Teraz my ci się ostali na tym świecie jako najbliższe w okolicy ludzie. Ja to widze tak... Gadaj nam, ale jak na spowiedzi co jeszcze wiedzieć musim o tym złym duchu i masce, wszytko co nam pomóc tera w tym przeklętym lesie przetrwać może. Jak te druidy nam mogą być ratunkiem, to jak zechcesz to zostawim cię pod ich opieką. Jak nie, to do hospicjum kapłanek Shayli odstawim. Wiesz, one to by ci współczuły nawet przygody z wierzbą i pewnikiem wyleczą. Jak chcesz to zresztą pary z gęby nie puścim, żeś Chaosem skażona i zostanie to naszą tajemnicą. Bo jak nie będziesz z nami, tylko przeciwko nam, numer jaki wytniesz, lub próbować będziesz... – Otto bawiąc się do tej poty nożem, odciął kawałek zasuszonej kiełbasy – to na sąd do świątyni Sigmara trafisz. Gorliwi kapłani i kto wie, może nawet nudzący się Łowca Czarownic, rączki zacierać będzie układając szczapy pod oczyszczający płomień... – rzucił jej pętko suchej wędliny. – Pomagając nam, pomożesz sobie. Zobacz taki Iven. Chłop chciał dobrze, w Markusie widział zagrożenie i zrobi ł z nim porządek. Coby życia swego i innych chronić. Pomyśl co zrobi z tobom kult Sigmara dziewczyno? Co ci zrobi każdy gorliwy kultysta nowych bogów? Za mutanta cię wezmą. Ot co i nic innego. – wzruszył ramionami. – Ja znam takich żarliwych Ulrykan, co by za błogosławieństwo nawet wzięli takie przemiany w wilka... Ale i oni jakby o przeklętym boginku usłyszeli, to... - niedokończył. Nie musiał.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 24-08-2012 o 00:51.
Campo Viejo jest offline  
Stary 24-08-2012, 20:35   #125
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Ivein

Jechał szybko, nie zważając na chaszcze i rosnące nisko gałęzie. Raz po raz poganiał cierpliwą kobyłkę, zmuszał do większego wysiłku.
Wbrew temu co bajdurzył mu Normalverbraucher Alsburgczyk wiedział aż za dobrze, że człowiek bez jadła i napitku zemrze po dwóch dniach. A minęło ich, jeśli dobrze wyliczył, pięć. Na myśl co się mogło stać, Iveinowi na czole perliły krople zimnego potu.
"Chyba, że wilkołek wytrzyma nieco dłużej" łudził się najmita zaciskając pięści na prowizorycznej uździe.

Gdy słońce zbliżało się do zenitu Ivein zrozumiał, że znajduje się już niedaleko polany. Wstrzymał, więc wierną kobyłkę i nieco wolniej począł sprawdzać otoczenie. Wiedział, że mimo że osłabiony, chłopak mógł się przecie nieco odczołgać i zalegnąć w jakimś wykrocie czy niecce, gdzie mógłby znaleźć nieco wilgoci.

Dotarł wreszcie do polany, gdzie ukryli Gottlieba. Krzaki jednak udatnie skrywały swoją zawartość. Dojrzał też zaciągnięty nieco na ubocze wóz, tak jak go zostawili.

- No dobra, mały - mruknął do siebie Ivein. - Zobaczymy z jakiej gliny zostałeś ulepiony.

- Stój, gnoju! - najmita wstrzymał się w pół kroku. W rozkazie Alsburgczyk usłyszał głos gajowego Liszki. - Bandyta zawsze wraca na miejsce zbrodni. Waruj! Ani kroku! Wiemy jak zamęczyliście chłopaka! Jeszcze Wam mało?! Gdzie reszta banitów?

Ivein zerknął za siebie. Leśniczy mierzył do niego z tęgiego cisowego łuku. Przy jego nodze warowały dwa wilczury. Skamlały cicho.
"Kurwa, kurwa, kurwa" - przemknęło przez głowę awanturnika.

