Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2012, 18:36   #121
 
dambibi's Avatar
 
Reputacja: 1 dambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znany
Nie zbaczać z trasy - taki cel obrała sobie drużyna , więc konieczne było nocowanie na szlaku. Rozpalili ognisko i poczęli się kłaść spać. Lothar stanął na warcie jako pierwszy , względny spokój , tylko te wilki kurczowo czyhają w oddali , nawet ich nie widać , ale po słuchu można wnioskować że są całkiem blisko. Gdy zachciało mu się spać zamienił się z kimś na warcie i położył niedaleko ogniska , uprzednio ścieląc kocem , obrał swoją ulubiona pozycje na lewym boku i położył rękę pod głową.


Chaos - to przyszło mu na myśl gdy ujrzał te osobliwą gromadę potworów , mutantów , orków , zwierzoludzi i rzeczy na które ciężko znaleźć nazwę tak na zawołanie. Instynktownie wyciągnął swoją rusznicę , nasypał prochu i wypalił w wielkiego rogatego bydlaka. Potem od razu sięgnął po miecz a na jego drodze stanął dziwaczny przeciwnik z ogonem niczym bicz. W oddali dostrzegł odjeżdżający wóz.
-Nie , nie pozwolę! - Wycharczał z gardła i nie zważając na wszystko ruszył w stronę wozu.
 
dambibi jest offline  
Stary 26-06-2012, 22:27   #122
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Walczyli. Wyboru nie było. Choć byli jedynie częścią chaosu, który ich otaczał, to musieli walczyć o życie. Bez względu na to czy przypisywali swoje położenie magii, zwalali to na szaleństwo, czy może nadal śnili, to rany zadawane przez przeciwnika, były aż nader realne. Przekonał się o tym każdy, w mniejszym lub większym stopniu. Nawet Tatiana uczepiona pod wozem zaliczyła kilka bolesnych kontaktów z podłożem.

Taliana

Ktokolwiek powoził pojazdem, wyciskał z ciągnących go zwierząt, wszystko co się dało. Wóz jechał coraz szybciej i to pomimo tego, ze co chwila wskakiwały na niego nowe potworności! Elfka co prawda widziała tylko ich nogi (względnie macki lub inne części, których fachowej nazwy akurat nie znała), ale wyobraźnia podpowiadała resztę. Obraz uzupełniał się, gdy napastnicy spadali z jadącego pojazdu. Często czynili to już rozczłonkowani na kilka oddzielnych kawałków…

Nie miała jednak dużo czasu na obserwacje, bo ciągle atakowany wóz podskakiwał, trzeszczał, trząsł się i ciągle zjeżdżał z traktu, by po chwili na niego wrócić. Wrzeski uwięzionej w środku dziewczyny mieszały się z upiornym wilczym wyciem i kakofonią dźwięków wydawaną przez atakującą pojazd chordę. W tej wyprawie elfka miała szczęście, do tego typu szaleńczej jazdy, choć akurat ta pozycja była dla niej nowa. Nie dziwiła się, że nie należy do szczególnie popularnych. Plecy przyozdabiała jej już cała seria siniaków, ran i drobniejszych zadrapań, od kamieni i gałęzi. Do oczu spływała krew z rozciętej brwi, a wytrzeć jej nie było jak, bo wszystkie kończyny były jej potrzebne do utrzymanie się pod pojazdem. O przerobionym na wystrzępione szmaty ubraniu, nie było nawet sensu wspominać. Dobrze, że nie było w pobliżu Mierzwy, bo biedny kozak znów mógłby mieć atak…

Jazda zakończyła się po niespełna kwadransie, choć elfce zdawało się, że trwał całą noc. Zakończył ją przeraźliwy kwik, jednego z mułów i gwałtowne hamownie, które cisnęło kobietą o ziemię i siłą rozpędu wrzuciło w kępę kolczastych krzaków rosnących przy drodze. Noc znów zrobił się cicha i czarna.

Obozowisko

Cięcia, unika, wypady, parowanie, parady lub zwyczajnie desperackie odskoki. Z tego składały się kolejne minuty i sekundy. Do tego ogłuszający ryk bitwy, krzyki i piski zarzynanych, wrzaski zarzynających. Mroczny bóg krwi, jeśli to widział, to cieszył się niezmiernie, bo ta noc zdecydowanie należała do niego.

