Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2012, 18:06   #131
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Potok słów, którym uraczył zebranych wokół wieży wojów Otto Normalverbraucher podziałał niczym surmy bojowego rogu. Przez parę chwil wszyscy słuchali w nabożnym skupieniu wynurzeń zrozpaczonego Kaprala.

Nawet sędziwy druid przez moment skupił uwagę na małym człowieczku, który piłował swoje racje wymachując rękami z okiennicy na wieży i wzywając Bogów Młodych i Starych na świadków, wreszcie wzywając wszystkich na Sąd Boży..

Gdy Malowany Chłopiec skończył mówić, zagadkowy wzrok druida padł na zrezygnowanego Iveina.

- Czy to prawda, człeku? - głos starca pozostawał spokojny, lecz nieodgadniony.

- Najświętsza prawda, druidzie
- przytaknął Alsburgczyk

- Liszko? - głos starca świdrował Kurtwallenczyka.

- Łżą, zabili dwóch z naszych!
- wydarł się myśliwy. - Dowody były oczywiste. Zniknęło dwóch z nich, a zaraz potem Marius był leżał w izdebce zaszlachtowany jak wieprzek! To chłopi podnieśli słuszny bunt przeciwko mordercom, których przyjęli pod strzechę! Karę musieli ponieść. Słuszna pomsta nasza była!

-Sza! Tak lepiej. A ten Adolf Jager?
- druid zmienił szybko temat. - Był on i u nas w Kręgu, modlił się pod Białym Dębem mówiąc, że syn jakoweś miał o czarostwie pleniącym się w okolicy. Śniły mu się mroczne wilki. Demony. I... maska... Liszko, ten kapłan Taala? Był on i u Was, gajowy?

- Był. Trochę trzody pomógł wyleczyć. A potem poszedł precz... Znaleźli Ci oni go, najemnicy, z naszym Edgarem, pogryzionego przez wilki nieopodal wioski... jak wracał...


- A i Dziadek Crystian znalazł przy nim maskę, którą powierzył tym zakapiorom - przypomniał sobie Liszka. - Ale to nieważne, kochany Józefie! Oni mają moją Karmelię.

Druid spojrzał na Iveina.

- Opisz mi tę maskę. Tylko dokładnie najemniku.

Gdy Alsburgczyk skończył, druid milczał długo.

- Posłuchaj mnie uważnie, młodzieńcze - głos starca zabrzmiał złowróżbnie. - Warunki będą tedy takie...


***

- Mnie puścili wolno, na znak Dawnej Wiary, jako mnie teraz widzicie
- mówił Ivein stojąc przed drzwiami zawartej na głucho wieży.

- I jeszcze... Nam wszystkim pozwolą odejść w stronę Bergsdorfu pod zastrzeżeniem, że nigdy nie wrócimy do Kurtwallen ani w te okolice. Za bardzo ponoć ta ziemia wycierpiała od naszych grzechów - ostatnie słowo Ivein niemal wypluł.

- W zamian mamy zwrócić im Karmelię i Maskę. Pójdą tedy z nimi do Białego Dębu. Maska boginka ma być zniszczona w Świętych Ogniach. A Karmelia ma zostać poddana Próbie. Takie są jego warunki. Inaczej jeszcze tej nocy z wieży nie pozostanie kamień na kamieniu.


Alsburgczyk spoglądał znużonym wzrokiem na Vooksa i Otta.

- Dał mi jeszcze to - z rękawa wyjął srebrny sierp. - Kazał go wbić w maskę, zanim ją zwrócimy. Na mój znak Matt z Kurzu odbierze ją ode mnie.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-08-2012 o 18:25.
kymil jest offline  
Stary 01-09-2012, 01:17   #132
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły wpadać przez okno, budząc drzemiącego Iveina. Łowca otworzył jedno oko i spojrzał na Ottona kręcącego się w kółko z założonymi za plecy rękami. Wydawało mu się, że robił on to przez całą noc — i wcale nie przestawał. Musiał ciężko nad czymś myśleć.

