Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-04-2012, 02:20   #31
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Po nieprzespanej nocy Ivein wciąż oczekiwał ataku goblinów, czujnie obserwując obie strony leśnej drogi przez cały następny dzień. Żałował, że Wosse się z nimi rozstał. Jego niezbyt dobrze skrywane poczucie wyższości nie czyniło z niego najłatwiejszej osoby do zaprzyjaźnienia się, ale zawsze to dodatkowe ramię i miecz, gdyby przyszło się naprawdę bronić. Ivein rozumiał jednak, że Archibald, który dołączył do ich kompanii już po tym, jak Edgar Stock odszedł na emeryturę, nie widział powodu, aby udawać się do Kurtwallen.

Słońce znajdowało się już po zachodniej stronie nieba, a gobliny wciąż nie nadchodziły. Mimo to Alsburgczyk nie pozwalał sobie na opuszczenie gardy; zanim zwiadowcy zniknęli w lesie dostrzegł wszak wilka, wielką bestię, i wiedział, że mają do czynienia z jeźdźcami, jednymi z najbardziej zażartych zielońców, jakich można spotkać. Przypomniał sobie swoje pierwsze spotkanie z nimi, ledwie parę lat temu, gdy wraz z towarzyszami zawędrował daleko na południowy-wschód, aż do Przełęczy Czarnego Ognia. Wyruszyli wiosną, a dotarli na miejsce jesienią. Teraz wydawało się to surrealne i ciężko było zrozumieć, po co się tam wyprawiali, ale wówczas byli w poważnych kłopotach i wydawało się mądrym ruchem opuścić na jakiś czas Middenland. Tak więc szli i szli, szukając jakichś dobrych fuch, aż dotarli do Gór Krańca Świata, gdzie nie dało się już iść dalej, i wpakowali się w całą tę kabałę z zielonoskórymi.

Ivein wyrwał się ze swojego cichego zamyślenia i odlepił wzrok od zielonych zarośli, które dotąd obserwował tępo. Spojrzał na Imraka siedzącego zaraz obok niego, po drugiej stronie wozu.
Te gobliny były z tego samego klanu, z którym walczyliśmy na Przełęczy Czarnego Ognia — stwierdził. — Albo tak się zdaje.

Krasnolud kiwnął tylko głową, a Ivein powrócił znowu myślami do tych wydarzeń. Co to była za bitwa! Chyba największa, jaką widział, a był przecież swego czasu żołnierzem — choć trzeba dodać, że nie walczył nigdy w żadnej wojnie. Na Przełęczy było brutalnie. W owym czasie stanowili sporą gromadkę, lecz potem nigdy się do końca nie pozbierali — zginęło pięciu… Dietrich, Sanders, Fritz, Pieter, Rybak, Uszko, Duży Hans… Nie, zginęło siedmiu Chłopców, a do tego cała gromada innych biednych sukinsynów, którym się zdawało, że przy zgrai najemników nic im się nie stanie. Prawdziwa masakra. No, ale ostatecznie im się udało. Zwyciężyli.

Aż do wieczora nic groźnego się nie wydarzyło i w nocy także. Wyspawszy się tym razem porządnie, Ivein zyskał lepszy humor i pozbył się strachu przed zasadzką. Nie żeby nie pozostawał przygotowany — napięta kusza leżała zaraz obok niego przez cały czas — ale uznał, że nie warto się tak bardzo przejmować. Podczas gdy inni złorzeczyli na warunki na drodze, on czuł się całkiem szczęśliwy. Oto przecież wreszcie nie ścigali żadnych bandziorów, nie szli na wojnę, nie uciekali przed nikim, tylko zwyczajnie zdążali na wesele. Do tego las był o tej porze roku bardzo ładny i uspokajający, a on mógł zbijać bąki, siedząc sobie wygodnie na wozie i popijając gorzałkę.

Nastrój łowcy popsuł się jednak trochę trzeciego dnia wraz z odnalezieniem rannego kapłana.
Co on powiedział? — spytał Ivein, spoglądając z zaniepokojeniem na towarzyszy, zwłaszcza na Edgara. — Że wilki zniszczyły Kurtwallen?

