Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-03-2012, 16:59   #1
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
WFRP kampania „Zmierzch Imperium” Międzysesyjny.

A cóż to za potwora?

Temat międzysesyjny był kiedyś prowadzony na Bissel, podczas różnych kampanii Bielona i nawet się sprawdził. Zobaczymy jak to wyjdzie na LI. Tak więc:

Czym jest ten temat i do czego on służy

Jak sama nazwa wskazuje, „akcja” dzieje się pomiędzy poszczególnymi sesjami. Taka przejściówka między jedną a drugą. Tutaj możecie opisywać losy waszych bohaterów po wydarzeniach z ostatniej sesji, ale przed rozpoczęciem następnej. Można się uspołeczniać z innymi graczami lub BNami, ukazywać głębie waszej postaci, wykonywać działania, na które w sesji z różnych przyczyn BG nie mógł sobie pozwolić. Ot, na przykład odwiedziny u córki młynarza, które obiecał sobie „jak już to wszystko się skończy”, sprawy rodzinne, badania, tzw. „codzienna praca”, polityczne intrygi w swym zakonie/zgromadzeniu/kolegium, sprawy związane ze zdobyciem nowej profesji/umiejętności/tytułu, inne indywidualne sprawy, które nie dotyczą drużyn i BG musi je załatwić sam, itd. Tzw. indywidualne wątki waszych BG, które nie zmieszczą się w sesjach, też pewnie będą prowadzone/zaczynane/kończone tutaj.

Zasady

- Może tu pisać każdy, kto przeżył poprzednią sesje, lub dostał pozwolenie od MG
- Piszemy tu TYLKO w czasie przerwy między kolejnymi sesjami
- W tym temacie pisać MOŻNA ale NIE JEST TO OBOWIĄZKOWE Innymi słowy, dla ochotników mających ochotę na kontynuacje opowieści o swoich BG.
- MG swoim postami w tym temacie i przez informacje w komentarzach określa ramy czasowe, geograficzne (lokacje) lub inne waszych kolejnych działań, aż do jego następnego posta.
- Poza punktem powyższym, w tym temacie macie maksimum swobody. Możecie tworzyć i opisać miejsca, NPCów, wchodzić z nimi w reakcje, itd. Pełna wolność kreacji. Wyjątek stanową miejsca i postacie kluczowe dla fabuły, lub ważne (wymienione z nazwy/nazwiska/stanowiska) w podręczniku. W przypadku interakcji z nimi, proszę o wcześniejszą konsultacje z MG
Przykład: możecie opisywać, jak wasz BG idzie do lasu i ubija niedźwiedzia, albo kopuluje z córką leśniczego, lub zdaje egzamin na magistra (bo za PDeki kupił następna profesje) ale nie, że w czasie polowania zaprzyjaźnia się z Imperatorem albo robi kuku Głównemu Złemu Kampanii, który akurat tamtędy przechodził. Realizm i zdrowy rozsądek, są tu w cenie.

To by było chyba na tyle. Mam nadzieje, że wszystko jest jasne. Więcej info w komentarzach, lub pytać. Poza tą pierwszą notką, wszystko inne, co tu się znajdzie, ma być już czysto fabularne.

Dobrej zabwy

-----------------------------------------------------------------------------------

Rzeka

Ciało prawie nagiego mężczyzny unosiło się swobodnie na powierzchni rzeki. Płynął, na wznak unoszony prądem. Prąd zniósł go w pobliże brzegu. Rozłożone ręce i nogi zahaczały o porastające brzeg rzeki rośliny. W końcu zielona plątanina zatrzymał go na dobre i osadziła na kawałki kamienistej plaży. Woda rytmicznie obmywał jego umęczone ciało. Słońce, niezwykle ciepłe o tej porze roku, grzało twarz...

*****

- Tato, tato on żyje! -
- Niemożliwe. Zobacz na te rany. Musiał spędzić w wodzie kilka godzin. Nikt by tego nie przeżył. -
- Nie, on oddycha. Spójrz. -
- Na Sigmara, faktycznie! Szybko pomóżcie mi go wyciągnąć! -
- A co dalej ojcze? -
- A co ma być? Wracamy. -

Ostermak. Wzgórze cmentarne.

Groby, wszędzie groby. Jak okiem sięgnąć całe wzgórze okalały świrze mogiły. Większość nie miała nawet nazwiska nieszczęśnika, którego w niej pochowano. Wszystkie były takie same. Miejsce wręcz przesiąknięte było aurą śmierci. Pośród tego wszystkiego stary rycerz, na szczycie wzgórza. Przed nim rząd siedmiu grobów. Jako jedyne, te odróżniały się od reszty. Większe, starannie ułożone z kamieni. Przy każdym złożone były świrze kwiaty. Te najprostsze, które nawet teraz można było znaleźć na okolicznych polach. Z każdego piętrzyła się ku niebu klinga miecza, lub stylisko topora. Doskonale widoczne z miasta lub traktu, przechodzącego koło niego. Na każdym wyryte było imię i nazwisko. Stary rycerz spojrzał na najbliższa mu mogiłę. Było na niej jego własne.

- Panie mój. Już czas. -

Magnsu von Antara drgnął zauważalnie. Dziś wyglądał na wiele starszego niż w rzeczywistości.