Ślubowałem bogom boginka porażkę i tego dopilnować muszem — odezwał się wreszcze niewyspany kapral. — Słowo dam, że nie wrócę jeżeli druid swego końca umowy dotrzyma — stwierdził dobitnie. — Czy chwast wyrwany moja czy cudzą ręką, nieistotny to drobiazg. Cel tu sie liczy, nie środki go czyniące.

Ano, słusznie prawisz — odparł zmęczonym głosem Ivein, spoczywając pod ścianą. Zaakceptował decyzję Ottona, by odpowiedź druidowi dać dopiero nad rankiem, i przez część nocy drzemał, ale mimo wszystko wciąż był niespokojny, że rycerzowi i chłopom może się odwidzieć łaska, jaką im zaoferowali. W ciągu nocy wyrywał się ze snu co jakiś czas i patrzył przez okno, aby sprawdzić, czy ludzie dokoła wieży czegoś nie knują. Chyba nic im nie groziło, jednak nie przeszkodziło mu to sprawdzić parokrotnie, tak na wszelki wypadek, zapasów, jakie mieli przy sobie. — Byleby oni zrozumieli, o co chodzi. Bo ci chłopi to całkiem słuchać nie chcą. Druidzi już bardziej... Chyba wiedzą, co robią. Tylko trza by im wytłumaczyć to wszystko, by wiedzieli, jak to jest ważne.

Zakon Białego Dęba zda się wiedzieć, że maskę trza w płomieniu oczyścić świętym, więc nie braku kompetencyji tylko ich zakłamania się lękam... — odrzekł Normalverbraucher. — Oni inaczej moga pojmować takie nawiedzenia, które wszak zwyczajnym chaosu działaniem jest, a co najmniej niczym co dobrym bogom pozwala przychylnie na sie patrzeć...

Ivein charknął i splunął, po czym podniósł się na nogi. Stał trochę niepewnie, jako że rana na kostce była tylko prowizorycznie owinięta bandażem. Miał nadzieję, iż dadzą im konia na pożegnanie, gdyż inaczej będzie spowalniał towarzyszy.
To co robim z tym? — spytał, podnosząc sierp, który leżał obok niego przez cały ten czas.

Słomki będziem ciągnąć kto dźgnie te plugastwo? — spytał Otto, patrząc na ostrze, a po chwili dodał: — Pewnikiem bojom się oni tykać tego, brać drewno w paluchy... Ja już brałem — stwierdził z krzywą miną. — Jak jest spaczona, to potrzeby nie ma, żebyście spaczeni się stali. Jam już przeklęty przez czarownicę a i w gniewie maskę krwią splamioną na gębę zakładałem — przyznał się ściszonym głosem. — W złości, natenczas kiedym już wyrąbał se przez las chłopów drogę, a zanim z wami się zjednoczyłem... Myślałem, że z maski pomocą i Ulryka dostępem, w basiora się zmienię i druhów pomszczę...

Naprawdę? — wyrzucił z siebie zdziwiony Ivein. — Otto, bój się Sigmara. Jedno: dotykać, ale żeś chciał mroczną moc maski dla siebie zagarnąć... — Pokręcił głową. — Ryzykowne. No dobra: sierp. Jak myślisz, że lepiej, byś ty to zrobił... A wiesz co, Kapral? — przerwał sam sobie dziarskim tonem. — Ty przytrzymasz maskę, a ja w nią wbiję sierp. Będzie uczciwie. Vooks ją może zawinąć w płaszcz i odnieść druidowi. — Wskazał na niziołka, który teraz markotnie skubał chleb.