Alsburgczyk rozpoznał jeszcze ojca Gottlieba z toporem w garści oraz dwóch wieśniaków.

- Zamordowaliście mi synka, skurwysynu! - wrzasnął stary Stopa. - A my Was przyjęliśmy w dom, łajdacy! - z głosu starego brodatego mężczyzny biła skrajna rozpacz.

- Poszliśmy za Wami drugiego dnia, jak przykazał sołtys, szybszym szlakiem - chrapliwym głosem wyjawiał Liszka. - Chciałem wcześniej, w końcu to moją córką wzięliście jako brankę. Ale Crystian ze Stockiem byli nieugięci. I co? - wrzasnął. - Łajno a nie umowa dotrzymana. Boście są kanalie i wiarołomcy. Ani widu ani słychu. Tośmy zawrócili z obranej trasy i znaleźli wóz. A później psy wywęszyły... martwego chłopaka.

- Bydlaki! - rozdarł się przejmująco Stopa.

- Cichaj, Vermund - zganił go Liszka. - Życia nie wrócimy małemu Gottliebowi, ale może... - błysnął białkami oczu i syknął.

- Gdzie Karmelia, moja córka? Jeśli włos z głowy jej spadł, to Ci jajca przewlekę przez młyńskie koło, łachmyto!


Otto

Zalegli w wieży strażniczej, na pierwszy piętrze. Posępny Otto, lekko pociągający nosem Vooks i osowiała Karmelia.

Na mowę Normalverbrauchera Rudzielec wzruszyła ramionami.

- Mi tam już zajedno, najemniku - zaczęła mówić szeptem. - Wszyscy moi nie żyją. Padli z dłoni zielonoskórych nie boginka. Bo ich nie obroniliście. Również możesz mnie powiesić. Ale zanim to zrobisz pamiętaj, że Cię przeklęłam - spojrzała na najemnika z nienawiścią.

- Przeklęty niechaj będziesz tak, iż zdrowego członka w Tobie nie pozostanie, od wierzchu głowy aż do stopy nożnej. Niechaj wypłyną wnętrzności Twoje, a ciało Twoje niech robactwo toczy. Niechaj będziesz przeklęty z Abironem i z Dathanem, których ziemia żywo pożarła. Niechaj będziesz przeklęty z Baarvikiem mężobójcą, niechaj mieszkanie Twoje będzie spustoszone, niechaj będziesz wymazany z ksiąg żyjących i pamiątka Twoja na wieki niechaj zginie. Niechaj na ostatnim sądzie przeklęty będziesz z demonami!
- ostatnie słowa dziewczyna wykrzyczała, a następnie rzuciła na swoje nędzne posłanie i zaszlochała głośno.


***

Czuwali na zmianę z niziołkiem. Pierwszy wartował Otto do północy. Mgły podniosły się prędko i wkrótce posłyszeli też jazgot i wrzaski ghuli z Topieliska.

- Biało na dole, ciemno na górze. Strach wychodzić na zewnątrz. Zarygluj mocniej te odrzwia - mruknął niby do siebie "śpiący" Vooks.

- Są mocno zaparte - odparł mu najmita.

Kiedy Normalverbraucher ułożył się do snu i ledwo co zasnął, zaraz wyrwało go szarpanie niziołka.

- Zbudź się Kapral. Robota jest. Widzę parunastu ludzi z pochodniami. Właśnie weszli do wioski. Jeden z nich jest stary i siwy. Brodę ma jak mleko, jak ten powieszony Crystian. Drugi to jakiś rycerz. Czyżby to ten błędny, co o nim prawił Edgar? Ten Matt z Kurzu? Oni są z Białego Dębu! Chyba jesteśmy uratowani!
- głos niziołka zadrżał z ukrywanej radości.

Otto dopadł do okiennicy i sam wyjrzał.