- Wiem Albercie, wiem... -
- Czy jesteś tego pewny Panie? To twoja rodzina. Być może chciałby spocząć gdzieś indziej. Wszystko da się zorganizować. -
- Nie Albercie. On walczył tutaj, o to miasto, u boku tych, którzy tu leżą. Powinien leżeć razem z tymi, którzy również oddali życie w tej walce. Mieszkańcy dobrze zajmą się grobami a kościół Morra niedługo przyśle to kogoś, kto będzie miał nad nimi piecze. -
Rycerz jeszcze raz spojrzał na rząd mogił i wyryte na nich imiona.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że posyłam ich na śmierć? Wtedy, na zamku. Pamiętasz? -
- Tak Panie, pamiętam. -
- Miałem racje. -
- Postąpiłeś słusznie mój Panie. Pokonali potwora. Ocalili miasto. Zwyciężyli. -
- Czyżby Albercie? Czy stojąc tu, w tym miejscu, naprawdę możemy tak myśleć? -
- Tak, Panie. Wielu oddało życie, ale równie wielu je ocaliło. Czy bez nich i bez Ciebie, który ich posłałeś byłoby to możliwe? -
Stary rycerz podniósł wzrok znad mogił i spojrzał w dal, po okolicy. Gdzieś tam grupa chłopów zbierała plony z pól mieniących się złotem. Niżej, w mieście inny naprawiali zniszczoną bramę, wywozili gruz, porządkowali ruiny i stawiali nowe domy.
- Tak... Obawiam się tylko Albercie, że nikt nie będzie świętował tego zwycięstwa. -

Ostermak. Tymczasowy szpital.

To był największy dom, jaki ocalał w miarę cały, po bitwie i pożarze miasta. Tutaj przyniesiono ich po walce. Rannych i umiejących, w większości nieprzytomnych, krwawiących, ze straszliwych ran zadanych przez potwora. Tu dochodzili do siebie. „Bohaterowie Ostermak”. „Bestiobójcy”. Tak ich okrzyknięto. Ci którzy przeżyli masakrę i bitwę starali się wykrzesać z siebie trochę radości. W końcu żyli! Zaledwie połowa mieszkańców miasta i jeden na dziesięciu uchodźców mógł tak o sobie powiedzieć. Samo kopanie grobów i chowanie zwłok zajęło kilka długich dni. Dla nich jednak los był łaskawy. To jednak było jedyne, co można było o nim dobrego powiedzieć. Poza tym miał wyjątkowo czarne poczucie humoru i kpił sobie ze wszystkich. Szczególnie zaś z tych, którzy tu leżeli. Bohaterach z Ostermak.

Gdyby ktoś usłyszał te historie na jakim targu, zapewne zaśmiał by się czarno. Im jednak nie było od śmiechu.

*****

Kiedy Albert padał bez zmysłów na ziemie, wypuszczonych z martwych szczęk potwora, daleko za murami dało się już słyszeć pierwsze strzały. Z tej samej strony, z której jeszcze dwa dni temu przybili do miasta Oni, teraz gnało prawie czterdziestu jeźdźców. Rajtarzy, w barwach Magnusa von Antary, nie brudzili sobie szabel zbiegłymi z miasta, ocalałymi barbarzyńcami i ludźmi von Kytego. Dziurawili ich jak sita z pistoletów, nawet nie zwalniając biegu. Do miasta wkroczyli niecałą godzinę po tym, jak Bestia z Ostermak przeszła do historii, uprzednio oczyścili obóz uchodźców z ostatnich maruderów. Wieczorem tego samego dnia, przybyły główne siły Magnusa, prawie trzystu piechurów, strzelcy a nawet imperialny czarodziej i łowca czarownic. I sam von Antara we własnej osobie. Ze sobą przywieźli broń i żywność dla miasta. Miasta, z którego został niecała połowa nadających się do użytku budynków. Ocalałych mieszkańców i uchodźców było ledwo co, aby pochować zabitych. Za to miejsca do życia mieli teraz w bród. Nie było już o co walczyć. Praktycznie nie było też komu...

*****

Leżącym w sali najemnikom przekleństwa same cisnęły się na usta, kiedy wspominali te wydarzenia. Znali je już tylko z opowieści, bo większość z nich, przez kilka dni leżała pogrążona w gorączce, lub zawieszona między życiem a śmiercią. Wojskowi medycy robili co w ich mocy, aby utrzymać ich przy życiu. I udało się. Lista ofiar Bestii z Ostermak ostatecznie zakończyła się na poległym przy bramie Dirku Tauermanie...

*****

Drzwi do izby otworzyły się z hukiem, wpuszczając zimny wiatr do środka. W pierwszym odruchu zgromadzeni w izbie najemnicy sięgali po broń, choć większość z nich wciąż była niezdolna do jej użycia. W drzwiach ukazała im się obdarta i wychudzona postać. Mężczyzny, po dobrej chwili wkroczył do izby, pozwalając aby oświetliło go światło z kominka.
- Kurwa, zostawić was na parę godzin samych a rozwalicie całe miasto! -
- Bruno! Ty żyjesz?! -
Gislan zerwał się na równe nogi i natychmiast skręcił się z bólu, żałując swego temperamentu.
- Zdaje się, że tak, choć ciągle nie jestem tego pewny... -
- Ty bydlaku, zrób tak jeszcze raz, to cię zabije! -
Gislan powitał go swoim stylu.
- Spóźniłeś się. I wyglądasz okropnie. -
A Mierzwa w swoim. Spong zerwał się z łóżka Gottreigo i wesoło obszczekiwał łowcę nagród, który kuśtykając i chwiejąc się dotarł do krzesła siadając przy ogniu.

- Ja również cieszę się, widząc, że wracacie do sił! -

W drzwiach stanął sam Magnus von Antara. Rycerz w pełnym pancerzu, wygląd na dużo potężniejszego, niż ostatnim razem. U pasa wsiał mu potężny młot, w którym Gislan i Gottri od razu rozpoznali robotę swych ziomków. Za nim do pomieszcza wszedł, jego sługa, Albert, którego również poznali na zamku. Obydwaj siedli przy stole, zwracając się do wszystkich zebranych najemników.