Może go nie zeżarły, bo im nie pozwolono — odparł Gottemu. — Ledwie trzy dni temu sami natknęliśmy się na goblińskich jeźdźców wilków, no nie? Może go zabiły i zostawiły… jako ostrzeżenie? Ale z tymi krzakami, to nie wiem. Magia jakaś. Też mi to śmierdzi. — Instynktownie zrobił znak młota, po czym spojrzał na nieprzytomnego mężczyznę. — Może on nam więcej powie… jeśli przeżyje.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 06-04-2012 o 02:24.
Yzurmir jest offline  
Stary 06-04-2012, 12:28   #32
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Imrak strzelił, ale zapewne z powodu wywołanego zamieszania chybił haniebnie marnując tylko bełt. Zaklął tylko bo gobliny nawiały i nie było już z kim walczyć. Napędziły im tylko stracha tak że przez resztę nocy oka nie udało mu się zmrużyć.

Przez następne trzy dni nie było jednak większych niespodzianek, więc zdążył odespać. Ivein zagadał go, że to pewnie ten sam klan goblinów z którymi walczyli w Górach Krańca Świata. Pokiwał co prawda twierdząco głową, ale sam nie był co do tego przekonany. Tak daleko by zawędrowały? Mało prawdopodobne.

Droga zaczynała się dłużyć i dawać się we znaki na szczęście dzięki Edgarowej gorzałce Imrak mógł rozgrzać stare kości i dodać sobie animuszu. W ten sposób podróż upływała w miłej atmosferze aż do odnalezienia rannego druida. Imrak podszedł i przypatrzył się uważnie rannemu i otaczającym go martwym roślinom.
- Istotnie wygląda to na jakieś magiczne sprawki. To nie dzieło goblinów. Te nie odmówiły by sobie przyjemności popróbowania na nim noży. Może też wzięłyby trofeum. Nie ma co gadać po próżnicy. Trzeba załadować go na wóz.
Nuże chłopy bierzemy go. Jakoś też trzeba będzie go opatrzyć. Jak się sprawa ma z Kurtwalen i wilkami to już zobaczymy na miejscu.
 
Ulli jest offline  
Stary 10-04-2012, 01:18   #33
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Drzewa szumiały jak gdyby nigdy nic, kiedy wszyscy z patrzeli po sobie szukając odpowiedzi na pytanie co się dokładnie stało z kapłanem i roślinnością, która była zaczerniała, powykręcana, wynaturzona. Jakby śmierć tędy przeszła. Albo Chaos.

Pierwsze co zrobił Otto, kiedy na wpół żywy kapłana Taala stracił przytomność to przeszukanie jego szat. W odzieniu, którym były brązowe skóry zwierząt szyte w tunikę i przepasane powrozem, znalazł dziesięć złotych koron oprócz hubki z krzesiwem i medalionu. O ile ludzka czaszka z rozłożystym porożem łosia i fanty do rozpałki ognia były czymś jak najbardziej pasującym duchownego, to gotówka dała kapralowi do myślenia.

Kiedy krasnolud podniósł z mchu bezwładne ciało człowieka i ułożył je na wozie, Normalverbraucher przeszukał okolicę. Nienaturalne ślady obumarłych roślin były złym omenem. Dlaczego wola Taala? Kołatało mu się w głowie. Bo chyba o Taala mu chodziło, kiedy szepnął „wola Ta...” kładąc szczególny nacisk na niedokończone słowo, jakby doszukiwać sie trzeba było w tym znaczenia i szacunku kapłana zarazem, że gdyby Otto umiał czytać i pisać , to pewnie z dużej litery by te słowo skreślił, jak to przystało imionom i nazwom miast... Ależ czemu Taala? Najstarszy syn Matki Ziemi brzydził się bluźnierczymi bóstwami chaosu i nigdy nie wybrałby nienaturalnych znaków na przestrogę ludziom. Wszak śmierci była dla każdego kapłana cyklem życia i tylko ta zadana przez bękarty złych bogów, co życie wynaturzali, nie była przez kapłanów boga lasu akceptowana. A teraz jeszcze przypisać ją Taalowi jak jego wolę... Czyżby kapłan zwątpił w boga, który nakazuje walczyć z siłami chaosu i jego zaniechanie uczynił wolą? Brakiem opieki? Daniem na łaskę Chaosu?