Każdy położył trupem kilku wrogów. Mutanci, orkowie, wilki, demony. Wszyscy padali pod ich mieczami i toporami, ginęli od kul i bełtów. Jedni, starający się jak najszybciej wycofać z walki, zabili mniej, inni, poddajmy się furii bitwy, otaczali się wianuszkiem zmasakrowanych trupów. Mimo to, przeciwników wcale nie ubywało a na każdego powalonego, przybywało dwóch następnych.

Zabijali, ale i sami byli obiektem ataku. Każdy nosił już ślady walki na ciele. Jedni mniejsze, inni bardziej poważne. Jednak nawet z najmniejszej rany, krew powoli wyciekała na zewnątrz, powoli, odbierając siły i życie walczącym. Co gorsza, wciąż byli w tym boju sami, bo choć niektórym zdawało się, że widzą w oddali swych towarzyszy, to kiedy zdołali dostać się bliżej, były tam tylko kolejne walczące ze sobą monstra.

Prędzej czy później każdy doszedł do wniosku, że trzeba pognać za wozem. Początkowo przebijanie się przez chordy walczących było trudne, ale wkrótce spostrzegli, że w miarę jak oddalają się od obozowiska, przeciwników było jakby mniej. Nadal atakowały ich potworności, ale było ich mniej, w dodatku poruszały się w tym samym kierunku! Elise czuła na plecach oddech chujogłowego mutanta, Gottri słyszał wściekle szczekanie dwugłowego Sponga, Albert widział a sobą wielkie, łosiowe rogi. Nie widzieli tylko siebie nawzajem...

W końcu po szaleńczym biegu każdy znał się w pobliżu stojącego w poprzek drogi wozu. Tam czekała ich kolejne groza. Na dachu pojazdu wciąż stała pół wilcza pół ludzka sylwetka.



Wilkołak walczył z otaczającymi go stworami. Na ich oczach złapał wielkiego orka i praktycznie rozerwał go na dwoje, ciskając wściekle dwie połówki przed siebie, po czym wielkim susem przeskoczył przed wóz.

Był ogromny. Stojąc na tylnych łapach, dorównywał posturą największym niedźwiedzią. Szare futro było posklejane od krwi, z czego część musiał być jego własną, bo miał kilka widocznych ran. Mimo to nie wyglądało na to, aby miał zamiar uciec. Jak tylko zeskoczył na ziemie, rzuciło się na niego stado potworów i…

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!! -

Noc znów stała się ciemna i cicha.

Wszyscy

- …? -
- … -
- …? -
- …! -

Byli tu wszyscy. Nawet Taliana, w resztkach odzienia wygramoliła się z ostokrzewu. Patrzyli po sobie zdziwieni, wiedząc towarzyszy podróży, w miejscach gdzie jeszcze niedawno stały potwory. Bitwa się skoczyła, ale z pewnością nie była snem i oni nie byli jej jedynymi uczestnikami. Dookoła walało się kilka wilczych ciał i całe mnóstwo, wybebeszonych goblinów. W uszach im dzwoniło i to był na te chwile jedyny dźwięk, jaki słyszeli. Z uszu wszystkim ciekły stróżki krwi. Widzieli siebie nawzajem, jak poruszają ustami, ale nie słyszeli nic. Świat był cichy, jak zamkniętych na głucho grobowiec…

Spojrzeli na wóz. Jeden z ciągnących go mułów, leżał wybebeszony na ziemi. Drugi gdzieś uciekł. Drzwi od klatki były na swoim miejscu, ale kraty z boku zostały rozciągnięte z ogromna siłą, tworząc przejście dość duże, aby dziewczyna mogła uciec. Musiała też to uczynić, bo w środku jej nie było…

Na nocnym niebie jaśniał księżyc chaosu, dając sporo światła, ale otaczała ich kompletna cisza i niej sposób było powiedzieć, jak długo to potrwa.
 