- Zatem osławiona Bestia padła z waszej ręki a z tego co widzę i słyszę i poza nią mieliście pełne ręce roboty... Opowiadajcie więc. Chce wiedzieć wszystko. -

Przenikliwe oczy szlachcica utkwi w najemnikach a Albert wyciągnął pergamin i inkaust...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 18-03-2012 o 18:34.
malahaj jest offline  
Stary 18-03-2012, 20:41   #2
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ból, chrzęst rozrywanego mięsa i łamanych kości, ciemność.
W tej kolejności rzeczy zapamiętał Gottri z ostatnich chwil walki z potworem. Gdy bestia odrzuciła go jak ochłap na ziemię zapadł w błogą nieświadomość z której wyrwały go dopiero wysiłki miejscowego cyrulika.
-Chhhę... hrrr... co robisz głupcze- wydusił z niemałym trudem.
-Próbujemy pozszywać pańskie rany- odpowiedział mu zmęczony głos- To cud żeście przeżyli, chwała Sigmarowi.
-Mój pies cały i nakarmiony?
- Cały, nie odstępuje pana na krok- jakby na zawołanie Spąg będący gdzieś w pobliżu zaskuczał smętnie- Proszę się nie martwić, miejscowi nie dadzą mu zginąć. Poza tym sporo waszych towarzyszy przeżyło. Choćby ten kozak i drugi krasnolud.
- To dobrze - skomentował Gottri- róbcie swoje.

Znowu zapadł w stan nieświadomości. Kilka najbliższych dni pamiętał jak przez mgłę. Budził się i zasypiał jednak stopniowo dochodził do siebie. W końcu jego stan poprawił się na tyle, że zachowywał przynajmniej w ciągu dnia przytomność. Przytomny był także wtedy gdy Bruno a po nim Magnus von Antara przyszli ich odwiedzić.

- Co się stało?- podniósł się z trudem na łokciach- ano wysłał nas ekscelencja do samego piekła. Problemem Ostermark była nie tylko Bestia, ale kierujący nią czarnoksiężnik, banda mutantów oraz von Kytke i jego armia maruderów chaosu. To była robota nie dla kilku najemników, ale dla regimentu wojska. Żeby tego było mało bestia była inteligentna jak człowiek a pod bramami Ostermark jakiś Iskariota szerzył herezję i nawoływał do zniszczenia miasta. To najkrótszy i najsensowniejszy opis tego co się tu zdarzyło. Cud że miasto w miarę całe i ktoś jest jeszcze żywy.
Wypowiedź wyraźnie go zmęczyła bo opadł z powrotem na łóżko ciężko łapiąc powietrze.
 
Ulli jest offline  
Stary 18-03-2012, 21:07   #3
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa na przywitanie von Antary chciał wstać, lecz ból świeżo połatanych ran przywołał go do porządku. "Nie dzisiaj zapaleńcze, może pojutrze" - zganił sam siebie w myślach.

Obawiał się tego spotkania, układał sobie fragmenty historii w myślach w taki sposób, aby uniknąć stosu. Kozak nie chciał umierać w płomieniach.

- Witaj, Panie mój - wycharczał i splunął krwią do miednicy leżącej na podłodze. Przysłuchiwał się tłumaczeniom Gottriego i potakująco kiwał głową.

- Jest tak jak mówi krasnolud. Obiecaliśmy Ci ubić Bestię, Bestia ubita. Razem z nią poległ czarnoksiężnik. Zwał się Grass, doktor Grass. Szkoda, żeś jednak nie powiedział nam o zatargu z von Kytke. Byłoby łatwiej - wpił wzrok w potężnego rycerza. - Oszczędzilibyśmy parę niewinnych istot. A tak błądziliśmy jak dzieci we mgle.

Podjął po chwili spokojniejszym tonem.
- Wiedziałeś Panie, że przed von Kytke ktoś inny miał prawa do Ostermak? Teraz jest po sprawie, oszalała Monika, siostra doktora Grassa zginęła podczas oblężenia - Mierzwa celowo pomijał udział jednego ze swych kamratów. Jego wiara w Starego Sępa nie pozostała niezachwiana. Zresztą za to co zrobili czekał ich stos - Rozmawialiśmy z nim przed śmiercią zanim umarł z licznych ran.


- Co do burmistrza Lipke, to nie wiem jak zginął. O Larsie jego prawej ręce nic mi nie wiadomo. Musisz jednak wiedzieć - Dmuch ściszył wydatnie głos, tak by tylko stary rycerz, gdy się pochylił usłyszał - jego syn poległ. Nie zdołaliśmy go ocalić, choć nie powiem mogliśmy, ale wtedy czarnoksiężnik by uciekł.

Zmęczony Kislevita przymknął oczy. Był naprawdę zmęczony.

"Półprawdy wyczerpują, nawet w dobrej sprawie ratowania własnego tyłka, jednak i tak to ponad moje siły Ursunie. Ale tak trzeba było..." - uznał w myślach kozak.
 
kymil jest offline  
Stary 18-03-2012, 22:35   #4
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Felix!
Krzyk kozaka był ostatnim dźwiękiem jaki doszedł uszu łowcy. Zdążył jeszcze obrócić się by przez ułamek sekundy widzieć jak topór nadlatywał w jego stronę. Chwilę później już spadał z barykady zrzucony siłą uderzenia.

Obudził go ból rozrywający czaszkę. Gorączkował. Zajęczał, choć na jego usta cisnął się krzyk. Przed oczami miał mroczki a jakikolwiek ruch odczuwał jak na kacu. Nie wytrzymał i zwymiotował przed ramię, chyba dostrzegł tam miednicę. Udało mu się namacać na głowię gruby bandaż. Stracił przytomność.

Budził się i zasypiał co chwila przez kilka następnych dni. Jednak musiał przyznać że w porównaniu do reszty kompanów był w wyjątkowo dobrym stanie. Dla Felixa nie był to powód do dumy, czuł wstyd i hańbę. Gdy słuchał ich relacji paliły go wyrzuty sumienia. Nie mógł uwierzyć, że gdy oni narażali życie on wygodnie przeleżał pod barykadą całą bitwę! Kolejnym ciosem była wiadomość o śmierci tak wielu ich towarzyszy. Może nie byli wyjątkowo zgraną drużyną jednak Felix po raz pierwszy działał w grupie i utrata jej członków była dla niego ciężkim przeżyciem.