Jeden gupi tu starczy, ale jak chcesz się narażać z własnej woli, to przecie nie będę okoniem stawał. — Otto pokiwał głową. — Nie wiem, czy to sprawiedliwie, ale jakby co to maska nóg nie dostanie z sierpem ożeniona, bo jom przytrzymam krótko! Wal! — powiedział przechodząc od słów do czynu i złapawszy drewno oburącz wystawił przed siebie mrużąc oczy i zaciskając wargi.

Ivein tymczasem chwycił sierp, zamachnął się raz i drugi lekko, tak na próbę, po czym sieknął srebrnym ostrzem z całej siły. Metal zagłębił się w drewno z taką łatwością, jakby to było miękkie ciało, pomimo że wcześniej maska zdawała się być niezniszczalna. Co więcej, z rozcięcia wytrysnęła — również niczym z ciała — struga czarnej, lepkiej cieczy, obryzgując wszystko dookoła, w tym obu najemników.
Kurwa! — zaklął Alsburczyk. — Czy to... krew?! Ki diabeł?! — krzyczał niemalże histerycznie, ścierając z siebie paskudztwo. To zdecydowanie nie było naturalne i pożałował, że nie posłuchał się Ottona, dając mu to zrobić samemu.

Gdy Ivein zajął się ścieraniem z siebie posoki, Otto ostrożnie zawinął maskę z wciąż wbitym sierpem w jakiś koc i podał taki pakunek Vooksowi, który przyjął go z niechęcią i obrzydzeniem. Trzymając diabelski artefakt przed sobą w wyciągniętych daleko rękach, niziołek zszedł na dół i wybiegł przez drzwi. Załatwili tę część układu. Jeszcze tylko przysięga i mogą iść.

Zanim jednak wyszli z wieży, Ivein podszedł do leżącej na brudnym, prowizorycznym posłaniu Karmelii. Bandaże, którymi miała owinięte nogi, przesiąknięte były znowu krwią. Najemnik ukucnął obok niej, ale w stosownej odległości. Wolał nie ryzykować. Z wilkołaczycą nigdy nic nie wiadomo.
No. To koniec. Dzisiaj zabiorą cię druidzi, do tego swojego gaju. — Milczał przez chwilę, myśląc nad tym, co powiedzieć. Swego czasu ona, wraz ze swymi kolegami, sprawiła im sporo kłopotu, ale po upływie kilku dni zdołał już to wszystko zaakceptować. Nie mógł się na nią za bardzo gniewać. — Wybacz za to wszystko. I mam nadzieję, że uda im się wypędzić z ciebie tego złego ducha, co się zagnieździł w twym ciele.

Łowca głów wstał i odszedł, zostawiając ją tam, gdzie leżała. Gdy tylko oni się stąd wyniosą, chłopi wejdą i ją zabiorą. Otto już był na zewnątrz, rozmawiając z ludźmi. Nie oglądając się, Ivein dołączył do niego.


Napisane wspólnie z Campo Viejo.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 01-09-2012 o 01:31.
Yzurmir jest offline  
Stary 01-09-2012, 06:22   #133
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Post napisany wspólnie z Yzurmirem.

Smród Kurtwallen wciąż unosił się za Malowanymi Chłopcami, mimo, że już kawałek odeszli od spalonego sioła. Jakby przysięga upokorzenia wymuszona przez starego druida, której Otto ze zgorzkniałą miną wciąż nie mógł do końca przełknąć, ciągnęła się na nimi jak bezpański pierd z cudzych gaci.

- Wiecie, moglibyśmy się utrzymać w tej wieży, jakbyśmy chcieli. — odezwał się Ivein pół-żartem.

- Nie moglibyśmy — odpowiedział sceptycznie Vooks.

- Jedzenie żeśmy mieli, łuk i strzały żeśmy mieli... Przecie by nie spalili kamiennej budowli.