malahaj jest offline  
Stary 27-06-2012, 12:57   #123
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Wrzask był ogłuszający a po nim cisza. Gottri wiedział co się z nim stało. Popękały im od tego błony w uszach. Będą przynajmniej przez jakiś czas głusi. Obawiał się, że Spąga też to spotkało. Odnalazł wzrokiem wystraszonego czworonoga, podszedł do niego i zaczął go głaskać żeby go uspokoić. Miał nadzieję, że jego stan nie uniemożliwi pracy z nim.
Żałował teraz, że nie opowiedział się za okaleczeniem wiedźmy. Jasnym było że to ona mimo wielu zabezpieczeń ściągnęła na nich tę ułudę. Mało nie przypłacili tego życiem. Teraz trzeba odnaleźć ją i być może pokonać wilkołaka który ją uwolnił. Miał dziwne przeczucie, że nie był on zwidem. W końcu coś musiało rozgiąć pręty klatki.

Gdy uznał że Spąg się już dostatecznie uspokoił wszedł z nim na wóz i do klatki. Wskazał psu resztki barłogu na którym spała wiedźma. Gdy pies obwąchał dokładnie wszystko zawiązał mu na szyi sznurek i przygotował się do prowadzenia. Miał nadzieję, że doświadczenie sprawi, że Spąg zrozumie intencje pana nawet jeśli nie usłyszy komendy.

- Szukaj Spąg szukaj piesku.

Zszedł z wozu i obszedł go z psem by ten złapał trop. Machnął ręką na pozostałych by poszli z nim. Sam z pewnością nie da rady wilkołakowi.
 
Ulli jest offline  
Stary 27-06-2012, 13:49   #124
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Skończyło się! Ta szalona, obłędna i jakże realna w skutkach wizja skończyła się. To był niestety jedyny plus obecnej sytuacji. No może jeszcze to, że wciąż żył. Żył, ale był poobijany, ranny, zmęczony i… głuchy. Choć pozostali poruszali ustami, on nic nie słyszał, nic poza denerwującym dzwonieniem. Po zachowaniu kompanów domyślił się, że przeżywają właśnie to samo. ‘Przesyłki’ nie było, musieli ją odnaleźć, ale czy zdołają teraz? W to wątpił.

Spojrzał na wymachującego rękami Gottriego, najwyraźniej wzywał ich, by ruszyli za Spągiem. Tylko jak kogoś śledzić, straciwszy jeden ze zmysłów, jakże ważnego ze zmysłów. Wszak, jak to łatwo, będąc głuchym wpaść w zasadzkę, nie wiedząc co się dookoła dzieje.

Wymowną gestykulacją pokazał krasnoludowi, że nie słyszy, co jest wielkim problemem w obecnej sytuacji. Następnie pokazał, że nie ma łuku, jedynie kij. Następnie spojrzał na pozostałych i ich decyzję. Wciąż nie był przekonany, że pościg za kimś jest dobrym pomysłem, na ten czas. Wolałby wrócić do obozu, sprawdzić, czy Kabanos, z którym zdążył się już zżyć jest cały, czy udało mu się przetrwać. Zebrać siły. Odzyskać słów! Może Taliana wie co robić w takiej sytuacji… Wracał jednak nie będzie sam, więc jeśli zdecydują się podjąć trop Spąga, ruszy ze wszystkimi.
 
AJT jest offline  
Stary 27-06-2012, 20:49   #125
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa powiódł wzrokiem po pobojowisku. Wokół walały się goblińskie ścierwa i wilcze ciała. Czarna szabla była umazana w ciemnej posoce. Jego towarzysze cali, choć zakrwawieni chodzili jak w malignie. Nie to jednak było najgorsze. We łbie Dmuchowi szumiało mu jak po solidnej pijatyce dwa lata temu, gdy nieopatrznie dostał się w pobliże strzelającej kolubryny na blankach Praag. Wtedy też przez dwa dni nie słyszał. Z tym, że teraz armaty nigdzie nie dojrzał, choć efekt był ten sam.

- Noż kurwa! Co jest?! - zawył przeciągle Kislevita. Do jego uszu jednak te słowa nie dotarły. Zdziwiony chwycił się za głowę, dotknął uszu i wyczuł lepką ciecz. "Krew" uznał kozak.
Pomacał swoje członki. Był cały, choć zdrowo poharatany i ten szum w łbie.
Zajrzał w okolice wozu, lecz wiedźmy nie było ani śladu.