Z dnia na dzień czuł się lepiej jednak widząc cierpienia pozostałych postanowił ich nie drażnić i solidarnie leżał w łóżku. Jednak gdy któregoś dnia do ich pokoju wszedł sam von Antara nie mógł się powstrzymać i wstał. Być może był to błąd, od razu nawiedziły go mdłości i zawroty głowy. Wrócił na łóżko i słuchał opowiadań Gottriego i Mierzwy. Ich opowieść była wyczerpująca. Jednak Felix przypomniał sobie o czymś.

-Ekscelencjo, jest jeszcze coś. Magiczna skrzynka na której bardzo zależało temu doktorowi. Była tak cenna że ...-Felix zawahał się. Nie, nie da rady przyznać się do pożaru.-że nasi wrogowie robili wszystko by ją znaleźć, nawet podpalili obóz dla uchodźców. Grass powiedział, że koniecznie musimy dostarczyć ją do kolegiów magii, podobno ma moc cofania mutacji!
 
Luffy jest offline  
Stary 18-03-2012, 23:51   #5
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Nim padł nieprzytomny żył w amoku nie wiedząc co dokładnie robi i jak. Kolejny błąd przy użyciu magii. Wyższa konieczność. To od innych dowiedział się o swojej roli w ubiciu poczwary, może to nawet on tym wbiciem jej miecza w łeb ją zabił. Albert Flick zabójca bestii brzmiało dobrze. Gdyby nie to, że cała klata piersiowa go bolała od potężnego uścisku bestii.
Jego stan nie był aż tak krytyczny, mówił i oddychał z trudem ale ruszać ramionami mógł. Z trudem wyprosił o pergamin i inkaust jakby miał testament sporządzać. Jednak nie to mu było w głowie i po kilku bolesnych próbach zdołał przyjąć pozycję umożliwiającą pisanie bez bólu, innego niż ten przy oddychaniu. O swoje rany się nie pytał. Nie wiedział czy to tylko rany powierzchowne czy żebra ma złamane wolał tego nie wiedzieć. Zastanowił się i przyłożył pióro do materiału. Chwilę zastanowił się nad zasadami pisowni w języku klasycznym i zaczął pisać. Lepiej by nikt niepowołany przeczytał jego listu.
Magister Johan Stein, kolegium światła.
Szanowny magistrze! Jak po ostatniej mojej wyprawie choć nie była ona z twojego polecenia i po tej chciałbym panu wysłać pisemny raport z tego co wydarzyły się w Ostermark i co tutaj z twych rozkazów poczyniłem.
Przybyłem na zamek Magnusa von Antary i tam z najemnikami, córką jego wasala Klarą z rodu Sterczów oraz krewnym wyżej wymienionego Siegfriedem z tego samego rodu, czarodziejem stworzyliśmy grupę wysłaną by nie tylko orężem powstrzymać bestię nękającą miasto jak i tereny przyległe ale też wytropić kto za jej poczynaniami stoi.
Pierwszy trop wiódł to niejakiego „czarnego proroka” Iskarioty, który wykorzystał zamęt siany przez kreaturę do założenia własnego kultu. O nim samym wiem nie wiele, został zabity w okolicznościach mi nie znanych. Jednak nie uważam tego za istotne bowiem to nie on stał za całością spraw. Nim przejdę dalej napomnę o kwestii o doniosłym znaczeniu. Z Siegfriedem odnaleźliśmy i zbadaliśmy „skrzynkę” o magicznych właściwościach. Z naszych badań nie wiele wynikło z racji braku czasu na dogłębne zbadanie sprawy. Przypuszczalnego celu skrzynki dowiedzieliśmy się później. Chciałbym by mój kolega, może nawet przyjaciel podpisał się razem z mną pod tym raportem jednak poległ w walce jako prawdziwy czarodziej, walcząc z chaosem i jego złem.
Prawdziwymi mistrzami marionetek okazali się miejscowy szlachcic von Kytke, chcąc odzyskać władzę nad miastem i pozornie pracujący dla niego tak zwany doktor Grass, przedstawił się jako Jakub von Schohenbaum, uczeń samego mistrza Angusa Metzeldera waszego mentora. Z pewnością jesteście wstanie zweryfikować prawdziwość tych twierdzeń. Jeżeli Jakub był waszym przyjacielem z czasów studiów składam kondolencje gdyż został czarnym magistrem i zginął od trucizny. W swoich badaniach doszedł do wniosku, że skrzynka może leczyć mutacje. Przy zastosowaniu metod nie łamiących cywilizowanych zasad używania magii! Zamierzam odnaleźć jego zapiski i przywieźć do dalszego zbadania przez mądrzejszych niż ja.
Zaś von Kytke wynajął barbarzyńców, z wyglądu norsmenów, czczących chaos do zdobycia miasta. Dowiedzieliśmy się tego od umierającego „doktora” jak i faktu, że pracowali dla niego mutanci zdolni zachować swoją świadomość i wysłał ich do walki z Kytkem. Powodów nie omówię gdyż nie są kluczowe a pisanie z powodu ran sprawia mi ból. To jest dowód rozstrzygający dawny spór czy mutacje są wynikiem pogrążenia się w chaosie czy na odwrót. Z słów umiejącego wynika, że człowiek dotknięty mutacją pozostaje nim i sama mutacja pcha go w stronę chaosu zupełnie tak jak twierdził magister Anzelem w swojej pracy!
Wiedząc o spodziewanym ataku pognaliśmy do miasta i pomogliśmy w jego odparciu. Udało nam się przy ciężkich stratach, właśnie wtedy poległ Siegfried, wyżej wymienieni „inteligentni” mutanci wedle mojej wiedzy polegli w bitwie więc nie mogą być żywym dowodem.
Wszystko co potrzebne zamierzam wam i mistrzowi Angusowi dostarczyć. Z racji, że była to ostatnia prośba umierającego proszę o przekazanie tych wieści Metzelderowi.
List ten zamierzam wysłać przy pomocy Magnusa von Antary nim sam wydobrzeje i mam nadzieje, że dotrze do Altdorfu szybciej niż ja. Z racji bezpieczeństwa sporządziłem go w języku klasycznym, wersję napisaną reikspielem z podpisami tych z kompanii którzy znają pismo (o ile tacy jeszcze żyją) mam nadzieję móc przedstawić wam do rąk własnych osobiście.