- Jasne, kurwa jego chędożona mać, Vooku. Ślepy jesteś, czy jak? Raczej kopmy sobie grób. Nie widzisz kto z nimi jest?

Vooks zobaczył i zaraz zbladł. Razem z ludźmi zobaczył też czwórkę krasnoludów z Miedzianej Żyły. Krzaty były zakrwawione, ale całe. Jednego z nich Otto rozpoznał z całą pewnością. Był to sękaty Gvvidon.
 
kymil jest offline  
Stary 24-08-2012, 23:20   #126
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Kapral poczerwieniał słysząc klątwę. Cholera wie, czy się utrzyma. Złego oka strzec się trzeba, a co dopiero takiej wiązanki prosto w ryj wygarniętej! Zacisnęły się pięści Ottona i żuchwa zadrgała złowrogo. Wbił tępy wzrok w podłogę mimowolnie słuchając jak dziewczyna szlocha. Z jednej strony chciał ją zwyczajnie spalić za to, że zło zapuściło w niej tak głębokie korzenie, a z drugiej szkoda mu było w niej oszukanego dziecka, które na dodatek wszystkich straciło na tej ziemi. Nic jej nie odrzekł powtarzając sobie w myślach, że do klątwy rzucenia więcej trzeba niźli ostrego języka. Ot wilcza suczka w potrzasku była i ból wyładować na kimś musiała. Wiedział już, że pod osąd mądrzejszych młoda czarownica stanąć będzie musiała razem z maską i gorzko przełknął ślinę na myśl, że się może klątwa utrzyma przez nią niezdjęta. Ileż to się będzie musiał spowiadać w świątyni, żeby oczyszczenie uzyskać! Jaki gniew Pana Zimy ściągnie za podstępne knowania i zawiłe ścieżki podstępu jakie obrał za taktykę przeciw złu i ludzkiej głupocie wojując, zboczywszy z prostej ścieżki Ulryka! Nosz, ale wszak ryzykować nie mógł noszenia przekleństwa, choćby miało być stekiem rzuconych w gniewie słów i rozwianych na wietrze jak czerwone włosy Rudzielca.

- Głupiaś ty. – przeniósł wzrok na błękitne niebo stojące w okiennicy. – Durna czarownica... – splunął na ziemię z odrazą. - Przeklęta...

Widać więcej gadać z nią nie było o czym. Los swój wybrała, a może już i woli własnej w niej niewiele było. Niepokój jednak został w Ottonie zasiany i wstyd, że to może kara go taka spotkała, że z miejsca nie rozrąbał czachy służebnicy Chaosu tam na polanie boginka! Oj kusiło kaprala skończyć z nią raz na zawsze, ale jednak mogła się jeszcze przydać a na dodatek, póki żyła, klątwę zdjąć mogła oszczędzając mu zachodu...




***




Otto rozpoznał Kahazadów i przeklął pod nosem.

- Zatkaj jej jadaczkę Vooku. Niechaj ani piśnie czarownica przez knebel...

Pogłebiać sobie grobu jednak nie zamierzał. Już miał go przecie do połowy, no taki płytki, przez innych wykopany. Trza go raczej było zasypać teraz, póki piach był świeży. Zapalił pochodnię i wystawił płonącą żagiew na pole, dając przybyszom zamaszyste znaki.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 25-08-2012, 17:19   #127
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Cholera, tego Ivein się nie spodziewał. Był przecież pewny, że wszyscy chłopi zginęli w ataku na wioskę! Może jakby został tam trochę dłużej i zbadał tropy... Po raz kolejny jego pośpiech, by wykonać dobry skądinąd uczynek, sprowadził na niego nieszczęście.

Ale Alsburczyk nie zamierzał się poddawać. Zaskoczenie, gdy wykryli go chłopi, praktycznie sparaliżowało go na moment, ale już wprawił w ruch swój mózg, szukając gorączkowo jakiegoś rozwiązania tej kłopotliwej sytuacji. Aby grać na zwłokę, postanowił chwilowo zachowywać się dość biernie. Podniósł ręce do góry i starał się wyglądać raczej potulnie.