- Spierdoliła, mówiłem żeby pilnować - znowu nic nie usłyszał. - Psie krwie, chędożona gamratka.

Dojrzał, że Gottri z Moperiolem coś mówią, lecz nic nie słyszał.

- Jak ryby na brzegu Talabeku wyglądacie... - żachnął się zeźlony kozak. - Gówno tam zrozumiałem.

Gdy Gottri pokazał, że chce pójść tropem wiedźmy po śladach Sponga, kozak popukał się w czoło i pokręcił głową.

- O nie krasnoludzie! Niech diabelska suka poczeka do rana. Jest osłabiona, głodna. Nie ujdzie daleko. Rano podejmiemy trop i zatańczymy z narożnicą - nagle zdał sobie sprawę, że nikt go nie słyszy. Wskazał palcem na gwiazdy i księżyc i obniżył dłoń aż za widnokrąg. Następnie wskazał palcem na Sponga. - Dopiero wtedy... - wyrwało mu się niepotrzebnie.

Teraz trzeba było zająć się rannymi, odpocząć, wystawić warty. Miał nadzieję, że medyczka znajdzie czas i dla niego. Taak. Dalsza część nocy zapowiadała się paskudnie.

Kislevita pociągnął długi łyk z manierki. Chłodna woda łagodziła ból popękanych ust.

- Ale najpierw przeszukam te goblińskie ścierwa. A później tę cholerną klatkę. Jakaś wskazówka nam się przyda... - to mówiąc zabrał się za pierwsze truchło.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-06-2012 o 21:03.
kymil jest offline  
Stary 27-06-2012, 21:33   #126
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Wystarczyło jedno spojrzenie do środka wozu by wiedzieć co się stało. Stracili więźnia. Czy mógł temu zapobiec? Może. Jeżeli to była ona to gdyby nie posłuchał tych durniów i odpowiednio rozpoznał zagrożenie...
Z wściekłości mógł tylko kopnąć okoliczne ścierwo goblina. Trzeba było coś zrobić a oni nie mogli go słyszeć zostały tylko gesty.
Wskazał elfy, krasnoludy i Heinza dwie grupy dobrze widziały w takim świetle Leo znał się na tropieniu. Na Sponga, klatkę, swoje oczy i ziemię dając znak by się przemieszczać. Reszcie zaproponował energicznie machając ręką powrót do obozowiska udawanie założenia plecaka i pójście w kierunku gdzie pies zdawał się coś znaleźć.
Następnie na migi spróbował dodać jeszcze jedno, zakreślił ręką trasę księżyca do zachodu, wskazał miejsce gdzie stał wilkołak i przejechał ręką po gardle. Później wskazał na wschód i zakreślił trasę słońca pokazał na miejsce wilkołaka i zrobił gest jaki robią ludzie chcący pokazać mięśnie kręcąc przecząco głową. Wszyscy wiedzą, że takie stworzenie gdy skończy się pełnia staje się zwykłym człowiekiem takim jak oni tak bardzo wrażliwym na bełty, strzały, kule, miecze i jak przypominała cała dzięki eliksirowi i opatrunkowi ręka, topory.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 27-06-2012, 22:45   #127
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Skończyło się. W jednej chwili szaleństwo i obłęd się skończyły. Zobaczył nagle wszystkich towarzyszy. Zaczął mówić do nich pytając się czy był jedyny... i urwał. Nie dość że nie słyszał swoich słów. On niczego nie słyszał. Dotknął palcem krwi cieknącej z ucha, szlag! Miał nadzieję, że Taliana poradzi coś na tego typu przypadłość.

Felix spojrzał w jej stronę i od razu zawstydzony cofnął wzrok. Elfka kuliła się w krzaku za sprawą poszarpanego ubrania. Widocznie każdy z nich miał swoją morderczą "Wizję". Ściągnął swoją kurtę i podał ją medyczce. On przynajmniej nie ma się czego wstydzić przed grupą mężczyzn, mimo że noc nie była najcieplejsza.