Z wyrazami szacunku, wasz podopieczny,
Albert Flick
Niech bogowie strzegą Imperium!


Rycerz żądał wyjaśnień a Albert nie chciał mówić. Felix i tak powiedział wiele. Więc mógł sobie oszczędzić chociaż mówienia wszystkiego jeszcze raz.
-Znasz język klasyczny?-Spytał swojego imiennika.- Spisałem raport do magistra Steina, tam jest zawarte wszystko co uznałem za stosowne. Mówienie sprawia mi ból. - Nie aż taki, że niedomagał ale jednak jeżeli może uniknąć nieprzyjemności to czemu by tego nie zrobić? Szybko przemyślał czy nie zdradził w dokumencie zbyt wiele dla uszu Antary ale chyba nie.- Chciałbym też byście zapieczętowali i wysłali ten list do Altdorfu nim sam będę mógł udać się w dłuższą podróż. Gdzieś przy sobie mam daną mi pieczęć na taki wypadek, żeby Stein wiedział, że to ode mnie.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 19-03-2012, 00:09   #6
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Strzała ze świstem zagłębiła się w paszczy potwora...

Pazury bestii bezlistośnie drące skórę oraz przeszywające ciało...

Trzask łamanych desek oraz rumor walącego się muru...

Ból, wydający się jedynie małym dodatkiem do agonii wiążącej się z zabawami Bestii...


Heinz otworzył oczy i westchnął. Bo co innego mógł zrobić w tym wypadku? Cyrulik, który jakimś cudem złożył go z powrotem do kupy, odwalił kawał dobrej roboty. Co prawda urwanego palca serdecznego lewej ręki nie dało się odratować, ale to i tak mała cena.

Blizny, rany, krew i ból. Oto i wszystko na co mogli liczyć teraz "Bohaterowie". No i być może stos, jeśli ktokolwiek dowie się o cichym pakcie z doktorem.

-Jakim cudem to przeżyliśmy, nie mam pojęcia.- stwierdził w końcu Heinz, słysząc "spowiadających się" towarzyszy. Miał złe przeczucia. Ale złe przeczucia nie opuszczały go od tej przeklętej ulewy, gdy znignął ten nieszczęśny Złoteserce. Kto do jasnej cholery wysyłałby rzemieślnika do tej roboty?! I do tego piwowara!

-Mam nadzieję że gdy następnym razem dostaniemy wezwanie, to misja będzie współmierna do naszych możliwości. Albo tylko trochę je przewyższała?- łowca z trudem usiadł na łóżku. Bolało go wszystko, oprócz głowy. Tylko migreny mu tam jeszcze brakowało.-I nie żebym był nieczułym niewdzięcznikiem...

Leo przerwał, zamyślając się. Czy bycie nieczułym niewdzięcznikiem mogłoby im teraz zaszkodzić? Na Morra, wykonali zadanie dla oddziału rajtarii, która i tak przybyła zdecydowanie po fakcie.

-Chcę zapłaty. Moim zdaniem wszyscy chcemy. Za rany i znój jakie gęsto spadły na nasze głowy.- dla towarzyszy mógł być to szok. Heinz nigdy w ich towarzystwie nie wypowiedział ciągiem tylu słów. Ale faktem było, że wyrwanie się z czułych objęć Morra mogło sprawić że człowiek inaczej patrzył na swoje dotychczasowe życie.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 19-03-2012, 14:42   #7
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
***

Trafiony! Strzała zagłębia się wszyje przeciwnika.
Ale Ból!…Ból z jego klatki…spojrzenie w dół…strzała…krew…Leo…lot…ciemność cisza i spokój.

***

Obudził się, nie wiedział ile czasu minęło, ile czasu pozostawał bez świadomości. Ale się obudził. Brakowało sił, żeby chociaż się poruszyć. Wątłe ciało nosiło na sobie znamiona potyczki. Całe szczęście, jak mógł się teraz domyśleć zwycięskiej potyczki. Mógł więc leżeć spokojnie, wypoczywać, dochodzić do siebie.

***

Gdy Magnus podszedł i do niego, odpowiedział z grymasem bólu.
- Cóż ja mogę dopowiedzieć po mych towarzyszach…Pozbawili bestię życia, tyle wiem…Uratowali miasto przed najazdem…to też. Co do mutantów, osobiście z nimi bratać się nie chciałem, ale z tego co wiedzę, to chyba dobrze towarzysze moi uczynili, przekonując mnie. Bo gdyby nie, tego miasta już by tu nie było. Gustawa, ratować próbowaliśmy, nie udało się niestety. Kapelusznik go za strzelił, prędzej niż ja zdołałem go zranić. Potem uciekł, próbowałem go z innymi wyśledzić, bez skutku jednak. Sprawa skrzyni, podpalenie, to więcej Ci powiedzą Ci, którzy przy tym mogli być. Ja przeprowadzałem zwiad na zamku Kytkego, gdy podążyliśmy za kapelusznikiem. I o jego zamku, czy bardziej jego podziemiach mogę opowiedzieć. Mogę nawet teraz, aczkolwiek pewnie dokładniej bym powiedział, będąc w pełni sił. Tak jak i na inne nartujące pytania, na które oczywiście byłbym w stanie odpowiedzieć. - Po czym zamknął zmęczone oczy. Tyle wypowiedzianych zdań, stanowiło dla elfa olbrzymi wysiłek w tym momencie.
 