- Dycha złociszy. – Otton podrzucił brzęczący skórzany woreczek. – Starczy na obrzędy jak go Morr zabierze.

Potem wskoczył zwinnie na kozioł, aby ruszyć dalej okiem rzucając na zachowanie koni. Były to raczej niezbyt mądre kobyły pociągowe, lecz ich instynkt był od rozumu niezależny i z pewnością bardziej wyczulony niż ludzki.

- Co musiało go z kniei przegonić skoro wyszedł z lasu między ludzi. – powiedział zapatrzony przed siebie. – Korony złote, co miał przy sobie, na dwojako babka wróżyła... Albo jest ci on eremitą co do Kurtwallen zawitał po drodze, aby ludziska ostrzec i tam monety otrzymał od wiernych na drogę. I to by znaczyło, że wiadomość niósł do świątyni dla przełożonych, że co niedobrego w lesie się gnieździ gorszego od zwierzoludzi i mutantów, z czym on sobie poradzić nie mógł, że wolą Taala to nazywa... Albo jest ci on kapłanem z okolicznej świątyni, która go wysłała do lasu na okres krótki jak to mają w zwyczaju robić, a on wydać gdzie tych koron nie miał wtedy przecie...

To, że cywilizacja kapłani się brzydzili i stronili od pieniędzy wszak wiedzieli wszyscy. A, że napastnicy ani życia, ani dobytku nie zrabowali wykluczało zwyczajnych rabusiów. Goblinom i wilkom złote krążki potrzebne były jak dla Otta koszula w dupie. Tylko czemu go nie dobiły...

- Co by nie te zaczerniałe chwasta to bym rzekł, że duchowny dał drapaka z rzezi. Mógł też swoja magyją odegnać siły nieczyste, które takim śladem ten zagajnik spaczyły... - spunął za burtę.

Nie powiedział już na głos, że to co przetrąciło kark kapłanowi może i tera obserwuje ich z ukrycia, a biedaka przy dychaniu ostawiło, aby na wabia przyciągnął do Kurtwallen więcej ludzi. Bo się ludzie w kupie wilków nie boją, a na ratunek wieśniakom przybieżą. Ulryku, boże zimy, w czas ten zielonego sezonu bądź z nami. Dzieci twe ojcze wilków pokonamy na chwałę twą, tylko jak to z bóstwami chaosu będzie nam się potykać, to prowadź nas do nich pewnie na drodze, a my Chłopcy Malowni, jużem ci się nimi zajmiemy, na chwałę twą. To pomyślawszy wypuścił z ręki ściskany mocno wisior srebrnego wilka, co mu dyndał na piersiach i chwytając lejce zawołał do koni.

- Dalej! Dalej! – a wóz ruszył po leśnej drodze.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 10-04-2012 o 01:22.
Campo Viejo jest offline  
Stary 13-04-2012, 18:41   #34
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Puszcza





Kapłan w zakrwawionych szatach nie odzyskał przytomności, mimo starań awanturników. Tak jak mogli opatrzyli mu rany, a następnie ponaglani przez Edgara Stocka ruszyli w kierunku Kurtwallen przez prastarą puszczę.

Przed wyruszeniem w dalszą drogę Ivein zerknął jeszcze raz na ślady wilczych łap, lecz nic mu nie mówiły. Równie dobrze człowieka mógł zaatakować jeden samiec, jak i więcej drapieżników.
"Łajno to wszystko. Dziwne to. I jeszcze te obumarłe rośliny. Na psa urok" - uznał zrezygnowany w końcu najemnik i popędził za oddalającymi się wozami.

Mało rozmawiali po drodze. Magnar starannie okrył rannego i nieprzytomnego człowieka derką i od czasu do czasu sprawdzał czy jeszcze dycha.

- Dycha
- powtarzał co jakiś kwadrans sprawdzając tętno.

- To dobrze, że dycha - odpowiadał metodycznie jeden z Chłopców.


***


Zjeżdżali właśnie w lesistą dolinę, gdy z bujnych krzaków jeżyny dobiegło ich tradycyjne obwołanie:

- Hola wędrowcy! - głos należał do kobiety. - A dokąd to podążacie?

- Karmelia! - okrzyknął radośnie Edgar. - Diablico, wyłaź mi stąd! Uczciwych ludzi straszysz.