Zauważył, że pozostali starają się na migi pokazywać swoje plany. Chęci były różne, jedni chcieli się rzucać w pościg, inni poczekać do świtu i wtedy ruszyć za osłabioną wiedźmą, niech ją demony wychędożą za tę wizję. To była sytuacja, w której Felix mógł służyć swoim doświadczeniem jako tropiciel przestępców. Nie raz był w podobnej sytuacji, biec na oślep czy przeczekać, ruszyć spokojnie za skazanym. Zawsze przypominał sobie o przygodzie ojca, który ruszył za mordercą zbiegłym w nocy z więzienia dopiero rano, w odróżnieniu od straży miasteczka w której miało to miejsce. Ojciec Felixa odnalazł go już po paru godzinach śpiącego w lesie opodal. Natomiast strażników odnaleziono po trzech dniach, wykończonych i zagubionych.

Pomachał do reszty rękoma próbując zwrócić na nich swoją uwagę. Wskazał na ciemne niebo i księżyc i wykonał przeczący gest. Wyciągnął swoje kajdany jako charakterystyczny znak jego profesji.
-Zaufajcie mi...-powiedział bezsilnie w głuchą pustkę.
Wskazał jeszcze raz na niebo i ich obozowisko, udał się też w jego kierunku, pokazując Talianie swoje uszy z pytającym wyrazem twarzy. Będzie musiał też przeszukać te wszystkie ciała dookoła.
 
Luffy jest offline  
Stary 27-06-2012, 23:00   #128
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy Bruno otwarł oczy, dostrzegł znajome twarze. Kompani tu byli. Łowca nagród spojrzał na Moperiola, Felixa, Elise i Gislana na końcu. Doskonale czuł jak piszczy mu w uszach. Dobrze wiedział, ze to oznacza, iż ktoś go ogłuszył, lub co gorsza oczarował. Szybko jednak zorientował się, że nie jest jedyny, którego dotyczyło to paskudne uczucie. Masa, drobnych ran i zadrapań świadczyły o tym iż to co widział musiało po części być prawdą. Ale czy to możliwe? Wilkołak? Właściwie czemu nie... Wilki śledziły ich od dłuższego czasu dając o sobie regularnie znać. A uprowadzona kobieta mogła być kimś więcej niż zwykłym guślarzem. Być może płynęła w niej krew likantropa i właśnie dlatego była tak ważna w rytuale zniszczenia choroby? Bruno miał zamiar poinformować o tym kompanów, gdy tylko nieco się uspokoją i ochłoną. W tej chwili jednak trzeba było ruszać w drogę. Pies Gottriego coś wywęszył. Bruno wartko zabrał kuszę z swego posłania i ruszył za krasnoludem darząc go na tyle wielkim zaufaniem, że mógł nawet nieco upośledzony pójść za nim na pewną walkę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 28-06-2012, 02:08   #129
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Heinz obrócił się na pięcie i zamrugał. Goblin który biegł w jego stronę przed jeszcze kilkoma sekundami, leżał już na plecach ze strzałą w oczodole. Sam łowca zamrugał, zatoczył się i z powrotem uniósł łuk.

Byli sami. Nie licząc rzecz jasna goblinich i wilczych trucheł, byli sami. Żadnych demonów, żadnych zwierzoludzi. Niczego. Zero nadnaturalnych stworów i bestii budzących dreszcz na plecach. Leo od początku czuł że wszystko to jest... nienaturalne, ale to było już lekką przesadą.

-Czary... Jak nic, czary...- wymamrotał, dociskając dłoń do żołądka. Chciało mu się żygać, ale nie mógł pozwolić sobie teraz na takie osłabienie żołądka. Przełknął ślinę, ukleknął by zbadać tropy i odgonił z umysłu wizję demona o płonącej włóczni.

"Jakby ich tu nie było..." to była jedyna sensowna myśl łowcy, kiedy wyrywał strzałę z ciała zielonoskórego. Grot był nienaruszony. Dobrze. Nie zmieniało to jednak faktu że stracili wierzchowce ciągnące wóz a sama więźniarka uciekła.

Sam Heinz, jako chyba jedyny z całej grupy był cały i zdrów. W ciągu walki uniknął kilka ataków kołtuniących się w mroku potworów, ale miał szczęście. Nikt go nie trafił. Dlatego też schował strzałę do kołczanu i szybkim krokiem ruszył za Gottrim oraz Brunonem.