Tak, tak — mówił łagodnym tonem. — Tylko spokojnie. Wszystko wyjaśnię. Ze ścieżki zboczyliśmy, coby z miejscowym demonem się potykać. Tym, od którego maska, co ją znaleziono przy kapłanie Taala, pochodzi. Zgon Stopy był... był... wywołany błędem z naszej strony — powiedział z prawdziwym żalem. — Ale Karmelia żyje! Żyje i ma się... dobrze. I zaprowadzę was do niej. Zaprowadzę...

Oczywiście nie mógł ich przywieść z powrotem do spalonej wioski. Ryzykowałby w ten sposób życia również Ottona i Vooksa, a jeśli ktokolwiek miał teraz zginąć, to on sam. W dodatku chłopi chyba nie zdawali sobie sprawy z losu Kurtwallen. Być może dałoby się ich oświecić i wykorzystać uzyskany efekt na swoją korzyść, ale żaden jasny sposób na dokonanie tego Iveinowi za bardzo nie przychodził do głowy, toteż zamierzał po prostu milczeć. Wiedza o tym, że wszyscy inni ze wsi nie żyją, prawdopodobnie tylko jeszcze bardziej rozwścieczyłaby wieśniaków.

Gdzie zatem może ich zawieść? Nie zgubi ich w lesie, nie gdy mają ze sobą gajowego. Ale może... może uda mu się uciec w trakcie większego zamieszania. Na przykład w trakcie bitwy, jeśli zaatakują ich zielonoskórzy. Plan był bardzo ryzykowny, ale chyba nie było innego wyboru. Myśląc o tym, Ivein mgliście przypominał sobie, że śladów walki najwięcej było we wschodniej i południowo-wschodniej części osady. Oczywiście gobliny mogły wybrać tę stronę tuż przed atakiem dla jakiejś strategicznej przewagi, ale istniała też szansa, że stamtąd przybyły. A zatem Ivein tam musiał powieść jego prześladowców.

Zaprowadzę was do Karmelii, która w obozie wraz z dwoma mymi towarzyszami przebywa. Najpierw... musimy iść tędy. Ale nie do wioski! Nie dam się tam zamknąć i torturować. Powiodę was przez las prosto do obozowiska.

Ivein zamierzał najpierw skierować się na wschód w stronę Kurtwallen, aby wieśniacy nie dziwili się, że właśnie stamtąd przyjechał. Następnie miał nadzieję wejść wraz z nimi do lasu i... i nie wiedział, gdzie rezydują zielonoskórzy, ale będzie maszerował aż w końcu, bogowie dopomóżcie, ich znajdzie. Oby tylko ludzie go nie ubili wcześniej.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 25-08-2012, 20:19   #128
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Otto

Na sygnał dany przez Normalverbrauchera zaskoczeni nowo przybyli zebrali się w kupę i zalegli po prowizorycznych, lecz skąpanych we mgle szańcach wokół wieży. Dla Kaprala jasnym było, że nie spodziewali się, że kogokolwiek w spalonej wiosce zobaczą.

Parę chwil trwały narady i tyrady, gdy wreszcie skryci w wieży usłyszeli głos należący do masywnego rycerza w wysłużonej kolczudze. Na szczęście dla Malowanych Chłopców tej nocy gwiazdy świeciły wystarczająco w porządku.

Wąsacz powstał z kucek, wyprostował się jak na paradzie. W końcu po namyśle postąpił ku strażnicy z wysoko wzniesionymi dłońmi.

- Coście za jedni? Mieszkańcy Kurtwallen? Przedstawcie swe miano, dobrzy ludzie! Przecie nikt się nie ostał żywy? Jam jest Matt z Kurzu, rycerz, który ślubował strzec Białego Dębu i gaju druidzkiego. Wyjdźcie a nic Wam się nie stanie. Goblińska hanza rozbita. Ha'garha pojmany! Jesteście bezpieczni!