- Nom... - Otto kopnął kamień na drodze - Ciekawe jakby o ni mieli jom zburzyć? Phi... - parsknął. - Musieliby wszyscy na raz, w kupie, Liszkę kopnąć w dupę, coby poleciał wieeeelkim łukiem ponad lasem do Miedzianej Żyły po prochu beczkę. — Usłyszał krótki śmiech Iveina. — Do rana to byśmy Vooku się obronili. Ale niachaj myślom, że siem wystrachali. Mi za jedno. - wzruszył ramionami wciąż zły, że leśniczy stchórzył przed nim zapadając się jak kamień w wodę o świcie.

- Tak czy siak, rad jestem, że już opuszczamy to miejsce. Będzie co opowiadać dzieciom, nie? — zapytał ironicznie Alsburczyk, na co Otto zrobił trochę głupowatą minę. Pierwszy raz w życiu wyobraził sobie Normalverbraucher siebie niańczącego pacholęcie. Wzdrygnął się jakby chlusnął go kto w gębę kubłem lodowatej wody.

- Kurtwallen będzie znane jako miejsce jednej z największych... p o r a ż e k Malowanych Chłopców — odparł niziołek podniosłym głosem. — Na liście: zaraz za Przełęczą Czarnego Ognia. Ale po Rondeburgu.

Otto nic nie rzekł na słowa halflinga od razu, ale po chwili milczenia, nieco może nawet przydługiego, kiedy cisza już zawisła nad nimi a słowa niziołka jakby dawno przebrzmiały, kapral, wpatrzony przed siebie ziewnął przeciągle.

- Bitwa może i przegrana, ale pókiśmy żywi to siem jeszcze nie skończyła dla Malowanych Chłopców ich wojenka. A porażka to tym co gryzą piach. To se zapamiętaj czarnowróżu! - klepnął po bratersku acz solidnie po plecach mały najemnik jeszcze mniejszego niziołka, że aż zadudniło.

- Ano. Ano.
— Ivein spojrzał na powoli przesuwający się wzdłuż drogi krajobraz lasu. — Nie zniechęci nas taka jedna klęska. Byleby znaleźć robotę jakową... Bo przy sobie to ani grosza nie mamy tera — przypomniał towarzyszom nieco markotnie. — A tutaj tylko zwyczajne zadupie. Ale jakoś to będzie. Jakoś to będzie.

Mały Otto zabrzęczał sakiewką, z która nigdy się nie rozstawał, a już zwłaszcza po nocnym rabusiu ze stodoły.

- Kto nie ma, ten nie ma. – pogładził kieszeń. – Ale prawda. Koń stracony, wóz stracony, same szkody... – mruknął.






***





Droga, niewiele większa od ścieżyny, wzdłuż koryta rzeki ciągnęła się mozolnie, tak jak wolny nurt Salzu. Czwartego dnia marszu przez szumiący dokoła las, wóz zaprzężony w jednego siwka kolebał się na boki wychynąwszy zza zakrętu. Na koźle siedział gruby, podstarzały jegomość z kuszą na kolanach. W odpowiedzi na znak Sigmara, który Ivein z daleka przesłał zestrachanemu woźnicy, ulga zmyła napięcie z gęby nadjeżdżającego człeka.

Był to okoliczny domokrążca, który zmierzał do Stavern z Salzburga. Zapytany o kapłana Taala wskazał drogę do starej świątyni przy wodospadzie, pół drogi marszu od traktu. Zniechęcony, ze nie udało mu się sprzedać Chłopcom żadnych sprzętów farmerskich i przypraw z dalekiego ponoć południa, stary handlarz ruszył w swoją stronę odprowadzony dyskretnym spojrzeniem spode łba Iveina. Czyżby Alsburgczyk kiełkował z desperacji świecącej dnem kiesy obietnicę łatwiejszego grosza?