Uczciwi ludzie powiedli po sobie wzrokiem. Nic jednak nie powiedzieli.

Tymczasem z zarośli wyłoniła się smukła, lekko umorusana na twarzy i, jak ocenił Gotte, powabna dziewczyna o rudych włosach. Zaśmiała się perliście, wskoczyła na wóz Edgara i serdecznie go uściskała. Na plecach miała przewieszony łuk, przy pasie dyndał kołczan ze strzałami.

- Nie straszę, Panie Wójcie. Z ojcem po lesie polujemy. Ale go trochę zgubiłam. Widzę, żeście gości przywiedli?

- No, widzisz przecie. Ale nie czas na krotochwile? Gajowy Liszka też gdzieś tu jest? - zapytał z nadzieją Stock. - Widzisz tam tego człeka? - wskazał na drugi wóz, na którym spoczywał ranny kapłan.
- Dopadły go wilki niedawno i poharatały. Jeszcze żyje, ale nie wiem jak długo. Nie zauważyliście z ojcem ani nie słyszeliście czegoś niepokojącego? Znasz tego człeka w ogóle?

Dziewczyna dostrzegłszy rannego zagryzła wargi i lekko zakrzyknęła. Imrak położył palec na ustach, by zachowywała się ciszej.

Dziewczyna paplała jednak w najlepsze.
- Ojca przecie mówię, zgubiłam w borze. Głuchyście Panie Edgarze? Ale tego człowieka to znam! Łaził parę dni temu po wiosce. Zwał się Adolf Jager, czy podobnie. Gadał z ludźmi, trochę posiedział w karczmie, powęszył po okolicy, a później znikł. Tyleśmy go widzieli. Tyle wimy, że ponoć w służbie Pana Lasów.

- Trudno. Przynajmniej co będzie na nagrobku napisać. Kiepsko to widzę. - mruknął zrezygnowany Edgar. - Jedźmy czem prędzej do sioła, wsiadaj diablico. Wiśta wio!

Znużone konie ruszyły ponownie.

***






Popędzani przez Wójta kompani dotarli do Kurtwallen przed zmierzchem. Sioło, jako ocenił fachowym okiem Otto, liczyło paręnaście domostw i trochę zabudowań gospodarskich. Nad wszystkim górowała kamienna strażnica.

Widać, i dla laików, gołym okiem było, że Edgar wykonał ze swymi podopiecznym kawał solidnej roboty wydzierającej leśnemu matecznikowi skrytemu w cieniu Gór Środkowych każdą piędź ziemi.
Wioska wyglądał na zadbaną i dobrze zarządzaną. Część sadyb wydawała się nawet być nowo odbudowana. Jak potwierdził Stock, był to efekt ostatniej napaści rozbójników "orczego padalca" H'agarhy. Spłonęło wtedy parę chat.

- Kurwisyn zadał nam bobu. Oj zadał... - pomstował Edgar.

Na widok przyjezdnych w towarzystwie Wójta, paru mieszkańców podbiegło do wozów, żeby zaopiekować się rannym, zwierzętami, wreszcie rozpakować sprawunki z Bergsdorfu. Edgar zostawił kapłana pod opieką swej żony i wiekowego dziadka Crystiana.

- Znają się na tym
- przekonywał.

Sam zaś zakręcając wąsa poprowadził Malowanych Chłopców ku gospodzie "Pod Baranim Łbem", chcąc ich godnie ugościć.

Mimo późnej pory, na wsi wszyscy chodzili spać z kurami, znalazło się parę misek fasoli z kapustą, trochę skwarek i pieczonej cebuli. Gdy podano krowie mleko zmieszane z miodem nikt zbytnio nie kręcił nosem.

Spanie przygotowano im na stryszku w pobliskiej stajni. Edgar zapewnił jednak, że posiłki spożywać będą w gospodzie.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 14-04-2012 o 21:03.
kymil jest offline  
Stary 14-04-2012, 16:15   #35
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Dalsza część drogi upływała w miłej atmosferze nie licząc jęków rannego. Spotkane w lesie dziewczę rzuciło nieco światła na to kim jest znaleziony jegomość. Imrakowi prawdę mówiąc było obojętne czy jest kapłanem czy nie. Grunt że nie trzyma z chaosem.