Ivein

Liszka wysłuchał spokojnie słów Alsburgczyka, ale strzały z cięciwy łuku nie zdjął. Na parę uderzeń serca zaległa cisza, przerywana jedynie skamleniem psów.
W końcu nie wytrzymał Vermund Stopa, który smarknął w palce i powiedział jedno podsumowujące słowo.

- Łżesz!

Gajowy gwizdnął i dwa brytany rzuciły się na najemnika. Nie zdążył się zasłonić, gdy wilczury obaliły go na ziemię. Strząsnął jednego psa, drugi boleśnie wpił mu się w kostkę. Dojrzał nad sobą sękate łapy wieśniaków, a następnie tęgą maczugę.
Ivein poczuł uderzenie w głowę i świat spowiła ciemność.


***

Gdy się obudził gwiazdy stały wysoko na niebie. Cały zziębnięty i obolały, poczuł, że ma skrępowane dłonie. W gębę wepchnięto mu lnianą szmatę. Powróz wrzynał mu się głęboko w skórę rąk i nóg. Wywnioskował, że jest przywiązany do prowizorycznych noszy, które ciągnął jeden z wieśniaków.

Przez parę chwil mrugał oczami zanim przyzwyczaił się do nowej sytuacji i wtedy właśnie poczuł kwaśny oddech Liszki koło ucha.

- Zbudź się. Jesteśmy w domciu. Zaraz Ci Edgar posłanie naszykuje, morderco.

Ivein naprężył mięśnie do granic możliwości, ale bezskutecznie. Był skrępowany jak zwierzę na rzeź. Myśliwy znał swój fach.

Wyszli wreszcie z leśnej gęstwy na otwartą przestrzeń, gdy Alsburgczyk dosłyszał to, czego tak się obawiał.

- Gdzie jest wioska? Dlaczego tu tak ciemno, na Dawne Kręgi Rhyi?
- wystękał Vermund.

- Co tu się dzieje? - przyszedł mu w sukurs drugi kmieć.

- Spójrzcie - Iv usłyszał głos gajowego. - Tam są jakieś pochodnie! Chodźmy.


Otto

Zanim zdążył opowiedzieć się rycerzowi z Kurzu, Otto w zachodniej okiennicy dojrzał Liszkę z paroma wsiołkami, którzy ciągnęli skrępowanego mężczyznę.
Vooks aż sapnął z niedowierzania.

Tymczasem gajowy krzyknął drżącym głosem.

- Druidzie Józefie! To naprawdę Wy? Matce Naturze niech będą dzięki! Co się stało z wioską? Gdzie nasze kumy?

W odpowiedzi doszedł Otta cichy, choć wyraźny głos druida.

- Wioska spalona, ale Ha'garha pobity.


Ivein

Rozcięto mu więzy i przyprowadzono przed starca w długich białych szatach. Padł na spopieloną, wilgotną ziemię. Znajdował się w kręgu uzbrojonych w broń żołnierzy. Z gęby ktoś wyrwał mu zgrzebną szmatę.

- To on, ten morderca, co go biedny Edgar Stock sprowadził wraz z resztą grasantów na naszą zgubę - posłyszał usłużny głos gajowego.
- Oni to zabili chłopców naszych: Mariusa i Gottlieba, zakapiory plugawe. Porwali moją Karmelię.

Na Alsburgczyka padł wzrok kapłana.

- Czy to prawda, człowieku?
 
kymil jest offline  
Stary 26-08-2012, 06:06   #129
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Gwiazdy były w porządku.




Otto oczy mrużył przyglądając się dziwacznej procesji przez zgliszcza spalonej wsi. Na postronku kroczył, oczy rozwarły mu się szerzej...