Miejsce okazało się być takim jak je domokrążca Morwitz opisał. Zmurszałe głazy luźno ustawione na sobie tworzyły zarośnięte pnączami ściany budowli bez dachu. Pradawna budowla, która raczej przypominała ruinę nagryzioną głodnym zębem czasu, udekorowana była setkami jelenich poroży. Pośrodku studni, bo takie skojarzenie nasunęło się Malowanym Chłopcom, wyrastał z ziemi, a może w nią wbity, czarny głaz o gładkiej i równej jak tafla wody powierzchni. Dookoła niego usypane kopce popiołów wraz z niedopalonymi kośćmi, przykrywały soczystą trawę, która porastała wraz z tuzinami kolorów różnorakich bukietów kwiecia, to święte miejsce niczym żywy dywan. Wewnątrz świątyni, prócz kilku ptaszków co filowały z wierzchołków kamiennych ścian na nich nawołując świergoleniem, nie było nikogo. Może Rhya się do nich uśmiechnęła o poranku, a może po prostu tak było w gwiazdach zapisane, dość, że gdy zwijali obóz rozbity w grocie za szumiącą ścianą wodospadu, nawiedził ich starzec sędziwy. Bez trudu rozpoznali w nim kapłana Taala.

Dokładną relację złożyli Chłopcy z losów Kurtwallen, sprawy boginka, maski, wilkosmarków i zakąsanego sługi bożego Adolfa. Dziadek Zygmundt tylko słuchał i kiwał siwą brodą, lecz Otto wiedział, że porządek eremita z naturą w lesie zrobi, gdyby druid z Białego Dębu sprawę korzeni boginkowej wierzby pokpił. Na dodatek starzec w zielarstwie biegły, mamrocząc narzecza pradawnych plemion słowa, namaścił rany Chłopców obficie śmierdzącymi olejami, od których to zimno to gorąco rozchodziło się od okrytych lnianymi bandażami obrażeń. Odtąd w podróży kamień ciężki spadł z serca Ottona i zdawał się urosnąć o kilka centymetrów, gdy wyprostowany niczym lektor na paradzie Marszu Sigmara, kroczył pewnie z wysoko podniesionym czołem, stąpając niczym młody jelonek leśną ścieżyną.

Dnia dziesiątego spokojnego marszu od opuszczenia zgliszczy Kurtwallen, Malowani Chłopcy, nieco wyposzczeni na czerstwym żytnim placku, rzecznej wodzie i suchym mięsie otrzymanym wraz z jagodami od starego pustelnika, zawitali do bramy Salzburga, stolicy Nordlandu i siedziby elektora na zamku Salzenmundzkim. Podczas wędrówki debatowali co dalej i jak to będzie. Czy na lewiznę leźć prostymi ścieżkami, czy na prawo stąpać uczciwie z mozołem, czy pomiędzy wierszami się plątać jak dotąd? Czy może dalej na południe wędrować Wielkim Gościńcem Północnym słuchając Otta, który sobie ubzdurał i ze trzy razy dziennie zrzędził jak stara baba, że odwiedzić Światynię Ulryka w Middenheim koniecznie musi, aby z klątwy Rudzielca się oczyścić? Czy za radą Vooksa dobrać sobie jeszcze kilku druhów do oddziału, czy za niewinnym przebąkiwaniem Iveina, kupcowi jakiemu nocną porą rozwód dać z jego dobytkiem? W jednym jednak byli zgodni na dobry początek. Nie mogli się doczekać czystego wyrka z podmytą dziewoją i karczemnego, grzanego Karl-Franza!



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 01-09-2012 o 06:44.
Campo Viejo jest offline  
Stary 01-09-2012, 12:27   #134
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zamtuz "Pod Rozbrykanym Kucykiem", Salzenmund, miesiąc później

Trzej Malowani Chłopcy siedzieli w przytulnej alkowie. Na szerokiej wyściełanej obrusem ławie pomiędzy bogato zdobionymi lichtarzami stały antałki z winem, patery wypełnione świeżymi owocami i kawałki dziczyzny skropionej pysznymi sosami na wyraźną prośbę korpulentnego Vooksa.