Prowadził Spąg, ale szybko miało się to zmienić. Pies wytyczał ogólny kierunek marszu, lecz ostatecznie to Heinz był tu tropicielem. Przed wyjściem na łowy spojrzał jeszcze jednak na obdrapaną elfkę.

-Zajmijcie się rannymi...

Może tym razem odpowiednio wytypował osobę w ich grupie znającą się na leczeniu. Bo w dupie będą, jeśli okaże się że nikt z tam obecnych, łatać ludzi nie potrafi.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 28-06-2012, 12:46   #130
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Biegła, biegła z całych sił, przebijając się przez kotłowaninę walczących i robiąc uniki przed wszelkiego rodzaju bronią ze stali jak i z ciała. Miała szczęście że wszystkie te maszkary były zbyt zajęte walką między sobą żeby ją gonić, jedynie kilka razy musiała parować ataki. Zdaje się że nawet coś zabiła, to chyba był wilk, nie wiedzieć czemu porośnięty piórami. Wóz był coraz bliżej, nie tylko ona zmierzała w jego kierunku, część potworów również odłączyła się od bitwy i go ścigała. Nie miała pojęcia czy wabił je krzyk dziewczyny czy też chciały się zmierzyć z człowiekiem-wilkiem na dachu, ważne było że jej nie atakowały. Wreszcie obiekt szaleńczej pogoni się zatrzymał, tylko co teraz? Miała walczyć przeciw czemuś takiemu? Rozerwie ją na strzępy jak tego orka przed chwilą, była tego pewna, mimo wszystko uniosła miecz. Wilkołak skoczył, skoczyły potwory i…

zapadła nagła cisza. Nie, nie cisza, a jakieś przeraźliwe dzwonienie. Nie wiedziała gdzie jest, to nie był obóz który rozbili, mimo to byli tu wszyscy. Co się stało?
-To nie był… jest sen, prawda?- zapytała, ale nie usłyszała własnego głosu. Spojrzała na walające się truchła wilków i goblinów, a potem rzuciła się do wozu, do klatki, zobaczyć co z dziewczyną. Nie było jej, pręty klatki zostały rozgięte, zapewne wilkołak ją zabrał, mimo to przerażony krzyk uwięzionej nadal odbijał się echem w głowie Elise.

Trzeba było ją ratować, odzyskać jakoś! Gottri ze Spongiem już szukał tropu, reszta gorączkowo wymachiwała rękami starając się coś przekazać, ale tak jak nie da się słuchać kiedy wszyscy mówią na raz, tak nie da się patrzeć we wszystkie strony kiedy wszyscy na raz gestykulują. Z tego co zrozumiała Moperiol, Felix i o dziwo Mierzwa nie popierali pogoni, Leo i Bruno wręcz przeciwnie, zdawali się gotowi do pościgu, za to Albert był za tym żeby się rozdzielić i potem… kompletnie nie zrozumiała dalszej części przekazu.

Ta noc miała przywrócić jej nieco sił, tymczasem odebrała kolejne i zanosiło się na to, że jeszcze przyjdzie im się pomęczyć zanim wreszcie będą mogli odsapnąć. Musieli znaleźć dziewczynę i to nie ulegało najmniejszej nawet wątpliwości, ale nie mogli, przynajmniej nie wszyscy, rzucić się od razu w pościg. Moperiol nie miał swojego łuku, ona też. Mogła się bez niego obejść, ponieważ mieczem władała równie dobrze, ale skórzana kurta by jej się przydała, zwłaszcza że jeśli to wilkołak był porywaczem, zapowiadała się kolejna ciężka walka. Nie mogli też tak po prostu zostawić wszystkiego na pastwę losu, jeśli chcieli dotrzeć do celu te rzeczy były im potrzebne. Wskazała więc na Alberta i pokiwała głową na znak poparcia podziału na dwie grupy. Kto czuje się na siłach niech rusza w pościg, reszta zwinie obóz i dołączy kiedy to będzie możliwe. Osobiście zamierzała udać się do obozu.
 
Agape jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172