- Ivein... – wyszeptał nie domykając opadniętej szczeki. - Pech jak zagięty kutas! Vooku, na Ranalda, tosz to nic jak ktos mu Diableskie Oko sprzedał... Zezowate szczęście... – dokończył cicho klapnąwszy na tyłku pod ścianą.

Plecami przywarł do chłodnych kamieni i potylicą łepetyny grzmtonął się zawiedziony raz, acz z wyczuciem, o mur. Gniew który kiełkował w nim już od dawna, a podlany klątwą Rudej piał się teraz aż po sam czubeczek kapralowego ciemienia. Czuł, że dłużej tej farsy nie zdzierży!

Słuchając służalczego głosu Liszki co oskarżeniami w nich miotał, po pytaniu zadanemu Iveinowi, jak sie okazało przez starego druida od gaju Białego Dębu, zacisnął oczy nastawiając ucha w oczekiwaniu na odpowiedź pojmanego, na rzeź prowadzonego druha. Wtem jednak nie wiedział już sam, czy to Ulryk dodał mu animuszu, czy to przelała się w końcu czara plwocin nikczemnych, lecz niczym cięciem miecza Vereny, niepokój Normalverbrauchera i lęk został przecięty. Podniósł się gniew wielki zrodzony ze słuszności. Albo heroicznej głupoty.

- Sukin wy syny kurtwalleńskie! – nie wytrzymał w końcu zerwawszy się na równe nogi. – Liszko liszajska i ty jego przydupasie, coś Iveina jak knura na rzeź gonisz! Niechaj kiła jaja wam harata! Oby pies was w rowie jebał, koń kopał a po śmierci nikt nie zakopał! Niech wiater nawieje wam gnoju kupę i gnijcie tak kobyle zady, ryje świńskie, kij wam w dupe, kurwa wasza mać! – Otto grzmiał żołnierskim żargonem czerwony ze złości aż mu wyszła żyłka na skroni.

– Jam jest Otton Normalverbraucher, żołnierz, który ślubował bronić tej przeklętej wioski zaproszenie na ślub córki kuma Edgara przyjmując. Czegom się doczekoł? - zrobił wymowaną pauzę okiem łypiąc po wszystkich na dole. - Ano kurwa mać oskarżeń niesłusznych, oczernień na honorze, napaści rozbisurmanionego jak dziadoskie bicze sioła! – wyliczał wykrzykując z siebie całą złość. - Ran zadanych kiedym o życie walczył i zarżnięcia druhów mych i kompanów, jak Ulryka kocham, bogów duchów winnych! – Normalverbraucher darł się zaparty na okiennicy a wściekły był tak, że niemal pianę toczył.