AJT jest offline  
Stary 19-03-2012, 19:15   #8
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- To może i ja coś dodam do tej historii - powiedział Gislan, przysiadając na najbliższym łóżku - A więc tak, z początku podejrzewaliśmy Iskariotę, że nasyła bestię na miasto, gdyż to on oficjalnie naznaczał, czy może przepowiadał, które osoby zginą z jej szponów. Tak było z panienką Klarą, która przeżyła tylko dla tego, że córka burmistrza założyła jej suknię. Potwór pomylił się i zabił niewinne dziecko. Krótko po tym zostałem ciężko raniony przez bestię, ale dzięki eliksirom leczącym i opiece Bruna, udało mi się dojść do siebie. Reszta ekipy opuściła już wtedy miasto w poszukiwaniu potwora, na miejscu pozostaliśmy tylko ja, Bruno i Jotunn. Gdy wybuchł pożar podgrodzia, powzięliśmy z Brunem ryzykowny plan wyeliminowania Iskarioty, którego uważaliśmy za głównego sprawcę nieszczęść Ostenmark. Plan się nie powiódł, choć nie zakończył się też porażką, gdyż udało nam się go porwać. Niestety na niewiele się to zdało, gdyż czarni pomocnicy Iskarioty dopadli jakoś Jotunna i zażądali wymiany. Zgodziliśmy się, choć burmistrz z żalu po śmierci córki chciał zamordować Iskariotę. Przeszkodziłem mu w tym i trochę go poturbowałem, ale później wymiana się udała i Jotunn wrócił do nas. Po wymianie zostałem aresztowany przez Larsa i osadzony w areszcie. Wydostałem się stamtąd przypadkiem, gdyż ktoś zamordował strażnika i z pękiem kluczy podciągnął go w pobliżu mojej celi. Uwalniając się, wiedziałem że coś się święci, gdyż przez chwilę podążałem za mordercą. Zaprowadził mnie nieświadom mej obecności w pobliże tajemnego tunelu, gdzie czekali najemnicy gotowi do ataku na miasto. Wycofałem się stamtąd, ale po drodze minęła mnie bestia, krzyki umierających ukazały mi co zrobiło to zwierzę z najemnikami. Nie czekałem więcej i ruszyłem na górę budynku, ostrzec mieszkańców. Gdy wybiegłem na dziedziniec spotkałem panienkę Klarę, która powiedziała mi o sojuszu z mutantami, a potem coś nagle pieprzło zbijając mnie z nóg, a ulice zaroiły się od głodnych krwi barbarzyńców. Udało mi się uchronić burmistrza od śmierci, gdyż przywalony belką nie mógł się bronić przed atakami najmitów. Później jednak straciłem go z oczu, gdyż rzuciłem się na pomoc panience Klarze, niestety nie skutecznie. Później była walka z ludzimi von Kytkego, a potem z samą bestią. To tyle co wiem.
 
__________________
"Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind
W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead."

Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017.
Komtur jest offline  
Stary 21-03-2012, 12:51   #9
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację



Gdy otwarł oczy ból i wspomnienia eksplodowały w jego głowie. Przeważnie ktoś, kto odchodzi z tego świata nie pamięta ostatniej chwili przed śmiercią. On pamiętał nazbyt dokładnie. Twarze chłopów i wieśniaków, powykręcane od złości i wrogości. Pamiętał zaciśnięte pięści, kamienie w dłoniach i patyki. Każdy zadawany cios, bolał co raz mniej, a świadomość z każdą kolejną chwilą odpływała. Obraz poczerniał mu przed oczami i ostatecznie zniknął, aż do momentu jak ktoś nie wyłowił go z rzeki.
~Czy Sigmar nade mną czuwał?...~ zastanawiał się w duchu. Tyle razy podkreślał iż nie jest bogobojny, że cała ta gadanina o wierze przyprawia go o mdłości. Pamiętał jednak swoje przyrzeczenie względem Młotodzierżcy, tuż przed walką z Iskariotą przy jego namiocie. Pamiętał, co wtedy wyszeptał.
~Ocal mnie i wspomóż w słusznej sprawie, a zyskasz prawdziwego fanatyka twej religii...~

Bruno słowa dotrzymywał. Wiedział, że wieści o wydarzeniach z Ostermak dotrą do Ralfa i pewnie niebawem przybędzie do Brunona i Von Antary by się z nimi rozmówić. Dla kapłana była to ważna sprawa, a dla Bruna kolejny sposób by zarobić i przehulać złoto z dziwkami w karczmie. Cóż. Stracił całą broń, młot, a także nie tanią kuszę. Musiał odkupić broń i zainwestować w jaką zbroję, wszak była mu potrzebna bo zmieniać profesji nie miał zamiaru. Teraz stał się jeszcze groźniejszy, jeszcze twardszy. Przeżył własną śmierć i będzie walczyć z powołania a nie dla pieniędzy. A za zabicie Czarnego proroka zabłyśnie w świątyni Sigmara i pewnie będzie mu łatwiej wkroczyć na ścieżkę łowcy czarownic. Oby. Z resztą będzie dość czasu by się nad tym zastanawiać. Musiał wrócić do Ostermak i spotkać się z Gislanem, Jotunnem i całą resztą tej wesołej bandy.

~***~


Tylko drewniane drzwi dzieliły go od jego kompanów. Kompanów, których właściwie nawet nie poznał. Pogładził się po łysej, posiniaczonej i porozbijanej głowie, pokręcił nią, uśmiechnął się i władował w otwarcie drzwi tyle siły ile zgromadził. Chciał wejść efektownie. Może nie do końca mu się udało ale jego widok z pewnością zaskoczył gromadkę. Gromadkę znacznie mniejszą niż się spodziewał.
- Kurwa, zostawić was na parę godzin samych a rozwalicie całe miasto! -
- Bruno! Ty żyjesz?! -
Gislan zerwał się na równe nogi i natychmiast skręcił się z bólu, żałując swego temperamentu.
- Zdaje się, że tak, choć ciągle nie jestem tego pewny... -
- Ty bydlaku, zrób tak jeszcze raz, to cię zabije! -
Bruno machnął tylko ręką i pokręcił głową. Miał niemałe problemy z chodzeniem to też powoli zbliżył się do pozostałych i każdego ciepło przywitał uściskaniem, zważając rzecz jasna na swój i ich stan zdrowia. Zapowiadał się długi dzień.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-03-2012, 21:09   #10
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Magnus siedział, słuchał i kiwał głową. Nie wydawał się zdziwiony niczym, choć Mierzwa widział, że stary rycerz rzadko okazywał jakiekolwiek emocje. Von Antara poczekał aż wszyscy się wypowiedzą, rzucił też okiem na pismo, które wysmarował Albert. W końcu sam się odezwał.