Najemnicy świętowali udaną akcję pojmania raubrittera Volbacha z Horstu, cieszącego się złą sławą sodomity i, co gorsza, oddanego wyznawcy Myrmidii.

Zwyczajem żołnierskim przepijali zarobione w znoju i gnoju grosiwo w towarzystwie pań negocjowalnego afektu.

Otto poklepywał właśnie blondwłosą dziewoję po kształtnych plecach. Ivein nurkował twarzą w biuście ślicznej czarnuli, zaś Vooks podszczypywał w pierś cudnej urody karliczkę.

- Aaach... - westchnął Ivein wyswobodziwszy się na krótki moment z krągłych wdzięków swej inamoraty. - Sielanka, Panowie i Panie...

Panie odpowiedziały wystudiowanym szczebiotaniem.

- Ano, ano
- Normalverbraucher przytakująco smagnął swą blondynę w tłusty, acz jędrny zad.

- Taak
- mlasnął Vooku pochłaniając soczyste jabłuszko, nie wypuszczając wszak z drugiej dłoni piersi karliczki.

- Gdzie się podziewa nasz, Pan szlachcic Archibald Wosse? - rozejrzał się niziołek.

- Paniczyk, powiedział, że wpadnie do nas później, bo chce jeszcze opylić te fanty, cośmy je znaleźli w skrzyniach Volbacha
- wyjaśnił Alsburczyk. - Ciężko te księgi będzie nam sprzedać...

Wtem jakby na zawołanie drzwi do alkowy otwarły się z hukiem i stanął w nich Archibald z księgą w dłoni.

- Jestem, już jestem. Widzę, że zaczęliście fetę beze mnie
- karcący głos Wosse jak zwykle denerwował Otta, lecz nie dał po sobie niczego poznać.

- Guzdrałeś się, to teraz sam sobie musisz znaleźć dziewczynkę, he, he
- dłonie halflinga skryte pod gorsecikiem jego nocnej pani były jak żywe srebro.

- Nie opchnąłeś tylko tej bukwy? - zagadnął Ivein spoglądając na starą zniszczoną czasem księgę.

- Nie, nie, sprzedałem, ale jeszcze wypożyczyłem od nabywcy. Chciałem Wam coś pokazać. Czekając na handlarza starzyzną przeglądałem sobie te ryciny. Ta księga - poklepał po okładce - to Bestyaryum, autorstwa niejako Yoachima Gellt, uczonego z Miasta Białego Wilka z Collegium Theologica. I patrzcie com znalazł.. - szlachcic położył księgę na ławie i otworzył na odpowiedniej stronie.

Otto osłupiał wpatrując się w obrazek, zrzucając bezceremonialnie dziewoję z kolan.

- Co to, Wosse?

- "To" pasuje jak widzę do Waszego opisu boginka, prawda?

- Wypisz, wymaluj - przytaknął Vooks.

- Ten Gellt skatalogował boginka? - nadziwić nie mógł się Ivein. - Demona z Królestwa Leszego?

- No właśnie... też się zdziwiłem. Bo pod tą ryciną jest napisane, że ten potwór, monstrum leśne, to kolcodrzew, w klasycznej mowie... eee... zresztą nieważne, jest z Tego świata. Posłuchajcie jednak dalej... - Archibald nieświadomie zmienił tembr głosu i przeczytał.

- Często występujący u podnóża Gór Środkowych w lasach mieszanych. Roślina drapieżna. Tłamsi wszelkie życie wokół siebie, jedynie plamisty mech nic nie robi sobie z jego obecności. Kolce kolcodrzewu, od których leśny potwór przyjął swą nazwę, rosnące pomiędzy listowiem zawierają silnie trujący jad... Niegroźna jednak jeśli podróżnik wyjdzie poza zasięg kolców.

Archibald przerwał czytanie i spojrzał po twarzach towarzyszy.

- Rozumiecie coś z tego?



Koniec ?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 01-09-2012 o 12:29.
kymil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172