Oj przebrała się miareczka! Wioskę Kurtwallen o kult pomiotu Chaosu oskarżam! Me własne i druhów mych działanie, w oczach bogów starych i nowych wraz z literą prawa Imperium w sukursie stoi! Odmieńców chowali w strzechach swych Kurtwallanie chędożeni. Pierwszemu wilczakowi, Mariusowi, co kapłana Adolfa poszarpał porzucając na śmierć przy drodze, karę wymierzono bez mej wiedzy, nim jeszcze my odkryli o istnieniu demona co za boginka strzegącego matecznika się podszywał, czarną wierzbę opętawszy! Drugiemu, co nas napadł w lesie, Stopą zwanym, sam żem ścięgna naciął jak i Rudej suce co im przewodziła w imieniu spaczonego ducha, aby zagrożeniem dla rodzaju ludzkiego nie byli! W lesie schowany młokos został kiedymy w drogę ruszyli rozprawić się z boginkiem! Jak Liszka go nie znalozł dnia następnego na naszym tropie - paluchem wytknął ojca Rudej - któryśmy zostawili wyraźny niczym reiklandzki gościniec, to dupa z niego nie gajowy i niech mnie pocałuje w dupę! Trzecia wiedźma służebna Chaosu, co nie dalej jak przed godzin kilku w obronie stając przeklętego ducha, mnie klątwą obciążyła przy świadku zapierając się dobrych bogów i prawdy Sigmara! Ulrykowi i bratu jego Taalowi żem ślubował, że nie spocznę nim krew mych druhów niesłusznie przelaną pomszczę i chwasta Chaosu wyrwę z korzeńmi! Sprawiedliwości się domagam! Do Białego Dębu szlimy aby po pomoc Was prosić, bo choć opętana wierzba spalona, to korzenie kurczowo zaparte nijak dały się wytargać ze spaczpnej gleby! Tom Rudą czarownicę utemperowaną odstawić my chcieli po drodze w siole, ale widać za zbrodnie i piastowanie dzieci Chaosu, dobrzy bogowie wzrok swój odwrócili od tego przeklętego miejsca! Po o pomstę do nieba wołającym pogromie, jakie sioło zgotowało dla mego oddziału, kompani moi pod mym przewodyrem działali! Pleniąc Chaos tam gdzie się gnieździ! Sumienia ich czyste som jako i moje! Ulryk nam wszystkim świadkiem żem prawdę mówię! Bodaj mi jęzor usechł, wilki rozszarpały głodne, a Moor po śmierci odmierzył wedle świadectwa honoru za życia czynami spisanego! Kto twierdzi inaczej to kłamca jest wierutny i buc, za co może w rzyć pocałować mnie i na ziemi ubitej honorowo stanąć!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 26-08-2012, 17:08   #130
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Splunął na ziemię parokrotnie, próbując pozbyć się obrzydliwego posmaku starej szmaty, którą mu wepchnięto w usta, i roztarł nadgarstki, na których rysowały się piekące, czerwone linie po ciasno zawiązanym sznurze. Zarówno ugryziona przez psa kostka, jak i prawa ręka go bolały. Ręka... Czy ten kundel ugryzł go w tym samym miejscu, co wcześniej wilkołak? Nie był pewien, tamto zdarzenie zdawało się być tak dawno temu. W każdym razie wciąż był za słaby, by wstać, więc siedział na ziemi, oparty o nią wyprostowaną lewą ręką, która nie była tak poraniona, i wpatrywał się w trawę przed nim.

Może i prawda — burknął. — Zależy jak na to patrzeć. Takimi chłopcami znowu bym ich nie nazwał, na ten przykład. Wszystko, co żem zrobił, to żem zrobił, aby pobyć się zła, co na tej ziemi się zalęgło. A dzieciaki, Karmelia tyż, potrafiły w wilki się zmieniać. Mówiły, że to "boginek" z lasu im takie moce podarował. Demona, w drzewie się zagnieździł, wypaliliśmy, chyba. Korzeni jeno wyrwać nie daliśmy rady, to zgadnijcie do kogo po poradę szliśmy? Do was, druidów. Coby oczyścić te ziemie. A jak...

Spojrzał spode łba na Liszkę i innych mężczyzn, którzy wyglądali, jakby tu, na miejscu, póki i tak łeb zwiesza, chcieli go zdekapitować.
Jak już się przed poważniejszymi od nas osobami oskarżamy, to warto by i wspomnieć o tym, jak wieśniacy mych towarzyszy ubili, co wcale nie byli winni niczego, co się stało. A i śmierć na siebie sami przez to sprowadzili, bo jakby nas, to znaczy ich, jam morderca jest... jakby ich przynajmniej zostawili w pokoju, to by się może przed goblinami razem obronili. Głupcy.

Nie zdołał jednak nic więcej powiedzieć, gdyż Kapral wychynął z okna kamiennej wieży i zaczął swą straszną przemowę.
Albo i tak można rzec — mruknął Ivein, ale pod wpływem słów Ottona i jego zgorzkniałość powoli znowu zaczęła się przeradzać w gniew. — Tak! — krzyknął, podnosząc się. — Niech Kurtwalleńczycy odpowiedzą najpierw za swoje winy!
 
Yzurmir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172