- O doręczeni listu nie musisz się kłopotać Albercie. Mistrz Stein jest tu ze maną. Z pewnością, niedługo się z nim zobaczysz.

- Tak, wiem Panie Hainz, że misja, z którą was posłałem, okazała się nadzwyczaj trudna. Wiem, że jej wykonanie okupiliście bólem i krwią, niektórzy musieli oddać życie. Sam straciłem tu wielu przyjaciół. Leopold... Ostanie raz gdy widziałem Agnes była jeszcze małą dziewczynka a Gustaw ledwo co mógł napiąć łuk. Pamiętam jak Lars uczył go strzelać na dziedzińcu mego zamku...Wierzcie mi, że nie miałem wyboru. Posłałem za wami wojsko, jak tylko udało mi się je zebrać. Sami jednak widzieliście, że gdyby nie wy, to żołnierze zastaliby tu tylko zgliszcza i może trupów. Przyszło nam żyć w czasach, w których nie ma łatwych zadań i łatwych wyborów... -


Magnus westchnął ciężko i zamilkł, przed dobre parę chwili wpatrując się w trzaskający w kominku ogień.

- Nie musicie się martwić o zapłatę. Wywiąże się ze swoich zobowiązań. W końcu zabiliście Bestie a w podziemiach zamku znaleźliśmy dość dowodów na spisek Shteffana... Mistrz Stein zbadał notatki tego Grassa i jego potworne eksperymenty. Do dziś żałuje, że zeszyłem tam z nim i musiałem to oglądać. Mistrz przekazał mi odpowiednie dokumenty, zajął się też wszystko co tam znalazł. Niedługo odjeżdża do Aldorfu, do swego kolegium, ale spodziewaj się Panie Albercie, że przed tym będzie chciał z tobą porozmawiać. Chodzi o jakąś skrzynie, o tajemniczej zawartości... wiecie coś o tym? -

Choć z ociąganiem, to jednak stary rycerz w końcu dowiedział się o tajemniczym artefakcie i jego roli we wszystkim. Zaprawiony w takich bojach, wyciągnął też od nich sprawę konszachtów z Grassem i mutantami. Ciało von Antary zdążył się już zestarzeć, ale umysł wciąż miał ostry jak brzytwa i potrafił go używać. Po wszystkim długo milczał, wpatrując się w ogień, jak to miał w zwyczaju. W końcu jednak oznajmił im swoją wole.

- Układy z czarnoksiężnikiem, konszachty z mutantami, porwania, zabijanie... To wszystko chyba nie mieściło się w instrukcjach, które wam dałem, nieprawdaż? -
Oblicze szlachcica było surowe
- Doszły mnie też słuchy w waszym starciu z Iskariotą, tuż po przybyciu do miasta. Zdajecie sobie sprawę, że już za samo to, co tam, niektórzy z was wygadywali, mógłby czekać was stos? O pozostałych sprawach nawet nie wspomnę. Mieszkańcy tego miasta nie będą chcieli tego pamiętać. Są świadomi kto uratował ich życie i kto za nich walczył, gdy przyszło do bitwy. Nie wszyscy są jednak tacy jak oni... -
Magnus spojrzał na swego sługę i ściszył głos.
- Nie tylko Ja przebyłem do miasta. Jest tu też Łowca Czarownic i jego ludzie. Nazywa się Samuel Eisenherz. To fanatyk jakich mało. Miałem już z nim do czynienia i żaden z nas nie wspomina tego dobrze. Póki są tu moi żołnierze a wy siedzicie na miejscu, mogę go do was odizolować, ale to nie potrwa wiecznie. Nie mogę zostawić tu wszystkich ludzi, są potrzebni w innych miejscach a wy też nie będziecie tu gnić w nieskończoność. Dlatego ostrzegam, że inkwizycja już zna wasze nazwiska i chyba nie musze nikomu tłumaczyć co to oznacza. -

Rycerz spojrzał jeszcze po wszystkich, aby upewnić się, że dobrze zrozumieli jego słowa, po czym wstał i zebrał się do wyjścia.

- Dobrze więc, myślę, że na dziś wystarczy. Odpoczywajcie. Mam tu jeszcze trochę do zrobienia. Pewnie zostanę przez kilka dni. Zobaczymy się jeszcze przed moim odjazdem. -

*****

Kolejne dni mijały im na odzyskiwaniu sił i obserwowaniu poczynań von Antary i jego ludzi. I strachu, czy następnym człowiekiem, który ich odwiedzi będzie postać w czarnym płaszczu i kapeluszu z szerokim rondem.

Zaprzyjaźnili się też Talianą elfią cyrulicką, oddelegowaną przez Magnusa do opieki nad nimi i dwójką jego ludzi. Elise i Lotharem będącymi tak jak oni, na służbie u rycerza.

Dni mijały a ich nowi znajomi przynosili im kolejne wieści. Jak się okazało, żołnierze von Antary ruszyli na zamek, następnego dnia, po przybyciu do miasta i zdobyli go bez problemów. Towarzyszący im czarodziej, wraz z Magnusem i kilkoma jego najbardziej zaufanymi ludźmi, zeszli do jego podziemi i nie było ich bardzo długo. Ponoć po tym jak wrócili, szlachcic zamknął się na całe godziny z czarodziejem w byłej komnacie seniora rodu. Gdy wyszli, postanowili o wycofaniu się do miasta i zostawili zamczysko na pastwę Łowcy Czarownic, który też już przybył na miejsce.