Gdy dotarli do wioski udał się wraz z kompanią do gospody. Chciał pogadać ze znalezionym kapłanem, gdy tylko odzyska przytomność. Nie zanosiło się jednak by miało to prędko nastąpić. Zasiedli do kolacji. Do izby w której wieczerzali z Edgarem wszedł w pewnym momencie stary Crystian, który miał się opiekować rannym. Przyniósł dziwny przedmiot, rzeźbioną maskę znalezioną przy rannym.

Imrak wstał i podszedł do Crystiana. Wziął z jego rąk maskę i uważnie jej się przyjrzał.

- Wygląda na zwykłą drewnianą maskę. Ciekawe do czego kapłanowi Taala, czy druidowi takie cuś? No nic- oddał maskę Crystianowi- dopóki się ranny nie ocknie to się pewnie nie dowiemy. Póki co lepiej jej nie przymierzać. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Krasnolud rozłożył ręce i wrócił do stołu wieczerzać.
 
Ulli jest offline  
Stary 15-04-2012, 22:45   #36
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Ivein westchnął głośno i przejmująco, tak że każdy wyraźnie słyszał, jak bardzo jest niezadowolony.
Jak dla mnie to lepiej się nie mieszać w sprawy bogów... czy też magii. Zostawmy lepiej wszystko tak jak jest, boć a nuż się okaże, że właśnie, rozumiecie, zbezcześciliśmy relikwię jakową? I nawet nie roztrząsajmy tych dziwów z martwymi zaroślami — stwierdził stanowczo i machnął poziomo dłońmi. — Nic dobrego z tego nie będzie. Mówię wam, poczekajmy aż kapłan wyzdrowieje i wtedy spytajmy go, co takiego się zdarzyło na drodze. A jeśli, tfu, tfu, nie wyzdrowieje, to wiecie co? Trzeba będzie zaprosić innego kleryka, żeby przyjrzał się sprawie. Co my mamy tutaj niby poradzić? Za głupi na takie rzeczy jesteśmy.

Łowca zrobił duży łyk mleka, lecz uniósł przy tym palec wskazujący w górę, by zaznaczyć, że jeszcze nie skończył.
Ale — dodał, po czym rękawem wytarł biały ślad dokoła ust — to, że gobliny grasują po okolicy, to zupełnie inna sprawa. Tym się winniśmy przejmować. Wiemy, że jest co najmniej kilku jeźdźców wilków w promieniu paru dni drogi stąd. A ja to widzę tak, że nie może być tylko "kilku jeźdźców". Ci, co nas zaatakowali, to mogli być zwiadowcy i mogę się założyć o złotą koronę, że gdzieś niedaleko jest ich... gniazdo.

Wykonał gest dłonią i spojrzał po innych, oczekując jakiejś odpowiedzi albo może wspomnianych zakładów.
Co więcej, nie wiemy dokładnie, co takiego stało się temu Jagerowi. Było w tym coś niezwykłego, prawda, lecz na pewno możemy powiedzieć tyle, że zagryzł go wilk. Ja wciąż twierdzę, że to jeźdźcy, ale co ja tam wiem. W każdym razie trza uważać na traktach, a jeśli na weselisko ma się zjechać wielu gości, to to może być problem. Myślę, że jutro powinniśmy się przejść po okolicy i poszukać, czy coś się tam nie czai. Nie zaszkodzi być pewnym, że nic nas znienacka nie napadnie w środku zabawy.

Oparłszy brodę na ręce, Ivein pochylił się w stronę Edgara i zmrużył oczy.
Tak sobie myślę... "panie wójcie", że w zwiadzie by nam mogła pomóc ta rudowłosa dzieweczka, co żeśmy ją dzisiaj spotkali. Wydawała się dobrze znać te lasy. Szczerze mówiąc, całą podróż oczu od niej oderwać nie mogłem, taki żem był... zaniepokojony tym, jak żeś ją nazwał "diablicą". Znałem kiedyś paru diabłów — powiedział, kręcąc palcem po stole. — Bardzo nieprzyjemni. Tak sobie myślę, że dobrze będzie, jak jej trochę przypilnuję.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 16-04-2012, 21:15   #37
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Edgar odebrał od zasuszonego dziadka Crystiana drewnianą maskę, kiwnął by usiadł bardziej przy kominku i przykrył się wilczą kapotą, sam zaś oglądał znalezisko z uwagą:

- Pierwszy raz widzę taką rzecz. Niby drewniana, ale jakaś taka ciężka, nie myślicie - przesunął relikwię chrobocząc po drewnianym stole, między bochnem chleba a dzbanem mleka w kierunku awanturników.
- Na religii... to ja wiecie... jakby, to rzec politycznie... ostatni jestem na ceremoniach, o!. Tutaj wszyscy raczej Dawnej Wierze niźli Tallowi pokłony oddają, ale Pradawnego Boga Drzew szanują.




- Co do słodkiej Karmeli, młody byczku - spojrzał Edgar na Iveina z iskrami w oczach.
- To zaiste diablica, nie do okiełznania. Łazi gdzie chce. Czasami do Zamku Starego Liczyrzepy. Chadza do Białego Dębu, ba nawet do Świszczącego Wodospadu, choć ociec zabronił rudzielcowi. Przewodzi paru młodszym chłopakom we wsi. Jedyna córka naszego gajowego. Charakterna, jak wszystkie rude, ale uważajcie. To oczko w głowie kuma Liszki. A gajowy Liszka, krzepki kiej żuber, ha, ha.


- Goście weselni się niezadługo zejdą. Z okolicznych wsi. Będą kmiecie z Fiołkowej Polany, Kaczymlecza i Wolego Kopyta. Tak mówiła moja stara. Będą też krasnoludy z Miedzianej żyły na wschód stąd. Ślubu memu synowcowi ma udzielić Stary Józef, druid z Białego Dębu. Przybędzie z Mattem z Kurzu, wędrownym rycerzem, który ślubował nie opuścić źródełka po tym jak wróciło zdrowie i radość życia jego siostrze. Jednym słowem, będzie grubo! - zaśmiał się i popił mleka z kubka.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 17-04-2012 o 15:39.
kymil jest offline  
Stary 18-04-2012, 06:53   #38
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Kiedy Kapral zobaczył między drzewami pierwsze strzechy Kurtwallen, to niby wioska jak wiocha, jakich pełno w Starym Świecie, to go tak jakoś, takoś ścisło w gardle znienacka. W jego siole mieli taki tako samy wiatrak. Co by nie dać popłynąć myślom ku ojczulowi i brejdakom, tudziez matce nieboszczce, co ich tyle już lat nie widział, łykał raz po raz siarczyście z butelczyny. Na rudą dziołchę zerkał rozbawiony tym bardziej, że i Iven niemal tak samo z rozdziwioną japą ię za nią wodził wzrokiem, niczym głodny pies za kiełbasą.

Konie oporządziwszy w stajni już wychodził, gdy w oko mu wpadła młoda dziewucha o wybitnie dojrzałych piersiach, która gdy się ich spojrzenia zeszły spłoszona odwróciła się zatykając garnce na płocie. Otto dumnie wypiął pierś do przodu i wysunął szyję, jakby przez to miał większym być i przystojniejszym. Dziewczyna była śliczna lecz o głowę niemal wyższa od najemnika, to i z ulgą przyjął, że gdy przechodził obok niej w drodze do karczmy wolnym krokiem, tamta nachyliła się do kosza z naczyniami będąc niższą wtedy od niego. Kontent z tego, osobliwego żurawia zapuścił na młode lecz pełne piersi niczym dorodne jagnięcia, co wolne i pod swym ciężarem, dyndały się wesoło pod koszuliną dziewczyny. Dostrzegłszy wesołą minę Otta i powiódłszy za jego wzrokiem wyprostowała się zakładając ręce na biodra.

- Co tak gapi? Cycka nie widział w maleńkości?

Otto czując jak krew napływa mu do twarzy przystanął u płota i nie wiedząc co zrobić chwycił garnca i obracając go w dłoniach.

- Krągłe. Dobrze ulepione. – powiedział z miną znawcy jakby co najmniej był synem garncarza, przenosząc wzrok od naczynia do jej biustu. – Ide o zakład, że rzadko używane? Aż się proszą układając pod palcami w dłoniach ochoczo – powiedział niewinnie gładząc dzbanek. – Do ust chętnie by przywarły spragnionego wędrowca pewnie takie dzbany. – uśmiechnął się głupowato.