W mieście wszędzie było pełno wojska. Von Antarze towarzyszył też kilku krasnoludów, którzy szybko zagonili wszystkich zdolnych do pracy, do dobudowy umocnień i samego miasta. W tym czasie kilku oficerów szkoliło następców poległych w walce strażników. Ostermak powstawało z gruzów, pod okiem von Antary, który okazał się wyjątkowo sprawnym organizatorem. Usunięcie zagrożenia ze strony Bestii sprawiło, że ludzie wrócili na pola i udało się zebrać część plonów. Zresztą było ich teraz znacznie mniej i klęska głodu przestał im zagrażać.

Wzgórze nieopodal zaroił się od grobów poległych w walce. I to pomimo, że sporą część zabitych pochowano w zbiorowych mogiłach, nie mogąc ustalić ich tożsamości. Na samym szczycie „Cmentarnego Wzgórza” jak zaczęto je teraz nazywać, były kurhany ich poległych towarzyszy, spoglądając z daleka na miasto...

Mimo poszukiwań von Antary nigdzie nie odnaleziono Larsa ani jego ciało. Cichaczem udało im się też ustalić, że wśród zabitych mutantów, nie było Winsa. Cieszyć się z tego czy smucić, to było pytanie?

*****

- Chyba przyszedł czas, abyśmy i my porozmawiali Albercie Flick. -

Mistrz Stein przybył do młodego czarodzieja po kilku dniach i zabrał go do swej kwatery na rozmowę. Hierofanta zażądał aby Albert jeszcze raz opowiedział mu całą historie. Pod wpływem jego świetlistego spojrzenia nie mogło się nic ukryć. Blady i zimny jak głaz, w idealnie czystej, białej szacie, słuchał go bez mrugnięcia okiem. Głos miał oschły i pozbawiony wszelkich uczuć, choć wypowiadane słowa były uprzejme. Wydawał się nie być zaskoczonym niczym, co powiedział mu młody adept sztuki. Przebywając w jego towarzystwie Albert czuł potęgę, wiedze i moc bijącą od Mistrz Magii. Potęgę, od której wciąż dzieliła go daleka droga.

- Wiedz, że dobrze uczyniłeś, nie pozwalając aby artefakt ukryty w tej szkatule wpadł w niepowołane ręce. Mimo, że moc tego przedmiotu jest ograniczona a cel w jakim został stworzony może wydawać się błachy, przy potędze jaka dysponują Mroczni, to po przestudiowaniu dziennika i notatek, jakie pozostawił Grass, jestem pewien, że nigdy nie może wpaść w ręce naszych wrogów. To, co odkryto w podziemiach tego zamku... -

Stein zamilkł, wyraźnie nie chcąc powiedzieć nic więcej.

- Możesz być pewny Panie Flick, że Ja i moje kolegium nie zapomnimy tego, coś tu uczynił. Choć może czyniłeś to nie w pełni świadomie, ale każdy z nas, władających sztuką, oprócz rozum, musi umieć polegać na swym instynkcie i sercu. Rozum można oszukać, ale serce zawsze ostrzega. Dowiodłeś swoje wartości i poczyniłeś postępy w nauce. Przed tobą jednak wciąż daleka droga. To czego tu byłeś świadkiem, nie skończyło się z chwilą śmierć potwora. Obawiam się, że to dopiero początek...

- Póki co jednak, udam się ze szkatułą i wszystkim co znalazłem w podziemiach tego przeklętego przez bogów zamczyska, do Aldorfu, do mego Kolegium. Tam będzie bezpieczna, wierz mi a Ja, wraz z innymi Mistrzami musimy postanowić co czynić, gdyż nadchodzą zmiany. Wielkie zmiany. Czy wyjdą nam te zmiany na dobre, zależy także od nas.

- Ty zaś, musisz pozostać na służbie u Magnusa. Ufam mu całkowicie i wierze, że będzie nad tobą czuwał. Choć sam też musisz dołożyć starać, aby udowodnić, że jesteś godny posługiwania się sztuką. Wiedz, że będę śledził twe poczynania i gdy przyjdzie czas wezwę cię do Aldorfu, do stanięcia przed mistrzami i zdania egzaminu. Tymczasem weź odemnie ten medalion, jako znak mego uznania, dla tego, czego tu wraz z towarzyszami dokonałeś. -


Stein wręczył mu mały medalik w kształcie piramidy wykonany z czystego srebra.

- Pomoże Ci... rozeznać się w sytuacji. -

Czy mu się wydawało, czy na twarzy hierofanty zobaczył cień uśmiechu?

- Powodzenia Albercie Flicku. Będzie ci bardzo potrzebne. -

*****

Piątego dania po przebyciu Magnusa, w mieście gruchnęła wieść, że Łowca Czarownic spalił zamek von Kytke, jako siedlisko zepsucia i herezji. Słup czarnego dymu widoczny z daleka unosił się wysoko w niebo a Łowca Czarownic już się mieście nie pojawił. Ponoć widziano go, jak wraz ze swoim ludźmi odjeżdża w pośpiechu. Wszystkim Pogromcą Bestii spadł kamień z serca. Następnego dnia, tak jak obiecał, znów odwiedził ich Magnus.

- Na mnie już czas. Zostawiam tu mały garnizon i komendanta. Cieszę się, że widzę was w lepszym zdrowiu, bo doszły mnie niepokojące wieści z innych rejonów i możliwe, że wkrótce czeka was nowe zadanie. Zostawiam z wami Taliane i Elise z Lothara. Oczekuje was wszystkich na mym zamku za tydzień. Wasze złoto będzie już na was czekać. Do zobaczenia. -

Stary rycerz wyjechał tego samego dnia, zostawiając w mieście pięćdziesięciu piechurów. Nie licząc ich nowych towarzyszy...
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172