- A idźże stad! – zaśmiała się dziewczyna zamachnąwszy się trzymanym w dłoni podobnym glinianym naczyniem.

Jednak nie cisnęła nim, choć Otto dążył asekuracyjnie kucnąć za płotem i parsknąwszy wesoło jak młody konik, pobiegł prosto do „Pod Baranim Łbem”.

Tam najedzony i z brzuchem spęczniałym od świeżego mleka, przyglądał się na spokojnie drewnianej masce. Pełno po lasach bóstw i bóstewek. Czasem i tak było, że drzewo i strumyk miało swych czcicieli. A i nimfy tudzież inne duchy i istoty nie do końca boskie, w ludzkich oczach takowymi się stawały, lub tym bardziej wymagały od nich kultu. Na dodatek w starym lesie stara wiara nie ustępowała młodym bogom. Nawet syn Matki Ziemi w naturalnej swej domenie ustępować widocznie musiał boskiej konkurencji matecznika. Najemnik wysłuchał co powiedział Edgar i jego towarzysze a potem wychylił się zza ławy w stronę siedzącego przy kominku pod wilczą kapota dziadunia.

- Przy rannym to znaleźliście ojczulku Crystianie kiedyśmy go przywieźli? – zagadnął nad wyraz głośno, na wypadek gdyby starowinek był breszczaty na ucho jedno.

Ciekawże gdzie miał imć Aldolf Jager skitrać takową, drewnianą relikwię, że jej przy nim Normaverbraucher normalnie nie znalazł w lesie, dumał Otto unosząc jedną brew wyżej od drugiej.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 18-04-2012 o 06:59.
Campo Viejo jest offline  
Stary 18-04-2012, 14:06   #39
 
Mantis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mantis nie jest za bardzo znanyMantis nie jest za bardzo znany
Gotte nie oszczędzał jedzenia, pochłaniał co tylko mu wpadło w ręce. Gdy zjadł pierwszą porcje fasoli, poprosił o kolejną. Mleko przyjął z zadowoleniem. Dawno go nie kosztował, a jego smak przypomniał mu o swoim domu.

Dopiero gdy wypił pełne dwa kubki mleka, postanowił dołączyć do rozmowy kompanów.
- Otto zadał słuszne pytanie - spojrzał na Crystiana - czyżbyśmy byli tak nie uważni że nie znaleźliśmy jej przy kapłanie.
Za nim Crystian zdołał się obronić, Gotte przerwał mu machnięciem ręki.
- Z resztą, na razie to nieważne. Nie chce niepotrzebnie siać paniki - "choć zrobił to już Otto" - pomyślał.
"Na razie nie ma potrzeby podejrzewać kogoś o zdradę" - główkował dalej.
- Powinniśmy się zastanowić do czy ta maska na pewno należała do kapłana. Nie znam się na bogach, obyczajach czy tradycjach, ale może... - urwał i spojrzał po kolegach - powtarzam, m o ż e ona należy do goblinów. Może oni pozostawili tą maskę z konkretnego powodu. Tak jak pozostawili przy życiu kapłana. Na razie za mało wiemy żeby cokolwiek - konkretniej - przypuszczać. - Gotte nalał sobie kolejny kubek mleka. Naprawdę mu smakowało. Dobra odmiana od ciągłego picia piwska. - Tak jak powiedział Imrak, musimy czekać aż ranny dojdzie do siebie.
Najemnik spojrzał po reszcie. Widział w nich tę sama niepewność którą on odczuwał. Goblin... to goblin, ale wilk... Gotte nie przepadał z nimi. Pamiętał ostanie spotkanie z nimi na Przełęczy Czarnego Ognia i nie chciał aby te spotkanie się powtórzyło. Czuł do nich respekt i to go najbardziej niepokoiło.

- Co do martwych zarośli... - spojrzał na Ivein'a - racja lepiej nie mieszać się w sprawy magi - w sprawy których się nie rozumie. Choć niestety... - pochylił głowę i spojrzał na dno kubka. Jego głos nieco ucichł - przypuszczam że te "sprawy", będą chciały pozawracać nam dupę.

- Edgar! - powiedział już bardziej żwawo - Ivein znów dobrze rzecze, niech córka gajowego - albo on sam - wybierze się jutro z nami na mały zwiad. Przyda nam się osoba która zna te tereny.

Gotte wstał i przeciągnął się z pustym kubkiem w ręce.
- Cholera! - wykrzyknął - to ma być weselisko! Wiec koniec z tym zadumaniem i polejcie choć jeden kufel piwska! - uderzył pustym kubkiem o stół - Tylko pamiętajcie ! - spojrzał na krasnoludy - jutro robota czeka!
Gotte starał się nieco rozluźnić atmosferę, ale wiedział - przeczuwał - że błogi nastrój niebawem może prysnąć.
 

Ostatnio edytowane przez Mantis : 18-04-2012 o 16:52.
Mantis jest offline  
Stary 18-04-2012, 20:59   #40
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Gospoda "Pod baranim łbem"

Dziadek Crystian odwrócił się od buzującego kominka i odparł Ottowi:

- A czego się drze, a? Że każdy stary to od razu głuchy, niecnoty! - krzyknął, tak że Edgar aż wstał, żeby go opamiętać.

Crystian usiadł jednak i powiedział:

- Dobrze, już, dobrze, krzynkę się uniosłem. Maska,.. tak... była w szatach. Dokładnie to Wam nie powiem, gdzie, bo widzicie... Zakrwawione łachy, znaczy kapotę biednego Jagera Helena, to jest Edgarowa, wrzuciła do pieca. I gdy się spaliło odzienie dojrzałem ten kawałek drewna. Wyjąłem obcęgami, no i macie.

- Sam zaś Adolf jeszcze nieprzytomny, ale żem go pocerował udatnie jak na Kurtwallen przystało. Dużo juchy stracił, nie powiem. Cud, że jeszcze dycha. Nasza biedna Karmelia Liszkowa tak się losem jego przejęła, że cały czas u niego jeszcze jest. Czoło z gorączki wodą przemywa. Dobre dziecko.

Edgar wyjrzał przez okno, nadchodziła ciemna noc. Rzucił krótko:

- Piwska dziś już nie będzie. Dajmy się Jakubkowi, znaczy karczmarzowi wyspać. Jutro też jest dzień, prawda Gotte?

- Weź to - oddał maskę Ottowi. - Nie chcę tego u siebie w chałupie. Oddamy później Jagerowi.


***

Stajnia, poddasze

- Kaganki macie tu trzy, jakby Was naszło się odlać nocą poza szopą jak przystało na ludzi światłych - położył jej zaraz przy drewnianej klapie. - Pamiętajcie też, że na dole są wozy i konie. Tylko mi nóg nie połamcie.

- Rano obudzę Was nieco później, niż mu tu zwykliśmy wstawać. Później obgadamy co i jak ze zwiadem po kniei. Teraz, dobrej nocy chłopcy
- to mówiąc zamknął za sobą klapę i zszedł po rozchwierutanej drabinie.

Rozłożyli się na posłaniach. Niektórzy zakopali w sianie aż po czubek głowy. Wiatru prawie nie było, czasami tylko drewniana framuga latała w jedynym oknie, ukazując od czasu sierp Mannslieba.

Prastary las ukoił ich do snu.


***


Stajnia, środek nocy

Imrakowi śnił się dom w górskiej dziedzinie. Małżonka właśnie gotowała mu posiłek i ... zbudził się zlany potem. Zrazu chciał się odwrócić na drugi bok, lecz w świetle nikłej poświaty księżyca dojrzał postać pochylającą się nad posłaniem Otta.

"Ki czort?"

Deski podłogi lekko zaskrzypiały pod ciężarem człowieka. Przez przymknięte powieki obserwował nieznajomego, który przestępował niepewnie z nogi na nogę. Jakby nie mógł zdecydować się co czynić.

- Masz to? - z dołu dał się słyszeć szept.

Ivein poruszył się w swoim posłaniu. Lekko przestraszony gagatek odstąpił od posłania Kaprala o krok. Jednak po chwili zdecydowanie klęknął przy worku najemnika i zaczął po cichu go przetrząsać.
 
kymil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172